piątek, 22 listopada 2019

(129) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Nielitościwy sługa

   23 Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. 24 Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów. 25 Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać. 26 Wtedy sługa padł mu do stóp i prosił go: „Panie, okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam”. 27 Pan ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował. 28 Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” 29 Jego współsługa padł przed nim i prosił go: Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie. 30 On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. 31 Współsłudzy jego, widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. 32 Wtedy pan jego, wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. 33 Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” 34 I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu. 35 Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. (Mt 18,23-35)

   23 Διὰ τοῦτο ὡμοιώθη ἡ βασιλεία τῶν οὐρανῶν ἀνθρώπῳ βασιλεῖ, ὃς ἠθέλησεν συνᾶραι λόγον μετὰ τῶν δούλων αὐτοῦ. 24 ἀρξαμένου δὲ αὐτοῦ συναίρειν προσηνέχθη αὐτῷ εἷς ὀφειλέτης μυρίων ταλάντων. 25 μὴ ἔχοντος δὲ αὐτοῦ ἀποδοῦναι ἐκέλευσεν αὐτὸν ὁ κύριος πραθῆναι καὶ τὴν γυναῖκα καὶ τὰ τέκνα καὶ πάντα ὅσα ἔχει, καὶ ἀποδοθῆναι. 26 πεσὼν οὖν ὁ δοῦλος προσεκύνει αὐτῷ λέγων· μακροθύμησον ἐπ’ ἐμοί, καὶ πάντα ἀποδώσω σοι. 27 Σπλαγχνισθεὶς δὲ ὁ κύριος τοῦ δούλου ἐκείνου ἀπέλυσεν αὐτὸν καὶ τὸ δάνειον ἀφῆκεν αὐτῷ. 28 ἐξελθὼν δὲ ὁ δοῦλος ἐκεῖνος εὗρεν ἕνα τῶν συνδούλων αὐτοῦ, ὃς ὤφειλεν αὐτῷ ἑκατὸν δηνάρια, καὶ κρατήσας αὐτὸν ἔπνιγεν λέγων· ἀπόδος εἴ τι ὀφείλεις. 29 πεσὼν οὖν ὁ σύνδουλος αὐτοῦ παρεκάλει αὐτὸν λέγων· μακροθύμησον ἐπ’ ἐμοί, καὶ ἀποδώσω σοι. 30 ὁ δὲ οὐκ ἤθελεν ἀλλ’ ἀπελθὼν ἔβαλεν αὐτὸν εἰς φυλακὴν ἕως ἀποδῷ τὸ ὀφειλόμενον. 31 ἰδόντες οὖν οἱ σύνδουλοι αὐτοῦ τὰ γενόμενα ἐλυπήθησαν σφόδρα καὶ ἐλθόντες διεσάφησαν τῷ κυρίῳ ἑαυτῶν πάντα τὰ γενόμενα. 32 Τότε προσκαλεσάμενος αὐτὸν ὁ κύριος αὐτοῦ λέγει αὐτῷ· δοῦλε πονηρέ, πᾶσαν τὴν ὀφειλὴν ἐκείνην ἀφῆκά σοι, ἐπεὶ παρεκάλεσάς με· 33 οὐκ ἔδει καὶ σὲ ἐλεῆσαι τὸν σύνδουλόν σου, ὡς κἀγὼ σὲ ἠλέησα; 34 καὶ ὀργισθεὶς ὁ κύριος αὐτοῦ παρέδωκεν αὐτὸν τοῖς βασανισταῖς ἕως οὗ ἀποδῷ πᾶν τὸ ὀφειλόμενον. 35 οὕτως καὶ ὁ πατήρ μου ὁ οὐράνιος ποιήσει ὑμῖν, ἐὰν μὴ ἀφῆτε ἕκαστος τῷ ἀδελφῷ αὐτοῦ ἀπὸ τῶν καρδιῶν ὑμῶν. (Mt 18,23-35)

   I Jezus, którego otaczali jedynie apostołowie w miejscu zamkniętym przez krzewy, zwraca się do uczniów zgromadzonych z szacunkiem na uboczu, na polanie ozdobionej zbiornikiem pełnym przejrzystej wody. Uśmiech Jezusa jest jakby znakiem, że będzie przemawiał. I idzie [ku nim] Swym powolnym, długim krokiem, dzięki któremu – nie śpiesząc się – w niewielkim czasie pokonuje dużą odległość. Wszyscy się cieszą i otaczają Go kołem, jak dzieci [stojące] wokół kogoś, kto sprawia im radość. Jezus [ma wokół Siebie] wieniec uważnych twarzy. Znajduje miejsce i opierając się o drzewo zaczyna mówić.
   «To, co powiedziałem najpierw do ludu, [przedstawię] wam w doskonalszej [formie], bo jesteście wybranymi. Apostoł Szymon, syn Jony, zapytał Mnie: „Ile razy mam przebaczyć? Komu? Dlaczego?” Odpowiedziałem tylko jemu, a teraz powtórzę wszystkim Moją odpowiedź, gdyż powinniście ją odtąd znać.
   Posłuchajcie dobrze, ile razy i jak, i dlaczego trzeba wybaczać. Trzeba wybaczać, jak Bóg przebacza. On, wobec którego grzeszy się tysiące razy, [przebacza], jeśli [człowiek] nawraca się tysiące razy. Byle tylko widział, że u winnego nie ma pragnienia grzeszenia, poszukiwania tego, co skłania do grzechu, lecz przeciwnie – grzech jest tylko owocem ludzkiej słabości. Kiedy jednak [człowiek] chętnie1 trwa w grzechu, nie może być wybaczenia za znieważanie Prawa. Nawet jeśli czyjeś błędy zasmucają was osobiście, przebaczajcie. Przebaczajcie zawsze temu, kto was krzywdzi. Przebaczajcie, żeby uzyskać przebaczenie, gdyż i wy popełniacie błędy wobec Boga i waszych braci. Przebaczenie otwiera Królestwo Niebieskie tak człowiekowi otrzymującemu przebaczenie, jak i temu, który go udziela. To przypomina wydarzenie, do jakiego doszło pomiędzy królem i jego sługami.
   Pewien król chciał uregulować rachunki ze swymi sługami. Przywoływał jednego po drugim, rozpoczynając od tych, którzy byli najwyżsi rangą. Przybył jeden, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów, lecz nie miał z czego spłacić pożyczek danych mu przez króla na wybudowanie domów i [nabycie] różnych dóbr. Stało się tak, gdyż w rzeczywistości – z powodów mniej lub bardziej słusznych – nie używał ze zbytnią starannością sumy otrzymanej na [realizację] swych planów. Król-pan uniósł się gniewem z powodu jego lenistwa i niedotrzymania słowa. Nakazał, żeby sprzedano jego samego, jego żonę, dzieci i wszystko, co posiadał, aż zostanie spłacony dług. Sługa jednak rzucił się do stóp króla i prosił go ze łzami i z błaganiami: „Pozwól mi odejść. Miej jeszcze trochę cierpliwości, a oddam ci wszystko, co jestem ci winien, aż do ostatniego denara”. Król poruszony tak wielkim bólem – bo to był dobry król – nie tylko zgodził się na jego prośbę, ale dowiedziawszy się, że pomiędzy przyczynami jego braku pilności i niespłacenia [długu] były też choroby, darował mu dług.
   Poddany odszedł szczęśliwy. Wychodząc jednak stamtąd, spotkał na drodze innego poddanego, ubogiego, któremu pożyczył sto denarów z dziesięciu tysięcy talentów otrzymanych od króla. Przekonany przez [otrzymaną od] króla łaskę, że wolno mu wszystko, schwytał nieszczęśliwego za gardło i powiedział mu: „Oddaj mi natychmiast to, co mi jesteś winien”. Daremnie człowiek pochylał się, płacząc, całując jego stopy, jęcząc: „Miej nade mną litość, spotkało mnie tyle nieszczęść! Miej jeszcze trochę cierpliwości, a oddam ci wszystko aż do ostatniego pieniążka.” Bezlitosny sługa wezwał żołnierzy i kazał odprowadzić nieszczęśliwca do więzienia, żeby go zmusić do zapłacenia, grożąc mu utratą wolności, a nawet życia.
   O sprawie dowiedzieli się przyjaciele nieszczęśnika. Głęboko zasmuceni poszli donieść o tym królowi i panu. On zaś, dowiedziawszy się, co zaszło, rozkazał, żeby mu przyprowadzono nielitościwego sługę. Patrząc na niego surowo, rzekł mu: „Zły sługo, ja przedtem pomogłem ci, żebyś się stał miłosiernym. Uczyniłem cię bogatym i pomogłem ci jeszcze darując twój dług, kiedy tak bardzo prosiłeś mnie o cierpliwość. Ty nie miałeś litości nad jednym z twoich bliźnich, a ja, król, miałem ją dla ciebie. Dlaczego nie uczyniłeś tego, co ja zrobiłem dla ciebie?” I oburzony oddał go strażnikom więzienia, żeby go zatrzymali aż wszystko zapłaci. Powiedział: „Nie miał litości wobec kogoś, kto był mu winien bardzo mało, ja zaś, choć jestem królem, miałem dla niego tak wiele litości. Niech więc [teraz] i on nie korzysta z mojej litości.”
   W taki sam sposób Ojciec Mój postąpi wobec was, jeśli będziecie nielitościwi wobec waszych braci; jeśli, otrzymawszy od Boga tak wiele, staniecie się winnymi bardziej niż jakiś wierny. Pamiętajcie, że macie obowiązek być bez winy bardziej niż wszyscy inni. Pamiętajcie, że Bóg pożycza wam wielki skarb, lecz chce, żebyście się rozliczyli z niego przed Nim. Pamiętajcie, że bardziej niż inni powinniście praktykować miłość i przebaczenie. (III (cz. 3-4), 142: 17 września 1945. A, 6456-6466)

1  W tłumaczeniu polskim Ewy Bromboszcz podano błędnie „dobrowolnie”. Nie jest możliwe dobrowolne trwanie w grzechu, ponieważ grzech jest złem i trwanie w nim w sposób chętny nie jest dobrowolne, ale złowolne. Można sobie jeszcze wyobrazić dobrowolne poddanie się skutkom grzechu, jak Pan Jezus przez oddanie swego życia na krzyżu; lecz to nie ten przypadek chęci („dobrowolności”), o którym mowa jest tutaj. Przyp. Jakub Szukalski.

   E Gesù, che era circondato dai soli apostoli in un chioschetto di bossi, si avvia verso i discepoli che sono invece rispettosamente aggruppati su uno spiazzo decorato di una vasca piena di limpide acque. Il sorriso di Gesù è come un segnale di parola. E mentre Lui va col suo passo lento e lungo, per cui percorre molto spazio in pochi momenti, e senza affrettarsi perciò, essi si rallegrano tutti e, come bambini intorno a chi li fa felici, si stringono in cerchio. Una corona di visi attenti, finché Gesù si mette contro un alto albero e inizia a parlare. «Quanto ho detto prima al popolo va perfezionato per voi che siete gli eletti fra esso. Dall'apostolo Simone di Giona mi è stato detto: "Quante volte devo perdonare? A chi? Perché?". Ho risposto a lui in privato ed ora a tutti ripeto la mia risposta in ciò che è giusto voi sappiate sin da ora. Udite quante volte e come e perché va perdonato. Perdonare bisogna come perdona Dio, il quale, se mille volte uno pecca e se ne pente, perdona mille volte. Purché veda che nel colpevole non c'è la volontà del peccato, la ricerca di ciò che fa peccare, ma sibbene il peccato è solo frutto di una debolezza dell'uomo. Nel caso di persistenza volontaria nel peccato, non può esservi perdono per le colpe fatte alla Legge. Ma per quanto queste colpe vi danno di dolore, a voi, individualmente, perdonate. Perdonate sempre a chi vi fa del male. Perdonate per essere perdonati, perché anche voi avete colpe verso Dio e i fratelli. Il perdono apre il Regno dei Cieli tanto al perdonato come al perdonante. Esso è simile a questo fatto che avvenne fra un re ed i suoi servi.
   Un re volle fare i conti coi suoi servi. Li chiamò dunque uno dopo l'altro cominciando da quelli che erano i più in alto. Venne uno che gli era debitore di diecimila talenti. Ma il suddito non aveva con che pagare l'anticipo che il re gli aveva fatto per potersi costruire case e beni d'ogni genere, perché in verità non aveva, per molti motivi più o meno giusti, con molta solerzia usato della somma ricevuta per questo. Il re-padrone, sdegnato della sua infingardia e della mancanza di parola, comandò fosse venduto lui, la moglie, i figli e quanto aveva, finché avesse saldato il suo debito. Ma il servo si gettò ai piedi del re e con pianti e suppliche lo pregava: "Lasciami andare. Abbi un poco di pazienza ancora ed io ti renderò tutto quanto ti devo, fino all'ultimo denaro". Il re, impietosito da tanto dolore – era un re buono – non solo acconsentì a questo ma, saputo che fra le cause della poca solerzia e del mancato pagamento erano anche delle malattie, giunse a condonargli il debito. Il suddito se ne andò felice. Uscendo di li, però, trovò sulla sua via un altro suddito, un povero suddito al quale egli aveva prestato cento denari tolti ai diecimila talenti avuti dal re. Persuaso del favore sovrano, si credette tutto lecito e, preso quell'infelice per la gola, gli disse: "Rendimi subito quanto mi devi". Inutilmente l'uomo piangendo si curvò a baciargli i piedi gemendo: "Abbi pietà di me che ho tante disgrazie. Porta un poco di pazienza ancora e ti renderò tutto, fino all'ultimo spicciolo".
   Il servo, spietato, chiamò i militi e fece condurre in prigione l'infelice perché si decidesse a pagarlo, pena la perdita della libertà o anche della vita. La cosa fu risaputa dagli amici del disgraziato i quali, tutti contristati, andarono a riferirlo al re e padrone. Questi, saputa la cosa, ordinò gli fosse tradotto davanti il servitore spietato e, guardandolo severamente, disse: "Servo iniquo, io ti avevo aiutato prima perché tu diventassi misericordioso, perché ti facessi una ricchezza, poi ti ho aiutato ancora col condonarti il debito per il quale tanto ti raccomandavi che io avessi pazienza. Tu non hai avuto pietà di un tuo simile mentre io, re, per te ne avevo avuta tanta. Perché non hai fatto ciò che io ti ho fatto?". E lo consegnò sdegnato ai carcerieri, perché lo tenessero finché avesse tutto pagato, dicendo: "Come non ebbe pietà di uno che ben poco gli doveva, mentre tanta pietà ebbe da me che re sono, così non trovi da me pietà".
   Così pure farà il Padre mio con voi se voi sarete spietati ai fratelli, se voi, avendo avuto tanto da Dio, sarete colpevoli più di quanto non lo è un fedele. Ricordate che in voi è l'obbligo di essere più di ogni altro senza colpe. Ricordate che Dio vi anticipa un gran tesoro, ma vuole che gliene rendiate ragione. Ricordate che nessuno come voi deve saper praticare amore e perdono. (4, 278)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

poniedziałek, 18 listopada 2019

(82) Żywoty Świętych: Ludger

Żywot ś. Ludgera Biskupa Monasterskiego, Apostoła Saskiego –
pisany od Mnichów Werduńskiego klasztoru,
który on naprzód fundował. Żył około roku Pańskiego, 780. Tritemius lib. 3. cap. 196.
Albertus Crancius in Metrop. Saxonum lib. 2. cap. 16.1

   Ludgerus z Fryzjej rodem, rodzice miał zacne i Chrześciańskie – dziad jego pierwszym był w domu jego Chrześcianinem, na imię Wurysyngus. Matka jego była Liafburga, którą P. Bóg skoro się urodziła, z dziwnego niebezpieczeństwa wybawić, dla tego owocu żywota jej, raczył. Bo baba jej niewierną będąc – gniewała się o to, iż matka jej dziewki wszytko rodziła – 2przetoż skoro ta Liafburga matka ś. Ludgera na świat wyszła, utopić ją służebnicy kazała. Gdy ją topiła w cebrze wody – dzieciątko dopiero urodzone, rączkami się u wierzchu cebra uwiesiło, iż się z nim biedzić ona niewiasta poczęła – a w tym sąsiada przybieży, zawoła na nię, i odjęła jej ono dzieciątko – któremu skusić trochy miodu dała, dla bezpieczności zdrowia jej – bo ono pogaństwo miało ten obyczaj – iż tego dziecięcia zabić i gubić już nie mogli, które narodziwszy się, czego skusiło – i tak od śmierci wybawiona, a potym matce wrócona – gdy szła za mąż, urodziła tego to Ludgera świętego. 3Z dzieciństwa zaraz od Pana Boga na stan duchowny naznaczony był. Żadnego jego igrania innego nie było, jedno książki, które ze skóry drzewianej czynił, i lada czym po nich kreślił. A gdy go spytano: coś dziś robił? Nie rzekł, jedno iżem pisał, abo czytał. A gdy go spytano: kto cię nauczył? Odpowiadał, Pan Bóg – prawie Duchem to Bożym mówiąc. Przetoż skoro podrósł, w mniejszych się szkołach początków nauk nauczywszy, do wielkich się szkół prosił. 4I pierwej u Grzegorza niejakiego w Trajektońskim kościele – a potym u onego zacnego Doktora Alkwina w klasztorze Eboraceńskim w Angliej w Piśmie Świętem wyćwiczony był. Świecką się Filozofią nie bawił – to tylo do serca niósł, i w uściech miał, co ku czci Bożej, i rozumieniu Pisma, a do potwierdzenia wiary Katolickiej i żywota pobożnego służyło.
   Alkwinowi był tak miłym uczniem, iż go namilszym synem swym zwał. Bo człowiek był wielkich cnót, i barzo do miłości ludzkiej udatny, tak żywotem, jako obcowaniem i rozmową. U tego Alkwina pułpięta się lata ucząc, nie tylo wykładaniu się Świętego Pisma przypatrzył, i niektóre z nim świeckie księgi przeczytał – ale się też u niego Reguły mniskiej nauczył, i żywota ich doskonale dostąpił. Gdy został diakonem, Biskup Trajekteński Albrykus, widząc cny żywot i nauki jego, używać go począł na szczepienie wiary miedzy pogaństwem w Fryzyjskiej i Saskiej ziemi. 5I naprzód go posłał do Fryzjej – tam gdzie też przedtym Wulfranus wiarę Chrystusowę rozsiewał, aby tam bałwochwalską i szatańską służbę psował, a Boską znajomość szczepił. Co on z wielką ochotą, na to zdrowie swoje ważąc, uczynił. I poszczęścił Pan Bóg, iż w Fryzjej tak sobie śmiało poczynał – iż ich bałwany i bogi obalał, psował, rozmiatał – złoto z nich i śrebro łupił, a ubogim dawał, gdy samoż pogaństwo na to patrzyło – a nikt mu żadnej przykrości uczynić nie śmiał. Tak cześć Bożą miłującego, ręka Boża mocna broniła, i postrach na serca pogańskie puściła.
   Przyzwał go potym Biskup Albrykus do siebie, i kapłanem go poświęciwszy, Doktorowską mu katedrę do czasu poruczył. 6Potym gdy Saskie Książę poganin Windekindus Fryzją opanował, a Fryzowie się zasię do starego pogaństwa obrócili (kaznodziej jednak i kapłanów nie zabijał, precz im tylo wychodzić kazał) ś. Ludgerus żałując iż męczeńskiej korony odnieść nie mógł, do Rzymu poszedł, i tam od Leona papieża uczczon, i kościami świętymi obdarowan, szedł do klasztoru Benewentańskiego – gdzie Reguła ś. Benedykta statecznie kwitnęła. I tam dwie lecie sam się u drugich żywota doskonałego uczył – i drugie zakonniki wielkim a dziwnym swym przykładem naprawował. Bo to, co w regule mieli, to wszytko w jego obyczajach widzieć mogli. Lecz w klasztorze nie mogła się długo ta świeca taić – 7gdy Alkwina Karolus wielki pierwszy z Francjej Cesarz, do siebie przyzwał, za radą jego po ś. Ludgera pisał, aby mu na opatrowanie Kościoła Bożego przybył. Bo ten cesarz gorące barzo o rozmnożenie wiary Chrześciańskiej staranie czynił. Acz nie rad pokój klasztorny opuścił – wszakże prze miłość ku Alkwinowi mistrzowi swemu – a naprzód, aby innym dla P. Boga pożyteczny był, jachał do Cesarza. Gdy do rozmowy przyszedł – pytał Cesarz czegoby się podjąć wolał – jeśli wielki klasztor białychgłów, czyli mniejszy mężczyzny, w którym byli Kanonicy, sprawować? On mądrze powiedział: wielkim wielkie, mnie małemu mały męski niech dany będzie, gdy to wola Boża jest. 8Trudniejsze jest sprawowanie białychgłów, i pokusy więtsze, i obmowy – ja na męskim, powiada, przestanę. I polecił mu klasztor, Lotuse nazwany, gdzie bracią w wielkiej pokorze i usługowaniu im w Bogu sprawował – nic nie rozkazując, czegoby sam pierwej nie wypełnił.
   9Potym gdy pięć miast w Fryzjej dobrowolnie się Karolusowi poddało – tam miedzy pogany Ludgera ś. posłał. On tam szedszy, wiarę ś. szczepił, bałwany obalał, kościoły budował, i nauką Chrześciańską serca ludzkie napełniał – do żywota ich bogobojnego przyprawując. A z ochotą ku czci Chrystusowej, i do innych pogan, którzy jeszcze Karolusowi poddani nie byli, wyciekał. A potym gdy Karolus Saską ziemię opanował, jego tam na takież wiary świętej szczepienie posłał. I był na biskupstwie Monasterskim, wszystkie Apostolskie posługi czyniąc, i Saski naród do wiary ś. z pogaństwa przywodząc. Acz długo bez biskupiego poświęcenia lud on sprawował, pracą sobie biorąc, a czci biskupiej nie pragnąc – wszakże potym prawie przymuszony od Gildebalda Arcybiskupa Koleńskiego, poświęcenie biskupie wziął. Wielkiej pracej użył około ludu onego, który nie tylo nauką, ale i cudy wielkimi ku Chrystusowi przywodził. Takie o jego świątobliwości ludzie mniemanie mieli, iż mu raz ślepego jednego, który im pieśni o wojnach cudnie śpiewał, przywiedli – prosząc aby mu wzrok u P. Boga uprosił. 10Spytał ślepego jeśli się spowiadać, a za grzechy swoje pokutę czynićby chciał. On gdy na to zezwolił, kazał mu przyść nazajutrz do siebie. Ślepy on nie zamieszkał – a Ludgerus święty odwiódszy się z nim na stronę, spowiedzi go wysłuchał, i do pokuty go przywiódł, i krzyżem ś. jemu wzrok przywrócił. Był potym z tego oświeconego dobry człowiek, i miły ś. Ludgerowi – tak iż go tajemnie do Fryzjej, która była od wiary świętej odstąpiła, w domy pogańskie, którzy się go jako znajomego nie strzegli, posyłał – aby niewiasty skłonniejsze do nabożeństwa tajemnie namawiał – 11żeby dzieci swoje prostą wodą chrzciły, mówiąc: ja ciebie chrzczę, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Ś. Co uczynił ten oświecony, i wiele tak dzieci P. Bogu pozyskał. Tak czynili święci gdy w dorosłe zbawienia wmówić nie mogli – na dzieciach się cieszyli, z nich Panu Bogu chwałę zbierając.
   Raz mu niewiasta rodzajem szlachetna, ale nierządnie z powinowatym w małżeństwie mieszkająca, miodu przyniosła – aby jej z mężem nie rozwodził. On miodu wziąć niechciał – a kapłani jego tajemnie gi od niej wzięli – a nie mając gdzie indziej, pod ołtarz włożyli. Gdy tego dnia Mszą miał Ludgerus na onym ołtarzu, a modlitwę zaczął, naczynie się z onym miodem rozpukło, i wszytek miód z niego wyciekł. Tak on nieczysty dar i łakomstwo swoich potępił, i moc swej modlitwy pokazał. Gdy swoję parafią nawiedzał – w obiad ślepy jeden wołał u okna, aby się nad ślepym zmiłował – dano mu jałmużnę – a on powie: nie tego mi trzeba, prowadź mię do biskupa. I gdy go prowadzono, rzekł: proszę cię księże biskupie, ja ubogi ślepy, uczyń to dla Boga abych przejźrzeć mógł. A biskup rzecze: przejźrzy dla Boga. Na to słowo dał mu Pan Bóg wnetże wzrok, iż z nimi dobrze widzący za stołem siedział. I jednego też umarłego wskrzesił. I drugiego gdy wieśniacy w Niedzielę wiesili, a on się do tego trafił – prosił ich aby go dla niego wypuścili, abo wżdy na inszy czas to karanie odwlekli, a tym czasem do kościoła na Mszą szli. 12A oni go przedsię obiesili. Gdy się zań we Mszej święty Ludgerus modlił – on obieszony rano, przyszedł wieczór do biskupa, który już był po obiedzie sześć mil z onego miejsca ujachał – dziękując mu za dobrodziejstwo, że go wybawił od śmierci. On go pytał: jakoś jest wybawion, wszak cię byli obiesili? A on rzekł: dwa jacyś mężowie drewno mi, na którymem stać mógł, podłożyli – aż gdy się ludzie rozeszli, a ku wieczoru się skłaniało, odwiązawszy mię, ciebie mi gonić, a za takie dobrodziejstwo dziękować kazali. Wielki to cud był, i jako zatrzyman, i jako odwiązan i tak daleką drogę uszedł. Wiele cudów innych czynił P. Bóg przezeń, które się opuszczają.
   Był w nauce Pisma Świętego barzo biegły, co z niektórego jego pisania znać. Wypisał żywot Bonifacjusza męczennika, także Grzegorza i Albryka nauczycielów swoich. W którym piśmie i wielki dowcip jego, i osobliwa wymowa się pokazuje. Uczniom swoim zawżdy w nawiętszym zabawieniu Pismo Święte, tajemnice jego otwarzając, wykładał. Kapice dla tego nie nosił, iż nigdy był professjej abo obietnice żadnej na zakon nie uczynił, ale w kanoniczym ubierze chodząc, zakonniczy żywot doskonale wypełnił. Włosiennicę tajemnie przez cały żywot swój nosił, ciało swoje posty, niespanim, modlitwą dręcząc. Pewnych czasów mięso jadał – ale się nigdy pokarmem ani piciem nie obciążał. Do stołu swego jako biskup, drugdy i bogatych i ubogich wzywał – ciała ich potrawami a dusze świętemi rozmowami karmiąc.
   Wolności swej przed pany i Cesarzem nigdy nie tracił. Jednego czasu Karolus Cesarz poń dla pewnych spraw i rady posłał – skoro przyjachał a stanął w gospodzie, komornika poń posłał, aby się z Cesarzem widział. 13On godziny swe w ten czas odprawował, i zaraz iść nie mógł. Drugi raz także posłał, przedsię iść aż po skończeniu pacierzy niechciał. Co drudzy źle wykładali, i tym go Cesarzowi hydzili. Po służbie Bożej gdy przyszedł, Cesarz go pytać począł, czemu zaraz nie przyszedł? Odpowiedział: więtszemum Panu służył, niżli ty – i za cięm P. Boga prosił – ja rozkazanie twoje wielce sobie ważę, ale Boskie więcej. 14Oną wolną mową nic się Cesarz bogobojny nie obraził, ale raczej rzekł: To com o tobie zawżdy trzymał, takimem cię być prawdziwie poznał – a na potym nic o tobie powiadać sobie nie dam. Tak zazdrościwi ludzie, skąd go obrzydzić chcieli, stąd go Cesarzowi milszym uczynili – a dobre jego serce i w Bogu postępki uprzejme, tracić mu i na tym nie dały. 15Ojczyznę swoję, którą miał, na zbudowanie klasztoru Werdeńskiego, i na uczynienie miejsca uczciwego onym kościom świętym, które z Rzymu miał, obrócił – i on klasztor nadał. Zachorzawszy na drodze, na której Diocezją swoję objeżdżał, gdy sam czytać Pisma Świętego nie mógł – czytać przed sobą kazał, a przedsię w onej niemocy mało nie co dzień Mszą miewał. Na której ostatnie lud pożegnawszy, kapłanów do siebie przyzwał – i o jutrzejszym swoim z tego świata zeszciu opowiedział – prosząc, aby go w Werdunie w klasztorze przed kościołem pochowali. Oznajmując im iż tego lud nie dopuści – aż Cesarz sam rozkaże – i po tym poznacie, powiada, iż to wola Boża, abych tam dnia sądnego czekał. A iż cesarz na to zezwoli, po tym poznacie, gdy po śmierci mojej nieco krwie z nosa mego ciekącej obaczycie. Co się wszytko tak zstało, gdy szczęśliwie do chwały niebieskiej z ciała się przeniósł, roku Pańskiego 809. Po śmierci jego wielkie się cuda na ludzkie dobrodziejstwa działy – do których wyczytania czytelnika odsyłam – aby zemną chwaląc Pana nad pany, a tego się świętego modlitwie polecając, pokłon dał Bogu – przez Pana naszego Jezusa, który z Ojcem i z Duchem Świętym w jednym Bóstwie rozkazuje na wieki, Amen.

   16Iż się dziś do niejakiej Saskiej wiary głupie dosyć, niektórzy odzywają – niech czytają jaka wiara i od jakich ludzi, Saskiej ziemi, od sześciset lat przyniesiona jest. A tą, którą niedawno diabelski posłaniec, i ślubów Bogu uczynionych gwałtownik, cielesny i rozpustny Luter przyniósł – a nie tylo jej cudy nie potwierdził, ale ją sprośnym żywotem pomazał – niech się słusznie brzydzą. Bo nie jest wiara Chrystusowa – ale tajemne, i do pogaństwa wiodące bałwochwalstwo.

1  XVII. Martii. Marca. Mart. R. 26. Mart.
Pogańskie okrucieństwo nad dziatkami.
Naznaczony od P. Boga z dzieciństwa na stan duchowny.
Alkwinus zacny Doktor, którego jest glosa ordinaria na Biblią.
Posłany miedzy pogany na szczepienie wiary do Fryzjej.
Fryzowie Chrześciańską wiarę porzucili.
Karolus wielki uczone a dobre ludzie na rozszerzenie wiary Chrześciańskiej zbierał.
Trudniejsze rządzenie białychgłów niżli mężczyzny.
Posłany miedzy pogany drugi raz.
10  Spowiedź do ucha kapłańskiego.
11  Pogańskie niewiasty chrzciły dzieci swe z naprawy ś. Ludgera.
12  Obieszonego cudownie wyzwolił abo wskrzesił.
13  Do Cesarza od godzin iść swych niechciał.
14  Wolności swojej u Panów i Cesarzów nie tracił.
15  Ojczyznę na uczczenie kości ś. i zbudowanie klasztorów obrócił.
16  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

sobota, 9 listopada 2019

(128) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Przebaczanie

   21 Wtedy Piotr podszedł do Niego i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy? 22 Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. (Mt 18,21-22)

   21 Τότε προσελθὼν ὁ Πέτρος εἶπεν αὐτῷ· κύριε, ποσάκις ἁμαρτήσει εἰς ἐμὲ ὁ ἀδελφός μου καὶ ἀφήσω αὐτῷ; ἕως ἑπτάκις; 22 λέγει αὐτῷ ὁ Ἰησοῦς· οὐ λέγω σοι ἕως ἑπτάκις ἀλλ’ ἕως ἑβδομηκοντάκις ἑπτά. (Mt 18,21-22)

   Piotr jest zamyślony. Jezus widzi to i pyta go o przyczynę. Piotr wyjaśnia:
   «Zastanawiam się, do jak wielkiego zadania jesteśmy przeznaczeni i boję się. Obawiam się, że nie będę umiał dobrze tego zrobić».
   «Istotnie, Szymon, syn Jony, ani Jakub, syn Alfeusza, ani Filip czy ktoś inny nie potrafiłby tego dobrze zrobić. Jednak kapłan Piotr, kapłan Jakub, kapłan Filip czy Tomasz będą umieli to zrobić, gdyż będą działali razem z Boską Mądrością».
   «A... ile razy powinniśmy przebaczyć braciom? Ile razy, jeśli zgrzeszą wobec kapłanów? I ile razy – jeśli zgrzeszą wobec Boga? Jeśli bowiem będzie tak, jak teraz, to z pewnością będą grzeszyć wobec nas, gdyż tak wiele razy grzeszą przeciw Tobie. Powiedz mi, czy powinienem zawsze przebaczyć czy tylko ileś razy. Siedem razy czy na przykład jeszcze więcej?»
   «Nie mówię ci siedem razy, lecz siedemdziesiąt razy siedem. To liczba nieograniczona, bo Ojciec Niebieski przebaczy wam wiele razy, wielką ilość razy – wam, którzy powinniście być doskonali. I jak On zachowuje się wobec was, tak wy powinniście się zachowywać, gdyż reprezentujecie Boga na ziemi». (III (cz. 3-4), 142: 17 września 1945. A, 6456-6466)

   Pietro è pensieroso. Gesù lo vede e gliene chiede ragione. E Pietro spiega: «Penso a che gran dovere siamo destinati. E ne ho paura. Paura di non sapere fare bene».
   «Infatti Simone di Giona o Giacomo di Alfeo o Filippo e così via non saprebbero fare bene. Ma il sacerdote Pietro, il sacerdote Giacomo, il sacerdote Filippo, o Tommaso, sapranno fare bene perché faranno insieme alla divina Sapienza».
   «E... quante volte dovremo perdonare ai fratelli? Quante, se peccano contro i sacerdoti; e quante, se peccano contro Dio? Perché, se succederà allora come ora, certo peccheranno contro di noi, visto che peccano contro di Te tante e tante volte. Dimmi se devo perdonare sempre o se un numero di volte. Sette volte, o più ancora, ad esempio?».
   «Non ti dico sette, ma settanta volte sette. Un numero senza misura. Perché anche il Padre dei Cieli perdonerà a voi molte volte, un numero grande di volte, a voi che dovreste essere perfetti. E come Egli fa con voi, così voi dovete fare, perché voi rappresenterete Dio in Terra». (4, 278)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

piątek, 8 listopada 2019

sobota, 2 listopada 2019

(81) Żywoty Świętych: Rupert z Salzburga

Żywot ś. Ruperta,
pierwej Wangiońskiego, a potym Regenszpurskiego Biskupa, Apostoła Bawarskiego. Surius Tom. 2. & in Annalibus Boiorum.
Żył około roku Pańskiego 718.1

   Za panowania we Francjej Childeberta Króla – Święty Rupertus, z narodu królów Francuskich idący, biskupstwo w ziemi Wangiońskiej sprawując, świecką i królewską zacność, wiarą i mocną ku Panu Bogu miłością i wzgardą samego siebie, ozdobił – krótko mówiąc – wielką na sercu cichość i pokorę, 2a na ciele wielką czystość zachował – w prostocie gołębiczej, miał wężową mądrość – w poradzie ostrożny, w sądzie sprawiedliwy, w modlitwie ustawiczny, i Ducha Ś. pełny – i z prawej i lewej strony dobrze był cnotami śś. ostrożny – i lud swój z pożytkiem czci Bożej i zbawienia bliźnich sprawował. 3Na ubogie tak był do miłosierdzia skłonny, iż im rozdając sam się ubożył, a to tylo swym zwał, co im dla Boga wydał. Sławą świątobliwości jego, wiele się pogaństwa, do niego przychodząc, od czartowskiej mocy, światłością wiary Katolickiej wybawiało. 4Czym wzruszeni heretykowie Ariani, których w onej stronie wiele jeszcze było – nie mogąc cierpieć wielkich cnót jego, i onego zbawienia ludzi przezeń do jedności kościelnej – pojmawszy go, sromotnie zelżyli, i ubitego, a rózgami schwostanego, z jego biskupstwa wygnali – za czym Pan Bóg koronując cierpliwość jego, więtszą mu drogę do nawrócenia i pozyskania pogaństwa ukazał.
   Bo tych czasów Teodo książę Bawarskie wzruszony Duchem Ś. usłyszawszy o takim człowieku, i o świętym żywocie i cudach jego – posłał poń sobie, prosząc aby do niego przyjachał, a prawdę mu zbawienną chwały prawego Boga przyniósł. Widząc Rupertus ś. sprawę i radę Bożą – posławszy przed sobą niektóre swoje kapłany, sam za nimi rychło do Książęcia do Ratysbony abo Regenszpurku przyjachał. Z wielką radością przyjęty jest, i z pany wszytkimi przeciwko jemu Teodo wyjachawszy, a onego wszelakim obyczajem uczciwszy – wiary się świętej od niego uczył, i z synmi i ze wszystkim domem i dworem swoim – którego ś. Biskup postem i inym nabożeństwem przyprawiwszy – gdy się służby bałwochwalskiej zarzekł, ochrzcił go, i inne z nim ludzie przedniejsze – za którymi potym szli do wiary ś. wszyscy pospolici. Sławiło się tedy imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, w oświeceniu ludzi onych – którzy próżność i zdradę fałszywych czartów bacząc – za prawdę i światłość Chrystusowę mocnie się chwytali. 5Nie przestając ś. Rupert na onym tak wielkim ryb rozumnych pojmaniu – prosił Książęcia aby go wodą do innych miast w Noryku posłał na opowiadanie Ewangeliej ś. innemu pogaństwu – uczynił to rad, i jeździł Święty od miasta do miasta, rozsiewając słowo zbawienne po Noryku, aż do niższej Panoniej – wszędzie wielki poczet ludzi P. Bogu pozyskując. A wracając się nazad, gdziekolwiek o głębszych ciemnościach pogańskich usłyszał, tam szedł, zdrowiu swemu nie przepuszczając, a czarty burząc – jednego prawdziwego Boga narodzonego z Dziewice, do serc ludzkich wnosił.
   6Gdy się do Teodona książęcia wrócił – prosiło go książę, aby sobie miejsce na osadzenie stolice Biskupiej obrał. I obrał stare, acz na ten czas spustoszone, miasto Iuvanium, nad rzeką Juwą, abo iną leżące – w którym kościół ś. Piotra zbudował i poświęcił – który książę hojnie opatrzyło i nadało. 7Potym i klasztor dla ludzi zakonnych, na miejsce od Boga samego cudem i światłością niebieską naznaczonym, w jednej puszczej, Bongonia nazwanej, zbudował, i ludzie w nim zakonne osadził. Przyszedł czas śmierci Teodona książęcia – przy której zawołał sobie syna swego Teoberta – i czyniąc go po sobie panem, polecił mu, i rozkazał, aby Ruperta Biskupa we wszystkim słuchał – a wiarę świętą Chrześciańską rozmnażał. Uczynił to barzo nie leniwie. Bo skoro po śmierci ojca swego, jachał sam do ś. Ruperta – który w klasztorze onym nowo zbudowanym przemieszkiwał, nawiedzając go, a wszytkę mu swoję pracą i moc, na Chrystusowej sławy i rozmnożenie ofiarując.
   Dał klasztorowi onemu trzy mile puszczej na wyżywienie zakonników, i innych wiele dobrodziejstw i jałmużn kościołom czynił. A Rupert ś. jachawszy do ojczyzny swej, dwanaście sobie pomocników kapłanów na nawrócenie ostatka ludu, w Bawarskiej ziemi przywiódł, miedzy któremi byli przedniejszy, Kunibaldus i Gizylarius ludzie święci. 8Przywiódł i synowicę swoję Erentrudę, na rozmnożenie dziewiczej czystości – której, gdy był w Juwaniej na wyższym zamku klasztor zbudowany, i od króla nadany, wiele panienek nazbierawszy, czystą z nich i Bogu miłą służbę i ustawiczne modlitwy na pożytki zbawienne ludzkie uczynił – i one statecznym postanowieniem i porządkiem zachowania zakonnego w onym żywocie święty Biskup umocnił. Chodząc z towarzyszmi swymi po wszytkim onym państwie – ludzie od czartowskiej służby odwodził – i wszytkę ziemię do Chrystusa nawróciwszy, i Witalisza na swoje miejsce naznaczywszy, w post wielki zachorzał. 9I mając Mszą w Wielkonocny dzień, po miłym a gorącym ludzi upominaniu, aby mocnie w wierze świętej zostawali, w ręku uczniów swoich tamże w Juwaniej szczęśliwie świata tego dokończył, a na wieczne z Chrystusem królestwo nastąpił – którego chwali, a za nas prosi abyśmy się zstali jego uczestnicy, i chwalce Trójce niewysławionej na wieki wiekom. Amen.

1  XVI. Martii. Marca. Mart. R. 27. Martii.
Cnoty Ruperta ś.
To nasze co damy dla Chrystusa.
Heretykowie ubili i wygnali ś. Biskupa.
W Noryku opowiadał Ewangelią świętą.
Biskupa stolica. Podobno dziś zowią to miasto Patavium.
Klasztor zbudował.
Synowicę swoję dla panieńskiego klasztoru przywiódł Rupertus ś.
Po Mszej skoro Wielkonocnej umarł.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski