Żywot
dwu braciej rodzonych,
ś. Lupicyna i Romana,
pisany
od ś. Grzegorza Turońskiego, lib.
de vita Patrum, cap. 1.
Żyli za Hilperyka króla Francuskiego, około roku Pańskiego, 570.1
Lupicynus
i Romanus, z pieluch prawie od Pana Boga na świętą służbę Jego
wybrani – po Chrzcie ś. sukniej niewinności swojej nieczystością
swoją nie zmazali. Lupicynus z młodości swej w P. Bogu się
kochając, był w bojaźni Bożej i w naukach wyćwiczony. A gdy
dorósł, a ociec przymuszał, aby żonę wziął, nigdy zezwolić na
to niechciał. Tedy się ociec do młodszego syna Romana udał,
używając go aby na starość i dom jego pomniał, a małżeństwo
ś. przyjąwszy, z pracej go domowej wybawił. Ale Romanus starszemu
się bratu do chowania czystości ubieżeć nie dając, słusznie się
też z tego wymówił. 2Wszakże
obadwa byli przy rodzicach swoich, aż do ich zeszcia z świata tego.
Po śmierci ich oba się zmówili, aby szli na puszczą, a wszytko
dla P. Boga opuszczając, i Jego ubóstwo naśladując, pilnowali
zbawienia swego, od zabaw świata tego, które wolnego serca w niebo
nie puszczają, chcąc się ułacnić a przyczyny sobie do grzechu
odjąć. I szli na puszczą Loryńską na granicy Burgundiej i ziemie
Niemieckiej, blisko Adwentyki miasta. Tam sobie chałupki
postawiwszy, Psałterz i Godziny śpiewając, a ofiarę P. Bogu serca
i modły swoje za wszytek świat Anielskimi żywotmi ofiarując,
ziółki tylo i korzonki żyli. Lecz się ich męstwu i cnocie diabeł
(którego pychę i zbytki deptali) dziwując, i im tej wysługi u
Boga zajźrząc, począł ich na onym miejscu przenagabywać. 3I
chcąc je z pustyniej onej, na której taki żywot Anielski wiedli,
wygnać – jawnie gdy się modlili, w nocy i we dnie, kamienie
ciskali czarci, tak gęste, iż drugdy jako deszcz padały, i wiele
im ran ciężkich zadawały. Młodzi żołnierze Boży i w leciech i
w ćwiczeniu onego żywota, nie mogli onych niepokojów i boleści
wytrwać – i zmówiwszy się, do domu się nazad wracali.
Idąc
nazad, trafiła się im jedna uboga gospoda na wsi – w której
spyta ich niewiasta, poznawszy iż są słudzy Boży, mówiąc: skąd
idziecie żołnierze Boży? Oni ze wstydem powiedzą, iż się
wracamy do domu – chcieliśmy też żywot pustelniczy zaczęty aż
do śmierci prowadzić i w nim trwać – ale przed złemi czarty nie
możem wytrwać – już nas kamieńmi potłukli, wielkie nam
niepokoje czyniąc. 4A
ona rzecze: żołnierze Boży, trzeba wam było mężnymi być a
czartom nie ustępować, które święci za pomocą Bożą porażają,
gdy się im statecznie sprzeciwią. Usłyszawszy to słowo, barzo się
wstydzić poczęli, i żałować, iż się wystraszyć i od tak
dobrej a świętej rzeczy, i żywota zaczętego odwieść dali – i
rzekli: Ach nam, zgrzeszylichmy żechmy nasze przedsięwzięcie
opuścili? Już i niewiasty z nas się śmieją – wróćmy się,
wróćmy się. I włożywszy Krzyż ś. na się, i laski w ręce
porwawszy, na pierwsze miejsce bieżeli. Na którym gdy toż
przenagabanie mieli – wytrwali na modlitwie, aż im P. Bóg
miłosierdzia swego użyczył, i ono im miejsce ich cierpliwości
doznawszy, uspokoił. Tak miły żywot wiodąc, sława ich roznosić
się poczęła – i naszło się do nich ludzi niemało, którzy się
drogi onego życia, i podobania P. Bogu u nich uczyć chcieli,
których gdy się niemało nazbierało, zbudowali sobie klasztor –
który Daryszkon nazwali. I wysiekwszy a wykopawszy rękoma swoimi
las, robotą się swoją żywili. 5A
gdy im co dalej, tym więcej towarzystwa do onego żywota przybywało,
i drugi klasztor i trzeci klasztor już w Niemieckiej ziemi
zbudowali. Ci dwa bracia obchodzili one klasztory, nauczając bracią
dróg Bożych, i ostrożności w nabywaniu zbawienia dusznego.
A
Lupicynus starszym był nad wszytkimi – który był człowiekiem
barzo mierny w jedzeniu i w piciu – trzeciego dnia drugdy raz
jedząc. 6Gdy
nań pragnienie przychodziło – kładł obie ręce w wodę – i to
była rzecz dziwna, iż z ręku moczenia, ciało jego onę wodę w
się ciągnęło, jakoby ją usty wypijał – i tak gasił swoje
pragnienie. 7Był
barzo ścisły i surowy około braciej, nic nieprzystojnego nie tylo
czynić, ale i mówić nie dopuścił. Niewieściego się strzegł,
nie tylo gadania, ale i potkania, na stronę uchodząc gdy którą
potkał. A Romanus tak był prosty, iż kogo potkał, mężali
niewiastęli, a błogosławieństwa od niego prosił, jednako
wszystkim mężom i niewiastom, wzywając imienia Bożego,
błogosławił.
8Gdy
nie miał skąd żywić braci onej Lupicynus – Pan Bóg mu ukazał
skarb staro schowany na puszczy – z którego brał złoto i śrebro,
i niósł do klasztoru ile mógł zanieść – i kupował potrzeby
na te, które był na służbę Bożą zgromadził. Co rok do onego
skarbu chodził, i brał ile potrzeba – wszakże żadnemu o nim nie
powiedział. Jednego czasu gdy szedł do klasztoru tego który był w
Niemcech, nie zastał braciej – bo na polu u roboty byli – a
wszedszy do kuchnie, ujźrzał rozmaite potrawy i ryby nagotowane dla
braciej. I pomyśli sobie: nie słuszna to, aby pustelnicy i
zakonnicy takich potraw używać mieli – 9i
kazał sobie dać kocieł wielki, i włożył weń wszytko pospołu
co jedno było nagotowano, i ryby, i jarzyny, i wszystko co jeść
mieli – i warzył to w wodzie, mówiąc: niechaj to jedzą bracia,
a rozkoszy się nie przyuczają, która im do służby Bożej
przeszkodzi. Co bracią barzo obraziło. I obrało się ich
dwanaście, którzy z onego gniewu precz z klasztoru poszli, chcąc
się na świecki żywot wrócić. O czym gdy się dowiedział ś.
Romanus – karał brata o to, mówiąc: Szedłeś tam do tego
klasztoru bracią rozpraszać, lepiej tam było nie chodzić. A on
rzecze: 10Nie
miej mi za złe, namilszy bracie, iż się tak zstało –
przeczyściło się zboże Pańskie, a plewa na stronę wiatrem
odeszła, a ziarno zostało. A ś. Romanus rzecze: Boże by był
żaden nie wyszedł – ale powiedz mi wiele ich wyszło? Odpowie:
Dwojenaście ludzi hardszych, w których Bóg nie mieszkał. Tedy ś.
Romanus płakać począł, mówiąc: Mam w Panu Bogu nadzieję, iż i
tych nie oddali od skarbu swego, ale je zgromadzi i nawróci, dla
których ucierpieć raczył. 11I
modlił się za nie P. Bogu, tak długo, aż o ich nawróceniu
usłyszał. Bo przyszło do tego, iż się oni wszyscy upamiętali –
a żałując za występek swój, żywot ś. zaczęli, tak iż każdy
z nich swoje ucznie miał, i swój klasztor fundował, które do tego
czasu trwają.
Ten
Romanus trwał w swej prostocie i w czynieniu uczynków dobrych –
nawiedzając chore, i modlitwą je swoją uzdrawiając. Jednego czasu
idąc nawiedzać bracią, zamierzkł, i do szpitala trędowatych na
noc wstąpił – w którym było dziewięć trędowatych – i umył
ręką swoją nogi wszytkich, i podle nich się układł, nie
brzydząc się plugastwem ich – 12a
gdy w nocy na modlitwę wstał, spali trędowaci – a on odprawiwszy
modlitwę, ręką się jednego dotknął, i wnetże oczyścion był –
także i drugiego, alić i drugi czyst. Ci się dwa ocknąwszy,
obaczą iż są zleczeni – obudzą drugie, aby świętego o toż
dobrodziejstwo prosili. I nie puścili go aż wszytkie zleczył. A on
ich nauczywszy bojaźni Bożej, pożegnał je.
Lupicynus
będąc już barzo star – szedł do Hilperyka Króla Francuskiego,
który był na ten czas w Burgundiej, w mieście Janubie. Gdy w dwór
jego wchodził, a w ten czas król u stołu siedział, strzęsnęło
się królewskie krzesło pod nim – i przelękwszy się rzekł:
ziemia drży. A drudzy powiedzieli: nie czulichmy nic – i rzecze
król: Idźcie prędko do bramy, podobno wchodzi do nas ten który
nam źle myśli, bo nie darmo krzesło podemną zadrżało – wynidą
i najdą tego starca. Kazał go król przywieść przed się – i
stanął przed królem jako niegdy Jakob przed Faraonem.13
Spytał go król ktoby był, a coby miał za potrzebę do niego?
Rzecze ś. Lupicynus: Jestem ociec owiec Bożych, które mając od
Pana Boga potrawy duchowne, na cielesnych im schodzi – prosimy mocy
waszej, abyście nasze potrzeby opatrzyli. A król zaraz rzecze: dam
wsi i winnice z których żyć będziecie. A on rzecze: Niechcemy się
tym bawić, ani bogaci być, w pokorze królestwa Bożego i
sprawiedliwości Jego szukamy – ale was prosim, dajcie nam gotowe
jakie dochody. 14I
kazał im dawać na każdy rok trzy sta korcy pszenice, i tejże
liczby garnców wina, i sto czerwonych złotych na suknie – który
dochód i dziś mają.
Gdy
się już obadwa zstarzeli, rzekł Lupicynus bratu: gdzie chcesz być
pogrzebion, żebyśwa obadwa pospołu leżała? Romanus ś. rzecze:
Ja nie mogę w klasztorze leżeć, do którego niewiasty chodzić nie
mogą. Bo wiesz iż mnie niegodnemu P. Bóg dał łaskę do leczenia
ludzkich niemocy – pobieżą potym do grobu mego i po śmierci
mojej. Przetoż Romanus ś. przed klasztorem na górce pogrzebiony
był. Na którym miejscu potym kościół wielki zbudowany jest –
do którego wiele się ludzi zewsząd schodzi, i pociechy cudowne w
potrzebach swoich odnoszą. A Lupicyn w klasztorze swój grób ma –
na cześć Panu Bogu wiecznie królującemu, któremu w Trójcy
jedyna cześć i chwała. Amen.
15Widzisz
jako u dwu braciej dwie różne a jednak dobre i święte natury –
jeden smutniejszy i mało ludzki, a drugi wesoły i rozmowny –
jeden surowy około braciej, a drugi łaskawszy – a jednak oba
dobrzy – oba Bogu mili, oba Duchem Ś. rządzeni, oba się
miłowali, a jeden drugiego zrozumiał. Umiej też ty nie obrażać
się różnym obyczajem i naturą brata twego, która taka nie jest,
jaką ty masz. Znoś drugiego brzemię, bo też on twoje nosi –
jako radzi Apostoł – bo inaczej zgody nie będzie.
1 X. Martii. Marca. Mart.
R. 21. Mart.
2 Żenić się niechcieli.
Przyczyny żywota bogomyślnego.
3 Czarci kamieńmi na święte
ciskali.
4 Białagłowa posilała święte.
5 Trzy klasztory zbudowali.
6 Jako pragnienie gasił.
7 Różne natury we dwu braciej.
8 Skarb naleziony na żywność
sług Bożych.
9 Potrawy rozmaite jako braciej
obrzydził.
10 Plewa a ziarno miedzy
zakonniki.
11 Miłość dusz ludzkich.
12 Cudo Romana ś.
13 Rdz 47.
14 Dochód klasztorny od króla.
15 Obrok duchowny.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz