sobota, 29 lipca 2023

(162) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Dopuszczanie dzieci

   13 Wtedy przyniesiono Mu dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. 14 Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». 15 Położył na nie ręce i poszedł stamtąd. (Mt 19,13-15)

   13 Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. 14 A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. 15 Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». 16 I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je. (Mk 10,13-16)

   15 Przynosili Mu również małe dzieci, żeby na nie kładł ręce, lecz uczniowie, widząc to, szorstko im zabraniali. 16 Jezus zaś przywołał je do siebie, mówiąc: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże. 17 Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». (Łk 18,15-17)

   13 Τότε προσηνέχθησαν αὐτῷ παιδία ἵνα τὰς χεῖρας ἐπιθῇ αὐτοῖς καὶ προσεύξηται· οἱ δὲ μαθηταὶ ἐπετίμησαν αὐτοῖς. 14 ὁ δὲ Ἰησοῦς εἶπεν· ἄφετε τὰ παιδία καὶ μὴ κωλύετε αὐτὰ ἐλθεῖν πρός με, τῶν γὰρ τοιούτων ἐστὶν ἡ βασιλεία τῶν οὐρανῶν. 15 καὶ ἐπιθεὶς τὰς χεῖρας αὐτοῖς ἐπορεύθη ἐκεῖθεν. (Mt 19,13-15)

  
13 Καὶ προσέφερον αὐτῷ παιδία ἵνα αὐτῶν ἅψηται· οἱ δὲ μαθηταὶ ἐπετίμησαν αὐτοῖς. 14 ἰδὼν δὲ ὁ Ἰησοῦς ἠγανάκτησεν καὶ εἶπεν αὐτοῖς· ἄφετε τὰ παιδία ἔρχεσθαι πρός με, μὴ κωλύετε αὐτά, τῶν γὰρ τοιούτων ἐστὶν ἡ βασιλεία τοῦ θεοῦ. 15 ἀμὴν λέγω ὑμῖν, ὃς ἂν μὴ δέξηται τὴν βασιλείαν τοῦ θεοῦ ὡς παιδίον, οὐ μὴ εἰσέλθῃ εἰς αὐτήν. 16 καὶ ἐναγκαλισάμενος αὐτὰ κατευλόγει τιθεὶς τὰς χεῖρας ἐπ’ αὐτά. (Mk 10,13-16)

  
15 Προσέφερον δὲ αὐτῷ καὶ τὰ βρέφη ἵνα αὐτῶν ἅπτηται· ἰδόντες δὲ οἱ μαθηταὶ ἐπετίμων αὐτοῖς. 16 ὁ δὲ Ἰησοῦς προσεκαλέσατο αὐτὰ λέγων· ἄφετε τὰ παιδία ἔρχεσθαι πρός με καὶ μὴ κωλύετε αὐτά, τῶν γὰρ τοιούτων ἐστὶν ἡ βασιλεία τοῦ θεοῦ. 17 ἀμὴν λέγω ὑμῖν, ὃς ἂν μὴ δέξηται τὴν βασιλείαν τοῦ θεοῦ ὡς παιδίον, οὐ μὴ εἰσέλθῃ εἰς αὐτήν. (Łk 18,15-17)

   Pochyla się, aby pogłaskać dzieci, które powoli, zostawiając rodziców, podeszły do Niego. Kilka matek idzie w ślad za nimi, przynosząc Mu dzieci, których krok jest chwiejny lub które są jeszcze przy piersi. Proszą:
   «Pobłogosław nasze dzieci, Błogosławiony, aby były przyjaciółmi Światłości!»
   I Jezus kładzie na nie ręce, aby je pobłogosławić. To wywołuje poruszenie całego tłumu. Wszyscy posiadający dzieci pragną takiego samego błogosławieństwa. Przepychają się i krzyczą, aby ich przepuszczono. Apostołowie gniewają się i też podnoszą głos. Besztają tego i tamtego. Niektórych popychają, zwłaszcza dzieci, które podeszły same. [Zachowują się tak] po części dlatego, że są rozdrażnieni zwykłą złośliwością uczonych w Piśmie i faryzeuszów, a po części – z litości dla Łazarza. Jest on narażony na to, że zostanie przewrócony pod naporem rodziców przynoszących dzieci po Boskie błogosławieństwo. Ale Jezus, łagodny, serdeczny, mówi: «Nie, nie! Nie róbcie tego! Nigdy nie przeszkadzajcie dzieciom przychodzić do Mnie ani ich rodzicom – przynosić Mi ich. To właśnie do tych niewinnych należy Królestwo. One nie będą winne wielkiej Zbrodni i wzrosną w Mojej Wierze. Zostawcie je więc, abym je jej poświęcił. To ich aniołowie przyprowadzają je do Mnie».
   Jezus jest teraz pośrodku gromady dzieci. Patrzą na Niego, urzeczone. Ileż twarzyczek uniesionych, oczu niewinnych, uśmiechniętych buź... (IV, cz. 2, 68: 6 lutego 1946. A, 7922-7936)

   Gesù […] si china ad accarezzare dei fanciulli che piano piano si sono accostati a Lui lasciando i parenti. Alcune madri li imitano, portandogli quelli che sono ancora troppo incerti nel passo o poppanti del tutto.
   «Benedici le nostre creature, Tu benedetto, perché siano amanti della Luce!», dicono le madri.
   E Gesù impone loro le mani, benedicendo. Ciò origina tutto un movimento tra la folla. Tutti quelli che hanno fanciulli vogliono la stessa benedizione e spingono e urlano per farsi largo. Gli apostoli, parte perché sono innervositi dalle solite cattiverie degli scribi e farisei, parte per pietà di Lazzaro, che rischia di essere travolto dalla ondata dei parenti che portano i piccoli alla divina benedizione, si inquietano e urlano sgridando questo e quello, respingendo questo e quello, specie i fanciulloni venuti lì da soli.
   Ma Gesù, dolce, amoroso, dice: «No, no! Non fate così! Non impedite mai ai fanciulli di venire da Me, né ai loro parenti di portarmeli. Proprio di questi innocenti è il Regno. Essi saranno innocenti del gran delitto e cresceranno nella mia fede. Lasciate dunque che ad essa Io li consacri. Sono i loro angeli che a Me li conducono».
   Gesù ora è in mezzo ad una siepe di fanciulli che lo guardano estatici: tanti visetti alzati, tanti occhi innocenti, tante boccucce sorridenti… (6, 378)
 

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28


Przekład polski 
Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)


Zapis włoski: Maria Valtorta, 
L’Evangelo come mi e' stato rivelato, 
Edizioni Paoline, Pisa 2001

 

piątek, 28 lipca 2023

Nabożeństwa (26)

9. Zarzut.


Mój Boże
, mój Boże, pozwól mi na sprawiedliwe oburzenie, święte obrzydzenie bezczelnością tego człowieka, który ponieważ był tego wysokiego stanu, o którym powiedziałeś, to są bogowie, pomyślał o sobie jako większym niż równym tobie; tego Króla Aragonii Alfonsa, tak doskonałego w ruchach ciał niebieskich, że ważył się powiedzieć, Iż gdyby tobie radził, w stwarzaniu niebios, niebiosa byłyby wyposażone w lepszy porządek, aniżeli są. Nie wytrzymałby Król Amazjasz żeby twój Prorok go ganił, lecz zapytał go w gniewie, Czy uczyniono cię doradcą królów? 1 Kiedy twój Prorok Izajasz zadaje to pytanie, kto kierował duchem Pana, albo pouczał go będąc jego doradcą? 2 To po tym jak umocnił i określił ten urząd, na twoim Synu, i nim wyłącznie, dodaje do tych wielkich Godności, Bóg mocny, i książę pokoju, także i tę, Doradca;3 a potem umocnił na nim, ducha męstwa, i rady.4 Tak więc, ty o Boże, chociaż nie masz rady od Człowieka, to nie czynisz jednak na człowieku niczego, bez rady; Przy stwarzaniu Człowieka była narada; Uczyńmy człowieka.5 Przy strzeżeniu Człowieka, o wielki stróżu ludzi,6 postępujesz przez radę; bo wszystkie twoje zewnętrzne dzieła, są dziełami całej Trójcy, i ich ręka jest do każdego działania. Ileż jeszcze mam nakreślać, że wy wszystkie błogosławione, i chwalebne osoby Trójcy jesteście teraz na naradzie, co uczynicie z tym niemocnym ciałem, z tą trędowatą Duszą, która towarzyszy, waszemu rozstrzygnięciu co do niej, odczuwając winę, a jednak spokojnie. Nie ważę się doradzać tym, którzy spotykają się teraz na naradzie co do mego ciała, lecz otwieram swoje niemoce, rozczłonkowuję dla nich swoje ciało. Tak też czynię dla ciebie z moją duszą, o mój Boże, w pokornej spowiedzi, Tak że nie ma we mnie żyły, która nie byłaby pełna krwi twojego Syna, którego ukrzyżowałem, i Ukrzyżowałem ponownie, przez pomnażanie wielu, a często powtarzanie tych samych grzechów: tak że nie ma we mnie Tętnicy, która nie miałaby w sobie ducha błędu, ducha pożądania, ducha roztargnienia; nie ma we mnie kości która nie jest stwardniała przez nawyk grzechu, i odżywiona, i zmiękczona przez szpik grzechu; nie ma ścięgien, nie ma więzadeł, które by nie wiązały, i przykuwały razem grzechu i grzechu. A jednak, o błogosławiona i chwalebna Trójco, o święta, i cała Izbo, i jeszcze jedyny Lekarzu, jeśli przyjmiecie tę spowiedź, mój przypadek nie jest rozpaczliwy, moje zniszczenie nie zawyrokowane; Jeśli wasza rada określa się na piśmie, jeśli odnosicie mnie do tego co napisane, zamierzacie moje wyzdrowienie: bo przez całą drogę, o mój Boże, (zawsze stały wobec własnych dróg) postępowałeś otwarcie, rozumnie, jawnie, przez księgę. Z twojej pierwszej księgi, księgi życia, nigdy dla ciebie nie zamkniętej, ale nigdy dla nas zupełnie nie otwartej; z twojej księgi drugiej, księgi Przyrody, w której chociaż podmrocznie, i w cieniach, wyraziłeś własny Obraz; z twojej księgi trzeciej, Pism, w których zapisałeś wszystko w Starym, a potem zapaliłeś nam świecę do jego czytania, w Nowym Testamencie; Do nich dodałeś księgę sprawiedliwych, i użytecznych Praw, ustanowionych przez tych, którym powierzyłeś swój lud; Do tamtych, Podręczniki, książki kieszonkowe, napiersiowe naszych własnych Sumień; Do tamtych twoje szczególne księgi wszystkich naszych szczególnych grzechów; i do tamtych, Księgę z siedmioma pieczęciami,7 którą okazał się godzien otworzyć, tylko Baranek który został zabity; którą, mam nadzieję, że nie będzie się kłóciło ze znaczeniem twojego błogosławionego Ducha, wyjaśnić, że jest ogłoszeniem ich przebaczenia, i sprawiedliwości tych, którzy są obmyci we krwi tego Baranka; i jeśli odnosisz mnie do tych ksiąg, do nowego czytania, nowej próby przez te księgi, to owa gorączka może być tylko oparzeniem w rękę, i mogę zostać ocalony, choć nie przez moją księgę, moje własne sumienie, ani przez twoje inne księgi, ale przez twoją pierwszą, księgę życia, twoje postanowienie mojego wyboru, i przez twoją ostatnią, księgę Baranka, i przelanie na mnie jego krwi; Gdybym był jeszcze pod naradą, to nie byłbym potępiony; gdybym był odesłany do tych ksiąg, nie byłbym w ogóle potępiony: bo, chociaż w niektórych z tych ksiąg będzie napisane coś, co niektórzy ludzie zamienią w truciznę, to na tych naradach (tych wyznaniach, tych wzięciach naszych szczególnych przypadków, pod twoją rozwagę) ty zamierzasz wszystko na lekarstwo, i nawet z tych Zdań, z których zbyt-późny Żałownik będzie wysysał rozpacz, ten kto wcześnie ciebie szuka, otrzyma twą poranną rosę, twe miłosierdzie na czas, twe uprzednie pocieszenie. 


Przypisy:
1  2 Krn 25,16. [Biblia Tysiąclecia: „Czy ustanowiliśmy cię doradcą króla?”]
2  Iz 40,13. [Biblia Tysiąclecia: „Kto zdołał zbadać ducha Pana? Kto w roli doradcy dawał Mu wskazania?”]
3  Iz 9,5.
4  Iz 11,2.
5  Rdz 1,26.
6  Hi 7,20. [W książce nie podano numeru, tylko „Job.”]
7  Ap 6,1.

Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski

Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923

 

+

niedziela, 23 lipca 2023

(126) Żywoty Świętych: Piotr z Werony

Żywot i męczeństwo ś. Piotra z Werony, Dominikana,
pisane od Lentyna Patriarchy Jerozolimskiego,
tegoż czasu żyjącego, i od ś. Antonina, Part. 3. Tit. 23. cap. 6.
Żył około roku P. 1240
.1
 
   Piotr święty nowy męczennik, sława ziemie Włoskiej, i okrasa zakonu ś. Dominika – burzyciel Heretycki, i obrońca wiary Katolickiej – urodził się w Weronie z rodziców kacerskich Manichejskich, kościoła Bożego prześladowników – róża z ciernia, złoto z błota, błotem się onym zarazić i pomazać nie mogło. Ciasto z dzieże zakwaszonej (ktoby się spodziewał) cudownie przaśne i słodkie, z młodości jeszcze zostawało. 2Bo jako z przyrodzenia, człowiek się na wężowe, a owca na wilcze ujźrzenie zedrgnie – tak ten od Pana Boga z młodości nauczony, na ojcowskie jady duszne, dobrze był przestrzeżony – a zdrygać się na nie i uchodzić ich miał. Skoro się w szkole, jeszcze lat siedmi nie doszedszy, Kreda abo wyznania wiary, Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemie, &ć. nauczył – od tego czasu, ani namowa miękka, ani ostra, ani świeże rózgi nie pomogły – aby on domowy jad, którym go krew jegoż zarażała, przypuścić w serce chciał. Stryj jego, gdy z szkoły maluczkim przyszedł, pytał go czego się w szkole nauczył? Odpowiedział: Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego, stworzyciela nieba i ziemie, &ć. A on mu wywodził (bo był Manichejczyk wymowny, i minister a skaźca dusz ludzkich piekielny) iż diabeł stworzył niebo, ziemię, i te rzeczy widome. 3A dziecię słuchać go nie chciało, mówiąc: tak ja wierzę jakom się w szkole nauczył, a inaczej nigdy nie będę. Poznał on zwodźca i duszny rozbójnik, iż ono dziecię nie lada statek w swych maluczkich leciech pokazało – i prosił jego ojca, pilnie go na to namawiając – aby go do szkoły Katolickiej nie słał, powiadając – iż to dziecię jeśli naukę mieć będzie, a do nierządnice się onej (Kościół Rzymski tak zowiąc) uda – wielkim będzie kościoła Bożego (to jest zborzyszcza heretyckiego) prześladownikiem.
   4Lecz Pan Bóg tak chciał, iż brata swego do tego przywieść nie mógł, aby go z szkoły Katolickiej wyjął – spodziewał się ociec ś. Piotra – iż to czego się w Katolickiej szkole napić mógł – za laty z niego przez jakiego chytrego a jadowitego heretyka wykorzenić miał. Po wyuczeniu Grammatyki, posłany był do Bononiej na nauki więtsze – gdzie acz nie miał heretyckich na się siatek – wszakże z inymi które w młodości nawięcej czart zamiata, miał co czynić – a zwłaszcza około zachowania czystości, gdzie przyczyny są i powód. A widząc iż barzo trudna powściągliwość – umyślił, jako Józef, nierządnicy ciągnącej się do grzechu, płaszcz zostawić, a obnażony przy duszy zdrowej w ciele niezmazanym, zostać. 5Przetoż wstąpił w zakon ś. Dominika, światu zostawując wszytko, co on obiecuje, i do czego płochą nadzieję daje – chcąc mocnym płotem, abo raczej murem ogród dusze swej, w którym cnoty święte szczepił, ogrodzić. Za czym jako to skutek pokazał, wielkim kaznodzieją, i burzycielem heretyków, i grzechów wszelakich prześladowców został.
   W zakonie od początku wstąpienia aż do śmierci, fundując się na pokorze i ubóstwie, prawy naśladownik świętego Dominika, jako i on Chrystusa, postępował z cnoty w cnotę – 6postem się tak był na pierwszym wstępie zmorzył – iż chcąc nieprzyjaciela gubić – sąsiada, to jest własne zdrowie, obraził. Bo z wysuszenia ciała, żyły się w nim kurczyć, i zęby mu tak barzo ściskać się poczęły, iż i do napoju ich otworzyć nie mógł. Lecz P. Bóg ust onych złotych i lekarskiego języka, który wiele ran ludzkich uzdrowić miał, zamknąć nie chciał. Rychło uzdrowiony, acz nie tak wiele pościł, ale w tymże dobrym sercu zawżdy zostawał, i zwyczaju do postu nie mienił. Strzegł się dziwnie grzechu – tak iż jego spowiednicy potym powiadali, iż żadnej śmiertelnej zmazy naleść w nim nigdy nie mogli. 7Czytanie i rozmyślanie duchowne jego było, ustawiczne ćwiczenie w zakonie Bożym. Zachował na wszystkim obyczaje święte, w posłuszeństwie ochotę, w cierpieniu stateczność, w miłości uczynność, w pokorze przeciw wszytkim powolność, i niskie każdemu usługowanie – tak iż znać było męczennika przyszłego święte w żywocie postępki.
   Często w klasztorze niemocnym z ochotą nabożną służył – odźwiernym być, i podłe posługi odprawować, i do trudnych rzeczy w posłuszeństwie pracą swoję ofiarować, to jego była pociecha. A pilnując posług domowych z Martą, nie omieszkał bogomyślności z Magdaleną – siedząc u nóg Pańskich, we dnie i w nocy z Panem rozmawiał – nigdy bez Ewangeliej abo jakich książek nabożeństwa, i duchownych do cnót ś. pobudek, nie siedział, ani stał. Czystości cielesnej którą do śmierci zachował, wielkim był przyjacielem i stróżem – w której go posilając Pan Bóg, niebieskie mu pociechy i towarzystwo panienek świętych, które w niebie z Chrystusem królują, dziewic onych, którym się on w modlitwie zalecał, posyłać mu raczył – bo niektórzy klasztorni bracia stojąc u jego celle, i rozmowę słysząc jakoby białychgłów – rozumieli iż ku złym sposobom niewiasty w komórce swej miał – i odnieśli go do starszego, który go w kapitule o to karał – a Piotr święty dla pokory, z jakimi panienkami rozmawiał nie powiadając – nie przał się tego iż białegłowy miał w komórce – ale nie takie jakie bracia rozumieli – a padszy pokuty prosił. Przeor widząc iż to z prostoty uczynić mógł, a poczciwie dla świętej jakiej przyczyny niewiasty wprowadził – co się jednak nie godziło żadną miarą dla wzgorszenia bliźnich, i niesławy zakonnej – za pokutę wygnał go do klasztoru w Marchiej, Jesieni nazwanego. Przyjął to pokornie – lecz jednego czasu modlącemu się żałość wielka przypadła, iż ono wygnanie niewinnie cierpiał, i mówił do Chrystusa ukrzyżowanego przed obrazem krucyfiksa: Panie, czemuś mię tak sądzić dopuścił? i cóżem ja winien? i usłyszał głos: a ja co winien, iż mię takiego widzisz? Tym słowem dziwnie ochłodzony zrozumiał, iż w takich rzeczach dar Boży jest wielki, niewinnie co cierpieć, a obraz Chrystusowej cierpliwości na sobie nosić.
   Miał też wielką chuć od Pana Boga do duchownych i Boskich rzeczy – mówić o nich, czytać, słuchać, zrozumieć je – to jego była potrawa i ochłoda – zwłaszcza iż miał serce do dobrego nasienia sprawne, rozum pochopny, pamięć lipką, która dochować i zatrzymać wiele mogła, a język wymowny i wdzięczny. I tak serce jego zstawało się jako skrzynia zakonu Bożego i schowanie pisma świętego. To co służyło ku zburzeniu kacerstwa i obaleniu błędów ich, pomniąc na zdrady języka ich, to mu się w myśl barzo wpijało – i świętym się na ty błędy gniewem zawżdy zapalał – 8skąd był tak ostry na heretyki, tak śmiały, iż nie tylko wywody ich fałszywe w kazaniu i rozmowie – ale i żelazo ich na swym ciele stępił. O co i Pana Boga z młodości prosił, aby o wiarę ś. krwie swej nastawić, a kielich męki jego pić mógł. Postawiony na stolicy kaznodziejskiej, jako trąba Gedeonowa zabrzmiał, i na głos jego wszytka prawie ziemia Włoska uszy podniosła – błogosławił go kto słuchał – a kto na sprawy żywota jego patrzał – obronę wiary, psowanie kacerstwa, podźwignienie krzyża Chrystusowego, każdy mu przyczytać musiał.
   9Wielki lud na kazaniu swym miewał – tak iż dla ciżby kazalnicę za nim nosić, a tam ją stawiać, gdzieby uciśniony nie był, musiano – z czego wielki rósł pożytek w duszach ludzkich – wiele się heretyków nawracało, niezgodnych jednało, grzesznych upamiętywało, słuchaniem zbawiennej nauki jego – która jako deszcz suchą ziemię, serca ludzkie do rodzenia dobrych uczynków odwilżała, i za błogosławieństwem tego który wzrost daje, cnotami wielkimi ubogacała. W czym on pokorę zachować umiał, nic sobie nie przypisując. I na cudach, które Pan Bóg w nim pokazował, nie schodziło. W Mediolanie u drzwi ś. Eusteriusa, po kazaniu i po Mszy, niememu młodzieńcowi palec w usta puścił, ten, którym się ciało Boże poświęca – i uzdrowił niemoc jego – na co wiele ludzi patrząc, Boga słodko chwalili. 10Drugi raz w Mediolanie gdy jednego kacermistrza przy wielu Biskupach i ludzi przekonywał, a długo gadanie trwało, a było słońce i upalenie wielkie na słuchacze – z jadu i teskliwości, gdy się wywichłać z prawdy, którą go mądrze obtoczył, heretyk nie mógł – zawołał wielkim głosem: o Pietrze przewrotny, wszak cię ma lud ten głupi za świętego – jeśli tak jest, proś Boga aby je teraz od takiego upalenia obronił, a jakim gęstym a chłodnym obłokiem słońce zapuścił. A Piotr ś. powiedział: jeśli się obiecujesz nawrócić, i to Pan Bóg na prośbę ludu swego uczyni. 11Tą odpowiedzią strwożyli się Katolikowie, iż się do cudów odzywa, tam gdzie inne wywody były, i heretyka przekonały – bojąc się że mu tego Pan Bóg nie pozwoli, a żeby wierze ś. zelżywość nie była. Z drugiej strony radzi temu byli heretycy, iż się pohańbienia spodziewali na prawowierne – i radzili samemu ministrowi, aby obiecał nawrócenie. Ale sługa diabelski wiedział co za moc jest prawdy kościelnej i sług jej – nie śmiał tego obiecać. 12A ś. Piotr na modlitwę upadszy, zjednał obłok u P. Boga, który wnet jako piękne drzewo wszytko ono zebranie pokrył. Chwalili Boga Katolicy, a heretykowie hańbę odnosząc, z uporem diabelskim odchodzili.
   Drugi raz przywiedli nań heretykowie lud niemały, i jednego żwawego i tubalnego głosu ministra – który miasto słusznej dysputacjej – wołaniem i szemraniem ludu, zatłumiać chciał słowa prawdy. A Piotr ś. widząc ono kłamliwego języka wrzeszczenie, a iż miejsca odporom jego nie dawali – prosił Pana Boga aby sam radził, jakoby jego prawda i słudzy jej posromoceni nie byli – 13i wnetże on żwawy i słowny heretyk, jako pień niemym został. Pocznie dopiero ś. Piotr doganiać fałszu jego – i wołał nań: mów, odpowiadaj – ale jako kamień i słup jaki stał, nic mówić nie mogąc. Z wielkim wstydem poszli fałszerze, słów Boskich nieprzyjaciele – a lud się Boży weselił, ze wszytkich onych cudownych postępków kaznodziei swego.
   14Henrykus syn niejakiego Gaufryda de Lomello, mając wrzód w gardle, dotykaniem się kapice ś. Piotra zleczył – przy czym był Biskup Placentyński. Za co dziękując ociec, prosił aby onę kapicę, która już była zdarta, u niego zostawił, a nową mu wnetże sprawić dał. Nie utracił na kapicy onej. Bo na żołądek sam i brzuch potym barzo bolejąc, a blisko śmierci będąc, 15gdy ją na piersi swe włożył, robaka o dwu głowach kosmatego wracaniem wyrzucił, i ozdrowiał. Drugi raz młodzieniec jeden, kazaniem jego skruszony, spowiadał się przed nim, i wyznał grzech swój – iż matkę swoję nogą uderzył – on go płaczliwie i z płaczem o to karał, wielkość grzechu młodzieńcowi ukazując – i przydał: godnaby ta noga ucięcia – ale taką a taką pokutę czynić będziesz. A on młody rozrzewniony, i mając święty, ale nieobyczajny gniew na grzech swój, z zapalczywości ducha, szedszy do domu onę nogę sobie uciął – a wrzeszcząc w boleści, gdy matka i inni w domu nad nim płakali, i przyczyny takiego głupstwa pytali – powiedział, iż on kaznodzieja Piotr taką mi pokutę dał. Pobudziła ta powieść gniew ludzki na Piotra ś. iż tak nieprzystojne i okrutne pokuty dawał – i żałowali nań przyjaciele przed starszym – on się sprawował – 16a na koniec Bogu i niewinności swej dufając, przynieść młodzieńca i z oną odciętą nogą kazał – którą po gorącej do Pana Boga modlitwie, przykładając do członka przy którym była, cudownie wnetże mocą Boską uzdrowił i spoił – tak iż człowiek on zdrowo do domu poszedł chwaląc Pana Boga – a Piotra ś. wsławiła się tym świątobliwość. Takich wiele rzeczy Pan Bóg przezeń czynić raczył, uwielbiając świętego swego.
   Gdy już kacerstwo moc brało – Papież Innocenecjus czwarty po wielu Włoskich stronach Inkwizytory uczynił, ludzi mądre i uczone – którzyby one parszywe owce przepierali prawdą i leczyli. 17A w Mediolanie gdzie byli możni, ludni, i chytrzy a wymowni heretycy, postawił tego ś. Piotra – wiedząc iż od młodości z heretyki zrósł – jamy tych liszek wiedział – zabieżeć wszystkim ich matackim z pisma wywodom umiał – a k temu odstraszyć się żadnej ich pogróżce i fukaniu nie dał – i był w tej mierze żołnierz dobrze utarty. On polecając się Panu Bogu, i widzenie jedno przenajświętszej Panny barzo pocieszne mając – często je na gadanie wzywał, jako lew jaki, i wielkiemu się ich pocztu stawiąc a mówiąc: 18Nakładźcie pisma co chcecie, ja z jednym działem na was pójdę, to jest z Pawłem świętym. 19Często je do ognia powabiał, mówiąc: o tę prawdę której ja uczę, naniećcie ogień, pójdę ja ochotnie weń – jedno niechaj idą za mną ministrowie waszy. Lecz ta heretycka słoma z swemi plewami fałszowanego pisma, i z drzewianym budowaniem matactwa swego, uczynić tego nigdy nie chciała.
   Taką jego w Bogu śmiałością i czujnymi postępki gdy zemdleli heretycy, rzucili się do innej rady – postanowili, jako wilcy jadowici, psa owiec Bożych (który je od stada Chrystusowego mężnie odganiał) ukąsać, i krew jego mieczem roźlać. 20Objawił Pan Bóg radę ich świętemu swemu, i mawiał jawnie – iż od ręki niewiernych z tego świata zejść miał, pragnąc tego z serca, i sobie tej korony życząc. I opowiadał że miał być w Mediolanie pogrzebion. 21Zmówili Judasza heretykowie – najęli zdrajcę heretyka, aby go zabił – dali pieniądze krew kupując – i gdy na czas naznaczony sprawy swej z heretyki do Mediolanu z swego klasztoru z Kumanu, gdzie był Przeorem, z jednym bratem Dominikiem jachał – sługa diabelski heretyk on przeklęty, za czterdzieści funtów srebra, na oną owieczkę cichą, a broni nie mającą, uderzył – i w głowę mu kilka ran śmiertelnych zadał. Gdy drugi brat wołać na ludzie o pomoc począł – i onego także zranił, i na ziemi pobił. Piotr ś. konając, wyznawał wiarę, mówiąc: Wierzę w Boga, &ć. a ducha Panu Bogu polecał – a gdy jeszcze się trząsł, wróciwszy się do niego mężobójca on, na obie go stronie przebił – i tak zarazem ducha wypuścił, wielki i sławny Chrystusów męczennik, Roku Pańskiego, tysiącnego, dwusetnego, pięćdziesiątego wtórego, w Sobotę przewodną. Brat też on zraniony trzeciego dnia umarł – wnet się w Mediolanie dowiedział lud wierny, i wszyscy z miasta mali i wielcy wypadli, tak iż się puste miasto być zdało – i prze tłumy ludzi, wprowadzić tego dnia ciała jego do miasta do klasztoru nie możono, zostać w kościele świętego Symplicjana na noc musiało. Gdzie niewiasta jedna, Jakoba nazwana, w długiej niemocy swej, pomocy od żadnego lekarza nie mając (bo jej z głowy od wrzodu kości wyłaziły) przystąpiła do ciała ś. z wiarą – i wziąwszy rękę jego, krzyż nią na swej głowie uczyniła – i wnet ozdrowiała. I innymi cudami niemałymi, które też są w kanonizacjej jego dotknione, po śmierci słynął – cierpiał mając lat blisko piącidziesiąt, z których trzydzieści w zakonie strawił. Nie doszedł rok po jego męczeństwie, gdy od Papieża tegoż, który go na nawracanie heretyków do powiatu Mediolańskiego posłał, w Perużu kanonizowany jest – którego się ja grzeszny z tobą czytelniku modlitwie pokornie polecając, a pragnąc cnót jego i uczestnictwa krzyża jego – chwałę Boga na wysokości ze wszytkimi Anioły i wiernymi kościoła jego, po wszytkim świecie na wieki wiekom – przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu z Ojcem i z Duchem ś. nieprzestająca cześć na wieki wiekom. Amen.

  
22Śmiercią tego przesławnego męczennika Chrystusowego, jako pisze święty Antoninus,23 więcej niżli za jego żywota, heretyków twardość serca swego skruszyło, gdy widzieli jako onej nauki, którą przeciw fałszom ich stawił, czystym i świętym żywotem, mężną śmiercią, i hojnym krwie roźlaniem, dla prawdy Chrystusowej potwierdził. Wiedział iż się na śmierć jego przyprawili – a jednak sam jako owca z jednym towarzyszem, bez broni i przyjaciół z jedną kapicą a Biblią, na ich ostre żelazo szedł. Na koniec śmiercią tą jego drogą, wszytko się z fundamentów kacerstwo w Mediolańskim państwie, i we Włoskiej ziemi po innych miejscach wykorzeniło. Tak płodna i rodzajna jest krew świętych, którzy za prawdę Katolicką umierają – iż więtszy śmiercią w duszach ludzkich pożytek to ziarno padające w ziemię czyni – nie przecz innego, jedno iż krew męczeńska na ziemię wylana, z ziemie jako Ablowa, lepiej do Boga i głośniej woła, aby dusze tych, którzy je pozabijali, nie ginęły.
 
1  XXIX. April. Kwietnia. Mart. R. Ibidem.
Z młodości ojcowskim się kacerstwem brzydził.
Stryjowi heretykowi jako odpowiedział.
Szkoła Katolicka ś. Piotrowi pomogła.
Wstąpił do zakonu ś. Dominika.
Postem zdrowia naruszył.
Cnoty jego.
Gniew ś. na heretyki i pragnienie męczeństwa.
Kazanie jego.
10  Dysputacja z heretykiem.
11  Heretyk cuda pragnął, a nawrócić się na nie nie chciał.
12  Cudo Piotra ś.
13  Heretyka P. Bóg niemotą zaraził.
14  Kapica ś. Piotra z niemocy leczyła.
15  Robak kosmaty o dwu głowach w żołądku.
16  Nogę uciętą uzdrowił.
17  Uczyniony Inkwizytorem od Papieża.
18  Heretycy z pismem idą.
19  Do ognia wabił za sobą heretyki.
20  Duch prorocki.
21  Zabity od heretyków.
22  Obrok duchowny.
23  Part. 3. Tit. 23. cap. 6.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

czwartek, 6 lipca 2023

Oniemiali rozmówcy

   Zobacz, z jak pięknym zamysłem Mateusz układa swoją opowieść o nauce i wydarzeniach z życia Jezusa (Mt 22). Pisze on o przypowieści (Mt 22,1-14), w której Jezus mówi o królestwie niebiańskim, przyrównując je do króla, który zaprosił gości na ucztę weselną swojego syna, ale żaden z zaproszonych nie zechciał przyjść, znajdując sobie jakąś wymówkę. Mateusz pisze, że „zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy, pozabijali” (Mt 22,5-6).
   Po tej przypowieści Mateusz pisze o faryzeuszach wystawiających Jezusa
na próbę przez podchwytliwe pytanie o podatku dla cezara (Mt 22,15-22). Gdy Jezus umiejętnie odpowiada na pytanie, Mateusz pisze, że „zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli” (Mt 22,22). Tutaj faryzeusze okazują się podobni do ludzi z przypowieści, którzy zaproszeni na wesele „zlekceważyli to i odeszli” (Mt 22,5).
   Dalej jeszcze Mateusz pisze o saduceuszach zadających zawiłe pytanie mówiące o kobiecie poślubionej kolejno przez siedmiu braci jej zmarłego męża – pytanie, którego z nich będzie ona żoną przy zmartwychwstaniu
(Mt 22,24-28). Także i na to pytanie Jezus znajduje odpowiedź.
   Dalej w opowieści Mateusz mówi o tym, że faryzeusze i saduceusze „zebrali się razem”
(Mt 22,34) i przedstawia osobę innego rodzaju, mówiąc o nim „jeden z nich, uczony w Prawie”. Człowiek ten pyta Jezusa o największe przykazanie (Mt 22,36). Także i tutaj Jezus daje odpowiedź
zadowalającą.
   Na zakończenie opowieści w tym rozdziale Ewangelii, sam Jezus pyta zebranych faryzeuszów: „Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim jest synem?”
(Mt 22,42). Wcześniej faryzeusze i saduceusze próbowali zadać Jezusowi podchwytliwe pytanie, teraz On sam pozwala sobie zadać zawiłe pytanie, przytaczając zagadkowe słowa Dawida: „rzekł Pan do Pana mego” (Mt 22,44). Mateusz pisze, że na to pytanie „żaden z nich nie mógł Mu odpowiedzieć. Nikt też od owego dnia nie odważył się więcej Go pytać” (Mt 22,46). I tutaj wszyscy ci spiskowcy, faryzeusze i saduceusze, okazują się podobni do człowieka z wesela, o którym Jezus opowiadał wcześniej w przypowieści.
   Kiedy król z przypowieści otrzymał odmowę od wszystkich zaproszonych, zaprosił na ucztę weselną wszystkich, których jego słudzy napotkali na drogach rozstajnych – ludzi złych i dobrych
(Mt 22,8-10). Później, gdy król przyszedł do sali weselnej, by przyjrzeć się gościom, „zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych»” (Mt 22,11-14).
   W ten sposób faryzeusze i saduceusze, z których żaden nie mógł odpowiedzieć Jezusowi
(Mt 22,46), przypominają tego właśnie człowieka z wesela, który bez stroju weselnego oniemiał na pytanie króla, został związany, wyrzucony na zewnątrz w ciemności, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów. Myśleli oni, że mogą sobie wejść na ucztę Jezusa – wejść z Nim w rozmowę, nie mając weselnego stroju – nie mając zrozumienia danego przez Świętego Ducha – ale tak nie wchodzi się w obcowanie z Bogiem i człowiekiem. „Przyjacielu, jakże tu wszedłeś?” (Mt 22,12) „Co sądzicie o Mesjaszu?” (Mt 22,42). To jest to samo pytanie: „Czy posiadasz klucz zrozumienia, aby ze Mną rozmawiać? Czy jesteś w łasce Bożego Ducha, aby wejść ze Mną w niebiańskie obcowanie? Czy rozpoznajesz Mnie, Namaszczonego?”
   Ojciec-Król zaprasza przez sługi na wesele Swojego Syna, dając zaproszonym szatę Swojego Świętego Ducha, ale w tym weselu nie można uczestniczyć inaczej, jak tylko w tej właśnie szacie, z rozpromienionym duchem. Inaczej to tylko ciemność, płacz i zgrzytanie zębów. Skoro więc jesteś wezwany, to daj się też wybrać – daj się objąć miłości wyrażonej w zbawiennym działaniu Świętego Ducha.

   Warto zauważyć, że w Poemacie Boga-Człowieka przypowieść o królu zapraszającym na wesele jest obecna we wcześniejszej działalności Jezusa
(III, 68), a rozmowy z faryzeuszami i saduceuszami w późniejszej działalności (VI, 13 i VI, 15). W takim ujęciu przypowieść i rozmowy nie stanowią jednego ciągu czasowego, ale zostały połączone razem w Ewangelii według św. Mateusza.