piątek, 29 marca 2019

Niebiańskie widoki

   Zauważamy postawę modlącego się – kiedy błagający jest wyprostowany, cały wyciąga się do Boga, patrzy na rozciągnięte niebo, a stamtąd jakby przez jakieś zmyślne zwierciadło wyobraźni przegląda niewidzialne.

Asterios z Amasei, Ἀστερίου ἐπισκόπου Ἀμεσίας λόγος εἰς τὸ Ἄνθρωποι δύο ἀνέβησαν εἰς τὸ ἱερὸν τοῦ προσεύξασθαι, ὁ εἷς Φαρισαῖος καί ὁ ἕτερος τελώνης, w: Adolf Bretz, Studien und Texte zu Asterios von Amasea, Texte und Untersuchungen zur Geschichte der altchristlichen Literatur 3, 10 (1914), s. 117 (w. 11-15). Przekład z języka greckiego: Jakub Szukalski.

czwartek, 28 marca 2019

Zapomniały

człowiek zapomnienie
nigdy nic od niej nie chciałem
zapomniał jak ssał pierś swej karmicielki
jak szukał jej ciepła płacząc w chłodzie nocy

dziecko
obyś zgłodniał i przemarzł do kości
tak byś wspomniał
na te piersi, na to ciało i oddech
które kiedyś
dały tobie miłość

sobota, 23 marca 2019

piątek, 22 marca 2019

(118) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Oczekujące tłumy

   13 Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. 14 Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. (Mt 14,13-14)

   32 Odpłynęli więc łodzią na pustkowie, osobno. 33 Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili. 34 Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu [sprawach]. (Mk 6,32-34)

   10 Gdy Apostołowie wrócili, opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali. Wtedy wziął ich ze sobą i udał się [z nimi] osobno w okolice miasta zwanego Betsaidą. 11 Lecz tłumy zwiedziały się o tym i podążyły za Nim. On je przyjął i mówił im o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali, uzdrawiał. (Łk 9,10-11)

   13 Ἀκούσας δὲ ὁ Ἰησοῦς ἀνεχώρησεν ἐκεῖθεν ἐν πλοίῳ εἰς ἔρημον τόπον κατ’ ἰδίαν· καὶ ἀκούσαντες οἱ ὄχλοι ἠκολούθησαν αὐτῷ πεζῇ ἀπὸ τῶν πόλεων. 14 Καὶ ἐξελθὼν εἶδεν πολὺν ὄχλον καὶ ἐσπλαγχνίσθη ἐπ’ αὐτοῖς καὶ ἐθεράπευσεν τοὺς ἀρρώστους αὐτῶν. (Mt 14,13-14)

   32 Καὶ ἀπῆλθον ἐν τῷ πλοίῳ εἰς ἔρημον τόπον κατ’ ἰδίαν. 33 καὶ εἶδον αὐτοὺς ὑπάγοντας καὶ ἐπέγνωσαν πολλοὶ καὶ πεζῇ ἀπὸ πασῶν τῶν πόλεων συνέδραμον ἐκεῖ καὶ προῆλθον αὐτούς.
   34 Καὶ ἐξελθὼν εἶδεν πολὺν ὄχλον καὶ ἐσπλαγχνίσθη ἐπ’ αὐτούς, ὅτι ἦσαν ὡς πρόβατα μὴ ἔχοντα ποιμένα, καὶ ἤρξατο διδάσκειν αὐτοὺς πολλά. (Mk 6,32-34)

   10 Καὶ ὑποστρέψαντες οἱ ἀπόστολοι διηγήσαντο αὐτῷ ὅσα ἐποίησαν.  Καὶ παραλαβὼν αὐτοὺς ὑπεχώρησεν κατ’ ἰδίαν εἰς πόλιν καλουμένην Βηθσαϊδά. 11 οἱ δὲ ὄχλοι γνόντες ἠκολούθησαν αὐτῷ· καὶ ἀποδεξάμενος αὐτοὺς ἐλάλει αὐτοῖς περὶ τῆς βασιλείας τοῦ θεοῦ, καὶ τοὺς χρείαν ἔχοντας θεραπείας ἰᾶτο. (Łk 9,10-11)

   Jezus stawia stopę na brzegu Jordanu o dobrą milę, być może dalej, od małego półwyspu w Tarichei. Są tu tylko pola bardzo zielone, gdyż teren teraz jest suchy, lecz wilgotny w głębi [ziemi], utrzymuje więc przy życiu najsłabsze rośliny. Jezus znajduje tu tłum oczekujących Go ludzi.
   Kuzyni idą Mu na spotkanie z Szymonem Zelotą:
   «Nauczycielu, łodzie nas zdradziły... Być może Manaen dał im wskazówkę...»
   «Nauczycielu – tłumaczy się Manaen – odszedłem w nocy, żeby mnie nie widziano, i z nikim nie rozmawiałem. Wierz mi. Wielu pytało, gdzie jesteś, lecz ja wszystkim odpowiadałem tylko: „Odszedł”. Sądzę jednak, że zło pochodzi od rybaka, który powiedział, że dał Ci swą łódź...»
   «Mój bezrozumny szwagier! – grzmi Piotr – A powiedziałem mu, żeby nie mówił! I powiedziałem mu, że udajemy się do Betsaidy! I powiedziałem mu, że jeśli coś piśnie, wyrwę mu brodę! I zrobię to! To pewne, że tak uczynię. A teraz? Żegnaj pokoju, samotności i odpoczynku!»
   «Uspokój się, Szymonie! Mieliśmy już nasze spokojne dni. Zresztą osiągnąłem już po części cel, jaki Sobie postawiłem: pouczyć was, pocieszyć i uspokoić, żeby zapobiec obrazom i potyczkom pomiędzy wami a faryzeuszami w Kafarnaum. Teraz chodźmy do czekających na nas ludzi, żeby wynagrodzić ich wiarę i miłość. I czyż ta [ich] miłość nie jest dla nas ulgą? Cierpimy z powodu tego, czym jest nienawiść. Tutaj jest miłość, a zatem – radość».
   Piotr uspokaja się jak wiatr, który nagle gaśnie. Jezus idzie ku tłumowi chorych, czekających na Niego z utęsknieniem, wyraźnie [uwidocznionym] na ich twarzach. Uzdrawia jednego po drugim. Jest życzliwy i cierpliwy nawet w stosunku do uczonego w Piśmie, który przedstawia Mu chore dziecko. (III (cz. 3–4), 135: 6 września 1945. A, 6384-6391)

   Quando Gesù mette piede sulla riva destra del Giordano, a un buon miglio, forse più, dalla penisoletta di Tarichea, là dove non vi è che campagna bella verde – perché il terreno, ora asciutto, ma umido nel profondo, mantiene vive le piante anche più esili – trova molta gente ad attenderlo. Gli vengono incontro i cugini con Simone Zelote:
   «Maestro, le barche ci hanno indicato... Forse anche Mannaen è stato un indice...».
   «Maestro», si scusa Mannaen, «io sono partito di notte per non essere visto e non ho parlato con nessuno. Credilo. Mi hanno chiesto in molti dove eri. Ma io a tutti ho detto solo: "É partito". Ma credo che il male lo abbia fatto un pescatore dicendo che ti aveva dato la barca...».
   «Quell'imbecille di mio cognato!», tuona Pietro. «E glielo avevo detto di non parlare! E gli avevo detto che andavamo a Betsaida! E gli avevo detto che se parlava gli strappavo la barba! E lo farò! Oh, se lo farò! E ora? Addio pace, isolamento, riposo!».
   «Buono, buono, Simone. Noi abbiamo già avuto le nostre giornate di pace. E, del resto, parte dello scopo che perseguivo l'ho avuto: ammaestrarvi, consolarvi e calmarvi per impedire offese e urti fra voi e i farisei di Cafarnao. Ora andiamo da questi che ci attendono. A premiare la loro fede e il loro amore. Anche questo amore, non è cosa che solleva? Noi soffriamo di quello che è odio. Qui è amore. Perciò è godimento».
   Pietro si calma come un vento che cade di colpo. E Gesù va verso la folla dei malati, che lo attendono con il desiderio inciso sul volto, e li guarisce uno dopo l'altro, benevolo, paziente anche verso uno scriba che gli presenta il figlioletto ammalato. (4, 272)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
 

niedziela, 17 marca 2019

(71) Żywoty Świętych: Blezylla

Żywot Ś. Blezylle wdowy –
abo raczej pociecha i namowa do rodziców
w śmierci dziatek smęcących się,
uczyniona od Hieronyma ś. do Paule matki jej, o której była rzecz 12. dnia Lutego. Ta młodziuchno owdowiawszy, wieczną czystość Panu Bogu, naśladując matki swej, obiecała. Ale prędko sama umarła – po której śmierci, matkę smutną cieszy i naucza Hieronym święty, w te słowa.1

   A kto da wody głowie mojej, i oczom moim źrzódło łez, abym opłakał, nie jako Hieremiasz,2 pobitych z ludu mego, ani jako Pan Jezus nędzę Hierozolimy3 – ale żebych opłakał, świątobliwość, miłosierdzie, niewinność i czystość, i inne cnoty, które jednej białejgłowy śmiercią ustały. Nie jej samej płakać chcę, która już nas pożegnała, ale tego iżechmy na nię patrzyć przestali – a kto suchym okiem wspomnieć może, jako we 20. lat, 4młodziuchną zostawszy wdową, tak gorąco na się chorągiew Krzyża ś. wzięła, iż więcej płakała że czystość utraciła, niżli iż utraciła męża. A kto bez smutku wspomni na onę jej ustawiczność w modlitwie, okrasę w mówieniu, krzepkość w pamiętaniu, ostrość w rozumieniu? Kto ją po Grecku mówiącą słyszał, rozumiał iż nic po Łacinie nie umiała – a gdy zasię Łacińskie słowa w jej języku brzmiały, nic w mowie obcego znać nie było. A to czemu się w onym Orygenesie dziwowała Grecja, nie mówię w male miesięcy, ale w male dni tak trudności języka Żydowskiego zwyciężyła, iż w czytaniu Psałterza, i śpiewaniu mało nierówno była z matką. Pokorne i podłe odzienie jej nie ukazowało, jako u drugich, nadętego serca – ale się wewnątrz poniżywszy, nic miedzy sobą a miedzy służebnicami swemi różności nie zostawowała. Jedno ją było potym poznać, iż się niedbalej nad inne ubierała. Ledwie w chorobie postąpić mogła, i zbladłą twarz ledwo cienka szyja nosiła – a przedsię abo Proroka, abo Ewangelią w ręku trzymała. Łzy twarz jej zalewały, łkanie mówić nie dało, a uschły język władzej nie miał. Gdy święte jej ciało gorączką ususzone było – około łóżka obtoczonym przyjaciołom, te ostatnie słowa mówiła: Proście Pana Jezusa, aby mi odpuścił, iżem wypełnić tego nie mogła, com chciała.
   5Bądź bezpieczna miła Blezyllo – dufamy Panu Bogu, iżeś już tego doznała, iż to prawda co mówim: Nigdy prawe nawrócenie do Pana Boga próżne nie jest. Słowo to poświęciło się w onym Łotrze:6 zaprawdęć powiadam, dziś w Raju zemną będziesz. A gdy porzuciwszy tłómok ten cielesny, dusza się do swego Twórce wróciła, a po długiej gościnie do starej weszła dzierżawy – gotowano pogrzeb – szedł przed jej ciałem poczet ludzi zacnych, a mary złotem pokryte były jakobych ją z nieba słyszał mówiącą: Nie znam się do tych szat, nie mój to jest ubiór, obce to jest ochędóstwo. Ale co czynię? Chcąc matczyne łzy utulić, sam płaczę. Znam się do namiętności mojej, księgi te, łzami się piszą. Płakał i Pan Jezus Łazarza – bo go miłował. 7Nie dobry to ucieszyciel, który sam wzdycha – którego miękkie serce, płaczem słowa niedomówione, polewa. Świadczę Panem Jezusem miła Paulo, za którym teraz Blezylla idzie – świadczę Anioły Jego, których używa towarzystwa – iż tę boleść i ciężkość cierpię, którą ty cierpisz, jestem jej też ojcem w duchu, i karmicielem w miłości. Ale cóż czynić? Płaczę tego co się zstało – ale iż się tak podobało Panu Bogu, skromnie to znosić mam. Jedyny syn umarł – jestci ciężkość, ale znośna – bo go Ten wziął, który go dał – jeśli ślepym zostanę – przyjaciel ku mej pociesze czytać mi co będzie. Jeśli ogłuszeję – źle czynić przestanę, nie będę myślił jedno o Bogu. A jeśli ktemu przyjdzie na mię ciężkie ubóstwo, zimno, niemoc, nagość, będę czekał śmierci, a to mi się krótko zdać będzie – po czym lepszy koniec nastąpi.
   Obaczymy co on Psalm mówi:8 Sprawiedliwyś jest Panie, a prawy sąd Twój jest. Tego nikt mówić nie może, jedno ten, który we wszytkim co cierpi, wielbi Pana Boga – a samemu to przewinieniu przyczytając, z łaski się Jego chlubi:9 Rozradowały się córki Judy, ze wszystkich sądów Twoich – 10Juda się wykłada, wyznawający a wieczny – przetoż kto wierny jest, musi się ze wszystkich spraw i sądów Pańskich radować. Jeślim zdrowy, Stworzycielowi dziękuję – jeślim chor, i w tym chwalę wolą Jego – bo gdy chory jestem, tedym duższy – a moc Ducha Bożego w słabości się cielesnej pokazuje i kończy. Cierpi i Apostoł coby nierad, i chcąc tego zbyć, o to trzykroć Pana prosił – ale usłyszał sobie:11 dosyć masz na łasce mojej, siła w niemocy się twierdzi na ukrócenie wysokiego objawienia, daje się na ludzką krewkość przestroga. 12Tak jako za onemi którzy z triumfem w miasto wjeżdżali – gdy wołając, ludzie na szczęście im dawali – stał za nim jeden, mówiąc: pomni iżeś człowiek. Czemu to ciężko ma być, co kiedykolwiek przyść musi? Czemu czyjej śmierci żałujem? Izali się na to rodzim, abyśmy tu wiecznie zostali? Abraham, Mojżesz, Ezajasz, Piotr, Jan, Jakub, Paweł ono obrane naczynie, nakoniec Syn Boży umarł, a my się gniewamy gdy kto z ciała wychodzi? Którego dla tego podobno P. Bóg stąd bierze, aby złość nie zmieniła rozumu jego13 – bo się dusza jego podobała Panu, i przeto wywieść go chciał z pojśrzodku złości, aby na długiej drodze nie pobłądził.
   14Tego słusznie płakać mamy, który się do piekła dostał – którego wieczny ogień pożera. A nam, przy których zeszciu wojsko jest Aniołów, przeciw którym Chrystus wychodzi, ciężej ma być, gdy długo w tych przybytkach śmierci zostajem? Póki tu mieszkamy, w gościnieśmy od Pana – tak pragnąć i wołać mamy: Ach mnie, iż się pielgrzymowanie moje przewłóczy – mieszkam z temi Cedar, długo jest gościem dusza moja. Jeśli Cedar są cięmności, a świat ten jest cięmność – sprzyjajmy tego Blezylli, iż z cięmności, przeniosła się do światłości, a za gorącej wiary początki, wzięła doskonałej roboty zapłatę. Wprawdzie by ją była ta prędka śmierć na myślach świata tego (czego uchowaj Boże) i na rozkoszach zastała – żałować jej i płakać słusznieśmy mogli. Ale teraz za pomocą Chrystusową, przed cztermi miesiący, jako wtórym Chrztem, swoim się przedsięwzięciem obmyła – i tak żyła, iż świat podeptawszy, na klasztor i żywot bogomyślny serce swoje obróciła. A nie boiszże się, aby tak Zbawiciel twój nie mówił: Gniewasz się Paulo, iż córka twoja, moją się córką zstała? Gniewasz się na sądy moje, a nieposłusznemi łzami, krzywdę czynisz dzierżawie mej? A wieszli ty co ja o tobie i o innych myślę?
   15Jeść niechcesz, nie dla postu, ale dla żałości – nie podoba mi się ta powściągliwość – posty takie, nieprzyjaciela mego są, nie przyjmuję dusz takich, które krom mej wolej z ciała wychodzą. Niech głupia Filozofia, takie ma męczenniki, Zenona, Kleombrota, Katona. Nie polega duch mój, jedno na pokornych i cichych, i tych którzy drżą na słowa moje. A tak iżeś mi do klasztoru iść obiecała, tym tylo nabożniejsza być chcesz, iż w podłych szaciech, a w inakszych niżli inne chodzisz? Serce to, co tak płacze, w jedwabnym odzieniu mieszka. Psujesz się a o śmierć przyprawujesz, jakobych moich ręku, i srogiego sądu ujść mogła. Uciekał i Jonas przedemną, alem go i na głębinie morskiej nałazł – byś wierzyła, iż córka twoja żyje, nigdybyś się o jej lepsze mienie nie frasowała. Tomci ja przez Apostoła mego rozkazał,16 aby się nad zasypiającemi, tak jako poganie, nie frasowali – wstydź się, iżeś do poganina przyrównana jest – i lepsza będzie sługa diabelska, niżli moja? Ona gdy jej mąż umrze, jego się fałszywym do nieba odeszciem cieszy – a ty o córce twej iż zemną jest, abo nie wierzysz, abo wierzyć niechcesz?
   Ale mi rzeczesz: Czemu mi zakazujesz płakać, ponieważ płakał Jakób Józefa syna,17 płakał Dawid Absalona, Mojzesza i Aarona długo lud płakał? Łacna na to odpowiedź. Płakał Jakób syna – bo nie do nieba, ale do otchłani obadwa z nim iść mieli18 – jeszcze był Chrystus nie otworzył wrót rajskich – i Abraam chociaż w ochłodzie był z Łazarzem, wszakże w otchłani był. 19Dawid słusznie syna rozbójce płakał – 20a drugiego małego skoro umarł, że wiedział iż nie zgrzeszył, nie płakał. Iż Mojzesza lud i Aarona długo płakał – 21i w Nowym Zakonie nad Szczepanem płacz wielki uczynili – nie rozumiej aby tam było żałosne płakanie – ale był tylo zacny a wielki, nakładem i ludzką wielkością ozdobiony, pogrzeb. To mówię aby z niezrozumienia Pisma wymówki nie miała. Ale ja jeszcze tak z tobą mówię, jako z jedną z pospólstwa Chrześcianką. A teraz wiem iżeś wszystek świat opuściła, i podeptawszy hardość świata tego, na modlitwie, pościech, czytaniu, czas wszytek trawisz, i chcesz ktemu jako Abraam wyniść z ziemie twojej, i z narodu twego do ziemie obiecanej – wszystkęś twoję majętność ubogim rozdała, a drugąś synom przed śmiercią światu umierając zostawiła – dziwuję się iż to czynisz, co gdyby inne drugie czyniły, bez przyganyby być nie mogły. Przychodzić na pamięć, jej rozmowa, jej łagodne słowa, posługi, towarzystwo – a iż tego nie masz, wytrwać nie możesz? Macierzyńskim się łzom nie dziwuję – ale miary żałości chcę. Gdy sobie wspomnię, żeś matka, nie ganię iż płaczesz – ale gdy wspomnię żeś Chrześcianka i zakonniczka, tu już matką być przestajesz.
   Rzeczesz: świeża rana rychlej się takim dotykanim uraża niżli leczy. Ale co ma być za czasem, czemu teraz za zwycięstwem rozumu być nie ma? Noemi też w Piśmie w cudzej ziemi męża i syny utraciła22 – a nie mając od swych pomocy, Rut cudzoziemka przy jej boku została – co się jej dobrze zapłaciło – bo z nasienia jej Chrystus się urodził. Wejźrzy na Joba jako wiele cierpiał, a obaczysz iżeś jeszcze rozkosznica. Rzeczesz: to było na jego tylo doświadczenie. I ty też wybieraj sobie co chcesz – jeśliś jest świętą, tedy cię doświadcza Pan Bóg – a jeśliś jest grzeszną, tedy cię karze, lżej daleko niżeś godna. A co mam stare przykłady przywodzić? Na te świeże patrz. 23Święta Melania naszych czasów miedzy Chrześcianami prawie jeden drogi kamień (z którą mnie i tobie daj Boże cząstkę w niebie) jeszcze jej mąż nie okrzepł, jeszcze go nie pochowała, a wnet i dwu synu straciła. Rzecz powiem ku wierzeniu trudną, ale świadczę Chrystusem nie fałszywą. Drudzy rozumieli, iż za taką przygodą włosy na sobie i szaty targać, piersi drapać, i jako szalona biegać i wołać miała – lecz łzy jednej nie wypuściła, stanęła niewzruszoną, i padając do nóg Chrystusowych, jakoby je w ręku miała, rośmiawszy się, rzekła: wolniej Tobie służyć Panie będę – iżeś mię z takiego brzemienia rozwiązał.
   Rzeczesz: ale w innych rzeczach była niecierpliwą? Nie. Pokazała to na synie, iż wszytkim wzgardziwszy, a jemu imienie spuściwszy, zimie się do Jeruzalem puściła. Nie mogę tego bez żałości wymówić, gdyś na pogrzebie córki twej omdlewała, iż cię nieść musiano, jako lud szemrał a mówił: 24Toć jest cośmy rozumieli – żal jej córki posty umorzonej, iż za drugiego męża nie szła, iż jej wnęcząt nie narodziła. Czemu tych mnichów z miast nie wypędzą, kamieńmi nie wybiją, w morzu nie potopią? Oto ubogą niewiastę zwiedli. Nie miała ta wolej nigdy mniszką być – co potym znać, iż żadna tak dzieci swych nigdy nie żałowała. Jako takim szemranim Chrystus był zasmucony, uważ u siebie – a jako szatan był uweselony, który jeszcze i matkę płaczem zabić i drugą siostrę osierocić myśli? Nie iżbych cię zastraszył, ale świadek mi Pan Bóg, iż jako przed sądem Jego stojąc, toć mówię: Brzydkie są łzy twoje, świętokradztwa pełne, niedowiarstwa pełne, które miary nie mają, a o bliską cię śmierć przyprawują. Wołasz i ryczysz, a jakoby cię kto palił, sama sobie śmierć czynisz. Lecz do takiej idzie łaskawy Jezus, i mówi:25 Czemu płaczesz niewiasto? Nie umarła panienka, ale zasnęła. Niech się Żyd z tego śmieje, niewiernych to śmiech jest.
   U grobu córki twej, Anioł na cię woła:26 Czemu szukasz żywiącej z umarłymi? Jaką mękę i córce swej zadajesz, rozmyśli sobie. Woła tak na cię płaczącą: jeśli mię matko miłujesz, jeśliś mię piersiami swemi karmiła, i upominaniem nauczała – nie zajźrzy sławie mojej – nie czyń tego abyś zemną być nie miała – jam osierociałą nie jest – mam sam Marią Matkę Bożą, mam wiele innych, o którychem nie wiedziała, lepsze mi to sam towarzystwo. Żałujesz iżem świat opuściła, a ja żałuję iż wy w tym więzieniu jeszcze siedzicie, a jeszcze niebezpieczną wojnę z grzechy macie. Chceszli moją matką być, proszę, Pana Jezusa nie gniewaj – niechcę za matkę takiej znać, która się Panu memu nie podoba. 27Toć ona mówi, i innych rzeczy więcej – i za cię Pana prosi – a mnie też, jakom tego bezpieczen, odpuszczenie grzechów jedna, iżem ją upominał, iżem ją do dobrego pobudzał, i nienawiść powinowatych, dla jej zbawienia obróciłem na się. Jej nigdy z pamięci nie wypuszczę, jej krótki żywot wieczną się pamięcią w mym pisaniu nagrodzi – ta która z Chrystusem żyje w niebie, i w ludzkiej pamięci żyć będzie – na cześć Bogu wszechmogącemu. Amen.

   28Obacz jako ten tak zacny i wielki starożytny Doktor Hieronym św. chwali w tej wdowie ślub czystości wdowiej, chwali posty, i twierdzi o Świętych Bożych z ciał wychodzących, iż z Chrystusem królując, przyczyną swoją za nami, grzechów nam odpuszczenie jednają. Jakoż heretyk taką światłością, cięmności swych i fałszów, od tak starych i śś. Doktorów potępionych, zawstydzić się nie ma? Czyli ci niewiedzieli, iż przez Chrystusa i krew Jego mamy grzechów odpuszczenie? Wiedzieli zaprawdę – ale żebyśmy byli godni a sposobni do tego, a P. Bóg nam dał serdeczną skruchę, bez której łaski i wybawienia z grzechów nie najdujem, służy nam modlitwa świętych. Od których nie prosim aby nam grzechy odpuścili (bo to jest samego Chrystusa, acz nie bez kapłana i sługi swego tu na ziemi) ale żeby nam ich odpuszczenie jednali. Jako też i Święci tu na ziemi modlitwą swoją toż jednają, gdy mówią: Odpuść nam winy nasze. Nie tylo o swoje, ale i o braterskie grzechy prosząc, aby im zgładzone były.

1  VI. Martii. Marca.
2  Jr 8. [U Skargi w obu wydaniach (1605 i 1598) podane „Hier. 10”. Natomiast w Wulgacie wspomniane słowa znajdują się w Jr 9,1, a w Biblii Tysiąclecia w Jr 8,23. Przyp. JS.]
3  Łk 19.
Cnoty Blezylle ś.
Nawrócenie prawe nigdy próżne nie jest.
6  Łk 23.
Pociecha w smutku.
8  Ps 119(118).
9  Ps 97(96).
10  Wierni ze wszystkich postępków Bożych i sądów Jego radować się mają.
11  2 Kor 12.
12  Obyczaj Rzymian w szczęściu przypominać ułomność ludzką.
13  Mdr 4.
14  2 Kor 5.
15  Posty niezmierne zganione.
16  1 Tes 4.
17  Rdz 37.
18  Łk 16.
19  2 Sm 19. [U Skargi „2 Reg. 18.” Tak za Wulgatą. To z tego powodu, że zdanie, które obecnie znajduje się w 2 Sm 19,1, wcześniej było obecne w 2 Sm 18,33, a Pierwsza i Druga Księga Samuela były nazywane Pierwszą i Drugą Księgą Królewską. Przyp. JS.]
20  2 Sm 12.
21  Dz 8.
22  Rt 1.
23  Melania ta, onej której się żywot 18. dnia Lutego wspomniał, baba była, jako Palladius świadczy.
24  Słowa dzisiejszych heretyków.
25  Mt 9.
26  Łk 24.
27  Święci odpuszczenie grzechów jednają.
28  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

piątek, 8 marca 2019

Pokaz wiary

Pokazywać wiarę
to mieć wiarę

mieć wiarę
to pokazywać wiarę

słowa niewiele tu zdziałają
one są nośnikami
ale tylko z wiarą mocnymi
tylko z miłością poruszającymi

sobota, 2 marca 2019

(117) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Męczeństwo Jana Chrzciciela

   1 W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. 2 I rzekł do swych dworzan: «To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze w nim działają». 3 Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wtrącić do więzienia, z powodu Herodiady, żony brata jego, Filipa. 4 Jan bowiem upominał go: «Nie wolno ci jej trzymać». 5 Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.
   6 Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła wobec gości córka Herodiady i spodobała się Herodowi. 7 Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. 8 A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę: «Daj mi tu – rzekła – na misie głowę Jana Chrzciciela!» 9 Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. 10 Posławszy więc [kata], kazał ściąć Jana w więzieniu. 11 Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczynie, a ona zaniosła ją swojej matce. 12 Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi. (Mt 14,3-12)

   14 Także król Herod posłyszał o Nim, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: «Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim». 15 Inni zaś mówili: «To jest Eliasz»; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków». 16 Herod, słysząc to, mawiał: «To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał».
   17 Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę. 18 Jan bowiem napominał Heroda: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». 19 A Herodiada zawzięła się na niego i chciała go zgładzić, lecz nie mogła. 20 Herod bowiem czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał.
   21 Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobistościom w Galilei. 22 Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczyny: «Proś mnie, o co chcesz, a dam ci». 23 Nawet jej przysiągł: «Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa». 24 Ona wyszła i zapytała swą matkę: «O co mam prosić?» Ta odpowiedziała: «O głowę Jana Chrzciciela». 25 Natychmiast podeszła z pośpiechem do króla i poprosiła: «Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela». 26 A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. 27 Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu 28 i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczyna dała swej matce. 29 Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie. (Mk 6,14-29)

   7 O wszystkich tych wydarzeniach posłyszał również tetrarcha Herod, i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; 8 inni, że zjawił się Eliasz; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. 9 A Herod mówił: «Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I starał się Go zobaczyć. (Łk 9,7-9)

   3 Ὁ γὰρ Ἡρῴδης κρατήσας τὸν Ἰωάννην ἔδησεν [αὐτὸν] καὶ ἐν φυλακῇ ἀπέθετο διὰ Ἡρῳδιάδα τὴν γυναῖκα Φιλίππου τοῦ ἀδελφοῦ αὐτοῦ· 4 ἔλεγεν γὰρ ὁ Ἰωάννης αὐτῷ· οὐκ ἔξεστίν σοι ἔχειν αὐτήν. 5 καὶ θέλων αὐτὸν ἀποκτεῖναι ἐφοβήθη τὸν ὄχλον, ὅτι ὡς προφήτην αὐτὸν εἶχον.
   6 Γενεσίοις δὲ γενομένοις τοῦ Ἡρῴδου ὠρχήσατο ἡ θυγάτηρ τῆς Ἡρῳδιάδος ἐν τῷ μέσῳ καὶ ἤρεσεν τῷ Ἡρῴδῃ, 7 ὅθεν μεθ’ ὅρκου ὡμολόγησεν αὐτῇ δοῦναι ὃ ἐὰν αἰτήσηται. 8 ἡ δὲ προβιβασθεῖσα ὑπὸ τῆς μητρὸς αὐτῆς· δός μοι, φησίν, ὧδε ἐπὶ πίνακι τὴν κεφαλὴν Ἰωάννου τοῦ βαπτιστοῦ. 9 καὶ λυπηθεὶς ὁ βασιλεὺς διὰ τοὺς ὅρκους καὶ τοὺς συνανακειμένους ἐκέλευσεν δοθῆναι, 10 καὶ πέμψας ἀπεκεφάλισεν [τὸν] Ἰωάννην ἐν τῇ φυλακῇ. 11 καὶ ἠνέχθη ἡ κεφαλὴ αὐτοῦ ἐπὶ πίνακι καὶ ἐδόθη τῷ κορασίῳ, καὶ ἤνεγκεν τῇ μητρὶ αὐτῆς. 12 καὶ προσελθόντες οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ ἦραν τὸ πτῶμα καὶ ἔθαψαν αὐτὸ [ν] καὶ ἐλθόντες ἀπήγγειλαν τῷ Ἰησοῦ. (Mt 14,3-12)

   14 Καὶ ἤκουσεν ὁ βασιλεὺς Ἡρῴδης, φανερὸν γὰρ ἐγένετο τὸ ὄνομα αὐτοῦ, καὶ ἔλεγον ὅτι Ἰωάννης ὁ βαπτίζων ἐγήγερται ἐκ νεκρῶν καὶ διὰ τοῦτο ἐνεργοῦσιν αἱ δυνάμεις ἐν αὐτῷ. 15 ἄλλοι δὲ ἔλεγον ὅτι Ἠλίας ἐστίν· ἄλλοι δὲ ἔλεγον ὅτι προφήτης ὡς εἷς τῶν προφητῶν. 16 ἀκούσας δὲ ὁ Ἡρῴδης ἔλεγεν· ὃν ἐγὼ ἀπεκεφάλισα Ἰωάννην, οὗτος ἠγέρθη.
   17 Αὐτὸς γὰρ ὁ Ἡρῴδης ἀποστείλας ἐκράτησεν τὸν Ἰωάννην καὶ ἔδησεν αὐτὸν ἐν φυλακῇ διὰ Ἡρῳδιάδα τὴν γυναῖκα Φιλίππου τοῦ ἀδελφοῦ αὐτοῦ, ὅτι αὐτὴν ἐγάμησεν· 18 ἔλεγεν γὰρ ὁ Ἰωάννης τῷ Ἡρῴδῃ ὅτι οὐκ ἔξεστίν σοι ἔχειν τὴν γυναῖκα τοῦ ἀδελφοῦ σου. 19 ἡ δὲ Ἡρῳδιὰς ἐνεῖχεν αὐτῷ καὶ ἤθελεν αὐτὸν ἀποκτεῖναι, καὶ οὐκ ἠδύνατο· 20 ὁ γὰρ Ἡρῴδης ἐφοβεῖτο τὸν Ἰωάννην, εἰδὼς αὐτὸν ἄνδρα δίκαιον καὶ ἅγιον, καὶ συνετήρει αὐτόν, καὶ ἀκούσας αὐτοῦ πολλὰ ἠπόρει, καὶ ἡδέως αὐτοῦ ἤκουεν.
   21 Καὶ γενομένης ἡμέρας εὐκαίρου ὅτε Ἡρῴδης τοῖς γενεσίοις αὐτοῦ δεῖπνον ἐποίησεν τοῖς μεγιστᾶσιν αὐτοῦ καὶ τοῖς χιλιάρχοις καὶ τοῖς πρώτοις τῆς Γαλιλαίας, 22 καὶ εἰσελθούσης τῆς θυγατρὸς αὐτοῦ Ἡρῳδιάδος καὶ ὀρχησαμένης ἤρεσεν τῷ Ἡρῴδῃ καὶ τοῖς συνανακειμένοις. εἶπεν ὁ βασιλεὺς τῷ κορασίῳ· αἴτησόν με ὃ ἐὰν θέλῃς, καὶ δώσω σοι· 23 καὶ ὤμοσεν αὐτῇ [πολλὰ] ὅ τι ἐάν με αἰτήσῃς δώσω σοι ἕως ἡμίσους τῆς βασιλείας μου. 24 καὶ ἐξελθοῦσα εἶπεν τῇ μητρὶ αὐτῆς· τί αἰτήσωμαι; ἡ δὲ εἶπεν· τὴν κεφαλὴν Ἰωάννου τοῦ βαπτίζοντος. 25 καὶ εἰσελθοῦσα εὐθὺς μετὰ σπουδῆς πρὸς τὸν βασιλέα ᾐτήσατο λέγουσα· θέλω ἵνα ἐξαυτῆς δῷς μοι ἐπὶ πίνακι τὴν κεφαλὴν Ἰωάννου τοῦ βαπτιστοῦ. 26 καὶ περίλυπος γενόμενος ὁ βασιλεὺς διὰ τοὺς ὅρκους καὶ τοὺς ἀνακειμένους οὐκ ἠθέλησεν ἀθετῆσαι αὐτήν· 27 καὶ εὐθὺς ἀποστείλας ὁ βασιλεὺς σπεκουλάτορα ἐπέταξεν ἐνέγκαι τὴν κεφαλὴν αὐτοῦ. καὶ ἀπελθὼν ἀπεκεφάλισεν αὐτὸν ἐν τῇ φυλακῇ 28 καὶ ἤνεγκεν τὴν κεφαλὴν αὐτοῦ ἐπὶ πίνακι καὶ ἔδωκεν αὐτὴν τῷ κορασίῳ, καὶ τὸ κοράσιον ἔδωκεν αὐτὴν τῇ μητρὶ αὐτῆς. 29 καὶ ἀκούσαντες οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ ἦλθον καὶ ἦραν τὸ πτῶμα αὐτοῦ καὶ ἔθηκαν αὐτὸ ἐν μνημείῳ. (Mk 6,14-29)

   7 Ἤκουσεν δὲ Ἡρῴδης ὁ τετραάρχης τὰ γινόμενα πάντα καὶ διηπόρει διὰ τὸ λέγεσθαι ὑπό τινων ὅτι Ἰωάννης ἠγέρθη ἐκ νεκρῶν, 8 ὑπό τινων δὲ ὅτι Ἠλίας ἐφάνη, ἄλλων δὲ ὅτι προφήτης τις τῶν ἀρχαίων ἀνέστη. 9 εἶπεν δὲ Ἡρῴδης· Ἰωάννην ἐγὼ ἀπεκεφάλισα· τίς δέ ἐστιν οὗτος περὶ οὗ ἀκούω τοιαῦτα; καὶ ἐζήτει ἰδεῖν αὐτόν. (Łk 9,7-9)

   W ogrodzie dają się słyszeć głosy wzburzonych ludzi. Wołają z niepokojem: «Nauczycielu! Nauczycielu! Czy On tu jest?»
   Śpiewny głos pani domu odpowiada im:
   «Jest w izbie na górze. Kim jesteście? Chorymi?»
   «Nie, uczniami Jana i chcemy [ujrzeć] Jezusa z Nazaretu».
   Jezus ukazuje się w oknie, mówiąc:
   «Pokój niech będzie z wami... O! To wy? Wejdźcie! Wejdźcie!»
To trzej pasterze: Jan, Maciej274 i Symeon.
   «O! Nauczycielu!» – mówią, podnosząc głowy i ukazując zasmucone twarze. Nawet widok Jezusa ich nie rozpogadza. Jezus wychodzi z izby, idąc im na spotkanie, na taras. Manaen idzie za Nim. Spotykają się dokładnie tam, gdzie schody dotykają nasłonecznionego tarasu. Trzej [pasterze] klękają, pochylając się ku ziemi. Potem Jan mówi w imieniu wszystkich:
   «To godzina, żebyś nas przyjął, Panie, bo jesteśmy Twoim dziedzictwem...»
   Łzy płyną po twarzy ucznia i jego towarzyszy. Jezus i Manaen wydają ten sam okrzyk:
   «Jan?!»
   «Zabito go...»
   Słowo to spada z takim łoskotem, jakby wrzawa ogarnęła całą ziemię. A przecież wypowiedziano je bardzo cicho. Przenika ono jednak i mówiącego, i tych, którzy je słyszą. Wydaje się, że ziemia – aby je przyjąć i aby zadrżeć z przerażenia – powstrzymała wszelki hałas, w chwili głębokiej ciszy i głębokiego bezruchu zwierząt, listowia i powietrza. Przerywa się gruchanie gołębi, ucina głos mewy, milknie nagle chór wróbli i zamiera niespodziewanie cykający świerszcz, jakby w jednej chwili cały jego narząd [głosu] uległ zniszczeniu. Nieruchomieje w tym momencie wiatr, który gładził łodygi i liście winorośli, wydając odgłos jakby jedwabiu i skrzypienia czerpaka.
   Jezus staje się blady jak kość słoniowa, Jego zaś oczy rozpływają się we łzach. Otwiera ramiona, żeby coś powiedzieć, a Jego głos staje się głęboki z powodu wysiłku, jaki czyni, żeby nad nim zapanować:
   «Pokój męczennikowi sprawiedliwości i Mojemu Poprzednikowi».
   Potem krzyżuje ramiona i skupia się w duchu. Z pewnością się modli, jednocząc się z Duchem Bożym i z duchem Chrzciciela.
Manaen nie ośmiela się nawet poruszyć. W przeciwieństwie do Jezusa gwałtownie się zaczerwienił i wykonał gniewny gest. Następnie nieruchomieje. Całe jego wzburzenie ujawnia się w mechanicznym ruchu prawej ręki, która szarpie sznur szaty. Lewą zaś ręką bezwiednie sięga po sztylet... lecz potrząsa głową, skarżąc się na słabość swego umysłu, który nie pamięta, że pozbawił się broni, żeby być „uczniem Tego, który jest łagodny... przy Tym, który jest łagodny”.
   Jezus ponownie otwiera usta i oczy. Jego twarz, Jego spojrzenie, Jego głos przyjęły na nowo posiadany zazwyczaj Boski majestat. Pozostaje jedynie poważny smutek, powściągany pokojem:
   «Chodźcie. Opowiecie Mi. Od dziś należycie do Mnie».275
   Prowadzi ich do pomieszczenia, którego drzwi zamyka, pozostawiając zasłony w połowie zasunięte dla złagodzenia światła i stworzenia atmosfery skupienia wokół ich boleści i piękna śmierci Chrzciciela, oraz po to, żeby oddzielić tę doskonałość życia od zepsutego świata.
   «Mówcie» – nakazuje im.
   Wydaje się, że Manaen skamieniał. Jest blisko nich, lecz nic nie mówi.
   «To było w wieczór święta... Stało się to w sposób nie do przewidzenia... Zaledwie dwie godziny wcześniej Herod rozmawiał z Janem i pożegnał go życzliwie... I zaledwie przed chwilą... chwilę przedtem, nim przyszło... zabójstwo, męczeństwo, zbrodnia, chwała... wysłał do więźnia sługę ze schłodzonymi owocami i rzadkimi winami. Jan nam dał to wszystko... On nigdy nie zmienił swej surowości... Byliśmy tam tylko my... bo dzięki Manaenowi znajdowaliśmy się w pałacu, żeby służyć w kuchniach i w stajniach. I to było dobrodziejstwem, które nam pozwoliło ciągle widywać naszego Jana... Byliśmy w kuchni, Jan i ja, w czasie gdy Symeon nadzorował sługi w stajni, aby zadbali odpowiednio o wierzchowce gości... Pałac zapełniony był przez wielkich, dowódców wojsk, panów z Galilei. Herodiada zamknęła się w pokojach po gwałtownej kłótni z Herodem, do jakiej doszło rano...»
   Manaen przerywa: «Ale kiedy wróciła ta hiena?»
   «Dwa dni wcześniej. Nie oczekiwano jej... Powiedziała monarsze, że nie mogła żyć z dala od niego i nie być obecna w dniu jego święta. Żmija i czarownica.... jak zawsze uczyniła sobie z Heroda zabawkę... Jednak tego dnia rano Herod, choć już był upojony winem i rozpustą, odmówił żonie przyznania jej tego, o co prosiła krzycząc głośno... Ale nikt nie przypuszczał, że było to życie Jana!...
   Pozostawała w swych pokojach, obrażona. Odesłała królewskie potrawy, przesłane jej przez Heroda na kosztownej zastawie. Zachowała tylko drogocenną tacę pełną owoców i w zamian dała dla Heroda amforę przyprawionego wina... Narkotycznego... Ach! Kiedy już był tak bardzo pijany, wystarczyło jego skłonną do zła naturę popchnąć do zbrodni!
   Przez tych, którzy usługiwali do stołu, dowiedzieliśmy się, że po tańcu dworskich mimów czy raczej w jego trakcie wkroczyła Salome, tańcząc w sali biesiadnej. Mimowie, w obecności księżniczki, przylgnęli do ścian. Taniec był doskonały, tak nam mówiono... lubieżny i doskonały. Godny gości... Herod... O! Być może nowe kazirodcze pragnienie fermentowało w jego wnętrzu!... Herod na koniec tego tańca powiedział zachwycony do Salome: „Dobrze zatańczyłaś! Przysięgam, że zasługujesz na nagrodę. Przysięgam, że ci ją dam. Przysięgam, że dam ci wszystko, o co tylko mnie poprosisz. Przysięgam to w obecności wszystkich. A słowo króla jest wierne, nawet bez przysięgi. Proś więc, o co chcesz”.
   I Salome – udając zmieszanie, niewinność i skromność – okryła się swymi welonami, gestem zawstydzenia po tak wielkim bezwstydzie, i powiedziała: „Pozwól mi, o wielki, zastanowić się przez chwilę. Odejdę i potem powrócę, bo twoja łaskawość mnie zmieszała...” i odeszła do swojej matki.
   Selmasz powiedział mi, że weszła ze śmiechem i powiedziała: „Matko, wygrałaś. Daj mi tacę”. Herodiada z okrzykiem tryumfu nakazała niewolnikowi przynieść córce zachowaną wcześniej tacę, i powiedziała: „Idź i wracaj ze znienawidzoną głową, a ja cię przyodzieję perłami i złotem”. I Selmasz, przerażony, wykonał polecenie...
   Salome wróciła do sali, tańcząc... i tańcząc podeszła do króla, i rzuciła się mu do stóp. Powiedziała: „Na tej tacy – którą posłałeś mojej matce, żeby jej pokazać, że ją kochasz i że mnie kochasz – chcę mieć głowę Jana. A potem będę jeszcze dalej tańczyć, ponieważ to bardzo ci się podoba. Zatańczę taniec zwycięstwa. Bo zwyciężyłam! Pokonałam cię, królu! Pokonałam życie i jestem szczęśliwa!” Oto, co powiedziała i co powtórzył nam zaprzyjaźniony podczaszy.
   Herod zmieszał się pod naciskiem dwóch pragnień: być wiernym danemu słowu, być sprawiedliwym. Jednak nie potrafił być sprawiedliwy, bo jest niesprawiedliwy. Dał znak katowi, który stał za królewskim miejscem. Ten, wziąwszy z rąk Salome tacę, którą mu podała, wyszedł z sali biesiadnej i poszedł do dolnych pomieszczeń. Widzieliśmy go, Jan i ja, jak przechodził przez dziedziniec... i nieco później usłyszeliśmy krzyk Symeona: „Mordercy!”, a potem ujrzeliśmy, jak szedł z powrotem, mając na tacy głowę... Jan, Twój Poprzednik nie żył...»
   «Symeonie, czy możesz Mi powiedzieć, jak on umarł?» – pyta po chwili Jezus.
   «Tak. Modlił się... Wcześniej powiedział mi: „Wkrótce powrócą dwaj wysłannicy i ci, którzy nie wierzą, uwierzą. Pamiętaj jednak, gdybym ja już nie żył, kiedy oni wrócą, ja – jak ktoś, kto jest bliski śmierci – mówię ci ponownie, żebyś im to powtórzył: ‘Jezus z Nazaretu jest prawdziwym Mesjaszem’”. On myślał cały czas o Tobie... Wszedł kat. Zawołałem głośno. Jan podniósł głowę i ujrzał go. Wstał i powiedział: „Możesz odebrać mi życie, ale trwałą prawdą jest to, że nie wolno czynić zła”. A kiedy chciał mi coś powiedzieć, kat wywinął swym ciężkim mieczem. Jan stał. Głowa odpadła od tułowia z wielką falą krwi i zaróżowiła jego koźlą skórę... Jego wychudła twarz stała się blada jak wosk. Oczy pozostały jak żywe, otwarte, oskarżające... Głowa potoczyła się do moich stóp... Upadłem w tym samym czasie, co jego ciało, tracąc przytomność z powodu nadmiaru boleści... Potem... potem... potem... Herodiada pocięła tę głowę i rzucono ją psom. Jednak szybko wzięliśmy ją i razem z tułowiem, owinęliśmy kosztownym suknem. W nocy ułożyliśmy ciało i przenieśliśmy poza Macheront. Z pomocą innych uczniów zabalsamowaliśmy je w zagajniku akacjowym, w pobliżu, o wschodzie słońca... Lecz wzięto go stamtąd, aby go pokaleczyć. Ona bowiem nie potrafi go zniszczyć i nie potrafi mu wybaczyć... A jej słudzy, w obawie przed skazaniem na śmierć, byli bardziej dzicy niż szakale, odbierając nam tę głowę. Gdybyś tam był, Manaenie!...»
   «Gdybym tam był... Ale ta głowa... to jej przekleństwo... Nic jednak nie odejmuje chwały Prekursorowi... nawet jeśli ciało nie jest kompletne. Prawda, Nauczycielu?»
   «To prawda. Nawet gdyby psy zniszczyły to ciało, chwała [Jana] nie zmieniłaby się».
   «I jego słowo się nie zmieniło, Nauczycielu. Jego oczy, choć zranione, podziurawione, mówią ciągle: „Tego ci nie wolno”. Ale straciliśmy go...» – mówi Maciej.
   «I teraz jesteśmy Twoi, bo on tak powiedział... Mówił, że Ty już o tym wiedziałeś».
   «Tak. Od miesięcy należycie do Mnie. Jak przybyliście?»
   «Pieszo. Etapami. Długa, straszliwa droga, w palącym słońcu i przez palące piaski, jeszcze bardziej doskwierające z powodu naszej boleści. Idziemy od około dwudziestu dni...»
   «Teraz idźcie odpocząć» [– poleca im Jezus.] (III (cz. 3–4), 133: 4 września 1945. A, 6366-6377)

274  Przyszły apostoł, w miejsce Judasza (zob. Dz 1,20nn).
275  Zob. wizja nr 8 w Księdze III, opublikowanej przez „Vox Domini”.

   Delle voci agitate si sentono nell’orto. Chiedono con ansia: «Il Maestro! Il Maestro! Qui è?».
   Risponde la voce cantante della padrona di casa: «Nella stanza alta è. Chi siete? Malati?».
   «No. Discepoli di Giovanni e vogliamo Gesù di Nazaret».
   Gesù si affaccia dalla finestra dicendo: «La pace sia a voi… Oh! Voi siete? Venite! Venite!».
   Sono i tre pastori, Giovanni, Mattia e Simeone. «Oh! Maestro!» dicono alzando il capo e mostrando un volto addolorato. Neppure la vista di Gesù li rasserena.
   Gesù lascia la stanza andando loro incontro sulla terrazza. Mannaen lo segue. Si incontrano proprio là dove la scaletta sbocca sul terrazzo assolato.
   I tre si inginocchiano baciando il suolo. E poi Giovanni per tutti dice: «Ed ora raccoglici, Signore, perché noi siamo la tua eredità!» e delle lacrime scendono sul volto del discepolo e dei compagni.
   Gesù e Mannaen hanno un solo grido: «Giovanni!?».
   «È stato ucciso…».
   La parola cade come fosse un enorme fragore che copra ogni rumore del mondo. Eppure è stata detta molto piano. Ma pietrifica chi la dice e chi la sente. E sembra che la terra, per raccoglierla e per raccapricciarne, sospenda ogni suo rumore, tanto vi è un periodo di silenzio profondo e di profonda immobilità negli animali, nelle fronde, nell’aria. Sospeso le sgrugolio dei colombi, troncato il flauto di un merlo, ammutolito il coro dei passeri e, quasi gli si fosse spezzato di colpo l’ordigno, una cicala frinente tace improvvisamente, mentre si sospende il vento che carezzava pampini e foglie facendo fruscio di seta e cigolio di pali.
   Gesù diventa di un pallore di avorio mentre gli occhi gli si dilatano invetrandosi di pianto. Apre le braccia dicendo, e la voce è profonda per lo sforzo di renderla sicura: «Pace al Martire della giustizia ed al mio Precursore». Poi raccoglie le braccia e lo spirito e certo prega, comunicando con lo Spirito di Dio e del Battista.
   Mannaen non osa un gesto. Al contrario di Gesù, egli è arrossato vivamente ed ha avuto un moto d’ira. Poi si è irrigidito, e tutto il suo turbamento si rivela dal movimento meccanico della destra, che cincischia il cordone della veste, e della sinistra che involontariamente cerca il pugnale… e Mannaen scuote il capo commiserando la sua debolezza di mente che non ricorda di essersi disarmato per essere “il discepolo del Mite, presso il Mite”.
   Gesù riapre le bocca e gli occhi. Il suo viso, il suo sguardo, la sua voce, hanno ripreso la maestà divina che gli sono abituali. Solo permane una grave mestizia temperata di pace.
   «Venite. Mi racconterete. Da oggi siete miei». E li conduce nella stanza chiudendo la porta, socchiudendo le tende, a temperare la luce, a far raccoglimento intorno al dolore e alla bellezza della morte del Battista, a far separazione fra questa perfezione di vita e il mondo corrotto.
   «Parlate» ordina.
   Mannaen sembra sempre di pietra. È vicino al gruppo. Ma non dice parola.
   «Fu la sera della festa… Imprevedibile l’evento… Solo due ore prima Erode si era consigliato con Giovanni, licenziandolo poi con benignità… E poco, poco prima che avvenisse… l’omicidio, il martirio, il delitto, la glorificazione, aveva mandato un servo con frutta gelate e vini rari al prigioniero. Giovanni aveva distribuito a noi quelle cose… Lui non ha mai mutato la sua austerità… Noi soli c’eravamo, perché per merito di Mannaen noi eravamo nel palazzo come servi alle cucine e alle scuderie. E questa era grazia che ci permetteva di vedere sempre il nostro Giovanni… Eravamo alle cucine io e Giovanni, mentre Simeone sorvegliava i servi di scuderia perché trattassero con cura le cavalcature degli ospiti… Il palazzo era pieno di grandi, di capi militari e di signori di Galilea. Erodiade si era chiusa nelle sue stanze dopo una violenta scena avvenuta al mattino fra lei ed Erode…».
   Mannaen interrompe: «Ma quando era venuta la iena?».
   «Due giorni avanti. Inaspettata… Dicendo al monarca che non poteva vivere lontana da lui ed essere assente nel dì della sua festa. Vipera e maga come sempre, lo aveva reso uno zimbello… Ma Erode al mattino di quel giorno si era rifiutato, benché già ebbro di vino e di lussuria, di concedere alla femmina ciò che chiedeva con alte grida… E nessuno pensava fosse la vita di Giovanni!… Era nelle sue stanze, sdegnosa. Aveva respinto i cibi regali mandati da Erode su vassoi preziosi. Solo aveva trattenuto un vassoio prezioso colmo di frutta, ricompensando il dono con un’anfora di vino drogato per Erode… Drogato… Ah! che bastava la sua natura ebbra e viziosa a drogarlo al delitto! Dai servi di mensa seppimo che dopo la danza delle mime di corte, anzi a metà della stessa, era irrotta nella sala del convito Salomè, danzando. E le mime, davanti alla fanciulla regale, si erano ritirate contro le pareti. La danza era perfetta, ci hanno detto. Lubrica e perfetta. Degna degli ospiti… Erode… Oh! che forse un nuovo gusto di incesto gli fermentava dentro!… Erode, al termine di questa danza, entusiasta, disse a Salomè: “Bene hai ballato! Io lo giuro che meriti un premio. Io lo giuro che te lo darò. Io lo giuro che ti darò qualunque cosa che tu mi possa chiedere. Alla presenza di tutti lo giuro. E parola di re è fedele anche senza giuramenti. Chiedi dunque che vuoi”. E Salomè, fingendo perplessità, innocenza e modestia, raccogliendosi nei veli, con mossa pudica dopo tanta impudicizia, disse: “Permettimi, o grande, di riflettere un momento. Mi ritiro e poi verrò, perché la tua grazia mi ha turbata”… E si ritirò andando dalla madre. Selma mi ha detto che entrò ridendo, dicendo: “Madre, hai vinto! Dàmmi il vassoio”. Ed Erodiade con un grido di trionfo ordinò alla schiva di dare alla fanciulla il vassoio trattenuto prima, dicendo: “Va’ e torna con la testa odiata, e ti vestirò di perle e oro”. E Selma, inorridendo, ubbidì… Salomè rientrò danzando nella sala, e danzando andò a prostrarsi ai piedi del re dicendo: “Ecco. Su questo bacile che tu hai mandato alla madre, in segno che l’ami e che mi ami, io voglio la testa di Giovanni. E poi danzerò ancora, se tanto ti piaccio. Danzerò la danza della vittoria. Perché io ho vinto! Ho vinto te, re! Ho vinto la vita, e felice sono!”. Questo disse, e a noi lo ripeté un coppiere amico. E Erode si turbò, preso tra due voglie: esser fedele alla parola, essere giusto. Ma non seppe essere giusto, perché un ingiusto è. Fece cenno al carnefice, che era dietro al sedile reale, e quello, preso dalle mani alzate di Salomè il vassoio, scese dalla sala del convito verso le stanze basse. Lo vedemmo traversare la corte io e Giovanni… e poco dopo udimmo il grido di Simeone: “Assassini!” e poi lo vedemmo ripassare con la testa sul vassoio… Giovanni, il tuo Precursore, era morto…».
   «Simeone, puoi dirmi come morì?» chiede dopo qualche tempo Gesù.
   «Sì. Era in preghiera… Mi aveva detto prima: “Fra poco torneranno i due mandati, e chi non crede crederà. Ma però ricorda che, se io più non vivessi al loro ritorno, io, come uno che è presso alla morte, ancor ti dico, perché tu a loro lo ridica: ‘Gesù di Nazaret è il vero Messia’”. Pensava sempre a Te… Entrò il carnefice. Io gridai forte. Giovanni alzò il capo e lo vide. Si alzò in piedi. Disse: “Non puoi che troncarmi la vita. Ma la verità, che dura, è che non è lecito fare il male”. E stava per dirmi qualcosa quando il carnefice roteò la spada pesante, mentre ancora Giovanni era il piedi, e la testa cadde dal busto con un gran fiotto di sangue, che fece rossa la pelle caprina e di cera il volto magro in cui rimasero vivi, aperti, accusatori, gli occhi. Mi rotolò ai piedi… Io caddi insieme al corpo di lui, per debolezza di dolore. Dopo… dopo… Dopo che Erodiade l’ebbe sfregiato, fu gettato il capo ai cani. Ma noi lo raccogliemmo pronti ed in un velo prezioso lo legammo insieme al tronco, ricomponendo nella notte il corpo e trasportandolo fuori Macheronte. Lo imbalsamammo in un folto di acacie lì presso, al primo sole, con l’aiuto di altri discepoli… Ma ancora ci fu preso per altri sfregi. Perché ella non può distruggerlo e non può perdonarlo… E i suoi schiavi, temendo la morte, furono più feroci di sciacalli nel levarci quel capo. Se tu c’eri Mannaen!…».
   «Se io c’ero… Ma è la sua maledizione quel capo… Nulla si leva alla gloria del Precursore, anche se incompleto è il corpo. Non è vero, Maestro?».
   «È vero. Anche lo avessero distrutto i cani, non sarebbe mutata la gloria».
   «E non è mutata la parola, Maestro. I suoi occhi, benché sfregiati sotto una gran ferita, dicono ancora: “Non ti è lecito”. Ma noi lo abbiamo perduto!» dice Mattia.
   «E ora siamo tuoi, perché così egli ha detto, dicendo anche che Tu sai già».
   «Sì. Da mesi siete miei. Come veniste?».
   «A piedi, a tappe. Lungo, penoso cammino fra rovente di sabbie e di sole e ancor più rovente di dolore. Sono quasi venti giorni che camminiamo…»
   «Ora riposerete». (4, 270)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001