niedziela, 3 sierpnia 2025

(139) Żywoty Świętych: Antonin Pierozzi

Żywot Świętego Antonina,
Arcybiskupa Florenckiego,

pisany od Wincentego Mejnarda Dominikana.
Żył około roku Pańskiego, 1400.
1


   Antoninus abo Antonius (bo prze mały wzrost ciała swego Antoninus był nazwany) ojczyznę miał sławną, i miedzy pierwszemi we Włoszech miasty, Florencją – rodzice uczciwe, Mikołaja i Tomasją. Młodziuchny w ciele, rad często i długo na modlitwie, aż ku podziwieniu ludu pospolitego, przebywał – kazania rad słuchał, i dziecinnych się igrzysk, statek nad lata zachowując, wiarował.
2Mając lat piętnaście, prosił się do zakonu ś. Dominika – lecz starszy widząc młodość jego, i szczure, chude, a subtelne ciała jego wiązanie, rozumiał iż ciężarów zakonnej powinności znieść nie mógł. A gdy go pytał o naukę – obaczył w nim ostry rozum, a iż się w czytaniu dekretu, to jest praw kościelnych, kochał. I rzekł mu: gdy prawa kościelne i wszytek dekret przebieżysz, a dobrze się go napijesz, tedy cię przyjmę synu – a też nie wiem jeśli przez mięsa żyć będziesz mógł – bo my nigdy mięsa nie jadamy. Młodzieniec odszedszy, cały rok się w dekrecie we dnie i w nocy ćwiczył – a siedząc u stołu z rodzicami, tajemnie pod stół szczeniętom i kotkom mięso miotał – już się do życia onego sposobiąc. W rok się wrócił do onegoż starszego, prosząc aby przyjęty był – 3i gdy go doznawał w nauce praw kościelnych – nic spytać nie mógł, na co by mu z pamięci wszytko mówiąc, niedosyć uczynił. 4Dziwując się pamięci wielkiej i chuci ku zakonnemu życiu – przyjął go i oblókł starszy on. Prędko się w zakonne życie i cnoty doskonałe wprawił – ubóstwo miłując, a posłuszeństwo, matkę cnót wszytkich, ze wszelaką powolnością i chucią czyniąc – im dalej tym więcej sobie skarbów duchownych przymnażał. 5W czystości cielesnej tak się kochał, iż jeszcze młodziuchnhym u rodziców będąc, w kościele ś. Michała tak pilnie o nię prosił, iż mu się zdało, że tego daru pewien był od Pana Boga – jakoż się niepokalanym aż do śmierci pokazał – a jednak rozmów się z białą płcią pilnie strzegł, okrom duchownej jakiej potrzeby, abo spowiedzi. Pierwszy do śpiewania i na jutrznią, niespaniem się i robotą w nauce i pisaniu trudził – 6żadnego nieprzyjaciela barziej się nie strzegł jako próżnowania – modlitwa, nauka, i pisanie, jego wszytka była zabawa – 7i napisał wiele ksiąg kościołowi barzo pożytecznych, a zwłaszcza Historie, w których nawięcej żywoty świętych sławi, i innych wiele uczonych. 
   W czym jest więtszy dziw, iż nie mając nigdy nauczyciela po lat szesnaście, w których trochę tylko Dialektyki słuchał, sam przez się wszytkiego się nauczył, i tak wiele pisma uczonego zostawił – iż na samo czytanie, tego co napisał, cały żywot jego mały się być zda – a zwłaszcza, iż nigdy nie miał zdrowia mocnego, a przełożeństwem klasztorów ustawicznym zabawiony był.
8W których, naprawując dyscyplinę i porządki osłabionych obyczajów i życia zakonnego, wielką pracą podjął – pieszo nawięcej do klasztorów, drogi dalekie i cięszkie odprawował – podeszły w leciech i schorzały, na osiełku się wlókł, zimna i upalenia cierpiąc. Reguły doskonale barzo chował, i chować sobie poruczone, przyzwyczajał. Włosiennicę nosił, i pas drugdy żelazny na gołym ciele. Łoże jego było deszczki, a naroskoszniejsz pościel, wór słomiany – powrózkami częste dyscypliny czynił – w kuchennej i podłej domowej braterskiej posłudze, garnki i miski pomywając, kochał się, i przełożonym już będąc. Wielką miłością ku braciej zapalony był – co znając bracia, prędko się upominaniem jego budowali – ku pomocy też bliźnich użyteczną a niespracowaną pracą podejmował. W mądrej radzie (jakoż był barzo poradny), w słuchaniu spowiedzi i w kazaniu, w miłosierdziu nad nędzą ludzką, był też nie pomału gorący. 
   Raz w drodze idąc z drugim bratem, potkał dziewkę u wody barzo narzekającą i płacząc – pytał jej: coć się dzieje? powie: rąbekem matce piorąc zdarła, boję się gniewu jej, i uciekać gdzie mię oczy niosą, muszę. On ją cieszył i prosił aby szła do matki – lecz jej namówić nie mógł –
9i żałując jej, jako miał serce do miłosierdzia miękkie, a bojąc się aby gdzie we złe ręce nie wpadła, a czystości swej nie straciła, prosił P. Boga samego o pomoc – i wziąwszy on rąbek, gdy imienia Jezusowego nad nim wzywał, a krzyżem świętym żegnał – wnet się tak spoiła nić do nici, jakoby nigdy rozdarty nie był. Takim cudem Pan Bóg uczcił miłosierdzie jego nad bliźnim. 
   Eugenius czwarty Papież o takich cnotach jego i nauce słysząc –
10nad inne którzy się na Arcybiskupstwo Florenckie wmagali, tego samego przełożył, i Arcybiskupem go uczynił. Uciekał i długo się krył ś. Antoninus od takiej dostojności – i pisał do Papieża, prosząc z wielką pokorą, aby tego nie czynił – a gdy wyprosić nic nie mógł – posłuszeństwo czyniąc, wolej się Boskiej i Papieskiej nie sprzeciwił – miłość też ku Panu Jezusowi, w sprawowaniu owiec jego chcąc pokazać. Przyjął go lud wszytek w Florencjej z wielkim nabożeństwem – wszędzie jako Papieżowi przyklękając, a przeżegnanie od niego biorąc. Na Biskupstwie nic nie odmienił – ale też życia świątobliwości przyczynił – a bojąc się naprzód dostatku, i w nim jakiego podniesienia – więcej nad sześci sług, i to barzo uczciwych a jako zakonników, nie chował – śrebra żadnego u stołu nie używał – koni, psów nie chował – jednegoż muła małego w domu miał, i to darownego, na wielkie go tylko potrzeby starości swej i chorób używając. Dochody wszytkie, opatrzywszy swe małe potrzeby, na ubogie obracał, mówiąc: nie godzi się ubogich chleba, z szkapami i sługami niepotrzebnymi trawić. Jedzenie jego było mierne i niewydworne – nigdy się co miał jeść nie pytał – co nagotowano, jadł. Zakonny żywot i reguły, ile mogło być, pilnie w onym stanie chował, i odzienia nie odmieniał. Jutrznie z kapłany i Kanoniki swymi śpiewał, i drugdy je w nocy budził, sam sygnując i dzwoniąc. Mszej sam mieć żadnego dnia, aż z potrzeby, nie opuścił. Łaskawym się i rozmownym każdemu stawił, pięknie każdego odprawując – gniewem się i o szkodę na czeladź nigdy nie wzruszył, aby co ujźrzeć miał gniewliwego. Nad pospolite modlenie godzin kapłańskich, Panny Mariej godziny, siedm Psalmów i za umarłe przydawał, i rzadko to kiedy z potrzeby opuścił. 
   
11W rozmaitych trwogach i nieszczęściu i sprawach, zawżdy spokojną myśl zachować umiał, tak iż żadna przygoda i zabawa świecka, wybić mu pokoju jego i wesela serdecznego nie mogła. Raz gdy jego Sekretarz narzekał na zabawy i trudności świeckie, które na Biskupstwie być muszą – iż człowiek nigdy sam swej wolności użyć nie może, ale zawżdy ludzkim niewolnikiem być musi. On mu powiedział: synu miły, być nie może, abychmy w takich frasunkach i trudnościach świeckich spokojni być na myśli mogli, 12jeśli sobie jednego w sercu kącika nie zostawim, do którego by żadne trudności i zabawy świeckie przebić się nie mogły. Do tego kącika odprawiwszy ludzkie rzeczy, jako do pokoju nawdzięczniejszego i komórki namilszej uciekać – a jako mówi Paweł ś. od zwierzchnego człowieka do wnętrznego bieżąc, ucieszyć się tam i wszytkiego zapomnieć mamy. Jednak w tak wysokiej bogomyślności, na którą się gdy czas miał podnosił i zamykał – żadnego urzędu namniejszego Biskupowi należącego nie opuścił – sam plebany wiejskie nawiedzał – klasztorów panieńskich obecnie doglądał – duchowne święcił – kościoły, ołtarze, ornaty, naczynia poświącał – 13za co nie tylko jednego pieniążka, ale i kwiatków nie brał. Z duchownych, wiele złych obyczajów pomału i łaskawie wykorzenił. Lichw wiele, jako Florencja ma wiele kupców, z miasta wyszczwał. 
   
14Wsławił go P. Bóg i cudy niemałymi za żywota. Nad plebanem jednym barzo chorym czytając Ewangelią niektórą, wnetże go zleczył. Drugi pleban we wsi Kornikaria nazwanej, wiedząc iż Biskupa swego mieć u siebie miał – frasując się jakoby go uczcić mógł, w sadzawczynie (w której tylko trochę drobiazgu miewał) wielkie i nigdy tam niewidane ryby nalazł. Niepłodnej jednej, domu zacnego Kastylionów w Florencjej, błogosławieństwo rodzaju u Pana Boga uprosił. Dziecię zczarowane, które z kolebki czart wynosił, i od piersi mamki odrywał i miotał, chusteczką swoją zleczył, i czarta pohańbił – od dzieci jednego barwierza Piotra, które czart po kątach nosił, i wielkie w domu niepokoje czynił, napisawszy kartkę w której czarta zaklinał, onego nieprzyjaciela odegnał. Dzieciątko jedno umarłe do żywota jednego ojca z domu Filikariów, który tylko tego jedynaka miał, przywrócił. I inne niemałe dobrodziejstwa nad przemożenie ludzkie cudownie Pan Bóg przezeń czynił. 15Bractwo abo Kollegium świętego Marcina ustawił – w którym chciał mieć dwanaście cnych i bogobojnych mężów, którzyby jałmużny po mieście prosili, na te, którzy się żebrać, zwłaszcza z domów zacnych, wstydzą – mając wielki na się niedostatek, z którego do złych się rzeczy puszczają, i córki swe drugdy na nieczysty zysk wydają gospodarze. To miłosierdzie barzo miedzy ludźmi potrzebne, wielki potym pochop wzięło, tak iż z niego o sześćset domów gospodarskich pomoc miewa. Sam święty Antonius na takie i inne jałmużny, gdy mu pieniędzy i dochodów Biskupich nie zstało, szaty i naczynia domowe dawał. Czasu powietrza z miasta nigdy nie wyjezdżał, ale owcom swoim służył, i służyć aż do gardła chciał. 
   
16Raz idąc przez ulicę w Florencjej, ujźrzał na jednym domku ubogim anioła – i dziwując się co by to był za dom, wszedszy, nalazł tam ubożuchną wdowę ze trzemi córkami pannami, wszytki odarte i bosse, ale pilnie robiące około kądziele i przędziw, na chleb i wyżywienie. Obaczywszy wielkie ich ubóstwo, a dowiedziawszy się od sąsiad o dobrym zachowaniu ich, żywił je hojnymi jałmużnami – których one po chwili na próżnowanie i strojenie się używać poczęły. Idąc tedy drugi raz onąż drogą, ujźrzał na onymże domku czarty sprośne, i domyślał się że one białegłowy w grzech jaki upadły. Zawoła sąsiad ich, dowie się iż robić przestały, a dostateczniejszy on żywot, za przyczynę sobie próżnowania i świeckich strojów i myśli wzięły – gromił je barzo, i widzenie im ono opowiedział, od czarta ich przestrzegając, a do Anielskiego towarzystwa, w żywocie i robocie pierwszej, wzywając. Ująć im tedy obroku kazał, a jednak ubóstwa ich wspomagać nie opuszczał. 
   
17Dwu ślepych żebraków u kościoła Zwiastowania Bogarodzice siedzących jeden dobry człowiek wysłuchał – iż się jeden przed drugim chlubił, mówiąc: ja mam zaszytych dwieście – a drugi rzekł: ja mam trzysta czerwonych złotych w sukni. Pojmał je, i prowadził do ś. Antonina – który je jako złodzieje ubogich prawych zfukał, i pieniądze im pobrać, nieco im zostawiwszy, i rozdać ubogim kazał. Jeden mu jabłek pięknych darować przyniósł, spodziewając się za nie pieniędzy jakich od niego – on tylko rzekł: Bóg ci zapłać – odchodząc tedy on człowiek, szemrał mówiąc: jam się od ciebie spodziewał czego, jako ubogi człowiek chcąc się wspomóc, a ty mnie słowa dajesz? 18To słysząc Antoninus, kazał sobie szale przynieść, i na jednę włożył jego jabłka, a na drugą swoje słowa napisane na kartce, Bóg ci zapłać – i skoro podniósł, kartka ona wszytki jabłka przeważyła. Widząc to on człowiek, zlękł się – a Biskup mu rzekł: widzisz iż to słowa lepsze i ważniejsze niżli twoje jabłka – idźże a umiej z tego słowa pożytek sobie uczynić – mocen jest Pan Bóg ciebie wspomóc, gdy cierpliwym będziesz. 
   O sprawiedliwość i o kościelną wolność wielkim się a nieustraszonym sercem zastawiał.
19Urząd świecki, w nocy pojmał dwu kapłanów na grzechu, i nie mogąc ich karać, tą ich zelżywością skarał, iż je we dnie z trąbami do Biskupa aby je sam karał, prowadzono – tak się o to święty poruszył – iż szedszy do rady ich, wszytki wyklął, i do Rzymu im po rozgrzeszenie iść kazał, iż taką zelżywość stanowi duchownemu uczynili, mogąc je inaczej do urzędu duchownego posyłać – musieli do Rzymu. Papież pokutę ich złecił ś. Antoninowi, który u drzwi kościelnych z powrozami na szyi stać im kazał – i bijąc je rózgą po plecach (jako jest obyczaj) od klątwy rozgrzeszył. 
   Drugi raz Florenczykowie, posła Papieskiego zatrzymali, i w więzieniu prze niejakie przyczyny mieli. Święty Antoninus wnetże je zaklął, i wyniść im z kościoła, i Mszej przestać kazał – na koniec, szedszy do rady ich, więtszymi im klątwami, jeśliby się nie upamiętali, groził. Jeden mu rzekł: nie przestanieszli szczekać księże, z okna cię tego zrzucim.
20A on na to odpowiedział: nie jestem tak święty, abych się męczeńskiej korony godnym zstał, a jeśli mi Biskupstwo, na którem poniewolnie wszedł, wezmą – rad temu będę – nie zamkniona mi komórka w klasztorze, do której jeszcze kluczyk noszę – i ukazał kluczyk. To była słowna jego krzywda. Powiem więtszą, krwawą. 21Kapłan jeden Cjardus wszeteczny i zły, o zbrodnie swoje przedeń pozwany, wziąwszy miecz pod rewerendę, a stojąc jako przed sędzim, upatrzywszy czas, ciął nań, chcąc mu głowę aż do zębów przeciąć. Antoninus ś. się uchylił, rana w stołku została, i on jako zapalony, i w jadzie onym ślepy, mniemał aby Biskupa zabił, i skrył się do jednej niewiasty – której gdy oznajmił swoję złość, ona brzydząc się niecnotą jego, w łeb go stolcem uderzyła, i z domu wypędziła. A on do Fessule w zakon ś. Franciszka uciekł, i kapicę wziąwszy, ujść karania chciał. 22Antoninus ś. nie tylko o żadnej pomście jego nie myślił – ale i Pana Boga chwalił, iż go ona zbrodnia do kapice wegnała, a iż lepiej żyć począł. 
   Klątwy o rzeczy świeckie i podłe nie dawał – której gdy raz od niego jeden o małą szkodę na drugiego prosił, dać mu jej nie chciał żadną miarą. A on gdy to sobie za wzgardę poczytał –
23kazał sobie bochen chleba pięknego białego przynieść święty Biskup – i wyrzekszy słowa klątwy na chleb, wnetże się chleb on stał czarny jako wągl i spalony – i ukazał onemu człowieku: widzisz, powiada, jako to chleb, a kto by go jeść mógł? daleko się dusza szpetniejszą i brzydszą przed Bogiem i Anioły jego, po klątwie kościelnej zstaje – idźże, a bliźniemu tego dla świeckiej utraty nie życz – i obróciwszy się do chleba, rzekł: oto cię już z klątwy wypuszczam, i wnet się chleb on zstał tak piękny jako pierwej. Z kościoła niewiasty z niewstydem a wszetecznie przybrane, i młodzieńce na nie patrzące, jako psy jakie sam wyganiał, i sieciami diabelskimi je nazywał – 24kostery i jednym pojźrzeniem straszył – a gdy gry szkodliwe, jawnie na jednym miejscu zacni i wielcy ludzie mieli – sam tam szedł, i stoły, karty, kostki, pieniądze poprzewracał i rozsypał, a kostery rozegnał. Jeden zacny młodzieniec Dardanus, słowy się nań o to sprośnemi puszczający, wkrótce pomstę Bożą uznał – iż ten język którym łajał świętemu, stracił – i gardłową niemocą umarł. 
   
25Jana Kanina Doktora lekarskiego Nigromantyka, heretyka, Bogarodzicę bluźniącego, spalić dał. Mikołaj piąty Papież, gdy jeszcze był żyw, mówił: tak ten godny kanonizacjej będzie, jako ś. Bernardyn. Gdy mu jeden pochlebca mówił, uczynią cię Kardynałem – powiedział mu: Bracie, o grobie mnie myślić nie o Kardynalstwie potrzeba. Będąc lat trzynaście na Arcybiskupstwie, na które był w piącidziesiąt i siedm leciech wstąpił – gdy już umierał, wziąwszy wszytki Sakramenta kościelne, śpiewać około łóżka Wigilie kazał. Gdy już Laudes śpiewali, biedząc się z śmiercią, krzyknął: 26Deus in adiutorium meum intende. Boże przyśpiej na pomoc moję. I po chwilce rzekł: Servire Deo regnare est. Służyć Bogu, jest królować z nim – pewnie zapłatę przed sobą widząc to mówił. I potym zawołał: Sancta & immaculata Virginitas. O święte a niepokalane dziewictwo, Matki Bożej wzywając, a czystości koronę bacząc. Gdy bracia potym Psałterz zaczęli, usłyszał w konaniu słowa ony, i wzniózszy ręce, rzekł po nich: Oculi mei semper ad Dominum, quoniam ipse evellet de laqueo pedes meos – to jest: Oczy moje zawżdy ku Panu, bo on z sidła wyzwoli nogi moje. A gdy już ostatni Psalm śpiewano, Laudate Dominum de coelis – (w którym się on za żywota barzo kochał) z tymi słowy prawie już umierał powtarzając: Laudate Dominum de coelis – wysławiajcie Pana z nieba – i na koniec obraz męki Pańskiej całując, ducha Chrystusowi oddał, roku P. 1459. Pius wtóry Papież, jadąc na Synod do Mantui, na jego się pogrzeb trafił. 27Majętność pozostała po nim, na cztery czerwone złote szacowana była, z szatami i wszytkim domostwem, okrom jednej łyszki śrebrnej – tak iż go nie było czym pogrześć. Lecz Papież kazał wielce uczciwy pogrzeb uczynić, i sam ciało prowadził. Po śmierci cudy wielkimi sławny został, kanonizowany od Hadriana szóstego, w 74. leciech po śmierci, to jest, roku Pańskiego, 1523. Na cześć niewysłowionemu i nieogarnionemu Bogu, który w Trójcy straszliwy i łaskawy króluje na wieki wiekom. Amen.
 

1  VII. Maii. Maja.
Prosił się do zakonu ś. Dominika.
Pamięć wielka.
Przyjęty do zakonu ś. Dominika.
Czystości cielesnej dar sobie z młodu uprosił.
Próżnowanie nieprzyjaciel.
Napisał historie żywotów świętych.
Sposób życia jego i cnoty.
Cudo Benedyktowi ś. równe.
10  Arcybiskupstwo mu dane.
11  Pokój serdeczny w świeckich zabawach zachować się jako ma.
12  Kącik jeden w sercu.
13  Za święcenie i kwiatków nie brał.
14  Cuda jego.
15  Bractwo na zbieranie jałmużny tym co się żebrać wstydzą.
16  Aniołowie z jakiemi pannami mieszkają, a z jakimi czarci.
17  Żebracy jałmużnę chowający złodzieje.
18  Słowo Bóg zapłać, patrz jako jest ważne.
19  O zelżywość kapłańską jako się zastawiał.
20  Na pogróżkę zabicia jako odpowiedział.
21  Kapłan go jeden chciał zabić.
22  Jakim się stawił nieprzyjacielowi.
23  Patrz na dziwny cud, jako się na klątwy skwapiać nie trzeba.
24  Kostery jako rozganiał.
25  Heretyka i Nigromantyka spalił.
26  Słowa jego przy śmierci.
27  Majętność jego po śmierci została. 

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Por. Spis świętych.


+

sobota, 2 sierpnia 2025

Wciągnięte do nieba

   Księgę Rodzaju i całe Pismo Święte należy interpretować przez Jezusa. Jezus w Ewangelii nie pokazuje nam bezpośrednio prawdy o nieśmiertelności zwierząt czy niewiędnięciu roślin, ale można się spotkać z różnymi objawieniami, w których widziano w niebie rośliny i zwierzęta. Możliwe, że tak jak człowiek za sprawą diabła wniósł ze sobą na świat śmiertelność i zniszczenie, tak za sprawą odkupienia przez Syna przynosi światu nieśmiertelność i niezniszczalność – odnawia przyrodę, wciąga swoje środowisko do nieba. Zdaje się, że można to wyczytać ze zdarzenia wniebowstąpienia Jezusa, kiedy to zabiera On ze sobą do nieba swoje ciało odziane w zwykłą szatę.