Wybierzmy
się w podróż z Bogiem Izraela. „Bóg jest Miłością” –
powiedział Jezus. Mówiąc to, powoływał się na Tego, który od
wieków już był ośrodkiem życia Izraela. Powoływał się na Boga
Abrahama, Izaaka i Jakuba – tego samego, którego czcił Mojżesz i
który w krwawej bitwie przeprowadził Izraela przez pustynię. Nie
było jednej wielkiej bitwy, ale wiele mniejszych i większych bitew,
które wszystkie były w istocie walką Boga o swoje stworzenie –
domaganiem się Miłości o powrót Jej dziedzictwa do swojej
własności. Nie obyło się to bez przelania krwi niewinnych.
Krwawy, bitewny Bóg Izraela tak daleki wydaje się od łagodnego
Boga głoszonego przez Jezusa, że przez wielu nie jest uznawany za
Boga. Łatwo im jest pojąć miłosierdzie Boże, ale trudno Jego
surowość i sprawiedliwość.
Czy
Bóg Izraela objawiony Mojżeszowi był może szatanem? Czy też może
Izrael tak bardzo był zaślepiony nienawiścią, że czyste Słowo
Boże odebrał w zniekształcony sposób? Podstawowa sprawa w tym
rozmyślaniu będzie dotyczyła tych zagadnień: Czy Bóg Izraela
jest Dobrem, czy Złem? Czy Izrael w swym wojennym postępowaniu jest
narodem sprawiedliwych, czy grzeszników?
Bóg
jaki pojawia się w Pięcioksięgu odsłania się Mojżeszowi pod
imieniem Jestem (Jahwe). Według wiary Mojżesza jest to Ten sam Bóg,
który objawił się Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Ten dziwny Bóg
na początku pozostawał jakby bezimienny. Słyszymy o Nim ze
sprawozdania jak stworzył świat, zwierzęta i ludzi (Rdz 1), dał
nakaz człowiekowi (Rdz 2,16-17), którego ten nie posłuchał (Rdz
3,1-7) i tak człowiek został skazany na tułaczkę (Rdz 3,8-24).
Ten Bóg przeniósł Henocha do nieba (Rdz 5,24), cieszył się
darami Abla, a dary Kaina nie były mu miłe (Rdz 4,3-7), zalał
potopem ziemię (Rdz 7; mowa o woli Bożej 7,4), kazał Abrahamowi
złożyć w darze swego ukochanego syna Izaaka (Rdz 22,1-18), mocował
się z Jakubem (Rdz 32,25-33), spuścił klęski na Egipcjan (Wj
7-12), podał prawo i zawarł przymierze z narodem Izraela (Wj
20-24), dał błogosławieństwa i przekleństwa (Kpł 26), i prócz
całej dobroci do jakiej nawołuje, okazuje się też Bogiem karzącym
swoje dzieci i szykującym oddziały wojskowe przeciw
nieprzyjacielskim siłom. Pozornie więc wydaje się Bogiem
sprzecznym z samym sobą, wewnętrznie skłóconym. Taki jest
przynajmniej, gdy nie rozumie się Jego Istoty.
Co
możemy powiedzieć o Bogu? Jakie jest ogólne wyobrażenie o Nim?
Jest to Ten, który wprowadza miłość i pokój. A co możemy
powiedzieć o szatanie? To ten, który wprowadza nienawiść i zamęt.
Mimo to, gdy patrzymy na Boga Izraela i Jego niepojęte zachowania, w
sercu również może rodzić się niepokój i odruchowy sprzeciw.
Dzikość i nieokiełznanie Boskiego działania budzą często wstręt
w osobach nierozumiejących Boskiej Istoty i wydają się
niewspółgrające z łagodnością i porządkiem.
Kim
właściwie jest Ten Bóg? Jest jakąś tajemniczą osobą,
niewidzialną, dającą się poznać przez głos mówiący do duszy
przez zmysły albo przez umysł. Jakaś tajemnicza osoba kierowała
życiem pierwszych ludzi. Ta tajemnicza osoba miała stworzyć
wszystko dobre. Była więc dobra. Chciała uchronić ludzi przed
złem, więc zakazała im spożywania owocu poznania dobra i zła.
Również w tym okazała się dobra. Skazując człowieka na
tułaczkę, wydaje się zła, jednak również tutaj jest to sposób
jej nauczania. Daje ona człowiekowi wolność. Dziecko-człowiek
chciało zasmakować owocu, więc Bóg daje mu go w całej pełni,
nie oszczędzając następstw jego spożycia. Dziecko skazane jest na
tułaczkę niby syn marnotrawny z przypowieści Jezusa (Łk
15,11-32), ale w tej tułaczce może poznać co utraciło i wrócić
do swojego Ojca. Dzięki temu dziecko jeszcze silniej utwierdza się
w miłości Ojca. Poznaje nowe oblicze Boga – Tego, od którego się
odwróciło. Poznaje Ojca Miłosiernego – Litującego się nad swym
stworzeniem. Zatem również tutaj Bóg okazuje się dobry.
Na
jedne dary Bóg patrzy z upodobaniem, a na inne z obrzydzeniem (jak w
opowieści o Ablu i Kainie), ale to znaczy tylko, że miłość Jego
jest wymagająca i oczekuje prawdziwych i serdecznych owoców,
szczerze dobrych. Również więc w tym zachowaniu Bóg nie jest złym
albo niesprawiedliwym.
Ta
tajemnicza osoba Boga czuje zniechęcenie, obrzydzenie do swego
stworzenia, gdy widzi jak odbiega ono od Jego zamysłu, jak oddaje
się własnym pożądliwościom i czyni uczynki sprzeczne ze swym
powołaniem. Więc wylewa Bóg wodę nienawiści i zatapia zabrudzoną
ziemię, aby ją oczyścić i rozpocząć odnowienie. Wybiera sobie
jednego, który ma ocalić wszystko (Noego). Również tutaj Bóg nie
jest Złem, choć takim mógłby się wydawać. Zachowuje się jak
doskonały twórca. Widząc niedoskonałość swego dzieła, gdy
odbiega ono od pierwotnego zamysłu, niszczy je, by utworzyć je na
nowo. Nie wyniszcza jednak wszystkiego. Z tego samego tworzywa bierze
to, co zdatne, zachowuje to i ulepsza, nadając nowy kształt. Nie
pozostawia ludzi bez wyboru. Przez głos swego zwiastuna, którym
jest Noe, wzywa do ocalenia, ale wybór ocalenia pozostawia
ostatecznie własnej woli tych, do których głos jest zwrócony.
Ten
Bóg, który Abrahamowi daje obietnice pełne nadziei, Ten, który
jest opiekunem, doradcą i pocieszycielem Abrahama, nagle wymaga od
niego złożenia w ofierze swego ukochanego syna. Abraham dosłownie
bierze Słowo Boże do serca i udaje się na górę Moria, aby
wykonać wyrok na swym synu i zarżnąć go jak ofiarnego baranka. W
rozstrzygającej chwili Bóg jednak posyła swego anioła, który
powstrzymuje Abrahama od dokonania czynu. Również tutaj Bóg nie
jest Złem. Prosta wiara Abrahama przyjmuje głos Boży tak, jak do
niego przychodzi, bez roztrząsania i wymówek. Przyjmuje ten głos
tak, jak przychodzi do jego serca – tak, jak go rozumie. Nie cofa
się przed dokonaniem czynu. Dopiero Bóg, który go prowadzi zwalnia
go od tego i daje zastępstwo syna w postaci barana. Dzięki temu, że
Abraham nie cofnął swego kroku, ani ręki, Bóg utwierdza go w
błogosławieństwie i daje mu wzmocnienie na drogę. Bóg przekonuje
Abrahama o swojej Miłości i Łaskawości. Niewątpliwie wiara
Abrahama po tym dziwnym zdarzeniu zostaje wzmocniona i
uszczęśliwiona.
W
tym zamyśle Bożym i całym zdarzeniu nie można doszukać się
jakiegoś zła. Bóg chce ofiary swego stworzenia, Izaaka, syna
Abrahama, więc widocznie ma ku temu powody. Dobro-Bóg widzi, że ta
ofiara jest konieczna i skłania do niej serce Abrahama. Nie jest
tutaj konieczne roztrząsać jakie są powody Boga. Mogła to być
miłość ojca do rodzonego dziecka, która często przesłania oczy
ojcom tak, że zapominają o Pierwszej Miłości Ojca na Niebie. Za
tym zamysłem stać mogły różne powody, ale to nie jest tutaj
istotne. Istotne jest, że Abraham nie zważał na powody, ale
słuchał, szedł i zamierzał wykonać, i przez to wiara jego
została nagrodzona.
Nie
pyta się Boga: czemu to robisz? Bo często zamysły Boże tak dalece
przekraczają myśli ludzkie, że człowiek nie jest w stanie ich
pojąć. Przypomina to kierownika w wielkiej firmie, który zleca
wykonywanie różnych prac swoim podwładnym. Tym podwładnym, którzy
są bliżej kierownika i mają udział w zarządzaniu firmy i jej
decyzjach, kierownik wyjaśnia swoje zamysły (jeśli chce albo jeśli
trzeba). Pozostałym zaś pracownikom, tym na niższym szczeblu –
wykonawczym, kierownik nie objaśnia swoich zamysłów, ani sposobów
działania, bo ani tego nie chcą, ani nie byłoby to potrzebne. Ci
pracownicy nie byliby również w stanie pojąć tych zamysłów (ze
względu na brak odpowiedniego wykształcenia), a nawet jeśli
potrafiliby pojąć, to zwyczajnie nie są do tego przeznaczeni i
takie dane nie są wcale potrzebne do ich pracy. Różne te dane, czy
wiadomości mogłyby być nawet oporem i przeszkodą w sprawnym
działaniu.
Dalej
w dziejach Izraela widzimy Boga jak mocuje się ze swoim stworzeniem,
tak jakby był jakimś Bogiem upartym, nieprzejednanym i władczym,
narzucającym się. W ludzkim rozumieniu Jego działanie wydaje się
zupełnie niezrozumiałe i dzikie. Bóg pojawia się tutaj przez
posłańca, ale nie daje żadnej wiadomości swego przyjścia,
postępowania, ani nie wyjawia imienia. Zostawia tylko ślad na
stawie biodrowym Jakuba i nadaje mu nowe imię, Upór Boży, to
znaczy Izrael. Również tutaj niepojęte jest działanie Boga, ale
nie można powiedzieć, że jest to działanie złe. Dla swego
zamiaru Bóg przez posłańca zostawia znamię na życiu Jakuba i
przemienia go w nowy lud. Jest to Boskie działanie dotykające
bezpośrednio Jakuba, ale nie widać w nim, aby wywierało
jakikolwiek (zgubny, czy zbawienny) wpływ na otoczenie. Dopiero w
życiu Jakuba i jego potomków spełnia się zamysł Boży i
odsłonięte zostają Boże prawdy i znaki, a ostatecznego
wyjaśnienia udziela Jezus i Jego Święty Duch.
Bóg
Jestem, ta tajemnicza osoba, spuszcza też klęski na Egipcjan.
Egipcjanie są narodem wśród którego osiedlili się Żydzi. Będąc
ciemiężeni przez swych panów, Żydzi zanoszą głosy skarg do Boga
i Ten ich wysłuchuje w osobie Mojżesza. Bóg daje proroka swemu
ludowi, który ma go wyprowadzić z niewoli. Mojżesz staje się
pośrednikiem między Bogiem a ludem Izraela – obwieszcza wolę
Pana z wysoka i potwierdza ją przez cudowne znaki. Wolą Bożą
jest, aby naród wyszedł na pustynię oddać cześć swemu Bogu.
Zgodnie z prawem Izraelici mają poprosić swego ziemskiego pana,
faraona, o pozwolenie na wyjście. Kiedy ten nie wysłuchuje ich
prośby, Bóg spuszcza klęski na Egipcjan, ostatecznie zabijając
wszystkie pierworodne dzieci z egipskiego narodu i pierworodne ich
bydła. Wydaje się więc, że jest Bogiem złym, bo zadaje śmierć
niewinnym.
Cóż
złego uczyniły dzieci egipskie, że spotkała ich taka kara?
Niewątpliwie były wśród tych pierworodnych niczemu winne
niemowlęta. Za cóż więc spotkała ich kara? Spotkała ich kara za
rodziców i za złego pana. Faraon nie chciał wysłuchać Boga i
postępował z Nim zatwardziale, więc Bóg uznał go za grzesznika i
przestrzegł, a kiedy on nadal nie chciał słuchać, spuścił
klęskę na niego i na całą jego własność. Odebrał faraonowi
nawet najlepszą cząstkę – to, co pozostawało niewinne i żywe w
jego własności. Niewinne dzieci spotkała więc kara należąca się
ich panu, ale była to tylko kara odebrania im życia ciała, a nie
odebrania życia duszy. Jeśli więc dusze tych dzieci były
sprawiedliwe, to przeszły do otchłani w radosnym oczekiwaniu
zbawienia, jakie miał dla nich przynieść Chrystus. Również więc
tutaj Bóg nie jest Złem. Zadaje ból grzesznemu panu i grzesznym
rodzicom w tym, co cielesne, ale w duszach przynosi odnowę. To
wyzwolenie z ucisku egipskiego jest także powodem późniejszego
uwielbienia, jakie Bóg otrzymuje od narodu izraelskiego. Służy
więc ono dobrej sprawie.
Cel
wyższy wymusił zastosowanie okrutnych środków, ale skoro przyszło
to z Bożej woli, środki te były konieczne. Zdarzają się
położenia bez wyjścia, kiedy konieczne jest użycie przemocy dla
odzyskania wolności. Gdy kiełek orzecha wyrasta, musi się przebić
przez twardą łupinę, aby wyjść na powierzchnię. Naród
izraelski mógł być tak uciśniony jak kiełek w łupinie orzecha i
nie było innego dla niego wyjścia, jak tylko poddać się woli
Rodziciela i przebić się z mocą przez łupinę. Również tutaj,
tak jak w przypadku Abrahama, można by się doszukiwać różnych
powodów w takim, czy innym działaniu Boga, ale to zbędne, ponieważ
zamysł i cel są ukazane jasno – uwolnienie z niewoli i
uwielbienie Boga.
Ta
tajemnicza osoba Bóg, nieprzewidywalna i niepojęta, daje później
swemu ludowi szlachetne prawa odnoszące się do całego życia oraz
do obrzędów oddawania czci Najwyższemu. Jedno z tych praw mówi:
„Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Tylko Bogu swemu
będziesz się kłaniał”. Inne mówi: „Nie będziesz zabijał”.
Naród żydowski szukając jednak miejsca pobytu – tego miejsca, w
którym mógłby się osiedlić – w swojej wędrówce napotyka ludy
bezbożne, zepsute i zwyrodniałe, czczące różne bożki. W tej
okoliczności więc Bóg nawołuje do wojny i zabijania, i przez
swoje wojska – Izraela – zadaje srogą klęskę obcym ludom –
tym, którzy Go nie znają i nie wykonują Jego przykazań. Czy takie
działanie Boże jest złem? Czy jest może zło w takim Bożym
zamyśle? Wydaje się, że Bóg występuje tutaj przeciw swojemu
przykazaniu, które podał wcześniej: „Nie będziesz zabijał”.
I jak to się teraz dzieje, że skłania do wojny i każe zabijać?
Wydaje
się, że tym razem to nie człowiek zabija, ale zabija sam Bóg –
Ten, który dał życie i ma także prawo je odebrać. Jest Bogiem
Wszechmogącym. Człowiek to jakby narzędzie w Jego rękach. Bóg
jak chirurg odcina chore członki, mogące zarazić całe zdrowe
ciało i doprowadzić je do śmierci. Bóg jest dobrą pielęgniarką
swojego ludu, troszczy się o dobre miejsce dla niego, o pożywienie
i zdrowe otoczenie – o separatkę, aby nie zaraził się od innych
szkodliwymi wyziewami.
Z
tym okrutnym działaniem Boga w stosunku do ludów niewiernych jest
podobnie jak z klęskami spuszczonymi na Egipcjan. Również w tym
przypadku słuszne wydaje się wcześniejsze porównanie do łupiny
orzecha i wystąpienie konieczności.
Na
takie, a nie inne działanie Boga musiały mieć też wpływ
usposobienia ludzi i różne okoliczności. W późniejszych czasach,
gdy znany był już Krzyż Chrystusa, wierzący w podobnych
okolicznościach poddawaliby się uciskowi, a nie szukali ucieczki.
Zamiast wojny trwaliby spokojnie wokół narodów pogańskich i
zmieniali je swą łagodnością i uczciwością. Jednak w czasach
Mojżesza Krzyż Chrystusa nie był jeszcze znany i człowiek nie był
zdolny do podejmowania tak wielkich poświęceń. Zbawienie człowieka
wahało się więc na szali. W tej okoliczności niemożności
znoszenia ucisku i nieumiejętności spokojnego trwania wśród
obcych, naród żydowski dla własnego zbawienia zmuszony był do
zastosowania przemocy. Inaczej ich płomień mógłby bezpowrotnie
wygasnąć wśród zalewu różnych bezbożności i bezeceństw.
Bóg
więc nakazał tak okrutne działania, patrząc na nędzny stan
ludzi, ich niemożność do poświęceń i niezdolność wytrwania w
dobru. Te okrutne działania nie były więc złem, a dobrem – Bożą
roztropnością uwzględniającą wszelkie okoliczności w spełnieniu
dobrego zamiaru.
Nie
sposób sobie wyobrazić jak wielkie cierpienia zostały zadane przez
Izraelitów i trudno w tym ujrzeć wolę Bożą, aby Bóg chciał
cierpienia swych dzieci. Jednak gdy spojrzymy okiem rozumu, ujrzymy,
że także i to cierpienie miało swój początek w grzechu i nie
było chcianym przez Boga. W istocie to człowiek był sprawcą
całego tego cierpienia, a było ono zapłatą za pierwszy grzech
podsunięty przez wroga ludzkości. Za ten pierwszy grzech przyszło
człowiekowi płacić cierpieniem przez całe wieki i nawet niewinnym
duszom nie zostało zaoszczędzone cierpienie tego grzechu, bo choć
w istocie pozostawały niewinne, to cierpiały za winy innych, jak
niemowlęta egipskie za winę faraona.
Nie
ma więc prawa, aby nazywać Boga szatanem albo złem wcielonym, bo
od początku do końca okazuje się Mądrością, Roztropnością i
Miłością. Tylko upór człowieka pobudzał Go do bojowego rozkazu
i gniewnego działania.