niedziela, 30 kwietnia 2023

(124) Żywoty Świętych: Hermenegild

Męczeństwo Ermigilda
Króla Wyssygotów w Hiszpaniej królujących,
pisane przez ś. Grzegorza Papieża lib. 3. Dial. cap. 13.
Żył około roku Pańskiego, 590.
1


   Jakośmy od wiela ich, którzy z Hiszpaniej przychodzą, sprawę wzięli – niedawno Król Ermigildus, syn Liwigilda Króla Wyssygotów, przez nawielebniejszego męża Leandra Biskupa Hiszpaleńskiego od heretyctwa Ariańskiego do wiary powszechnej nawrócony jest. Tego, ociec jego Arianin, dary, namową, pogróżkami, zwieść chciał – aby się do onego kacerstwa wrócił.
2Gdy on barzo statecznie ojcu odmawiał tego, iż nigdy nie mógł wiary prawdziwej, którą mu Pan Bóg raz dał poznać, odstąpić – ociec rozgniewany, królestwo mu odjął, i wszytko pobrał. Jednak i tym stateczności jego przełomić nie mogąc – do więzienia go ciasnego, i za ręce i nogi związanego, posadził. Ermigildus młodzieniec, gardząc świeckim Królestwem, chętliwie niebieskiego szukał – a na włosiennicach w wieży siedząc, o posilenie serca, Boga wszechmogącego prosił – a tym więcej sławą tego mijającego świata gardził – im więcej baczył związany, jako tego za nic mieć nie miał, co mu zginąć i być odjęte mogło.
   Przyszło święto Wielkonocne, posłał do syna niewierny ociec Biskupa Ariańskiego, aby z jego ręki świętokradzkiego Sakramentu uczestnictwo wziął – a tym ku łasce ojcowskiej przyść mógł.
3Lecz młodzieniec Bogu oddany, Biskupa Ariańskiego, gdy do niego przyszedł, wedle potrzeby zgromił – i słowy takiemi, jakie zasłużył, zfukał – bo aczkolwiek był z wierzchu związany – ale na swym wielkim sercu był wolny i bespieczny. Gdy on heretyk królowi sprawę dał, jako był od syna jego odprawiony – za pobudką heretyckiego języka, rozgniewał się srodze ociec, i wnet sługi posłał, aby onego statecznego Bożego wyznawcę, tamże w więzieniu zabili. Sprawili źli słudzy wolą okrutnego pana – bo skoro weszli – siekierę w mózgu jego utopili, i żywot mu odjęli – a to mu tylko odjąć i w nim zabić mogli, czym sam zabity gardził. A na pokazanie prawej jego chwały, której za onym męczeństwem dostał – niebieskie się cuda zjawiły. 4W nocy słychane było śpiewanie przedziwne Psalmów, przy ciele króla onego i męczennika – który więcej prze to królem zwan być ma, iż jest męczennikiem. A drudzy mówią – iż w nocy przy tymże ciele pochodnie jasne zapalone widziano – i przetoż ciało ono wierni wielce ważyć poczęli. A ociec niewierny synobójca, żałować onego co uczynił począł – a wszakże nie na otrzymanie zbawienia swego, uczynku się onego przelęknął – bo poznał iż Katolicka wiara jest prawdziwa – ale do niej, bojaźnią swego ludu odstraszony przyść godzien nie był. Który gdy umierał a blisko skonania był – Leandra onegoż Biskupa, którego przedtym barzo prześladował, przyzwał do siebie – zalecał mu syna swego Rychareda, w tymże kacerstwie będącego – aby go do tego swym napominaniem przywiódł, do czego i brata jego umarłego, to jest, do Katolickiej wiary – i to zalecenie odprawiwszy, umarł.
   A syn jego Rycharedus nie szedł za niewiernym ojcem – ale brata męczennika naśladując, Ariańską złość porzucił – i wszytek lud swój Wyssygoty do wiary świętej przywiódł – tak iż żadnemu w królestwie swoim wojny służyć nie dopuścił, któryby nieprzyjacielem Bożym przez kacerską nieprawość być śmiał.
5A nie dziw iż brat męczenników zstał się kaznodzieją prawdy – ponieważ braterska mu zasługa pomagała, iż ich tak wiele do łaski wszechmogącego Boga przywiódł. I w tej mierze przypatrzyć się nam trzeba, iżby się to było nie zstało, gdyby był król Ermigildus za prawdę Bożą nie umarł. 6Bo napisano jest: jeśli ziarno pszeniczne padszy na ziemię nie obumrze, tylko samo zostaje – a jeśli obumrze, wielki przynosi pożytek. I to widzim na członkach, co się na głowie działo – bo w narodzie Wyssygotów jeden umarł, aby ich wiele ożyło – a gdy jedno ziarno wierne, dla zatrzymania wiary, padło – wiele dusz jako na hojnym żniwie powstało – na cześć żywemu Bogu, przez Jezusa Chrystusa Pana naszego, któremu z Duchem świętym chwała na wieki. Amen.

  
7Dziwne sądy Boże, sprawiedliwe, tajemne, i straszliwe, wiele heretyków umierając znają, wołają, potępiają błędy swe (i prawie wszyscy są tacy na świadectwie sumnienia swego) a jednak ku prawemu nawróceniu przyść wiele ich nie może – jako tu, o czym też ś. Grzegorz pisze. Powiem czegom świadom, i przed Bogiem nie kłamam: Roku 1575 był tu jeden Włoch w Wilnie, na imię Klaudiusz, który robić pomagał około Cyborium ołtarza wielkiego Wileńskiego u świętego Jana – i mniemaliśmy długo, aby był Katolik – ten zabił drugiego Włocha mularza, i siedział na gardło. Chodziliśmy do niego upominając go do opatrzenia dobrego dusze i do pokuty – tam odkrył dopiero bezbożność swoję iż ledwie co o Panu Bogu wierzył – Pacierza nigdy nie mówił – o kościół żaden, ani Katolicki, ani heretycki nie dbał. Gdyśmy go często przywodzili do wiary świętej, mówił to na koniec: Ojcze, barzo rad was widzę, i gdy ze mną mówicie, w tej trwodze czuje pociechę dusza moja – wiem iż u was jest prawda – ale skłonić serca nie mogę, abych miał w wierze waszej umrzeć. Mówiło się jemu: gdy widzisz iż przy nas prawda, czemu się jej nie imiesz, pozyskując zbawienie swe? gotów cię Bóg przyjąć i kościół. On na to nic nie mówił, jedno też słowa: widzę iż tak ma być, ale nie mogę – i spytałem go: gdzież się chcesz obrócić? do Luterianów, powiada – i tak przyzwawszy ministra Saskiego, ścięty zginął na duszy i na ciele. Na to mówię, iż wiernym Katolikiem zostać, nie w samej jest mocy ludzkiej, a iż to są niebaczne słowa które mówią heretykowie: wywiedź mi to a to, a ja Katolikiem zostanę. 8Nie tylko wywody, ale i cuda zakamiałości heretyckiej nie pomogą – rozum ich łacno przekonać – ale wolej i uporu nie przełomisz – trzeba wielkiej pomocy Boskiej – a P. Bóg acz zawżdy gotów jest do wolej naszej gdy my chcemy, za jego pierwej natchnieniem – wszakże jest ten czas i ten punkt w postępkach człowieka grzesznego, iż go P. Bóg opuszcza – a chociaż on widzi błąd swój, wszakże iż opuszczony jest od Boga, wyniść z niego już nie może – co zowią zatwardziałość i zakamiałość. Przeto się przelęknąć ma heretyk, i ten który w grzechu leży, a dziś póki ten czas przeklęcia figowego drzewa,9 aby na wieki nie rodziło, nie przyszedł – porwać się ma z grzechu swego, póki Pan miłosierny ściąga rękę swoję – bo potym za niewdzięcznością, sprawiedliwie tego odstępuje, który tak długim i gęstym upominaniem i natchnieniem jego wzgardził.

1  XXVII. April. Kwietnia.
Królestwo i żywot dla wiary Katolickiej utracił.
Od heretyka brać świątości nie chciał.
Śpiewanie Anielskie przy męczenniku.
Zasługi świętych umarłych pomagają żywym.
Krew męczeńska płodna jest.
7  Obrok duchowny.
Opuszczony grzesznik od P. Boga nie może powstać.
9  Mt 21.
 

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

 

+

sobota, 29 kwietnia 2023

(160) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: W drodze do Jerozolimy

   22 I przemierzał miasta i wsie, nauczając i odbywając swą podróż do Jerozolimy. 23 Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?» On rzekł do nich: 24 «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają. 25 Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”, lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. 26 Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”. 27 Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości!28 Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. 29 Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym. 30 Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi».
   31 W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli Mu: «Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić». 32 Lecz On im odpowiedział: «Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. 33 Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz to niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jeruzalem.
   34 Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. 35 Oto dom wasz [tylko] dla was pozostanie. Mówię zaś wam: nie ujrzycie Mnie, aż ⟨nadejdzie czas, gdy⟩ powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie». (Łk 13,22-35)

   13 «Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. 14 Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!» (Mt 7,13-14)

  
37 «Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła, a nie chcieliście. 38 Oto wasz dom zostanie wam pusty. 39 Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie». (Mt 23,37-39)

   22 Καὶ διεπορεύετο κατὰ πόλεις καὶ κώμας διδάσκων καὶ πορείαν ποιούμενος εἰς Ἱεροσόλυμα.
   23 Εἶπεν δέ τις αὐτῷ· κύριε, εἰ ὀλίγοι οἱ σῳζόμενοι; ὁ δὲ εἶπεν πρὸς αὐτούς· 24 ἀγωνίζεσθε εἰσελθεῖν διὰ τῆς στενῆς θύρας, ὅτι πολλοί, λέγω ὑμῖν, ζητήσουσιν εἰσελθεῖν καὶ οὐκ ἰσχύσουσιν. 25 ἀφ’ οὗ ἂν ἐγερθῇ ὁ οἰκοδεσπότης καὶ ἀποκλείσῃ τὴν θύραν καὶ ἄρξησθε ἔξω ἑστάναι καὶ κρούειν τὴν θύραν λέγοντες· κύριε, ἄνοιξον ἡμῖν, καὶ ἀποκριθεὶς ἐρεῖ ὑμῖν· οὐκ οἶδα ὑμᾶς πόθεν ἐστέ. 26 τότε ἄρξεσθε λέγειν· ἐφάγομεν ἐνώπιόν σου καὶ ἐπίομεν καὶ ἐν ταῖς πλατείαις ἡμῶν ἐδίδαξας· 27 καὶ ἐρεῖ λέγων ὑμῖν· οὐκ οἶδα [ὑμᾶς] πόθεν ἐστέ· ἀπόστητε ἀπ’ ἐμοῦ πάντες ἐργάται ἀδικίας. 28 ἐκεῖ ἔσται ὁ κλαυθμὸς καὶ ὁ βρυγμὸς τῶν ὀδόντων, ὅταν ὄψησθε Ἀβραὰμ καὶ Ἰσαὰκ καὶ Ἰακὼβ καὶ πάντας τοὺς προφήτας ἐν τῇ βασιλείᾳ τοῦ θεοῦ, ὑμᾶς δὲ ἐκβαλλομένους ἔξω. 29 καὶ ἥξουσιν ἀπὸ ἀνατολῶν καὶ δυσμῶν καὶ ἀπὸ βορρᾶ καὶ νότου καὶ ἀνακλιθήσονται ἐν τῇ βασιλείᾳ τοῦ θεοῦ. 30 καὶ ἰδοὺ εἰσὶν ἔσχατοι οἳ ἔσονται πρῶτοι καὶ εἰσὶν πρῶτοι οἳ ἔσονται ἔσχατοι.
   31 Ἐν αὐτῇ τῇ ὥρᾳ προσῆλθάν τινες Φαρισαῖοι λέγοντες αὐτῷ· ἔξελθε καὶ πορεύου ἐντεῦθεν, ὅτι Ἡρῴδης θέλει σε ἀποκτεῖναι. 32 καὶ εἶπεν αὐτοῖς· πορευθέντες εἴπατε τῇ ἀλώπεκι ταύτῃ· ἰδοὺ ἐκβάλλω δαιμόνια καὶ ἰάσεις ἀποτελῶ σήμερον καὶ αὔριον καὶ τῇ τρίτῃ τελειοῦμαι. 33 πλὴν δεῖ με σήμερον καὶ αὔριον καὶ τῇ ἐχομένῃ πορεύεσθαι, ὅτι οὐκ ἐνδέχεται προφήτην ἀπολέσθαι ἔξω Ἰερουσαλήμ.
   34 Ἰερουσαλὴμ Ἰερουσαλήμ, ἡ ἀποκτείνουσα τοὺς προφήτας καὶ λιθοβολοῦσα τοὺς ἀπεσταλμένους πρὸς αὐτήν, ποσάκις ἠθέλησα ἐπισυνάξαι τὰ τέκνα σου ὃν τρόπον ὄρνις τὴν ἑαυτῆς νοσσιὰν ὑπὸ τὰς πτέρυγας, καὶ οὐκ ἠθελήσατε. 35 ἰδοὺ ἀφίεται ὑμῖν ὁ οἶκος ὑμῶν. λέγω [δὲ] ὑμῖν, οὐ μὴ ἴδητέ με ἕως [ἥξει ὅτε] εἴπητε·
      εὐλογημένος ὁ ἐρχόμενος ἐν ὀνόματι κυρίου.
(Łk 13,22-35)

  
13 Εἰσέλθατε διὰ τῆς στενῆς πύλης· ὅτι πλατεῖα ἡ πύλη καὶ εὐρύχωρος ἡ ὁδὸς ἡ ἀπάγουσα εἰς τὴν ἀπώλειαν καὶ πολλοί εἰσιν οἱ εἰσερχόμενοι δι’ αὐτῆς· 14 τί στενὴ ἡ πύλη καὶ τεθλιμμένη ἡ ὁδὸς ἡ ἀπάγουσα εἰς τὴν ζωὴν καὶ ὀλίγοι εἰσὶν οἱ εὑρίσκοντες αὐτήν. (Mt 7,13-14)

  
37 Ἰερουσαλὴμ Ἰερουσαλήμ, ἡ ἀποκτείνουσα τοὺς προφήτας καὶ λιθοβολοῦσα τοὺς ἀπεσταλμένους πρὸς αὐτήν, ποσάκις ἠθέλησα ἐπισυναγαγεῖν τὰ τέκνα σου, ὃν τρόπον ὄρνις ἐπισυνάγει τὰ νοσσία αὐτῆς ὑπὸ τὰς πτέρυγας, καὶ οὐκ ἠθελήσατε. 38 ἰδοὺ ἀφίεται ὑμῖν ὁ οἶκος ὑμῶν ἔρημος. 39 λέγω γὰρ ὑμῖν, οὐ μή με ἴδητε ἀπ’ ἄρτι ἕως ἂν εἴπητε·
 
    εὐλογημένος ὁ ἐρχόμενος ἐν ὀνόματι κυρίου. (Mt 23,37-39)

   Ktoś inny z Rama pyta: «Panie, czy niewielu się zbawi?»
   [Jezus odpowiada:] «Gdyby człowiek umiał szanować samego siebie, a z miłością pełną szacunku podchodził do Boga, wszyscy ludzie zbawiliby się, jak Bóg tego pragnie. Człowiek jednak tak nie czyni. I jak głupiec bawi się świecidełkami, zamiast wziąć prawdziwe złoto. Bądźcie wspaniałomyślni, szukajcie Dobra. To was kosztuje? W tym właśnie leży zasługa.
   Usiłujcie wejść przez wąską bramę. Inną, szeroką i pociągającą, zwodzi was szatan, chcąc was sprowadzić na złą drogę. Droga do nieba jest ciasna, wąska, ogołocona i kamienista. Aby nią przejść, trzeba być zwinnym, lekkim, pozbawionym przepychu i materializmu. Trzeba być uduchowionym, aby to uczynić. W przeciwnym razie, gdy nadejdzie godzina śmierci, nie uda się wam jej pokonać. I zaprawdę ujrzy się wielu, którzy będą usiłowali wejść, nie potrafiąc jednak tego uczynić. Tak bardzo materializm uczyni ich otyłymi, tak będą ozdobieni światowym przepychem, zesztywniali przez skorupę grzechu... tak pycha, która stanowi ich szkielet, uniemożliwi im pochylenie się. I wtedy Pan Królestwa podejdzie i zamknie drzwi. Ci zaś, którzy zostaną na zewnątrz, ci, którzy nie potrafili wejść w stosownej chwili, pozostaną tam. Będą pukać i wołać:
   „Panie, otwórz nam! My też tu jesteśmy!”
   Lecz On im powie: „Zaprawdę nie znam was i nie wiem, skąd przychodzicie”.
   A oni na to: „Jak to? Nie pamiętasz nas? Jedliśmy i piliśmy z Tobą, i słuchaliśmy Cię, kiedy nauczałeś na naszych placach”.
   On jednak odpowie: „Zaprawdę nie poznaję was. W dodatku widzę, że jesteście nasyceni tym, o czym mówiłem jako o pokarmie nieczystym. Zaprawdę przyglądam się wam i widzę, że nie jesteście z Mojej rodziny. Zaprawdę widzę teraz, czyimi jesteście synami i poddanymi: Innego. Macie za ojca szatana, za matkę ciało, za pokarm pychę, za sługę nienawiść, za skarb – grzech. Wady – to wasze kosztowności. Na waszych sercach pisze: „Egoizm”. Wasze ręce są skalane okradaniem braci. Wynoście się stąd! Precz ode Mnie, wy wszyscy, którzy czynicie nieprawość!”
   Z głębokości Nieba przyjdzie, w blasku chwały, Abraham, Izaak, Jakub i wszyscy prorocy oraz sprawiedliwi Królestwa Bożego. Wtedy ci, którzy nie posiadali miłości, lecz egoizm, a zamiast ofiary – [szukali] łatwego życia, zostaną odrzuceni precz i odesłani tam, gdzie płacz trwa na wieki i gdzie panuje tylko przerażenie. Ci zaś, którzy powstaną do zmartwychwstania chwały – przybywając ze wschodu i zachodu, z północy i południa – zgromadzą się na weselnej uczcie Baranka, Króla Królestwa Bożego. I wtedy się okaże, że wielu tych, którzy zdawali się „najmniejszymi” w zastępach ziemskich, stanie się pierwszymi w ludzie Królestwa. Okaże się też, że nie wszyscy potężni Izraela będą potężnymi w Niebie i że spośród tych, których Chrystus wybrał na Swe sługi, nie wszyscy zasłużą na wybranie na ucztę weselną. Przeciwnie, ujrzy się, że wielu – o których sądzono, że są „pierwszymi” – będzie nie tylko ostatnimi, ale nie będzie nawet ostatnimi. Wielu bowiem jest wezwanych, lecz niewielu ze swego wybraństwa potrafiło uczynić prawdziwą chwałę».
   W czasie przemawiania Jezusa przybywają faryzeusze, wraz z pielgrzymującymi do Jerozolimy lub z poszukującymi mieszkania. Widzą zgromadzenie i podchodzą bliżej. Szybko rozpoznają jasnowłosą głowę Jezusa, odbijającą się na tle ciemnego muru domu Tomasza.
   «Pozwólcie nam przejść, bo chcemy powiedzieć słowo do Nazarejczyka» – wołają władczo.
   Tłum rozstępuje się bez entuzjazmu. Apostołowie zauważają podchodzących do nich faryzeuszów.
   «Pokój z Tobą, Nauczycielu!»
   «Pokój z wami. Czego chcecie?»
   «Udajesz się do Jerozolimy?» [– pytają.]
   «Jak każdy wierny Izraelita» [– odpowiada Jezus.]
   «Nie idź tam! Narażasz się na niebezpieczeństwo. Wiemy o tym, bo idziemy na spotkanie naszych rodzin. Przybyliśmy Cię ostrzec, bo dowiedzieliśmy się, że jesteś w Rama».
   «Od kogo, jeśli wolno spytać?» – pyta Piotr, podejrzliwy i gotów wzniecić kłótnię.
   «Ciebie to nie dotyczy, mężu. Wiedz tylko to – ty, który nazywasz nas wężami – że wiele jest wężów przy Nauczycielu. Dobrze zrobisz, jeśli będziesz się wystrzegał zbyt licznych i zbyt potężnych uczniów».
   «Co?! Nie chcesz chyba rzucać podejrzeń na Manaena albo...» [– odzywa się Piotr. Jezus jednak reaguje:]
   «Zamilknij, Piotrze. A ty, faryzeuszu, wiedz, że żadne niebezpieczeństwo nie może odwieść wiernego od wypełnienia obowiązku. Nic nie znaczy, jeśli się utraci życie. Czymś poważnym jest natomiast utrata duszy przez wykraczanie przeciw Prawu. Ty jednak wiesz o tym... i wiesz, że Ja to wiem. Dlaczego więc Mnie kusisz?»
   «Ja Cię nie kuszę. Taka jest prawda. Wielu z nas może być Twymi nieprzyjaciółmi, ale nie wszyscy. My Cię nie nienawidzimy. Wiemy, że Herod Cię szuka, więc mówimy Ci: odejdź. Odejdź stąd, bo jeśli Herod Cię pochwyci, z pewnością Cię zabije. Tego chce» [– tłumaczy się faryzeusz.]
   «Tego pragnie, lecz tego nie uczyni. Wiem o tym. Zresztą idźcie powiedzieć temu staremu lisowi, że Ten, którego szuka, jest w Jerozolimie. Rzeczywiście idę tam. Wypędzam demony, uzdrawiam, nie ukrywam się. I czynię to, i będę to czynił dziś, jutro i pojutrze, aż Mój czas się dopełni. Muszę iść, aż dojdę do kresu. I trzeba, abym dziś, a potem jeszcze raz i jeszcze jeden raz, i jeszcze jeden wszedł do Jerozolimy, gdyż to niemożliwe, aby Moja droga zatrzymała się wcześniej. Musi się zakończyć tam, gdzie się godzi, czyli w Jerozolimie».
   «Chrzciciel umarł gdzie indziej» [– oponują.]
   «Umarł w świętości, a świętość oznacza: „Jerozolima”. Jeśli obecnie Jerozolima oznacza „Grzech”, to odnosi się to do tego, co wyłącznie ziemskie i czego wkrótce już nie będzie. Ja jednak mówię o tym, co jest wieczne i duchowe, to znaczy o Jerozolimie Niebieskiej. To w niej, w jej świętości, umierają wszyscy sprawiedliwi i prorocy. To w niej Ja umrę i daremnie chcecie Mnie doprowadzić do grzechu. I umrę nawet na wzgórzach [ziemskiej] Jerozolimy, ale nie z ręki Heroda, lecz z woli tych, którzy Mnie nienawidzą bardziej niż on. Widzą bowiem we Mnie przywłaszczającego sobie Kapłaństwo, którego oni pożądają, i Oczyszczającego Izrael ze wszystkich chorób, jakie go psują. Nie obarczajcie więc wyłącznie Heroda pragnieniem zabicia. Niech każdy weźmie swoją część, gdyż zaprawdę Baranek jest na górze, na którą zewsząd wspinają się wilki i szakale, aby mu poderżnąć gardło i...»
   Faryzeusze uciekają pod naporem palących prawd... Jezus spogląda na uciekających.
   Potem odwraca się w kierunku południowym, ku bardziej promiennej jasności, która być może wskazuje na to, że Jerozolima jest w tamtych stronach. Odzywa się ze smutkiem: «Jerozolimo, Jerozolimo, która zabijasz swych proroków i kamienujesz tych, którzy są do ciebie wysyłani! Ileż razy chciałem zgromadzić twe dzieci, jak czyni ptak w gnieździe, w którym pod skrzydłami gromadzi swe pisklęta, a ty nie chciałaś! Tak! Pusty będzie Dom twego prawdziwego Pana.1 Przyjdzie On, uczyni zadość obrzędowi, jak powinien go spełnić pierwszy i ostatni z Izraela, a potem odejdzie. Już nie będzie przebywał w twoich murach, żeby oczyszczać je Swą obecnością. I zapewniam cię, że ani ty, ani twoi mieszkańcy już Mnie nie ujrzycie w Mojej prawdziwej postaci, aż do dnia, w którym powiecie: „Błogosławiony, który idzie w imię Pana”...
   A wy, z Rama, pamiętajcie o tych słowach i o wszystkich innych, aby was Bóg nie ukarał. Bądźcie wierni... Idźcie. Pokój niech będzie z wami».
   Jezus odchodzi do domu Tomasza ze wszystkimi członkami jego rodziny i z apostołami. (IV, cz. 2, 53: 17 grudnia 1945. A, 7359-7374)

1  Jezus zamierzał przybyć do Jerozolimy na tydzień przed Paschą, aby nauczać.

   Un altro di Rama chiede: «Signore, sono pochi quelli che si salvano?».
   «Se l’uomo sapesse condursi con rispetto verso se stesso e con amore reverenziale a Dio, tutti gli uomini si salverebbero, come Dio lo desidera. Ma l’uomo non procede così. E, come uno stolto, si trastulla con l’orpello invece di prendere l’oro vero. Siate generosi nel volere il Bene. Vi costa? In questo è il merito. Sforzatevi di entrare per la porta stretta. L’altra, ben larga e ornata, è una seduzione di satana per traviarvi. Quella del Cielo è stretta, bassa, nuda e scabra. Per passarvi occorre essere agili, leggeri, senza pompa e senza materialità. Occorre essere spirituali per poterlo fare. Altrimenti, venuta l’ora della morte, non riuscirete a varcarla. E in verità si vedranno molti che cercheranno di entrarvi senza potervi riuscire, tanto sono obesi di materialità, infronzolati di pompe mondane, irrigiditi da una crosta di peccato, incapaci a piegarsi per la superbia che fa loro da scheletro. E verrà allora il Padrone del Regno a chiudere la porta, e quelli fuori, quelli che non avranno potuto entrare al tempo giusto, stando fuori busseranno all’uscio gridando: “Signore, aprici. Ci siamo anche noi”. Ma Egli dirà: “In verità Io non vi conosco, né so da dove venite”. Ed essi: “Ma come? Non ti ricordi di noi? Noi abbiamo mangiato e bevuto con Te e noi ti abbiamo ascoltato quando Tu insegnavi nelle nostre piazze”. Ma Egli risponderà: “In verità Io non vi riconosco. Più vi guardo e più mi apparite fatti sazi di ciò che Io ho dichiarato cibo impuro. In verità più Io vi scruto e più vedo che voi non siete della mia famiglia. In verità, ecco, ora vedo di chi siete figli e sudditi: dell’altro. Avete per padre satana, per madre la carne, per nutrice la superbia, per servo l’odio, per tesoro avete il peccato, per gemme i vizi. Sul vostro cuore è scritto: ‘Egoismo’. Le vostre mani sono sporche delle rapine fatte ai fratelli. Via di qui! Lontani da Me, voi tutti, operatori di iniquità”. E allora, mentre dal profondo dei Cieli verranno fulgidi di gloria Abramo, Isacco, Giacobbe e tutti i profeti e giusti del Regno di Dio, essi, quelli che non hanno avuto amore ma egoismo, non sacrificio ma mollezza, saranno cacciati lontano, confinati al luogo dove il pianto è eterno e dove non c’è che terrore. E i risorti gloriosi, venuti da oriente e da occidente, da settentrione e da mezzogiorno, si aduneranno alla mensa nuziale dell’Agnello, Re del Regno di Dio. E si vedrà allora che molti che parvero i “minimi” nell’esercito della Terra saranno i primi nella cittadinanza del Regno. E così pure vedranno che non tutti i potenti d’Israele sono potenti in Cielo, e non tutti gli eletti dal Cristo alla sorte di suoi servi hanno saputo meritare di essere eletti alla mensa nuziale. Ma bensì vedranno che molti, creduti “i primi”, saranno non solo ultimi, ma non saranno neppure ultimi. Perché molti sono i chiamati, ma pochi quelli che dell’elezione sanno farsi una vera gloria».
   Mentre Gesù parla, con un pellegrinaggio diretto a Gerusalemme, o venuto da Gerusalemme sopra-affollata in cerca di alloggio, sopraggiungono dei farisei. Vedono l’assembramento e si avvicinano a vedere. Presto scorgono la testa bionda di Gesù splendere contro il muro oscuro della casa di Tommaso.
   «Fate largo, che vogliamo dire una parola al Nazareno », urlano prepotenti.
   Con nessun entusiasmo la folla si apre e gli apostoli vedono venire verso di loro il gruppo farisaico.
   «Maestro, pace a Te».
   «La pace a voi. Che volete?».
   «Vai a Gerusalemme?».
   «Come ogni fedele Israelita».
   «Non ci andare! Un pericolo ti aspetta là. Noi lo sappiamo perché veniamo di là, incontro alle nostre famiglie. E siamo venuti ad avvertirti perché abbiamo saputo che eri a Rama».
   «Da chi, se è lecito chiederlo?», chiede Pietro, insospettito e pronto ad attaccare una disputa.
   «Ciò non ti riguarda, uomo. Sappi solo, tu che ci chiami serpenti, che presso il Maestro i serpenti sono molti e che faresti bene a diffidare dei troppi, e dei troppo potenti, discepoli».
   «Ohè! Non vorrai insinuare che Mannaen o…».
   «Silenzio, Pietro. E tu, fariseo, sappi che nessun pericolo può distogliere un fedele dal suo dovere. Se si perde la vita è nulla. Quello che è grave è perdere la propria anima contravvenendo alla Legge. Ma tu lo sai. E sai che Io lo so. Perché allora mi tenti? Non sai che Io lo so perché lo fai?».
   «Non ti tento. È verità. Molti fra noi saranno tuoi nemici. Ma non tutti. Noi non ti odiamo. Sappiamo che Erode ti cerca e ti diciamo: parti. Vattene via di qua, perché se Erode ti cattura certo ti uccide. È ciò che desidera».
   «È ciò che desidera, ma che non farà. Questo lo so Io. Del resto, andate a dire a quella vecchia volpe che Colui che egli cerca è a Gerusalemme. Infatti Io vengo cacciando i demoni, operando guarigioni senza nascondermi. E lo faccio e farò oggi, domani e dopodomani, finché il mio tempo non sarà finito. Ma bisogna che Io cammini finché non ho toccato il termine. E bisogna che oggi e poi un’altra e un’altra e un’altra volta ancora, Io entri in Gerusalemme, perché non è possibile che il mio cammino si fermi prima. E deve compiersi in giustizia, ossia in Gerusalemme».
   «Il Battista è morto altrove».
   «È morto in santità, e santità vuol dire “Gerusalemme”. Che se ora Gerusalemme vuol dire “Peccato”, ciò e solo per ciò che non è che terrestre e che presto non sarà più. Ma Io parlo di ciò che è eterno e spirituale, ossia della Gerusalemme dei Cieli. In essa, nella sua santità, muoiono tutti i giusti ed i profeti. In essa Io morirò e voi inutilmente volete indurmi al peccato. E morirò, anche fra le colline di Gerusalemme, ma non per mano di Erode, sebbene per volere di chi mi odia più sottilmente di lui, perché vede in Me l’usurpatore del Sacerdozio ambito e il purificatore d’Israele da tutti i morbi che lo corrompono. Non addossate dunque a Erode tutta la smania di uccidere, ma prendete ognuno la propria parte, che, in verità, l’Agnello è su un monte sul quale salgono da ogni parte lupi e sciacalli, per sgozzarlo e…».
   I farisei fuggono sotto la grandine delle scottanti verità…
   Gesù li guarda fuggire. Si volge poi a mezzogiorno, verso una luminosità più chiara che forse indica la zona di Gerusalemme, e mestamente dice: «Gerusalemme, Gerusalemme, che uccidi i tuoi profeti e lapidi coloro che ti sono mandati, quante volte non ho voluto radunare i tuoi figli come fa l’uccello sul suo nido radunando i suoi piccoli sotto le sue ali, e tu non hai voluto! Ecco! Ti sarà lasciata deserta la Casa dal tuo vero Padrone. Egli verrà, farà, come vuole il rito, come deve fare il primo e l’ultimo d’Israele, e poi se ne andrà. Non sosterà più fra le tue mura per purificarti con la sua presenza. E ti assicuro che tu e i tuoi abitanti non mi vedrete più, nella mia vera figura, finché non sia il giorno in cui diciate: “Benedetto Colui che viene in nome del Signore”… E voi di Rama ricordate queste parole e tutte le altre, onde non avere parte nel castigo di Dio. Siate fedeli… Andate. La pace sia con voi».
   E Gesù si ritira nella casa di Tommaso con tutti i famigliari di esso e i suoi discepoli. (5, 363)


Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

sobota, 22 kwietnia 2023

O objawieniu Anny Katarzyny Emmerich

   Jak kamień rzucony w głęboką wodę tworzy na jej powierzchni wielorakie fale, tak słowa i myśli Boże wpadały w jej duszę, poruszając jej wyobraźnię. W ten sposób otrzymała symboliczne obrazy i nauki z życia ludu Bożego i naszego Zbawiciela. Nie sama tworzyła w swej wyobraźni te obrazy i nauki, ale wyobraźnia jej wypuściła je z siebie, poruszona drgnieniami Bożego Ducha wywołanymi w niej przez przyjęcie Bożych słów i myśli.
   W ten sposób otrzymała od Boga pouczenie i pokrzepienie, i została doprowadzona do zrozumienia Bożych prawd. Później swoje objawienie przekazała Kościołowi, by na ołtarzu serc złożyć nowe, Boskie kwiaty.
   Jest w działaniu Bożym wyjątkowa siła poruszająca wyobraźnię. Gdy wpatrzysz się dobrze w Osobę Boga, zobaczysz w wyobraźni tryskające i błyszczące światła i promienie niewidoczne dla cielesnego oka, usłyszysz głosy niesłyszalne dla cielesnego ucha, poczujesz tknienia nienamacalne dla ludzkiego ciała.

środa, 12 kwietnia 2023

(8.1) Odsłony: Piękno Matki: Posiadanie Maryi

Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona Marii Valtorcie


   Jezus mówi Marii Valtorcie sam o Swojej Matce (Poemat Boga-Człowieka I, 8). Mówi o Niej, wyśpiewując słowa podobne do Księgi Przysłów (Prz 8,22-31), ale znacznie piękniejsze. Ten zachwyt ubrany w słowa przekażę, objaśniając po trochu zdania:

   Mieć Maryję, która Go kochała.

   Bóg kocha i chce być kochanym. Posiadanie osoby, która Go kocha, jest dla Boga rozkoszą. Maryję posiadł nie tylko Bóg Ojciec, którego stała się Żoną, ale posiadł Ją też Syn, dla którego stała się Matką. Posiedliśmy Ją i my, dla której staliśmy się dziećmi i oblubieńcami. Posiadło Ją stworzenie, które ukwieciła Swoją Obecnością. Nie posiadł Jej przeklęty wąż, któremu zmiażdżyła zuchwały łeb, ani nie posiadło Jej nigdy wężowe potomstwo, choć ona wstawia się za nim, aby stało się na powrót Bożym.
   Mieć osobę to być przy niej, towarzyszyć jej albo cieszyć się jej towarzystwem, to być razem, trwać w więzi. Mieć rzecz to rozporządzać nią, posługiwać się nią, cieszyć się jej mocą. Posiadanie osoby niepodobne jednak jest do posiadania rzeczy. Osoba, którą się posiada, staje się drugim ja albo odbiciem dalszym lub bliższym własnej osoby,
chociaż osoba posiadana zniża się w swej wielkiej miłości tak, że staje się dla posiadającej rzeczą.
   Miłość oddaje się na służbę, jednak kochający nawet gdy przyjmuje tę służbę, nie dopuszcza, by uniżona osoba pozostała tylko rzeczą. Zawsze wywyższy ją z jej uniżenia i z rzeczy ziemskiej uczyni kogoś boskiego. Więc posiadanie osób nigdy nie jest podobne do posiadania rzeczy. Nawet gdy zły duch i ludzie przez niego zwiedzeni traktują osoby jak rzeczy, nigdy nie jest to podobne do posiadania rzeczy, ponieważ nawet zły wchodzi w posiadanie kogoś żywego, kto ma wolną wolę, kto będzie się wyrywał i szarpał, zupełnie inaczej niż tylko rzecz.
   Nawet gdy człowiek dojdzie do tak wielkiego upodlenia, że z rzeczy stanie się nie-rzeczą, zawsze
będzie tliła się w nim iskra, którą może zapalić Bóg i przez którą może odmienić jego serce i całego człowieka. Niepodobne to do rzeczy, które zwyczajnie niszczeją i można je zaledwie naprawić lub przerobić. Stosujemy nieraz porównania do rzeczy i śpiewamy na przykład „Panie dobry jak chleb”, ale to nie dlatego, że tak się te rzeczy mają w istocie. Takim porównaniem posługujemy się, aby przemówić do zmysłowego człowieka, aby otworzyć mu oczy i skruszyć jego serce. Choć Bóg może wzbudzić dzieci z kamieni (por. Mt 3,9), to przecież kamienie nie przeszły drogi od zarodka do dorosłego człowieka, nie miały w sobie wcześniej myśli i uczuć. Nie będą się wyrywały i szarpały.
   Mówi Jezus, że Maryja była Tą, „która Go kochała” czyli Tą, która kochała Boga. Dlaczego tak zwraca uwagę na to, że kochała? Czyżby wcześniej i później nikt inny nie kochał? Bóg przecież jest kochany przez swoje dzieci. Cóż więc niezwykłego w tym, że Maryja Go kochała? Niezwykłe okazuje się to, że dotąd nikt nie kochał tak, jak Ona – Ona, której serce było czyste, bez skazy, i całe poświęcone Bogu. „Mieć Maryję, która Go kochała” to niezwykła rozkosz dla Boga i człowieka.


Napisał Jakub Szukalski.