niedziela, 26 grudnia 2021

(112) Żywoty Świętych: Saba Got

Żywot Ś. Saby Gotta męczennika,
pisany od kościoła Gotskiego, położony u Metafrasta.
Lipom. Tom. 7. Surius Tom. 2. Żył około roku Pańskiego, 368.1


   Kościół Boży który jest w Gocjej, Kościołowi Bożemu który jest w Kappadocjej, i wszystkim kościołom powszechnym Chrześcijańskim gdziekolwiek mieszkającym – miłosierdzie, pokój, i miłość Boga Ojca i Pana naszego Jezusa Chrystusa, niech się spełni nad nami. To co święty Piotr powiedział,
2 iż z każdego narodu kto się kolwiek Pana Boga boi, jest przyjemny jemu – to się teraz na ś. Sabbie ziściło, który się zstał męczennikiem Boga naszego Pana Jezusa Chrystusa. Bo będąc rodzaju Gottem, i miedzy złym narodem mieszkając – umiał świętych ludzi naśladować, iż z nimi w cnocie wszelakiej chwalił Chrystusa, i jako gwiazda na świecie świecił.3 Od młodości wiarę mając Chrześcijańską, to brał przed się, aby się w znajomości Syna Bożego pomnażając, urósł doskonałym mężem – a walcząc z nieprzyjacielem, i zwyciężyć się nieszczęściu tego świata nie dając – dostąpił niebieskiej zapłaty. Przeto zataicieśmy tego dla zbudowania wiernych nie chcieli, gdy już w Panu zasnął – aleśmy oznajmić wam cne sprawy jego umyślili.
   Był mąż w wierze prosty, nabożny, w posłuszeństwie ochotny, cichy, w mowie nieumiejętny, ale nie w nauce, ze wszytkimi pokój zachowując, a o prawdę mówiąc, i usta bałwochwałców zamykając –
nie był pyszny, ale jako pokornym przystoi, poddany, spokojny, w mowie nie wszeteczny, a do wszego dobrego skłonny. 4W kościele śpiewał, i o kościół się pilnie starał, pieniądzmi i majętnością gardził, ku potrzebie tylo jej używając – trzeźwy, powściągliwy, towarzystwem niewieścim nie bawiący się – postów i modlitwy pilnujący, próżnej chwały wiarujący się, wszytkich ku dobremu życiu pobudzał, i całą wiarę w miłości robiącą, zachowywał – a nigdy wolnie o Bogu mówić nie przestawał – i nie raz, ale często wielkim się obrońcą wiary być pokazował – bo gdy panowie i urzędnicy w Gocjej, Chrześcijany prześladowali – każąc im tego pożywać co było czartom ofiarowano – niektórzy poganie mając powinowate Chrześcijany, podmiatali im to mięso, które ofiarowane nie było – radząc im, aby tak prześladowniki oszukawali. 5Ale Sabba ś. o to się zastawił, mieniąc iż kto to uczyni, Chrześcijaninem być nie może, ponieważ to jest ku zgorszeniu pogaństwa, którzy je za takie, jako oni chcieli (za tym oszukanim) mieli. Przeto przestrzegał, aby się łowić czartu nie dali. Dla tegoż oni poganie, którzy tak Chrześcijany swe powinne zachować i obronić chcieli, z miasta Sabbę ś. wygnali – acz go zasię rychło przyzwali. Na wtórym prześladowaniu, mieszczanie sąsiedzi jego, przysięgać chcieli, iż miedzy nimi żadnego nie masz Chrześcijanina – 6a Sabba ś. powstał jawnie, mówiąc: za m nie przysięgajcie, bom ja jest Chrześcijanin. A oni zataiwszy swych powinowatych, świętego Sabbę wydali, powiadając: iż tylko jeden jest miedzy nami. 7Tedy go pojmało książę i pytało, jeśli ma jaką majętność. Powiedziano: nie ma, jedno to w czym chodzi. A on im wzgardził, mówiąc: taki nie może nic zaszkodzić, ani pomóc – i kazał go z więzienia wyrzucić.
   Na trzecim prześladowaniu, gdy był bliski dzień wielk
onocny, bieżał ś. Sabba do jednego miasta, szukając kapłana na imię Guttyka, aby z nim dzień święty mógł święcić. I w drodze spotkał go mąż wielki i jasny, mówiąc: aby nie chodził do Guttyki, ale do Zanzale kapłana bliższego. Powiedział ś. Sabba: iż go nie masz, uciekł do Romaniej – bo nie wiedział iż się już był wrócił. I chcąc przedsię iść tam gdzie umyślił do Guttyka, przed wielkim wiatrem i śniegiem, dalej postąpić nie mógł – i wróciwszy się, a nalazszy Zanzalę, to mu powiedział – i Wielkąnoc z nim święcił. Trzeciego dnia po Wielkiejnocy, przyjachał do onego miasteczka Atarydus, Kotesta Książęcia syn, z wielkim pocztem ludzi niezbożnych – i wdarł się w miasteczko ono – i doma w nocy pojmał śpiącego onego kapłana Zanzalę, i Sabbę z nim – 8i wsadzili na wóz kapłana, a Sabbę nagiego tak jako się urodził, za koniem wlekli – i po cierniu ostrym i gęstym włóczyli, kijmi i biczmi go bijąc. Tak byli okrutni na sługi Boże i nieludzcy – lecz okrucieństwo ich na wysługę się cierpliwości i wiary sług Bożych obracało. Skoro dzień, rzekł ś. Sabba do swych nieprzyjaciół: Coście mi w nocy czynili, wspomnicie, a patrzcie teraz jeśli którą ranę na mnie najdziecie? Którzy widząc iż żadnego na nim znaku nie masz okrucieństwa onego – rozciągnęli go i przywiązali mocno na palach, i wznak położyli, ciągnąc i męcząc go cały dzień aż długo w noc – a gdy straż zasnęła – kucharka, która rano wstała jeść czynić, odwiązała go – a on wstawszy, nic nie uciekając, w kuchni jej służył. 9Skoro dzień, Atarydus związanego zawiesić u tramu kazał – a przywiódszy do niego onego kapłana z którym był pojman, mówili im aby jedli ofiary, a tym się od śmierci wykupili. Lecz kapłan powiedział, iż tego nie uczynim, niechaj nas zabić abo ukrzyżować książę każe. A Sabba ś. rzekł: Potrawy to zguby wiecznej, jako i ten który to rozkazuje. Tedy sługa, gdy to mówił, uderzył go w piersi garncem, tak barzo, iż mniemali aby go już zabił. Lecz on żadnej rany nie odniósł, jakoby kto wełnę nań rzucił, tak onym naczyniem obrażony nie był.
  
10Tedy Atarydus kazał kapłana puścić, a Sabbę w rzece utopić. Zawołał Sabba wiernie bliźniego miłujący, iż kapłan dla Chrystusa z nim nie cierpiał, i mówił, ale co zgrzeszył kapłan, iż zemną nie umiera? Szedł tedy z wielkim weselem chwaląc Pana Boga. A gdy byli nad rzeką słudzy poczęli mówić: puśćmy tego niewinnego człowieka, wszak się Atarydus tego nie dowie. 11A on im mówił: co pleciecie – czyńcie co wam kazano, nie widzicie tego co ja widzę. Oto przedemną stoją ci, co mię do wiecznej chwały wezmą. Tedy go wrzucili z wielkim u szyje drzewem, i utopili dnia piątego po Wielkiejnocy – za panowania Walentyniana i Walensa, za Consulatu abo rocznego urzędu Rzymskiego z Modesta i Aryntea, Roku Pańskiego, 372. Przetoż dnia tego, którego męczennik koronowany jest, ofiarując, braciej to oznajmujcie – aby chwalili Pana Boga, który swe sługi sobie obrał. Pozdrówcie wszytki święte. Pozdrawiają was bracia, którzy z nami prześladowanie cierpią. A temu który nas wszytkich z łaski swej, do wiecznego królestwa przywieść może – chwała, cześć, i rozkazowanie z Synem i z Duchem świętym, na wieki wiekom. Amen.


1  XV. April. Kwietnia. Mart. R. 12. April.

2  Dz 10.

3  Flp 2.

Cnoty Sabby ś. prawie męczennickie.

5  Zmyślenia żadnego święci w wyznaniu nie cierpieli.

Taić się ś. Sabba niechciał.

Ubóstwo ś. Sabby wzgardzone.

Pojmany i po cierniu włóczony.

Uciekać niechciał.

10  Utopić go kazano.

11  Widział Anioły idąc na śmierć.


Źródło:

Ks. Piotr Skarga,
Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598

Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

wtorek, 14 grudnia 2021

Chrześcijaństwo zaangażowane


GODZINA CZYTAŃ

II CZYTANIE

   Z kazania ks. Jana Franciszka Machy (Ruda, kościół pw. św. Józefa, 31 sierpnia 1940 r.)

   Chrześcijaństwo zaangażowane
   Kościół nigdy nie pozostaje nietknięty poprzez zmiany epok. Tak jak wcześniej, tak i dzisiaj znajduje się w centrum walki. Musimy dzisiaj postawić sobie pytanie, dlaczego tak wielu ludzi właściwie gorszy się chrześcijaństwem i Kościołem. A może jest tak, że Bóg pozwala dzisiaj, aby tak potężna burza szalała wokół drzewa, jakim jest Kościół, aby spróchniałe gałęzie odpadły, a drzewo po prostu głębiej zapuściło swoje korzenie w ziemię? Nie będziemy umieli dostrzec żadnego głębszego znaczenia w nieszczęśliwych zrządzeniach, które dotykają dziś chrześcijaństwo, jeśli nie usłyszymy w nich Bożego głosu wzywającego do opamiętania i szczerego rachunku sumienia.
   Nasze chrześcijaństwo zbyt często i za bardzo staje się bezmyślnym przyzwyczajeniem. Odmawiamy być może nasze poranne i wieczorne modlitwy, modlimy się przed i po posiłku, ale robimy to bardziej ustami, a mniej sercem. Należy to po prostu do rytmu naszego codziennego życia. Dość często w ciągu roku przystępujemy też do sakramentów świętych, ale nawet to stało się dla nas takim przyzwyczajeniem, że spowiedź i Komunia Święta nie zostawiają wręcz żadnych śladów w naszym życiu. Jednym słowem, nasze chrześcijaństwo ma jeszcze wprawdzie wiele form duchowości, ale pozostało w nim już niewiele duszy i treści. Brakuje mu wnętrza, głębi i ciepła. „Chrześcijaństwo z przyzwyczajenia” nie dojrzało także do ciężkich prób. Chrześcijaninie! Walcz, zdobywaj i utrzymaj to, co przejąłeś od swoich ojców! Wiara nie może pozostać dłużej kwestią przyzwyczajenia! Jej prawdy, których słuchaliśmy od dziecka, muszą nas znowu wewnętrznie pochłonąć i ująć. Jednym słowem: musimy znowu stać się żywymi chrześcijanami! Nasze chrześcijaństwo za bardzo i zbyt często stało się niewymagającym chrześcijaństwem niedzielnym. Dla zbyt wielu religia jest jedynie piękną otoczką życia, ale nie jest już centralną siłą, która unosi i przenika całe życie. Czy nie jest tak, że często traktujemy naszą religię jak niedzielne ubranie, które zakładamy w świąteczny dzień rano, aby wieczorem powiesić je w szafie na cały tydzień? Idziemy pięknie i grzecznie do kościoła, modlimy się, słuchamy kazania, spowiadamy się i przystępujemy do Komunii. Ale doskonale oddzielony od tego religijnego człowieka żyje w nas człowiek świecki. W małżeństwie i rodzinie, na ulicy i w miejscu pracy, żyjemy i postępujemy dokładnie tak samo jak wielu innych ludzi, którzy nie wierzą w Pana Boga.

   To jest złem, na które choruje dziś nasze chrześcijaństwo. Ten rozdźwięk między religią i życiem, to zadowolone i niewymagające chrześcijaństwo niedzielne. Powiedzmy to wprost: jeśli nasza religia jest czymś jedynie „niedzielnym” i nie czerpiemy z niej żadnych ideałów ani sił, aby podołać trudom dnia codziennego, cóż mamy z takiej religii? Zobaczcie tu wezwanie naszych czasów i wezwanie Boga we współczesnej walce o wiarę. „Chrześcijaninie! Umieść swoją religię na nowo w centrum twojej codzienności!”.

RESPONSORIUM

Rz 8,34–35.37
   W. Chrystus Jezus siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami. Któż więc może nas odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?
   K.
We wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.

   W.
Któż...


   Modli
twa

   Wszechmogący Boże, dzięki Twojej łasce błogosławiony Jan Franciszek, prezbiter, napełniony pasterską gorliwością oddał życie, niosąc pomoc ofiarom wojny; spraw, abyśmy wsparci jego orędownictwem odważnie wyznawali wiarę i codziennie wzrastali w czynnej miłości ku Tobie i bliźnim.

   Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków.


   Zaczerpnięto z Uroczystość beatyfikacji czcigodnego sługi Bożego Jana Franciszka Machy, Katowice 2021, s. 49–51.


   Za pozwoleniem Władzy Duchownej.

   VI–34/21, Kuria Metropolitalna w Katowicach, 26.10.2021 r.

   Zob. inne kazania i listy bł. Jana Franciszka Machy.

niedziela, 5 grudnia 2021

(111) Żywoty Świętych: Gutlak z Crowland

Żywot Ś. Gutlaka królewskiego rodu pustelnika,
pisany od Gwilhelma Ramesa,
i Feliksa Krolandyjskiego Benedyktynów,
położony u Suriusa Tomo 2. Żył około roku Pańsk. 706.1


   Z Rodzaju Królów Angielskich idąc ś. Gutlakus, gdy się narodzić miał, 2na podwoju domu ojca jego, widziana była ręka ludzka czerwona, i dom wszytek oświecająca, która znak krzyża ś. napisała. Widzieli wszyscy domownicy, i zlęknąwszy się, myślili coby to było – a w tym baba przyjdzie i nowinę powie, iż się syn ten to Gutlakus urodził. Bez wątpienia, jako się potym pokazało, tym cudem P. Bóg objawił, iż z tego dziecięcia święty człowiek, a krzyż Chrystusów na sobie noszący być miał. 3Mając dwadzieścia lat i cztery, na żołnierstwo się udał, walcząc przeciw nieprzyjaciołom narodu swego – w którym stanie mężnie się sprawując, sławy wielkiej u swych dostał. Jednak w srogości wojennej wielkie zawżdy nad nieprzyjacioły miłosierdzie pokazował, i trzecią im część korzyści i łupów wracał. Potym rozmyślając, jako królowie i przodkowie jego i na wojnach i doma źle ginęli – a iż świat ten jest odmienny i krótki, a cieniem tylko swym zwodzący – przyzwawszy towarzyszów swoich, powiedział im: Dotądem towarzysze mili, światu próżnemu wojnie służył – od tego czasu umyśliłem u zbawiciela mego żołnierzem być, a swe zbawienie na jego wojnie wysługować – obierzcież sobie wodza, ja już hetmanem waszym być nie mogę. 4Długo mu odradzali – ale on porzuciwszy zbroję, szedł do Rependoniej do klasztoru – i tam się jako kleryk ostrzygszy, na zakonne się ćwiczenie P. Bogu oddał. Trzeźwości służył, żadnej rzeczy nie pił, któraby upoić mogła. I przez dwie lecie nauczył się Psałterza, śpiewania, i w piśmie ś. pochop dobry wziął. Był wdzięcznym na twarzy, bogobojnym, pokornym, mocnym w wierze, cierpliwym w nadziei, i hojnym w miłości, cichy, a radą mądry, i w słowiech ostrożny.
  
5Po dwu leciech umyślił iść na puste miejsce, a tam doskonalszy żywot wieść – i wziąwszy od braciej dozwolenie, zaniósł się na jeden wysep, Kronlandem6 nazwany – na którym nikt mieszkać prze nagabanie diabelskie nie mógł. On ze dwiema towarzyszmi w imię Pańskie w dzień Bartłomieja ś. do niej przyjachał – i mieszkanie a obronę swoję temuż ś. Bartłomiejowi polecił – postawiwszy tam sobie chałupkę, chleba tylko jęczmiennego, pijąc wodę nieczystą, raz na dzień wieczór pożywał – a skórami niewyprawnymi ciało swe pokrywał. 7Począł tedy czart z nim walczyć, i skusił go tak srodze, dziwne mu rzeczy na myśl przywodząc, a on żywot odradzając, tak barzo i długo, iż już rospaczywszy wyniść chciał. Ale go Pan Bóg przez przyczynę ś. Bartłomieja osobliwie obronił, i lecącego podparł. Bo mu się ukazał Bartłomiej ś. mówiąc: trzeba mężnie walczyć a nie dać się pokusom obalać – Bogu dufaj, a trwając w przedsięwzięciu twoim, czekaj po pokusach pociechy – jam się modlił za cię, aby wiara twoja nie ustawała. Od tego czasu był spokojny, a onego czarta, od Pana Boga posilony, podeptał.
  
8Gdy z jednej strony czart wygrać nie mógł, do drugiej się rzucił. Posłał do niego jakoby dwu Aniołów, którzy mu radzili, aby posty więtsze czynił – takie jakie oni święci ojcowie w Scetym, abo jako Heliasz i Mojzesz – czart na to gonił aby nic nie jadł, a postem się długim umorzył. 9Bo za niemiernym i nierozumnym postem, ciało zemdleje, duch ustanie, smak w modlitwie zginie, robota i posługa traci się, i do bogomyślności serce podnosić się nie może, a oczy duszne w rozmyślaniu rzeczy Boskich ślepieją. Lecz on żołnierz Chrystusów porozumiał, iż to był nieprzyjaciel, i wzywając Chrystusa, zaśpiewał:10 Powstań Boże, a niech się rozproszą nieprzyjaciele twoi – niech ucieką którzy cię nienawidzą – z tym czarci wrzeszcząc po powietrzu uciekali – a ś. Gutlakus już się na ich chytrościach znał, i ostrożnie postępował.
  
11Nakoniec dziwnej rzeczy nad ś. Gutlakiem Pan Bóg czartom dopuścił. Po małym czasie w nocy niezliczona rzecz czartów straszliwych przyleciawszy, porwali go z komórki – i związawszy, w błotach go i bagnach głębokich topili – i potym po cierzniu i krzewiskach gęstych włóczyli, i bili go srodze, śmiercią mu grożąc, a mówiąc: aby ich dzierżawie dał pokój, a z wyspu onego poszedł. A on mężnym sercem nic się nie bał, ani im tego obiecować nie chciał, ale wzywając Chrystusa mówił:12 oglądać się na Pana będę, a on na prawicy mej stanie, abych nie zginął. Widząc iż nic na nim wygrozić nie mogą, żelaznymi biczmi siec go poczęli, skrzydłami swemi męczyli, i pod obłoki podnosząc, gdzieś go w pułnocne strony zanieśli. Tam w straszliwych cięmnościach postawiony będąc – przyleciał do niego niezliczony drugi diabłów brzydkich poczet – którzy go porwali, i męcząc, nieśli go do wrót piekielnych. 13Poczuł ś. Gutlakus smród piekielny i pałające siarczyste płomienie – i myślił sobie, iż to co już ucierpiał, jako nic nie jest przeciw onym mękom na które patrzył. Bo widział wichry ogniste, i rzeki jakieś z gradem lodowatym straszliwe i czarne. Widział z wielką swoją żałością miedzy onymi siarczystymi płomieniami i wichry i iskrami, ludzie cierpiące – i inne niewymowne katowania – a czarci się z nich naśmiewali, głosmi onymi brzydkimi – i wołali na ś. Gutlaka: oto cię już tu wrzucimy na wieczne męki, przeto iżeś śmiał nachodzić na miejsca nasze. A on wszytko skromnie cierpiąc do Pana Boga wołał: Panie Boże w tobie tylko nadzieja moja. 14I ukazał mu się ś. Bartłomiej Apostoł w wielkiej światłości, przed którą czarci wszyscy uciekli. Ale na nie Apostoł ś. zawołał – rozkazując aby go odnieśli bez szkody, tam skąd go wzięli. Co gdy już pięknie i bez urazu czynili – słyszał głos śpiewających Aniołów: Pójdą święci z cnoty w cnotę, a Bóg bogów w Syjonie widzian będzie. Tedy zwyciężywszy ony nieprzyjaciele, na swym miejscu mąż Boży zdrowy stanął – i po tej trwodze był daleko pokorniejszy, i w służbie Bożej goręcszy, mężniejszy i ostrożniejszy.
  
15Jeszcze czarci jednej drogi nań użyli. Towarzysza jego Bertelina Kleryka, tak nań pobudzili i skusili barzo, iż go miał wolą zabić. A P. Bóg onę jego złość objawił ś. Gutlakowi, i zawoławszy go, rzekł: bracie, umyśliłeś to a to, w ten czas i na tym miejscu zabić mię chcesz? A on widząc iż serce jego widzi, barzo żałować grzechu swego począł, i przepraszał go z płaczem. A ś. Gutlakus rad mu odpuścił, i w łaskę przyjął – potym był mu barzo ten Bertelinus wierny aż do śmierci, i onego ręką swoją do grobu włożył. 16Jeszcze i drugi raz nań szatanowie przyszli, tak iż wszytek on wysep drżał – i ukazali się mu na oko w osobie wszytkich bestyj nastraszliwszych i naplugawszych i najadowitszych. Byli tam lwi, niedźwiedzie, słoniowie, wieprze, bykowie, turowie, smokowie, &c. – a on bezpiecznie krzyżem się świętym żegnając do nich mówił: czarci przeklęci, na jakieście sprośne osoby bestialskie swoją pychą przyszli, iżeście się Bogiem czynić chcieli? Ubogie sługi Chrystusowe z swą szkodą prześladujecie – bo im je więcej kusicie, tym im więcej zapłaty, a sobie potępienia przyczyniacie – bierzecie na się te obłudne maszkary i twarzy jakie chcecie – jam tego pewien, iż ani śmierć, ani żywot, ani miecz, ani Anioł oddzielić mię od miłości Chrystusowej nie może. Tak one wszytkie obłudności czartowskie i postrachy przepadły.
  
17Na rozkazanie ś. Gutlaka, ptastwa i ryby i źwierze do niego chodzili – cieszył się nimi, i ptakom miejsca na gniazda rozdawał. Gdy go pytano, jako się go tak ptacy nie bali? Powiedział: kto dla Pana Boga światem i ludzkim towarzystwem wzgardzi – nie tylko bestie, ale Aniołowie mu są ku pociesze. Wsławiony żywot jego, wiele ludzi do niego przypędzał z rozmaitemi potrzebami. Wyganiał czarty, smutne cieszył, grzeszne do pokuty przywodził. Pasem jego opętany opasany, ku zdrowiu przyszedł i diabła zbył. Jednemu który miał nogę ciężko cierniem przekłótą, skoro swoję nań włosiennicę włożył, ciernie z nogi wypadło, i rana się prędko zgoiła.
   Eburda córka króla Adulfa panna i księni klasztorna, posłała mu grób ołowiany, prosząc aby w nim ciało swe położyć kazał – a pytała go, ktoby jego żywota i cnót potomkiem być miał. 18On z trudnością grób przyjął, a o potomku powiedział: iż jeszcze poganinem jest, a rychło już do chrztu świętego przyjdzie – i tak się zstało – bo Cissa niejaki nowo ochrzczony na jego miejsce nastąpił. Także niejakiemu Etelbaldowi od króla Konrada z królestwa wygnanemu, który go tam często nawiedzał, jego się modlitwie polecając, na jego pociechę (bo go barzo żałował) powiedział: iż rychło król umrzeć a on na królestwo wstąpić miał – co się po śmierci ś. Gutlaka w kilka lat spełniło. Gdy czas śmierci jego przychodził – będąc od Pana Boga przestrzeżony, zawołał Bertelina swego i powiedział mu o bliskiej śmierci swej, 19prosząc aby siostrę jego Begę od niego pożegnał, powiadając: iżem się dla tego tu na świecie z nią widzieć niechciał, abych w niebie wiecznie na nię patrzyć mógł. Pytał go Bertelinus poprzysięgając na Boga, aby prawdy nie taił: jakom, powiada, z tobą tu na pustynią przyszedł, częstom z tobą kogoś gadającego słyszał, któregom nigdy widzieć nie mógł. A on mu powiedział: iż już idę na on świat, mogęć się tego zwierzyć, 20iż mi Pan Bóg dał Anioła swego, który mię tu na puszczy sprawował i przestrzegał, i rzeczy mi Prorockie i przyszłe oznajmiał – ale ty tego taj a nie powiadaj, chyba siestrze mojej Bege, a Egbertowi pustelnikowi. Widział ten Bertelinus od pułnocy światłość w komórce jego – a gdy już słońce wschodziło, zawołał na Bertelina mąż święty: już idę do Chrystusa. I ściągnąwszy wzgórę ręce i oczy, ten świat pożegnał – ośm lat był żołnierzem świeckim, a piętnaście Chrystusowym. Żył łat czterdzieści i siedm. Cudy po śmierci także uwielbiony od Pana Boga jest. A wysep on, nastawszy na królestwo Etelbaldus, duchowieństwu i inne ziemie darował – i klasztor tam i kościół zbudował, na pamiątkę Proroka swego, Bogu nieogarnionemu i w świętych swoich chwalebnemu – któremu pokorny pokłon na wieki wiekom. Amen.

   21Miedzy innymi szatańskiemi pokusami, jest też to niemała, jakoś tu czytał, gdy niezmiernymi posty i utrudzeniem ciała, kto skuszony jest – iż nad potrzebę i siłę pościć i trudzić się chce. Acz tych czasów, miedzy nami oziębłymi, mało tych którzyby w tej mierze przebierali – więcej tych którzy nie dobierają, a cielesną potrzebę z krzywdą postów szerzej rozciągają niżli trzeba – wszakże trafić się komu może, iżby nad miarę pościć, a tym się Panu Bogu podobać chciał – niechże czuje o takiej pokusie, iż ta rzecz nie z dobrego być może. Bo iż poszczenie jest śrzodek a lekarstwo do innych lepszych i Bogu milszych cnót i uczynków Chrześcijańskich – to jest do modlitwy, do skruchy, do czystości, do uskromienia cielesnej bystrości, do pokory, i innych – przeto tyle się pościć ma, ile do tego końca służy. Bo jako lekarstwa i syropów pod miarą używają, tyle ile do zdrowia potrzeba – tak i postu, i trudzenia ciała tak wiele brać mamy, ile do takich cnót dostąpienia użyteczno jest. Przeto baczenia a rozsądku rozumnego w tej mierze używać mamy – aby ten osieł, ani wierzgał, ani ustał – robotą go trudzić, ale go zbytnim brzemieniem nie przekładać – źle gdy łódkę przebiorą, bo utonie – źle też, gdy mało nabiorą, bo ją wiatr popędzi gdzie chce – miary a roztropności używać, rozumna jest i Bogu miła służba.

1  XIIII. April. Kwietnia.
Cudo przy porodzeniu.
Żołnierski stan prowadził.
Nawrócenie jego.
Na pustynią szedł.
6  Pomyłka zamiast Croyland lub łacińskiej postaci tej nazwy Croilandia; obecnie Crowland. Przyp. JS.
Czartowskie pokusy.
Patrz jaka chytrość szatańska około wielkiego poszczenia.
Nierozumny post co umie.
10  Ps 68(67). [U Skargi raczej mylnie: „Psal. 66”, co odpowiada w obecnie przyjętym porządku Ps 67(66).]
11  Wzięty od czartów, bity, i na przedpiekle niesiony.
12  Ps 16(15).
13  Widział piekło.
14  Ś. Bartłomiej ukazał mu się.
15  Towarzysz go zabić chciał.
16  Czarci się mu ukazali.
17  Ptacy i ryby do niego szli.
18  Prorocki duch o potomku.
19  Z siostrą się swoją widzieć niechciał, i co jej wskazał.
20  Z Aniołem ś. rozmawiał.
21  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

piątek, 3 grudnia 2021

(6) Odsłony: Moc Słowa

Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona przez Marii Valtorcie

   Jezusowe wyjaśnienie pieśni Anny wskazuje szczególnie na moc Słowa Bożego, które jest Mądrością, „wyziewem mocy Bożej i wylewem chwały Wszechmocnego” (Mdr 7,25).1 Ten, który Sam jest Słowem ukazuje, że dokonuje cudów przez słowa. Dokonuje On zatem cudów przez to, co Jemu jest właściwe. Słowo przez słowa ujawnia swoją rzeczywistość. Jest to rzeczywistość Boża i ludzka. Jego moc i chwała są właściwe Bogu, natomiast to, że jest „wyziewem” i „wylewem”, a więc jakby duchem i wodą, wskazuje na to, co właściwe człowiekowi, który obdarzony jest tchnieniem życia szumiącym nad wodami życia czyli duszą (por. Rdz 1,2). Jest wylewem, ponieważ ma możność obracać w czyn słowa z Ust Bożych i stawać się w ten sposób ulanym na obraz i podobieństwo Boże.
   Mądrość to Sam On, Bóg w Osobie Syna. Mądrość to nie wiedza. Mądrość to zrozumienie. Początkiem mądrości jest bojaźń Pańska, jak mówi Pismo (Ps 111[10],10),2 bojaźń zaś to „odmowa pomocy rozumu” (Mdr 17,11).3 W przypadku bojaźni Pańskiej jest to odmowa pomocy rozumu ludzkiego i zatopienie się w rozumie Bożym. Jakież to niewymowne i niepojęte zatapiać się w Samym Bogu. Czy rozum ludzki nie blednie w tym zatopieniu, czy nie przejmuje człowieka wówczas trwoga? Gdy stoi nad przepaścią w górach, co czuje? Gdy wznosi się w niebo? Gdy wypuszcza się na głębiny oceanów, co czuje? Czy nie przejmuje trwoga, czy serca nie ogarnia bojaźń przed nieznanym i niepojętym?
   Jest więc bojaźń Pańska i bojaźń ludzka, obie odmawiające rozumu. Dlaczegóż? Ponieważ nie tłumaczą sobie, nie znajdują wyjaśnienia dla napotkanej rzeczywistości. Nie znajdują nieraz z nagła, w zaskoczeniu, w nagłym przebłysku, olśnieniu i szybkim wygaśnięciu, niekiedy dłużej, w zagłębieniu, w zatopieniu się w nieznajomości, w zakamarkach niepoznawalności.
   Bojaźń Pańska jest zdrowiem. Utrzymuje ducha w korności i łączności z Żywicielem. Bojaźń ludzka czyli strach przed ludźmi, tym, co ludzkie i tym, co ludziom może grozić, to choroba. Dławi ducha i odrywa od Żywiciela, ponieważ nie przyjmuje od Niego światła i wyjaśnienia. A On mówi: niczym są przede Mną wszystkie ludy, znaczą tyle, co proch i nicość
(por. Iz 40,17, Rdz 18,27). Czegóż więc miałbyś się lękać, skoro dostajesz tak wspaniałą pomoc rozumu w podanym słowie Bożym. Niczym są wszystkie ludy. Czegóż albo kogóż miałbyś się lękać? Gdy przyjmiesz to słowo do serca, gdy zrozumiesz, czy przelękniesz się niczego? Czy przelękniesz się zaledwie prochu?

   „To Słowo dokonuje cudu uczynienia płodnym tego, co było niepłodne”. Słowo Boże daje życie – ktokolwiek je przyjmie, jakiekolwiek łono, jakiekolwiek wnętrze, dusza, serce. Maryja przyjęła Je w całości, całą sobą. Była zdolna przyjąć Słowo bez ograniczania Go w Jego Boskim byciu. Posiadała „niepokalane ciało” i „niepokalanego ducha”, zaś niepokalanie ducha przysługiwało jej jako „jedynej pośród stworzeń”.

   W stworzeniu możemy spotkać niepokalanie ciała, ale niepokalanie ducha jest niespotykane, oprócz Tej Jedynej. Są ciała, które nie uległy skażeniu przez poddanie się grzesznemu poruszeniu, ale nie ma w stworzeniu ducha, który nie podlegałby skażeniu, ponieważ po wejściu na świat grzechu, skażona została przyroda, skażone życie człowieka. Skażone czyli zniszczone. Przyroda i życie człowieka uległy zniszczeniu, ponieważ jedno błędne poruszenie zrodziło nieporządek i skłonność do błędu, które odbiły się echem w całym stworzeniu.

   Jeden duch pozostał uchroniony, gdyż w zamyśle Bożym miał się stać Bożą Rodzicielką. Ten duch pozostał czystym dzięki łasce i nieprzymuszonej, dobrej woli Dziewczyny, która też była poruszona łaską, bo w Niej wszystko było łaską. Dziewicą była przed poczęciem,4 w poczęciu5 i po poczęciu.6 Dziewicą była – Niepokalaną – bo nie zerwała nigdy więzi z łaską – ani przez pochodzenie (przed poczęciem), ani przez własną wolę (w poczęciu), ani przez własne poruszenia (po poczęciu). W rozumie, w woli, w czynie pozostawała stale z Bogiem – Niepokalana.

   Duch – tchnienie, powietrze, poruszenie dane jej od Boga było w niej tak ukształtowane
(por. Za 12,1), że już w Bożym zamyśle była „duszą stworzoną, aby być duszą Matki Bożej”. Zachowała czystość, ponieważ „wytrysnęła z najżywszego tętna Trójjedynej Miłości” jako „ożywcza iskra” i pozostała wierna Miłości, z której wyszła, nigdy się z Nią nie rozstając, trwając w swojej mocy, danej jej od Boga. Była „tak mocna w swoim płomieniu, że nie mogła jej zepsuć Wina”. Każda dusza pozostając w łasce Boga, byłaby jak Ona, Niepokalana, jednak dusze ludzkie z własnej woli wchłonęły ducha zepsutego, ducha śmierci, przekazując niezdrowe poruszenie wszystkim swoim dzieciom. Ta zła skłonność nie tknęła Jedynej, która miała stać się Matką Boga.

   Ona jako jedyny prawdziwy kwiat zgromadziła w sobie wszelką cnotę i łaskę, i taką pozostała na wieki bez końca. Kwiaty ziemskie rosną i więdną – mogą tylko zachwycić swoją ulotnością albo łudzić nieuchwytnym pięknem. Maryja to kwiat niewiędnący, piękny na wieki, wydający miłą woń na wieki, z zalążnią rodzącą Owoc Wiecznego. „Maryja kochała, odkąd została poczęta”, ale radość z kochania otrzymała w wydaniu Owocu. Nie jest kochanie radosnym, jeśli nie wydaje owocu, jeśli nie jest płodnym, jeśli nie jest twórcze.

   Dlaczego Maryja mogła rozumieć i kochać? Ponieważ nie zerwała więzi z Bogiem. Rozumienie woli Boga i kochanie Go dla Jego Samego nadało mocy Jej miłości i czystości, zachowując Ją Samą w czystości, tylko dzięki Bożej Łasce.

   Płomień Maryi jest tak mocny, że samo zetknięcie się z Nią uwzniaśla i daje nadzwyczajne światło. Widzimy oto, jak kobieta Izraela, Anna, przez samo noszenie w swoim łonie „stworzenia będącego bez tej Skazy, która pozbawia Boga”, otrzymuje wyższy rozum i jest przez to uczyniona prorokinią, nazywającą dziecko swojego ludzkiego łona Córką Bożą. Staje się prorokinią, ponieważ głosi prawdę daną od Boga.

   Rodzenie bez skazy stać by się mogło środkiem wiodącym do „nadczłowieczeństwa”,
czyli do przekroczenia ludzkich uwarunkowań i upodobnienia się do Boga. Skaza jednak spowodowała w człowieku, że jedni ludzie pozostają ludźmi, wiodąc zwykłe życie, jedząc i pijąc, zażywając codziennych przyjemności, pracując, trudząc się, cierpiąc z rozstań i niedostatków, pomagając sobie wzajemnie w zwykłych sprawach, a inni jeszcze upadlają się do poziomu niższego niż człowiek, stając się zwierzętami i demonami w ciele, objadając się i upijając, szukając samych rozkoszy, leniąc się, wyzyskując innych, tworząc podziały i grabiąc cudze dobra, szkodząc społeczeństwu, posuwając się do zabijania. Gdy rozwijają się w takiej przewrotności, to z człowieczeństwa upadają do „naddemoniczności”. I tak ten, który mógłby być odbiciem Chrystusa, nadczłowiekiem, staje się Jego zaprzeczeniem, antychrystem, naddemonem.

  
On zaś, który się uniżył, oddając swoje życie dla zbawienia ludzkości, stał się wzorem nadczłowieczeństwa. Przeciwnie ten, który się wywyższył, zabierając innym życie dla zniszczenia ludzkości, stał się ohydą naddemoniczności. Prawdziwie wstąpił Ten, który zstąpił, a ten, co rościł sobie wstąpienie, upadł z łoskotem do tej niskiej wysokości bycia mistrzem przewrotności.

   Gdyby człowiek nie wchłonął w siebie skażenia tego niszczyciela ludzkości, byłby potrafił rodzić dzieci ludzkie w ciele i dzieci Rozumu w duchu, to znaczy dzieci Boże, mające ciała ludzi,
ale ducha Bożego. Tacy byliby zwycięzcami, byliby mocnymi, byliby olbrzymami ponad Szatanem.

   Na tym zasadza
się prawdziwe nadczłowieczeństwo – bycie w ciele i wyjście ponad ciało przez Bożego Ducha, który uwzniaśla ducha ludzkiego. To nie odchodzenie od świata i pozostawianie ciała. To pełne bycie w ciele, trwanie w nim i spełnianie dobrych działań właściwych ciału, a zarazem życie wewnątrz życiem Boskim wykraczającym dalece poza i ponad ciało, sięgając aż do nieba.

Przypisy:
1  Wg przekładu własnego z języka greckiego.
2  Bojaźń Pańska – gr. φόβος κυρίου (fobos kyriu), hebr. יִרְאַ֬ת יְהוָ֗ה (jir’a JHWH).
3  „Bojaźń” tamże – gr. φόβος (fobos).
4  W myśli Boga.
5  W Swoim powstaniu.
6  Przekształcam tutaj słowa wypowiedziane niegdyś przez papieża Pawła IV, które odnosiły się do stanu Maryi przed urodzeniem Jezusa (ante partum), w Jego urodzeniu (in partu) i po Jego urodzeniu (post partum). Można tak o Niej powiedzieć, ponieważ jaka była w rodzeniu dziecka, taka też była we własnym poczęciu. Por. Paweł IV, Cum quorandum, 7 sierpnia 1555, DS 1880.
 
Napisał Jakub Szukalski.