sobota, 25 sierpnia 2018

(103) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Ojciec wyciągający skarby

   51 «Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak». 52 A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare». (Mt 13,51-52)

   51 Συνήκατε ταῦτα πάντα; λέγουσιν αὐτῷ· ναί. 52 ὁ δὲ εἶπεν αὐτοῖς· διὰ τοῦτο πᾶς γραμματεὺς μαθητευθεὶς τῇ βασιλείᾳ τῶν οὐρανῶν ὅμοιός ἐστιν ἀνθρώπῳ οἰκοδεσπότῃ, ὅστις ἐκβάλλει ἐκ τοῦ θησαυροῦ αὐτοῦ καινὰ καὶ παλαιά. (Mt 13,51-52)

   «Czy rozumiecie to, co mówię do was przez porównania znalezione w rzeczach codziennych, rozświetlonych jednak nadprzyrodzonym światłem, które sprawia, że wyjaśniają się sprawy wieczne?»
   «Tak, Nauczycielu».
   «Zapamiętajcie zatem, jakim sposobem pouczać tłumy. To jest bowiem jedna z tajemnic uczonych w Piśmie i rabbich: przypominać. Zaprawdę powiadam wam, że każdy z was – pouczony przez mądrość, zapewniającą posiadanie Królestwa Niebieskiego – podobny jest do ojca rodziny, który wyciąga ze swego skarbca rzeczy pożyteczne dla niej, który wykorzystuje rzeczy stare i nowe w jedynym celu: dla zapewnienia dobrobytu swoim dzieciom». (III (cz. 3–4), 102: 31 lipca 1945. A, 5847-5862)

   «Comprendete ciò che Io dico con paragoni trovati nelle cose di ogni giorno, illuminate però da una luce soprannaturale che ne fa spiegazione a cose eterne?».
   «Si, Maestro».
   «Ricordatevi allora il metodo per istruire le turbe. Perché questo è uno dei segreti degli scribi e dei rabbi: ricordare. In verità vi dico che ognuno di voi, istruito nella sapienza di possedere il Regno dei Cieli, è simile ad un padre di famiglia che trae fuori dal suo tesoro ciò che serve alla famiglia, usando cose antiche o cose nuove, ma tutte per l'unico scopo di procurare il benessere ai propri figli». (4, 239)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

piątek, 24 sierpnia 2018

Drobiazgi języka miłości

w języku miłości
wyczul się na głoski nieme
na nieme znaki
potem nasłuchuj
wyraźnych głosów
słów zdań i składni

a gdy zobaczysz znaczenie
przechodzące określenie
daj odpowiedź
milczeniem dźwiękiem
mową wyrażeniem
wiecznym zapatrzeniem

dopasuj odpowiedzi
do języka wypowiedzi
w przestrzeni niemych głosek
nie dawaj wyraźnych głosów
w przestrzeni wyraźnych głosów
nie odzywaj się niemymi głoskami
dopiero w porozumieniu
gdy głoski i głosy zgodne
dotykaj głębszych przestrzeni

czwartek, 23 sierpnia 2018

(55) Żywoty Świętych: Filorom i Fileas

Męczeństwo ś. Filoroma i Fileasa,
i wiela innych w Aleksandriej,
pisane od Eusebiego w Kościelnej Historiej słowo od słowa.
 Lib. 8. cap. 10. Żyli około roku Pańskiego, 260.1

   Aczkolwiek wszyscy na on czas męczennicy, wielkiego podziwienia godni byli, ale miedzy innemi ci dwa, Filoromus i Fileas, byli barzo znaczni, którzy będąc bogaci, rodem zacni, sławy wielkiej, wymowni, i w nauce Filozofskiej wielce biegli – wszakże tym wszytkim, dla wiary ś. i dla Zbawiciela naszego Pana Jezusa Chrystusa, porzucili. Taki był Filoromus, człowiek nie na urzędzie którym małym, ale na wielkim wysadzony, i sprawca Cesarski w Aleksandriej – który urząd z niemałą sławą i czcią, tak jako Rzymianie zwykli, sprawował – i mając koło siebie sług zgraję wielką, codzień na sądzie siedział, appellacje odprawując, i skaźni czyniąc. Taki też był Fileas Tmuiteńskiego kościoła biskup, człowiek i w sprawach Rzeczyposp. i w kościelnej służbie dzielny, a ktemu w Filozofiej dziwnie uczony. Ci dwa, gdy od przyjaciół i powinowatych byli proszeni – i drudzy przedniejszy urzędnicy, i sam nakoniec sędzia o to ich używał, i pilnie prosił, by się sami nad sobą zmiłowali, i na dziateczki swoje, i na żony pomnieli – 2żadną miarą, idąc na męczeństwo, użyć się nie dali, aby dla tego żywota doczesnego, i dla rozkoszy która na nim jest, zakon Boży porzucić, a wyznania, i wiary Pana naszego Zbawiciela, odstąpić mieli. Lecz mężnym, i prawie jako Filozofom przystało, barzo nabożnym sercem, wszytki groźby i męki ludzkie podeptali, i obadwa zabić się o to z chucią dali. A iż Fileas ten, prze naukę krasomówską, sławnym jest – niech sam świadectwo daje, co się w Aleksandriej, i około niego, i około inych męczenników działo – dostateczniej to przed oczy przełożyć może, a niżli ja. Słowa jego w liście do Tmuitów te są:
   Święci męczennicy, którzy u nas zeszli, przykładów onych, i zbawiennego upominania, w Piśmie Ś. nam podanego, naśladując – oczy swoje do Pana w niebo obracali, i przy powołaniu swym mocnie barzo stali. A iż ci święci męczennicy pewnie wiedzieli, iż Pan nasz Jezus, dla nas naturę naszę przyjął, aby grzechy nasze oczyścił, i gościniec nam do nieba przeprawił, 3(bo nie z wydarcia miał, iż był równym Bogu – ale sam siebie wyniszczył, obraz niewolniczy na się biorąc, i w postawie nalezion był jako człowiek, poniżył samego siebie aż na śmierć, a śmierć krzyżową) ci mówię woleli sobie lepsze obierać, a dla tego męczenia, i wszytki sposoby haniebnej śmierci, które jedno rozum ludzki wymyślić mógł, nie raz ani dwa, ale wielekroć podejmowali. A bojaźnią wszytkich onych katów, którą im nie słowy, ale samą rzeczą czynili, serca nie spuścili, ani się odstraszyć dali – bo doskonała miłość, bojaźń precz odmiata – której osobliwe męstwo i w każdej onej męce myśl wielką a niezwyciężoną, a które słowa wypowiedzieć mogą? Gdy dano moc nad nimi wszystkim, aby je bił ktoby jedno chciał, jedni kijmi, drudzy rózgami, drudzy biczami, drudzy rzemieniami, drudzy je powrozami siekli – patrzyć było na ich one rany, to tym, to owym naczyniem odnowione. 4Patrzyć było na one zelżone a podeptane osoby ich. Jedni ręce nazad mając związane, na drzewie zawieszeni, i pewnym naczyniem byli rościągnieni, po wszytkich członkach, potym wszytko ich ciało bić kazali – nie tak jako złoczyńce, po bokach tylo, ale po brzuchu, po goleniach, po twarzy, żelaznemi je łańcuszki siekano. Drudzy wisieli za jednę rękę nad wroty, drudzy po członkach rościągnieni, boleść onę która wszytkę ciężkość przechodzi, cierpieli. Drugie do siebie twarzą obrócone, a do słupa przywiązane, i w górę nogami postawione, zawiesili i ciągnęli – gdzie same ciała ciężąc na dół, dosyć ciężkości czyniły.
   A to nie tylo się przez ten czas działo, póki sędzia na stolicy siedział – ale przez cały dzień prawie tak wisieli. Bo gdy sędzia od jednych do drugich jachał, pierwszy pod onych katów mocą zostali – którzy ich strzegli pilnując, jeśliby który przekonany był oną boleścią, a żeby je wiszące powrozy bez przestanku targali. Drugie gdy już konali a umierali, jeszcze po ziemi włóczyli, żadnej na nas baczności nie mieli, ale tak czynili, jako nie z ludźmi. Nad ine męki, i te jeszcze wymyślili – ubiwszy, a rany ciężkie po wszystkim ciele poczyniwszy, wsadzili – do kłody, nogę od nogi rozkraczoną do czwartej dziury kładąc, iż wznak leżeć musieli – a prze rany dopiero po wszytkim ciele zadane, ruszyć się nie mogli. Drudzy po wielkim zbiciu, napoły martwi na ziemi leżeli, a kto na nie patrzył, barziej się ich użalić musiał, niżli gdy mordowani byli. Drudzy tak zmęczeni umierali, a osobliwym swym męstwem nieprzyjaciela hańbili. Drudzy posadzeni w więzieniu skonali – a drudzy ku zdrowiu przyszedszy, teraz daleko na to co już raz cierpieli, śmielszemi zostali.
   Tak gdy im dano obierać, abo przeklętą ofiarę czynić, a wolnymi być od wszytkiego, abo nie ofiarując, na śmierć iść, z wielką chucią śmierć obierali. Wiedzieli ci co to jest w Piśmie Ś. zakazano:5 Kto, powiada, cudzym bogom ofiaruje, będzie wykorzeniony, 6a iż boga innego nie masz mieć nad Mię. Te są słowa Fileasa, które pisał przedtym, niżli na śmierć był wywiedziony, słowa mądrości i gorącości ku Panu Bogu pełne, które w więzieniu posłał do braciej kościelnej, których był przełożonym. I dla tego aby wiedzieli co się z nim dzieje, i dla upominania ich, aby po śmierci jego, w wierze Chrystusowej mężnie stali. Amen.

   7Tylo się tak dziwujmy okrutnemu męczeństwu, a wielkiej się cierpliwości Świętych przypatrzmy, a obaczmy jako drogo sobie miłość Chrystusowę kupowali. Dla której jeśli my trochę pieniędzy na jałmużny i uczynki miłosierne, i trudzenia cielesnego, i znoszenia małej krzywdy, żałujem, a jako krwie za nię nastawiem?

1  XX. Februar. Lutego. Mart. R. 4. Februa.
Na dziatki i żony nie pomnieli męczennicy.
3  Flp 2. [U Skargi w obu wydaniach – 1605 i 1598 – podane błędnie 1 J 4. Przyp. J.Sz.]
Patrz na wielkie męki ŚŚ. Bożych.
5  Wj 22.
6  Wj 20.
7  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

(102) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Rzadka perła

   45 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. 46 Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. (Mt 13,45-46)

   45 Πάλιν ὁμοία ἐστὶν ἡ βασιλεία τῶν οὐρανῶν ἀνθρώπῳ ἐμπόρῳ ζητοῦντι καλοὺς μαργαρίτας· 46 εὑρὼν δὲ ἕνα πολύτιμον μαργαρίτην ἀπελθὼν πέπρακεν πάντα ὅσα εἶχεν καὶ ἠγόρασεν αὐτόν. (Mt 13,45-46)

   Lepiej być pozbawionym wszystkiego, niż posiadać bogactwa nic nie warte i złudne. Umiejcie działać jak mądrzy złotnicy. Kiedy wiedzą, że w jakimś miejscu wyłowiono rzadką perłę, nie troszczą się o przechowywanie w swych skrzyniach wielkich ilości małych klejnotów, lecz wszystkiego się pozbywają, żeby zakupić tę niezwykłą perłę. (III (cz. 3–4), 102: 31 lipca 1945. A, 5847-5862)

   Vale meglio essere spogli di tutto anziché avere ricchezze irrisorie e illusorie. Sappiate fare come i saggi gioiellieri, i quali, saputo che in un luogo è stata pescata una perla rarissima, non si preoccupano di trattenere tante piccole gioie nei loro forzieri, ma di tutto si liberano per acquistare quella perla meravigliosa. (4, 239)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

niedziela, 19 sierpnia 2018

(54) Żywoty Świętych: Małgorzata Węgierska

Żywot Ś. Małgorzaty Królewny Węgierskiej,
pisany od B. Garynusa Dominikana w Awionie.
Żyła około roku Pańskiego – 1248. Surius Tom. 1.1

   Gdy za czasu króla Węgierskiego Bele, i małżonki jego Mariej, córki Cesarza Carogrodzkiego, Tatarowie inne ziemie przyległe wojowali – 2bojąc się Bela aby też na jego królestwo nie przyszli, ślubem się Panu Bogu z małżonką swoją obwiązał, jeśliby P. Bóg od tych pohańców jego ziemię obronił, a córkę im dał – iż ją na służbę Jego do zakonu ś. Dominika Jemu ofiarować mieli. Wysłuchał ich Pan Bóg, i oboję rzecz łaskawie dał, i pokój od Tatarów, i córkę, którą oni Małgorzatą na Chrzcie ś. nazwawszy, gdy miała pułczwarta lata, oddali Panu Bogu do klasztora Wesprymskiego. Dla której też Grabina Olimpia, która jej była mamką, tenże zakon na się wzięła. Jeszcze Małgorzacie cztery się lata nie spełniły, a czytać już i Godzinki Panny Bogarodzice mówić umiała. 3Cztery lata mając, ujźrzawszy krzyż ieden – spytała coby to było? Powiedziały siostry, iż to jest znak krzyża, na którym Bóg Syn Boży, dla zbawienia naszego krew swoję nadroższą przelał. A ona to słysząc – całować krzyż święty poczęła – i padszy na oblicze swoje, Ukrzyżowanemu się pokłoniła, mówiąc: Panie Tobie się oddaję i polecam. Od tego czasu dał jej P. Bóg wielkie nabożeństwo i kochanie, w rozmyślaniu męki Pańskiej – kiedy i gdziekolwiek ujźrzała krzyż, zawżdy i w nawiętszej trudności upadszy kłaniała się. Krzyż z drzewa ś. który z skarbu Królewskiego rodziców swoich miała, na piersiach nosząc we dnie i w nocy go całowała. 4Modlitwa jej wszytka była przed Krucyfiksem. Trudno wymówić, jako ochotną i jako z młodu jeszcze gorącą była do modlitwy – której gdy jej kazano dla wielkiego spracowania przestać – tak długo płakała, aż jej znowu się modlić dozwolono. Imię Jezus tak jej w myśli, i wspominaniu, i w uściech słodkie było – iż nic inego z więtszym kochaniem mówić i myślić nie mogła. Nikt jej do modlitwy nie uprzedził, na której tak była zachwycona częstokroć, iż się jej nie dowołał gdy było potrzeba. Płakaniem i łzami prawie ustawicznemi, modlitwy swoje polewała – tak iż jagody jej sine zawżdy a jako spalone były, a pokrycie głowy zawżdy mokre zostawało. A zwłaszcza przy Mszej przy podniesieniu ciała Bożego do którego używania idąc, dzień przedtem o samym chlebie i wodzie pościła, a całą noc na modlitwie nie spała. Brała Naświętszy Sakrament, z wielkim uczuciem duchownej pociechy – w której drugdy od siebie odchodziła. A sama wziąwszy, rada drugim biorącym obrusiec trzymała, aby tylo na ciało Boże patrzyć była częściej mogła. Dzień ten którego używała Przenaświętszej Świątości, wszytek na modlitwie trawiła, barzo mało weń jedząc.
   5Gdy ją kto zwał królewną – barzo jej było niewdzięczno – tak jako drugiemu jakie złe słowo – i słysząc to, jako o jaką krzywdę płakała, mówiąc: wolałabych się była w ubogim domu urodzić, abych pokorniejszą sługą Bożą być mogła. Przetoż barzo rzadko z rodzicami mówić chciała, aby jej z tego czci jakiej nie przybywało. Szaty jej podlejsze były nad inne i grubsze. Płótna żadnego nie używała, ani na ciele, ani na głowie, ani w łożu. Przez cały Wielki Post nigdy się nie przewłóczyła, acz i inych czasów rzadko, i wszom się nie barzo sprzeciwiając – dla których drugdy inne się jej strzegły siostry. Które gdy jej mówiły, aby uprać szaty dała, odpowiedziała im: Niech ciało moje dla Pana mego Jezusa Chrystusa robacy jedzą. 6Siedm lat mając, włosiennicę nosić poczęła – której aż do śmierci przez cały Adwent, przez Post Wielki, na suche dni, w wigilie Matki Bożej, i Apostolskie, i przedniejszych świąt nie składała – a innych dni od czwartku aż do Komplety sobotniej, na każdy tydzień. A od lata dwunastego po professjej – dał jej spowiednik tajemnie, barzo grubą włosiennicę, z końskich włosów, i z szczecin wieprzowych, z węzełkami jako sieć jaką gęstą – i z tym się barzo taiła. 7Miała ktemu obręcz żelazną na ciele, którą się ściskała – a na noc pas z skóry jeżowej. Prosiła drugdy aby jej ramiona wiązano powrozmi konopnemi, któreby się w ciało wpiły, a mękę zadawały, i w trzewikach niejakie goździki miała, któreby ją chodzącą dolegały. Dyscypliny, to jest biczowania, czyniła z inymi pospołu – ale gdy drugie odeszły, sama dłużej nad nich trwała.
   Często prosiła której siostry, aby ją dyscyplinowała aż do krwie – które acz niechcialy, ale jej prośbami zniewolone, biły ją samy nad nią płacząc – jednej nocy gdy użyła siostry jednej, odwiódszy się z nią na tajemne miejsce, aby ją dyscyplinowała – światłość ją wielka ogarnęła, która trwała tak długo, aż szaty na się wzięła. Powiadała, iż nigdy się na modlitwie spracować nie mogła, ani żadnej ciężkości w niej czuła. A po modlitwie często twarz jej tak dziwna a objaśniona była, że siostry na nią patrzyć nie mogły. Przy stole gdy drugie często jadły – ona zasłoniwszy twarz, modliła się P. Bogu. Gdy jej co osobnego ku jedzeniu dano, abo wino insze, niechciała – jedno to co i drugie miały. Począwszy od Podniesienia Krzyża Ś. aż do Wielkiejnocy, co rok pościła. A gdy starsza chciała z nią dla jej słabego zdrowia odpustów, to jest rozgrzeszenia używać – tak długo płakała, aż u niej wolność do postów uprosiła. Wigilie wszytki, chlebem a wodą odprawowała. Mięsa nigdy przez cały żywot swój nie jadła, jedno w wielkiej niemocy. 8I dla tego chorób swoich taiła, aby jej mięsa jeść nie kazano. Trzy dni przed Wielką nocą nie jadła, a przez cały żywot swój ani piła ani legła, ale przed ołtarzem krzyża ś. abo stała, abo na twarz leżała. Ku posłudze domowej i sióstr swych barzo była ochotną, zwłaszcza chorych – ona naprzód wiedziała o chorobie siostry której, a do jej posługi była pierwszą. 9Ustawy zakonne przez cały żywot swój, doskonale chowała, prawie nad ine wszytkie. W posłuszeństwie barzo była gorącą – gdy co wszytkim starsza rozkazała, ona była do czynienia pierwszą. A z karania, które ine miały, nigdy wyjęta być niechciała – i prosiła Prowincjała, aby także jej karanie dawano, o przerwanie milczenia: Łaskawość wielka, cichość, i miłosierdzie w niej niezmierne kwitnęło. 10Gdy jej która siostra co krzywdy uczyniła – do jej nóg wnetże upadła, przepraszając, a poprawę obiecując. Niezgodne barzo rada jednała. A gdy która z nią kila dni nie mówiła – pytała jeśli w czym jej nie obraziła, i wnet przepraszała.
   11Gdy jej za mąż chciało Książę Polskie, i Król Czeski i Karolus Król Sycylijski, słowa na to rzec nie dała. A gdy jej Papieskim rozgrzeszeniem od ślubów wiecznej czystości grożono, rzekła: Rychlejbych sobie nos i usta urznęła i oczy wyłupiła, niżlibych na które małżeństwo zezwolić miała. Dla tegoż aby od takich rzeczy pokój miała, od Arcybiskupa Strygońskiego jawnie na wieczną zakonną czystość, poświęcenie wzięła. Grożono iż się Tatarowie wrócić, a pannom czystość brać mieli. Ona powiedziała: wiem cobych ja uczyniła. Obrzezałabych sobie usta, tedyby mi oszpeconej dali pokój. 12Gdy jej rodzice słali kolędy, i upominki, złoto abo śrebro – ręką się swoją nigdy nie dotykała – ale do starszej nieść, a ubogim rozdać kazała – abo klasztorom, abo kapłanom. Także gdy jej szaty dobre posłano, brała od ubogich sióstr podłe, a im lepsze one dawała. Gdy przez kratkę w korze13 ubogiego ujźrzała – biegła do starszej aby jałmużnę jemu dać kazała. 14Raz zimie ujźrzy prawie nagiego ubogiego, wnet za dozwoleniem starszej, suknią mu swoję zjąwszy z siebie, posłała. Potrawy posłane od rodziców siostrom rozdawała, a sama ich drugdy nie skusiła. Prosiła często sióstr, które dać jałmużny cielesnej ubogiemu nie mogły, aby duchowną dały, zań się i za jego nędzę P. Bogu modląc. Siostrę którą sfrasowaną o co widziała, abo chorą, z nią płakała, a onę cieszyła jako mogła. Nigdy jutrzniej i inych godzin, i Mszej przez cały swój żywot nie omieszkała, okrom niemocy. Niżli na jutrznią dzwoniono, pierwej ona wstała – i przed łóżkiem się swoim modliła – a skoro poczęto dzwonić, legła, aby jej siostry na modlitwie nie zastały – po jutrzniej aż do świtania, także się modliła – tak iż prawie przez całą noc nie spała – wiedzieć nikt nie mógł, jeśli kiedy na łóżku sypiała – bo ją zastawano na ziemi, na skórze, a z kamieniem w głowach leżącą. Od świtania aż do obiadu w kościele – po obiedzie, robotą się a posługą sióstr bawiła.
   15Czytając żywoty śś. męczenników i męczenniczek, wielce krew swoję roźlać za Pana swego pragnęła – i onych czasów gorącym duchem żądała, kiedy to wolno było za Pana umrzeć. Dnia jednego w Adwent, będąc na modlitwie, w zachwyceniu była – a koło ogniste nad jej głową się ukazało. Siostra która przy niej była, zawołała na nię – a ona się nie czuje – i przyzowie sióstr inych, które dosyć głosem mówiąc, i prędko bieżąc, toż widziały – a ona przedsię nie czuła. Aż nie rychło gdy k sobie przyszła, rzekły jej siostry: Oto masz ogień na głowie – a ona zmiatać gi poczęła jako jakie węgle. Powiedzą jej co widziały. A ona prosiła barzo aby to milczenim pokrywały. Raz panew rozgorzałą, gołą ręką z wielkiego ognia, bez szkody swej wyjęła.
   Dzieweczkę po suknią posłała w nocy – ona szukając sukniej, w studnią wpadła, której długo patrząc, nie rychło ją w studni naleźli, bez władzej, bez tchu, prawie umarłą – kładli na ś. Małgorzatę przyczynę śmierci jej – a ona ją świętą modlitwą swoją ożywiła, iż żadnego urazu znać na niej nie było, i długo potym żywa była. Siostra jedna chorzejąc barzo na palec, prosiła jej, jeśliby miała niejaki pierścionek, na takie lekarstwo, a ona ścisnąwszy jej palec, wnet ją zleczyła. Prowincjał za jednym bratem konwirszem, prosił jej, aby go od kwartany modlitwą swoją wybawiła – i był prędko wolen. 16Ojcu swemu Beli o zwycięstwie nad Książęciem Rakuskim, przedtym daleko opowiedziała. Jednej nowej siestrze myśli wszytkie wypowiedziała, jako myśląc o ubiorach świeckich, wyniść chciała – do czego się ona przyznawszy, od ś. Małgorzaty w zakonie posilona była. Rok przedtym o swej śmierci prorokowała. Gdy czas przyszedł, będąc zdrową, iż dziesiątego dnia umrzeć miała, oznajmiła wielom sióstr. I tak się zstało – trzeciego dnia potym zachorzała, i mówiąc on Psalm: W Tobie Panie nadzieję mam, z onemi słowy: W ręce Twe Panie polecam ducha mego – świata tego skończyła. Roku Pańskiego, 1270. Roku żywota swego, dwudziestego ósmego. Cudy po śmierci Pan Bóg ją wsławić raczył.

   17Na obronę czystości panieńskiej, obacz jaką radę najdowała ta święta panna: usta sobie i wargi chcąc oberznąć, gdyby zniewolona od pohańców czystość tracić miała, i pewnieby była uczyniła w takiej niewolej, której jej P. Bóg uchował. 18Tu przypomnieć słusznie mam, drugi także dziwny dowcip i wielkie męstwo na obronę Bogu poślubionej czystości w takiej niewoli i przygodzie, jednej zakonniczki, o której Polskie Kroniki piszą.19 Gdy od Litewskiego wojska pojmana była, a jeden ją już na odjęcie panieństwa prowadził – prosiła się pilnie, aby jej czystość uczcił, obiecując go takiego nauczyć misterstwa, iż jego ciało żadnym się żelazem zranić i obrazić nie miało, mówiąc: oto ja to umiem, iż ciało moje takie jest, iż go żelazo nie zrani – a chceszli doświadcz tego na szyi mojej. Uwierzył Litwin on, i będąc rad takiej niesłychanej nauce, gdy szyję ściągnęła, mocnie mieczem w nię ciął, iż jej zaraz głowa z szyje spadła. I tak śmiercią mężną i dowcipem wielkim czystość swoję okupiła, a niewstyd i sprośność pogańską oszukała. To się przypomina dla tego, aby do chowania i pilnej strażej czystości, zwłaszcza Chrystusowi poślubionej, pobudka więtsza była – ponieważ te święte panienki drożej ją sobie niżli urodę cielesną, zdrowie, i żywot ważyły.

1  XIX. Februar. Lutego.
Córkę jeszcze nie narodzoną Chrystusowi Król Bela poślubił.
Pożytek znaku ś. Krzyża.
Ochota do modlitwy.
Królewną nie dopuściła się zwać.
Włosiennice używanie.
Obręcz żelazna, powrózki, i goździki w trzewikach.
Choroby dla jedzenia mięsa taiła.
Reguły chowane.
10  Przepraszanie sióstr, chociaż jej krzywdę jaką uczyniły.
11  Gdy jej za mąż chciano co mówiła.
12  Upominków od rodziców brać niechciała.
13  Tzn. w chórze. Przyp. J.Sz.
14  Miłosierdzie nad ubogiemi.
15  Pragnienie męczeństwa.
16  Duch prorocki.
17  Obrok duchowny.
18  Polki jednej dowcip na obronę czystości.
19  Cromer 9 lib. 11.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

piątek, 17 sierpnia 2018

Szacunek dla dzieci

W dzieciach budzą się dorosłe uczucia i myśli.
Traktuj dzieci poważnie wedle ich uczuć i myśli.
 
 
Milczenie
(Silence, szczegół z obrazu małej Akiane Kramarik,
zamieszczono za zgodą akiane.com)

środa, 15 sierpnia 2018

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

(101) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Sieć i połów

   47 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. 48 Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. 49 Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych 50 i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. (Mt 13,47-50)

   47 Πάλιν ὁμοία ἐστὶν ἡ βασιλεία τῶν οὐρανῶν σαγήνῃ βληθείσῃ εἰς τὴν θάλασσαν καὶ ἐκ παντὸς γένους συναγαγούσῃ· 48 ἣν ὅτε ἐπληρώθη ἀναβιβάσαντες ἐπὶ τὸν αἰγιαλὸν καὶ καθίσαντες συνέλεξαν τὰ καλὰ εἰς ἄγγη, τὰ δὲ σαπρὰ ἔξω ἔβαλον. 49 οὕτως ἔσται ἐν τῇ συντελείᾳ τοῦ αἰῶνος· ἐξελεύσονται οἱ ἄγγελοι καὶ ἀφοριοῦσιν τοὺς πονηροὺς ἐκ μέσου τῶν δικαίων 50 καὶ βαλοῦσιν αὐτοὺς εἰς τὴν κάμινον τοῦ πυρός· ἐκεῖ ἔσται ὁ κλαυθμὸς καὶ ὁ βρυγμὸς τῶν ὀδόντων. (Mt 13,47-50)

   Rybacy wypłynęli na głęboką wodę i zarzucili w morze swe sieci, a po stosownym czasie wyciągnęli je na brzeg. Z wielkim trudem wypełniali w ten sposób pracę nakazaną im przez pana. On bowiem obarczył ich [zadaniem] dostarczania do jego miasta ryb najwyśmienitszych. Powiedział im: „Nie wyciągajcie na ląd ryb szkodliwych lub złego gatunku. Wrzucajcie je ponownie w morze. Inni rybacy je wezmą. Pracują dla innego pana, zaniosą je do jego miasta, bo tam je się to, co szkodliwe, i to, co powoduje, że coraz straszniejsze staje się miasto mojego nieprzyjaciela. Do mojego miasta – pięknego, promiennego, świętego – nie może wchodzić nic, co jest niezdrowe”.
   Wyciągnąwszy sieci na brzeg, rybacy zaczęli sortowanie. Ryby były liczne, o rozmaitym wyglądzie, wielkości i kolorze. [Niektóre] były piękne z wyglądu, lecz posiadały wiele ości i niedobry smak. Ich gruby brzuch pełen był mułu, robactwa, rozkładających się roślin, które nasilały niedobry smak. Inne, przeciwnie, miały nieprzyjemny wygląd, pysk przypominający złoczyńcę lub koszmarną zjawę, lecz rybacy wiedzieli, że ich mięso jest wyśmienite. Na inne, ponieważ były bezwartościowe, nie zwracali uwagi. Rybacy pracowali, pracowali... Kosze były już napełnione wspaniałymi rybami, a w sieciach pozostały ryby bez wartości. „Już wystarczy. Kosze są pełne. Rzućmy całą resztę w morze” – stwierdziło wielu rybaków. Jeden z nich jednak – ten, który niewiele mówił, podczas gdy inni chwalili lub wyśmiewali ryby, jakie wpadały im w ręce – nadal szukał w sieci pomiędzy małymi rybkami. Znalazł jeszcze dwie lub trzy ryby, które położył na innych, w koszach. „Ależ co robisz?” – pytali jedni, [a inni dodawali:] – „Przecież kosze są pełne wspaniałych [ryb]. Uszkadzasz je, wkładając na górę w poprzek tę biedną rybę. Wydaje się, że chcesz, aby uznano ją za najpiękniejszą”. „Nie przeszkadzajcie mi. Znam ten gatunek ryb i wiem, jaką dają korzyść i przyjemność”.
   Oto przypowieść, którą kończy błogosławieństwo pana dla rybaka cierpliwego, milczącego, znającego się na rzeczy, dla rybaka, który potrafił rozróżnić w masie najlepsze ryby.
   A teraz posłuchajcie Mojego wyjaśnienia [przypowieści]:
   Władcą pięknego, promiennego, świętego miasta jest Pan. Miasto to Królestwo Niebieskie. Rybacy to Moi apostołowie. Ryby w morzu to ludzkość, w której znajdują się wszelkie rodzaje osób. Dobre ryby to święci.
   Panem straszliwego miasta jest szatan. Ohydne miasto to piekło. Jego rybacy to świat, ciało, złe namiętności, wcielone w sługi szatana duchy, czyli demony bądź ludzie, czyli tacy ludzie, którzy psują swych bliźnich. Złe ryby to ludzie niegodni Królestwa Niebieskiego: potępieni.
   Pomiędzy tymi, którzy łowią dusze dla Miasta Bożego, zawsze znajdą się tacy, którzy będą rywalizować z wytrwałą umiejętnością rybaka. On potrafi nie ustawać w poszukiwaniach właśnie w tych pokładach ludzkości, z których inni, towarzysze bardziej niecierpliwi, podnieśli jedynie to, co wydawało się dobre na pierwszy rzut oka. I niestety, będą też rybacy, którzy, roztargnieni lub gadatliwi – sortowanie zaś wymaga uwagi i milczenia, aby usłyszeć głosy dusz i nadprzyrodzone wskazówki – nie ujrzą dobrych ryb i stracą je. I będą też tacy, którzy z powodu zbyt wielkiej zaciętości odrzucą dusze, które nie są doskonałe z zewnątrz, lecz wspaniałe w całej reszcie.
   Czy ma dla was znaczenie, że jedna z ryb, jakie łowicie dla Mnie, nosi znaki minionych walk, pokazuje blizny wywołane tak licznymi przyczynami, które jednak nie uszkodziły jej ducha? Czy was to obchodzi, że jedna z nich, chcąc się uwolnić od nieprzyjaciela, zraniła się i ukazuje się ze swymi ranami, a jej wnętrze ujawnia jasną wolę przynależenia do Boga? Dusze doświadczone – dusze pewne... Bardziej niż te, które są jak dzieci chronione przez pieluszki, kołyskę, matkę, które śpią nakarmione i dobre lub uśmiechają się spokojne, lecz które potem, po dojściu do pełniejszej rozumności, z wiekiem i w zmiennych kolejach życia, jakie nadchodzą, mogą boleśnie zaskoczyć odstępstwami od [zasad] moralnych.
   Przypominam wam przypowieść o synu marnotrawnym.200 Usłyszycie jeszcze inne, będę się bowiem wciąż starał, żeby przeniknęła was prawość rozeznawania w dziedzinie badania sumień i wybierania sposobu kierowania sumieniami. Każde z nich jest wyjątkowe, a w konsekwencji ma swój szczególny sposób odczuwania i reagowania na pokusy i pouczenia. Nie sądźcie, że jest łatwo dokonać sortowania dusz. Jest całkiem inaczej. To wymaga duchowego oka całkowicie oświetlonego Boskim światłem; to wymaga inteligencji przenikniętej Bożą mądrością; to wymaga posiadania cnót w stopniu heroicznym, a przede wszystkim – miłości. To wymaga zdolności koncentrowania się na rozmyślaniu, gdyż każda dusza jest [jakby] przyciemnionym tekstem, który trzeba przeczytać i przemyśleć. To wymaga stałej łączności z Bogiem i zapomnienia o wszelkich egoistycznych korzyściach. Żyć dla dusz i dla Boga. Przezwyciężyć uprzedzenia, niechęci, antypatie. Być łagodnym jak ojcowie i niezłomnym jak wojownicy. [Powinniście być] łagodni, żeby doradzać i przywracać odwagę; nieugięci, żeby powiedzieć: „Tego nie wolno i nie zrobisz tego” lub: „To jest dobre i to zrobisz”. Ponieważ – przemyślcie to dobrze – wiele dusz zostanie wrzuconych w bagna piekielne. Jednak nie będą tam wyłącznie dusze grzeszników. Będą tam także dusze ewangelicznych rybaków: dusze tych, którzy uchybili swojej posłudze, przyczyniając się do zguby wielu duchów.
   Nadejdzie dzień, ostatni dzień na ziemi, pierwszy dzień Jeruzalem doskonałego i wiecznego, gdy aniołowie, jak rybacy z przypowieści, oddzielą sprawiedliwych od złych, aby na polecenie nieubłaganego Sędziego dobrzy poszli do Nieba, a źli – w ogień piekielny. Wtedy zostanie poznana prawda o rybakach i o tych, których wyłowili. Skończy się obłuda i lud Boży ukaże się taki, jaki jest, ze swymi przywódcami oraz z tymi, których ocalili. Ujrzymy wtedy, że bardzo wielu z tych, którzy zewnętrznie są najmniej znaczący lub zewnętrznie najbardziej sponiewierani, stanowią wspaniałość Nieba. [Zobaczymy też], że rybacy spokojni i cierpliwi są tymi, którzy uczynili najwięcej, i teraz jaśnieją jak drogocenne kamienie – dzięki tym wszystkim, których ocalili. Opowiedziałem i wyjaśniłem przypowieść. (III (cz. 3–4), 102: 31 lipca 1945. A, 5847-5862)

200  Zob. wizja nr 66 w opublikowanej przez „Vox Domini” Księdze III, część 1-2.

   Dei pescatori uscirono al largo e gettarono nel mare la loro rete, e dopo il tempo dovuto la tirarono a bordo. Con molta fatica compivano così il loro lavoro per ordine di un padrone che li aveva incaricati di fornire di pesce prelibato la sua città, dicendo loro anche: "Però quei pesci che sono nocivi o scadenti non state neppure a trasportarli a terra. Ributtateli in mare. Altri pescatori li pescheranno e, poiché sono pescatori di un altro padrone, li porteranno alla città dello stesso, perché là si consuma ciò che è nocivo e che rende sempre più orrida la città del mio nemico. Nella mia, bella, luminosa, santa, non deve entrare nulla di malsano". Tirata perciò a bordo la rete, i pescatori iniziarono il lavoro di cernita. I pesci erano molti, di diverso aspetto, grossezza e colore. Ve ne erano di bell'aspetto, ma con una carne piena di spine, dal cattivo sapore, dal grosso buzzo pieno di fanghiglia, di vermi, di erbe marce che aumentavano il sapore cattivo della carne del pesce. Altri invece erano di brutto aspetto, un muso che pareva il ceffo del delinquente o di un mostro da incubo, ma i pescatori sapevano che la loro carne è squisita. Altri, per essere insignificanti, passavano inavvertiti. I pescatori lavoravano, lavoravano. Le ceste erano colme di pesce squisito ormai e nella rete erano i pesci insignificanti. "Ormai basta. Le ceste sono colme. Gettiamo tutto il resto a mare", dissero molti pescatori. Ma uno, che poco aveva parlato, mentre gli altri avevano magnificato o deriso ogni pesce che capitava loro fra le mani, rimase a frugare nella rete e tra la minutaglia insignificante scoperse ancora due o tre pesci, che mise al disopra di tutti nelle ceste. "Ma che fai?", chiesero gli altri. "Le ceste sono complete, belle. Tu le sciupi mettendovi sopra per traverso quel povero pesce li. Sembra che tu lo voglia celebrare come il più bello". "Lasciatemi fare. Io conosco questa razza di pesci e so che rendimento e che piacere danno. Questa è la parabola, che finisce con la benedizione del padrone al pescatore paziente, esperto e silenzioso, che ha saputo discernere fra la massa i migliori pesci.
   Ora udite l'applicazione di essa. Il padrone della città bella, luminosa e santa, è il Signore. La città è il Regno dei Cieli. I pescatori, i miei apostoli. I pesci del mare, l'umanità nella quale è presente ogni categoria di persone. I pesci buoni, i santi. Il padrone della città orrida è Satana. La città orrida, l'Inferno. I suoi pescatori, il mondo, la carne, le passioni malvagie incarnate nei servi di Satana sia spirituali, ossia demoni, sia umani, ossia uomini che sono i corruttori dei loro simili. I pesci cattivi, l'umanità non degna del Regno dei Cieli: i dannati. Fra i pescatori delle anime per la Città di Dio ci saranno sempre quelli che emuleranno la capacità paziente del pescatore che są perseverare nella ricerca, proprio negli strati dell'umanità, dove altri suoi compagni, più impazienti, hanno levato solo le bontà che appaiono tali a prima vista. E vi saranno purtroppo anche pescatori che, per essere troppo svagati e ciarlieri, mentre il lavoro di cernita esige attenzione e silenzio per udire le voci delle anime e le indicazioni soprannaturali, non vedranno pesci buoni e li perderanno. E vi saranno quelli che per troppa intransigenza respingono anche anime che non sono perfette nell'aspetto esteriore ma ottime per tutto il resto. Che vi importa se uno dei pesci che catturate per Me mostra i segni di lotte passate, presenta mutilazioni prodotte da tante cause, se poi queste non ledono il suo spirito? Che vi importa se uno di questi, per liberarsi dal Nemico, si è ferito e si presenta con queste ferite, se il suo interno mostra la sua chiara volontà di voler essere di Dio? Anime provate, anime sicure. Più di quelle che sono come infanti salvaguardati dalle fasce, dalla cuna e dalla mamma, e che dormono sazi e buoni, o sorridono tranquilli, ma che però possono in seguito, con la ragione e l'età, e le vicende della vita che avanzano, dare dolorose sorprese di deviazioni morali. Vi ricordo la parabola del figliuol prodigo. Altre ne udrete, perché sempre Io mi studierò a infondervi un retto discernimento nel modo di vagliare le coscienze e di scegliere il modo con cui guidare le coscienze, che sono singole, ed ognuna, perciò, ha il suo speciale modo di sentire e di reagire alle tentazioni e agli insegnamenti. Non crediate facile l'essere cernitore di animi. Tutt'altro. Ci vuole occhio spirituale tutto luminoso di luce divina, ci vuole intelletto infuso di divina sapienza, ci vuole possesso delle virtù in forma eroica, prima fra tutte la carità. Ci vuole capacità di concentrarsi nella meditazione, perché ogni anima è un testo oscuro che va letto e meditato. Ci vuole unione continua con Dio, dimenticando tutti gli interessi egoisti. Vivere per le anime e per Dio. Superare prevenzioni, risentimenti, antipatie. Essere dolci come padri e ferrei come guerrieri. Dolci per consigliare e rincuorare. Ferrei per dire: "Ciò non è lecito e non lo farai". Oppure: "Ciò è bene si faccia e tu lo farai". Perché, pensatelo bene, molte anime saranno gettate negli stagni infernali. Ma non saranno solo anime di peccatori. Anche anime di pescatori evangelici vi saranno: quelle di coloro che avranno mancato al loro ministero, contribuendo alla perdita di molti spiriti. Verrà il giorno – l'ultimo giorno della Terra, il primo della Gerusalemme completata ed eterna – in cui gli angeli, come i pescatori della parabola, separeranno i giusti dai malvagi, perché al comando inesorabile del Giudice i buoni passino al Cielo e i cattivi nel fuoco eterno. E allora sarà resa nota la verità circa i pescatori ed i pescati, cadranno le ipocrisie e apparirà il popolo di Dio quale è, coi suoi duci e i salvati dai duci. Vedremo allora che tanti, fra i più insignificanti all'esterno o i più malmenati all'esterno, sono gli splendori del Cielo, e che i pescatori quieti e pazienti sono quelli che più hanno fatto, splendendo ora di gemme per quanti sono i loro salvati. La parabola è detta e spiegata. (4, 239)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

niedziela, 12 sierpnia 2018

(53) Żywoty Świętych: Melania Młodsza

Żywot Ś. Melaniej mniejszej Rzymianki,
pisany od Metafrasta i Palladiusa. Żyła około roku Pańskiego 414.
I Augustyn ś. ją wspomina Epist. 224. 225. i Hieronim ś. Epist. 79.1

Jest insza Melania, którą starszą zowią, baba tej, o której się tu pisze, którą Hieronym ś. pisząc o Blezylli do Paule wdowy wysławia. O której czytaj w Rocznych dziejach, u których Rufinus kapłan był duchownym Mistrzem.

   Wielkiego a wysokiego rodu pierwszych Rzymskich Senatorów będąc Melania, gdy podrosła, nasienie czystości ś. na rolą serca swego wsiane od Ducha Ś. Miała – i prosiła barzo rodziców, aby jej w małżeński stan nie dawali. Lecz oni mając tak wielką majętność, której ona dziedziczką była, chcąc się z potomstwa jej weselić, prawie poniewolną, gdy lat miała czternaście, za mąż dali, za takiego który jej rodzajem wysokim i młodością, mając około siedmnaście lat, był równy Apenianus, abo jako go drudzy zową, Pinianus. Będąc za mężem, myśli swej ku czystości ś. nie mieniła, ale często z płaczem męża namawiała, mówiąc: 2Jakobyśwa błogosławionymi została, gdybyśmy oboje w czystości na służbie Bożej, młodość naszę Bogu ofiarując, żyli? Jakom ja tego zawżdy gorąco pragnęła. Jeśli młodość twoja tego tobie broni – ja moje wszytko dziedzictwo tobie opiszę, jedno mię z prawa małżeńskiego wypuść, a niechaj się u ciebie tak na życie powściągliwe okupię. On się długo wzbraniając, gdy tak często nalegała, a prośbę swoję łzami polewała – rzekł jej nakoniec: Jabych się też tobie białejgłowie do rzeczy tak dobrych i Boskich uprzedzić nie rad dał – wszakże poczekaj, iż Pan Bóg tej majętności, którą mawa, da nama dziedzica – tedy oboje taki sobie żywot powściągliwy ku służbie Bożej obierzem. 3Ona na tym przestała. I dał im P. Bóg córeczkę. Była z niej pocieszona Melania, i wnet ją P. Bogu na wieczną czystość ofiarowała – swojego dziewictwa utratę tak nagradzając. I porzuciła drogie ubiory i ine świeckie kochania, już się na inakszy żywot przyprawując – przestała łazien i inego ochędóstwa. Jeśli kiedy poniewolnie do łaźni szła – tedy tylo twarz obmywszy wychodziła – a sługi aby nie powiadały, przenajmowała. I pocznie się obietnice mężowi upominać – ale on jeszcze niechciał – pragnąc innych dziatek. A ona umyśli uciec i wszytkiego odbieżeć – coby była uczyniła, by jej byli niektórzy oni ludzie tego nie odradzili, nadzieją nawrócenia mężowego, wedle Apostoła4 – iż może niewiasta męża pozyskać. I została – ale pod szaty swe już na ciało włosiennicę włożyła – do łoża ją tylo czasów pewnych zejmując. I nosiła drugie brzemię – i w święto Wawrzyńca ś. powiła syna – który skoro go ochrzczono umarł, a ona się też z rodzenia ciężkiego źle barzo miała. O co gdy się srodze mąż zafrasował, i do kościoła płacząc, a pomocy od Boga z ołtarza szukając, napoły umarły bieżał – 5ona do niego wskazała, widząc już dobrą na to co myśliła pogodę: Chceli abych zdrową była – niechaj mi przed Bogiem obiecuje, już zemną żyć w czystości, a światu i ciału nie służyć. On tej pociechy pragnąc, z chucią to obiecał. I ochłodzona na myśli swej Melania, na ciele też lepiej się mieć poczęła. Ona ozdrowiała, a córka im pirworodna ona umarła.
   Jej śmierć dopiero prawie wzbudzi męża, iż z serca na onym przestał co radziła Melania – zwłaszcza gdy mówiła: widzisz iż P. Bóg do czystego nas żywota i takim braniem niedorosłych dziatek wzywa. By jego wola była abyśmy służyli małżeństwu, tymby nas osieroceniem nie nawiedzał. I postanowili sobie wszystkę majętność na ubogie darować Chrystusowi – a sami sobie żywot ubogi i ciasny obrać. Lecz rodzicy im do tego przeszkadzali, tak iż tajemnie oboje uciec myślili – a Pan Bóg iną im do tego drogę ukazał. Bo gdy ociec Melaniej umarł, już się śmiercią jego ułacnili, tak iż zaraz z miasta wyjechali, a na wsi swoje w pokoju czynili nabożeństwa.
   6Gdy ten żywot poczęli, Pinianus miał lat dwadzieścia i cztery, a Melania dwadzieścia – te lata które nawiętszą mają w czystości trudność i niebezpieczeństwo. Przeto Melania sama siebie i męża ostrożnie jako mądra sługa Boża strzegła – gasząc chuci młode, włosiennicą, postami, pracą, i grubością szat, i długą modlitwą. W czym Melania wodzem była mężowi. Drugdy widząc iż jeszcze ochędożne szaty rad na się kładł – z niego się śmiała – a prowadząc go do chorych, do więźniów, do ubogich, zabawy mu przystojne takiemu żywotowi zadawała.
   Tym czasem brat Piniana Sewerus bacząc ich żywot, gardzić imi i wydzierać im imiona pocznie. 7Ale oni Bogu za to nawiedzenie dziękując, nic mu się nie sprzeciwili, tego tylo żałowali, iż za jego wydarciem mniej Chrystusowi ofiarować mogli. A Pan Bóg obrońca niewinnych, wzbudził Cesarzową Werynę, iż o ich się krzywdach dowiedziawszy, żałować ich, i o nie się u Cesarza zastawiać poczęła. 8I przyzwała Melaniej do siebie, mówiąc: Błogosławionaś ty niewiasta, któraś sobie taki żywot obrała – i dziwowała się pokorze jej, znając ją czym była, a jakiego rodzaju, i jako wielkiej majętności – i obiecała jej pomścić się nad Sewerem krzywdy jej. Ale ona i z mężem swym prosiła, aby miał pokój – tylo żeby więcej nie wydzierał. O nas, mówili, nic nie idzie – myśmy gotowi cierpieć, i drugiej strony, na policzek nastawić – ale iż to już są dobra Chrystusowe i ubogich. 9I prosili aby swoję majętność wolnie poprzedawać mogli – co im wnetże zjednała u Cesarza. Ta majętność ich była wielka barzo, nie tylo u Rzymu mieli bogate imiona, ale po wszytkiej Włoskiej ziemi, w Sycyliej, w Hiszpaniej, we Francjej, w Afryce, w Brytaniej, tak iż po Cesarzu nie było ludzi bogatszych. Chciała siestrze Cesarskiej niejakie dać upominki Melania – ale Cesarzowa niechciała, mówiąc: już to jest Chrystusowi na ofiarę dano – miałabych to sobie za świętokradztwo. I przedawali dobra one swoje nieprzepłacone.
   A potym znać jako byli bogaci – iż ich pałacu w Rzymie żaden prze wielką jego cenę zapłacić nie mógł – który potym spalony od Gotów tańszy został, i potym go na jałmużny przedali. Więtszą rzecz zaprawdę czynili, niżli Job ś. który nie tak dobrowolnie majętności utracił – a ci z umysłu i chuci dla Chrystusowego naśladowania, z wielkich panów, ubogimi się barzo zstali. Gdy im pieniędzy i złota za imiona tak wiele a niezliczoną rzecz nanoszono – piękność ona złota uczyniła im niejaką pokusę, i chęć do chowania. Ale wnetże się ocucili, a tego czarta który je tak kusił starli, tym gardząc jako błotem wedle swego przedsięwzięcia statecznego. 10Powiadała Melania, iż jej jednego barzo pięknego i wesołego nad morzem zamku żal było – w którym były sady, źwierzyńce, łaźnie, rury, śpiewanie ptaków, łowy i wszytkie wdzięczne widoki na morze i na ziemię. I tym mię chciał szatan usidlić – alem, powiada, wspomniała na ono co w Raju i w niebie Chrystus nam obiecał – i takęm onę pokusę zwyciężyła za łaską Bożą. Zdał się im na przodku żywot on barzo trudny – ale potym był im dziwnie wdzięczny, i niewysłowionej rozkoszy – gdy serca ich nadzieją o onym co ich potkać miało po śmierci, napełnione były. A żeby znał każdy, jakie w tej mierze w tym takich imion przedawaniu przejźrzenie Boże było – potym się znaczy – iż skoro one imiona przedali, przyszli Gotowie którzy Rzym obalili, i prawie wszystko Rzymskie państwo zniszczyli. Żaden dzierżawca do swego nie przyszedł – abo sam zginął, abo w ręku nieprzyjacielskich na swoje imiona patrzył. 11Tym P. Bóg dał taki rozum, iż się jako Lot z Sodomy wynieśli, a co miało poniewolnie bez żadnej wysługi u Boga zginąć, to dobrowolnie Chrystusowi z wielką zapłatą swoją i wieczną pociechą darowali.
   Z tych ich bogactw rzeki dobrodziejstwa ich, na wszytek prawie świat płynęły. Posyłali jałmużny po wszytkim świecie, zakonom, klasztorom, wdowom, ubogim, więźniom, do Mezopotamiej, Fenicjej, Syriej, Egyptu, Afryki, Palestyny. Za te pieniądze na spokojnych miejscach imiona kościołom, klasztorom, szpitalom męskim i niewieścim kupowali – i drugdy całe ostrowy, kościołowi darowali, i srebrem, złotem, i drogiemi ornaty opatrowali. We Włoskiej ziemi posprzedawszy, i kościołom porozdawszy, a nieco jeszcze zostawiwszy, jachali do Sycyliej, aby także tam uczynili, a ś. Paulina Biskupa Nolańskiego, ojca swego w duchu, nawiedzili. Z Sycyliej jachali do Afryki, do Libiej, tam też wiele imion kościołom nadali, i klasztorom, i wiele pieniędzy na ubogie wysypali – zwłaszcza w Tagaście, gdzie był Alipius wielki kaznodzieja – którego kościół dary wielkiemi ubogacili, i przy nim klasztor męski na ośmdziesiąt – a panieński na sto i trzydzieści osób, wiecznie fundowali. A Melania ś. w więtsze się posty wprawowała, pierwej wtórego, potym trzeciego, aż drugdy raz tylo w tydzień jadła, Pismo Ś. pięknie i dobrze pisząc, wiele czasu na tym trawiła – na czytaniu także i pamiętaniu Pisma Ś. i na modlitwie – drugdy dwie tylo godzinie spała na kocykach na ziemi – do tego też i swoje panienki przyuczając. 12Pisanie swojej ręki, iż było piękne a nie fałszywe, przedawać kazała – i z tego jako z wyrobku rąk swoich, miłą jałmużnę dawała. Też czyniła szaty ręką swoją, na ubogie robiąc. Wiele też młodzieńców i panienek, nie tylo Chrześciańskich, ale i Pogańskich, P. Bogu, przykładem swym pozyskowała, i ku czystości ś. oddawała.
   Po siedmi leciech, z Kartaginy jachała do Jeruzalem, z matką swoją i z mężem – i tam bywszy w Aleksandriej u ś. Cyrylla, i miejsca ś. nawiedziwszy w Jeruzalem, wszędzie hojną ręką jałmużny siejąc, puściła się do Egiptu do onych sławnych pustelników i zakonów. A matkę już starą w Jeruzalem zostawiła, aby tam kazała i dla niej i dla siebie dom zbudować – mając się nazad wolą z mężem wrócić – oglądawszy one święte ojce, i wszędzie ich niedostatki opatrzywszy, i z ich nauki, i przykładów, i modlitwy miłości sobie Bożej przyczyniwszy, wróciła się do Jeruzalem. Tam matkę umarłą pogrzebła, a sama się w cięmnym i małym domeczku zamknęła – jako pierwej w Kartaginie przez siedm lat, tak tu przez dwie lecie, z niego nie wychodząc – ustawiczną modlitwę, z płaczem i posty P. Bogu ofiarując. Potym wiele się do niej panienek na chowanie dziewictwa, i tych które źle żyły niewiast, na czynienie pokuty, zbiegać poczęło – iż ich przeszło dziewięćdziesiąt miała, które ona dziwną nauką, i przykładem Panu Bogu pozyskowała. 13Sama być nad nimi starszą niechciała, jedno u wszytkich sługą, a inej ten urząd zleciła, którą być w cnotach śś. i w modlitwie, pierwszą baczyła. 14Tak wielką miłość u sióstr miała – iż gdy co rozkazała starsza, co się ciężko innym widziało, ona każdą ubłagała, i pięknemi słowy a żywemi przykłady uskromiła.
   Gdy wielkie posty czyniły – słabszym tajemnie podmiatała u łóżek co ku jedzeniu – lecz one wiedziały, iż to Melania czyniła jako matka. Nauczała ich, aby nie tylo ciała ale i dusze czyste chować umiały. W modlitwy, w wstawanie północne, i naprzód w miłość spólną, siostry pilnie wprawowała – mieniąc iż czart pościć może, ale miłości mieć nie może, która matką jest wszytkich cnót – toż o pokorze ś. mówiła. 15Gdy widziała iż się panny w poście kochają, a o ine cnoty nie taką mają pieczą – tego podobieństwa używała. Inne cnoty, to jest miłość, pokora, cichość, posłuszeństwo, głowę i twarz, i ine członki zdobią, a post tylo nogi pokrywa. Barzoby się tedy panna źle przybrała, gdyby tylo nogi ochędożone mając, o inych członków ochędóstwo nie dbała. 16Bez posłuszeństwa, powiadała, i świat staćby nie mógł, ani żadne miasto, ani żadne królestwo. Bez niego rząd wszytek ginie, a z nim wszytko dobre. I powiadała taką historią: Młodzieniec jeden prosił się do klasztoru – rzekł mu starszy: Bij w ten słup kijem, łaj mu i fukaj nań. On tak uczynił. Spytał go: a coć ten słup mówił? Rzecze: A jako ma mówić? Odpowie starzec: Chceszli ty takim być jako ten słup, tak cierpliwym i posłusznym, tedyć wrota otworzę – a jeśli być takim nie możesz, wróćże się do domu. Tak ich nauczała ś. Melania. W tym Pinianus mąż jej wedle ciała i brat wedle ducha ten świat nędzny pożegnał. A ona jeszcze drugi klasztor męski zbudowała – i gotując się sama ku śmierci, w więtsze się ćwiczenia duchowne wdała. 17A w tym przyniosą jej listy, od jej stryja Woluzjana pisane z Konstantynopola, gdzie był wielkim posłem od Cesarza – 18prosił ją ten strij jej, aby do niego na czas przyjachała, chcąc ją z silną ochotą jeszcze oglądać – ona wiedząc iż był jeszcze poganinem, pragnąc jego zbawienia, za radą ludzi duchownych, tam jachawszy, onego do Chrztu świętego przywiodła – i wiele ludzi od kacerstwa Nestoriuszowego, dziwną nauką swoją wybawiła. I od cesarza Teodozego i Eudoksjej żony jego wielce uczczona, nazad się do Jeruzalem wróciła i tam świątobliwie żywota dokonała, wielkiemi cudy, które za żywota i po śmierci czyniła, wsławioną od Boga zostając – na cześć Bogu Ojcu, i Synu, i Duchu Świętemu, którym w Bóstwie jednym równa cześć i chwała na wieki. Amen.

   19Tego stryja jej Woluzjana Augustyn święty Doktor kościelny pozyskać P. Bogu nie mógł, i pisał do niego Epist. 1. 2. 3. 4. – ta białagłowa święta więtsze w tej mierze szczęście miała. A kto wymówi jako wielka a niewysławiona miłość ku Panu Bogu, w sercu tej niewiasty dziwnej gorzała? W czystości żyć, a ubogą dla Chrystusa z tak wielkiej paniej zostać, barziej tego pragnęła, niżli drugie bogactwa i wielkich rozkoszy pragną. Dziwuj się jako sobie drogo czystość poważała, iż ją okupować wszytką swoją majętnością i ubogą dla niej zostać chciała. A Pan Bóg jej poszczęścił, iż rozumem duchownym nie tylo do czystości, ale i do ubóstwa dla Chrystusa, męża pięknie przywiodła – wolą mu Bożą i z tego ukazując, iż im dziateczki Pan Bóg brał. Widzisz stanie małżeński, jako cię Chrystus i tym do świętej czystości przywodzi, gdy cię na potomstwie nie cieszy. Rozmaicie nie tylo wolne, ale i obwiązane małżeństwem, do powściągliwości Pan Bóg powoływa, by się na głos Jego i wolą oglądać chcieli – ci zwłaszcza, którzy niepłodnością nawiedzeni, abo inną jaką przyczyną dotknięci są – aby wedle rady Apostolskiej w powściągliwości świętej i umartwieniu ciał swoich, stan święty i Sakrament małżeński czcili, i w nim hojniejszej łaski Bożej sobie szukali.
   Obacz i ten Boski rozum w tych ludziach, jako z tej majętności, która rychło zginąć i w ręce nieprzyjacielskie wpaść miała, wielkich sobie skarbów niebieskich, czas zguby uprzedzając, nabyli – a zginąć im bez pożytku żadnego z ich wielką żałością mogła, gdyby się byli w niej kochali, a onej dla Chrystusa nie wzgardzili. Bo z drugiej strony wielkie jest głupstwo kto ma skazitelną i prędko mijającą majętność, iż sobie za nię przybytków wiecznych nie kupuje, póki mu nie zginie, abo śmiercią odjęta nie będzie. Taki rozum Chrystus w onym włodarzu chwali, którego daj Boże naśladować tym, którzy w tym się błocie i ziemi kochają, za nie, póki ta cena na tym błocie trwa, złota sobie niebieskich skarbów kupować niechcą.

1  XVIII. Febru. Lutego. Mart. R. 31. Decemb.
Kupowała czystość u męża.
Utrata dziewictwa w małżeństwie czym się nagradza.
4  1 Kor 7.
Mądrość wielka w pozyskaniu męża do czystości.
Ostrożność w młodych leciech na pokusy cielesne.
Wydarcie imion jako znosili.
Cesarzowej Weryny rozmowa z Melanią.
Doskonałość Ewangeliej.
10  Pokusa około opuszczenia jednego zamku.
11  Rozum duchowny, co prędko ma zginąć z tego sobie wysługę u Boga gotować.
12  Jałmużna z pracej ręcznej.
13  Starszą być nad inemi niechciała.
14  Ćwiczenie białychgłów.
15  Do postu trzeba innych cnót.
16  Posłuszeństwo.
17  Stryja swego Wolusjana pozyskała.
18  Do Carogrodu jachawszy, wiele ludzi pozyskała.
19  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski