Żywot
ś. Jana Jałmużnika,
Patriarchy Aleksandryjskiego,
pisany
przez Leoncjusa Biskupa Neapolskiego z Cypru,
i przez Metafrasta. Żył
około roku 615. za czasu Heraklego Cesarza.1
Jan
Aleksandryjski Patriarcha, prze wielkie nad ubogiemi miłosierdzie, i
jałmużny czynienia, Jałmużnikiem nazwany – rodem był z Cypru.
Ojca miał Epifaniusa zacnego, który był onego wyspu starostą. Z
młodu dobrze wychowany, bojaźń Bożą miał w sercu wszczepioną.
A będąc dorosłym, nie tak chuci swej, jako z wolej rodziców, i
namowy przyjaciół, wziął żonę – z którą miawszy dziatki,
prędko ich ostradał – za którymi też i żona jego świat ten
nędzny młodo pożegnała. 2Gdy
już wolnym był – dziękował P. Bogu, iż go tak mieć chciał, a
przez domu osierocenie, do wolniejszej go służby swojej powoływał.
Kochał się w gęstej modlitwie, i w inych bogobojnych sprawach –
ale nawięcej w jałmużnie a miłosierdziu przeciw niedostatecznym i
nędznym – którymi cnotami wsławił go P. Bóg, nie tylo równym
stanom, ale i wielkim Cesarzom – 3i
gdy stolica biskupstwa Aleksandryjskiego bez pasterza została –
Heraklius Cesarz tym go dostojeństwem poczcił, na które on prawie
zniewolonym wstąpił. Na nim naprzód starał się aby wiarę ś.
oczyścił – a szczyre ziarno nauki Bożej z kacerstwa, jako z
złego nasienia otrzęsione, owcom swoim podał. Przetoż na on czas,
wszczynający się błąd i bluźnierstwo Piotra Gnafea potępił.
4Ten
śmiał do onych słów: Święty Boże, Święty mocny, Święty
nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami – przydawać to: któryś za
nas ukrzyżowany jest – jakoby Bóstwo w Panu naszym cierpieć
miało. Co było wielkie bluźnienie.
Przeplewszy
kacerstwo, wszytek się na dobre uczynki udał. Nikogoż bez pociechy
nie opuścił – nieprzebrany skarb w ręce swej mając,
szczodrobliwość wielką dla Boga, która była jako rzeka w ręku
jego nie ustawająca. Skoro nastał na biskupstwo, przyzwawszy
gospodarzów kościelnych, polecił im, mówiąc: idźcie po wszytkim
mieście, a spiszcie mi pany moje. 5Pytali
go co za pany? Rzecze: ty, co je wy ubogiemi a żebraki zowiecie, ci
są panowie moi. Bo ci przyjąć mię mogą do wiecznych przybytków,
i dać mi pomoc wszelką do zbawienia. I spisano mu ich 7500. I
naznaczył każdemu dzienny obrok jego. Na ten czas Syrią Persowie
wojowali, i miasto ś. Jeruzalem spalili – i krzyż ś. wzięli. On
z pieniądzmi i zbożem posłał okręty, aby więźnie wykupowano, i
niedostatecznym pomoc była dana. 6A
iż nie każdy mógł mieć wolnego do niego przystępu, a nie
wszytkich mu słudzy opowiadali – obrał sobie dwa dni, śrzodę i
piątek, w które u drzwi kościelnych, z niektóremi zacnemi osobami
siedział – dając każdemu do swej rozmowy miejsce. 7I
mówił ono złote słowo: Jeśli mnie do Pana Boga gotowy jest
przystęp, i z Nim sprawuję kiedy chcę, i co mi potrzeba – czemu
towarzyszowi memu wolnego zawżdy ucha dać nie mam, aby to sprawował
co mu trzeba? Baćbych się musiał, aby mi tak nie odmierzono jako
sam mierzę. A jeśli się trafiło, iż nikt do niego tak siedzącego
nie przystąpił, a o co go nikt nie prosił – tedy smutny wstawał
popłakując. Gdy go spytano czemu był tak smutny? Odpowiedział:
Dziś nędzny Jan nic nie dostał, ani mógł za wielkie grzechy
swoje ofiary jakiej uczynić. Na to mu Zofronius jego rzekł: i
owszem się z tego weselić masz, iż twoje owce w pokoju żyją,
jako Aniołowie Boży.
Gdy
go szafarze kościelni pytali, oznajmując, iż niektóre panienki
dobrze przybrane jałmużny proszą miedzy ubogiemi, jeśli im też
dawać mamy? Odpowiedział: 8Jeśliście
Chrystusowi i pokornego Jana szafarze – tak szafujcie jako Chrystus
kazał, nie pytając się o żywocie jałmużnę biorących –
wszakże nie swoje dajem, ale Jego. Dajmyż tak jako On kazał. A
jeśli myślicie iż nie zstanie tak wiele kościelnych dochodów –
ja tej małej wiary waszej uczestnikiem być niechcę. 9Bo
wierzę Bogu, by tu do Aleksandriej świat się wszytek po jałmużnę
uciekł, iżby się ten skarb nie przebrał. I na posilenie ich małej
wiary, powiedział rzecz taką: Gdym był w Cyprze mając lat
piętnaście, przez sen nocy jednej, ukaże mi się panienka dziwnie
piękna – i stanie u głowy mojej. Spytam co zacz, jako tu wniść
do mnie śpiącego śmiała? Rzecze: jestem pierwsza miedzy córkami
Króla wielkiego – jeśli ze mnie przyjaciela mieć będziesz,
przykażę cię Królowi memu, i łaskęć zjednam u niego. 10Bo
ja nawiętszą mam u niego bezpieczność – z mojej namowy, na
ziemię z nieba zstąpił, i ciało na się wziął. I to mówiąc,
zniknęła. Ja ocknąwszy się, myślić pocznę, coby to było – i
zrozumiem że to jest miłosierdzie. Bo dla niego Bóg z nieba
zstąpił, widząc zatracenie i nędze rodzaju ludzkiego. I wstawszy
idę do kościoła rano – potkam ubogiego, napoły nagiego –
widzę iż mu zimno, dam mu z siebie zwlokszy suknią – i myślę
sobie, prawdali to com widział, czyli obłudność tylo jaka. Nimem
do kościoła doszedł – jeden mię człowiek w białej szacie
potka, i daje mi worek, w którym było sto złotych – wezmę rad –
ale mi wnet pocznie być żal, iżem wziął bez potrzeby. I wrócę
się nazad chcąc je oddać onemu mężowi – alem go już nie
nalazł. Przetom wnet zrozumiał, iż ono było z Boga widzenie. Od
onego czasu gdym co dał ubogiemu, chciałem doznać jeśli mi to Bóg
nagrodzi. Doznawałem po tysiąc kroć – nakoniec rzekłem sam
sobie: Przestań duszo moja dalej kusić P. Boga swego.
11Czasu
jednego, pielgrzym jeden chciał skusić cierpliwości a hojności
jego. Gdy szedł do szpitala (bo dwakroć na tydzień nawiedzał
szpital, i chore ubogie) zastąpi drogę, prosi jałmużny – każe
mu dać sześć śrebrnych. Wziąwszy, odmieni szatę, i zabieżawszy
drugi raz prosi – każe mu także dać. Trzeci raz toż uczyni –
pozna go sługa, i mówi: Ojcze, ten jest cośmy jemu dopiero dali. A
Biskup rzecze: daj mu dwanaście – bo być może iż to jest Pan
mój który mię tak doświadcza. Kupiec jeden utratę wziąwszy,
prosił go o wspomożenie. Dał mu pięć funtów złota – skoro
się z kupiami na morze puścił, drugi raz potonęło mu wszytko.
12Przyjdzie
do Jana ś. – powie nieszczęsną przygodę swoję. Rzecze Jan ś.
– źle nabyte pieniądze twoje, zmieszałeś z kościelnemi,
któremci dał – a tak oboje zginęło. I każe mu dać drugą
pięć. Lecz z nimi takiegoż nieszczęścia użył – ledwie mu
okręt został cały, a wszytko na morzu zginęło. Frasuje się on
człowiek bez miary, nie śmie więcej przykrzyć się ś. Janowi. A
on się dowiedziawszy o jego przygodzie, i niezmiernym frasowaniu,
przyzowie go i rzecze: Źleś nabył tego okrętu. Weźmi kościelny
i z tym zbożem które w nim jest, a jedź przedaj a wspomóż się.
Wyjachał – porwą go wiatry – przez dwadzieścia dni i nocy
niewiedział gdzie jachał – jedno w jednym widzeniu Patriarchę
Jana ś. u styru widział. Aż dwudziestego dnia, obaczy iż do
Brytaniej abo Angliej przypłynęli. Dowiedzą się iż w onej
stronie głód wielki. I przedał barzo dobrze, za połowicę biorąc
pieniądze, a za połowicę cynę. 13Gdy
wracając się będzie w Dekapolu, chcąc cynę przedawać, obaczy iż
się wszytka w śrebro obróciła. Tedy przyjechawszy do
Aleksandriej, wszytkim cudo i dziwną odmianę i moc Bożą, za
jałmużną i błogosławieństwem Jana ś. uczynioną opowiedział.
14Jeden
zacny człowiek okradziony był, i ku wielkiemu ubóstwu przyszedł –
każe mu dać piętnaście funtów złota Jan święty. Kościelni
widząc, iż mało w skarbie, dadzą mu pięć. Dowie się tego Jan
święty. Tym czasem przystąpi do niego wdowa jedna bogata – i
poda mu kartę, darując na jałmużny pięć set funtów złota.
Zawoła kościelnych, mówiąc: Przez łakomstwo wasze, kościół ma
szkody tysiąc funtów złota. I ukaże im kartę, i rzecze: ta wdowa
miała wolą dać tysiąc i pięć set – a gdyście wy skąpością
onemu, któremum kazał dać piętnaście, tylo pięć dali – ona
odmieniła umysł, i umknęła tysiąc – a żebyście temu zupełnie
uwierzyli, poślimy po tę wdowę. I gdy przyszła, powiedziała,
iżem była tak umyśliła, alem się rozmyśliła. Obaczyli winę
swoję szafarze, i padli do nóg jego, prosząc aby im to odpuścił.
Gdy wielkiego się ludu naszło do Aleksandriej, uciekając przed
Persjany, uczynili głód wielki, iż musiał Jan ś. dla kościelnych
potrzeb, zadłużyć się na tysiąc funtów złota – które prędko
wydawszy, myślił gdzieby inszych pożyczyć.
15W
tym czasie jeden kleryk, który drugą żonę pojąwszy, nie mógł
na inne dostojeństwa kościelne wstąpić – będąc bogatym, a
widząc iż na Patriarchę niedostatek – napisał list taki do
niego: 16Mam
zboża dosyć, darować je chcę przez cię Chrystusowi, i ktemu
pieniędzy pułtorasta funtów złota, jedno cię proszę uczyń mię
diakonem. Gdy to przeczytał, wezwał go do siebie, i karał go
tajemnie o to świętokupstwo mówiąc: poznaj grzech swój, bój się
przygody Giezego – krom tego co dajesz, mocen P. Bóg zinąd bez
grzechu potrzeby kościelne opatrzyć. Ledwie się z nim odprawił, a
poseł we drzwi wszedł oznajmując, iż dwa okręty kościelne z
wielą zboża z Sycyliej przypłynęły. Padł ś. Jan na kolana,
dziękując Panu Bogu, iż tych nie opuszcza, którzy chowają
przykazanie Jego – dziękuję, mówił, Panie mój, iżeś nie
dopuścił słudze swemu łaski Twej za pieniądze przedawać –
iżem w potrzebie tak wielkiej zakonu świętego Twego nie
przestąpił.
Był
człowiek ktemu Jan ten ś. wielkiej łaskawości, cichości, i
pokory. Trafiło mu się jednego kleryka skarać, prze występek
jego. On karany gniewał się o to na Patriarchę, i gorzej się
jeszcze sprawował. 17Co
bacząc Jan ś. miał go do siebie przyzwać, i ubłagać, aby w
więtsze grzechy idąc, nie zginął – ale z dopuszczenia Bożego,
aby się więtsza jego pokora pokazała, zapomniał – aż gdy przy
ołtarzu sam bezkrewną ofiarę ofiarował – wspomniał sobie na
onego kleryka, i na słowa Pańskie one: Gdy wspomnisz u ołtarza, a
brat twój ma co przeciw tobie, zostaw dar twój u ołtarza, a pódź
zjednaj się z bratem twoim – 18zadał
sobie potrzebę, i odszedł od ołtarza każąc powtarzać to, na
czym modła była – i przyzowie sobie onego kleryka, i padnie do
nóg jego przepraszając go – on się ulęknie takiej jego pokory,
i padnie też sam do nóg jego, i z płaczem prosząc o odpuszczenie.
Dopiero się wrócił Jan ś. a bezpiecznie ofiarę czynił, mówiąc:
Odpuść nam Panie winy nasze, jako i my odpuszczamy. A on kleryk
wielce żywota poprawił, tak iż potym ku kapłańskiemu
dostojeństwu przyszedł. Drugi także przykład pokazał cichości
swojej.
Siestrzeńca
jego jeden przekupień stanu podłego, słowy nieprzystojnemi zelżył
– pocznie to sobie barzo ciążyć, iż go to od człowieka tak
lekkiego, będąc on tak zacnym, potkało. Przyjdzie się z wielkim
frasunkiem do Patriarchy żałować. Widząc jego żałość, rzekł
Patriarcha: I śmiał to taki człowiek memu powinowatemu uczynić?
Poczekaj, będzie tak karan, że wszytka Aleksandria dziwować się i
o tym wiedzieć będzie. Oną obietnicą gdy się uskromił –
rzecze mu potym: bracie miły, chceszli się mym powinnym zwać, nie
tylo słowa, ale i rany bądź gotów znosić i odpuścić dla Boga
bliźniemu twemu. 19Chcesz
szlachetnym być – nie ze krwie tego, ale z cnót szukaj. Bo to
jest prawdziwe szlachectwo. 20I
zawoławszy urzędnika, kazał mu aby od onego przekupnia, który
krzywdę uczynił powinnemu jego, żadnych kościelnych czynszów nie
brał, a wszytki mu odpuścił. I tak go skarał, jako obiecał, iż
się temu wszytka Aleksandria dziwowała. Bo było zaprawdę czemu.
Dowiedział
się, iż niejaki Damian diakon, krzywdy odpuścić niechciał, temu
który go był obraził. Poruczył Archidiakonowi Jan ś. aby mu go
przy Mszej w kościele ukazał, gdy przyjmują Naświętszy
Sakrament. Co gdy uczynił, rzekł mu jawnie: idź zjednaj się z
bliźnim twoim. A on przestraszony obiecał wszytko uczynić. Potym
wziął Naświętszy Sakrament.
21Chcąc
mieć zawżdy świeżą pamięć o śmierci, kazał sobie grób
budować – a nie kazał go dokonywać – jedno mularzom na każde
święto, zwłaszcza wielkie, kazał za sobą wołać: Grobuś swego
nie dokonał ojcze – a czasby już, bo śmierć idzie jako
złodziej.
Jeden
jego przyjaciel wielki, kupił mu płaszcz abo kołdrę jakąś, za
trzydzieści i sześć śrebrnych. Zdała mu się droga, i na jego
skromność kosztowna. Acz ją gardzić prze pociechę takiego
przyjaciela niechciał, i używać jej musiał – wszakże często
narzekał. Co mi się zstało mówiąc, iż tak drogiej rzeczy
używam? Niestety jako wiele ubogich od zimna umiera, a Chrystus w
nich? Jako wiele tych którzyby odrobinami z stołu mego żyć z
Łazarzem chcieli? Jako dziś obcych wiele ludzi do Aleksandriej
przyszło i pielgrzymów, którzy nie mają gdzie głowy swej
skłonić? 22A
ja mam wszytkiego dostatek, a jeszcze i drogich szat używam? A cóż
innego na on dzień usłyszę, jedno to: Synu użyłeś dobrego za
żywota twego. Nie uczynię tego dalej, przedam to a na żywność
ubogich obrócę. I posłał onę kołdrę abo płaszcz na targ – i
przedany jest. On który gi był dał ś. Janowi, trafił się do
tego, i poznawszy upominek swój którym Patriarchę uczcił,
odkupił, i odesłał jemu – prosząc aby im nie gardził – a
onego używał ku potrzebie swojej. 23Ale
ś. Jan zasię znowu przedać onę kołdrę kazał. A on przyjaciel
na to pilny będąc, drugi raz ją odkupił, i nazad odesłał. Aż
tego było kilakroć – i wskazał do niego ś. Jan, mówiąc:
obaczym kto rychlej ustanie – tyli odkupując, jali przedając –
i tam wiele na onym człowieku pieniędzy na jałmużnę wyciągnął.
Umiał ś. Jan i tych którzy byli skąpi, a niemiłosierni, do
jałmużny przywodzić i serce ich odmiękczyć.
24Wiedząc
o Troilusie Biskupie iż był barzo łakomy a skąpy, wziął go z
sobą do szpitala. I bacząc iż ma pieniądze przy sobie, rzecze:
Czas też wasz przyszedł, pocieszcie te ubogie, dajcie im jałmużnę.
A on dla wstydu, aby był za skąpego nie mian, pocznie rozdawać –
tak długo aż wyda trzydzieści grzywien, tak prawie niechcąc. A
gdy się obaczy, pocznie w sercu barzo onych pieniędzy żałować –
25i
przyszedszy do domu, od wielkiego smutku zachorzeje. Pośle poń na
obiad Jan ś. – wymówi się – powiedzą iż chor. Jan ś.
wiedząc, co za niemoc miał, iż go kaleta bolała, weźmie z sobą
trzydzieści grzywien, i idzie nawiedzać Troilusa, i miedzy iną
rozmową, rzecze: Przyniosłemci pieniądze, którycheś mi w
szpitalu na jałmużnę pożyczył, owoć je wracam – jedno mi daj
cyrograf, iż mi i to dajesz, coś sobie u Pana Boga tym zjednać
miał. On widząc pieniądze, lepiej się mieć począł, i był
wolny od febry – i napisał taki cyrograf: 26Boże
miłosierny, daj zapłatę Janowi panu memu Patriarsze
Aleksandryjskiemu, za trzydzieści grzywien którem ja rozdał ubogim
– bo moje pieniądze on mnie wrócił. Wziął Jan ś. cyrograf, i
jego w dom swój na obiad wezwał, prosząc zań Pana Boga, aby go z
onego tak ciężkiego łakomstwa wyrwać raczył. I tak się zstało.
27Nocy
jednej ujźrzy Troilus przez sen piękny a kosztowny pałac, nad
którego drzwiami złotem napisano, mieszkanie wieczne Troilego
Biskupa. I będzie rad tak zacnemu mieszkaniu – ale w tej radości,
ujźrzy jednego jakoby komornika Cesarskiego, który rozkazał sługom
mówiąc: Pan świata wszytkiego, zmazać ten napis kazał –
napiszcie: 28Mieszkanie
i odpoczynienie wieczne Jana Arcybiskupa Aleksandryjskiego, kupione
za trzydzieści grzywien. W tym się ocknie, rozmyśli, frasować się
na swe łakomstwo pocznie. I bieży z tym do Jana ś. On go tym
więcej karać i nauczać począł – i był z niego napotym wielki
jałmużnik i naśladowca miłosierdzia.
29Nawiedził
go też Pan Bóg jako Joba. Trzynaście okrętów kościelnych na
morzu Adriatyckim wszytko straciły co niosły. I zstało się szkody
trzy tysiące i trzydzieści funtów złota. Słudzy którzy z
próżnemi okręty przypłynęli, bojąc się Pana, do kościoła
uciekli. Lecz on wskazał do nich temi słowy, jako Job: Imię
Pańskie niech się błogosławi, Pan dał, Pan wziął. Niechaj się
nie boją a przyjdą. Gdy go przyszli cieszyć wszyscy przedniejszy z
miasta – tak im odpowiadał: 30Jam
przyczyną tej szkody – bych się ja był z tego nie podnosił, iż
cudze, i owszem Boże, na jałmużny rozdaję – toby się było nie
zstało – Pan Bóg mię chciał poniżyć. Bo jałmużna bywa do
hardości przyczyną, a ubóstwo (jako mówi Pismo) człowieka czyni
pokornym. I sam szkodę cierpię, wysługę sobie u Boga za jałmużnę
krócąc – i drudzy dla mnie głód cierpieć będą, którym ta
żywność zginęła. Ja za ich dusze, i za te ich nędze, odpowiadać
Panu Bogu będę. Ale Pan Bóg nie dla mnie, ale dla nich samych, nie
opuści ich, a da im potrzebne wyżywienie. I tak ci, którzy go
cieszyć przyszli, sami pociechę i naukę odnieśli. Rychło potym
Pan Bóg mu wszytko sowicie wrócił – i był hojniejszy na ubogie,
i nad temi którzy jaką krzywdę cierpieli, miał wielkie
politowanie.
Raz
idąc do kościoła ś. Cyra i Jana, zabieży mu uboga wdowa, o swej
mu krzywdzie oznajmując, a o pomoc prosząc. Rzekną mu ci co za nim
szli: wróciwszy się do domu słuchać jej będziesz – a on rzekł:
31A
teraz jako mnie Bóg wysłucha, gdy ja jej nie słucham, a odwłóczę?
I nie szedł z miejsca aż jej wysłuchał, i uczynił co przystało.
32Czasu
jednego dowiedział się, iż syn jednego wielkiego jałmużnika
ubóstwo cierpi – któremu ociec nic nie zostawił, jedno rozdając
wszytko ubogim, Panu Bogu syna w opiekę oddał. O tym gdy usłyszał
Jan ś. naprawił jednego prokuratora, aby napisał testament, na
którymby się wyraziło, iż niejakie on miał z jego ojcem
powinowactwo. A ten testament żeby onemu młodzieńcowi ukazał –
aby bezpiecznie do niego jako do swego powinowatego przyszedł. I tak
się zstało. Syn onego Jałmużnika, wziąwszy onę kartę, szedł
do Patriarchy – a on go barzo dobrze opatrzył, i żonę mu zacnego
domu, i z dobrym posagiem zjednał. I wypełniło się ono: Nie
widziałem sprawiedliwego opuszczonego, ani jego plemienia chleba
żebrzącego. Nakoniec, gdy mieli wziąć Aleksandrią Persowie, z
przejźrzenia Boskiego, który go chciał jako Lota, od karania
pospolitego wyjąć. Gdy wyjachał do Konstantynopola ten Jan święty,
na drodze zachorzał, i nie mogąc dalej, do Cypru ojczyzny swej
przypłynął – tamże żywota swego, pełny dobrych uczynków,
dokonał. Za którego przyczyną u Pana Boga, racz Panie Jezu
Chryste, wielkim miłosierdzim ku bliźniemu zapalić serca nasze.
Który z Ojcem i z Duchem Świętym królujesz na wieki. Amen.
1 XXVIII. Ianuar. Stycznia.
2 Osieroceniem żony i dziatek,
do wolnej służby Bożej przyszedł.
3 Został Patriarchą.
4 Gnafea heretyk Bóstwo w
Chrystusie bluźnił, jakoby cierpieć miało.
5 Pany swe zwał ubogie.
6 Na wolny każdemu do siebie
przystęp dwa dni miał Jan święty.
7 Złote słowo.
8 Nie pytał się o żywocie
jałmużnę biorących.
9 Wiara wielka, iż dającemu
dla Boga, zstawać będzie.
10 Miłosierdzie i jałmużna,
Boga z nieba do nas namówiła.
11 Obawiał się aby go Chrystus
w ubogim nie doświadczał.
12 Dobrze nabyte przy źle
nabytym ginie.
13 Z cyny śrebro odmienione.
14 Szkoda kościołowi za
skąpością szafarzów.
15 Kleryk żonę drugą mając,
chciał Symonią na wyższe urzędy wstąpić.
16 Symonia.
17 Pokora ś. Jana ku klerykowi
swemu.
18 Od ołtarza odszedł na
przepraszanie kleryka.
19 Prawdziwe ślachectwo.
20 Zachowanie dziwnie w poście
krzywdy.
21 Pamięć o śmierci.
22 Drogiej szaty darownej
niechciał używać, ale ją na ubogie przedał.
23 Piękny spór w jałmużnie.
24 Troilus Biskup skąpy.
25 Choroba na kaletę.
26 Cyrograf na oddaną jałmużnę.
27 Widzenie dziwne.
28 Kupienie pałacu w niebie za
jałmużnę.
29 Szkodą wielką nawiedzony Jan
ś.
30 Wielka pokora iż na się
kładł winę.
31 Dziwne słowo.
32 Syn jałmużnika ubogi nie
mógł być opuszczony.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz