sobota, 21 marca 2020

(87) Żywoty Świętych: Kutbert z Lindisfarne

Żywot Ś. Kutberta biskupa Lindyfarneńskiego,
wypisany od Doktora Kościelnego wielebnego Bedy,
 Tom. 3. Lib. 4. hist. Angl. Cap. 27. 28. &c.
 Żył około roku Pańskiego, 680.1

   Kutbertus kmiecego i podłego stanu, do ośmi lat był barzo dziecinnym, a do próżności, igrania, biegania, skakania, biedzenia, i innych chłopięcych zabaw skłonny – miedzy rówienniki chciał być we wszystkim pierwszy. Czasu jednego, będąc miedzy wielką kupą dzieci, gdy z innymi skacząc coś nieprzystojnie sobie poczynał – 2dzieciątko jedno we trzech lat do niego przystąpiło, i jako kto stateczny, pocznie go upominać, aby onego grania i śmiechów przestał, a statecznie się zachował. On się z niego śmiał i gardził im – a dziecię do nóg jego przypadszy, tak barzo płakało, iż się wszytki dzieci zbieżały, a utulić go nie mogły – pytały go: coć się dzieje, coć się dzieje? A ono drugi raz na Kutberta zawoła: czemu święty biskupie Kutbercie, stanu swego nie czcisz, a tak z dziećmi igrać śmiesz, ty, który i starszych nauczycielem być masz? Dopiero Kutbertus słowa one w serce wziął, a barzo się strwożył, i ujął, tak iż napotym nigdy nic dziecinnego sobie nie poczynał – ale wszytko serce swe ku Panu Bogu obrócił – i mało co potym, przepuścił nań Pan Bóg wielki ból w kolanie – iż go nikt zleczyć i ulżyć bólu nie mógł. Wyniesiony na podwórze, gdy stękając leżał, jeden młodzieniec na koniu do niego przyjachał, i pytał go – jeśliby go chciał do gospody przyjąć. On rzekł: radbych barzo tobie służył panie mój, ale widzisz co się zemną dzieje – stać na nogi nie mogę, a wielką boleść cierpię – a on z konia zsiadszy nogę oglądał – i kazał mu, aby pszenicznej mąki z mlekiem uwarzywszy, kolano mazał – i to rzekszy pojachał – a ś. Kutbertus tak uczynił, i prędziuchno ozdrowiał. 3Tedy zrozumiawszy iż to był Anioł Boży, na jego zleczenie posłany – barzo się Pana Bog rozmiłował, i służyć Mu tym pilniej umyślił, a Pan Bóg łaski mu swojej przyczyniał, i takie rzeczy objawiał, którymi się do goręcszej służby Jego pobudzić mógł.
   Jednego czasu, gdy w nocy nad trzodą straż czynił – 4ujźrzał niebo otworzone, a jednę duszę prowadzoną z wielką czcią i silnym pocztem Aniołów Bożych. Które widzenie powiedział towarzyszom – i skoro dzień, dowiedzieli się iż umarł biskup Lindyfarneński Aidanus, człowiek świętego żywota. Raz w drodze jadąc w piątkowy dzień, stąpił do jednego dobrego gospodarza, który go do stołu swego prosił – a on się postem piątkowym wymawiał, jeść aż wieczór niechcąc. Dawał mu na drogę nieco ku jedzeniu, widząc iż nic na koniu nie ma, a gospoda druga daleko była, ale on nic wziąć niechciał. A gdy w drodze zamierzknął – stanął przy jednej jatce pasterskiej, chcąc tam przenocować, a dnia w poście i na modlitwie czekać. Koń jego słomę z onej jatki wywłócząc, wytrząsnął coś w chustce obwinionego – którą gdy podniesie, nalazł w niej bochen chleba i część mięsa. 5Tedy chwalić P. Boga począł, który postniki i sługi swe opatruje – a niechawszy mięsa, połowicę dał chleba koniowi, a sam się drugą połowicą posilił. Od tego czasu, myślić o klasztorze i ciasnym żywocie począł, żadnej się nędze i głodu nie bojąc, gdyż już był doznał, jako P. Bóg opatrować umie, tych co Mu w prostocie serca służą. I wstąpił do klasztoru na imię Mairlos, i tam przyjęty od Boizyla sławnego żywotem świętym człowieka, w cnotach wszytkich zakonnych kwitnął.
   Był człowiek ludzki i wdzięczny a rozmowny – a na siłę duży do wszytkiej roboty, i dowcipny do czytania i nauki. Wpadł raz w wielką niemoc, iż o zdrowiu jego bracia zwątpiwszy, całą noc zań modląc się nie spali – bo rozumieli zdrowie jego być klasztorowi potrzebne. Powiedziano mu rano, iż bracia za cię się dziś modląc nie spali – a on rzekł: a czemuż ja leżę? Izali te modlitwy takich ludzi od Pana Boga wysłuchane nie są? Daj mi laskę a ubranie – i wstał zaraz i chodził i był zdrów. 6Dziwna wiara tego człowieka, a tak proste ku Panu Bogu serce, umiał u siebie i modlitwę braciej swej tak drogo uważyć. Gdy wyzdrowiał, zawołał go k sobie tajemmnie Boizylus ś. przełożony jego, i rzecze (bo miał ducha Prorockiego na wielu rzeczach) 7otoś zdrów, bracie, już teraz nie umrzesz – ale ja po siedmi dni umrę – zostańże tu, nauczę cię rzeczy potrzebnych póki mogę – bo wiem że ty biskupem będziesz. A ś. Kutbertus nie śmiał w niwczym wątpić co powiedział – bo wiedział o świątobliwości jego – tedy go spytał: A co mamy przez te siedm dni przeczytać? Powie:8 Jana ś. Ewangelią – i czytali ją, nie dwornie się w rzeczy trudne wdając – ale tylo wiarę w sobie, która w miłości robi, czytanim pomnażali. Gdy siódmy dzień przyszedł, powiedziawszy wiele przyszłych a Prorockich rzeczy świętemu Kutbertowi, Boizylus wesoło tego żywota dokończył.
   Po śmierci jego za starszego Kutbertus obrany jest – sprawował świątobliwie klasztor i bracią w bojaźni Bożej i powinności zakonnej. A na tym nie przestając (tak jako też to czynił przodek jego Boizylus) do miast i wsi wyciekał, i słowo Boże ludziom opowiadał – i wiele ich, zwłaszcza w powietrze z grzechów i z czarów, którzy plagę onę Bożą czartom przypisowali, wyswabadzał. 9Był ten obyczaj u Anglików starych, skoro się do wsi kapłan abo zakonnik i ksiądz ukazał, wnetże się do niego lud zbieżał, słowa Bożego słuchał, i zdrowemu a zbawiennemu upominaniu dosyć czynił. A święty Kutbertus człowiek był wymowny, w kazaniu i w pojźrzeniu wdzięczny, słowa jego serca przenikały – tak iż wszyscy jawnie mu swoje grzechy i złości powiadali, mnimając aby wszytki myśli ich wiedział – a żałując, lepszy żywot zaczynali. 10A tam naczęściej chodził, gdzie miedzy górami ludzie prości i grubi rzadko kapłana widali, starając się o ich zbawienie – tak iż się drugdy i przez miesiąc do klasztora nie wracał. Brat go jeden wypatrzył, a on w nocy po szyję zabrnąwszy w morze, chwalił P. Boga – modlitwę czyniąc, a dręcząc ciało swoje – a skoro dniało, do godzin zwykłych z bracią nie omieszkał. Miał jednego starostę królewskiego, Hidmera imieniem, u którego często, wychodząc na naukę ludzką, gospodę miewał – jego też żona barzo była nabożną i jałmużnicą wielką, i za dopuszczeniem Pańskim srodze od czarta trapiona, trząść się, wołać, i prawie umierać poczęła. Bieżał mąż jej do świętego Kutberta, prosząc aby kapłana do spowiedzi i z naświętszym Sakramentem posłał do żony jego – wstydził się powiedzieć iż od czarta nagabana była – i przeto samego mieć niechciał, aby nie pomyślił, iż obłudnie P. Bogu służyła. 11Ale ś. Kutbertus duchem Prorockim poznał co było – i sam z nim jachał, a w drodze mu powiedział: wiem iż twoję żonę czart trapi, a ty się wstydzisz tego mnie oznajmić – mniemasz aby czarta tylo na złe a grzeszne P. Bóg dopuszczał – 12często za tajemnym sądem a mądrością Bożą i na dobre a niewinne to przychodzi. Lecz bądź tego pewien, nim tam dojedziem, czart ten nas czekać nie będzie – ale uciecze, a żona twoja zdrowa przeciwko nam wynidzie. I tak się wszytko zstało. Wyszła, i uzdy się konia ś. Kutberta dotykając, zupełne zdrowie z weselem wzięła.
   Był potym ten ś. Kutbertus do innego klasztoru z posłuszeństwa na wysep Lindyfareński przeniesiony. Bo ten wysep acz jest mały, a ma biskupa swego – wszakże wszytko tam mniszy mieszkają. 13Bo pierwszy tego wyspu biskup był Aidanus mnich, i żył z swymi kleryki i kapitułą po mnisku, i do tego czasu każdy biskup tak się sprawuje – iż jego wszyscy kapłani i księża obrawszy sobie jednego opata, wszyscy zakonny żywot wiodą. Taki obyczaj sprawowania Kościoła pochwalił Grzegorz ś. Wielki,14 gdy go o to pytał Augustyn, który z posłania jego pierwszym był biskupem w Angliej. Dając mu znać, iż taka społeczność jest na wzór Kościoła Apostolskiego na początku, gdy żaden nic swego, ale wszytko spólnie wszyscy mieli. Tam tedy i do tego klasztoru przyszedszy, gdy nalazł bracią nieco od reguły i ustaw świętych ojców odeszłą – pięknie je i skromnie znosił – pomału je na pierwsze od zwyczajów niedobrych odwodząc. A gdy o zakonnych ustawach upominania do nich czynił – srodze mu się drudzy sprzeciwili, i bystro odmawiali – a on cichuchno mówiąc, wstał, i odchodził i im odiść kazał. 15A nazajutrz, jakoby nic wczora nie ucierpiał – o tymże mówiąc, lekkuchno ich skromił, i unosił, iż to czynił co chciał.
   Bo był człowiek wielki w cierpliwości, a zasmucić się nigdy i złej myśli pokazać nie umiał, zawżdy na twarzy wesołym zostając – i w pracej i niespaniu był mocny, cztery nocy drugdy na łóżku nie postał, modlitwy i posługi braterskiej pilnując. A jeśli się trochę po obiedzie abo czasu innego przedrzymał – a brat go który, mając potrzebę, przebudzić nie śmiał – tedy go karał o to, mówiąc: nikt mi się tym nie uprzykrzy, ale mię raczej uweseli, gdy mię przebudzi – abych co mógł pożytecznego czynić i myślić. Przy Mszej i naświętszej ofierze dar miał skruchy i łez, tak iż śpiewając więcej jęczał niżli śpiewał. Długo on klasztor sprawując, za dozwolenim starszych swoich, 16udał się na osobny i pustelniczy żywot, kryjąc się już z oczu ludzkich, a chcąc samym się tylo niebieskich dóbr rozmyślanim bawić – postępując, jako Pismo mówi, z cnoty w cnotę, od żywota działającego, do żywota szczerze bogomyślnego. I nalazł sobie daleki wysep na morzu, Farne nazwany – na którym nikt nigdy, prze nagabanie czartów zmieszkać nie mógł. On mocą Chrystusową ziemię opanowawszy, i nieprzyjaciele wypędziwszy, żywot tam wiódł rajski, samej modlitwie i chwale Bożej a rozmyślaniu służąc.
   Gdy go bracia tam nawiedzali, często ich upominał – aby się jego pustelniczemu żywotowi nie dziwowali – a przeto mu więcej świątobliwości nie przyczytali. 17Bo słusznie, powiada, żywot zakonny a klasztorny chwalić się ma, i doskonałość tych jest dziwna, którzy się we wszytkim starszemu swemu poddają, i na jego rozkazanie czynią modlitwy, posty, i inne duchowne i cielesne roboty. Znam zakonników, powiada, wiele, z których serca czystością zrównać nigdy nie mogę – a zwłaszcza mego miłego Boizyla, który mię wychował i nauczył – i wiele mi prorokował – co mi się wszytko spełniło – okrom jednej rzeczy, której mię uchowaj Boże – a to rozumiał około biskupstwa. Zachorzała jedna Ksieni albo Abbatyssa, siostra królewska, barzo bogobojna i zakonna panna, na imię Elfleda – gdy niemoc lekarstwa nie miała – zawołała mówiąc: bych mogła mieć lada rzeczkę z szat mego Kutberta, byłabych zdrową. I pochwili jeden jej przyniósł pas od ś. Kutberta, który już o jej niemocy wiedział. 18Ona skoro się im opasała, i sama ozdrowiała, i druga panna chora barzo na głowę tymże pasem (jako niegdy ścierką ś. Pawła Apostoła) zleczona jest. Duchem prorockim tejże Ksieni, o śmierci i zabiciu króla brata jej, tajemnie opowiedział – i o tym kto królem po nim być miał, oznajmił.
   Potym rychło na biskupstwo Lindyfarneńskie mocą z onej pustyniej wzięty, nic chęci ku P. Bogu nie odmienił – ale tenże żywot prowadząc, jeszcze więtszemi cudy wsławionym zostawał. 19Żonę jednego Komesa pokropieniem wody święconej uzdrowił – żegnanym olejem drugiego także zleczył – i wiele innych cudownych dobrodziejstw ludziom przez niego P. Bóg czynił. Będąc dwie lecie na biskupstwie, i wiedząc o swej bliskiej śmierci – złożył biskupstwo, a do onej się swej pustyniej na wysep on Farne puścił, aby już tam w samej zabawie rzeczy Boskich pokoju, i od ludzkiego towarzystwa, bliższy Anielskiego będąc, ducha P. Bogu oddać mógł. 20Gdzie przez dwa miesiące przemieszkawszy, srogą i wielce ciężką niemocą przez pięć dni zjęty, bez żadnej pomocy ludzkiej sam jeden zostając, i ciężkie szatańskie pokusy, około wiary, cierpiąc, jako sam powiadał, doświadczenie cierpliwości swej, i koronę nadzieje swej odniósł. I przez one pięć dni, żaden brat prze niepogody przypłynąć do niego nie mógł, aż dnia szóstego – przyjachawszy bracia, ledwie żywego zastali, i mówili mu: znać iżeś barzo zjęty niemocą, a niechciałeś mieć nikogoż przy sobie. I spytali go co jadł przez te pięć dni? A on im pod słomą pięć cybul ukazał – jedna tylo z nich była na poły skąsana – i rzekł: iż tak była wola Boża, iżem bez ludzkiej pomocy tak wiele złego ucierpiał – przez wszystek czas któregom tu, moi nieprzyjaciele cięższy mi nigdy nie byli, jako przez te pięć dni. I tam już bracią żegnając – upominał je do spólnej miłości i zgody i pokory, a wiarowania się odszczepieńców, i tych którzy nie swego czasu Wielkąnoc święcą, a w jedności Kościoła powszechnego nie żyją – 21lepiej, powiada, jeśli na to przyjdzie, żebyście i z tej ziemie wyszli, a miejsca sobie innego szukali, i moje kości proszę was z sobą weźmicie, a niżlibyście pod odszczepieńcy i heretyki żyć mieli. Potym Przenaświętszą Świątość wziąwszy, oczy i ręce w niebo podniózszy, duszę do wiecznego wesela wypuścił, roku P. 688. umarł. Po śmierci niezliczonymi cudy jako i za żywota słynął, i ciało jego po lat jedennaście podniesione, żadnej skazy nie znało – na wieczną sławę i pokłon P. Bogu naszemu, który w jedności Trójce Ś. króluje na wieki. Amen.

1  XXII. Martii. Marca. Mart. R. 20. eiusdem.
Dziecię trzyletne na ś. Kutberta Pan Bóg naprawił.
Anioł Boży na zleczenie jego posłany.
Duszę do nieba idącą widział.
Postniki jako P. Bóg żywi.
Wielka wiara o modlitwach braterskich uzdrowiła go.
Boizylus ducha Prorockiego miał.
Ewangelia Jana ś. przed śmiercią czytana.
Nabożeństwo starych Anglików.
10  Pragnienie dusz ludzkich.
11  Duch Prorocki.
12  Czart i dobre na ciele trapi.
13  Patrz jakie biskupie kapituły.
14  Lib. 12. Epist. in fine.
15  Obyczaj postępowania z nieposłusznemi, barzo mądry.
16  Udał się na żywot pustelniczy.
17  Pustelniczy żywot z zakonnym zrówna.
18  Pasem swym choroby leczył.
19  Wodą święconą chorą uzdrowił.
20  Ciężka niemoc i wielkie pokusy przez pięć dni.
21  Odszczepieńców jako się strzec kazał.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz