sobota, 11 czerwca 2022

(156) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Drugie rozmnożenie chleba

   29 Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. 30 I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił. 31 Tłumy zdumiewały się, widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.
  
32 Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby ktoś nie zasłabł w drodze».
  
33 Na to rzekli Mu uczniowie: «Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, żeby nakarmić tak wielki tłum?» 34 Jezus zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem i parę rybek». 35 A gdy polecił tłumowi usiąść na ziemi, 36 wziął siedem chlebów i ryby i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. 37 Jedli wszyscy do syta, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów. 38 Tych zaś, którzy jedli, było cztery tysiące mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. 39 Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi i przybył w granice Magadan. (Mt 15,29-39)

   1
W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był [z Nim] i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: 2 «Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. 3 I jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka». 4 Odpowiedzieli uczniowie: «Jakże tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem?» 5 Zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem». 6 I polecił tłumowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je podawali. I podali tłumowi. 7 Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo, i polecił je rozdać. 8 Jedli do syta, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. 9 Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. (Mk 8,1-9)

   29 Καὶ μεταβὰς ἐκεῖθεν ὁ Ἰησοῦς ἦλθεν παρὰ τὴν θάλασσαν τῆς Γαλιλαίας, καὶ ἀναβὰς εἰς τὸ ὄρος ἐκάθητο ἐκεῖ. 30 καὶ προσῆλθον αὐτῷ ὄχλοι πολλοὶ ἔχοντες μεθ’ ἑαυτῶν χωλούς, τυφλούς, κυλλούς, κωφούς, καὶ ἑτέρους πολλοὺς καὶ ἔρριψαν αὐτοὺς παρὰ τοὺς πόδας αὐτοῦ, καὶ ἐθεράπευσεν αὐτούς· 31 ὥστε τὸν ὄχλον θαυμάσαι βλέποντας κωφοὺς λαλοῦντας, κυλλοὺς ὑγιεῖς καὶ χωλοὺς περιπατοῦντας καὶ τυφλοὺς βλέποντας· καὶ ἐδόξασαν τὸν θεὸν Ἰσραήλ.
  
32 Ὁ δὲ Ἰησοῦς προσκαλεσάμενος τοὺς μαθητὰς αὐτοῦ εἶπεν· σπλαγχνίζομαι ἐπὶ τὸν ὄχλον, ὅτι ἤδη ἡμέραι τρεῖς προσμένουσίν μοι καὶ οὐκ ἔχουσιν τί φάγωσιν· καὶ ἀπολῦσαι αὐτοὺς νήστεις οὐ θέλω, μήποτε ἐκλυθῶσιν ἐν τῇ ὁδῷ. 33 καὶ λέγουσιν αὐτῷ οἱ μαθηταί· πόθεν ἡμῖν ἐν ἐρημίᾳ ἄρτοι τοσοῦτοι ὥστε χορτάσαι ὄχλον τοσοῦτον; 34 καὶ λέγει αὐτοῖς ὁ Ἰησοῦς· πόσους ἄρτους ἔχετε; οἱ δὲ εἶπαν· ἑπτὰ καὶ ὀλίγα ἰχθύδια. 35 καὶ παραγγείλας τῷ ὄχλῳ ἀναπεσεῖν ἐπὶ τὴν γῆν 36 ἔλαβεν τοὺς ἑπτὰ ἄρτους καὶ τοὺς ἰχθύας καὶ εὐχαριστήσας ἔκλασεν καὶ ἐδίδου τοῖς μαθηταῖς, οἱ δὲ μαθηταὶ τοῖς ὄχλοις. 37 καὶ ἔφαγον πάντες καὶ ἐχορτάσθησαν. καὶ τὸ περισσεῦον τῶν κλασμάτων ἦραν ἑπτὰ σπυρίδας πλήρεις. 38 οἱ δὲ ἐσθίοντες ἦσαν τετρακισχίλιοι ἄνδρες χωρὶς γυναικῶν καὶ παιδίων.
  
39 Καὶ ἀπολύσας τοὺς ὄχλους ἐνέβη εἰς τὸ πλοῖον καὶ ἦλθεν εἰς τὰ ὅρια Μαγαδάν. (Mt 15,29-39)

  1 Ἐν ἐκείναις ταῖς ἡμέραις πάλιν πολλοῦ ὄχλου ὄντος καὶ μὴ ἐχόντων τί φάγωσιν, προσκαλεσάμενος τοὺς μαθητὰς λέγει αὐτοῖς· 2 σπλαγχνίζομαι ἐπὶ τὸν ὄχλον, ὅτι ἤδη ἡμέραι τρεῖς προσμένουσίν μοι καὶ οὐκ ἔχουσιν τί φάγωσιν· 3 καὶ ἐὰν ἀπολύσω αὐτοὺς νήστεις εἰς οἶκον αὐτῶν, ἐκλυθήσονται ἐν τῇ ὁδῷ· καί τινες αὐτῶν ἀπὸ μακρόθεν ἥκασιν. 4 καὶ ἀπεκρίθησαν αὐτῷ οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ ὅτι πόθεν τούτους δυνήσεταί τις ὧδε χορτάσαι ἄρτων ἐπ’ ἐρημίας; 5 καὶ ἠρώτα αὐτούς· πόσους ἔχετε ἄρτους; οἱ δὲ εἶπαν· ἑπτά. 6 καὶ παραγγέλλει τῷ ὄχλῳ ἀναπεσεῖν ἐπὶ τῆς γῆς· καὶ λαβὼν τοὺς ἑπτὰ ἄρτους εὐχαριστήσας ἔκλασεν καὶ ἐδίδου τοῖς μαθηταῖς αὐτοῦ ἵνα παρατιθῶσιν, καὶ παρέθηκαν τῷ ὄχλῳ. 7 καὶ εἶχον ἰχθύδια ὀλίγα· καὶ εὐλογήσας αὐτὰ εἶπεν καὶ ταῦτα παρατιθέναι. 8 καὶ ἔφαγον καὶ ἐχορτάσθησαν, καὶ ἦραν περισσεύματα κλασμάτων ἑπτὰ σπυρίδας. 9 ἦσαν δὲ ὡς τετρακισχίλιοι. καὶ ἀπέλυσεν αὐτούς. (Mk 8,1-9)

   Widzę miejsce, które z pewnością nie jest równiną. Nie jest to też góra. Góry znajdują się na wschodzie, w pewnej odległości. Dalej jest jakaś mała dolina i wzniesienia niższe i bardziej płaskie, porośnięte równinną trawą. Wydaje się, że są to pierwsze stoki skupiska wzgórz. Teren jest raczej wysuszony i pozbawiony drzew. Trawa, krótka i rzadka, rośnie tylko gdzieniegdzie na kamienistym terenie. Tu i tam znajduje się kilka rzadkich ciernistych krzewów. Od strony zachodniej horyzont poszerza się mocno i rozświetla go światło. Nie widzę niczego innego. Jest jeszcze dzień, lecz wydaje mi się, że zbliża się wieczór. [Niebo] bowiem na zachodzie jest zaczerwienione z powodu zachodu słońca. Góry zaś, od strony wschodniej, są już fiołkowe w świetle zmierzchu. To początek zachodu. Sprawia on, że bardziej mroczne są głębokie rysy, a wyższe partie – niemal fioletowe.

   Jezus stoi na wielkiej skale. Przemawia do tłumu bardzo licznego, rozproszonego po płaskowyżu. Otaczają Go uczniowie. On, stojąc wysoko tym prymitywnym podwyższeniu, góruje nad tłumem. Wokół Niego znajdują się osoby w każdym wieku i wszelkich stanów. Musiał dokonać cudów, gdyż słyszę, jak mówi:

   «To nie Mnie, lecz Temu, który Mnie posłał, powinniście ofiarować pochwały i dziękować. A [prawdziwą] czcią nie jest ta, która wychodzi jak oddech z nieuważnych warg. Lecz ta, która wznosi się z serca i jest prawdziwym uczuciem waszego serca. Ona jest miła Bogu. Niech ci, którzy zostali uzdrowieni, kochają Pana miłością wierną. Niech Go kochają też krewni uzdrowionych. Nie czyńcie złego użytku z daru odzyskanego zdrowia. Bardziej niż chorób ciała lękajcie się chorób ducha. I chciejcie nie grzeszyć. Każdy bowiem grzech jest chorobą. A są wśród nich takie, które mogą doprowadzić do śmierci. A zatem wy wszyscy, którzy obecnie się radujecie, nie niszczcie przez grzech błogosławieństwa Bożego. Ustałaby bowiem wasza radość, gdyż złe działania odbierają pokój, a tam, gdzie nie ma pokoju, nie ma radości. Bądźcie święci, bądźcie doskonali tak, jak chce tego wasz Ojciec. On chce tego, bo was kocha. A tym, których kocha, chce dać Królestwo. Jednak do Jego świętego Królestwa wchodzą jedynie ci, których wierność Prawu uczyniła doskonałymi. Pokój Boży niech będzie z wami».

   Jezus milknie. Krzyżuje ramiona na piersi i w takiej postawie obserwuje trwający przy Nim tłum. Potem rozgląda się wokół Siebie. Wznosi oczy ku pogodnemu niebu, które – w miarę jak gaśnie światło – staje się coraz mroczniejsze. Zastanawia się. Schodzi ze Swojej skały. Mówi do uczniów:

   «Żal Mi tych ludzi. Idą za Mną od trzech dni. Nie mają ze sobą zapasów [żywności]. Daleko stąd do wioski. Obawiam się, że najsłabsi będą zbytnio cierpieć, jeśli odeślę ich bez nakarmienia».

   «A jak chcesz to uczynić, Nauczycielu? Sam powiedziałeś: jesteśmy daleko od jakiejkolwiek wioski. Gdzież znajdziemy chleb w tym opustoszałym miejscu? I kto dałby nam tyle pieniędzy, żeby zakupić go dla wszystkich?» [– mówią Mu apostołowie.]

   «Czy nic ze sobą nie macie?» [– pyta Jezus.]

   «Mamy kilka ryb i kilka kawałków chleba: pozostałości naszego jedzenia. To jednak nie wystarczy dla nikogo. Jeśli dasz to tym najbliżej stojącym, wywołasz wrzawę. Nas tego pozbawisz. Nikomu nie uczynisz dobrze». To powiedział Piotr.

   [Jezus odpowiada:] «Przynieście Mi to, co posiadacie».

   Przynoszą mały koszyk. W środku jest siedem kawałków chleba. Nie są to nawet całe chleby. Wydaje się, że są to wielkie kawałki odkrojone od dużych bochenków. Jest też garść małych biednych rybek, usmażonych w ogniu. [Jezus wydaje polecenie:]

   «Niech ludzie usiądą w grupach po pięćdziesiąt [osób] i niech zachowają spokój i milczenie, jeśli chcą jeść».
   Uczniowie usiłują zaprowadzić porządek, wymagany przez Jezusa. Jedni wchodzą więc na kamienie, inni – chodzą pomiędzy ludźmi. Wreszcie im się to udaje. Jakieś dzieci popłakują, gdyż są głodne i senne; inne – bo otrzymały klapsa od matki lub jakiegoś krewnego, aby były posłuszne.
   Jezus bierze chleby, oczywiście nie wszystkie na raz. [Trzyma] po dwa w każdej ręce, ofiarowuje je. Potem kładzie i ogosławi. Bierze małe rybki. Jest ich tak niewiele, że trzyma je wszystkie w zagłębieniu Swych smukłych dłoni. Je również ofiarowuje, a potem kładzie i błogosławi. [Mówi:]
   «A teraz bierzcie. Obejdźcie tłum i dajcie każdemu w obfitości».
   Uczniowie są posłuszni.
   Jezus stoi. Jego biała sylwetka dominuje nad całym tym ludem siedzącym w dużych grupach. Zajmują cały płaskowyż. Obserwuje ich i uśmiecha się.
   Uczniowie idą i idą, coraz dalej. Rozdają, wciąż rozdają. A koszyk jest ciągle pełen jedzenia. Ludzie jedzą. Zapada zmierzch, nastaje cisza i wielki pokój. (IV, cz. 2, 42: 27 i 28 maja 1944. A, 2841-2847)

   Una serena visione. Vedo un posto che non è certo pianura. Non è neppure montagna. Dei monti sono ad oriente ma lontani alquanto. Poi c’è una valletta ed altre elevazioni più basse e piatte. Dei pianori erbosi. Sembra che siano le prime pendici di un gruppo collinoso. Il terreno è piuttosto arsiccio e nudo d’alberi. Vi è della corta e rada erba sparsa fra un terreno ciottoloso. Qua e là qualche ciuffetto molto basso di cespugli spinosi. Ad occidente l’orizzonte si allarga ampio e luminoso. Non vedo altro, come natura. È ancora giorno, ma direi che comincia la sera, perché l’occidente è rosso per il tramonto mentre i monti a oriente sono già violacei nella luce che diviene crepuscolare. Un principio di crepuscolo che fa più nere le spaccature profonde e appena violette le parti più elevate.Gesù è ritto su un grosso pietrone e parla a molta, ma molta folla sparsa sul pianoro. I discepoli lo circondano. Egli, ancor più alto perché il suo rustico piedestallo lo eleva, domina la folla di tutte le età e condizioni sociali che gli sta intorno.
   Deve aver compito dei miracoli, perché sento che dice: «Non a Me ma a Chi mi ha mandato dovete offrire lode e riconoscenza. E la lode non è quella che esce come suono di vento da labbra distratte. Ma è quella che sale dal cuore ed è il sentimento vero del vostro cuore. Questa è gradita a Dio. I guariti amino il Signore di un amore di fedeltà. E lo amino i parenti dei guariti. Del dono della salute riconquistata non fatene cattivo uso. Più che delle malattie del corpo, abbiate paura di quelle del cuore. E non vogliate peccare. Perché ogni peccato è una malattia. E ve ne sono tali che possono dare la morte. Ora dunque, o voi tutti che ora giubilate non distruggete la benedizione di Dio col peccato. Cesserebbe il giubilo vostro perché le maleazioni levano la pace, e dove non è pace non è giubilo. Ma siate santi. Siate perfetti come il Padre vostro vuole. Lo vuole perché vi ama, e a coloro che ama vuol dare un Regno. Ma nel suo Regno santo non entrano che coloro che la fedeltà alla Legge rende perfetti. La pace di Dio sia con voi».
   E Gesù tace. Incrocia le braccia sul petto e con le braccia così conserte osserva la turba che gli sta intorno. Poi guarda in giro. Alza gli occhi al cielo sereno e che si fa sempre più scuro per la luce che decresce. Pensa. Scende dal suo masso. Parla ai discepoli. «Ho pietà di questa gente. Mi segue da tre giorni. Non ha più provviste seco. Siamo lontani da ogni paese. Temo che i più deboli soffrano troppo se Io li rimando senza nutrirli».
   «E come vuoi fare, Maestro? Tu lo dici: siamo lontani da ogni paese. In questo luogo deserto dove trovare pane? E chi ci darebbe tanto denaro da comperarlo per tutti?».
   «Non avete nulla con voi?».
   «Abbiamo pochi pesci e qualche pezzo di pane. L’avanzo del nostro cibo. Ma non basta a nessuno. Se Tu lo dai ai vicini succede una sommossa. Privi noi e non fai del bene a nessuno». E’ Pietro che parla.
   «Portatemi quanto avete».
   Portano una cestella con dentro sette tozzi di pane. Non sono neppure pani interi. Paiono grosse fette tagliate da grandi pagnotte. I pesciolini, poi, sono una manciata di povere bestioline abbruciacchiate dalla fiamma.
   «Fate sedere questa folla a cerchi di cinquanta e che stia ferma e zitta se vuol mangiare».
   I discepoli, parte salendo su delle pietre e parte circolando fra la gente, si dànno un gran da fare per mettere l’ordine chiesto da Gesù. Dài e dài, ci riescono. Qualche bambino piagnucola perché ha fame e sonno, qualche altro frigna perché, per farlo ubbidire, la mamma, o qualche altro parente, gli ha amministrato uno schiaffo.

   Gesù prende i pani, non tutti, naturalmente: due, uno per mano, e li offre, poi li posa e benedice. Prende i pesciolini, sono così pochi che stanno quasi tutti nel cavo delle sue lunghe mani. Offre essi pure e li posa e benedice essi pure.
   «E ora prendete, girate fra la folla e date ad ognuno, con abbondanza».
   I discepoli ubbidiscono.
   Gesù, ritto in piedi, bianca figura dominante questo popolo di seduti in larghi circoli che coprono tutto il pianoro, osserva e sorride.
   I discepoli vanno e vanno, sempre più lontano. Dànno e dànno. E sempre la cesta è piena di cibo. La gente mangia mentre la sera cala, e vi è un grande silenzio e una grande pace. (5, 353)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001


sobota, 4 czerwca 2022

(114) Żywoty Świętych: Anzelm z Canterbury

Żywot ś. Anzelma Arcybiskupa Kantuaryjskiego,
pisany od Edynera Anglika domownika jego. Surius Tom. 2.
Żył około roku Pańskiego, 1076.
1

   Anzelmus ś. Włocha ojca, a matkę Burgundyjkę w mieście Auguście, na granicy Longobardiej, przodki miał – będąc maluczkim, gdy słyszał o jednym Panu Bogu, jako miedzy górami urodzony, wedle lat swoich, mniemał aby niebo na górach leżało, i tam Pan Bóg mieszkał, do któregoby po górach przystęp był.
2I myśląc o tym, śniło mu się, iż szedł po onych górach do Pana Boga, a idąc nalazł dziewki żnące pod górami, ale barzo niedbałe – i karząc je słowy, groził im, iż je miał przed Panem Bogiem obżałować. I gdy na górę wszedł, zawołał go do siebie Pan Bóg, i pytał co zacz, i skąd był, i czegoby chciał. A on mu odpowiadał na wszytko, i kazał mu dać Pan Bóg pięknego białego chleba, i jadł barzo smacznie. W tym się ocknęła dziecina, i mniemało długo aby to było na jawie, co przez sen widziało – i wedle prostoty a niewinności swej wszytkim to powiadał zapewne, twierdząc żem był u Pana Boga. To były początki jego młodości, myślenia o Panu swym, i wnęty do zamiłowania jego. Rosło dziecię dobre i wszytkim miłe – a do nauki dane, prędko wiele umiało. 3Około roku piętnastego, począł myślić o postanowieniu żywota swego – i postanowił sobie wedle Boga, iż nie było żywota lepszego jako zakonny. I tak barzo zapalony był do tego, iż bieżał do klasztoru, prosząc aby był przyjęty – ale Opat widząc młodość jego, bez wolej rodziców uczynić tego nie chciał – a on prosił P. Boga aby zachorzał, aby dla bliskiej śmierci przyjąć go do klasztoru musiano. 4Wysłuchał go Pan Bóg iż zachorzał, i wskazał do Opata, aby go przyjął – mieniąc że się śmierci boję, niechaj mnichem będę, niżli umrę – a Opat dlatego iż chorzał, przyjąć go niechciał – zachował go był P. Bóg gdzie indziej na lepsze ćwiczenie.
   Ozdrowiawszy a podrózszy, wszytkiego około klasztoru zapomniał, a w świeckie myśli młodością uwiedziony, brnąć barzo począł – aż go P. Bóg gniewem ojcowskim z domu wygnał – nie iżby co przeciw ojcu występował – ale iż go bez żadnej przyczyny ociec prześladował – i strzegąc się grzechu, uciekł i tułał się po Burgundiej i Francjej przez trzy lata, aż z daru Boskiego trafił na onego, nauką wielką i żywotem sławnego, i nauki swej innym udzielającego, Lanfranka mnicha w klasztorze Bekkum w Normaniej.
5Przy nim się długo bawił, i jego uczniem był takim, iż w nim się Lanfrankus nad inne barzo kochał – a zbierając sobie naukę, cierpiał wiele nędzy, głodu, zimna, niespania. I gdy już nie mały skarb umiejętności zebrał, myślić sobie począł: 6gdybych był mnichem, nie trzebaby mi więcej cierpieć w klasztorze, jedno co teraz dla nauki cierpię, a niewiem z jaką wysługą u Pana Boga. I wznowił sobie one żądze pierwsze w młodości – i umyślił sobie zakonny żywot wieść. 7O tym tylo wątpił, do którego klasztoru wniść miał – tamli gdzie mało uczonych, czyli gdzieby byli ludzie w nauce sławni – miedzy nieuczonymi pychy się bał, aby go sobie zacz nie mieli – więcej się tam skłaniał, gdzie był Lanfrankus uczony, aby u innych i u samego siebie wzgardzonym być dla Pana Boga mógł.
   Ale niechcąc się w tak trudnym rozmyśle skwapiać – szedł radzić się Lanfranka mistrza swego, mówiąc: Trzy rzeczy mam przed sobą – abo mnichem być, abo pustelnikiem, abo na ojczyznie mieszkając (bo już nań było wszytko jako na jedynaka po ojcu spadło) dobrze wedle Boga żyć – udzielając innym z majętności danej od Boga – lecz niewiem co lepszego, na twoję się radę daję – i uczynię wszytko co słuszniejszego być zbawieniu memu ukażesz. Lanfrankus radził aby oba z tym do Mauryliusa Biskupa Rotomagu poszli, a to nań włożyli – i jachali obadwa do Rotomagu.
8Powiadał ś. Anzelmus, gdy jachali przez jednę barzo dziką puszczą, iż by mu był Lanfrankus w niej zostać kazał, żeby był uczynił, tak się nań jako na głos Boży spuszczając. Z Biskupem Lanfrankus postanowił, aby Anzelmus do zakonu szedł, a mnichem został. Nic nie mieszkając to uczynił, w onymże klasztorze gdzie był Lanfrankus. Prędko we wszystkich cnotach doskonałości pochop wziął – tak iż za trzy lata wszyscy się mu dziwowali – a wzór z niego do wszytkich cnót doskonałości brali.
   Gdy Lanfrankus indziej był przeniesion – Anzelmus na jego miejsce Przeorskie wstąpił, i klasztor sprawować począł. Był w nabożnym rozmyślaniu i wyrozumieniu pisma i tajemnic jego trudnych, szczęśliwy i przenikający. 9Raz przed jutrznią na łóżku nie śpiąc myślił, jako Prorocy rzeczy dalekie i przyszłe widzieli – i obaczy przez kila ścian, a ono w kościele zakrystian ogień krzesze, gotuje ołtarz i inne rzeczy do jutrzniej – i widzi wszytko co czyni. I gdy budzić bracią pocznie, przyjdzie k sobie i obaczy cud Boży, i rzecze: Nie trudno P. Bogu ukazać Prorokom, co być ma na potym, gdyż mym oczom taką dał moc, iż im ściany nie wadziły. Miał wielką mądrość na poznanie obyczajów ludzkich – iż drugdy mniemał kto, aby jego myśli widział. 10A osobliwie umiał fundamenty i korzenie cnót i występków ludzkich odkryć i uważyć, skąd co pochodziło, ku uwiarowaniu złego, i naśladowaniu dobrego – roztropnie tego używając. Radnym był aż ku podziwieniu, w czym się kolwiek kto jego dołożył – a każdego do dobrego wiódł – iż Chrystus z ust jego nie wychodził, i to co do niego i sprawiedliwości jego wiedzie.
   Postem tak się był ujął na początku urzędu swego, iż jako powiadał, głodu nie miał poszcząc, ani smaku jedząc. W modlitwie jako był gorący, książki jego modlitew pisanych pokazują. Zalewał się łzami, wspominając górne ono ojczyzny naszej błogosławieństwo, a tu nad nędzą żywota tego, swych i ludzkich grzechów płakał. Radę ludziom dając i dnia mu nie zstawało.
11Na on czas księgi były źle rękoma pisane – poprawując ich, wiele pracej podejmował, zwłaszcza w nocy. Będąc Przeorem, iż nad inne laty w zakonie starsze przełożony był – wielką miał na przodku u braciej nieżyczliwość – ale prostotą a cierpliwością, prędko wszytkie unosił, gdy jego dobre a proste w Bogu postępki widzieli. 12Miał jednego w sprawie swej brata młodego Osberna, dowcipnego, ale barzo niespokojnego i rozpustnego, i niezakonnego – a co więcej, jako psa tak nienawidział swego starszego, ś. Anzelma. Nalazł nań takie wędzidło i świętą zdradę – zawołał go, i ukazał mu wielką łaskę i obiecał – i zatym dozwalał mu wszystkiego co bez utraty zakonu i sumnienia być mogło, igrania i innych młodzieńskich rzeczy, tak długo że go miłować barzo młodzieniec począł. Co gdy baczył ś. Anzelmus, iż go już miłuje, dopiero mu ujmować onych obroków począł – a pięknie go upominając, wprawił we wszytkie cnoty. A on już nie tylko upominanie, ale i bicie, i rózgi, mile od niego przyjmował, i we wszytkim żywota swego poprawował. Będąc już postanowiony dobrze, wpadł w wielką niemoc on Osbernus – z jaką mu ochotą służył, łóżka jego pilnując ś. Anzelmus, to się wypowiedzieć nie może. 
   13Umierającemu rozkazał, aby mu po śmierci, jeśli Pan Bóg dopuści, o swym stanie oznajmił. Przy pogrzebie modląc się zań, smutkiem zjęty ś. Anzelmus, wszedł do zakrystiej – i jako przez sen ujźrzał wiele zacnych ludzi około domu gdzie on Osbernus umarł, jakoby z nim na sąd jaki weszli, i pragnął widzieć jako go osądzili – i ujźrzy wychodzącego Osberna, takiego, jako gdy kto z niemocy wstanie, abo gdy krew kogo uchodzi, przestraszonego i zbladłego, i zawoła nań: jako się masz bracie? A on powiedział: stary on wąż trzykroć się rzucił na mię, i trzykroć odpadł, sobie samemu szkodząc – a niedźwiednik Boży wybawił mię – i w tym się ocknął. Tak posłuszeństwo i po śmierci za wolą Boską Osbernus ukazał. Trzy one najazdy tak ś. Anzelmus wykładał. 14Naprzód go, powiada, czart obżałował z grzechów po chrzcie uczynionych – ale nie wygrał, bo je zgładzone weszciem do zakonu nalazł. Drugi raz się kusił, wymiatając mu na oczy grzechy w zakonie pełnione – lecz i tu nie wygrał – bo je professją abo śluby zakonnymi obmyte widział. Trzeci raz go napadł z grzechami po professjej uczynionymi – ale i te spowiedzią świętą i skruchą przy konaniu zmyte i odpuszczone oglądał. Niedźwiednicy Boży są Aniołowie, którzy czarty srogie niedźwiedzie, aby nam nie szkodzili, krócą. 15Za tego brata duszę, przez cały rok Mszą co dzień miał ś. Anzelmus – a jeśli mieć nie mógł, tedy drugiego prosił. Jeszcze i do innych klasztorów rozpisał, prosząc aby mu tego pomogli.
   Widząc bracia jaka w nim miłość ku onemu zmarłemu była – cisnęli się pilnie do przyjaźni jego, chcąc u niego na miejsce Osberna wstąpić – a on się z ich nawrócenia i poprawy niezmiernie weselił. Potym teskniąc sobie z przełożeństwem, iż swemu nabożeństwu i pokojowi służyć nie mógł – szedł do onego biskupa w Rotomagu, Maureliusza, człowieka świętego, prosząc – aby myślił jakoby go ułacnił, i z urzędu wyzwolił. A on mu powiedział: Zaprawdę rzec mogę, wielem ich znał, którzy bliźnim służyć i ich zbawieniu, dla swego pokoju, nie chcieli, iż co dalej tym więcej w służbie Bożej tępieli, i potym na dół do złego postępowali –
16tobie nie tylko radzę, ale roskazuję, abyś krom wolej Opata swego, urzędu nie składał – a na więtsze się prace i wyższy urząd gotował. A on wzdychając mówił: Z tym mam co czynić – a jeszcze więtsze brzemię cudzych zabaw mam nosić? Wszakże nie sprzeciwił się wolej Bożej – i wróciwszy się do klasztoru, wszytkim pilnie służył w duchownych i cielesnych potrzebach.
   17Osobliwie niemocnych braciej pilnował, i o chorobach się ich pilnie pytał – sam u łóżka służył, sam karmił schorzałą bracią, wszytki dostatki i potrzeby hojnie dając – z czego bracia go miłowali jako własną matkę, i serce mu swe jako syn matce otwarzali. Brat jeden, który z dawnej nieprzyjaźni przeciw ś. Anzelmowi i patrzyć nań prostym okiem nie mógł, zachorzał – i blisko śmierci będąc, wołał barzo odwracając się do ściany i kryjąc oczy swoje. Dziwowali się bracia którzy mu służyli, co się dzieje – i przyzwali ś. Anzelma – który przybieży, a wchodząc w komorę, krzyż ś. uczyni, mówiąc: 18W imię Ojca &ć. – w tym wnet chory ucichnął, i powiedział: skoroś wszedł, płomień z ust twoich wilki wypędził, iż przepadli. A on pięknie na nim wszytkie grzechy wypytał – i słuchając go spowiedzi rozgrzeszył, tak iż spokojnie o tym czasie, jako rzekł ś. Anzelmus, ducha wypuścił. Bo gdy bracia na Nonę szli, 19złożyli go na ziemię, na której w śrzodku braciej umarł.
   Trafiło się iż sam też zachorzał niepomału – i gdy się trochę uspokoił, zachwycony więcej niżli śpiąc, ujźrzał barzo bystrą rzekę a mętną, do której się wszytkie smrody i pomyje ziemie wszytkiej zbieżały, a ono się do niej ludzie cisną, które ona woda porywała – i żałował onych głupich ludzi, iż się do tak sprośnej wody cisnęli, i w niej ginęli –
20i usłyszał głos: w tej się ci, powiada, wodzie kochają, i to ich rozkoszy – nie dziwuj się, rzeka ta świat jest i zabawy jego, do którego się ludzie tak kwapią – i rzecze: a chcesz wiedzieć co to jest zakonnikiem być? I prowadził go do pięknych pałaców złotych, i ogrodów niewymownej rozkoszy pełnych – i rzekł mu on wódz jego: chcesz widzieć co to jest prawa cierpliwość? Westchnął ś. Anzelmus, i barzo rad widzieć chciał – a tym czasem ocknął, i wszytko z oczu stracił. Po takim widzeniu rzekł w sercu swym: od tego czasu być lepszym i prawym zakonnikiem, i drugich do tego pilniej wieść chcę. 21Tak z onego widzenia pożytek sobie czynić umiał – a poznał iż cierpliwość jest nawiętsza w oczekiwaniu i nadziei tego, czym nam płacić Bóg dobrze będzie.
   O młodych dzieciach w zakonie wyćwiczonych nauczał – iż nie tylko srogością i biciem, ale ludzkością, miłością, i łaskawością ku dobremu wiedzeni być pomału a nie z prędka mają.
22Bo gdy nienawiść brać poczną przeciw starszym – już z nimi roście, a do wszytkiego dobrego im szkodzi. Wiele mu darowali i przynosili pieniądze ludzie postronni – aby to na swój pożytek, i na te, komuby chciał, obrócił. Ale on przyjąć inaczej nie chciał, jedno aby to starszemu oddano było, a na pospolity się klasztorowi pożytek obróciło. A jeśli mówili: nie chcemy tego dać klasztorowi jedno tobie samemu – 23odpowiedział, iż ja tego wziąć żadną miarą nie mogę, ani potrzebuję – i nie brał. Potym uczyniony jest z wielką niechucią swoją Opatem. Na którym urzędzie dojźrzeć też imion, które miał klasztor w Angliej, musiał. Tam go też i oglądanie Lanfranka ojca jego w duchu i mistrza, który już był Arcybiskupem Kantuaryjskim, przygnało. Gdy tam nieco mieszkał – wszytka się go Anglia, patrząc na piękne postępki jego, rozmiłowała – bo był człowiek dziwnie układny, a do każdego się natury schylić umiał – i w rzeczach klasztornych wolał drugdy ostrości zakonnej z bracią ustąpić, a łaskawie się i pięknie z nimi obejść.
   24Niemałymi go i cudy Pan Bóg już był wsławił. Jeden pan wielki we Flandriej mając srogi trąd na sobie, i wzgardzonym nad swój stan będąc – prosił Pana Boga o uzdrowienie – i usłyszał przez sen – aby szedł do Bekka klasztoru, a wody się, którą Anzelmus przy Mszej ręce umywa, napił. Tak uczynił, i wnet ozdrowiał – acz Anzelmus ś. gdy mu to powiedział, tajemnie barzo Mszą zań miał – i powiadać mu tego, a sobie przypisować zakazał. I inymi takiemi cudy był jasny. Po śmierci Lanfranka, obrany był ś. Anzelmus na Arcybiskupstwo Kantuaryjskie – na które on poniewolnie i z wielką pracą przyzwolił. 25Na ten czas tenże król, który go mianował, Wilhelmus, wielkim obciążenim uciskał kościoły Boże – o co gdy go upominać musiał ś. Anzelmus, w niełaskę wpadł, tegoż roku którego Arcybiskupstwo przyjął – tak iż z gniewem powiedział król, iż nic na jego słowa uczynić nie chciał, i do domu jachać mu kazał. Dopiero uczuł, co to było spokojnie w klasztorze miedzy swymi żyć, a służby onej Boskiej zakonnej pilnować – gdy tak wiele spraw świeckich i trudności do niego się zbiegało – gdy ci, co widzieli niełaskę królewską przeciw jemu, krzywdy mu i poddanym jego rozliczne czynili. 26Gdy się co ukradł miedzy swoje zakonniki, ochłodziła się dusza jego – i mawiał im: jako sowa w gniaździe siedząc pokój ma, a gdy wyleci, wszyscy na nię ptacy biją – tak ja pókim tu z wami, dobrze mi się dzieje – skoro się stąd wychylę, świeckie trudności i zabawy na mię biją. Cieszył się jednak kościelną obroną, której pilnował, i dobrym sumnieniem swoim. Zabawiał się i pisanim ksiąg, i rozmową ludzi uczonych, i dawanim dobrej rady bliźniemu, i innemi świętymi a biskupiemi czynnościami.
   Raz do niego przyszedł zakonnik jeden, i u stołu z nim siedząc narzekać pocznie, iż świat opuszczając, a dla pokoju służby Bożej do klasztoru idąc, za rozkazaniem starszego, świeckimi się rzeczami, które opuścił, bawił – jeszcze, powiada, prawuję się, kupuję, gospodarstwa doglądam, zamieszkam nabożeństwa, Mszej, modlitew, i inych bogomyślnych i zakonnych spraw, dla którychem do klasztoru, świat opuszczając, wstąpił – i prawie rozpaczać muszę, iż się tym bawię com opuścił, a tego nie mam, na com przyszedł
. 27Na to mu ś. Anzelmus powiedział: wielka jest różność bawić się świeckimi rzeczami z chuci i miłości ku nim, a bawić się nimi z samego posłuszeństwa dla Boga i kościoła sług Chrystusowych. Taki jeśli co w nabożeństwie opuści, z cnotami posłuszeństwa wszytko się mu u Pana Boga nagrodzi – a nie tylo zabawieniem świeckim nic nie traci – ale też wiele nabywa wysługi u Boga. Takimi się przy stole rozmowami bawił.
   A jako był barzo w jedzeniu powściągliwy – więcej zjadł mówiąc a nie bacząc (bośmy mu my blisko siedząc chleb podmiatali gdy się powieścią bawił) ale gdy milczał a czytania słuchał, ledwie czego przy obiedzie skosztował, a innych jedzących czekał –
28a kogo widział, iż się dla niego z jedzenim kwapi, abo co jeść opuszcza – mile prosił i upominał, aby wolnie i do wolej jadł – a kogo ochotnie jedzącego widział – rad nań patrzył, a trochę podniózszy ręki, mówił: Bożeć daj na zdrowie. Przed sprawami świeckimi i swary abo sądy, uciekał gdzie mógł – a gdy przy nich być musiał, odprawował je wedle przystojnej sprawiedliwości i prawdy – 29wszakże gdy co było swarliwego a niespokojnego, prawie omdłewał od teskności – żeśmy go wynosić musieli, a o Panu Bogu i rzeczach świętych co z nim gadając, serceśmy mu i dobrą myśl wracali. 30Pytaliśmy go czemuby tak na takich świeckich rzeczach tesknił? Powiadał: jam dawno żądze rzeczy świeckich z serca wyrzucił – a jako w nich brodzić i dotykać się ich bez teskności mogę? Prawdę wam powiem, a nie skłamam: ilekroć bawić się jemi muszę, tak się przestraszę i strwożę, jako dziecię gdy mu larwę szpetną i twarz sprośną ukażą – tak się w nich kocham, jako dziecię gdy je matka bije, a od piersi gorzko pomazanych odsadza. Przetoż domowe sprawy wszytki, Baldwinowi Mnichowi zlecał, aby szły tak jako mu się zdało.
   Wielkie zdrady i szkody od swychże chlebojedzców na przodku cierpiał,
31o których gdy go przestrzegano, mówił: wolę być oszukany, niżli źle o kim trzymać, póki się jego złość nie pokaże. Grzechu się namniejszego barzo strzegł, i mawiał to: By mi z jednej strony przestrach, i brzydkość którą mam przeciw grzechu, a z drugiej strony piekło postawiono – rychlejbym piekła, niżli grzechu pragnął – i onę rzecz, której się podobno drudzy dziwować będą, w uściech miewał, mówiąc: wolałbych czystym od grzechu w piekle być – a niżli z którym grzechem w niebie – acz obiedwie rzeczy są niepodobne. Napadły go zaś wielkie trudności z królem, i prosił się do Rzymu ś. Anzelmus, aby za wolą królewską jachać tam mógł. Pozwolić mu tego nigdy niechciał – a tym czasem imiona kościelne psować dopuścił. Nakoniec wszedszy do króla, powiedział: do Rzymu jadę, chcecieli ode mnie wziąć moje błogosławieństwo, oto je wam ofiaruję, jeśli im nie gardzicie. Król wzgardzić nie śmiał, i pożegnawszy króla odjachał.
   A postanowiwszy kapłańskie i kościelne rzeczy – gdy miał u portu w okręt wsiadać, król przysłał, i puszczać go nie kazał, pókiby wszytkiego jego statku i majętności jako jakiego człowieka podejźrzanego i przychodnia nie oglądano.
32I szperowano przed wielu ludźmi wszytkę majętność i rzeczy jego, z wielkim pohańbienim czci prymasa Angliej. A gdy nic, czego się domniemał król, naleziono nie jest, jachać mu wolnie dopuszczono. Skoro wyjachał, król dobra wszytki jego konfiszkował i pobrał – a cokolwiek na Arcybiskupstwie postanowił i skazał – to wszytko zepsował i nazad obrócił. W jaką Kościół ś. wpadł nędzę i ucisk, trudno się wymówić ma. Przyjachawszy do Rzymu, z wielką czcią był od Papieża Urbana wtórego przyjęty – i przed wszytkimi Prełaty usty nawyższego Pasterza wysławiony był, czego się on barzo wstydził.
   33Rychło potym wziął go z sobą na Koncylium do Baru, gdzie się byli Grekowie zjachali, o jedności kościelnej z Papieżem radząc. Tam Greki mocnie i mądrze przeparł – ukazując to, czego oni przeli – iż Duch ś. pochodzi i od Syna – o czym potym i księgi napisał. Wrócił się z Papieżem do Rzymu, i drugie Koncylium Rzymskie (gdzie zakazano, aby żaden pan świecki, inwestytur duchownym swego państwa nie dawał) odprawił – z wielką sławą świątobliwości swej u wszytkich. Potym gdy król Angielski Wilhelmus, w sprawie ś. Anzelma, przewłoki prosił, a Papież mu jej nie bronił, jachał do Lugdunu Anzelmus ś. i tam odprawy czekał. Tam się jawnie jego świątobliwość cudy niemałemi nad choremi osławiła – tak iż odrobin chleba z stołu jego chorzy prosząc, wiarę tę mieli, iż ich kosztując, przyść ku zdrowiu mogli. A drudzy Mszej jego tylko słuchając, wedle wiary swej wszytko otrzymali. Nim czas naznaczony sprawie jego od Papieża przyszedł – Papież Urbanus umarł – i trafiło się gdy do Kluniaku przyjachał, Opat mu tego miejsca powiedział: 34Przeszłej nocy, powiada, Wilhelmus król Angielski na sąd Boży wezwany, obżałowany i osądzony jest.
   Potym nie rychło ono się proroctwo prawdziwe być pokazało – iż jadąc w łowy, nie wiedzieć skąd postrzelony i zabity był król. Gdy tę nowinę usłyszał, aż ku podziwieniu płakał, mówiąc: jabym był wolał na ciele umrzeć, a jego śmierć w takim stanie zastąpić. Nastąpił brat jego Henryk na królestwo,
35który zaraz ze wszytkimi pany i Duchowieństwem przyzwał i wdzięcznie przyjął do Angliej ś. Anzelma. Ale wnet skoro się dowiedział, iż na Rzymskim Koncylium postanowiono, żeby panowie świeccy Inwestytury swym beneficjatom i Biskupom nie dawali, a którzyby je od nich śmieli brać, aby zaraz i z pany wyklęci byli – barzo się tym obruszył, i uprosił ś. Anzelma, aby w tym do Papieża Paschalisza jachał. On się z drogi nie wymówił – ale się oświadczał, iż nic przeciw kościelnej wolności sprawować w Rzymie od króla nie mógł. Jachał do Rzymu ś. Anzelmus, i z nim król swe posły posłał, pyszno do Papieża wskazując – iż, by miał królestwo tracić, tedy tego w swym państwie nie dopuści, aby miał Inwestytury tracić. 36Papież posłowi powiedział: By miał i zdrowie swe zgubić król twój, tedy mu tego Paschalisz Papież nie dopuści. Z tym ś. Anzelmus do Lugdunu znowu jachał – 37a król Henryk dowiedziawszy się co Papież rzekł – Arcybiskupstwo Kantuaryjskie opanował, i świętemu Anzelmowi wszytko pobrał, a wracać mu się do Angliej nie kazał. Lecz potym P. Bóg wzruszył serce Henrykowi, iż sam się do Normaniej przewiózszy, świętego Anzelma w Bekku klasztorze będącego, nawiedził – i za włożeniem się w to Papieskiem, wszytko z nim i z Papieżem uspokoił, i wrócił wszytko świętemu Anzelmowi i nagrodził, i Papieskiej woli dosyć uczynił.
   Z wielką radością stanów wszystkich wrócił się do Angliej na stolicę swoję Anzelmus święty – a król barzo był uweselony, iż pokój z świętym Anzelmem uczynił – i w nadzieję modlitew jego, mężnie bitwę z bratem swym Robertem, który nań był powstał z innymi pany, stoczył – i brata poimał, i wszytkę Normanią opanował. Powodzenie wszytko onemu pokojowi uczynionemu z świętym Anzelmem, i posłuszeństwu stolicy Rzymskiej, każdy przyczytał. Trzeciego roku po wtórym wróceniu swym do Angliej, barzo chorzeć począł, a nigdy jednak Mszej nie opuścił – ledwie jej pięć dni przed śmiercią nie słuchał. Gdyśmy widzieli iż żyw być nie może, w Kwietną niedzielę rzekł mu jeden z nas: Przewielebny Ojcze, tak jako się nam zda, pójdziesz, a z Panem Bogiem będziesz Wielkąnoc święcił. Odpowiedział: jeśli wola jego, i moja też jest. Wskazał do niego król Henryk, aby mu i domowi jego, jako synom swym w Bogu, niżliby umarł, przez Biskupa Rofeńskiego, błogosławieństwo posłał.
38Uczynił to rad – a myśmy go z łóżka zdjęli, i na ziemi na włosiennicy i popiele położyli. I tak między owcami swemi wkoło obtoczony, w Bogu zasnął w wielką Środę – Roku Pańskiego, 1109 – trzynaście lat na Arcybiskupstwie będąc. Z czego Bogu w Trójcy jedynemu chwała na wieki wiekom. Amen.

Nauka ś. Anzelma, kacerstwom dzisiejszym przeciwna.

   Nie tylko żywota świątobliwością – ale też i pismem a nauką kościół Boży ś. Anzelmus ozdobił, i nie jest pośledniejsze jego zacne pisanie, miedzy innymi Doktormi, którzy przed lat blisko sześcią set żyli – którzy też naukę, od starszych kościoła Bożego Doktorów wziętą, prowadzili – i nieustającą nigdy, nam w jedności pasterza jednego i kościoła Rzymskiego będącym, podali.

   1.
39Na wyznaniu Boga w Trójcy jedynego, wszystko jako i inni Katolikowie, pisanie i naukę swoję funduje – a zwłaszcza lib. Monologiae cap. 56.
   2.
40O dwu naturach w Chrystusie Panie naszym, Boskiej i ludzkiej, szeroko naucza, o przedwieczności i Bóstwie Syna Bożego, Lib. de incarnat.
   3.
41O pochodzeniu Ducha Ś. i od Syna tak jako od Ojca, napisał jedne księgi przeciw nowym Grekom – które też i na zjachaniu w Barze, jako się w żywocie jego wspomniało, mocno przeparł, i upór ich bezrozumny ukazał. W tych księgach szeroce, błąd Grecki w tej mierze odkrywa.
   4.
42O chrzcie dziatek, lib. de peccato originali, cap. 27. 28. dosyć znacznie naucza, i indziej.
   5.
43Ciało prawdziwe Pana naszego w Sakramencie twierdzi być temi słowy: in Epist. 1 ad Corint. cap. 11. Jedzcie – to co rozdaję, mówi Chrystus, jest Ciało moje. Smysłom zwierzchnym chlebem się być zda – ale smysłami wnętrznymi poznajcie iż to jest ciało moje, nie inne, jedno to w istności (nie w figurze) które na odkupienie wasze, na śmierć i ukrzyżowanie, wydane będzie. 44I w księgach de Sacramento corporis Christi mówi: Nad wszytek rozum świeckiej Filozofiej, odmienia się istność chlebowa, w istność inszą – i kwoli tej tajemnicy, niektóre osoby chleba, które na chlebie były, nieodmienne zostają.
   6.
45O Mszej i ofierze tak mówi: in Epist. 1. ad Corint. cap. 11. Wy kapłani to czyńcie, to jest, z chleba ciało moje, przez słowa tajemnie poświącajcie, na pamiątkę śmierci mojej, abyście ją rozmyślali, gdy tę ofiarę ofiarować będziecie. 46Także jako wziął chleb, i uczynił z niego żywe i prawe ciało swoje – wziął też kielich, i uczynił z wina krew swoję.
   7.
47O przaśnym chlebie, iż go kościół Rzymski w Sakramencie słusznie i z podania Apostolskiego używa – a iż Grekowie niektórzy złe w tym kościołowi przymawiają – napisał list jeden uczony, ad Valeramnum Nuverburgensem.
   8.
48O spowiedzi do ucha kapłańskiego in Enarratione Evangeliorum in Luc. 17. Tak mówi o onych trędowatych: Gdy szli, oczyścieni są. Acz Pan przez Proroka mówi: iż złość niezbożnego nie zawadzi mu, którego się dnia nawróci od złości swej – wszakże od kapłana szukać ma rozgrzeszenia – i indziej.
   9.
49Tamże in Luc. 17. o onym który oczyścionym się widząc, wrócił się do Pana Jezusa z dziękami, mówi: Pokornie leżącemu w pokucie za grzechy odpuszczone – rozkazują mu, aby wstał czynić dobrze, a chodził, to jest, żeby się przysługował i postępował w dobrych uczynkach, które mu mówią: wiara twoja ciebie zbawiła – bo wierzył iż trzeba było dziękować jemu, jako Bogu który go oczyścił, i onym dziełem Bogiem się być pokazał – i miał wiarę która w miłości robi, a nie rozumiał tak jako inni, aby było dosyć na wierze bez uczynków.
   10.
50O wolności wolej naszej, a iż jej przejźrzenie Boże mocy nie czyni, ani łaska Boska, napisał jedne księgi, de Libero arbitrio.
   11.
51O Czyścu tak mówi na one słowa Mt 12 – Grzech przeciw Duchowi świętemu nie będzie odpuszczony, ani na tym świecie, ani na przyszłym: Tym się pismem, powiada, utwierdza, iż czyścowy ogień jest. Bo mówi Grzegorz święty, stąd się rozumie, iż się niektóre grzechy na onym przyszłym świecie odpuszczają – bo co się o jednym grzechu mówi, iż tam odpustu nie ma – toż się o innych rozumieć może, iż tam się odpuszczają – i niżej: wszakże wiedzieć się ma, iż i z małych grzechów ten tam oczyścion nie będzie, który tu sobie dobremi uczynkami, aby tam odpuszczenie miał, nie zasłuży.
   12.
52O wzywaniu Świętych, tak się Pannie Bogarodzicy ś. Anzelmus modli, lib. de excellentia gloriosissimae virginis cap. 12. Prosim cię gospodze, przez tę łaskę, którą Cię dobry i wszechmocny Bóg wyniósł, i wszystkie z sobą rzeczy podobne chciał mieć, abyś nam u niego uprosiła, zjednała, aby zupełność łaski, którąś sobie w nas wysłużyła, tak dzielna była, żebyśmy kiedy uczestnicy wiecznej odpłaty zostali. I niżej: krom wątpienia przełaskawy Syn twój Pan nasz Jezus Chrystus, do tego co ty chcesz, barzo skłonny będzie, i uprosić się Tobie da – i niżej: od początku ludzkiej naprawy, każdegoś, który się do twej obrony uciekł, wspomogła. Tobie się polecamy, staraj się abyśmy nie zaginęli.
   13.
53O Pietrze świętym tak mówi in Matth. 16. Piotra uczynił Chrystus książęciem wszystkich Apostołów, aby kościół miał jednego naczelniejszego Chrystusowego namiestnika, do któregoby się członki kościelne zbierały, gdyby się im rozerwać trafiło. Bo gdyby wiele głów było w kościele, przerwałby się węzeł jedności, w rozmaitym odszczepieństwie.
   14.
54O zwierzchności kościoła Rzymskiego tak naucza in Epist. ad Rom. Cap. 1. Dziękuję Panu Bogu (mówi Paweł święty) za wszytki wierne, ale naprzód za was wszytkich, bo wy pierwszy jesteście. Bo Rzymski kościół ma przodkowanie nad wszytkimi kościoły.
   15.
55Kacerstwo tak opisuje in Epist. ad Titum cap. 3. Heretyctwo z Grecka od wybierania nazwane jest, bo w nim każdy sobie to obiera, co mu się lepszego być zda. Heretyk przeto ten jest – który powszechnego kościoła nauki odstąpiwszy, błąd sobie fałszywej nauki obrał, za którym w osobności idzie – i niżej: Heretykowie, mówi, sami na się skaźń czynią, gdy sami chcąc z kościoła wychodzą – bo wyszcie z kościoła, jest własnego sumnienia potępienie.
   16.
56Różność heretyctwa i odszczepieństwa ta jest, prawi, na tymże miejscu: iż heretyctwo na fałszywą naukę – a odszczepieństwo dla niezgody Biskupiej, od kościoła się dzieli – wszakże nie masz żadnego odszczepieństwa, któreby sobie heretyctwa nie uprzędło, aby słuszne być swoje od kościoła odstąpienie pokazało.
   17.
57O ślubach które się Panu Bogu, abo w zakonie, abo jako inaczej czynią, pokazuje pięknym podobieństwem, które miasto obroku położę: 58iż ten co po ślubie zgrzeszy, mniejsze karanie odnosi gdy pokutuje, niżli ten co bez ślubu. Lib. de similitudinibus cap. 81. Dwa byli słudzy u pana jednego, jeden rzekł: Panie wiernie służyć tobie wolą mam, ale przysięgać ci nie będę – bo jeślibych przeciw tobie po przysiędze zgrzeszył – barziej by mię karał – będęć służył, jako będę mógł nawierniej – a jeśli wystąpię, karz mię tak jako tego, któryć za wierność nie przyrzekał. A drugi sługa rzekł: Panie wiernieć służyć chcę, i na toć przysięgam, i obiecuję tobie wierne poddaństwo zawżdy czynić – a jeśli mi się trafi zgrzeszyć, karz mię jako niewolnika swego, tobie już oddanego. Obydwa potym jednakim grzechem przeciw panu zgrzeszyli. Zawołał pan pierwszego, mówiąc mu: czemuś to uczynił? A on się tak sprawował: Panie, znam iżem zgrzeszył, ale pomni iżem ci nie obiecował ani przysięgał. A pan mu zaraz rzekł: izaliś mi dlatego przysięgać nie chciał, abyś wolniej mię zdradzać mógł? A ja też tak cię jako obcego sądzić będę. Zawołał onego drugiego, i mówi mu: Czemuś przysięgę swoję złamał – tyś mnie wierniejszy być miał? A on powiedział: Tak ci jest panie, zgrzeszyłem – ale gdy widzisz pokajanie moje, izali mię barziej karać masz, przeto iżem ci wiernym być przed grzechem ślubował, niżli tego który tobie ślubować za swoję wierność i teraz zgrzeszywszy nie chce? Jam się dlatego ślubem tobie oddał, aby mię nie karał gdybych zgrzeszył, jako obcego – ale jako swego własnego, na poprawę moję. To słysząc pan, rzekł: prawdę mówisz, skarzę cię jako swego. 59Tak ci się dzieje, iż więtszą Pan Bóg łaskę czyni professowanemu zakonnikowi, gdy zgrzeszywszy pokutuje, a niżli temu który professjej i ślubów czynić nie chciał, i więtszą niżli świeckiemu, takimże grzechem grzeszącemu. Ale jeśli nie pokutuje, barziej go niżli świeckiego, i tego który ślubów nie czynił, karać będzie. Wiele ma takich pięknych a duchownych rzeczy w tych książkach, de similitudinibus – w których innych wiele Doktorów przechodzi. Tamże to jest, co też za obrok położyć chcę, Cap. 189. Iż będąc już Arcybiskupem, ujźrzał a ono dziecię z ptaszkiem igra, nicią go za nogę uwiązawszy – co ptaszę wzlecieć chce, to go pacholę do siebie potargnie – i kazał mu nić onę przerwać – chłopię płakało, ale ptak wolny uleciał. Tak, powiada, człowiek w grzechu leżąc, uwiązany jest od czarta za nogę – gdy chce co dobrego czynić, czart przez zły zwyczaj który wziął w grzechu, nie dopuści, a do siebie go targa – aż za wielką pilnością i łaską Bożą, nić onę, to jest zły zwyczaj przerwać i przełomić, i gwałt sobie uczynić potrzeba – toż dopiero wolnie w pokucie dobrze czynić grzeszny może.

1  XVII. April. Kwietnia. Mart. R. 21. April.
Sen w młodości Anzelma ś.
W piętnaście lat obrał żywot zakonny.
Choroby od P. Boga prosił.
U Lanfranka się uczył ś. Anzelmus.
Mądre słowa i mądry rozmysł.
Nie chciał tam wniść gdzie mało uczonych dla nabycia pokory.
W trudnych rzeczach dawać się na mądrego jako na głos Boży.
Przez ściany widzieć dał P. Bóg oczom jego.
10  Mądrość około cnót i występków skąd pochodziło.
11  Ksiąg poprawował pisanych.
12  Patrz jako brata co go nie rad widział unosił.
13  Bratu jednemu po śmierci aby mu ukazał się rozkazał.
14  Grzechy się weściem do zakonu professją i pokutą gładzą.
15  Za duszę umarłą, Msze cały rok miewał.
16  Z urzędu się dla swego pokoju wymawiać jako jest niebezpieczno.
17  Miłość ku chorej braciej.
18  Czarci od chorego wypędzeni.
19  Złożenie na ziemię.
20  Obacz co za świat, a co zakonny żywot.
21  Prawa cierpliwość w czym jest.
22  Strzec się trzeba aby młodzi w zakonie ku przełożonym nienawiści nie brali.
23  Dary jako przyjmował.
24  Ostrości zakonnej mądrze dla braciej ustępował.
25  Na Arcybiskupstwie króla upominając o kościoły, rozgniewał.
26  Spokojny żywot jako mu był miły.
27  Zakonnik z posłuszeństwa świeckiemi rzeczami zabawiony wiele sobie u Pana Boga wysługuje.
28  Ludzkość wielka.
29  Przy swarach omdlewał.
30  O serce prawie duchowne.
31  Nieskwapliwość a złe o ludziach rozumienie. Patrz jako się grzechu strzegł.
32  Zelżywość która go od króla potkała, i pobranie majętności kościelnej.
33  Barskie Koncylium o zjednoczeniu Greków z kościołem.
34  Proroctwo o śmierci króla Angielskiego.
35  Wrócony na Arcybiskupstwo.
36  Papieska odpowiedź królowi Angielskiemu.
37  Drugie wygnanie.
38  W popiele i na włosiennicy umarł.
39  1. O Trójcy Świętej.
40  2. O Bóstwie Chrystusowym.
41  3. O pochodzeniu Ducha Ś. i od Syna.
42  4. O chrzcie dziatek.
43  5. O prawdziwym ciele Bożym w Sakramencie.
44  Odmienienie istności chleba pod osobami które zostają.
45  6. O Mszej i o ofierze.
46  Z chleba uczynił ciało swoje.
47  7. O przaśnym chlebie.
48  8. O spowiedzi.
49  9. Nie dosyć na wierze bez uczynków.
50  10. Wolność wolej naszej.
51  11. O Czyścu.
52  12. O wzywaniu i przyczynie śś.
53  13. O zwierzchności ś. Piotra.
54  14. O zwierzchności kościoła Rzymskiego.
55  15. Heretyctwo co jest i co heretyk.
56  16. Heretyk czym różny od odszczepieńców.
57  17. O ślubach.
58  Obrok duchowny.
59  Mniej P. Bóg karze tego, który ślub złamie a pokutuje, niżli tego który ślubu czynić nie chciał.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598

Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski