Żywot
ś. Franciszka z Paule,
wybrany
z listu kanonizacjej jego od Leona Papieża dziesiątego. Żył około
roku Pańskiego, 1464.1
Paula
jest miasteczko w królestwie Neapolitańskim, w powiecie Brucyjskim,
z którego ten święty Franciszek z uczciwych rodziców
Chrześcijańskich, wielka świeca i jasna pochodnia kościoła
Bożego, poszedł. Bo jako nigdy żadnego wieku Pan Bóg nie opuści,
aby osobnych a znacznych robotników do swej winnicy posyłać nie
miał, tak też i w te sto lat wieku naszego pięćsetnego nad
tysiącznego, dał wielkimi cudy swemi uczczonego człowieka, który
zasługami swemi, i przykłady świętymi kościół Boży ozdobił,
i dusz wiele obojej płci Panu Bogu pozyskał. Skoro z młodu znaki
przyszłej jego świątobliwości taić się w nim nie mogły. Bo
dziecię było dziwnie do modlitwy, i postów skłonne, a już się w
miejscach oddzielonych, dla modlitwy kochał. 2Co
bacząc w nim rodzicy jego, poślubili go Panu Bogu – i gdy lat
miał trzynaście, do klasztoru go ś. Franciszka w mieście ś.
Marka oddali, gdzie rok przemieszkawszy, a żadnego ślubu ani
professjej nie uczyniwszy – przyzwał do siebie swoich rodziców, i
prosił ich, aby mógł kości ś. Franciszka w Asysu, i inne one
święte tam miejsca nawiedzić. Rodzicy jego nie tylo mu tego radzi
pozwolili – ale i sami z nim na onę drogę poszli. Z której gdy
się wracał on młodzieniec, osobną miłością Boską, i nowym
duchem jego za przyczyną ś. Franciszka wzbudzony i opatrzony –
niewiedząc jeszcze do którego końca Pan Bóg jego sprawy prowadził
– został w domu miedzy sąsiady swemi, żyjąc ciasnym i ostrym
żywotem – poszcząc ustawicznie i modląc się, a ręczną robotą
młode członki swoje trudząc – i chodząc po Kalabriej, nigdy
bota ani trzewika żadnego na nogach nie nosił, ale przez kamienie,
śniegi, góry, lasy, ciernia, bosych nóg używał, a nigdy nic
obrażon na nie nie był.
A
tak rano i tak młodo, ten żywot zacząwszy, póki tu na ziemi
mieszkał, aż do zgrzybiałości swej, nic nie spuścił – ale
zawżdy jednakim statkiem, ostrość onej pokuty wykonywał. 3A
nie będąc nigdy od młodości grzechami wielkimi pomazany – tak
się dla miłości Boskiej nam wielkimi grzechami obłożonym, ku
pobudce i przykładu nie żałował. Gdzie się kolwiek obrócił on
święty młodzieniec, wszędzie o bojaźni Bożej, o pełnieniu
wolej jego świętej, o wzgardzie tego odmiennego świata, ludzkie
serca, z którymi rozmawiał, pobudzał. 4I
miał na to od Pana Boga, który wszytko ku pożytku i potrzebie nam
grzesznym w swych świętych czynić raczy, dar osobny – iż w
rozmowie był barzo wdzięczny, ludzki, i użyty – tak iż żaden
słodkiego jego języka słuchając, i gorące one słowa ku Panu
Bogu i rzeczom Boskim, do uszu przyjmując, bez pociechy duchownej
nie odchodził.
5Potym
wzbudzony Duchem ś. nie mając na to żadnych pieniędzy ani
dostatku, w miasteczku swym Pauli, budować Panu Bogu kościół
umyślił – i nic nie mieszkając, sam okresiwszy miejsce,
fundamenty kopać swoją ręką począł. Sąsiedzi tego się
dowiedziawszy (jakoż już miał niemałą i u postronnych swego
żywota tak świętego sławę) wnetże się rzucili, ten cegłę,
ten wapno, ten piasek, jako kto mógł, woził. I gdy już nieco
fundamentów osadzili – przyszedł do niego jeden zakonnik ś.
Franciszka, fukając nań, iż tak mały kościół zakładał – i
ukazował mu określenie jako wielki miał być. A święty z Paule
rzekł: iż na tak wielkie nakłady nam nie zstanie. On mu
odpowiedział: Nie zejdzieć na łasce Bożej, jedno tak uczyń – i
wnet one mury, które były już wyszły, rozwaliwszy, zniknął.
Dziwował się święty z Paule – lecz gdy nazajutrz jeden zacny
człowiek i bogaty z Kusuntu przyszedł, i wielką mu summę złota i
śrebra na budowanie podał – 6poznał,
iż to ś. Franciszek z Asysu był, który mu kościół więtszy
budować kazał – i wnet wedle jego zamierzenia znowu budował. Sam
rękoma swymi ile jedno czasu miał od modlitwy wolnego, kamienie,
wapno, i inną materią nosił – aż się szczęśliwie wszytko
budowanie skończyło.
Przy
tym kościele on P. Bogu w onym zaczętym żywocie służąc, a
uprzejmym sercem, do pokuty ludzie przykładem i rozmową przywodząc,
co dzień się więcej u ludzi wsławiał – a zwłaszcza gdy go Pan
Bóg i cudami wielkimi znacznym chciał mieć. 7Bo
wiele czartów z ciał ludzkich wyganiał, i niemocy ludzkich
niezliczonych wiele leczył, odchodzące od rozumu naprawował,
chromym, głuchym, niemym i ślepym cudownie pomagał, i niektóre,
abo umarłe, abo za umarłe już poczytane, ku żywotu przywracał.
Sławą takich cudów poruszony Papież Pius wtóry – posłał
swego komornika do Arcybiskupa Kusyneńskiego, w którego Diocezjej
był – 8aby
się o tym pewnej rzeczy dowiedział, a jemu sprawę dał nieomylną.
Arcybiskup przydawszy swego sługę, radził onemu komornikowi
Papieskiemu, aby sam tam jachał, do tego człowieka, a sam się
dowiedział, a Papieża o tym sprawił. Jachał on komornik, i
witając świętego z Paule, chciał jego rękę całować – 9a
on mu umknął ręki, mówiąc: ja mam twoję całować – boś ty
już kapłanem i komornikiem Papieskim trzydzieści i trzy lata –
wspomniał sobie iż tak było jako on duchem Prorockim powiedział –
i przelększy się, szedł z nim do komórki jego – i tam
zamknąwszy się, pytał, jako tak srogi żywot i ciężki, będąc
młodym i słabym, wytrwać mógł? A święty przystąpiwszy do
ognia, wziął rozpaloną głownią w gołe ręce, i rzekł: którzy
służą prawym i doskonałym sercem Panu swemu, nic im nie ciężko,
a wszystko im stworzenie powolne jest. A on się cudem onym jeszcze
więcej przestraszywszy, nogi jego całować chciał. Lecz święty
nie dopuścił – i z wielką uczciwością odchodząc – sprawił
Papieża o tym na co i sam patrzył.
Jakub
z Tarsjej zacny człowiek w tymże Kusyneńskim Biskupstwie miał na
kolenie nieuleczony wrzód barzo bolący i szkodliwy – kazał się
wieść do tego świętego z wielką trudnością. Gdy obaczył onę
srogą plagę, na przodku się i samemu ś. Franciszkowi zdało, iż
jest rzecz niezleczona – ale przedsię potym pocieszył go,
upominając aby wiarę wielką i pewną miał w Panu Bogu, obiecując
mu uzdrowienie – 10i
posłał po jakiś list brata jednego na ogród, i wziąwszy proch
jakiś, upadł przed Krucyfiksem, prosząc za onego chorego – i
wstawszy, sam onę ranę prochem posypał, i on list przyłożył,
obwinął, i do domu jachać z pewną nadzieją choremu kazał. Skoro
wyjachał, rzekł do żony: zda mi się iż się lepiej mam, i
zsiadszy z konia, nogą chorą w ziemię bił, i poznał iż był
doskonale uzdrowiony. Także i drugi Marcellus
de Cardilla,
mając ręce i nogi skurczone, i ciało trądem zarażone –
niesiony do świętego z Paule, po krótkiej modlitwie, skoro się go
rękoma swemi dotknął, uzdrowionym został. 11Niemego
rodzicy u kościoła który budował, położyli – rzekł do nich
święty z Paule: wołajcie zemną wielkim głosem Jezus trzy kroć,
a on z nami też wołać będzie – skoro to uczynili, on też niemy
zawołał Jezus, i od tego czasu mówić począł. Ślepej dzieweczce
Juliej, córce Antoniego Kalatyna z Paule, ziółko jakieś krzyżem
świętym przeżegnawszy, a na jej oczy włożywszy, wzrok
przywrócił.
Antonius
niejaki Bernardyn uczony, i dobrego żywota człowiek, jawnie przeciw
temu świętemu i na kazaniu mówił – iż będąc prostym a
nieumiejętnym laikiem, śmie niewstydliwie z ziółek lada jakich,
zdrowie ludziom obiecować. Posłali go starszy do niego, aby sam z
nim mówił. 12Gdy
do rozmowy tego świętego przyszedł, srodze go fukał i lżył,
nieumiejętność mu i niewstyd wymiatając. Co słysząc święty,
namniej się nie obruszył – ale do ognia przystąpiwszy,
rozżarzoną głownią w ręce gołe wziął i ścisnął, ukazując
mu, iż mocą Bożą wszytko się zstać może. A on jako mądry a
nieuporny, poznał świętego wiarę i wielką w Bogu prostotę, i
sprawy w nim Ducha Bożego – i upadł do nóg jego przepraszając
go – i pierwej wstać niechciał, aż jego błogosławieństwo
odniósł. Potym jawnie na kazaniu, nie tylo omylenie swe odwołał –
ale wielce świątobliwość jego przed wszytkim ludem sławił. W
Paternie dwu człowieku robotników mur obalony przytłukł –
uciekli się do świętego – on sam tam bieżał – a gdy kazał
kamienie odmiatać, żywo są nalezieni.
Takiemi
cudami i innemi rozlicznemi, gdy Pan Bóg jego świątobliwość
objaśnił – wiele się ludzi zbierać do niego, i żywot jego
naśladować, i w naukę onę życia ubogiego i doskonałości
świętej Ewangeliej, polecać mu się poczęli. 13Gdy
ich już było niemało, trojakie ustawy i reguły z Ducha Bożego
napisał – jedne samej mężczyźnie, drugie samej płci
niewieściej, trzecie pospolite mężom i niewiastom służące. I z
temi do Papieża Piusa wtórego szedszy, otrzymał potwierdzenie
reguły swojej, którą też potym Sykstus, Innocencjus, i Aleksander
pochwalił. To mając, klasztorów niemało w rozmaitych stronach
obojej płci fundował, i chwalebny im obyczaj służby Bożej, i
wzgardy świata tego, i wojny z szatanem, światem i ciałem, skarb
im przykładów swoich zostawując, podał.
14Król
Francuski Lodwik jedennasty, słysząc o tym świętym mężu –
wielce go widzieć pragnął, i pisał do Papieża Sykstusa
czwartego, prosząc aby mu go posłał. Tak uczynił – szedł jako
posłuszny syn – i przyjął go Król z wielkim nabożeństwem i
czcią – prosząc o jego błogosławieństwo sobie i domowi swemu –
i przypatrując się świątobliwości jego, jemu i towarzyszom jego
w Turonu dał swój Królewski pałac, i kościół zbudował. Raz
jednego umarłego, jako mniemali, łowcy w polu zimie naleźli – i
z miłosierdzia ciało jego do pogrzebu nieśli – którego
ujźrzawszy święty z Paule, zasmuciwszy się nad nim, rzekł: dla
Boga, żyw ten jest człowiek. I obróciwszy się do niego, zawołał:
wstań a chodź. 15I
wnet się już nad grobem porwał, i pomału k sobie przychodząc
posilony pokarmem, do domu poszedł. W tymże miasteczku Pauli, na
kościół wapno rzemieślnicy paląc, powiedzą świętemu, iż się
nam od ognia piec psuje, a wnet się podobno obali – a on rzekł:
idźcie jeść, a ja piec opatrzę – skoro uszli, święty wlazł w
piec, w którym był ogień, poprawił, i cało wyszedł. Takiemi
dziwnemi cudami wielką a gorącą wiarę jego czcił P. Bóg, na
pokazanie świętego żywota jego.
Był
niewypowiedzianej powściągliwości w postach i trudzeniu cielesnym,
tak jakoby wszytek nie z ciała, ale z ducha spojony był. 16Widząc
iż już jego czas przychodzi, a o swej godzinie wiedząc – gdy już
miał dziewięćdziesiąt lat – w wielki czwartek w kościele przy
Mszej wielkiej, ciało Pańskie z pokorą i z płaczem wziąwszy,
przy wielkim poczcie braciej swej, którzy się byli z rozmaitych
Królestw zjachali, wrócił się o swych nogach z kościenkiem do
komórki swej. A nazajutrz przyzwał braciej, i do miłości ich
spólnej i braterskiego pokoju, słodkimi słowy upominając – dał
im swe błogosławieństwo – 17i
wszytki Sakramenty przyjąwszy, gdy Passją przed sobą czytać
kazał – prawie o tej godzinie, o której Pan nasz na krzyżu
skonał, i w ten dzień, jako kościół obchodził, żegnając się
często, a Krucyfiks całując, mówił: w ręce twe Panie polecam
ducha mego – tak czerstwo, iż żadnej boleści i stękania znać
po nim nie było, tłomoki ciała tego złożył. Umarł roku
Pańskiego, 1507 – wtórego dnia Kwietnia. Po śmierci nie mniej
jako za żywota, dobrodziejstwy rozlicznymi, które w niebie ludziom
jedna, uczczony od Pana Boga jest. Leo dziesiąty Papież z wielką
inkwizycją, z której ten żywot wybrany jest, miedzy święte Boże
ludziom go kościelnym poczytanym być oznajmił – na chwałę
nieogarnionego Boga w Trójcy jedynego, którego państwo na wieki
wiekom. Amen.
18Po
wszytki wieki wzbudza Pan Bóg w kościele swym wielkie pochodnie, do
pokuty z grzechów, i żywota Chrześcijańskiego
ludziom ukazujące, i mocne słupy i podporce nauki Katolickiej
– która się i cudy
ich Apostolskimi,
jeśliby i tego było potrzeba, potwierdza. Już się był Marcin
Luter przeklęty, głowa dzisiejszych kacerstw, urodził – gdy ten
wielki człowiek, tak jako kościół
święty Rzymski
podaje, ucząc, i w posłuszeństwie kościelnym
pokornie żyjąc, takie cuda czynił, które się innym wielkim
świętym
równają. W dziesięć lat po śmierci jego, Luter fałszywą swoję
naukę przyniósł – która iż była nowa, a od kościoła
starożytnego od Apostołów po liniej
idącego, różna, cudy
ją było wżdy jakiemi potwierdzić potrzeba.19
Ukaż głupi i ślepy narodzie za Lutrem idący, cuda proroka twego?
Nie
ukażesz żadnego. Raz mu opętaną niewiastę przywiedziono –
prosząc aby z niej czarta wygnał – długo
się wymawiał – bo wiedział iż czart czarta nie wygania –
aż gdy przyjaciele nalegali mówiąc: iż to ku potwierdzeniu jego
nauki służyć ma – zniewolony, w kaplicy jednej eksorcyzmy
nad nią począł czynić. Lecz czart rzucił się do drzwi, i ludzie
wypędziwszy
a zamknąwszy kaplicę, tak Lutra przestraszył – iż wołając na
ludzie,
aby drzwi i kraty wyłamali, ledwie po odłamaniu zamku,
z onego postrachu wyszedł. A nie tylo jego żywota ścisłego,
doskonałego, a na wzór Chrystusów, ubogiego, czystego, i
posłusznego, ukazać – ale i pospolitego poczciwego, nie mogą. Bo
jako cnemu,
nie tylo Chrześcijaninowi,
ale i poganinowi w rozumie przyrodzonym nie przystało, wiarę Bogu i
ludziom poprzysiężoną złamał – mniszkę Bogu w czystości
poświęconą, nad prawo Boskie i świeckie, za nałożnicę jawnie
wziął – w rozkoszy cielesnej i brzuchowym
kochaniu żywot strawił – diabła
Mszą
mu ganiącego (jako sam zeznawa jaśnie)
posłuchał – i podpojony dobrze, legszy tej nocy nagle duszę
stracił. Takie mają cuda swego ojca mizerni ludzie, które
już nie nauka zwodzi – ale grzechy ślepią – a złości jako
jaki kamień z góry do upadku je
spychają – tak iż im i cuda Katolickie
pomocy żadnej dać nie mogą – jako oni Farużowie,
potwarzają je i czartu przyczytają,
i grzech ciężki przeciw Duchowi świętemu
pełnią. Boże Boże bądź im miłościw, bądź im miłościw.
1 IV. April. Kwietnia.
Mart. R. 2. Aprilis.
2 Z klasztoru przed professją
poszedł na pielgrzymowanie.
3 Młodzi a niewinni nas w
grzechach dostałe do pokuty przykładem swym budzą.
4 Upominanie jego do ludu.
5 Kościół budować swą ręką
począł.
6 Ś. Franciszek z Asysu ukazał
mu się.
7 Cuda jego.
8 Papież o jego cudach dowiadować
się kazał.
9 Duch Prorocki i cudo.
10 Wrzód niezleczony zleczył
listkiem.
11 Wołaniem imię Jezus, niemego
uzdrowił.
12 Fukanie jako wytrwał, a
niewinność swoję ukazał.
13 Bracią zebrał i regułę
trojaką napisał.
14 Król Francuski poń posłał.
15 Umarłego wskrzesił.
16 Śmierć jego jaka.
17 Passja czytana przy śmierci.
18 Obrok duchowny.
19 Staphilus lib. Apol. 2.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz