sobota, 11 czerwca 2022

(156) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Drugie rozmnożenie chleba

   29 Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. 30 I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił. 31 Tłumy zdumiewały się, widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.
  
32 Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby ktoś nie zasłabł w drodze».
  
33 Na to rzekli Mu uczniowie: «Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, żeby nakarmić tak wielki tłum?» 34 Jezus zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem i parę rybek». 35 A gdy polecił tłumowi usiąść na ziemi, 36 wziął siedem chlebów i ryby i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. 37 Jedli wszyscy do syta, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów. 38 Tych zaś, którzy jedli, było cztery tysiące mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. 39 Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi i przybył w granice Magadan. (Mt 15,29-39)

   1
W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był [z Nim] i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: 2 «Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. 3 I jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka». 4 Odpowiedzieli uczniowie: «Jakże tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem?» 5 Zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem». 6 I polecił tłumowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je podawali. I podali tłumowi. 7 Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo, i polecił je rozdać. 8 Jedli do syta, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. 9 Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił. (Mk 8,1-9)

   29 Καὶ μεταβὰς ἐκεῖθεν ὁ Ἰησοῦς ἦλθεν παρὰ τὴν θάλασσαν τῆς Γαλιλαίας, καὶ ἀναβὰς εἰς τὸ ὄρος ἐκάθητο ἐκεῖ. 30 καὶ προσῆλθον αὐτῷ ὄχλοι πολλοὶ ἔχοντες μεθ’ ἑαυτῶν χωλούς, τυφλούς, κυλλούς, κωφούς, καὶ ἑτέρους πολλοὺς καὶ ἔρριψαν αὐτοὺς παρὰ τοὺς πόδας αὐτοῦ, καὶ ἐθεράπευσεν αὐτούς· 31 ὥστε τὸν ὄχλον θαυμάσαι βλέποντας κωφοὺς λαλοῦντας, κυλλοὺς ὑγιεῖς καὶ χωλοὺς περιπατοῦντας καὶ τυφλοὺς βλέποντας· καὶ ἐδόξασαν τὸν θεὸν Ἰσραήλ.
  
32 Ὁ δὲ Ἰησοῦς προσκαλεσάμενος τοὺς μαθητὰς αὐτοῦ εἶπεν· σπλαγχνίζομαι ἐπὶ τὸν ὄχλον, ὅτι ἤδη ἡμέραι τρεῖς προσμένουσίν μοι καὶ οὐκ ἔχουσιν τί φάγωσιν· καὶ ἀπολῦσαι αὐτοὺς νήστεις οὐ θέλω, μήποτε ἐκλυθῶσιν ἐν τῇ ὁδῷ. 33 καὶ λέγουσιν αὐτῷ οἱ μαθηταί· πόθεν ἡμῖν ἐν ἐρημίᾳ ἄρτοι τοσοῦτοι ὥστε χορτάσαι ὄχλον τοσοῦτον; 34 καὶ λέγει αὐτοῖς ὁ Ἰησοῦς· πόσους ἄρτους ἔχετε; οἱ δὲ εἶπαν· ἑπτὰ καὶ ὀλίγα ἰχθύδια. 35 καὶ παραγγείλας τῷ ὄχλῳ ἀναπεσεῖν ἐπὶ τὴν γῆν 36 ἔλαβεν τοὺς ἑπτὰ ἄρτους καὶ τοὺς ἰχθύας καὶ εὐχαριστήσας ἔκλασεν καὶ ἐδίδου τοῖς μαθηταῖς, οἱ δὲ μαθηταὶ τοῖς ὄχλοις. 37 καὶ ἔφαγον πάντες καὶ ἐχορτάσθησαν. καὶ τὸ περισσεῦον τῶν κλασμάτων ἦραν ἑπτὰ σπυρίδας πλήρεις. 38 οἱ δὲ ἐσθίοντες ἦσαν τετρακισχίλιοι ἄνδρες χωρὶς γυναικῶν καὶ παιδίων.
  
39 Καὶ ἀπολύσας τοὺς ὄχλους ἐνέβη εἰς τὸ πλοῖον καὶ ἦλθεν εἰς τὰ ὅρια Μαγαδάν. (Mt 15,29-39)

  1 Ἐν ἐκείναις ταῖς ἡμέραις πάλιν πολλοῦ ὄχλου ὄντος καὶ μὴ ἐχόντων τί φάγωσιν, προσκαλεσάμενος τοὺς μαθητὰς λέγει αὐτοῖς· 2 σπλαγχνίζομαι ἐπὶ τὸν ὄχλον, ὅτι ἤδη ἡμέραι τρεῖς προσμένουσίν μοι καὶ οὐκ ἔχουσιν τί φάγωσιν· 3 καὶ ἐὰν ἀπολύσω αὐτοὺς νήστεις εἰς οἶκον αὐτῶν, ἐκλυθήσονται ἐν τῇ ὁδῷ· καί τινες αὐτῶν ἀπὸ μακρόθεν ἥκασιν. 4 καὶ ἀπεκρίθησαν αὐτῷ οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ ὅτι πόθεν τούτους δυνήσεταί τις ὧδε χορτάσαι ἄρτων ἐπ’ ἐρημίας; 5 καὶ ἠρώτα αὐτούς· πόσους ἔχετε ἄρτους; οἱ δὲ εἶπαν· ἑπτά. 6 καὶ παραγγέλλει τῷ ὄχλῳ ἀναπεσεῖν ἐπὶ τῆς γῆς· καὶ λαβὼν τοὺς ἑπτὰ ἄρτους εὐχαριστήσας ἔκλασεν καὶ ἐδίδου τοῖς μαθηταῖς αὐτοῦ ἵνα παρατιθῶσιν, καὶ παρέθηκαν τῷ ὄχλῳ. 7 καὶ εἶχον ἰχθύδια ὀλίγα· καὶ εὐλογήσας αὐτὰ εἶπεν καὶ ταῦτα παρατιθέναι. 8 καὶ ἔφαγον καὶ ἐχορτάσθησαν, καὶ ἦραν περισσεύματα κλασμάτων ἑπτὰ σπυρίδας. 9 ἦσαν δὲ ὡς τετρακισχίλιοι. καὶ ἀπέλυσεν αὐτούς. (Mk 8,1-9)

   Widzę miejsce, które z pewnością nie jest równiną. Nie jest to też góra. Góry znajdują się na wschodzie, w pewnej odległości. Dalej jest jakaś mała dolina i wzniesienia niższe i bardziej płaskie, porośnięte równinną trawą. Wydaje się, że są to pierwsze stoki skupiska wzgórz. Teren jest raczej wysuszony i pozbawiony drzew. Trawa, krótka i rzadka, rośnie tylko gdzieniegdzie na kamienistym terenie. Tu i tam znajduje się kilka rzadkich ciernistych krzewów. Od strony zachodniej horyzont poszerza się mocno i rozświetla go światło. Nie widzę niczego innego. Jest jeszcze dzień, lecz wydaje mi się, że zbliża się wieczór. [Niebo] bowiem na zachodzie jest zaczerwienione z powodu zachodu słońca. Góry zaś, od strony wschodniej, są już fiołkowe w świetle zmierzchu. To początek zachodu. Sprawia on, że bardziej mroczne są głębokie rysy, a wyższe partie – niemal fioletowe.

   Jezus stoi na wielkiej skale. Przemawia do tłumu bardzo licznego, rozproszonego po płaskowyżu. Otaczają Go uczniowie. On, stojąc wysoko tym prymitywnym podwyższeniu, góruje nad tłumem. Wokół Niego znajdują się osoby w każdym wieku i wszelkich stanów. Musiał dokonać cudów, gdyż słyszę, jak mówi:

   «To nie Mnie, lecz Temu, który Mnie posłał, powinniście ofiarować pochwały i dziękować. A [prawdziwą] czcią nie jest ta, która wychodzi jak oddech z nieuważnych warg. Lecz ta, która wznosi się z serca i jest prawdziwym uczuciem waszego serca. Ona jest miła Bogu. Niech ci, którzy zostali uzdrowieni, kochają Pana miłością wierną. Niech Go kochają też krewni uzdrowionych. Nie czyńcie złego użytku z daru odzyskanego zdrowia. Bardziej niż chorób ciała lękajcie się chorób ducha. I chciejcie nie grzeszyć. Każdy bowiem grzech jest chorobą. A są wśród nich takie, które mogą doprowadzić do śmierci. A zatem wy wszyscy, którzy obecnie się radujecie, nie niszczcie przez grzech błogosławieństwa Bożego. Ustałaby bowiem wasza radość, gdyż złe działania odbierają pokój, a tam, gdzie nie ma pokoju, nie ma radości. Bądźcie święci, bądźcie doskonali tak, jak chce tego wasz Ojciec. On chce tego, bo was kocha. A tym, których kocha, chce dać Królestwo. Jednak do Jego świętego Królestwa wchodzą jedynie ci, których wierność Prawu uczyniła doskonałymi. Pokój Boży niech będzie z wami».

   Jezus milknie. Krzyżuje ramiona na piersi i w takiej postawie obserwuje trwający przy Nim tłum. Potem rozgląda się wokół Siebie. Wznosi oczy ku pogodnemu niebu, które – w miarę jak gaśnie światło – staje się coraz mroczniejsze. Zastanawia się. Schodzi ze Swojej skały. Mówi do uczniów:

   «Żal Mi tych ludzi. Idą za Mną od trzech dni. Nie mają ze sobą zapasów [żywności]. Daleko stąd do wioski. Obawiam się, że najsłabsi będą zbytnio cierpieć, jeśli odeślę ich bez nakarmienia».

   «A jak chcesz to uczynić, Nauczycielu? Sam powiedziałeś: jesteśmy daleko od jakiejkolwiek wioski. Gdzież znajdziemy chleb w tym opustoszałym miejscu? I kto dałby nam tyle pieniędzy, żeby zakupić go dla wszystkich?» [– mówią Mu apostołowie.]

   «Czy nic ze sobą nie macie?» [– pyta Jezus.]

   «Mamy kilka ryb i kilka kawałków chleba: pozostałości naszego jedzenia. To jednak nie wystarczy dla nikogo. Jeśli dasz to tym najbliżej stojącym, wywołasz wrzawę. Nas tego pozbawisz. Nikomu nie uczynisz dobrze». To powiedział Piotr.

   [Jezus odpowiada:] «Przynieście Mi to, co posiadacie».

   Przynoszą mały koszyk. W środku jest siedem kawałków chleba. Nie są to nawet całe chleby. Wydaje się, że są to wielkie kawałki odkrojone od dużych bochenków. Jest też garść małych biednych rybek, usmażonych w ogniu. [Jezus wydaje polecenie:]

   «Niech ludzie usiądą w grupach po pięćdziesiąt [osób] i niech zachowają spokój i milczenie, jeśli chcą jeść».
   Uczniowie usiłują zaprowadzić porządek, wymagany przez Jezusa. Jedni wchodzą więc na kamienie, inni – chodzą pomiędzy ludźmi. Wreszcie im się to udaje. Jakieś dzieci popłakują, gdyż są głodne i senne; inne – bo otrzymały klapsa od matki lub jakiegoś krewnego, aby były posłuszne.
   Jezus bierze chleby, oczywiście nie wszystkie na raz. [Trzyma] po dwa w każdej ręce, ofiarowuje je. Potem kładzie i ogosławi. Bierze małe rybki. Jest ich tak niewiele, że trzyma je wszystkie w zagłębieniu Swych smukłych dłoni. Je również ofiarowuje, a potem kładzie i błogosławi. [Mówi:]
   «A teraz bierzcie. Obejdźcie tłum i dajcie każdemu w obfitości».
   Uczniowie są posłuszni.
   Jezus stoi. Jego biała sylwetka dominuje nad całym tym ludem siedzącym w dużych grupach. Zajmują cały płaskowyż. Obserwuje ich i uśmiecha się.
   Uczniowie idą i idą, coraz dalej. Rozdają, wciąż rozdają. A koszyk jest ciągle pełen jedzenia. Ludzie jedzą. Zapada zmierzch, nastaje cisza i wielki pokój. (IV, cz. 2, 42: 27 i 28 maja 1944. A, 2841-2847)

   Una serena visione. Vedo un posto che non è certo pianura. Non è neppure montagna. Dei monti sono ad oriente ma lontani alquanto. Poi c’è una valletta ed altre elevazioni più basse e piatte. Dei pianori erbosi. Sembra che siano le prime pendici di un gruppo collinoso. Il terreno è piuttosto arsiccio e nudo d’alberi. Vi è della corta e rada erba sparsa fra un terreno ciottoloso. Qua e là qualche ciuffetto molto basso di cespugli spinosi. Ad occidente l’orizzonte si allarga ampio e luminoso. Non vedo altro, come natura. È ancora giorno, ma direi che comincia la sera, perché l’occidente è rosso per il tramonto mentre i monti a oriente sono già violacei nella luce che diviene crepuscolare. Un principio di crepuscolo che fa più nere le spaccature profonde e appena violette le parti più elevate.Gesù è ritto su un grosso pietrone e parla a molta, ma molta folla sparsa sul pianoro. I discepoli lo circondano. Egli, ancor più alto perché il suo rustico piedestallo lo eleva, domina la folla di tutte le età e condizioni sociali che gli sta intorno.
   Deve aver compito dei miracoli, perché sento che dice: «Non a Me ma a Chi mi ha mandato dovete offrire lode e riconoscenza. E la lode non è quella che esce come suono di vento da labbra distratte. Ma è quella che sale dal cuore ed è il sentimento vero del vostro cuore. Questa è gradita a Dio. I guariti amino il Signore di un amore di fedeltà. E lo amino i parenti dei guariti. Del dono della salute riconquistata non fatene cattivo uso. Più che delle malattie del corpo, abbiate paura di quelle del cuore. E non vogliate peccare. Perché ogni peccato è una malattia. E ve ne sono tali che possono dare la morte. Ora dunque, o voi tutti che ora giubilate non distruggete la benedizione di Dio col peccato. Cesserebbe il giubilo vostro perché le maleazioni levano la pace, e dove non è pace non è giubilo. Ma siate santi. Siate perfetti come il Padre vostro vuole. Lo vuole perché vi ama, e a coloro che ama vuol dare un Regno. Ma nel suo Regno santo non entrano che coloro che la fedeltà alla Legge rende perfetti. La pace di Dio sia con voi».
   E Gesù tace. Incrocia le braccia sul petto e con le braccia così conserte osserva la turba che gli sta intorno. Poi guarda in giro. Alza gli occhi al cielo sereno e che si fa sempre più scuro per la luce che decresce. Pensa. Scende dal suo masso. Parla ai discepoli. «Ho pietà di questa gente. Mi segue da tre giorni. Non ha più provviste seco. Siamo lontani da ogni paese. Temo che i più deboli soffrano troppo se Io li rimando senza nutrirli».
   «E come vuoi fare, Maestro? Tu lo dici: siamo lontani da ogni paese. In questo luogo deserto dove trovare pane? E chi ci darebbe tanto denaro da comperarlo per tutti?».
   «Non avete nulla con voi?».
   «Abbiamo pochi pesci e qualche pezzo di pane. L’avanzo del nostro cibo. Ma non basta a nessuno. Se Tu lo dai ai vicini succede una sommossa. Privi noi e non fai del bene a nessuno». E’ Pietro che parla.
   «Portatemi quanto avete».
   Portano una cestella con dentro sette tozzi di pane. Non sono neppure pani interi. Paiono grosse fette tagliate da grandi pagnotte. I pesciolini, poi, sono una manciata di povere bestioline abbruciacchiate dalla fiamma.
   «Fate sedere questa folla a cerchi di cinquanta e che stia ferma e zitta se vuol mangiare».
   I discepoli, parte salendo su delle pietre e parte circolando fra la gente, si dànno un gran da fare per mettere l’ordine chiesto da Gesù. Dài e dài, ci riescono. Qualche bambino piagnucola perché ha fame e sonno, qualche altro frigna perché, per farlo ubbidire, la mamma, o qualche altro parente, gli ha amministrato uno schiaffo.

   Gesù prende i pani, non tutti, naturalmente: due, uno per mano, e li offre, poi li posa e benedice. Prende i pesciolini, sono così pochi che stanno quasi tutti nel cavo delle sue lunghe mani. Offre essi pure e li posa e benedice essi pure.
   «E ora prendete, girate fra la folla e date ad ognuno, con abbondanza».
   I discepoli ubbidiscono.
   Gesù, ritto in piedi, bianca figura dominante questo popolo di seduti in larghi circoli che coprono tutto il pianoro, osserva e sorride.
   I discepoli vanno e vanno, sempre più lontano. Dànno e dànno. E sempre la cesta è piena di cibo. La gente mangia mentre la sera cala, e vi è un grande silenzio e una grande pace. (5, 353)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz