22
Wówczas
przyprowadzono Mu opętanego, który był niewidomy i niemy. Uzdrowił
go, tak że niemy mógł mówić i widzieć. 23
A
całe tłumy pełne były podziwu i mówiły: «Czyż
nie jest to Syn Dawida?»
24
Lecz
faryzeusze, słysząc to, mówili: «On
tylko mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy».
25
Jezus,
znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde
królestwo od wewnątrz skłócone pustoszeje. I nie ostoi się żadne
miasto ani dom, wewnętrznie skłócone. 26
Jeśli
szatan wyrzuca szatana, to sam z sobą jest skłócony, jakże się
więc ostoi jego królestwo? 27
I
jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą
wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. 28
Lecz
jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie
przyszło do was królestwo Boże. 29
Albo
jak może ktoś wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli
mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom jego ograbi.
30
Kto
nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną,
[ten] rozprasza».
(Mt 12,22-30)
22
A
uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma
Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».
23
Wtedy
przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak
może szatan wyrzucać szatana? 24
Jeśli
jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie
może się ostać. 25
I
jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł
się ostać. 26
Jeśli
więc szatan powstał przeciw sobie i jest ze sobą skłócony, to
nie może się ostać, lecz koniec z nim. 27
Nikt
nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli
mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi».
(Mk 3,22-27)
14
Raz
wyrzucał złego ducha [z człowieka], który był niemy. A gdy zły
duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. 15
Lecz
niektórzy z nich rzekli: «Mocą
Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy».
16
Inni
zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z
nieba. 17
On
jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde
królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali.
18
Jeśli
więc i szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego
królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe
duchy. 19
Lecz
jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą
wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. 20
A
jeśli Ja palcem
Bożym wyrzucam
złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
21
Gdy
mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie.
22
Lecz
gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, to zabierze całą
broń jego, na której polegał, i rozda jego łupy.
23
Kto
nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten
rozprasza».
(Łk 11,14-23)
22
Τότε
προσηνέχθη αὐτῷ δαιμονιζόμενος τυφλὸς
καὶ κωφός, καὶ ἐθεράπευσεν αὐτόν,
ὥστε τὸν κωφὸν λαλεῖν καὶ βλέπειν.
23
καὶ
ἐξίσταντο πάντες οἱ ὄχλοι καὶ ἔλεγον·
μήτι οὗτός ἐστιν ὁ υἱὸς Δαυίδ; 24
οἱ
δὲ Φαρισαῖοι ἀκούσαντες εἶπον· οὗτος
οὐκ ἐκβάλλει τὰ δαιμόνια εἰ μὴ ἐν
τῷ Βεελζεβοὺλ ἄρχοντι τῶν δαιμονίων.
25
Εἰδὼς
δὲ τὰς ἐνθυμήσεις αὐτῶν εἶπεν αὐτοῖς·
πᾶσα βασιλεία μερισθεῖσα καθ’ ἑαυτῆς
ἐρημοῦται καὶ πᾶσα πόλις ἢ οἰκία
μερισθεῖσα καθ’ ἑαυτῆς οὐ σταθήσεται.
26
καὶ
εἰ ὁ σατανᾶς τὸν σατανᾶν ἐκβάλλει,
ἐφ’ ἑαυτὸν ἐμερίσθη· πῶς οὖν
σταθήσεται ἡ βασιλεία αὐτοῦ; 27
καὶ
εἰ ἐγὼ ἐν Βεελζεβοὺλ ἐκβάλλω τὰ
δαιμόνια, οἱ υἱοὶ ὑμῶν ἐν τίνι
ἐκβάλλουσιν; διὰ τοῦτο αὐτοὶ κριταὶ
ἔσονται ὑμῶν. 28
εἰ
δὲ ἐν πνεύματι θεοῦ ἐγὼ ἐκβάλλω τὰ
δαιμόνια, ἄρα ἔφθασεν ἐφ’ ὑμᾶς ἡ
βασιλεία τοῦ θεοῦ. 29
ἢ
πῶς δύναταί τις εἰσελθεῖν εἰς τὴν
οἰκίαν τοῦ ἰσχυροῦ καὶ τὰ σκεύη
αὐτοῦ ἁρπάσαι, ἐὰν μὴ πρῶτον δήσῃ
τὸν ἰσχυρόν; καὶ τότε τὴν οἰκίαν
αὐτοῦ διαρπάσει 30
ὁ
μὴ ὢν μετ’ ἐμοῦ κατ’ ἐμοῦ ἐστιν,
καὶ ὁ μὴ συνάγων μετ’ ἐμοῦ σκορπίζει.
(Mt 12,22-30)
22
Καὶ
οἱ γραμματεῖς οἱ ἀπὸ Ἱεροσολύμων
καταβάντες ἔλεγον ὅτι Βεελζεβοὺλ
ἔχει καὶ ὅτι ἐν τῷ ἄρχοντι τῶν
δαιμονίων ἐκβάλλει τὰ δαιμόνια.
23
Καὶ
προσκαλεσάμενος αὐτοὺς ἐν παραβολαῖς
ἔλεγεν αὐτοῖς· πῶς δύναται σατανᾶς
σατανᾶν ἐκβάλλειν; 24
καὶ
ἐὰν βασιλεία ἐφ’ ἑαυτὴν μερισθῇ,
οὐ δύναται σταθῆναι ἡ βασιλεία ἐκείνη·
25
καὶ
ἐὰν οἰκία ἐφ’ ἑαυτὴν μερισθῇ, οὐ
δυνήσεται ἡ οἰκία ἐκείνη σταθῆναι.
26
καὶ
εἰ ὁ σατανᾶς ἀνέστη ἐφ’ ἑαυτὸν καὶ
ἐμερίσθη, οὐ δύναται στῆναι ἀλλὰ
τέλος ἔχει. 27
ἀλλ’
οὐ δύναται οὐδεὶς εἰς τὴν οἰκίαν
τοῦ ἰσχυροῦ εἰσελθὼν τὰ σκεύη αὐτοῦ
διαρπάσαι, ἐὰν μὴ πρῶτον τὸν ἰσχυρὸν
δήσῃ, καὶ τότε τὴν οἰκίαν αὐτοῦ
διαρπάσει. (Mk
3,22-27)
14
Καὶ
ἦν ἐκβάλλων δαιμόνιον [καὶ αὐτὸ ἦν]
κωφόν· ἐγένετο δὲ τοῦ δαιμονίου
ἐξελθόντος ἐλάλησεν ὁ κωφὸς καὶ
ἐθαύμασαν οἱ ὄχλοι. 15
τινὲς
δὲ ἐξ αὐτῶν εἶπον· ἐν Βεελζεβοὺλ τῷ
ἄρχοντι τῶν δαιμονίων ἐκβάλλει τὰ
δαιμόνια· 16
ἕτεροι
δὲ πειράζοντες σημεῖον ἐξ οὐρανοῦ
ἐζήτουν παρ’ αὐτοῦ. 17
αὐτὸς
δὲ εἰδὼς αὐτῶν τὰ διανοήματα εἶπεν
αὐτοῖς· πᾶσα βασιλεία ἐφ’ ἑαυτὴν
διαμερισθεῖσα ἐρημοῦται καὶ οἶκος
ἐπὶ οἶκον πίπτει. 18
εἰ
δὲ καὶ ὁ σατανᾶς ἐφ’ ἑαυτὸν διεμερίσθη,
πῶς σταθήσεται ἡ βασιλεία αὐτοῦ;
ὅτι λέγετε ἐν Βεελζεβοὺλ ἐκβάλλειν
με τὰ δαιμόνια. 19
εἰ
δὲ ἐγὼ ἐν Βεελζεβοὺλ ἐκβάλλω τὰ
δαιμόνια, οἱ υἱοὶ ὑμῶν ἐν τίνι
ἐκβάλλουσιν; διὰ τοῦτο αὐτοὶ ὑμῶν
κριταὶ ἔσονται. 20
εἰ
δὲ ἐν δακτύλῳ θεοῦ [ἐγὼ] ἐκβάλλω τὰ
δαιμόνια, ἄρα ἔφθασεν ἐφ’ ὑμᾶς ἡ
βασιλεία τοῦ θεοῦ. 21
ὅταν
ὁ ἰσχυρὸς καθωπλισμένος φυλάσσῃ τὴν
ἑαυτοῦ αὐλήν, ἐν εἰρήνῃ ἐστὶν τὰ
ὑπάρχοντα αὐτοῦ· 22
ἐπὰν
δὲ ἰσχυρότερος αὐτοῦ ἐπελθὼν νικήσῃ
αὐτόν, τὴν πανοπλίαν αὐτοῦ αἴρει
ἐφ’ ᾗ ἐπεποίθει καὶ τὰ σκῦλα αὐτοῦ
διαδίδωσιν. 23
Ὁ
μὴ ὢν μετ’ ἐμοῦ κατ’ ἐμοῦ ἐστιν,
καὶ ὁ μὴ συνάγων μετ’ ἐμοῦ σκορπίζει.
(Łk 11,14-23)
Piotr,
niezadowolony, mamrocze do siebie. Idzie z innymi na spotkanie
Jezusa. Po pierwszych powitaniach mówią Mu o opętanym niewidomym i
niemym, czekającym z rodzicami na Jego przybycie od wielu godzin.
Mateusz
wyjaśnia:
«Jest
jak bezwładny. Rzucił się na puste worki i więcej się nie
poruszył. Rodzice w Tobie pokładają nadzieję. Chodź wypocząć,
a potem mu pomożesz».
«Nie.
Idę do niego zaraz. Gdzie on jest?»
«W
dolnej izbie, przy piecu. Umieściłem go tam z rodzicami, bo jest
wielu faryzeuszów i także uczonych w Piśmie. Wyglądają jak
stojący na czatach...»
«Tak,
byłoby lepiej nie dawać im tej przyjemności...» – zrzędzi
Piotr.
«Nie
ma Judasza, syna Szymona?» – dopytuje się Jezus.
«Został
w domu. On zawsze musi robić co innego niż wszyscy» – narzeka
nadal Piotr.
Jezus
patrzy na niego, ale nie czyni mu wyrzutów. Śpieszy się do domu,
powierzając dziecko właśnie Piotrowi. Ten głaska je i wyciąga
zaraz zza pasa piszczałkę, mówiąc:
«Jedna
dla ciebie, druga dla mojego syna. Jutro wieczorem zaprowadzę cię,
żebyś go zobaczył. Prosiłem pasterza, któremu opowiadałem o
Jezusie, żeby mi je zrobił».
Jezus
wchodzi do domu, wita Judasza, który wydaje się bardzo zajęty
układaniem naczyń. Potem idzie prosto do czegoś w rodzaju
spiżarni, niskiej i ciemnej, przylegającej do pieca.
«Wyprowadźcie
chorego» – nakazuje Jezus.
Jeden
faryzeusz – który nie jest z Kafarnaum i ma wygląd jeszcze
bardziej nieprzyjemny niż miejscowi faryzeusze – mówi:
«To
nie jest chory, to opętany».
«To
też jest choroba, ducha...»
«Ale
jego oczy nie widzą i ma związany język...»
«To
też jest choroba ducha, która rozciąga swe panowanie na członki i
na organy. Gdybyś Mi pozwolił skończyć, dowiedziałbyś się, co
chciałem powiedzieć. Gdy jest się chorym i gorączka jest we krwi,
to od krwi atakuje ona tę lub inną część ciała».
Faryzeusz
nie wie już, co powiedzieć, więc milczy. Opętanego przyprowadzono
przed Jezusa. Jest bezwładny – jak to dobrze określił Mateusz –
bardzo skrępowany przez demona. Ludzie nadciągają w tym czasie
licznie. To niewiarygodne, jak w godzinach – wydających się
czasem wolnym – ludzie szybko nadbiegają tam, gdzie można
zobaczyć coś ciekawego. Są teraz osobistości z Kafarnaum, a
pomiędzy nimi czterech faryzeuszy. Jest i Jair, a w kącie –
przepraszając, że musi czuwać nad porządkiem – rzymski setnik,
z nim zaś mieszkańcy innych miejscowości.
«W
imię Boga, opuść te źrenice i język tego człowieka! Ja tego
chcę! Uwolnij od siebie, [demonie,] to stworzenie! Już nie wolno ci
go trzymać. Odejdź!» – woła Jezus, wyciągając ręce i
rozkazując.
Cud
rozpoczyna się od wściekłego wycia demona, a kończy się krzykiem
radości uwolnionego, który woła:
«Synu
Dawida! Synu Dawida! Święty i Królu!»
«Jak
on to zrobił, że wie, kim jest Ten, który go uzdrowił?» – pyta
uczony w Piśmie.
«Ależ
to wszystko jest komedią! Ci ludzie są opłaceni, żeby ją
odegrać!» – mówi faryzeusz, wzruszając ramionami.
«Ale
przez kogo? Jeśli wolno was zapytać» – odzywa się Jair.
«Nawet
przez ciebie».
«A
w jakim celu?» [– dopytuje się Jair.]
«Aby
rozsławić Kafarnaum».
«Nie
poniżaj swego rozumu, wygadując głupstwa i nie plam swego języka
kłamstwami. Wiesz, że to nieprawda, i powinieneś zrozumieć, że
mówisz głupstwa. To, co się tutaj stało, zdarzyło się w wielu
miejscach Izraela. Zatem wszędzie jest ktoś, kto płaci? Naprawdę
nie wiedziałem, że w Izraelu prosty lud jest tak bardzo bogaty! Wy
bowiem ani z pewnością żaden z wielkich za to nie płacicie. W
takim razie płaci prosty lud, bo jedynie on kocha Nauczyciela».
«Ty
jesteś przełożonym synagogi i kochasz Go. Jest tutaj Manaen, a w
Betanii – Łazarz, syn Teofila. Oni nie są prostym ludem» [–
odpowiadają faryzeusze.]
«Oni
jednak są uczciwi i ja – też. Nie oszukujemy nikogo, w niczym. A
jeszcze mniej w sprawach wiary. My nie pozwalamy sobie na to, bo
lękamy się Boga i zrozumieliśmy, że uczciwość jest tym, co się
Bogu podoba».
Faryzeusze
odwracają się plecami do Jaira i atakują krewnych uzdrowionego:
«Kto
wam powiedział, że macie tutaj przyjść?»
«Kto?
Wielu ludzi, których już uzdrowił... lub ich krewnych».
«Ale
co wam dali?»
«Co
dali? Pewność, że On go uzdrowi».
«Ale
czy on był naprawdę chory?»
«O!
Umysły podstępne! Wy sądzicie, że to wszystko jest nieprawdą?
Idźcie do Gadary i jeśli nie wierzycie, dowiedzcie się o
nieszczęściu rodziny Anny, małżonki Izmaela».
Ludzie
z Kafarnaum, oburzeni, wywołują wrzawę, Galilejczycy zaś,
przybyli z okolic Nazaretu, mówią:
«A
jednak to syn stolarza Józefa!»
Mieszkańcy
Kafarnaum, wierni Jezusowi, wołają:
«Nie.
On jest tym, za kogo się uważa, i tym, kim Go określił uzdrowiony
człowiek:” Synem Boga i Synem Dawida”».
«Ależ
nie pobudzajcie jeszcze bardziej ludu waszymi potwierdzeniami!» –
mówi uczony w Piśmie z pogardą.
«Kimże
więc On jest według was?»
«Belzebubem!»
«O!
Języki żmijowe! Bluźniercy! Opętani! Serca ślepe! Zgubo nasza!
Chcecie nam odebrać nawet radość [posiadania] Mesjasza, co?
Lichwiarze! Wyschłe krzemienie!»
Niesamowita
wrzawa!
Jezus,
który oddalił się do kuchni, żeby się napić trochę wody,
ukazuje się na progu akurat na czas, żeby usłyszeć jeszcze raz
oklepane i głupie oskarżenie faryzeuszy:
«To
zapewne Belzebub, bo demony są Mu posłuszne. Wielki Belzebub, Jego
ojciec, pomaga Mu i On przegania demony tylko przez działanie
Belzebuba, księcia demonów».
Jezus
schodzi po dwóch stopniach progu i idzie prosto naprzód, poważny i
spokojny, stając dokładnie naprzeciw grupy faryzeuszy i uczonych.
Patrząc na nich przeszywającym spojrzeniem mówi:
«Nawet
na ziemi widzimy, że królestwo podzielone na przeciwstawne
stronnictwa staje się wewnętrznie tak słabe, że z łatwością
atakuje się je i sąsiednie kraje niszczą je, żeby stało się ich
niewolnikiem. Także na ziemi widzimy, że miasto podzielone na
przeciwstawne sobie stronnictwa traci swój dobrobyt. Tak samo jest z
rodziną, której członków dzieli nienawiść. Rozpada się i staje
się bezużyteczną stłuczką, nie służącą nikomu i wywołującą
śmiech współmieszkańców. Zgoda to nie tylko obowiązek, lecz i
[wyraz pewnej] przebiegłości, gdyż sprawia, że ludzie są
niezależni, silni, kochający. To o tym powinni myśleć mieszkańcy
tego samego kraju, miasta lub członkowie jednej rodziny, kiedy z
powodu pragnienia osobistej korzyści są kuszeni do podziałów i
zwalczania się, co jest zawsze niebezpieczne, gdyż przeciwstawia
jedne grupy innym i niszczy uczucia.
W
istocie ta sama przebiegłość kieruje działaniem tych, którzy są
panami świata. Przyjrzyjcie się Rzymowi w jego niezaprzeczalnej
potędze, tak strasznej dla nas. On panuje nad światem, bo jest
zjednoczony w tym samym zamiarze, w jednym pragnieniu: „panować”.
Nawet pomiędzy nimi będą z pewnością sprzeczności, antypatie,
bunty. A jednak pozostają w głębi. Na powierzchni jest jeden blok,
bez pęknięć, bez wzburzeń. Oni wszyscy chcą jednego i odnoszą
sukces, gdyż tego pragną. I tak długo będzie się im udawać, jak
długo będą chcieć tego samego. Spójrzcie na ten ludzki przykład
zespalającej przebiegłości i pomyślcie: jeśli dzieci tego wieku
są tak [przebiegle zjednoczone], to jak będzie [postępował]
szatan? Oni dla nas są szatanami, lecz ich pogański satanizm jest
niczym w porównaniu z doskonałym satanizmem Szatana i jego demonów.
Tam, w tym królestwie wiecznym, bez wieków, bez końca, nie ma
granic dla podstępu i złośliwości. Tam sprawia radość
szkodzenie Bogu i ludziom – oddechem jest szkodzenie. Bolesną
radość, jedyną, okrutną z przeklętą doskonałością osiąga
się przez przenikanie się duchów zjednoczonych w jedynym
pragnieniu: „szkodzić”.
Otóż,
jeśli – dla wywołania wątpliwości co do Mojej mocy – chcecie
utrzymywać, że szatan jest tym, który Mi pomaga, gdyż Ja jestem
mniejszym [od niego] Belzebubem, czy nie oznacza to, że szatan jest
w niezgodzie z samym sobą i ze swymi demonami, skoro wyrzuca ich z
opętanych? A jeśli jest niezgoda, czy jego królestwo będzie mogło
przetrwać? Nie, tak nie jest. Szatan jest wszystkim, co jest
największą chytrością, i on sam sobie nie szkodzi. On zamierza
rozszerzyć, a nie pomniejszyć swe królestwo w sercach. Jego życie
to „kraść, niszczyć, kłamać, ranić, mącić”. Kraść dusze
Bogu i pokój ludziom. Szkodzić stworzeniom Ojca, wywołując Jego
wielki smutek. Kłamać, żeby sprowadzać na złą drogę. Ranić,
żeby się cieszyć. Mącić, gdyż on jest Nieporządkiem. Szatan
nie może się zmienić. On jest wieczny w swoim bycie i w swoich
metodach [działania].
Odpowiedzcie
więc na pytanie: jeśli Ja wyganiam demony w imię Belzebuba, w
czyje imię wasi synowie je wypędzają? Czy chcecie przyznać, że i
oni są Belzebubami? Otóż jeśli tak powiecie, zobaczą w was
oszczerców. A jeśli ich świętość będzie tak wielka, że nie
zareaguje na wasze oskarżenie, osądzicie samych siebie, uznając,
że wierzycie w posiadanie wielu demonów w Izraelu. I osądzi was
Bóg w imieniu synów Izraela oskarżonych o to, że są demonami.
Dlatego też od kogokolwiek przyjdzie sąd, ci w gruncie rzeczy będą
waszymi sędziami tam, gdzie sąd nie ulega ludzkim naciskom. I
dalej, jeśli prawdą jest, że Ja wypędzam demony przez Ducha
Bożego, to jest to dowodem, że przyszło do was Królestwo Boże i
Król tego Królestwa. Ten Król ma moc taką, że żadna siła
przeciwstawiająca się Jego królowaniu nie może Mu się oprzeć.
Dlatego też wiążę i zmuszam tych, którzy są uzurpatorami synów
Mojego Królestwa, do opuszczenia miejsc, jakie zajmują, i do
oddania Mi swych zdobyczy, żebym Ja mógł je wziąć w posiadanie.
Czyż nie tak postępuje ktoś, kto chce wejść do domu
zamieszkanego przez człowieka silnego, żeby mu odebrać jego dobra,
uczciwie lub nieuczciwie zdobyte? Tak właśnie czyni. Wchodzi i
wiąże. Potem rabuje dom. Ja wiążę anioła ciemności, który
wziął to, co do Mnie należy, i odbieram mu złupione Mi przez
niego dobro. I tylko Ja mogę to czynić, gdyż Ja jeden jestem
Silny, Ojciec przyszłego wieku, Książę Pokoju». (III
(cz. 3–4), 132: 2
września 1945. A, 6343-6363)
Pietro,
malcontento, borbotta fra la barba. Ma va incontro a Gesù con gli
altri. Dopo i primi saluti gli dicono di un indemoniato, cieco e
muto, che attende coi parenti la sua venuta da molte ore.
Matteo
spiega: «È come inerte. Si è gettato su dei sacchi vuoti e non si
è più mosso. I parenti sperano in Te. Vieni a ristorarti e poi lo
soccorrerai».
«No.
Vado subito da lui. Dove è?».
«Nella
stanza bassa presso al forno. L’ho messo lì con i parenti perché
ci sono molti farisei, a anche scribi, che sembrano in agguato…».
«Sì,
e sarebbe meglio non farli contenti» brontola Pietro.
«Giuda
di Simone non c’è?» chiede Gesù.
«È
rimasto in casa. Lui deve fare ciò che gli altri non fanno»
brontola ancora Pietro.
Gesù
lo guarda ma non lo rimprovera. Si affretta alla casa affidando il
bambino proprio a Pietro, che se lo carezza tirando subito fuori
dall’alta cintura un fischietto dicendo: «Uno a te e uno a mio
figlio. Domani sera ti ci porto a vederlo. Me li sono fatti fare da
un pastore al quale ho parlato di Gesù».
Gesù
entra in casa, saluta Giuda che sembra tutto occupato ad ordinare le
stoviglie, e poi tira dritto fino ad una specie di dispensa bassa e
scura che è addossata al forno.
«Fate
uscire il malato» ordina Gesù.
Un
fariseo che non è di Cafarnao, ma che ha una mùtria peggiore ancora
a quelle dei farisei locali, dice:
«Non
è un malato. È un indemoniato».
«È
sempre una malattia dello spirito…».
«Ma
lui ha legati gli occhi e la favella…».
«È
sempre una malattia dello spirito, che estende alle membra e agli
organi, la possessione. Se mi avessi lasciato terminare avresti
saputo che volevo dire questo. Anche la febbre è nel sangue quando
si è malati, ma dal sangue attacca poi questa o quella parte del
corpo».
Il
fariseo non sa che ribattere e tace.
L’indemoniato
è stato condotto di fronte a Gesù. Inerte. Ha detto bene Matteo.
Molto impedito dal demonio.
La
gente intanto si affolla. È incredibile come, specie nelle ore, dirò
così, di svago, facesse presto un tempo ad accorrere gente dove
c’era da vedere qualche cosa. Vi sono ora i notabili di Cafarnao,
fra i quali i quattro farisei, vi è Giairo, e in un angolo, con la
scusa di sorvegliare l’ordine, vi è il centurione romano, e con
lui cittadini di altre città.
«In
nome di Dio, lascia le pupille e la lingua di costui! Lo voglio!
Libera di te questa creatura! Non ti è più lecito tenerla. Via!»
grida Gesù tendendo le mani nel comando.
Il
miracolo si inizia con un urlo di rabbia del demonio e finisce con un
urlo di gioia del liberato che grida:
«Figlio
di Davide! Figlio di Davide! Santo e Re!».
«Come
fa costui a sapere chi è colui che lo ha guarito?» chiede uno
scriba.
«Ma
è tutta una commedia! Questa gente è pagata per fare ciò!» dice
alzando le spalle un fariseo.
«Ma
da chi, se è lecito chiedervelo?» interroga Giairo.
«Anche
da te».
«E
a che scopo?».
«Per
rendere celebre Cafarnao».
«Non
umiliare la tua intelligenza dicendo stoltezze e la tua lingua
sporcandola di menzogne. Tu sai che ciò non è vero, e dovresti
capire che dici una stoltezza. Ciò che qui avviene è avvenuto in
molte parti d’Israele. Allora dovunque vi sarà chi paga? In verità
io non sapevo che in Israele la plebe fosse molto ricca! Perché voi,
e con voi i grandi tutti, non pagate certo per questo. Allora paga la
plebe, che è l’unica che ami il Maestro».
«Tu
sei sinagogo e lo ami. Là è Mannaen. E a Betania è Lazzaro di
Teofilo. Questi non sono plebe».
«Ma
sono essi, e sono io, onesti. E non truffiamo nessuno, in niente. E
tanto meno nelle cose di fede. Non ce lo permettiamo noi, temendo Dio
e avendo capito ciò che a Dio piace: l’onestà».
I
farisei voltano le spalle a Giairo e attaccano i parenti del guarito:
«Chi vi ha detto di venire qui?».
«Chi?
Molti. Già guariti o parenti di guariti».
«Ma
che vi hanno dato?».
«Dato?
Le assicurazioni che Egli ce lo avrebbe guarito».
«Ma
era proprio malato?».
«Oh!
Menti subdole! Credete che sia finto tutto ciò? Andate a Gadara e
chiedete, se non credete, della sventura della famiglia di Anna di
Ismaele».
La
gente di Cafarnao, sdegnata, tumultua, mentre dei galilei, venuti da
presso Nazaret, dicono: «Eppure costui è figlio di Giuseppe
legnaiuolo!».
I
cittadini di Cafarnao, fedeli a Gesù, urlano: «No. È quello che
Lui dice e che il guarito ha detto: “Figlio di Dio e figlio di
Davide”».
«Ma
non aumentate l’esaltazione del popolo con le vostre asserzioni!»
dice sprezzante uno scriba.
«E
che è allora, secondo voi?».
«Un
Belzebù!».
«Uh!
Lingue di vipere! Bestemmiatori! Posseduti voi! Ciechi di cuore!
Rovina nostra. Anche la gioia del Messia vorreste levarci, eh!?
Strozzini! Selci aride!» Un bel baccano!
Gesù,
che si era ritirato in cucina per bere un poco d’acqua, si affaccia
sulla soglia in tempo per sentire una volta ancora la trita e ritrita
e stolta accusa farisaica: «Costui non è che un Belzebù, perché i
demoni lo ubbidiscono. Il grande Belzebù suo padre lo aiuta, ed Egli
caccia i demoni non con altro che con l’opera di Belzebù principe
dei demoni».
Gesù
scende i due piccoli scalini della soglia e viene avanti, diritto,
severo e calmo, fermandosi proprio di fronte al gruppo
scribo-farisaico, e fissatili acutamente dice loro:
«Anche
sulla terra noi vediamo che un regno diviso in partiti contrari fra
di loro diviene debole all’interno e facile ad essere aggredito e
devastato dagli stati vicini che lo rendono suo schiavo. Anche sulla
terra vediamo che una città divisa in parti contrarie non ha più
benessere, e così lo è di una famiglia i cui componenti siano
divisi dall’astio fra di loro. Essa si sgretola, diviene un inutile
sbocconcellamento che non serve a nessuno e che fa ridere i
concittadini. La concordia, oltre che dovere, è furbizia. Perché
mantiene indipendenti, forti e amorosi. Questo dovrebbero riflettere
i patriotti, i cittadini, i familiari, quando per l’uzzolo di un
utile singolo vengono tentati a separazioni e a sopraffazioni che
sono sempre pericolose, essendo alterne nei partiti, essendo
distruttrici negli affetti. E questa furbizia infatti esercitano
coloro che sono i padroni del mondo. Osservate Roma nella sua
innegabile potenza, a noi tanto penosa. Domina il mondo. Ma è unita
in un unico parere, in una sola volontà: “dominare”. Anche fra
di loro ci saranno certo contrasti, antipatie, ribellioni. Ma questo
sta nel fondo. Alla superficie è un blocco solo, senza incrinature,
senza turbamenti. Vogliono tutti la stessa cosa e riescono perché
vogliono. E riusciranno finché vorranno la stessa cosa.
Guardate
questo esempio umano di furbizia coesiva e pensate: se questi figli
del secolo sono così, cosa non sarà Satana? Essi sono per noi dei
satana. Ma la loro satanicità pagana è nulla rispetto alla
satanicità perfetta di Satana e dei suoi demoni. Là, in quel regno
eterno, senza secolo, senza fine, senza limite di astuzia e di
cattiveria, là dove si gode di nuocere a Dio e agli uomini – ed è
loro respiro il nuocere, loro doloroso godimento, unico, atroce –
con perfezione maledetta, si è raggiunta la fusione degli spiriti,
uniti in un solo volere: “nuocere”. Ora se, come voi volete
sostenere per insinuare dubbi sul mio potere, Satana è colui che mi
aiuta perché Io sono un Belzebù minore, non avviene che Satana è
in discordia con se stesso e coi suoi demoni, se caccia questi dai
suoi possessi? E se in discordia è, potrà mai durare il suo regno?
No, che ciò non è. Satana è furbissimo e non si nuoce. Egli mira
ad estendere non a ridurre il suo regno nei cuori. La sua vita è
“rubare – nuocere – mentire – offendere – turbare”.
Rubare anime a Dio e pace agli uomini. Nuocere alle creature del
Padre dando dolore allo stesso. Mentire per traviare. Offendere per
godere. Turbare perché egli è il Disordine. E non può mutare. È
eterno nel suo essere e nei suoi metodi.
Ma
rispondete a questa domanda: se Io caccio i demoni in nome di
Belzebù, in nome di chi li cacciano i vostri figli? Vorrete
confessare allora che essi pure sono Belzebù? Ora, se voi lo dite,
essi vi giudicheranno calunniatori. E se la loro santità sarà tale
da non reagire all’accusa, vi giudicherete da voi stessi
confessando che credete di avere molti demoni in Israele, e vi
giudicherà Iddio in nome dei figli d’Israele accusati di essere
demoni. Perciò, da qual che venga il giudizio, essi in fondo saranno
i vostri giudici, là dove il giudizio non è subornato da pressioni
umane.
Se
poi, come è verità, Io caccio i demoni per lo Spirito di Dio, è
dunque prova che è giunto a voi il Regno di Dio e il Re di questo
Regno. Il quale Re ha un potere tale che nessuna forza contraria al
suo Regno può resistere. Onde Io lego e costringo gli usurpatori dei
figli del mio Regno ad uscire dai luoghi occupati ed a restituirmi la
preda perché Io ne prenda possesso. Non fa forse così uno che
voglia entrare in una casa abitata da un forte per levargli i beni,
bene o male acquistati? Così fa. Entra, e lo lega. E dopo averlo
fatto può spogliare la casa. Io lego l’angelo tenebroso che si è
preso ciò che è mio, e gli levo il bene che mi ha rubato. E Io solo
posso farlo, perché Io solo sono il Forte, il Padre del secolo
futuro, il Principe della pace». (4, 268)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001