piątek, 3 września 2021

(107) Żywoty Świętych: Maria Egipcjanka

Żywot ś. Mariej Egipcjaki,
po Grecku od Zofroniusa Patriarchy Jerozolimskiego pisany, jako świadczy Nicephorus hist. lib. 7. cap. 5.
i Damascenus Orat. 3. de imag.
a na Łacińskie od Pawła diakona przełożony.
Żyła około roku Pańskiego, 520 –
za czasu Justyna Cesarza starszego.
1


   Był w jednym klasztorze ziemie świętej, mąż Boży, i wielki sługa Pański, na imię Zozymas – ten od młodości swej wychowany w zakonie, doskonale pełnił wszytko ojców świętych i przykładów ich ku żywotu niebieskiemu ćwiczenie – tak iż wiele się do niego innych schodziło, aby od niego jako od ognia zagrzewanie i pobudkę i światłość doskonałości żywota Chrześcijańskiego brali. Ten będąc tak aż do roku swego życia pięćdziesiątego i trzeciego, prawie od matki wszelakimi cnotami nabożeństwa i bogomyślności a umartwienia ciała, i ułacnienia ducha do rzeczy niewidomych, wyćwiczony, a bez przygany stateczny – przyszedł do takich myśli, które mu wszytkę jego przyszłą pracą rozsypać i wniwecz obrócić z dopuszczenia nieprzyjacielskiego mogły. 2Bo się począł tak w pychę podnosić, iż mniemał że nie było nadeń doskonalszego w żywocie onym – i już sobie rozmyślał, jako wszytkiego co jedno ojcowie święci dla Pana Boga i swego zbawienia czynili, skosztował i wszytkiemu dosyć uczynił. Lecz P. Bóg go u takiej złej dziury i na przedpieklu stojącego, ręką swoją ujął, a upaść mu nie dał – bo mu taką myśl podał, jakoby mu kto mówił: dobryś żywot wiódł, ale nie zów się doskonałym – bo w tym żywocie bezpieczen być nie możesz – jeszcze więcej przed sobą, niżli już masz za sobą – wynidź jedno z tego miejsca, a obróć się do klasztoru nad Jordanem. I bieżał zarazem prosząc Opata, aby go do onego klasztoru przyjął. 3Tam w nim widząc ludzie wielkiej powściągliwości – niżej o sobie trzymać i pokorniejszy być począł. Mieli ten obyczaj oni bracia – cały rok społem mieszkali – ale gdy przyszła pierwsza niedziela w post, sprawiwszy się przenaświętszym używaniem Ciała i Krwie Pana naszego Jezusa, zostawiwszy na straż klasztoru dwu braciej, i wziąwszy sobie trochę żywności – wychodzili na głęboką puszczą, z drugiej strony Jordana – i każdy z osobna, jeden się drugiemu nie ukazując, pościł on post wielki, jako kto mógł nalepiej, samemu tylo P. Bogu tam się podobając, a przykładem Pana naszego na onejże puszczy poszczącego, diabelskie pokusy tępili – a obmyślaniem spokojnym rzeczy wiecznych, miłości sobie i nadzieje ku Panu Bogu przyczyniali, a wiarę w pokusach szatańskich ostrzyli. Wracali się zasię do klasztoru na Kwietną niedzielę – a jeden drugiemu nie powiadał jako pościł, jedno każdy w sumnieniu swym Bogu samemu wiadomy być chciał – aby u ludzi jakiej zapłaty nie najdował.
   Gdy z nimi ten to Zozymas na taki post i ono duchowne żołnierstwo wyszedł –
4zaszedszy głęboko w dziką barzo puszczą – modląc się, ujźrzał jakoby jaki źwierz ruszający się a chodzący – i przelększy się naprzód, gdy się potym przypatrzył, poznał iż człowiek, jedno barzo od słońca szczerniały, włosy jako wełna białe mający. I nie lekce sobie tego ważąc, a rozumiejąc iż był jaki sługa Boży, szedł k niemu – ale on człowiek, gdy baczył iż Zozymas idzie k niemu, uciekać począł – a starzec się też za nim porwał i gonił go – a gdy blisko był, wołał jako mógł w zatchnieniu nagłośniej: sługo Boży, czemu uciekasz przedemną starcem, który cię już dalej gonić nie mogę? Poczekaj, zaklinam cię przez imię tego, dla którego tu mieszkasz, daj mi z sobą mówić, daj mi swe błogosławieństwo – wysłuchaj prośby mej dla tego który żadnym grzesznym nie gardzi. Człowiek on to słysząc, zawoła: Ojcze Zozymie, odpuść mi iż się obrócić do ciebie nie mogę – bo jako sam widzisz, jestem naga niewiasta, i sromoty mojej pokrytej nie mam – a chceszli abym z tobą gadała, rzuć mi ten płaszcz który masz na sobie, abych się jakokolwiek okryć mogła.
   5On się przelękł, a iż go imieniem mianowała, nigdy go nie widając ani znając, ducha w niej Bożego poznał – i wnet zjąwszy płaszcz, rzucił jej, a sam odwrócił oczy na stronę. Którym gdy się pokryła, rzekła: czemu chcesz widzieć nędzną i grzeszną niewiastę? A on padszy na ziemię błogosławieństwa prosił. A ona także padła, i tegoż od niego prosiła, mówiąc: tyś jest kapłan, ty mnie błogosławienie dać masz, który u ołtarza tajemnice Chrystusowe sprawujesz. A on się tym więcej złękł, gdy baczył jako Duchem ś. o jego kapłaństwie wiedziała – i mówił: matko, nie wedle stanu, ale wedle łaski i darów Bożych zacność jest ludzka – tyś Ducha ś. pełna, błogosław mi. A widząc ona jego święty upór – zmiłowała się nad starością jego, i rzekła: Błogosławiony Bóg, który zbawienie ludzkie dziwnie obmyśla. A Zozymas rzekł: Amen. I wstali oboje. I pytała ona niewiasta, co się tam na świecie dzieje, a jako Chrześcijański święty Kościół sprawowany jest? Rzekł Zozymas: za twoją modlitwą matko, Pan Bóg dał stateczny pokój Chrześcijaństwu – ale ja ciebie proszę, abych nie darmo na tę taką puszczą zaszedł, niechaj mam modlitwę twoję. A ona powie: acz się ty jako kapłan modlić za mię masz – wszakże iż każesz, rada to uczynię – i modlić się poczęła obracając się na wschód słońca. 6Przysięgał potym ten Zozymas, iż ją w ten czas widział od ziemie na powietrze podniesioną, gdy modlitwę czyniła – i baciem się, powiada, począł, myśląc nieco i mniemając aby duch jaki był, a mnie oszukać chciał – a ona skończywszy modlitwę, i tę mi myśl z serca wyjęła, mówiąc: widzisz mię grzeszną niewiastę, chrztem wżdy świętym opatrzoną, jestem proch i popiół – a kładąc krzyż święty na czoło swe, mówiła: Boże racz nas wybawić od nieprzyjaciela ludzkiego i od posłów jego – bo wielka jest złość i zazdrość jego przeciw nam.
   Tedy jej prosił z wielkim poprzysięganiem, aby mu powiedziała co zaczby była, skąd, i jako tu przyszła. Powiedz, powiada, matko miła, a nie taj darów Bożych – boć mię tu dla tego Bóg posłał, aby się łaska jego w tobie nie taiła – ale ku ludzkiemu zbudowaniu i czci świętej jego objaśniona była. By to nie była wola Boża, abych ja żywot twój zrozumiał, nigdyby mię był Pan Bóg tak starego, com już ledwie z swej komórki wyniść mógł, tu nie posłał – i siłyby mi był na dogonienie ciebie nie użyczył – wszak tym żadnym próżnej czci pragnieniem nie grzeszysz, co dla Pana Boga i dobrym końcem uczynisz. Ona rzekła: wstydzę się zaprawdę sprośności żywota mego tobie objawić – nie mam się z czego, jakoś rzekł, chlubić – bo żywot mój wszelką szkaradością i nieczystością pomazany jest – który gdy zrozumiesz, uciekać odemnie jako od jakiej zmije będziesz – wszakżeć powiem prawdę, a nic nie zataję przed tobą – o to cię tylo proszę, abyś się za mię modlił, żebych łaskę u Boga na dzień sądu jego naleźć mogła. Tedy on starzec płakał – a ona tak żywot swój powiadać poczęła.
   7Ja miły ojcze, rodem z Egiptu będąc, skoro mi dwanaście lat było, od rodzicówem uciekła, i bieżałam swowolnie do Aleksandriej – wstyd mię mówić jakom dziewictwo straciła, a w sprośny się żywot bez wstydu udała. Po tym znaj moję nieupamiętaną złość, iżem przez lat siedmnaście plugawie (odpuść mi miły ojcze) żyła – a nie z najmu i z darów, ale z nieugaszonej nieczystości mojej, samam ludzie psowała a do wszeteczności pobudzała. 8Nakoniec ujźrzałam a ono wiele ludzi do ziemie świętej na dzień podwyższenia Krzyża ś. w okręt wsiada – umyśliłam z nimi jachać – nie dla czego innego, jedno abych tam swej wolej z nimi służyła. O Boże mój, com tam młodych ludzi wzgorszyła, słowy się sprośnemi w ich serca wkradając – mówić nie śmiem, drżę gdy na to wspomnię – i tym, com już rzekła, i ciebie i uszy święte twoje obrażam, i samo się powietrze takiemi słowy psuje – jako mię tam ono morze przez którem się wiozła znosiło, a do piekłam nie przepadła, sama siebie i dusz tak wiele tracąc? O jako mnie grzesznej Pan Bóg oczekiwał, nie pragnąc zguby mojej, w którąm tak oślep lazła. Przyjechawszy do Jeruzalem, nie byłam lepszą – wiele ludzi, którzy dla nabożeństwa przyjachali, k swej sprośnej rozkoszy przywiodłam, i w uczestnictwo potępienia mego wprowadziłam, jako naczynie diabelskie.
   9W dzień Krzyża ś. gdym widziała, iż wszyscy ludzie rano do kościoła idą, aby drzewo na którym wisiało zbawienie nasze oglądali, jam też poszła cisnąć się tam – i byłam u drzwi między wielką ciżbą chcąc też wniść – ciasno było prze wielki lud – ale jednak inni wszyscy wchodzili, a mnie jakoby kto odpychał, a ciśnienie którym inni wchodzili, mnie nic nie pomagało – nakoniec gdy wszyscy weszli, jam sama została przede drzwiami. Kuszę się i drugi raz, nie mogę wniść – i trzeci, i czwarty, a przedsię jakoby mię kto nie puszczał a trzymał mocno. Tedym z pohańbieniem dusze mojej poszła w jeden kąt w przysionku, myśląc sobie: czemum ja wniść nie mogła? 10I przyjdzie mi na myśl sprośność żywota mego, która mię niegodną czyniła onego ś. Krzyża – i padła na mię wielka ciężkość i żałość, żem się brzydzić onym takim nieuczciwym żywotem poczęła – płakałam, a płaczem ugasiciem się nie mogła – a widząc tam obraz przeczystej Matki Bożej, patrząc nań mówiłam: 11Gospodze Panno przeczysta, niegodnam patrzyć na ten obraz twój – Anielska czystość twoja potępia plugawy żywot mój – i słusznie brzydzić się mną możesz – wszakżem słyszała, iż Pan ten Bóg któregoś porodziła, dla tego się człowiekiem zstał, aby grzesznym dał pokajanie, a one do drogi zbawiennej przywrócił – proszę nie opuszczaj mię osierociałej – każ mi w kościół wniść, a oglądać drzewo przenajdroższe, na którym przybity był Bóg i człowiek na odkupienie moje. Bo ja od tej godziny zarzekam się niepoczciwego życia mego i świata wszytkiego, i pomazania jego – i pójdę tam na pokutę gdzie mi ukażesz, szukając zbawienia mego, a już ręcz za mię namilszemu synowi Twemu, bo zupełnie to, co obiecuję, wypełnić mam wolą.
   Gdym to wymówiła, wnet mi serce uweselać się poczęło – i potuszyło mi abych szła a oglądała drzewo Krzyża świętego. I wnet sami mię ludzie cisnąc się tam wnieśli, iżem tuż była – i zjęła mię tam wielka bojaźń, z tego żem się tak godną zstała, ta któram pierwej prze grzechy moje odepchniona od onego miejsca była – i całowałam krzyż ś. i uczułam wonność dziwną, a pociechę na sercu niewypowiedzianą – a wychodząc, wróciłam się na ono miejsce do obrazu, i rzekłam sama w sobie: Ty moja gospodze dziewico Matko Boża, tyś się zmiłowała nademną – przez cię sławić mam dobroć Bożą, która grzeszne przyjmuje. A jakaż więtsza radość potkać mię mogła, jedno iżem te Boskie tajemnice widziała? Proszę gdy już obietnicy dosyć czynić, a tobie się uiścić chcę – racz sprawować drogę moję, a ukaż mi miejsce do pokuty i do pozyskania zbawienia mego – i wpadną mi słowa w serce, i do uszu: 12Jeśli, powiada, za Jordan pójdziesz, tam odpocznienie dobre najdziesz. To słysząc, rzekłam jeszcze Bogarodzicy: Pani moja nie opuszczajże mię, ale sama mi drogę ukazuj, tam gdzie mię obrócić chcesz. I wyszłam z przysionku kościelnego, i ujźrzy mię jeden człowiek, i da mi trzy grosze jałmużny – za którem sobie troje chleba na drogę kupiła. I pytając się, ukazano mi bramy i drogę do Jordanu – szłam z płaczem pociesznym – i w wieczór przyszłam nad Jordan do klasztoru ś. Jana Chrzciciela – tamem przenaświętszych tajemnic Boskich używała – a z światem się żegnając, i wodą oną, którą Chrystus poświęcił dotykaniem ciała swojego, obmywając twarz moję, zjadłam chleba jednego połowicę – i napiwszy się wody z Jordana, na ziemim leżała – i przewiozłam się nazajutrz, zachodząc na tę pustynią, w której oto mieszkam, czekając Pana Boga mego, który nawracające się w pokucie przyjmuje – a nie pomni na złości tych którzy z nich powstają, w miłosierdziu jego niewyczerpanym nie rozpaczając.
   I spyta jej Zozymas: Wiele już lat temu jakoś tu jest? Mniemam, rzecze, iż już czterdzieści lat i siedm jakom wyszła z miasta Jeruzalem. I spyta jej: czymeś żywa, i co jesz? Rzekła: chleba onego po trosze używając, miałam do kila lat – acz już był jako kamień stwardział. 13I spyta jej: nie byłżeć na przodku ciężki ten żywot i odmiana tak prędka? A ona westchnęła i rzekła: O coć nie ciężki, i wspomnieć nie śmiem, bojąc się aby mi się one pokusy nie wróciły. A on rzecze: nie bój się pani moja, powiedz wszytko. Srogiem, powiada, cierpiała pokusy przez lat siedmnaście – przywodził mi szatan na myśl sprośności moje, do których mię znowu zapalał – kładł mi na oczy rozkosz onę i używanie dobrych potraw w Egipcie, z taką czartowską żądzą, iż padszy na ziemię, drugdy noc i dzień nie wstałam z ziemie, aż mię ona pokusa minęła – prosząc rękojmiej mojej Bogarodzice, aby mi swoją przyczyną pomogła. I tak z łaski Boskiej obroniona jestem, używając ustawicznej modlitwy i płakania, za grzechy moje. I spyta jej: Cożeś potym jadła? Powie: przez lat siedmnaście, póki mię Pan Bóg z onych pokus nie wybawił, jadłam ziółka które się tu rodzą – teraz gdy szaty moje zgniły na mnie, i ciało ogniem słonecznym i mrozem zimnym ususzone się zstało, wielkiego pokarmu nie potrzebuję – wszak nie w samym chlebie żyw człowiek, ale w słowie które pochodzi z ust Bożych – i gdy słyszał że z Pisma słowa przywodzi, spytał jej: masz Psałterz, a czytaszli pismo? Rzekła, ani czytam, ani umiem, anim żadnego człowieka nie widziała od tego czasu, jakom Jordan przebyła. Tedy chwalił Pana Boga starzec on, a poklęknąwszy mówił: Błogosławiony Bóg który takie i tak dziwne a chwalebne rzeczy sprawuje. A ona rzekła: Otomci wypowiedziała sprawy me – 14prośże za mię Pana Boga, a w rok dali Bóg nie chodź na puszczą z bracią pospołu (acz wiem iż wyniść nie będziesz mógł) czekaj mię tam – bo mam z ręku twoich przyjąć przenaświętsze ciało i krew Chrystusa Pana naszego – któregom nie przyjmowała jakoż w kościele ś. Jana Chrzciciela – a będę u ciebie na dzień ten, którego Chrystus rozdawał przenaświętsze tajemnice te uczniom swoim. A Janowi starszemu tego klasztoru powiedz: niechaj pilnuje sam siebie, i trzody swej, boby tam poprawy trzeba – ale mu tego nie mów, ażci Bóg każe.
   To mówiąc, na pustynią pobieżała. A Zozymas całując ziemię na której stała, wrócił się z wielkim płaczem i poniżeniem samego siebie do klasztoru swego – a milcząc cały rok, i tęskliwie czekając oglądania onej świętej twarzy jej – gdy bracia wstąpiwszy w post wychodzili na puszczą, on zachorzał i zostać wedle słowa świętej onej musiał. A ozdrowiawszy w wielki Czwartek, nagotował przenajświętszy Sakrament, i czekał jej z ochotą wielką u Jordana. A gdy dzień minął a onej nie widział, barzo sobie tesknił, narzekając na się, iż podobno omieszkał czasu naznaczonego. I mówił: Niestety iżem niegodzien widzieć twarzy onej Anielskiej – a wrócić się niosąc grzechy moje do klasztoru muszę. 15Gdy w tych myślach był – ujźrzał a ona uczyniwszy krzyż ś. po wodzie Jordanie, jako po ziemi do niego szła – i wzięła przenaświętszy Sakrament z wielkim nabożeństwem i pokorą – a żegnając Zozyma, prosiła aby w rok przyszedł na ono miejsce na puszczą, gdzie z nim rozmawiała. A on jej świętej modlitwie kościół Boży i Cesarstwo a państwo świeckie, i samego siebie polecając, widział iż także jako po ziemi, Krzyż ś. uczyniwszy, przez Jordan przeszła. A Zozymas chwalił Boga z cudów takich, i płacząc, z poniżeniem do klasztoru się wracał. Ale barzo żałował iż się o imię jej nie wypytał. Cieszył się tym, iż ją jeszcze w rok ujźrzeć miał. Lecz gdy w rok na ono miejsce przyszedł, nalazł ją umarłą, a nie daleko jej takie na piasku pismo: Pogrzeb ojcze Zozymie nędznej Mariej ciało – daj ziemi ziemię, a módl się za mną. Co on z wielkim nabożeństwem jako mógł za pomocą Bożą uczynił. Dziwował się kto ono pismo napisał – ponieważ ona pisma nie umiała – ale jako inne cuda, tak i ten mocy Bożej przypisując, radował się iż mu Pan Bóg imię jej objawić raczył. Taką dziwną historią Zozymas rozgłosił – a sam też sto lat mając, żywota w onym klasztorze dokonał – na cześć Jezusowi Królowi nad królmi, którego z Ojcem i z ożywiającym Duchem ś. imię słynie na wieki wiekom. Amen.

   16Nie tak się dziwuję miłosierdziu Pańskiemu w grzesznych przyjmowaniu, jako się zdumiewam na łaskę jego w szukaniu nas, i w powołaniu do pokuty, izali ta zasłużyła na taką łaskę, aby ją takim cudem, gdy chcąc wniść w kościół, nie mogła, ociec miłosierdzia do uznania przywodził? Z onego wstydu iż wniść z innymi a patrzyć na krzyż święty nie mogła, otworzył jej Pan Bóg oczy, na sprośność dusze jej, i dał jej tak żałosne i tak stateczne a mężne w pokucie serce.
   1. 17Obacz jako jednak było coś trochę jej dobrej woli w onym tak sprośnym żywocie jej – iż wżdy widzieć drzewo, na którym wisiało odkupienie nasze, pragnęła – a jako trzciny złamanej nie dołamał, i nitki trochę dymu mającej, cichy a łaskawy Chrystus nie zagasił – ale taki z niej uczynił płomień Jezus przyjaciel grzesznych, cożkolwiek dobrej woli mających.
   2. 18Uważ i to, co tej grzesznicy obraz przeczystej matki Bożej w oczach jej cielesnych postawiony, i całowanie drzewa krzyża ś. i przyczyna wielce poważna niepokalanej Dziewice pomogła. Tę prawdziwie i pożytecznie matką miłosierdzia, żywotem, słodkością, i nadzieją naszą pozdrawiamy – bo rodząc nam miłosierdzie i żywot nasz Jezusa Boga naszego, ona go nam przyczyną swoją przechwalebną podaje – i jest osobliwa opiekalniczka nas pokutujących, a do jej namilszego Syna uciekających się. O jakie szerokie łono Boskiego miłosierdzia na przyjmowanie łez kających się. O jako nieprzebrana rzeka dobroci jego na obmycie sprośności naszych – terazże do tej łaźnie w pokucie biegaj a nie mieszkaj. Widzisz jako się w niej wiele ludzi obmywa, a jako z niej na wzór onego trędowatego Naamana, jako dzieci dopiero urodzone, i na wtórym chrzcie łez odnowione, niewinność i poświęcenie dusze niosąc, wychodzą.
   3. 19Widzisz ta grzesznica, jakiemi cudy po grzechu uczczona jest – iż po wodzie jako po ziemi chodziła – na znak łaski swej i bezpieczności u Pana, którego pierwej tak srodze gniewała – i na przykład nasz, iż nas grzechy od Chrystusa i jego królestwa, byleśmy sami chcieli, nie oddzielą. Jeśli tak srogiej pokuty wieść nie możem – czyńmy co możem – tylko złości przestajmy, a w nieprzebranym miłosierdziu Boskim nie rozpaczajmy.

1  X. April. Kwietnia. Mart. R. 2. April.
Zozymas pychą z dobrego żywota skuszony.
Obyczaj poszczenia postu wielkiego.
Zozymas nalazł Egipcjakę na puszczy.
Egipcjaka ducha Prorockiego ma.
Na modlitwie od ziemie podniesiona.
Powiada swój żywot przeszły.
Dzień podwyższenia Krzyża ś.
Drzewo ś. Krzyża ukazowano w Jeruzalem.
10  Patrz dziwny obyczaj upamiętania.
11  Modlitwa do Matki Bożej przed obrazem jej.
12  Wychodzi na puszczą pokutować.
13  Ciężki żywot on na przodku był.
14  Ducha Prorockiego miała ś. Egipcjaka.
15  Cudowne przeszcie przez Jordan.
16  Obrok duchowny.
17  Nauka pierwsza.
18  Nauka wtóra.
19  Nauka trzecia.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski


+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz