Powiedzmy, że osoba to posiadacz władzy. Zróbmy pewne zawężenie: osoba
byłaby tą istotą, co ma wolę. Boecjusz nieco inaczej określał
osobę. Mówił on, że jest to „niepodzielna istota o własności
rozumnej” (naturæ
rationalis individua substantia). Wola w tym wypadku mogłaby świadczyć o sile
spajającej – pewnej niepodzielności. Jednak w naszym tutaj ujęciu osoby
nie ma obecności rozumu. Ponieważ to nie rozum świadczy o godności
osoby. Są na przykład osoby święte, które straciły rozum, ale
nie tracą świętości i nadprzyrodzonego zmysłu. Istotna jest więc
wola. To ona świadczy o osobie. Wola kieruje ku celowi – jest
wyróżnikiem danej istoty. W woli wyraża się też zamysł –
pewna myśl.
sobota, 30 kwietnia 2016
wtorek, 26 kwietnia 2016
Wielkie powiedzonka
Zapowiedzi,
które spełniają się w małym zakresie mają zwyczaj spełniać
się w zakresie wielkim i powszechnym. To, co spotkało Janka w
cichej izdebce może stać się doświadczeniem całych tłumów.
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
O wolnej woli: Księga trzecia (21)
Właściwe pojęcie Boga,
jako naszego celu,
jest ważniejsze niż
rozstrzygnięcie problemu
pochodzenia dusz ludzkich
XXI–59. Istnieją więc
cztery opinie na temat pochodzenia dusz: albo natura duchowa jest
przekazywana przez płodzenie,1
albo w chwili narodzin każdego człowieka Bóg stwarza nową duszę,
albo dusze istnieją już przedtem w jakimś miejscu i stąd albo Bóg
wysyła je w ciała rodzących się ludzi, albo zstępują w nie z
własnej woli. Nie trzeba jednak lekkomyślnie potwierdzać żadnej z
tych czterech opinii,2
ponieważ katoliccy tłumacze ksiąg Bożych nie rozwikłali jeszcze
i nie oświetlili jak należy tego ciemnego i zagmatwanego
zagadnienia. A może powstały już pisma tego rodzaju, lecz jeszcze
nie doszły do naszych rąk. Miejmy tylko wiarę, żeby nie
dopuszczać żadnego fałszywego mniemania o naturze Stwórcy,
mniemania, które byłoby niegodne Boga. Do Niego przecież zdążamy
drogą pobożności. Jeżeli więc nasze pojęcie o Nim będzie
niezgodne z rzeczywistością, nasze wysiłki nie doprowadzą nas do
szczęścia, lecz trafią w próżnię. Nie ma natomiast żadnego
niebezpieczeństwa, jeżeli wydajemy nieprawdziwe sądy o
stworzeniach, bylebyśmy tylko nie
uważali ich za oczywiste i obowiązujące. Przecież nie do
stworzenia, lecz do samego Stwórcy kazano nam dążyć, abyśmy byli
szczęśliwi.3
I jeżeli pojęcie, jakie mamy o Nim, jest przeciwne Jego godności i
niezgodne z rzeczywistością, ulegamy najzgubniejszemu błędowi,
ponieważ nikt nie może dojść do szczęśliwego życia, kiedy
zdąża do tego, co nie istnieje, a jeśli nawet istnieje, nie
uszczęśliwia.
60. Ale żebyśmy byli w
stanie kontemplować wieczną prawdę, cieszyć się nią i przylgnąć
do niej, wytyczono nam, słabym istotom, drogę przez rzeczy
doczesne. Jest nią wiara w przeszłość i przyszłość. Jej zasoby
muszą być tak bogate, żeby wystarczały podróżnym zdążającym
do wieczności. Te pouczenia wiary mają najwyższą powagę,
ponieważ kieruje nimi miłosierny Bóg. Teraźniejszość natomiast,
o ile dotyczy stworzeń, odczuwamy jako coś przejściowego, a to z
powodu ruchliwości i zmienności zarówno ciała, jak duszy.
Poznajemy ją tylko przez doświadczenie. Czego zaś wśród zjawisk
teraźniejszych nie poznajemy przez doświadczenie, tego w ogóle nie
możemy poznać. A więc trzeba wierzyć bez wahania w te wszystkie
wiadomości dotyczące przeszłego lub przyszłego stanu stworzenia,
jakie autorytet Boży podaje nam jako przedmiot wiary, mimo że jedne
z tych zdarzeń przeminęły, zanim mogliśmy je spostrzec, inne nie
doszły jeszcze do naszych zmysłów. Przyczyniają się jednak one
ogromnie do wzmocnienia naszej nadziei, działają pobudzająco na
miłość, ponieważ pokazują nam na szeregu uporządkowanych w
czasie wypadków, jak Bóg troszczy się o nasze wyzwolenie. Każdą
fałszywą teorię, która podszywa się pod Boży autorytet,
demaskujemy i zbijamy przede wszystkim w ten sposób, że wykazujemy,
iż podaje ona jako domysł lub pewnik następujące tezy: że
zmienność istnieje nie tylko w stworzeniach, lecz także poza nimi,
że tkwi ona w samoistnym bycie Boga i że istota Boga nie polega na
trójosobowości, lecz jest czymś więcej lub mniej. Cały wysiłek
wiedzy chrześcijańskiej i cały jej postęp zmierza do tego, żeby
pojąć tę Trójcę zachowując postawę pobożną i pełną
ostrożności. Nie tutaj miejsce na rozprawy o jedności i równości
tej Trójcy i o właściwościach jej
poszczególnych Osób. Można by wspomnieć pewne prawdy o Bogu, na
przykład że dał wszystkiemu byt i właściwą doskonałość,4
że rządzi wszechświatem. Nie sprawia to trudności i wielu już
powtarzało takie próby. Są to najbardziej zbawienne prawdy wiary,
ponieważ nimi, niby mlekiem, karmi się niemowlęca pobożność,
która dopiero zaczyna wznosić się od rzeczy ziemskich ku
niebieskim.5
Ale zgłębić całe to zagadnienie Trójcy i tak je przedstawić,
żeby jasność rozumowania dostępna w ziemskich warunkach podbiła
całkowicie ludzki rozum, jest dla każdego człowieka, a
przynajmniej dla mnie, przedsięwzięciem zbyt długim i trudnym do
wykonania nie tylko w słowach, lecz nawet w myśli. Toteż obecnie w
miarę własnych sił i otrzymanej pomocy dokończmy to, o czym
zaczęliśmy mówić: Musimy wierzyć bez wahania wszelkim opisom
przeszłości świata stworzonego i przepowiedniom dotyczącym jego
przyszłych losów, o ile potrafią dać dobre świadectwo
nieskazitelności naszej religii, pobudzając nas do rzetelnej
miłości Boga i bliźniego. Natomiast przeciw niewierzącym trzeba
bronić tych prawd starając się, żeby ich niewiara uznała powagę
autorytetu, albo wykazać im, o ile się da, jak mądry jest ten, kto
wierzy w te prawdy, a czego brak temu, co nie wierzy. Jednakże
raczej trzeba zbijać fałszywe poglądy na teraźniejszość, a
zwłaszcza na rzeczy niezmienne, niż na przeszłość i przyszłość.
Należy pokonać je w miarę możności przy pomocy jasnego
rozumowania.
61. Zapewne w zakresie
rzeczy doczesnych lepiej jest oczekiwać przyszłości, niż
roztrząsać przeszłość. Nawet w Piśmie Świętym opis przeszłych
zdarzeń jest albo figurą, albo obietnicą, albo świadectwem
przyszłości. I rzeczywiście, nawet w sprawach doczesnych,
pomyślnych czy niepomyślnych, nikt nie troszczy się zbytnio o to,
czym był, lecz wszystkie gorączkowe troski skupiają się na
nadziejach
przyszłości. Nie wiem mianowicie, jakie wnętrzne i wrodzone
poczucie sprawia, że to, co nas spotkało, ponieważ już
przeminęło, ma taki wpływ na nasze szczęście czy nieszczęście,
jakby nigdy nie miało miejsca. Cóż więc mnie obchodzi, że nie
wiem, kiedy zacząłem istnieć, skoro wiem, że istnieję, i nie
wątpię, że będę istnieć? Nie boję się, że zgubi mnie błędny
sąd o przeszłości, i dlatego nie zwracam na nią uwagi, lecz
kieruję kroki ku przyszłości, mając przewodnika w mym miłosiernym
Stwórcy. Za wszelką cenę zatem, muszę wystrzegać się mylnych
sądów i przekonań o moim przyszłym stanie i o Tym, u którego
będę. Bo zachodzi obawa, że kiedy będę brał jedną rzecz za
drugą, to albo nie zdołam zdobyć dla siebie koniecznych środków,
albo nie będę mógł dojść do zamierzonego celu. Zapomnienie o
minionej zimie nie przeszkodzi mi przygotować ubrania, ale
przeszkodzi mi, jeżeli nie będę wierzył, że czeka przyszła
zima. Tak samo nie zaszkodzi duszy, jeżeli zapomniała o tym, co
przebyła, byleby tylko uważnie zbadała i zapamiętała cel, do
którego obecnie ma się przygotować. I żeglarz płynący do Rzymu
nie poniesie szkody, jeżeli zapomni wybrzeże, z którego puścił
się w drogę, byleby tylko wiedział, w jakim kierunku ma
poprowadzić statek z tego miejsca, na którym się znajduje. Nic mu
bowiem nie pomoże, że pamięta wybrzeże, skąd wyruszył, jeżeli
wpadnie na skały wskutek błędnego wyobrażenia o położeniu portu
rzymskiego.6
Podobnie i ja nie poniosę szkody, jeżeli nie będę pamiętał
początków mego życia, bylebym tylko wiedział, gdzie w końcu
znajdę spoczynek. I nie pomoże mi pamięć o początku życia ani
domysły na ten temat, jeżeli mając niegodne pojęcie o Bogu,
jedynym celu, do którego zmierzają wysiłki duszy, wpadnę na skały
fałszu.7
62. Zresztą mówiąc to
wszystko nie chciałem wywoływać wrażenia, że zakazuję ludziom
uzdolnionym badać na podstawie pism natchnionych przez Boga, czy
dusza rodzi się z duszy, czy też każda powstaje odrębnie w swoim ciele, które
ożywia, albo czy wola Boża wysyła je z innego miejsca, żeby
kierowały i ożywiały ciało, czy też wchodzą tam z własnej
woli. Możemy rozważać i omawiać te sprawy w związku z jakimś
zagadnieniem, które musimy rozwiązać, albo żeby wypełnić wolny
czas, który nam zostaje po załatwieniu spraw bardziej koniecznych.
Powiedziałem to wszystko raczej w tym celu, aby w tej sprawie nikt
nie gniewał się nierozważnie na tego, kto nie ustępuje przed jego
opinią z powodu może nazbyt ludzkich wątpliwości. Albo jeżeli
nawet doszedł kto w tym zagadnieniu do pewnych i jasnych wniosków,
żeby nie sądził, że inny stracił nadzieję przyszłego
szczęścia, ponieważ nie wraca pamięcią do minionych początków
swego życia.
1 Oczywiście
duchowe. Augustyn bowiem, jak wynika z poprzednich wywodów, nie
podzielał traducjanizmu materialnego, reprezentowanego np. przez
Tertuliana, który głosił, że dusza jest ciałem i powstaje wraz
z ciałem przez zapłodnienie; w ten sposób wszystkie dusze
pochodzą od Adama. Por. Tertulian, De anima
27.
2 Por. Epist.
166, 7.
3 Por.
Wyznania 10, 23, 39
(„Ipsa est beata vita: gaudere de te, ad te, propter
te”); Solilokwia
1, 7.
4 W
oryg.: „a Deo auctore et formatore”.
Zarysowuje się tu rozwinięty w późniejszych dziełach, pogląd
Augustyna na akt stwórczy Boga (por. wyżej 2, 44; De
Genesi ad litteram – księgi
1, 2, 6 passim;
Wyznania księgi 12 i
13 passim). W
działaniu Boga wobec świata Augustyn wyróżnia jakby dwa etapy:
stworzenie, tj. powołanie z nicości nieporuszonej materii
(creare), i
ukształtowanie, nadanie jej pewnej doskonałości (informare).
Między tymi stopniami nie ma następstwa czasowego, a jedynie
stosunek przyczynowy.
5 Por.
słowa św. Piotra: „Jako dopiero narodzone niemowlęta pożądajcie
czystego, duchowego mleka, jakbyście przez nie wzrastali ku
zbawieniu” (1 P 2,2).
6 Tj.
Ostii.
7 W
przeciwieństwie do nierozstrzygniętych nigdy wątpliwości
odnoszących się do problemu pochodzenia duszy ludzkiej, św.
Augustyn od początku budowania swego systemu miał ustalony pogląd
na cele, ku którym człowiek winien zmierzać. Pogląd ten nie
ulegał u niego zmianom, był tylko rozbudowywany.
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.
sobota, 23 kwietnia 2016
Gra Miłości
Sługa:
Panie, ale czym jest gra Miłości?
Odpowiedź: Dopóki kochanie jest przy kochaniu,1 nie wie kochanie, jakie jest kochanie. Gdy jednak
kochanie rozstaje się z kochaniem, dopiero kochanie zauważa, jak
kochanie było już kochaniem.
1 Ponieważ
kochający występują tutaj bez rodzajnika męskiego, czy
żeńskiego, w tłumaczeniu posłużono się pieszczotliwym określeniem osoby
kochającej i kochanej. Przyp. tłum.
Heinrich Suso (bł. Henryk Suzo, zm. 1366), Das Büchlein von der ewigen Weisheit (Książka od Wiecznej Mądrości), Neu Ruppin 1861, s. 86. Przekład z niemieckiego: Jakub Szukalski.
Heinrich Suso (bł. Henryk Suzo, zm. 1366), Das Büchlein von der ewigen Weisheit (Książka od Wiecznej Mądrości), Neu Ruppin 1861, s. 86. Przekład z niemieckiego: Jakub Szukalski.
Uszlachetnione nic
Wobec
Słowa jesteśmy niczym, ale gdy Myśl Boża w nas zamieszkuje i sami
stajemy się Słowem, nie możemy już tego o sobie powiedzieć.
Jesteśmy Nim, w niepojętej Jedności. To przebóstwienie wydarza
się właśnie. Nie jest w odległej przestrzeni, ani w odległym
czasie. Osobiście wydarza się właśnie w skrytości wiernych serc.
Zbiorowo widzimy, jak ludzkość popełnia różne zabójstwa, gwałty
i krzywdy, ale wierne serce, żyjące w łączności z Bogiem,
przebóstwione, nie ma nic wspólnego z tymi zabójstwami i krzywdami. Ono jest tak czyste i przepojone Bogiem, że nie może
myśleć o niczym innym jak Bóg, ani inaczej jak Bóg. Myśli i
czuje o tym, co Bóg myśli i czuje. Myśli i czuje tak, jak Bóg
myśli i czuje. Nie traci przy tym swej tożsamości. Nadal ma swoje
pragnienia i potrzeby jako istota żyjąca w świecie, ale one
wszystkie tak silnie są włączone w rzeczywistość Boga, że są
jakby rozświetlone i naznaczone Boską obecnością i zamysłem.
Niby zwykłe, ale uszlachetnione nadzwyczajnością – niby
ziemskie, ale wzniesione do nieba przed oblicze Ojca – łaskawego i
obłaskawiającego.
Życzeniem Boga jest usamodzielnienie człowieka, ale takie usamodzielnienie, jakie jest obecne w Trójcy. Jest to udzielanie się – pozostawanie we wzajemnym stosunku. W takim usamodzielnieniu człowiek nie jest zdany tylko na siebie – na własne, skąpe możliwości – ale czerpie z łaski całego nieba i ziemi (mówię ziemi, bo Trójca działa też na ziemi i uobecnia się w stworzeniu). Wielu ludzi upada w złudzenie samowystarczalności i robi wszystko po swojemu – wedle własnego zamysłu i o własnych siłach. Jest to strasznym oddaleniem od Boga, które powoduje coraz większe narastanie pychy i skazanie na niełaskę. Ostatecznie prowadzi ono do zatwardziałości i niewdzięczności, i nie pozwala wkroczyć do Królestwa Niebieskiego. Bo aby tam wkroczyć, trzeba się stać jak dziecko. Obyśmy nigdy nie byli skazani na kierowanie się własnymi siłami!
Życzeniem Boga jest usamodzielnienie człowieka, ale takie usamodzielnienie, jakie jest obecne w Trójcy. Jest to udzielanie się – pozostawanie we wzajemnym stosunku. W takim usamodzielnieniu człowiek nie jest zdany tylko na siebie – na własne, skąpe możliwości – ale czerpie z łaski całego nieba i ziemi (mówię ziemi, bo Trójca działa też na ziemi i uobecnia się w stworzeniu). Wielu ludzi upada w złudzenie samowystarczalności i robi wszystko po swojemu – wedle własnego zamysłu i o własnych siłach. Jest to strasznym oddaleniem od Boga, które powoduje coraz większe narastanie pychy i skazanie na niełaskę. Ostatecznie prowadzi ono do zatwardziałości i niewdzięczności, i nie pozwala wkroczyć do Królestwa Niebieskiego. Bo aby tam wkroczyć, trzeba się stać jak dziecko. Obyśmy nigdy nie byli skazani na kierowanie się własnymi siłami!
piątek, 22 kwietnia 2016
Możliwie mocniejsi
Eucharystia
jest rzeczywiście środkiem przywrócenia wewnętrznej obecności
Chrystusa w człowieku, ale jest też czymś większym – przemianą
człowieka w Boga. To tutaj zwykły wierny staje się Bogiem.
Oczywiste jest, że dzieje się tak, gdy przyjmuje on Tajemnicę z
czystym sercem i rozwija ją w życiu. Dlatego zwykły wierny może
być obdarzony tą samą mocą, co Chrystus i co opłatek stający
się Chrystusem, a nawet może mieć moc większą od Chrystusa, gdyż stanowi
Jego rozwinięcie, a Jego moc wzrasta w świecie.
Jeśli mówimy o istocie Jezusa, to rzeczywiście jest On Wszechmocnym. Jeśli mówimy o istotnym znaczeniu Jego mocy, to ona ani się nie umniejsza, ani powiększa. Jeśli jednak mówimy o działaniu tej mocy w świecie, to może rosnąć albo maleć. W życiu wiernych moc Boża wzrasta. Z biegiem czasu stado wiernych jest też zasilane coraz większą mocą świętych z ziemi i nieba. Dlatego sam Chrystus zapowiada Apostołom: „Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” (J 14,12). „Pomyślcie o tym, że każdy z was jest w istocie swojej chwałą swego Stwórcy i Ojca. A jak niewielu to rozumie...” (Anna, Zaufajcie Maryi, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1993, s. 147).
Jeśli mówimy o istocie Jezusa, to rzeczywiście jest On Wszechmocnym. Jeśli mówimy o istotnym znaczeniu Jego mocy, to ona ani się nie umniejsza, ani powiększa. Jeśli jednak mówimy o działaniu tej mocy w świecie, to może rosnąć albo maleć. W życiu wiernych moc Boża wzrasta. Z biegiem czasu stado wiernych jest też zasilane coraz większą mocą świętych z ziemi i nieba. Dlatego sam Chrystus zapowiada Apostołom: „Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” (J 14,12). „Pomyślcie o tym, że każdy z was jest w istocie swojej chwałą swego Stwórcy i Ojca. A jak niewielu to rozumie...” (Anna, Zaufajcie Maryi, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1993, s. 147).
czwartek, 21 kwietnia 2016
Zbawienie w toku
Zbawienie
ludzkości dokonało się przez jeden Czyn, ale widzimy, że dokonuje się jeszcze. Na naszych oczach dusze błądzą i są
zbawiane. Nie żyjemy jeszcze w powszechnym nastroju zbawienia.
Ochrzczony nieraz schodzi do piekła.
środa, 20 kwietnia 2016
wtorek, 19 kwietnia 2016
Moc w opłatku
Gdy
opłatek staje się istotnie Jezusem Chrystusem, to nabiera również
takiej samej mocy jak Chrystus. Ludzie mogą tego nie widzieć, ale
to właśnie dzieje się w tajemnicy. Męka, śmierć i
zmartwychwstanie zostają powtórzone. Uobecnia się Bóg. Mógłbyś
powiedzieć, że przykład Jezusa na krzyżu ma większą moc, bo
może poruszyć serca zatwardziałych grzeszników. Rzeczywiście,
widać jak ludzkie, zakrwawione ciało oddaje siebie na krzyżu dla
jakiegoś tajemniczego celu, i może nawet nie widać tego oddania,
ale pokornego człowieka, poddającego się męce. To zapewne
wzruszyłoby serce niejednego (mimo że w czasie krzyżowania wielu
patrzyło z obojętnością, wzgardą albo zawiścią na śmierć
Jezusa). Na Mszy jest inaczej. Widzimy człowieka wystrojonego w
odświętne szaty, wykonującego niezrozumiałe gesty, skupionego
bardziej lub mniej, i zdaje się, że nie ma tego ciała, które
mogłoby poruszyć serce. Bo to dzieje się jeszcze w obrębie
świątyni – jakby w samym sercu Chrystusa. Dopiero później, gdy
chrześcijanin wychodzi na świat i udziela się innym, na nowo
ukazuje się ludzkie, zakrwawione ciało wiszące na krzyżu.
Jezus przez chrześcijan na nowo ukazuje krzyż.
Jeśli dla kogoś jest on niewidoczny na Mszy w świątyni – w
samym sercu – to staje się widoczny na zewnątrz – w ruchach
rąk, krokach i słowach wiernych ludzi. Oni odbijają na sobie
Chrystusa. Znowu Chrystus ukazuje się światu. I opłatek ma tutaj
tę samą moc, co Jezus. Ma moc ożywczą, przemienia człowieka w
Boga. Tak dokonują się nawrócenia, uzdrowienia, wskrzeszenia;
Radosna Wieść na nowo jest rozsiewana. Jak mogą się dokonywać
różne nawrócenia, uzdrowienia, wskrzeszenia, jeśli nie przez
Chrystusa? To właśnie dlatego, że On rzeczywiście staje się
obecny, a staje się obecny nie inaczej, jak przez Tajemnicę
Wdzięczności (Eucharystii). Nic nie wskazuje na to, ażeby przemiana dokonująca się w tej Tajemnicy miała
mniejszą moc niż sam Jezus umierający na krzyżu i
zmartwychwstający z grobu.
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
sobota, 16 kwietnia 2016
O wolnej woli: Księga trzecia (20)
Sprawiedliwość i
miłosierdzie Boże
a kara za grzech
pierworodny
XX–55.
Rodząc się dziedziczymy po tamtej pierwszej parze ludzi niewiedzę,
trudności i śmiertelność, ponieważ
oni po grzechu także zostali strąceni w omamienie, udręki i
śmierć. Taki sprawiedliwy wyrok wydał Bóg, najwyższy rządca
świata, w tym celu, aby od początku w samym narodzeniu człowieka
objawiła się sprawiedliwość karzącego, a w jego dalszych losach
miłosierdzie Odkupiciela. Pierwszy człowiek, tracąc szczęście,
nie został pozbawiony płodności. I jego potomstwo, chociaż
cielesne i śmiertelne, mogło stać się swojego rodzaju pięknem i
ozdobą ziemi. Natomiast gdyby płodził dzieci lepsze od siebie, nie
byłoby sprawiedliwości. Lecz aby każdy mógł odnieść zwycięstwo
nad cierpieniem, na które zasłużył rodząc się w odwróceniu od
Boga, trzeba było, żeby na drodze powrotnej znalazł Boga, który
by nie tylko nie przeszkadzał jego dobrej woli, lecz jeszcze
wspomagał ją. I w ten sposób także Stwórca wszechrzeczy
pokazuje, z jaką łatwością człowiek, gdyby był chciał, mógł
utrzymać stan, w jakim został stworzony, skoro jego potomstwo
zdołało pokonać warunki, w jakich przyszło na świat.1
Pochodzenie dusz ludzkich
a grzech pierworodny
56.
Następnie, jeżeli Bóg stworzył jedną duszę, od której
pochodzą dusze wszystkich rodzących się ludzi, kto może
powiedzieć, że nie zgrzeszył wtedy, kiedy zgrzeszył tamten
pierwszy człowiek? Jeżeli zaś dusze powstają odrębnie w każdym
rodzącym się człowieku,2
nie można widzieć zła w tym, że upadek pierwszej przechodzi drogą naturalną
na drugą i że zasługa następnej staje się naturalną własnością
poprzedniej. Przeciwnie, odnosimy wrażenie, że zgadza się to
najzupełniej z przyzwoitością i porządkiem. Czy jest w tym coś
niesłusznego, jeżeli Stwórca w ten także sposób chciał pokazać
godność duszy, która do tego stopnia przewyższa stworzenia
cielesne, że poziom, do jakiego spadła jedna dusza, może być
punktem wyjścia dla drugiej duszy? Niewiedza i trudności, w które
tamta dusza popadła przez grzech, słusznie nazywają się karą, ponieważ dusza przedtem była lepsza. Jeżeli zaś dusza nie tylko
przed grzechem, ale od samego początku swojego istnienia jest taka,
jaką inna stała się po życiu grzesznym, posiada niemałe dobro,
za które powinna dziękować swojemu Stworzycielowi. Nawet ten jej
stan początkowy w chwili narodzin jest doskonalszy od nie wiem jak
doskonałego ciała. Bo niemałe to dobro, że jest duszą i już swą
duchową naturą przewyższa wszelkie ciało; ale do tego jeszcze
może przy pomocy Stwórcy udoskonalić samą siebie, może przez
pobożność i gorliwy wysiłek dojść do posiadania wszystkich
cnót, dzięki którym uwolni się od dręczących ją trudności i
zaślepiającej niewiedzy. Wobec tego niewiedza i trudności nie są
dla dusz w chwili ich
narodzin karą za grzech, lecz wezwaniem do postępu i początkiem
doskonałości. Nie jest to mała rzecz, że otrzymaliśmy naturalną
zdolność sądzenia, i to jeszcze zanim zasłużyliśmy na to przez
jeden choćby dobry czyn. Dzięki niej wyżej cenimy mądrość niż
fałsz i spokój, niż trudności. A dochodzimy do nich nie przez
urodzenie, ale przez pracę i wysiłek. Jeżeli dusza nie zechce tak
postępować, słusznie oskarżymy ją o grzech, ponieważ nie użyła
dobrze zdolności, którą otrzymała. Bo chociaż przyszła na świat
w niewiedzy i niemocy, żadna konieczność nie zmusza jej, żeby
trwała w tym stanie, w którym się narodziła. I tylko wszechmocny
Bóg mógł być stwórcą nawet takich dusz, które stworzył
niekochany, naprawił z miłości i przez miłość do siebie do
doskonałości doprowadza. On daje byt duszom, które nie istnieją,
i szczęście tym, które kochają Jego, sprawcę ich istnienia.
57.
Ale może dusze
istnieją już przedtem w jakimś ustroniu przeznaczonym dla nich
przez Boga, który posyła je następnie, aby ożywiały ciała
poszczególnych rodzących się istot i kierowały nimi?3
W takim wypadku mają obowiązek przygotować w odpowiednim czasie i
kolejności do nieprzemijającego pobytu w niebie same nawet ciała,
które rodzą się pod brzemieniem kary za grzech, jaka pod postacią
śmiertelności dotknęła pierwszego człowieka. Aby to osiągnąć,
muszą je wziąć pod dobry kierunek, to jest ująć w karby cnoty i
nałożyć na nie jarzmo porządku i prawa. Kiedy dusze wchodzą w
życie ziemskie, aby dźwigać śmiertelne członki, muszą także
zapomnieć o poprzednim
życiu i przyjąć dolegliwości życia obecnego. W tym znajduje
wytłumaczenie ta niewiedza i trudności, które w pierwszym
człowieku były karą towarzyszącą śmiertelności ciała i
pozwalały mu ocenić własną nędzę duchową. Lecz innym duszom
udostępniły one wykonanie zadania, jakim jest przywrócenie
cielesnej nieśmiertelności.
Tę niewiedzę i trudności
nazywamy grzechem tylko w tym sensie, że ciało, zrodzone z nasienia
grzesznika, wprowadza je w dusze, które do niego przychodzą. Ale
nie przypisujemy jej jako winy ani tym duszom, ani ich Stwórcy. On
bowiem dał nie tylko możność czynienia dobrze wśród trudnych
obowiązków, ale także drogę wiary w ślepocie zapomnienia, przede
wszystkim zaś ową zdolność sądzenia, dzięki której każda
dusza uznaje, że powinna szukać tego, co poznane przyniesie jej
pożytek, wkładać wytrwały wysiłek w obowiązkowe prace, aby
przezwyciężyć trudności związane z dobrym postępowaniem i
błagać Stwórcę, żeby wspomógł jej wysiłki. On to poleca jej
wysiłek bądź z zewnątrz przez swe prawo, bądź przez wewnętrzną
zachętę w głębi serca, a dla zwycięzców nad tym, który pokonał
pierwszego człowieka przez swą przewrotną radę i doprowadził go
do tej strasznej nędzy, przygotowuje pobyt pełen chwały i
szczęścia w swoim królestwie. Oni zaś biorą na siebie tę nędzę,
aby zatriumfować nad szatanem przez doskonałą wiarę. Niemałej
chwały to boje, gdy się zwycięża szatana przyjmując na siebie to
samo cierpienie, w które wtrącił on zwyciężonego człowieka,
upojony pychą z powodu swego zwycięstwa. Ale każdy, kto z miłości
do życia doczesnego zaniedbał ten obowiązek, wcale nie ma prawa
przypisywać swojej haniebnej dezercji nakazowi króla. Raczej na
rozkaz Pana wszechrzeczy zostanie umieszczony wśród zwolenników
tego, dla którego opuścił swój obóz, ponieważ wolał sromotną
służbę pod jego chorągwią.
58.
Jeżeli zaś dusze,
umieszczone gdzie indziej, wchodzą nie z polecenia Bożego, ale z
własnej woli w mieszkanie ciała ludzkiego, wniosek narzuca się
sam. W żaden sposób nie można obwiniać Stwórcy z powodu
niewiedzy i trudności, jakie ściągną na siebie przez własną
wolę. Zresztą, nawet gdyby posłał je sam osobiście, byłby
zupełnie wolny od winy, ponieważ w tym stanie niewiedzy i trudności
nie odebrał im wolnej woli, żeby prosiły, szukały i robiły
wysiłki, i zawsze jest gotów spełnić prośbę, wskazać drogę
szukającym, otworzyć na pukanie.4
W ten sposób sprawił, że dusze gorliwe i dobrej woli mają zdobyć
koronę chwały przez zwycięstwo nad niewiedzą i trudnościami,
niedbałym zaś ludziom, którzy w słabości szukają wymówki dla
swych grzechów, nie zarzuca samej niewiedzy i trudności, lecz karze
ich sprawiedliwie za to, że woleli raczej pozostać w tym stanie,
niż dojść do prawdy i łatwości, pilnie szukając i ucząc się,
z pokorą wyznając grzechy i zanosząc prośby.
1 Augustyn,
w odpowiedzi na zarzut wprowadzony wyżej (53), słusznie podkreśla
brak wszelkiego związku między grzechem pierworodnym a płodnością
fizyczną, dając do zrozumienia, że pozbawienie tej zdolności
przyrodzonej byłoby nieuzasadnioną karą, a z drugiej strony
prarodzice nie mogli zrodzić potomstwa moralnie lepszego od siebie.
Duchowe odrodzenie potomstwa Adamowego wskutek wspomożenia go przez
Boga dowodzi, że prarodzice mogli łatwiej zachować swe
przywileje, niż ich dzieci naprawić grzech tychże. Por. C. Boyer,
dz. cyt. 244.
2 Por.
O
wielkości duszy
69. Augustyn nie chciał i nie mógł tam rozstrzygnąć pytania
dotyczącego „ilości” dusz. Problemu tego ostatecznie nie
rozwiązuje i tutaj, ale należy zaznaczyć, że obecne
sformułowanie jest daleko mniej platońskie, a bardziej
chrześcijańskie dzięki wyraźnemu podkreśleniu twórczej roli
Boga. W następnych rozdziałach niniejszego dialogu będzie
Augustyn wspominał o innych jeszcze możliwościach odpowiedzi na
pytanie, jakie jest pochodzenie duszy. Problemu tego jednak nie
rozstrzygnie definitywnie ani teraz, ani w przyszłości (por. De
Genesi ad litteram
10; Epist.
162 (ad
Marcelinum);
164 (ad
Euodium);
166 (ad
Hieronymum);
196 (ad
Optatum);
De
anima et eius origine
2; Contra
Iulianum
5,17; Contra
Iulianum opus imperf.
2, 178; Retractationes
1, 1, 3). List do św. Hieronima wskazuje, że Augustyn skłaniał
się do przyjęcia indywidualnego stworzenia każdej duszy, ale
przyjęcie tego stanowiska uniemożliwiała mu trudność płynąca
z założenia grzechu pierworodnego (jeżeli dusze są stwarzane
oddzielnie, dlaczego są odpowiedzialne za grzech Adama?). W
niniejszym dialogu Augustyn rozpatruje ten problem pod kątem
usprawiedliwienia Boga z zarzutów wynikających z niewiedzy i
trudności, które objawiają się w duszy ludzkiej (obiekcje te
wykorzystują manichejczycy, por. C. Boyer, dz. cyt. 245). Jeśli
niżej Augustyn zdaje się sympatyzować z traducjanizmem (wzgl. z
generacjonizmem) duchowym, to dlatego, że – po pierwsze –
rozwiązanie takie opiera się na zasadzie duchowości duszy, po
drugie – pociąga w nim rozwiązanie trudności, która
najbardziej dręczyła umysł Augustyna, mianowicie, w jaki sposób
przechodzi dziedzictwo grzechu pierworodnego na potomków Adama.
Trudności te zdają się znikać, jeśli się przyjmie, że dziecię
jest nie tylko kością z kości i krwią z krwi rodziców, lecz
także duszą z ich duszy (por. E. Bulanda, Pogląd
św. Augustyna na metempsychozę. Przegląd Teologiczny
1930, 463 nw.). Trzeba jednak zaznaczyć, że i kreacjonizm (czyli
pogląd, że Bóg bezpośrednio stwarza każdą poszczególną
duszę) daje się obronić przed zarzutem rzekomej
niesprawiedliwości Boga, ponieważ: 1) dusza, choć nie wolna od
pewnych słabości, przewyższa swą godnością ciało, 2) dusze
potomków Adama na skutek dziedzictwa po grzesznym rodzicu nie
zaznały darów pozaprzyrodzonych, (które to dary chroniły przed
niewiedzą i trudnością) i z tego powodu nie utraciły ich, a mimo
to mogą się z pomocą Stwórcy udoskonalić i uchronić przed
niewiedzą i trudnością. Dusze przychodzące na świat posiadają
światło naturalne, przy pomocy którego mogą poznać wartość
mądrości i pokoju. Kto nie pozbywa się tego stanu gorszego, ten
sam jest winien.
3 Podając
trzecią i czwartą (niżej 58) teorię pochodzenia dusz ludzkich
Augustyn ucieka się, oczywiście hipotetycznie, do platońskiego
prabytu dusz. W pierwszym wypadku (Stwórca posyła uprzednio
istniejące dusze dla ożywienia ciał) stan niewiedzy i trudności
jest skutkiem ich połączenia się z ciałem, a nie grzechu;
grzechem staje się trwanie w tym stanie, gdy dusza zaniedbuje
obowiązek modlitwy i pracy nad przezwyciężeniem tych trudności.
W drugim wypadku (dusze z własnej woli zamieszkały w ciałach)
jasne jest, że dusze, obierające wcielenie, same są winne swej
słabości; Bóg jednak pozostawił stworzeniom wolną wolę, która
przy Jego pomocy może je przywieść do lepszego stanu. Augustyn
przypominając wymienione opinie uznaje każdą z nich za możliwą
do przyjęcia. Kryterium przyjęcia ich to prawdziwe pojęcie Boga.
Pewna skłonność do przyjęcia preegzystencji tłumaczy się nie
tylko platonizmem autora, ale i brakiem potępienia tej teorii ze
strony wiary (por. De anima et eius origine
4, 2, 15–16; Epist.
166, 9). Zresztą dla Augustyna ważniejsza od rozstrzygnięcia
zagadnienia genezy duszy jest dojście do celu duszy, to jest do
Boga. Dodać należy, że już po śmierci Augustyna w r. 543 papież
Wigiliusz potępił preegzystencję dusz; podobnie synod w Braga w
r. 561. Por. H. Denziger, Enchiridion symbolorum 203.
236.
4 Por. Mt 7,7.
4 Por. Mt 7,7.
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.środa, 13 kwietnia 2016
Asystencja Ducha
Nie
można zapewnić asystencji Ducha Świętego. Duch wieje gdzie chce i
jak chce. Drogi Jego są nieznane – nieznane Jego sposoby. Duch
jest Wolny, jest Łaską, udziela się gdzie chce i jak chce.
Widzieliśmy i opowiadamy, co widzieliśmy, ale On ciągle na nowo
przychodzi i na nowo zaskakuje, ciągle przynosząc nowość. Nie
można zapewnić Jego asystencji – nie da się uwiązać jak pies
na smyczy. Osobiście jeszcze można by się ośmielić i powiedzieć,
że w przypadku dobrej woli i zobowiązania człowieka do pójścia
drogą dobra, pewne jest, że będzie temu towarzyszył Duch Święty.
Ale to jest obietnica dana od Boga. My, ludzie, wierni, nic tutaj nie
mamy do orzekania. Możemy komuś poradzić: idź tą drogą, jest
dobra, spotka Cię za to nagroda, ale nic nie jest pewne na tej
drodze – czy na niej wytrzymasz, czy otrzymasz to, czego szukasz,
bo to nie zależy od nas, ale od twojej osobistej więzi z Bogiem, od
twojej odpowiedzi na miłość.
Jest
jeszcze sprawa ważności sakramentu obecnego w Kościele. Bóg
działa w nim na mocy zobowiązania – On, Jedyny Prawdziwy Wierny.
Powiedział: „Co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie.
Co rozwiążecie na ziemi, będzie też rozwiązane w niebie” (Mt 18,18).
Łaska Boża współpracuje z ludzkimi postanowieniami i tutaj można
mówić o zapewnieniu asystencji (choć to niezbyt ładne określenie)
i pewnych warunkach, które należy spełnić – na mocy
zobowiązania, tak aby zadziałało.
„Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co prosicie w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11,24). W tym jest zapewnienie. „Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7).
wtorek, 12 kwietnia 2016
Nieczystości w świętej posłudze
Nie
jest konieczne, aby kapłan wierzył, gdy dokonuje się Boże działanie. Bóg udziela siebie również
przez tych, którym brak jest wiary. Ważne, aby osoba pośrednicząca
w udzielaniu Boga była naznaczona. Dobrze, jeśli kapłan jest
oczyszczony z grzechów. Tak powinno być, ale nie jest to konieczne
do tego, aby Bóg przez takiego kapłana zadziałał. Bóg działa mocą Słowa i Łaski – potrafi wzbudzić synów Abrahama nawet z
kamieni. Z opłatka zlepionego z mąki czyni sobie Ciało Chrystusa,
czy nie może z kupy mięsa uczynić sobie właściwego kapłana? Na
czas Mszy to się właśnie dzieje – nieczysta materia zostaje
przemieniona.
Pomyśl,
jak wiele grzechu towarzyszy obrzędowi Mszy. Ciężka praca ludzi
postawiła kościół z kamienia czy drewna. Niejeden przeklinał i
narzekał, trudząc się przy budowie. Szaty kapłańskie i wystrój
kościoła – wszystko powstawało w trudzie i pocie czoła, w
którym człowiek lekkomyślnie grzeszy, złorzecząc i narzekając.
Chleb i wino także powstawało w ciężkiej pracy. Wszystkie
kościoły skąpane są łzami, potem i krwią. Tyle zmazy grzechu.1
Jakże to możliwe, że Bóg w tym wszystkim jeszcze działa i
udziela się w sposób czysty i nieskażony?
Bóg
powiedział: „Nigdy nie oceniaj, czy odprawiający Mszę jest dobry
czy zły. Bo jeśli jest zły lub grzeszy, Mnie będzie zdawał z
tego sprawę. Wy ich nie sądźcie, bo to Ja odprawiam Mszę, Ja we
własnej Osobie. Jeśli ksiądz jest zły, powinniście się modlić,
by się zmienił. Jeśli się myli, jest gwałtowny, ma zły
charakter, módlcie się, by się uspokoił, by działał w nim Duch
Święty. Ale nie sądźcie go. Módlcie się o niego” (Catalina
Rivas:
Współcześnie
żyjąca boliwijska stygmatyczka, cz. 1, YouTube,
27:11-27:49).2
1 Wspomnieć
tu można świątynię Salomona w Jerozolimie, która w dużej
mierze została zbudowana z łupów wojennych zdobytych przez króla
Dawida. Tak jest napisane o tym w Drugiej
księdze Samuela (8,10-12):
„Hadoram
przywiózł też przedmioty ze srebra, ze złota i z brązu. Król
Dawid poświęcił je również Panu wraz ze srebrem i złotem,
które pobrał ze wszystkich podbitych narodów:
z
Edomu, Moabu, od Ammonitów, Filistynów, Amalekitów, wraz z łupami
pochodzącymi od Hadadezera, syna Rechoba, króla Soby”. Rzeczy te
zbrukane zostały grzechem, a mimo to posłużyły do budowy
świątyni, i nie przeszkodziło to później zstąpić Bogu do tej
świątyni ze swoją chwałą.
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Znaczenie wiary
Wiara to więcej niż świadomość.
Między
barwami (Between
Colors; szczegół z obrazu Akiane Kramarik,
zamieszczono
za zgodą akiane.com)
sobota, 9 kwietnia 2016
Trwanie nadziei
Ufam póki
dycham,
tak po ludzku.
Proszę, daj mi Boże,
abym ufał nadal,
nawet gdy zabraknie tchu.
Rozwinięcie łacińskiego powiedzonka: „Dum spiro spero”.
Rozmyślenie
Rozpatrz
się w ciemności
rozsłuchaj
w ciszy
rozsmakuj w
głodzie
rozwoniaj w
duchocie
rozetknij w
pustocie
rozmyśl w
milczeniu
piątek, 8 kwietnia 2016
Upraszane
To że Syn
przebacza, nie znaczy jeszcze, że przebacza Ojciec. Dlatego Syn jest
proszącym: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk
23,34).
czwartek, 7 kwietnia 2016
O wolnej woli: Księga trzecia (19)
Niewiedza i bezsilność
– skutki grzechu pierworodnego
XIX–53. Tutaj przychodzi
na myśl zagadnienie, które mają zwyczaj przeżuwać wśród
wzajemnych narzekań ludzie, gotowi z powodu swego grzechu oskarżać
wszystko inne z wyjątkiem siebie. Mówią oni: „Adam i Ewa
zgrzeszyli; ale co uczyniliśmy my nieszczęśliwi, że rodzimy się
w ślepocie niewiedzy i w dręczących trudnościach i najpierw
błądzimy, ponieważ nie wiemy, co mamy czynić; następnie, skoro
zaczną odsłaniać się przed nami zasady sprawiedliwości, chcemy
je stosować, a nie mamy siły, ponieważ przemoc cielesnej żądzy
stawia nam opór?” Tym odpowiemy krótko, żeby się uspokoili i
przestali szemrać przeciw Bogu. Może słuszne byłyby ich żale,
gdyby żaden człowiek nie odniósł zwycięstwa nad błędem i
pożądliwością. Ale przecież wszędzie jest obecny Ten, który
posługuje się swoim wiernym stworzeniem, aby przywołać tego,
który się odwrócił, pouczyć wierzącego, pocieszyć ufającego,
zachęcić kochającego, pomóc w wysiłkach, wysłuchać błagania.
Nikt nie oskarża cię o mimowolną niewiedzę, ale o niedbalstwo w
badaniu tego, czego nie wiesz; a także nie o to, że nie opatrujesz
poranionych członków, lecz że gardzisz tym, kto chce je uleczyć.
To są twoje własne grzechy. Nikomu bowiem nie odebrano świadomości, że badanie
przynosi pożytek, a niewiedza jest bezużyteczna i że trzeba
pokornie wyznawać swoją niemoc. Bo dopiero wtedy, kiedy człowiek
bada i przyznaje się do słabości, może liczyć na Tego, kto
pomaga nieomylnie i bez trudu.
54. Złe czyny, popełnione
przez niewiedzę, i prawe pragnienia, nie wykonane z powodu niemocy,
dlatego nazywamy grzechem, że jedno i drugie pochodzi z tamtego
pierwszego grzechu, który popełniła wolna wola, i jest zasłużonym
następstwem tego, co je poprzedziło. Posłużmy się porównaniem.
Językiem nazywamy nie tylko członek, którym poruszamy w ustach,
gdy mówimy, lecz także to, co jest wynikiem tego ruchu, to jest
kształt słów i ich powiązanie. W tym sensie mówimy, że język
łaciński różni się od języka greckiego. Tak samo grzechem
nazywamy nie tylko to, co jest grzechem w sensie właściwym, jako
skutek wolnej i świadomej woli, lecz także to, co jest koniecznym
następstwem kary, spowodowanej przez ten grzech. Tak samo inną
treść dajemy słowu natura, kiedy mówimy o naturze człowieka we
właściwym znaczeniu, rozumiejąc przez nią tę naturę, z którą
został stworzony na początku jako niewinna istota odrębnego
rodzaju; co innego zaś mamy na myśli mówiąc o naturze, z którą
się rodzimy jako istoty śmiertelne, nieświadome, poddane ciału z
powodu kary, na jaką został skazany pierwszy człowiek.1
Do tego stanu odnoszą się słowa Apostoła: „I my według natury
byliśmy dziećmi gniewu tak, jak wszyscy inni”.2
1 Stan,
jaki człowiek posiadał w raju, jest jego właściwą naturą,
ponieważ odpowiada on odwiecznej idei Bożej i takim chciał Bóg
człowieka mieć. Natura, która tej doskonałości nie posiada,
jest „naturą zepsutą” (vitiata natura;
por. De peccatorum meritis et remissione
1, 67; Contra Iulianum opus imperf.
3, 186)). Nie ma ona też tej pełni bytu, jaką posiadać powinna,
i na tym polega jej zepsucie. Por. ks. A. Słomkowski, dz. cyt. 133
ns.
2 Ef
2,3.
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.środa, 6 kwietnia 2016
Zgoda w drodze
Gdy jest
się w drodze ze zwaśnionym towarzyszem, ktoś musi zrobić
pierwszy krok (wyjść z inicjatywą), żeby dwie strony doszły do
zgody. Jest to możliwe tylko przez uprzednie wybaczenie albo
uprzedni żal. W przeciwnym razie obie strony stoją murem.
wtorek, 5 kwietnia 2016
poniedziałek, 4 kwietnia 2016
Nieokreśloność sakramentu
Właściwie
musimy zrozumieć słowo sakrament. To jest tajemnica, która się
dokonuje – okazanie mocy Bożej – wyraźny znak, ale
niewytłumaczalny językiem (czy rozumem). Ta niewytłumaczalność
stanowi o tajemniczości znaku. Sakrament to działanie Miłości.
Nie mówię tylko o Eucharystii, ale w ogóle o wszystkich
sakramentach.
Sakrament
się wydarza i sakrament jest dawany. Nie możemy więc mówić jakie
są warunki niezbędne, aby sakrament był ważny. Ponieważ to nie
jest program, ani maszyna. To działanie Boże. Moglibyśmy
powiedzieć, co jest potrzebne, aby wejść w jego uczestnictwo, aby
wejść w to działanie, aby otrzymać jego wpływ. Tu muszą być
pewne warunki, ale to też nie jest zapisana procedura, bo Bóg jest
wielce rozrzutny w udzielaniu swej łaski. Nie możemy go ograniczyć
określeniami i wyznacznikami. Możemy mówić o spostrzeżeniach,
własnych doświadczeniach – jak doświadczyliśmy łaski Bożej,
jak zauważyliśmy Boże działanie, co mogło się przyczynić do
takiego, a nie innego zadziałania Bożego. Oczywiście jest pewien
porządek Kościoła i przepisy, ale nie o tym tutaj mówię. Odnoszę
się do duchowego znaczenia sakramentu; nie do formalności, które
także są potrzebne, ale nie musimy ich poruszać w tej rozmowie.
sobota, 2 kwietnia 2016
Przebaczenie w sercu
„A
kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie coś przeciw
komuś, aby także
Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze”
(Mk 11,25).
Jakże
na modlitwie przebaczyć komuś, kto zawinił przeciw nam, kiedy tej
osoby nie ma przed nami? Tylko przebaczając sercem.
„Pogódź
się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze”
(Mt 5,25).
Jak
dojść do zgody szybko? Tylko mając przebaczenie w sercu.
Zatwardziałe serce nie dąży do zgody, ale trzyma się swojej
prawdy.
„A
oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc
ich wiarę, rzekł do paralityka: Ufaj, synu! Odpuszczone są ci
twoje grzechy” (Mt
9,2).
Zostały
mu odpuszczone grzechy, mimo że nie wyraził głośno jakiejś
prośby, ani przeprosin.
piątek, 1 kwietnia 2016
Niemrawi
Dlaczego
nie rozumieli Jego gadki?
Bo nie umieli słuchać Jego słowa.
Bo nie umieli słuchać Jego słowa.
Dlaczego
nie tańczyli do Jego muzyki?
Bo nie załapali nuty.
Bo nie załapali nuty.
(por.
J 8,43)
Subskrybuj:
Posty (Atom)