sobota, 30 grudnia 2017

Wiążące Słowo

Słowo jest w związku i utrzymywane jest w związku, ale swym działaniem rozwiązuje więzy śmierci. Jego więź to więź życia.

piątek, 29 grudnia 2017

(81) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Wyjaśnienie „Siewcy”

   10 Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach?» 11 On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. 12 Bo kto ma, temu będzie dodane, i w nadmiarze mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą nawet to, co ma. 13 Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że patrząc, nie widzą, i słuchając, nie słyszą ani nie rozumieją. 14 Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:
   Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,
   patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. 
15 Bo stwardniało serce tego ludu,
   ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,
   żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli,
   ani swym sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.
   16 Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. 17 Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.
   18 Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy. 19 Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. 20 Posiane na grunt skalisty oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; 21 ale nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. 22 Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. 23 Posiane wreszcie na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie [je]. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny». (Mt 13,10-23)

   10 A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. 11 On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, 12 aby
   patrzyli uważnie, a nie widzieli,
   słuchali uważnie, a nie rozumieli,
   żeby się nie nawrócili i nie była im odpuszczona [wina]».
13 I mówił im: «Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści?
   14 Siewca sieje słowo. 15 A oto są ci, którzy są na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo w nich zasiane. 16 Podobnie zasiewem na gruncie skalistym są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, 17 lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. 18 Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy wprawdzie słuchają słowa, 19 lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że pozostaje bezowocne. 20 Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny».

(…)

   24 I mówił im: Baczcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. 25 Bo kto ma, temu będzie dodane; a kto nie ma, pozbawią go nawet tego, co ma. (Mk 4,10-20.24-25)

   9 Pytali Go więc Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. 10 On rzekł: «Wam dano poznać wprost tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc, nie widzieli, i słuchając, nie rozumieli.
   11 Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. 12 Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. 13 Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. 14 To, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a zagłuszeni przez troski, bogactwa i rozkosze życia, nie wydają owocu. 15 Wreszcie ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki wytrwałości.

(…)

   18 Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma.
(Łk 8,9-15.18)
 
   10 Καὶ προσελθόντες οἱ μαθηταὶ εἶπαν αὐτῷ· διὰ τί ἐν παραβολαῖς λαλεῖς αὐτοῖς; 11 ὁ δὲ ἀποκριθεὶς εἶπεν αὐτοῖς· ὅτι ὑμῖν δέδοται γνῶναι τὰ μυστήρια τῆς βασιλείας τῶν οὐρανῶν, ἐκείνοις δὲ οὐ δέδοται. 12 ὅστις γὰρ ἔχει, δοθήσεται αὐτῷ καὶ περισσευθήσεται· ὅστις δὲ οὐκ ἔχει, καὶ ὃ ἔχει ἀρθήσεται ἀπ’ αὐτοῦ. 13 διὰ τοῦτο ἐν παραβολαῖς αὐτοῖς λαλῶ, ὅτι βλέποντες οὐ βλέπουσιν καὶ ἀκούοντες οὐκ ἀκούουσιν οὐδὲ συνίουσιν, 14 καὶ ἀναπληροῦται αὐτοῖς ἡ προφητεία Ἠσαΐου ἡ λέγουσα·
      ἀκοῇ ἀκούσετε καὶ οὐ μὴ συνῆτε,
         καὶ βλέποντες βλέψετε καὶ οὐ μὴ ἴδητε.
      15 ἐπαχύνθη γὰρ ἡ καρδία τοῦ λαοῦ τούτου,
         καὶ τοῖς ὠσὶν βαρέως ἤκουσαν
         καὶ τοὺς ὀφθαλμοὺς αὐτῶν ἐκάμμυσαν,
      μήποτε ἴδωσιν τοῖς ὀφθαλμοῖς
         καὶ τοῖς ὠσὶν ἀκούσωσιν
         καὶ τῇ καρδίᾳ συνῶσιν
         καὶ ἐπιστρέψωσιν καὶ ἰάσομαι αὐτούς.
16 ὑμῶν δὲ μακάριοι οἱ ὀφθαλμοὶ ὅτι βλέπουσιν καὶ τὰ ὦτα ὑμῶν ὅτι ἀκούουσιν. 17 ἀμὴν γὰρ λέγω ὑμῖν ὅτι πολλοὶ προφῆται καὶ δίκαιοι ἐπεθύμησαν ἰδεῖν ἃ βλέπετε καὶ οὐκ εἶδαν, καὶ ἀκοῦσαι ἃ ἀκούετε καὶ οὐκ ἤκουσαν.
   18 Ὑμεῖς οὖν ἀκούσατε τὴν παραβολὴν τοῦ σπείραντος. 19 παντὸς ἀκούοντος τὸν λόγον τῆς βασιλείας καὶ μὴ συνιέντος ἔρχεται ὁ πονηρὸς καὶ ἁρπάζει τὸ ἐσπαρμένον ἐν τῇ καρδίᾳ αὐτοῦ, οὗτός ἐστιν ὁ παρὰ τὴν ὁδὸν σπαρείς. 20 ὁ δὲ ἐπὶ τὰ πετρώδη σπαρείς, οὗτός ἐστιν ὁ τὸν λόγον ἀκούων καὶ εὐθὺς μετὰ χαρᾶς λαμβάνων αὐτόν, 21 οὐκ ἔχει δὲ ῥίζαν ἐν ἑαυτῷ ἀλλὰ πρόσκαιρός ἐστιν, γενομένης δὲ θλίψεως ἢ διωγμοῦ διὰ τὸν λόγον εὐθὺς σκανδαλίζεται. 22 ὁ δὲ εἰς τὰς ἀκάνθας σπαρείς, οὗτός ἐστιν ὁ τὸν λόγον ἀκούων, καὶ ἡ μέριμνα τοῦ αἰῶνος καὶ ἡ ἀπάτη τοῦ πλούτου συμπνίγει τὸν λόγον καὶ ἄκαρπος γίνεται. 23 ὁ δὲ ἐπὶ τὴν καλὴν γῆν σπαρείς, οὗτός ἐστιν ὁ τὸν λόγον ἀκούων καὶ συνιείς, ὃς δὴ καρποφορεῖ καὶ ποιεῖ ὃ μὲν ἑκατόν, ὃ δὲ ἑξήκοντα, ὃ δὲ τριάκοντα. (Mt 13,10-23)

   10 Καὶ ὅτε ἐγένετο κατὰ μόνας, ἠρώτων αὐτὸν οἱ περὶ αὐτὸν σὺν τοῖς δώδεκα τὰς παραβολάς. 11 καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· ὑμῖν τὸ μυστήριον δέδοται τῆς βασιλείας τοῦ θεοῦ· ἐκείνοις δὲ τοῖς ἔξω ἐν παραβολαῖς τὰ πάντα γίνεται,
      12 ἵνα βλέποντες βλέπωσιν καὶ μὴ ἴδωσιν,
         καὶ ἀκούοντες ἀκούωσιν καὶ μὴ συνιῶσιν,
      μήποτε ἐπιστρέψωσιν καὶ ἀφεθῇ αὐτοῖς.
   13 Καὶ λέγει αὐτοῖς· οὐκ οἴδατε τὴν παραβολὴν ταύτην, καὶ πῶς πάσας τὰς παραβολὰς γνώσεσθε; 14 ὁ σπείρων τὸν λόγον σπείρει. 15 οὗτοι δέ εἰσιν οἱ παρὰ τὴν ὁδόν· ὅπου σπείρεται ὁ λόγος καὶ ὅταν ἀκούσωσιν, εὐθὺς ἔρχεται ὁ σατανᾶς καὶ αἴρει τὸν λόγον τὸν ἐσπαρμένον εἰς αὐτούς. 16 καὶ οὗτοί εἰσιν οἱ ἐπὶ τὰ πετρώδη σπειρόμενοι, οἳ ὅταν ἀκούσωσιν τὸν λόγον εὐθὺς μετὰ χαρᾶς λαμβάνουσιν αὐτόν, 17 καὶ οὐκ ἔχουσιν ῥίζαν ἐν ἑαυτοῖς ἀλλὰ πρόσκαιροί εἰσιν, εἶτα γενομένης θλίψεως ἢ διωγμοῦ διὰ τὸν λόγον εὐθὺς σκανδαλίζονται. 18 καὶ ἄλλοι εἰσὶν οἱ εἰς τὰς ἀκάνθας σπειρόμενοι· οὗτοί εἰσιν οἱ τὸν λόγον ἀκούσαντες, 19 καὶ αἱ μέριμναι τοῦ αἰῶνος καὶ ἡ ἀπάτη τοῦ πλούτου καὶ αἱ περὶ τὰ λοιπὰ ἐπιθυμίαι εἰσπορευόμεναι συμπνίγουσιν τὸν λόγον καὶ ἄκαρπος γίνεται. 20 καὶ ἐκεῖνοί εἰσιν οἱ ἐπὶ τὴν γῆν τὴν καλὴν σπαρέντες, οἵτινες ἀκούουσιν τὸν λόγον καὶ παραδέχονται καὶ καρποφοροῦσιν ἓν τριάκοντα καὶ ἓν ἑξήκοντα καὶ ἓν ἑκατόν.

(…)

   24 Καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· βλέπετε τί ἀκούετε. ἐν ᾧ μέτρῳ μετρεῖτε μετρηθήσεται ὑμῖν καὶ προστεθήσεται ὑμῖν. 25 ὃς γὰρ ἔχει, δοθήσεται αὐτῷ· καὶ ὃς οὐκ ἔχει, καὶ ὃ ἔχει ἀρθήσεται ἀπ’ αὐτοῦ. (Mk 4,10-20.24-25)


   9 Ἐπηρώτων δὲ αὐτὸν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ τίς αὕτη εἴη ἡ παραβολή. 10 ὁ δὲ εἶπεν· ὑμῖν δέδοται γνῶναι τὰ μυστήρια τῆς βασιλείας τοῦ θεοῦ, τοῖς δὲ λοιποῖς ἐν παραβολαῖς, ἵνα
      βλέποντες μὴ βλέπωσιν
      καὶ ἀκούοντες μὴ συνιῶσιν.
   11 Ἔστιν δὲ αὕτη ἡ παραβολή· ὁ σπόρος ἐστὶν ὁ λόγος τοῦ θεοῦ. 12 οἱ δὲ παρὰ τὴν ὁδόν εἰσιν οἱ ἀκούσαντες, εἶτα ἔρχεται ὁ διάβολος καὶ αἴρει τὸν λόγον ἀπὸ τῆς καρδίας αὐτῶν, ἵνα μὴ πιστεύσαντες σωθῶσιν. 13 οἱ δὲ ἐπὶ τῆς πέτρας οἳ ὅταν ἀκούσωσιν μετὰ χαρᾶς δέχονται τὸν λόγον, καὶ οὗτοι ῥίζαν οὐκ ἔχουσιν, οἳ πρὸς καιρὸν πιστεύουσιν καὶ ἐν καιρῷ πειρασμοῦ ἀφίστανται. 14 τὸ δὲ εἰς τὰς ἀκάνθας πεσόν, οὗτοί εἰσιν οἱ ἀκούσαντες, καὶ ὑπὸ μεριμνῶν καὶ πλούτου καὶ ἡδονῶν τοῦ βίου πορευόμενοι συμπνίγονται καὶ οὐ τελεσφοροῦσιν. 15 τὸ δὲ ἐν τῇ καλῇ γῇ, οὗτοί εἰσιν οἵτινες ἐν καρδίᾳ καλῇ καὶ ἀγαθῇ ἀκούσαντες τὸν λόγον κατέχουσιν καὶ καρποφοροῦσιν ἐν ὑπομονῇ.

(…)

   18 Βλέπετε οὖν πῶς ἀκούετε· ὃς ἂν γὰρ ἔχῃ, δοθήσεται αὐτῷ· καὶ ὃς ἂν μὴ ἔχῃ, καὶ ὃ δοκεῖ ἔχειν ἀρθήσεται ἀπ’ αὐτοῦ. (Łk 8,9-15.18)

   «Dobrze, daj mi więc nagrodę. Przypowieść z dzisiejszego poranka...»
   Inni przyłączają się do Piotra, mówiąc:
   «Tak. Obiecałeś to. Przypowieści są bardzo użyteczne, aby zrozumieć porównanie, lecz my pojmujemy, że mają one sens, który je przekracza. Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach?»
   «Im bowiem nie jest dane zrozumieć więcej niż to, co Ja wyjaśniam. Wam dane jest o wiele więcej, gdyż wy, Moi apostołowie, musicie poznać tajemnicę i dlatego jest wam dawane zrozumienie tajemnic Królestwa Niebieskiego. Mówię wam więc: „Pytajcie, jeśli nie rozumiecie ducha przypowieści”. Wy dajecie wszystko i wszystko też jest wam dawane, abyście wy z kolei mogli dawać wszystko. Oddajecie Bogu wszystko: uczucia, czas, interesy, wolność, życie. I Bóg daje wam wszystko dla wynagrodzenia i dla uzdolnienia was do dawania wszystkiego w Jego imię temu, kto do was przychodzi. Tak więc temu, kto daje, będzie dane, i to w obfitości. Jednak temu, kto daje tylko częściowo lub nie dał wszystkiego, zostanie odebrane nawet to, co ma.
   Mówię do nich w przypowieściach, aby patrząc widzieli tylko to, co oświetla ich pragnienie przylgnięcia do Boga; aby słuchając – również dzięki swemu pragnieniu przylgnięcia – słyszeli i rozumieli. Wy widzicie! Wielu słyszy Moje słowa, niewielu – [chce] przylgnąć do Boga. Ich duchy pozbawione są dobrej woli. Na nich spełnia się proroctwo Izajasza: „Słuchać będziecie waszymi uszami, a nie usłyszycie. Patrzeć będziecie waszymi oczami, a nie ujrzycie”. Bo lud ten ma nieczułe serce, uszy zatwardziałe i oczy zamknięte, aby nie widzieć i nie słyszeć, aby nie słyszeć swym sercem i nie nawrócić się, abym ich uzdrowił.
   Jednak wy błogosławieni jesteście z powodu waszych oczu, które widzą, i waszych uszu, które słyszą, z powodu waszej dobrej woli! Zaprawdę powiadam wam, że wielu Proroków i wielu sprawiedliwych pragnęło widzieć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, słyszeć to, co wy słyszycie, a wcale nie usłyszeli. Spaliło ich pragnienie zrozumienia tajemnicy słów, lecz kiedy zgasło światło proroctwa słowa, które pozostały, stały się – nawet dla świętego, który je otrzymał – jak wygasły węgiel.
   Jedynie Bóg Sam Siebie objawia. Kiedy odchodzi Jego światło, po osiągnięciu swego celu rozjaśnienia tajemnicy, niezdolność zrozumienia ściska – jak bandaże mumii – królewską prawdę otrzymanego słowa. Dlatego też powiedziałem ci tego ranka: „Pewnego dnia odnajdziesz wszystko, co ci dałem”. Teraz nie możesz zapamiętać. Jednak później światłość zstąpi na ciebie nie na chwilę, lecz na [czas] nierozerwalnego małżeństwa Ducha Przedwiecznego z twoim. Uczyni ona nieomylnym twoje nauczanie w tym, co dotyczy Królestwa Bożego. I jak stanie się to dla ciebie, tak będzie też dla twych następców, jeśli żyć będą [karmiąc się] Bogiem jako swoim jedynym chlebem.
   Posłuchajcie teraz ducha przypowieści. Mamy cztery rodzaje pól: urodzajne, zarośnięte cierniami, pokryte kamieniami i pełne ścieżek. Tak samo mamy cztery rodzaje duchów.
   Są duchy szlachetne, duchy o dobrej woli, przygotowane swą pracą i dobrą pracą apostoła – ‘prawdziwego’ apostoła. Istnieją bowiem tacy, którzy noszą to imię, lecz nie posiadają apostolskiego ducha. Ci są groźniejszymi zabójcami dla kształtującej się woli niż ptaki, ciernie i kamienie. Wprowadzają taki zamęt swym nieprzejednaniem, pośpiechem, naganami, groźbami, że na zawsze oddalają od Boga. Są inni, którzy przeciwnie – przez stałe podlewanie łagodnością nie na miejscu – sprawiają, że nasienie gnije w zbyt wilgotnej ziemi. Przez swój brak siły pozbawiają mocy dusze, którymi się zajmują.
   Pozostańmy jednak przy prawdziwych apostołach, którzy są czystymi zwierciadłami Boga. Oni są ojcowscy, miłosierni, cierpliwi i równocześnie silni jak ich Pan. Duchy przygotowane przez nich oraz przez wysiłek własnej woli podobne są do pól urodzajnych, pozbawionych kamieni i cierni, wolnych od chwastów i życicy. W nich rozwija się słowo Boże i wszelkie słowo. Ziarno kiełkuje i wytwarza kłos, dając tu plon stokrotny, tam sześćdziesięciokrotny, a jeszcze gdzie indziej – trzydziestokrotny.
   Czy są tacy pośród idących za Mną? Oczywiście, i oni będą świętymi. Należą do nich [osoby] z wszystkich klas, z wszystkich krain. Są także poganie i nawet oni wydadzą plon stokrotny – dzięki swej dobrej woli, jedynie dzięki niej albo też dzięki niej oraz woli apostoła lub ucznia, który Mi ich przygotowuje.
   Pola pełne cierni to takie, na które niedbalstwo pozwoliło przeniknąć ciernistej plątaninie własnych spraw, które tłumią dobre ziarno. Trzeba zawsze się pilnować, zawsze, zawsze. Nigdy nie można powiedzieć: „Och! Już jestem uformowany, obsiany i mogę być spokojny, bo wydam plon na życie wieczne”. Trzeba być czujnym, gdyż walka pomiędzy Dobrem a Złem jest stała. Czy kiedykolwiek obserwowaliście rodzinę mrówek, które wchodzą do domu? Oto są na palenisku. Niewiasta nie zostawia już na nim pożywienia i kładzie je na stole. Mrówki jednak je wywęszą w powietrzu i szturmują stół. Niewiasta stawia je w kredensie, a one przechodzą przez zamek. Niewiasta zawiesza zapasy na suficie, a one przebywają długą drogę wzdłuż murów i belek, schodzą po sznurkach i zjadają wszystko. Niewiasta je pali, zalewa wrzątkiem lub zatruwa i potem jest spokojna, sądząc, że je wyniszczyła. O! Jeśli nie czuwa, jaką ma niespodziankę! Oto wychodzą te, które właśnie się urodziły, i wszystko zaczyna się od nowa. Tak jest jak długo żyjemy. Trzeba mieć się na baczności, wykorzeniać wschodzące chwasty, w przeciwnym razie robią zadaszenie z cierni i duszą ziarno. Troski tego świata, ułuda bogactw wytwarzają gąszcz, duszą zasiane przez Boga rośliny i przeszkadzają im uformować kłosy.
   Oto teraz pola pełne kamieni. Ileż ich jest w Izraelu! To ci, którzy należą do synów „praw”, jak powiedział bardzo słusznie Mój brat Juda. Nie ma w nich jedynego kamienia Świadectwa, nie ma w nich kamienia Prawa. Jest kamienisty grunt utworzony z małych, nędznych ludzkich praw ustanowionych przez ludzi. Tak bardzo ich wiele. Swoim ciężarem przywaliły nawet Kamień Prawa. To rumowisko, przeszkadzające jakiemukolwiek zakorzenieniu się ziarna. Korzeń nie jest już odżywiany. Nie ma już ziemi, nie ma odżywczych soków. Woda wywołuje gnicie, bo stoi jakby na kamiennej posadzce. Słońce ogrzewa ją i pali małe roślinki. To duchy tych, którzy złożonymi ludzkimi doktrynami zastąpili prostą naukę Boga. Oni przyjmują – i to nawet z radością – Moje słowo. W danej chwili ono ich porusza i przyciąga. Ale potem... Trzeba by heroizmu mozolnej orki w celu oczyszczenia pola, duszy i umysłu, z całej warstwy kamieni krasomówców. Wtedy ziarno wypuściłoby korzeń i uformowałoby silny pęd. Inaczej... nic nie wyda. Wystarczy lęk przed ludzkim prześladowaniem. Wystarczy myśl: „A co potem? Co zrobią mi mocni?” – i biedne ziarno usycha bez pożywienia. Wystarczy, że całe to kamieniste podłoże poruszy się z pustym hałasem wielu setek przepisów, które zajęły miejsce Przepisu, i oto człowiek ginie wraz z otrzymanym ziarnem... Izrael jest ich pełen. To wyjaśnia, w jakim stopniu droga ku Bogu idzie w kierunku przeciwnym drodze ludzkiej potęgi.
   Wreszcie na koniec – pola pełne ścieżek, zakurzone, ogołocone. To ludzie tego świata, egoiści. Wygoda stanowi dla nich prawo, przyjemność jest ich celem. Nie trudzić się, spać, śmiać się, jeść... Duch tego świata jest ich królem. Pył światowości pokrywa teren, który staje się jałowy. Ptaki, czyli różne formy rozwiązłości, rzucają się na tysiące ścieżek utworzonych, aby ułatwić nam życie. Duch świata, to znaczy Zły, wydziobuje i niszczy wszelkie ziarno, które pada na ten teren otwarty dla wszelkich form zmysłowości i lekkomyślności.
   Zrozumieliście? Czy macie jeszcze jakieś pytania? Nie? Możemy więc udać się na spoczynek, aby jutro iść do Kafarnaum. Zanim rozpoczniemy wędrówkę do Jerozolimy na Paschę, muszę jeszcze pójść w jedno miejsce». (III (cz. 1-2), 40: 7 czerwca 1945. A, 5254-5269)

   «Ebbene, allora dammi il premio. La parabola di stamane…»
   Anche gli altri si uniscono a Pietro dicendo: «Si. Lo hai promesso. Le parabole servono bene a fare comprendere il paragone. Ma noi comprendiamo che esse hanno uno spirito superiore al paragone. Perché parli ad essi in parabole?».
   «Perché a loro non è concesso di intendere più di ciò che spiego. A voi va dato molto di più perché voi, miei apostoli, dovete conoscere il mistero; e vi è perciò dato di intendere i misteri del Regno dei Cieli. Per questo vi dico: "Domandate se non comprendete lo spirito della parabola". Voi date tutto, e tutto vi va dato perché a vostra volta tutto voi possiate dare. Voi tutto date a Dio: affetti, tempo, interessi, libertà, vita. E tutto Dio vi dà per compensarvi e per farvi capaci di tutto dare in nome di Dio a chi è dopo di voi. Così a chi ha dato sarà dato e con abbondanza. Ma a chi non ha dato che parzialmente o non ha dato affatto, sarà tolto anche quello che ha. Parlo loro in parabole perché vedendo vedano solo quello che la loro volontà di aderire a Dio illumina, perché udendo, sempre per la stessa loro volontà di adesione, odano e comprendano. Voi vedete! Molti odono la mia parola, pochi aderiscono a Dio. I loro spiriti sono monchi della buona volontà. In loro si adempie la profezia di Isaia: "Udirete con le orecchie e non intenderete, guarderete con gli occhi e non vedrete". Perché questo popolo ha un cuore insensibile; sono duri gli orecchi e hanno chiusi gli occhi per non vedere e per non sentire, per non intendere col cuore e non convertirsi acciò Io li guarisca. Ma voi beati per i vostri occhi che vedono e i vostri orecchi che odono, per la vostra buona volontà! In verità vi dico che molti profeti e molti giusti desiderarono vedere ciò che voi vedete e non lo videro, e udire ciò che voi udite e non l'udirono. Si consumarono nel desiderio di comprendere il mistero delle parole, ma spenta la luce della profezia ecco le parole rimanere come carboni spenti, anche per il santo che le aveva avute. Solo Dio disvela Se stesso. Quando la sua luce si ritrae, terminato il suo scopo di illuminare il mistero, l'incapacità di intendere fascia, come le bende di una mummia, la regale verità della parola ricevuta. Per questo Io ti ho detto stamane: "Verrà un giorno che ritroverai tutto quanto ti ho dato". Ora non puoi ritenere. Ma dopo la luce verrà su te, e non per un attimo ma per un inseparabile connubio dello Spirito eterno col tuo, onde infallibile sarà il tuo ammaestramento in ciò che è cosa del Regno di Dio. E così come in te, nei tuoi successori, se vivranno di Dio come di unico pane. Ora sentite lo spirito della parabola. Abbiamo quattro generi di campi: quelli fertili, quelli spinosi, quelli sassosi, quelli pieni di sentieri. Abbiamo anche quattro generi di spiriti. Abbiamo gli spiriti onesti, gli spiriti di buona volontà, preparati dalla stessa e dalla buona opera di un apostolo, di un “vero” apostolo; perché ci sono apostoli che hanno il nome ma non lo spirito di apostoli, i quali sono più micidiali sulle volontà in formazione degli stessi uccelli, spini e sassi. Sconvolgono in modo tale, con le loro intransigenze, con le loro frette, con i loro rimproveri, con le loro minacce, che allontanano per sempre da Dio. Altri ve ne sono che, all'opposto, con un innaffiamento continuo di benignità fuori posto, fanno marcire il seme in un terreno troppo molle. Devirilizzano con la loro devirilizzazione gli animi che curano. Ma stiamo ai veri apostoli, ossia agli specchi tersi di Dio. Essi sono paterni, misericordiosi, pazienti, e nello stesso tempo forti come è il loro Signore. Or bene, gli spiriti preparati da questi e dalla loro propria volontà sono paragonabili ai campi fertili, mondi di pietre e di rovi, netti da gramigne e da logli, in cui prospera la parola di Dio, e ogni parola – un seme – fa cespo e spighe, dando dove il cento, dove il sessanta, dove il trenta per cento. In questi che mi seguono ce ne sono? Certo. E santi saranno. Fra essi ce ne sono di tutte le caste e di tutti i paesi, anche gentili ci sono, e che pure daranno il cento per cento per la loro buona volontà, unicamente per essa, oppure per la loro e quella di un apostolo o discepolo che me li prepara. I campi spinosi sono quelli in cui l'incuria ha lasciato penetrare spinosi grovigli di interessi personali che soffocano il buon seme. Occorre sorvegliarsi sempre, sempre, sempre. Non dire mai: "Oh! ormai io sono formato, seminato, posso stare tranquillo che darò seme di vita eterna". Occorre sorvegliarsi: la lotta fra il Bene e Male è continua. Avete mai osservato una tribù di formiche che si insedia in una casa? Eccole sul focolare. La donna non lascia più cibarie lì e le mette sul tavolo; e loro fiutano l'aria e danno l'assalto al tavolo. La donna le mette nella credenza e loro passano dalla serratura nella credenza. La donna appende al soffitto le sue provviste e loro fanno un lungo cammino lungo le pareti e i travicelli, si calano per la fune e mangiano. La donna le brucia, le scotta, le avvelena. E poi sta tranquilla credendo di averle distrutte. Oh! se non vigila, che sorpresa! Ecco le nuove nate che escono, e siamo da capo. Così finché si vive; bisogua sorvegliarsi per estirpare le male piante non appena spuntano. In caso contrario esse fanno un soffitto di rovi e soffocano il grano. Le cure mondane, l'inganno delle ricchezze creano il groviglio, affogano la pianta del seme di Dio e non le fanno fare spiga. Ecco ora i campi pieni di sassi. Quanti in Israele! Sono quelli che appartengono ai "figli delle leggi" come ha detto mio fratello Giuda molto giustamente. In loro non è la pietra unica della Testimonianza, non vi è la pietra della Legge. Vi è la sassaia delle piccole, povere, umane leggi create dagli uomini. Tante e tante che col loro peso hanno fatto a scaglie anche la pietra della Legge. Una rovina che impedisce ogni attecchimento di seme. Non è più nutrita la radice. Non c'è terra, non c’è succo. L'acqua fa marcire perché stagna sul pavimento di selci, il sole si arroventa su quelle selci e brucia le pianticine. Sono gli spiriti dei sostitutori delle complicate dottrine umane alla semplice dottrina di Dio. La ricevono anche con gioia, la mia parola. Al momento ne sono scossi e sedotti. Ma poi… Occorrerebbe l'eroismo di sgobbare a mondare il campo, l'animo e la mente da tutta la sassaia dei retori. Allora il seme farebbe radica e sarebbe un forte cespo. Così… è nulla. Basta un timore di rappresaglie umane. Basta una riflessione: "Ma e poi? Che me ne verrà dagli uomini potenti?" e il povero seme non nutrito langue. Basta che tutta la sassaia si agiti col suono vano dei cento e cento precetti che si sono sostituiti al Precetto, che ecco che l'uomo perisce col seme ricevuto... – Israele ne è pieno. Questo spiega come il venire a Dio vada in ragione inversa della potenza umana. Ultimi i campi pieni di strade, polverosi, nudi. Quelli dei mondani, degli egoisti. Il loro comodo è la loro legge, il godimento il loro fine. Non fare fatica, sonnecchiare, ridere, mangiare... - Lo spirito del mondo è re in questi. La polvere della mondanità ricopre il terreno che diviene terriccio. Gli uccelli, ossia le dissipazioni, si precipitano sui mille sentieri aperti per rendere più facile la vita. Lo spirito del mondo, ossia del Maligilo, becca e distrugge ogni seme che cade su questo terreno aperto a tutte le sensualità e le leggerezze. Avete inteso? Avete altro da chiedere? No? Allora possiamo andare a prendere riposo per partire domani per Cafarnao. Devo andare ancora in un posto prima di incominciare il viaggio verso Gerusalemme per la Pasqua». (3, 180)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

środa, 27 grudnia 2017

(32) Żywoty Świętych: Przykłady i powieści Jana Jałmużnika

Przykłady i powieści tegoż Jana Ś. Patriarchy,
w których się kila żywotów śś. zamyka,
i ine się takie około jałmużny, z pewnych Doktorów Historie kładą, ku pobudce do miłosierdzia nad bliźniemi.1

   Ten błogosławiony Jan Jałmużnik, barzo wielkie kochanie w tym miał, gdy jakie świętych przykłady i powieści słyszał, abo czytał – rad to pamiętał, i z tego się lepszył, i innym z wielkim i gorącym nabożeństwem powiadał. 2Gdy wspomniał sobie na Serapiona Sydońskiego (pisze Metafrastes, w jego żywocie,) O jako mile o nim powiadał, wielkiej się jego cnocie dziwując – iż potkawszy ubogiego, swój mu płaszcz dał, a sam siebie obnażył – i potkawszy drugiego, spodnią mu suknią dał, i prawie sam nagi zostawszy, u drzwi kościelnych siedział. Ujrzy go jeden znajomy, i rzecze: kto cię odarł ojcze? A on ukazawszy Ewangelią którą w ręku miał, rzekł: Ta. Potym i one książki przedawszy, dał pieniądze ubogim. Gdy go spyta on przyjaciel, gdzieś onę Ewangelią podział? powie, iż przeczytawszy one słowa: Przedaj co masz, a daj ubogim, i książkim przedał. Takiemi przykłady tuczyła się i rozszerzała w Bogu dusza jego, i wielce się ku naśladowaniu takich cnót pobudzał.
   I powiadał taką historią,3 którą w Cyprze od pewnego i prawdziwego człowieka słyszał, który sam tego był świadom, i to pod przysięgą, jako rzecz prawdziwą, twierdził. Był, powiada, w Afryce jeden człowiek bogaty barzo, Piotr Mytnik, ale barzo skąpy, i na ubogie niemiłosierny. I trafiło się czasu jednego, ubodzy skupiwszy się rano, zagrzewali się na słońcu – i ukazowali sobie domy, gdzie je częste jałmużny potykały, a gdzie nie – jednych wysławiając przed Bogiem, a na drugich się o nielutość uskarżając – 4zwłaszcza na onego Piotra, iż się nikt miedzy nimi nie nalazł, któryby od niego jałmużnę kiedy wziął. I wyrwie się jeden ubogi mówiąc: Co mi dacie, iż ja dziś od niego jałmużnę mieć będę – i założyli się. Tedy szedł on ubogi przed wrota jego – i trafiło się, iż tym czasem piekarz onego Piotra, muła z chlebem prowadzi, a sam pan za nim szedł. Ukaże się ubogi, miłosierdzia prosi. Zmiłuj się, barzom głodny, jeszcześ mi nigdy z ręki twojej nic nie dał – niech mię to dziś szczęście potka, aby ciebie więtsze od Boga potkało. A on rozgniewany, patrząc kamienia, abo czego twardego, czymby nań cisnął – nie nalazszy, chleb jeden na mule porwie, i z gniewu ciśnie nań – porwawszy on chleb ubogi, pobieżał, i u towarzyszów zakładu się upominał. Trzeciego dnia, Mytnik on wpadnie w ciężką niemoc – i przyszła nań mdłość wielka, w której jakoby zasnąwszy ujrzy takie widzenie – a ono go na sąd Boży porwano, i każą mu się sprawować, i ujrzy wagę, około której na lewej stronie stali czarni murzynowie straszliwi, kładąc na nię wszytkie grzechy jego – na drugiej stronie stali mężowie piękni w bieli, a barzo smutni, szukając coby na drugą stronę wagi, na przeważenie grzechów położyć mieli. I rzecze jeden: nie masz nic, jedno chleb co dziś trzeci dzień dał, i to nie z dobrej woli – i włożą go na wagę – obaczą iż mało ważył, a druga strona gdzie grzechy były, ruszyć się nie mogła. I obrócą się do onego Mytnika, mówiąc: Idźże a dokładaj do tej wagi – jeśli omieszkasz, porwą cię ci murzynowie. I ocknie się, przyjdzie k sobie, uważa widzenie ono, i rzecze: Patrz jakom widział wszytkie grzechy moje na kupie. 5A jaka moc jest jałmużny tak danej iżem nie zginął. Cóż gdy ją kto z dobrym sercem, i ochotnie czyni, jakie miłosierdzie u Boga i lekarstwo grzechom swoim najdzie! I był z niego potym wielki jałmużnik, tak iż wszytkiej majętności swej nie żałował dla Pana Boga, nakoniec i samego siebie.
   Raz mu się trafił jeden który wszytkę majętność swoję potopem na morzu stracił, napoły nagi. I zjąwszy z siebie drogą szatę swoję, dał mu ją. On w niej chodzić niechciał, iż była barzo kosztowna, ale ją przedał. Czego dowiedziawszy się Piotr, frasował się o to iż przy ubogim pamiątka miłosierdzia jego nie została. Ale przez sen wielką odniósł pociechę. Ukazał mu się mąż dziwny, i jaśniejszy niżli słońce, który go spytał: Czemu się Pietrze frasujesz? A on jakoby go znał, rzecze: Iż Panie gdy to dajem ubogim, co mamy od Ciebie, oni tego używać niechcą – 6i to zmawiając, pozna na Nim szatę onę, którą dał ubogiemu. I rzecze mu Pan: A znasz tę szatę? Rzecze: znam. Odpowie: Otóż widzisz mnieś ją dał, i ja w niej chodzę. I ocknąwszy się, pomyśli sobie mówiąc: Chwała Bogu. Jeśliż Chrystus sam Pan mój, jeden jest z niedostatecznych i ubogich – nie przestanę dawać aż też sam zostanę ubogim, i jednym z onych namniejszych. I wołał sprawcę domu swego, który był u niego za niewolnika kupiony, na imię Zoilus – rzecze mu: Mamci się zwierzyć jednej barzo tajemnej rzeczy, której jeśli nie zamilczysz, abo nie uczynisz, przedam cię w daleką stronę, jakim złym ludziom. 7Oto masz pieniądze (i ukazał mu summę niemałą złota na kupach) do tej summy mnie też samego, prawi, przyłożysz. Bo chcę abyś mię do Jeruzalem zawiózł, i tam mię przedasz któremu Chrześcianinowi, i temi pieniądzmi robić i zyskować będziesz – a cokolwiek zyszczesz, wszytko to na ubogie i jałmużny obrócisz. Zadziwuje się rzeczy onej Zoilus, i długo się z tego wymawiał – aż nakoniec gdy go pan długo tym tresktał, przyzwoliwszy – jachał z panem swym do Jeruzalem – i tam go jednemu złotnikowi przedał – bo ten Piotr umiał też to rzemiosło dobrze.
   I służył Piotr onemu panu swemu barzo wiernie, i pożytecznie – jako ten który dla Chrystusa stał się niewolnikiem. I baczył pan on wielką cnotę jego, a iż z nim majętności mu co dzień więcej przybywało – i chciał go często wolnym uczynić prze wielką cnotę jego – ale on niechciał. W onej służbie pokazał też wielką cierpliwość swoję Piotr – bo towarzysze jego, widząc iż nań pan łaskaw, wielkie mu krzywdy, obmowy, urągania czynili, i policzki częste dawali – ale się onym cieszył, którego w Afryce w swej sukni widział. Potym się trafiło, iż z Afryki do Jeruzalem przyjachali jego sąsiedzi – a będąc złotnicy, stanęli u złotnika onego – i przypatrując się Piotrowi – poznali go, i rzekli do gospodarza: Co to jest, iż ten u ciebie służy, tak zacny człowiek i Senator, a prawie u nas dostojnością pierwszy, Piotr Mytnik? O którego się i sam Cesarz frasuje, iż niewie gdzie się dział. Pobaczy Piotr który je dobrze znał, iż o tym szeptać poczynają. A on porzuciwszy misę, którą miał w ręku, bieżał do sieni do drzwi zamknionych – u których odźwiernym stał głuch z przyrodzenia, który ani słyszał, ani mówił. 8I rzecze mu: W Imię Pana mego Jezusa Chrystusa, słuchaj mię głuchu a otwórz. A głuch wnetże przemówił: uczynię jako każesz – i otworzył mu, a on wyszedł i skrył się. Wróci się do izby głuch, już mówiący i słyszący. I powie: Piotr mię zleczył – światłość jakaś, powiada, i ogień z ust jego wychodził, i ogarnął mię i naprawił. Oni zdumiani, wybieżeli i szukali go wszędzie, ale naleźć nie mogli. 9Bo taić się chciał ten ś. Piotr, a samemu Bogu skrytości swe zachować, aby u ludzi sławy nie zyskując, wszytkę sobie całą na sąd Boży zachował.
   Powiadał i drugą rzecz Jan ś. Jałmużnik, której sam był świadom. Trafił się tu w mieście, prawi, nie dawno, jeden mnich nie stary chodząc z niewiastą też młodą. 10Powiedzą mi o nim, a jako się z tego ludzie gorszą – kazałem go wziąć, i biczmi skarać, i dać do więzienia oboje osobnie. Wnocy przez sen ukaże mi się mnich z grzbietem barzo uranionym, i zbitym, mówiąc mi łagodnie: Coć się zdadzą te rany ojcze miły? Wierz mi żeś się teraz omylił, jako człowiek. I ocuciwszy się posłałem sobie po onego mnicha, a on ledwie szedł prze one rany, i przypatrując się twarzy, poznam iż mi się przez sen ukazał – i spytam go, jeśli go tak barzo bito jakom przez sen widział? I chcąc jego grzbiet oględać, zakryciem go kazał prześcieradłem, które się jakoś odchyliło, i ukazał się niedostatek zdrowia i całości jego. I barzom się zawstydził swej omylności, a jegom się cnocie wielkiej zdziwował – i prosiłem aby mi przepuścił on grzech, w którym przez niewiadomość wpadł – upominając go jednak, iż nie dobrze czynił, będąc nie starym – iż takie ludziom pogorszenie dawał, wodząc zsobą tak młodą białągłowę. A on się wymawiać począł, mówiąc barzo skromnie: Panie mój, Bógci wie iż nie skłamam. Gdym był w Gazie u grobu ś. Cyra i Jana, ta panienka przypadnie mi do nóg – prosząc abych ją wziął, chcąc być Chrześcianką – bo była Żydówka. Jam się bał Pana Boga, który kazał – abychmy namniejszym nie gardzili – wziąłem ją za towarzysza w drogę, zwłaszcza w tym moim zdrowia niedostatku, upadku się z łaski Bożej nie bojąc – i kazałem ją nauczyć i ochrzcić. Idę z nią teraz w prostocie serca żebrząc a żywiąc ją, żebych ją mógł gdzie dać do klasztora panieńskiego. 11Gdym to usłyszał, zdziwiłem się, myśląc jako P. Bóg ma wiele tajemnych świętych swoich, o których my niewiemy. I dawałem mu pieniędzy, ale ich niechciał, a mówił: zakonny człowiek, jeśli wiarę ma, pieniędzy mu nie trzeba – i pokłoniwszy mi się, poszedł.
   Był ktemu Jan święty nad chorymi i umierającemi miłosierny wielce – sam im często służąc, i przy konaniu ich oczy im zawierał – pomagając im do dobrego końca. I gdy umarli, za ich dusze Msze miewał. Nauczał iż święta służba tym którzy zeszli z tego świata, wielce pomocną jest. I powiadał świeżą rzecz, która się była w Cyprze niedawno zstała. W Persjej, prawi, był jeden więzień z Cypru, o którym dano rodzicom jego sprawę niepewną, iż miał umrzeć. 12Oni Msze i pamiątki za jego duszę czynili, zwłaszcza trzykroć na rok. Po czterech leciech z więzienia uciekł on syn ich, i wrócił się do domu. Z wielkim go zdumieniem oglądali rodzicy, mniemając aby zmartwychwstał – i powiedzą mu, żeśmy za twoję duszę na każdy rok, tych a tych dni, Msze sprawowali. A on sobie wspomniał, iż te dni były, których, powiada, do mnie do cięmnego więzienia przychodził mąż jakiś z pochodnią. I odpadały okowy i pęta moje, żem był jako wolny, i barzo wielce pocieszony. A w inne dni byłem zasię jako więzień. Nauczał w rozmowach swoich świętych duszom pożytecznych, aby się na żadnego posądzania (by dobrze jego zły uczynek widzieli) nie ukwapiali.
   13I gdy się trafiło iż w Aleksandriej jeden młodzieniec z Mniszką do Konstantynopola uciekł, wszyscy go potępiali, mówiąc: nie tylo dwie duszy zabił, ale i tak szkaradny przykład przed oczy ludzkie puścił. A Jan święty mówił: a co wy wiecie, jeśli do tego czasu już z tego grzechu nie powstał? A wy i Boże rozkazanie przestępujecie taką obmową – bo mówi Pismo: nie sądźcie przed czasem – i temu młodzieńcowi krzywdę czynicie, nie wiedząc co się z nim do tego czasu dzieje. I powiadał im jedną historią. W Tyrze za jednym Mnichem gdy szedł przez ulicę, zawoła jedna wszetecznica jawna: Ojcze wielebny, zbaw mię jako Chrystus zbawił nierządnicę. A on na ludzie się i na ludzkie sprawy nic nie oglądając, wziął ją za rękę, i szedł z nią przez miasto – 14a imię tej białejgłowy było Porfiria, która wszystkim w mieście z swej wszeteczności była znajoma. I idąc z nią przez jedno miasteczko, napadli na porzucone dzieciątko – i nad nim zmiłowawszy się Porfiria, weźmie je, i chowała jako własne. Potym Tyrijczycy którzy widzieli onego Mnicha z Porfirią chodzącego, gdy dziecię u niej ujźrzeli, domniemali się iż to był syn onego mnicha, i tym go więcej potępiali, mówiąc: Cudnego synaczka masz, z tym mnichem, i trafił się nań barzo – i osławili to po wszystkim mieście Tyrze. A on zakonnik Porfirią wprawił do mniszek, i tam pokutę czyniła do śmierci, i była nazwana Pelagia. A gdy on mnich z Bożego natchnienia widział, iż miał świat ten pożegnać, przyzwawszy onej niewiasty, kazał jej z sobą dzieciątko ono wziąć, które już siedm lat miało – i szedł z nią do Tyru. 15Tam na śmierć zachorzał – i gdy go nawiedzało wiele ludzi, w niemałym zgromadzeniu ich, kazał sobie węgla żarzystego przynieść – i włożywszy je na suknią swoję, trzymał długo, mówiąc: Błogosławiony Bóg, który krzak w ogniu niespalony zachował, Ten mi świadkiem jest, iż jako tę suknią moję od spalenia ognia tego broni, tak mnie czystym od tej niewiasty zachował. To słysząc i widząc, wszyscy się zdumieli, i chwalili Pana Boga mówiąc – iż wiele ma tajemnych Świętych swoich. A on zakonnik duszę Panu Bogu oddał. To przekładając Jan święty mówił: radzę niech nikt prędki do posądzenia nie będzie, nie tylo gdzie pewnej rzeczy niewiemy – ale i w tym na co sami patrzymy. Bo grzech jawny widzim, ale pokajania grzeszącego i prędkiej odmiany, którą mu Pan Bóg dać może na sercu jego, widzieć nie możem.
   16Pisze tenże Leoncjus: gdy słyszał o kim Jan ś. iż był do czynienia jałmużny skłonny, odwiódszy go na stronę pytał z weselem: jakoś się zstał tak miłosiernym, czy z przyrodzenia, czyli sam się z sobą biedząc? I trafił na jednego kupca, który mu tak o sobie powiedział: Byłem pierwej ojcze wielebny, barzo niemiłosiernym i okrutnym – i wpadłem w wielkie utraty majętności mojej, w których myśliłem sobie: Bych ja był jałmużnikiem, nigdyby mię Bóg nie opuścił – i postanowiłem na sercu, dać co dzień pięć pieniędzy, dla P. Boga. Gdym to czynić począł – barzo mię od tego odwodził duszny nieprzyjaciel, mówiąc: Mógłby za te pięć pieniędzy jarzyny kupić, abo łaźnią odprawić – i dałem się zwieść, że mi się zdało jakobych z gęby dzieciom mym żywności potrzebnej uwłóczył, żem przestał dawać. A bacząc iż mię ono łakomstwo zwycięża – rzekłem do sługi i pisarza mego: Proszę cię, co dzień ukradni u mnie pięć pieniędzy, żebych o tym niewiedział, a daj je ubogim. A on barzo dobrze czyniąc, już nie pieniądzmi, ale groszmi ukradał i dawał ubogim. A gdy baczył iż nam Pan Bóg dobra przymnaża, począł i złotem dawać i zbożem. Ja się potym dziwując ręce i błogosławieństwu Bożemu, rzekę do niego: zaprawdę wiele nam pomagają one pięć pieniędzy, któremci ukradać z majętności mej i dawać ubogim rozkazał – chcę abyś napotym dawał dziesięć. Tedy się rozśmiawszy sługa mój rzecze: Idź a proś Pana Boga za kradzież moję. Gdybych ja był tak nie kradł, dziśbyśmy nie mieli co jeść. Jeśli który złodziej jest sprawiedliwy, jam jest. Bom nie tylo pieniądzmi, ale i groszmi i złotymi wiele z twej majętności jałmużny dał. I tak mię wiara tego sługi mego nauczyła, iż dziś barzo rad jałmużnę daję. Póty są przykłady żywota Jana świętego Jałmużnika, od zacnych i wielkich ludzi wypisane.

   A mając około tegoż miłosierdzia i jałmużny, drugie z inych także zacnych Doktorów przykłady, ku zbudowaniu dusz wiernych, ponieważ się tu i miejsce trafiło, położyć chcę.
   Pisze Grzegorz wielki Papież,17 w kazaniu swym do ludzi: 18Iż, powiada, ku miłości Bożej i bliźniego, więcej, podczas przykłady słuchacze pobudzają, a niżli słowa – powiem tu cudo, które syn mój tuteczny Epifanius diakon z Isauriej, często powiada, że się w Likaoniej w jego sąsiedztwie zstało. Był, powiada, jeden zakonnik barzo uczciwy na imię Martyrius, który idąc z klasztoru swego do drugiego, na drodze nalazł trędowatego człowieka, srodze rany wielkiemi, i oną plugawą niemocą zemdlonego – który idąc ustał, i dalej iść nie mógł, powiadając iż tam na drodze gospodę miał, którędy też on iść miał. 19A on się nad nim zmiłowawszy, płaszcz swój na ziemi rozpostarł, i uwinąwszy onego trędowatego, niósł go do klasztora. Gdy już był blisko drzwi, zawołał starszy onego klasztoru: otwórzcie rychło, Martyrius nam Pana niesie. A gdy Martyrius we drzwi wchodzić miał, on w rzeczy trędowaty skoczył z szyje jego, tak się dał widzieć, iż poznać mógł że to był Odkupiciel rodzaju ludzkiego, Bóg i człowiek Chrystus Jezus, który w niebo wstępował w oczach onego Martyriusa, mówiąc: Nie wstydziłeś się mnie na ziemi, nie zawstydzę się ciebie na niebie – skoro wszedł w klasztor, rzecze mu starszy: A gdzież jest ten coś go niósł? Odpowie: Bych był wiedział kto to był, upadłbych był do nóg Jego. Tedy powiadał jako niosąc Go, żadnego ciężaru nie czuł. A to nie dziwno. A jako miał ciężkość uczuć, niosąc tego co go nosił? Póty ś. Grzegorz.
   20Drugi Grzegorz Biskup Turoński napisał, iż po Justynie Cesarzu, który był od rozumu odszedł, a gdy sama Zofia Augusta państwo sprawowała – 21Tyberius Cesarz obrany od ludu na państwo wstąpił – który był mądry i mężny, ale nadewszytko wielki jałmużnik i obrońca ubogich. Gdy wiele rozdawał, ona Zofia karała go, mówiąc: Jużeś Rzeczpospolitą zubożył com ja za tak lat wiele uzbierała, toś ty w krótkim czasie rozproszył. A on mówił: Nie zubożeje skarb nasz nigdy, gdy ubodzy brać z niego jałmużnę, a pojmani wykupowani będą. Wielki to skarb o którym sam Pan mówił:22 kładźcie sobie skarb w niebie, gdzie ani rdza, ani mól nie psuje, ani złodzieje ukradną. A tak to co Bóg dał, zbierajmy przez ubogie w niebie, a Pan Bóg na onym świecie przymnoży nam wszystkiego. 23A iż był dobry Chrześcianin, a ubogim dawać nie przestawał – Pan Bóg mu też tym więcej przysparzał. Czasu jednego chodząc po niejakiej sali – ujźrzał na ziemi kamień, na którym był krzyż święty wyryty – i rzecze: Twój Panie krzyż na czoła nasze i na piersi kładziem, a oto deptać po nim mamy? I kazał wnet on kamień podnieść. Najdą takiż drugi z krzyżem pod onym – i ten kazał wyjąć – najdą i trzeci takiż – i tego kazał dobyć. Alić pod trzecim wielki skarb naleziono – więcej niż tysiąc kamieni złota. Tedy jeszcze więtszym był jałmużnikiem, a Pan Bóg mu wszytkiego pomnażał, patrząc na dobre serce jego. I drugi mu jeszcze skarb posłał. Narses niejaki, Książę Włoskie, zakopał był wielkie skarby, w złocie i srebrze, i pozabijawszy sługi, którzy gi składali na ono miejsce – jednemu się tylo staremu onej tajemnice zwierzył – sam umarł – starzec on pozostały, widząc hojne jałmużny Tyberiusa Cesarza, szedł do niego, i on mu skarb ukazał, z którego bogatym zostawszy, jeszcze więtsze dla Boga jałmużny czynił.
   Zofronius, którego wspomina Damascenus lib. 1. de imaginibus,24 i Synod wtóry Niceński, Actione 4. – ten taką ktemu historią napisał. Gdyśmy byli w Samie, powiada, ona zacna i wielka ubogich miłośnica Maria matka Pawła Kandydata, tak nam powiadała – iż w Nisybie (w Ormańskiej ziemi) była jedna Chrześciańska niewiasta, mająca męża poganina. Oboje byli ubodzy, mieli tylo pięćdziesiąt groszy. 25I rzecze on poganin mąż żenie swej: Dajmy te pieniądze na lichwę, abyśmy z nich pożytek mieli. Bo je prędko zjemy. A ona rzecze, jeśli lichwić mamy, dajmy je na lichwę Bogu Chrześciańskiemu, On nam da wielki zysk, i summę główną wróci w dwójnasób. Odpowie: A gdzie ten Bóg jest? Rzecze, pódź a ukażęć Go. I prowadziła go do kościoła – i ukazując mu ubogie, rzekła: przez te, Bóg Chrześciański te pieniądze weźmie, daj je w ręce tych. A on z ochotą dał. A gdy po trzech miesiącach, pocznie im nędza dojmować, rzecze poganin on żenie: Nie widzę siostro aby nam co dawał ten Bóg Chrześciański – a już źle o nas, nie masz się czym żywić. A ona rzecze: Dać, nie bój się da – idź jeno tam na ono miejsce, gdzieś one pieniądze dał. I szedł do kościoła, nie nalazł tego ktoby mu co dał, jedno one ubogie. I wejźrzawszy na jeden kamień, ujźrzał jeden grosz, równie taki jakie one były które ubogim dał – i wziąwszy szedł do żony: Nicem, powiada, nie wygrał, tylom grosz ten nalazł. A ona dziwna niewiasta i Bogu dufająca rzecze: otóż to już Bógci dał Chrześciański, hojnać jest i wszechmocna ręka Jego, idźże a kup za to co jeść, a potym Onże nas opatrować będzie – nie bójże się. 26I kupił chleba, wina, i rybę jednę, którą żona sprawując, nalazła w niej piękny kamień. A rozumiejąc iż coś drogiego, posłała z nim męża do kupca, który się tym bawił, aby go przedał – nic niewiedząc o drogości onego kamienia. I spyta go kupiec, co chcesz zań? Rzecze: daj co chcesz. A mniemając kupiec, który znał iż kamień był kosztowny, żeby z niego żartował – podał mu dziesięć złotych. A on milczy, nie mówi nic – a kupiec bojąc się, aby dobrego targu nie stracił – podał mu dwadzieścia i trzydzieści, aż do piącidziesiąt złotych doszedł. On się dopiero obaczył, targował się, i przedał kamień on za trzysta złotych, i niósł do żony pieniądze z radością. A ona mniemała aby go za kilka groszy przedał. Gdy ujźrzy wielką summę pieniędzy – pocznie Boga Wszechmogącego chwalić, a mężowi mówić: Widzisz jaki to jest Bóg Chrześciański, jako dobry, jako wdzięczny i bogaty. A on miłością się Bożą zapalił, i został wiernym Chrześcianinem, za łaską Bożą i mądrością a bogobojnością onego miłego towarzysza żony swej.
   Tenże Zofronius cap. 195. taką też Historią napisał, wziętą od Leoncjusa Apameeńskiego człowieka nabożnego i prawdziwego. 27Za czasu Teofila Patriarchy Aleksandryjskiego, w Cyrenie był Biskup Synezjus Filozof – który mając dawnego towarzysza w nauce Filozofiej, Ewagriusza Filozofa, jeszcze pogańskiemi ciemnościami ogarnionego, barzo się pilnie o jego nawrócenie starał, z onej starej miłości którą miał ku niemu. Był mu barzo w tym twardy, i nieużyty – wszakże się on nigdy nie wstesknił na jego upominaniu, nauczaniu i wywodach rozmaitych – aby w Chrystusa uwierzył. A miedzy inemi Artykuły, które mu się w wierze naszej zdały niepodobne – śmiał się barzo z tego, iż my wierzym koniec świata przyszły, i ciał zmartwychwstanie, i zapłatę złego i dobrego po śmierci. Co to, powiadał, za baśni są? Rozdaj majętność ubogim, weźmiesz w niebie nagrodę – kto rozprasza na nędznych wspomożenie, skarbi sobie w niebie, i lichwi Bogu – jeśli to nie jest jawne oszukanie? Lecz Biskup on nie przestawał wywodzić wszytkiego, iż nic w wierze naszej fałszywego ani prawdzie przeciwnego nie masz – tak iż mu Pan Bóg poszczęścił, i onej jego uprzejmej ku towarzyszowi miłości błogosławił – iż wżdy przywieść się do wiary dał, i ze wszytkim się domem swoim, dziećmi, i czeladką ochrzcił. Skoro po chrzcie dał Biskupowi trzy kamienie złota, na jałmużny, mówiąc: weźmi to złoto, a rozdaj ubogim, a daj mi na się zapis ręką twoją, iż mi to Chrystus na przyszłym wieku wrócić i nagrodzić ma. Uczynił to rad Biskup. W kila lat umierając on Ewagrius, rozkazał synom swym, aby mu on zapis i cyrograf Biskupi w ręce dali, i z nim go pogrzebli. I tak uczynili. Trzeciego dnia po pogrzebie, ukazał się Biskupowi we śnie, mówiąc: Idź do grobu mego a weźmi swój cyrograf – bo mi się już dosyć zstało – i jużem cię na nim kwitował ręką moją własną. A Biskup niewiedział aby go z onym zapisem pogrzebli. A dowiedziawszy się od synów, iż mu list on dali w rękę, i z nim go do grobu włożyli – zebrawszy kapłany i ludzie pierwsze z miasta, otworzył grób – i nalazł w jego ręku on swój zapis, na którym już było świeże pismo ręką onego umarłego pisane w te słowa: Ja Ewagrius Filozof, ciebie przenaświętszy Biskupie Synezjusie pozdrawiam. 28Zapłacon mi jest dług, który jest na tym liście, twoją ręką napisany – i zstało mi się zań dosyć, za ono złoto którem ja przez cię dał Chrystusowi, Bogu i Zbawicielowi naszemu. To słysząc ludzie przytomni, krzyknęli: Kyrie eleison, chwała Bogu, który takie cuda czyni, a tak obietnic swoich uiszczenie i pewność sługom swoim objawia. Powiadał ten Leoncjus, iż on zapis w Cyrenie w kościele chowają, i miedzy inemi skarby Biskupom go ku straży jednemu po drugim podają.
   Tenże jeszcze Zofronius cap. 201.29 taką powieść pisanim zostawił: gdym był, powiada, w Carogrodzie, wdałem się z jednym zacnym człowiekiem około rzeczy duchownych w rozmowę, i rzekłem: Ci którzy dobrze świeckimi dobry szafują, łacno niebieskich dostają. A on odpowie: Dobrześ rzekł ojcze. Błogosławiony to który nadzieję swoję w Bogu pokłada, i Jemu się wszytek zleca. 30Jam jest, powiada, syn jednego zacnego i sławnego męża, który wielkim był jałmużnikiem, i wiele ubogim dobrze czynił. Jednego dnia przyzwał mię, i ukazał mi pieniądze wszytkie które miał, mówiąc: Synu co wolisz? Chceszli abychci zostawił te pieniądze, czyli abychci zostawił Chrystusa, i Jemu cię dał w opiekę? Jam rzekł: Wolę Chrystusa – bo tu wszytkie rzeczy są mijające, dziś są a jutro ich nie masz – a Chrystus na wieki trwa. Co gdy ode mnie usłyszał – dopieroż hojniejszą ręką rozdawać począł – iż mi barzo mało po jego śmierci zostało. A ja w ubóstwie zostając, i poniżony będąc, wszytkem nadzieję w Chrystusie pokładał, któremu mię miły ociec odlecił. Był też tu drugi bogaty i przedniejszy człowiek, który miał żonę bogobojną, a jednę córkę z nią. Taż żona jego mówiła mu często: widzisz iż jednę córeczkę mawa – wiele dobrego dał nam P. Bóg, a czegóż jej więcej trzeba? Jeśli ją damy za jakiego bogatego i zacnego, a złych obyczajów człowieka – udręczy nam córkę naszę, i sami z obu pociechy mieć nie będziem – dajmy ją za jakiego podłego, a Boga się bojącego, któryby ją wedle Boga miłował i chował. Rzecze mąż jej: Dobrze mówisz – idź do kościoła, a módl się P. Bogu pilnie, i siedząc patrz tam kto pierwej w kościół wnidzie, i rozumiej iż nam tego Bóg zesłał, za oblubieńca córce naszej. I tak uczyniła – a jam w ten czas wszedł, wedle zwyczaju mego. Przyzwała mię tedy ona białagłowa, i pytała skądbych był? Powiedziałem iżem jest z miasta tego, syn takiego a takiego – spyta, onegoliś ty syn Jałmużnika? Odpowiem, tego. Spyta, masz żonę? Odpowiem, nie mam. I powiedziałem jej jako mię ojciec mój zostawił. A ona chwaląc Pana Boga rzekła: otoż twój opiekun Chrystus, dajeć żonę i pieniądze, używajże obojga z bojaźnią Bożą. I dali mi córkę ze wszytkimi dobry swemi. A ja proszę Pana Boga, abych spraw ojca mego naśladował, aż do końca.

   31Tak się spełniło co Pismo mówi:32 Nie widziałem człowieka sprawiedliwego opuszczonego, ani nasienia jego żebrzącego chleba – iści się Pan Bóg w obietnicach swoich. I w Piśmie Świętym ona wdowa długami męża swego ściśniona, wołała za Helizeuszem Prorokiem:33 Umarł mi, powiada, mąż mój, sługa twój, o którym wiesz iż się Pana Boga bał – a mnie w takim ubóstwie zostawił, iż dwu synaczków moich, jedyną pociechę moję, i ostatni skarb mój, pożyczalnikowi w niewolą dać muszę. Powiadają niektórzy Doktorowie, iż to była żona Abdiasa tego,34 który będąc sprawcą domu Achaba króla, czasu prześladowania, gdy Jezabel zabijała Proroki Boże, i czasu wielkiego głodu, sto kapłanów i sług Bożych żywił potajemnie, kryjąc je od miecza złej niewiasty, i broniąc ich od głodu. I na to się tak zadłużył, iż w tym ubóstwie żonę i dzieci zostawić musiał. 35Ta tedy żona jego, upominała się prawa swego, i testamentu u Pana Boga przez Proroka – jakoby mówiła: Mąż mój inego mi opatrzenia z synaczkami memi nie zostawił, jedno Pana Boga, i nadzieję w Nim – który obiecał dziatek sług swoich, którzy dla Niego majętność tracili, nie opuszczać. A tak przez cię Proroku Boży tego się prawa i testamentu upominam. A Prorok jej imieniem Bożym błogosławił – i wnet ją ubogacił, uczyniwszy jej z trochy oleju, która jej była została, źrzódło drogiej oliwy, póty płynące, póki jej naczynia od wszech sąsiad pożyczanych dostawało – i uiścił się na wdowie i dziatkach pobożnego męża P. Bóg w słowie swoim. Nie mniejszy przykład jałmużny, i błogosławieństwa z niej, na onej drugiej wdowie brać sobie możem – która nie mając jedno garść mąki, na rozkazanie Boże dała z niej jałmużnę Heliaszowi.36 I tak się ona jałmużna wzbogaciła, iż jako z młyna, z onego garnka, gdzie tę trochę miała, mąka się jej przez pułtrzecia lata, póki głód trwał, sypała. Masz cny Czytelniku, przykładów dosyć, i z Pisma, i z żywotów Świętych – pobudzajże się ku jałmużnie, pewien nagrody i zapłaty będąc, i na tym i na onym świecie. A strzeż się abyś temu, co się tu z poważnych i światu zaleconych Doktorów przywiodło, wiary nie uwłóczył. Ale raczej mów: Daj mnie Boże to uczynić, i taki sobie skarb z jałmużny i miłosierdzia zbierać.

1  XXIX. Ianuar. Stycznia.
Serapion Sydoński wielki jałmużnik.
3  Metaphrastes in vita S. Eleemosinarii & Leone.
O Pietrze Mytniku, jako go P. Bóg do jałmużny dawania przywiódł.
Moc jałmużny jako wielka.
Szatą ubogiemu daną Chrystus się sam pokrył.
Dziwna szczodrobliwość – sam siebie na czynienie jałmużny przedał.
Cudo które uczynił P. Bóg przez Piotra Mytnika.
Taili się z swemi dobremi uczynkami święci.
10  Nie skwapiać się na posądzenie bliźniego.
11  Ma Pan Bóg wiele tajemnych sług swoich.
12  Msza ś. umarłym pożyteczna. Podobną rzecz tej Grzegorz ś. powiada. Hom. 37.
13  Nie skwapiać się na potępienie w grzechu bliźniego.
14  Porfiria od nierządnego życia nawrócona.
15  Podejrzany u ludzi cudem się oczyścił.
16  Jako się jeden skąpy wprawił w jałmużny czynienie.
17  Hom. 39.
18  Przykłady więcej pobudzają niżli słowa.
19  Martirius Chrystusa w osobie trędowatego nosił.
20  Hist. Francorum li. 5. cap. 19.
21  Tyberius Cesarz, wielki jałmużnik.
22  Mt 6.
23  Tyberiusowi uczciwość krzyża ś. i jałmużny P. Bóg oddawał.
24  In Prato Spirituali. ca. 135.
25  Na lichwę P. Bogu dawać.
26  Jałmużnicy drogi kamień w rybie naleźli.
27  Miłość w pozyskaniu zbawienia towarzyskiego.
28  Wyznanie umarłego iż mu się za jałmużny dosyć zstało.
29  In Prato spirituali.
30  Ociec rozdając majętność ubogim, synowi Chrystusa zostawując.
31  Obrok duchowny.
32  Ps 37(36).
33  2 Krl 4.
34  1 Krl 18.
35  Prawo u Boga potomstwa jałmużników.
36  1 Krl 17.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski