poniedziałek, 1 listopada 2021

(109) Żywoty Świętych: Makary z Antiochii

Żywot Ś. Makariusza
Patriarchy Antiocheńskiego Ormianina,

pisany na rozkazanie Sygera Opata, roku Pańskiego, 1067 –
a sam żył około roku Pańskiego, 1000.
1


   Makariusz Ormianin z zacnych rodziców onej ziemie, Michała i Mariej, urodzony – od powinnego swego tegoż imienia Makariusza Patriarchy Antiocheńskiego wychowany, prędko w nauce i cnotach Chrześcijańskich pochop wziąwszy, na jego miejsce Patriarchowskie wstąpił. Miejsce ono i stan wysoki obyczajów jego nie odmienił – ale co dzień lepszym zostając, w bogobojności i pilności około poruczonego sobie kościoła, sam siebie wyciągał. Pokorą wielką i łaskawością wszytkim służył, na sercu się każdemu uniżając, a do potrzeby się jego skłaniając – aby zstawszy się wszytkim wszytko, więcej ich pozyskać mógł Panu Bogu
2 – a nade wszytko miłował sławę i cześć domu Bożego, i miejsce mieszkania chwały jego. Miał w sobie ludzkość zmieszaną z poważnością, i twarz miedzy ludźmi przystojnie wesołą, i we wszytkich postępkach swoich osobną uczciwość. Mowa jego ludziom była wdzięczna, z której naukę zbawienną brali, gdy kazaniem swym do dobrego pobudzał. A przymówki mu nikt onej czynić nie mógł: mówią, ale sami nie czynią – bo wzorem był przykładów wszytkim, a to co uczył, w obyczajach pokazował. Świeckiemi rzeczami umiał mądrze gardzić – wiedząc jakie jest tych, którzy się na nie spuszczą, oszukanie – tak iż mu nad mniemanie żadne nieszczęście przypaść nie mogło. Nauczył się był na tym przestawać czym sam był, a czego utracić nie mógł – 3bo kto sam sobie dostateczny jest, z bogactwy się rodzi. Pokarmy jego były proste, potrzebie a nie rozkoszy służące. Występki się i grzechami ludzkiemi brzydził, wszakże ani się o nich dwornie pytał, ani ich też z gorzkością karał – ale je bez urągania tępił, a łacno pokutującym odpuszczał. Na sądziech więtszą niżli w mowie surowość pokazował – łaskawie się mścił, a okrucieństwa się strzegł. Był nierychły do gniewu, a prędki do miłosierdzia – w nieszczęściu trwały i stateczny, a w szczęściu pokorny i ostrożny. 4Tak cnoty swoje taił, jako drudzy grzechy, próżną czcią mocnie gardząc – wszytkim dobrze czynić, nikogoż nie szkodzić, drugich od krzywdy bronić, to jego był żywot. Miękkie szaty, których niegdy używał, zrzuciwszy, grube wielbłądowej sierści włożył – w łożu także miękkości się strzegł – a łaźniej ledwie kiedy użył. Długoby jego cnoty i żywota świątobliwość powiadać, którą Pan Bóg sławnemi na nim cudami wsławić raczył. Tajemnie się Panu Bogu za ludzkie zbawienie i wszytek świat modląc, 5wiele łez wylewał – o których tylko chustka jego, w którą łzy zbierał, wiedziała – tej Pan Bóg dał taką moc, iż jednego trędowatego zleczyła, który był w domu jego. Bo nie wiedząc on zarażony do jakiej się rady uciec miał – z natchnienia Boskiego tę wiarę miał, iż onej chustki dostawszy, a twarz ją swoję i inne członki potarszy, dostateczne wziął oczyścienie. I wiele innych ubogich, których miał w domu dosyć, biorąc z ręki jego pokarm, i zdrowie w swych niemocach brali. A mąż święty takiej był i w tej mierze pokory, jakoby o tym nic nie wiedział – w sercu się nisko przed Bogiem kładąc, a nic sobie nie przyczytając. 6Szerzyła się sława u wszytkich ludzi jego świątobliwości – której się on bojąc, aby to co pokora zebrała, pycha nie skaziła – począł o doskonalszym żywocie myślić. Tańszy im dalej tym więcej świat u niego był, z swemi wszytkimi przysmaki – czci, powagi, rozkoszy, i bogactw, w domu jego nic było nie widać, jedno ubogie, którym wszytko rozdawał, sam ni przy czym jedno przy dostojności Patriarchowskiej, nie zostając.
  
7Lecz i Patriarchowstwo spuścił Eleuteriusowi, iż przy nim nic jedno święcenie Biskupie, którego złożyć nie mógł, nie zostało. I tak obnażony zstał się ubogim miedzy ubogiemi, opuściwszy stolicę onę tak sławną, ojczyznę, rodzice, które jeszcze żywe miał, przyjaciele, i bogactwa – jeszcze prawie w kwitnących latach swoich, poszedł do ziemie świętej, wziął z sobą czterzech towarzyszów, Jana, Piotra, Dawida, i Konstantyna, ludzie od młodości w nabożeństwie wychowane – szedł na dobrowolne i doczesne wygnanie, aby tym wolniej i łacniej rajskiej onej ojczyzny wiecznej dostąpić mógł. Tam nawiedziwszy miejsca święte, upominać też Żydy i inne niewierne nie zaniechał – aby prawdę Ewangeliej świętej uznali – z pisma ś. i innych wywodów oczy im bezpieczną mową otwarzając. 8Ale oni za dobrodziejstwo złe oddając, nie tylo kazania jego nie przyjęli – ale go też i zelżyli – nakoniec pojmawszy srodze ubiczowali – tak iż ciało aż do kości na nim przetłukli – a jednak on nie przestawał swego o Chrystusie kazania. Pojmali go i drugi raz ciż Żydowie z Saraceny, i postawili go miedzy swemi niewiernemi – chcąc aby ono co mówił odwołał – a on gdy statecznie Jezusa opowiadał, 9posadzili go do ciemnice, i tam go rozpiąwszy na ziemi ukrzyżowali, gwoźdźmi do ziemie przybijając – a gdy ziemia gwoździe wymiatała, przywiązali go, i rozpalony kamień na piersi jego gołe położyli, i pod strażą tam zostawili. Weselił się z onej dla Chrystusa męki – a Chrystus nie omieszkał światłością go wielką w onej ciemnicy nawiedzić i pocieszyć – oznajmując mu prędkie jego nieprzyjaciół, za które się modlił, upamiętanie. Za oną światłością związki jego rozwiązane były, i zamki się wszytkie otworzyły – tak iż jawnie wolny wyszedł, i w oczach wszytkich nieprzyjaciół swoich stanął. Tym cudem zdumieli i zdrewnieli wszyscy niewierni, tak iż gdy im straż o onej światłości powiedziała, 10żałować z serca grzechu swego poczęli – i padając do nóg jego, w Chrystusa uwierzyli – prosząc aby im odpuścił, a nauczył ich drogi zbawiennej. Co on uczynił i pochrzcił wszytkich którzy byli przejźrzani na żywot wieczny.
   Tymi postępki tak dziwnemi wsławił się święty Makariusz – i zbiegało się do niego ludzi wiele, chcąc tak wielkiego człowieka widzieć, i nauki jego zbawiennej słuchać. Tam jednego poganina, od lat dziewiąci w starości głuchego i niemego zleczył – którym cudem wiele ich też z pogaństwa do prawdy świętej przystało. A iż się ś. Makaremu żadne lepiej miejsce nie podobało, jedno to, gdzieby o nim ludzie nie wiedzieli – pożegnawszy Jana Biskupa Jerozolimskiego, puścił się do zachodnych stron w drogę trudną, daleką, i niebezpieczną. Na której nim się za morze puścił, rodzicy jego zacni będąc i bogaci, posłali poń posły, nie tylo prosząc aby się na swoję stolicę wrócił – ale też rozkazując, aby go mocą pojmanego przywiedli. Co gdy czynić chcieli – tak im Pan Bóg ręce i siłę odjął, iż jako wryci stali – a obaczywszy swój grzech, modlitwie się świętego zalecając, odeszli.
11Długim pielgrzymowaniem zaszedł do Niemieckiej ziemie – i mieszkał w Bawarskim księstwie rok cały – nie bez oznajmienia cudami i dary niebieskimi świątobliwości swojej.
   Bo Adalbertus mąż zacny i bogaty, który go był w dom i opiekę swoję przyjął, mając żonę barzo chorą i już blisko śmierci będącą – zdrową za modlitwą tego świętego oglądał –
12gdy poświęciwszy wodę, a krzyż który zawsze nosił, w niej omoczywszy, dał jej kila kropel onej wody wypić – i wnet zdrową została. Wielkie pieniądze Adalbertus dawał świętemu Makariuszowi – ale wziąć nic niechciał – i tym jeszcze u nich dziwniejszym i chwalebniejszym zostawał. 13Tam dwa słudzy jego zmówili się aby mu ukradli chustkę, którą ręce u ołtarza ucierał – rozumiejąc iż z niej wielki zysk mieć mogli, lecząc ją chore, a pieniądze biorąc – ale je Pan Bóg ciężką gorączką pokarał – w której gdy prawie umierali, krzyżem onym od świętego, który na nie kładł, wyzwoleni zostali, i złości się swej spowiadali.
   Gdy tam się w Bawarskiej ziemi wsławił – puścił się do Moguncjej – gdzie także gospodarza swego z ciężkiej choroby wybawił.
14Potym szedł do Machliniej, miasta w Flandriej, gdzie ogień wielki, którym miasto z przygody gorzało, krzyżem ś. ugasił. Stamtąd szedł do Malbodium, gdzie dziewica ś. Aldegundys odpoczywa – w której klasztorze na jej uczczenie przemieszkał, i uczciwie przyjęty i opatrzony był. Puścił się zasię do Kameraku, gdzie gdy wszedł do kościoła Panny czystej wedle zwyczaju, chcąc tam i na noc na służbie Bożej i modlitwie zostać, odźwierny go wypędził. A on w przysionku zostając na modlitwie, wrota miał mocą Boską otworzone – wszakże nie wszedł w kościół, aby odźwiernego nie gniewał – który gdy na Jutrznią wstał, a on cud ujźrzał – przelękł się, a wszytkim to w mieście oznajmił. A święty Makariusz chroniąc się próżnej chwały, do Tornaku się puścił – gdzie wielką burzliwość mieszczan swarliwych i niespokojnych, na dwie części rozdzielonych, a już do boju na się idących, podniesieniem krzyża (którego miasto kostura używał) jako znakiem pokoju od Chrystusa nam danego uspokoił i ugasił.
  
15Naostatek przyszedł do Gandawy, już wielkimi drogami i niewczasy wysilony – skłonił się do klasztoru ś. Bawona, gdzie go Opat Eremboldus z wielką miłością przyjął i podejmował. Szczęśliwe to miasto w którym mu się tak on klasztor upodobał, iż w nim mieszkać umyślił ten, którego Ormiańska ziemia i stolica Antiocheńska, i inne krainy zatrzymać nie mogły. 16Tam mieszkając obchodził kościoły, w każdym Mszą i ofiarę ś. z towarzyszmi służąc, a za lud Pana Boga prosząc. Bo acz języka nie rozumiał – jednak swymi świętymi modlitwami i ofiarami wielce był pożyteczny. Co mu dawano, wszytko na ubogie obracał – zbiegał się lud do niego zewsząd, i wiele ich ciężkich niemocy, wodą którą ręce umywał, i dotykaniem ręku jego, i błogosławieństwem a przeżegnaniem jego, wolnymi zostawali. Stamtąd chcąc się do Armeniej wrócić, zachorzał na nogę – i miał dziwne widzenie, w którym się być zleczonym od świętego Bawona dowodnie nazajutrz ukazował.
   Ozdrowiały chciał się do Armeni
ej wrócić – ale mu P. Bóg tam żywota jego koniec naznaczył. 17Onego czasu wielkie się powietrze w Gandawie wszczęło – krosta jakaś ludziom na podniebieniu się czyniła – której jeśli zarazem barwierz nie rościął, wnetże umierał chory – postanowili duchowni processje, Litanie i post, którym dzieciom i niemowlętom i bydłu pościć kazali przez trzy dni – wysłuchał ich Pan Bóg – ale wszytkich ś. Makariusz zastąpił. 18Bo tymże powietrzem zarażony, powiedział, iż już żaden okrom mnie nie umrze – i tak się zstało. Trzeciego dnia postu w którym dziateczki u piersi, i bydło od głodu wrzeszczało, skoro processją odprawili, a kości ś. na swym miejscu położyli – Makariusz jako mógł kazał się nieść do braciej do stołu, chcąc z nimi jeść – a widząc iż tylko jeść mieli chleb z wodą, pościć im już nie kazał, wysłuchanie modlitew ich oznajmując. Tam je pożegnał i błogosławił – a wróciwszy się na łóżko, wznosząc ręce i oczy wzgórę, Panu Bogu się oddawał, przyczyny świętych i straży Aniołów wzywając. Padł taki strach na przytomne ludzie, iż wszyscy uciekać chcieli (a to jako Grzegorz ś. o Paulinusie Nolańskim napisał, dla przyszcia Aniołów świętych) i uciekliby byli – by nie bracia, którzy przed komorą już śpiewanie które za umarłego czyni kościół, zaczynali, w tym ducha oddał stworzycielowi swemu. Wielki mu i uczciwy pogrzeb uczynili, kładąc go na to miejsce które sam sobie obrał – w kilanaście lat ciało jego podniesione i całe nalezione było. Przy czym był król Francuski Filip, i Hrabia Baldwiny, i kila Biskupów – umarł roku Pańskiego, 1012. Po śmierci cudy jako i za żywota słynął – na cześć Bogu nieśmiertelnemu i niewidomemu, którego państwo trwa na wieki wiekom. Amen.

1  XII. April. Kwietnia. Mart. R. 10. April.
2  1 Kor 9.
Z bogactwy się rodzi, kto na swym przestaje.
Tajenie uczynków dobrych.
Chustka jego w którą łzy zbierał trędowatego zleczyła.
Sława w pychę podnieść się może.
Spuścił Patriarchowstwo, i udał się na pielgrzymstwo.
Od Żydów i Saracenów ubity srodze.
Krzyżowany od Żydów.
10  Saraceny swe nieprzyjaciele pozyskał.
11  Zaszedł do Niemiec do Bawariej.
12  Krzyż jego omoczony w wodzie święconej cuda czynił.
13  Bacz jakie złodziejstwo.
14  We Flandriej mieszkał.
15  W Gandawie przemieszkał u ś. Bawona i tam skończył.
16  Msze i ofiary służył.
17  Processje i posty dla powietrza w Gandawie.
18  Proroctwo ś. Makariusza.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski


+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz