czwartek, 28 września 2017

(25) Żywoty Świętych: Wincenty z Saragossy

Żywot ś. Wincentego męczennika,
od łacińskich Prudencjusa, Augustyna Ś. Serm. de Sanctis 12. 13. 
i Greckich doktorów, zwłaszcza Metafrasta wypisany.
Żył około roku Pańskiego, 282.1

   Wincenty ś. rodem Hiszpan, z miasta Oski, w Piśmie Ś. z młodości ćwiczony i uczony był. A na służbę się Boską, i dusz ludzkich pozyskowanie, udawszy – bawił się przy Biskupie Cezaraugusty Waleriusie, człowieku cnót Bożych pełnym – u niego się żywota świątobliwości, i nauk Pisma Bożego ucząc. W czym gdy dobry pochop wziął – uczynił go Walerius diakonem. A potym prze niesposobną wymowę, i przyrodzoną wadę języka swego, uczynił go swoim w kazaniu namiestnikiem – aby jego urząd Biskupi, to jest kazanie, odprawował. 2I był znacznym a barzo gorącym kaznodzieją Chrystusowym – z wielką zapalczywością wiarę ś. szerząc, a bałwochwalstwa sprośne ludziom brzydząc. Tego czasu Dioklecjan starostę do Hiszpaniej posłał, na imię Dacjana, z onym wyrokiem, aby Chrześciańskie imię wygładzone, a diabelskie bałwochwalstwo podniesione było. Był z przyrodzenia ten człowiek okrutny a łakomy. I będąc w Walencjej, mało miał na tym, aby w pierwszym onym mieście krew śś. Bożych roźlewał – ale słysząc w Cezarauguście o Waleriusie, i o kaznodziei jego tak sławnym, wnetże posłał po obudwu, aby w okowach przywiedzieni, i na sąd jego stawieni byli. Przyprowadzono je związane i ciężkimi żelazmi obciążone, i głodem, a podle koni włóczeniem zmorzone – które chcąc naprzód Dacjan jeszcze barziej zwątlić – kazał je kila dni w więzieniu głodem morzyć.
   Potym bojąc się aby nie pomarli, a on swego okrucieństwa na nich użyćby nie mógł – wywieść je na sąd kazał. I żartując z nich, a widząc wesołe twarzy ich, do strażej rzekł: musieliście im dobre obroki dawać, iż prawie teraz potyli. I pocznie do Biskupa mówić – mniemając, iż gdy Biskupa zgromi, diakon skromniejszy być musi. Ale go inaczej potkało. Bo hardość jego, od młodszego, i w stanie niższego, odpór wzięła. I rzecze do Biskupa: co ty, powiada, za błędy rozsiewasz, a Cesarzom się sprzeciwisz, Chrystusa jakiegoś sławiąc, a bogom się naszym nie kłaniając? 3Odpowie Biskup cicho i tak skromnie, iż niejaką bojaźń po sobie innym mógł dać znać. A Wincenty tego cierpieć nie mogąc, do swego Biskupa rzecze: co miły ojcze, szepcesz, a jakoby się miał bać, tak słabo odpowiadasz? Głosem Chrystusowę moc wyznawaj, a wolnym językiem potępiaj tego człowieka nierozum – iż z Bogiem Twórcą swym który go na tym urzędzie postawił, walczyć, a cześć Jego na diabelskie zabobony obracać chce. Tu czarta tego, któregośmy z ciał ludzkich jako słabego i bojaźliwego wymiatali, zetrzeć potrzeba.
   Słysząc to Dacjan, a widząc jako jego moc sobie święty lekce waży, rzecze sługom: idźcie z tym Biskupem na stronę, a ja tu z tym młodym pogadam, a nagotujcie wszytko do męczenia naczynie. 4I kazał go naprzód na pale przywiązać, i ciało jego żelaznemi osękami targać, i wszytko ciało zranić. Co gdy uczyniono, a krew ziemię wszytkę polała, i mięso aż do kości otworzone było – temi się słowy z niego okrutnik urągał – Mówże teraz, Wincenty – podobno w tej takiej nowej sukni, jeszcze mi hardy będziesz? A męczennik rzekł: Wierzże mi, żeś mię nie mógł lepiej uczcić, i w poczciwszą suknią oblec. A nie masz na świecie tej rzeczy, którejbych więcej pragnął, jedno dla mego Jezusa Boga to cierpieć. A żebyś tego pewien był – proszę, nie każ tym katom przestawać. I pocznie się wstydzić okrutnik, i na katy wołać, aby dobrze przykładali. A gdy widział iż już oni słudzy słabieją, sam się porwawszy bić je pocznie. 5Z czego się śmiał Wincenty ś. mówiąc: co czynisz panie sędzia? Oni mnie męczą, a ty się nad nimi mojej krzywdy mścisz. Temi słowy i swoją niezwyciężoną cierpliwością, prawie Dacjana męczył – iż od gniewu zbladły i napoły żywy zostawał. Już na one katy łaskawie wołał: Co się dzieje wierni słudzy, iż tak teraz nie czuje ten złoczyńca ręku waszych z których się jeszcze nikt nigdy nie urągał? Małoli onych którzy zakrytości serca, prze dowcip wasz i męstwo w karaniu, otwarzać musieli – a ten, i ze mnie i z was, tak się niewstydliwie, jeszcze w mocy waszej i w ręku będąc śmieje. Tej sromoty czynić sobie nie dajcie. Nuż jedno teraz, przyłóżcie palcy swych, a pokosztujcie siły waszej, aby ją wżdy kiedy poczuł. To mówił on jadowity sędzia.
   A ś. Wincenty wesoło jeszcze się więcej z nich śmiał mówiąc: Nie proszę cię okrutniku abyś przestawać, abo co zelzem tym katom czynić kazał. Więtsza moc jest Chrystusa Pana mego na moje wytrwanie, niżli twoja na takie katowanie. Jezusa Boga mego wyznawam, a prawdy Jego sławić nie przestanę. O byś i po tym poznać mógł, co jest Chrystus Syn Boży, i jaka jest moc Jego. Ale widząc nie widzisz, jako Pismo Ś. mówi, a szatańskiej wolej dosyć czynić ku swemu potępieniu nie przestajesz. A widząc sędzia iż na katach onych nic nie schodzi – ponieważ już nie tylo do kości, ale i do kiszek i wnętrzności, przez wszytkie kości i stawy, ostre żelazo, w ciało męczennika puszczali – zwątpił wszytek o przekonaniu jego, takim okrutnym postępkiem. Tedy się chytry wąż na drugą stronę obrócił, i pochlebnymi a zdradliwemi słowy, chciał na nim niepobożność wytargować, mówiąc: żal mi lat i młodości twojej – byłby zaprawdę czystym człowiekiem, i na wysokie dostojeństwa godnym. 6A Wincenty ś. mówił: proszę cię nie czyń tego nademną miłosierdzia – ale ile mocy masz i naczynia i mąk katowskich, wszytki obróć na mię – a poznaj siłę Chrystusowę, w tych, którzy Jego miłością zapaleni są.
   On temi słowy rozjuszony, znowu kazał go na krzyżu zawiesić, i na one pierwsze rany ogniste żelaza przykładać. Co gdy gniewliwie i popędliwie czynili – jakoś im spadł ś. Wincenty z krzyża na ziemię. 7I mniemając aby już skonać miał – chcąc go na stronę ponieść słudzy oni – z ręku się im wyrwał, a pod krzyż bieżał mówiąc: gnuśni ludzie, niedbale pana swego rozkazanie czynicie. Widząc to Dacjan, prawie od gniewu szalał. A niewiedząc już co czynić, kazał go do ciemnej barzo wieże posadzić – i tam ciało jego ono tak już we wszytkich członkach skatowane i stargane na łożu, skorupami ostremi usłanym, położyć. I tak uczyniono. 8Ale Pan Bóg Aniołem go swoim świętym nawiedził – i w onej ciemnicy dał wielką światłość. O której gdy straż powie Dacjanowi, iż dziwną ma światłość, a z weselem Boga swego chwali – do inej się rady uciekł. 9Kazał mu barzo kosztowne i miękkie łoże nagotować, i na piękne powłóczne poduszki jego położyć. I naprawił pochlebce z języki łagodnemi, którzy nad nim jakoby płacząc a jego żałując, krew jego ocierali, rany obwięzowali, i inne pochlebne posługi czynili – prosząc aby się sam nad sobą zmiłował, a dłużej się męczyć nie dopuścił.
   Lecz gdy to nie pomogło, a on swojej stateczności mienić nie chciał, mówiąc: lepsze i milsze mi było ono pierwsze na katowniej łoże. Tedy mu do boków żelazne blachy rozpalone jako ogień przykładano. 10I potym wszytko ciało na kracie w ogniu pieczono. W tym wszytkim ś. męczennik mężne a niezwojowane serce ku Panu Bogu zachowując, i Jezusa Chrystusa wyznawając, chwalebnie i ze czcią Chrześcian, a z hańbą wszytkiego pogaństwa, dokonał – i Bogu ducha polecił. Nie mogąc nic nad żywym Dacjan wygrać, nad umarłym męstwa jeszcze swego i okrucieństwa kusił – w pole ptastwu, psom, i wilkom wyrzucić, i straż z daleka dla Chrześcian postawić rozkazał. 11A P. Bóg polecił krukowi, ptaku leniwemu i mięsa żarłokowi, aby ciała strzegł. I widzieli oni stróże, iż kruk mocnie wszytkie inne ptaki odbija, tak iż i nakoniec wilka odegnał, który był przybiegł – powiedzieli to staroście – zdziwił się, iż jako nad żywym, tak i nad umarłym tego co chciał przewieść nie mógł. I kazał ciało w morze wrzucić. Powieźli daleko na morze i wrzucili. Ale niżli do brzegu wracając się przyjachali, pierwej ciało na nim ujźrzeli. I zlększy się pouciekali słudzy oni, a Chrześcianie potym z nabożeństwem i czcią pogrzebli – na cześć Bogu w Trójcy jedynemu, w świętych swoich sławnemu, którego jest państwo i rozkazowanie na wieki wieków. A.

   12O wielka cierpliwości świadków Twoich Chryste! By były i wszytkie z piekła męki przyszły, jeszczeby przemóc nie mogły tak mocnego wyznania chwały Twej. Przeto bezpiecznie mówił Apostoł:13 Ani Aniołowie, ani przełożeństwo, ani mocarstwa, ani niniejsze, ani przyszłe (męki) i żadne stworzenie, oddzielić sług Chrystusowych od Jego zamiłowania nie może. Wielkich, dwu młodzieńców a w leciech kwitnących Lewitów ma Kościół Boży, Wawrzyńca i Wincentego – na które okrutność świetcka, żadnej męki wymyślić nie mogła, z którejby się nie śmiali – a onej na ciele swym nie umorzyli. Mięśnym i miękkim ciałem, ostre żelaza stępili, ogień w rosę niebieską sobie obrócili – a sami kamienni i żelazni, na sercu i myśli swej ku Panu Bogu zostawali. Nam oziębłym gorący przykład miłości ku Panu naszemu Jezusowi podali – żebychmy też do duchownego męczeństwa ochotni byli, w którym ciała naszego złe żądze winniśmy umartwiać, własną wolą, i skłonność naszę zwyciężając, i złe chuci mieczem rozkazania Bożego odcinając. Jako Grzegorz ś. napisał:14 chociaż prześladowników nie mamy, wszakże pokój nasz ma też swe męczeństwo. Bo aczkolwiek szyje tej cielesnej pod miecz nie ściągamy – ale mieczem duchownym złe żądze na sercu zabijamy.

1  XXII. Ianuar. Stycznia. Mart. R. 22. Ianua.
Urząd Biskupi kazanie.
Mężne słowa ś. Wincentego.
Męka wielka Wincentego ś. i cierpliwość niezwyciężona.
Śmieje się ś. Wincenty z sędziego.
Ś. Wincenty prosi, aby okrutnik miłosiernym nad nim nie był.
O wielka cierpliwość i męstwo.
Anioł nawiedził w ciemnicy ś. Wincentego.
Dwie łożce Wincentego ś.
10  Pieczony na kracie ś. Wincenty.
11  Kruk bronił ciała ś. Wincentego.
12  Obrok duchowny.
13  Rz 8.
14  Hom. 3. in Evang.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz