sobota, 15 czerwca 2019

(75) Żywoty Świętych: Lupicyn i Roman

Żywot dwu braciej rodzonych,
ś. Lupicyna i Romana,
pisany od ś. Grzegorza Turońskiego, lib. de vita Patrum, cap. 1.
Żyli za Hilperyka króla Francuskiego, około roku Pańskiego, 570.1

   Lupicynus i Romanus, z pieluch prawie od Pana Boga na świętą służbę Jego wybrani – po Chrzcie ś. sukniej niewinności swojej nieczystością swoją nie zmazali. Lupicynus z młodości swej w P. Bogu się kochając, był w bojaźni Bożej i w naukach wyćwiczony. A gdy dorósł, a ociec przymuszał, aby żonę wziął, nigdy zezwolić na to niechciał. Tedy się ociec do młodszego syna Romana udał, używając go aby na starość i dom jego pomniał, a małżeństwo ś. przyjąwszy, z pracej go domowej wybawił. Ale Romanus starszemu się bratu do chowania czystości ubieżeć nie dając, słusznie się też z tego wymówił. 2Wszakże obadwa byli przy rodzicach swoich, aż do ich zeszcia z świata tego. Po śmierci ich oba się zmówili, aby szli na puszczą, a wszytko dla P. Boga opuszczając, i Jego ubóstwo naśladując, pilnowali zbawienia swego, od zabaw świata tego, które wolnego serca w niebo nie puszczają, chcąc się ułacnić a przyczyny sobie do grzechu odjąć. I szli na puszczą Loryńską na granicy Burgundiej i ziemie Niemieckiej, blisko Adwentyki miasta. Tam sobie chałupki postawiwszy, Psałterz i Godziny śpiewając, a ofiarę P. Bogu serca i modły swoje za wszytek świat Anielskimi żywotmi ofiarując, ziółki tylo i korzonki żyli. Lecz się ich męstwu i cnocie diabeł (którego pychę i zbytki deptali) dziwując, i im tej wysługi u Boga zajźrząc, począł ich na onym miejscu przenagabywać. 3I chcąc je z pustyniej onej, na której taki żywot Anielski wiedli, wygnać – jawnie gdy się modlili, w nocy i we dnie, kamienie ciskali czarci, tak gęste, iż drugdy jako deszcz padały, i wiele im ran ciężkich zadawały. Młodzi żołnierze Boży i w leciech i w ćwiczeniu onego żywota, nie mogli onych niepokojów i boleści wytrwać – i zmówiwszy się, do domu się nazad wracali.
   Idąc nazad, trafiła się im jedna uboga gospoda na wsi – w której spyta ich niewiasta, poznawszy iż są słudzy Boży, mówiąc: skąd idziecie żołnierze Boży? Oni ze wstydem powiedzą, iż się wracamy do domu – chcieliśmy też żywot pustelniczy zaczęty aż do śmierci prowadzić i w nim trwać – ale przed złemi czarty nie możem wytrwać – już nas kamieńmi potłukli, wielkie nam niepokoje czyniąc. 4A ona rzecze: żołnierze Boży, trzeba wam było mężnymi być a czartom nie ustępować, które święci za pomocą Bożą porażają, gdy się im statecznie sprzeciwią. Usłyszawszy to słowo, barzo się wstydzić poczęli, i żałować, iż się wystraszyć i od tak dobrej a świętej rzeczy, i żywota zaczętego odwieść dali – i rzekli: Ach nam, zgrzeszylichmy żechmy nasze przedsięwzięcie opuścili? Już i niewiasty z nas się śmieją – wróćmy się, wróćmy się. I włożywszy Krzyż ś. na się, i laski w ręce porwawszy, na pierwsze miejsce bieżeli. Na którym gdy toż przenagabanie mieli – wytrwali na modlitwie, aż im P. Bóg miłosierdzia swego użyczył, i ono im miejsce ich cierpliwości doznawszy, uspokoił. Tak miły żywot wiodąc, sława ich roznosić się poczęła – i naszło się do nich ludzi niemało, którzy się drogi onego życia, i podobania P. Bogu u nich uczyć chcieli, których gdy się niemało nazbierało, zbudowali sobie klasztor – który Daryszkon nazwali. I wysiekwszy a wykopawszy rękoma swoimi las, robotą się swoją żywili. 5A gdy im co dalej, tym więcej towarzystwa do onego żywota przybywało, i drugi klasztor i trzeci klasztor już w Niemieckiej ziemi zbudowali. Ci dwa bracia obchodzili one klasztory, nauczając bracią dróg Bożych, i ostrożności w nabywaniu zbawienia dusznego.
   A Lupicynus starszym był nad wszytkimi – który był człowiekiem barzo mierny w jedzeniu i w piciu – trzeciego dnia drugdy raz jedząc. 6Gdy nań pragnienie przychodziło – kładł obie ręce w wodę – i to była rzecz dziwna, iż z ręku moczenia, ciało jego onę wodę w się ciągnęło, jakoby ją usty wypijał – i tak gasił swoje pragnienie. 7Był barzo ścisły i surowy około braciej, nic nieprzystojnego nie tylo czynić, ale i mówić nie dopuścił. Niewieściego się strzegł, nie tylo gadania, ale i potkania, na stronę uchodząc gdy którą potkał. A Romanus tak był prosty, iż kogo potkał, mężali niewiastęli, a błogosławieństwa od niego prosił, jednako wszystkim mężom i niewiastom, wzywając imienia Bożego, błogosławił.
   8Gdy nie miał skąd żywić braci onej Lupicynus – Pan Bóg mu ukazał skarb staro schowany na puszczy – z którego brał złoto i śrebro, i niósł do klasztoru ile mógł zanieść – i kupował potrzeby na te, które był na służbę Bożą zgromadził. Co rok do onego skarbu chodził, i brał ile potrzeba – wszakże żadnemu o nim nie powiedział. Jednego czasu gdy szedł do klasztoru tego który był w Niemcech, nie zastał braciej – bo na polu u roboty byli – a wszedszy do kuchnie, ujźrzał rozmaite potrawy i ryby nagotowane dla braciej. I pomyśli sobie: nie słuszna to, aby pustelnicy i zakonnicy takich potraw używać mieli – 9i kazał sobie dać kocieł wielki, i włożył weń wszytko pospołu co jedno było nagotowano, i ryby, i jarzyny, i wszystko co jeść mieli – i warzył to w wodzie, mówiąc: niechaj to jedzą bracia, a rozkoszy się nie przyuczają, która im do służby Bożej przeszkodzi. Co bracią barzo obraziło. I obrało się ich dwanaście, którzy z onego gniewu precz z klasztoru poszli, chcąc się na świecki żywot wrócić. O czym gdy się dowiedział ś. Romanus – karał brata o to, mówiąc: Szedłeś tam do tego klasztoru bracią rozpraszać, lepiej tam było nie chodzić. A on rzecze: 10Nie miej mi za złe, namilszy bracie, iż się tak zstało – przeczyściło się zboże Pańskie, a plewa na stronę wiatrem odeszła, a ziarno zostało. A ś. Romanus rzecze: Boże by był żaden nie wyszedł – ale powiedz mi wiele ich wyszło? Odpowie: Dwojenaście ludzi hardszych, w których Bóg nie mieszkał. Tedy ś. Romanus płakać począł, mówiąc: Mam w Panu Bogu nadzieję, iż i tych nie oddali od skarbu swego, ale je zgromadzi i nawróci, dla których ucierpieć raczył. 11I modlił się za nie P. Bogu, tak długo, aż o ich nawróceniu usłyszał. Bo przyszło do tego, iż się oni wszyscy upamiętali – a żałując za występek swój, żywot ś. zaczęli, tak iż każdy z nich swoje ucznie miał, i swój klasztor fundował, które do tego czasu trwają.
   Ten Romanus trwał w swej prostocie i w czynieniu uczynków dobrych – nawiedzając chore, i modlitwą je swoją uzdrawiając. Jednego czasu idąc nawiedzać bracią, zamierzkł, i do szpitala trędowatych na noc wstąpił – w którym było dziewięć trędowatych – i umył ręką swoją nogi wszytkich, i podle nich się układł, nie brzydząc się plugastwem ich – 12a gdy w nocy na modlitwę wstał, spali trędowaci – a on odprawiwszy modlitwę, ręką się jednego dotknął, i wnetże oczyścion był – także i drugiego, alić i drugi czyst. Ci się dwa ocknąwszy, obaczą iż są zleczeni – obudzą drugie, aby świętego o toż dobrodziejstwo prosili. I nie puścili go aż wszytkie zleczył. A on ich nauczywszy bojaźni Bożej, pożegnał je.
   Lupicynus będąc już barzo star – szedł do Hilperyka Króla Francuskiego, który był na ten czas w Burgundiej, w mieście Janubie. Gdy w dwór jego wchodził, a w ten czas król u stołu siedział, strzęsnęło się królewskie krzesło pod nim – i przelękwszy się rzekł: ziemia drży. A drudzy powiedzieli: nie czulichmy nic – i rzecze król: Idźcie prędko do bramy, podobno wchodzi do nas ten który nam źle myśli, bo nie darmo krzesło podemną zadrżało – wynidą i najdą tego starca. Kazał go król przywieść przed się – i stanął przed królem jako niegdy Jakob przed Faraonem.13 Spytał go król ktoby był, a coby miał za potrzebę do niego? Rzecze ś. Lupicynus: Jestem ociec owiec Bożych, które mając od Pana Boga potrawy duchowne, na cielesnych im schodzi – prosimy mocy waszej, abyście nasze potrzeby opatrzyli. A król zaraz rzecze: dam wsi i winnice z których żyć będziecie. A on rzecze: Niechcemy się tym bawić, ani bogaci być, w pokorze królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego szukamy – ale was prosim, dajcie nam gotowe jakie dochody. 14I kazał im dawać na każdy rok trzy sta korcy pszenice, i tejże liczby garnców wina, i sto czerwonych złotych na suknie – który dochód i dziś mają.
   Gdy się już obadwa zstarzeli, rzekł Lupicynus bratu: gdzie chcesz być pogrzebion, żebyśwa obadwa pospołu leżała? Romanus ś. rzecze: Ja nie mogę w klasztorze leżeć, do którego niewiasty chodzić nie mogą. Bo wiesz iż mnie niegodnemu P. Bóg dał łaskę do leczenia ludzkich niemocy – pobieżą potym do grobu mego i po śmierci mojej. Przetoż Romanus ś. przed klasztorem na górce pogrzebiony był. Na którym miejscu potym kościół wielki zbudowany jest – do którego wiele się ludzi zewsząd schodzi, i pociechy cudowne w potrzebach swoich odnoszą. A Lupicyn w klasztorze swój grób ma – na cześć Panu Bogu wiecznie królującemu, któremu w Trójcy jedyna cześć i chwała. Amen.

   15Widzisz jako u dwu braciej dwie różne a jednak dobre i święte natury – jeden smutniejszy i mało ludzki, a drugi wesoły i rozmowny – jeden surowy około braciej, a drugi łaskawszy – a jednak oba dobrzy – oba Bogu mili, oba Duchem Ś. rządzeni, oba się miłowali, a jeden drugiego zrozumiał. Umiej też ty nie obrażać się różnym obyczajem i naturą brata twego, która taka nie jest, jaką ty masz. Znoś drugiego brzemię, bo też on twoje nosi – jako radzi Apostoł – bo inaczej zgody nie będzie.

1  X. Martii. Marca. Mart. R. 21. Mart.
Żenić się niechcieli. Przyczyny żywota bogomyślnego.
Czarci kamieńmi na święte ciskali.
Białagłowa posilała święte.
Trzy klasztory zbudowali.
Jako pragnienie gasił.
Różne natury we dwu braciej.
Skarb naleziony na żywność sług Bożych.
Potrawy rozmaite jako braciej obrzydził.
10  Plewa a ziarno miedzy zakonniki.
11  Miłość dusz ludzkich.
12  Cudo Romana ś.
13  Rdz 47.
14  Dochód klasztorny od króla.
15  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz