1
A
Jezus znowu mówił do nich w przypowieściach: 2
«Królestwo
niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną
swemu synowi. 3
Posłał
więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci
nie chcieli przyjść. 4
Posłał
jeszcze raz inne sługi z poleceniem: „Powiedzcie zaproszonym: Oto
przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne zwierzęta ubite i
wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!” 5
Lecz
oni zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do swego
kupiectwa, 6
a
inni pochwycili jego sługi i znieważywszy, pozabijali. 7
Na
to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić
owych zabójców, a miasto ich spalić. 8
Wtedy
rzekł swoim sługom: „Uczta weselna wprawdzie jest gotowa, lecz
zaproszeni nie byli jej godni. 9
Idźcie
więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których
spotkacie”. 10
Słudzy
ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali:
złych i dobrych. I sala weselna zapełniła się biesiadnikami. 11
Wszedł
król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam
człowieka nie ubranego w strój weselny. 12
Rzekł
do niego: „Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju
weselnego?” Lecz on oniemiał. 13
Wtedy
król rzekł sługom: „Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na
zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. 14
Bo
wielu jest powołanych, lecz mało wybranych». (Mt 22,1-14)
16b Pewien człowiek wyprawił wielką ucztę i
zaprosił wielu. 17
Kiedy
nadeszła pora uczty, posłał swego sługę, aby powiedział
zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już <wszystko> jest gotowe”. 18
Wtedy
zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. Pierwszy kazał mu
powiedzieć: „Kupiłem pole, muszę wyjść je obejrzeć; proszę cię,
uważaj mnie za usprawiedliwionego”. 19
Drugi
rzekł: „Kupiłem pięć par wołów i idę je wypróbować; proszę
cię, uważaj mnie za usprawiedliwionego”. 20
Jeszcze
inny rzekł: „Poślubiłem żonę i dlatego nie mogę przyjść”. 21
Sługa
powrócił i oznajmił to swemu panu. Wtedy rozgniewany gospodarz
nakazał swemu słudze: „Wyjdź co prędzej na ulice i w zaułki
miasta i sprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych!” 22
Sługa
oznajmił: „Panie, stało się, jak rozkazałeś, a jeszcze jest
miejsce”. 23
Na
to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i między opłotki i
przynaglaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony. 24
Albowiem
powiadam wam: Żaden z owych ludzi, którzy byli zaproszeni, nie
skosztuje mojej uczty”. (Łk 14,16b-24)
1
Καὶ ἀποκριθεὶς ὁ Ἰησοῦς πάλιν
εἶπεν ἐν παραβολαῖς αὐτοῖς λέγων·
2 ὡμοιώθη
ἡ βασιλεία τῶν οὐρανῶν ἀνθρώπῳ
βασιλεῖ, ὅστις ἐποίησεν γάμους τῷ
υἱῷ αὐτοῦ. 3
καὶ ἀπέστειλεν τοὺς δούλους
αὐτοῦ καλέσαι τοὺς κεκλημένους εἰς
τοὺς γάμους, καὶ οὐκ ἤθελον ἐλθεῖν.
4 πάλιν
ἀπέστειλεν ἄλλους δούλους λέγων·
εἴπατε τοῖς κεκλημένοις· ἰδοὺ τὸ
ἄριστόν μου ἡτοίμακα, οἱ ταῦροί μου
καὶ τὰ σιτιστὰ τεθυμένα καὶ πάντα
ἕτοιμα· δεῦτε εἰς τοὺς γάμους. 5
οἱ δὲ ἀμελήσαντες ἀπῆλθον,
ὃς μὲν εἰς τὸν ἴδιον ἀγρόν, ὃς δὲ
ἐπὶ τὴν ἐμπορίαν αὐτοῦ· 6
οἱ δὲ λοιποὶ κρατήσαντες τοὺς
δούλους αὐτοῦ ὕβρισαν καὶ ἀπέκτειναν.
7 ὁ
δὲ βασιλεὺς ὠργίσθη καὶ πέμψας τὰ
στρατεύματα αὐτοῦ ἀπώλεσεν τοὺς
φονεῖς ἐκείνους καὶ τὴν πόλιν αὐτῶν
ἐνέπρησεν. 8
τότε λέγει τοῖς δούλοις αὐτοῦ·
ὁ μὲν γάμος ἕτοιμός ἐστιν, οἱ δὲ
κεκλημένοι οὐκ ἦσαν ἄξιοι· 9
πορεύεσθε οὖν ἐπὶ τὰς διεξόδους
τῶν ὁδῶν καὶ ὅσους ἐὰν εὕρητε
καλέσατε εἰς τοὺς γάμους. 10
καὶ ἐξελθόντες οἱ δοῦλοι
ἐκεῖνοι εἰς τὰς ὁδοὺς συνήγαγον
πάντας οὓς εὗρον, πονηρούς τε καὶ
ἀγαθούς· καὶ ἐπλήσθη ὁ γάμος
ἀνακειμένων. 11
Εἰσελθὼν δὲ ὁ βασιλεὺς
θεάσασθαι τοὺς ἀνακειμένους εἶδεν
ἐκεῖ ἄνθρωπον οὐκ ἐνδεδυμένον ἔνδυμα
γάμου, 12
καὶ λέγει αὐτῷ· ἑταῖρε, πῶς
εἰσῆλθες ὧδε μὴ ἔχων ἔνδυμα γάμου;
ὁ δὲ ἐφιμώθη. 13
τότε ὁ βασιλεὺς εἶπεν τοῖς
διακόνοις· δήσαντες αὐτοῦ πόδας καὶ
χεῖρας ἐκβάλετε αὐτὸν εἰς τὸ σκότος
τὸ ἐξώτερον· ἐκεῖ ἔσται ὁ κλαυθμὸς
καὶ ὁ βρυγμὸς τῶν ὀδόντων. 14
πολλοὶ γάρ εἰσιν κλητοί, ὀλίγοι
δὲ ἐκλεκτοί. (Mt 22,1-14)
16b Ἄνθρωπός
τις ἐποίει δεῖπνον μέγα, καὶ ἐκάλεσεν
πολλοὺς 17
καὶ ἀπέστειλεν τὸν δοῦλον
αὐτοῦ τῇ ὥρᾳ τοῦ δείπνου εἰπεῖν
τοῖς κεκλημένοις· ἔρχεσθε, ὅτι ἤδη
ἕτοιμά ἐστιν. 18
καὶ ἤρξαντο ἀπὸ μιᾶς πάντες
παραιτεῖσθαι. ὁ πρῶτος εἶπεν αὐτῷ·
ἀγρὸν ἠγόρασα καὶ ἔχω ἀνάγκην
ἐξελθὼν ἰδεῖν αὐτόν· ἐρωτῶ σε, ἔχε
με παρῃτημένον. 19
καὶ ἕτερος εἶπεν· ζεύγη βοῶν
ἠγόρασα πέντε καὶ πορεύομαι δοκιμάσαι
αὐτά· ἐρωτῶ σε, ἔχε με παρῃτημένον.
20 καὶ
ἕτερος εἶπεν· γυναῖκα ἔγημα καὶ διὰ
τοῦτο οὐ δύναμαι ἐλθεῖν. 21
καὶ παραγενόμενος ὁ δοῦλος
ἀπήγγειλεν τῷ κυρίῳ αὐτοῦ ταῦτα.
τότε ὀργισθεὶς ὁ οἰκοδεσπότης εἶπεν
τῷ δούλῳ αὐτοῦ· ἔξελθε ταχέως εἰς
τὰς πλατείας καὶ ῥύμας τῆς πόλεως
καὶ τοὺς πτωχοὺς καὶ ἀναπείρους καὶ
τυφλοὺς καὶ χωλοὺς εἰσάγαγε ὧδε. 22
καὶ εἶπεν ὁ δοῦλος· κύριε,
γέγονεν ὃ ἐπέταξας, καὶ ἔτι τόπος
ἐστίν. 23
καὶ εἶπεν ὁ κύριος πρὸς τὸν
δοῦλον· ἔξελθε εἰς τὰς ὁδοὺς καὶ
φραγμοὺς καὶ ἀνάγκασον εἰσελθεῖν,
ἵνα γεμισθῇ μου ὁ οἶκος· 24
λέγω γὰρ ὑμῖν ὅτι οὐδεὶς τῶν
ἀνδρῶν ἐκείνων τῶν κεκλημένων
γεύσεταί μου τοῦ δείπνου. (Łk
14,16-24)
Posłuchajcie,
a zrozumiecie lepiej, jak troski, bogactwa i obżarstwo przeszkadzają
w wejściu do Królestwa Niebieskiego.
Pewnego
razu król urządził zaślubiny swemu synowi. Możecie sobie
wyobrazić, jakie święto było w pałacu. To był jego syn jedyny,
który – doszedłszy do wieku dojrzałego – ożenił się ze
swoją umiłowaną. Ojciec i król chciał, aby dokoła panowała
radość. Pragnął tego ze względu na radość swego umiłowanego
[syna] – w końcu małżonka ukochanej [oblubienicy]. Urządził
też wielkie przyjęcie, które stanowiło część licznych obchodów
uroczystości ślubnej. I przygotował je na czas, czuwając nad
każdym szczegółem, aby wspaniale i godnie wypadły zaślubiny syna
królewskiego.
Wysłał
odpowiednio wcześniej sługi, aby powiedzieli przyjaciołom i
sprzymierzeńcom, a także największym w jego królestwie, że
zaślubiny zostały ustalone na określony dzień wieczorem, że są
zaproszeni i żeby przyszli, stanowiąc godne otoczenie dla syna
królewskiego. Ale przyjaciele, sprzymierzeńcy i wielcy królestwa
nie przyjęli zaproszenia.
Wtedy
król – wątpiąc, czy pierwsi słudzy w właściwy sposób
zapraszali – posłał jeszcze innych, aby nalegali mówiąc: „Ależ
przyjdźcie! Prosimy was o to. Już wszystko jest gotowe. Sala jest
przystrojona, drogocenne wina zostały przyniesione zewsząd. Już w
kuchni zgromadzono woły i utuczone zwierzęta, aby je upiec.
Niewolnicy wyrabiają mąkę na słodycze, a inni rozbijają migdały
w moździerzach na najdelikatniejsze przysmaki, dolewając doń
najrzadsze olejki aromatyczne. Najzdolniejsze tancerki i muzykanci
zostali sprowadzeni na tę uroczystość. Przyjdźcie więc, aby nie
była bezużyteczna cała ta wystawność”.
Ale
przyjaciele, sprzymierzeńcy i wielcy królestwa albo odmówili, albo
powiedzieli: „Mamy co innego do zrobienia”, albo udawali, że
przyjmują zaproszenie, a potem poszli do swych spraw. Jeden udał
się na pole, drugi odszedł do handlu, inny jeszcze – do spraw
mniej szlachetnych. W końcu był i taki, który znudzony ciągłym
naleganiem, pochwycił sługę królewskiego i zabił go. [Chciał
bowiem], żeby zamilkło jego naleganie: „Nie odmawiaj królowi
tego, bo może ci to wyjść na złe”.
Słudzy
powrócili do króla i przekazali wszystko. Wtedy król zapłonął
oburzeniem i posłał wojsko, żeby ukarało zabójców jego sług i
tych, którzy zlekceważyli jego zaproszenie. Chciał też
wynagrodzić tym, którzy przyrzekli przyjść. Jednak w uroczysty
wieczór, o oznaczonej porze, nikt nie przyszedł. Rozgniewany król
zawołał sługi i powiedział: „Niechże nie będzie tak, by mój
syn pozostał bez żadnego [gościa], który świętowałby z nim
tego wieczoru zaślubin. Uczta jest gotowa, ale zaproszeni nie byli
jej godni. Jednak uczta weselna mojego syna musi się odbyć. Idźcie
zatem na place i na ulice, stańcie na skrzyżowaniach dróg,
zatrzymujcie przechodniów, gromadźcie tych, którzy odpoczywają, i
przyprowadźcie ich tutaj. Niech sala zapełni się świętującymi
ludźmi”.
I
słudzy poszli. Wyszli na drogi, rozproszyli się po placach,
ustawili się na rozstajach dróg. Gromadzili napotykanych –
dobrych lub złych, bogatych lub ubogich – i prowadzili ich do
siedziby królewskiej. Dali też wszystkim środki, aby wyglądali na
godnych wejścia na salę uczty weselnej. Potem ich tam wprowadzili i
sala zapełniła się – jak król chciał – radującymi się
ludźmi.
Król
jednak – wszedłszy na salę, aby zobaczyć, czy może się
rozpocząć uroczystość – dostrzegł kogoś, kto pomimo pomocy
udzielonej przez sługi nie był odziany szatą weselną. Zapytał
go: „Jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?” A ten nie
wiedział, co odpowiedzieć, bo istotnie nie miał wytłumaczenia.
Wtedy król zawołał sługi i powiedział im: „Weźcie go,
zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go z mojego domu, w ciemności
i w lodowate błoto. Tam będzie płakał i zgrzytał zębami, bo
zasłużył [na to] z powodu niewdzięczności i z powodu zniewagi,
jaką mi okazał. Jeszcze bardziej niż mnie znieważył mojego syna.
Wszedł bowiem w ubogiej i brudnej szacie na salę biesiadną, gdzie
może wejść tylko ten, kto jest godny jej i mojego syna”.
Jak
widzicie, troski światowe, chciwość, zmysłowość, okrucieństwo
ściągają gniew króla. Powodują, że ci synowie – troszczący
się [o sprawy tego świata] – nigdy już nie wejdą do domu Króla.
Widzicie też, że [Król] z powodu życzliwości wobec syna ukarze
też wezwanych. Iluż ich jest w dzisiejszych czasach, na tej ziemi,
na którą Bóg zesłał Swoje Słowo!
Sprzymierzeńców,
przyjaciół, wielkich Swego ludu Bóg naprawdę zaprosił przez Swe
sługi. Bardziej nagląco każe ich zapraszać, w miarę zbliżania
się godziny Moich Zaślubin. Nie przyjęli jednak zaproszenia, bo są
fałszywymi sprzymierzeńcami i fałszywymi przyjaciółmi. Wielkimi
są jedynie z nazwy, gdyż jest w nich małość. (Jezus coraz
bardziej podnosi głos, a Jego oczy wysyłają strumienie światła,
jakby były dwoma klejnotami. Dzieje się tak w blasku ognia
rozpalonego między Nim a słuchaczami dla rozświetlenia ciemności
wieczoru. Brak bowiem księżyca, którego właśnie ubywa i który
wschodzi później.) Tak, nikczemność jest w nich. Przez wszystko
to nie rozumieją, że jest obowiązkiem i zaszczytem dla nich
zgodzić się na zaproszenie Króla.
Pycha,
zatwardziałość, pożądliwości wznoszą bastion w ich sercach. I
ci nikczemnicy nienawidzą Mnie i nie chcą przyjść na Moje
zaślubiny. Nie chcą przyjść. Bardziej niż zaślubiny wolą
związki z obrzydliwą polityką, z jeszcze bardziej obrzydliwym
pieniądzem, z najbardziej obrzydliwą zmysłowością. Wolą
przebiegłe planowanie, zmowę, podstępny spisek, pułapkę,
zbrodnię. Wszystko to potępiam w imię Boże. Dlatego nienawidzą
głosu, który mówi, i uroczystości, na którą zaprasza. W tym
ludzie trzeba szukać zabójców sług Bożych: Proroków, którzy są
sługami aż do teraz; Moich uczniów, którzy są odtąd sługami. W
tym ludzie można znaleźć oszustów. Odpowiadają Bogu: „Tak,
przyjdziemy”, a tymczasem we wnętrzu mówią sobie: „Ani
myślę!” Wszyscy oni są w Izraelu.
Król
Nieba więc – aby Syn miał godną oprawę zaślubin – pośle
gromadzić na rozstajach tych, którzy nie są ani przyjaciółmi,
ani wielkimi, ani sprzymierzeńcami, lecz ludźmi, którzy po prostu
przechodzą. Już teraz – Moją ręką, Moją ręką Syna i sługi
Bożego – gromadzenie się rozpoczęło. Kimkolwiek są, niech
przyjdą... I już przyszli. A Ja im pomagam oczyścić się i
upiększyć się na uroczystość zaślubin. Ale będzie, o, na swoje
nieszczęście będzie i taki, który [nadużyje] nawet wspaniałości
Boga, dającego mu wonności i królewskie szaty, aby uczynić go
takim, jakim nie jest: bogatym i godnym. Będzie taki, który z całej
tej dobroci wyciągnie niegodziwą korzyść, aby zwodzić, aby
czerpać zyski... Człowiek o wykrzywionej duszy, obrośnięty
obrzydliwym polipem wszystkich grzechów... Zachowa pachnidła i
szaty, aby czerpać niedozwoloną korzyść. Użyje ich nie na
zaślubiny Syna, lecz na swoje zaślubiny z szatanem.
To
się stanie. Ponieważ
wielu jest powołanych, ale nieliczni są ci, którzy ze względu na
umiejętność wytrwania w powołaniu, dochodzą do bycia wybranymi.
Ale stanie się i to, że tym hienom – które wolą padlinę niż
żywy pokarm – zostanie wymierzona kara wyrzucenia poza salę
Uczty, w ciemności i w błoto bagna wiecznego. Tam szatan skrzeczy
swoim okropnym śmiechem z powodu każdego tryumfu nad duszą. Tam
wiecznie rozbrzmiewa rozpaczliwy płacz szaleńców, którzy poszli
za Występkiem zamiast iść za Dobrocią, która ich powołała.
Wstańcie.
Pójdziemy na spoczynek. Błogosławię was, mieszkańców Betanii,
wszystkich. Błogosławię was i daję wam Mój pokój. I błogosławię
w szczególności ciebie, Łazarzu, przyjacielu Mój, i ciebie,
Marto. Błogosławię Moich uczniów dawnych i nowych, których
posyłam na świat, aby wzywali – wzywali na ucztę Króla.
Uklęknijcie, abym was wszystkich pobłogosławił. Piotrze, odmów
modlitwę, której was nauczyłem. Odmów ją stojąc tu, u Mego
boku, bo tak ma być wypowiadana przez tego, którego Bóg do tego
wyznaczył. (III (cz. 1-2), 68: 1
lipca 1945. A, 5512-5531)
Udite.
E capirete meglio come le sollecitudini, le ricchezze e le crapule
impediscono l'entrata nel Regno dei Cieli. Una volta un re fece le
nozze di suo figlio. Potete immaginare che festa fosse nella reggia.
Era il suo unico figlio e, giunto all'età perfetta, si sposava con
la sua diletta. Il padre e re volle che tutto fosse gioia intorno
alla gioia del suo diletto, finalmente sposo con la beneamata. Fra le
molte feste nuziali fece anche un grande pranzo. E lo preparò per
tempo, vegliando su ogni particolare dello stesso, perché riuscisse
splendido e degno delle nozze del figlio del re. Mandò per tempo i
suoi servi a dire agli amici e agli alleati, e anche ai più grandi
nel suo regno, che le nozze erano stabilite per quella data sera e
che loro erano invitati, e che venissero per fare degna cornice al
figlio del re. Ma amici, alleati e grandi del regno non accettarono
l'invito. Allora il re, dubitando che i primi servi non avessero
parlato a dovere, ne mandò altri ancora, perché insistessero
dicendo: "Ma venite! Ve ne preghiamo. Ormai tutto è pronto. La
sala è apparecchiata, i vini preziosi sono stati portati da ogni
dove, e già nelle cucine sono ammucchiati i buoi e gli animali
ingrassati per essere cotti, e le schiave intridono le farine a far
dolciumi, ed altre pestano le mandorle nei mortai per fare leccornie
finissime a cui mescolano aromi fra i più rari. Le danzatrici e i
suonatori più bravi sono stati scritturati per la festa. Venite
dunque acciò non sia inutile tanto apparato". Ma amici, alleati
e grandi del regno o rifiutarono, o dissero: "Abbiamo altro da
fare", o finsero di accettare l'invito, ma poi andarono ai loro
affari, chi al campo, chi ai negozi, chi ad altre cose ancor meno
nobili. E infine ci fu chi, seccato da tanta insistenza, prese il
servo del re e l'uccise per farlo tacere, posto che insisteva: "Non
negare al re questa cosa perché te ne potrebbe venire male. I servi
tornarono al re e riferirono ogni cosa, e il re avvampò di sdegno
mandando le sue milizie a punire gli uccisori dei suoi servi e a
castigare quelli che avevano sprezzato il suo invito, riservandosi di
beneficare quelli che avevano promesso di venire. Ma la sera della
festa, all'ora fissata, non venne nessuno. Il re, sdegnato, chiamò i
servi e disse: "Non sia mai che mio figlio resti senza chi lo
festeggi in questa sua sera nuziale. Il banchetto è pronto, ma gli
invitati non ne sono degni. Eppure il banchetto nuziale del figlio
mio deve avere luogo. Andate dunque sulle piazze e sulle strade,
mettetevi ai crocicchi, fermate chi passa, adunate chi sosta, e
portateli qui. Che la sala sia piena di gente festante. I servi
andarono. Usciti per le vie, sparsisi sulle piazze, messisi ai
crocicchi, radunarono quanti trovarono, buoni o cattivi, ricchi o
poveri, e li portarono nella dimora regale, dando loro i mezzi per
apparire degni di entrare nella sala del banchetto di nozze. Poi li
condussero in quella, ed essa fu piena, come il re voleva, di popolo
festante. Ma, entrato il re nella sala per vedere se potevano aver
inizio le feste, vide uno che, nonostante gli aiuti dati dai servi,
non era in veste di nozze. Gli chiese: "Come mai sei entrato qui
senza la veste di nozze?". E colui non seppe che rispondere,
perché infatti non aveva scusanti. Allora il re chiamò i servi e
disse loro: "Prendete costui, legatelo nelle mani e nei piedi e
gettatelo fuori della mia dimora, nel buio e nel fango gelido. Ivi
starà nel pianto e con stridor di denti come ha meritato per la sua
ingratitudine e per l'offesa che mi ha fatta, e più che a me al
figlio mio, entrando con veste povera e non monda nella sala del
banchetto, dove non deve entrare che ciò che è degno di essa e del
figlio mio". Come voi vedete, le sollecitudini del mondo, le
avarizie, le sensualità, le crudeltà attirano l'ira del re, fanno
si che mai più questi figli delle sollecitudini entrino nella casa
del Re. E vedete anche come anche fra i chiamati, per benignità
verso suo figlio, vi sono i puniti. Quanti al giorno d'oggi, in
questa terra alla quale Dio ha mandato il suo Verbo! Gli alleati, gli
amici, i grandi del suo popolo, Dio veramente li ha invitati
attraverso i suoi servi, e più li farà invitare, con invito
pressante, man mano che l'ora delle mie nozze si farà vicina. Ma non
accetteranno l'invito perché sono falsi alleati, falsi amici, e non
sono grandi che di nome perché la bassezza è in loro».
Gesù
va elevando sempre più la voce, e i suoi occhi, alla luce di fuoco
che è stato acceso fra Lui e gli ascoltatori per illuminare la sera,
nella quale manca ancora la luna che è nella fase decrescente e si
alza più tardi, gettano sprazzi di luce come fossero due gemme.
«Si,
la bassezza è in loro. Per tutto questo essi non comprendono che è
dovere e onore per loro aderire all'invito del Re. Superbia, durezza,
libidine fanno baluardo nel loro cuore. E – sciagurati che sono! –
e hanno odio a Me, a Me, per cui non vogliono venire alle mìe nozze.
Non vogliono venire. Preferiscono alle nozze i connubi con la
politica sozza, con il più sozzo denaro, con il sozzissimo senso.
Preferiscono il calcolo astuto, la congiura, la subdola congiura, il
tranello, il delitto. Io tutto questo lo condanno in nome di Dio. Si
odia perciò la voce che parla e le feste a cui invita. In questo
popolo vanno cercati coloro che uccidono i servi di Dio: i profeti
che sono i servi fino ad oggi, i miei discepoli che sono i servi da
ora in poi. In questo popolo vanno scelti i turlupinatori di Dio che
dicono: "Sì, veniamo", mentre dentro di sé pensano:
"Neanche per idea!". Tutto questo è in Israele. E il Re
del Cielo, perché il Figlio abbia un degno apparato di nozze,
manderà a raccogliere sui crocicchi coloro che sono non amici, non
grandi, non alleati, ma sono semplicemente popolo che passa. Già –
e per mia mano, per la mia mano di Figlio e di servo di Dio – la
raccolta si è iniziata. Quali che siano, verranno... E sono già
venuti. Ed Io li aiuto a farsi mondi e belli per la festa di nozze.
Ma ci sarà, oh! per sua sventura ci sarà chi anche della
magnificenza di Dio, che gli dà profumi e vesti regali per farlo
apparire quale non è – un ricco e degno – vi sarà chi di tutta
questa bontà se ne farà un approfitto indegno per sedurre, per
guadagnare... Individuo di bieco animo, abbracciato dal polipo
ripugnante di tutti i vizi... e sottrarrà profumi e vesti per trarne
guadagno illecito, usandoli non per le nozze del Figlio, ma per le
sue nozze con Satana. Ebbene, questo avverrà. Perché molti sono i
chiamati, ma pochi coloro che, per saper perseverare nella chiamata,
giungono ad essere eletti. Ma anche avverrà che a queste iene, che
preferiscono le putrefazioni al nutrimento vivo, sarà inflitto il
castigo di essere gettati fuori della sala del Banchetto, nelle
tenebre e nel fango di uno stagno eterno in cui stride Satana il suo
orrido riso per ogni trionfo su un'anima, e dove suona eterno il
pianto disperato dei mentecatti che seguirono il Delitto invece di
seguire la Bontà che li aveva chiamati. Alzatevi e andiamo al
riposo. Io vi benedico, o cittadini di Betania, tutti. Io vi benedico
e vi do la mia pace. E benedico te in particolare, Lazzaro, amico
mio, e te, Marta. Benedico i miei discepoli antichi e nuovi che mando
per il mondo a chiamare, a chiamare alle nozze del Re.
Inginocchiatevi ché Io vi benedica tutti. Pietro, di' l'orazione che
vi ho insegnata, e dilla stando qui al mio fianco, in piedi, perché
così va detta da chi a ciò è destinato da Dio. (3, 206)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz