sobota, 29 września 2018

Proste określenie miłości

Czym jest miłość?
oddaniem

Słowo Pańskie przez Alicję Lenczewską, Świadectwo. Dziennik duchowy, 37, Agape, Poznań 2016, s. 57.

środa, 26 września 2018

(58) Żywoty Świętych: Teofil Adański

Odwołanie i pokuta Teofila Adańskiego, Kościelnego Ekonoma abo sprawcę,
pisany od sługi jego Eutychiana, wyjęty z Metafrasta.1

   Przed tym mało niżli Persowie Rzymskie państwo wojowali, w Cylicjej wtórej, w mieście Adanie, był jeden gospodarz kościelny, abo Ekonom na imię Teofilus, dobrego żywota, i barzo pożyteczny sprawca rzeczy kościelnych, który umiał dowcipem i pilnością, która z miłości ku P. Bogu pochodziła, mądrze i spokojnie wszytkiego dojźrzeć, stanowić, i sieroty a wdowy kościelne, i ine ubogie, z wielką wszytkich ludzi dzięką opatrować. Biskup na nim barzo przestawał, i z jego postępków pociechę miał. Przeto po śmierci Biskupiej, wszyscy go jednym głosem, tak kapłaństwo, jako i lud pospolity, za Biskupa obrali – i Arcybiskupowi ofiarowali. Przyzwany od Arcybiskupa, na poświęcenie jachać niechciał, aż prawie mocą przymuszony jachał. Przed którym upadł, i prosił, aby go na ten urząd nie stawił – bo się niegodnym być czuł, a o swoich grzechach wiedział. 2Namawiał go długo Arcybiskup, ukazując mu godność jego i czystość – bo go wszyscy mieli za człowieka barzo powściągliwego. Ale on żadną miarą przestać na tym niechciał, mówiąc: Nie jestem godzien. I musiał innego na ten urząd postawić, a jego na onymże urzędzie opieki kościelnej zaniechał. On nowy biskup, słuchając niektórych złych obmownych języków, które czart chcąc zamieszać, a niepokoju nasiać, naprawował – Teofila z urzędu złożył, a innemu kościelne gospodarstwo poruczył – barzo się na tym oszukiwając, a nie bacząc jako był ten to stary kościołowi pożyteczny. Ta rzecz barzo obruszyła Teofila – i myślił we dnie i w nocy, jakoby się był swej onej zelżywości pomścił – a nie najdując inej rady – 3uciekł się do Czarnoksiężnika do Żyda. I w nocy do niego przyszedszy, prosił go barzo o pomoc – oznajmując mu krzywdy i frasunek swój.
   Żyd on znając go człowieka w mieście zacnego – z chęcią mu obiecał wszelaką pomoc. Bądź dobrej myśli, jutro (powiada) o tym czasie w nocy, przydź do mnie, a ja ciebie memu panu stawię, od którego pewien pociechy będziesz, jakiejci będzie potrzeba. Tak nędzny uczynił Teofilus, przyszedł nazajutrz do tego Żyda – i wyprowadził go o pułnocy na plac koński w mieście, i nauczył go: 4jeśli jakie cudo ujźrzysz, abo strach na cię padnie, nie bój się, a nie żegnaj się krzyżem – bo krzyż nic nie pomoże, jest tylo śmiech, a oszukanie Chrześciańskie. Gdy to obiecał – wnet mu ukazał dziwne widzenie, a ono osób wiele idzie pięknie przybranych, i dworzan wiele wołających, a weselących się, a w pojśrzodku ich siedzi książę ciemności, to jest diabeł, z sługami swemi. Tedy Żyd wziąwszy za rękę Teofila, prowadził go miedzy ony dworzany, aż do onego króla, to jest starszego diabła – który rzecze do Żyda: Po co wiedziesz tego człowieka do nas? Rzecze Żyd: Panie mój wiodę go do ciebie – ma wielką krzywdę od biskupa, i prosi od ciebie pomocy. Rzecze czart: a jako mu ja pomóc mam, a on służy Bogu swemu? Ale chceli mi służyć, a między moje poczytany być, ja go tak wspomogę, iż będzie więcej władnął niżli pierwej, i będzie wszytkim rozkazował, więcej niżli sam biskup. Rzecze Żyd Teofilowi: a słyszysz to co król mówi? Odpowie: słyszę, i wszytko uczynię co mi każe. I wnet padł przed nim i całował nogi jego. Tedy rzecze czart Żydowi: Niech się Teofilus zaprzy Syna którego zową Mariej, i tej samej Matki Jego (bo się ja tymi brzydzę) a to zaprzenie swoje, niechaj mi da na piśmie. 5A Teofilus rzekł: wszytko uczynię co mi każesz, jedno niech to mam czego pragnę. Skoro to nieprzyjaciel ludzki usłyszał – począł obłapiać Teofila, i brodę jego głaskać, mówiąc: witaj mój wierny sługo i przyjacielu. Tedy weń wstąpił czart, i począł się przeć Chrystusa i Naświętszej Matki Jego Boga Rodzice – i to wymówił, napisał, i swoją pieczęcią zapieczętował, i dał panu swemu. I tak się rozeszli, Teofilus z onym Żydem, radując się onej haniebnej zgubie swojej.
   Nazajutrz Biskup (jako mniemam) od Boga wzruszony – użalił się barzo, iż kiedy Teofila z urzędu składał – i posławszy sobie poń, z wielką go czcią przyjął i przeprosił. A potym zezwawszy kapłanów i mieszczan, znowu mu gospodarstwo kościelne poruczył – dając mu moc i władzą na wszytki dobra kościelne, i owszem czci mu dwojako przymnożył. Gdy się święty biskup przed wszytkimi kajał i mówił do Teofila: odpuść mi bracie, iżem tak przeciw tobie zgrzeszył, i ciebiem człowieka świętego, i na to godnego złożył, a tegom niegodnego i na ten urząd niesposobnego przełożył. I tak począł Teofilus sprawować jako pierwej i nade wszytki się wynosić, wszyscy się go bali i byli jemu posłuszni, i sam biskup barzo się nań oglądał, i czcił go. Tedy on niewierny Żyd zdrajca tajemnie w dom Teofilów przychodził mówiąc: Widzisz jakomci pomógł, i pan mój jako cię wyniósł, a barzo prędko. A Teofilus mówił: Tak jest, barzoć za to dziękuję. Lecz Stworzyciel i Pan Bóg nasz, który utraty naszej nie pragnie, jedno czeka pokuty – wspomniał na święty przeszły żywot jego, gdy służył Kościołowi, gdy opatrował wdowy, gdy sierotom usługował, i ubogie hojnie karmił – nie zarzucił im, ale mu dał upamiętanie, i Boskie w serce jego nawiedzenie, ku prawemu powstaniu i nawróceniu. Bo pomniąc na to co uczynił, a jako mu P. Bóg a nie czart, nagrodził onę zelżywość jego dwojako – i by był poczekał trochę, a do diabła się nie uciekał, toż go potkać miało – tedy się sam w sobie gryźć i wielce smucien być począł.
   6I wnet się wdał w posty wielkie, w modlitwy i w płakanie, prosząc łaski i miłosierdzia, aby była odpuszczona złość jego. I tak często mówił: Ach mię nieszczęśliwego a nędznego człowieka – gdzie pójdę, gdzie się obrócę, a kto się nademną zmiłuje? Chrystusam się i Jego świętej Matki zaprzał – i jeszczem tę złość moję swą ręką napisał, zstając się diabelskim niewolnikiem. 7O jakiegom Pana odstąpił, a jakiegom sobie obrał? I cóż mi była za krzywda? Azaż mi tak źle było nie mając pracej i urzędu? Wszakem z niego pożytku nie miał – jedno dla próżnej chwały, a prze ludzkie mniemanie, zabiłem duszę moję? A com miał mieć za sprawę z onym Żydem przeklętym, którego i Cesarz już karał o te czarnoksięstwa? Bo i prawo świeckie tego niedopuści, i karze tych, którzy opuściwszy P. Boga, do diabła się uciekają. Niestety zginąłem, zbłądziłem – jako się stawię na sąd Boży? Co rzekę? I cóżem uczynił? Boga Pana i Stworzyciela i Odkupiciela mego odstąpiwszy – do czarta nieprzyjaciela Jego, który piekłem i wiecznym potępieniem służbę płaci, zdrajcą Boga mego zostawszy, przystałem. Niestety co mam czynić? I dał mu Pan Bóg taką myśl z łaski swej, niechcąc aby zginął – wiem co uczynię, rzecze: Aczkolwiekem się i Matki Chrystusowej zaprzał, wszakże iż Ona jest obroną wszytkich grzesznych – będę Jej prosił, aby się za mną do swego miłego Syna wstawiła, oznajmując Jej jako mi tego wielce żal. Pójdę do Jej kościoła, a będę pościł dni czterdzieści, aza jaką pociechę odniosę. I tak uczynił. 8Szedł do kościoła Panny czystej, prosił, wołał we dnie i w nocy, poszcząc przez dni czterdzieści, ustawicznie łzy wylewając.
   Tedy dnia czterdziestego o pułnocy, ukazała mu się Matka Pana naszego, mówiąc: Jako ja za cię wstawiać się mam, a tyś się Syna mego zaprzał? Jać was grzesznych bronię, i wam gdy się nawracacie pomagam – ale krzywda Syna mego boli mię też wielce, iż mi w tym pomoc tobie dać trudno jest. 9A on wielce już uweselony, rzecze: Obrono rodzaju ludzkiego, Pani moja Bogarodzico, wiem iżem Cię i Boga mego Syna Twego szkaradnie obraził, i żadnego miłosierdzia godzienem nie jest – ale mam przed sobą wiele przykładów grzeszących, których Pan Bóg Syn Twój pokutę przyjął, a onym, jako miłosierny, odpuścił złość ich. Mam Niniwity, mam Raab nierządnicę, Dawida, Manasse, Piotra Książę Apostolskie, pierwszego ucznia i podporę Kościoła, który się Syna Twego nie raz, ale trzykroć zaprzał – mam Pawła prześladownika kościelnego, który się zstał naczyniem wybranym – mam Magdalenę, Zacheusza, Jawnogrzesznika, Koryntczyka, którego Apostoł Paweł po grzechu przijmuje – mam Cypriana czarnoksiężnika, który w czarnoksięstwie i białychgłów żywoty rościnał, którego ś. Justyna pozyskała P. Bogu – który koroną męczeńską uczczony jest. Jakoż ja w miłosierdziu Syna Twego, i w Twojej wielkiej przyczynie rozpaczać mam? Gdy to rzekł, tedy mu rzekła, Ta która jest nadzieją naszą i obroną naszą: wyznaj człowiecze, iż ten któregom ja porodziła, jest Chrystus Syn Boga żywego, który przijdzie sądzić żywych i martwych, a ja za cię prosić będę, aby cię przyjął pokutującego. 10Tedy on z wielkim wstydem i bojaźnią rzekł: wierzę i chwalę i wielbię jednę personę Trójce Ś. Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który od wieków z Ojca niewymownie rodzony, czasów ostatnich zstąpił z nieba, Bóg Słowo dla ludzkiego zbawienia, wcielony z Ducha Ś. – narodzony z Ciebie Dziewice Mariej – i On jest prawy Bóg, i prawy człowiek, który dla nas ucierpiał, na krzyżu ręce rozpiąwszy, zamordowany dla grzechów naszych miedzy łotry, który przijdzie sądzić żywych i martwych, i płacić będzie każdemu według uczynków jego.
   Gdy to tak wyznał, obiecała mu błogosławiona przeczysta Panna przyczynę swoję do Syna swego namilszego – i z tym zniknęła. A on tym więcej pościł się i modlił w onymże kościele, we dnie i w nocy mówiąc: wiem błogosławiona Panno, iż od Ciebie nikt bez pociechy nie odchodzi, Tyś sama jest obroną naszą u Syna Twego. Niech jeszcze usłyszę pocieszne słowo Twoje – a on zapis który mię barzo trapi, aby mi był wrócon. Bo bez niego nigdy dobrej myśli nie będę mógł być. I po kilka dni takimże widzeniem ujźrzy też błogosławioną Pannę, i usłyszy te słowa: 11Przyjęta jest pokuta twoja, i płakanie twoje, bądźże już mocnym a statecznym, a chowaj coś obiecał. A on wielce uradowany dziękował, a o on zapis barzo prosił, jeszcze się karząc postem i modlitwami. 12Aż trzeciego dnia przez sen ujźrzy, a ono mu kartę onę jego i zapis niosą – i ocknąwszy się na piersiach swoich leżącą nalazł, z tąż pieczęcią, jako był zapieczętował. Był barzo zdumiały, od onej wielkiej radości, i stawy członków jego osłabione zostały.
   A iż nazajutrz była niedziela, gdy wszytek lud Boży był w kościele, po Ewangeliej szedł i padł u nóg biskupich, i powiedział mu wszytkę onę historią, i podał mu on zapis zapieczętowany – prosząc aby był na kazalnicy czytany przed wszytkimi. Tedy wszyscy zrozumieli co się zstało – a biskup wołać pocznie i mówić: wszyscy wierni chwalmy Pana i Boga naszego, tak łaskawego – patrzcie na te takie cuda, nad rozum ludzki. 13Patrzcie jako łaskawy wielce Pan Bóg, utraty grzeszących niechce – patrzcie jako wiele mogą łzy i pokuta wiernego. A kto się nad takimi cudy nie zdziwi? Czterdzieści dni pościł Mojżesz, i wziął pismo Boże – ten czterdzieści dni pościł, wziął swoje pismo – obaczcie co waży przyczyna tej wielkiej zastępnice naszej. Chwalmy P. Boga który tak miłościwie grzeszące przijmuje, którzy Go przez tę Niepokalaną Bogarodzicę proszą. 14Tać jest jako most do Boga nadzieja rozpaczających, prawe wrota, do których grzeszni kołacem, a otwarzają nam – Ona się modli za nas, Temu którego porodziła, i odpuszczenie nam grzechów u Niego jedna. O jako uwielbione sprawy Twoje Panie, nie wymówi język i serce, a rozum nie obejmie. Teraz się słusznie mówić ma: przynieście nakosztowniejszą szatę, a jego obleczcie – dajcież mu pierścień, zabijcie tuczonego cielca, ofiarujcie go, a weseląc się używajmy – bo ten brat nasz umarłym będąc, zmartwychwstał – zgubionym będąc, szczęśliwie naleziony jest. Tedy Teofilowi leżącemu wstać kazał biskup, i on zapis przeklęty spalili. A lud płakał i wołał, Kyrie eleison. Milczenie potym uczyniwszy, służbę Bożą kończyli. I rzekł Biskup: pokój wam – a potym mu dał niepokalany a ożywiający Sakrament, i objaśniła się twarz Teofila, co baczyli wszyscy, chwaląc Pana Boga z odmiany jego. A on do kościoła onego czystej Panny bieżał, i trochę w nim odpoczywając, zachorzał, na tym miejscu gdzie ono widzenie miał – i potym trzy dni leżąc, rozprawiwszy chędogo dom swój, a bracią pożegnawszy, świętą duszę Bogu oddał, Temu który się z przeczystej Bogarodzice narodził, któremu cześć i chwała na wieki wiekom. Amen.

   15Czarnoksięstwo szczere jest bałwochwalstwo. Bo tacy zmowę z czartem mając, w niej Boga i wiary świętej zaprzeć się muszą – i nie pierwej ku posłudze i pomocy swej czarta przywiodą, aż mu taką uczynią jawną abo tajemną przysięgę. Masz podobną temu rzecz w żywocie Bazyliusza świętego, pierwszego dnia Stycznia namienioną, i w żywocie świętego Justyna i Cypriana czytać o tym możesz. O jako człowiek dla małej odmiennej świetckiej rzeczy P. Boga Stworzyciela swego odstępuje. Toż czynią owi co się do czarownic i czarów o pomoc uciekają, abo wiadomości rzeczy przyszłych, i przeszłych tajemnych (które P. Bóg sobie zostawuje) ludziom i naukom ich omylnym przypisują. Bez pochyby takiego bałwochwalstwa, do inego się boga obcego uciekając złym ludziom pomagają. Tęż zmowę czyni czart z upadającym w śmiertelny grzech za trochę pociechy świetckiej, P. Boga i łaski grzeszący odstępuje, a do czarta przystaje.
   2. Przypatrz się jaka jest słabość ludzkiego statku w dobrym, jako sobie dufać nie trzeba. Bo mały wiatr z tej czci świetckiej próżnej człowieka obali. A z drugiej strony obacz, jaka jest moc pokuty świętej, która rozpacz oddala, miłosierdzie otwarza, związane wolne czyni, piekło i czarty rozbija, utraty nasze wraca, niebo otwarza, i ku pomocy swej wszytkie niebieskie siły pobudza, i Anioły uwesela.
   3. 16O przyczynie i wstawowaniu się za nas grzesznych Przeczystej Matki Bożej, umiejmy wiele sobie obiecować – onać jest zastępnica nasza Matka Miłosierdzia, i nadzieja w nawiętszych przygodach dusznych i cielesnych do Syna swego namilszego. Wiemy iż Pan Chrystus, jako mówi święty Paweł, jedyny jest pośrzednik nasz ku zbawieniu i odkupieniu, i żadne inne takie pośrzednictwo być nie może – lecz gdy się Święci, a zwłaszcza Przenaświętsza Matka Jego, za nami nie indziej jedno do tegoż Chrystusa wstawiają, i przez Jego mękę i zasługę proszą, nie tylo onemu jedynemu pośrzednictwu Jego nie uwłóczą, ale je sławią i wynoszą, do niegoż się uciekając, i przez nie prosząc. Jako Paweł święty za swoje Pana Boga prosząc, Chrystusowemu pośrzednictwu krzywdy nie czynił – także i inni którzy się za bracią swoją modlą.

1  XXIII. Febru. Lutego.
Z Biskupstwa się wymawia.
Uciekł się do Czarnoksiężnika Teofilus.
Krzyża się czarci boją.
Przed czartem Boga się zaprzał Teofilus i Matki Jego.
Pokajanie Teofila.
Narzekanie Teofila w pokucie.
Do Matki Bożej uciekł się Teofilus.
Przykłady upadających a pokutujących.
10  Wyznanie Teofila w pokucie.
11  Przyjęcie pokuty grzesznego.
12  Wrócon mu zapis, który był czartu na się dał.
13  Miłosierdzie Boskie wielkie sławi się.
14  Przyczyna Panny Przeczystej jako ważna.
15  Obrok duchowny.
16  Przyczyna Matki Bożej.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

poniedziałek, 24 września 2018

(105) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Prorok w ojczyźnie

   53 Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd. 54 Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u niego ta mądrość i cuda? 55 Czyż nie jest on synem cieśli? Czy jego Matce nie jest na imię Mariam, a jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? 56 Także jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u niego to wszystko?» 57 I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». 58 I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa. (Mt 13,53-58)

   1 Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. 2 Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u niego? I co to za mądrość, która mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez jego ręce! 3 Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry?» I powątpiewali o Nim. 4 A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». 5 I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. 6 Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. (Mk 6,1-6)

   53 Καὶ ἐγένετο ὅτε ἐτέλεσεν ὁ Ἰησοῦς τὰς παραβολὰς ταύτας, μετῆρεν ἐκεῖθεν. 54 καὶ ἐλθὼν εἰς τὴν πατρίδα αὐτοῦ ἐδίδασκεν αὐτοὺς ἐν τῇ συναγωγῇ αὐτῶν, ὥστε ἐκπλήσσεσθαι αὐτοὺς καὶ λέγειν· πόθεν τούτῳ ἡ σοφία αὕτη καὶ αἱ δυνάμεις; 55 οὐχ οὗτός ἐστιν ὁ τοῦ τέκτονος υἱός; οὐχ ἡ μήτηρ αὐτοῦ λέγεται Μαριὰμ καὶ οἱ ἀδελφοὶ αὐτοῦ Ἰάκωβος καὶ Ἰωσὴφ καὶ Σίμων καὶ Ἰούδας; 56 καὶ αἱ ἀδελφαὶ αὐτοῦ οὐχὶ πᾶσαι πρὸς ἡμᾶς εἰσιν; πόθεν οὖν τούτῳ ταῦτα πάντα; 57 καὶ ἐσκανδαλίζοντο ἐν αὐτῷ. ὁ δὲ Ἰησοῦς εἶπεν αὐτοῖς· οὐκ ἔστιν προφήτης ἄτιμος εἰ μὴ ἐν τῇ πατρίδι καὶ ἐν τῇ οἰκίᾳ αὐτοῦ. 58 καὶ οὐκ ἐποίησεν ἐκεῖ δυνάμεις πολλὰς διὰ τὴν ἀπιστίαν αὐτῶν. (Mt 13,53-58)

   1 Καὶ ἐξῆλθεν ἐκεῖθεν καὶ ἔρχεται εἰς τὴν πατρίδα αὐτοῦ, καὶ ἀκολουθοῦσιν αὐτῷ οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ. 2 καὶ γενομένου σαββάτου ἤρξατο διδάσκειν ἐν τῇ συναγωγῇ, καὶ πολλοὶ ἀκούοντες ἐξεπλήσσοντο λέγοντες· πόθεν τούτῳ ταῦτα, καὶ τίς ἡ σοφία ἡ δοθεῖσα τούτῳ, καὶ αἱ δυνάμεις τοιαῦται διὰ τῶν χειρῶν αὐτοῦ γινόμεναι; 3 οὐχ οὗτός ἐστιν ὁ τέκτων, ὁ υἱὸς τῆς Μαρίας καὶ ἀδελφὸς Ἰακώβου καὶ Ἰωσῆτος καὶ Ἰούδα καὶ Σίμωνος; καὶ οὐκ εἰσὶν αἱ ἀδελφαὶ αὐτοῦ ὧδε πρὸς ἡμᾶς; καὶ ἐσκανδαλίζοντο ἐν αὐτῷ. 4 καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς ὁ Ἰησοῦς ὅτι οὐκ ἔστιν προφήτης ἄτιμος εἰ μὴ ἐν τῇ πατρίδι αὐτοῦ καὶ ἐν τοῖς συγγενεῦσιν αὐτοῦ καὶ ἐν τῇ οἰκίᾳ αὐτοῦ. 5 καὶ οὐκ ἐδύνατο ἐκεῖ ποιῆσαι οὐδεμίαν δύναμιν, εἰ μὴ ὀλίγοις ἀρρώστοις ἐπιθεὶς τὰς χεῖρας ἐθεράπευσεν. 6 καὶ ἐθαύμαζεν διὰ τὴν ἀπιστίαν αὐτῶν. Καὶ περιῆγεν τὰς κώμας κύκλῳ διδάσκων. (Mk 6,1-6)
 
   Słowa o nieprzyjęciu proroka w ojczyźnie pojawiły się już wcześniej, podczas pobytu Jezusa w Nazarecie na początku Jego działalności. Do tego wystąpienia odnosi się też zapis w Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 4,16-30). Por. W synagodze w Nazarecie.

   To znowu synagoga w Nazarecie, tym razem w dniu szabatu. Jezus przeczytał mowę przeciw Abimelekowi i kończy na słowach: «... niech ogień wyjdzie z krzewu cierniowego i niech spali cedry libańskie».219 Potem oddaje rulon przewodniczącemu synagogi.
   «Reszty nie przeczytasz? To byłoby dobre dla zrozumienia mowy» – mówi mu przewodniczący.
   «To nie jest konieczne. Czas Abimeleka jest odległy. Ja odnoszę antyczną mowę do czasu obecnego. Posłuchaj, ludu Nazaretu. (…)»
   Trwający w osłupieniu tłum szepcze:
   «Ale skąd Mu przychodzi tyle mądrości?»
   «A cuda?... Skąd ma moc, by je czynić? Przecież rzeczywiście je czyni. Cała Palestyna o tym mówi».
   «Czyż On nie jest synem Józefa, stolarza? Wszyscy Go widzieliśmy w Jego warsztacie w Nazarecie, jak robił stoły i łóżka, jak naprawiał koła i zamki. Nie poszedł nawet do szkoły, a Jego Matka była Mu jedyną nauczycielką».
   «To było też zgorszeniem, którego nasz ojciec nie pochwalał» – mówi Józef, syn Alfeusza.
   «Ale twoi bracia też skończyli szkołę z Maryją, małżonką Józefa».
   «Ech! Mój ojciec miał słabość do swej małżonki...» – odpowiada Józef.
   «Tak jak brat twego ojca?»
   «Tak».
   «Ale czy to na pewno syn stolarza?»
   «A nie widzisz Go?»
   «O! Tylu jest do siebie podobnych! Ja myślę, że to ktoś, kto się za Niego podaje».
   «Gdzież zatem jest Jezus, syn Józefa?»
   «Czy sądzisz, że nie zna Go Jego Matka?»
   «Ma braci i siostry, a wszyscy nazywają Go swoim krewnym. Prawda? Wy, dwaj?» [– zwraca się ktoś do Szymona i Jozefa.]
   Dwaj najstarsi synowie Alfeusza potwierdzają skinieniem głowy.
   «W takim razie oszalał lub jest opętany, mówi bowiem, że nie pochodzi od stolarza».
   «Nie trzeba Go słuchać. Jego rzekoma nauka to majaczenie lub opętanie».
   ...Jezus zatrzymał się na placu, czekając na Alfeusza, syna Sary, który rozmawia z jakimś mężczyzną. W czasie Jego oczekiwania jeden z dwóch poganiaczy osłów, którzy zostali przy wejściu do synagogi, mówi Mu o oszczerstwach, jakie tam wypowiedziano.
   «Nie smuć się z tego powodu. Prorok zazwyczaj nie odbiera czci we własnej ojczyźnie i w swoim domu. Człowiek jest głupi do tego stopnia, iż sądzi, że – aby być prorokiem – trzeba być istotą nie żyjącą ziemskim życiem. A współmieszkańcy i członkowie rodziny bardziej niż wszyscy znają i pamiętają ludzki charakter ich mieszkańca i krewnego. Ale prawda zwycięży. Teraz żegnam cię. Pokój niech będzie z tobą».
   «Dziękuję, Nauczycielu, za uzdrowienie mojej matki».
   «Zasłużyłeś na to, bo umiałeś wierzyć. Moja moc jest tu bezsilna, bo nie ma wiary. Chodźmy, przyjaciele. Jutro o świcie wyruszamy». (III (cz. 3–4), 109: 7 sierpnia 1945. A, 5954-5985)

219  Zob. Sdz 9,7nn.

   Ancora la sinagoga di Nazaret, in giorno di sabato, però. Gesù ha letto l'apologo contro Abimelec e termina con le parole:
   «"esca da lui un fuoco e divori i cedri del Libano"». Poi rende al sinagogo il rotolo.
   «Il resto non lo leggi? Bene sarebbe per far comprendere l'apologo», dice il sinagogo.
   «Non occorre. Il tempo di Abimelec è molto lontano. Io applico al momento di ora l'apologo antico. Udite, genti di Nazaret. (…)»
La folla, rimasta interdetta, mormora:
   «Ma da dove mai costui ha tanta sapienza?».
   «E i miracoli donde li fa? Perché farli, li fa. Tutta la Palestina ne parla».
   «Non è il figlio di Giuseppe legnaiolo? Tutti lo abbiamo visto, al banco del fabbro di Nazaret, fare tavole e letti, e aggiustare ruote e serrature. Non è neppure andato a scuola, e solo sua Madre gli fu maestra».
   «Uno scandalo anche questo che nostro padre ha criticato», dice Giuseppe d'Alfeo.
   «Ma anche i tuoi fratelli finirono la scuola con Maria di Giuseppe».
   «Eh! mio padre fu debole presso la moglie...», risponde ancora Giuseppe.
   «Anche il fratello di tuo padre, allora?».
   «Anche».
   «Ma è proprio il figlio del legnaiuolo?».
   «E non lo vedi?».
   «Oh! tanti si assomigliano! Io penso che sia uno che si dice tale ma non lo è».
   «E dove è allora Gesù di Giuseppe?».
   «Ti pare che sua Madre non lo conosca?».
   «Qui ci sono i suoi fratelli e le sue sorelle, e tutti lo dicono parente. Non è forse vero, voi due?».
   I due anziani figli di Alfeo annuiscono.
   «Allora è divenuto folle o indemoniato, perché ciò che dice non può venire da un operaio».
   «Bisognerebbe non ascoltarlo. La sua pretesa dottrina è delirio o possessione»...
   Gesù è fermo sulla piazza in attesa di Alfeo di Sara che parla con un uomo. E, mentre attende, uno degli asinai che era rimasto presso la porta della sinagoga gli riporta le calunnie dette nella stessa.
   «Non te ne addolorare. Un profeta generalmente non è onorato dalla sua patria e dalla sua casa. L'uomo è tanto stolto che crede che per essere profeti occorre essere quasi esseri fuori della vita. E i concittadini e i famigliari più di tutti conoscono e ricordano l'umanità del loro concittadino e parente. Ma la verità trionferà sempre. Ed ora ti saluto. La pace sia con te».
   «Grazie, Maestro, di avere guarito mia madre».
   «Lo meritavi perché hai saputo credere. È inerte il mio potere qui, perché qui non c'è fede. Andiamo, amici. Domani all'alba partiremo». (4, 246)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

czwartek, 20 września 2018

W zakamarek

Jeszcze trawa jest zielona
dziewczyna w bieli rzuca uśmiech
właśnie zasypiałem w niepamięci
gdy zbudzono mnie do życia
jednym blaskiem przechodzącym
trafiającym w chwili w porę
we właściwy zakamarek serca
napełniając pustkę światłem

niedziela, 16 września 2018

(57) Żywoty Świętych: Katedra św. Piotra

Na święto Stolice Piotra ś.
Antiocheńskiej i Rzymskiej,
rzecz i historia krótka z kilką nauk duchownych.1

   Przepomnieć się nie godzi, co dziś Kościół ś. wspomina, a za co P. Bogu dziękuje, i uroczystą pamiątkę obchodzi, o stolicy Piotra ś. w Antiochiej. Bo rzecz którą w ten dzień P. Bóg ku zbawieniu ludzkiemu i oświeceniu cięmności pogańskiej, sprawić raczył, ma w sobie wielką pociechę, i nauk zbawiennych nie mało – którą tak wypisuje ś. Klemens,2 uczeń Piotra ś. Gdy Piotr ś. z inemi uczniami Pańskimi wiarę Chrystusowę w Antiochiej fundował, sam się wrócił do Jeruzalem, i do inych już się zaczynających Kościołów – w tym czasie szatan nieprzyjaciel zbawienia ludzkiego, i zawiśnik czci Chrystusowej posłał do Antiochiej Symona Czarnoksiężnika, który wiele przeciw Piotrowi ś. mówił, ganiąc naukę jego – wiele kuglarstwa i obłudnych cudów, oczy ludzkie mamiąc, czynił – tak iż i twarzy ludziom odmieniał, i psom miedzianym szczekać kazał, i inych obłudności wiele pokazował – czemu nowi oni Chrześcianie, miedzy któremi byli niektórzy zacni i pierwszy w mieście, wahać się i chwiać w wierze ś. i nauce Piotra ś. poczęli. O czym gdy się Piotr ś. dowiedział – wezbrał się do Antiochiej. Tedy Nicetas i Akwila i ini Chrześcianie, posłyszawszy o przyszciu Piotra ś. którego barzo pragnęli – wszyscy wyszli przeciw jemu, i przedniejszy i zacni, popiołem głowy posypując, i żałując bardzo – iż Symona Czarnoksiężnika nad zakazanie Piotra ś. przyjęli.
   Zatym wiarę swoję i pokutę i rozumienie wielkie o Pietrze ś. pokazując, postawili przed nim barzo wiele chorych powietrzem zarażonych, i opętanych od czarta, i rozmaite niemocy mające, tak iż się zliczyć nie mogli. A Piotr ś. widząc iż nie tylo żałują tego, że o nim, na zwiedzienie Symona, źle trzymali – ale iż wiarę tak wielką mieli, iż rozumieli to, że one wszytkie chore, mocą Chrystusową zleczyć mógł – podniósł ręce w niebo, i z płaczem modłę i dziękę P. Bogu czynił, mówiąc: Błogosławiony i chwały wszytkiej godny Ojcze, który każde słowo i obietnice Syna Twego pełnić raczysz, aby poznało wszelkie stworzenie, iżeś Ty sam jest Bóg na niebie i na ziemi. 3To mówiąc, wstąpił na wyższe mieśce, i kazał wszytkie one chore przed sobą położyć, i taką do nich rzecz uczynił: Widzicie iżem człowiek jako i wy, nie rozumiejcie abyście moją siłą ku zdrowiu przyść mogli, ale przez Tego, który z nieba zstąpiwszy, dał wszytkim wierzącym sobie lekarstwo duszne i cielesne. Przeto usty swemi, przed tym ludem wszystkim, wyznajcie – iż z prawego serca wierzycie w Pana naszego Jezusa Chrystusa – aby i oni wiedzieli skąd mają zbawienia swego szukać. Tedy wszyscy chorzy, którzy mogli zawolali: 4To jest prawy Bóg, którego Piotr opowiada. Zatymże wnet wielka jasność łaski Bożej we śrzodku ich widzieć się dała – i zaraz poczęli powietrzem zarażeni wstawać, i do nóg ś. Piotra przypadać, ślepi już oświeceni wołali, chwaląc Boga, chromi dziękowali, chorzy wszyscy radości się napełniali, i oni co już ledwie tchu trochę prze wielką niemoc mieli, zdrowemi się doskonale naleźli, i miesiącznicy i opętani wolnemi zostali. Tak wielka się moc Ducha Ś. ukazała, iż wszyscy od wielkiego do małego wyznawali i chwalili P. Boga. 5A krótko mówiąc, za siedm dni więcej się niż dziesięć tysięcy ludzi ochrzciło. A Teofilus, który miedzy wszytkimi w mieście onym namożniejszy był – pałac i dom swój na Kościół obrócił i oddał – 6w którym Piotrowi Apostołowi stolica kaznodziejska postawiona jest, i tam się lud on wszytek na słuchanie słowa Bożego schodził, i nauce, cudami onemi potwierdzonej, wierzył. Póty są słowa ś. Klemensa, z których rozumiej dzisiejszego święta początek, a takie nauki odnieś. 7Naprzód uważ to u siebie, iż więtszej łaski Bożej nie masz nad tę, gdy nam nauczyciele prawe i posłańce swoje Apostoły i ich namiestniki posyła, a miedzy nami stolice ich zdrowej i zbawiennej nauki Pana naszego Jezusa funduje. Jako z drugiej strony szkodliwszej rzeczy nie masz, jedno gdy się gdzie stolica ona zaraźliwa, o której Psalm pierwszy mówi, to jest kacerska i fałszywa nauka tych Symonów, szatańskich towarzyszów, którzy się Piotrowi ś. i potomkom na stolicę jego wstępującym sprzeciwiają, wystawi. Dla tego ludzie Pana Boga znający z wielką radością kościoły budowali, i tę stolicę nauki zbawiennej, i studnicę wody żywej z majętności swej zakładali. Wesel się z tego Katoliku, iż tobie ta stolica Piotra świętego, która prawdę Katolicką, i szczerą wiarę, i słowo Chrystusowe zatrzymawa, fundowana jest, na której masz kapłany na nię wstępujące a nieustające, jako syny po ojcach, którzyć prawdy i kazania Piotra ś. dochowywają, a tą cię szczerą wodą rzeki, która miasto Boże uwesela, chłodzą, i do żywota wiecznego płynącą prowadzą. A z tego się smęć wielce, gdzieby widział, iż się stolica kacerska złego powietrza i zarazy dusz ludzkich podnosić poczyna.
   2. Zrozumiej też jako P. Chrystus Bóg nasz obietnice swe Piotrowi spełnił, iż on co na rybach, których na słowa Pańskie tak wiele i tak wielkich zagarnął, ukazał, na duszach ludzkich uiścił, a jeszcze więcej, gdy do Rzymu przyszedł, a jednę na wschodzie słońca stolicę prawdy Chrystusowej fundowawszy, drugą na zachód w Rzymie, jako powszechny pasterz świata wszytkiego zasadził. Obiedwie w głównych i przednich Zachodu i Wschodu miastach – aby się tym rychlej prawda Boża ogłosiła, zwłaszcza z Rzymu, który był zamkiem, głową, i panem świata wszytkiego. Które dobrodziejstwo Boże fundowania stolice Piotra ś. w Rzymie, iż jest więtsze niżli to w Antiochiej – przeto je też Kościół obchodzi ośmnastego dnia Stycznia – na którym miejscu iż się to zamilczało, tu się słusznie wspomnieć ma, słowy wielkiego i świętego Doktora Leona Papieża, który tak mówi:8 Gdy, powiada, dwanaście Apostołów od Ducha Ś. mowę wszytkich języków wzięli, aby świat Ewangelią napełnili, podzieliwszy krainy ziemie błogosławiony Piotr, Książę Apostolskiego pocztu, do zamku się państwa Rzymskiego obrócił, aby światłość prawdy, która się na zbawienie narodów oznajmić miała, źrzetelniej od głowy na ciało świata wszytkiego wylać się mogła. A który się w mieście tym naród naleźć nie mógł? abo komu to tajno być mogło, o czym Rzym wiedział? Tam było trzeba Filozofskie błędy zdeptać, i próżność świeckiej mądrości ukazać, i diabelską służbę potępić, i wszytkie świętokradzkie niezbożności skazić się tam miały – gdzie się były zewsząd błędy zgromadziły, a pilnie chowane zostawały. Do tegoż ty miasta przebłogosławiony Pietrze, przyszcieś się nie bał, gdy towarzysz chwały twej Paweł Apostoł, około się inych Kościołów jeszcze bawił – i w ten las srogich źwierzów, i w to głębokie a burzliwe morze, wstąpiłeś – z więtszą śmiałością niżli kiedyś po morzu chodził.9 Jużeś był lud Żydowski wyćwiczył, jużeś był Antiocheński Kościół, gdzie się dostojność imienia Chrześciańskiego zaczęła, fundował – jużeś był Pontum, Galacją, Kappadocją, Azją, Bitynią, zakonem kazania Ewangeliej napełnił – aż zasię (o powodzeniu sobie i o dłuższym wieku życia swego tusząc) chorągiew krzyża Chrystusowego, w zamki Rzymskie wprowadzicieś raczył. Gdzie wedle Boskiego zrządzenia, czekała cię i dostojność urzędu, i sława męczeństwa twego. Póty są słowa ś. Leona, przed lat więcej niż jedennaście set napisane. Tak iż się daleko więcej z fundowania stolice Rzymskiej od Piotra ś. a niżli z Antiocheńskiej radować mamy. Bo w Rzymie Piotr ś. wielkie one ryby,10 to jest ludzie z Cesarskiego domu, miedzy którymi był Klemens, i potym przez potomki swe same Cesarze, począwszy od Konstantyna Wielkiego, ułowił – którzy wiarę Chrześciańską z nauki Piotra ś. potomków, po wszytkim świecie rozszerzyli.
   3. 11Czemu nie Antiocheńscy, ale Rzymscy biskupi na przodkowanie i pasterstwo świata wszytkiego i na przywileje Piotra ś. nastąpili, ktoby spytał, niech tę ma sprawę – a heretyckich około tego baśni nie przypuszcza. Naprzód Boże było zrządzenie i wola, iż w Rzymie ś. Piotr krew swoję za Chrystusa przelał, którą swój urząd nieśmiertelny temu Kościołowi podając, w nim żywot swój zapieczętował – na to bez wątpienia rozkazanie Pańskie mając, aby tam gdzie sam żyć przestał, potomkowie jego na powszechne pasterstwo owiec wszystkich Chrystusowych następując, zostali.
   Przetoż Kościół powszechny te przywileje Piotra Ś. stolicy Rzymskiej, i na wszytkich wielkich zborach, i we wszytkiego świata zezwoleniu, i w piśmie Doktorów świętych przyznał. Wiedział P. Bóg i to tak przejźrzał, iż stolica Antiocheńska, wiele heretyków na niej siedzących i ludzi zarażających mieć, i ustać miała – a stolica ś. Rzymska nigdy jadu heretyckiego nie przypuściła, ale wedle obietnice Pańskiej, w wierze bracią potwierdza, i na mocnej skale stojąc, heretyckie nauki tępi, i przez wszytkie wieki nieodmiennie kwitnie, i wiarę po wszytkim świecie miedzy Pogaństwem, i teraz w Indiach na nowym, to jest ludziom przedtym niewiadomym świecie, szczepi, i chwałę Bożą i wierną naukę zatrzymawa – którą aby nam Pan Bóg do końca chował, proszę taką zemną modłę do Pana Boga uczyń. Nauczycielu, Mistrzu, i Panie Boże nasz Jezu Chryste, opokę wiary Twej, matkę wszytkiego Chrześciaństwa, i głowę widomą owczarniej Twojej, przesławną Piotra Twego stolicę, Kościól ś. Rzymski, racz podnieść, i wysoce wsławić – a nawróć do Namiestnika Twego na ziemi, wszytkie barany i owce Twoje, a zgromadź je pod jednę laskę rządu Twego. Ten zamek straży i obrony naszej, od wszelakiego kacerstwa i odszczepieństwa, i matkę jedności Chrześciańskiej, zatrzymaj w obronie Twojej aż do końca. Spełni słowo Twoje, aby go bramy piekielne nie przemogły – a daj skutek modlitwie Twojej, aby wiara Piotra tego nigdy nie ustawała, ale posiliła bracią, i wszytko w jedności zachować, i przywieść do Ciebie wody żywej żywota wiecznego mogła. Amen.

1  XXII. Febru. Lutego.
Lib. 10. Recognitionum.
Rzecz Piotra ś. do chorych.
Niezliczony poczet chorych zleczeni od Piotra świętego.
Dziesięć tysięcy ludu Piotr ś. przez siedm dni nawrócił.
Stolica kaznodziejska Piotrowi ś. postawiona.
Nauka pierwsza.
Serm. de Apostolis Petro & Paulo.
9  Mt 14.
10  J 21.
11  Nauka trzecia. Na przywileje ś. Piotra, nie Antiocheński, ale Rzymski Kościół wstąpił.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

wtorek, 11 września 2018

(104) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Stracona drachma

   8 Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? 9 A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. 10 Tak samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych z powodu jednego grzesznika, który się nawraca. (Łk 15,8-10)

   8 Ἢ τίς γυνὴ δραχμὰς ἔχουσα δέκα ἐὰν ἀπολέσῃ δραχμὴν μίαν, οὐχὶ ἅπτει λύχνον καὶ σαροῖ τὴν οἰκίαν καὶ ζητεῖ ἐπιμελῶς ἕως οὗ εὕρῃ; 9 καὶ εὑροῦσα συγκαλεῖ τὰς φίλας καὶ γείτονας λέγουσα· συγχάρητέ μοι, ὅτι εὗρον τὴν δραχμὴν ἣν ἀπώλεσα. 10 οὕτως, λέγω ὑμῖν, γίνεται χαρὰ ἐνώπιον τῶν ἀγγέλων τοῦ θεοῦ ἐπὶ ἑνὶ ἁμαρτωλῷ μετανοοῦντι. (Łk 15,8-10)

   Pewna niewiasta miała dziesięć drachm w sakiewce. Kiedy jednak poruszyła się, sakiewka wypadła jej zza pazuchy i otwarła się, a monety rozsypały się na ziemię. Pozbierała je z pomocą obecnych sąsiadek i policzyła. Było ich dziewięć. Nie odnalazła się dziesiąta. Ponieważ zbliżał się wieczór i brakowało światła, niewiasta zapaliła lampę i postawiła ją na podłodze. Wziąwszy miotłę, zabrała się do uważnego zamiatania, ażeby zobaczyć, czy moneta nie potoczyła się daleko od miejsca, w którym upadła. Lecz nie znalazła drachmy. Przyjaciółki odeszły, zmęczone szukaniem. Niewiasta przestawiała skrzynię, półkę, inny ciężki kufer, podniosła amfory i dzbanki, umieszczone we wnęce w ścianie. Drachmy jednak nie znalazła. Wtedy na kolanach zaczęła szukać w śmieciach leżących opodal domu, chcąc sprawdzić, czy drachma nie wytoczyła się z domu i nie wpadła do obierzyn z jarzyn. I wreszcie znalazła drachmę, całą ubrudzoną, niemal pogrążoną w śmieciach, które na nią spadły.
   Niewiasta, przepełniona radością, wzięła monetę, umyła, otarła. Drachma była teraz piękniejsza niż wcześniej. I pokazała ją sąsiadkom, wezwanym ponownie głośnymi okrzykami – tym, które odeszły po pierwszych poszukiwaniach. Rzekła im: „Oto jest! Widzicie? Radziłyście mi, żebym się już dłużej nie trudziła, lecz ja obstawałam przy tym i znalazłam zgubioną drachmę. Cieszcie się więc ze mną, bo nie mogłam znieść bólu utraty jednego z moich skarbów”.
   Również wasz Nauczyciel, a z Nim Jego apostołowie, czyni jak niewiasta z przypowieści. On wie, że jeden ruch może sprawić, iż skarb upadnie. Każda dusza jest skarbem i szatan, który nienawidzi Boga, wywołuje złe poruszenia, chcąc spowodować upadek biednych dusz. Są tacy, którzy [jak moneta] upadają w pobliżu sakiewki, to znaczy odchodzą na małą odległość od chroniącego dusze Prawa Bożego. Są tacy, którzy odchodzą dalej, to znaczy bardziej oddalają się od Boga i Jego Prawa. Są wreszcie tacy, którzy toczą się aż do odpadków, śmieci, błota. I tam w końcu zginęliby, spaleni w ogniu wiecznym, jak śmieci palone w specjalnych miejscach.
   Nauczyciel wie o tym i szuka niestrudzenie utraconych monet. Szuka ich wszędzie z miłością. To Jego skarby. Nic Go nie męczy ani nic nie zraża. On szuka, szuka, porusza, wymiata, aż znajdzie. A kiedy znajdzie, wtedy myje Swym przebaczeniem odnalezioną duszę, woła jej przyjaciół, czyli cały Raj i wszystkich dobrych tej ziemi. Mówi: „Cieszcie się ze Mną, bo odnalazłem to, co się zgubiło, a [teraz] jest piękniejsze niż wcześniej, bo Moje przebaczenie uczyniło je czymś nowym”.
   Zaprawdę mówię wam, wielkie święto jest w Niebie i aniołowie Boży oraz dobrzy na ziemi cieszą się z jednego grzesznika, który się nawraca. Zaprawdę, powiadam wam, nie ma nic piękniejszego niż łzy skruchy. Zaprawdę mówię wam, że tylko demony nie potrafią, nie umieją cieszyć się z tego nawrócenia, będącego tryumfem Boga. I mówię wam też, że sposób, w jaki człowiek przyjmuje nawrócenie grzesznika, stanowi miarę jego dobroci i związku z Bogiem. Pokój niech będzie z wami. (III (cz. 3–4), 104: 2 sierpnia 1945. A, 5868-5882)

   Una donna aveva dieci dramme nella sua borsa. Ma in un movimento la borsa le cadde dal seno, aprendosi, e le monete ruzzolarono per terra. Ella le raccolse con l'aiuto delle vicine presenti e le contò. Erano nove. La decima era introvabile. Dato che era prossima la sera e la luce mancava, la donna accese la lampada, la posò al suolo e presa una scopa si dette a scopare attentamente per vedere se era ruzzolata lontano dal luogo dove era caduta. Ma la dramma non si trovava. Le amiche se ne andarono stanche di ricerche. La donna spostò allora il cassapanco, la scansia, il cofano pesante, smosse le anfore e gli orcioli posati nella nicchia del muro. Ma la dramma non si trovava. Allora si pose carponi e cercò nel mucchio delle spazzature, messo contro la porta di casa, per vedere se la dramma era rotolata fuori di casa mescolandosi agli avanzi delle verdure. E trovò infine la dramma tutta sporca, sepolta quasi dalle spazzature ricadute su di essa. La donna giubilante la prese, la lavò, l'asciugò. Era più bella di prima, ora. E la mostrò alle vicine che chiamò di nuovo a gran voce, e che si erano ritirate dopo averla aiutata nelle prime ricerche, dicendo: "Ecco! Vedete? Voi mi consigliavate di non faticare più. Ma io ho insistito e ho ritrovato la dramma perduta. Rallegratevi perciò con me che non ho avuto il dolore di perdere uno solo dei miei tesori". Anche il Maestro vostro, e con Lui i suoi apostoli, fa come la donna della parabola. Egli sa che un movimento può far cadere un tesoro. Ogni anima è un tesoro e Satana, che è astioso di Dio, provoca i mal movimenti per fare cadere le povere anime. C'è chi nella caduta si ferma presso la borsa, ossia va poco lontano dalla Legge di Dio che raccoglie le anime nella salvaguardia dei comandamenti. È c'è chi va più lontano, ossia si allontana più ancora da Dio e dalla sua Legge. C'è infine chi rotola fino nelle spazzature, nelle lordure, nel fango. E là finirebbe a perire con l'essere arso nei fuochi eterni, così come le immondezze vengono arse in luoghi acconci. Il Maestro lo sa e cerca instancabile le monete perdute. Le cerca in ogni luogo, con amore. Sono i suoi tesori. E non si stanca e non si ripugna di nulla. Ma fruga, fruga, smuove, spazza, finché trova. E trovato che abbia, lava l'anima ritrovata col suo perdono e chiama gli amici, tutto il Paradiso e tutti i buoni della Terra, e dice: "Rallegratevi con Me perché ho trovato ciò che si era smarrito, ed è più bello di prima perché il mio perdono lo fa nuovo". In verità vi dico che si fa molta festa in Cielo e giubilano gli angeli di Dio e i buoni della Terra per un peccatore che si converte. In verità vi dico che non c'è cosa più bella delle lacrime del pentimento. In verità vi dico che solo i demoni non sanno, non possono giubilare per questa conversione che è un trionfo di Dio. E anche vi dico che il modo come un uomo accoglie la conversione di un peccatore è misura della sua bontà e della sua unione con Dio. La pace sia con voi. (4, 241)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

sobota, 8 września 2018

(56) Żywoty Świętych: Wilhelm

Żywot ś. Wilhelma, Książęcia Akwitańskiego,
a potym Pustelnika,
pisany pierwej od jego ucznia ś. Wojciecha,
potym od Teobalda Biskupa.
Żył około roku Pańsk. 1139. Surius Tom. 1.1

   Z zacnych rodziców Komesów z Piktawu urodzony, i dobrze wedle stanu swego wielkiego wychowany był ś. Wilhelm. Z młodu nic się ku dobremu nie miał, i owszem do wiela złego złą skłonność po sobie pokazał – straż go rodziców i lata słabe od zbytków hamowały. Gdy podrósł, złość się w nim szerzyć a z nim rość poczęła. Młodzieńcem będąc, wszytek się na żołnierstwo udał – w którym iż był siły i serca wielkiego, widząc panowie i rycerstwo ziemie onej dowcip jego wojenny i męstwo, po zeszciu rodziców jego, wzięli go na Grofostwo Piktawskie, i na Księstwo Akwitańskie w ziemi Francuskiej – które państwa spadkiem też nań i prawem dziedzicznym przypadały. Dopieroż na państwa takie wzięty, drogę sobie do wszytkiej swej wolej uczynił. Był człowiekiem urodziwym, siły wielkiej, zacnym, mężnym, bogatym, w rycerskich rzeczach szczęśliwym – ale trędowatym, to jest grzesznym, jako o onym Naamanie Syryjskim Pismo mówi – 2tak źle tego używał, iż to na wszytkę świecką hardość, pychę, rozkoszy, i okrucieństwo, a uciśnienie ludzkie obracał. Coby ośmiom było dosyć, to sam zjadł – takim obżercą był – a jako Nemrot jaki, bez wojny sechł. Ciężki był postronnym, a swoim okrutny, a na się sam naokrutniejszy – nędzną duszę swoję takiemi grzechami męcząc. Bratu rodzonemu jako Herod, żonę wziąwszy, z nią trzy lata mieszkał – Boga się nie bojąc, i ludzi nie wstydząc. Zuchwały, sobie i sile swej dufający, na nikogoż się nie oglądał. To się wylicza, aby każdy potym łaskę Bożą w nim, i jego wielką cnotę poznał, jako z tak wielkich grzechów wyszedszy, świętym i wielkim w łasce Bożej został, na przykład dobroci i miłosierdzia Bożego nad grzesznymi i naśladowanie wszystkim w grzechach leżącym.
   Tego wieku żył w jego państwie Bernat Klarewalski Opat święty, i wszytkiemu światu znajomy. Ten słysząc o jego niedobrych postępkach, prosił za nim P. Boga z pilnością, aby mu dał upamiętanie – radby się był z nim kiedy widział, a ustnie go upomniał, ale przystępu do tego i czasu czekał. Który mu się z takiej przyczyny otworzył: 3Na on czas było wielkie rozerwanie w Kościele Bożym. Kardynali niezgodni, jedni obrali za papieża Piotra Leona, który się nazwał Anakletem – ale nie wedle Boga, ani wedle Kanonów. Drudzy których było więcej daleko, i lepszych, którzy słusznemi wedle sumnienia dobrego, obyczajmi wybierania Papieża, postępowali, obrali Innocentego wtórego – przy którym wszyscy baczni i Boga miłujący stali. A on drugi do siebie te ciągnął, co się w niezgodzie i tyraństwie kochali. We Francjej wszytko prawie Duchowieństwo uczyniwszy Synod, i wezwawszy ś. Bernata, za jego radą, przy Innocentym zostali – okrom Gerada Engolizemskiego Biskupa – który od nich się oddzieliwszy, tego Wilhelma na to szkodliwie namówił – aby stał przy stronie odszczepieńskiej przeciwnej, to jest przy onym Pietrze Leonie, a jemu posłuszeństwo czynił. I tak się zstało – już nie słowy, ale mocą Biskupy z państwa swego, którzy na Piotra Leona zezwolić niechcieli, wymiatał. I Biskupa Piktawskiego wygnał.
   Bernat święty tego więcej żałując, jachawszy do Piktawu do klasztoru swego, prosił Książęcia Wilhelma, aby się do niego dla rozmowy przyść nie lenił. Iż święty Bernat człowiek był barzo u wszystkich, prze świątobliwość swoję, zacny – i w tym go uczcił iż szedł do niego. 4Tam go ognistemi onemi słowy upominając, a do pokuty przywodząc rozpalał, przez siedm dni w onym się z nim klasztorze zamknąwszy. Ale jako twardy kamień rozpuścić się i użyć nie dał. Wyszedł siódmego dnia jako lew, grożąc Bernatowi ś. śmiercią, jeśliby z swego klasztoru wychodził, a jakie zmowy z stroną przeciwną czynił. Potym się drugi raz wszytko Duchowieństwo do Pertynaku w Akwitaniej zjachało, o pokoju radząc – przyzwali ś. Bernarda, posłali i posły do Książęcia Wilhelma, aby do nich przyjachał, a społecznie o zgodzie radził. Dał się na to namówić. Ale gdy go prosili aby odszczepieństwa przestał, a do prawego się Pasterza znał, a Biskupom pokój, i Biskupstwa wrócił – namówić go do tego nie mogli. Chyba to od niego usłyszeli: Iż rad Innocentemu posłuszen będę, jedno mi niechaj tych Biskupów, którem wygnał, nie daje.
   Widząc ś. Bernat iż już ludzkiej rady nie zstaje – do Boskiej się uciekł. Prosił Biskupów, aby mógł wielką Mszą sam śpiewać – na którą gdy się wszyscy, co na onym Synodzie byli, zeszli – i ci co w kościół weszli którym się wniść godziło – Książę Wilhelm jako Schismatyk a wyklęty od Innocentego, z tymi którzy mu przyzwalali, za drzwiami stał, a w kościół wniść nie śmiał. Bernat ś. odprawiwszy Kommunią, abo używanie Przenachwalebniejszej Świątości – wziął ciało Boże na patynę – wynidzie z nim przede drzwi gdzie było Książę, i głosem straszliwym a ognistemi słowy, mówić do niego pocznie: wzgardziłeś prośbą naszą sług tego Pana którego widzisz, oto sam Pan do ciebie idzie – Pan świata wszytkiego, głowa Kościoła tego, który ty prześladujesz, Sędzia twój, na którego sąd przyść masz, ciebie o pokój prosi. 5Izali i tym wzgardzić chcesz, jakoś nami wzgardził? Wszyscy około idący Biskupi i lud wszytek płakali. A Książę widząc przenaświętsze ciało Boże w ręku jego, i słysząc one Ducha Ś. pełne a mocne słowa – drżeć i prawie drewnieć począł, a jako zarażony upadł na ziemię. 6Podniosą go jego żołnierze – a on drugi raz upadł. Aż mu rzecze Bernat ś. – wstań a słuchaj rozkazania Bożego – oto tu jest Biskup Piktawski, któregoś mocą wygnał. Idź, przeproś ojca twego, a bądź posłuszny Innocentemu, którego słucha wszytek Kościół Ś. Boży. On tyran a lew, wnetże się zstał owcą – i zarazem uczynił wszytko co kazał. Upadł do nóg Biskupa Piktawskiego, i sam go z swym dworem na Biskupstwo wprowadził, i wszystkim inym ukrzywdzonym duchownym, ich dostojeństwa przywrócił – zostając na potym posłusznym Innocentemu Papieżowi.
   Ten był początek nawrócenia jego. Bo od tego czasu gdy już ono odszczepieństwo Piotra Leona ustało, poczęło się ono tyrańskie a okrutne jego serce kruszyć, a łaska Boża serce jego oświecać i wzbudzać – pocznie sobie wspominać słowa ś. Bernata, o sądzie srogim Bożym, o piekle, o sprośności złego sumnienia, co słyszał w pierwszej rozmowie jego w Piktawie – pocznie sobie rozmyślać sprośny i nie Chrześciański żywot swój, postępki złe swoje. 7Już łzy wylewać i łóżko swoje jemi pokrapiać, i o statecznem ku P. Bogu nawróceniu i pokucie myślić począł. Jeśli mię Sędzia ten mój pod osobą chleba zastraszył i poraził – a cóż gdy jawnie mię sądzić, pozwanego do straszliwej stolice swej, będzie? O mocy Boża a miłosierdzie niewymowne, jako z kamieni czynisz syny Abrahamowe. I postanowił sobie na sercu, iść do jakiego spowiednika, za któregoby radą o swym zbawieniu stanowił – a wstydząc się ś. Bernata i innych znajomych, szedł tajemnie sam jeden do jednego pustelnika, o którym dawno słyszał, iż żywot wiódł na pusczy świątobliwy. Któremu gdy wolą swoję świętą i dobrą otworzył, i spowiadał mu się iż był ten a ten – on jemu jako Ananiasz Pawłowi ś. wierzyć niechciał – nie rozumiejąc aby tak zły Pan, o którego niepobożności wiele słyszał, do takiej pokory i pokuty przyść mógł – mniemając żeby w osobie jego czart go kusił. On gdy mu się sprawował – to tylo słowo od niego usłyszał: jam człowiek prosty i nie na to wysadzony, sam tylo swego zbawienia pilnuję, a też nauki nie mam. Ale jest tu nie daleko drugi pustelnik – jeśliżeś ten jest którym się być mienisz, idźże do niego, tenci pozna co jest z Pana Boga a co nie.
   Szedł ś. Wilhelm do drugiego, ale i on słysząc o takim tyrannie, bał się jego spowiedzi – jedno mu do innego trzeciego ukazał. 8Chodził pokornie od jednego do drugiego, aż na tego trzeciego trafił, człowieka Duchem Bożym opatrzonego, który jego prawym lekarzem został. Już mu P. Bóg był objawił przyszcie ś. Wilhelma, i gorąco się modlił za prawe jego nawrócenie. I przyjął go z wielką radością – a on mu serce swoje otworzył, prawą skruchę swoję, i dobrą wolą na czynienie wszelakiej pokuty pokazał. Nakoniec z temi go on pustelnik słowy odprawi: 9Idź wróć się w dom twój, nikomu nie powiadaj coś wziął przed się, a ubrawszy się w żołnierskie zbroje, tak jakoś jeździł źle czyniąc, wsiadszy na nalepszego konia przyjedź tu do mnie nazad tak ubrany, a ja ciebie nauczę co masz czynić. Tak uczynił Wilhelm ś. z wielkim posłuszeństwem. A tym czasem pustelnik on z bliskiego miasteczka kowala do siebie z naczyniem i z dziesiącią nagotowanych łańcuszków, przyzwać kazał – tak iż na jednę się prawie godzinę zeszli, i Książę, i kowal. Stanął zbrojny żołnierz, już żołd Chrystusów służyć – stanie kowal na inne żołnierstwo Wilhelma pasować – stanie ociec on, a sędzia duchowny na grzesznika skaźń dawać – który uczyniwszy rzecz do Książęcia, jako z Boskiej nauki i z Kanonów świętych, w pokucie ma być karanie docześne, którym piekielnego karania grzesznicy uchodzą – a iż grzechu żadnego nie masz, któregoby Bóg abo wiecznie abo docześnie, karać nie miał – a iż wedle wielkości grzechów, miara też karaniu być ma – 10a lepiej się tu na tym świecie małą pracą wypłacić, niżli na onym w ciężkie męki wpaść. I rzecze naostatek: Jeśliś prawie pokutujący, a przeszłe grzechy obmyć, i przyszłych się strzec chcesz, taką ode mnie pokutę przijmi – z strony jałmużny, idź a przedaj co masz, daj ubogim, a obnażony pódź za tym, który nie miał gdzie swej głowy skłonić. A iż to wszytko co opuścisz i rozdasz ciała twego nie dolęże – ten pancerz który na sobie masz, na gołym ciele pókiś żyw nosić będziesz. A iżeś ludzie zgorszył, zwłaszcza będąc odszczepieńcem, boso do papieża po rozgrzeszenie pójdziesz. Modlitewci nie ustawuję – sam je sobie ustawisz, a Duch cię Boży ostatka nauczy.
   Przyjął to z wielką pokorą ś. Wilhelm, i z jego słów dziwną skruchą rozpuszczone serce mając, z miłości wielkiej ku Panu Bogu, wnetże zwłóczyć szaty swoje począł – i nago stanąwszy, pancerz na ciało gołe włożywszy, kowalowi przykuwać gi na sobie, i dziesiącią łańcuszków ściągnąć i zanitować kazał. O jako dobrowolnie podał ono mocne i urodziwe ciało swoje, na ono długie dla zbawienia swego męczeństwo. Na wierzch mu dał grubą włosiennicę, i przyłbicę na głowę, tak przywiązaną, iż się zjąć nie mogła. Tak ubrany od mistrza swego odszedł – a do domu się wróciwszy, nic nie mieszkając, wszystko swoje dobre rozdał i rozprawił, sam ni przy czym nie zostając. 11Boso jako mu kazano w onym ubierze szedł do Papieża Eugeniusza wtórego, który go był znowu o ono odszczepieństwo zaklął, we Francjej Synod uczyniwszy w Remis. Tam go ś. Wilhelm, już tak pokutujący, nalazł – i przyszedszy a padszy do nóg jego, mówił: Ojcze zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw tobie, i z płaczem wielkim rozgrzeszenia prosił. Gdy Papież pytał ktoby to był? Gdy rzekł: jam jest Wilhelmus Komes grzeszny i niezbożny, któregoś ty słusznie od ciała Kościoła Bożego, jako członek zarażony, odciął – bo nie masz tego grzechu, któryby się we mnie nie nalazł – ale pomni na miłosierdzie Boże, a mocą którąć dał Chrystus, rozgrzesz pokutującego, a przijmi miedzy wybrane Boże – kluczem tym który nosisz, wrota mi miłosierdzia Bożego chciej otworzyć.
   Papież przelęknął się i zdumiał, a wierzyć niechciał, aby tym był czym się mienił. I kazał mu wstać a na stronę iść, żeby się rzeczy prawdziwej dowiedział. On ze wstydem odchodząc, mówił: Tenci jestem czym się mienię być grzesznik wielki – spowiednik mój taką mi pokutę dał, i do ciebie mię odesłał. Potym obaczywszy się Papież, i widząc iż to statecznie twierdzi, a iż u Pana Boga wszytko podobno, powiedział mu: 12Idź do Hieruzalem, daję moc Patriarsze Hierozolimskiemu, aby cię rozgrzeszył – i jemu duszę twoję polecam i do niego cię odsyłam. On to pokornie przyjąwszy, wyszedł z błogosławieństwem Papieskim – i nic nie mieszkając, do Hieruzalem szedł. Na ten czas Hieruzalem i ziemia święta była w ręku Chrześciańskich. I przyjął go z wielką ochotą Patriarcha – bo znał sławę jego, i z domu jego poznał był niejakie dobrodziejstwo. Tam mu dał rozgrzeszenie Papieskie – i prosił go aby przy nim mieszkał. A on tylo tej łaski u niego żądał, aby w jego podwórzu chałupkę mu postawił, i jamę pod nią wykopać kazał, w którejby się na czynienie pokuty zamknąć mógł. I tak uczynił.
   13Przez dziewięć lat nie wychodząc, tam to więzienie dobrowolnie cierpiał – srogości sobie i utrudzenia zadając. Chleb tylo jadł a wodę pił, w sukni onej żelaznej, która się już była w jego ciało wpiła, legając – a nigdy jej do swej śmierci nie zwłócząc – łoże jego ziemia, a poduszka drewno, pierzynka przykrycie ono chałupki było. Postem i ustawicznym wzdychaniem a modlitwą cieszył strapioną duszę swoję, do śmierci się i sądu Boskiego przyprawując. Tam go naleźli powinowaci jego – i przychodząc nad onę chałupkę, często wołali: coś oszalał a od rozumu odszedł, Panie Wilhelmie? Ziemię i państwo twoje nieprzyjaciele twoi osiągają, nasześ przyjaciele wdał w wielkie niebezpieczeństwo – czegoć nie dostawało w onym państwie twoim? Azaś nie mógł jakiej inakszej pokuty czynić, jako Dawid, przy swym państwie zostając? I innemi diabelskimi zastrzały serce jego trapili – on jako usta zawiązane mając, milczał – wszakże myślami onemi, począł nieco w swoim przedsięwzięciu słabieć – gdy mu ono czart, co słyszał, w serce wbijał, na myśli rozwodził, i trudną mu pokusę czynił. Tę pokusę przepuścił nań Pan Bóg, aby sobie nie dufając i sile swej, w wytrwaniu onego żywota, wszystek się tylo łaską a miłosierdziem Bożym nad sobą szczycił. I przeto chcąc ujść onych jadowitych słów – Patriarsze cicho podziękowawszy, bieżał tam gdzie go oczy niosły. 14Lecz na drodze jeszcze tęż pokusę cierpiał i te srogie z myślami onemi niepokoje.
   Po długiej drodze, przyszedł do Włoch, blisko Luki. Na ten czas Lukańska Rzeczpospolita zamku jakiegoś sąsiedzkiego dobywała. Widząc ś. Wilhelm, iż się długo koło niego bez potrzeby bawią, dał się słyszeć: co to za ludzie, spraw wojennych nie umieją, jabych ten zamek za kila dni wziął. Te słowa doszły rady Lukańskiej, wnet go przyzowią – i widząc iż człowiek urodziwy, i mocny, a o rzeczach rycerskich mądrze mówi – wiele mu obiecując, polecić mu sprawę wojenną chcieli. 15On zapomniawszy swego powołania, i zaczętej pokuty – obiecał im w tym posłużyć. Lecz go P. Bóg nie zapomniał, widząc iż się barzo nazad nachylił, podjął upadnienie jego podporą pomocy swej – tej nocy po której nazajutrz urząd wojenny na się wziąć miał, ślepotę na oczy jego dopuścił – w czym poznał rękę Bożą, i wielką łaskę Jego nad sobą, i obaczył jako źle uczynić chciał – czego znowu barzo żałując, ukarał się sam w sobie, i korzył się Panu swemu, a odnawiał mocnie przedsięwzięcie swoje. Nazajutrz gdy mu mieli wojnę i dobywanie zamku onego zlecić – wymówił się jako mógł, powiadając: Iżem człowiek pokutujący, i oddany na służbę Bożą, Chrystusów żołnierz, któremu się już wojny świeckiej wieść nie godzi.
   16Potym uprosiwszy sobie u Pana Boga przywrócenie oczu, iż przejźrzał – wracał się do Jeruzalem na pierwsze miejsce. W drodze go rozbójnicy pojmali, a widząc iż nic nie ma, onego pancerza który się był w ciało wpił, odpiąć nie mogąc, wolno go puścili. W onej pierwszej chałupce swojej, u Patriarchy zasię dwie lecie przemieszkał – i barziej się dręcząc niżli pierwej już się sam swego upadku bojąc, widząc jako jest nasze przyrodzenie do stateczności w dobrym niepotężne – im dalej tym więcej w miłości Bożej rósł, i mocniejszym w przedsięwzięciu swoim zostawał. Tam gdy go zasię jego powinowaci najdowali – a onemi słowy gabali, uciekł, od złych słów uszy kryjąc, na głęboką pustynią. 17I tam niektóry czas przemieszkawszy – szedł do grobu Jakuba ś. do Kompostelle, od wschodu słońca, aż na zachód, długą i ciężką barzo drogą i trudzeniem.
   Stamtąd puścił się do Włoch, do Tuscjej – w pustynią jednę, którą Liwallią zową – gdzie nalazszy jaskinię straszliwą, w niej mieszkał. Przyszło do niego kilaś towarzyszów, którzy mu chcieli onego żywota pokutującego pomagać – ale gdy widział ich nieposłuszeństwo, a inaksze myśli niżeli pustelnikom i sługom Bożym przystoi, 18poszedł od nich na jednę górę w inszej pustyniej, Pruno nazwaną. Tam w ciemnym barzo lesie chałupkę sobie postawił, i ogródek ku żywności uczynił, i drzewa szczepił. Węże i inne jadowite robaki modlitwą i mocą Chrystusową wypędził, iż mu przykrości żadnej nie czyniły. W tej pustyniej miał wielkie od czartów nagabanie. 19Jednego czasu przyszli jako wielkie wojsko jezdnych – i obstąpili jego komórkę, i czynić igrzyska poczęli, goniąc do siebie z drzewy – a jeden z nich przedniejszy uczynił się ojcem ś. Wilhelma, który już był dawno umarł – i w jego jako żywej osobie, uczynił na syna dziwne a smutne narzekanie: co się, prawi, zabijasz synu, już dosycieś służył Chrystusowi, jużeś świętym został – wynidź a wróć się do państwa któremci zostawił – zmiłuj się nad prośbą ojca twego, a nie trać domu jego. Temi i innemi słowy chciał czart przełomić serce sługi Bożego – a on acz był przestraszony onym widzeniem, wszakże się ani strachom, ani łagodnym onym słowom uwieść nie dał – modlił się Panu Bogu, a z chałupki swej nie wychodził. 20Toż potym widząc iż nic nie wygrawają, wyłomiwszy drzwiczki do niego, wzięli go i wywlekli, i okrutnie go bijąc, napoły żywego odeszli. Tam umierając prawie, miał dziwne a niebieskie nawiedzenie. Przyszła do niego przeczysta Matka Boża, samotrzecia, lecząc rany jego. Z którego widzenia, dziwną wziął na duszy pociechę i na ciele uleczenie zupełne.
   Na tej pustyni gdy się osławił, naszło się potym do niego towarzystwa, którzy mu onego żywota jego pomagać chcieli. Przyjął je i nauczał. Ale potym wielkie od nich doległości cierpiąc, przyszedł do Kastelliona, gdzie mu P. Bóg jednego człowieka i dobrodzieja nagotował – u którego niektóry czas przemieszkał, i żonę jego od wielkiej febry, modlitwą uleczył. Nakoniec, za pomocą jednego kapłana Gwidona, i niektórych ludzi zacnych, około zamku Buriańskiego, naleźli mu na pustyniej, nazwanej Stabulum Rodis, barzo przystojne i spokojne miejsce, które mu naprawili wedle potrzeby – w tym przeżywszy pułtora lata, żywota swego dokonał, roku Bożego, 1156.21 O śmierci swej wiedział, i towarzyszowi swemu który długo przy nim onego mu żywota pomagał, i potym świętym został, to jest, świętemu Wojciechowi, opowiedział – i Prorockim duchem rzeczy niektóre oznajmił – po kapłana posłał, spowiedź uczyniwszy, i ciało Boże wziąwszy, z wielką skruchą w onym ubierze od spowiednika wziętym dokonał. Cudy niemałemi wsławiony i za żywota, i po śmierci – na cześć Bogu w Trójcy jedynemu, któremu sława i rozkazowanie wieczne wiekom. Amen.

   22Obacz jako źle bluźnią i sprośnie Zwingliani, którzy nic nie wierzą aby pod osobą chleba w Sakramencie prawdziwe i rzeczywiste ciało Boże było, Chrystus sam Bóg nasz. Gdyż oto Bernat ś. ze wszytkimi onymi Biskupy tak wierząc onej obecności Pańskiej, na porażenie kościelnego nieprzyjaciela używali. A moc swoję Chrystus na podparcie obecności swej w Sakramencie takim cudem pokazał – gdy go jako Pawła ś. ogromił, poraził, i myśl jego zmiękczył. O opłakani Zwingliani i Kalwinowie, jako się nie tylo szczerym słowom Chrystusowym, ale wszytkiego Kościoła Bożego wyznaniu i starożytności sprzeciwiacie. Jako mam na was narzekać, i nad wami, jako Bogu umarłymi, płakać?

1  XXI. Febru. Lutego. Mart. R. 10. Febru.
Zły żywot ś. Wilhelma.
Rozerwanie w Kościele Bożym dla dwu przyczyn.
Rozmowa ś. Bernata z Wilhelmem.
Prawdziwe ciało Boże w Przenaświętszym Sakramencie.
Obecnością Chrystusową w Sakramencie porażony Wilhelm.
Nawrócenie Książęcia Wilhelma do Pana Boga.
Pokora ś. Wilhelma.
Rozkazanie spowiednika.
10  Pokuta dana ś. Wilhelmowi.
11  Do Papieża boso szedł Wilhelm ś.
12  Papież go posłał na pokutę do Jeruzalem.
13  Pokuta ś. Wilhelma w Jeruzalem przez lat dziewięć.
14  Pokusy ś. Wilhelma.
15  Zachwianie Wilhelma ś.
16  Wrócił się do Jeruzalem.
17  Do Kompostelle szedł.
18  Wrócił się do Włoch na puszczą.
19  Najazdy i pokusy diabelskie.
20  Czarci zbili ś. Wilhelma, a zleczyła go Matka Boża.
21  10. Febru.
22  Obrok duchowny. Prawdziwe ciało Boże w Sakramencie pod osobą chleba.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski