O
czterdzieści Męczennikach,
kazanie
ś. Bazyliusza Wielkiego, na niektórych miejscach skrócone.1
Ten
który święte męczenniki miłuje, a jako się kiedy wspominaniem
ich ugasić może? Bo i ta cześć którą się dobrym towarzyszom
wyrządza, znakiem jest miłości miedzy temi, którzy jednego Pana
mają. 2I
jawna rzecz jest – iż ten który mocne i mężne ludzie czci i
sławi – sam ich też, gdyby mu się trafiło, naśladować ma
wolą. A tak słusznie każdy święte męczenniki umiej uczcić,
abyś sam swej dobrej wolej świadkiem był, a bez prześladowania,
bez ognia, bez bicia, i ran, jednakiej z nimi zapłaty dostać mógł.
A my dziś nie jednego, ani dwu, ani dziesiąci – ale czterdzieści
wychwalać mamy wolą – którzy w różnych ciałach jednę duszę
mając, równym spiknieniem i zgodą wiary, równą statecznością w
rzeczach ciężkich, jednakim przy prawdzie staniem popisać się
chcieli – wszyscy sobie równi w umyśle i w męce, równą też
zapłatę sobie zasłużyli. A kto na sławę ich tak hojną mowę i
dostatni język mieć może? Na cnót ludzi tych wsławienie, nie
dosyćby mieć czterdzieści języków – a nie tylo tak wielki
poczet, i ufiec wojenny nieprzełomiony ani zwyciężony, ale jeden z
nich wymowę naszę i rozum przechodzi. Jednak je ku pożytkowi tu
stojących wspominaniem przywieść, i mężne dzieje ich niejako
wymalować, nie zaniecham. 3Bo
częstokroć i krasomówcy i malarze wojenne sławne sprawy, pięknie
w oczach stawiąc, jedni mową, a drudzy malowaniem uczciwe postępki
opisując i zdobiąc – wiele innych ku naśladowaniu takiego męstwa
przywodzą. Bo do czego słowa namową radzą, za to też malowanie
tajemnie brać się każe. Takie my cnoty męczenników
przypominając, was około stojących pobudzać będziem – i na
oczy sprawy świętych kładąc, tych którzy niejako mężne serca
mają, i bliscy im taką wolą są, łacno ku naśladowaniu zapalim.
Bo tać jest prawdziwa sława śś. męczenników, gdy się inni ku
wyrażeniu przykładów i żywota ich pobudzają.
Nie
służy świętym rzecz wedle szkół i ustaw krasomówskich
uczyniona. 4Bo
tacy świeckich rzeczy na sławienie używać muszą – a tych
którym świat ukrzyżowany jest, trudno tym chwalić czym oni
wzgardzili. Ci święci nie z jednego miasta byli, jedni stąd,
drudzy zinąd – wszakże gdy się na jednej ziemi rodzili, skąd
który był, pytać się nie potrzeba. Ojczyzna tych męczenników
było miasto Boże, którego jest stworzyciel i budownik Bóg sam.
Toć jest ono górne Jeruzalem, które jest wolne, które jest matką
Pawła ś. i wszytkich jemu podobnych.5
Ludzki rodzaj nie jednaki, ale duchowny wszytkim jednaki – bo
jednego mają ojca Boga, a wszyscy bracia sobie są rodzeni – 6nie
z jednego męża i z jednej niewiasty idący – ale z jednego Ducha
Ś. przysposobienia, miłością i zgodą miedzy sobą spojeni.
Wielkie zebranie ich jest, i wielki poczet od początku świata Boga
chwalących – nie osobliwie zgromadzeni, ale społecznie uszykowani
mieszkają.
Ci
tedy urodą i kwiatem młodości i siłą inne przechodząc, za
Rotmistrze obrani byli nad żołnierzmi – i mieli u Cesarza taką
łaskę, iż dla biegłości w rzeczach wojennych i prze męstwo swe,
pierwsze u niego miejsce mieli. A gdy on niezbożny wyrok uczyniony
był – aby żaden Chrystusa nie wyznawał – wielkie męki na
karanie takich ustawione były – wielkie się onych sędziów
okrucieństwo pokazało – pełno było wszędzie zdrady, wydawania,
odnoszenia – pogotowiu był ogień, miecz, krzyż, koła, bicze. W
takim zamieszaniu jedni uciekali, drudzy w mękach ustawali, drudzy
się chwiali, drudzy na same pogróżki odstępowali, drudzy widząc
okrucieństwa one, myśl tracili – drudzy zacząwszy cierpienie,
wytrwać w nim nie mogli – a to co za wiele lat zbierali, jako w
potopie na morzu, zaraz niecierpliwością utracili. W tenże to czas
ci czterdzieści nigdy niezwojowani żołnierze, gdy starosta listy
Cesarskie ukazał, i posłuszeństwo wyciągał – wolnie i śmiele,
nic się takiego co na innych widzieli nie lękając, wystąpili, i
Chrześciany się być wyznali. O błogosławione języki, które one
święte słowa wypuściły – któremi powietrze się poświęciło,
i Aniołowie słysząc je uweselili się, i diabli się zranili, a P.
Bóg je w niebie napisał, gdy tak jako do regestru szli – imiona
swe na żołnierstwo Chrystusowe wpisując, a po jednemu mówiąc:
Jam Chrześcianin.
7Starosta
pierwej łagodnych słów i namów skusić z nimi chciał: Nie
traćcie, powiada, młodzieńcy mili lat swoich, a tego wdzięcznego
żywota za śmierć tak prędką nie przedawajcie. Bo barzo nie
przystoi ludziom wojnie i sławnym dziełom przyuczonym, śmiercią
złych ludzi umierać. Obiecował im pieniądze, dostojeństwa, i
pierwsze w wojsce miejsca – ale gdy tym nic nie sprawił, do innego
się obyczaju uciekł – do morderstwa i nieznośnego męczenia. 8A
święci odpowiadali: Nieprzyjacielu Boży, czemu się o to kusisz,
aby nas tymi obietnicami od Boga żywego odwieść, a do służby
diabelskiej przywieść mógł? Nigdy nam tyle dać nie możesz, ile
wydrzeć chcesz. Niechcemy twych darów, które nas o szkodę
niezmierną przyprawują. Niechcemy tej czci z której się wieczna
niecześć rodzi – skarbów tych chcemy które wiecznie trwają –
sławy tej pragniem, która zawżdy kwitnie. Przyjacielmi nas
Cesarskimi uczynić, a królowi prawdziwemu obrzydzić chcesz? Co nam
te maluczkie rzeczy świeckie, które ty wielkimi zowiesz,
obiecujesz? Ponieważ my wszytkim światem gardzimy, nic tu równego
temu niemasz, czego się my spodziewamy. Wejźrzy na tak wielkie i
piękne niebo, obacz ziemię jako szeroka jest, i jako wiele ma
rzeczy dziwnych – a wżdy to wszytko zrównać się z szczęściem
ludzi wiernych nie może. 9Bo
to wszystko mijające, a to tam nigdy nie ustawające. Jednej tylo
zapłaty sprawiedliwości czekamy, około tej sławy która w niebie
jest chodzim – tej tam czci pragniem, a samego się piekła boim –
sam jego ogień straszliwy nam jest. Bo ten ogień którym nam
grozicie, towarzysz nasz jest – umie folgować tym którzy się
bałwanami brzydzą. Wasze bicia, dziecinne są nam strzały. Ciało
zmęczone, tym sławniejsze i piękniejsze będzie, im więcej męki
wytrwa – a jeśli umorzone będzie, tym rychlej z mocy okrutników
wynidzie. Wzięliście moc na ciała, i mniemacie abyście też na
dusze mieć mogli? A gdy was za bogi nie mamy – tak się gniewacie,
jakobyśmy was nabarziej sromocili. Nie trafiliście na ludzie
bojaźliwe, ani w tym się żywocie kochające. Nie zlękniem się
tak łacno – ale wszytkie męki dla P. Boga i wiary ś. cierpieć
jesteśmy gotowi.
10Gdy
to on srogi a hardy sędzia słyszał – nie mogąc ich wolnego
języka ścierpieć – kazał ich usta kamieńmi bić, i potym je do
ciemnej wieże wsadzić. Po długim więzieniu i rozmaitych namowach,
gdy widział nieodmienny umysł ich – myślił jakoby im
naprzykrzejszą i nadłuższą śmierć zadał. I patrzcie co
okrutnik wymyślił. Widząc iż ona strona miedzy górami zimna, a
czas też był ostrej zimy – szukał z którejby strony wiatr
pułnocny wiał. 11Tam
blisko murów takie miejsce nalazszy, w jedno już zamarzłe jezioro
nago święte one wrzucić, i przez całą noc w nim je trzymać
kazał. A na brzegu łaźnią blisko napalono, jeśliby który prze
onę srogą mękę odstąpić Chrystusa, a do ciepłej łaźniej, gdy
mu w oczach tkwiała, uciec chciał. Taka była chytrość szatańska.
Ochotnie się tedy męczennicy zwłóczyli, i przez zimno do śmierci
się, nie jako do śmierci, ale jako do raju rozkosznego kwapili,
jeden drugiemu serca dodając. I będąc w onym srogim zimnie, gdy
już krew się w nich zsiadła, gdy zębami szczegotali, żyły się
kurczyły, a kości mróz przenikał, a członki martwiały, i
wnętrzności ich zarażało zimno ono – mówili i śpiewali:
12Dziękujem
Tobie Panie, iż składając z siebie tę szatę ciała tego
śmiertelnego, złożyć też z nią grzech możem. A jako my Panu
swemu, który dla nas zwłóczony i odarty jest, wydziękować się
kiedy możem? Azaż rzecz to wielka iż to sługa cierpi, co i sam
Pan cierpiał? Ciężkie to zimno – ale wdzięczne niebo – za
jednę noc wiecznej rozkoszy dostaniemy. Inni dla złoczyństwa tak
umierają, a my dla sprawiedliwości śmierć podejmujemy. Nie
chciejmyż czartu ustępować, namilszy towarzysze, ponieważ raz
umrzeć – umierajmyż tak docześnie, abyśmy żyć wiecznie mogli.
Przyjmi ofiarę naszę Panie, a nas zimnem umorzonych, weźmi sobie
za wdzięczny dar, nie w ogniu gorający, ale w zimnie tym sobie się
dający. Te słowa sami sobie, jako jest podobno, mówili – i w
Bogu się ciesząc, jako do bitwy jeden drugiego posiłał, nadzieją
się swoją chlubiąc, a z nieprzyjaciela się śmiejąc. 13O
jednę rzecz Pana Boga prosili napilniej, mówiąc: Czterdzieści nas
Panie wyszło na te męki, niechże i czterdzieści koronę
cierpliwości do końca odniosą. Liczba ta niech zupełna będzie, i
bez jednego niech nie zostajem. Liczba ta czterdziestdniowym postem
się poświęca, przez który zakon światu dany jest. I Eliasz przez
tęż liczbę dni poszcząc, widzenia się Bożego godnym zstał.
Była tam przy tych męczennikach straż niemała.
14Gdy
wszyscy w nocy zasnęli – jeden tylo wrotny nie spał, i ujźrzał
w nocy nad onymi męczennikami wielką światłość, a w niej
trzydzieści i dziewięć koron, dziwnie kosztownych, na powietrzu
męczennikom onym nagotowanych. I począł się dziwować mówiąc
sam w sobie: Czterdzieści ich cierpi, a czterdziestego gdzie jest
korona? A tym czasem jeden z onych czterdzieści, ustając w
cierpliwości, z onej mroźnej wody wyskoczył, i do łaźniej onej
uciekając, i w ciepłą wodę wskakując, koronę swoję u Pana Boga
stracił, i miasto żywota krótkiego, śmierć prędszą nalazł –
bo rozpuszczony od ciepła, wnetże skonać musiał. Na to patrząc
on stróż, dziwował się barzo, iż ci w zimnie żywi zostają, a
ten w cieple umarł – dopiero zrozumiał, iż ten sobie dla
nadzieje żywota krótkiego, koronę onę sławy i majestatu
niebieskiego utracił, a przedsię przy żywocie doczesnym nie został
– pobudziwszy towarzysze swoje, cudo im ono ukazał, i rzecz jako
się toczyła rozpowiadał – 15a
sam się zwlókszy wskoczył w ono jezioro, wołając: jam też jest
Chrześcianinem – przyjmicie mię w swoje towarzystwo, święci
Boży, abych korony waszej, od której jeden z was odpadł,
uczestnikiem został. A święci odstępstwem jednego zasmuceni,
odmianą taką uweseleni są – a on liczbę onę nagrodził, tak
jako w wojszcze, gdy jeden ginie, drugi, aby się rząd nie psował,
następuje. Tak ten cuda Boże oglądał, prawdę poznał, do Pana
się uciekł, i z męczenniki policzony był – przykładem
Apostolskim – zginął Judasz, nastąpił Matias.16
I przykładem Pawła świętego, który wczora był prześladownikiem,
a dziś się zstał Chrystusowym kaznodzieją.17
Z góry też ten powołany był nie od ludzi, ani przez ludzie –
18uwierzył
w Pana Jezusa Chrystusa, wziął Chrzest z własnej wiary – nie w
wodzie, ale we krwi własnej.
Gdy
dzień przyszedł, widząc on okrutnik iż jeszcze żywi zostali,
wywłóczyć je z wody, a kości im tłuc, i szczepać golenie kazał
– w której męce gdy P. Bogu ducha oddali, ciała ich palono, i w
wodę miotano. Ichże on głos jest:19
Przeszliśmy przez ogień i przez wodę – i przeprowadziłeś nas
do ochłodzenia. 20Cić
są którzy naszę stronę i krainę tę mając, jako jakie wieże
ucieczkę nam do siebie przeciw nieprzyjacielom naszym dają.
Dobrodziejstwo to, bracia namilszy, i tę nieustawającą łaskę od
P. Boga mamy. Tu jest pomoc gotowa Chrześcianom, Kościół
Męczenników, wojsko weselących się, towarzystwo chwalących Boga.
21Częstoście
się starali abyście jednego, któryby za was się modlił, mieć
mogli – otóż ich macie czterdzieści, którzy jeden głos za was
wypuszczają – bo gdzie są dwa abo trzej w imię Pańskie zebrani,
tam Bóg jest22
– a gdzie ich będzie czterdzieści, a kto tam o obecności Boskiej
wątpić może? 23Kto
jaki ucisk ma na się, do nich się uciekaj – a kto się weseli,
tym się módl. Smutny żeby od złego wybawion, a wesoły żeby w
dobrym zachowan był. Tu niewiasta za synmi prosząc, bywa
wysłuchana, a podróżnemu mężowi o szczęśliwe wrócenie, a
choremu o zdrowie prosi.
Z
tymiż męczenniki czyńmy modlitwy nasze: Młodzieńcy niech swych
rówienników naśladują – ojcowie niech sobie takich synów życzą
– a matki niech na przykład tej matki patrzą. Bo miedzy tymi
czterdziestą, jeden był namłodszy (na imię Melito) o tego się
matka bojąc, aby sobie co niecierpliwie nie począł – onym
wszytkim czterdziestom myśl dobrą, upominając ich aby do końca
trwali, czyniła. A gdy w onym łamaniu kości drudzy umierali, syn
jako mocniejszy jeszcze żywym zostawał – a katowie go z umysłu
dobijać niechcieli, iż był młody, a wyleczyć się, i do błędów
pogańskich wrócić mógł. Gdy tedy innych ciała do ognia ku
spaleniu na wóz włożono, tego zostawili. 24A
matka to bacząc, na swoje go ramiona wzięła, i za nimi niosła,
żadnej niewieściej łzy nie puszczając, tak nań wołała: pódź
synu za miłymi towarzyszami swemi, dokonaj drogi tej, a niechciej
być u Pana podlejszym. Wytrwaj trochę, namilsze moje dziecię, aby
doskonałym był, nie bój się, owo już jest Chrystus wspomożyciel
twój. W tym syn jej na jej ręku ducha P. Bogu oddał. O szczęśliwa
matka – o dobrego korzenia, dobra różczka. 25Pokazała
mężna matka iż go więcej bojaźnią Bożą, niżli mlekiem swym
karmiła. O święty zborze, i roto poświęcona, ufcze
niezwyciężony. Wyście pospolici są rodzaju ludzkiego stróże,
towarzysze prac naszych, przewyborni próśb i żądania naszego
spólni pomocnicy, posłowie do Boga przemożni. Wy jesteście
gwiazdy świata tego, kwiaty kościelne, was nie pokryła ziemia, ale
przyjęło niebo. Wam są otworzone wrota rajskie. Wam się
Aniołowie, Patriarchowie, Prorocy śś. wszyscy dziwowali – mężom
w leciech kwitnącym, a żywotem ochotnie gardzącym – którzy
więcej P. Boga niżli rodzice i dzieci miłowali – smutne
pocieszyli, wątpliwe w wierze posilili, dobrym po sobie teskność
zostawili, jednako walcząc, jedno zwycięstwo i jednakie korony i
zapłatę odnieśli – przez Jezusa Chrystusa Pana naszego, któremu
cześć i rozkazowanie, ninie, i na wieki wiekom. Amen.
26Masz
dosyć z tego żywota nauk, od świętego Bazylego wybranych, i ku
nauce zdrowej (jako około wzywania świętych i czytania w kościele
ich żywotów) i ku obyczajom pobożnym służących. Daj nam Boże
tak żyć jako ci żyli, a wypełnić to co uczyli.
1 IX. Martii. Marca. Mart.
R. 7. Martii.
2 Chwalenie śś. Bożych jest
świadectwo naszej dobrej wolej.
3 Pożytek malowania.
4 Prawa sława męczenników.
5 Ga 4.
6 Braterstwo i społeczność ś.
w jedności Kościelnej.
7 Łagodne namowy.
8 Mądra i nabożna męczenników
odpowiedź.
9 O jako poważne i duchowne
słowa.
10 Bicie i więzienie.
11 W zimne jezioro wrzuceni.
12 Dziękowanie w mękach.
13 Prośba napilniejsza.
14 Wrotny widzi 39. koron.
15 Wrotny się nawrócił i w
wodę skoczył.
16 Dz 1.
17 Dz 9.
18 Chrzest we krwi.
19 Ps 66(65).
20 Święci są jako wieża, do
której się po obronę uciekamy.
21 Święci się za nami modlą.
22 Mt 18.
23 Czytaj heretyku co tu mówi
tak stary i wielki Doktor Bazyliusz.
24 Matka jako syna do męczeństwa
upominała.
25 Więcej bojaźnią Bożą
niżli mlekiem syna matka karmiła.
26 Obrok duchowny.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz