Nie
jest właściwe nazywanie Pisma Świętego czymś Boskim, a Tradycji
czymś ludzkim. Pismo Święte i Tradycja razem są sprzężone i w
ten sposób są czymś Bosko-ludzkim, mającym korzeń w samym Bogu.
Błędem jest więc mówienie, że Tradycja Kościoła jest czymś
tylko ludzkim. Ona, podobnie jak Pismo Święte, została
zaszczepiona Duchem Świętym; w inny sposób, bo inaczej tworzone
było Pismo, a inaczej tworzyła się Tradycja, ale jedno i drugie
powstawało w tym samym Duchu. Warto też zwrócić uwagę, że samo
Pismo wyrosło z Tradycji, jeszcze nie z Tradycji Kościoła
Chrystusowego, ale z Tradycji Ludu Bożego. Pismo Święte wzrastało
we właściwych sobie okolicznościach, które były okolicznościami
czysto ludzkimi, ale mającymi zawsze coś wspólnego z Bogiem.
wtorek, 28 lutego 2017
poniedziałek, 27 lutego 2017
sobota, 25 lutego 2017
(50) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Światło świata
14
Wy
jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone
na górze. 15
Nie
zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku,
aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. 16
Tak
niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze
dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt
5,14-16)
Mówił
im dalej: Czy po to wnosi się światło, by je umieścić pod korcem
lub pod łóżkiem?
Czy nie po to, żeby je umieścić na świeczniku?
(Mk 4,21)
Nikt
nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod
łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci,
którzy wchodzą. (Łk 8,16)
Nikt
nie zapala lampy i nie umieszcza jej w ukryciu ani pod korcem, lecz
na świeczniku, aby jej blask widzieli ci, którzy wchodzą. (Łk
11,33)
14
Ὑμεῖς ἐστε τὸ φῶς τοῦ κόσμου. οὐ
δύναται πόλις κρυβῆναι ἐπάνω ὄρους
κειμένη· 15
οὐδὲ καίουσιν λύχνον καὶ τιθέασιν
αὐτὸν ὑπὸ τὸν μόδιον ἀλλ’ ἐπὶ τὴν
λυχνίαν, καὶ λάμπει πᾶσιν τοῖς ἐν τῇ
οἰκίᾳ. 16
οὕτως λαμψάτω τὸ φῶς ὑμῶν ἔμπροσθεν
τῶν ἀνθρώπων, ὅπως ἴδωσιν ὑμῶν τὰ
καλὰ ἔργα καὶ δοξάσωσιν τὸν πατέρα
ὑμῶν τὸν ἐν τοῖς οὐρανοῖς. (Mt 9,14-16)
Καὶ
ἔλεγεν αὐτοῖς· μήτι ἔρχεται ὁ λύχνος
ἵνα ὑπὸ τὸν μόδιον τεθῇ ἢ ὑπὸ τὴν
κλίνην; οὐχ ἵνα ἐπὶ τὴν λυχνίαν
τεθῇ; (Mk 4,21)
Οὐδεὶς
δὲ λύχνον ἅψας καλύπτει αὐτὸν σκεύει
ἢ ὑποκάτω κλίνης τίθησιν, ἀλλ’ ἐπὶ
λυχνίας τίθησιν, ἵνα οἱ εἰσπορευόμενοι
βλέπωσιν τὸ φῶς. (Łk 8,16)
Οὐδεὶς
λύχνον ἅψας εἰς κρύπτην τίθησιν [οὐδὲ
ὑπὸ τὸν μόδιον] ἀλλ’ ἐπὶ τὴν λυχνίαν,
ἵνα οἱ εἰσπορευόμενοι τὸ φῶς βλέπωσιν.
(Łk 11,33)
Wy
jesteście światłością świata. Wy jesteście jak ten szczyt,
który jako ostatni traci światło słońca i jako pierwszy
otrzymuje srebrzyste światło księżyca. Kto znajduje się na
górze, lśni i widać go, bo oko, nawet najbardziej roztargnione,
spoczywa czasem na wysokościach. Powiedziałbym, że oko materialne
– o którym mówi się, że jest zwierciadłem duszy – odbija jej
gorące pragnienie. Odzwierciedla pragnienie często nie zauważane,
lecz zawsze żyjące, jak długo człowiek nie jest demonem –
gorące pragnienie wyżyn: wyżyn, na których rozum instynktownie
umieszcza Najwyższego. Poszukując Niebios – przynajmniej czasami
w ciągu życia – wznosi oko ku wyżynom.
Proszę
was, abyście sobie przypomnieli, co wszyscy czynimy od najmłodszych
lat, kiedy wchodzimy do Jerozolimy. Dokąd kierują się spojrzenia?
Ku górze Moria, ku tryumfalnym kolumnom z marmuru i ku złotu
Świątyni. A kiedy jesteśmy w jej obrębie? Patrzymy na drogocenne
kopuły, błyszczące w słońcu. Jak piękny jest jej święty
obręb, jej atrium, portyki i dziedzińce! A jednak oko wznosi się
ku górze. Proszę was jeszcze, abyście przypomnieli sobie nasze
podróże. Dokąd biegnie nasze oko, by zapomnieć o długiej drodze,
o monotonii, o zmęczeniu, o upale lub o błocie? Ku szczytom –
nawet jeśli są niewielkie, nawet jeśli są odległe. A jaką
odczuwamy ulgę widząc, że wyłaniają się wsie, gdy jesteśmy na
równinie płaskiej i jednostajnej! W dole jest błoto? W górze jest
czystość. W dole panuje duszący żar? W górze jest świeżość.
W dole horyzont jest ograniczony? W górze rozciąga się bez granic.
Już samo patrzenie na góry sprawia, że dzień wydaje się mniej
upalny, błoto mniej lepkie, marsz mniej uciążliwy. A jeśli miasto
jaśnieje na szczycie góry, nie ma oczu, które by go nie
podziwiały. Można nawet powiedzieć, że nic nie znacząca osada
pięknieje, gdy jest położona niemal w powietrzu, na szczycie góry.
To dlatego w religii prawdziwej – a także w religiach fałszywych
– zawsze, gdy to było możliwe, budowano świątynie na
wzniesieniach. Jeśli zaś nie było wzgórza ani góry, czyniono
podstawę z kamieni, budując siłą rąk platformę, na której
wznoszono świątynię. Dlaczego tak postępowano? Bo chciano, by
świątynia była widoczna i by – swym widokiem – przypominała o
zwracaniu myśli ku Bogu.
Powiedziałem
też, że jesteście światłem. Gdzie stawia lampę ten, kto
wieczorem zapala ją w domu? W zagłębieniu? Pod paleniskiem? W
grocie służącej za piwnicę? Zamyka je w skrzyni albo może po
prostu chowa pod korcem? Nie. Ponieważ wtedy bezużyteczne byłoby
zapalanie światła. Umieszcza lampę wysoko, na stole lub też
zawiesza ją, by umieszczona w górze rzucała światło na całe
pomieszczenie i oświetlała wszystkich mieszkańców, którzy w nim
się znajdują.
A
robi się tak dlatego, że to – co jest wyniesione i ma przypominać
o Bogu oraz dawać światło – musi być wysoko, [by spełnić
swoje] zadanie. Wy, którzy powinniście przypominać Prawdziwego
Boga, postępujcie tak, abyście nie mieli w sobie siedmioczłonowego
pogaństwa. W przeciwnym razie staniecie się jak wysokie, bezbożne
miejsca z poświęconymi gajami – przeznaczone dla tego czy tamtego
boga – i wciągniecie w swoje pogaństwo patrzących na was jako na
świątynie Boga. Wy macie nieść światło Boga. Knot brudny, knot,
któremu nie zapewniono oliwy, kopci i nie daje światła: śmierdzi
i nie oświetla. Lampa ukryta za zabrudzonym kwarcem nie daje pełnej
wdzięku jasności, nie stwarza błyskotliwej gry świateł na
czystym minerale, lecz słabnie za czarną dymną zasłoną,
sprawiającą, że traci przeźroczystość osłona podobna do
diamentu.
Światło
Boga jaśnieje tam, gdzie istnieje staranie o to, by co dnia usuwać
osad powstający wskutek pracy, kontaktów, zachowań i rozczarowań.
Światło Boże jaśnieje, gdy knot zanurzony jest mocno w oliwie
modlitwy i miłości. Światło Boże migocze nieskończoną ilością
błysków, gdy sługa Boży utrzymuje w czystości kwarc swej duszy,
z dala od czarnego dymu wszystkich złych kopcących namiętności;
gdy są w nim doskonałości Boga, z których każda wzbudza w
świętym człowieku cnotę, w której ćwiczy się on heroicznie.
Kwarc [duszy ma być] nietknięty. Jest nietykalny! (Jezus przemawia,
wypowiadając tę uwagę głosem grzmiącym, odbijającym się w
naturalnym amfiteatrze.) Jedynie Bóg ma prawo i moc zarysować ten
kryształ, wypisać na nim Swe Najświętsze Imię diamentem Swej
woli. Wtedy Imię to staje się zdobieniem, ożywiającym
nadprzyrodzonym pięknem fasety najczystszego kwarcu.
Nie
jest tak wtedy, gdy nierozumny sługa Pana, tracąc panowanie nad
samym sobą – a z oczu misję całkowicie
i tylko nadprzyrodzoną
– pozwala, by na tym krysztale zaznaczyły się fałszywe
ornamenty, zarysowania, tajemnicze i szatańskie liczby, wyryte
pazurem płomienia szatana. Wspaniała lampa nie ma już wówczas
blasku ani nieskazitelnego piękna, lecz posiada rysy i uszkodzenia,
tłumi płomień szczątkami rozbitego kryształu; i jeśli nie
pęknie, stanowi gmatwaninę wyraźnych zarysowań, w których osiada
sadza, wciskając się i niszcząc.
Biada!
Po trzykroć biada pasterzom, którzy tracą miłosierdzie, którzy
odrzucają wznoszenie się co dnia, aby wprowadzić na wyżyny stado,
oczekujące ich wspinania się, by wstępować [z nimi]. Uderzę ich,
zrzucę z miejsc i ugaszę cały ich dym.
Biada!
Po trzykroć biada nauczycielom, odrzucającym Mądrość dla
nasycenia się nauką często przeciwną, zawsze pyszną, niekiedy
szatańską. Ona pociąga ich ludzką naturę, a tymczasem –
posłuchajcie dobrze i zapamiętajcie – przeznaczeniem człowieka
jest osiągnięcie podobieństwa do Boga przez swe uświęcenie,
które czyni z człowieka dziecko Boże. Już na tej ziemi
nauczyciel, kapłan, powinien przybrać ten jedyny wygląd syna
Bożego. Musi przedstawiać stworzenie całkowicie uduchowione,
zupełnie doskonałe. Powinien
taki być,
aby pociągać ku Bogu swych uczniów. Przekleństwo nauczycielom,
którzy mają uczyć nadprzyrodzonej doktryny, a stają się bożkami
ludzkiej wiedzy.
Biada!
Po siedemkroć biada tym spośród Moich kapłanów, których duch
jest martwy, którzy stali się bez smaku, których ciało cierpi na
chorobliwą gorączkę, którzy śnią i marzą o wszystkim, co
istnieje, z wyjątkiem Boga w Trójcy Jedynego. Pełni są wszelkiego
rodzaju obrachunków, z wyjątkiem nadprzyrodzonego pragnienia
powiększenia bogactw serc i Boga. Żyją po ludzku, nędznie,
otępiali, wciągając w martwe wody tych, którzy idą za nimi w
przekonaniu, że oni są „życiem”.
Przekleństwo
Boga nad tymi, którzy niszczą Moje małe, umiłowane stado. To nie
od tych, którzy giną z powodu waszej opieszałości – o, nie
wykonujący zadań słudzy Pana – lecz od was zażądam zdania
rachunku i nałożę karę za każdą godzinę i za każdy czas, za
każdą okoliczność i za każdy skutek.
Zapamiętajcie
te słowa, a teraz chodźcie. Ja idę na szczyt, wy – śpijcie.
Jutro Pasterz otworzy dla stad pastwiska Prawdy». (III (cz. 1-2), 29: Napisane
22 maja 1945. A, 5114-5127)
Voi
siete la luce del mondo. Voi siete come questo culmine che fu
l'ultimo a perdere il sole ed è il primo a inargentarsi di luna. Chi
è posto in alto brilla ed è visto perché l'occhio anche più
svagato si posa qualche volta sulle alture. Direi che l'occhio
materiale, che viene detto specchio dell'anima, riflette l'anelito
dell'anima, l'anelito inavvertito spesso ma sempre vivente finché
l'uomo non è un demone, l'anelito dell'alto, dell'alto dove la
istintiva ragione colloca l'Altissimo. E cercando i Cieli alza,
almeno qualche volta nella vita, l'occhio alle altezze. Vi prego di
ricordarvi di ciò che facciamo tutti, fin dalla fanciullezza,
entrando in Gerusalemme. Dove corrono gli sguardi? Al monte Moria,
incoronato dal trionfo di marmo e oro del Tempio. E che, quando siamo
nel recinto dello stesso? Di guardare le cupole preziose che
splendono al sole. Quanto bello è nel sacro recinto, sparso nei suoi
atrii, nei suoi portici e cortili! Ma l'occhio corre lassù. Ancora
vi prego ricordarvi di quando si è in cammino. Dove va il nostro
occhio, quasi per dimenticare la lunghezza del cammino, la monotonia,
la stanchezza, il calore o il fango? Alle cime, anche se piccole,
anche se lontane. E con che sollievo le vediamo apparire se siamo in
una pianura piatta e uniforme! Qui è fango? Là è nitore. Qui è
afa? Là è frescura. Qui è limitazione all'occhio? Là è ampiezza.
E solo a guardarle ci sembra meno caldo il giorno, meno viscido il
fango, meno triste l'andare. Se poi una città splende in cima al
monte, ecco che allora non vi è occhio che non l'ammiri. Si direbbe
che anche un luogo da poco si abbelli se si posa, quasi aereo, sul
culmine di una montagna. Ed è per questo che nella vera e nelle
false religioni, sol che si sia potuto, si sono posti i templi in
alto e, se un colle od un monte non c'era, si è fatto ad essi un
piedestallo di pietre, costruendo a fatica di braccia l'elevazione su
cui posare il tempio. Perché si fa questo? Perché si vuole che il
tempio sia visto per richiamare con la sua vista il pensiero a Dio.
Ugualmente
ho detto che voi siete una luce. Chi accende un lume a sera in una
casa dove lo mette? Nel buco sotto il forno? Nella caverna che fa da
cantina? O chiuso dentro un cassapanco? O anche semplicemente e
solamente lo si opprime col moggio? No. Perché allora sarebbe
inutile accenderlo. Ma si pone il lume sull'alto di una mensola, o lo
si appende al suo portalume perché essendo alto rischiari tutta la
stanza e illumini tutti gli abitanti in essa. Ma appunto perché ciò
che è posto in alto ha incarico di ricordare Iddio e di fare luce,
deve essere all'altezza del suo compito. Voi dovete ricordare il Dio
vero. Fate allora di non avere in voi il paganesimo settemplice.
Altrimenti diverreste alti luoghi profani con boschetti sacri a
questo o quel dio e trascinereste nel vostro paganesimo coloro che vi
guardano come templi di Dio. Voi dovete portare la luce di Dio. Un
lucignolo sporco, un lucignolo non nutrito di olio, fuma e non fa
luce, puzza e non illumina. Una lampada nascosta dietro un quarzo
sudicio non crea la leggiadria splendida, non crea il fulgido giuoco
della luce sul lucido minerale. Ma langue dietro il velo di nero fumo
che fa opaco il diamantifero riparo. La luce di Dio splende là dove
è solerte la volontà a pulire giornalmente dalle scorie che lo
stesso lavoro, coi suoi contatti, e reazioni, e delusioni, produce.
La luce di Dio splende là dove il lucignolo è immerso in abbondante
liquido di orazione e di carità. La luce di Dio si moltiplica in
infiniti splendori, quante sono le perfezioni di Dio delle quali
ognuna suscita nel santo una virtù esercitata eroicamente, se il
servo di Dio tiene netto il quarzo inattaccabile della sua anima dal
nero fumo di ogni fumigante mala passione. Inattaccabile quarzo.
Inattaccabile! (Gesù tuona in questa chiusa e la voce rimbomba
nell'anfiteatro naturale).
Solo
Dio ha il diritto e il potere di rigare quel cristallo, di scriverci
sopra col diamante del suo volere il suo santissimo Nome. Allora quel
Nome diviene ornamento che segna un più vivo sfaccettare di
soprannaturali bellezze sul quarzo purissimo. Ma se lo stolto servo
del Signore, perdendo il controllo di sé e la vista della sua
missione, tutta e unicamente soprannaturale, si lascia incidere falsi
ornamenti, sgraffi e non incisioni, misteriose e sataniche cifre
fatte dall'artiglio di fuoco di Satana, allora no, che la lampada
mirabile non splende più bella e sempre integra, ma si crepa e
rovina, soffocando sotto i detriti del cristallo scheggiato la
fiamma, o se non si crepa fa un groviglio di segni di inequivocabile
natura nei quali si deposita la fuligine e si insinua e corrompe.
Guai, tre volte guai ai pastori che perdono la carità, che si
rifiutano di ascendere giorno per giorno per portare in alto il
gregge che attende la loro ascesi per ascendere.
Io
li percuoterò abbattendoli dal loro posto e spegnendo del tutto il
loro fumo. Guai, tre volte guai ai maestri che ripudiano la Sapienza
per saturarsi di scienza sovente contraria, sempre superba, talora
satanica, perché li fa uomini mentre – udite e ritenete – mentre
se ogni uomo ha destino di divenire simile a Dio, con la
santificazione che fa dell'uomo un figlio di Dio, il maestro, il
sacerdote ne dovrebbe avere già l'aspetto dalla terra, e questo
solo, di figlio di Dio. Di creatura tutt'anima e perfezione dovrebbe
avere aspetto. Dovrebbe avere, per aspirare a Dio i suoi discepoli.
Anatema ai maestri di soprannaturale dottrina che divengono idoli di
umano sapere. Guai, sette volte guai ai morti allo spirito fra i miei
sacerdoti, a quelli che col loro insapore, col loro tepore di carne
mal viva, col loro sonno pieno di allucinate apparizioni di tutto ciò
che è fuorché Dio uno e trino, pieno di calcoli di tutto ciò che è
fuorché soprumano desiderio di aumentare le ricchezze dei cuori e di
Dio, vivono umani, meschini, torpidi, trascinando nelle loro acque
morte quelli che li seguono credendoli "vita". Maledizione
di Dio sui corruttori del mio piccolo, amato gregge. Non a coloro che
periscono per ignavia vostra, o inadempienti servi del Signore, ma a
voi, di ogni ora e di ogni tempo, e per ogni contingenza e per ogni
conseguenza, Io chiederò ragione e vorrò punizione. Ricordatevi
queste parole. Ed ora andate. Io salgo sulla cima. Voi dormite pure.
Domani, per il gregge, il Pastore aprirà i pascoli della Verità».
(3, 169)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
piątek, 24 lutego 2017
Inna królowa nieba i wywoływanie duchów
Przykładaj
właściwą miarę do słów Pisma. Bo słowa z proroctw o królowej
nieba nie odnoszą się do Matki Bożej, ale do bogini pogańskiej.
Podobnie, gdy Saul prosi o wywołanie ducha, to nie ma to nic
wspólnego z czcią, jaką Kościół katolicki otacza świętych.
Należy czytać we właściwym świetle.
środa, 22 lutego 2017
(1) Żywoty Świętych: Do Czytelnika dobrej wolej
Praca
około pisania, i na polski nasz język przekładania Żywotów
Świętych, którąm za pomocą Boską, przed lat trzydziestą i
dwiema podjął, do tego mię czasu pociechą wdzięczną ochładza;
iż widzę te Księgi w ręku ludzkich, któremi pobożni gospodarze
domy swe i stoły okrasili, i duchowni i uczeni, i wszyscy w obec na
nie łaskawi, a ich czytania nie odmiatają. Co i potym znać, iż
okrom Wileńskiego pierwszego wydania, już to ósmy raz tu w
Krakowie z prasy te Księgi wychodzą. Dojrzałem tego, jako już w
życiu mym ostatniego, wydania (bom blisko śmierci, a do lat już
77. przystępując, nie mam do dłuższego wieku nadzieje) jeśliby
przyszło czego poprawić, a błędu się ludzkiego pokutą i nagrodą
nie wstydzić. 1Augustyn
ś. szczęścia tego od Pana Boga pragnął, aby to co młodszym
będąc pisał, w starości przejźrzeć mógł, i poprawą gdzieby
się na czym omylił, nagrodzić, a tak z śmiercią omyłek nie
odbiegać – i dał mu Pan Bóg napisać Księgi Retractationum,
w których pokazał, co młode lata a co stare umieją. Przybywa w
starości baczenia, i samo doznanie i rzeczy rękoma piastowanie,
naukę dostałą rodzi. Trafiłem na Rocznedzieje kościelne
Kardynała Baroniusza, i z przekładu dwunastu Ksiąg abo Tomów, aż
do Roku Pańskiego 1300. których mi P. Bóg roku 1607. dokonać dał,
wielem rzeczy zrozumiał do poprawy w tych Żywociech śś.
służących, i wedle lichych siłek moich, przeglądając znowu te
wszytkie Żywoty, uczyniłem z daru Bożego co potrzeba przyniosła –
do tego się przychylając, co mi ten wielki i uczony i w Dziejach
kościelnych biegły Kardynał do przestrogi i porównania ukazał.
Przetoż tym też imieniem znowu ciebie, wdzięczny czytelniku, do
czytania tych Żywotów śś. namawiam. 2Nie
żałuj czasu, bo go dobrze obrócisz, który drugdy na próżności
trawisz, gdy z pajęczyny płótno robisz, a z piasku zamki z dziećmi
budujesz, i motyle na powietrzu chwytasz, które pojmawszy porzucić,
boć i ręce zmażą, muszisz. Mówię, iż zabawy wszytkie w
niestatku świeckim, jeśli duchowne opuścisz, do pożytkuć nie
przyjdą, a jemi dobry czas, i na wiecznych dóbr nabywanie dany,
utracisz, a żadną go pokutą gdy minie nie wrócisz. 3Jeśli
na niebo i gwiazdy i słońce tak piękne z rozkoszą patrzysz; jeśli
ozdoby ziemie w górach i pogórkach i polach, w zieloności i
kwieciu i w rzekach i lasach i gajach ślicznych uciechę tobie miłą
dają – jeśli na ptakach, śpiewaniu ich i piórkach pięknych, i
na źwierzach rozmaitych dzikich i domowych oko twoje chłodzisz –
a jako się patrząc na Święte Boże nie ochłodzisz? 4To
wszytko nierozumne stworzenie jest, jako ślad tylo Boga
niogarnionego – a Święci są jako twarz i obraz i podobieństwo
jego. Na Boga jeszcze patrzyć nie możem; ale obrazem Jego ucieszyć
się możem. 5O
jako wielka ochłoda, Święci są obrazem Boga żywego – o jako
pięknie i miło na nie patrzyć, Święci malowaną twarz Boską
cnotami Boskimi i od Boga wlanemi na sobie mają – o jako wdzięczny
to obraz, o jako oczy wiernych uwesela. Gdyby obraz jaki piękny
mowić miał; takieby słowa do patrzącego na się puszczał: Na mię
patrząc tego miłuj czyjem jest – jeślić się podobam, a oczy i
serce twoje do siebie porywam – a jako cię Ten do siebie i
zamiłowania swego porywać niema, którego cień tylo i obraz na
mnie jest? Bychmy na Święte często patrzyli, pewniebychmy w
milości ku Bogu gorzeli. Oni są piękniejszy niżli niebo, słońce,
i gwiazdy – Oni są ozdobioną komorą i łożnicą Pana swego –
w nich odpoczywa, one dary swemi nawyższemi okrasza, jakich słońce
i niebo i stworzenie wszytko bezrozumne nie ma. Przetoż na nie i
dary Boże w nich patrząc, do zamiłowania dobroci,
szczodrobliwości, i miłosierdzia Pana Boga naszego pobudzić się
możem.
Nabędziesz
i przyczynisz sobie mądrości i rozumu do zbawienia i życia
pobożnego, w tych świata tego ciemnościach i błędach
przemieszkiwając. Bo Święci nazwani są światłością od Pana
Jezusa,6
i mają pochodnie w ręku swoich7
– to jest naukę i przykłady cnót Chrześciańskich, których
słuchając i na nie patrząc, mędrzymi zawżdy być, a głupstwo i
ślepotę błędów i grzechów oddalać od siebie możem. 8Jako
kto z mądrym obcuje i przemieszkiwa, takim też sam zostaje; i być
nie może, aby się co do niego z towarzystwa nie przypoiło – i
przetoż radzi Pismo ugęszczać do mądrych: Między staremi,
prawi,9
a mądremi przebywaj, i do ich mądrości z serca przyłączaj,
abyś na nich powieści Bożych słuchać mógł, i gdy ujrzysz
rozumnego, wstawaj do niego, a wschody drzwi jego niech pociera noga
twoja. W prawdzie nie zawżdy o mądrego u nas łacno – ale w
tych księgach je zawżdy masz, i niedalekoć ich szukać.
Przebywajże z nimi, rozmawiaj, dziwuj się rozumowi ich, słuchaj co
mówią, patrz co czynią, a z serca się ich rozmiłuj, jako
mistrzów twoich – ujźrzysz iż się na wielki i prawy rozum
zdobędziesz – i jako Pismo mówi,10
ziści się na tobie: Kto z mądremi chodzi mądrym będzie, a
przyjaciel głupich podobnym się im zstanie.
11A
chociaśmy sami źli, i do dobrego oziębli, wżdy dobre i gorące w
cnocie sługi Boże miłujmy, i na nie radzi patrzmy. Pierwszy
stopień do piekła, w grzechach leżeć, a ostatni o poprawie nie
myślić, i dobremi się brzydzić, i na nie jad złości wypuszczać.
Jeśli się pierwszego stopnia nie uchraniamy, wżdy do ostatniego
nie przychodźmy. Król Joram, acz sam był nie dobry, jednak, jako
Pismo mówi,12
prosił Giezego, sługi Proroka Helizeusza, mówiąc: Powiadaj mi
wszytkie wielkie dzieła, które czynił Helizeusz. Słuchać żywota
wielkiego Proroka pragnął, za czym o pokucie w grzechach swoich
pomyślić i do niej się pobudzić mógł – i my w grzechach i
nieprawościach brodząc – przykładów wżdy świętych słuchajmy,
a powieści o ich wielkich cnotach i pokutach przyjmujmy do serca.
Miejmy wżdy wolą kiedy do poprawy przychodzić, patrząc i na te
którzy także grzesznemi będąc jako i my, do wielkiej łaski
Boskiej przyszli. Samo na nie patrzenie, wzbudzi ku ich cnotom
miłośc, a gdy je zamiłujemy, do naśladowania prędko się
pobudzić możemy – czego oko nie widzi, tego serce nie pragnie.
Patrzajże na te święte czytając ich żywoty, rozmiłujesz się
cnoty ich, i zatym się u tego ognia zagrzejesz, i do takiej się
roboty w jakiej oni pracowali, puścisz.
13Nie
słowy cię namawiają, ale działaniem i czynieniem. Rychlej się
uczeń u tego mistrza nauczy, na którego robotę patrzy, niżli u
tego który tylo o robocie mówi. Pisze ś. Augustyn,14
iż dwa dworzanie tylko żywot ś. Antoniusa czytając, wnetże
powstali i żywot odmienili. Co i samemu pożyteczno było, gdy
czytając prostych ludzi wielkie ku P. Bogu zamiłowanie i wzgardę
świata i samych siebie, zawołał: Powstają, prawi, prostacy i
niebo porywają, a my z naukami naszemi w głębokie piekło wpadamy.
Anastazjus czytając męczenników śś. dzieje, do męczeństwa się
zapalił, i szukając go miedzy swemu Persami, nalazł je i grzechy
swoje obmył, i do tego czasu sławim postępki jego – i inych
wiele czytaniem się takim naprawiło, jako tu doznasz. 15Niema
jest Retoryka, ale dzielna barzo i mocna namowa, patrzanie na cnotę
– która jako piękna i wdzięczna i naturze naszej rozumnej
wrodzona – milcząc sama do siebie ciągnie, i za serce chwyta.
16Dla
tego i poganie historie pisali, sławiąc ludzie mężne i za
ojczyznę i dobre pospolite zdrowie kładące – aby młodzi i
potomni patrząc, pobudkę do ich sławy naśladowania brali.
Wielkąby szkodę potomstwo odniosło, gdyby się chwalebne dzieła
ich zataiły, jakobyśmy nie radzi widzieli, aby się tacy rodzili, i
takimi postępki sławni i ojczyźnie pożyteczni byli, a rodzaj taki
nie ustawał.
17Do
tego sromota jest wielka, gdy kto zacne i świetne rodzice i powinne
i przodki swoje ma – a oich sprawach nic niewie – i bez przymówki
nie jest, jakoby niewiedział skąd jest, i skąd wyszedł. Rodzicy i
przodkowie naszy duchowni bracia i powinni, są święci Boży, od
którycheśmy wiarę w Boga jednego, i chrzest święty i naukę a
drogę do zbawienia wzięli, i oni nas w Bogu urodzili. Nie znać ich
i o ich sprawach niewiedzieć, głupstwo jest nie małe i
sromieźliwe, i dziecinna prostota. Pytać się a ich cnych spraw
naśladować, i z rodzenia się tak zacnego do naśladowania i
wyrażenia cnót ich pobudzać, to rozum synów dobrych. A jako się
o nich dopytasz, jeśli czytać starych dziejów abo ich słuchać
nie będziesz?
18Z
takiego czytania umocnisz się w wierze Katolickiej, i łacno poznasz
i potępisz wszytkie kacerstwa – gdy obaczysz iż ci wszyscy święci
w kościele się Rzymskim i Katolickim, w tym domie co i ty, na
takich potrawach duchownych, których i ty pożywasz, wychowali.
Wszyscy tak wielkimi i tak świętymi w tym domu zostali, wszyscy tak
wierzyli, i cuda tak znacznie w tej wierze czynili – i uradujesz
się, iż w ich uczestnictwie mieszkasz, na ich ojczyźnie i nauce, i
przy skarbach zbawiennych i dziedzictwie ich zostajesz, i z nimi się
jedną wiarą i miłością wiążesz.
19Poznasz
jaka to matka Kościół ś. Katolicki i Rzymski, która takie święte
zawżdy rodzi, i takie dzieci wychowywa – i tym nowe sekty i
herezje wyświecisz, z głupstwa się ich śmiejąc – iż swoich
ojców i przodków ukazać nie mogą, jedno dawno potępione
heretyki, które oni z piekła wskrzesić usiłują. Doznasz iż my
Katolicy ludzie Kościoła Rzymskiego, przodki swoje i przezacne
dzieje ich, i wiarę i żywot ich ukazać, i starożytnością i
nieumierającym rodzajem ich, i rozszerzeniem po wszystkim świecie,
i po wszystkie wieki potomstwa i synów ich, pochlubić się możem.
Na oko poznasz iż heretyckie chałupki z gliny i z fałszywych nauk
zbudowane – nie trwały, ginęły, ustawały, i w jednym ciemnym
kącie obalenia czekały, i teraz go nie ujdą.
20Najdziesz
tu na swój stan w którym cię Pan Bóg postawił, przykłady i
wzory pobożnego na świecie obeszcia. Tu Biskupi, kapłani,
zakonnicy, królowie, sędziacy, panowie, młodzieńcy, małżonkowie,
wdowy, panny, mniszki, najdą życia swego prostowanie, i nauki z
przykładów równych sobie stanów. 21W
kłopotach też i pokusach i krzyżach, i w niemocach, i innych
doległościach od Pana Boga na cię posłanych, ochłoda cię
potrzebna potka. Obaczysz iż taka jest droga do wielkiego w niebie
szczęścia – taka ciasna forteczka do wiecznych pociech, którą
wchodzić mają wybrani Boży, a minąć jej nie mogą. Na nię
patrząc, uspokoisz ciężkości i trudności twoje, i dać w nich
Pan Bóg sławne przed Anioły i ludźmi zwycięstwo. To czytanie dać
za pomocą Boską, w dobrym utwierdzenie, we złym przestrogę, w
pokusach rozum, w zachwianiu zatrzymanie, w pracy wytrwanie, w
niemocy ulżenie, w próżnowaniu dobrą zabawę, w teskności
ochłodę, w rozmowie zbudowanie, przy obiedzie potrawę duchowną –
i inne jako sam doznasz pociechy.
22Nakoniec
obacz niewymowny pożytek wiadomości o świętych którzy przed nami
byli – iż Pismo Święte i Biblia mało nie wszytka takimi o
świętych powieściami zagęszczona i natkana jest. Tam żywot
Jadama pierwszego, Abla, Enosa, Enocha, Noego, Abraama, Izaaka,
Jakoba, Joba, Jozefa, Mojzesza, Jozuego, Kaleba, Samsona, Samuela,
Dawida, Salomona, Jozafata, Ezechiasza, Jozjasza, Neemiasza,
Tobiasza, Judyty, Hestery, i innych opisany jest. Także i w Nowym
Zakonie. Azaż to bez wielkiej przyczyny jest, nie jest – skąd
nauka i wszytkie posiłki nasze do dobrego rostą, i tam wszczepiona
jest zbawienna do cnót świętych pomoc nasza. Te żywoty świętych
z Bibliej tu je też najdziesz, abyś do Bibliej nie tesknił, w
której trudnością tajemnic Boskich odrazić się, abo źle
czytając zarazić się możesz.
23A
tego nie mów: dosyć mam na tych żywotach z Bibliej. Bo tam nie
masz żywotów śś. Zakonu Nowego, okrom Apostolskich niektórych, i
to skąpo i nie do końca. Nowy Zakon więcej ma daleko Świętych,
bo w nim hojniejsza łaska Boża – krzywdębyśmy czynili zakonowi
łaski, gdybyśmy jego uczniów i rodzaju zamilczywali –
krzywdębyśmy czynili Chrystusowi, gdybyśmy ucznie Jego opuszczali,
a Mojzeszowe tylo sławili. Hojniejszą ma łaskę rodzaj Chrystusów,
więtszy z jego zakonu Święci, płodniejsza jest w święte
Oblubienica Jego niżli Synagoga – macica winna barzo tłusta,
piękne rózgi i na nich drogie owoce wypuszcza. Zakon Stary nic do
doskonałości, mówi Apostoł, nie przywodził – tam niedorosłe
dzieci, a tu mężowie prawie do dzieła się rodzą. Bujniejsza i
dzielniejsza krew Chrystusowa już raz wylana, którą się
poświęcamy, niżli tam gdzie jej jeszcze czekano. Dla tego
wielkąbyśmy krzywdę Ewangeliej czynili, gdybyśmy o synach jej i
rodzaju niewiedzieli, który jest więtszy daleko i w liczbie i w
wysłudze. Ma Nowy Zakon wiele świętych, o których się nie pytać
i sprawy ich niewiedzieć, i na nie dla naśladowania i pobudki nie
patrzyć, wielkaby nam była szkoda.
24A
żebyś nie wątpił nic o pewności powieści tych około świętych
Nowego Zakonu, umocnia cię Kościół Boży, który ich święta
obchodzi, i one u ołtarza przy nadroższej ofierze wspomina, i
modlitwy ich do Chrystusa ochotnie i z wielką nadzieją używa. A
jakoż w tym, co świat wszytek uwierzył, i Kościół ś. twierdzi,
oszukany być możesz? Pisali te żywoty świętych naprzód oni
naznaczeni pisarze od dziejów męczennickich, zwłaszcza w Rzymie i
po inych miejscach, którzy sami na to patrzyli, i których pisma
Kościół ma za nieomylne. Pisali wielcy święci i Doktorowie, jako
Atanazjus, Hieronim, Augustyn, Ambroży, Bazylius, Nazjanzenus,
Gregorius Rzymski i Turoński, Beda i ini główni i wielkiej
pobożności i prawdy – a jako zyślać co mogli, u których nigdy
w uściech ich kłamstwo miejsca nie miało? Pisali i ini późniejszy,
którzy sami na to patrzyli co pisali, abo od drugich mieli, i nikt
im fałszu w tym zadawać nie mógł. 25Jeśli
pogańskim historiom wiarę dajem i w rzeczach trudnych do wiary –
a czemu tym mężom, którzy bez przygany żyli, a nigdy doznani w
kłamstwie nie są, i to pisali co ludzie pomnieli i pomnieć mogli,
i gdzie ludzka pamięć dochodziła, wiary dać nie mamy?
26Chrześciańskie
cnoty pewniejsze są, niżli pogańskie którzy bez łaski Bożej i
darów Ducha Ś. pisali, i prędzej w grzech z próżności jakiej i
pochlebstwa upaść mogli.
27A
dziwuj się temu, iż rzadki jest który żywoty śś. wypisował,
aby się sam nie poświęcił. Tę pracą około takiej roboty mieli
sobie za przednią i u Pana Boga płatną, i ludziom
napożyteczniejszą. Grzegorz ś. Wielki wiele ksiąg pisał, a na
żadne tak wielkiego pokoju nie szukał, jako na Dialogi,28
w których żywoty śś. zbierając je, wysławił. Choć się ta
zabawa zda nie tak świetną, i zaleceniem dowcipu wielkiego udatną,
i od której podobno inni mało baczni, i na sławę z rozumu u ludzi
łakomi, uciekają – 29jednak
nie co mnie, ale co wszem pożyteczno, to mi milszego być ma, i do
tego się z ochotą rzucić mam. O nędznasz nasza nauka, w której
sławki tylo łapamy, a na zbudowanie dusz ludzkich nie patrzymy.
30Zażywaj
tej małej pracej, namilszy Czytelniku, a w wierze ś. Katolickiej
mocno stojąc, czci święte Boże, i umiej ich sobie używać do
pomocy do Chrystusa, nie jako do zbawienia pośrzedników, ale jako
do modlitwy wielkich pomocników – aby prośby twoje do Pana Boga
przez Jezusa Chrystusa przystęp miały, przyjaciół Chrystusowych
do Chrystusa nabierz, aby wysługi Jego tobie służyły, i zbawienny
na cię pożytek ich obrócić się mógł. Boga prosim, z świętymi
prosim – ale przez mękę, śmierć i wysługi jednego naszego
pośrzednika prosim. 31Inszy
przyczyńca co zamną prosi, a inszy pośrzednik co za mię płaci, i
wszytki długi moje ze mnie znosi – pierwszą rzecz czynią święci,
wtórą sam tylo P. nasz Jezus Chrystus. 32Nie
czytaj tych żywotów jako samę historią, abyś tylo wiedział; ale
jako naukę i żywą Ewangelią, abyś się z niej do czynienia
pokuty i dobrych uczynków pobudzał. Przeczytawszy, obróć się do
samego siebie, a mów: a ja co czynię? Czylim nie tej wiary co i ci?
Czyli inszy Bóg mój, i Chrystus przez którego ci sobie takie dary
jednali? Czylim ja nie z takiegoż ciała uczyniony co i oni? Czyli
to nie jednej krwie zemną bracia i synowie matki mojej? A
zawstydając się barzo lenistwa swego; proś Pana Boga jako
Elizeusz, abyś miał dwojakiego ducha mistrzów twoich i braciej
rodzonej twojej, aby krew tegoż ojca i matki w tobie także dzielna
i mocna do cnót świętych zakwitnęła.
33Jeśli
trafisz na żywot stanu twego, wszytkoć się przyda co tam jest. A
jeśli na insze, tam wszytko chwalić i wszytkiemu się dziwować –
ale nie wszytkiego naśladować możesz – użyjesz roztropności,
patrząc co twemu stanowi służy. A jeśli na stan doskonalszy o
przeniesieniu myślisz – błogosławieńszy i z przykładów takich
sposobniejszy do tego zostaniesz. 34Tego
co wszytkim stanom potrzeba, a bez czego się P. Bogu podobać nie
możem, napilniej w tym czytaniu doglądaj, co w każdym świętym
najdziesz – to jest, gorącej ku P. Bogu miłości, choć w
wielkich abo małych postach i utrudzeniu cielesnym, pokory i
wyniszczenia samego siebie, wzgardy świata tego i sławy jego,
łaskawości, miłosierdzia, modlitwy, uprzejmości, posłuszeństwa,
i czystości sumienia niepokalanego. To ciebie z tych przykładów
niechaj zawżdy ubogaci. Wiele zyszczesz, gdy tego sobie nabyć
będziesz umiał. A gdyby ich chciał zapalczywości onej wielkiej w
postach, niespaniu na modlitwach, biczowaniu, trudzeniu ciała
naśladować – radź się spowiednika twego abo sprawce duchownego
– bo nie wszytkim P. Bóg tych darów rozdaje – długa suknia na
karlika się nie przyda, a rychlej się w niej uplecie i powali.
35Około
cudów strzeż się abyś wątpienia grubego nie miał, mocy Boskiej,
która niezmierna jest w świętych jego, uwłócząc. Dla tego je P.
Bóg wynosi, przez nie i z nimi dziwy czyniąc, abyśmy P. Boga
czcząc, umieli i święte jego szanować, które on sam takimi przez
nie cudami zaleca. Duch Kościelny Katolicki, nigdy czcząc P. Boga,
czcić czeladki i synów jego nie przepomina – iż Pana bez sług i
dworu wielce świetnego nie widzi, i czcząc on dwór i syny Boskie,
cześć ona na Bogu zostaje – bo je dla Niego, tak sobie poważamy,
bez Niego gdyby zostawali, nicby u nas nie mieli; ale z Nim jako
synowie, słudzy, przyjaciele, dworzanie jego wiele mają.
Piękniebych króla uczcił, gdybych dworu jego nie uszanował –
piękniebych się głowie kłaniał gdybych ręce i ine członki
smołą mazał. Boskiego pokłonu u nas mieć nie mogą – jedno sam
Ten Boski u nas pokłon ma, który je wybrał i nadał i poświęcił
przez Jezusa Chrystusa P. i Boga naszego. Mając tedy święte w
wielkim uważeniu, taką i tej podobną modlitwę do nich posyłajmy.
[rysunek: J. Szukalski]
1 Retractacje
ś. Augustyna. Epist. 7.
2 Namowa
do czytania.
3 Wdzięczna
ochłoda na śś. patrzyć.
4 Ślad
i obraz jako różne.
5 1.
Święci do Pana Boga nas prowadzą.
6 Mt
5.
7 Łk
12.
8 [2.]
Z mądrym towarzystwo.
9 Syr
6.
10 Prz
13.
11 3.
Dobre miłując uczynim się też dobremi.
12 2
Krl 8.
13 4.
Niema Retoryka.
14 Confes.
lib. 8. cap. 6.
15 Cnota
widziana do siebie ciągnie.
16 5.
Historie dla czego piszą.
17 6.
O rodzaju swoim wiedzieć.
18 7.
Umocnienie w wierze.
19 8.
Kościoła poznanie.
20 9.
Stanów różnych nauki.
21 10.
Pociechy w kłopotach.
22 11.
Pismo i Biblia ma żywoty śś.
23 Nowego
Zakonu Święci nie mają być zatajeni.
24 Pewni
pisarze żywotów śś.
25 Pogańskim
historiom wierzym.
26 Chrześciańskie
cnoty pewniejsze.
27 Praca
w pisaniu żywotów jako zacna.
28 In
Præfat. Dial. lib. 2.
29 1
Kor 10.
30 Jakie
świętych modlitwy za nas.
31 Różność
pośrzednictwa Chrystusowego od świętych.
32 Jako
czytać żywoty ś.
33 Jako
naśladować świętych.
34 Czego
nawięcej się w Świętych uczyć.
35 Wiara
około cudów.
Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
(0) Żywoty Świętych: Strona przednia
ŻYWOTY
ŚWIĘTYCH
Starego
i Nowego Zakonu,
na
każdy dzień przez cały rok
[św. Antoni Wielki, obraz Martina Schongauera]
Wybrane
z poważnych Pisarzów i Doktorów Kościelnych,
których
imiona niżej są położone
Do
których przydane są niektóre duchowne obroki i nauki
przeciw
kacerstwom dzisiejszym,
tam gdzie żywot którego Doktora
starożytnego położył.
Ktemu
Kazania krótkie na te święta,
które pewny dzień w miesiącu
mają.
Przez
Ks. Piotra Skargę Societatis
Iesu,
przebrane, uczynione, i w język polski przełożone
i teraz znowu od niego po ósmy raz do druku przejrzane,
i z
Rocznemidziejmi Kościelnemi
Kardynała Baroniusza porównane,
z
przydatkiem niektórych żywotów na końcu.
Z
dozwoleniem Starszych.
Cum
Gratia & Privilegio S.R.M.
W
KRAKOWIE,
w
Drukarni Andrzeja Piotrkowczyka, K.I.M. Typografa.
Roku
Pańskiego, 1605.
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Przy
sporządzaniu transkrypcji
korzystano także z wydania z roku 1598.
Przypisy
obecne na marginesie
przeniesiono do przypisów dolnych i opatrzono
liczbami.
Skróty
nazw ksiąg Pisma Świętego uwspółcześniono.
wtorek, 21 lutego 2017
Dosłowność a zrozumienie
Nie
każdy znak Pisma należy odczytywać dosłownie. Dosłownie należy
brać do serca znaczenie.
Przykład
z Księgi Jeremiasza:
Jestem
bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem pierworodnym. (Jr
31,9)
Gdybyśmy
mieli to odczytywać dosłownie, to Jezus już nie jest pierworodnym,
bo Bóg rzekł słowo, wyrok nieodwołalny ‒ Efraim moim synem
pierworodnym.
Więc
trzeba czytać ze zrozumieniem, które daje Święty Duch i
Matka-Kościół, w której Ten Duch działa.
poniedziałek, 20 lutego 2017
sobota, 18 lutego 2017
(49) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Sól ziemi
1
Jezus,
widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do
Niego Jego uczniowie. 2
Wtedy
otworzył usta i nauczał ich tymi słowami: (…) 13
Wy
jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże
ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i
podeptanie przez ludzi. (Mt 5,1-2.13)
Dobra
jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją
przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą.
(Mk 9,50)
34
Dobra
jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją
przyprawić? 35
Nie
nadaje się ani dla ziemi, ani dla nawozu; precz się ją wyrzuca.
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! (Łk 14,34-35)
1
Ἰδὼν δὲ τοὺς ὄχλους ἀνέβη εἰς τὸ
ὄρος, καὶ καθίσαντος αὐτοῦ προσῆλθαν
αὐτῷ οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ· 2
καὶ ἀνοίξας τὸ στόμα αὐτοῦ ἐδίδασκεν
αὐτοὺς λέγων· (…)
13
Ὑμεῖς ἐστε τὸ ἅλας τῆς γῆς· ἐὰν
δὲ τὸ ἅλας μωρανθῇ, ἐν τίνι ἁλισθήσεται;
εἰς οὐδὲν ἰσχύει ἔτι εἰ μὴ βληθὲν
ἔξω καταπατεῖσθαι ὑπὸ τῶν ἀνθρώπων.
(Mt 5,1-2.13)
καλὸν
τὸ ἅλας· ἐὰν δὲ τὸ ἅλας ἄναλον
γένηται, ἐν τίνι αὐτὸ ἀρτύσετε;
ἔχετε ἐν ἑαυτοῖς ἅλα καὶ εἰρηνεύετε
ἐν ἀλλήλοις. (Mk 9,50)
34
Καλὸν οὖν τὸ ἅλας· ἐὰν δὲ καὶ τὸ
ἅλας μωρανθῇ, ἐν τίνι ἀρτυθήσεται;
35
οὔτε εἰς γῆν οὔτε εἰς κοπρίαν εὔθετόν
ἐστιν, ἔξω βάλλουσιν αὐτό. ὁ ἔχων
ὦτα ἀκούειν ἀκουέτω. (Łk 14,34-35)
Uczniowie
odchodzą, a Jezus podejmuje wspinaczkę na wierzchołek wzniesienia.
To ten sam, który widziałam już w zeszłym roku w wizji końca
kazania na górze i pierwszego spotkania z Marią z Magdali.
Panorama, oświetlona zachodzącym słońcem, wydaje się jeszcze
bardziej rozległa. Jezus siada na skale i skupia się na modlitwie.
Trwa tak aż do chwili, gdy odgłos kroków na ścieżce uprzedza Go
o powrocie apostołów. Nadchodzi wieczór. Jednak na tej wysokości
słońce nadal wyzwala wonie z roślin i kwiatów. Dzikie konwalie
wydzielają silny zapach, a długie łodygi narcyzów potrząsają
gwiazdami [koron] i pączkami, jakby przywołując rosę. Jezus
wstaje i pozdrawia nadchodzących słowami:
«Pokój
niech będzie z wami».
Liczni
uczniowie przychodzą wraz z apostołami. Izaak prowadzi ich z
ascetycznym uśmiechem na swej szczupłej twarzy. Wszyscy gromadzą
się wokół Jezusa, który wita szczególnie Judasza Iskariotę i
Szymona Zelotę.
«Chciałem
was mieć wszystkich przy Sobie, aby pozostać kilka godzin jedynie z
wami i aby tylko do was mówić. Mam wam coś do powiedzenia, aby was
bardziej przygotować do waszej misji. Spożyjemy posiłek, potem
porozmawiamy, a w czasie snu dusza nadal będzie kosztować nauki».
Jedzą
skromny posiłek. Potem gromadzą się wokół Jezusa, siedzącego na
skale. Uczniów i apostołów jest około stu, być może więcej. To
wieniec uważnych twarzy, w dziwaczny sposób oświetlonych
płomieniem dwóch ognisk. Jezus mówi cicho, spokojnie gestykulując.
Jego twarz wydaje się bledsza, odbijając się od ciemnoniebieskiej
szaty, oświetlona promieniem księżyca w nowiu, padającym
dokładnie na Niego. To jakby mały przecinek na niebie, wiązka
światła, głaszcząca Pana nieba i ziemi.
«Chciałem
mieć tu szczególnie was, bo jesteście Moimi przyjaciółmi.
Wezwałem was – po pierwszej próbie, jakiej zostało poddanych
dwunastu – dla powiększenia kręgu Moich uczniów [przeznaczonych]
do pracy i aby usłyszeć od was pierwsze opinie na temat tych,
którzy wami kierują, których daję wam jako Moich następców.
Wiem, że wszystko dobrze się potoczyło. Podtrzymywałem Moją
modlitwą dusze apostołów, które wyszły z modlitwy z nową siłą
umysłu i serca. Z siłą, która nie pochodzi z ludzkiego uczenia
się, lecz z całkowitego oddania się Bogu.
Najwięcej
dali ci, którzy najbardziej o sobie zapomnieli. Zapomnieć o sobie
to rzecz trudna.
Człowiek
jest uczyniony ze wspomnień, a najdobitniej odzywają się
wspomnienia o własnym ja. Trzeba dokonać rozróżnienia
pomiędzy ja i ja. Istnieje ja duchowe duszy
przypominającej sobie o Bogu i o swym pochodzeniu od Niego. Jest też
ja niższe, pochodzące od ciała, które przywodzi na myśl
tysiące wymagań obracających się wokół siebie oraz własnych
pasji. Od nich podnosi się tak wiele głosów, że tworzą chór
dominujący nad osamotnionym głosem ducha – jeśli duch nie jest
zbyt mocny – przypominającego sobie o własnej godności dziecka
Bożego. Trzeba więc, aby być doskonałymi jako uczniowie, umieć
zapominać o sobie, o wszystkich tych wspomnieniach, wymaganiach i
lękliwych myślach ludzkiego ja, z wyjątkiem tego świętego
wspomnienia, które należy coraz bardziej podsycać, ożywiać,
umacniać.
W
tej pierwszej próbie Moich dwunastu najwięcej dali ci, którzy
najbardziej zapomnieli o sobie. Zapomnieli nie tylko o swej
przeszłości, lecz i o ograniczeniach swej osobowości. To ci,
którzy już nie pamiętali o tym, kim byli, którzy rozpłynęli się
w Bogu, by się już niczego nie lękać.
Skąd
powściągliwość innych? Stąd, że przypomnieli sobie o zwykłych
obawach, o zwykłej ostrożności, o zwykłych uprzedzeniach. Skąd
zwięzłość innych? Bo przypomnieli sobie o swej niezdolności do
nauczania i obawiali się ośmieszenia siebie samych lub Mnie. Skąd
u jeszcze innych widoczne popisywanie się? Ci ostatni przypomnieli
sobie o swej zwykłej pysze, [ulegali pragnieniu] postawienia siebie
w świetle, bycia oklaskiwanymi, wypłynięcia, bycia „kimś”.
Wreszcie dlaczego niespodziewanie ujawniło się u niektórych
nauczycielskie głoszenie, mocne, przekonujące, odnoszące tryumf?
Ponieważ oni i tylko oni potrafili przypomnieć sobie o Bogu. Tak
samo było z tymi, którzy byli pokorni i usiłowali przejść
niezauważeni, którzy w odpowiedniej chwili potrafili przyjąć na
siebie godność pierwszeństwa im nadanego, a którego nie chcieli
sprawować z obawy, by ich nie przeceniano. Trzy pierwsze kategorie
przypomniały sobie o niższym ja. Czwarta – o ja wyższym i
wyzbyła się lęku. Czuli, że Bóg jest z nimi, w nich i nie lękali
się. O, święta odwago, pochodząca ze związku z Bogiem!
Słuchajcie
zatem jedni i drudzy: apostołowie i uczniowie. Wy, apostołowie,
poznaliście już te myśli. Jednak teraz pojmiecie je głębiej. Wy,
uczniowie, nie słyszeliście ich albo słyszeliście niektóre.
Trzeba, by one wyryły się w waszych sercach. Będę bowiem
posługiwał się wami coraz bardziej, bo stado Chrystusa nie
przestaje rosnąć, bo świat będzie na was coraz bardziej nastawał,
a liczba wilków, atakujących Mnie, Pasterza, oraz Moje stado będzie
rosła. Chcę wam włożyć do rąk broń dla obrony Nauki i Mojego
stada. To, co wystarczy stadu, nie wystarczy wam, małym pasterzom. O
ile owce mogą popełnić błędy, skubiąc trawę, która czyni krew
gorzką, a pragnienia szalonymi, to wam nie wolno popełniać tych
samych błędów, gdyż doprowadziłyby liczne stada do zguby.
Pamiętajcie, że tam, gdzie znajduje się pasterz bałwochwalca,
owce giną otrute lub pożarte przez wilki.
Wy
jesteście solą ziemi i światłem świata. Jeśli jednak uchybicie
waszej misji, staniecie się solą bez smaku i bezużyteczną. Nic
nie przywróci wam smaku. Nawet Bóg nie mógłby tego uczynić,
gdybyście po – otrzymaniu daru – doprowadzili do utraty smaku.
Zostałby bowiem przez was rozpuszczony w mdłych i brudnych wodach
ludzkiej natury, osłodzony zepsutą słodyczą zmysłów; czysta sól
Boga zostałaby zmieszana z licznymi odpadkami pychy, pożądliwości,
obżarstwa, rozwiązłości, gniewu, lenistwa. Przez to na jedno
ziarnko soli przypadałoby siedem ziaren z każdej wady. Wasza sól
stałaby się wtedy jedynie kamienistą mieszaniną, w której
zgubiłoby się biedne ziarnko soli; kamyki zgrzytałyby między
zębami, zostawiając w ustach smak ziemi i czyniąc pożywienie
odrażającym i niemiłym. Nie byłaby już ta sól dobra nawet do
podrzędnego wykorzystania, gdyż smak zepsuty przez siedem wad
przeszkadzałby nawet w ludzkich zadaniach. Sól byłaby wtedy zdatna
tylko do wyrzucenia i podeptania nogami nieuważnych ludzi. Ileż
osób, jak wielu ludzi będzie mogło właśnie tak zdeptać ludzi
[powołanych przez] Boga! Ci wezwani pozwolą niedbałemu ludowi
podeptać się, nie będą już bowiem substancją, do której się
dąży dla znalezienia rzeczy szlachetnych, niebiańskich, lecz staną
się jedynie odpadami».
(III (cz. 1-2), 29: Napisane 22 maja 1945. A, 5114-5127)
I
discepoli vanno e Gesù riprende a salire fino alla cima, che è
quella già vista nella visione dello scorso anno per la fine del
discorso del Monte e per il primo incontro con la Maddalena. Ancora
più ampio è il panorama che si sta facendo acceso per il tramonto
che si inizia.
Gesù
si siede su un masso e si raccoglie in meditazione. E così sta
finché lo scalpiccio dei passi sul sentiero non lo fa avvertito che
gli apostoli sono di ritorno. La sera si fa vicina. Ma su
quell'altura ancora il sole persiste traendo odore da ogni erba e
fioretto. Dei mughetti selvaggi odorano forte e gli alti steli dei
narcisi scuotono le loro stelle e i loro bocci come per chiamare le
rugiade.
Gesù
si alza in piedi e saluta col suo: «La pace sia con voi».
Sono
molti i discepoli che salgono con gli apostoli. Isacco li capitana
col suo sorriso d'asceta sul volto sottile. Si affollano tutti
intorno a Gesù che sta salutando particolarmente Giuda Iscariota e
Simone lo Zelote.
«Vi
ho voluti tutti con Me, per stare qualche ora con voi soli e per
parlare a voi soli. Ho qualcosa da dirvi per prepararvi sempre più
alla missione. Prendiamo il cibo e poi parleremo, e nel sonno l'anima
continuerà ad assaporare la dottrina».
Consumano
la parca cena e poi si stringono a cerchio intorno a Gesù seduto su
un pietrone. Sono un centinaio circa, forse più, fra discepoli e
apostoli. Una corona di volti attenti che la fiamma di due fuochi
rischiara bizzarramente. Gesù parla piano, gestendo pacato, col viso
che pare più bianco, emergente come è dall'abito azzurro cupo e al
raggio della luna novella che scende proprio dove è Lui, una piccola
virgola di luna nel cielo, una lama di luce che carezza il Padrone
del Cielo e della terra.
«Vi
ho voluti qui, in disparte, perché siete i miei amici. Vi ho
chiamati dopo la prima prova fatta dai dodici, e per allargare il
cerchio dei miei discepoli operanti e per udire da voi le prime
reazioni dell'essere diretti da coloro che Io do a voi come miei
continuatori. So che tutto è andato bene. Io sorreggevo con la
preghiera le anime degli apostoli usciti dall'orazione con una forza
nuova nella mente e nel cuore. Una forza che non viene da studio
umano ma da completo abbandono in Dio. Coloro che più hanno dato
sono coloro che più si sono dimenticati. Dimenticare se stessi è
ardua cosa. L'uomo è fatto di ricordi, e quelli che più hanno voce
sono i ricordi del proprio io. Bisogna distinguere fra l'io e l'io.
Vi è lo spirituale io dato dall'anima che si ricorda di Dio e della
sua origine da Dio, e vi è l'io inferiore della carne che si ricorda
di mille esigenze che tutto abbracciano di se stessa e delle passioni
e che – poiché sono tante voci da fare un coro – e che
soverchiano, se lo spirito non è ben robusto, la voce solitaria
dello spirito che ricorda la sua nobiltà di figlio di Dio. Perciò –
meno che per questo ricordo santo che bisognerebbe sempre più
aizzare e tenere vivo e forte – perciò per essere perfetti come
discepoli bisogna sapere dimenticare se stessi, in tutti i ricordi,
le esigenze, le pavide riflessioni dell'io umano. In questa prima
prova, fra i miei dodici, coloro che hanno più dato sono coloro che
più si sono dimenticati. Dimenticati non solo per il loro passato,
ma anche nella loro limitata personalità. Sono coloro che non si
sono più ricordati di ciò che erano e si sono talmente fusi a Dio
da non temere. Di nulla. Perché le sostenutezze di alcuni? Perché
si sono ricordati i loro scrupoli abituali, le loro abituali
considerazioni, le loro abituali prevenzioni. Perché le laconicità
di altri? Perché si sono ricordati le loro incapacità dottrinali e
hanno temuto di fare brutte figure o di farmele fare. Perché le
vistose esibizioni di altri ancora? Perché questi si sono ricordati
le loro abituali superbie, i desideri di mettersi in vista, di essere
applauditi, di emergere, di essere "qualcosa". Infine,
perché l'improvviso svelarsi di altri in una rabbinica oratoria
sicura, persuasiva, trionfale? Perché questi, e questi soli – così
come quelli che fino allora umili e cercanti di passare inosservati e
che al momento buono hanno saputo di colpo assumere la dignità di
primato a loro conferita e non mai voluta esercitare per tema di
troppo presumere – hanno saputo ricordarsi di Dio. Le prime tre
categorie si sono ricordate dell'io inferiore. L'altra, la quarta,
dell'io superiore, e non hanno temuto. Sentivano Dio con sé, Dio in
sé, e non hanno temuto. Oh! santo ardimento che viene dall'essere
con Dio!
Or
dunque ascoltate, e voi e voi, apostoli e discepoli. Voi apostoli
avete già sentito questi concetti. Ma ora li capirete con più
profondità. Voi discepoli non li avete ancora uditi o ne avete udito
frammenti. E vi necessita di scolpirveli nel cuore. Perché Io sempre
più vi userò, dato che sempre più cresce il gregge di Cristo.
Perché il mondo sempre più vi assalirà, crescendo in esso i lupi
contro Me Pastore e contro il mio gregge, ed Io voglio mettervi in
mano le armi di difesa della Dottrina e del gregge mio. Quanto basta
al gregge non basta a voi, piccoli pastori. Se è lecito alle pecore
di commettere errori, brucando erbe che fanno amaro il sangue o folle
il desiderio, non è lecito che voi commettiate gli stessi errori,
portando molto gregge a rovina. Perché pensate che là dove è un
pastore idolo periscono per veleno le pecore o per assalto di lupi.
Voi siete il sale della terra e la luce del mondo. Ma se falliste
alla vostra missione diverreste un insipido e inutile sale. Nulla più
potrebbe ridarvi sapore, posto che Dio non ve l'ha potuto dare, posto
che avendolo avuto in dono voi lo avete dissalato lavandolo con le
insipide e sporche acque dell'umanità, addolcendolo con il corrotto
dolciore del senso, mescolando al puro sale di Dio detriti e detriti
di superbia, avarizia, gola, lussuria, ira, accidia, di modo che
risulta un granello di sale ogni sette volte sette granelli di ogni
singolo vizio. Il vostro sale allora non è che una mescolanza di
pietre in cui si sperde il misero granello sperduto, di pietre che
stridono sotto il dente, che lasciano in bocca sapore di terra e
fanno ripugnante e sgradito il cibo. Neppur più per usi inferiori è
buono, ché farebbe nocumento anche alle missioni umane un sapere
infuso nei sette vizi. E allora il sale non serve che ad essere
sparso e calpestato sotto i piedi incuranti del popolo. Quanto,
quanto popolo potrà calpestare così gli uomini di Dio! Perché
questi vocati avranno permesso al popolo di calpestarli incurante,
dato che non sono più sostanza alla quale si accorre per avere
sapore di elette, di celesti cose, ma saranno unicamente detriti».
(3, 169)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Subskrybuj:
Posty (Atom)