Żywot
ś. Hugona Biskupa w Gracjanopolu,
pisany
od Gwidona Przeora piątego u Kartuzów, z rozkazania Papieża
Innocencjusza wtórego, który żył tegoż czasu, i ten Gwido, około
roku Pańskiego – 1100. Surius
Tom. 2.1
Acz
próżno z rodzaju tego męża zalecać – bo wiele się ze złych
rodziców dobrych synów, a z dobrych także wiele złych się dzieci
rodzi – i mało na tym jest jako się kto urodził – na tym
wszytko, jako kto żył – nie to płaci, kto się wielkim domem
sławi – ale kto świecką zacnością dla Chrystusa wzgardzi –
wszakże to się o jego rodzicach powiedzieć może – iż będąc z
Walencjej nie podłego stanu, a żyjąc bogobojnie, 2tym
ich Pan Bóg uczcił – iż oboje z rąk kapłańskich tego syna
swego przy śmierci przenaświętszy Sakrament wzięli. Namówił był
ojca, iż na starość do klasztoru Kartuzów wstąpił – i żył w
nim lat ośmnaście, a sto lat mając, umarł. Matka jego gdy tego
świętego Hugona jeszcze w żywocie nosiła, widziała przez sen, iż
urodziła synaczka pięknego, którego święci w niebo nieśli,
miedzy którymi był Piotr święty, i Bogu go ofiarowali – dla
tegoż go dali rodzicy na nauki – których gdy skończył a miał
lat dwadzieścia i siedm, na Synodzie w Awinionie będąc, na
Biskupstwo Gracjanopolskie obrany jest.
Był
młodzieniec krasny, wzrostu wysokiego, a barzo wierny i wstydliwy, w
nauce i sprawach ludzkich i Boskich biegły. 3Długo
się z Biskupstwa wymawiał, niegodność swoję i młode lata
przekładając, a niebezpieczeństwa się swego i ludzkich dusz
bojąc, żeby jego sprawą złą tak wielki urząd zelżony i
pomazany nie był. Ale gdy wszyscy oni Biskupi i z posłem Papieskim
który tam był, wiedli go do tego, aby ochotnie ten urząd przyjął,
uczynił to z posłuszeństwa – wszakże póki był żyw, zawżdy
się Biskupstwa niegodnym być znał i mienił – i gotowym się
zawżdy do złożenia jego z siebie pokazował. 4Poświęcenia
wziąć z ręku Arcybiskupa Wieneńskiego Garmunda niechciał –
przeto iż w świętokupstwie osławionym był – i wolał do Rzymu
dla tego jachać. Tam będąc, wpadł w ciężką pokusę szatańską,
na której się nie znał, ani wiedział co z nią czynić.
5Przychodziły
mu na myśli bluźnierskie i sprośne rzeczy o Panu Bogu, i o Boskich
rzeczach, które go tak suszyły we dnie i w nocy, iż prawie o
zdrowie z frasunku przychodził – acz drugdy mniejszą, drugdy
więtszą z nimi trwogę miał. A mniemając aby go za to Pan Bóg
karał, i tym od niego obrażony był, iż Biskupstwo przyjął, acz
nie z chuci – umyślił wszytkiego zaniechać, a ten urząd z
siebie złożyć. Gdy w tym smutny barzo chodził, jednemu się
towarzyszowi zwierzył ciężkości onej swojej – który mu radził,
widząc jego wielką troskę, aby się z tym Papieżowi Grzegorzowi
na ten czas siódmemu otworzył – i od niego jako od Chrystusowego
namiestnika poradę i lekarstwo wziął. 6Uczynił
tak Hugo święty, i usłyszał potrzebną, pocieszną i prawdziwą
od tego który już był w takich rzeczach ćwiczony, naukę.
Powiedział mu Papież, iż to są chytrości szatańskie, który tym
chce, gdy inaczej nie może, od dobrego odwodzić – gdy baczy jaka
go szkoda od tego którego tym kusi, potkać ma, chcąc serce
rozerwać a do jakiej rozpaczy przywieść – i kazał mu być
dobrej myśli, a ono dopuszczenie Boże brać za krzyż, i znak
miłości Boskiej – grzechu się żadnego w tym nie bojąc, ale
raczej za cierpliwością wysługi nadziewając. Tymi słowy
pocieszony i nauczony święty Hugo, święcenie wziąwszy, na swe
Biskupstwo jachał. 7Wszakże
przez cały prawie żywot jego, ta go pokusa trapiła.
8Na
Biskupstwie wielki nierząd, zwłaszcza w księży nalazł – którzy
nie tylo byli nieumiejętni, ale tak swowolni, iż i kapłani żenić
się jawnie śmieli, święte rzeczy przedawali, kościoły,
dziesięciny, ofiary, cmyntarze, w moc ludziom świeckim dawali –
lichwili, kupczyli, a z tym wszytkim do kościoła wchodzić i
przenaświętszych tajemnic używać śmieli. Dobra biskupie przez
przodki jego tak były zgubione i zniszczone, iż i pożywienia
Biskup nie miał, a często Hugo ś. i głód z swemi cierpiał. A
lud także patrząc na kapłany nie był lepszy. Jakiej pracej i
frasunków naprawując one złe postępki, jakiej czujności,
starania, niespania użył – a jako się sam dla tego postami,
modlitwami, bieganiem, myśleniem, płakaniem, upominaniem trudził –
to trudno wymówić. Jednak mu P. Bóg pomagał, iż wżdy rząd i
karność się kościelna naprawowała. Wszakże sam na się oczy
mając, a widząc i młode lata swoje, i wielkie niebezpieczeństwo
do upadków, i tak jako on sam o sobie zawżdy rozumiał,
niedoskonałość postępków swoich – dwie lecie na onej pracej
strawiwszy, 9wszytko
opuścił i do klasztoru Kluniaceńskiego, chcąc się tam lepiej
uczyć pokory i cnót kapłańskich, wstąpił. Gdzie gdy rok
przemieszkał, a z przykładów onych świętych, którzy tam byli,
wielki pochop w doskonałości duchownej wziął – za przymuszeniem
Grzegorza Papieża, musiał się zasię na Biskupstwo wrócić.
Wyszedł
stamtąd wielce ku służbie Bożej gorącym – mając miasto
klasztoru opatrzność i czujność nad samym sobą – miasto
starszego i Opata sprawiedliwość, nad jej rozkazanie nic nie
czyniąc – a miasto towarzystwa bracią niektórą z klasztoru, bez
których żyć nigdy niechciał. Pilnował urzędu swego czujnie,
wielką miłością służąc wszytkim wedle Apostoła10
– z chorymi chorzejąc, a na wzgorszenia i na upadki w grzech owiec
swoich bolejąc – o żadną się rzecz nie frasował więcej, jedno
gdy się źle kościołowi działo – 11a
z niczego się nie weselił, jedno gdy dobre jego, w cnocie ludzkiej
i miłości ku Bogu kwitnęło.
12Po
trzech leciech jako z klasztora wyszedł, przyszedł do niego on
zacny Bruno święty, i uczony ociec pierwszy Kartuzów, z siedmią
towarzyszów swoich – szukając miejsca na mieszkanie pustelnicze,
i jego się w tym radząc. O z jakim je weselem przyjął, zwłaszcza
iż miał mało przedtym przez sen widzenie, iż na jednej puszczej
mieszkanie mu Pan Bóg zbudował, a siedm go gwiazd do niego
prowadziło. 13Tedy
sam szedł z onymi ojcy na puszczą, miejsce im ukazał, zbudował, i
on pierwszy u Kartuzów klasztor osadził – tam z nimi barzo często
przebywał, ich się przykłady świętymi, jako od ognia zapalając
– żył z nimi nie jako Biskup, ale jako brat napodlejszy. Na on
czas gdy jeszcze po dwu wspołem w zamknieniu mieszkali – towarzysz
z którym Biskup przemieszkiwał Gwilhelmus, często się przed
świętym Brunonem żałował, iż mu Biskup wszytkie posługi
robotne w komorze, które spólne być mają, wydzierał, a z nim
mieszkał nie jako towarzysz, ale jako sługa. Tak się tam rad
miedzy nimi bawił, iż go Bruno święty często wypądzał, mówiąc:
idźcie do owiec, a czyńcie coście winni.
A
iż rady tego Brunona ś. tak słuchał, jako rozkazania własnego
swego przełożonego – czynił wszystko co on kazał. 14Gdy
zapalony ku Chrystusowej pokorze i ubóstwu, pieszymi nogami wszędzie
chodzić, a wszytkie konie i wozy na ubogie posprzedać chciał, o to
się ś. Brunona dokładał – człowiek głębokiego baczenia
radzić mu tego niechciał – przeto aby się z tego w pychę nie
podniósł, a innych tą osobliwością Biskupów nie obraził, a
chcąc chodzić pieszo na drogach, aby potym prze niedużość nie
ustawał. 15Potym
z wielkich postów, modlitw, czytania, rozmyślania, wpadł w bolenie
głowy i żołądka, i w tym ciężkim utrapieniu żył blisko
czterdziestu lat, nigdy nie mając odpoczynienia. Do onego
szatańskiego policzkowania, którym był gaban, ten drugi nań krzyż
włożony był – i tymi dwiema ognioma jako złoto ustawicznie się
paląc a czyściąc, na wielkie się ku Bogu nabożeństwo i ku
bliźnim politowanie, zapomógł i zdobył. Bo im więcej czuł
utrapienia, tym się więcej od świeckich rzeczy dzieląc, na
niebieskie słodkości podnosił, jako Psalm mówi:16
Wedle wielkości boleści w sercu moim, pociechy twoje, Panie,
uweseliły duszę moję. 17Miał
od Pana Boga wielki dar zmiękczenia serca i łez nabożnych, tak iż
mu się, jako mówi ś. Dawid, łzy jego chlebem zstawały w nocy i
we dnie, a jagody jego nigdy nie oschły – czytać i śpiewać i
modlić się nigdy bez nich nie mógł, i przy obiedzie często
wytryskały, by się był nie hamował, a zwłaszcza już blisko
śmierci będąc. 18Przy
stole mając czytelnika, gdy się co nabożnego trafiło, powtóre
rozkazując, a słodkości onej duchownej lepiej niżli potraw
cielesnych smakując, łzami się zalewał, tak iż sobie smak w
potrawach przerywał. Stołownicy jego ten obyczaj wiedząc, na
czytelnika kiwali, gdy się co takiego trafiło, aby prędko
przebieżał, żeby wżdy spokojnie co ku posileniu zjeść mógł.
19Spowiedzi
sam słuchając, a łaskawie i pokornie grzeszne przyjmując, płakał
z płaczącymi, a twarde serca swym wzdychaniem i łykaniem do
skruchy pobudzał. Powiadał nam jeden brat nasz, który w zakonie
długo bogobojnie żył i dokonał, na imię Kaluesius – gdy był
jeszcze świeckim (bo był człowiekiem w kościele onym zacnym
urzędy i nauką) gdy się przed nim grzechów swoich spowiadał: tak
wiele, prawi, na wierzch głowy mojej płacząc nademną łez wylał,
iż zmoczywszy włosy i na twarz mi ciekły. Białychgłów spowiedzi
nigdy w kącie słuchać niechciał, jedno na miejscu jawnym i oczom
ludzkim przejźrzystym – a od widzenia twarzy ich oczy odwracając,
ucho tylo przykładał. 20W
czym był barzo ostrożny około szafunku oczu swoich – bo gdy z
zacnymi i uczciwymi paniami, cześć im powinną czyniąc, ochotnie i
wesoło rozmawiał – nigdy jaka która była na twarzy,
niewiedział. 21Matka
moja mogła z nim rozmawiać kiedy i jako wiele chciała – a gdym
go spytał jeśliby się już starością stargała – pomyśliwszy
trochę, rzekł: niewiemci starali była, młodali. Drugi raz także,
jedna pani strojno przybrana i upiękrzona, rozmawiała z nim dosyć
nie skromnie – odprawiwszy ją jako przystało, kapłani i
zakonnicy, którzy przy nim byli, rzekli mu: czemuś jej nie sfukał,
iż tak twarz swoję gładzi i przybiera? Odpowiedział: jam nie
widział jaką twarz ma. Gdy mu mówił Ailardus Arcykapłan: ja
patrzę na twarz niewiast, ale w tym szkody żadnej dusznej nie czuję
– bo z łaski Bożej czystym wzrokiem to czynię – powiedział,
iż to wielom innym szkodę przynosi – tak się około smysłów,
przez które grzech wchodzi, czujnym stawił. 22Uszu
też i języka barzo strzegł – obmówek żadnych ani czyniąc ani
przyjmując – dosyć ma człowiek, powiadał, z swemi grzechami
czynić – a cudzemi się i w słuchaniu i w mówieniu nie bawić –
23o
nowinach się też nie rad pytał, i nie łacno je wypowiadał.
Jałmużnikiem
i sam był wielkim, i innych do niej pilnie wiódł. 24Potrzeby
tylo swe odprawując, nic na wzbogacenie przyjaciół ani na zbytki
nie obracał – ale wszytko na niedostateczne wydawał – raz i
kielich złoty czasu głodu przedał, a ubogie żywił. 25Czeladzią
się wielką nie bawił, aby ubogich chleba i ojczyzny, niepotrzebni
nie jedli – a gdy czego nie dostało, mówił im: przestajmy ubodzy
z ubogimi, którzy nie zawżdy mają co chcą. 26Tak
długo na Biskupstwie będąc, i wiele sądów duchownych i spraw i
święcenia odprawując – nigdy podarkiem żadnym ręku swych nie
zmazał. Nigdy sobie u niego nikt ani zacnością, ani powinowactwem,
jedno prawdą, nie pomógł. 27Niezgodne
a waśniwe z wielką pilnością ugadzał – często się do nóg
ludzi dosyć u świata podłych, i na miejscach błotnych, pomiatał
– prosząc aby gniew bratu odpuścili, a w miłości żyli – a
zawżdy uprosił i pojednał – bo go ludzie wszelacy wielce ważyli
– rozumiejąc iż Pana Boga gniewać mieli, gdy go w czym nie
posłuchali.
Kaznodzieja
też z niego był nie podlejszy – bo mając naukę i pamięć i
dowcip, aczkolwiek mu bolenie głowy przeszkadzało, kazaniem swym
pożytek wielki czynił – zwłaszcza iż przykładem sam pierwej
wypełniał to, czego nauczał. 28Niedbał
nic aby go uczeni za uczonego w kazaniu mieli – o to się tylo
starał, aby go dobrze rozumiano, a z pożytkiem się pamiętało to,
co mówił – i tak barzo ludzie do pokuty pobudzał, iż i jawnie
drugdy grzechy swe przed wszytkimi z żałością serdeczną
powiadali. 29Do
starości przyszedszy, posłał do Papieża Honoriusa, prosząc
pilnie – aby go od Biskupstwa wyzwolił, a inemu je dał, dla
starości i chorób jego – ale nic nie zjednał. Potym i sam do
Rzymu o toż jachał, prosząc, i wiele przyczyn Papieżowi
przekładając – ale nic też nie otrzymał – bo mówił Papież,
iż w samym niezdrowiu przykładem pożyteczniejszy był kościołowi
– niżli drudzy zdrowi a młodszy.
W
odszczepieństwie onym za Piotra Leona, który się fałszywym
Papieżem czynił, i Innocencjusowi się prawemu sprzeciwił – tak
się zachował, iż chociaż ten Petrus Leo wielkim mu przyjacielem
był, i wiele dla niego czynił – jednak na swą starość
jachawszy na Synod do Anicjum, innym Biskupom, którzy się na tak
zacnego i świętego człowieka oglądali, radził, aby go jako
odszczepieńca wyklęli – czym kościół Boży prędzej do pokoju
przyszedł. 30Przeciw
Henrykowi Cesarzowi, który był Papieża Paschalisa pojmał, także
na Synodzie wszytkim radził, aby wyklęty był – za którą klątwą
Cesarstwo stracił i wszytek dom jego – tak ani przyjaźnią, ani
postrachem nie dał się od sprawiedliwości odwieść. 31Potym
w niemoc już wielką wpadł w starości, za którą dopiero ona go
pokusa bluźnienia i Anioł policzkujący opuścił, a ciężkość
już cielesna i boleść więtsza nastąpiła.
W
tej niemocy pamięć świecką i o świeckich rzeczach stracił –
ale cudownie przy duchownej został – iż co się dotkło Pana
Boga, nabożeństwa, kościelnych spraw, modlitew, na wszytko jako
zdrowy dobre baczenie miał. 32Niechciał
aby mu kto w niemocy służył i przy nim był, jedno duchowny a
zakonny – świeckiego żadnego przypuścić do swej posługi
niechciał. I miał koło siebie siedm zakonników, którzy mu
służyli we dnie i w nocy. Gdy mu było czego trzeba, prosił
pokornie: uczyń to, mówiąc, dla Boga, któryć tę pracą zapłaci.
Drugim gniew w niemocy roście – a on nigdyż nie był łaskawszy
jako w ten czas – żadnego znaku wzruszenia i gniewu nie pokazał –
gdyż za zdrowia, umiał nad czeladką swoją do dobrego je wiodąc,
surowym być. 33Kto
go w niemocy o co upominał, wnetże się w piersi bił, prosząc
odpuszczenia, a winę swoję wyznawając, prosił dla Boga, żeby był
discyplinowan, to jest rózgami bity. Ale gdy się tego żaden ważyć
nie śmiał, płakał, i spowiedź powszechną, której we Mszy
świętej używają, mówił, Psalmy, modlitwy, Litanie, i co noc
trzysta pacierzy odprawował – i wiele pisma świętego pamiętał
– tak ono, czemu się był w miłości Boskiej i słodkości
imienia jego przez cały żywot przyuczył, tym ku śmierci idąc
wszystek woniał, chociaż już był od pamięci odszedł. A
niewiedząc drugdy gdzie był i z kim mówił, w tym żadną miarą,
co się nabożeństwa i Pana Boga dotykało, nie pobłądził – ale
mądrze na wszytko odpowiadał, i kapłany roztropnie do służby
Bożej i cnego żywota upominał.
Gwidona
Hrabię, gdy go przyszedł nawiedzać, o niesłuszne z poddanych
podatki zgromił – a skąd to w niemocy wiedział, wiedzieć nikt
nie mógł – i wnet poprawę Hrabia on obiecał. 34A
sam na swe grzechy narzekając, często płakał – i pytał go raz
jeden brat, czemuby tak barzo płakał: wszakeś, miły ojcze, nikogo
nie zabił, aniś krzywo przysiągł, i niceś tak wielkiego nie
popełnił – a on odpowiedział: a cóż na tym? Okrom tego, by nie
miłosierdzie Boże, samaby nas zła żądza i próżność potępić
mogła – czym mądrze barzo dwiema słowy wszytki grzechy zamknął.
Będąc już barzo niemocą zjęty, powiedziano mu, iż Odelrykus
dziekan kościoła jego, który był wychowańcem jego, opuszczając
świat, przyszedł, aby z ręki jego w zakonne szaty był obleczony –
35tą
nowiną tak się uweselił, iż z łóżka się porywając a przeciw
niemu chcąc wyniść, mało się nie stłukł – a obłapiając go,
płakał nad nim prze wielką radość, iż go P. Bóg do tego
wzbudził, mówiąc: Bóg wszechmogący niech z ciebie starego
człowieka zwlecze, a nowym cię, który wedle Boga stworzony jest,
przyodzieje. I skoro od niego wyszedł, położyć się na ziemi na
twarz kazał, i dziękował P. Bogu za takie onego człowieka
postępki – pokazując jako mu ludzkie zbawienie, i cześć Boska
miła była. Wielki to cud był w nim zaprawdę, iż na świeckie
wszytkie rzeczy z którymi
zrósł od dzieciństwa, pamięć stracił – a w tych duchownych i
subtelnych, których się nie rada nasza natura ima, i prędko je
traci, tak mocną mieć mógł. I w niej świętobliwie Panu Bogu
ducha oddał. Żył blisko ośmdziesiąt lat – pięćdziesiąt i
dwie na Biskupstwie strawił. Umarł roku Pańskiego, 1132. Po
śmierci jego wielki się lud do jego ciała zbiegł – nogi jego
całując i rozmaicie go czcząc – tak iż go z wielką trudnością
pogrzebiono. Kanonizowany jest od Innocencjusza wtórego. Z czego
Bogu w Trójcy jedynemu sława, a nam w naśladowaniu i w przyczynie
jego zbawienna pomoc. Amen.
36Wielom
się ludziom trafia ta pokusa bluźnierstwa, z którą ten święty
walczył cały żywot swój – z którą nie wiedzą co czynić, i o
dziwną rozpacz przychodzą – mniemając aby to ich grzech był, i
oni sami przyczyną takich srogich a brzydkich rzeczy byli. Przeto
oznajmić chcę, co jest, i jako się w niej sidła szatańskiego
uwiarować ma każdy, na któregoby ją Pan Bóg przepuścił.
Naprzód, ta pokusa jest myśl sprośna, głupia, niewstydliwa,
bluźnierska na Pana Boga, matkę Bożą, Sakramenty, i Święte
Boże, do uszu serdecznych takie rzeczy w sprośności i
nieprzystojności straszliwe przynosząca, jakich się wymówić i
usta nimi mazać nie godzi – o takich pismo mówi:37
Od myśli nieuczciwych i głupich a nikczemnych, strzeż mnie Panie.
2.
Jest k temu tak ciężka pokusa ta na człowieka bogobojnego – iż
drudzy wesołej nigdy myśli nie mogą mieć, i jako w jakiej
kordiace boleć a wzdychać, a serca trzęsienia z przestrachów
cierpieć muszą, i spać prze ciężkość nie mogąc, gdy je ona
przykra pokusa budzi – zwłaszcza gdy mniemają aby z nich i z
serca ich tak rzeczy brzydkie, sprośne i straszliwe pochodziły.
3.
A wtenczas nawięcej i nasrodzej serca ściska, gdy człowiek
modlitwy czyni, abo Sakramentów kościelnych używa, abo co
zbawiennego zacząć chce.
4.
Pospolicie nie dopuszcza Pan Bóg pokusy tej na te, którzy w grzechu
śmiertelnym leżą, abo zań nie żałują – ale na te którzy
pokutę zaczynają, abo ku doskonałym cnotom i uczynkom dla
zbawienia swego i miłości Bożej postępują.
5.
Tą pokusą czart do tego wiedzie człowieka – aby go zastraszył,
i w innych grzechach pokutującemu a uspokojonemu, ten mu jako wielki
zamiata – czyniąc mu złe sumnienie i rozpacz niejaką – abo
jeśli tego nie przemoże, tedy z dobrej drogi zbić, abo od dobrego,
które myśli człowiek, tym odwieść chce. 38Gdyby
tedy na kogo z dopuszczenia Bożego na doświadczenie i krzyż jego
ta pokusa przypadła, niech ma takie nauki i przestrogi.
Naprzód,
niechaj nie rozumie, żeby one szkaradne myśli z niego były, abo z
jego serca pochodziły – bo są właśnie od czarta przyniesione, i
on je sam na myśl miece. Bo jako to z serca naszego i z wolej iść
może, czym się człowiek barzo brzydzi i obraża, i rychlejby sobie
niemocy i jakiego innego karania ciężkiego życzył, niżliby w
onych myślach być miał.
2.
Nad to, niech sobie onych myśli szkaradnych za grzech żaden nie
poczyta – ale za osobliwe nawiedzenie, karanie i doświadczenie
Boskie. Bo im więcej to za grzech sobie mieć będzie – tym więcej
nieprzyjaciela pocieszy, który już będzie miał za wygrane, gdy
tym sumnienie jako jakim grzechem strwoży. Gdyby kto miedzy jakiemi
bluźniercy, i sprośnych ust ludźmi siedział, którzyby Boga,
Sakramenty i Święte jego bluźnili – a prędko od nich nie
uciekał, i uszu nie zatulał gdy może – miałby grzech niejaki –
ale gdy uciec chce a nie może, jeszcze mu i uszu zatulić nie
dopuszcza, żadnego grzechu nie ma – i owszem więzienie i
brzydkość w słuchaniu a ciężkość onę na sercu z odpłatą dla
Pana Boga cierpi – tak się równie z tym dzieje, któremu czart u
serca jego bluźni i sprośnie mówi, a on tym się brzydzi, uciec
chce, nie może, ani onego słuchania zbyć może – nie tylo
grzechu nie ma, ale za on frasunek o krzywdę Bożą, wysługuje
sobie łaskę, a niewolą onę i przykrość z pożytkiem zbawiennym
znosić może.
3.
Prosić ma Pana Boga, aby onę oddalił pokusę – ale jeśli nie
raczy, cierpieć ją skromnie ma jako jednę niemoc i zwierzchowne
karanie – a inne grzechy swoje oną pokutą i krzyżem zmazować
może – pewnym tego będąc, iż to z łaski, a nie z gniewu Pan
Bóg nań, doświadczając go, dopuścił. Bo i Apostoł Paweł ś.
snadź coś takiego cierpiał39
– gdy niektórą pokusę swą zwał Aniołem policzkującym – a
prosząc Pana Boga, aby ją od niego oddalił – nic nie uprosił,
ale usłyszał: dosyć masz na łasce mojej.
4.
Jednego uczciwego i nabożnego człowieka często w tajemnicy słuchał
jeden, a on myśląc i pochadzając często mówił: non
consentio,
to jest nie przyzwalam. I gdy go pytał, czemu tego słowa często
używał? Powiedział: to słowo jest od wszytkich złych myśli
obrona – gdzie to jest, tam żadna myśl zła nie wadzi. Toż i w
tej mierze czynić i używać słowa tego – twoje to niewstydy i
sprośności, czarcie – ja na to nie tylo nie zezwalam, ale tym się
wielce frasuję i brzydzę. Przeczytasz w żywocie Katarzyny świętej
z Senny, jako mając długi czas sprośne i plugawe myśli, i widoki
szatanów, wszystkie jej niewstydy przywodzących – które gdy
nakoniec Pan Jezus od niej oddalił – zawołała nań: a gdzieś
był przez ten czas oblubieńcze mój miły? I usłyszała głos: w
sercum twym przebywał. A ona rzekła: a wszak serce moje pełne było
sprośności i myśli niepoczciwych – a jakoś w nim miłośniku
czystości mieszkać mógł? A Chrystus jej rzekł: w tym iżeś się
onymi myślami brzydziła, i żałość z nich wielkąś miała,
miejsceś mi u siebie zostawiła. Tak my też tym się cieszmy, gdyby
to na nas przyszło – iż żałość i ciężkość, która roście
ze czci
i miłości ku Panu Bogu naszemu, z takich myśli mając, łaski
Boskiej sobie nie tracim, ale tym więcej przyczynić jej możem.
1 III. April. Kwietnia. Mart.
R. 1. Aprilis.
2 Szczęście rodziców.
3 Z Biskupstwa się wymawiał.
4 Świętokupstwem jako się
brzydził.
5 Duch bluźnierski ciężka
pokusa.
6 Rada Papieska na tę pokusę.
7 Przez cały swój żywot pokusę
bluźnierską miał.
8 Złe obyczaje w księżej.
9 Do klasztoru z Biskupstwa uczyć
się cnót kapłańskich poszedł.
10 2 Kor 11.
11 Wesele i frasunek świętych.
12 Bruno pierwszy ociec Kartuzów.
13 Przebywanie jego z Kartuzy.
14 Pieszo chodzić Biskpowi po
Diocezjej czemu nie radził Bruno.
15 Choroba ustawiczna i pokusa
bluźnierska.
16 Ps 94(93).
17 Dar łez i zmiękczenia serca.
18 Czytanie u stołu.
19 Spowiedzi sam słuchał.
20 Straż pilna w patrzaniu.
21 Gadanie z białą płcią
ostrożne, iż twarzy ich nigdy niewidział.
22 Obmowy.
23 Nowiny.
24 Przyjaciół nie bogacił.
25 Czeladzią się wielką nie
bawił.
26 Podarkiem żadnym ręku swoich
nie zmazał.
27 Niezgodne a waśniwe jako
jednał.
28 W kazaniu niedbał
29 W starości o złożenie
Biskupstwa Papieża prosił.
30 Henryk Cesarz wyklęty Cesarstwo
stracił i dom jego.
31 Dopiero w niemocy na śmierć od
pokusy bluźnierskiej wolen.
32 W niemocy jako się zachował.
33 Discypliny w niemocy prosił.
34 Sama zła żądza i próżność
potępić może.
35 Wesele świętych jakie jest,
gdy kto świat opuszcza.
36 Obrok duchowny.
37 Syr 32. [Nie ma podobnego zdania w tym rozdziale. Możliwe, że jest
to parafraza. Możliwe, że chodzi o Syr 23. Przyp. JS.]
38 Lekarstwo na pokusę ducha
bluźnierskiego.
39 2 Kor 12.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz