Żywot
Ś. Eufrozyny dziewice,
napisany
przez Symeona Metafrasta –
żyła około roku Pańskiego 430.1
Aczkolwiek
stan ś. Małżeński dziewiczemu, który skazy cielesnej i
przeklęctwa niewieściego nie zna, nigdy rówien nie jest –
wszakże jako pięknego i wonnego kwiatku sława do rózgi się i do
korzenia na którym urósł słusznie ściąga – tak małżeństwo
wielkie ma zalecenie z dziewictwa, które się na nim i z niego
rodzi. Przetoż wielki smutek rodzicom niepłodność zadaje, gdy
utraty swojej poścignąć nie mogą. W tym smutku był jeden zacny
człowiek w Aleksandriej na imię Pafnucjus, za czasu Teodozego
wtórego Cesarza syna Arkadiusa, który będąc niepłodnością z
swoją małżonką od Pana Boga nawiedzony, pragnął barzo tej
pociechy aby był mógł być ojcem nazwany – a iż był bogobojny,
2a
wiedział od kogo jest wszystko ojcostwo, na niebie i na ziemi –
wespółek z małżonką swoją kusił się o to modlitwami, posty,
jałmużnami, i szukaniem przyczyny ludzi świętych do Pana Boga, o
których świątobliwości słyszeć mogli, a zwłaszcza jednego
pustelnika, którego barzo modlitwie dufali, jeśliby byli mogli z
wolej to Bożej otrzymać. 3Wysłuchani
są, córkę powili, i dali jej imię Eufrozyna, to jest, dobra
radość. Podrosłą nauczali, więcej dusznych niżli cielesnych
tych i widomych i skazitelnych zabaw. Prędko się przyjmowało to
drogie ziele na dobrej ziemi, wielki i nad mniemanie pochop w
duchowieństwie brała córka ich.
A
będąc lat 12. matkę pogrzebszy, dawała znać – iż próżno po
niej świeckich pociech czekać ociec miał, ponieważ dusza jej
barzo się w Panu Bogu swym kochała, a o innym stanie myśliła.
Ociec zapomniawszy jej powołania, miłością potomstwa z niej i
wnucząt uwiedziony, za mąż ją obiecał. Gdy już ośmnaście lat
miała, trafiło się jej z ojcem jeden klasztor nawiedzić. Tam
widząc ich dziwne ono nabożeństwo, i od świeckich rzeczy
upróżnienie, myśliła sobie w sercu, mówiąc: 4błogosławiony
taki żywot, w którym i tu na ziemi tak żyją, iż mało co są od
Aniołów różni, i po tym żywocie wiecznej onej w niebie rozkoszy
używają. Potym do domu się wróciwszy, daleko się goręcszą ku
Panu Bogu zstała – ciałem i jego marnemi przyprawy gardzić tym
więcej poczęła – tak iż zimną wodą twarzy umywać niechciała,
lecz łzami i posty kropiąc jagody, swoję duszę uweselała.
5Łańcuszki,
perły, złoto i pierścionki, obracała na ochędostwo duszne, a
dając to ubogim na wieczne się bogactwo zdobywała. Miękkie
odzienie zrzuciwszy, włosiennicą trapiła młode ciało swoje.
Takiemi się towarzyszkami nie bawiła, którym pochlebstwo i
łagodność w uściech tkwiała – jedno w tych, w których
zamiłowanie Boga widziała. Pletliwe baśni, i rozmowy płonne, uszu
się jej dotknąć nie mogły.
Gdy
się który duchowny w dom ojca jej trafił, z nim rada świętych
rozmów użyła – i jako sucha ziemia ze dżdża, nauki ich świętej
słuchając, w cnotach i służbie Bożej kwitnęła. I trafiło się
jej z jednym duchownym rozmowę mieć – który gdy poznał jej
skłonność, i na panieński a zakonny stan Boże powołanie,
upominał ją, aby nie mieszkając dobre myśli swoje pełniła – a
nie ojcowskiej, ale tego utracić się przyjaźni bała, który
rzekł: kto więcej miłuje ojca i matkę niżli mnie, godzien mnie
nie jest. Czym ona barzo wzruszona, chcąc wykonać przedsięwzięcie
swoje, szukała rady od Pana Boga, jakoby chęć ojcowska, i
oblubieńca świeckiego miłość, przeszkodzić jej nie mogła. 6I
to nalazła u siebie, aby się odzieniem męskiem pokrywszy, płeć
swoję zataiła, rozumiejąc iż jej ociec we wszytkich panieńskich
Klasztorach szukać miał i naleźć mógł, a w męskim spodziewać
się jej nie mógł – Co uczyniła nie mieszkając, czas
upatrzywszy tak tajemnie, iż nikt jej widzieć i zrozumieć nie
mógł.
7Zmiatając
tedy niewieście szaty – z nimi i niewieścią niepotężność i
wrodzoną bojaźń zrzuciła – a serce męskie na noszenie krzyża
Pana swego zaraz z męskim ubiorem oblokła. I opuszczając dom
bogaty, i miłego ojca, jedyna jego zebrania dziedziczka, Bogu drogę
swoję polecała. I przyszła do jednego Klasztora gdzie on był
starzec, który ją u Pana Boga ojcu (jako rozumieli) uprosił,
żądając aby w ich święte towarzystwo przyjęta była. Pyta jej
starszy, mniemając aby mężczyzną była, coś zacz, skądeś, jako
cię zową? Ona powie: imię moje jest Smaragd, idę z dworu
Cesarskiego (tak mówiła chcąc się zataić) opuściłem, powiada,
wszytkie te marne świeckie rzeczy, a wziąłem przed się wasz ten
żywot zakonny. Miasto ono królewskie Aleksandrią obrzydziłem
sobie, bacząc w nim szkodliwe zbawieniu zabawy, i od przyjaciół i
krewnych do służby Bożej i szukania rzeczy niebieskich
przeszkodzenia rozmaite. Tum o waszym żywocie wiele dobrego słyszał,
i radbych był uczestnikiem świętego towarzystwa waszego.
Obaczył
on starszy, iż jego słowa dobre serce ukazowały, rzecze mu: Oto
masz klasztor, synu, bronićci go niechcę, jeśliś się już tak na
to rozmyślił. Lecz iżeś młody, a na trudny się żywot udajesz,
wodzać potrzeba będzie, któryćby drogę i sposób do ciasnego
żywota ukazał, którego we wszytkim słuchać masz. A on rzekł: I
owszem tego pragnę abych miał, nie tylko jednego, ale i wielu,
jeśliby się to wam zdało, nauczycielów, którzyby mię do cnót
ś. prowadzili. 8Gdy
tedy ten fundament mocny cnót wszytkich i żywota pobożnego, to
jest posłuszeństwo założył – dan jest niejakiemu Agapiuszowi
człowieku w rzeczach Boskich biegłemu, i namiętnościom cielesnym
i świeckim prawie obumarłemu, żeby on jako z grubej gliny naczynie
piękne i stołu Pańskiego godne uczynił. Nie miał około onej
dusze świętej trudności wielkiej, dosyć było ukazać, na jedno
skinienie, wszytko to już było prawie Duchem Bożym na jej sercu
wyryto, czego on po niej pragnął, a uczyć jej chciał – tak iż
w krótkim czasie w ćwiczeniu onym dusznym, inną bracią
przechodziła.
9Lecz
zazdrościwy smok, który mniema, aby świat wszytek w garści nosił,
a przycisnąć do złego mógł, dobrze żyw był, prze ciężkość
– patrząc na niewieścią a ułomną płeć, jako mądrze z sideł
się jego wywichłała, i ku górze się cnót ś. dziwną pokorą, i
ostrożną radą podnosiła, i tak się tając w ciele młodym i
ktemu niewieścim, jego moc i chytrość tępiła – oburzył się
dziwnym jadem na nię, i podmioty wszelakie w sercu jej pokładał,
którymiby jej umysł i przedsięwzięcie, abo rozerwać, abo osłabić
mógł. Raz jej ojcowskie osierocenie, i smutek który mu tajemnym
odeszciem zadała, i miłość ku ojcu przyrodzoną rozwodził i
rozpalał, mówiąc: 10tak
okrutną być możesz na ojca, który cię na świat puścił, tak
cię miłuje i tak wiele dobrego zgotował? Lecz ona na sercu
odpowiadała: który miłuje więcej ojca niżli mnie (mówi P. Bóg)
godzien Mię nie jest. Drugi raz jej bogactwo domu pełnego, i
rozkoszy w nim przypominał. Drugdy pociechę małżeństwa, urodę
onego młodzieńca, za którego była zmówiona, kochanie cielesne,
ubiory i chwałę świecką na myśl przywodził. Niekiedy zaś
towarzyszek ochotę, i rozmowy wesołe, i ine świata przysmaki
ukazował. Ale nigdy na tej wojnie nie wygrał, zawżdy głowa jego
od onej słabej płci i kwiata młodości zdeptana była, a z hańbą
odejść musiał.
Gdy
swego nic w pannie nie przewiódł, zguby drugich i zgorszenia z niej
szukać nieprzyjaciel ludzki, i urodą a pięknością jej, ine
zakonniki zarażać począł. Lecz iż i oni czuli o sobie, onemu się
poduszczaniu mocno i srogo stawili – 11a
wiedząc iż pokusa ona i niemoc prędzej się zleczyć nie mogła,
jedno gdyby ją lekarzowi, to jest starszemu swemu oznajmili –
powiedzą co się z nimi działo, i jako srodze gabani są pięknością
onej osoby Smaragdego. Co gdy starszy usłyszał, wnet lekarstwo dał,
którym prędko jako zbawienną wodą, ogień on zapalczywości
żądzej złej jest ugaszony. Zawoła k sobie Smaragda, który o
onych ich niepokojach nic nie wiedział, i powie mu: Synu, chcę abyś
się osobno w jakiej celli zamknął czyniąc powinność twoję, z
której nigdy wychodzić, ani z żadnym rozmowy mieć, ani
towarzystwa nie będziesz – sam Agapius potrzeby twoje opatrować
duchowne i cielesne będzie. 12Co
ś. Eufrozyna z ochotą jako głos Boży w posłuszeństwie przyjęła,
a na ono się wieczne więzienie chętliwie dla P. Chrystusa podała,
pragnąc też sobie i onego pokoju a osobności, w którymby sobie
wolniejszym rozmyślaniem i modlitwą, miłości ku P. Bogu
przyczynić była mogła. Tam w onej komórce nic zwyczajnego w
nabożeństwie nie opuszczała, ale raczej sobie jeszcze więcej
postów, i niespania, i modlitw przydała, tak iż on Agapius barzo
się zdumiewał, widząc taką ochotę do zbierania skarbów
dusznych. Co gdy drugim powiadał – niewymowny pochop przykładem
onym do więtszej pobożności odnosili.
Wracam
się do ojca ś. Eufrozyny. Gdy córki swej, pilnie barzo wielką
żałością zraniony szukając, prawie po wszystkim świecie sługi
rozesławszy, naleźć nie mógł – płaczem się ustawicznym i
wzdychaniem serdecznym trapił, aż do duchownej się pociechy,
nakoniec do sług Bożych uciekł – zwłaszcza iż dom osierociały
i każdy ubiór i szata córki jego, ku smutku go wielkiemu
pobudzała, i nie było tej którejby łzami nie skropił. Szedł do
klasztoru, do onego zwłaszcza ojca, z którego modlitwy, jako
rozumiał i wierzył, córkę onę miał, żałośnie mu serce swe
odkryje, prosząc aby ku ochłodzie swej mógł nieco przy nim
przemieszkać, a żeby iną bracią swoję w tym użył, żeby się u
Pana Boga włożyli swemi świętemi prośbami, aby jemu Pan Bóg tak
drogiego skarbu zgubę objawił. Zstało się tak jako prosił,
przydali i post cały tydzień – wszakże wola Boża nie była, aby
objawiona ona dziwna zakonnica być miała, a jej postępkom świętym,
nad które nic lepszego niemasz, przeszkoda się jakaś zstać miała.
Lepiej było ojcu do czasu płakać, niżli jej na takich cnotach
ułomek jaki mieć. Naostatek rzekł słowo pocieszne on starzec
Pafnucemu: 13Nie
smęć się synu miły, wszakeś wierny Boży a nie Poganin, którzy
tylo tę świecką pociechę znają, a o onej niewidomej nic nie
wiedzą – wierzże mnie staremu, iżci z córką twoją Bóg jest,
a z dobrym i świętym umysłem uszła. Boćby Bóg nam, gdyby w złym
stanie była, nie zataił. A tak pokłoń się rozumowi i opatrzności
Boskiej, która i onę i ciebie sprawuje, a wiedz jeśli to tobie i
jej ku zbawieniu służy, iż ją jeszcze w tym żywocie oglądasz,
abo więc w wiecznej radości społem się oglądacie.
Temi
słowy ucieszony do domu się wrócił Pafnucjus. A gdy często do
onego klasztoru przychodził, o nabożniejszych się zakonnikach
pytając (patrz jaka to dziwna sprawa Boża) usłyszy, iż w onym
klasztorze powiadają o jednym bracie, acz w zakonie młodym i w
leciech, ale barzo w służbie Bożej gorącym, i ku wysokim i
doskonałym cnotom prędko podniesionym, na imię Smaragd, który
wysoce urodzonym i bogatym będąc, wszystko porzucił, i ten żywot
tak nędzny obrał, i w nim wielu inych przechodzi. Pocznie jego
rozmowy pragnąć, niewiedząc iż to była córka jego –
uczyniwszy sobie przez Agapjusza do niej przystęp, zabawić się
chciał świętą rozmową jej. Lecz ona ojca ujrzawszy i poznawszy,
namiętnością ku ojcu zwyciężona, ugasić przyrodzenia, jedno
łzami, nie mogła – które łzy ociec skruszonemu i nabożnemu jej
sercu przyczytając, córki swej nie poznał, prze onę twarz jej,
posty i niespaniem wysuszoną i zmienioną. Ona przyrodzenie
zwyciężywszy, i tego, co była, zamilczawszy, duchowne i ku miłości
Bożej zapalające rozmowy z nim miała, i wielce go ucieszyła –
tak iż wychodząc Agapiuszowi znał się być wiele powinien, iż
się zstał godnym rozmowy tak wielkiego człowieka.
Gdy
tedy ś. Eufrozyna taki żywot przez lat trzydzieści i ośm wiodła,
a nikomu znajomą nie była, gdy się jej już koniec żywota
przybliżył – do ojca swego, który z zrządzenia Bożego na ten
się czas do klasztora trafił, wskazała aby do trzeciego dnia w
klasztorze został, dając znać, iż tego z pociechą użyje. On to
barzo rad uczynił, zwłaszcza iż zawżdy co o swej miłej córce
usłyszeć chciał. A gdy dzień trzeci przyszedł, wezwała go k
sobie, i rzekła – iż mię już P. Bóg, który mię w opiekę
swoję wziął, do tego przywiódł, iżem w swym przedsięwzięciu
do końca wytrwała, użyczając mi siły na to – już ciebie chcę
z wielkiej teskności wybawić, i o córce twej, to co wiem, tobie
oznajmić, bo wiem jako tego pragniesz. Wiedzże mój namilszy ojcze,
iżem ja jest córka twoja (i ukazała mu twarz jako najaśniej
mogła) a chcąc się zataić, wzięłam te szaty na się, abych
wolniejszą w bogomyślności została, i przeszkody tej, którąby
mi miłość twoja ojcowska uczynić mogła, uszła – tymem od Boga
mego obdarzona była, iż patrząc na ciebie ojca mego, na moim
przedsięwzięciu uszkodzonam nie jest. Teraz na to cię tu Bóg
posłał, abyś ciało moje którem z ciebie wzięła, pogrzebł. To
mówiąc, padła, i ducha oddała Stworzycielowi swemu. A ociec
rzeczą niespodzianą przestraszony, upadł za nią na ziemię jako
umarły, aż wodą twarz jego Agapius polać musiał. A gdy k sobie
przyszedł, pytał go Agapius co mu się zstało, iż tak omdlał –
ujrzałem, odpowie, rzeczy tak dziwne, iżbych z nimi rad umarł.
Potym płaczem ono umarłe ciało polewając, wołał: Córko
namilsza moja, czemuś mi się dawniej nie oznajmiła, czemuś mię w
takim żywocie za towarzysza nie wzięła? Jakom cię nędznik mając
w ręku nie poznał? A nie wiem płakaćli śmierci twej, czyli się
z niej radować? Przyrodzenie płakać każe – boś ty mnie
pogrześć córko miała – ale żywot taki który dziś odpłatę
swoję wziął smucić się zakazuje – Boże daj mi cię tam na tym
weselu Oblubieńca twego rychło oględać. Gdy się tego ini bracia
zakonni dowiedzieli, wielce się także zdumieli, a jeden się przed
drugim ubiegając do całowania przybytku Ducha ś. trafiło się iż
jeden na jedno oko ułomny, skoro się jej ciała dotknął,
przejźrzał. Z wielkim tedy weselem miedzy inymi świętemi ojcy
pogrzeb jej dali. A ociec jej Pafnucjus tamże w tym klasztorze zakon
przyjąwszy, w tejże komórce, i na tejże rogoży, na której córka
jego legała, żywota dokonał. Będąc tam na służbie Bożej przez
lat dziesięć, ku chwale Bogu Ojcu i Synowi i Duchu Świętemu.
Amen.
[1.]
14Naleziony
skarb w roli, każe Pan taić, póki się ona rola nie kupi, a ku
naszej dzierżawie nie przydzie. Bo jako pieniądze i złoto, ma
rozbójników wiele, którzy się jako mogą, zdradą i mocą, o nie
kuszą – tak duchowne dobra, mają też nieprzyjaciół wiele,
którzy z nich nieopatrzne i nieczujne Chrześciany rozbijają. Skarb
pobożnego jest Chrystus i ta droga która nabliższa jest do Niego –
zwłaszcz powołanie na żywot bogomyślny, który rozdziału z
światem i z jego zabawkami potrzebuje. Co acz nie jest wszystkim
pospolite – (Bo jako Pan mówi,15
nie wszyscy słowa tego przyjmują) wszakże Kościół Boży nigdy
bez takich nie jest, którzy wszystko dla tego nalezionego skarbu
przedają, a tę rolą, na której się najduje, kupują. 16Ten
skarb gdy nalazła święta Eufrozyna, mądrze go barzo zataiła –
bojąc się aby go jej chytry rozbójnik, krwie i powinowactwa
przyrodzonego, nie wydarł – a złodziej zabawy świeckiej, nie
ukradł. Wielcy to dwa nieprzyjaciele myślam świętym, miłości
Chrystusowej, w której się kto chce pomnożyć, musi się na nie
dobrze opatrzyć.
2.
Nie zowże tego kłamstwem, iż się mężem być mieniła ś.
Eufrozyna. Bo męskie na te nieprzyjacioły serce miała – i nic od
rzeczy nie mówiła, gdy się Smaragdem zwała. Bo z czystym sercem i
ciałem ofiarując się Bogu drogim kamieniem (jako Ś. Wawrzyniec
męczennik panienki nazwał)17
została.
183.
Szat też męskich niewieście w Zakonie Starym używać zakazowano:
i nigdy to nie przystoi, gdzie nieprawość jaka i zły koniec
miejsce ma – lecz gdyż tego ku obronie zdrowia używać się godzi
– daleko więcej ku zaszczyceniu zbawienia dusznego, i ku
doskonałemu wolej Bożej wypełnieniu.
4.
Dziwuję się wszystkim tej panienki niewysławionym cnotam – ale
dwiema więcej – pohamowaniu języka, a dziwnemu posłuszeństwu.
Iż miłością ojca miłego swego, którego wielce czciła i
miłowała, przemożona nie jest – aby mu była słowo jedno o
sobie znać dała. 19Ta
mię też niegdy w Józefie onym stateczność ku zdumieniu przywodzi
– iż się tak nie rychło braciej onej swej miłej oznajmił – a
łez pohamować nie mogąc, język hamował. Wiele ich jest, którzy
post, niespanie, bolenie wytrwają, a milczenia na rzeczach i
namiętnościach wielkich nie zdzierżą – którzy się mękami nie
ujmą, a miłosierdziem przemożeni bywają. Patrz i jakie
posłuszeństwo – na jedno skinienie starszego, i dla zgorszenia
bliźnich, takie więzienie ciężkie, aż do śmierci podjęła.
Prawie Bogu, który w starszym mówił, posłuszną aż do śmierci
została. A gdzież tych białychgłów krnąbrność, które jednej
okrasy z głowy, którą się bliźni gorszy i do złego pobudkę
bierze, zjąć nie chcą? Abo gdzie tych posłuszeństwo, którzy się
z łacnych rzeczy starszym wymawiają? Miej synu miły, posłuszne i
powolne porządnym starszym twym serce, i pokorną myśl ku nim, a
już cnoty wszystkie masz. 20Bo
samo posłuszeństwo, cnoty wszystkie szczepi, i szczepionych
dochowywa, mówił święty jeden.
1 II. Ianuar. Stycznia.
2 Ef 3.
3 Z niepłodnych rodziców
uproszona od Boga ś. Eufrozyna.
4 Żywot zakonny mało co od
Aniołów różny.
5 Zachowanie ś. Eufrozyny z
młodości.
6 Rada do zatajenia się przed
ojcem.
7 Szaty męskie i serce wzięła
na się ś. Eufrozyna.
8 Fundament wszytkich cnót
posłuszeństwo.
9 Pokusy szatańskie w zakonie.
10 Pokusy od powinowatych, od
świata i ciała.
11 Pokusy starszemu oznajmione,
prędko się leczą.
12 Posłuszeństwo na wieczne
zamknienie w celli.
13 Pociecha smutnego.
14 Obrok duchowny.
15 Mt 19.
16 Nieprzyjaciele ś. myślom,
krew i zabawa świecka.
17 Prudentius in vita S. Lauren.
18 Szat męskich niewieście
kiedy się używać nie godzi.
19 Języka pohamowanie, i dobra
swego zamilczenie, wielka cnota.
20 Posłuszeństwo cnoty szczepi.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz