sobota, 8 września 2018

(56) Żywoty Świętych: Wilhelm

Żywot ś. Wilhelma, Książęcia Akwitańskiego,
a potym Pustelnika,
pisany pierwej od jego ucznia ś. Wojciecha,
potym od Teobalda Biskupa.
Żył około roku Pańsk. 1139. Surius Tom. 1.1

   Z zacnych rodziców Komesów z Piktawu urodzony, i dobrze wedle stanu swego wielkiego wychowany był ś. Wilhelm. Z młodu nic się ku dobremu nie miał, i owszem do wiela złego złą skłonność po sobie pokazał – straż go rodziców i lata słabe od zbytków hamowały. Gdy podrósł, złość się w nim szerzyć a z nim rość poczęła. Młodzieńcem będąc, wszytek się na żołnierstwo udał – w którym iż był siły i serca wielkiego, widząc panowie i rycerstwo ziemie onej dowcip jego wojenny i męstwo, po zeszciu rodziców jego, wzięli go na Grofostwo Piktawskie, i na Księstwo Akwitańskie w ziemi Francuskiej – które państwa spadkiem też nań i prawem dziedzicznym przypadały. Dopieroż na państwa takie wzięty, drogę sobie do wszytkiej swej wolej uczynił. Był człowiekiem urodziwym, siły wielkiej, zacnym, mężnym, bogatym, w rycerskich rzeczach szczęśliwym – ale trędowatym, to jest grzesznym, jako o onym Naamanie Syryjskim Pismo mówi – 2tak źle tego używał, iż to na wszytkę świecką hardość, pychę, rozkoszy, i okrucieństwo, a uciśnienie ludzkie obracał. Coby ośmiom było dosyć, to sam zjadł – takim obżercą był – a jako Nemrot jaki, bez wojny sechł. Ciężki był postronnym, a swoim okrutny, a na się sam naokrutniejszy – nędzną duszę swoję takiemi grzechami męcząc. Bratu rodzonemu jako Herod, żonę wziąwszy, z nią trzy lata mieszkał – Boga się nie bojąc, i ludzi nie wstydząc. Zuchwały, sobie i sile swej dufający, na nikogoż się nie oglądał. To się wylicza, aby każdy potym łaskę Bożą w nim, i jego wielką cnotę poznał, jako z tak wielkich grzechów wyszedszy, świętym i wielkim w łasce Bożej został, na przykład dobroci i miłosierdzia Bożego nad grzesznymi i naśladowanie wszystkim w grzechach leżącym.
   Tego wieku żył w jego państwie Bernat Klarewalski Opat święty, i wszytkiemu światu znajomy. Ten słysząc o jego niedobrych postępkach, prosił za nim P. Boga z pilnością, aby mu dał upamiętanie – radby się był z nim kiedy widział, a ustnie go upomniał, ale przystępu do tego i czasu czekał. Który mu się z takiej przyczyny otworzył: 3Na on czas było wielkie rozerwanie w Kościele Bożym. Kardynali niezgodni, jedni obrali za papieża Piotra Leona, który się nazwał Anakletem – ale nie wedle Boga, ani wedle Kanonów. Drudzy których było więcej daleko, i lepszych, którzy słusznemi wedle sumnienia dobrego, obyczajmi wybierania Papieża, postępowali, obrali Innocentego wtórego – przy którym wszyscy baczni i Boga miłujący stali. A on drugi do siebie te ciągnął, co się w niezgodzie i tyraństwie kochali. We Francjej wszytko prawie Duchowieństwo uczyniwszy Synod, i wezwawszy ś. Bernata, za jego radą, przy Innocentym zostali – okrom Gerada Engolizemskiego Biskupa – który od nich się oddzieliwszy, tego Wilhelma na to szkodliwie namówił – aby stał przy stronie odszczepieńskiej przeciwnej, to jest przy onym Pietrze Leonie, a jemu posłuszeństwo czynił. I tak się zstało – już nie słowy, ale mocą Biskupy z państwa swego, którzy na Piotra Leona zezwolić niechcieli, wymiatał. I Biskupa Piktawskiego wygnał.
   Bernat święty tego więcej żałując, jachawszy do Piktawu do klasztoru swego, prosił Książęcia Wilhelma, aby się do niego dla rozmowy przyść nie lenił. Iż święty Bernat człowiek był barzo u wszystkich, prze świątobliwość swoję, zacny – i w tym go uczcił iż szedł do niego. 4Tam go ognistemi onemi słowy upominając, a do pokuty przywodząc rozpalał, przez siedm dni w onym się z nim klasztorze zamknąwszy. Ale jako twardy kamień rozpuścić się i użyć nie dał. Wyszedł siódmego dnia jako lew, grożąc Bernatowi ś. śmiercią, jeśliby z swego klasztoru wychodził, a jakie zmowy z stroną przeciwną czynił. Potym się drugi raz wszytko Duchowieństwo do Pertynaku w Akwitaniej zjachało, o pokoju radząc – przyzwali ś. Bernarda, posłali i posły do Książęcia Wilhelma, aby do nich przyjachał, a społecznie o zgodzie radził. Dał się na to namówić. Ale gdy go prosili aby odszczepieństwa przestał, a do prawego się Pasterza znał, a Biskupom pokój, i Biskupstwa wrócił – namówić go do tego nie mogli. Chyba to od niego usłyszeli: Iż rad Innocentemu posłuszen będę, jedno mi niechaj tych Biskupów, którem wygnał, nie daje.
   Widząc ś. Bernat iż już ludzkiej rady nie zstaje – do Boskiej się uciekł. Prosił Biskupów, aby mógł wielką Mszą sam śpiewać – na którą gdy się wszyscy, co na onym Synodzie byli, zeszli – i ci co w kościół weszli którym się wniść godziło – Książę Wilhelm jako Schismatyk a wyklęty od Innocentego, z tymi którzy mu przyzwalali, za drzwiami stał, a w kościół wniść nie śmiał. Bernat ś. odprawiwszy Kommunią, abo używanie Przenachwalebniejszej Świątości – wziął ciało Boże na patynę – wynidzie z nim przede drzwi gdzie było Książę, i głosem straszliwym a ognistemi słowy, mówić do niego pocznie: wzgardziłeś prośbą naszą sług tego Pana którego widzisz, oto sam Pan do ciebie idzie – Pan świata wszytkiego, głowa Kościoła tego, który ty prześladujesz, Sędzia twój, na którego sąd przyść masz, ciebie o pokój prosi. 5Izali i tym wzgardzić chcesz, jakoś nami wzgardził? Wszyscy około idący Biskupi i lud wszytek płakali. A Książę widząc przenaświętsze ciało Boże w ręku jego, i słysząc one Ducha Ś. pełne a mocne słowa – drżeć i prawie drewnieć począł, a jako zarażony upadł na ziemię. 6Podniosą go jego żołnierze – a on drugi raz upadł. Aż mu rzecze Bernat ś. – wstań a słuchaj rozkazania Bożego – oto tu jest Biskup Piktawski, któregoś mocą wygnał. Idź, przeproś ojca twego, a bądź posłuszny Innocentemu, którego słucha wszytek Kościół Ś. Boży. On tyran a lew, wnetże się zstał owcą – i zarazem uczynił wszytko co kazał. Upadł do nóg Biskupa Piktawskiego, i sam go z swym dworem na Biskupstwo wprowadził, i wszystkim inym ukrzywdzonym duchownym, ich dostojeństwa przywrócił – zostając na potym posłusznym Innocentemu Papieżowi.
   Ten był początek nawrócenia jego. Bo od tego czasu gdy już ono odszczepieństwo Piotra Leona ustało, poczęło się ono tyrańskie a okrutne jego serce kruszyć, a łaska Boża serce jego oświecać i wzbudzać – pocznie sobie wspominać słowa ś. Bernata, o sądzie srogim Bożym, o piekle, o sprośności złego sumnienia, co słyszał w pierwszej rozmowie jego w Piktawie – pocznie sobie rozmyślać sprośny i nie Chrześciański żywot swój, postępki złe swoje. 7Już łzy wylewać i łóżko swoje jemi pokrapiać, i o statecznem ku P. Bogu nawróceniu i pokucie myślić począł. Jeśli mię Sędzia ten mój pod osobą chleba zastraszył i poraził – a cóż gdy jawnie mię sądzić, pozwanego do straszliwej stolice swej, będzie? O mocy Boża a miłosierdzie niewymowne, jako z kamieni czynisz syny Abrahamowe. I postanowił sobie na sercu, iść do jakiego spowiednika, za któregoby radą o swym zbawieniu stanowił – a wstydząc się ś. Bernata i innych znajomych, szedł tajemnie sam jeden do jednego pustelnika, o którym dawno słyszał, iż żywot wiódł na pusczy świątobliwy. Któremu gdy wolą swoję świętą i dobrą otworzył, i spowiadał mu się iż był ten a ten – on jemu jako Ananiasz Pawłowi ś. wierzyć niechciał – nie rozumiejąc aby tak zły Pan, o którego niepobożności wiele słyszał, do takiej pokory i pokuty przyść mógł – mniemając żeby w osobie jego czart go kusił. On gdy mu się sprawował – to tylo słowo od niego usłyszał: jam człowiek prosty i nie na to wysadzony, sam tylo swego zbawienia pilnuję, a też nauki nie mam. Ale jest tu nie daleko drugi pustelnik – jeśliżeś ten jest którym się być mienisz, idźże do niego, tenci pozna co jest z Pana Boga a co nie.
   Szedł ś. Wilhelm do drugiego, ale i on słysząc o takim tyrannie, bał się jego spowiedzi – jedno mu do innego trzeciego ukazał. 8Chodził pokornie od jednego do drugiego, aż na tego trzeciego trafił, człowieka Duchem Bożym opatrzonego, który jego prawym lekarzem został. Już mu P. Bóg był objawił przyszcie ś. Wilhelma, i gorąco się modlił za prawe jego nawrócenie. I przyjął go z wielką radością – a on mu serce swoje otworzył, prawą skruchę swoję, i dobrą wolą na czynienie wszelakiej pokuty pokazał. Nakoniec z temi go on pustelnik słowy odprawi: 9Idź wróć się w dom twój, nikomu nie powiadaj coś wziął przed się, a ubrawszy się w żołnierskie zbroje, tak jakoś jeździł źle czyniąc, wsiadszy na nalepszego konia przyjedź tu do mnie nazad tak ubrany, a ja ciebie nauczę co masz czynić. Tak uczynił Wilhelm ś. z wielkim posłuszeństwem. A tym czasem pustelnik on z bliskiego miasteczka kowala do siebie z naczyniem i z dziesiącią nagotowanych łańcuszków, przyzwać kazał – tak iż na jednę się prawie godzinę zeszli, i Książę, i kowal. Stanął zbrojny żołnierz, już żołd Chrystusów służyć – stanie kowal na inne żołnierstwo Wilhelma pasować – stanie ociec on, a sędzia duchowny na grzesznika skaźń dawać – który uczyniwszy rzecz do Książęcia, jako z Boskiej nauki i z Kanonów świętych, w pokucie ma być karanie docześne, którym piekielnego karania grzesznicy uchodzą – a iż grzechu żadnego nie masz, któregoby Bóg abo wiecznie abo docześnie, karać nie miał – a iż wedle wielkości grzechów, miara też karaniu być ma – 10a lepiej się tu na tym świecie małą pracą wypłacić, niżli na onym w ciężkie męki wpaść. I rzecze naostatek: Jeśliś prawie pokutujący, a przeszłe grzechy obmyć, i przyszłych się strzec chcesz, taką ode mnie pokutę przijmi – z strony jałmużny, idź a przedaj co masz, daj ubogim, a obnażony pódź za tym, który nie miał gdzie swej głowy skłonić. A iż to wszytko co opuścisz i rozdasz ciała twego nie dolęże – ten pancerz który na sobie masz, na gołym ciele pókiś żyw nosić będziesz. A iżeś ludzie zgorszył, zwłaszcza będąc odszczepieńcem, boso do papieża po rozgrzeszenie pójdziesz. Modlitewci nie ustawuję – sam je sobie ustawisz, a Duch cię Boży ostatka nauczy.
   Przyjął to z wielką pokorą ś. Wilhelm, i z jego słów dziwną skruchą rozpuszczone serce mając, z miłości wielkiej ku Panu Bogu, wnetże zwłóczyć szaty swoje począł – i nago stanąwszy, pancerz na ciało gołe włożywszy, kowalowi przykuwać gi na sobie, i dziesiącią łańcuszków ściągnąć i zanitować kazał. O jako dobrowolnie podał ono mocne i urodziwe ciało swoje, na ono długie dla zbawienia swego męczeństwo. Na wierzch mu dał grubą włosiennicę, i przyłbicę na głowę, tak przywiązaną, iż się zjąć nie mogła. Tak ubrany od mistrza swego odszedł – a do domu się wróciwszy, nic nie mieszkając, wszystko swoje dobre rozdał i rozprawił, sam ni przy czym nie zostając. 11Boso jako mu kazano w onym ubierze szedł do Papieża Eugeniusza wtórego, który go był znowu o ono odszczepieństwo zaklął, we Francjej Synod uczyniwszy w Remis. Tam go ś. Wilhelm, już tak pokutujący, nalazł – i przyszedszy a padszy do nóg jego, mówił: Ojcze zgrzeszyłem przeciw niebu i przeciw tobie, i z płaczem wielkim rozgrzeszenia prosił. Gdy Papież pytał ktoby to był? Gdy rzekł: jam jest Wilhelmus Komes grzeszny i niezbożny, któregoś ty słusznie od ciała Kościoła Bożego, jako członek zarażony, odciął – bo nie masz tego grzechu, któryby się we mnie nie nalazł – ale pomni na miłosierdzie Boże, a mocą którąć dał Chrystus, rozgrzesz pokutującego, a przijmi miedzy wybrane Boże – kluczem tym który nosisz, wrota mi miłosierdzia Bożego chciej otworzyć.
   Papież przelęknął się i zdumiał, a wierzyć niechciał, aby tym był czym się mienił. I kazał mu wstać a na stronę iść, żeby się rzeczy prawdziwej dowiedział. On ze wstydem odchodząc, mówił: Tenci jestem czym się mienię być grzesznik wielki – spowiednik mój taką mi pokutę dał, i do ciebie mię odesłał. Potym obaczywszy się Papież, i widząc iż to statecznie twierdzi, a iż u Pana Boga wszytko podobno, powiedział mu: 12Idź do Hieruzalem, daję moc Patriarsze Hierozolimskiemu, aby cię rozgrzeszył – i jemu duszę twoję polecam i do niego cię odsyłam. On to pokornie przyjąwszy, wyszedł z błogosławieństwem Papieskim – i nic nie mieszkając, do Hieruzalem szedł. Na ten czas Hieruzalem i ziemia święta była w ręku Chrześciańskich. I przyjął go z wielką ochotą Patriarcha – bo znał sławę jego, i z domu jego poznał był niejakie dobrodziejstwo. Tam mu dał rozgrzeszenie Papieskie – i prosił go aby przy nim mieszkał. A on tylo tej łaski u niego żądał, aby w jego podwórzu chałupkę mu postawił, i jamę pod nią wykopać kazał, w którejby się na czynienie pokuty zamknąć mógł. I tak uczynił.
   13Przez dziewięć lat nie wychodząc, tam to więzienie dobrowolnie cierpiał – srogości sobie i utrudzenia zadając. Chleb tylo jadł a wodę pił, w sukni onej żelaznej, która się już była w jego ciało wpiła, legając – a nigdy jej do swej śmierci nie zwłócząc – łoże jego ziemia, a poduszka drewno, pierzynka przykrycie ono chałupki było. Postem i ustawicznym wzdychaniem a modlitwą cieszył strapioną duszę swoję, do śmierci się i sądu Boskiego przyprawując. Tam go naleźli powinowaci jego – i przychodząc nad onę chałupkę, często wołali: coś oszalał a od rozumu odszedł, Panie Wilhelmie? Ziemię i państwo twoje nieprzyjaciele twoi osiągają, nasześ przyjaciele wdał w wielkie niebezpieczeństwo – czegoć nie dostawało w onym państwie twoim? Azaś nie mógł jakiej inakszej pokuty czynić, jako Dawid, przy swym państwie zostając? I innemi diabelskimi zastrzały serce jego trapili – on jako usta zawiązane mając, milczał – wszakże myślami onemi, począł nieco w swoim przedsięwzięciu słabieć – gdy mu ono czart, co słyszał, w serce wbijał, na myśli rozwodził, i trudną mu pokusę czynił. Tę pokusę przepuścił nań Pan Bóg, aby sobie nie dufając i sile swej, w wytrwaniu onego żywota, wszystek się tylo łaską a miłosierdziem Bożym nad sobą szczycił. I przeto chcąc ujść onych jadowitych słów – Patriarsze cicho podziękowawszy, bieżał tam gdzie go oczy niosły. 14Lecz na drodze jeszcze tęż pokusę cierpiał i te srogie z myślami onemi niepokoje.
   Po długiej drodze, przyszedł do Włoch, blisko Luki. Na ten czas Lukańska Rzeczpospolita zamku jakiegoś sąsiedzkiego dobywała. Widząc ś. Wilhelm, iż się długo koło niego bez potrzeby bawią, dał się słyszeć: co to za ludzie, spraw wojennych nie umieją, jabych ten zamek za kila dni wziął. Te słowa doszły rady Lukańskiej, wnet go przyzowią – i widząc iż człowiek urodziwy, i mocny, a o rzeczach rycerskich mądrze mówi – wiele mu obiecując, polecić mu sprawę wojenną chcieli. 15On zapomniawszy swego powołania, i zaczętej pokuty – obiecał im w tym posłużyć. Lecz go P. Bóg nie zapomniał, widząc iż się barzo nazad nachylił, podjął upadnienie jego podporą pomocy swej – tej nocy po której nazajutrz urząd wojenny na się wziąć miał, ślepotę na oczy jego dopuścił – w czym poznał rękę Bożą, i wielką łaskę Jego nad sobą, i obaczył jako źle uczynić chciał – czego znowu barzo żałując, ukarał się sam w sobie, i korzył się Panu swemu, a odnawiał mocnie przedsięwzięcie swoje. Nazajutrz gdy mu mieli wojnę i dobywanie zamku onego zlecić – wymówił się jako mógł, powiadając: Iżem człowiek pokutujący, i oddany na służbę Bożą, Chrystusów żołnierz, któremu się już wojny świeckiej wieść nie godzi.
   16Potym uprosiwszy sobie u Pana Boga przywrócenie oczu, iż przejźrzał – wracał się do Jeruzalem na pierwsze miejsce. W drodze go rozbójnicy pojmali, a widząc iż nic nie ma, onego pancerza który się był w ciało wpił, odpiąć nie mogąc, wolno go puścili. W onej pierwszej chałupce swojej, u Patriarchy zasię dwie lecie przemieszkał – i barziej się dręcząc niżli pierwej już się sam swego upadku bojąc, widząc jako jest nasze przyrodzenie do stateczności w dobrym niepotężne – im dalej tym więcej w miłości Bożej rósł, i mocniejszym w przedsięwzięciu swoim zostawał. Tam gdy go zasię jego powinowaci najdowali – a onemi słowy gabali, uciekł, od złych słów uszy kryjąc, na głęboką pustynią. 17I tam niektóry czas przemieszkawszy – szedł do grobu Jakuba ś. do Kompostelle, od wschodu słońca, aż na zachód, długą i ciężką barzo drogą i trudzeniem.
   Stamtąd puścił się do Włoch, do Tuscjej – w pustynią jednę, którą Liwallią zową – gdzie nalazszy jaskinię straszliwą, w niej mieszkał. Przyszło do niego kilaś towarzyszów, którzy mu chcieli onego żywota pokutującego pomagać – ale gdy widział ich nieposłuszeństwo, a inaksze myśli niżeli pustelnikom i sługom Bożym przystoi, 18poszedł od nich na jednę górę w inszej pustyniej, Pruno nazwaną. Tam w ciemnym barzo lesie chałupkę sobie postawił, i ogródek ku żywności uczynił, i drzewa szczepił. Węże i inne jadowite robaki modlitwą i mocą Chrystusową wypędził, iż mu przykrości żadnej nie czyniły. W tej pustyniej miał wielkie od czartów nagabanie. 19Jednego czasu przyszli jako wielkie wojsko jezdnych – i obstąpili jego komórkę, i czynić igrzyska poczęli, goniąc do siebie z drzewy – a jeden z nich przedniejszy uczynił się ojcem ś. Wilhelma, który już był dawno umarł – i w jego jako żywej osobie, uczynił na syna dziwne a smutne narzekanie: co się, prawi, zabijasz synu, już dosycieś służył Chrystusowi, jużeś świętym został – wynidź a wróć się do państwa któremci zostawił – zmiłuj się nad prośbą ojca twego, a nie trać domu jego. Temi i innemi słowy chciał czart przełomić serce sługi Bożego – a on acz był przestraszony onym widzeniem, wszakże się ani strachom, ani łagodnym onym słowom uwieść nie dał – modlił się Panu Bogu, a z chałupki swej nie wychodził. 20Toż potym widząc iż nic nie wygrawają, wyłomiwszy drzwiczki do niego, wzięli go i wywlekli, i okrutnie go bijąc, napoły żywego odeszli. Tam umierając prawie, miał dziwne a niebieskie nawiedzenie. Przyszła do niego przeczysta Matka Boża, samotrzecia, lecząc rany jego. Z którego widzenia, dziwną wziął na duszy pociechę i na ciele uleczenie zupełne.
   Na tej pustyni gdy się osławił, naszło się potym do niego towarzystwa, którzy mu onego żywota jego pomagać chcieli. Przyjął je i nauczał. Ale potym wielkie od nich doległości cierpiąc, przyszedł do Kastelliona, gdzie mu P. Bóg jednego człowieka i dobrodzieja nagotował – u którego niektóry czas przemieszkał, i żonę jego od wielkiej febry, modlitwą uleczył. Nakoniec, za pomocą jednego kapłana Gwidona, i niektórych ludzi zacnych, około zamku Buriańskiego, naleźli mu na pustyniej, nazwanej Stabulum Rodis, barzo przystojne i spokojne miejsce, które mu naprawili wedle potrzeby – w tym przeżywszy pułtora lata, żywota swego dokonał, roku Bożego, 1156.21 O śmierci swej wiedział, i towarzyszowi swemu który długo przy nim onego mu żywota pomagał, i potym świętym został, to jest, świętemu Wojciechowi, opowiedział – i Prorockim duchem rzeczy niektóre oznajmił – po kapłana posłał, spowiedź uczyniwszy, i ciało Boże wziąwszy, z wielką skruchą w onym ubierze od spowiednika wziętym dokonał. Cudy niemałemi wsławiony i za żywota, i po śmierci – na cześć Bogu w Trójcy jedynemu, któremu sława i rozkazowanie wieczne wiekom. Amen.

   22Obacz jako źle bluźnią i sprośnie Zwingliani, którzy nic nie wierzą aby pod osobą chleba w Sakramencie prawdziwe i rzeczywiste ciało Boże było, Chrystus sam Bóg nasz. Gdyż oto Bernat ś. ze wszytkimi onymi Biskupy tak wierząc onej obecności Pańskiej, na porażenie kościelnego nieprzyjaciela używali. A moc swoję Chrystus na podparcie obecności swej w Sakramencie takim cudem pokazał – gdy go jako Pawła ś. ogromił, poraził, i myśl jego zmiękczył. O opłakani Zwingliani i Kalwinowie, jako się nie tylo szczerym słowom Chrystusowym, ale wszytkiego Kościoła Bożego wyznaniu i starożytności sprzeciwiacie. Jako mam na was narzekać, i nad wami, jako Bogu umarłymi, płakać?

1  XXI. Febru. Lutego. Mart. R. 10. Febru.
Zły żywot ś. Wilhelma.
Rozerwanie w Kościele Bożym dla dwu przyczyn.
Rozmowa ś. Bernata z Wilhelmem.
Prawdziwe ciało Boże w Przenaświętszym Sakramencie.
Obecnością Chrystusową w Sakramencie porażony Wilhelm.
Nawrócenie Książęcia Wilhelma do Pana Boga.
Pokora ś. Wilhelma.
Rozkazanie spowiednika.
10  Pokuta dana ś. Wilhelmowi.
11  Do Papieża boso szedł Wilhelm ś.
12  Papież go posłał na pokutę do Jeruzalem.
13  Pokuta ś. Wilhelma w Jeruzalem przez lat dziewięć.
14  Pokusy ś. Wilhelma.
15  Zachwianie Wilhelma ś.
16  Wrócił się do Jeruzalem.
17  Do Kompostelle szedł.
18  Wrócił się do Włoch na puszczą.
19  Najazdy i pokusy diabelskie.
20  Czarci zbili ś. Wilhelma, a zleczyła go Matka Boża.
21  10. Febru.
22  Obrok duchowny. Prawdziwe ciało Boże w Sakramencie pod osobą chleba.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

1 komentarz: