47
Dalej,
podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i
zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. 48
Gdy
się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre
zebrali w naczynia, a złe odrzucili. 49
Tak
będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych
spośród sprawiedliwych 50
i
wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
(Mt 13,47-50)
47
Πάλιν ὁμοία ἐστὶν ἡ βασιλεία
τῶν οὐρανῶν σαγήνῃ βληθείσῃ εἰς
τὴν θάλασσαν καὶ ἐκ παντὸς γένους
συναγαγούσῃ· 48
ἣν ὅτε ἐπληρώθη ἀναβιβάσαντες
ἐπὶ τὸν αἰγιαλὸν καὶ καθίσαντες
συνέλεξαν τὰ καλὰ εἰς ἄγγη, τὰ δὲ
σαπρὰ ἔξω ἔβαλον. 49
οὕτως ἔσται ἐν τῇ συντελείᾳ
τοῦ αἰῶνος· ἐξελεύσονται οἱ ἄγγελοι
καὶ ἀφοριοῦσιν τοὺς πονηροὺς ἐκ
μέσου τῶν δικαίων 50
καὶ βαλοῦσιν αὐτοὺς εἰς τὴν
κάμινον τοῦ πυρός· ἐκεῖ ἔσται ὁ
κλαυθμὸς καὶ ὁ βρυγμὸς τῶν ὀδόντων. (Mt 13,47-50)
Rybacy
wypłynęli na głęboką wodę i zarzucili w morze swe sieci, a po
stosownym czasie wyciągnęli je na brzeg. Z wielkim trudem
wypełniali w ten sposób pracę nakazaną im przez pana. On bowiem
obarczył ich [zadaniem] dostarczania do jego miasta ryb
najwyśmienitszych. Powiedział im: „Nie wyciągajcie na ląd ryb
szkodliwych lub złego gatunku. Wrzucajcie je ponownie w morze. Inni
rybacy je wezmą. Pracują dla innego pana, zaniosą je do jego
miasta, bo tam je się to, co szkodliwe, i to, co powoduje, że coraz
straszniejsze staje się miasto mojego nieprzyjaciela. Do mojego
miasta – pięknego, promiennego, świętego – nie może wchodzić
nic, co jest niezdrowe”.
Wyciągnąwszy
sieci na brzeg, rybacy zaczęli sortowanie. Ryby były liczne, o
rozmaitym wyglądzie, wielkości i kolorze. [Niektóre] były piękne
z wyglądu, lecz posiadały wiele ości i niedobry smak. Ich gruby
brzuch pełen był mułu, robactwa, rozkładających się roślin,
które nasilały niedobry smak. Inne, przeciwnie, miały nieprzyjemny
wygląd, pysk przypominający złoczyńcę lub koszmarną zjawę,
lecz rybacy wiedzieli, że ich mięso jest wyśmienite. Na inne,
ponieważ były bezwartościowe, nie zwracali uwagi. Rybacy
pracowali, pracowali... Kosze były już napełnione wspaniałymi
rybami, a w sieciach pozostały ryby bez wartości. „Już
wystarczy. Kosze są pełne. Rzućmy całą resztę w morze” –
stwierdziło wielu rybaków. Jeden z nich jednak – ten, który
niewiele mówił, podczas gdy inni chwalili lub wyśmiewali ryby,
jakie wpadały im w ręce – nadal szukał w sieci pomiędzy małymi
rybkami. Znalazł jeszcze dwie lub trzy ryby, które położył na
innych, w koszach. „Ależ co robisz?” – pytali jedni, [a inni
dodawali:] – „Przecież kosze są pełne wspaniałych [ryb].
Uszkadzasz je, wkładając na górę w poprzek tę biedną rybę.
Wydaje się, że chcesz, aby uznano ją za najpiękniejszą”. „Nie
przeszkadzajcie mi. Znam ten gatunek ryb i wiem, jaką dają korzyść
i przyjemność”.
Oto
przypowieść, którą kończy błogosławieństwo pana dla rybaka
cierpliwego, milczącego, znającego się na rzeczy, dla rybaka,
który potrafił rozróżnić w masie najlepsze ryby.
A
teraz posłuchajcie Mojego wyjaśnienia [przypowieści]:
Władcą
pięknego, promiennego, świętego miasta jest Pan. Miasto to
Królestwo Niebieskie. Rybacy to Moi apostołowie. Ryby w morzu to
ludzkość, w której znajdują się wszelkie rodzaje osób. Dobre
ryby to święci.
Panem
straszliwego miasta jest szatan. Ohydne miasto to piekło. Jego
rybacy to świat, ciało, złe namiętności, wcielone w sługi
szatana duchy, czyli demony bądź ludzie, czyli tacy ludzie, którzy
psują swych bliźnich. Złe ryby to ludzie niegodni Królestwa
Niebieskiego: potępieni.
Pomiędzy
tymi, którzy łowią dusze dla Miasta Bożego, zawsze znajdą się
tacy, którzy będą rywalizować z wytrwałą umiejętnością
rybaka. On potrafi nie ustawać w poszukiwaniach właśnie w tych
pokładach ludzkości, z których inni, towarzysze bardziej
niecierpliwi, podnieśli jedynie to, co wydawało się dobre na
pierwszy rzut oka. I niestety, będą też rybacy, którzy,
roztargnieni lub gadatliwi – sortowanie zaś wymaga uwagi i
milczenia, aby usłyszeć głosy dusz i nadprzyrodzone wskazówki –
nie ujrzą dobrych ryb i stracą je. I będą też tacy, którzy z
powodu zbyt wielkiej zaciętości odrzucą dusze, które nie są
doskonałe z zewnątrz, lecz wspaniałe w całej reszcie.
Czy
ma dla was znaczenie, że jedna z ryb, jakie łowicie dla Mnie, nosi
znaki minionych walk, pokazuje blizny wywołane tak licznymi
przyczynami, które jednak nie uszkodziły jej ducha? Czy was to
obchodzi, że jedna z nich, chcąc się uwolnić od nieprzyjaciela,
zraniła się i ukazuje się ze swymi ranami, a jej wnętrze ujawnia
jasną wolę przynależenia do Boga? Dusze doświadczone – dusze
pewne... Bardziej niż te, które są jak dzieci chronione przez
pieluszki, kołyskę, matkę, które śpią nakarmione i dobre lub
uśmiechają się spokojne, lecz które potem, po dojściu do
pełniejszej rozumności, z wiekiem i w zmiennych kolejach życia,
jakie nadchodzą, mogą boleśnie zaskoczyć odstępstwami od [zasad]
moralnych.
Przypominam
wam przypowieść o synu marnotrawnym.200
Usłyszycie jeszcze inne, będę się bowiem wciąż starał, żeby
przeniknęła was prawość rozeznawania w dziedzinie badania sumień
i wybierania sposobu kierowania sumieniami. Każde z nich jest
wyjątkowe, a w konsekwencji ma swój szczególny sposób odczuwania
i reagowania na pokusy i pouczenia. Nie sądźcie, że jest łatwo
dokonać sortowania dusz. Jest całkiem inaczej. To wymaga duchowego
oka całkowicie oświetlonego Boskim światłem; to wymaga
inteligencji przenikniętej Bożą mądrością; to wymaga posiadania
cnót w stopniu heroicznym, a przede wszystkim – miłości. To
wymaga zdolności koncentrowania się na rozmyślaniu, gdyż każda
dusza jest [jakby] przyciemnionym tekstem, który trzeba przeczytać
i przemyśleć. To wymaga stałej łączności z Bogiem i zapomnienia
o wszelkich egoistycznych korzyściach. Żyć dla dusz i dla Boga.
Przezwyciężyć uprzedzenia, niechęci, antypatie. Być łagodnym
jak ojcowie i niezłomnym jak wojownicy. [Powinniście być] łagodni,
żeby doradzać i przywracać odwagę; nieugięci, żeby powiedzieć:
„Tego nie wolno i nie zrobisz tego” lub: „To jest dobre i to
zrobisz”. Ponieważ – przemyślcie to dobrze – wiele dusz
zostanie wrzuconych w bagna piekielne. Jednak nie będą tam
wyłącznie dusze grzeszników. Będą tam także dusze
ewangelicznych rybaków: dusze tych, którzy uchybili swojej
posłudze, przyczyniając się do zguby wielu duchów.
Nadejdzie
dzień, ostatni dzień na ziemi, pierwszy dzień Jeruzalem
doskonałego i wiecznego, gdy aniołowie, jak rybacy z przypowieści,
oddzielą sprawiedliwych od złych, aby na polecenie nieubłaganego
Sędziego dobrzy poszli do Nieba, a źli – w ogień piekielny.
Wtedy zostanie poznana prawda o rybakach i o tych, których wyłowili.
Skończy się obłuda i lud Boży ukaże się taki, jaki jest, ze
swymi przywódcami oraz z tymi, których ocalili. Ujrzymy wtedy, że
bardzo wielu z tych, którzy zewnętrznie są najmniej znaczący lub
zewnętrznie najbardziej sponiewierani, stanowią wspaniałość
Nieba. [Zobaczymy też], że rybacy spokojni i cierpliwi są tymi,
którzy uczynili najwięcej, i teraz jaśnieją jak drogocenne
kamienie – dzięki tym wszystkim, których ocalili. Opowiedziałem
i wyjaśniłem przypowieść. (III (cz.
3–4), 102: 31 lipca 1945. A,
5847-5862)
200 Zob. wizja nr 66 w opublikowanej przez „Vox Domini” Księdze
III, część 1-2.
Dei
pescatori uscirono al largo e gettarono nel mare la loro rete, e dopo
il tempo dovuto la tirarono a bordo. Con molta fatica compivano così
il loro lavoro per ordine di un padrone che li aveva incaricati di
fornire di pesce prelibato la sua città, dicendo loro anche: "Però
quei pesci che sono nocivi o scadenti non state neppure a
trasportarli a terra. Ributtateli in mare. Altri pescatori li
pescheranno e, poiché sono pescatori di un altro padrone, li
porteranno alla città dello stesso, perché là si consuma ciò che
è nocivo e che rende sempre più orrida la città del mio nemico.
Nella mia, bella, luminosa, santa, non deve entrare nulla di
malsano". Tirata perciò a bordo la rete, i pescatori iniziarono
il lavoro di cernita. I pesci erano molti, di diverso aspetto,
grossezza e colore. Ve ne erano di bell'aspetto, ma con una carne
piena di spine, dal cattivo sapore, dal grosso buzzo pieno di
fanghiglia, di vermi, di erbe marce che aumentavano il sapore cattivo
della carne del pesce. Altri invece erano di brutto aspetto, un muso
che pareva il ceffo del delinquente o di un mostro da incubo, ma i
pescatori sapevano che la loro carne è squisita. Altri, per essere
insignificanti, passavano inavvertiti. I pescatori lavoravano,
lavoravano. Le ceste erano colme di pesce squisito ormai e nella rete
erano i pesci insignificanti. "Ormai basta. Le ceste sono colme.
Gettiamo tutto il resto a mare", dissero molti pescatori. Ma
uno, che poco aveva parlato, mentre gli altri avevano magnificato o
deriso ogni pesce che capitava loro fra le mani, rimase a frugare
nella rete e tra la minutaglia insignificante scoperse ancora due o
tre pesci, che mise al disopra di tutti nelle ceste. "Ma che
fai?", chiesero gli altri. "Le ceste sono complete, belle.
Tu le sciupi mettendovi sopra per traverso quel povero pesce li.
Sembra che tu lo voglia celebrare come il più bello".
"Lasciatemi fare. Io conosco questa razza di pesci e so che
rendimento e che piacere danno. Questa è la parabola, che finisce
con la benedizione del padrone al pescatore paziente, esperto e
silenzioso, che ha saputo discernere fra la massa i migliori pesci.
Ora
udite l'applicazione di essa. Il padrone della città bella, luminosa
e santa, è il Signore. La città è il Regno dei Cieli. I pescatori,
i miei apostoli. I pesci del mare, l'umanità nella quale è presente
ogni categoria di persone. I pesci buoni, i santi. Il padrone della
città orrida è Satana. La città orrida, l'Inferno. I suoi
pescatori, il mondo, la carne, le passioni malvagie incarnate nei
servi di Satana sia spirituali, ossia demoni, sia umani, ossia uomini
che sono i corruttori dei loro simili. I pesci cattivi, l'umanità
non degna del Regno dei Cieli: i dannati. Fra i pescatori delle anime
per la Città di Dio ci saranno sempre quelli che emuleranno la
capacità paziente del pescatore che są perseverare nella ricerca,
proprio negli strati dell'umanità, dove altri suoi compagni, più
impazienti, hanno levato solo le bontà che appaiono tali a prima
vista. E vi saranno purtroppo anche pescatori che, per essere troppo
svagati e ciarlieri, mentre il lavoro di cernita esige attenzione e
silenzio per udire le voci delle anime e le indicazioni
soprannaturali, non vedranno pesci buoni e li perderanno. E vi
saranno quelli che per troppa intransigenza respingono anche anime
che non sono perfette nell'aspetto esteriore ma ottime per tutto il
resto. Che vi importa se uno dei pesci che catturate per Me mostra i
segni di lotte passate, presenta mutilazioni prodotte da tante cause,
se poi queste non ledono il suo spirito? Che vi importa se uno di
questi, per liberarsi dal Nemico, si è ferito e si presenta con
queste ferite, se il suo interno mostra la sua chiara volontà di
voler essere di Dio? Anime provate, anime sicure. Più di quelle che
sono come infanti salvaguardati dalle fasce, dalla cuna e dalla
mamma, e che dormono sazi e buoni, o sorridono tranquilli, ma che
però possono in seguito, con la ragione e l'età, e le vicende della
vita che avanzano, dare dolorose sorprese di deviazioni morali. Vi
ricordo la parabola del figliuol prodigo. Altre ne udrete, perché
sempre Io mi studierò a infondervi un retto discernimento nel modo
di vagliare le coscienze e di scegliere il modo con cui guidare le
coscienze, che sono singole, ed ognuna, perciò, ha il suo speciale
modo di sentire e di reagire alle tentazioni e agli insegnamenti. Non
crediate facile l'essere cernitore di animi. Tutt'altro. Ci vuole
occhio spirituale tutto luminoso di luce divina, ci vuole intelletto
infuso di divina sapienza, ci vuole possesso delle virtù in forma
eroica, prima fra tutte la carità. Ci vuole capacità di
concentrarsi nella meditazione, perché ogni anima è un testo oscuro
che va letto e meditato. Ci vuole unione continua con Dio,
dimenticando tutti gli interessi egoisti. Vivere per le anime e per
Dio. Superare prevenzioni, risentimenti, antipatie. Essere dolci come
padri e ferrei come guerrieri. Dolci per consigliare e rincuorare.
Ferrei per dire: "Ciò non è lecito e non lo farai".
Oppure: "Ciò è bene si faccia e tu lo farai". Perché,
pensatelo bene, molte anime saranno gettate negli stagni infernali.
Ma non saranno solo anime di peccatori. Anche anime di pescatori
evangelici vi saranno: quelle di coloro che avranno mancato al loro
ministero, contribuendo alla perdita di molti spiriti. Verrà il
giorno – l'ultimo giorno della Terra, il primo della Gerusalemme
completata ed eterna – in cui gli angeli, come i pescatori della
parabola, separeranno i giusti dai malvagi, perché al comando
inesorabile del Giudice i buoni passino al Cielo e i cattivi nel
fuoco eterno. E allora sarà resa nota la verità circa i pescatori
ed i pescati, cadranno le ipocrisie e apparirà il popolo di Dio
quale è, coi suoi duci e i salvati dai duci. Vedremo allora che
tanti, fra i più insignificanti all'esterno o i più malmenati
all'esterno, sono gli splendori del Cielo, e che i pescatori quieti e
pazienti sono quelli che più hanno fatto, splendendo ora di gemme
per quanti sono i loro salvati. La parabola è detta e spiegata. (4,
239)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz