Piosenka Johna Lennona, w której śpiewa
„nie wierzę w Boga… nie wierzę w Jezusa” jest śpiewana tak
przejmująco, tak mocno, tak szczerze, że współczuję temu jego
wyznaniu niewiary. Schodzi ono w istocie do głębi tego, czym
człowiek jest sam z siebie: „wierzę w siebie… sen się
skończył”. To stan żałosnego człowieka pozostawionego
niełasce, samotnego. Doświadczenie Johna jest też moim
doświadczeniem, doświadczeniem każdego człowieka, ponieważ każdy
w jakiejś chwili swego życia zaparł się Boga – każdy kiedyś
uwierzył tylko w siebie, kończąc z marzeniami.
Wyznanie niewiary Johna było tak silne,
że oburzyło pewnego nierozumnego, który nie umiał uznać tej
ciemnej strony człowieczeństwa w sobie. Chory człowiek uczynił ze
zdrowego, męczennika niewiary. Ta niewiara jednak była prawdą,
prawdą skrywaną w każdym człowieku, bardzo ciężką do
przyjęcia. Więc i mnie porusza wyznanie niewiary, lecz
porusza do płaczu, do żalu nad
sobą i żalu nad ludzką słabością.
Wyznaję: w pewnej chwili i ja
powiedziałem „nie wierzę w Boga” i wielka w tym moja wina.
Porusza mnie to do głębi. Chciałbym, aby ta chwila była wymazana,
abym się nigdy nie narodził dla tej chwili. O mój Boże
najsłodszy, jak wielka Twoja miłość, że czynisz mnie nowym
stworzeniem, w którym niepamięć staje się lekarstwem, w którym
ubierasz mnie w siebie, przeobrażasz dogłębnie i już nawet nie
jestem stworzeniem, ale kimś na Twoje podobieństwo. Jakże to
niepojęte…
Mam nadzieję, że John wyznawał tylko,
że nie wierzy w wyobrażenie Boga, wyobrażenie Jezusa, jakie ludzie
sobie zwykle tworzą. Gdzieś indziej wydawał się wierzyć w Tego,
który jest niepojęty, kiedy śpiewał: „Wyobraź sobie, że nie
ma niebios, nad nami tylko niebo” (Imagine
there’s no heaven, above us only sky).
Wyznawał więc jakieś niebo nad niebiosami albo zwykłe niebo nad
nami i w tym przyjmował Boga, choć jeszcze niewyraźnego. Spoczywaj
w pokoju, Johnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz