Żywot
Lota i żony jego, i o Sodomie historia,
wybrana
z Pisma świętego. Gene.
18. 19.1
Lot
synowiec Abrahamów, syn Nachora – gdy prędko osierociały
śmiercią ojca swego został, bawił się przy dziadu swym Tare –
który gdy umarł, został w opiece stryja swego Abrahama, i z nim do
ziemie od Boga obiecanej w pielgrzymstwie zaszedł – słuchając go
we wszytkim jako własnego ojca, od którego się bojaźni Bożej i
żywota pobożnego nauczył. A iż miał pozostałą ojcowską
majętność, w rzeczach ruchomych, bydle i pieniądzach – 2gdy
lat dorósł, z opieki go swej wypuszczając Abraham, oddał wszytko
całe co było jego – aby o swym wiedząc, tym wedle Boga i
baczenia swego władnął.
A
gdy Pan Bóg obudwu rozmnażał, a rosła ich majętność, w
dobytkach i w sługach, tak iż stanowić się na jednym miejscu
trudno mogli – swarzyć się słudzy i pasterze Lotowi z pasterzmi
i sługami Abrahamowemi poczęli – tedy Abraham bojąc się, aby
miedzy nim i synowcem jego nieprzyjaźń jaka nie rosła – radził
Lotowi aby osobno mieszkał, a z swoją majętnością, inną sobie
którąby chciał stronę obrał. Jeśli pójdziesz, powiada, w lewo,
ja w prawo – jeśli ty w prawo, ja się w lewo puszczę. On
słuchając rady stryja swego, acz mu żal było tak miłego i
potrzebnego przyjaciela i ojca na oczu nie mieć – wszakże tychże
się przygód bojąc, wolał dalekiego nieprzytomnie miłować, niżli
się w czym bliskiemu przytomnie uprzykrzyć – wiedząc iż się z
nim miejscem dzielił, nie sercem – w czym nie był żaden znak
niedoskonałości, z którejby jeden drugiego znosić, i jeden
drugiemu zrozumieć nie mógł – ale iż sług nie mogli mieć
takich, jacy sami byli – dla ich niestworności i niezgody mieszkać
pospołu nie mogli – sobie też nie dufając, aby się kiedy jeden
przeciw drugiemu za sługami nie poruszył. 3Bo
tam gdzie sług i majętności wiele, a panowie różni, trudno się
przyczyn do swarów uchronić – z czego jest wielki przykład
wszytkim sobie krwią powinnym, aby się każdej przyczyny do
rozerwania wrodzonej miłości strzegli. Bo acz każda, ale nawięcej
miedzy powinowatymi, szpetna jest i szkodliwsza, i jadowitsza, i nie
rychło się ustawająca niezgoda. Lot tedy widząc miejsca nad rzeką
Jordanem około Sodomy i Gomory piękne, urodzajne, i pola na pasze
obfite – tam się puścił, miłego stryja swego pożegnawszy.
I
mieszkając pierwej jako był zwykł przy Abrahamie, pod namiotki
polem, potym wolał się przenieść do miasta Sodomy, gdzie kupiwszy
dom, osadził się między onymi złymi i plugawymi i wielce
grzesznemi. 4Co
było nie bez zrządzenia Bożego – bo go dał Pan Bóg onym
grzesznikom, jako kaznodzieję i Proroka – który swym niewinnym
żywotem, i sprawiedliwymi a świętymi przykłady, potępiał złości
ich5
– i upominał je tak słowy, pomstą im Bożą grożąc, jako też
i żywotem. Ta była wielka cnota i stateczność jego, iż się
powietrzem onym pospolitym – to jest Sodomską złością i
towarzystwem sprośnym nie zaraził – ale miedzy złymi, dobrym
zostając – nie tylo się taką wielkością i szpetnością
przykładów nie psował, ani się od onych czarnych kotłów nie
usmolił – ale je też obmywał i naprawował, i do swoich cnót
jako mógł przyciągał.
Owa
Pan Bóg nie skwapliwy na zgubę grzesznych, i tym je obyczajem do
upamiętania przywodził, żeby nie mówili: już nie masz na świecie
inakszych ludzi jedno jako my, a bez takich zbytków człowiek żaden
być nie może – dał im w towarzystwo, tak jasną gwiazdę Lota,
która im w oczach tkwiała – jego powściągliwość, i
sprawiedliwość, i cnotę ukazując. A gdy im i to nie pomogło –
6skarał
je Pan Bóg mieczem nieprzyjacielskim, tak iż miasto ono Sodomę i
inne okoliczne wypalono, i wszytkie w niewolą pobrano – z którymi
też i Lot niewinny cierpiał, i pojmany był ze wszytkim. Bo i
święci Prorocy Boży, którzy ludziom pomstę Boską opowiadali,
radzi docześnie z grzesznemi karanie Boskie cierpią – aby w ten
czas gdy Pan Bóg karze, za dobrej pogody, w nieszczęściu które
oczy grzesznym otwarza – do upamiętania i pokuty ludzie
przywodzili – a żeby dla nich Pan Bóg karanie swoje uśmierzył –
jako się tu wnet pokazało – bo dla Lota, o którego szło
Abrahamowi, wszyscy oni grzesznicy Sodomczykowie wybawieni byli –
gdy Abraham gonił, i poraził wojska wielkie nieprzyjaciół króla
Sodomskiego, czyniąc o synowca swego – przy którym się wszyscy
zdrowo wrócili, i przy majętnościach się swoich zostali – bo
pierwej Pan Bóg mierne plagi i karania dopuszcza na złe, niżli je
wiecznie zatracić ma.
Ale
gdy im i ono karanie i wybawienie nie pomogło, a co dzień więcej
grzechów oni Sodomczykowie przyczyniali – umyślił je Pan Bóg
wiecznie straszliwą plagą na przykład wszytkiemu światu skarać.
7Za
czym się pierwej Abrahamowi swemu opowiadał, oznajmując mu jako
nie był skwapliwym, a iż na nich wielkość srogości swej na
postrach inym grzesznym pokazać chciał, i mówił tak P. Bóg do
Abrahama: nie zataję przed tobą Abrahamie co czynić mam – bo ty
masz być ojcem wielkiego i mocnego narodu, i z ciebie wszytkie
pokolenia ubłogosławione być mają8
– i wiem że synom to twym podasz, i nauczysz potomstwa twego –
aby strzegli drogi Pańskiej a czynili sprawiedliwość i sąd, aby
dla Abrahama ziścił im Pan Bóg to co jemu obiecał. Jakoby rzekł:
ty na srogie a niesłychane karanie Sodomczyków patrzyć będziesz –
umiejże nauczać dziatek swoich, aby się bali Pana Boga, a takiego
gniewu jego uchodzili – a jeśli pragną to mieć, com przez cię
obiecał – niechże naśladują cnót twoich. Tak z karania innych,
chce Pan Bóg abyśmy naukę i przestrogę brali.
I
rzekł dalej Pan Bóg: grzechy Sodomczyków i Gomorczyków wołają –
zstąpiłem i oglądam, jeśli tak jest, czyli nie – 9to
jest nie skwapiam się na nie, ani ich z samej sławy i obżałowania,
które słudzy moi Aniołowie do mnie przynoszą, sądzę – ale z
wiadomości i doznania mego Boskiego, w którym się nic zataić nie
może. Dając znać Pan Bóg, iż na nasze złości i niepokajanie,
święci przed Bogiem żałują – a iż człowiek nic z samej sławy
i powieści, ale z doznania i wiadomości sądzić ani potępiać nie
ma. 10Tedy
Abraham użałował się zguby ludzi onych – i wstawiał się za
nimi u Pana Boga – a nie mając ich z czego innego zalecać, rzekł:
wżdyć
nie wszytko tam źli miły Panie – być nie może, aby też tam
dobrzy nie byli – a jakoż ty
dobre
z złemi
zgubić chcesz? By dobrze więcej tam pobożnych nie było jedno
pięćdziesiąt
–
izali dla nich wszytkim nie przepuścisz? Nie daj Boże aby to
uczynić miał, a zabićby miał dobrego ze złemi,
a takby miał być prawy jako nieprawy – nie
przystoi to tobie
sędziemu
wszystkiej ziemie,
abyś taki sąd czynić miał.
I
rzekł mu Pan Bóg: najdęli
w Sodomie pięćdziesiąt
sprawiedliwych,
wszytkim przepuszczę dla nich –
a Abraham
rzekł: gdyżem
ja proch i popiół począł mówić do Pana mego – jeśliby piącią
mniej nalazło się dobrych, izali zgubisz wszytko miasto?
Odpowiedział Pan
Bóg: nie
zgubię. Targował się potym
z Panem Abraham umykając po dziesiąci
– a Pan Bóg i na dwudziestu już przestawał – nakoniec
rzekł Abraham: 11a
jeśli
się tylo dziesięć
dobrych najdzie? A Pan Bóg rzekł: i
dla dziesiąci
dobrych nie zatracę ich. Nie śmiał dalej Abraham, bo mu się i
samemu nieznośna rzecz zdała, w takiej niezliczonej liczbie ludzi
dziesiąci
dobrych miedzy
sobą nie mieć.
Gdy
tedy odmienić się sroga kaźń Boża na nie
nie mogła – przyszli dwa Aniołowie
do Sodomy – a Lot w bramie miejsckiej
siedział, czekając gościa jakiego, aby go dla Pana Boga w dom swój
przyjął, a od złości ludzi onych w domu swym obronił. Skoro
ujźrzał
Anioły
Lot, mniemając aby byli ludzie, pokłonił się im nisko na ziemię,
mówiąc: proszę,
panowie moi, wstąpcie w dom sługi waszego, a zostańcie w nim,
umyjcie nogi swe, a rano pójdziecie w drogę waszę
–
a
oni niechcieli,
mówiąc: zostaniem
tu na ulicy – 12ale
Lot prawie je
przymusił (bo goście do uczczenia pobożnego i jałmużny, nie tylo
proszeni, ale i prośbą przymuszeni
być mają) iż weszli w dom jego – i
uczynił dobrą wieczerzą,
i napiekł dla nich kołaczów – a
nim szli spać, Sodomczykowie oni obtoczyli
dom Lotów, młodzi i starzy, wszytek lud zaraz – i
wyzwali
Lota pytając go: a
gdzie ci goście którzy do ciebie przyszli na noc? Wywiedź je
sam, abyśmy je
zesromocili.
A Lot zamknąwszy drzwi prosił, aby tego nie czynili – ale oni
grozić samemu poczęli. A Lot naostatek powiedział: 13na
obronę gości moich, którzy się pod pokrycie moje uciekli, mam
dwie córce,
które męża nie znają, wydam je wam, czyńcie z nimi co chcecie –
jedno mężom tym, gościom moim, złego nic
nie czyńcie. O wielka a niewysławiona cnota człowieka tego, który
ze dwojga złego obierając, wolał swoję
na miłych dziatkach, nad które innych nie miał, szkodę i sromotę,
i córek swoich pohańbienie, z mniejszym grzechem ich podjąć –
niżli
krzywdy jakiej dopuścić ludziom obcym a nieznajomym, i jako baczyć
mógł, wielce cnotliwym,
którym w domu swym bezpieczność obiecał, a pod swą je
obronę
przyjął. Dla strzymania
wiary, tak wielką dla nich swoję
utratę na miłych i niewinnych córeczkach ważył – a dla
uwiarowania więtszego
grzechu, chciał mniejszego im przejźrzeć,
i one
w tym
miłując, aby mniejszą pomstę, i Boga, aby nie tak wielką w
przykazaniu swym
zelżywość miał.
A
gdy oni źli ludzie i na onej jego tak wielkiej szkodzie nie
przestawali, ale już drzwi wyłamowali
– Lot sam pierwej umrzeć chciał, broniąc gości swoich, a żeby
na ich zelżywość nie patrzył, i już do nich przede drzwi wypaść
chciał –
lecz go uchwycili Aniołowie,
i wewnątrz wtargnęli – 14a
drzwi zamknąwszy, one
wszytkie
wszeteczne
ślepotą zarazili – tak iż do drzwi trafić żaden nie mógł.
Jeszcze Lot niewiedział, aby byli Aniołowie
Boży, tylko się jako o ludzie
proste
goście
swoje
zastawiał – dopiero
gdy on cud Boży widział, poznawał co za goście
miał, i brać począł zapłatę szczodrobliwości i sprawiedliwości
swojej – ciesząc się z swego, z córek swoich, i z ich wybawienia
tak cudownego. A gdy im dziękować chciał, oni mu dopiero
powiedzieli: iżeśmy są od Boga posłani, abyśmy już to miejsce
zatracili, maszli tu kogo swego, zięcia, abo syny,
abo córki, wszytki którzy twoi są, wywiedź z miasta tego. 15Dziwna
łaska, iż nie mówią dobre
tylo wywiedź – ale jacykolwiek są, już dla ciebie odpuści im
Pan
Bóg, a gubić ich z innymi nie będzie – jedno niechaj wynidą, i
nie mianując liczby, ale
ile chcesz tyle ich z sobą wywiedź. O wielka dobroci Boska. O jako
wielkie są przywileje ludzi świętych. I wybieżał Lot do zięciów
swoich, którzy wziąć mieli córki jego za żony, mówiąc:
Wstańcie, wychodźcie stąd, zagubi Pan Bóg miasto to – ale
się oni z niego śmiali
– bo jako mówi sam Pan Jezus:16
w ten czas byli wszyscy zbezpiecznieli – jedli, pili, kupowali,
przedawali, szczepili, budowali.
A
gdy już świtało, ociągał się Lot, żałując zagubienia ludzi
onych – ale Aniołowie
przymuszali go aby nie mieszkał, mówiąc: 17wychodź
z żoną i z dwiema córkami twoimi,
abyś i ty nie zginął w złości miasta tego – a
on jeszcze mieszkał, a przyczyny ku zostaniu szukał – lecz
mężowie oni wzięli go za rękę, i żonę, i córki jego, i
wywiedli je
przed miasto, i upominali Lota i żonę jego i córki, mówiąc:
zachowaj
zdrowie swoje, nie patrz na zad, to jest, nic nie żałuj co jedno
tam tracisz – nagrodzi to tobie Pan Bóg, a nie stój tu blisko,
ale gdzie na górze, abyś i ty nie zginął. I prosił Lot o jedno
miasto Segor, aby przy nim zachować mógł zdrowie swoje, żeby było
od onej plagi Boskiej wolne: bo się, powiada, i na górze boję. O
jako wielka łaska Pańska, i jako mocna
modlitwa tego sprawiedliwego Lota, iż dla niego jednemu miastu Pan
Bóg, które także zginąć miało, przepuścił. 18I
rzekł mu Pan: otom
i w tym
posłuchał prośby twojej, nie zgubię tego miasta o które mówisz
– pokwap się do niego, a tam bezpieczen
bądź – bo póki tam nie wnidziesz, nic
począć nie mogę. O jako to mocny mur złych jest, towarzystwo
dobrych – iż gdzie oni są, Pan Bóg gniewu swego nad złemi
nie rościąga.
Tedy Pan od Pana puścił siarczysty ogień na Sodomę i Gomorę,
jako deszcz z nieba, i dał w przepaść miasto i wszytek on powiat,
i obywatele
miast
jego, i wszytko co się zieleniało
na ziemi, straszliwą a niesłychaną pomstą zginęli, i wtrąceni
są do do piekła, i niewinnym dziatkom dla nich Pan Bóg nie
przepuścił, i bydłu, drzewom, i ziołom, trawie i polom – iż
się do tego czasu nic
na onej ziemi rodzić nie może, i część jej jeziorem smrodliwym
siarczystej wody zaszła – na wieczną pamiątkę i postrach
grzeszącym.
Ale
i Lotowej żenie
nieposłusznej, w ten czas nie przepuścił Pan Bóg – bo gdy się
nad przykazanie jego
nazad obróciła, a tego co tam utraciła, żałowała – 19słupem
się soli zstała
– aby wszytkim innym nieposłuszeństwa kaźń ukazując, smaku do
chowania przykazania Bożego, i wzgardy tego co raz człowiek dla
Pana Boga opuści, dodawała. Na tę żonę Lotowę
każe
pamiętać Pan Jezus,20
tym zwłaszcza, którzy oddając się Panu Bogu, i dla niego
wszytko opuszczając, potym
tego żałują, i jąwszy się pługu
posłuszeństwa
jego,
nazad się obracają.
A
iż Lot wnet się ruszył z miasta Segor, i mieszkać tam niechciał
– w jaskini się jednej z córkami kryjąc – mniemały córki
jego, aby i ono się
miasto
Segor zapadło – i tak rozumiały, że już ludzi na świecie nie
masz, jedno ony
samy
z ojcem zostały – uczyniły radę tę z sobą, aby rodzaj ludzki
nie ginął, jakoby z ojca potomstwo mieć mogły – i
włudziwszy w ojca wina mocnego, pijaństwem jego radę, na
zachowanie rodzaju ludzkiego, wykonały. 21W
czym
z obu stron słuszna jest wymówka – bo i te niewiasty prosty
umysł, i grzechem ani chęcią nierządną niezarażony miały –
nie rozkoszy swej w tym,
ale pożytku pospolitego
ludzkiego szukając – ponieważ w tym
mniemaniu były, iż ludzkie pokolenie zginąć, i taką się radą
ich, jako mniemały słuszną, zachować mogło – i
ociec namniej nie czuł ani wiedział co się działo. To iż się
upoić dał, więtszej
wymówki potrzebuje – ale kto obaczy iż mu mocny napój dały, a
iż nadzwyczaj więcej nie pijąc, onym się co pijał, o mocy napoju
nie wiedząc, zaraził (tak
jako i Noe)
–
podobno bez żadnej winy w tym
zostaje, co z szczerej niewiadomości i prostoty swojej uczynił.
22Wielkich
cnót krom wątpienia i święty to człowiek był ten Lot – godny
aby był miedzy
Patriarchy
poczytany
– który złemu onemu ludowi kaznodzieją był, od ich się złości
jako promień słoneczny, błotem i sprośnością
nie zaraził – w którym taka ludzkość i miłosierdzie, takie
wiary i słowa strzymanie,
taka pokora panowała – dla którego P. Bóg Sodomie, i innym
okolicznym ludziom miłosierdzie uczynił – iż je
z ręki nieprzyjacielskiej wybawił – przy którego obecności,
karać złych nie mógł, na którego prośbę jedno miasto tymiż
Sodomskimi
grzechami zmazane, od pomsty zasłużonej zachował – dla którego
obrony ludzie
ślepotą
zaraził – Anioły
mu
w dom posłał – i jemu kwoli tyle ludzi, ileby ich było z nim
wyniść chciało z Sodomy, gardłem darował. Tego Piotr święty
tak sławi, mówiąc:23
sprawiedłiwego
Lota, ściśnionego krzywdą złośliwych, i od ich sprośnego
obcowania P. Bóg wybawił – bo się tym
brzydził co widział po nich i słyszał, tak iż swymi
niezbożnymi
sprawami, sprawiedliwą duszę jego trapili – umie
P. Bóg pobożne
z pokusy wyrwać. Godny tej chwały takiego Apostoła ten Lot ś.
któremu długi wiek P. Bóg dając, w pokoju go do ojców jego
śmiercią szczęśliwą przygarnął. My jego wielkich
cnót
naśladując, a karaniem się tak srogim Boskim nad Sodomą od
nieczystości i wszelkiej złości hamując – chwalmy obrońcę
wszytkich wiernych Boga w Trójcy jednego, którego jest państwo i
moc na wieki wiekom.
Amen.
1 II. April. Kwietnia.
2 Dla majętności pospołu z sobą
przyjaciele być nie mogą.
3 W krewnych jadowitsza niezgoda.
4 Lot Sodomski kaznodzieja i
Prorok.
5 2 P 2.
6 Sodomę pierwej Pan Bóg mieczem
karał.
7 P.
Bóg nie skwapliwy na zgubę ludzką.
8 Rdz 18.
9 Z powieściż nikogoż nie
sądzić, jedno z wiadomości.
10 Abraham się wstawia przed P.
Bogiem o Sodomę.
11 Dla dziesiąci dobrych chciał przepuścić P. Bóg Sodomie.
12 Pielgrzymowie w dom nie tylo proszeni, ale prośbą przymuszeni
być mają.
13 Dla czego Lot córki swe Sodomczykom wydać chciał.
14 Ślepotą zarażeni.
15 Dla Lota i złym P. Bóg przepuścić chciał powinnym i
przyjacielom jego.
16 Łk 17.
17 I dobry przy złym zginąć może.
18 Na prośbę Lota jednego miastu P. Bóg zgubę Sodomską
przepuścił.
19 Lotowa żona czemu się w solny słup obróciła.
20 Łk 17.
21 Córki Lotowe jako z grzechu wymówione.
22 Cnota i zacność ś. Lota.
23 2 P 2.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz