1
Powiedział
też do uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego
oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. 2
Przywołał
więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj
sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł
zarządzać”. 3
Na
to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan
odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. 4
Wiem
już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy
będę odsunięty od zarządzania”. 5
Przywołał
więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał
pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” 6
Ten
odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje
zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. 7
Następnie
pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto
korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz:
osiemdziesiąt”. 8
Pan
pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo
synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie
ludźmi niż synowie światłości.
9
Ja
też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną,
aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych
przybytków.
10
Kto
w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny;
a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej
nieuczciwy będzie. 11
Jeśli
więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się
wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? 12
Jeśli
w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż
wam da wasze?
13
Żaden
sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie
nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a
tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»
14
Słuchali
tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z
Niego. 15
Powiedział
więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych,
ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między
ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych.
16
Aż
do Jana [trwało] Prawo i Prorocy; odtąd głosi się Dobrą Nowinę
o królestwie Bożym i każdy gwałtem wdziera się do niego. 17
Lecz
łatwiej niebo i ziemia przeminą, niż żeby jedna kreska miała
odpaść z Prawa. 18
Każdy,
kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i
kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo».
(Łk
16,1-18)
18
Zaprawdę
bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna
jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko
spełni.
(Mt
5,18)
1
Ἔλεγεν
δὲ καὶ πρὸς τοὺς μαθητάς·
ἄνθρωπός τις ἦν πλούσιος ὃς εἶχεν
οἰκονόμον, καὶ οὗτος διεβλήθη αὐτῷ
ὡς διασκορπίζων τὰ ὑπάρχοντα αὐτοῦ.
2
καὶ
φωνήσας αὐτὸν εἶπεν αὐτῷ·
τί τοῦτο ἀκούω περὶ σοῦ; ἀπόδος τὸν
λόγον τῆς οἰκονομίας σου,
οὐ γὰρ δύνῃ ἔτι οἰκονομεῖν. 3
εἶπεν
δὲ ἐν ἑαυτῷ ὁ οἰκονόμος·
τί ποιήσω, ὅτι ὁ κύριός μου ἀφαιρεῖται
τὴν οἰκονομίαν ἀπ’ ἐμοῦ; σκάπτειν
οὐκ ἰσχύω, ἐπαιτεῖν αἰσχύνομαι. 4
ἔγνων
τί ποιήσω, ἵνα ὅταν μετασταθῶ ἐκ τῆς
οἰκονομίας δέξωνταί με εἰς τοὺς οἴκους
αὐτῶν. 5
καὶ
προσκαλεσάμενος ἕνα ἕκαστον τῶν
χρεοφειλετῶν τοῦ κυρίου ἑαυτοῦ ἔλεγεν
τῷ πρώτῳ·
πόσον ὀφείλεις τῷ κυρίῳ μου; 6
ὁ
δὲ εἶπεν·
ἑκατὸν βάτους ἐλαίου. ὁ δὲ εἶπεν
αὐτῷ·
δέξαι σου τὰ γράμματα καὶ καθίσας
ταχέως γράψον πεντήκοντα. 7
ἔπειτα
ἑτέρῳ εἶπεν·
σὺ δὲ πόσον ὀφείλεις; ὁ δὲ εἶπεν·
ἑκατὸν κόρους σίτου. λέγει αὐτῷ·
δέξαι σου τὰ γράμματα καὶ γράψον
ὀγδοήκοντα. 8
καὶ
ἐπῄνεσεν ὁ κύριος τὸν οἰκονόμον τῆς
ἀδικίας ὅτι φρονίμως ἐποίησεν·
ὅτι οἱ υἱοὶ τοῦ αἰῶνος τούτου
φρονιμώτεροι ὑπὲρ τοὺς υἱοὺς τοῦ
φωτὸς εἰς τὴν γενεὰν τὴν ἑαυτῶν
εἰσιν. 9
Καὶ
ἐγὼ ὑμῖν λέγω, ἑαυτοῖς ποιήσατε
φίλους ἐκ τοῦ μαμωνᾶ τῆς ἀδικίας, ἵνα
ὅταν ἐκλίπῃ δέξωνται ὑμᾶς εἰς τὰς
αἰωνίους σκηνάς.
10
Ὁ
πιστὸς ἐν ἐλαχίστῳ καὶ ἐν πολλῷ
πιστός ἐστιν, καὶ ὁ ἐν ἐλαχίστῳ ἄδικος
καὶ ἐν πολλῷ ἄδικός ἐστιν. 11
εἰ
οὖν ἐν τῷ ἀδίκῳ μαμωνᾷ πιστοὶ οὐκ
ἐγένεσθε, τὸ ἀληθινὸν τίς ὑμῖν
πιστεύσει; 12
καὶ
εἰ ἐν τῷ ἀλλοτρίῳ πιστοὶ οὐκ ἐγένεσθε,
τὸ ὑμέτερον τίς ὑμῖν δώσει;
13
Οὐδεὶς
οἰκέτης δύναται δυσὶν
κυρίοις δουλεύειν·
ἢ γὰρ τὸν ἕνα μισήσει καὶ τὸν ἕτερον
ἀγαπήσει, ἢ ἑνὸς ἀνθέξεται καὶ τοῦ
ἑτέρου καταφρονήσει. οὐ δύνασθε θεῷ
δουλεύειν καὶ μαμωνᾷ.
14
Ἤκουον
δὲ ταῦτα πάντα οἱ Φαρισαῖοι φιλάργυροι
ὑπάρχοντες, καὶ ἐξεμυκτήριζον αὐτόν.
15
καὶ
εἶπεν αὐτοῖς·
ὑμεῖς ἐστε οἱ δικαιοῦντες ἑαυτοὺς
ἐνώπιον τῶν ἀνθρώπων, ὁ δὲ θεὸς
γινώσκει τὰς καρδίας ὑμῶν·
ὅτι τὸ ἐν ἀνθρώποις ὑψηλὸν βδέλυγμα
ἐνώπιον τοῦ θεοῦ.
16
Ὁ
νόμος καὶ οἱ προφῆται μέχρι Ἰωάννου·
ἀπὸ τότε ἡ βασιλεία τοῦ θεοῦ
εὐαγγελίζεται καὶ πᾶς εἰς αὐτὴν
βιάζεται. 17
εὐκοπώτερον
δέ ἐστιν τὸν οὐρανὸν καὶ τὴν γῆν
παρελθεῖν ἢ τοῦ νόμου μίαν κεραίαν
πεσεῖν.
18
Πᾶς
ὁ ἀπολύων τὴν γυναῖκα αὐτοῦ καὶ
γαμῶν ἑτέραν μοιχεύει, καὶ ὁ ἀπολελυμένην
ἀπὸ ἀνδρὸς γαμῶν μοιχεύει. (Łk
16,1-18)
18
ἀμὴν
γὰρ λέγω ὑμῖν, ἕως ἂν παρέλθῃ ὁ
οὐρανὸς καὶ ἡ γῆ, ἰῶτα ἓν ἢ μία
κεραία οὐ μὴ παρέλθῃ ἀπὸ τοῦ νόμου
ἕως ἂν πάντα γένηται. (Mt
5,18)
Posłuchajcie
przypowieści, a zobaczycie, że bogaci także mogą się zbawić,
będąc bogatymi, lub wynagrodzić za przeszłe winy, posługując
się bogactwami, nawet jeśli zostały nieuczciwie nabyte. Bóg
bowiem, Najlepszy, zostawia zawsze liczne środki Swoim synom, aby
się zbawili.
Był
więc bogacz, który miał zarządcę. Ten zaś miał wrogów. Jedni
zazdrościli mu jego dobrej pozycji. Inni – bardzo zaprzyjaźnieni
z bogaczem – troszczyli się o jego pomyślność. Oskarżyli więc
zarządcę przed jego panem. „On albo trwoni twe dobra, albo sobie
je przywłaszcza, albo nie dba dość o to, żeby je pomnożyć.
Uważaj! Strzeż się!”
Bogacz,
słysząc te powtarzane oskarżenia, nakazał, by zarządca stawił
się przed nim. Rzekł do niego: „Powiedziano mi o tobie to i
tamto. Dlaczegóż to tak postępowałeś? Rozlicz się przede mną,
bo już więcej nie pozwolę ci się tym zajmować. Nie mogę ci
dowierzać. Nie mogę dawać przykładu niesprawiedliwości,
pozwalając na takie postępowanie, które by zachęciło innych do
czynienia tego, co ty czynisz. Idź i wracaj jutro z wszystkimi
zapisami. Przebadam je i poznam stan moich dóbr, zanim je powierzę
nowemu zarządcy.” I odesłał zarządcę. Ten zaś odszedł,
zamyślony, mówiąc do siebie: „Co teraz? Co ja teraz zrobię,
skoro pan odbiera mi zarządzanie? Nie mam oszczędności, bo –
przekonany, że uchodzę [w jego oczach] za uczciwego – ile sobie
przywłaszczyłem, tyle też wydałem. Nająć się jako wieśniak i
podwładny? To mi nie odpowiada. Nie jestem już przyzwyczajony do
pracy i zbyt ociężały po hulankach. Prosić o jałmużnę? – to
jeszcze mniej mi odpowiada. To zbyt upokarzające! Cóż począć?”
Po
długich rozmyślaniach znalazł sposób, aby wyjść ze strasznej
sytuacji. Powiedział: „Wiem! Jak dotąd zapewniałem sobie wygodne
życie, tak odtąd będę zdobywał przyjaciół, którzy mnie
przyjmą z wdzięczności, gdy nie będę już zarządcą. Kto oddaje
przysługi, ten zawsze ma przyjaciół. Zacznijmy więc obdarowywać,
aby i mnie obdarowano. A zacznijmy zaraz, zanim wiadomość się
rozniesie i będzie zbyt późno”.
Udał
się więc do licznych dłużników swego pana.
Zapytał
pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu za sumę, jaką ci
pożyczył wiosną, przed trzema laty?”
Tamten
odrzekł: „Sumę za sto baryłek oliwy i procent”.
„O!
Mój biedaku! Mając tyle dzieci, dzieci chorych, musisz tyle oddać?!
Czyż ci nie pożyczył sumy równej wartości trzydziestu baryłek?”
„Tak.
Jednak byłem w naglącej potrzebie i on mi rzekł: ‘Daję ci, ale
pod warunkiem że mi oddasz to, co ci ta suma przyniesie w ciągu
trzech lat’. Przyniosła mi równowartość stu baryłek i muszę
je oddać.”
„Ależ
to lichwiarz! Nie, nie. On jest bogaty, ty zaś ledwie masz się czym
posilić. On ma niewielu krewnych, a twoja rodzina jest tak liczna.
Napisz, że to ci przyniosło pięćdziesiąt baryłek i nie myśl
już o tym. Ja przysięgnę, że to prawda, ty zaś na tym
skorzystasz”.
„Ale
nie zdradzisz mnie? A jeśli on się dowie?”
„Tak
myślisz? Ja jestem zarządcą i to, co przysięgnę, jest święte.
Czyń, jak ci mówię, i bądź szczęśliwy”.
Mężczyzna
napisał, podpisał i rzekł: „Bądź błogosławiony, mój
przyjacielu i wybawco! Jak mogę ci się odpłacić?”
„Ależ
w żaden sposób! Gdybym jednak z powodu ciebie miał cierpieć i
zostać wypędzony, czy przyjąłbyś mnie, z wdzięczności?”
„Ależ
oczywiście! Oczywiście! Możesz na to liczyć”.
Zarządca
odszukał innego dłużnika, z którym przeprowadził mniej więcej
taką samą rozmowę. Ten miał oddać sto korców ziarna, gdyż
podczas trzech lat suszy jego zbiory uległy zniszczeniu i musiał
pożyczyć je u bogacza dla wyżywienia swej rodziny.
„Ależ
nawet nie myśl o tym! Podwoić to, co on ci dał!? Odmawiać
pszenicy?! Wymagać podwójnie od tego, który cierpi głód i ma
dzieci, podczas gdy robaki zżerają jego zbyt wielkie zapasy!?
Napisz: osiemdziesiąt”.
„A
jeśli sobie przypomni, że mi dał dwadzieścia i znowu dwadzieścia,
a potem – dziesięć?”
„Jakże
może sobie przypomnieć? To ja ci je wydawałem, a ja nie chcę
pamiętać. Rób, rób tak i wydostań się z tego. Potrzeba
sprawiedliwości między biednymi i bogatymi! Gdybym ja był panem,
zażądałbym jedynie pięćdziesięciu, a być może nawet dałbym
ci je w prezencie”.
„Ty
jesteś dobry. Gdyby wszyscy byli tacy, jak ty! Pamiętaj, że mój
dom jest otwarty dla przyjaciela”.
Zarządca
poszedł do innych. Tak samo oświadczył, że jest gotów cierpieć
dla sprawiedliwości. Obietnice pomocy i błogosławieństwa spływały
na niego. Upewniony co do swej przyszłości poszedł spokojnie na
spotkanie z panem. Tamten zaś, ze swej strony, śledził zarządcę
i odkrył jego grę. Mimo to pochwalił go mówiąc: „Twój sposób
postępowania nie jest dobry i nie pochwalam go. Jednak podziwiam twą
zapobiegliwość. Zaprawdę, zaprawdę dzieci tego świata bardziej
są przezorne od synów Światłości”.
To,
co powiedział bogacz, i Ja wam mówię: „Oszustwo nie jest dobre i
za nie nigdy n nie pochwalę nikogo. Jednak zachęcam was, abyście
byli przynajmniej jak dzieci tego świata: przezorni przez stosowanie
środków tego świata, aby – używając ich jako monety – wejść
do Królestwa Światłości”. To znaczy: bogactwami ziemskimi,
środkami niesprawiedliwie podzielonymi i używanymi dla zdobycia
przelotnej pomyślności, nie mającymi wartości w Królestwie
wiecznym, jednajcie sobie przyjaciół, którzy otworzą wam jego
drzwi. Czyńcie dobro tymi środkami, jakie posiadacie. Zwróćcie
to, co wzięliście bezprawnie wy sami lub członkowie waszych
rodzin. Wyzbądźcie się chorobliwej i grzesznej miłości do
bogactw. A wszystkie te rzeczy będą jak przyjaciele, którzy w
godzinie śmierci otworzą wam drzwi wieczne i przyjmą was w
błogosławionych siedzibach.
Jak
możecie domagać się, żeby Bóg dał wam rajskie dobra, skoro On
widzi, że nie potraficie dobrze się posługiwać dobrami ziemskimi?
Czy chcecie, żeby On – założenie niemożliwe – przył do
Niebieskiego Jeruzalem osoby rozrzutne? Nie, nigdy. Tam będziemy żyć
w miłości i wspaniałomyślności, i w sprawiedliwości. Wszyscy
dla jednego i wszyscy dla wszystkich. Komunia świętych jest
społecznością aktywną i uczciwą, społecznością świętą. I
żaden niesprawiedliwy i niewierny nie będzie tam mógł wejść.
Nie
mówcie: „Tam będziemy wierni i sprawiedliwi, bo tam będziemy
mieć wszystko bez jakiegokolwiek lęku”. Nie. Kto jest niewierny w
małych rzeczach, ten byłby niewierny nawet wtedy, gdyby posiadał
Wszystko. A kto jest niesprawiedliwy w małych rzeczach, jest
niesprawiedliwy i w wielkich. Bóg nie powierza prawdziwych bogactw
temu, kto w ziemskiej próbie okazuje, że nie potrafi posługiwać
się bogactwami ziemskimi. Jakże Bóg mógłby wam powierzyć
pewnego dnia w Niebie misję duchów wspomagających braci na ziemi,
skoro wy ukazaliście, że waszą umiejętnością jest tylko
wyłudzanie, oszukiwanie i zachłanne zatrzymywanie? On więc odmówi
wam tego skarbu, który dla was zachował. Da go tym, którzy
potrafili na ziemi być przezorni, sprawiając, że to, co
niesprawiedliwe i niezdrowe, służyło dziełom sprawiedliwym i
zdrowym.
Nikt
nie może służyć dwóm panom. Bo albo do jednego, albo do drugiego
będzie należał; albo jednego, albo drugiego znienawidzi. Dwoma
panami, których człowiek może wybrać, są Bóg i Mamona. A jeśli
chcecie należeć do pierwszego, nie możecie wdziewać szat, słuchać
głosu i posługiwać się środkami drugiego».
Podnosi
się jakiś głos z grupy esseńczyków: «Człowiek nie jest wolny w
wyborze. Jest zmuszony iść za swym przeznaczeniem. Nie mówimy, że
zostało ono przydzielone bez mądrości. Przeciwnie: doskonała Myśl
ustaliła, zgodnie z doskonałym zamysłem, liczbę tych, którzy
będą godni Nieba. To daremne, żeby inni usiłowali dojść do
Niego. Tak to jest. Nie może być inaczej. Ktoś wychodząc z domu
może znaleźć śmierć z powodu kamienia, oderwanego od gzymsu, gdy
tymczasem inny z ciężkiej walki może wyjść bez najmniejszej
rany. Tak samo ten, kto się chce ocalić, choć nie jest mu to
przeznaczone, będzie jedynie grzeszył, nawet o tym nie wiedząc. Bo
jest mu wyznaczone potępienie».
«Nie,
mężu. Nie jest tak. Zmień zdanie. Myśląc tak, bardzo ubliżasz
Panu» [– odpowiada mu Jezus. Esseńczyk mówi na to:]
«Dlaczego?
Wykaż mi to, a uznam moją winę».
«Mówiąc
tak, uznajajesz w swym umyśle, że Bóg jest niesprawiedliwy wobec
Swoich stworzeń. Tymczasem On je tak samo stworzył i z taką samą
miłością. On jest Ojcem. Jest doskonały w Swym ojcostwie, tak jak
i w każdej innej dziedzinie. Jakże więc mógłby czynić różnice
i kiedy człowiek jest poczęty, gdy jest jedynie niewinnym
embrionem, przekląć go? W chwili, w której jest jeszcze niezdolny
do grzeszenia?»
«[Czyni
tak,] aby odpłacić za zniewagę, jaką zadał Mu człowiek» [–
stwierdza esseńczyk.]
«Nie.
Bóg tak nie odpłaca! On by się nie zadowolił ofiarą nędzną,
niesprawiedliwą, narzuconą. Zniewagę zadaną Bogu może
wynagrodzić jedynie Bóg, który stał się Człowiekiem. To On
będzie Wynagradzającym, a nie ten czy tamten człowiek. Och! Oby to
było możliwe, żebym musiał usuwać sam tylko grzech pierworodny,
żeby na ziemi nie było Kaina ani Lameka, ani zepsutego Sodomity,
ani zabójcy, anzłodzieja, ani cudzołożnika, ani wiarołomnego,
ani bluźniercy, ani dzieci pozbawionych miłości do swoich
rodziców, ani krzywoprzysięstw i tak dalej! Ale to nie Bóg jest
autorem każdego z tych grzechów, lecz człowiek, który przez nie
zawinił. Bóg pozostawił Swym dzieciom wolność wyboru Dobra lub
Zła».
«Niedobrze
postąpił – stwierdza jakiś uczony w Piśmie. – Wystawił nas
na próbę ponad nasze siły. Wiedząc, że jesteśmy słabi,
nieświadomi, zatruci, wystawił nas na pokuszenie. To brak rozwagi i
złośliwość. Ty, sprawiedliwy, musisz uznać, że mówię prawdę».
«Wypowiadasz
kłamstwo, aby Mnie wystawić na próbę. Bóg dał Adamowi i Ewie
różne rady, a na co się zdały?» [– odpowiada mu Jezus.]
«Także
wtedy źle postąpił. Nie powinien był umieszczać drzewa –
pokusy w Ogrodzie» [– argumentuje dalej uczony.]
«W
czym więc byłaby zasługa człowieka?» [– pyta Jezus]
«Obeszłoby
się bez niej. Żyłby bez osobistej zasługi, jedynie przez zasługę
Boga».
«Oni
chcą Cię wystawić na próbę, Nauczycielu. Zostaw te żmije i
posłuchaj nas: nas, żyjących we wstrzemięźliwości i na
rozmyślaniu» – woła znowu jakiś esseńczyk. [Jezus odzywa się:]
«Tak,
żyjecie. Ale źle. Dlaczego nie żyjecie w sposób święty?»
Esseńczyk
nie odpowiada, lecz pyta dalej:
«Dałeś
mi przekonywujący argument za wolną wolą. Będę nad tym rozmyślał
bez uprzedzeń, mając nadzieję to przyjąć. A powiedz mi jeszcze:
czy rzeczywiście wierzysz w zmartwychwstanie ciała i w życie
duchów przez nie dopełnione?»
«A
ty chciałbyś, żeby Bóg w taki sposób zakończył życie
człowieka?» [– stawia pytanie Jezus.]
«Ale
dusza... ponieważ nagroda uczyni ją szczęśliwą... po co
wskrzeszać materię? Czy to powiększy radość świętych?»
«Nic
nie powiększy radości, jaką święty będzie miał, gdy posiądzie
Boga. Albo raczej jedno ją powiększy w Dniu Ostatecznym: wiedza, że
grzech już nie istnieje. Czy ci się to jednak nie wydaje słusznym,
że jak w tym [obecnym] dniu ciało i dusza zostały połączone do
walki, aby posiąść Niebo, tak w Dniu wieczności ciało i dusza
będą połączone dla [otrzymania] nagrody? Czy nie jesteś o tym
przekonany? Po co zatem żyjesz we wstrzemięźliwości i
rozmyślaniu?»
«Po
to, żeby... żeby być bardziej człowiekiem, panem pośród innych
zwierząt, które dają posłuch swym pragnieniom bez trzymania ich
na wodzy. I po to, żeby być wyższym od większości ludzi. Są
splamieni zwierzęcością, nawet jeśli się popisują filakteriami
i frędzlami, i posypywaniem się, i szerokimi szatami, i mówieniem
o sobie „oddzieleni”...»1
«Klątwa!»
Faryzeusze zostali ugodzeni pękiem strzał. W tłumie budzi to
szmer zadowolenia. Ci zaś wiją się i wykrzykują jak opętani: «On
nas obraża, Nauczycielu! Ty znasz naszą świętość. Broń nas!»
– wołają gestykulując.
Jezus
odpowiada: «Nawet on zna waszą obłudę. Szaty nie mają nic
wspólnego ze świętością. Zasłużcie na to, żeby was chwalono,
a będę mógł mówić.
Tobie
zaś, esseńczyku, odpowiadam, że się zbytnio poświęcasz dla
czegoś małego. Po co? Dla kogo? Na jaki czas? Dla ludzkiej
pochwały. Dla śmiertelnego ciała. Na czas szybki jak lot sokoła.
Wznieś twą ofiarę wyżej. Uwierz w Boga prawdziwego, w
błogosławione zmartwychwstanie, w wolną wolę człowieka. Żyj jak
asceta, lecz z racji nadprzyrodzonych. A wraz z twoim
zmartwychwstałym ciałem będziesz się cieszył radością
wieczną».
«Za
późno! Jestem stary! Być może zmarnowałem życie, pozostając w
błądzącej sekcie... To koniec!...»
«Nie.
Nigdy nie ma końca dla tego, kto pragnie dobra! Posłuchajcie, o wy,
grzesznicy; wy, którzy jesteście w błędzie; wy wszyscy, bez
względu na waszą przeszłość. Nawróćcie się. Przyjdźcie do
Miłosierdzia. Ono otwiera przed wami ramiona. Ono wam wskazuje
drogę. Ja jestem Źródłem czystym, Źródłem życia. Odrzućcie
to, co dotąd sprowadzało was na złą drogę. Przyjdźcie nadzy do
tej kąpieli. Przyobleczcie się w światłość. Niech każdy
narodzi się na nowo. Kradliście jako złodzieje przy drodze lub
jako wielcy panowie, przebiegli w handlu i w zarządzaniu?
Przyjdźcie! Odczuwaliście nieczyste namiętności i
[popełnialiście] występki? Przyjdźcie! Ciemiężyliście?
Przyjdźcie! Przyjdźcie! Nawróćcie się. Przyjdźcie do miłości
i do pokoju. O! Pozwólcie jednak miłości Bożej wylać się na
was. Przynieście ulgę tej miłości, zatroskanej z powodu waszego
uporu, waszego lęku, waszego wahania się. Proszę was o to w Imię
Mojego i waszego Ojca. Przyjdźcie do Życia i do Prawdy, a będziecie
mieć życie wieczne».
Jakiś
mężczyzna woła głośno pośrodku tłumu:
«Jestem
bogaty i grzeszny. Co mam zrobić, aby przyjść?»
«Wyrzeknij
się wszystkiego z miłości do Boga i do twojej duszy» [–
odpowiada Jezus.]
Faryzeusze
szemrzą przeciw Jezusowi i drwią z Niego, że jest „handlarzem
złudzeń i herezji”. Szydzą też z grzesznika, który „udaje
świętego”. Mówią Mu, że heretycy są zawsze heretykami, a nimi
właśnie są esseńczycy. Stwierdzają, że nagłe nawrócenia to
chwilowe uniesienie i że nieczysty zawsze pozostanie nieczystym,
złodziej – złodziejem, zabójca – zabójcą. Na koniec zaś
mówią, że tylko oni, żyjący w doskonałej świętości, mają
prawo do Nieba oraz do nauczania. [Jezus odzywa się do nich:]
«To
był szczęśliwy dzień. Ziarno świętości wpadało do serc. Moja
miłość, nakarmiona Bożym uśmiechem, dawała życie nasionom. Syn
Człowieczy był szczęśliwy, uświęcając... Wy zaś zatruliście
Mi ten dzień. Ale to nieważne. Powiadam wam jednak... a jeśli nie
jestem łagodny, to wy jesteście temu winni... mówię wam, że wy
należycie do tych, którzy sami sobie przypisują sprawiedliwość
lub silą się na nią w obecności ludzi. Jednak nie jesteście
sprawiedliwi. Bóg zna wasze serca. To, co za wielkie uchodzi w
oczach ludzi, jest ohydą w obliczu wielkości i doskonałości Boga.
Przytaczacie
dawne Prawo. Dlaczego zatem nim nie żyjecie? Zmieniacie Prawo na
waszą korzyść, dokładacie do niego ciężary, które przynoszą
wam zyski. Dlaczego więc nie pozwalacie Mi go zmienić na korzyść
tych małych? Zdjąłbym z niego wszystkie nakładki2
i ciężkie niepotrzebne komplikacje3
przepisów stworzonych przez was. Są one tak liczne i tego rodzaju,
że właściwe Prawo znika pod nimi i umiera zdławione. Ja lituję
się nad tymi tłumami, nad tymi duszami, które szukają ulgi w
Religii, a znajdują w niej zaciskającą się pętlę. Szukają
miłości, a znajdują przerażenie...
Nie.
Przyjdźcie, o mali z Izraela. Prawo jest miłością! Bóg jest
miłością! Tak Ja mówię do tych, których wy przerażacie. Na
Janie zatrzymuje się Prawo surowe i grożący prorocy, którzy Mnie
przepowiedzieli. Nie udało się im powstrzymać grzechu pomimo
krzyków ich niepokojących proroctw. Po Janie przychodzi Królestwo
Boga, Królestwo miłości. A Ja mówię do pokornych: „Wejdźcie
do niego, ono jest dla was”. I niech wszyscy, którzy mają dobrą
wolę, usiłują do niego wejść. Dla tych jednak, którzy nie chcą
ugiąć swych głów, uderzyć się w pierś, powiedzieć:
„Zgrzeszyłem”, nie będzie Królestwa. Powiedziano: „Obrzezajcie
sobie serce i niech nie twardnieje więcej wasz kark”.
Ta
ziemia widziała cud Elizeusza, który osłodził gorzkie wody,
dodając do nich soli. A czyż Ja nie rzucam soli Mądrości do
waszych serc? Dlaczego więc jesteście gorsi od wód i nie
zmieniacie waszego ducha? Nasyćcie wasze formuły Moją solą, a one
nabiorą nowego smaku, gdyż przywrócą Prawu Jego pierwotną siłę
– w was przede wszystkim, gdyż najbardziej tego potrzebujecie.
Mówicie,
że Ja zmieniam Prawo? Nie. Nie kłamcie. Przywracam Prawu jego
pierwotny kształt, zdeformowany przez was. Właśnie to Prawo będzie
trwało dłużej niż ziemia. Szybciej przeminie niebo i ziemia, niż
choćby jeden ważny element lub jakaś rada [Prawa].
A
jeśli będziecie je zmieniać, bo tak wam się podoba, i jeśli
będziecie się zabawiać zawiłymi rozważaniami, aby znaleźć
usprawiedliwienie dla waszych grzechów, wiedzcie, że to na nic się
nie zda. To się nie przyda, o Samuelu! To się nie przyda, o
Izajaszu! Na zawsze jest powiedziane: „Nie popełniaj cudzołóstwa”.
Ja zaś to uzupełniam: „Kto oddala małżonkę, żeby wziąć
inną, jest cudzołożnikiem. Także ten, kto poślubia niewiastę
oddaloną przez swego męża, cudzołoży. To bowiem, co Bóg
złączył, jedynie śmierć może rozdzielić”.
Słowa
te są twarde dla grzeszników, którzy nie pokutują. Ci zaś –
którzy zgrzeszyli, lecz smucą się i są w rozpaczy, że to
uczynili – niech wiedzą, niech wierzą, że Bóg jest Dobrocią.
Niech przyjdą do Tego, który rozgrzesza, przebacza i prowadzi do
Życia. Idźcie z tą pewnością. Szerzcie ją w sercach [ludzkich].
Głoście miłosierdzie, które udziela wam pokoju, błogosławiąc
was w Imię Pana». (IV,
cz. 2, 71: 10
lutego 1946. A, 7946-7964)
1 Faryzeusze – grupa
religijna cechująca się rygorystycznym wypełnianiem przepisów
Prawa. Ich nazwa wywodzi się od hebr. peruszim czyli
oddzieleni z
pewnością z powodu ich odróżniania się od innych mniej
rygorystycznych żydów. (Przyp. tłum.)
2 Zizit.
3 Telefin.
Udite
una parabola e vedrete che anche i ricchi possono salvarsi pur
essendo ricchi, o riparare ai loro errori
passati coll’uso buono delle ricchezze anche se male acquistate.
Perché Dio, il Buonissimo, lascia sempre molti mezzi ai suoi figli
perché si salvino.
C’era
dunque un ricco il quale aveva in fattore. Alcuni, nemici di questo
perché invidiosi del buon posto che aveva, oppure molto amici del
ricco e perciò premurosi del suo benessere, accusarono il fattore al
suo padrone: “Egli dissipa i tuoi beni. Se ne appropria. Oppure
trascura di farli fruttare. Stà attento! Difenditi!”.
Il
ricco, udite le ripetute accuse, comandò al fattore di comparirgli
davanti. E gli disse: “Di te mi è stato detto questo e quello.
Come mai hai agito in tal modo? Dammi il rendiconto della tua
amministrazione perché non ti permetto più di tenerla. Non posso
fidarmi di te e non posso dare un esempio di ingiustizia e di
supinità che indurrebbe i conservi ad agire come tu hai agito. Và e
torna domani con tutte le scritture, che io le esamini per rendermi
conto della posizione dei miei beni prima di darli ad un nuovo
fattore”.
E
licenziò il fattore, che se ne andò pensieroso dicendo fra sé: “E
ora? Come farò ora che il padrone mi leva la fattoria? Economie non
ne ho perché, persuaso di come ero di farla franca, tanto usurpavo
tanto godevo. Mettermi come contadino e sottoposto non mi va perché
sono disusato al lavoro e appesantito dai bagordi. Chiedere
l’elemosina mi va meno ancora. Troppo avvilimento! E che farò?”.
Pensa
e pensa, trovò modo di uscire dalla penosa situazione. Disse: “Ho
trovato! Con lo stesso mezzo come mi sono assicurato un bel vivere
fino ad ora, d’ora in poi mi assicurerò amici che mi ospiteranno
per riconoscenza quando non avrò più la fattoria. Chi benefica ha
sempre amici. Andiamo dunque a beneficare per essere beneficato e
andiamoci subito, prima che la notizia si sparga e sia troppo tardi”.
E
andato dai diversi debitori del suo padrone disse al primo: “Quanto
devi tu al mio padrone per la somma che ti prestò alla primavera di
tre anni fa?”.
E
l’interrogato rispose: “Cento barili d’olio per la somma e gli
interessi”.
“Oh!
poverino! Tu , così carico di prole, tu afflitto da malattie nei
figli, dover dare tanto?! Ma non ti dette per un valore di trenta
barili?”.
“Sì.
Ma avevo bisogno subito e lui mi disse: ‘Te lo do. Ma a patto che
tu mi dia quanto la somma ti frutta in tre anni’. Mi ha fruttato
per un valore di cento barili. E li devo dare”.
“Ma
è un’usura! No. No. Lui è ricco e tu sei appena fuori della fame.
Lui è con poca famiglia e tu con tanta. Scrivi che ti ha fruttato
per cinquanta barili e non ci pensare più. Io giurerò che ciò è
vero. E tu avrai benessere”.
“Ma
non mi tradirai? Se lo viene a sapere?”.
“Ti
pare? Io sono il fattore, e ciò che giuro è sacro. Fa come dico e
sii felice”.
L’uomo
scrisse, consegnò e disse: “Te benedetto! Mio amico e salvatore!
Come compensarti?”.
“Ma
in nessun modo! Vuol dire che, se per te avessi a soffrire ed essere
cacciato, tu mi accoglierai per riconoscenza”.
“Ma
certo! Certo! Contaci pure”.
Il
fattore andò da un altro debitore, tenendo su per giù lo stesso
discorso. Costui doveva rendere cento staia di grano, perché per tre
anni la secca aveva distrutto le sue biade e aveva dovuto chiederne
al ricco per sfamare la famiglia.
“Ma
non ci pensare a raddoppiare ciò che ti ha dato! Negare il grano!
Esigerne il doppio da uno che ha fame e figli, mentre il suo tarla
nei granai perché ce ne è in esuberanza! Scrivi ottanta staia”.
“Ma
se si ricorda che me ne ha date venti e venti e poi dieci?”.
“Ma
che vuoi che ricordi? Io te li ho dati e io non voglio ricordare. Fa,
fa così e mettiti a posto. Giustizia ci vuole fra poveri e ricchi!
Io già, se ero io il padrone, volevo solo le cinquanta staia e forse
condonavo anche quelle”.
“Tu
sei buono. Fossero tutti come te! ricordati che la mia casa ti è
amica”.
Il
fattore andò da altri, tenendo lo stesso metodo, professandosi
pronto a soffrire per rimettere le cose a posto con giustizia. E
offerte di aiuti e benedizioni piovvero su di lui.
Rassicurato
sul domani, andò tranquillo dal padrone, il quale a sua volta aveva
pedinato il fattore e scoperto il suo gioco. Pure lo lodò dicendo:
“La tua azione non è buona e per essa non ti lodo. Ma lodarti devo
per la tua accortezza. In verità, in verità i figli del secolo sono
più avveduti dei figli della luce”.
E
ciò che disse il ricco Io pure vi dico: “La frode non è bella, e
per essa Io non loderò mai nessuno. Ma vi esorto ad essere, almeno
come figli del secolo, avveduti con i mezzi del secolo, per farli
usare a monete per entrare nel regno della Luce”. Ossia con le
ricchezze terrene, mezzi ingiusti nella ripartizione e usati per
l’acquisto di un benessere transitorio che non ha valore nel Regno
eterno, fatevene degli amici che vi aprano le porte di esso.
Beneficate coi mezzi che avete, restituite quello che voi, o altri
della vostra famiglia, hanno preso senza diritto, distaccatevi
dall’affetto malato e colpevole per le ricchezze. E tutte queste
cose saranno come amici che nell’ora della morte vi apriranno le
porte eterne e vi riceveranno nelle dimore beate.
Come
potete esigere che Dio vi dia i suoi beni paradisiaci se vede che non
sapete fare buon uso neppure dei beni terrestri? Volete che, per un
impossibile supposto, ammetta nella Gerusalemme celeste elementi
dissipatori? No, mai. Lassù si vivrà con carità e con generosità
e giustizia. Tutti per Uno e tutti per tutti. La comunione dei santi
è società attiva e onesta, è santa società. E nessuno che abbia
mostrato di essere ingiusto e infedele può entrarvi.
Non
dite: “Ma lassù saremo fedeli e giusti perché lassù tutto avremo
senza temenze di sorta”. No. Chi è infedele nel poco sarebbe
infedele anche se il Tutto possedesse, e chi è ingiusto nel poco
ingiusto è nel molto. (L’espressione, da intendersi alla luce di
Luca 16, 10-12. Linguaggio figurato per rendere comprensibile il
paragone. Certo è che in Cielo non si può peccare né essere
infedeli, perché chi è in Cielo è già confermato in grazia e non
può più peccare. Ma Gesù porta questo paragone per essere
facilmente capito). Dio non affida le vere ricchezze a chi nella
prova terrena mostra di non sapere usare delle ricchezze terrene.
Come può Dio affidarvi un giorno in Cielo la missione di spiriti
sostenitori dei fratelli sulla Terra, quando avete mostrato che
carpire e frodare, o conservare con avidità è la vostra
prerogativa? Vi negherà perciò il vostro tesoro, quello che per voi
aveva conservato, dandolo a quelli che seppero essere avveduti sulla
Terra, usando anche ciò che è ingiusto e malsano in opere che
giusto e sano lo fanno.
Nessun
servo può servire due padroni. Perché o dell’uno e dell’altro
sarà, o l’uno o l’altro odierà. I due padroni che l’uomo può
scegliere sono Dio o Mammona. Ma se vuole essere del primo non può
vestire le insegne, seguire le voci, usare i mezzi del secondo».
Una
voce si alza dal gruppo degli esseni: «L’uomo non è libero di
scegliere. È costretto a seguire un destino. Né diciamo che sia
distribuito senza saggezza. Anzi la Mente perfetta ha stabilito, a
proprio disegno perfetto, il numero di coloro che saranno degni dei
cieli. Gli altri inutilmente si sforzano di divenirlo. Così è.
Diverso non può essere. Come uno, uscendo di casa, può trovare la
morte per una pietra che si stacca dal cornicione, mentre uno nel più
fitto della battaglia si può salvare dalla più piccola ferita,
ugualmente colui che vuole salvarsi, ma così non è scritto, non
farà che peccare anche senza saperlo, perché è segnata la sua
dannazione».
«No,
uomo. Così non è, ricrediti. Pensando così tu fai grave ingiuria
al Signore».
«Perché?
Dimostramelo ed io mi ravvederò».
«Perché
tu, dicendo questo, ammetti mentalmente che Dio è ingiusto verso le
sue creature. Egli le ha create in ugual modo e con uno stesso amore.
Egli è un Padre. Perfetto nella sua paternità come in ogni altra
cosa. Come può allora fare distinzioni, e quando un uomo viene
concepito maledirlo mentre è innocente embrione? Sin da quando è
incapace di peccare?».
«Per
avere una rivalsa all’offesa avuta dall’uomo».
«No.
Non così si rivale Dio! Egli non si accontenterebbe di un misero
sacrificio quale questo, e di un ingiusto, forzato sacrificio. La
colpa a Dio può essere solo levata dal Dio fatto Uomo. Egli sarà
l’Espiatore. Non questo o quell’uomo. Oh! fosse stato possibile
che Io avessi a levare solo la colpa d’origine! Che nessun Caino
avesse avuto la Terra, nessun Lamec, nessun corrotto sodomita, nessun
omicida, ladro, fornicatore, adultero, bestemmiatore, nessuno senza
amore ai genitori, nessun spergiuro, e così via! Ma di ognuno di
questi peccati non Dio, ma il peccatore è colpevole e autore. Dio ha
lasciato libertà ai figli di scegliere il Bene o il Male».
«Non
fece bene», urla uno scriba. «Ci ha tentati oltre misura. Sapendoci
deboli, ignoranti, avvelenati, ci ha messi in tentazione. Ciò è
imprudenza o malvagità. Tu che się giusto devi convenire che dico
una verità».
«Dici
una menzogna per tentarmi. Dio ad Adamo ed Eva aveva dato tutti i
consigli, e a che servì?».
«Fece
male anche allora. Non doveva mettere l’albero, la tentazione, nel
Giardino».
«E
allora dove il merito dell’uomo?».
«Ne
faceva senza. Viveva senza proprio merito e per unico merito di Dio».
«Essi
ti vogliono tentare, Maestro. Lascia quei serpi e ascolta noi che
viviamo in continenza e meditazione», grida di nuovo l’esseno.
«Si,
vi vivete. Ma malamente. Perché non viverci santamente?».
«L’esseno
non risponde a questa domanda, ma chiede: «Come mi hai detto ragione
persuasiva sul libero arbitrio, ed io la mediterò senza malanimo
sperando poterla accettare, or dimmi. Credi Tu realmente in una
resurrezione della carne e in una vita degli spiriti completati da
essa?».
«E
vuoi che Dio ponga fine così alla vita dell’uomo?».
«Ma
l’anima… Posto che il premio la fa beata, a che serve far
risorgere la materia? Aumenterà ciò il gaudio dei santi?».
«Niente
aumenterà il gaudio che un santo avrà quando possederà Iddio.
Ossia una cosa sola lo aumenterà l’ultimo Giorno: quello di sapere
che il peccato non è più. Ma non ti parę giusto che, come durante
questo giorno carne e anima furono unite nella lotta per possedere il
Cielo, nel Giorno eterno carne e anima siano unite per godere il
premio? Non ne sei persuaso? E allora perché vivi in continenza e
meditazione?».
«Per…
per essere maggiormente uomo, signore sopra gli altri animali che
ubbidiscono agli istinti senza freno, e per essere superiore alla
maggior parte degli uomini che sono imbrattati di animalità anche se
ostentano filatterie e fimbrie, e zizit, e larghe vesti, e si dicono
“i separati”».
Anatema!
I farisei, ricevuta in pieno la frecciata che fa mormorare di
approvazione la folla, si contorcono e gridano come ossessi. «Egli
ci insulta, Maestro! Tu sai la santità nostra. difendici», urlano
gesticolando.
Gesù
risponde: «Anche egli sa la vostra ipocrisia. Le vesti non
corrispondono alla santità. Meritate di esser lodati e potrò
parlare. Ma a te, essendo, Io rispondo che troppo per poco ti
sacrifichi. Perché? Per chi? Per quanto? Per una lode umana. Per un
corpo mortale. Per un tempo rapido come volo di falco. Eleva il tuo
sacrificio. Credi al Dio vero, alla beata risurrezione, alla volontà
libera dell’uomo. Vivi da asceta. Ma per queste ragioni
soprannaturali. E con la carne risorta godrai dell’eterna gioia».
«È
tardi! Sono vecchio! Ho forse sciupato la mia vita stando in una
setta d’errore… È finita!… ». (Setta d’errore, non per la
vita che gli esseni conducevano e che era di tipo monastico, ma per
la dottrina che professavano, i cui errori, già indicati al Vol 2
Cap 80, sono evidenziati e confutati nel presente dialogo tra Gesù e
l’esseno. Incontreremo un altro essendo al Vol 7 Cap 464)
«No.
Mai finita per chi vuole il bene! Udite, o voi peccatori, o voi che
siete negli errori, o voi, quale che sia il vostro passato.
Pentitevi. Venite alla Misericordia. Vi apre le braccia. Vi indica la
via. Io sono fonte pura, fonte vitale. Gettate le cose che vi hanno
traviato fin qui. Venite nudi al lavacro. Rivestitevi di luce.
Rinascete. Avete rubato come ladroni sulle vie, o signorilmente e
astutamente nei commerci e nelle amministrazioni? Venite. Avete avuto
vizi o passioni impure? Venite. Siete stai oppressori? Venite.
Venite. Pentitevi. Venite all’amore e alla pace. Oh! ma lasciate
che l’amore di Dio possa riversarsi su di voi. Sollevatelo questo
amore in ambascia per la vostra resistenza, paura, titubanza. Io ve
ne prego in nome del Padre mio e vostro. Venite alla Vita e alla
Verità, a avrete la vita eterna».
«Un
uomo dalla folla grida: «Io sono ricco e peccatore. Che devo fare
per venire?».
«Rinuncia
a tutto per amore di Dio e della tua anima».
I
farisei mormorano e scherniscono Gesù come «venditore di illusioni
e di eresie», come «peccatore che si finge santo», e lo
ammoniscono che gli eretici sono sempre eretici, e tali sono gli
esseni. Dicono che le conversioni subitanee non sono che esaltazioni
momentanee e che l’impuro sarà sempre tale, il ladro ladro,
l’omicida omicida, terminando col dire che solo loro, che vivono in
santità perfetta, hanno diritto al Cielo e alla predicazione.
«Era
un giorno felice. Una semina di santità cadeva nei cuori. Il mio
amore, nutrito dal bacio di Dio, dava ai semi vita. Il Figlio
dell’uomo era beato si santificare… Voi mi avvelenate il giorno.
Ma non importa. Io vi dico – e, se dolce non sarò, di voi è la
colpa – Io vi dico che voi siete quelli che si mostrano giusti, o
tentano di farlo, al cospetto degli uomini, ma giusti non siete. Dio
conosce i vostri cuori. Ciò che è grande al cospetto degli uomini è
abominevole dinanzi all’immensità e perfezione di Dio. Voi citate
la Legge antica. Perché allora non la vivete? Voi modificate a
vostro pro la Legge, aggravandola di pesi che vi danno utilità.
Perché allora non lasciate che Io la modifichi a pro di questi
piccoli, levando da essa tutti gli zizit e i telefin pesanti,
inutili, dei precetti fatti da voi, tali e tanti che la Legge
essenziale scompare sotto di essi e muore affogata? Io ho pietà di
queste turbe, di queste anime che cercano il respiro nella Religione
e trovano il nodo scorsoio. Che cercano l’amore e trovano il
terrore…
No.
Venite, o piccoli d’Israele. La Legge è amore! Dio è amore! Così
Io dico agli intimoriti da voi. La Legge severa e i profeti
minaccianti che mi hanno predetto, ma non sono riusciti a tenere
indietro il peccato nonostante gli urli del loro profetare
angoscioso, sono fino a Giovanni. Da Giovanni in poi viene il Regno
di Dio, il Regno dell’amore. Ed Io dico agli umili: “Entratevi. È
per voi”. Ed ognuno di quelli di buona volontà si sforza ad
entrarvi. Ma per coloro che non vogliono curvare il capo, battersi il
petto, dire: “Ho peccato”, non vi sarà il Regno. È detto:
“Circoncidete il vostro cuore senza indurare più la vostra
cervice”. (Deuteronomio 10, 16)
Questa
terra vide il prodigio di Eliseo che fece dolci le acque amare col
gettarvi dentro il sale. (2 Re 2, 19-22). Ed Io non getto il sale
della Sapienza nei vostri cuori? E allora perché siete inferiori ad
acque e non mutate lo spirito vostro? Intridete nelle vostre formule
il mio sale e avranno novello sapore, perché ridaranno alla Legge la
primitiva forza. In voi, prima di tutti, i più bisognosi. Voi dite
che Io muto la Legge? No. Non mentite. Io rendo alla Legge la sua
primitiva forma da voi travisata. Perché è legge che durerà quanto
la Terra, e prima spariranno cielo e terra che uno solo dei suoi
estremi o dei suoi consigli. E se voi la mutate, perché così vi
piace, e sottilizzate cercando scappatoie alle vostre colpe, sappiate
che ciò non giova. Non giova, o Samuele! Non giova, o Isaia! Sempre
è detto: “Non fare adulterio”, e Io completo: “Chi rimanda una
sposa per prenderne un’altra è adultero, e chi sposa una ripudiata
dal marito è adultero, perché ciò che Dio ha unito solo la morte
può dividere”.
Ma
le parole dure sono per i peccatori impenitenti. Coloro che hanno
peccato, ma si dolgono con desolazione per averlo fatto, sappiano,
credano che Dio è Bontà, e vengano a Colui che assolve, perdona e
ammette alla Vita. Andate con questa certezza. Spargetela nie cuori.
Predicate la misericordia che vi dà la pace benedicendovi
nel nome del Signore». (6, 381)
Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis
grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład
polski Poematu
Boga-Człowieka napisanego
przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał
Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz.
1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6:
2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis
włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo
come mi e' stato rivelato, Edizioni
Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz