4
Trzeba Mu było przejść przez Samarię. 5
Przybył więc do miasta samarytańskiego zwanego Sychar, w pobliżu
pola, które dał Jakub synowi swemu, Józefowi. 6
Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie
przy źródle. Było to około szóstej godziny. 7
[Wówczas] nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus
rzekł do niej: «Daj Mi pić!»
8 Jego uczniowie bowiem udali się
przedtem do miasta, by zakupić żywności. 9
Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż
Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, [bym Ci dała] się
napić?» Żydzi bowiem i
Samarytanie unikają się nawzajem. 10
Jezus odpowiedział jej na to: «O,
gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi:
Daj Mi się napić, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej».
11 Powiedziała do Niego kobieta:
«Panie, nie masz czerpaka, a
studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? 12
Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Jakuba, który dał nam tę
studnię, i on sam z niej pił, i jego synowie, i jego bydło?»
13 W odpowiedzi na to rzekł do
niej Jezus: «Każdy, kto pije tę
wodę, znów będzie pragnął. 14 Kto
zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na
wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem
tryskającym ku życiu wiecznemu».
15 Rzekła do Niego kobieta: «Panie,
daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu
czerpać». 16
A On jej odpowiedział: «Idź,
zawołaj swego męża i wróć tutaj!»
17 A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie
mam męża». Rzekł do niej
Jezus: «Dobrze powiedziałaś:
Nie mam męża. 18 Miałaś bowiem
pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem.
To powiedziałaś zgodnie z prawdą».
19 Rzekła do Niego kobieta: «Panie,
widzę, że jesteś prorokiem. 20
Ojcowie nasi oddawali cześć [Bogu] na tej górze, a wy mówicie, że
w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić [Boga]».
21 Odpowiedział jej Jezus: «Wierz
Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w
Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. 22
Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ
zbawienie bierze początek od Żydów. 23
Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi
czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich
to czcicieli szuka Ojciec. 24 Bóg jest
duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i
prawdzie». 25
Rzekła do Niego kobieta: «Wiem,
że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi
nam wszystko». 26
Powiedział do niej Jezus: «Jestem
nim Ja, który z tobą mówię».
27 Na to przyszli Jego uczniowie i
dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Żaden jednak nie
powiedział: «Czego od niej
chcesz?» – lub: «Czemu
z nią rozmawiasz?» (J 4,4-27)
4
Ἔδει δὲ αὐτὸν διέρχεσθαι διὰ τῆς
Σαμαρείας. 5
Ἔρχεται οὖν εἰς πόλιν τῆς Σαμαρείας
λεγομένην Συχὰρ πλησίον τοῦ χωρίου
ὃ ἔδωκεν Ἰακὼβ [τῷ] Ἰωσὴφ τῷ υἱῷ
αὐτοῦ· 6
ἦν δὲ ἐκεῖ πηγὴ τοῦ Ἰακώβ. ὁ οὖν
Ἰησοῦς κεκοπιακὼς ἐκ τῆς ὁδοιπορίας
ἐκαθέζετο οὕτως ἐπὶ τῇ πηγῇ· ὥρα
ἦν ὡς ἕκτη. 7
Ἔρχεται γυνὴ ἐκ τῆς Σαμαρείας ἀντλῆσαι
ὕδωρ. λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· δός μοι
πεῖν· 8
οἱ γὰρ μαθηταὶ αὐτοῦ ἀπεληλύθεισαν
εἰς τὴν πόλιν ἵνα τροφὰς ἀγοράσωσιν.
9
λέγει οὖν αὐτῷ ἡ γυνὴ ἡ Σαμαρῖτις·
πῶς σὺ Ἰουδαῖος ὢν παρ’ ἐμοῦ πεῖν
αἰτεῖς γυναικὸς Σαμαρίτιδος οὔσης;
οὐ γὰρ συγχρῶνται Ἰουδαῖοι Σαμαρίταις.
10
ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτῇ· εἰ
ᾔδεις τὴν δωρεὰν τοῦ θεοῦ καὶ τίς
ἐστιν ὁ λέγων σοι· δός μοι πεῖν, σὺ
ἂν ᾔτησας αὐτὸν καὶ ἔδωκεν ἄν σοι
ὕδωρ ζῶν. 11
Λέγει αὐτῷ [ἡ γυνή]· κύριε, οὔτε
ἄντλημα ἔχεις καὶ τὸ φρέαρ ἐστὶν
βαθύ· πόθεν οὖν ἔχεις τὸ ὕδωρ τὸ
ζῶν; 12
μὴ σὺ μείζων εἶ τοῦ πατρὸς ἡμῶν
Ἰακώβ, ὃς ἔδωκεν ἡμῖν τὸ φρέαρ καὶ
αὐτὸς ἐξ αὐτοῦ ἔπιεν καὶ οἱ υἱοὶ
αὐτοῦ καὶ τὰ θρέμματα αὐτοῦ; 13
ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτῇ·
πᾶς ὁ πίνων ἐκ τοῦ ὕδατος τούτου
διψήσει πάλιν· 14
ὃς δ’ ἂν πίῃ ἐκ τοῦ ὕδατος οὗ ἐγὼ
δώσω αὐτῷ, οὐ μὴ διψήσει εἰς τὸν
αἰῶνα, ἀλλὰ τὸ ὕδωρ ὃ δώσω αὐτῷ
γενήσεται ἐν αὐτῷ πηγὴ ὕδατος
ἁλλομένου εἰς ζωὴν αἰώνιον. 15
Λέγει πρὸς αὐτὸν ἡ γυνή· κύριε, δός
μοι τοῦτο τὸ ὕδωρ, ἵνα μὴ διψῶ μηδὲ
διέρχωμαι ἐνθάδε ἀντλεῖν. 16
λέγει αὐτῇ· ὕπαγε φώνησον τὸν ἄνδρα
σου καὶ ἐλθὲ ἐνθάδε. 17
ἀπεκρίθη ἡ γυνὴ καὶ εἶπεν αὐτῷ· οὐκ
ἔχω ἄνδρα. λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς·
καλῶς εἶπας ὅτι ἄνδρα οὐκ ἔχω· 18
πέντε γὰρ ἄνδρας ἔσχες καὶ νῦν ὃν
ἔχεις οὐκ ἔστιν σου ἀνήρ· τοῦτο
ἀληθὲς εἴρηκας. 19
Λέγει αὐτῷ ἡ γυνή· κύριε, θεωρῶ ὅτι
προφήτης εἶ σύ. 20
οἱ πατέρες ἡμῶν ἐν τῷ ὄρει τούτῳ
προσεκύνησαν· καὶ ὑμεῖς λέγετε ὅτι
ἐν Ἱεροσολύμοις ἐστὶν ὁ τόπος ὅπου
προσκυνεῖν δεῖ. 21
λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· πίστευέ μοι,
γύναι, ὅτι ἔρχεται ὥρα ὅτε οὔτε ἐν
τῷ ὄρει τούτῳ οὔτε ἐν Ἱεροσολύμοις
προσκυνήσετε τῷ πατρί. 22
ὑμεῖς προσκυνεῖτε ὃ οὐκ οἴδατε·
ἡμεῖς προσκυνοῦμεν ὃ οἴδαμεν, ὅτι ἡ
σωτηρία ἐκ τῶν Ἰουδαίων ἐστίν. 23
ἀλλ’ ἔρχεται ὥρα καὶ νῦν ἐστιν, ὅτε
οἱ ἀληθινοὶ προσκυνηταὶ προσκυνήσουσιν
τῷ πατρὶ ἐν πνεύματι καὶ ἀληθείᾳ·
καὶ γὰρ ὁ πατὴρ τοιούτους ζητεῖ τοὺς
προσκυνοῦντας αὐτόν. 24
πνεῦμα ὁ θεός, καὶ τοὺς προσκυνοῦντας
αὐτὸν ἐν πνεύματι καὶ ἀληθείᾳ δεῖ
προσκυνεῖν. 25
Λέγει αὐτῷ ἡ γυνή· οἶδα ὅτι Μεσσίας
ἔρχεται ὁ λεγόμενος χριστός· ὅταν
ἔλθῃ ἐκεῖνος, ἀναγγελεῖ ἡμῖν ἅπαντα.
26
λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· ἐγώ εἰμι, ὁ
λαλῶν σοι.
27
Καὶ ἐπὶ τούτῳ ἦλθαν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ
καὶ ἐθαύμαζον ὅτι μετὰ γυναικὸς
ἐλάλει· οὐδεὶς μέντοι εἶπεν· τί
ζητεῖς ἢ τί λαλεῖς μετ’ αὐτῆς;
(J 4,4-27)
«Zatrzymam
się tutaj. Idźcie do miasta. Kupcie, co jest potrzebne na posiłek.
Tutaj go spożyjemy».
«Wszyscy
mamy iść?»
«Tak,
Janie. Dobrze będzie, jeśli pójdziecie w grupie».
«A
Ty? Zostajesz sam... a oni są Samarytanami...»
«To
nie są najgorsi spośród wrogów Chrystusa. Idźcie, idźcie.
Czekając na was będę się modlił za was i za nich».
Uczniowie
odchodzą z żalem i trzy lub cztery razy oglądają się za siebie,
patrząc na Jezusa. Usiadł na nasłonecznionym murku, blisko
niskiego i szerokiego brzegu studni. To wielka studnia, prawie
zbiornik, tak jest szeroka. W lecie z pewnością pada na nią cień
wielkich drzew, teraz pozbawionych liści. Nie widać wody, lecz
teren przy studni jasno wskazuje, że ją tu czerpano. [Świadczą o
tym] małe kałuże i owalne odbicia pozostawione przez wilgotne
konwie. Jezus siada i rozmyśla w Swej zwyczajnej pozycji, z łokciami
wspartymi o kolana, z rękoma splecionymi i wysuniętymi do przodu, z
ciałem lekko pochylonym, z głową skłonioną ku ziemi. Potem
odczuwa ogrzewające Go, lekkie, dobrotliwe słońce. Zsuwa płaszcz
z głowy i ramion. Zostawia go jeszcze zwinięty na piersiach.
Podnosi
głowę, uśmiechając się do gromady swarliwych wróbli, kłócących
się o okruszek chleba, zgubiony przez kogoś przy studni. Wróble
odfruwają, bo nadchodzi niewiasta. Podchodzi do studni z pustą
konwią. Lewą ręką trzyma ją za uchwyt. Prawą ręką odsuwa z
zaskoczeniem zasłonę, aby zobaczyć, kim jest ten siedzący
mężczyzna. Jezus uśmiecha się do niewiasty mającej trzydzieści
pięć, może czterdzieści lat. Jest wysoka. Ma grube, lecz piękne
rysy. Jest – można by powiedzieć – w typie prawie hiszpańskim,
z oliwkową cerą, czerwonymi i raczej grubymi wargami. Oczy ma
nadzwyczaj wielkie i czarne, pod bardzo gęstymi brwiami. Pod
delikatną zasłoną widać kruczoczarne warkocze. Kształty, raczej
wydatne, przedstawiają wyraźnie typ wschodni, lekko złagodzony,
jak u kobiet arabskich. Ubrana jest w tkaninę w różnokolorowe
paseczki, ściśniętą w pasie, narzuconą na biodra i na wydatne
piersi, a opadającą na ziemię rodzajem pomarszczonej falbany. Ma
wiele pierścionków i bransolet na krągłych brązowych dłoniach i
nadgarstkach, które wychodzą spod lnianych rękawów. Na szyi –
ciężki naszyjnik, na którym wiszą medaliony, jakby amulety, mają
bowiem wszelkie kształty. Ciężkie kolczyki zwisają z uszu aż na
szyję i błyszczą pod zasłoną.
«Pokój
z tobą, niewiasto. Dasz Mi pić? Wiele wędrowałem i jestem
spragniony».
«Czy
nie jesteś Żydem? Prosisz o picie mnie, Samarytankę. Cóż się to
stało? Nabraliście do nas szacunku czy upadliście? Z pewnością
doszło do jakiegoś wielkiego wydarzenia, skoro Żyd rozmawia
grzecznie z Samarytanką. Powinnam Ci powiedzieć: „Nic Ci nie dam,
aby na Tobie wziąć odwet za wszelkie zniewagi, jakimi Żydzi nas
obrazili”».
«Dobrze
powiedziałaś. Nadeszło wielkie wydarzenie, dlatego wiele rzeczy
się zmieniło i mnóstwo jeszcze się zmieni. Bóg udzielił światu
wielkiego daru i dlatego wiele rzeczy się zmieniło. Gdybyś znała
dar Boży i wiedziała, Kim jest ten, który ci mówi: „Daj Mi
pić”, być może ty sama prosiłabyś Go o to, by dał ci pić. On
dałby ci wody żywej».
«Woda
żywa jest w żyłach ziemi i zawiera ją ta studnia, jednak ona do
nas należy».
Kobieta
jest drwiąca i zuchwała.
«Woda
należy do Boga. Tak samo jak dobroć należy do Boga, jak życie
należy do Boga. Wszystko należy do Jedynego Boga, niewiasto. I
wszyscy ludzie pochodzą od Boga: tak Samarytanie, jak i Żydzi. Czy
ta studnia nie jest studnią Jakuba? A Jakub nie jest przywódcą
naszej rasy?4
Chociaż potem błąd nas rozdzielił, to jednak wcale nie zmienia
naszego pochodzenia».
«Nasz
błąd, prawda?» – pyta napastliwie kobieta.
«Ani
wasz, ani nasz. Błąd kogoś, kto utracił z oczu Miłość i
Sprawiedliwość. Ja nie atakuję ani ciebie, ani twojej rasy. Skąd
więc u ciebie ta wrogość?»
«Jesteś
pierwszym Żydem, którego słyszę tak mówiącego. Inni... A co do
studni... tak, to jest studnia Jakuba i jest w niej taka obfitość
wody i tak przejrzystej, że my z Sychar wolimy ją od innych źródeł.
Jednak jest bardzo głęboka. Ty nie masz ani amfory, ani nic innego.
Jakże mógłbyś jej nabrać, by mi dać wody żywej? Czy jesteś
kimś większym niż Jakub, nasz święty Patriarcha, który znalazł
tę obfitą żyłę dla siebie, dla swych dzieci, stad i pozostawił
nam ją na wspomnienie jego i jako podarunek?»
«Jak
rzekłaś. Jednak kto pije tę wodę, będzie miał ciągle
pragnienie. Ja, przeciwnie, mam taką wodę, że ten, kto się jej
napije, nie będzie więcej pragnął. Jednak ona tylko do Mnie
należy i Ja dam jej temu, kto Mnie o to poprosi. Zaprawdę mówię
ci, że ten, kto będzie miał wodę, którą Ja mu dam, będzie nią
zawsze nasycony i nie będzie więcej pragnął. Moja woda bowiem
stanie się w nim źródłem niewyczerpanym i wiecznym».
«Jak
to? Nie rozumiem. Czy jesteś magiem? Jakże człowiek może stać
się studnią? Wielbłąd pije i robi zapasy wody w żołądku. Potem
jednak ją pochłania i ona nie starcza mu na całe życie. A Ty
mówisz, że Twoja woda będzie trwać na całe życie?»
«Jeszcze
więcej: ona wytryśnie strumieniem na życie wieczne. W tym, który
ją wypije, wytryśnie aż dla życia wiecznego i da kiełki życia
wiecznego, jest bowiem źródłem zbawienia».
«Daj
mi tej wody, jeśli to prawda, że ją posiadasz. Męczy mnie
przychodzenie tutaj. Jeśli ją będę mieć, nie będę już pragnąć
i nie będę chora ani stara».
«Czy
tylko to cię męczy? Nic więcej? I nie odczuwasz innej potrzeby,
jak tylko czerpać, by pić ze względu na twe nędzne ciało?
Zastanów się nad tym. Jest jeszcze coś więcej niż ciało: dusza.
Jakub dał sobie i swoim nie tylko wodę z ziemi, lecz troszczył
się, by zapewnić sobie i dawać [innym] świętość: wodę Bożą».
«Wy
mówicie o nas: poganie... Jeśli to prawda, co mówicie, to my nie
możemy być świętymi...»
Kobieta
porzuciła zaczepny i ironiczny ton. Jest uległa i lekko zmieszana.
«Nawet
poganin może być cnotliwy. A Bóg, który jest sprawiedliwy,
wynagrodzi go za uczynione dobro. To nie będzie nagroda zupełna,
lecz powiadam ci, że mając wiernego skalanego poważnym grzechem i
poganina bez grzechu, Bóg patrzy z mniejszą surowością na
poganina. Ale dlaczego – skoro wiecie, że tacy jesteście – nie
przyjdziecie do Boga Prawdziwego? Jak się nazywasz?»
«Fotynaj».
«Odpowiedz
Mi więc, Fotynaj. Czy nie cierpisz nie mogąc dążyć do świętości,
dlatego że jesteś poganką – jak mówisz – i dlatego, że
jesteś w oparach starodawnego błędu, jak Ja mówię?»
«Tak,
cierpię z tego powodu».
«A
zatem dlaczego nie żyjesz przynajmniej jako poganka cnotliwa?»
«Panie!...»
«Tak.
Czy możesz temu zaprzeczyć? Idź, zawołaj swego męża i wróć z
nim».
«Nie
mam męża...» Zmieszanie kobiety rośnie.
«Dobrze
powiedziałaś. Nie masz męża. Miałaś bowiem pięciu mężczyzn,
a teraz masz takiego, który nie jest twoim mężem. Czy to było
konieczne? Nawet twoja religia nie zachęca do nieczystości. Wy
także posiadacie Dekalog. Dlaczego więc, Fotynaj, tak żyjesz? Czy
nie czujesz się zmęczona będąc ciałem dla tylu mężczyzn,
zamiast być uczciwą małżonką jednego? Czy nie boisz się
starości, gdy zostaniesz sama ze wspomnieniami? Z twoimi żalami? Z
twoimi lękami? Tak, nawet to. Ze strachem przed Bogiem i przed
zmorami... Gdzie są twoje dzieci?»
Niewiasta
całkowicie spuściła głowę i nic nie mówi.
«Nie
masz ich na ziemi. Jednak ich małe dusze, którym zabroniłaś
ujrzeć światło dnia, zwracają się do ciebie z wyrzutami. Ciągle.
Klejnoty... piękne ubrania... bogaty dom... suto zastawiony stół....
Tak, lecz pustka, łzy i wewnętrzna nędza. Jesteś osamotniona,
Fotynaj. Jedynie dzięki szczerej skrusze, poprzez przebaczenie Boże
i w konsekwencji [przez przebaczenie] twych dzieci, możesz stać się
bogata».
«Panie,
widzę, że jesteś prorokiem, i wstyd mi...»
«A
w obliczu Ojca, który jest w Niebie, nie odczuwałaś tego wstydu,
kiedy czyniłaś zło? Nie płacz z powodu upokorzenia przed
Człowiekiem... Podejdź, Fotynaj, blisko Mnie. Opowiem ci o Bogu.
Być może nie znałaś Go dobrze. I to dlatego, z pewnością
dlatego, tak wiele błądziłaś. Gdybyś dobrze znała Boga
prawdziwego, nie upadłabyś tak bardzo. On by do ciebie przemówił
i przypomniałby ci...»
«Panie,
nasi ojcowie oddawali cześć Bogu na tej górze. Wy mówicie, że to
jedynie w Jerozolimie powinno się [Go] czcić. Jednak Ty mówisz:
jest tylko jeden Bóg. Pomóż mi pojąć, gdzie i jak powinno się
czcić...»
«Niewiasto,
wierz Mi, wkrótce nadejdzie chwila, kiedy ani na tej górze w
Samarii, ani w Jerozolimie nie będzie oddawana cześć Ojcu. Wy
adorujecie tego, którego nie znacie. My adorujemy tego, którego
znamy, zbawienie bowiem pochodzi od Żydów. Przypominam ci proroków.
Jednak nadchodzi godzina, ona już się rozpoczęła, kiedy prawdziwi
czciciele będą oddawać cześć Ojcu w duchu i w prawdzie: już nie
według starożytnych rytów, lecz zgodnie z nowym rytem nie będzie
składania ofiar ani całopaleń ze zwierząt, pochłanianych przez
ogień, lecz wieczna ofiara Nieskalanej Hostii pochłoniętej Ogniem
Miłości. Będzie kult duchowy w duchowym Królestwie. Zostanie on
zrozumiany przez tych, którzy potrafią adorować w duchu i w
prawdzie. Bóg jest Duchem. Ci, którzy cześć oddają, powinni
oddawać ją duchowo».
«Twoje
słowa są święte. Ja wiem – bo my też coś wiemy – że
Mesjasz ma już przyjść: Mesjasz, ten, którego będzie się też
nazywać „Chrystusem”. Kiedy On przybędzie, nauczy nas
wszystkiego. Całkiem blisko stąd znajduje się też ten, który
mówi o sobie, że jest Jego Poprzednikiem. I wielu chodzi go
słuchać. Jednak on jest tak surowy!... Ty jesteś dobry... i biedne
dusze nie boją się Ciebie. Myślę, że Chrystus będzie dobry.
Nazywa się Go Królem Pokoju. Czy jeszcze długo będzie zwlekał?»
«Powiedziałem
ci, że Jego czas już nadszedł».
«Skąd
o tym wiesz? Może jesteś Jego uczniem? Poprzednik ma wielu uczniów.
Chrystus też będzie ich miał».
«To
Ja, który z tobą mówię, jestem Chrystusem, Jezusem».
«Ty!...
O!...»
Kobieta,
która siedziała obok Jezusa, podrywa się i chce uciec.
«Dlaczego
uciekasz, niewiasto?»
«Przeraża
mnie, że jestem przy Tobie. Ty jesteś święty...»
«Ja
jestem Zbawicielem. Przyszedłem tutaj, choć nie było to konieczne.
Wiedziałem jednak, że twoja dusza była zmęczona błądzeniem.
Brzydziłaś się swoim pokarmem... Przyszedłem, aby dać ci nowy
pokarm, który usunie twój wstręt i zmęczenie...
Oto
Moi uczniowie, którzy powracają z chlebem dla Mnie. Jednak Ja się
już posiliłem daniem tobie pierwszych okruchów twego odkupienia».
Uczniowie
przyglądają się bardziej lub mniej dyskretnie kobiecie, lecz nikt
nic nie mówi. Ta odchodzi, nie myśląc już ani o wodzie, ani o
swojej konwi. (III, 3: 22 kwietnia 1945. A,
4896-4904)
4 Zob.
Rdz 32-33. (Przyp. wyd.)
«Io
mi fermo qui. Andate nella città, comperate quanto occorre per il
pasto. Qui mangeremo».
«Tutti
andiamo?».
«Sì,
Giovanni. É bene siate in gruppo».
«E
Tu? Resti solo... Sono samaritani...».
«Non
saranno i peggiori fra i nemici del Cristo. Andate, andate. Io prego
mentre vi attendo. Per voi e per questi». I discepoli se ne vanno a
malincuore e per tre o quattro volte si volgono a guardare Gesù, che
si è seduto su un basso muretto soleggiato che è presso il basso e
largo bordo di un pozzo. Un grande pozzo, quasi una cisterna tanto è
largo. D'estate deve essere ombreggiato da grandi alberi, ora spogli.
L'acqua non si vede, ma il terreno, presso il pozzo, mostra chiari
segni di acque attinte, con piccole pozze o con cerchi lasciati dalle
brocche umide.
Gesù
si siede e medita, nella sua solita posa, coi gomiti appoggiati alle
ginocchia e le mani congiunte in avanti, il corpo lievemente piegato
e il capo curvo verso terra. Poi sente il bel solicello scaldarlo e
si fa cadere il mantello dal capo e dalle spalle, tenendolo però
ancora raccolto in grembo. Alza il capo per sorridere a uno stormo di
passeri rissosi che si litigano una grossa mollica perduta da qualche
persona presso il pozzo. Ma i passeri fuggono per il sopraggiungere
di una donna che viene al pozzo con un'anfora vuota tenuta per un
manico con la mano sinistra, mentre la destra scosta con un atto di
sorpresa il velo per vedere chi è l'uomo là seduto.
Gesù
sorride a questa donna sui 35-40 anni, alta, dai tratti fortemente
marcati, ma belli. Un tipo che noi diremmo quasi spagnolo per il
colorito di un pallore olivastro, le labbra molto accese e piuttosto
tumide, gli occhioni fino smisuratamente grandi e neri sotto
sopracciglia foltissime, e le trecce corvine che traspaiono dal velo
leggero. Anche le forme, tendenti al formoso, hanno un marcato tipo
orientale lievemente molle come quello delle donne arabe. É vestita
di una stoffa a righe multicolori, ben stretta alla cintura, tesa sui
fianchi e sul petto grassocci, e pendente poi, in una specie di balza
ondulante, fino a terra.
Molti
anelli e bracciali alle mani grassottelle e brunette e ai polsi che
appaiono dalle sottomaniche di lino. Al collo una collana pesante da
cui pendono delle medaglie, direi degli amuleti perché ce ne sono di
tutte le forme. Pesanti orecchini scendono fin verso il collo e
brillano sotto il velo.
«La
pace sia con te, donna. Mi dai da bere? Ho molto camminato e ho
sete».
«Ma
non sei Tu giudeo? E chiedi da bere a me, samaritana? Che è avvenuto
dunque? Siamo riabilitati oppure voi siete disfatti? Certo un grande
avvenimento è avvenuto se un giudeo parla cortese con una
samaritana. Dovrei dirti però: "Non ti do nulla per punire in
Te tutte le ingiurie che i giudei da secoli ci dànno"».
«Hai
detto bene. Un grande avvenimento è avvenuto. E per esso molte cose
sono cambiate e più ne cambieranno. Dio ha fatto un grande dono al
mondo e per esso molte cose sono cambiate. Se tu conoscessi il dono
di Dio e chi è Colui che ti dice: "Dammi da bere", forse
tu stessa gli avresti chiesto da bere, ed Egli ti avrebbe dato acqua
viva».
«L'acqua
viva è nelle vene della terra. Questo pozzo ce l'ha. Ma è nostro».
La donna è beffarda e prepotente.
«L'acqua
è di Dio. Come la bontà è di Dio. Come la vita è di Dio. Tutto è
di un unico Dio, donna. E tutti gli uomini vengono da Dio, samaritani
come giudei. Questo pozzo non è quello di Giacobbe? E Giacobbe non è
il capo della stirpe nostra? Se poi un errore ci ha divisi, ciò non
cambia l'origine».
«Errore
nostro, vero?», chiede aggressiva la donna.
«Non
nostro né vostro. Errore di uno che aveva perso di vista carità e
giustizia. Io non ti offendo e non offendo la tua razza. Perché vuoi
tu essere offensiva?».
«Sei
il primo giudeo che odo parlare così. Gli altri... Ma, riguardo al
pozzo, sì, è quello di Giacobbe e ha un'acqua così abbondante e
chiara che noi di Sicar lo preferiamo alle altre fontane. Ma è molto
profondo. Tu non hai anfora né otre. Come potresti dunque attingere
per me acqua viva? Sei da più di Giacobbe, il santo patriarca
nostro, che ha trovato questa abbondante vena per lui, per i suoi
figli e i suoi armenti, e ce l'ha lasciata a suo ricordo e dono?».
«Tu
lo hai detto. Ma chi beve di quest'acqua avrà ancora sete. Io invece
ho un'acqua che chi l'ha bevuta non sentirà più sete. Ma è solo
mia. Ed Io la darò a chi me la chiede. Ed in verità ti dico che chi
avrà l'acqua che Io gli darò, diverrà per sempre irrorato e non
avrà più sete, perché l'acqua mia diventerà in lui sorgente
sicura, eterna».
«Come?
Io non capisco. Sei un mago? Come può un uomo divenire un pozzo? Il
cammello beve e fa scorta d'acqua nel capace ventre. Ma poi la
consuma e non gli dura per tutta la sua vita. E Tu dici che la tua
acqua dura per tutta la vita?».
«Più
ancora: zampillerà fino alla vita eterna. Sarà in chi la beve
zampillante fino alla vita eterna e darà germi di vita eterna.
Perché è sorgente di salute».
«Dàmmi
di quest'acqua, se è vero che la possiedi. Io mi stanco a venire fin
qui. L'avrò e non avrò più sete, e non diverrò mai malata né
vecchia».
«Di
questo solo ti stanchi? Non di altro? E non senti bisogno che di
attingere per bere, per il tuo misero corpo? Pensaci. Vi è qualcosa
da più del corpo. Ed è l'anima. Giacobbe non dette solo l'acqua del
suolo a sé e ai suoi. Ma si preoccupò di darsi e di dare la
santità, l'acqua di Dio».
«Ci
dite pagani, voi... Se è vero ciò che voi dite, noi non possiamo
essere santi...». La donna ha perduto il tono petulante e ironico ed
è sottomessa e lievemente confusa.
«Anche
un pagano può essere virtuoso. E Dio, che è giusto, lo premierà
per il bene fatto. Non sarà un premio completo, ma, Io te lo dico,
fra un fedele in colpa grave e un pagano senza colpa Dio guarda con
meno rigore il pagano. E perché, se sapete d'esser tali, non venite
al vero Dio? Come ti chiami?».
«Fotinai».
«Ebbene,
rispondi a Me, Fotinai. Te ne duoli di non potere aspirare alla
santità perché sei pagana, come tu dici, perché sei nelle nebbie
di un antico errore, come dico Io?».
«Sì,
che me ne dolgo».
«E
allora perché non vivi almeno da virtuosa pagana?».
«Signore!...».
«Sì.
Puoi negarlo? Va' a chiamare tuo marito e torna qua con lui».
«Non
ho marito...». La confusione della donna cresce.
«Hai
detto bene. Non hai marito. Hai avuto cinque uomini ed ora hai teco
uno che non ti è marito. Era necessario questo? Anche la tua
religione non consiglia l'impudicizia. Il Decalogo lo avete voi pure.
Perché allora, Fotinai, tu vivi così? Non ti senti stanca di questa
fatica di essere la carne di tanti e non l'onesta moglie di uno solo?
Non ti fa paura la tua sera, quando ti troverai sola coi ricordi? Con
i rimpianti? Con le paure? Si. Anche quelle. Paura di Dio e degli
spettri. Dove sono le tue creature?».
La
donna abbassa del tutto il capo e non parla.
«Non
le hai sulla Terra. Ma le loro piccole anime, alle quali tu hai
impedito di conoscere il giorno della luce, ti rimproverano. Sempre.
Gioielli...
belle vesti... casa ricca... nutrita mensa... Si. Ma vuoto, e
lacrime, e miseria interiore. Sei una derelitta, Fotinai. E solo con
un pentimento sincero, attraverso il perdono di Dio, e per
conseguenza il perdono delle tue creature, puoi tornare ricca».
«Signore,
io vedo che Tu sei profeta. E ne ho vergogna...».
«E
del Padre che è nei Cieli non ne avevi vergogna quando facevi il
male? Non piangere di avvilimento davanti all'Uomo... Vieni qui,
Fotinai. Vicino a Me. Io ti parlerò di Dio. Forse non lo conoscevi
bene. E per questo, certo per questo, tu hai tanto errato. Se avessi
conosciuto bene il vero Dio non ti saresti avvilita così. Egli ti
avrebbe parlato e sorretto...».
«Signore,
i nostri padri hanno adorato su questo monte. Voi dite che solo in
Gerusalemme si deve adorare. Ma, Tu lo dici, Dio è uno solo. Aiutami
a vedere dove e come devo fare...».
«Donna,
credi a Me. Fra poco viene l'ora in cui né sul monte di Samaria né
in Gerusalemme sarà adorato il Padre. Voi adorate Colui che non
conoscete. Noi adoriamo Colui che conosciamo, perché la salute viene
dai giudei. Ti ricordo i Profeti. Ma viene l'ora, anzi ha già
inizio, in cui i veri adoratori adoreranno il Padre in spirito e in
verità, non più col rito antico ma col nuovo rito in cui non
saranno sacrifici e ostie di animali consumati dal fuoco. Ma il
sacrificio eterno dell'Ostia immacolata arsa dal Fuoco della Carità.
Culto spirituale del Regno spirituale. E sarà compreso da coloro che
sapranno adorare in spirito e in verità.
Iddio
è Spirito. Quelli che lo adorano lo devono adorare spiritualmente».
«Tu
hai sante parole. Io so, perché anche noi qualche cosa sappiamo, che
il Messia sta per venire, il Messia, Colui che si chiama anche "il
Cristo". Quando sarà venuto ci insegnerà ogni cosa. Qui presso
c'è anche quello che dicono il suo Precursore. E molti vanno a
sentirlo. Ma è tanto severo!... Tu sei buono... e le povere anime
non hanno paura di Te. Penso che il Cristo sarà buono. Lo dicono Re
della pace. Starà molto a venire?».
«Ti
ho detto che il suo tempo è già presente».
«Come
lo sai? Sei forse suo discepolo? Il Precursore ha molti discepoli.
Anche il Cristo li avrà».
«Sono
Io che ti parlo il Cristo Gesù».
«Tu!...
Oh!... ». La donna, che si era seduta presso Gesù, si alza e fa per
fuggire.
«Perché
fuggi, donna?».
«Perché
ho orrore di mettere me presso a Te. Sei santo...».
«Sono
il Salvatore. Sono venuto qui ‒ non era necessario ‒ perché lo
sapevo che la tua anima era stanca di essere errante. Ti sei nauseata
del tuo cibo... Sono venuto a darti un cibo nuovo e che ti leverà
nausea e stanchezza... Ecco i miei discepoli che tornano col mio
pane. Ma già Io sono nutrito dall'avere dato a te le briciole
iniziali della tua redenzione».
I
discepoli sbirciano, più o meno prudentemente, la donna, ma nessuno
parla. Lei se ne va senza più pensare all'acqua e all'anfora. (3, 143)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz