Żywot
Ś. Makariusza
Patriarchy Antiocheńskiego Ormianina,
pisany
na rozkazanie Sygera Opata, roku Pańskiego, 1067 –
a sam żył
około roku Pańskiego, 1000.1
Makariusz
Ormianin z zacnych rodziców onej ziemie, Michała i Mariej, urodzony
– od powinnego swego tegoż imienia Makariusza Patriarchy
Antiocheńskiego wychowany, prędko w nauce i cnotach
Chrześcijańskich pochop wziąwszy, na jego miejsce Patriarchowskie
wstąpił. Miejsce ono i stan wysoki obyczajów jego nie odmienił –
ale co dzień lepszym zostając, w bogobojności i pilności około
poruczonego sobie kościoła, sam siebie wyciągał. Pokorą wielką
i łaskawością wszytkim służył, na sercu się każdemu uniżając,
a do potrzeby się jego skłaniając – aby zstawszy się wszytkim
wszytko, więcej ich pozyskać mógł Panu Bogu2
– a nade wszytko miłował sławę i cześć domu Bożego, i
miejsce mieszkania chwały jego. Miał w sobie ludzkość zmieszaną
z poważnością, i twarz miedzy ludźmi przystojnie wesołą, i we
wszytkich postępkach swoich osobną uczciwość. Mowa jego ludziom
była wdzięczna, z której naukę zbawienną brali, gdy kazaniem
swym do dobrego pobudzał. A przymówki mu nikt onej czynić nie
mógł: mówią, ale sami nie czynią – bo wzorem był przykładów
wszytkim, a to co uczył, w obyczajach pokazował. Świeckiemi
rzeczami umiał mądrze gardzić – wiedząc jakie jest tych, którzy
się na nie spuszczą, oszukanie – tak iż mu nad mniemanie żadne
nieszczęście przypaść nie mogło. Nauczył się był na tym
przestawać czym sam był, a czego utracić nie mógł – 3bo
kto sam sobie dostateczny jest, z bogactwy się rodzi. Pokarmy jego
były proste, potrzebie a nie rozkoszy służące. Występki się i
grzechami ludzkiemi brzydził, wszakże ani się o nich dwornie
pytał, ani ich też z gorzkością karał – ale je bez urągania
tępił, a łacno pokutującym odpuszczał. Na sądziech więtszą niżli
w mowie surowość pokazował – łaskawie się mścił, a
okrucieństwa się strzegł. Był nierychły do gniewu, a prędki do
miłosierdzia – w nieszczęściu trwały i stateczny, a w szczęściu
pokorny i ostrożny. 4Tak
cnoty swoje taił, jako drudzy grzechy, próżną czcią mocnie
gardząc – wszytkim dobrze czynić, nikogoż nie szkodzić, drugich
od krzywdy bronić, to jego był żywot. Miękkie szaty, których
niegdy używał, zrzuciwszy, grube wielbłądowej sierści włożył
– w łożu także miękkości się strzegł – a łaźniej ledwie
kiedy użył. Długoby jego cnoty i żywota świątobliwość
powiadać, którą Pan Bóg sławnemi na nim cudami wsławić raczył.
Tajemnie się Panu Bogu za ludzkie zbawienie i wszytek świat modląc,
5wiele
łez wylewał – o których tylko chustka jego, w którą łzy
zbierał, wiedziała – tej Pan Bóg dał taką moc, iż jednego
trędowatego zleczyła, który był w domu jego. Bo nie wiedząc on
zarażony do jakiej się rady uciec miał – z natchnienia Boskiego
tę wiarę miał, iż onej chustki dostawszy, a twarz ją swoję i
inne członki potarszy, dostateczne wziął oczyścienie. I wiele
innych ubogich, których miał w domu dosyć, biorąc z ręki jego
pokarm, i zdrowie w swych niemocach brali. A mąż święty takiej
był i w tej mierze pokory, jakoby o tym nic nie wiedział – w
sercu się nisko przed Bogiem kładąc, a nic sobie nie przyczytając.
6Szerzyła
się sława u wszytkich ludzi jego świątobliwości – której się
on bojąc, aby to co pokora zebrała, pycha nie skaziła – począł
o doskonalszym żywocie myślić. Tańszy im dalej tym więcej świat
u niego był, z swemi wszytkimi przysmaki – czci, powagi, rozkoszy,
i bogactw, w domu jego nic było nie widać, jedno ubogie, którym
wszytko rozdawał, sam ni przy czym jedno przy dostojności
Patriarchowskiej, nie zostając.
7Lecz
i Patriarchowstwo spuścił Eleuteriusowi, iż przy nim nic jedno
święcenie Biskupie, którego złożyć nie mógł, nie zostało. I
tak obnażony zstał się ubogim miedzy ubogiemi, opuściwszy stolicę
onę tak sławną, ojczyznę, rodzice, które jeszcze żywe miał,
przyjaciele, i bogactwa – jeszcze prawie w kwitnących latach
swoich, poszedł do ziemie świętej, wziął z sobą czterzech
towarzyszów, Jana, Piotra, Dawida, i Konstantyna, ludzie od młodości
w nabożeństwie wychowane – szedł na dobrowolne i doczesne
wygnanie, aby tym wolniej i łacniej rajskiej onej ojczyzny wiecznej
dostąpić mógł. Tam nawiedziwszy miejsca święte, upominać też
Żydy i inne niewierne nie zaniechał – aby prawdę Ewangeliej
świętej uznali – z pisma ś. i innych wywodów oczy im bezpieczną
mową otwarzając. 8Ale
oni za dobrodziejstwo złe oddając, nie tylo kazania jego nie
przyjęli – ale go też i zelżyli – nakoniec pojmawszy srodze
ubiczowali – tak iż ciało aż do kości na nim przetłukli – a
jednak on nie przestawał swego o Chrystusie kazania. Pojmali go i
drugi raz ciż Żydowie z Saraceny, i postawili go miedzy swemi
niewiernemi – chcąc aby ono co mówił odwołał – a on gdy
statecznie Jezusa opowiadał, 9posadzili
go do ciemnice, i tam go rozpiąwszy na ziemi ukrzyżowali, gwoźdźmi
do ziemie przybijając – a gdy ziemia gwoździe wymiatała,
przywiązali go, i rozpalony kamień na piersi jego gołe położyli,
i pod strażą tam zostawili. Weselił się z onej dla Chrystusa męki
– a Chrystus nie omieszkał światłością go wielką w onej
ciemnicy nawiedzić i pocieszyć – oznajmując mu prędkie jego
nieprzyjaciół, za które się modlił, upamiętanie. Za oną
światłością związki jego rozwiązane były, i zamki się
wszytkie otworzyły – tak iż jawnie wolny wyszedł, i w oczach
wszytkich nieprzyjaciół swoich stanął. Tym cudem zdumieli i
zdrewnieli wszyscy niewierni, tak iż gdy im straż o onej światłości
powiedziała, 10żałować
z serca grzechu swego poczęli – i padając do nóg jego, w
Chrystusa uwierzyli – prosząc aby im odpuścił, a nauczył ich
drogi zbawiennej. Co on uczynił i pochrzcił wszytkich którzy byli
przejźrzani na żywot wieczny.
Tymi
postępki tak dziwnemi wsławił się święty Makariusz – i
zbiegało się do niego ludzi wiele, chcąc tak wielkiego człowieka
widzieć, i nauki jego zbawiennej słuchać. Tam jednego poganina, od
lat dziewiąci w starości głuchego i niemego zleczył – którym
cudem wiele ich też z pogaństwa do prawdy świętej przystało. A
iż się ś. Makaremu żadne lepiej miejsce nie podobało, jedno to,
gdzieby o nim ludzie nie wiedzieli – pożegnawszy Jana Biskupa
Jerozolimskiego, puścił się do zachodnych stron w drogę trudną,
daleką, i niebezpieczną. Na której nim się za morze puścił,
rodzicy jego zacni będąc i bogaci, posłali poń posły, nie tylo
prosząc aby się na swoję stolicę wrócił – ale też
rozkazując, aby go mocą pojmanego przywiedli. Co gdy czynić
chcieli – tak im Pan Bóg ręce i siłę odjął, iż jako wryci
stali – a obaczywszy swój grzech, modlitwie się świętego
zalecając, odeszli. 11Długim
pielgrzymowaniem zaszedł do Niemieckiej ziemie – i mieszkał w
Bawarskim księstwie rok cały – nie bez oznajmienia cudami i dary
niebieskimi świątobliwości swojej.
Bo
Adalbertus mąż zacny i bogaty, który go był w dom i opiekę swoję
przyjął, mając żonę barzo chorą i już blisko śmierci będącą
– zdrową za modlitwą tego świętego oglądał – 12gdy
poświęciwszy wodę, a krzyż który zawsze nosił, w niej
omoczywszy, dał jej kila kropel onej wody wypić – i wnet zdrową
została. Wielkie pieniądze Adalbertus dawał świętemu
Makariuszowi – ale wziąć nic niechciał – i tym jeszcze u nich
dziwniejszym i chwalebniejszym zostawał. 13Tam
dwa słudzy jego zmówili się aby mu ukradli chustkę, którą ręce
u ołtarza ucierał – rozumiejąc iż z niej wielki zysk mieć
mogli, lecząc ją chore, a pieniądze biorąc – ale je Pan Bóg
ciężką gorączką pokarał – w której gdy prawie umierali,
krzyżem onym od świętego, który na nie kładł, wyzwoleni
zostali, i złości się swej spowiadali.
Gdy
tam się w Bawarskiej ziemi wsławił – puścił się do Moguncjej
– gdzie także gospodarza swego z ciężkiej choroby wybawił.
14Potym
szedł do Machliniej, miasta w Flandriej, gdzie ogień wielki, którym
miasto z przygody gorzało, krzyżem ś. ugasił. Stamtąd szedł do
Malbodium, gdzie dziewica ś. Aldegundys odpoczywa – w której
klasztorze na jej uczczenie przemieszkał, i uczciwie przyjęty i
opatrzony był. Puścił się zasię
do
Kameraku, gdzie gdy wszedł do kościoła Panny czystej wedle
zwyczaju, chcąc tam i na noc na służbie Bożej i modlitwie zostać,
odźwierny go wypędził. A on w przysionku zostając na modlitwie,
wrota miał mocą Boską otworzone – wszakże nie wszedł w
kościół,
aby odźwiernego nie gniewał – który gdy na Jutrznią
wstał, a on cud ujźrzał
– przelękł
się, a wszytkim to w mieście oznajmił. A święty
Makariusz
chroniąc się próżnej chwały, do Tornaku się puścił – gdzie
wielką burzliwość mieszczan swarliwych i niespokojnych, na dwie
części rozdzielonych,
a już do boju na się idących, podniesieniem krzyża (którego
miasto kostura używał) jako znakiem pokoju od Chrystusa nam danego
uspokoił i ugasił.
15Naostatek
przyszedł do Gandawy, już wielkimi drogami i niewczasy
wysilony – skłonił się do klasztoru ś. Bawona, gdzie go Opat
Eremboldus z wielką miłością przyjął i podejmował. Szczęśliwe
to miasto w którym
mu się tak on klasztor upodobał, iż w nim mieszkać umyślił ten,
którego Ormiańska
ziemia i stolica Antiocheńska,
i inne krainy zatrzymać nie mogły. 16Tam
mieszkając obchodził kościoły, w każdym Mszą
i ofiarę
ś. z towarzyszmi służąc, a za lud Pana Boga prosząc. Bo acz
języka nie rozumiał – jednak swymi
świętymi
modlitwami i ofiarami wielce był pożyteczny. Co mu dawano, wszytko
na ubogie
obracał – zbiegał
się lud do niego zewsząd, i wiele ich ciężkich niemocy, wodą
którą ręce umywał, i dotykaniem ręku
jego, i błogosławieństwem a przeżegnaniem
jego, wolnymi zostawali. Stamtąd chcąc się do Armeniej
wrócić,
zachorzał na nogę – i miał dziwne widzenie, w którym
się być zleczonym od świętego
Bawona
dowodnie nazajutrz ukazował.
Ozdrowiały
chciał się do Armeniej
wrócić – ale mu P. Bóg tam żywota
jego koniec naznaczył. 17Onego
czasu wielkie się powietrze w Gandawie wszczęło – krosta jakaś
ludziom na podniebieniu się czyniła – której jeśli zarazem
barwierz
nie rościął,
wnetże umierał chory –
postanowili
duchowni processje,
Litanie
i post, którym dzieciom i niemowlętom i bydłu pościć kazali
przez trzy dni – wysłuchał
ich Pan Bóg – ale wszytkich ś. Makariusz
zastąpił. 18Bo
tymże
powietrzem zarażony, powiedział, iż już żaden okrom mnie nie
umrze – i
tak się zstało.
Trzeciego dnia postu w którym dziateczki u piersi, i bydło od głodu
wrzeszczało, skoro processją
odprawili, a kości ś. na swym
miejscu położyli – Makariusz
jako mógł kazał się nieść do braciej
do
stołu, chcąc z nimi jeść – a
widząc iż tylko jeść mieli chleb z wodą, pościć im już nie
kazał, wysłuchanie modlitew
ich oznajmując. Tam je
pożegnał i błogosławił – a wróciwszy się na łóżko,
wznosząc
ręce i oczy wzgórę,
Panu Bogu się oddawał, przyczyny świętych
i straży Aniołów
wzywając. Padł taki strach na przytomne
ludzie,
iż wszyscy uciekać chcieli (a to jako Grzegorz ś. o Paulinusie
Nolańskim
napisał, dla przyszcia
Aniołów
świętych) i uciekliby byli – by nie bracia, którzy przed komorą
już śpiewanie które za umarłego czyni kościół,
zaczynali, w
tym
ducha oddał stworzycielowi
swemu. Wielki mu i uczciwy pogrzeb uczynili, kładąc go na to
miejsce które sam sobie obrał – w
kilanaście lat ciało jego podniesione i całe nalezione było. Przy
czym
był król Francuski
Filip, i Hrabia
Baldwiny, i kila
Biskupów
– umarł
roku Pańskiego,
1012. Po śmierci cudy
jako i za żywota słynął – na
cześć Bogu nieśmiertelnemu i niewidomemu, którego państwo trwa
na wieki wiekom.
Amen.
1 XII. April. Kwietnia.
Mart. R. 10. April.
2 1 Kor 9.
3 Z bogactwy się rodzi,
kto na swym przestaje.
4 Tajenie uczynków
dobrych.
5 Chustka jego w którą
łzy zbierał trędowatego zleczyła.
6 Sława w pychę
podnieść się może.
7 Spuścił
Patriarchowstwo, i udał się na pielgrzymstwo.
8 Od Żydów i Saracenów
ubity srodze.
9 Krzyżowany od Żydów.
10 Saraceny swe
nieprzyjaciele pozyskał.
11 Zaszedł do Niemiec do
Bawariej.
12 Krzyż jego omoczony w
wodzie święconej cuda czynił.
13 Bacz jakie
złodziejstwo.
14 We Flandriej mieszkał.
15 W Gandawie przemieszkał u ś. Bawona i tam skończył.
16 Msze i ofiary służył.
17 Processje i posty dla powietrza w Gandawie.
18 Proroctwo ś. Makariusza.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz