Żywot
Ś. Maryny, i ojca jej Eugeniusa,
pisany
od Metafrasta. Żyć mógł około roku Pańskiego, 480.1
Był
jeden mąż w Bityniej, na imię Eugenius – ten mając uczciwą a
bogobojną żonę, miał z nią córkę jedyną, na imię Marynę,
umarła mu prędko żona – a ociec panienkę w bojaźni Bożej
wychował – a gdy dorosła, rzekł jej ociec: Namilejsza córko,
wszytko moje dobro tobie daję – ja myślić chcę o zbawieniu
duszy mojej, a do klasztoru na pokutę pójdę. Gdy to od ojca
panienka ona usłyszała, rzekła: Namilszy panie ojcze, sam siebie
zbawić, a mnie zgubić chcesz? Sobie niebo obierasz, a mnie ziemię
zostawujesz – pożyszcz też Panu Bogu duszę moję, wszakeś ociec
ciała, bądź też ojcem i pasterzem duszy mojej. Pomni co Pan mówi
w Ewangeliej: Pasterz dobry, zdrowie swoje kładzie za owce swoje –
a wszak kto czyję duszę P. Bogu pozyszcze, pokryje grzechy swoje. A
to mówiąc hojne łzy wylewała płacząc. Gdy to usłyszy ociec,
wielce się z rozumu jej i miłości ku zbawieniu swemu uweselił.
Tedy jej rzecze: Miła córko, cóż mam czynić? Brać
cię z sobą nie mogę, tyś jest płci żeńskiej, a ja do klasztoru
miedzy mężczyznę pójdę – tam być ty nie możesz, gdzie ja
będę – bo czart ustawicznie z dobrymi walczy, mogłoby się co
zstać złego. A ona rzecze ojcu: Nie takbych ja chciała z tobą iść
do klasztoru, jako ty mniemasz – alebych się ogoliła po męsku –
i ubrała w szaty takie, iżby o mnie nikt nie wiedział, jeślim
białagłowa. Słysząc to Eugenius co córka mówi, jeszcze się
więcej uraduje. I na tym przestawszy – wszytko dobro swoje, i to
co miał córce zostawić, jako jednej dziedziczce, sierotom, wdowom,
i ubogim rozdał. 2I
ogoliwszy córkę swoję, i w męskie szaty oblekszy ją, nazwał ją
Marynus – i już opuszczając świat a w drogę idąc, upominał ją
pilnie: Patrz córko, abyś się dobrze zachowała – bo będziesz
we śzrodku ognia – wiesz iż nigdy do klasztoru niewiasty nie
wchodzą, zachowujże się niepokalaną oblubienicą Panu swojemu –
iż gdy to wypełnim cośmy Panu Bogu obiecali – odniesiem dali Bóg
niebieskie ono królestwo. I poruczywszy się Panu Bogu, wstąpił z
oną córką swoją, abo młodzieńcem do klasztoru. Pochwili pobaczy
ociec, iż ona panienka jego córka, barzo się dobrze zachowuje w
każdej cnocie, a zwłaszcza w posłuszeństwie i pokorze, i w
umartwieniu ciała swego – chwalił Pana Boga, i zakonniki z
starszym ich baczył z tego pocieszone. A gdy już kila lat
przemieszkała miedzy zakonniki, a nic nie zarastała, ani głosu
mieniła – rozumieli niektórzy aby była rzezańcem. A drudzy
mówili, iż to tak z wielkich postów i niewczasów głos zostrzał
– bo aż trzeciego dnia jada. Potym ociec jej w onym zakonie
statecznie trwając w służbie Bożej, umarł.
A
ona tym więcej w cnotach wielkich, i w ciała swojego umartwieniu, i
w posłuszeństwie a pokorze rosła – tak iż też moc miała od P.
Boga na czarty. 3Bo
gdy opętane wodzono do niej, modlitwą a ręku swoich kładzieniem,
leczyła je a diabły wyganiała. W klasztorze onym było braciej
czterdzieści osób, ludzi mądrością i wszelaką cnotą
przybranych – a co miesiąc czterej ich chodziło po dochody
klasztorne, do inego imienia, które ten klasztor miał opodal, kila
dni drogi – opatrując też gospodarstwo ku żywności braciej. W
pół drogi był gościniec, w którym zawżdy bracia na noc
odpoczywali, mając tam życzliwego sobie gospodarza, który je
ochotnie przyjmował, i osobliwie opatrował. Święta ona Maryna
trwając w onym niebieskim żywocie – oburzyła na się czarta
zazdrościwego – który widząc jej święte dziwne postępki w
miłości Bożej, chciał ją swym potwarstwem do jakiej
niecierpliwości przywieść, i na sławie ją zelżyć.
Jednego
dnia starszy klasztoru onego przyzwał Maryny, i rzecze: 4Widzę
bracie, iż żywot twój we wszytkim jest doskonały, a zwłaszcza w
posłuszeństwie – chciejże jachać do imienia, a posłuż
klasztorowi – bo braciej nie miło, iż na tę pracą nie jedziesz.
A tym się więcej przysłużysz P. Bogu. Bo i Pan nasz nie wstydził
się służyć uczniom swoim. Tedy się ona porzuci u nóg jego,
mówiąc: Błogosław mi ojcze, a ja wszytko uczynię, co każesz. I
wyszedł z drugimi trzema braty, i byli na noc w onej zwyczajnej
gospodzie.
Trafiło
się, iż córkę gospodarską, którą on jedyną miał, żołnierz
jeden w tejże gospodzie nocując, ku swej wolej namówił – i tak
ją nauczył gdy się brzemię pokazało – aby Marynusa onego
pomówiła. Za czasem dowie się ociec, iż panna w sromocie chodzi –
zafrasowany, pyta jej, z kim to masz? Ona zgoła powie: 5Mnich
on winien Marynus. Tedy z gniewem gospodarz pobieżał do klasztoru,
onę swoję żałość starszemu opowiedzieć. I przyszedszy, począł
pierwej na wszytkie mnichy narzekać: bodajbych was był nigdy nie
znał – to mi za moje dobrodziejstwa oddajecie. Gdzie jest taki a
taki? Aż gdy go starszy spyta: co się zstało, czemu się
frasujesz? Rzecze: Jednę córkę mam, z którejem się pociechy
wszystkiej w mojej starości spodziewał – patrz co uczynił ten
Marynus, który się zowie Chrześcianinem, brzemię z niego nosi na
moję niewymowną żałość. Zdumiał się barzo starszy onego
klasztoru, i rzecze: A co mam czynić inego, wyrzucę go z klasztoru
– i przyzowie Marynusa, i rzecze: Takili to twój żywot i zakonne
życie? Będąc w onej gospodzie, córkęś gospodarską zwiódł.
Ociec tu jej przychodził, i nas wszytkich o cię samego zhańbił –
sobie potępienie, a nam wielkąś niesławę uczynił. Marynus to
usłyszawszy, padł na twarz swoję u nóg jego, i rzecze: Dla Boga
proszę, odpuść mi grzesznikowi ojcze – zgrzeszyłem jako
człowiek. 6I
rozgniewawszy się starszy, z klasztora go wyrzucił. On niechciał
przedsię odchodzić daleko – ale leżał przed sienią abo u wrót
tak na wietrze, i na zimnie przez długi czas. Gdy go kto spytał:
Czemu to cierpisz? Każdemu odpowiedział: iżem zgrzeszył, przeto
jestem wyrzucon.
A
gdy czas porodzenia przyszedł córce onego gospodarza – powiła
synaczka, którego ociec dziewki onej wziąwszy, niósł do
klasztoru, i porzucił przed Marynusem, którego przed klasztorem
widział, i odszedł. 7A
Marynus wziąwszy dzieciątko płacząc, mówił: Ach mnie nędznemu
a grzesznemu, to złość moja i grzech mój zasłużył – a więc
i to dzieciątko ma dla mnie umrzeć? I chował ono dziecię, żebrząc
na nie mleka u pastuchów – i nie tylo wstydu wielkiego, ale i
wielkich niewczasów użył z dziecięciem onym. Po trzech leciech,
bracia onego klasztoru wszyscy, pożałowawszy się nad onym
Marynusem, szli w kupie do starszego, prosząc go i mówiąc:
Wielebny ojcze, dosyć się już Marynus ukarał, prosim cię przyjmi
go nazad do klasztoru – wszak już wszytkim jawny grzech jego i
pokuta jego. Starszy się wzbraniał – aż nakoniec gdy mu wszyscy
rzekli te słowa: A jako w modlitwie mówić możem do Boga, odpuść
nam grzechy nasze, a bratu odpuścić niechcemy? Oto już trzy lata
na wietrze i zimnie siedzi przede wroty – tedy przyzwolił starszy
mówiąc: Aczci w prawdzie prze ten grzech swój godnym nie jest, aby
tu miedzy nas wszedł – wszakże dla tej miłości, którą ku
niemu macie, przyjmę go. I wezwawszy go, powiedział: 8Nie
godzieneś, bracie, na twoje pierwsze miejsce wstąpić, prze grzech
któryś popełnił – ale na przyczynę braciej przyjmuję cię, za
namniejszego do zakonu. A Marynus płacząc rzecze starszemu: I to
mam sobie za rzecz wielką, ojcze wielebny, iżeś mi dopuścił
wniść w dom ten, abych wżdy godnym był służyć świętym moim
ojcom.
Tedy
go starszy obrócił na podlejsze domowe posługi. A on ochotnie
wszytko czynił, i służył z bojaźnią i z nabożeństwem. A ono
dziecię za nim biegało i wołało: tata, tata, gdy czego
potrzebowało. Miał ku onym swoim ciężkościam i tę nie mniejszą,
iż onej dzieciny pilnował, i starać się o jego wychowanie musiał.
Aż potym dorosło, dobrze w bojaźni Bożej wychowane, i w mierności
– iż też potym i zakonnikiem w onymże klasztorze zostało ono
pacholę – pomnażając się w pokorze i posłuszeństwie, i w
miłości u wszytkiej braciej. Potym czas przyszedł, iż P. Bóg
doznawszy Marynowej, abo raczej Maryny onej panny wiary i
cierpliwości, przyzwać ją do siebie do wiecznych przybytków miał.
9I
skonała bez wiadomości wszystkich. Bo gdy jej było przez kila dni
nie widać, ani u posług, ani u śpiewania w kościele – pytał
się starszy, gdzie jest Marynus? Jużem go trzy dni nie widział,
wszak on zawżdy do rzeczy zakonnych pierwszy? Idźcie do celle jego,
podobno chorym jest. I naleźli go umarłym, a pacholę ono nad nim
płaczące. Powiedzą starszemu iż już dokonał żywota. Zadziwił
się mówiąc: jako tak milczkiem skonał – a jaką da liczbę
nędznik z grzechów swoich Panu Bogu?
10Gdy
tedy przyszli bracia, aby go złożyli i obmyli, obaczą iż płeć
żeńska. A krzyknęli przelęknieni: Panie zmiłuj się. I wołali
długo z bojaźni. Aż starszy przybieży: co się dzieje? Powiedzą:
Marynus brat nasz niewiasta jest na płci. On gdy rzecz tak
niespodzianą obaczy, upadł na ziemię do nóg onej świętej panny
wołając: odpuść mi Panie Jezu Chryste iżem niewiadomie zgrzeszył
przeciw świętej oblubienicy Twojej. Tu mi umrzeć, nie pójdę
stąd, aż ten sobie grzech przejednam. Błogosławiona dziewico Boża
odpuść mi, a módl się za grzech mój. Długo płacząc miał
potym od Pana Boga pociechę – ponieważ niewiadomie zgrzeszył.
Tedy posłał sobie prędko po onego gospodarza. Gdy przyjachał,
powiedzą, iż Marynus brat nasz umarł. Rzecze: odpuść Boże
grzech jego, którym zelżył córkę moję – a starszy mu rzecze:
Pokutuj bracie i zemną pokutuj. Zgrzeszyłeś przed Panem Bogiem, i
mnieś zwiódł, iżem dla ciebie zgrzeszył. Marynus w szatach
męskich chodził, ale sam w rzeczy samej niewieściej płci był –
pódź a sam doznaj. Gdy obaczy, wielce też płakał, na takie cudo
patrząc. A córkę jego czart męczyć począł, iż dopiero prawdę
znać musiała. A bieżąc do grobu ś. Maryny, i grzech swój
wyznawając, zleczona była. Wszyscy tedy kładąc ono ciało na
napierwszym i na uczciwszym miejscu, chwalili Pana Boga cuda
czyniącego, z tej łaski, której użyczył tej pannie, iż jej dał
cierpliwość wielką i milczenie dla otrzymania wiecznego dobra. My
też naśladujmy jej stateczności i cierpliwości, abyśmy naleźli
miłosierdzie i łaskę, tu i na wieki, od Pana naszego Jezusa
Chrystusa, którego sława i moc z Ojcem i z Duchem Świętym, na
wieki wiekom. Amen.
11Przypatrz
się, proszę, jako ta błogosławiona Maryna, mogąc wnetże swoją
niewinność pokazać, zaniechała sławy i krzywdy swej tak
wielkiej, dopuszczając tak złego o sobie rozumienia – kłamstwa
się jednak wiarowała – bo nie mówi, iżem to uczynił – ale
mówi, zgrzeszyłem jako człowiek, to jest, w inych grzechach moich.
Rozumiej jako się w tym kochała, iż u ludzi jako grzesznica
wzgardzoną była, chcąc Chrystusów obraz, który miedzy łotry
policzony był, na sobie nosić – w czym też jest jedno
Chrześciańskie błogosławieństwo, o którym Pan mówi:12
Błogosławieniście gdy złe wam mówić ludzie, i prześladować
was, i kłamstwo na was i wszystko złe kłaść będą dla mnie. Kto
w niewinności cierpi, dla Chrystusa cierpi, i kto Go w noszeniu
potwarzy i wzgardy u ludzi, naśladuje. Przetoż Święci takiego
krzyża nie radzi z siebie składali, ale się raczej z niego, jako z
jednej barwy króla swego chlubili, a tęskno ich było, gdy czego
nie cierpieli. Przetoż i Przeczystsza Matka Boża, gdy Ją mąż
poślubiony Józef, źle o Jej świętym brzemieniu rozumiejąc,
opuścić chciał – nie sprawowała się ani obmawiała – ale
objawienie niewinności swej, które się potym za Jej cierpliwością
przez Anioła zstało, Panu Bogu swemu polecała.
A
my co rzeczem, którzy się o słówko przykre, chociajże prawdziwe,
gniewem zapalamy? A w potwarzy jaką niecierpliwość pokazujem?
Cząstkę tę nędzną i rozumienie o nas ludzkie tak miłujemy,
jakoby na tym zbawienie należało. A ono mówi Pismo: nie kto
ludziom, ale kto się Bogu podoba, ten chwalebny jest. Bogu a nie
ludziom czyste swe serce chowajmy – a onej tylo sławy pragniemy,
której na dzień sądny słudzy Boży dostąpią, przed Bogiem i
Anioły Jego – onej się tylo niesławy bójmy, gdy świat wszytek,
złości i grzechy nasze natajemniejsze widzieć będzie. O jaki tam
wstyd będzie i posromocenie niepokajanego serca. Jeśli tu jednego
grzechu swego tajemnego powiedzieć się przed kapłanem wstydzisz, i
idąc na spowiedź drżysz – a cóż w onej świata i stworzenia
wszytkiego wiadomości będzie?
1 XXIIX. Febru. Lutego. Położony
dnia 8. u Suriusza.
2 Maryna ś. płeć zataiła i
do męskiego klasztoru z ojcem wstąpiła.
3 Maryna ś. cudy wsławiona.
4 Doskonałość w
posłuszeństwie.
5 Potwarz na ś. Marynę.
6 Wyrzucony z klasztora Marynus.
7 Dzieciątko chował Marynus.
8 Przyjęty do klasztoru
Marynus.
9 Śmierć ś. Maryny.
10 Niewinność aż się po
śmierci pokazała.
11 Obrok duchowny.
12 Mt 5.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz