Żywot
ś. Mariej Egipcjaki,
po
Grecku od Zofroniusa Patriarchy Jerozolimskiego pisany, jako świadczy
Nicephorus
hist. lib. 7. cap. 5.
i
Damascenus
Orat. 3. de imag.
a na Łacińskie od Pawła diakona przełożony.
Żyła około roku
Pańskiego, 520 –
za czasu Justyna Cesarza starszego.1
Był
w jednym klasztorze ziemie świętej, mąż Boży, i wielki sługa
Pański, na imię Zozymas – ten od młodości swej wychowany w
zakonie, doskonale pełnił wszytko ojców świętych i przykładów
ich ku żywotu niebieskiemu ćwiczenie – tak iż wiele się do
niego innych schodziło, aby od niego jako od ognia zagrzewanie i
pobudkę i światłość doskonałości żywota Chrześcijańskiego
brali. Ten będąc tak aż do roku swego życia pięćdziesiątego i
trzeciego, prawie od matki wszelakimi cnotami nabożeństwa i
bogomyślności a umartwienia ciała, i ułacnienia ducha do rzeczy
niewidomych, wyćwiczony, a bez przygany stateczny – przyszedł do
takich myśli, które mu wszytkę jego przyszłą pracą rozsypać i
wniwecz obrócić z dopuszczenia nieprzyjacielskiego mogły. 2Bo
się począł tak w pychę podnosić, iż mniemał że nie było
nadeń doskonalszego w żywocie onym – i już sobie rozmyślał,
jako wszytkiego co jedno ojcowie święci dla Pana Boga i swego
zbawienia czynili, skosztował i wszytkiemu dosyć uczynił. Lecz P.
Bóg go u takiej złej dziury i na przedpieklu stojącego, ręką
swoją ujął, a upaść mu nie dał – bo mu taką myśl podał,
jakoby mu kto mówił: dobryś żywot wiódł, ale nie zów się
doskonałym – bo w tym żywocie bezpieczen być nie możesz –
jeszcze więcej przed sobą, niżli już masz za sobą – wynidź
jedno z tego miejsca, a obróć się do klasztoru nad Jordanem. I
bieżał zarazem prosząc Opata, aby go do onego klasztoru przyjął.
3Tam
w nim widząc ludzie wielkiej powściągliwości – niżej o sobie
trzymać i pokorniejszy być począł. Mieli ten obyczaj oni bracia –
cały rok społem mieszkali – ale gdy przyszła pierwsza niedziela
w post, sprawiwszy się przenaświętszym używaniem Ciała i Krwie
Pana naszego Jezusa, zostawiwszy na straż klasztoru dwu braciej, i
wziąwszy sobie trochę żywności – wychodzili na głęboką
puszczą, z drugiej strony Jordana – i każdy z osobna, jeden się
drugiemu nie ukazując, pościł on post wielki, jako kto mógł
nalepiej, samemu tylo P. Bogu tam się podobając, a przykładem Pana
naszego na onejże puszczy poszczącego, diabelskie pokusy tępili –
a obmyślaniem spokojnym rzeczy wiecznych, miłości sobie i nadzieje
ku Panu Bogu przyczyniali, a wiarę w pokusach szatańskich ostrzyli.
Wracali się zasię do klasztoru na Kwietną niedzielę – a jeden
drugiemu nie powiadał jako pościł, jedno każdy w sumnieniu swym
Bogu samemu wiadomy być chciał – aby u ludzi jakiej zapłaty nie
najdował.
Gdy
z nimi ten to Zozymas na taki post i ono duchowne żołnierstwo
wyszedł – 4zaszedszy
głęboko w dziką barzo puszczą – modląc się, ujźrzał jakoby
jaki źwierz ruszający się a chodzący – i przelększy się
naprzód, gdy się potym przypatrzył, poznał iż człowiek, jedno
barzo od słońca szczerniały, włosy jako wełna białe mający. I
nie lekce sobie tego ważąc, a rozumiejąc iż był jaki sługa
Boży, szedł k niemu – ale on człowiek, gdy baczył iż Zozymas
idzie k niemu, uciekać począł – a starzec się też za nim
porwał i gonił go – a gdy blisko był, wołał jako mógł w
zatchnieniu nagłośniej: sługo Boży, czemu uciekasz przedemną
starcem, który cię już dalej gonić nie mogę? Poczekaj, zaklinam
cię przez imię tego, dla którego tu mieszkasz, daj mi z sobą
mówić, daj mi swe błogosławieństwo – wysłuchaj prośby mej
dla tego który żadnym grzesznym nie gardzi. Człowiek on to
słysząc, zawoła: Ojcze Zozymie, odpuść mi iż się obrócić do
ciebie nie mogę – bo jako sam widzisz, jestem naga niewiasta, i
sromoty mojej pokrytej nie mam – a chceszli abym z tobą gadała,
rzuć mi ten płaszcz który masz na sobie, abych się jakokolwiek
okryć mogła.
5On
się przelękł, a iż go imieniem mianowała, nigdy go nie widając
ani znając, ducha w niej Bożego poznał – i wnet zjąwszy
płaszcz, rzucił jej, a sam odwrócił oczy na stronę. Którym gdy
się pokryła, rzekła: czemu chcesz widzieć nędzną i grzeszną
niewiastę? A on padszy na ziemię błogosławieństwa prosił. A ona
także padła, i tegoż od niego prosiła, mówiąc: tyś jest
kapłan, ty mnie błogosławienie dać masz, który u ołtarza
tajemnice Chrystusowe sprawujesz. A on się tym więcej złękł, gdy
baczył jako Duchem ś. o jego kapłaństwie wiedziała – i mówił:
matko, nie wedle stanu, ale wedle łaski i darów Bożych zacność
jest ludzka – tyś Ducha ś. pełna, błogosław mi. A widząc ona
jego święty upór – zmiłowała się nad starością jego, i
rzekła: Błogosławiony Bóg, który zbawienie ludzkie dziwnie
obmyśla. A Zozymas rzekł: Amen. I wstali oboje. I pytała ona
niewiasta, co się tam na świecie dzieje, a jako Chrześcijański
święty Kościół sprawowany jest? Rzekł Zozymas: za twoją
modlitwą matko, Pan Bóg dał stateczny pokój Chrześcijaństwu –
ale ja ciebie proszę, abych nie darmo na tę taką puszczą zaszedł,
niechaj mam modlitwę twoję. A ona powie: acz się ty jako kapłan
modlić za mię masz – wszakże iż każesz, rada to uczynię – i
modlić się poczęła obracając się na wschód słońca.
6Przysięgał
potym ten Zozymas, iż ją w ten czas widział od ziemie na powietrze
podniesioną, gdy modlitwę czyniła – i baciem się, powiada,
począł, myśląc nieco i mniemając aby duch jaki był, a mnie
oszukać chciał – a ona skończywszy modlitwę, i tę mi myśl z
serca wyjęła, mówiąc: widzisz mię grzeszną niewiastę, chrztem
wżdy świętym opatrzoną, jestem proch i popiół – a kładąc
krzyż święty na czoło swe, mówiła: Boże racz nas wybawić od
nieprzyjaciela ludzkiego i od posłów jego – bo wielka jest złość
i zazdrość jego przeciw nam.
Tedy
jej prosił z wielkim poprzysięganiem, aby mu powiedziała co zaczby
była, skąd, i jako tu przyszła. Powiedz, powiada, matko miła, a
nie taj darów Bożych – boć mię tu dla tego Bóg posłał, aby
się łaska jego w tobie nie taiła – ale ku ludzkiemu zbudowaniu i
czci świętej jego objaśniona była. By to nie była wola Boża,
abych ja żywot twój zrozumiał, nigdyby mię był Pan Bóg tak
starego, com już ledwie z swej komórki wyniść mógł, tu nie
posłał – i siłyby mi był na dogonienie ciebie nie użyczył –
wszak tym żadnym próżnej czci pragnieniem nie grzeszysz, co dla
Pana Boga i dobrym końcem uczynisz. Ona rzekła: wstydzę się
zaprawdę sprośności żywota mego tobie objawić – nie mam się z
czego, jakoś rzekł, chlubić – bo żywot mój wszelką
szkaradością i nieczystością pomazany jest – który gdy
zrozumiesz, uciekać odemnie jako od jakiej zmije będziesz –
wszakżeć powiem prawdę, a nic nie zataję przed tobą – o to cię
tylo proszę, abyś się za mię modlił, żebych łaskę u Boga na
dzień sądu jego naleźć mogła. Tedy on starzec płakał – a ona
tak żywot swój powiadać poczęła.
7Ja
miły ojcze, rodem z Egiptu będąc, skoro mi dwanaście lat było,
od rodzicówem uciekła, i bieżałam swowolnie do Aleksandriej –
wstyd mię mówić jakom dziewictwo straciła, a w sprośny się
żywot bez wstydu udała. Po tym znaj moję nieupamiętaną złość,
iżem przez lat siedmnaście plugawie (odpuść mi miły ojcze) żyła
– a nie z najmu i z darów, ale z nieugaszonej nieczystości mojej,
samam ludzie psowała a do wszeteczności pobudzała. 8Nakoniec
ujźrzałam a ono wiele ludzi do ziemie świętej na dzień
podwyższenia Krzyża ś. w okręt wsiada – umyśliłam z nimi
jachać – nie dla czego innego, jedno abych tam swej wolej z nimi
służyła. O Boże mój, com tam młodych ludzi wzgorszyła, słowy
się sprośnemi w ich serca wkradając – mówić nie śmiem, drżę
gdy na to wspomnię – i tym, com już rzekła, i ciebie i uszy
święte twoje obrażam, i samo się powietrze takiemi słowy psuje –
jako mię tam ono morze przez którem się wiozła znosiło, a do
piekłam nie przepadła, sama siebie i dusz tak wiele tracąc? O jako
mnie grzesznej Pan Bóg oczekiwał, nie pragnąc zguby mojej, w
którąm tak oślep lazła. Przyjechawszy do Jeruzalem, nie byłam
lepszą – wiele ludzi, którzy dla nabożeństwa przyjachali, k
swej sprośnej rozkoszy przywiodłam, i w uczestnictwo potępienia
mego wprowadziłam, jako naczynie diabelskie.
9W
dzień Krzyża ś. gdym widziała, iż wszyscy ludzie rano do
kościoła idą, aby drzewo na którym wisiało zbawienie nasze
oglądali, jam też poszła cisnąć się tam – i byłam u drzwi
między wielką ciżbą chcąc też wniść – ciasno było prze
wielki lud – ale jednak inni wszyscy wchodzili, a mnie jakoby kto
odpychał, a ciśnienie którym inni wchodzili, mnie nic nie pomagało
– nakoniec gdy wszyscy weszli, jam sama została przede drzwiami.
Kuszę się i drugi raz, nie mogę wniść – i trzeci, i czwarty, a
przedsię jakoby mię kto nie puszczał a trzymał mocno. Tedym z
pohańbieniem dusze mojej poszła w jeden kąt w przysionku, myśląc
sobie: czemum ja wniść nie mogła? 10I
przyjdzie mi na myśl sprośność żywota mego, która mię niegodną
czyniła onego ś. Krzyża – i padła na mię wielka ciężkość i
żałość, żem się brzydzić onym takim nieuczciwym żywotem
poczęła – płakałam, a płaczem ugasiciem się nie mogła – a
widząc tam obraz przeczystej Matki Bożej, patrząc nań mówiłam:
11Gospodze
Panno przeczysta, niegodnam patrzyć na ten obraz twój – Anielska
czystość twoja potępia plugawy żywot mój – i słusznie
brzydzić się mną możesz – wszakżem słyszała, iż Pan ten Bóg
któregoś porodziła, dla tego się człowiekiem zstał, aby
grzesznym dał pokajanie, a one do drogi zbawiennej przywrócił –
proszę nie opuszczaj mię osierociałej – każ mi w kościół
wniść, a oglądać drzewo przenajdroższe, na którym przybity był
Bóg i człowiek na odkupienie moje. Bo ja od tej godziny zarzekam
się niepoczciwego życia mego i świata wszytkiego, i pomazania jego
– i pójdę tam na pokutę gdzie mi ukażesz, szukając zbawienia
mego, a już ręcz za mię namilszemu synowi Twemu, bo zupełnie to,
co obiecuję, wypełnić mam wolą.
Gdym
to wymówiła, wnet mi serce uweselać się poczęło – i potuszyło
mi abych szła a oglądała drzewo Krzyża świętego. I wnet sami
mię ludzie cisnąc się tam wnieśli, iżem tuż była – i zjęła
mię tam wielka bojaźń, z tego żem się tak godną zstała, ta
któram pierwej prze grzechy moje odepchniona od onego miejsca była
– i całowałam krzyż ś. i uczułam wonność dziwną, a pociechę
na sercu niewypowiedzianą – a wychodząc, wróciłam się na ono
miejsce do obrazu, i rzekłam sama w sobie: Ty moja gospodze dziewico
Matko Boża, tyś się zmiłowała nademną – przez cię sławić
mam dobroć Bożą, która grzeszne przyjmuje. A jakaż więtsza
radość potkać mię mogła, jedno iżem te Boskie tajemnice
widziała? Proszę gdy już obietnicy dosyć czynić, a tobie się
uiścić chcę – racz sprawować drogę moję, a ukaż mi miejsce
do pokuty i do pozyskania zbawienia mego – i wpadną mi słowa w
serce, i do uszu: 12Jeśli,
powiada, za Jordan pójdziesz, tam odpocznienie dobre najdziesz. To
słysząc, rzekłam jeszcze Bogarodzicy: Pani moja nie opuszczajże
mię, ale sama mi drogę ukazuj, tam gdzie mię obrócić chcesz. I
wyszłam z przysionku kościelnego, i ujźrzy mię jeden człowiek, i
da mi trzy grosze jałmużny – za którem sobie troje chleba na
drogę kupiła. I pytając się, ukazano mi bramy i drogę do Jordanu
– szłam z płaczem pociesznym – i w wieczór przyszłam nad
Jordan do klasztoru ś. Jana Chrzciciela – tamem przenaświętszych
tajemnic Boskich używała – a z światem się żegnając, i wodą
oną, którą Chrystus poświęcił dotykaniem ciała swojego,
obmywając twarz moję, zjadłam chleba jednego połowicę – i
napiwszy się wody z Jordana, na ziemim leżała – i przewiozłam
się nazajutrz, zachodząc na tę pustynią, w której oto mieszkam,
czekając Pana Boga mego, który nawracające się w pokucie
przyjmuje – a nie pomni na złości tych którzy z nich powstają,
w miłosierdziu jego niewyczerpanym nie rozpaczając.
I
spyta jej Zozymas: Wiele już lat temu jakoś tu jest? Mniemam,
rzecze, iż już czterdzieści lat i siedm jakom wyszła z miasta
Jeruzalem. I spyta jej: czymeś żywa, i co jesz? Rzekła: chleba
onego po trosze używając, miałam do kila lat – acz już był
jako kamień stwardział. 13I
spyta jej: nie byłżeć na przodku ciężki ten żywot i odmiana tak
prędka? A ona westchnęła i rzekła: O coć nie ciężki, i
wspomnieć nie śmiem, bojąc się aby mi się one pokusy nie
wróciły. A on rzecze: nie bój się pani moja, powiedz wszytko.
Srogiem, powiada, cierpiała pokusy przez lat siedmnaście –
przywodził mi szatan na myśl sprośności moje, do których mię
znowu zapalał – kładł mi na oczy rozkosz onę i używanie
dobrych potraw w Egipcie, z taką czartowską żądzą, iż padszy na
ziemię, drugdy noc i dzień nie wstałam z ziemie, aż mię ona
pokusa minęła – prosząc rękojmiej mojej Bogarodzice, aby mi
swoją przyczyną pomogła. I tak z łaski Boskiej obroniona jestem,
używając ustawicznej modlitwy i płakania, za grzechy moje. I spyta
jej: Cożeś potym jadła? Powie: przez lat siedmnaście, póki mię
Pan Bóg z onych pokus nie wybawił, jadłam ziółka które się tu
rodzą – teraz gdy szaty moje zgniły na mnie, i ciało ogniem
słonecznym i mrozem zimnym ususzone się zstało, wielkiego pokarmu
nie potrzebuję – wszak nie w samym chlebie żyw człowiek, ale w
słowie które pochodzi z ust Bożych – i gdy słyszał że z Pisma
słowa przywodzi, spytał jej: masz Psałterz, a czytaszli pismo?
Rzekła, ani czytam, ani umiem, anim żadnego człowieka nie widziała
od tego czasu, jakom Jordan przebyła. Tedy chwalił Pana Boga
starzec on, a poklęknąwszy mówił: Błogosławiony Bóg który
takie i tak dziwne a chwalebne rzeczy sprawuje. A ona rzekła: Otomci
wypowiedziała sprawy me – 14prośże
za mię Pana Boga, a w rok dali Bóg nie chodź na puszczą z bracią
pospołu (acz wiem iż wyniść nie będziesz mógł) czekaj mię tam
– bo mam z ręku twoich przyjąć przenaświętsze ciało i krew
Chrystusa Pana naszego – któregom nie przyjmowała jakoż w
kościele ś. Jana Chrzciciela – a będę u ciebie na dzień ten,
którego Chrystus rozdawał przenaświętsze tajemnice te uczniom
swoim. A Janowi starszemu tego klasztoru powiedz: niechaj pilnuje sam
siebie, i trzody swej, boby tam poprawy trzeba – ale mu tego nie
mów, ażci Bóg każe.
To
mówiąc, na pustynią pobieżała. A Zozymas całując ziemię na
której stała, wrócił się z wielkim płaczem i poniżeniem samego
siebie do klasztoru swego – a milcząc cały rok, i tęskliwie
czekając oglądania onej świętej twarzy jej – gdy bracia
wstąpiwszy w post wychodzili na puszczą, on zachorzał i zostać
wedle słowa świętej onej musiał. A ozdrowiawszy w wielki
Czwartek, nagotował przenajświętszy Sakrament, i czekał jej z
ochotą wielką u Jordana. A gdy dzień minął a onej nie widział,
barzo sobie tesknił, narzekając na się, iż podobno omieszkał
czasu naznaczonego. I mówił: Niestety iżem niegodzien widzieć
twarzy onej Anielskiej – a wrócić się niosąc grzechy moje do
klasztoru muszę. 15Gdy
w tych myślach był – ujźrzał a ona uczyniwszy krzyż ś. po
wodzie Jordanie, jako po ziemi do niego szła – i wzięła
przenaświętszy Sakrament z wielkim nabożeństwem i pokorą – a
żegnając Zozyma, prosiła aby w rok przyszedł na ono miejsce na
puszczą, gdzie z nim rozmawiała. A on jej świętej modlitwie
kościół Boży i Cesarstwo a państwo świeckie, i samego siebie
polecając, widział iż także jako po ziemi, Krzyż ś. uczyniwszy,
przez Jordan przeszła. A Zozymas chwalił Boga z cudów takich, i
płacząc, z poniżeniem do klasztoru się wracał. Ale barzo żałował
iż się o imię jej nie wypytał. Cieszył się tym, iż ją jeszcze
w rok ujźrzeć miał. Lecz gdy w rok na ono miejsce przyszedł,
nalazł ją umarłą, a nie daleko jej takie na piasku pismo: Pogrzeb
ojcze Zozymie nędznej Mariej ciało – daj ziemi ziemię, a módl
się za mną. Co on z wielkim nabożeństwem jako mógł za pomocą
Bożą uczynił. Dziwował się kto ono pismo napisał – ponieważ
ona pisma nie umiała – ale jako inne cuda, tak i ten mocy Bożej
przypisując, radował się iż mu Pan Bóg imię jej objawić
raczył. Taką dziwną historią Zozymas rozgłosił – a sam też
sto lat mając, żywota w onym klasztorze dokonał – na cześć
Jezusowi Królowi nad królmi, którego z Ojcem i z ożywiającym
Duchem ś. imię słynie na wieki wiekom. Amen.
16Nie
tak się dziwuję miłosierdziu Pańskiemu w grzesznych przyjmowaniu,
jako się zdumiewam na łaskę jego w szukaniu nas, i w powołaniu do
pokuty, izali ta zasłużyła na taką łaskę, aby ją takim cudem,
gdy chcąc wniść w kościół, nie mogła, ociec miłosierdzia do
uznania przywodził? Z onego wstydu iż wniść z innymi a patrzyć
na krzyż święty nie mogła, otworzył jej Pan Bóg oczy, na
sprośność dusze jej, i dał jej tak żałosne i tak stateczne a
mężne w pokucie serce.
1.
17Obacz
jako jednak było coś trochę jej dobrej woli w onym tak sprośnym
żywocie jej – iż wżdy widzieć drzewo, na którym wisiało
odkupienie nasze, pragnęła – a jako trzciny złamanej nie
dołamał, i nitki trochę dymu mającej, cichy a łaskawy Chrystus
nie zagasił – ale taki z niej uczynił płomień Jezus przyjaciel
grzesznych, cożkolwiek dobrej woli mających.
2.
18Uważ
i to, co tej grzesznicy obraz przeczystej matki Bożej w oczach jej
cielesnych postawiony, i całowanie drzewa krzyża ś. i przyczyna
wielce poważna niepokalanej Dziewice pomogła. Tę prawdziwie i
pożytecznie matką miłosierdzia, żywotem, słodkością, i
nadzieją naszą pozdrawiamy – bo rodząc nam miłosierdzie i żywot
nasz Jezusa Boga naszego, ona go nam przyczyną swoją przechwalebną
podaje – i jest osobliwa opiekalniczka nas pokutujących, a do jej
namilszego Syna uciekających się. O jakie szerokie łono Boskiego
miłosierdzia na przyjmowanie łez kających się. O jako
nieprzebrana rzeka dobroci jego na obmycie sprośności naszych –
terazże do tej łaźnie w pokucie biegaj a nie mieszkaj. Widzisz
jako się w niej wiele ludzi obmywa, a jako z niej na wzór onego
trędowatego Naamana, jako dzieci dopiero urodzone, i na wtórym
chrzcie łez odnowione, niewinność i poświęcenie dusze niosąc,
wychodzą.
3.
19Widzisz
ta grzesznica, jakiemi cudy po grzechu uczczona jest – iż po
wodzie jako po ziemi chodziła – na znak łaski swej i
bezpieczności u Pana, którego pierwej tak srodze gniewała – i na
przykład nasz, iż nas grzechy od Chrystusa i jego królestwa,
byleśmy sami chcieli, nie oddzielą. Jeśli tak srogiej pokuty wieść
nie możem – czyńmy co możem – tylko złości przestajmy, a w
nieprzebranym miłosierdziu Boskim nie rozpaczajmy.
1 X. April. Kwietnia. Mart.
R. 2. April.
2 Zozymas pychą z dobrego żywota
skuszony.
3 Obyczaj poszczenia postu
wielkiego.
4 Zozymas nalazł Egipcjakę na
puszczy.
5 Egipcjaka ducha Prorockiego ma.
6 Na modlitwie od ziemie
podniesiona.
7 Powiada swój żywot przeszły.
8 Dzień podwyższenia Krzyża ś.
9 Drzewo ś. Krzyża ukazowano w
Jeruzalem.
10 Patrz dziwny obyczaj
upamiętania.
11 Modlitwa do Matki Bożej przed
obrazem jej.
12 Wychodzi na puszczą pokutować.
13 Ciężki żywot on na przodku
był.
14 Ducha Prorockiego miała ś.
Egipcjaka.
15 Cudowne przeszcie przez Jordan.
16 Obrok duchowny.
17 Nauka pierwsza.
18 Nauka wtóra.
19 Nauka trzecia.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz