czwartek, 23 marca 2017

(5) Żywoty Świętych: Eufrozyna

Żywot Ś. Eufrozyny dziewice,
napisany przez Symeona Metafrasta – 
żyła około roku Pańskiego 430.1

   Aczkolwiek stan ś. Małżeński dziewiczemu, który skazy cielesnej i przeklęctwa niewieściego nie zna, nigdy rówien nie jest – wszakże jako pięknego i wonnego kwiatku sława do rózgi się i do korzenia na którym urósł słusznie ściąga – tak małżeństwo wielkie ma zalecenie z dziewictwa, które się na nim i z niego rodzi. Przetoż wielki smutek rodzicom niepłodność zadaje, gdy utraty swojej poścignąć nie mogą. W tym smutku był jeden zacny człowiek w Aleksandriej na imię Pafnucjus, za czasu Teodozego wtórego Cesarza syna Arkadiusa, który będąc niepłodnością z swoją małżonką od Pana Boga nawiedzony, pragnął barzo tej pociechy aby był mógł być ojcem nazwany – a iż był bogobojny, 2a wiedział od kogo jest wszystko ojcostwo, na niebie i na ziemi – wespółek z małżonką swoją kusił się o to modlitwami, posty, jałmużnami, i szukaniem przyczyny ludzi świętych do Pana Boga, o których świątobliwości słyszeć mogli, a zwłaszcza jednego pustelnika, którego barzo modlitwie dufali, jeśliby byli mogli z wolej to Bożej otrzymać. 3Wysłuchani są, córkę powili, i dali jej imię Eufrozyna, to jest, dobra radość. Podrosłą nauczali, więcej dusznych niżli cielesnych tych i widomych i skazitelnych zabaw. Prędko się przyjmowało to drogie ziele na dobrej ziemi, wielki i nad mniemanie pochop w duchowieństwie brała córka ich.
   A będąc lat 12. matkę pogrzebszy, dawała znać – iż próżno po niej świeckich pociech czekać ociec miał, ponieważ dusza jej barzo się w Panu Bogu swym kochała, a o innym stanie myśliła. Ociec zapomniawszy jej powołania, miłością potomstwa z niej i wnucząt uwiedziony, za mąż ją obiecał. Gdy już ośmnaście lat miała, trafiło się jej z ojcem jeden klasztor nawiedzić. Tam widząc ich dziwne ono nabożeństwo, i od świeckich rzeczy upróżnienie, myśliła sobie w sercu, mówiąc: 4błogosławiony taki żywot, w którym i tu na ziemi tak żyją, iż mało co są od Aniołów różni, i po tym żywocie wiecznej onej w niebie rozkoszy używają. Potym do domu się wróciwszy, daleko się goręcszą ku Panu Bogu zstała – ciałem i jego marnemi przyprawy gardzić tym więcej poczęła – tak iż zimną wodą twarzy umywać niechciała, lecz łzami i posty kropiąc jagody, swoję duszę uweselała. 5Łańcuszki, perły, złoto i pierścionki, obracała na ochędostwo duszne, a dając to ubogim na wieczne się bogactwo zdobywała. Miękkie odzienie zrzuciwszy, włosiennicą trapiła młode ciało swoje. Takiemi się towarzyszkami nie bawiła, którym pochlebstwo i łagodność w uściech tkwiała – jedno w tych, w których zamiłowanie Boga widziała. Pletliwe baśni, i rozmowy płonne, uszu się jej dotknąć nie mogły.
   Gdy się który duchowny w dom ojca jej trafił, z nim rada świętych rozmów użyła – i jako sucha ziemia ze dżdża, nauki ich świętej słuchając, w cnotach i służbie Bożej kwitnęła. I trafiło się jej z jednym duchownym rozmowę mieć – który gdy poznał jej skłonność, i na panieński a zakonny stan Boże powołanie, upominał ją, aby nie mieszkając dobre myśli swoje pełniła – a nie ojcowskiej, ale tego utracić się przyjaźni bała, który rzekł: kto więcej miłuje ojca i matkę niżli mnie, godzien mnie nie jest. Czym ona barzo wzruszona, chcąc wykonać przedsięwzięcie swoje, szukała rady od Pana Boga, jakoby chęć ojcowska, i oblubieńca świeckiego miłość, przeszkodzić jej nie mogła. 6I to nalazła u siebie, aby się odzieniem męskiem pokrywszy, płeć swoję zataiła, rozumiejąc iż jej ociec we wszytkich panieńskich Klasztorach szukać miał i naleźć mógł, a w męskim spodziewać się jej nie mógł – Co uczyniła nie mieszkając, czas upatrzywszy tak tajemnie, iż nikt jej widzieć i zrozumieć nie mógł.
   7Zmiatając tedy niewieście szaty – z nimi i niewieścią niepotężność i wrodzoną bojaźń zrzuciła – a serce męskie na noszenie krzyża Pana swego zaraz z męskim ubiorem oblokła. I opuszczając dom bogaty, i miłego ojca, jedyna jego zebrania dziedziczka, Bogu drogę swoję polecała. I przyszła do jednego Klasztora gdzie on był starzec, który ją u Pana Boga ojcu (jako rozumieli) uprosił, żądając aby w ich święte towarzystwo przyjęta była. Pyta jej starszy, mniemając aby mężczyzną była, coś zacz, skądeś, jako cię zową? Ona powie: imię moje jest Smaragd, idę z dworu Cesarskiego (tak mówiła chcąc się zataić) opuściłem, powiada, wszytkie te marne świeckie rzeczy, a wziąłem przed się wasz ten żywot zakonny. Miasto ono królewskie Aleksandrią obrzydziłem sobie, bacząc w nim szkodliwe zbawieniu zabawy, i od przyjaciół i krewnych do służby Bożej i szukania rzeczy niebieskich przeszkodzenia rozmaite. Tum o waszym żywocie wiele dobrego słyszał, i radbych był uczestnikiem świętego towarzystwa waszego.
   Obaczył on starszy, iż jego słowa dobre serce ukazowały, rzecze mu: Oto masz klasztor, synu, bronićci go niechcę, jeśliś się już tak na to rozmyślił. Lecz iżeś młody, a na trudny się żywot udajesz, wodzać potrzeba będzie, któryćby drogę i sposób do ciasnego żywota ukazał, którego we wszytkim słuchać masz. A on rzekł: I owszem tego pragnę abych miał, nie tylko jednego, ale i wielu, jeśliby się to wam zdało, nauczycielów, którzyby mię do cnót ś. prowadzili. 8Gdy tedy ten fundament mocny cnót wszytkich i żywota pobożnego, to jest posłuszeństwo założył – dan jest niejakiemu Agapiuszowi człowieku w rzeczach Boskich biegłemu, i namiętnościom cielesnym i świeckim prawie obumarłemu, żeby on jako z grubej gliny naczynie piękne i stołu Pańskiego godne uczynił. Nie miał około onej dusze świętej trudności wielkiej, dosyć było ukazać, na jedno skinienie, wszytko to już było prawie Duchem Bożym na jej sercu wyryto, czego on po niej pragnął, a uczyć jej chciał – tak iż w krótkim czasie w ćwiczeniu onym dusznym, inną bracią przechodziła.
   9Lecz zazdrościwy smok, który mniema, aby świat wszytek w garści nosił, a przycisnąć do złego mógł, dobrze żyw był, prze ciężkość – patrząc na niewieścią a ułomną płeć, jako mądrze z sideł się jego wywichłała, i ku górze się cnót ś. dziwną pokorą, i ostrożną radą podnosiła, i tak się tając w ciele młodym i ktemu niewieścim, jego moc i chytrość tępiła – oburzył się dziwnym jadem na nię, i podmioty wszelakie w sercu jej pokładał, którymiby jej umysł i przedsięwzięcie, abo rozerwać, abo osłabić mógł. Raz jej ojcowskie osierocenie, i smutek który mu tajemnym odeszciem zadała, i miłość ku ojcu przyrodzoną rozwodził i rozpalał, mówiąc: 10tak okrutną być możesz na ojca, który cię na świat puścił, tak cię miłuje i tak wiele dobrego zgotował? Lecz ona na sercu odpowiadała: który miłuje więcej ojca niżli mnie (mówi P. Bóg) godzien Mię nie jest. Drugi raz jej bogactwo domu pełnego, i rozkoszy w nim przypominał. Drugdy pociechę małżeństwa, urodę onego młodzieńca, za którego była zmówiona, kochanie cielesne, ubiory i chwałę świecką na myśl przywodził. Niekiedy zaś towarzyszek ochotę, i rozmowy wesołe, i ine świata przysmaki ukazował. Ale nigdy na tej wojnie nie wygrał, zawżdy głowa jego od onej słabej płci i kwiata młodości zdeptana była, a z hańbą odejść musiał.
   Gdy swego nic w pannie nie przewiódł, zguby drugich i zgorszenia z niej szukać nieprzyjaciel ludzki, i urodą a pięknością jej, ine zakonniki zarażać począł. Lecz iż i oni czuli o sobie, onemu się poduszczaniu mocno i srogo stawili – 11a wiedząc iż pokusa ona i niemoc prędzej się zleczyć nie mogła, jedno gdyby ją lekarzowi, to jest starszemu swemu oznajmili – powiedzą co się z nimi działo, i jako srodze gabani są pięknością onej osoby Smaragdego. Co gdy starszy usłyszał, wnet lekarstwo dał, którym prędko jako zbawienną wodą, ogień on zapalczywości żądzej złej jest ugaszony. Zawoła k sobie Smaragda, który o onych ich niepokojach nic nie wiedział, i powie mu: Synu, chcę abyś się osobno w jakiej celli zamknął czyniąc powinność twoję, z której nigdy wychodzić, ani z żadnym rozmowy mieć, ani towarzystwa nie będziesz – sam Agapius potrzeby twoje opatrować duchowne i cielesne będzie. 12Co ś. Eufrozyna z ochotą jako głos Boży w posłuszeństwie przyjęła, a na ono się wieczne więzienie chętliwie dla P. Chrystusa podała, pragnąc też sobie i onego pokoju a osobności, w którymby sobie wolniejszym rozmyślaniem i modlitwą, miłości ku P. Bogu przyczynić była mogła. Tam w onej komórce nic zwyczajnego w nabożeństwie nie opuszczała, ale raczej sobie jeszcze więcej postów, i niespania, i modlitw przydała, tak iż on Agapius barzo się zdumiewał, widząc taką ochotę do zbierania skarbów dusznych. Co gdy drugim powiadał – niewymowny pochop przykładem onym do więtszej pobożności odnosili.
   Wracam się do ojca ś. Eufrozyny. Gdy córki swej, pilnie barzo wielką żałością zraniony szukając, prawie po wszystkim świecie sługi rozesławszy, naleźć nie mógł – płaczem się ustawicznym i wzdychaniem serdecznym trapił, aż do duchownej się pociechy, nakoniec do sług Bożych uciekł – zwłaszcza iż dom osierociały i każdy ubiór i szata córki jego, ku smutku go wielkiemu pobudzała, i nie było tej którejby łzami nie skropił. Szedł do klasztoru, do onego zwłaszcza ojca, z którego modlitwy, jako rozumiał i wierzył, córkę onę miał, żałośnie mu serce swe odkryje, prosząc aby ku ochłodzie swej mógł nieco przy nim przemieszkać, a żeby iną bracią swoję w tym użył, żeby się u Pana Boga włożyli swemi świętemi prośbami, aby jemu Pan Bóg tak drogiego skarbu zgubę objawił. Zstało się tak jako prosił, przydali i post cały tydzień – wszakże wola Boża nie była, aby objawiona ona dziwna zakonnica być miała, a jej postępkom świętym, nad które nic lepszego niemasz, przeszkoda się jakaś zstać miała. Lepiej było ojcu do czasu płakać, niżli jej na takich cnotach ułomek jaki mieć. Naostatek rzekł słowo pocieszne on starzec Pafnucemu: 13Nie smęć się synu miły, wszakeś wierny Boży a nie Poganin, którzy tylo tę świecką pociechę znają, a o onej niewidomej nic nie wiedzą – wierzże mnie staremu, iżci z córką twoją Bóg jest, a z dobrym i świętym umysłem uszła. Boćby Bóg nam, gdyby w złym stanie była, nie zataił. A tak pokłoń się rozumowi i opatrzności Boskiej, która i onę i ciebie sprawuje, a wiedz jeśli to tobie i jej ku zbawieniu służy, iż ją jeszcze w tym żywocie oglądasz, abo więc w wiecznej radości społem się oglądacie.
   Temi słowy ucieszony do domu się wrócił Pafnucjus. A gdy często do onego klasztoru przychodził, o nabożniejszych się zakonnikach pytając (patrz jaka to dziwna sprawa Boża) usłyszy, iż w onym klasztorze powiadają o jednym bracie, acz w zakonie młodym i w leciech, ale barzo w służbie Bożej gorącym, i ku wysokim i doskonałym cnotom prędko podniesionym, na imię Smaragd, który wysoce urodzonym i bogatym będąc, wszystko porzucił, i ten żywot tak nędzny obrał, i w nim wielu inych przechodzi. Pocznie jego rozmowy pragnąć, niewiedząc iż to była córka jego – uczyniwszy sobie przez Agapjusza do niej przystęp, zabawić się chciał świętą rozmową jej. Lecz ona ojca ujrzawszy i poznawszy, namiętnością ku ojcu zwyciężona, ugasić przyrodzenia, jedno łzami, nie mogła – które łzy ociec skruszonemu i nabożnemu jej sercu przyczytając, córki swej nie poznał, prze onę twarz jej, posty i niespaniem wysuszoną i zmienioną. Ona przyrodzenie zwyciężywszy, i tego, co była, zamilczawszy, duchowne i ku miłości Bożej zapalające rozmowy z nim miała, i wielce go ucieszyła – tak iż wychodząc Agapiuszowi znał się być wiele powinien, iż się zstał godnym rozmowy tak wielkiego człowieka.
   Gdy tedy ś. Eufrozyna taki żywot przez lat trzydzieści i ośm wiodła, a nikomu znajomą nie była, gdy się jej już koniec żywota przybliżył – do ojca swego, który z zrządzenia Bożego na ten się czas do klasztora trafił, wskazała aby do trzeciego dnia w klasztorze został, dając znać, iż tego z pociechą użyje. On to barzo rad uczynił, zwłaszcza iż zawżdy co o swej miłej córce usłyszeć chciał. A gdy dzień trzeci przyszedł, wezwała go k sobie, i rzekła – iż mię już P. Bóg, który mię w opiekę swoję wziął, do tego przywiódł, iżem w swym przedsięwzięciu do końca wytrwała, użyczając mi siły na to – już ciebie chcę z wielkiej teskności wybawić, i o córce twej, to co wiem, tobie oznajmić, bo wiem jako tego pragniesz. Wiedzże mój namilszy ojcze, iżem ja jest córka twoja (i ukazała mu twarz jako najaśniej mogła) a chcąc się zataić, wzięłam te szaty na się, abych wolniejszą w bogomyślności została, i przeszkody tej, którąby mi miłość twoja ojcowska uczynić mogła, uszła – tymem od Boga mego obdarzona była, iż patrząc na ciebie ojca mego, na moim przedsięwzięciu uszkodzonam nie jest. Teraz na to cię tu Bóg posłał, abyś ciało moje którem z ciebie wzięła, pogrzebł. To mówiąc, padła, i ducha oddała Stworzycielowi swemu. A ociec rzeczą niespodzianą przestraszony, upadł za nią na ziemię jako umarły, aż wodą twarz jego Agapius polać musiał. A gdy k sobie przyszedł, pytał go Agapius co mu się zstało, iż tak omdlał – ujrzałem, odpowie, rzeczy tak dziwne, iżbych z nimi rad umarł. Potym płaczem ono umarłe ciało polewając, wołał: Córko namilsza moja, czemuś mi się dawniej nie oznajmiła, czemuś mię w takim żywocie za towarzysza nie wzięła? Jakom cię nędznik mając w ręku nie poznał? A nie wiem płakaćli śmierci twej, czyli się z niej radować? Przyrodzenie płakać każe – boś ty mnie pogrześć córko miała – ale żywot taki który dziś odpłatę swoję wziął smucić się zakazuje – Boże daj mi cię tam na tym weselu Oblubieńca twego rychło oględać. Gdy się tego ini bracia zakonni dowiedzieli, wielce się także zdumieli, a jeden się przed drugim ubiegając do całowania przybytku Ducha ś. trafiło się iż jeden na jedno oko ułomny, skoro się jej ciała dotknął, przejźrzał. Z wielkim tedy weselem miedzy inymi świętemi ojcy pogrzeb jej dali. A ociec jej Pafnucjus tamże w tym klasztorze zakon przyjąwszy, w tejże komórce, i na tejże rogoży, na której córka jego legała, żywota dokonał. Będąc tam na służbie Bożej przez lat dziesięć, ku chwale Bogu Ojcu i Synowi i Duchu Świętemu. Amen.

   [1.] 14Naleziony skarb w roli, każe Pan taić, póki się ona rola nie kupi, a ku naszej dzierżawie nie przydzie. Bo jako pieniądze i złoto, ma rozbójników wiele, którzy się jako mogą, zdradą i mocą, o nie kuszą – tak duchowne dobra, mają też nieprzyjaciół wiele, którzy z nich nieopatrzne i nieczujne Chrześciany rozbijają. Skarb pobożnego jest Chrystus i ta droga która nabliższa jest do Niego – zwłaszcz powołanie na żywot bogomyślny, który rozdziału z światem i z jego zabawkami potrzebuje. Co acz nie jest wszystkim pospolite – (Bo jako Pan mówi,15 nie wszyscy słowa tego przyjmują) wszakże Kościół Boży nigdy bez takich nie jest, którzy wszystko dla tego nalezionego skarbu przedają, a tę rolą, na której się najduje, kupują. 16Ten skarb gdy nalazła święta Eufrozyna, mądrze go barzo zataiła – bojąc się aby go jej chytry rozbójnik, krwie i powinowactwa przyrodzonego, nie wydarł – a złodziej zabawy świeckiej, nie ukradł. Wielcy to dwa nieprzyjaciele myślam świętym, miłości Chrystusowej, w której się kto chce pomnożyć, musi się na nie dobrze opatrzyć.

   2. Nie zowże tego kłamstwem, iż się mężem być mieniła ś. Eufrozyna. Bo męskie na te nieprzyjacioły serce miała – i nic od rzeczy nie mówiła, gdy się Smaragdem zwała. Bo z czystym sercem i ciałem ofiarując się Bogu drogim kamieniem (jako Ś. Wawrzyniec męczennik panienki nazwał)17 została.

   183. Szat też męskich niewieście w Zakonie Starym używać zakazowano: i nigdy to nie przystoi, gdzie nieprawość jaka i zły koniec miejsce ma – lecz gdyż tego ku obronie zdrowia używać się godzi – daleko więcej ku zaszczyceniu zbawienia dusznego, i ku doskonałemu wolej Bożej wypełnieniu.

   4. Dziwuję się wszystkim tej panienki niewysławionym cnotam – ale dwiema więcej – pohamowaniu języka, a dziwnemu posłuszeństwu. Iż miłością ojca miłego swego, którego wielce czciła i miłowała, przemożona nie jest – aby mu była słowo jedno o sobie znać dała. 19Ta mię też niegdy w Józefie onym stateczność ku zdumieniu przywodzi – iż się tak nie rychło braciej onej swej miłej oznajmił – a łez pohamować nie mogąc, język hamował. Wiele ich jest, którzy post, niespanie, bolenie wytrwają, a milczenia na rzeczach i namiętnościach wielkich nie zdzierżą – którzy się mękami nie ujmą, a miłosierdziem przemożeni bywają. Patrz i jakie posłuszeństwo – na jedno skinienie starszego, i dla zgorszenia bliźnich, takie więzienie ciężkie, aż do śmierci podjęła. Prawie Bogu, który w starszym mówił, posłuszną aż do śmierci została. A gdzież tych białychgłów krnąbrność, które jednej okrasy z głowy, którą się bliźni gorszy i do złego pobudkę bierze, zjąć nie chcą? Abo gdzie tych posłuszeństwo, którzy się z łacnych rzeczy starszym wymawiają? Miej synu miły, posłuszne i powolne porządnym starszym twym serce, i pokorną myśl ku nim, a już cnoty wszystkie masz. 20Bo samo posłuszeństwo, cnoty wszystkie szczepi, i szczepionych dochowywa, mówił święty jeden. 
 
1  II. Ianuar. Stycznia.
2  Ef 3.
Z niepłodnych rodziców uproszona od Boga ś. Eufrozyna.
Żywot zakonny mało co od Aniołów różny.
Zachowanie ś. Eufrozyny z młodości.
Rada do zatajenia się przed ojcem.
Szaty męskie i serce wzięła na się ś. Eufrozyna.
Fundament wszytkich cnót posłuszeństwo.
Pokusy szatańskie w zakonie.
10  Pokusy od powinowatych, od świata i ciała.
11  Pokusy starszemu oznajmione, prędko się leczą.
12  Posłuszeństwo na wieczne zamknienie w celli.
13  Pociecha smutnego.
14  Obrok duchowny.
15  Mt 19.
16  Nieprzyjaciele ś. myślom, krew i zabawa świecka.
17  Prudentius in vita S. Lauren.
18  Szat męskich niewieście kiedy się używać nie godzi.
19  Języka pohamowanie, i dobra swego zamilczenie, wielka cnota.
20  Posłuszeństwo cnoty szczepi.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz