Żywot
Ś. Wincentego z Walencjej,
zakonu ś. Dominika,
pisany
od brata Piotra Rauzany z Panormu.
Żył około roku Pańskiego,
1389.1
Wincencjus
z Walencjej miasta Hiszpańskiego, ślachetnych i bogobojnych
rodziców, domu Ferariorum
jeszcze
w żywocie matki, znaki swej przyszłej świątobliwości miał –
bo ine ciężko barzo dzieci matka jego rodząc, gdy tym chodziła,
ani w noszeniu żywota żadnej ciężkości nie miała, ani takiej w
rodzeniu trudności nie użyła – a słyszała często jakoby w
żywocie jej szczeniątko szczekało – co jej duchowny jeden,
którego się w tym radziła, wykładał: iż wielkiego kaznodzieję
Chrystusowego urodzić miała. 2Szóstego
roku na naukę dany, prędko pojmował i pamiętał co kazano – a
jeszcze lat dziesiąci nie mając – gdy rzadko a poważnie igrał z
rówienniki, każąc im milczeć, wstępował na miejsce jakie wyższe
mówiąc: patrzcie jako ja będę kazał. I rozmaicie rękoma,
twarzą, słowy jakiemi mógł, kaznodziejskie sprawy, na które w
kościele patrzył, malował. Mógł i wiele z kazania pamiętać –
a każdego z osobna kaznodzieje, głosu i sposobu naśladując, przed
innymi go opisował. Podrózszy, nie tylo w nauce pochop prędki, ale
w nabożeństwie więtszy brał – każdego kaznodzieje słuchać
chciał – a gdy o męce Chrystusowej czytał, abo słuchał, hojnie
łzy wylewał – na wspominanie przeczystej Panny wielce się
uweselał – pościł od młodości śrzodę i piątek – a rodzicy
mu do wszytkiego nabożeństwa upominaniem i przykładem pomagali.
3Jałmużny
rad jakie mógł czynił, zwłaszcza zakonnikom – a rodzicy jego mu
nie bronili, i owszem czwartą część jego ojczyzny na to mu
dawali.
Gdy
do lata dwudziestego i pierwszego przyszedł, już w Filozofiej i w
Teologiej biegłym był – a mając jeszcze lat ośmnaście, za
błogosławieństwem ojca swego i matki, do zakonu ś. Dominika,
opuszczając wszytki świata tego marne rozkoszy, krótką i niestałą
sławę, wstąpił – sami go rodzicy z wielkim weselem starszemu
onego klasztoru w Walencjej oddali. W zakonie naprzód ś. Dominika
żywot pilnie i nabożnie czytając, na wzór wodza swego, chciał
naprzód w nauce świętej ufundowanym być. I posłany na naukę
pierwej do Barchinony, potym do Ilerdy – ośm lat na Teologiej
strawiwszy, Doktorem zacnym i uczonym wielce został. I posłany do
Walencjej, przez sześć lat uczył, i kazał z wielkim pożytkiem
dusz ludzkich. Co widząc szatan, rozmaicie go kusząc, z dobrej
świętej drogi zwieść chciał. Raz gdy się po jutrzni modlił
przed obrazem panny czystej, ukazał mu się mąż krasny z długą
brodą stary, i rzekł do niego: 4jam
jest jeden z onych ojców starych w Egipcie na puszczy mieszkających,
w wielkiej pokucie i ostrym żywocie – pókim był młód,
rozmaitychem rozkoszy na świecie użył – a potymem k sobie
przyszedł, i pokutowałem, i odpuścił Pan Bóg dobry grzechy moje
– toż i tobie radzę, abyś twej młodości nie tracił, a póki
masz czas użył dobrego na świecie – odłóż na starość posty
i ciała trudzenia. Przelękł się naprzód ś. Wincenty, ale wnet
polecając się matce Bożej, poznał iż to był czart, i
przeżegnawszy się, ofuknął go i odpędził.
Drugi
raz czytając księgi ś. Hieronyma o dziewictwie przeciw heretykowi
Helwidiusowi, prosił przeczystej Panny, aby jego dziewictwa strzegła
– i usłyszał głos: Nie wszyscy możem być dziewicami – jeśliś
się do tego czasu dziewicą zwał, postaram się iż tego uczciwego
imienia zbędziesz – słysząc to, smutny był barzo, niewiedząc
coby to był za głos – i miał objawienie od matki Bożej, iż to
był głos diabelski – który trudności w dobrych uczynkach zadaje
– ale walczyć z nim a posilać się w Bogu trzeba, za którego
pomocą wszytkich szatańskich sideł uść mógł. Z takiego
posilenia wielkie miał we wszystkich cnotach pomnożenie, iż był
jako jaki Anioł Boży.
5A
czart się rozmaicie kusił o jego czystości utratę – w Walencjej
jedna niewiasta bogata i piękna, jego się urodą (bo był krasny
człowiek) z poduszczenia szatańskiego tak bardzo zapaliła – iż
nie mogąc inaczej k swej złej myśli przyść, a rok cały onę
pokusę cierpiąc – nakoniec niemoc zmyśliła, prawie na śmierć
– w której, jako też do innych chorych chodził, przyzwać sobie
ku spowiedzi ś. Wincentego kazała. Tam gdy w zamknieniu onę mu
swoję duszną a diabelską niemoc otworzyła, i w moc mu się dając,
niewstydliwie się zachowała – gromić jej nieuczciwość i
szkaradne postępki, brzydząc się jej niecnotą, począł – i
srogo ją karząc do upamiętania przywodził – naostatek
powiedział, jako ciało swe Chrystusowi ku czystości wiecznej
poświęcił – a z tym wyszedł od niej prędko. A ona z jadu
wielkiego wołać jako druga na ś. Józefa chciała – iż jej mocą
ku grzechu użyć chciał – ale Pan Bóg tego nie dopuścił – bo
wnet czart który jej duszę był opanował, i ciało trapić począł
– i wołała jako opętana lada co. Poznali wszyscy, iż ducha
złego miała. 6I
przywodząc do niej rozmaite kapłany, gdy nic nie pomogli, mówił
on czart: nie wynidę aż ten przyjdzie, który się w ogniu nie
sparzył. Gdy potym ś. Wincentego do niej przyzwano – acz się
długo ociągał, jednak potym szedł. Jeszcze był w dom jej nie
wszedł – a czart dręcząc ją uciekł, i wolną uczynił. I drugi
raz (jeśli świeccy, jeśli swoi, o tym niewiem) nierządnicę
tajemnie do celle jego wprowadzili – którą gdy na łóżku swym
siedzącą nalazł – mniemając aby był czart, wyganiać go i
fukać począł – a gdy z rozmowy chytrej, na którą była
przyuczona, doznał iż była niewiasta – srodze ją słowy
skarawszy, ku Panu Bogu i pokucie świętej obrócił. Tak iż
wyszedszy i do domu się wróciwszy, zły on żywot opuściła.
Na
on czas Kościół Boży wielkim rozterkiem przełożonych był
nawiedzony i pokarany – bo przeciw Papieżowi w Rzymie, drugi się
w Awinionie we Francjej, takimże Papieżem być odzywał, za którym
szli przedniejszy ludzie w Hiszpaniej i we Francjej, to jest za
Benedyktem. Który gdy do siebie ś. Wincentego przyzwał, i za
spowiednika mieć go chciał – radził mu pilnie, aby on tytuł
Papieski zrzucił, dla pokoju i jedności kościelnej. 7I
chciał to uczynić, lecz innej rady słuchając odwłóczył. A
Wincenty ś. iż był już u wszytkich w wielkiej wadze, nie przestał
wszystkich panów, Cesarza, i królów upominać, i sam do nich
chodzić, aż rzecz dobry koniec przez Koncylium powszechne w
Konstancjej wzięła. 8Gdy
był w Awinionie, barzo zachorzał – i ukazał mu się Pan Jezus,
zdrowie obiecując, a każąc mu aby po świecie chodził, grzeszne
do pokuty upominając. Za czym wnet ozdrowiał, i od Benedykta
mniemanego Papieża odeszcia prosił. Chciał go zatrzymać przy
sobie, dając mu Walencyjskie i Ilerdeńskie Biskupstwo, przy tym
Kardynalstwo – ale niechciał żadną miarą, powiadając, iżbych
tak wolnie poselstwa Pana mego mnie zleconego do grzesznych w
kazaniu, sprawować nie mógł. Na czym gdy Benedykt przestał,
wrócił się do Hiszpaniej, i tam przedziwnym i słodkim językiem,
i mocnym słowa Bożego kazanim, ludzie do pokuty przywodził –
chodzili za nim jako za jednym Prorokiem – i od onego czasu mając
już lat czterdzieści, onę swoję świętą około kazania pracą i
chodzenie po świecie zacząwszy, aż do śmierci prowadził.
Zwiedził
wszystkie w koło Hiszpańskie państwa, Francuskie także wszytkie,
Włoskie też niektóre, zwłaszcza Lombardią, i około Genui –
wyspów wiele, Anglią, Szkocją, Hibernią, które nasieniem słowa
Bożego napełniając, wielki w duszach Chrześcijańskich a
niezliczony pożytek czynił. W czym taki miał porządek. Spał pięć
godzin na słomie abo jakim wełnianym materacu ubogim, ostatek nocy
na modlitwie i czytaniu trawił. 9Rano
szedł tam gdzie jego kazania ludzie czekali. Mszą sam śpiewał,
kazanie czynił – po kazaniu, dla ludzkiego nabożeństwa, aby mu
folgował, rękę im całować dawał, a chore krzyżem ś. leczył,
onych słów używając: Na chore ręce włożą, a zdrowi będą –
Jezus syn Maryjej Pan i Zbawiciel świata, który cię do wiary
powszechnej przyciągnął, niech cię w niej zachowa i ubłogosławi,
i z tej niemocy wybawi, Amen. Mięsa po przyjętym zakonie nigdy nie
jadł, jedno ryby, na jednej potrawie przestając. Wina się dobrze
wodą rostworzonego dwa kroć napił, rzadko trzykroć. Okrom
niedziele, ustawicznie pościł – ustawy zakonne, tak jakoby w
klasztorze mieszkał, zachował. Pieszo zawżdy te krainy świata
obchodził, aż przez lat piętnaście. Potym mając skażoną nogę,
na ośle się włóczył. Ciała jego nagiego żaden jak żyw, i ci
co z nim w komorze sypiali, nie widzieli. Na każdą noc się
biczował powrózkami – a kiedy chorzał, prosił aby go bracia dla
Boga biczowali. Wielki lud za nim i w dalekie strony zachodził –
jedni pokutę za grzechy czyniąc – drudzy jego tylko kazania
gorącego słuchając, i przykładów cnót świętych naśladując –
a żeby się w onym ludu za nim chodzącym więtsze nabożeństwo
pomnażało – naprzód miał z sobą wiele kapłanów, do słuchania
spowiedzi – którzy mu też u Mszej służyli – miał i organy,
aby ochotniej przy służbie Bożej stali. Miał i pisarze jawne,
któremi gdy niezgodne jednał, oświadczał, aby zgody nie targali.
10Dla
pokutujących co szli za nim, czynił processje z śpiewanim, na
których się wszyscy za nim idąc biczowali po ramionach gołych,
wołając: Na pamiątkę męki twej Jezu Chryste, a na odpuszczenie
grzechów naszych. Co gdy czynili, był taki płacz, wzdychanie, i
łykanie wszytkich ludzi, iż i natwardszy płakać musieli, a wiele
ich dla tej samej processjej, daleko za nim od ojczyzny swej
zachodzili – 11tak
iż o dziesięć tysięcy ludzi drugdy w onym towarzystwie było. A w
polu miewał na kazaniu swym, na ośmdziesiąt tysięcy ludzi. To
biczowanie czynili, w zimna, w wiatry – a ten Pan Bóg cud czynił,
iż żadnego zdrowia nie obraziło. Kazał i porządek ludziom
statecznym czynić – aby osobno stały niewiasty a mężczyzna
osobno – i księża też z kapłany na swym miejscu. Jałmużnę,
odprawiwszy swe i swych potrzeby, ubogim kazał rozdawać – a
strzegł się aby pieniędzy od ludzi nie brał. Nie przepuścił
nikomu na kazaniu swym, panom, królom i przełożonym, złości ich
i grzechy na oczy im kładąc – wszakże z księżą ostrożniej
się obchodził. Gdy co do uszu jego o nich przyszło – na stronie
je zebrawszy, karał i upominał – toż czynił i z zakonnemi
niewiastami.
Na
przestępne srogim się stawił – w Genui ziemek jego z Walencjej o
grzechy swe miał być jawnie ćwiertowan – wiele ich prosiło go,
aby się za nim do książęcia wstawił – a on rzekł: 12Nie
daj Boże abych miał świętej sprawiedliwości przeszkadzać – to
uczynię, aby go nie tak srogą śmiercią gubiono. Przy Mszej po
poświęceniu ciała Bożego rzewno płakał, iż częstokroć ludzie
nań patrząc, wszyscy głosem płakali, jakoby im powinowaty jaki
umarł. 13Kazanie
jego barzo serca ludzkie przenikało, tak iż około sta tysięcy
ludzi zapamiętałych, którzy głęboko w grzechach leżeli,
kazaniem i upominaniem swym do pokuty przywiódł, i Panu Bogu je
pozyskał. Wiele ich w kazanie jego wielkie na się grzechy, nie
mogąc ich prze żałość w sercu znosić, jawnie wywoływało –
odpuszczenia od P. Boga prosząc. 14Był
barzo straszliwy, gdy gromieniem słów swoich grzechy ludzkie karał
– wszakże tak się umiał miarkować, abo raczej taki dar od Pana
Boga miał – iż się nikt od jego kazania nie odrażał, ale
więcej jeszcze słuchać go pragnął. Rzadko aby na jego kazaniu
ludzie płakać nie mieli – a gdy o sądzie Bożym, o męce
Chrystusowej, o piekielnych mękach, słodką rzecz swoję rospuścił
– taki był płacz iż przestawać musiał póki nie ucichli.
15Po
Hiszpaniej i indziej, o pięć tysięcy Żydów niewiernych do wiary
świętej przywiódł – Turków także i Saracenów na ośm tysięcy
do chrztu ś. P. Bogu pozyskał – po miastach wielkich nieugaszone
niesnaski i buntowania miedzy sąsiady uspokajał – nierządnych
niewiast i gospodarzów ich, łotrów, rozbójników, mężobójców,
lichwiarzów, 16o
czterdzieści tysięcy ku uznaniu potępienia swego i czynieniu
pokuty przywodził. 17Głos
miał w kazaniu przyrodzony tak jasny i wolny, iż im władnął jako
chciał, a daleko słyszany był. Językiem tylo swym mówiąc, i
każąc wszędzie gdzie się obrócił, był dobrze rozumian. Prełaci
kościelni, królowie i książęta, i miasta, w wielkiej go
uczciwości mieli, wychodząc z processjami przeciw jemu, i z
wielkimi poczty jezdnych. Strzegł się pierwej tego i zakazował –
ale gdy widział iż się tym lud buduje, dopuścił – 18bo
wszytko dla czci Bożej i ludzkiego zbawienia czynił – i z tego
się podnosić nie mógł. Królowie Hiszpańscy, Marcin i Jan, i
Aragoński Ferdynand, gdy się trafiło, sami przeciw jemu przed
miasto prowadząc go wyjezdżali. Toż czynili i inni panowie i
książęta we Francjej i Hiszpaniej.
Miedzy
onymi pany i książęty na pysznych koniach go prowadzącemi, na
osiełku do miasta ich wjeżdżał, oczy na dół spuściwszy, abo je
wzgórę podniózszy. Gdzie kazania czynił, tam już rzemieśnicze
warstaty próżne były – wszyscy na kazanie w powszednie dni
bieżeli. W którym mieście pomieszkał, tam długi czas bluźnienia,
złej mowy, kosterstwa, i inych grzechów było nie słychać. Wiele
ludzi uczonych przypatrując się sprawom, żywotowi, i takiemu
pożytku w duszach który czynił, i cudom jego, po Apostolech –
nie wiedzieli któregoby z nim w tej mierze świętego zrównać
mieli. Wiele też duchownych Prełatów do zakonu, także i
białychgłów do klasztorów i zamknienia wpędził. 19Król
Granatski Machoma Tureckiej niewierności, słysząc o cudach jego,
pisał list do niego, prosząc aby do jego państwa przyszedł, a
Ewangelią wolnie ludu jego rozsiewał. Za dozwolenim Papieskim
szedł, i trzykroć przed nim kazanie czyniąc – gdy lud wszytek i
sam król do świętej wiary skłonnym się barzo pokazał –
panowie mu jego radni zagrozili, utratą królestwa – iż zakazać
powiadania słowa Bożego musiał. Ojcowie w Konstancjej zgromadzeni,
w rzeczach niektórych, na jego radzie przestawali.
Królowa
Aragońska żona Jana króla, napierała się pilnie z niejakiej
niewieściej dworności, aby jego komórkę gdzie legał i gdzie się
modlił oglądała. On tego nigdy dopuścić niechciał, mówiąc:
nie przystoi aby niewiasty komórki sług Bożych nawiedzały – a
ona z gniewu mocą otworzyć sobie kazała – i oglądawszy to co
pragnęła, samego w komórce będącego ujźrzeć nie mogła. I
pytała gdzie brat Wincenty? Powiedziano jej, oto jest przed oczyma
twemi – a ona przedsię widzieć go nie mogła. Rzekli mu bracia:
Czemu ojcze przeciw królowej nie wstaniesz, a z nią nie gadasz?
Odpowiedział: synowie moi, wiecie iż nam zakazano, aby do naszych
komórek niewiasty nie wchodziły – a chociaż to królowa,
jednakem ja tego jej nie dopuścił – abych personami nie brakował,
i przetoż mię nie ogląda póki tu będzie – to słysząc
królowa, wyszła. Dopiero ś. Wincenty za nią wyszedł – a
królowa bacząc go, barzo mu się uniżyła i pilnie go przepraszała
– a on jej rzekł: Uznałabyś od Boga pomsty, bych nie rozumiał
iżeś to z niewieściej krewkości uczyniła – bo się Pan Bóg
mści krzywdy sług swoich – napotym tego nie czyń. I po długiej
rozmowie odeszła – i napotym go tak czciła, iż gdy się jej go
ujźrzeć trafiło, prawie na twarz padając kłaniała mu się,
jakoby jakiego na ziemi Anioła widziała.
Cudami
wielkimi Pan Bóg jego żywot ubogacił – z których niektóre od
Papieżów na jego kanonizacjej eksaminowane wybiorę. 20Ducha
prorockiego hojnie miał danego od Pana Boga. Gdy kazał w Walencjej,
niejakiemu Alfonsowi Doktorowi, gdy go witał, powiedział, iż
Papieżem być miał. Co gdy się w pięćdziesiąt lat spełniło, a
Alfonsus na Papiestwo wstąpił, i był nazwany Kalikstus trzeci –
po długim wypytaniu które przed nim Mikołaj piąty czynił, skoro
Papieżem został, wtórego miesiąca kanonizować go nie omieszkał.
Przeor jeden Augustynianów był mu wielkim nieprzyjacielem, i
upamiętawszy się przyszedł do niego i przepraszał go. On mu
rzekł: chwała Bogu, żeś tu przyszedł, Bógci niechaj odpuści, i
jam wszytko dawno odpuścił – aleć nowinę powiem: idź się
prędko spowiadaj – bo nic nie mieszkając umrzesz. On zastraszony
tak uczynił – i tegoż dnia nie chorzejąc skonał. Będąc w
Lombardiej w Aleksandriej mieście, ujźrzał onego w Kościele Bożym
sławnego kaznodzieję Franciszkanów Bernardyna, jeszcze
młodziuchnym młodzieńcem – i poznawszy się z nim, nazajutrz gdy
go na swym kazaniu widział, rzekł: 21jest
tu jeden miedzy wami zakonu ś. Franciszka, który w rychłym czasie
w ziemi Włoskiej sławnym i wielkim kaznodzieją będzie, i wiele
ludzi Bogu pozyszcze – a chociażem ja starszy, pierwej przedsię
od Kościoła Rzymskiego uczczon będzie. Dziękujcie za to Panu
Bogu. Ja mu Włoską ziemię zostawię, a sam się do Francuzów i
Hiszpanów udam. I tak się zstało – po dziesiąciu lat
Bernardynowa sława wszytkę Włoską ziemię napełniła. A chociaż
trzydzieści lat pierwej umarł święty Wincenty – wszakże
sześcią lat pierwej Bernardyn święty kanonizowany jest.
Siostrę
swoję miał rodzoną, która w panieństwie wiecznym żyjąc, z
nabożeństwem jakąś koszulę ś. Wincentego chowała – i
umierając oblokła się w nię wołając: módl się za mię
namilszy braciszku Wincenty – i po dwu godzinach konając rzekła:
owo brat mój na sąd mię Chrystusów prowadzi – i to mówiąc
umarła. W Barcynonie przepukłe mu dziecię podano, prosząc aby je
krzyżem ś. przeżegnał – skoro to uczynił, dziecię ozdrowiało
– i rzekł matce: chowaj tego synaczka dobrze – bo z niego będzie
uczony kapłan. I tak było.
Nie
daleko od Walencjej jest wieś Motella – gdzie jeden dobry człowiek
miał żonę młodą i urodziwą – ale ją złe czasy nadchodziły
iż szalała – prosił w dom swój ś. Wincentego, aby jej
błogosławił – tak uczynił, i ucichła póki tam był – a
nazajutrz gdy mąż jej szedł na kazanie, odszedł jej w domu z
dzieciątkiem aby obiad czyniła, na który ś. Wincentego był
prosił – onę tymczasem szaleństwo wzięło – i porwawszy
synaczka zabiła go, i zsiekawszy, w kotle uwarzyła. 22Przyjdzie
mąż, pyta żony o rybach jeśli są dla świętego dobrze uwarzone
– rzecze: i mięso z rybami będzie – on się począł frasować,
wiedząc iż ś. Wincenty mięsa nie je. I obaczy a ona synaczka
uwarzyła, krzyk się wielki zstał i płacz w domu – przyjdzie ś.
Wincenty na obiad, wyłożą mu onę potrawę. A on zamknąwszy się
z dzieciątkiem, i członeczki do członeczków złożywszy, modlitwą
swoją dzieciątko ożywił i zdrowe rodzicom oddał. Drugie także
dziecię na płacz i prośbę matki ku żywotu modlitwą swoją
przywrócił, mówiąc: idź córko a chwal Pana Boga – bo zasnęło
dziecię to – ale się ocuci nim do domu dojdziesz – i tak się
zstało.
Raz
on lud co za nim chodził, trochą chleba w jednej gospodzie
nakarmił. Także i wina beczki jednej miernej, na sześć tysięcy
ludzi zstało, a przedsię pełna została – około kiladziesiąt
ludzi, których ciała czart dręczył, czarty wyganiając zleczył.
Wiele innych
cudownych rzeczy Pan Bóg przezeń czynić raczył. Naostatek
już do lat siedmidziesiąt
przyszedszy, puścił się do powiatu Francuskiej
ziemie,
który Brytanią
zowią – tam
dwie
lecie
w tejże pracy około dusz ludzkich przemieszkał – a
nic
w onej starości nie opuścił, chociaż już był barzo zemdlony.
23Temu
się każdy dziwować musiał – nim wszedł na kazalnicę, ledwie
się żywym być zdał –
a skoro mówić począł, takie jako w kwitnącej młodości kazanie
czynił. Tamże zachorzawszy w mieście Wenecjej
nazwane, wziąwszy wszytkie Sakramenty
kościelne, upominając ludzi wszytkich którzy go nawiedzali, aby
wedle nauki Chrystusowej, której z ust jego słuchali, żywot swój
sprawowali, szczęśliwie ducha Panu
Bogu oddał, roku Pańskiego, 1418. Jako za żywota tak po śmierci,
cudy
sławny został – poduszkę
na której umarł, chowają oni mieszczanie w tej to Wenecjej
–
i doznana rzecz w wielkich gorączkach, ktokolwiek ją pod głowę
włożył, był wolen.
Martinus
piąty Papież,
na prośbę królów i panów wielkich, miast i Akademij,
którzy cudów i żywota jego byli świadomi, między święte
kościelnym
obyczajem policzyć go umyślił – ale się kanonizacja jego aż do
Kaliksta trzeciego, prze trudności kościelne, odwlokła – na
cześć i chwałę Boga w Trójcy jedynego, którego moc i królowanie
na wieki wiekom.
Amen.
24W
kazaniu swym
trudnych a subtelnych rzeczy rzadko używał – i pisma Doktorów
świętych
mało przywodził, jako mówi Antonius
ś.25
z
pisma
świętego a z gorącego nabożeństwa serdecznego, wielkie skarby
jako dobry gospodarz nowe i stare zebranie mając, wybierał26
– proste
a czujne a mocne w duchu, i jako strzały przenikające były słowa
jego. Używał w kazaniu historiej
i przypowieści pożytecznych duchownych a pamiętnych ku zbudowaniu.
Jako na przykład dając w jednym
kazaniu mówi:27
Nie wszyscy, powiada, umiecie czytać, ale ja wszytkich was czytać
nauczę. Była jedna niewiasta, która czytać nie umiała, tylko
Pacierz,
Zdrowę
Maryją,
Wierzę w Boga – 28a
jednak idąc do kościoła ustawicznie książki nosiła, na które
patrząc, zawżdy się upłakała. I
spytał jej jeden – coby na tych książkach tak nabożnego
czytała, prosząc aby je widzieć mógł – a
ona rzekła: wy
na moich nie umiecie, ja też na waszych czytać nie umiem – a
on jej
tak długo prosił, iż mu one książki ukazała – w których tylo
cztery karty nalazł – jednę
białą,
drugą czerwoną, trzecią czarną, czwartą pozłocistą. Zdziwił
się on człowiek i rzekł: prawie
czytać ja tu nie umiem, bo nic
pisanego
niemasz –
a
ona rzekła: ja
na tej karcie białej, czytam czystość i niewinność Panny
naświętszej,
i moję
też, którąm wzięła na chrzcie – i płaczę za grzechy moje,
iżem swe sumnienie
i duszę, tak ze Chrztu
świętego krwią Bożą obmytą, szkaradzie
grzesząc, pomazała – i taką szpetną a czarną została. A na
czerwonej, czytam o
krwawym
ciele Pana mego Jezusa, które było ze wsząd za grzechy moje
zekrwawione, w biczowaniu,
w
koronowaniu,
w
krzyżowaniu
&ć.
I
płaczę męki jego
dla mnie podjętej. Na czarnej, czytam cięmności
i męki piekielne, wspominając potępione,
jako teraz miejsca do pokuty nie mają, i płacząc proszę Pana
mego, aby się to i mnie nie przydało. Na pozłocistej, czytam
rajskie roskoszy
i jasność, z płaczem wzdychając do niej. Otóż widzicie jako
Duch święty
tej
czytać nauczył – tak i wy wszyscy umieć możecie. W takiej
prostocie on proste
ucząc, i w mądrych wielki
pożytek Panu Bogu, na swą sławę z nauki niedbając, czynił. Są
kaznodzieje, co rzeczy trudne i szkolne na kazanie niosący,
mniemają aby ludzi uczyli, i obrok owcom dawali, a oni sami siebie
dymami pasą – czci próżnej swej, i mniemania u ludzi, a nie
pożytku zbawiennego prostych owiec Bożych szukając. Przetoż
pożytek mały Chrystusa w jego
drogiej krwi na duszach rozlanej,
przez nas dochodzi. O jakoby dziś trzeba takich świętych
Wincentów,
gdzie świat już dobrze się w kacerstwach i grzechach nie zatopi, i
bliskie zawalenie jego.
Kazał i pisał ten Święty o bliskim dniu sądnym, a cóż gdyby
był tak skażonego i zgniłego w grzechach świata doczekał.
1 IX. April. Kwietnia. Mart.
R. 5. Aprilis.
2 Dzieciną będąc kazać i
nauczać chciał.
3 Na jałmużny rodzicy mu jego
część z ojczyzny dawali.
4 Zdrady diabelskie.
5 Chytrość i niewstyd jednej
niewiasty.
6 Co to jest w ogniu być, a nie
sparzyć się.
7 Do jedności i pokoju
kościelnego jako się przyczyniał.
8 Pan Jezus kazał mu po świecie
z kazanim chodzić.
9 Porządek jego około chodzenia
i kazania po świecie.
10 Processje jego z biczowanim.
11 Dziesięć tysięcy ludzi drugdy
za nim chodziło.
12 Sprawiedliwości w karaniu złych nie przeszkadzał.
13 O sto tysięcy grzesznych ludzi
do pokuty przywiódł.
14 Dar osobny w upominaniu i
karaniu.
15 5. tysięcy ludzi do wiary
przywiódł.
16 40. tysięcy grzesznych.
17 Głos jaki miał.
18 Czci ludzkiej jako używał.
19 Mahometański król dał mu
wolność na kazanie Ewangeliej.
20 Miał ducha Prorockiego.
21 Proroctwo o ś. Bernardynie.
22 Rozsiekane i uwarzone dziecię
od matki wskrzesił.
23 Kazanie jego w starości.
24 Obrok duchowny.
25 Part. 3. tit. 23. Parag. 4.
26 Mt 13.
27 Dominica 26. post Trinitatis Ser. 1.
28 Jako czytać prości mogą.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz