Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona przez Marii Valtorcie
czyli tej Ewangelii, która została objawiona przez Marii Valtorcie
Jezusowe
wyjaśnienie pieśni Anny wskazuje szczególnie na moc Słowa
Bożego, które jest Mądrością, „wyziewem mocy Bożej i wylewem
chwały Wszechmocnego” (Mdr
7,25).1
Ten, który Sam jest Słowem ukazuje, że dokonuje cudów przez
słowa. Dokonuje On zatem cudów przez to, co Jemu jest właściwe.
Słowo przez słowa ujawnia swoją rzeczywistość. Jest to
rzeczywistość Boża i ludzka. Jego moc i chwała są właściwe
Bogu, natomiast to, że jest „wyziewem” i „wylewem”, a więc
jakby duchem i wodą, wskazuje na to, co właściwe człowiekowi,
który obdarzony jest tchnieniem życia szumiącym nad wodami życia
czyli duszą (por.
Rdz 1,2).
Jest wylewem, ponieważ ma możność obracać w czyn słowa z Ust
Bożych i stawać się w ten sposób ulanym na obraz i podobieństwo
Boże.
Mądrość to Sam On, Bóg w Osobie Syna. Mądrość to nie wiedza. Mądrość to zrozumienie. Początkiem mądrości jest bojaźń Pańska, jak mówi Pismo (Ps 111[10],10),2 bojaźń zaś to „odmowa pomocy rozumu” (Mdr 17,11).3 W przypadku bojaźni Pańskiej jest to odmowa pomocy rozumu ludzkiego i zatopienie się w rozumie Bożym. Jakież to niewymowne i niepojęte zatapiać się w Samym Bogu. Czy rozum ludzki nie blednie w tym zatopieniu, czy nie przejmuje człowieka wówczas trwoga? Gdy stoi nad przepaścią w górach, co czuje? Gdy wznosi się w niebo? Gdy wypuszcza się na głębiny oceanów, co czuje? Czy nie przejmuje trwoga, czy serca nie ogarnia bojaźń przed nieznanym i niepojętym?
Jest więc bojaźń Pańska i bojaźń ludzka, obie odmawiające rozumu. Dlaczegóż? Ponieważ nie tłumaczą sobie, nie znajdują wyjaśnienia dla napotkanej rzeczywistości. Nie znajdują nieraz z nagła, w zaskoczeniu, w nagłym przebłysku, olśnieniu i szybkim wygaśnięciu, niekiedy dłużej, w zagłębieniu, w zatopieniu się w nieznajomości, w zakamarkach niepoznawalności.
Bojaźń Pańska jest zdrowiem. Utrzymuje ducha w korności i łączności z Żywicielem. Bojaźń ludzka czyli strach przed ludźmi, tym, co ludzkie i tym, co ludziom może grozić, to choroba. Dławi ducha i odrywa od Żywiciela, ponieważ nie przyjmuje od Niego światła i wyjaśnienia. A On mówi: niczym są przede Mną wszystkie ludy, znaczą tyle, co proch i nicość (por. Iz 40,17, Rdz 18,27). Czegóż więc miałbyś się lękać, skoro dostajesz tak wspaniałą pomoc rozumu w podanym słowie Bożym. Niczym są wszystkie ludy. Czegóż albo kogóż miałbyś się lękać? Gdy przyjmiesz to słowo do serca, gdy zrozumiesz, czy przelękniesz się niczego? Czy przelękniesz się zaledwie prochu?
„To Słowo dokonuje cudu uczynienia płodnym tego, co było niepłodne”. Słowo Boże daje życie – ktokolwiek je przyjmie, jakiekolwiek łono, jakiekolwiek wnętrze, dusza, serce. Maryja przyjęła Je w całości, całą sobą. Była zdolna przyjąć Słowo bez ograniczania Go w Jego Boskim byciu. Posiadała „niepokalane ciało” i „niepokalanego ducha”, zaś niepokalanie ducha przysługiwało jej jako „jedynej pośród stworzeń”.
W stworzeniu możemy spotkać niepokalanie ciała, ale niepokalanie ducha jest niespotykane, oprócz Tej Jedynej. Są ciała, które nie uległy skażeniu przez poddanie się grzesznemu poruszeniu, ale nie ma w stworzeniu ducha, który nie podlegałby skażeniu, ponieważ po wejściu na świat grzechu, skażona została przyroda, skażone życie człowieka. Skażone czyli zniszczone. Przyroda i życie człowieka uległy zniszczeniu, ponieważ jedno błędne poruszenie zrodziło nieporządek i skłonność do błędu, które odbiły się echem w całym stworzeniu.
Jeden duch pozostał uchroniony, gdyż w zamyśle Bożym miał się stać Bożą Rodzicielką. Ten duch pozostał czystym dzięki łasce i nieprzymuszonej, dobrej woli Dziewczyny, która też była poruszona łaską, bo w Niej wszystko było łaską. Dziewicą była przed poczęciem,4 w poczęciu5 i po poczęciu.6 Dziewicą była – Niepokalaną – bo nie zerwała nigdy więzi z łaską – ani przez pochodzenie (przed poczęciem), ani przez własną wolę (w poczęciu), ani przez własne poruszenia (po poczęciu). W rozumie, w woli, w czynie pozostawała stale z Bogiem – Niepokalana.
Duch – tchnienie, powietrze, poruszenie dane jej od Boga było w niej tak ukształtowane (por. Za 12,1), że już w Bożym zamyśle była „duszą stworzoną, aby być duszą Matki Bożej”. Zachowała czystość, ponieważ „wytrysnęła z najżywszego tętna Trójjedynej Miłości” jako „ożywcza iskra” i pozostała wierna Miłości, z której wyszła, nigdy się z Nią nie rozstając, trwając w swojej mocy, danej jej od Boga. Była „tak mocna w swoim płomieniu, że nie mogła jej zepsuć Wina”. Każda dusza pozostając w łasce Boga, byłaby jak Ona, Niepokalana, jednak dusze ludzkie z własnej woli wchłonęły ducha zepsutego, ducha śmierci, przekazując niezdrowe poruszenie wszystkim swoim dzieciom. Ta zła skłonność nie tknęła Jedynej, która miała stać się Matką Boga.
Ona jako jedyny prawdziwy kwiat zgromadziła w sobie wszelką cnotę i łaskę, i taką pozostała na wieki bez końca. Kwiaty ziemskie rosną i więdną – mogą tylko zachwycić swoją ulotnością albo łudzić nieuchwytnym pięknem. Maryja to kwiat niewiędnący, piękny na wieki, wydający miłą woń na wieki, z zalążnią rodzącą Owoc Wiecznego. „Maryja kochała, odkąd została poczęta”, ale radość z kochania otrzymała w wydaniu Owocu. Nie jest kochanie radosnym, jeśli nie wydaje owocu, jeśli nie jest płodnym, jeśli nie jest twórcze.
Dlaczego Maryja mogła rozumieć i kochać? Ponieważ nie zerwała więzi z Bogiem. Rozumienie woli Boga i kochanie Go dla Jego Samego nadało mocy Jej miłości i czystości, zachowując Ją Samą w czystości, tylko dzięki Bożej Łasce.
Płomień Maryi jest tak mocny, że samo zetknięcie się z Nią uwzniaśla i daje nadzwyczajne światło. Widzimy oto, jak kobieta Izraela, Anna, przez samo noszenie w swoim łonie „stworzenia będącego bez tej Skazy, która pozbawia Boga”, otrzymuje wyższy rozum i jest przez to uczyniona prorokinią, nazywającą dziecko swojego ludzkiego łona Córką Bożą. Staje się prorokinią, ponieważ głosi prawdę daną od Boga.
Rodzenie bez skazy stać by się mogło środkiem wiodącym do „nadczłowieczeństwa”, czyli do przekroczenia ludzkich uwarunkowań i upodobnienia się do Boga. Skaza jednak spowodowała w człowieku, że jedni ludzie pozostają ludźmi, wiodąc zwykłe życie, jedząc i pijąc, zażywając codziennych przyjemności, pracując, trudząc się, cierpiąc z rozstań i niedostatków, pomagając sobie wzajemnie w zwykłych sprawach, a inni jeszcze upadlają się do poziomu niższego niż człowiek, stając się zwierzętami i demonami w ciele, objadając się i upijając, szukając samych rozkoszy, leniąc się, wyzyskując innych, tworząc podziały i grabiąc cudze dobra, szkodząc społeczeństwu, posuwając się do zabijania. Gdy rozwijają się w takiej przewrotności, to z człowieczeństwa upadają do „naddemoniczności”. I tak ten, który mógłby być odbiciem Chrystusa, nadczłowiekiem, staje się Jego zaprzeczeniem, antychrystem, naddemonem.
On zaś, który się uniżył, oddając swoje życie dla zbawienia ludzkości, stał się wzorem nadczłowieczeństwa. Przeciwnie ten, który się wywyższył, zabierając innym życie dla zniszczenia ludzkości, stał się ohydą naddemoniczności. Prawdziwie wstąpił Ten, który zstąpił, a ten, co rościł sobie wstąpienie, upadł z łoskotem do tej niskiej wysokości bycia mistrzem przewrotności.
Gdyby człowiek nie wchłonął w siebie skażenia tego niszczyciela ludzkości, byłby potrafił rodzić dzieci ludzkie w ciele i dzieci Rozumu w duchu, to znaczy dzieci Boże, mające ciała ludzi, ale ducha Bożego. Tacy byliby zwycięzcami, byliby mocnymi, byliby olbrzymami ponad Szatanem.
Na tym zasadza się prawdziwe nadczłowieczeństwo – bycie w ciele i wyjście ponad ciało przez Bożego Ducha, który uwzniaśla ducha ludzkiego. To nie odchodzenie od świata i pozostawianie ciała. To pełne bycie w ciele, trwanie w nim i spełnianie dobrych działań właściwych ciału, a zarazem życie wewnątrz życiem Boskim wykraczającym dalece poza i ponad ciało, sięgając aż do nieba.
Mądrość to Sam On, Bóg w Osobie Syna. Mądrość to nie wiedza. Mądrość to zrozumienie. Początkiem mądrości jest bojaźń Pańska, jak mówi Pismo (Ps 111[10],10),2 bojaźń zaś to „odmowa pomocy rozumu” (Mdr 17,11).3 W przypadku bojaźni Pańskiej jest to odmowa pomocy rozumu ludzkiego i zatopienie się w rozumie Bożym. Jakież to niewymowne i niepojęte zatapiać się w Samym Bogu. Czy rozum ludzki nie blednie w tym zatopieniu, czy nie przejmuje człowieka wówczas trwoga? Gdy stoi nad przepaścią w górach, co czuje? Gdy wznosi się w niebo? Gdy wypuszcza się na głębiny oceanów, co czuje? Czy nie przejmuje trwoga, czy serca nie ogarnia bojaźń przed nieznanym i niepojętym?
Jest więc bojaźń Pańska i bojaźń ludzka, obie odmawiające rozumu. Dlaczegóż? Ponieważ nie tłumaczą sobie, nie znajdują wyjaśnienia dla napotkanej rzeczywistości. Nie znajdują nieraz z nagła, w zaskoczeniu, w nagłym przebłysku, olśnieniu i szybkim wygaśnięciu, niekiedy dłużej, w zagłębieniu, w zatopieniu się w nieznajomości, w zakamarkach niepoznawalności.
Bojaźń Pańska jest zdrowiem. Utrzymuje ducha w korności i łączności z Żywicielem. Bojaźń ludzka czyli strach przed ludźmi, tym, co ludzkie i tym, co ludziom może grozić, to choroba. Dławi ducha i odrywa od Żywiciela, ponieważ nie przyjmuje od Niego światła i wyjaśnienia. A On mówi: niczym są przede Mną wszystkie ludy, znaczą tyle, co proch i nicość (por. Iz 40,17, Rdz 18,27). Czegóż więc miałbyś się lękać, skoro dostajesz tak wspaniałą pomoc rozumu w podanym słowie Bożym. Niczym są wszystkie ludy. Czegóż albo kogóż miałbyś się lękać? Gdy przyjmiesz to słowo do serca, gdy zrozumiesz, czy przelękniesz się niczego? Czy przelękniesz się zaledwie prochu?
„To Słowo dokonuje cudu uczynienia płodnym tego, co było niepłodne”. Słowo Boże daje życie – ktokolwiek je przyjmie, jakiekolwiek łono, jakiekolwiek wnętrze, dusza, serce. Maryja przyjęła Je w całości, całą sobą. Była zdolna przyjąć Słowo bez ograniczania Go w Jego Boskim byciu. Posiadała „niepokalane ciało” i „niepokalanego ducha”, zaś niepokalanie ducha przysługiwało jej jako „jedynej pośród stworzeń”.
W stworzeniu możemy spotkać niepokalanie ciała, ale niepokalanie ducha jest niespotykane, oprócz Tej Jedynej. Są ciała, które nie uległy skażeniu przez poddanie się grzesznemu poruszeniu, ale nie ma w stworzeniu ducha, który nie podlegałby skażeniu, ponieważ po wejściu na świat grzechu, skażona została przyroda, skażone życie człowieka. Skażone czyli zniszczone. Przyroda i życie człowieka uległy zniszczeniu, ponieważ jedno błędne poruszenie zrodziło nieporządek i skłonność do błędu, które odbiły się echem w całym stworzeniu.
Jeden duch pozostał uchroniony, gdyż w zamyśle Bożym miał się stać Bożą Rodzicielką. Ten duch pozostał czystym dzięki łasce i nieprzymuszonej, dobrej woli Dziewczyny, która też była poruszona łaską, bo w Niej wszystko było łaską. Dziewicą była przed poczęciem,4 w poczęciu5 i po poczęciu.6 Dziewicą była – Niepokalaną – bo nie zerwała nigdy więzi z łaską – ani przez pochodzenie (przed poczęciem), ani przez własną wolę (w poczęciu), ani przez własne poruszenia (po poczęciu). W rozumie, w woli, w czynie pozostawała stale z Bogiem – Niepokalana.
Duch – tchnienie, powietrze, poruszenie dane jej od Boga było w niej tak ukształtowane (por. Za 12,1), że już w Bożym zamyśle była „duszą stworzoną, aby być duszą Matki Bożej”. Zachowała czystość, ponieważ „wytrysnęła z najżywszego tętna Trójjedynej Miłości” jako „ożywcza iskra” i pozostała wierna Miłości, z której wyszła, nigdy się z Nią nie rozstając, trwając w swojej mocy, danej jej od Boga. Była „tak mocna w swoim płomieniu, że nie mogła jej zepsuć Wina”. Każda dusza pozostając w łasce Boga, byłaby jak Ona, Niepokalana, jednak dusze ludzkie z własnej woli wchłonęły ducha zepsutego, ducha śmierci, przekazując niezdrowe poruszenie wszystkim swoim dzieciom. Ta zła skłonność nie tknęła Jedynej, która miała stać się Matką Boga.
Ona jako jedyny prawdziwy kwiat zgromadziła w sobie wszelką cnotę i łaskę, i taką pozostała na wieki bez końca. Kwiaty ziemskie rosną i więdną – mogą tylko zachwycić swoją ulotnością albo łudzić nieuchwytnym pięknem. Maryja to kwiat niewiędnący, piękny na wieki, wydający miłą woń na wieki, z zalążnią rodzącą Owoc Wiecznego. „Maryja kochała, odkąd została poczęta”, ale radość z kochania otrzymała w wydaniu Owocu. Nie jest kochanie radosnym, jeśli nie wydaje owocu, jeśli nie jest płodnym, jeśli nie jest twórcze.
Dlaczego Maryja mogła rozumieć i kochać? Ponieważ nie zerwała więzi z Bogiem. Rozumienie woli Boga i kochanie Go dla Jego Samego nadało mocy Jej miłości i czystości, zachowując Ją Samą w czystości, tylko dzięki Bożej Łasce.
Płomień Maryi jest tak mocny, że samo zetknięcie się z Nią uwzniaśla i daje nadzwyczajne światło. Widzimy oto, jak kobieta Izraela, Anna, przez samo noszenie w swoim łonie „stworzenia będącego bez tej Skazy, która pozbawia Boga”, otrzymuje wyższy rozum i jest przez to uczyniona prorokinią, nazywającą dziecko swojego ludzkiego łona Córką Bożą. Staje się prorokinią, ponieważ głosi prawdę daną od Boga.
Rodzenie bez skazy stać by się mogło środkiem wiodącym do „nadczłowieczeństwa”, czyli do przekroczenia ludzkich uwarunkowań i upodobnienia się do Boga. Skaza jednak spowodowała w człowieku, że jedni ludzie pozostają ludźmi, wiodąc zwykłe życie, jedząc i pijąc, zażywając codziennych przyjemności, pracując, trudząc się, cierpiąc z rozstań i niedostatków, pomagając sobie wzajemnie w zwykłych sprawach, a inni jeszcze upadlają się do poziomu niższego niż człowiek, stając się zwierzętami i demonami w ciele, objadając się i upijając, szukając samych rozkoszy, leniąc się, wyzyskując innych, tworząc podziały i grabiąc cudze dobra, szkodząc społeczeństwu, posuwając się do zabijania. Gdy rozwijają się w takiej przewrotności, to z człowieczeństwa upadają do „naddemoniczności”. I tak ten, który mógłby być odbiciem Chrystusa, nadczłowiekiem, staje się Jego zaprzeczeniem, antychrystem, naddemonem.
On zaś, który się uniżył, oddając swoje życie dla zbawienia ludzkości, stał się wzorem nadczłowieczeństwa. Przeciwnie ten, który się wywyższył, zabierając innym życie dla zniszczenia ludzkości, stał się ohydą naddemoniczności. Prawdziwie wstąpił Ten, który zstąpił, a ten, co rościł sobie wstąpienie, upadł z łoskotem do tej niskiej wysokości bycia mistrzem przewrotności.
Gdyby człowiek nie wchłonął w siebie skażenia tego niszczyciela ludzkości, byłby potrafił rodzić dzieci ludzkie w ciele i dzieci Rozumu w duchu, to znaczy dzieci Boże, mające ciała ludzi, ale ducha Bożego. Tacy byliby zwycięzcami, byliby mocnymi, byliby olbrzymami ponad Szatanem.
Na tym zasadza się prawdziwe nadczłowieczeństwo – bycie w ciele i wyjście ponad ciało przez Bożego Ducha, który uwzniaśla ducha ludzkiego. To nie odchodzenie od świata i pozostawianie ciała. To pełne bycie w ciele, trwanie w nim i spełnianie dobrych działań właściwych ciału, a zarazem życie wewnątrz życiem Boskim wykraczającym dalece poza i ponad ciało, sięgając aż do nieba.
Przypisy:
1 Wg przekładu własnego z języka greckiego.
2 Bojaźń Pańska – gr. φόβος κυρίου (fobos kyriu), hebr. יִרְאַ֬ת יְהוָ֗ה (jir’aṯ JHWH).
3 „Bojaźń” tamże – gr. φόβος (fobos).
4 W myśli Boga.
5 W Swoim powstaniu.
6 Przekształcam tutaj słowa wypowiedziane niegdyś przez papieża Pawła IV, które odnosiły się do stanu Maryi przed urodzeniem Jezusa (ante partum), w Jego urodzeniu (in partu) i po Jego urodzeniu (post partum). Można tak o Niej powiedzieć, ponieważ jaka była w rodzeniu dziecka, taka też była we własnym poczęciu. Por. Paweł IV, Cum quorandum, 7 sierpnia 1555, DS 1880.
1 Wg przekładu własnego z języka greckiego.
2 Bojaźń Pańska – gr. φόβος κυρίου (fobos kyriu), hebr. יִרְאַ֬ת יְהוָ֗ה (jir’aṯ JHWH).
3 „Bojaźń” tamże – gr. φόβος (fobos).
4 W myśli Boga.
5 W Swoim powstaniu.
6 Przekształcam tutaj słowa wypowiedziane niegdyś przez papieża Pawła IV, które odnosiły się do stanu Maryi przed urodzeniem Jezusa (ante partum), w Jego urodzeniu (in partu) i po Jego urodzeniu (post partum). Można tak o Niej powiedzieć, ponieważ jaka była w rodzeniu dziecka, taka też była we własnym poczęciu. Por. Paweł IV, Cum quorandum, 7 sierpnia 1555, DS 1880.
Napisał Jakub Szukalski.
Wszechmocne Twe słowo (...) nieba sięgało i rozchodziło się po ziemi.
OdpowiedzUsuń(Mdr 18,15-16, przekład wg Biblii Tysiąclecia, wyd. IV)