środa, 13 grudnia 2017

(31) Żywoty Świętych: Jan Jałmużnik

Żywot ś. Jana Jałmużnika,
Patriarchy Aleksandryjskiego,
pisany przez Leoncjusa Biskupa Neapolskiego z Cypru,
i przez Metafrasta. Żył około roku 615. za czasu Heraklego Cesarza.1

   Jan Aleksandryjski Patriarcha, prze wielkie nad ubogiemi miłosierdzie, i jałmużny czynienia, Jałmużnikiem nazwany – rodem był z Cypru. Ojca miał Epifaniusa zacnego, który był onego wyspu starostą. Z młodu dobrze wychowany, bojaźń Bożą miał w sercu wszczepioną. A będąc dorosłym, nie tak chuci swej, jako z wolej rodziców, i namowy przyjaciół, wziął żonę – z którą miawszy dziatki, prędko ich ostradał – za którymi też i żona jego świat ten nędzny młodo pożegnała. 2Gdy już wolnym był – dziękował P. Bogu, iż go tak mieć chciał, a przez domu osierocenie, do wolniejszej go służby swojej powoływał. Kochał się w gęstej modlitwie, i w inych bogobojnych sprawach – ale nawięcej w jałmużnie a miłosierdziu przeciw niedostatecznym i nędznym – którymi cnotami wsławił go P. Bóg, nie tylo równym stanom, ale i wielkim Cesarzom – 3i gdy stolica biskupstwa Aleksandryjskiego bez pasterza została – Heraklius Cesarz tym go dostojeństwem poczcił, na które on prawie zniewolonym wstąpił. Na nim naprzód starał się aby wiarę ś. oczyścił – a szczyre ziarno nauki Bożej z kacerstwa, jako z złego nasienia otrzęsione, owcom swoim podał. Przetoż na on czas, wszczynający się błąd i bluźnierstwo Piotra Gnafea potępił. 4Ten śmiał do onych słów: Święty Boże, Święty mocny, Święty nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami – przydawać to: któryś za nas ukrzyżowany jest – jakoby Bóstwo w Panu naszym cierpieć miało. Co było wielkie bluźnienie.
   Przeplewszy kacerstwo, wszytek się na dobre uczynki udał. Nikogoż bez pociechy nie opuścił – nieprzebrany skarb w ręce swej mając, szczodrobliwość wielką dla Boga, która była jako rzeka w ręku jego nie ustawająca. Skoro nastał na biskupstwo, przyzwawszy gospodarzów kościelnych, polecił im, mówiąc: idźcie po wszytkim mieście, a spiszcie mi pany moje. 5Pytali go co za pany? Rzecze: ty, co je wy ubogiemi a żebraki zowiecie, ci są panowie moi. Bo ci przyjąć mię mogą do wiecznych przybytków, i dać mi pomoc wszelką do zbawienia. I spisano mu ich 7500. I naznaczył każdemu dzienny obrok jego. Na ten czas Syrią Persowie wojowali, i miasto ś. Jeruzalem spalili – i krzyż ś. wzięli. On z pieniądzmi i zbożem posłał okręty, aby więźnie wykupowano, i niedostatecznym pomoc była dana. 6A iż nie każdy mógł mieć wolnego do niego przystępu, a nie wszytkich mu słudzy opowiadali – obrał sobie dwa dni, śrzodę i piątek, w które u drzwi kościelnych, z niektóremi zacnemi osobami siedział – dając każdemu do swej rozmowy miejsce. 7I mówił ono złote słowo: Jeśli mnie do Pana Boga gotowy jest przystęp, i z Nim sprawuję kiedy chcę, i co mi potrzeba – czemu towarzyszowi memu wolnego zawżdy ucha dać nie mam, aby to sprawował co mu trzeba? Baćbych się musiał, aby mi tak nie odmierzono jako sam mierzę. A jeśli się trafiło, iż nikt do niego tak siedzącego nie przystąpił, a o co go nikt nie prosił – tedy smutny wstawał popłakując. Gdy go spytano czemu był tak smutny? Odpowiedział: Dziś nędzny Jan nic nie dostał, ani mógł za wielkie grzechy swoje ofiary jakiej uczynić. Na to mu Zofronius jego rzekł: i owszem się z tego weselić masz, iż twoje owce w pokoju żyją, jako Aniołowie Boży.
   Gdy go szafarze kościelni pytali, oznajmując, iż niektóre panienki dobrze przybrane jałmużny proszą miedzy ubogiemi, jeśli im też dawać mamy? Odpowiedział: 8Jeśliście Chrystusowi i pokornego Jana szafarze – tak szafujcie jako Chrystus kazał, nie pytając się o żywocie jałmużnę biorących – wszakże nie swoje dajem, ale Jego. Dajmyż tak jako On kazał. A jeśli myślicie iż nie zstanie tak wiele kościelnych dochodów – ja tej małej wiary waszej uczestnikiem być niechcę. 9Bo wierzę Bogu, by tu do Aleksandriej świat się wszytek po jałmużnę uciekł, iżby się ten skarb nie przebrał. I na posilenie ich małej wiary, powiedział rzecz taką: Gdym był w Cyprze mając lat piętnaście, przez sen nocy jednej, ukaże mi się panienka dziwnie piękna – i stanie u głowy mojej. Spytam co zacz, jako tu wniść do mnie śpiącego śmiała? Rzecze: jestem pierwsza miedzy córkami Króla wielkiego – jeśli ze mnie przyjaciela mieć będziesz, przykażę cię Królowi memu, i łaskęć zjednam u niego. 10Bo ja nawiętszą mam u niego bezpieczność – z mojej namowy, na ziemię z nieba zstąpił, i ciało na się wziął. I to mówiąc, zniknęła. Ja ocknąwszy się, myślić pocznę, coby to było – i zrozumiem że to jest miłosierdzie. Bo dla niego Bóg z nieba zstąpił, widząc zatracenie i nędze rodzaju ludzkiego. I wstawszy idę do kościoła rano – potkam ubogiego, napoły nagiego – widzę iż mu zimno, dam mu z siebie zwlokszy suknią – i myślę sobie, prawdali to com widział, czyli obłudność tylo jaka. Nimem do kościoła doszedł – jeden mię człowiek w białej szacie potka, i daje mi worek, w którym było sto złotych – wezmę rad – ale mi wnet pocznie być żal, iżem wziął bez potrzeby. I wrócę się nazad chcąc je oddać onemu mężowi – alem go już nie nalazł. Przetom wnet zrozumiał, iż ono było z Boga widzenie. Od onego czasu gdym co dał ubogiemu, chciałem doznać jeśli mi to Bóg nagrodzi. Doznawałem po tysiąc kroć – nakoniec rzekłem sam sobie: Przestań duszo moja dalej kusić P. Boga swego.
   11Czasu jednego, pielgrzym jeden chciał skusić cierpliwości a hojności jego. Gdy szedł do szpitala (bo dwakroć na tydzień nawiedzał szpital, i chore ubogie) zastąpi drogę, prosi jałmużny – każe mu dać sześć śrebrnych. Wziąwszy, odmieni szatę, i zabieżawszy drugi raz prosi – każe mu także dać. Trzeci raz toż uczyni – pozna go sługa, i mówi: Ojcze, ten jest cośmy jemu dopiero dali. A Biskup rzecze: daj mu dwanaście – bo być może iż to jest Pan mój który mię tak doświadcza. Kupiec jeden utratę wziąwszy, prosił go o wspomożenie. Dał mu pięć funtów złota – skoro się z kupiami na morze puścił, drugi raz potonęło mu wszytko. 12Przyjdzie do Jana ś. – powie nieszczęsną przygodę swoję. Rzecze Jan ś. – źle nabyte pieniądze twoje, zmieszałeś z kościelnemi, któremci dał – a tak oboje zginęło. I każe mu dać drugą pięć. Lecz z nimi takiegoż nieszczęścia użył – ledwie mu okręt został cały, a wszytko na morzu zginęło. Frasuje się on człowiek bez miary, nie śmie więcej przykrzyć się ś. Janowi. A on się dowiedziawszy o jego przygodzie, i niezmiernym frasowaniu, przyzowie go i rzecze: Źleś nabył tego okrętu. Weźmi kościelny i z tym zbożem które w nim jest, a jedź przedaj a wspomóż się. Wyjachał – porwą go wiatry – przez dwadzieścia dni i nocy niewiedział gdzie jachał – jedno w jednym widzeniu Patriarchę Jana ś. u styru widział. Aż dwudziestego dnia, obaczy iż do Brytaniej abo Angliej przypłynęli. Dowiedzą się iż w onej stronie głód wielki. I przedał barzo dobrze, za połowicę biorąc pieniądze, a za połowicę cynę. 13Gdy wracając się będzie w Dekapolu, chcąc cynę przedawać, obaczy iż się wszytka w śrebro obróciła. Tedy przyjechawszy do Aleksandriej, wszytkim cudo i dziwną odmianę i moc Bożą, za jałmużną i błogosławieństwem Jana ś. uczynioną opowiedział.
   14Jeden zacny człowiek okradziony był, i ku wielkiemu ubóstwu przyszedł – każe mu dać piętnaście funtów złota Jan święty. Kościelni widząc, iż mało w skarbie, dadzą mu pięć. Dowie się tego Jan święty. Tym czasem przystąpi do niego wdowa jedna bogata – i poda mu kartę, darując na jałmużny pięć set funtów złota. Zawoła kościelnych, mówiąc: Przez łakomstwo wasze, kościół ma szkody tysiąc funtów złota. I ukaże im kartę, i rzecze: ta wdowa miała wolą dać tysiąc i pięć set – a gdyście wy skąpością onemu, któremum kazał dać piętnaście, tylo pięć dali – ona odmieniła umysł, i umknęła tysiąc – a żebyście temu zupełnie uwierzyli, poślimy po tę wdowę. I gdy przyszła, powiedziała, iżem była tak umyśliła, alem się rozmyśliła. Obaczyli winę swoję szafarze, i padli do nóg jego, prosząc aby im to odpuścił. Gdy wielkiego się ludu naszło do Aleksandriej, uciekając przed Persjany, uczynili głód wielki, iż musiał Jan ś. dla kościelnych potrzeb, zadłużyć się na tysiąc funtów złota – które prędko wydawszy, myślił gdzieby inszych pożyczyć.
   15W tym czasie jeden kleryk, który drugą żonę pojąwszy, nie mógł na inne dostojeństwa kościelne wstąpić – będąc bogatym, a widząc iż na Patriarchę niedostatek – napisał list taki do niego: 16Mam zboża dosyć, darować je chcę przez cię Chrystusowi, i ktemu pieniędzy pułtorasta funtów złota, jedno cię proszę uczyń mię diakonem. Gdy to przeczytał, wezwał go do siebie, i karał go tajemnie o to świętokupstwo mówiąc: poznaj grzech swój, bój się przygody Giezego – krom tego co dajesz, mocen P. Bóg zinąd bez grzechu potrzeby kościelne opatrzyć. Ledwie się z nim odprawił, a poseł we drzwi wszedł oznajmując, iż dwa okręty kościelne z wielą zboża z Sycyliej przypłynęły. Padł ś. Jan na kolana, dziękując Panu Bogu, iż tych nie opuszcza, którzy chowają przykazanie Jego – dziękuję, mówił, Panie mój, iżeś nie dopuścił słudze swemu łaski Twej za pieniądze przedawać – iżem w potrzebie tak wielkiej zakonu świętego Twego nie przestąpił.
   Był człowiek ktemu Jan ten ś. wielkiej łaskawości, cichości, i pokory. Trafiło mu się jednego kleryka skarać, prze występek jego. On karany gniewał się o to na Patriarchę, i gorzej się jeszcze sprawował. 17Co bacząc Jan ś. miał go do siebie przyzwać, i ubłagać, aby w więtsze grzechy idąc, nie zginął – ale z dopuszczenia Bożego, aby się więtsza jego pokora pokazała, zapomniał – aż gdy przy ołtarzu sam bezkrewną ofiarę ofiarował – wspomniał sobie na onego kleryka, i na słowa Pańskie one: Gdy wspomnisz u ołtarza, a brat twój ma co przeciw tobie, zostaw dar twój u ołtarza, a pódź zjednaj się z bratem twoim – 18zadał sobie potrzebę, i odszedł od ołtarza każąc powtarzać to, na czym modła była – i przyzowie sobie onego kleryka, i padnie do nóg jego przepraszając go – on się ulęknie takiej jego pokory, i padnie też sam do nóg jego, i z płaczem prosząc o odpuszczenie. Dopiero się wrócił Jan ś. a bezpiecznie ofiarę czynił, mówiąc: Odpuść nam Panie winy nasze, jako i my odpuszczamy. A on kleryk wielce żywota poprawił, tak iż potym ku kapłańskiemu dostojeństwu przyszedł. Drugi także przykład pokazał cichości swojej.
   Siestrzeńca jego jeden przekupień stanu podłego, słowy nieprzystojnemi zelżył – pocznie to sobie barzo ciążyć, iż go to od człowieka tak lekkiego, będąc on tak zacnym, potkało. Przyjdzie się z wielkim frasunkiem do Patriarchy żałować. Widząc jego żałość, rzekł Patriarcha: I śmiał to taki człowiek memu powinowatemu uczynić? Poczekaj, będzie tak karan, że wszytka Aleksandria dziwować się i o tym wiedzieć będzie. Oną obietnicą gdy się uskromił – rzecze mu potym: bracie miły, chceszli się mym powinnym zwać, nie tylo słowa, ale i rany bądź gotów znosić i odpuścić dla Boga bliźniemu twemu. 19Chcesz szlachetnym być – nie ze krwie tego, ale z cnót szukaj. Bo to jest prawdziwe szlachectwo. 20I zawoławszy urzędnika, kazał mu aby od onego przekupnia, który krzywdę uczynił powinnemu jego, żadnych kościelnych czynszów nie brał, a wszytki mu odpuścił. I tak go skarał, jako obiecał, iż się temu wszytka Aleksandria dziwowała. Bo było zaprawdę czemu.
   Dowiedział się, iż niejaki Damian diakon, krzywdy odpuścić niechciał, temu który go był obraził. Poruczył Archidiakonowi Jan ś. aby mu go przy Mszej w kościele ukazał, gdy przyjmują Naświętszy Sakrament. Co gdy uczynił, rzekł mu jawnie: idź zjednaj się z bliźnim twoim. A on przestraszony obiecał wszytko uczynić. Potym wziął Naświętszy Sakrament.
   21Chcąc mieć zawżdy świeżą pamięć o śmierci, kazał sobie grób budować – a nie kazał go dokonywać – jedno mularzom na każde święto, zwłaszcza wielkie, kazał za sobą wołać: Grobuś swego nie dokonał ojcze – a czasby już, bo śmierć idzie jako złodziej.
   Jeden jego przyjaciel wielki, kupił mu płaszcz abo kołdrę jakąś, za trzydzieści i sześć śrebrnych. Zdała mu się droga, i na jego skromność kosztowna. Acz ją gardzić prze pociechę takiego przyjaciela niechciał, i używać jej musiał – wszakże często narzekał. Co mi się zstało mówiąc, iż tak drogiej rzeczy używam? Niestety jako wiele ubogich od zimna umiera, a Chrystus w nich? Jako wiele tych którzyby odrobinami z stołu mego żyć z Łazarzem chcieli? Jako dziś obcych wiele ludzi do Aleksandriej przyszło i pielgrzymów, którzy nie mają gdzie głowy swej skłonić? 22A ja mam wszytkiego dostatek, a jeszcze i drogich szat używam? A cóż innego na on dzień usłyszę, jedno to: Synu użyłeś dobrego za żywota twego. Nie uczynię tego dalej, przedam to a na żywność ubogich obrócę. I posłał onę kołdrę abo płaszcz na targ – i przedany jest. On który gi był dał ś. Janowi, trafił się do tego, i poznawszy upominek swój którym Patriarchę uczcił, odkupił, i odesłał jemu – prosząc aby im nie gardził – a onego używał ku potrzebie swojej. 23Ale ś. Jan zasię znowu przedać onę kołdrę kazał. A on przyjaciel na to pilny będąc, drugi raz ją odkupił, i nazad odesłał. Aż tego było kilakroć – i wskazał do niego ś. Jan, mówiąc: obaczym kto rychlej ustanie – tyli odkupując, jali przedając – i tam wiele na onym człowieku pieniędzy na jałmużnę wyciągnął. Umiał ś. Jan i tych którzy byli skąpi, a niemiłosierni, do jałmużny przywodzić i serce ich odmiękczyć.
   24Wiedząc o Troilusie Biskupie iż był barzo łakomy a skąpy, wziął go z sobą do szpitala. I bacząc iż ma pieniądze przy sobie, rzecze: Czas też wasz przyszedł, pocieszcie te ubogie, dajcie im jałmużnę. A on dla wstydu, aby był za skąpego nie mian, pocznie rozdawać – tak długo aż wyda trzydzieści grzywien, tak prawie niechcąc. A gdy się obaczy, pocznie w sercu barzo onych pieniędzy żałować – 25i przyszedszy do domu, od wielkiego smutku zachorzeje. Pośle poń na obiad Jan ś. – wymówi się – powiedzą iż chor. Jan ś. wiedząc, co za niemoc miał, iż go kaleta bolała, weźmie z sobą trzydzieści grzywien, i idzie nawiedzać Troilusa, i miedzy iną rozmową, rzecze: Przyniosłemci pieniądze, którycheś mi w szpitalu na jałmużnę pożyczył, owoć je wracam – jedno mi daj cyrograf, iż mi i to dajesz, coś sobie u Pana Boga tym zjednać miał. On widząc pieniądze, lepiej się mieć począł, i był wolny od febry – i napisał taki cyrograf: 26Boże miłosierny, daj zapłatę Janowi panu memu Patriarsze Aleksandryjskiemu, za trzydzieści grzywien którem ja rozdał ubogim – bo moje pieniądze on mnie wrócił. Wziął Jan ś. cyrograf, i jego w dom swój na obiad wezwał, prosząc zań Pana Boga, aby go z onego tak ciężkiego łakomstwa wyrwać raczył. I tak się zstało. 27Nocy jednej ujźrzy Troilus przez sen piękny a kosztowny pałac, nad którego drzwiami złotem napisano, mieszkanie wieczne Troilego Biskupa. I będzie rad tak zacnemu mieszkaniu – ale w tej radości, ujźrzy jednego jakoby komornika Cesarskiego, który rozkazał sługom mówiąc: Pan świata wszytkiego, zmazać ten napis kazał – napiszcie: 28Mieszkanie i odpoczynienie wieczne Jana Arcybiskupa Aleksandryjskiego, kupione za trzydzieści grzywien. W tym się ocknie, rozmyśli, frasować się na swe łakomstwo pocznie. I bieży z tym do Jana ś. On go tym więcej karać i nauczać począł – i był z niego napotym wielki jałmużnik i naśladowca miłosierdzia.
   29Nawiedził go też Pan Bóg jako Joba. Trzynaście okrętów kościelnych na morzu Adriatyckim wszytko straciły co niosły. I zstało się szkody trzy tysiące i trzydzieści funtów złota. Słudzy którzy z próżnemi okręty przypłynęli, bojąc się Pana, do kościoła uciekli. Lecz on wskazał do nich temi słowy, jako Job: Imię Pańskie niech się błogosławi, Pan dał, Pan wziął. Niechaj się nie boją a przyjdą. Gdy go przyszli cieszyć wszyscy przedniejszy z miasta – tak im odpowiadał: 30Jam przyczyną tej szkody – bych się ja był z tego nie podnosił, iż cudze, i owszem Boże, na jałmużny rozdaję – toby się było nie zstało – Pan Bóg mię chciał poniżyć. Bo jałmużna bywa do hardości przyczyną, a ubóstwo (jako mówi Pismo) człowieka czyni pokornym. I sam szkodę cierpię, wysługę sobie u Boga za jałmużnę krócąc – i drudzy dla mnie głód cierpieć będą, którym ta żywność zginęła. Ja za ich dusze, i za te ich nędze, odpowiadać Panu Bogu będę. Ale Pan Bóg nie dla mnie, ale dla nich samych, nie opuści ich, a da im potrzebne wyżywienie. I tak ci, którzy go cieszyć przyszli, sami pociechę i naukę odnieśli. Rychło potym Pan Bóg mu wszytko sowicie wrócił – i był hojniejszy na ubogie, i nad temi którzy jaką krzywdę cierpieli, miał wielkie politowanie.
   Raz idąc do kościoła ś. Cyra i Jana, zabieży mu uboga wdowa, o swej mu krzywdzie oznajmując, a o pomoc prosząc. Rzekną mu ci co za nim szli: wróciwszy się do domu słuchać jej będziesz – a on rzekł: 31A teraz jako mnie Bóg wysłucha, gdy ja jej nie słucham, a odwłóczę? I nie szedł z miejsca aż jej wysłuchał, i uczynił co przystało.
   32Czasu jednego dowiedział się, iż syn jednego wielkiego jałmużnika ubóstwo cierpi – któremu ociec nic nie zostawił, jedno rozdając wszytko ubogim, Panu Bogu syna w opiekę oddał. O tym gdy usłyszał Jan ś. naprawił jednego prokuratora, aby napisał testament, na którymby się wyraziło, iż niejakie on miał z jego ojcem powinowactwo. A ten testament żeby onemu młodzieńcowi ukazał – aby bezpiecznie do niego jako do swego powinowatego przyszedł. I tak się zstało. Syn onego Jałmużnika, wziąwszy onę kartę, szedł do Patriarchy – a on go barzo dobrze opatrzył, i żonę mu zacnego domu, i z dobrym posagiem zjednał. I wypełniło się ono: Nie widziałem sprawiedliwego opuszczonego, ani jego plemienia chleba żebrzącego. Nakoniec, gdy mieli wziąć Aleksandrią Persowie, z przejźrzenia Boskiego, który go chciał jako Lota, od karania pospolitego wyjąć. Gdy wyjachał do Konstantynopola ten Jan święty, na drodze zachorzał, i nie mogąc dalej, do Cypru ojczyzny swej przypłynął – tamże żywota swego, pełny dobrych uczynków, dokonał. Za którego przyczyną u Pana Boga, racz Panie Jezu Chryste, wielkim miłosierdzim ku bliźniemu zapalić serca nasze. Który z Ojcem i z Duchem Świętym królujesz na wieki. Amen.

1  XXVIII. Ianuar. Stycznia.
Osieroceniem żony i dziatek, do wolnej służby Bożej przyszedł.
Został Patriarchą.
Gnafea heretyk Bóstwo w Chrystusie bluźnił, jakoby cierpieć miało.
Pany swe zwał ubogie.
Na wolny każdemu do siebie przystęp dwa dni miał Jan święty.
Złote słowo.
Nie pytał się o żywocie jałmużnę biorących.
Wiara wielka, iż dającemu dla Boga, zstawać będzie.
10  Miłosierdzie i jałmużna, Boga z nieba do nas namówiła.
11  Obawiał się aby go Chrystus w ubogim nie doświadczał.
12  Dobrze nabyte przy źle nabytym ginie.
13  Z cyny śrebro odmienione.
14  Szkoda kościołowi za skąpością szafarzów.
15  Kleryk żonę drugą mając, chciał Symonią na wyższe urzędy wstąpić.
16  Symonia.
17  Pokora ś. Jana ku klerykowi swemu.
18  Od ołtarza odszedł na przepraszanie kleryka.
19  Prawdziwe ślachectwo.
20  Zachowanie dziwnie w poście krzywdy.
21  Pamięć o śmierci.
22  Drogiej szaty darownej niechciał używać, ale ją na ubogie przedał.
23  Piękny spór w jałmużnie.
24  Troilus Biskup skąpy.
25  Choroba na kaletę.
26  Cyrograf na oddaną jałmużnę.
27  Widzenie dziwne.
28  Kupienie pałacu w niebie za jałmużnę.
29  Szkodą wielką nawiedzony Jan ś.
30  Wielka pokora iż na się kładł winę.
31  Dziwne słowo.
32  Syn jałmużnika ubogi nie mógł być opuszczony.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz