czwartek, 11 lutego 2021

(100) Żywoty Świętych: Hugon z Grenoble

Żywot ś. Hugona Biskupa w Gracjanopolu,
pisany od Gwidona Przeora piątego u Kartuzów, z rozkazania Papieża Innocencjusza wtórego, który żył tegoż czasu, i ten Gwido, około roku Pańskiego – 1100. Surius Tom. 2.1


   Acz próżno z rodzaju tego męża zalecać – bo wiele się ze złych rodziców dobrych synów, a z dobrych także wiele złych się dzieci rodzi – i mało na tym jest jako się kto urodził – na tym wszytko, jako kto żył – nie to płaci, kto się wielkim domem sławi – ale kto świecką zacnością dla Chrystusa wzgardzi – wszakże to się o jego rodzicach powiedzieć może – iż będąc z Walencjej nie podłego stanu, a żyjąc bogobojnie,
2tym ich Pan Bóg uczcił – iż oboje z rąk kapłańskich tego syna swego przy śmierci przenaświętszy Sakrament wzięli. Namówił był ojca, iż na starość do klasztoru Kartuzów wstąpił – i żył w nim lat ośmnaście, a sto lat mając, umarł. Matka jego gdy tego świętego Hugona jeszcze w żywocie nosiła, widziała przez sen, iż urodziła synaczka pięknego, którego święci w niebo nieśli, miedzy którymi był Piotr święty, i Bogu go ofiarowali – dla tegoż go dali rodzicy na nauki – których gdy skończył a miał lat dwadzieścia i siedm, na Synodzie w Awinionie będąc, na Biskupstwo Gracjanopolskie obrany jest.
   Był młodzieniec krasny, wzrostu wysokiego, a barzo wierny i wstydliwy, w nauce i sprawach ludzkich i Boskich biegły.
3Długo się z Biskupstwa wymawiał, niegodność swoję i młode lata przekładając, a niebezpieczeństwa się swego i ludzkich dusz bojąc, żeby jego sprawą złą tak wielki urząd zelżony i pomazany nie był. Ale gdy wszyscy oni Biskupi i z posłem Papieskim który tam był, wiedli go do tego, aby ochotnie ten urząd przyjął, uczynił to z posłuszeństwa – wszakże póki był żyw, zawżdy się Biskupstwa niegodnym być znał i mienił – i gotowym się zawżdy do złożenia jego z siebie pokazował. 4Poświęcenia wziąć z ręku Arcybiskupa Wieneńskiego Garmunda niechciał – przeto iż w świętokupstwie osławionym był – i wolał do Rzymu dla tego jachać. Tam będąc, wpadł w ciężką pokusę szatańską, na której się nie znał, ani wiedział co z nią czynić. 5Przychodziły mu na myśli bluźnierskie i sprośne rzeczy o Panu Bogu, i o Boskich rzeczach, które go tak suszyły we dnie i w nocy, iż prawie o zdrowie z frasunku przychodził – acz drugdy mniejszą, drugdy więtszą z nimi trwogę miał. A mniemając aby go za to Pan Bóg karał, i tym od niego obrażony był, iż Biskupstwo przyjął, acz nie z chuci – umyślił wszytkiego zaniechać, a ten urząd z siebie złożyć. Gdy w tym smutny barzo chodził, jednemu się towarzyszowi zwierzył ciężkości onej swojej – który mu radził, widząc jego wielką troskę, aby się z tym Papieżowi Grzegorzowi na ten czas siódmemu otworzył – i od niego jako od Chrystusowego namiestnika poradę i lekarstwo wziął. 6Uczynił tak Hugo święty, i usłyszał potrzebną, pocieszną i prawdziwą od tego który już był w takich rzeczach ćwiczony, naukę. Powiedział mu Papież, iż to są chytrości szatańskie, który tym chce, gdy inaczej nie może, od dobrego odwodzić – gdy baczy jaka go szkoda od tego którego tym kusi, potkać ma, chcąc serce rozerwać a do jakiej rozpaczy przywieść – i kazał mu być dobrej myśli, a ono dopuszczenie Boże brać za krzyż, i znak miłości Boskiej – grzechu się żadnego w tym nie bojąc, ale raczej za cierpliwością wysługi nadziewając. Tymi słowy pocieszony i nauczony święty Hugo, święcenie wziąwszy, na swe Biskupstwo jachał. 7Wszakże przez cały prawie żywot jego, ta go pokusa trapiła.
   8Na Biskupstwie wielki nierząd, zwłaszcza w księży nalazł – którzy nie tylo byli nieumiejętni, ale tak swowolni, iż i kapłani żenić się jawnie śmieli, święte rzeczy przedawali, kościoły, dziesięciny, ofiary, cmyntarze, w moc ludziom świeckim dawali – lichwili, kupczyli, a z tym wszytkim do kościoła wchodzić i przenaświętszych tajemnic używać śmieli. Dobra biskupie przez przodki jego tak były zgubione i zniszczone, iż i pożywienia Biskup nie miał, a często Hugo ś. i głód z swemi cierpiał. A lud także patrząc na kapłany nie był lepszy. Jakiej pracej i frasunków naprawując one złe postępki, jakiej czujności, starania, niespania użył – a jako się sam dla tego postami, modlitwami, bieganiem, myśleniem, płakaniem, upominaniem trudził – to trudno wymówić. Jednak mu P. Bóg pomagał, iż wżdy rząd i karność się kościelna naprawowała. Wszakże sam na się oczy mając, a widząc i młode lata swoje, i wielkie niebezpieczeństwo do upadków, i tak jako on sam o sobie zawżdy rozumiał, niedoskonałość postępków swoich – dwie lecie na onej pracej strawiwszy, 9wszytko opuścił i do klasztoru Kluniaceńskiego, chcąc się tam lepiej uczyć pokory i cnót kapłańskich, wstąpił. Gdzie gdy rok przemieszkał, a z przykładów onych świętych, którzy tam byli, wielki pochop w doskonałości duchownej wziął – za przymuszeniem Grzegorza Papieża, musiał się zasię na Biskupstwo wrócić.
   Wyszedł stamtąd wielce ku służbie Bożej gorącym – mając miasto klasztoru opatrzność i czujność nad samym sobą – miasto starszego i Opata sprawiedliwość, nad jej rozkazanie nic nie czyniąc – a miasto towarzystwa bracią niektórą z klasztoru, bez których żyć nigdy niechciał. Pilnował urzędu swego czujnie, wielką miłością służąc wszytkim wedle Apostoła10 – z chorymi chorzejąc, a na wzgorszenia i na upadki w grzech owiec swoich bolejąc – o żadną się rzecz nie frasował więcej, jedno gdy się źle kościołowi działo – 11a z niczego się nie weselił, jedno gdy dobre jego, w cnocie ludzkiej i miłości ku Bogu kwitnęło.
   12Po trzech leciech jako z klasztora wyszedł, przyszedł do niego on zacny Bruno święty, i uczony ociec pierwszy Kartuzów, z siedmią towarzyszów swoich – szukając miejsca na mieszkanie pustelnicze, i jego się w tym radząc. O z jakim je weselem przyjął, zwłaszcza iż miał mało przedtym przez sen widzenie, iż na jednej puszczej mieszkanie mu Pan Bóg zbudował, a siedm go gwiazd do niego prowadziło. 13Tedy sam szedł z onymi ojcy na puszczą, miejsce im ukazał, zbudował, i on pierwszy u Kartuzów klasztor osadził – tam z nimi barzo często przebywał, ich się przykłady świętymi, jako od ognia zapalając – żył z nimi nie jako Biskup, ale jako brat napodlejszy. Na on czas gdy jeszcze po dwu wspołem w zamknieniu mieszkali – towarzysz z którym Biskup przemieszkiwał Gwilhelmus, często się przed świętym Brunonem żałował, iż mu Biskup wszytkie posługi robotne w komorze, które spólne być mają, wydzierał, a z nim mieszkał nie jako towarzysz, ale jako sługa. Tak się tam rad miedzy nimi bawił, iż go Bruno święty często wypądzał, mówiąc: idźcie do owiec, a czyńcie coście winni.
   A iż rady tego Brunona ś. tak słuchał, jako rozkazania własnego swego przełożonego – czynił wszystko co on kazał. 14Gdy zapalony ku Chrystusowej pokorze i ubóstwu, pieszymi nogami wszędzie chodzić, a wszytkie konie i wozy na ubogie posprzedać chciał, o to się ś. Brunona dokładał – człowiek głębokiego baczenia radzić mu tego niechciał – przeto aby się z tego w pychę nie podniósł, a innych tą osobliwością Biskupów nie obraził, a chcąc chodzić pieszo na drogach, aby potym prze niedużość nie ustawał. 15Potym z wielkich postów, modlitw, czytania, rozmyślania, wpadł w bolenie głowy i żołądka, i w tym ciężkim utrapieniu żył blisko czterdziestu lat, nigdy nie mając odpoczynienia. Do onego szatańskiego policzkowania, którym był gaban, ten drugi nań krzyż włożony był – i tymi dwiema ognioma jako złoto ustawicznie się paląc a czyściąc, na wielkie się ku Bogu nabożeństwo i ku bliźnim politowanie, zapomógł i zdobył. Bo im więcej czuł utrapienia, tym się więcej od świeckich rzeczy dzieląc, na niebieskie słodkości podnosił, jako Psalm mówi:16 Wedle wielkości boleści w sercu moim, pociechy twoje, Panie, uweseliły duszę moję. 17Miał od Pana Boga wielki dar zmiękczenia serca i łez nabożnych, tak iż mu się, jako mówi ś. Dawid, łzy jego chlebem zstawały w nocy i we dnie, a jagody jego nigdy nie oschły – czytać i śpiewać i modlić się nigdy bez nich nie mógł, i przy obiedzie często wytryskały, by się był nie hamował, a zwłaszcza już blisko śmierci będąc. 18Przy stole mając czytelnika, gdy się co nabożnego trafiło, powtóre rozkazując, a słodkości onej duchownej lepiej niżli potraw cielesnych smakując, łzami się zalewał, tak iż sobie smak w potrawach przerywał. Stołownicy jego ten obyczaj wiedząc, na czytelnika kiwali, gdy się co takiego trafiło, aby prędko przebieżał, żeby wżdy spokojnie co ku posileniu zjeść mógł.
   19Spowiedzi sam słuchając, a łaskawie i pokornie grzeszne przyjmując, płakał z płaczącymi, a twarde serca swym wzdychaniem i łykaniem do skruchy pobudzał. Powiadał nam jeden brat nasz, który w zakonie długo bogobojnie żył i dokonał, na imię Kaluesius – gdy był jeszcze świeckim (bo był człowiekiem w kościele onym zacnym urzędy i nauką) gdy się przed nim grzechów swoich spowiadał: tak wiele, prawi, na wierzch głowy mojej płacząc nademną łez wylał, iż zmoczywszy włosy i na twarz mi ciekły. Białychgłów spowiedzi nigdy w kącie słuchać niechciał, jedno na miejscu jawnym i oczom ludzkim przejźrzystym – a od widzenia twarzy ich oczy odwracając, ucho tylo przykładał. 20W czym był barzo ostrożny około szafunku oczu swoich – bo gdy z zacnymi i uczciwymi paniami, cześć im powinną czyniąc, ochotnie i wesoło rozmawiał – nigdy jaka która była na twarzy, niewiedział. 21Matka moja mogła z nim rozmawiać kiedy i jako wiele chciała – a gdym go spytał jeśliby się już starością stargała – pomyśliwszy trochę, rzekł: niewiemci starali była, młodali. Drugi raz także, jedna pani strojno przybrana i upiękrzona, rozmawiała z nim dosyć nie skromnie – odprawiwszy ją jako przystało, kapłani i zakonnicy, którzy przy nim byli, rzekli mu: czemuś jej nie sfukał, iż tak twarz swoję gładzi i przybiera? Odpowiedział: jam nie widział jaką twarz ma. Gdy mu mówił Ailardus Arcykapłan: ja patrzę na twarz niewiast, ale w tym szkody żadnej dusznej nie czuję – bo z łaski Bożej czystym wzrokiem to czynię – powiedział, iż to wielom innym szkodę przynosi – tak się około smysłów, przez które grzech wchodzi, czujnym stawił. 22Uszu też i języka barzo strzegł – obmówek żadnych ani czyniąc ani przyjmując – dosyć ma człowiek, powiadał, z swemi grzechami czynić – a cudzemi się i w słuchaniu i w mówieniu nie bawić – 23o nowinach się też nie rad pytał, i nie łacno je wypowiadał.
   Jałmużnikiem i sam był wielkim, i innych do niej pilnie wiódł. 24Potrzeby tylo swe odprawując, nic na wzbogacenie przyjaciół ani na zbytki nie obracał – ale wszytko na niedostateczne wydawał – raz i kielich złoty czasu głodu przedał, a ubogie żywił. 25Czeladzią się wielką nie bawił, aby ubogich chleba i ojczyzny, niepotrzebni nie jedli – a gdy czego nie dostało, mówił im: przestajmy ubodzy z ubogimi, którzy nie zawżdy mają co chcą. 26Tak długo na Biskupstwie będąc, i wiele sądów duchownych i spraw i święcenia odprawując – nigdy podarkiem żadnym ręku swych nie zmazał. Nigdy sobie u niego nikt ani zacnością, ani powinowactwem, jedno prawdą, nie pomógł. 27Niezgodne a waśniwe z wielką pilnością ugadzał – często się do nóg ludzi dosyć u świata podłych, i na miejscach błotnych, pomiatał – prosząc aby gniew bratu odpuścili, a w miłości żyli – a zawżdy uprosił i pojednał – bo go ludzie wszelacy wielce ważyli – rozumiejąc iż Pana Boga gniewać mieli, gdy go w czym nie posłuchali.
   Kaznodzieja też z niego był nie podlejszy – bo mając naukę i pamięć i dowcip, aczkolwiek mu bolenie głowy przeszkadzało, kazaniem swym pożytek wielki czynił – zwłaszcza iż przykładem sam pierwej wypełniał to, czego nauczał. 28Niedbał nic aby go uczeni za uczonego w kazaniu mieli – o to się tylo starał, aby go dobrze rozumiano, a z pożytkiem się pamiętało to, co mówił – i tak barzo ludzie do pokuty pobudzał, iż i jawnie drugdy grzechy swe przed wszytkimi z żałością serdeczną powiadali. 29Do starości przyszedszy, posłał do Papieża Honoriusa, prosząc pilnie – aby go od Biskupstwa wyzwolił, a inemu je dał, dla starości i chorób jego – ale nic nie zjednał. Potym i sam do Rzymu o toż jachał, prosząc, i wiele przyczyn Papieżowi przekładając – ale nic też nie otrzymał – bo mówił Papież, iż w samym niezdrowiu przykładem pożyteczniejszy był kościołowi – niżli drudzy zdrowi a młodszy.
   W odszczepieństwie onym za Piotra Leona, który się fałszywym Papieżem czynił, i Innocencjusowi się prawemu sprzeciwił – tak się zachował, iż chociaż ten Petrus Leo wielkim mu przyjacielem był, i wiele dla niego czynił – jednak na swą starość jachawszy na Synod do Anicjum, innym Biskupom, którzy się na tak zacnego i świętego człowieka oglądali, radził, aby go jako odszczepieńca wyklęli – czym kościół Boży prędzej do pokoju przyszedł. 30Przeciw Henrykowi Cesarzowi, który był Papieża Paschalisa pojmał, także na Synodzie wszytkim radził, aby wyklęty był – za którą klątwą Cesarstwo stracił i wszytek dom jego – tak ani przyjaźnią, ani postrachem nie dał się od sprawiedliwości odwieść. 31Potym w niemoc już wielką wpadł w starości, za którą dopiero ona go pokusa bluźnienia i Anioł policzkujący opuścił, a ciężkość już cielesna i boleść więtsza nastąpiła.
   W tej niemocy pamięć świecką i o świeckich rzeczach stracił – ale cudownie przy duchownej został – iż co się dotkło Pana Boga, nabożeństwa, kościelnych spraw, modlitew, na wszytko jako zdrowy dobre baczenie miał. 32Niechciał aby mu kto w niemocy służył i przy nim był, jedno duchowny a zakonny – świeckiego żadnego przypuścić do swej posługi niechciał. I miał koło siebie siedm zakonników, którzy mu służyli we dnie i w nocy. Gdy mu było czego trzeba, prosił pokornie: uczyń to, mówiąc, dla Boga, któryć tę pracą zapłaci. Drugim gniew w niemocy roście – a on nigdyż nie był łaskawszy jako w ten czas – żadnego znaku wzruszenia i gniewu nie pokazał – gdyż za zdrowia, umiał nad czeladką swoją do dobrego je wiodąc, surowym być. 33Kto go w niemocy o co upominał, wnetże się w piersi bił, prosząc odpuszczenia, a winę swoję wyznawając, prosił dla Boga, żeby był discyplinowan, to jest rózgami bity. Ale gdy się tego żaden ważyć nie śmiał, płakał, i spowiedź powszechną, której we Mszy świętej używają, mówił, Psalmy, modlitwy, Litanie, i co noc trzysta pacierzy odprawował – i wiele pisma świętego pamiętał – tak ono, czemu się był w miłości Boskiej i słodkości imienia jego przez cały żywot przyuczył, tym ku śmierci idąc wszystek woniał, chociaż już był od pamięci odszedł. A niewiedząc drugdy gdzie był i z kim mówił, w tym żadną miarą, co się nabożeństwa i Pana Boga dotykało, nie pobłądził – ale mądrze na wszytko odpowiadał, i kapłany roztropnie do służby Bożej i cnego żywota upominał.
   Gwidona Hrabię, gdy go przyszedł nawiedzać, o niesłuszne z poddanych podatki zgromił – a skąd to w niemocy wiedział, wiedzieć nikt nie mógł – i wnet poprawę Hrabia on obiecał. 34A sam na swe grzechy narzekając, często płakał – i pytał go raz jeden brat, czemuby tak barzo płakał: wszakeś, miły ojcze, nikogo nie zabił, aniś krzywo przysiągł, i niceś tak wielkiego nie popełnił – a on odpowiedział: a cóż na tym? Okrom tego, by nie miłosierdzie Boże, samaby nas zła żądza i próżność potępić mogła – czym mądrze barzo dwiema słowy wszytki grzechy zamknął. Będąc już barzo niemocą zjęty, powiedziano mu, iż Odelrykus dziekan kościoła jego, który był wychowańcem jego, opuszczając świat, przyszedł, aby z ręki jego w zakonne szaty był obleczony – 35tą nowiną tak się uweselił, iż z łóżka się porywając a przeciw niemu chcąc wyniść, mało się nie stłukł – a obłapiając go, płakał nad nim prze wielką radość, iż go P. Bóg do tego wzbudził, mówiąc: Bóg wszechmogący niech z ciebie starego człowieka zwlecze, a nowym cię, który wedle Boga stworzony jest, przyodzieje. I skoro od niego wyszedł, położyć się na ziemi na twarz kazał, i dziękował P. Bogu za takie onego człowieka postępki – pokazując jako mu ludzkie zbawienie, i cześć Boska miła była. Wielki to cud był w nim zaprawdę, iż na świeckie wszytkie rzeczy z którymi zrósł od dzieciństwa, pamięć stracił – a w tych duchownych i subtelnych, których się nie rada nasza natura ima, i prędko je traci, tak mocną mieć mógł. I w niej świętobliwie Panu Bogu ducha oddał. Żył blisko ośmdziesiąt lat – pięćdziesiąt i dwie na Biskupstwie strawił. Umarł roku Pańskiego, 1132. Po śmierci jego wielki się lud do jego ciała zbiegł – nogi jego całując i rozmaicie go czcząc – tak iż go z wielką trudnością pogrzebiono. Kanonizowany jest od Innocencjusza wtórego. Z czego Bogu w Trójcy jedynemu sława, a nam w naśladowaniu i w przyczynie jego zbawienna pomoc. Amen.

   36Wielom się ludziom trafia ta pokusa bluźnierstwa, z którą ten święty walczył cały żywot swój – z którą nie wiedzą co czynić, i o dziwną rozpacz przychodzą – mniemając aby to ich grzech był, i oni sami przyczyną takich srogich a brzydkich rzeczy byli. Przeto oznajmić chcę, co jest, i jako się w niej sidła szatańskiego uwiarować ma każdy, na któregoby ją Pan Bóg przepuścił. Naprzód, ta pokusa jest myśl sprośna, głupia, niewstydliwa, bluźnierska na Pana Boga, matkę Bożą, Sakramenty, i Święte Boże, do uszu serdecznych takie rzeczy w sprośności i nieprzystojności straszliwe przynosząca, jakich się wymówić i usta nimi mazać nie godzi – o takich pismo mówi:37 Od myśli nieuczciwych i głupich a nikczemnych, strzeż mnie Panie.
   2. Jest k temu tak ciężka pokusa ta na człowieka bogobojnego – iż drudzy wesołej nigdy myśli nie mogą mieć, i jako w jakiej kordiace boleć a wzdychać, a serca trzęsienia z przestrachów cierpieć muszą, i spać prze ciężkość nie mogąc, gdy je ona przykra pokusa budzi – zwłaszcza gdy mniemają aby z nich i z serca ich tak rzeczy brzydkie, sprośne i straszliwe pochodziły.
   3. A wtenczas nawięcej i nasrodzej serca ściska, gdy człowiek modlitwy czyni, abo Sakramentów kościelnych używa, abo co zbawiennego zacząć chce.
   4. Pospolicie nie dopuszcza Pan Bóg pokusy tej na te, którzy w grzechu śmiertelnym leżą, abo zań nie żałują – ale na te którzy pokutę zaczynają, abo ku doskonałym cnotom i uczynkom dla zbawienia swego i miłości Bożej postępują.
   5. Tą pokusą czart do tego wiedzie człowieka – aby go zastraszył, i w innych grzechach pokutującemu a uspokojonemu, ten mu jako wielki zamiata – czyniąc mu złe sumnienie i rozpacz niejaką – abo jeśli tego nie przemoże, tedy z dobrej drogi zbić, abo od dobrego, które myśli człowiek, tym odwieść chce. 38Gdyby tedy na kogo z dopuszczenia Bożego na doświadczenie i krzyż jego ta pokusa przypadła, niech ma takie nauki i przestrogi.
   Naprzód, niechaj nie rozumie, żeby one szkaradne myśli z niego były, abo z jego serca pochodziły – bo są właśnie od czarta przyniesione, i on je sam na myśl miece. Bo jako to z serca naszego i z wolej iść może, czym się człowiek barzo brzydzi i obraża, i rychlejby sobie niemocy i jakiego innego karania ciężkiego życzył, niżliby w onych myślach być miał.
   2. Nad to, niech sobie onych myśli szkaradnych za grzech żaden nie poczyta – ale za osobliwe nawiedzenie, karanie i doświadczenie Boskie. Bo im więcej to za grzech sobie mieć będzie – tym więcej nieprzyjaciela pocieszy, który już będzie miał za wygrane, gdy tym sumnienie jako jakim grzechem strwoży. Gdyby kto miedzy jakiemi bluźniercy, i sprośnych ust ludźmi siedział, którzyby Boga, Sakramenty i Święte jego bluźnili – a prędko od nich nie uciekał, i uszu nie zatulał gdy może – miałby grzech niejaki – ale gdy uciec chce a nie może, jeszcze mu i uszu zatulić nie dopuszcza, żadnego grzechu nie ma – i owszem więzienie i brzydkość w słuchaniu a ciężkość onę na sercu z odpłatą dla Pana Boga cierpi – tak się równie z tym dzieje, któremu czart u serca jego bluźni i sprośnie mówi, a on tym się brzydzi, uciec chce, nie może, ani onego słuchania zbyć może – nie tylo grzechu nie ma, ale za on frasunek o krzywdę Bożą, wysługuje sobie łaskę, a niewolą onę i przykrość z pożytkiem zbawiennym znosić może.
   3. Prosić ma Pana Boga, aby onę oddalił pokusę – ale jeśli nie raczy, cierpieć ją skromnie ma jako jednę niemoc i zwierzchowne karanie – a inne grzechy swoje oną pokutą i krzyżem zmazować może – pewnym tego będąc, iż to z łaski, a nie z gniewu Pan Bóg nań, doświadczając go, dopuścił. Bo i Apostoł Paweł ś. snadź coś takiego cierpiał39 – gdy niektórą pokusę swą zwał Aniołem policzkującym – a prosząc Pana Boga, aby ją od niego oddalił – nic nie uprosił, ale usłyszał: dosyć masz na łasce mojej.
   4. Jednego uczciwego i nabożnego człowieka często w tajemnicy słuchał jeden, a on myśląc i pochadzając często mówił: non consentio, to jest nie przyzwalam. I gdy go pytał, czemu tego słowa często używał? Powiedział: to słowo jest od wszytkich złych myśli obrona – gdzie to jest, tam żadna myśl zła nie wadzi. Toż i w tej mierze czynić i używać słowa tego – twoje to niewstydy i sprośności, czarcie – ja na to nie tylo nie zezwalam, ale tym się wielce frasuję i brzydzę. Przeczytasz w żywocie Katarzyny świętej z Senny, jako mając długi czas sprośne i plugawe myśli, i widoki szatanów, wszystkie jej niewstydy przywodzących – które gdy nakoniec Pan Jezus od niej oddalił – zawołała nań: a gdzieś był przez ten czas oblubieńcze mój miły? I usłyszała głos: w sercum twym przebywał. A ona rzekła: a wszak serce moje pełne było sprośności i myśli niepoczciwych – a jakoś w nim miłośniku czystości mieszkać mógł? A Chrystus jej rzekł: w tym iżeś się onymi myślami brzydziła, i żałość z nich wielkąś miała, miejsceś mi u siebie zostawiła. Tak my też tym się cieszmy, gdyby to na nas przyszło – iż żałość i ciężkość, która roście ze czci i miłości ku Panu Bogu naszemu, z takich myśli mając, łaski Boskiej sobie nie tracim, ale tym więcej przyczynić jej możem.

1  III. April. Kwietnia. Mart. R. 1. Aprilis.
Szczęście rodziców.
Z Biskupstwa się wymawiał.
Świętokupstwem jako się brzydził.
Duch bluźnierski ciężka pokusa.
Rada Papieska na tę pokusę.
Przez cały swój żywot pokusę bluźnierską miał.
Złe obyczaje w księżej.
Do klasztoru z Biskupstwa uczyć się cnót kapłańskich poszedł.
10  2 Kor 11.
11  Wesele i frasunek świętych.
12  Bruno pierwszy ociec Kartuzów.
13  Przebywanie jego z Kartuzy.
14  Pieszo chodzić Biskpowi po Diocezjej czemu nie radził Bruno.
15  Choroba ustawiczna i pokusa bluźnierska.
16  Ps 94(93).
17  Dar łez i zmiękczenia serca.
18  Czytanie u stołu.
19  Spowiedzi sam słuchał.
20  Straż pilna w patrzaniu.
21  Gadanie z białą płcią ostrożne, iż twarzy ich nigdy niewidział.
22  Obmowy.
23  Nowiny.
24  Przyjaciół nie bogacił.
25  Czeladzią się wielką nie bawił.
26  Podarkiem żadnym ręku swoich nie zmazał.
27  Niezgodne a waśniwe jako jednał.
28  W kazaniu niedbał
29  W starości o złożenie Biskupstwa Papieża prosił.
30  Henryk Cesarz wyklęty Cesarstwo stracił i dom jego.
31  Dopiero w niemocy na śmierć od pokusy bluźnierskiej wolen.
32  W niemocy jako się zachował.
33  Discypliny w niemocy prosił.
34  Sama zła żądza i próżność potępić może.
35  Wesele świętych jakie jest, gdy kto świat opuszcza.
36  Obrok duchowny.
37  Syr 32. [Nie ma podobnego zdania w tym rozdziale. Możliwe, że jest to parafraza. Możliwe, że chodzi o Syr 23. Przyp. JS.]
38  Lekarstwo na pokusę ducha bluźnierskiego.
39  2 Kor 12.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz