środa, 27 grudnia 2017

(32) Żywoty Świętych: Przykłady i powieści Jana Jałmużnika

Przykłady i powieści tegoż Jana Ś. Patriarchy,
w których się kila żywotów śś. zamyka,
i ine się takie około jałmużny, z pewnych Doktorów Historie kładą, ku pobudce do miłosierdzia nad bliźniemi.1

   Ten błogosławiony Jan Jałmużnik, barzo wielkie kochanie w tym miał, gdy jakie świętych przykłady i powieści słyszał, abo czytał – rad to pamiętał, i z tego się lepszył, i innym z wielkim i gorącym nabożeństwem powiadał. 2Gdy wspomniał sobie na Serapiona Sydońskiego (pisze Metafrastes, w jego żywocie,) O jako mile o nim powiadał, wielkiej się jego cnocie dziwując – iż potkawszy ubogiego, swój mu płaszcz dał, a sam siebie obnażył – i potkawszy drugiego, spodnią mu suknią dał, i prawie sam nagi zostawszy, u drzwi kościelnych siedział. Ujrzy go jeden znajomy, i rzecze: kto cię odarł ojcze? A on ukazawszy Ewangelią którą w ręku miał, rzekł: Ta. Potym i one książki przedawszy, dał pieniądze ubogim. Gdy go spyta on przyjaciel, gdzieś onę Ewangelią podział? powie, iż przeczytawszy one słowa: Przedaj co masz, a daj ubogim, i książkim przedał. Takiemi przykłady tuczyła się i rozszerzała w Bogu dusza jego, i wielce się ku naśladowaniu takich cnót pobudzał.
   I powiadał taką historią,3 którą w Cyprze od pewnego i prawdziwego człowieka słyszał, który sam tego był świadom, i to pod przysięgą, jako rzecz prawdziwą, twierdził. Był, powiada, w Afryce jeden człowiek bogaty barzo, Piotr Mytnik, ale barzo skąpy, i na ubogie niemiłosierny. I trafiło się czasu jednego, ubodzy skupiwszy się rano, zagrzewali się na słońcu – i ukazowali sobie domy, gdzie je częste jałmużny potykały, a gdzie nie – jednych wysławiając przed Bogiem, a na drugich się o nielutość uskarżając – 4zwłaszcza na onego Piotra, iż się nikt miedzy nimi nie nalazł, któryby od niego jałmużnę kiedy wziął. I wyrwie się jeden ubogi mówiąc: Co mi dacie, iż ja dziś od niego jałmużnę mieć będę – i założyli się. Tedy szedł on ubogi przed wrota jego – i trafiło się, iż tym czasem piekarz onego Piotra, muła z chlebem prowadzi, a sam pan za nim szedł. Ukaże się ubogi, miłosierdzia prosi. Zmiłuj się, barzom głodny, jeszcześ mi nigdy z ręki twojej nic nie dał – niech mię to dziś szczęście potka, aby ciebie więtsze od Boga potkało. A on rozgniewany, patrząc kamienia, abo czego twardego, czymby nań cisnął – nie nalazszy, chleb jeden na mule porwie, i z gniewu ciśnie nań – porwawszy on chleb ubogi, pobieżał, i u towarzyszów zakładu się upominał. Trzeciego dnia, Mytnik on wpadnie w ciężką niemoc – i przyszła nań mdłość wielka, w której jakoby zasnąwszy ujrzy takie widzenie – a ono go na sąd Boży porwano, i każą mu się sprawować, i ujrzy wagę, około której na lewej stronie stali czarni murzynowie straszliwi, kładąc na nię wszytkie grzechy jego – na drugiej stronie stali mężowie piękni w bieli, a barzo smutni, szukając coby na drugą stronę wagi, na przeważenie grzechów położyć mieli. I rzecze jeden: nie masz nic, jedno chleb co dziś trzeci dzień dał, i to nie z dobrej woli – i włożą go na wagę – obaczą iż mało ważył, a druga strona gdzie grzechy były, ruszyć się nie mogła. I obrócą się do onego Mytnika, mówiąc: Idźże a dokładaj do tej wagi – jeśli omieszkasz, porwą cię ci murzynowie. I ocknie się, przyjdzie k sobie, uważa widzenie ono, i rzecze: Patrz jakom widział wszytkie grzechy moje na kupie. 5A jaka moc jest jałmużny tak danej iżem nie zginął. Cóż gdy ją kto z dobrym sercem, i ochotnie czyni, jakie miłosierdzie u Boga i lekarstwo grzechom swoim najdzie! I był z niego potym wielki jałmużnik, tak iż wszytkiej majętności swej nie żałował dla Pana Boga, nakoniec i samego siebie.
   Raz mu się trafił jeden który wszytkę majętność swoję potopem na morzu stracił, napoły nagi. I zjąwszy z siebie drogą szatę swoję, dał mu ją. On w niej chodzić niechciał, iż była barzo kosztowna, ale ją przedał. Czego dowiedziawszy się Piotr, frasował się o to iż przy ubogim pamiątka miłosierdzia jego nie została. Ale przez sen wielką odniósł pociechę. Ukazał mu się mąż dziwny, i jaśniejszy niżli słońce, który go spytał: Czemu się Pietrze frasujesz? A on jakoby go znał, rzecze: Iż Panie gdy to dajem ubogim, co mamy od Ciebie, oni tego używać niechcą – 6i to zmawiając, pozna na Nim szatę onę, którą dał ubogiemu. I rzecze mu Pan: A znasz tę szatę? Rzecze: znam. Odpowie: Otóż widzisz mnieś ją dał, i ja w niej chodzę. I ocknąwszy się, pomyśli sobie mówiąc: Chwała Bogu. Jeśliż Chrystus sam Pan mój, jeden jest z niedostatecznych i ubogich – nie przestanę dawać aż też sam zostanę ubogim, i jednym z onych namniejszych. I wołał sprawcę domu swego, który był u niego za niewolnika kupiony, na imię Zoilus – rzecze mu: Mamci się zwierzyć jednej barzo tajemnej rzeczy, której jeśli nie zamilczysz, abo nie uczynisz, przedam cię w daleką stronę, jakim złym ludziom. 7Oto masz pieniądze (i ukazał mu summę niemałą złota na kupach) do tej summy mnie też samego, prawi, przyłożysz. Bo chcę abyś mię do Jeruzalem zawiózł, i tam mię przedasz któremu Chrześcianinowi, i temi pieniądzmi robić i zyskować będziesz – a cokolwiek zyszczesz, wszytko to na ubogie i jałmużny obrócisz. Zadziwuje się rzeczy onej Zoilus, i długo się z tego wymawiał – aż nakoniec gdy go pan długo tym tresktał, przyzwoliwszy – jachał z panem swym do Jeruzalem – i tam go jednemu złotnikowi przedał – bo ten Piotr umiał też to rzemiosło dobrze.
   I służył Piotr onemu panu swemu barzo wiernie, i pożytecznie – jako ten który dla Chrystusa stał się niewolnikiem. I baczył pan on wielką cnotę jego, a iż z nim majętności mu co dzień więcej przybywało – i chciał go często wolnym uczynić prze wielką cnotę jego – ale on niechciał. W onej służbie pokazał też wielką cierpliwość swoję Piotr – bo towarzysze jego, widząc iż nań pan łaskaw, wielkie mu krzywdy, obmowy, urągania czynili, i policzki częste dawali – ale się onym cieszył, którego w Afryce w swej sukni widział. Potym się trafiło, iż z Afryki do Jeruzalem przyjachali jego sąsiedzi – a będąc złotnicy, stanęli u złotnika onego – i przypatrując się Piotrowi – poznali go, i rzekli do gospodarza: Co to jest, iż ten u ciebie służy, tak zacny człowiek i Senator, a prawie u nas dostojnością pierwszy, Piotr Mytnik? O którego się i sam Cesarz frasuje, iż niewie gdzie się dział. Pobaczy Piotr który je dobrze znał, iż o tym szeptać poczynają. A on porzuciwszy misę, którą miał w ręku, bieżał do sieni do drzwi zamknionych – u których odźwiernym stał głuch z przyrodzenia, który ani słyszał, ani mówił. 8I rzecze mu: W Imię Pana mego Jezusa Chrystusa, słuchaj mię głuchu a otwórz. A głuch wnetże przemówił: uczynię jako każesz – i otworzył mu, a on wyszedł i skrył się. Wróci się do izby głuch, już mówiący i słyszący. I powie: Piotr mię zleczył – światłość jakaś, powiada, i ogień z ust jego wychodził, i ogarnął mię i naprawił. Oni zdumiani, wybieżeli i szukali go wszędzie, ale naleźć nie mogli. 9Bo taić się chciał ten ś. Piotr, a samemu Bogu skrytości swe zachować, aby u ludzi sławy nie zyskując, wszytkę sobie całą na sąd Boży zachował.
   Powiadał i drugą rzecz Jan ś. Jałmużnik, której sam był świadom. Trafił się tu w mieście, prawi, nie dawno, jeden mnich nie stary chodząc z niewiastą też młodą. 10Powiedzą mi o nim, a jako się z tego ludzie gorszą – kazałem go wziąć, i biczmi skarać, i dać do więzienia oboje osobnie. Wnocy przez sen ukaże mi się mnich z grzbietem barzo uranionym, i zbitym, mówiąc mi łagodnie: Coć się zdadzą te rany ojcze miły? Wierz mi żeś się teraz omylił, jako człowiek. I ocuciwszy się posłałem sobie po onego mnicha, a on ledwie szedł prze one rany, i przypatrując się twarzy, poznam iż mi się przez sen ukazał – i spytam go, jeśli go tak barzo bito jakom przez sen widział? I chcąc jego grzbiet oględać, zakryciem go kazał prześcieradłem, które się jakoś odchyliło, i ukazał się niedostatek zdrowia i całości jego. I barzom się zawstydził swej omylności, a jegom się cnocie wielkiej zdziwował – i prosiłem aby mi przepuścił on grzech, w którym przez niewiadomość wpadł – upominając go jednak, iż nie dobrze czynił, będąc nie starym – iż takie ludziom pogorszenie dawał, wodząc zsobą tak młodą białągłowę. A on się wymawiać począł, mówiąc barzo skromnie: Panie mój, Bógci wie iż nie skłamam. Gdym był w Gazie u grobu ś. Cyra i Jana, ta panienka przypadnie mi do nóg – prosząc abych ją wziął, chcąc być Chrześcianką – bo była Żydówka. Jam się bał Pana Boga, który kazał – abychmy namniejszym nie gardzili – wziąłem ją za towarzysza w drogę, zwłaszcza w tym moim zdrowia niedostatku, upadku się z łaski Bożej nie bojąc – i kazałem ją nauczyć i ochrzcić. Idę z nią teraz w prostocie serca żebrząc a żywiąc ją, żebych ją mógł gdzie dać do klasztora panieńskiego. 11Gdym to usłyszał, zdziwiłem się, myśląc jako P. Bóg ma wiele tajemnych świętych swoich, o których my niewiemy. I dawałem mu pieniędzy, ale ich niechciał, a mówił: zakonny człowiek, jeśli wiarę ma, pieniędzy mu nie trzeba – i pokłoniwszy mi się, poszedł.
   Był ktemu Jan święty nad chorymi i umierającemi miłosierny wielce – sam im często służąc, i przy konaniu ich oczy im zawierał – pomagając im do dobrego końca. I gdy umarli, za ich dusze Msze miewał. Nauczał iż święta służba tym którzy zeszli z tego świata, wielce pomocną jest. I powiadał świeżą rzecz, która się była w Cyprze niedawno zstała. W Persjej, prawi, był jeden więzień z Cypru, o którym dano rodzicom jego sprawę niepewną, iż miał umrzeć. 12Oni Msze i pamiątki za jego duszę czynili, zwłaszcza trzykroć na rok. Po czterech leciech z więzienia uciekł on syn ich, i wrócił się do domu. Z wielkim go zdumieniem oglądali rodzicy, mniemając aby zmartwychwstał – i powiedzą mu, żeśmy za twoję duszę na każdy rok, tych a tych dni, Msze sprawowali. A on sobie wspomniał, iż te dni były, których, powiada, do mnie do cięmnego więzienia przychodził mąż jakiś z pochodnią. I odpadały okowy i pęta moje, żem był jako wolny, i barzo wielce pocieszony. A w inne dni byłem zasię jako więzień. Nauczał w rozmowach swoich świętych duszom pożytecznych, aby się na żadnego posądzania (by dobrze jego zły uczynek widzieli) nie ukwapiali.
   13I gdy się trafiło iż w Aleksandriej jeden młodzieniec z Mniszką do Konstantynopola uciekł, wszyscy go potępiali, mówiąc: nie tylo dwie duszy zabił, ale i tak szkaradny przykład przed oczy ludzkie puścił. A Jan święty mówił: a co wy wiecie, jeśli do tego czasu już z tego grzechu nie powstał? A wy i Boże rozkazanie przestępujecie taką obmową – bo mówi Pismo: nie sądźcie przed czasem – i temu młodzieńcowi krzywdę czynicie, nie wiedząc co się z nim do tego czasu dzieje. I powiadał im jedną historią. W Tyrze za jednym Mnichem gdy szedł przez ulicę, zawoła jedna wszetecznica jawna: Ojcze wielebny, zbaw mię jako Chrystus zbawił nierządnicę. A on na ludzie się i na ludzkie sprawy nic nie oglądając, wziął ją za rękę, i szedł z nią przez miasto – 14a imię tej białejgłowy było Porfiria, która wszystkim w mieście z swej wszeteczności była znajoma. I idąc z nią przez jedno miasteczko, napadli na porzucone dzieciątko – i nad nim zmiłowawszy się Porfiria, weźmie je, i chowała jako własne. Potym Tyrijczycy którzy widzieli onego Mnicha z Porfirią chodzącego, gdy dziecię u niej ujźrzeli, domniemali się iż to był syn onego mnicha, i tym go więcej potępiali, mówiąc: Cudnego synaczka masz, z tym mnichem, i trafił się nań barzo – i osławili to po wszystkim mieście Tyrze. A on zakonnik Porfirią wprawił do mniszek, i tam pokutę czyniła do śmierci, i była nazwana Pelagia. A gdy on mnich z Bożego natchnienia widział, iż miał świat ten pożegnać, przyzwawszy onej niewiasty, kazał jej z sobą dzieciątko ono wziąć, które już siedm lat miało – i szedł z nią do Tyru. 15Tam na śmierć zachorzał – i gdy go nawiedzało wiele ludzi, w niemałym zgromadzeniu ich, kazał sobie węgla żarzystego przynieść – i włożywszy je na suknią swoję, trzymał długo, mówiąc: Błogosławiony Bóg, który krzak w ogniu niespalony zachował, Ten mi świadkiem jest, iż jako tę suknią moję od spalenia ognia tego broni, tak mnie czystym od tej niewiasty zachował. To słysząc i widząc, wszyscy się zdumieli, i chwalili Pana Boga mówiąc – iż wiele ma tajemnych Świętych swoich. A on zakonnik duszę Panu Bogu oddał. To przekładając Jan święty mówił: radzę niech nikt prędki do posądzenia nie będzie, nie tylo gdzie pewnej rzeczy niewiemy – ale i w tym na co sami patrzymy. Bo grzech jawny widzim, ale pokajania grzeszącego i prędkiej odmiany, którą mu Pan Bóg dać może na sercu jego, widzieć nie możem.
   16Pisze tenże Leoncjus: gdy słyszał o kim Jan ś. iż był do czynienia jałmużny skłonny, odwiódszy go na stronę pytał z weselem: jakoś się zstał tak miłosiernym, czy z przyrodzenia, czyli sam się z sobą biedząc? I trafił na jednego kupca, który mu tak o sobie powiedział: Byłem pierwej ojcze wielebny, barzo niemiłosiernym i okrutnym – i wpadłem w wielkie utraty majętności mojej, w których myśliłem sobie: Bych ja był jałmużnikiem, nigdyby mię Bóg nie opuścił – i postanowiłem na sercu, dać co dzień pięć pieniędzy, dla P. Boga. Gdym to czynić począł – barzo mię od tego odwodził duszny nieprzyjaciel, mówiąc: Mógłby za te pięć pieniędzy jarzyny kupić, abo łaźnią odprawić – i dałem się zwieść, że mi się zdało jakobych z gęby dzieciom mym żywności potrzebnej uwłóczył, żem przestał dawać. A bacząc iż mię ono łakomstwo zwycięża – rzekłem do sługi i pisarza mego: Proszę cię, co dzień ukradni u mnie pięć pieniędzy, żebych o tym niewiedział, a daj je ubogim. A on barzo dobrze czyniąc, już nie pieniądzmi, ale groszmi ukradał i dawał ubogim. A gdy baczył iż nam Pan Bóg dobra przymnaża, począł i złotem dawać i zbożem. Ja się potym dziwując ręce i błogosławieństwu Bożemu, rzekę do niego: zaprawdę wiele nam pomagają one pięć pieniędzy, któremci ukradać z majętności mej i dawać ubogim rozkazał – chcę abyś napotym dawał dziesięć. Tedy się rozśmiawszy sługa mój rzecze: Idź a proś Pana Boga za kradzież moję. Gdybych ja był tak nie kradł, dziśbyśmy nie mieli co jeść. Jeśli który złodziej jest sprawiedliwy, jam jest. Bom nie tylo pieniądzmi, ale i groszmi i złotymi wiele z twej majętności jałmużny dał. I tak mię wiara tego sługi mego nauczyła, iż dziś barzo rad jałmużnę daję. Póty są przykłady żywota Jana świętego Jałmużnika, od zacnych i wielkich ludzi wypisane.

   A mając około tegoż miłosierdzia i jałmużny, drugie z inych także zacnych Doktorów przykłady, ku zbudowaniu dusz wiernych, ponieważ się tu i miejsce trafiło, położyć chcę.
   Pisze Grzegorz wielki Papież,17 w kazaniu swym do ludzi: 18Iż, powiada, ku miłości Bożej i bliźniego, więcej, podczas przykłady słuchacze pobudzają, a niżli słowa – powiem tu cudo, które syn mój tuteczny Epifanius diakon z Isauriej, często powiada, że się w Likaoniej w jego sąsiedztwie zstało. Był, powiada, jeden zakonnik barzo uczciwy na imię Martyrius, który idąc z klasztoru swego do drugiego, na drodze nalazł trędowatego człowieka, srodze rany wielkiemi, i oną plugawą niemocą zemdlonego – który idąc ustał, i dalej iść nie mógł, powiadając iż tam na drodze gospodę miał, którędy też on iść miał. 19A on się nad nim zmiłowawszy, płaszcz swój na ziemi rozpostarł, i uwinąwszy onego trędowatego, niósł go do klasztora. Gdy już był blisko drzwi, zawołał starszy onego klasztoru: otwórzcie rychło, Martyrius nam Pana niesie. A gdy Martyrius we drzwi wchodzić miał, on w rzeczy trędowaty skoczył z szyje jego, tak się dał widzieć, iż poznać mógł że to był Odkupiciel rodzaju ludzkiego, Bóg i człowiek Chrystus Jezus, który w niebo wstępował w oczach onego Martyriusa, mówiąc: Nie wstydziłeś się mnie na ziemi, nie zawstydzę się ciebie na niebie – skoro wszedł w klasztor, rzecze mu starszy: A gdzież jest ten coś go niósł? Odpowie: Bych był wiedział kto to był, upadłbych był do nóg Jego. Tedy powiadał jako niosąc Go, żadnego ciężaru nie czuł. A to nie dziwno. A jako miał ciężkość uczuć, niosąc tego co go nosił? Póty ś. Grzegorz.
   20Drugi Grzegorz Biskup Turoński napisał, iż po Justynie Cesarzu, który był od rozumu odszedł, a gdy sama Zofia Augusta państwo sprawowała – 21Tyberius Cesarz obrany od ludu na państwo wstąpił – który był mądry i mężny, ale nadewszytko wielki jałmużnik i obrońca ubogich. Gdy wiele rozdawał, ona Zofia karała go, mówiąc: Jużeś Rzeczpospolitą zubożył com ja za tak lat wiele uzbierała, toś ty w krótkim czasie rozproszył. A on mówił: Nie zubożeje skarb nasz nigdy, gdy ubodzy brać z niego jałmużnę, a pojmani wykupowani będą. Wielki to skarb o którym sam Pan mówił:22 kładźcie sobie skarb w niebie, gdzie ani rdza, ani mól nie psuje, ani złodzieje ukradną. A tak to co Bóg dał, zbierajmy przez ubogie w niebie, a Pan Bóg na onym świecie przymnoży nam wszystkiego. 23A iż był dobry Chrześcianin, a ubogim dawać nie przestawał – Pan Bóg mu też tym więcej przysparzał. Czasu jednego chodząc po niejakiej sali – ujźrzał na ziemi kamień, na którym był krzyż święty wyryty – i rzecze: Twój Panie krzyż na czoła nasze i na piersi kładziem, a oto deptać po nim mamy? I kazał wnet on kamień podnieść. Najdą takiż drugi z krzyżem pod onym – i ten kazał wyjąć – najdą i trzeci takiż – i tego kazał dobyć. Alić pod trzecim wielki skarb naleziono – więcej niż tysiąc kamieni złota. Tedy jeszcze więtszym był jałmużnikiem, a Pan Bóg mu wszytkiego pomnażał, patrząc na dobre serce jego. I drugi mu jeszcze skarb posłał. Narses niejaki, Książę Włoskie, zakopał był wielkie skarby, w złocie i srebrze, i pozabijawszy sługi, którzy gi składali na ono miejsce – jednemu się tylo staremu onej tajemnice zwierzył – sam umarł – starzec on pozostały, widząc hojne jałmużny Tyberiusa Cesarza, szedł do niego, i on mu skarb ukazał, z którego bogatym zostawszy, jeszcze więtsze dla Boga jałmużny czynił.
   Zofronius, którego wspomina Damascenus lib. 1. de imaginibus,24 i Synod wtóry Niceński, Actione 4. – ten taką ktemu historią napisał. Gdyśmy byli w Samie, powiada, ona zacna i wielka ubogich miłośnica Maria matka Pawła Kandydata, tak nam powiadała – iż w Nisybie (w Ormańskiej ziemi) była jedna Chrześciańska niewiasta, mająca męża poganina. Oboje byli ubodzy, mieli tylo pięćdziesiąt groszy. 25I rzecze on poganin mąż żenie swej: Dajmy te pieniądze na lichwę, abyśmy z nich pożytek mieli. Bo je prędko zjemy. A ona rzecze, jeśli lichwić mamy, dajmy je na lichwę Bogu Chrześciańskiemu, On nam da wielki zysk, i summę główną wróci w dwójnasób. Odpowie: A gdzie ten Bóg jest? Rzecze, pódź a ukażęć Go. I prowadziła go do kościoła – i ukazując mu ubogie, rzekła: przez te, Bóg Chrześciański te pieniądze weźmie, daj je w ręce tych. A on z ochotą dał. A gdy po trzech miesiącach, pocznie im nędza dojmować, rzecze poganin on żenie: Nie widzę siostro aby nam co dawał ten Bóg Chrześciański – a już źle o nas, nie masz się czym żywić. A ona rzecze: Dać, nie bój się da – idź jeno tam na ono miejsce, gdzieś one pieniądze dał. I szedł do kościoła, nie nalazł tego ktoby mu co dał, jedno one ubogie. I wejźrzawszy na jeden kamień, ujźrzał jeden grosz, równie taki jakie one były które ubogim dał – i wziąwszy szedł do żony: Nicem, powiada, nie wygrał, tylom grosz ten nalazł. A ona dziwna niewiasta i Bogu dufająca rzecze: otóż to już Bógci dał Chrześciański, hojnać jest i wszechmocna ręka Jego, idźże a kup za to co jeść, a potym Onże nas opatrować będzie – nie bójże się. 26I kupił chleba, wina, i rybę jednę, którą żona sprawując, nalazła w niej piękny kamień. A rozumiejąc iż coś drogiego, posłała z nim męża do kupca, który się tym bawił, aby go przedał – nic niewiedząc o drogości onego kamienia. I spyta go kupiec, co chcesz zań? Rzecze: daj co chcesz. A mniemając kupiec, który znał iż kamień był kosztowny, żeby z niego żartował – podał mu dziesięć złotych. A on milczy, nie mówi nic – a kupiec bojąc się, aby dobrego targu nie stracił – podał mu dwadzieścia i trzydzieści, aż do piącidziesiąt złotych doszedł. On się dopiero obaczył, targował się, i przedał kamień on za trzysta złotych, i niósł do żony pieniądze z radością. A ona mniemała aby go za kilka groszy przedał. Gdy ujźrzy wielką summę pieniędzy – pocznie Boga Wszechmogącego chwalić, a mężowi mówić: Widzisz jaki to jest Bóg Chrześciański, jako dobry, jako wdzięczny i bogaty. A on miłością się Bożą zapalił, i został wiernym Chrześcianinem, za łaską Bożą i mądrością a bogobojnością onego miłego towarzysza żony swej.
   Tenże Zofronius cap. 195. taką też Historią napisał, wziętą od Leoncjusa Apameeńskiego człowieka nabożnego i prawdziwego. 27Za czasu Teofila Patriarchy Aleksandryjskiego, w Cyrenie był Biskup Synezjus Filozof – który mając dawnego towarzysza w nauce Filozofiej, Ewagriusza Filozofa, jeszcze pogańskiemi ciemnościami ogarnionego, barzo się pilnie o jego nawrócenie starał, z onej starej miłości którą miał ku niemu. Był mu barzo w tym twardy, i nieużyty – wszakże się on nigdy nie wstesknił na jego upominaniu, nauczaniu i wywodach rozmaitych – aby w Chrystusa uwierzył. A miedzy inemi Artykuły, które mu się w wierze naszej zdały niepodobne – śmiał się barzo z tego, iż my wierzym koniec świata przyszły, i ciał zmartwychwstanie, i zapłatę złego i dobrego po śmierci. Co to, powiadał, za baśni są? Rozdaj majętność ubogim, weźmiesz w niebie nagrodę – kto rozprasza na nędznych wspomożenie, skarbi sobie w niebie, i lichwi Bogu – jeśli to nie jest jawne oszukanie? Lecz Biskup on nie przestawał wywodzić wszytkiego, iż nic w wierze naszej fałszywego ani prawdzie przeciwnego nie masz – tak iż mu Pan Bóg poszczęścił, i onej jego uprzejmej ku towarzyszowi miłości błogosławił – iż wżdy przywieść się do wiary dał, i ze wszytkim się domem swoim, dziećmi, i czeladką ochrzcił. Skoro po chrzcie dał Biskupowi trzy kamienie złota, na jałmużny, mówiąc: weźmi to złoto, a rozdaj ubogim, a daj mi na się zapis ręką twoją, iż mi to Chrystus na przyszłym wieku wrócić i nagrodzić ma. Uczynił to rad Biskup. W kila lat umierając on Ewagrius, rozkazał synom swym, aby mu on zapis i cyrograf Biskupi w ręce dali, i z nim go pogrzebli. I tak uczynili. Trzeciego dnia po pogrzebie, ukazał się Biskupowi we śnie, mówiąc: Idź do grobu mego a weźmi swój cyrograf – bo mi się już dosyć zstało – i jużem cię na nim kwitował ręką moją własną. A Biskup niewiedział aby go z onym zapisem pogrzebli. A dowiedziawszy się od synów, iż mu list on dali w rękę, i z nim go do grobu włożyli – zebrawszy kapłany i ludzie pierwsze z miasta, otworzył grób – i nalazł w jego ręku on swój zapis, na którym już było świeże pismo ręką onego umarłego pisane w te słowa: Ja Ewagrius Filozof, ciebie przenaświętszy Biskupie Synezjusie pozdrawiam. 28Zapłacon mi jest dług, który jest na tym liście, twoją ręką napisany – i zstało mi się zań dosyć, za ono złoto którem ja przez cię dał Chrystusowi, Bogu i Zbawicielowi naszemu. To słysząc ludzie przytomni, krzyknęli: Kyrie eleison, chwała Bogu, który takie cuda czyni, a tak obietnic swoich uiszczenie i pewność sługom swoim objawia. Powiadał ten Leoncjus, iż on zapis w Cyrenie w kościele chowają, i miedzy inemi skarby Biskupom go ku straży jednemu po drugim podają.
   Tenże jeszcze Zofronius cap. 201.29 taką powieść pisanim zostawił: gdym był, powiada, w Carogrodzie, wdałem się z jednym zacnym człowiekiem około rzeczy duchownych w rozmowę, i rzekłem: Ci którzy dobrze świeckimi dobry szafują, łacno niebieskich dostają. A on odpowie: Dobrześ rzekł ojcze. Błogosławiony to który nadzieję swoję w Bogu pokłada, i Jemu się wszytek zleca. 30Jam jest, powiada, syn jednego zacnego i sławnego męża, który wielkim był jałmużnikiem, i wiele ubogim dobrze czynił. Jednego dnia przyzwał mię, i ukazał mi pieniądze wszytkie które miał, mówiąc: Synu co wolisz? Chceszli abychci zostawił te pieniądze, czyli abychci zostawił Chrystusa, i Jemu cię dał w opiekę? Jam rzekł: Wolę Chrystusa – bo tu wszytkie rzeczy są mijające, dziś są a jutro ich nie masz – a Chrystus na wieki trwa. Co gdy ode mnie usłyszał – dopieroż hojniejszą ręką rozdawać począł – iż mi barzo mało po jego śmierci zostało. A ja w ubóstwie zostając, i poniżony będąc, wszytkem nadzieję w Chrystusie pokładał, któremu mię miły ociec odlecił. Był też tu drugi bogaty i przedniejszy człowiek, który miał żonę bogobojną, a jednę córkę z nią. Taż żona jego mówiła mu często: widzisz iż jednę córeczkę mawa – wiele dobrego dał nam P. Bóg, a czegóż jej więcej trzeba? Jeśli ją damy za jakiego bogatego i zacnego, a złych obyczajów człowieka – udręczy nam córkę naszę, i sami z obu pociechy mieć nie będziem – dajmy ją za jakiego podłego, a Boga się bojącego, któryby ją wedle Boga miłował i chował. Rzecze mąż jej: Dobrze mówisz – idź do kościoła, a módl się P. Bogu pilnie, i siedząc patrz tam kto pierwej w kościół wnidzie, i rozumiej iż nam tego Bóg zesłał, za oblubieńca córce naszej. I tak uczyniła – a jam w ten czas wszedł, wedle zwyczaju mego. Przyzwała mię tedy ona białagłowa, i pytała skądbych był? Powiedziałem iżem jest z miasta tego, syn takiego a takiego – spyta, onegoliś ty syn Jałmużnika? Odpowiem, tego. Spyta, masz żonę? Odpowiem, nie mam. I powiedziałem jej jako mię ojciec mój zostawił. A ona chwaląc Pana Boga rzekła: otoż twój opiekun Chrystus, dajeć żonę i pieniądze, używajże obojga z bojaźnią Bożą. I dali mi córkę ze wszytkimi dobry swemi. A ja proszę Pana Boga, abych spraw ojca mego naśladował, aż do końca.

   31Tak się spełniło co Pismo mówi:32 Nie widziałem człowieka sprawiedliwego opuszczonego, ani nasienia jego żebrzącego chleba – iści się Pan Bóg w obietnicach swoich. I w Piśmie Świętym ona wdowa długami męża swego ściśniona, wołała za Helizeuszem Prorokiem:33 Umarł mi, powiada, mąż mój, sługa twój, o którym wiesz iż się Pana Boga bał – a mnie w takim ubóstwie zostawił, iż dwu synaczków moich, jedyną pociechę moję, i ostatni skarb mój, pożyczalnikowi w niewolą dać muszę. Powiadają niektórzy Doktorowie, iż to była żona Abdiasa tego,34 który będąc sprawcą domu Achaba króla, czasu prześladowania, gdy Jezabel zabijała Proroki Boże, i czasu wielkiego głodu, sto kapłanów i sług Bożych żywił potajemnie, kryjąc je od miecza złej niewiasty, i broniąc ich od głodu. I na to się tak zadłużył, iż w tym ubóstwie żonę i dzieci zostawić musiał. 35Ta tedy żona jego, upominała się prawa swego, i testamentu u Pana Boga przez Proroka – jakoby mówiła: Mąż mój inego mi opatrzenia z synaczkami memi nie zostawił, jedno Pana Boga, i nadzieję w Nim – który obiecał dziatek sług swoich, którzy dla Niego majętność tracili, nie opuszczać. A tak przez cię Proroku Boży tego się prawa i testamentu upominam. A Prorok jej imieniem Bożym błogosławił – i wnet ją ubogacił, uczyniwszy jej z trochy oleju, która jej była została, źrzódło drogiej oliwy, póty płynące, póki jej naczynia od wszech sąsiad pożyczanych dostawało – i uiścił się na wdowie i dziatkach pobożnego męża P. Bóg w słowie swoim. Nie mniejszy przykład jałmużny, i błogosławieństwa z niej, na onej drugiej wdowie brać sobie możem – która nie mając jedno garść mąki, na rozkazanie Boże dała z niej jałmużnę Heliaszowi.36 I tak się ona jałmużna wzbogaciła, iż jako z młyna, z onego garnka, gdzie tę trochę miała, mąka się jej przez pułtrzecia lata, póki głód trwał, sypała. Masz cny Czytelniku, przykładów dosyć, i z Pisma, i z żywotów Świętych – pobudzajże się ku jałmużnie, pewien nagrody i zapłaty będąc, i na tym i na onym świecie. A strzeż się abyś temu, co się tu z poważnych i światu zaleconych Doktorów przywiodło, wiary nie uwłóczył. Ale raczej mów: Daj mnie Boże to uczynić, i taki sobie skarb z jałmużny i miłosierdzia zbierać.

1  XXIX. Ianuar. Stycznia.
Serapion Sydoński wielki jałmużnik.
3  Metaphrastes in vita S. Eleemosinarii & Leone.
O Pietrze Mytniku, jako go P. Bóg do jałmużny dawania przywiódł.
Moc jałmużny jako wielka.
Szatą ubogiemu daną Chrystus się sam pokrył.
Dziwna szczodrobliwość – sam siebie na czynienie jałmużny przedał.
Cudo które uczynił P. Bóg przez Piotra Mytnika.
Taili się z swemi dobremi uczynkami święci.
10  Nie skwapiać się na posądzenie bliźniego.
11  Ma Pan Bóg wiele tajemnych sług swoich.
12  Msza ś. umarłym pożyteczna. Podobną rzecz tej Grzegorz ś. powiada. Hom. 37.
13  Nie skwapiać się na potępienie w grzechu bliźniego.
14  Porfiria od nierządnego życia nawrócona.
15  Podejrzany u ludzi cudem się oczyścił.
16  Jako się jeden skąpy wprawił w jałmużny czynienie.
17  Hom. 39.
18  Przykłady więcej pobudzają niżli słowa.
19  Martirius Chrystusa w osobie trędowatego nosił.
20  Hist. Francorum li. 5. cap. 19.
21  Tyberius Cesarz, wielki jałmużnik.
22  Mt 6.
23  Tyberiusowi uczciwość krzyża ś. i jałmużny P. Bóg oddawał.
24  In Prato Spirituali. ca. 135.
25  Na lichwę P. Bogu dawać.
26  Jałmużnicy drogi kamień w rybie naleźli.
27  Miłość w pozyskaniu zbawienia towarzyskiego.
28  Wyznanie umarłego iż mu się za jałmużny dosyć zstało.
29  In Prato spirituali.
30  Ociec rozdając majętność ubogim, synowi Chrystusa zostawując.
31  Obrok duchowny.
32  Ps 37(36).
33  2 Krl 4.
34  1 Krl 18.
35  Prawo u Boga potomstwa jałmużników.
36  1 Krl 17.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz