Żywot
Ś. Kutberta biskupa Lindyfarneńskiego,
wypisany
od Doktora Kościelnego wielebnego Bedy,
Tom.
3. Lib. 4. hist. Angl. Cap. 27. 28. &c.
Żył
około roku Pańskiego, 680.1
Kutbertus
kmiecego i podłego stanu, do ośmi lat był barzo dziecinnym, a do
próżności, igrania, biegania, skakania, biedzenia, i innych
chłopięcych zabaw skłonny – miedzy rówienniki chciał być we
wszystkim pierwszy. Czasu jednego, będąc miedzy wielką kupą
dzieci, gdy z innymi skacząc coś nieprzystojnie sobie poczynał –
2dzieciątko
jedno we trzech lat do niego przystąpiło, i jako kto stateczny,
pocznie go upominać, aby onego grania i śmiechów przestał, a
statecznie się zachował. On się z niego śmiał i gardził im –
a dziecię do nóg jego przypadszy, tak barzo płakało, iż się
wszytki dzieci zbieżały, a utulić go nie mogły – pytały go:
coć się dzieje, coć się dzieje? A ono drugi raz na Kutberta
zawoła: czemu święty biskupie Kutbercie, stanu swego nie czcisz, a
tak z dziećmi igrać śmiesz, ty, który i starszych nauczycielem
być masz? Dopiero Kutbertus słowa one w serce wziął, a barzo się
strwożył, i ujął, tak iż napotym nigdy nic dziecinnego sobie nie
poczynał – ale wszytko serce swe ku Panu Bogu obrócił – i mało
co potym, przepuścił nań Pan Bóg wielki ból w kolanie – iż go
nikt zleczyć i ulżyć bólu nie mógł. Wyniesiony na podwórze,
gdy stękając leżał, jeden młodzieniec na koniu do niego
przyjachał, i pytał go – jeśliby go chciał do gospody przyjąć.
On rzekł: radbych barzo tobie służył panie mój, ale widzisz co
się zemną dzieje – stać na nogi nie mogę, a wielką boleść
cierpię – a on z konia zsiadszy nogę oglądał – i kazał mu,
aby pszenicznej mąki z mlekiem uwarzywszy, kolano mazał – i to
rzekszy pojachał – a ś. Kutbertus tak uczynił, i prędziuchno
ozdrowiał. 3Tedy
zrozumiawszy iż to był Anioł Boży, na jego zleczenie posłany –
barzo się Pana Bog rozmiłował, i służyć Mu tym pilniej umyślił,
a Pan Bóg łaski mu swojej przyczyniał, i takie rzeczy objawiał,
którymi się do goręcszej służby Jego pobudzić mógł.
Jednego
czasu, gdy w nocy nad trzodą straż czynił – 4ujźrzał
niebo otworzone, a jednę duszę prowadzoną z wielką czcią i
silnym pocztem Aniołów Bożych. Które widzenie powiedział
towarzyszom – i skoro dzień, dowiedzieli się iż umarł biskup
Lindyfarneński Aidanus, człowiek świętego żywota. Raz w drodze
jadąc w piątkowy dzień, stąpił do jednego dobrego gospodarza,
który go do stołu swego prosił – a on się postem piątkowym
wymawiał, jeść aż wieczór niechcąc. Dawał mu na drogę nieco
ku jedzeniu, widząc iż nic na koniu nie ma, a gospoda druga daleko
była, ale on nic wziąć niechciał. A gdy w drodze zamierzknął –
stanął przy jednej jatce pasterskiej, chcąc tam przenocować, a
dnia w poście i na modlitwie czekać. Koń jego słomę z onej jatki
wywłócząc, wytrząsnął coś w chustce obwinionego – którą
gdy podniesie, nalazł w niej bochen chleba i część mięsa. 5Tedy
chwalić P. Boga począł, który postniki i sługi swe opatruje –
a niechawszy mięsa, połowicę dał chleba koniowi, a sam się drugą
połowicą posilił. Od tego czasu, myślić o klasztorze i ciasnym
żywocie począł, żadnej się nędze i głodu nie bojąc, gdyż już
był doznał, jako P. Bóg opatrować umie, tych co Mu w prostocie
serca służą. I wstąpił do klasztoru na imię Mairlos, i tam
przyjęty od Boizyla sławnego żywotem świętym człowieka, w
cnotach wszytkich zakonnych kwitnął.
Był
człowiek ludzki i wdzięczny a rozmowny – a na siłę duży do
wszytkiej roboty, i dowcipny do czytania i nauki. Wpadł raz w wielką
niemoc, iż o zdrowiu jego bracia zwątpiwszy, całą noc zań modląc
się nie spali – bo rozumieli zdrowie jego być klasztorowi
potrzebne. Powiedziano mu rano, iż bracia za cię się dziś modląc
nie spali – a on rzekł: a czemuż ja leżę? Izali te modlitwy
takich ludzi od Pana Boga wysłuchane nie są? Daj mi laskę a
ubranie – i wstał zaraz i chodził i był zdrów. 6Dziwna
wiara tego człowieka, a tak proste ku Panu Bogu serce, umiał u
siebie i modlitwę braciej swej tak drogo uważyć. Gdy wyzdrowiał,
zawołał go k sobie tajemmnie Boizylus ś. przełożony jego, i
rzecze (bo miał ducha Prorockiego na wielu rzeczach) 7otoś
zdrów, bracie, już teraz nie umrzesz – ale ja po siedmi dni umrę
– zostańże tu, nauczę cię rzeczy potrzebnych póki mogę – bo
wiem że ty biskupem będziesz. A ś. Kutbertus nie śmiał w niwczym
wątpić co powiedział – bo wiedział o świątobliwości jego –
tedy go spytał: A co mamy przez te siedm dni przeczytać? Powie:8
Jana ś. Ewangelią – i czytali ją, nie dwornie się w rzeczy
trudne wdając – ale tylo wiarę w sobie, która w miłości robi,
czytanim pomnażali. Gdy siódmy dzień przyszedł, powiedziawszy
wiele przyszłych a Prorockich rzeczy świętemu Kutbertowi, Boizylus
wesoło tego żywota dokończył.
Po
śmierci jego za starszego Kutbertus obrany jest – sprawował
świątobliwie klasztor i bracią w bojaźni Bożej i powinności
zakonnej. A na tym nie przestając (tak jako też to czynił przodek
jego Boizylus) do miast i wsi wyciekał, i słowo Boże ludziom
opowiadał – i wiele ich, zwłaszcza w powietrze z grzechów i z
czarów, którzy plagę onę Bożą czartom przypisowali,
wyswabadzał. 9Był
ten obyczaj u Anglików starych, skoro się do wsi kapłan abo
zakonnik i ksiądz ukazał, wnetże się do niego lud zbieżał,
słowa Bożego słuchał, i zdrowemu a zbawiennemu upominaniu dosyć
czynił. A święty Kutbertus człowiek był wymowny, w kazaniu i w
pojźrzeniu wdzięczny, słowa jego serca przenikały – tak iż
wszyscy jawnie mu swoje grzechy i złości powiadali, mnimając aby
wszytki myśli ich wiedział – a żałując, lepszy żywot
zaczynali. 10A
tam naczęściej chodził, gdzie miedzy górami ludzie prości i
grubi rzadko kapłana widali, starając się o ich zbawienie – tak
iż się drugdy i przez miesiąc do klasztora nie wracał. Brat go
jeden wypatrzył, a on w nocy po szyję zabrnąwszy w morze, chwalił
P. Boga – modlitwę czyniąc, a dręcząc ciało swoje – a skoro
dniało, do godzin zwykłych z bracią nie omieszkał. Miał jednego
starostę królewskiego, Hidmera imieniem, u którego często,
wychodząc na naukę ludzką, gospodę miewał – jego też żona
barzo była nabożną i jałmużnicą wielką, i za dopuszczeniem
Pańskim srodze od czarta trapiona, trząść się, wołać, i prawie
umierać poczęła. Bieżał mąż jej do świętego Kutberta,
prosząc aby kapłana do spowiedzi i z naświętszym Sakramentem
posłał do żony jego – wstydził się powiedzieć iż od czarta
nagabana była – i przeto samego mieć niechciał, aby nie
pomyślił, iż obłudnie P. Bogu służyła. 11Ale
ś. Kutbertus duchem Prorockim poznał co było – i sam z nim
jachał, a w drodze mu powiedział: wiem iż twoję żonę czart
trapi, a ty się wstydzisz tego mnie oznajmić – mniemasz aby
czarta tylo na złe a grzeszne P. Bóg dopuszczał – 12często
za tajemnym sądem a mądrością Bożą i na dobre a niewinne to
przychodzi. Lecz bądź tego pewien, nim tam dojedziem, czart ten nas
czekać nie będzie – ale uciecze, a żona twoja zdrowa przeciwko
nam wynidzie. I tak się wszytko zstało. Wyszła, i uzdy się konia
ś. Kutberta dotykając, zupełne zdrowie z weselem wzięła.
Był
potym ten ś. Kutbertus do innego klasztoru z posłuszeństwa na
wysep Lindyfareński przeniesiony. Bo ten wysep acz jest mały, a ma
biskupa swego – wszakże wszytko tam mniszy mieszkają. 13Bo
pierwszy tego wyspu biskup był Aidanus mnich, i żył z swymi
kleryki i kapitułą po mnisku, i do tego czasu każdy biskup tak się
sprawuje – iż jego wszyscy kapłani i księża obrawszy sobie
jednego opata, wszyscy zakonny żywot wiodą. Taki obyczaj
sprawowania Kościoła pochwalił Grzegorz ś. Wielki,14
gdy go o to pytał Augustyn, który z posłania jego pierwszym był
biskupem w Angliej. Dając mu znać, iż taka społeczność jest na
wzór Kościoła Apostolskiego na początku, gdy żaden nic swego,
ale wszytko spólnie wszyscy mieli. Tam tedy i do tego klasztoru
przyszedszy, gdy nalazł bracią nieco od reguły i ustaw świętych
ojców odeszłą – pięknie je i skromnie znosił – pomału je na
pierwsze od zwyczajów niedobrych odwodząc. A gdy o zakonnych
ustawach upominania do nich czynił – srodze mu się drudzy
sprzeciwili, i bystro odmawiali – a on cichuchno mówiąc, wstał,
i odchodził i im odiść kazał. 15A
nazajutrz, jakoby nic wczora nie ucierpiał – o tymże mówiąc,
lekkuchno ich skromił, i unosił, iż to czynił co chciał.
Bo
był człowiek wielki w cierpliwości, a zasmucić się nigdy i złej
myśli pokazać nie umiał, zawżdy na twarzy wesołym zostając –
i w pracej i niespaniu był mocny, cztery nocy drugdy na łóżku nie
postał, modlitwy i posługi braterskiej pilnując. A jeśli się
trochę po obiedzie abo czasu innego przedrzymał – a brat go
który, mając potrzebę, przebudzić nie śmiał – tedy go karał
o to, mówiąc: nikt mi się tym nie uprzykrzy, ale mię raczej
uweseli, gdy mię przebudzi – abych co mógł pożytecznego czynić
i myślić. Przy Mszej i naświętszej ofierze dar miał skruchy i
łez, tak iż śpiewając więcej jęczał niżli śpiewał. Długo
on klasztor sprawując, za dozwolenim starszych swoich, 16udał
się na osobny i pustelniczy żywot, kryjąc się już z oczu
ludzkich, a chcąc samym się tylo niebieskich dóbr rozmyślanim
bawić – postępując, jako Pismo mówi, z cnoty w cnotę, od
żywota działającego, do żywota szczerze bogomyślnego. I nalazł
sobie daleki wysep na morzu, Farne nazwany – na którym nikt nigdy,
prze nagabanie czartów zmieszkać nie mógł. On mocą Chrystusową
ziemię opanowawszy, i nieprzyjaciele wypędziwszy, żywot tam wiódł
rajski, samej modlitwie i chwale Bożej a rozmyślaniu służąc.
Gdy
go bracia tam nawiedzali, często ich upominał – aby się jego
pustelniczemu żywotowi nie dziwowali – a przeto mu więcej
świątobliwości nie przyczytali. 17Bo
słusznie, powiada, żywot zakonny a klasztorny chwalić się ma, i
doskonałość tych jest dziwna, którzy się we wszytkim starszemu
swemu poddają, i na jego rozkazanie czynią modlitwy, posty, i inne
duchowne i cielesne roboty. Znam zakonników, powiada, wiele, z
których serca czystością zrównać nigdy nie mogę – a zwłaszcza
mego miłego Boizyla, który mię wychował i nauczył – i wiele mi
prorokował – co mi się wszytko spełniło – okrom jednej
rzeczy, której mię uchowaj Boże – a to rozumiał około
biskupstwa. Zachorzała jedna Ksieni albo Abbatyssa, siostra
królewska, barzo bogobojna i zakonna panna, na imię Elfleda – gdy
niemoc lekarstwa nie miała – zawołała mówiąc: bych mogła mieć
lada rzeczkę z szat mego Kutberta, byłabych zdrową. I pochwili
jeden jej przyniósł pas od ś. Kutberta, który już o jej niemocy
wiedział. 18Ona
skoro się im opasała, i sama ozdrowiała, i druga panna chora barzo
na głowę tymże pasem (jako niegdy ścierką ś. Pawła Apostoła)
zleczona jest. Duchem prorockim tejże Ksieni, o śmierci i zabiciu
króla brata jej, tajemnie opowiedział – i o tym kto królem po
nim być miał, oznajmił.
Potym
rychło na biskupstwo Lindyfarneńskie mocą z onej pustyniej wzięty,
nic chęci ku P. Bogu nie odmienił – ale tenże żywot prowadząc,
jeszcze więtszemi cudy wsławionym zostawał. 19Żonę
jednego Komesa pokropieniem wody święconej uzdrowił – żegnanym
olejem drugiego także zleczył – i wiele innych cudownych
dobrodziejstw ludziom przez niego P. Bóg czynił. Będąc dwie lecie
na biskupstwie, i wiedząc o swej bliskiej śmierci – złożył
biskupstwo, a do onej się swej pustyniej na wysep on Farne puścił,
aby już tam w samej zabawie rzeczy Boskich pokoju, i od ludzkiego
towarzystwa, bliższy Anielskiego będąc, ducha P. Bogu oddać mógł.
20Gdzie
przez dwa miesiące przemieszkawszy, srogą i wielce ciężką
niemocą przez pięć dni zjęty, bez żadnej pomocy ludzkiej sam
jeden zostając, i ciężkie szatańskie pokusy, około wiary,
cierpiąc, jako sam powiadał, doświadczenie cierpliwości swej, i
koronę nadzieje swej odniósł. I przez one pięć dni, żaden brat
prze niepogody przypłynąć do niego nie mógł, aż dnia szóstego
– przyjachawszy bracia, ledwie żywego zastali, i mówili mu: znać
iżeś barzo zjęty niemocą, a niechciałeś mieć nikogoż przy
sobie. I spytali go co jadł przez te pięć dni? A on im pod słomą
pięć cybul ukazał – jedna tylo z nich była na poły skąsana –
i rzekł: iż tak była wola Boża, iżem bez ludzkiej pomocy tak
wiele złego ucierpiał – przez wszystek czas któregom tu, moi
nieprzyjaciele cięższy mi nigdy nie byli, jako przez te pięć dni.
I tam już bracią żegnając – upominał je do spólnej miłości
i zgody i pokory, a wiarowania się odszczepieńców, i tych którzy
nie swego czasu Wielkąnoc święcą, a w jedności Kościoła
powszechnego nie żyją – 21lepiej,
powiada, jeśli na to przyjdzie, żebyście i z tej ziemie wyszli, a
miejsca sobie innego szukali, i moje kości proszę was z sobą
weźmicie, a niżlibyście pod odszczepieńcy i heretyki żyć mieli.
Potym Przenaświętszą Świątość wziąwszy, oczy i ręce w niebo
podniózszy, duszę do wiecznego wesela wypuścił, roku P. 688.
umarł. Po śmierci niezliczonymi cudy jako i za żywota słynął, i
ciało jego po lat jedennaście podniesione, żadnej skazy nie znało
– na wieczną sławę i pokłon P. Bogu naszemu, który w jedności
Trójce Ś. króluje na wieki. Amen.
1 XXII. Martii. Marca.
Mart. R. 20. eiusdem.
2 Dziecię trzyletne na ś.
Kutberta Pan Bóg naprawił.
3 Anioł Boży na zleczenie jego
posłany.
4 Duszę do nieba idącą
widział.
5 Postniki jako P. Bóg żywi.
6 Wielka wiara o modlitwach
braterskich uzdrowiła go.
7 Boizylus ducha Prorockiego
miał.
8 Ewangelia Jana ś. przed
śmiercią czytana.
9 Nabożeństwo starych
Anglików.
10 Pragnienie dusz ludzkich.
11 Duch Prorocki.
12 Czart i dobre na ciele trapi.
13 Patrz jakie biskupie kapituły.
14 Lib. 12. Epist. in fine.
15 Obyczaj postępowania z
nieposłusznemi, barzo mądry.
16 Udał się na żywot
pustelniczy.
17 Pustelniczy żywot z zakonnym zrówna.
18 Pasem swym choroby leczył.
19 Wodą święconą chorą uzdrowił.
20 Ciężka niemoc i wielkie pokusy przez pięć dni.
21 Odszczepieńców jako się strzec kazał.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz