Żywot i męczeństwo dziwne
a długie Ś. Klemensa Biskupa Ancyrańskiego, i Agataniela
Rzymianina,
pisane
od Symeona Metafrasta. Żyli około roku Pańskiego, 250. Wspomina go
Niceforus
lib. 7. cap. 14. i
Lipomanus
tomo 5.1
Ancyria
w Galacjej, ojczyzna była tego świętego – matkę miał Zofią,
Chrześciankę wielce pobożną, i domu zacnego – ojca poganina,
którego przywieść żona za wielkim staraniem swoim, do światłości
i prawdy Chrystusowej nigdy nie mogła. I tak umarł oboją śmiercią,
młodziuchnego syna tego jednego zostawiwszy. O którym P. Bóg matce
dał tę wielką nadzieję, iż męczennikiem być, a krew swoję za
Pana swego przelać miał – skoro do rozumu przyszedł, wychowała
go jako jednego zakonnika, ustawicznie mu męczeńską koronę
zalecając – nakoniec, takie mu słowa testamentem przed śmiercią
zostawiła: 2Jać
już synu miły umieram, a ciebie krwie miłej mojej proszę, o wiarę
Chrześciańską, i miłość Pana odkupiciela twego, nie żałuj
zdrowia twego, a żadnych się królów docześnych krótko
trwających, a jako mgła mijających, nie bój. Niechże się na
tobie nie mylę – za boleści moje którem około ciebie podjęła,
za wychowanie któremci dała, za tę krew którąś ze mnie wziął,
tym mi płać – wylej ochotnie krew tę twoję i moję, za Pana
twego, abych ja wedle Apostoła zbawiona, rodzeniem dziatek była –
a krew też moja uwielbiona była przed Bogiem. Abych przez cię
miedzy matkami błogosławiona została, gdy przed majestatem Bożym,
na twoje rany i blizny patrząc, pociechę mieć będę.
Tak
mówiąc umarła. A P. Bóg iną Klemensowi matkę także rzeczoną
Zofią, bogatą i barzo pobożną nagotował – która będąc
wielką towarzyszką matce jego, a widząc młodą dziecinę
osierociałą, dzieci sama nie mając, wzięła go za syna – tak go
miłując jakoby go sama właśnie urodziła. 3Gdy
głód był wielki w Galacjej, a Poganie dzieci swe pomiatali –
Klemens ś. zbierał one pogańskie dziatki, i nakładem Zofiej
wychowywał, i do chrztu ś. przywodził, jako jednę szkołę
szpital w domu onej białejgłowy uczynił – iż ona wiela dzieci
matką w Bogu zostawała, lepiej daleko niżliby je była sama
porodziła. Chrześcianie widząc Klemensa dziwnych cnót, nie dbając
na jego młodość, 4Biskupem
go swoim Ancyrańskim obrali, gdy lat miał dwadzieścia. I wziął
urząd wielki, i chwalebnie jemu dosyć czynił. Bo i w młodych
leciech najduje się drugdy stary rozum – zwłaszcza komu P. Bóg z
osobnej łaski i powołania drogę do czego ukazuje. Przychodził
czas aby się pełniły prośby i żądze one tak gorące matki jego.
Za
Dioklecjana Domicjan starosta w onej stronie, szukając na męki i
śmierć Chrześcian, tego ś. Klemensa z Ancyry do siebie przyzwał
– 5kazał
mu Chrystusa się zaprzeć, a bogi Cesarskie czcić. Gdy tego
niechciał czynić, ani na jego obietnice dbać, zawiesić go, i
ciało jego drapać żelazmi rozkazał – prowadzono zagony po onej
roli Bożej, aż do kości przeorywając – a Klemensowi P. Bóg
taką dał cierpliwość, iż ani zawołał, ani zastękał, ani
twarzy zmienił – patrzyć na jego otworzone kości i sami katowie
nie mogli – a on jakoby nic nie cierpiał, wesołą twarz
pokazował. A gdy tego drapania długo było, a jedni słudzy po
drugich na przemiany robili, ciężkie i głębokie rany czyniąc –
tymże statkiem męczennik trwał – aż starosta zawstydziwszy się,
zjąć go kazał i na ziemię złożyć – lecz oprawcy i patrzyć
nań, i ręką się go dotknąć nie mogli – bo było mięso
wszytko odebrane z kości. Pocznie go zasię słowy używać Domicjan
– ale mu odpowie tak, iż go więcej jeszcze przeciwko sobie
pobudzi. A on go kazał w usta bić, mówiąc: w gębie jeszcze ran
nie miał, przeto wolno mówi. Tedy go nieść do cięmnice kazał,
rozumiejąc że się sam ruszyć nie mógł. Ale ś. Klemens szedł o
swej mocy, a nieść się nie dał. Aż zawołał Domicjan: O wielka
siło człowieka tego – gdzieby to takie żołnierze Cesarz miał,
z takim sercem i cierpliwością. A widząc iż nie miał go żadną
męką użyć, posłał go do Dioklecjana do Rzymu. 6To
było pierwsze jego męczeństwo – to się tu przypomni – iż ten
Klemens przez dwadzieścia i ośm lat był na męczeństwie – co
jedno Rzymskie państwo miało okrutników, w ręku wszytkich był –
a jeden go drugiemu, jako niżej usłyszysz, posyłał – a ile
rozum ludzki, abo raczej diabelski, nowych okrucieństw i dręczenia
wymyślić mógł, tyle ich wszystkich skosztował.
7W
Rzymie Dioklecjan po namowach długich, kazał koło zbudować, pod
spód ciasne wyszcie uczyniwszy. Na onym kole gdy był na wierzchu –
pręty go żelaznemi bić kazał, a gdy podspód w ciasną dziurę
koło z nim przyszło, wszytki kości w nim druzgotało, i mięso już
znowu porosłe targało. Aż P. Bóg cudo uczynił, koło się
rozprószyło w kęsy, a on jako jeden zdrowy stanął. Co widząc
Rzymianie, wiele ich uwierzyło w Chrystusa – którzy gdy do jego
więzienia, do którego był posadzon, przychodzili, chrzcił je i
nauczał. Ty w więzieniu Dioklecjan pojmać, i wszytkie przed
miastem zgubić dał – okrom jednego młodzieńca Agataniela,
którego P. Bóg na więtsze męki, przy Klemensie zostawić chciał.
Potym Dioklecjan suchemi żyłami wołowymi męczennika bić, i zaś
drugi raz osękami żelaznemi drapać kazał. 8On
cierpliwie Boga chwalił, iż mu dał w tym mieście za swoje imię
cierpieć, w którym Piotr ś. i Paweł, i Klemens i Onesymus,
Chrystusa opowiadali, i za Jego imię cierpieli. Gdy ten statek, i
tęż cierpliwość widział Dioklecjan, sam się zadziwił, i dalej
się oń nie kusił, mówiąc: Poślę go do Nikomediej Maksymianowi
za cud jeden – bo wierzę iż jeszcze człowieka z takowym sercem
nie widział. I kazał wypisać wszytko co cierpiał od Domicjana, i
co w Rzymie, aby Maksymian wiedział. Z wielką żałością
Rzymskich Chrześcian wyjechał. Jeden Agatanielus Rzymianin przy nim
jako przy ojcu został, którego był w więzieniu ochrzcił – i z
nim zaraz więzienie i męki wszytkie cierpieć chciał. Gdy do Rodu
przypłynęli, biskup Rodiański prosił żołnierzów, aby
męczennika do kościoła wolno puścili, obiecując go im stawić. I
tak uczynili. 9W
kościele Mszą miawszy, i wiele chorych w mieście zleczywszy –
wrócił się do okrętu.
Przyjechawszy
do Nikomediej, gdy Maksymian listy przeczytał, a serce wielkie po
twarzy ś. Klemensa poznał – sam się im bawić dla swej sromoty
niechcąc, dał go w moc niejakiemu Agrypinowi – który gdy spytał
ś. Klemensa, ktoś jest? Odpowie: Jestem Klemens Chrześcianin i
sługa Chrystusów. 10Tedy
go bić w gębę kazał, iż się sługą Cesarskim nie nazwał – a
widząc Agataniela, spyta: a ty coś jest? niemasz o tobie żadnej w
liście Cesarskim wzmianki. Rzecze: też ja jestem Chrześcianin,
uczestnikiem tejże korony z Klemensem być chcę. Tedy obudwu
rózgami i żyłami bić, potym je lwom ku pożarciu i roztarganiu
porzucić kazał. Ale bestie i dotknąć się ich niechciały. 11Tedy
rozpalono długie a okrągłe żelaza – i począwszy od małego
palca u ręki, aż do ramienia wtykano męczennikom – także i
przez plecy, wszytkie ciała ich dziurawiąc, i przepalając, srogimi
onemi żelazy ognistymi, okrutnie je dręczono – tak iż oczy ludu
pospolitego, którzy przy tym byli, wytrwać nie mogły – ale
porwawszy kamienie miotali na Agrypina wołając, aby je puścił, a
takiego nie czynił okrucieństwa. I musiał z placu Agrypin uciekać
– a męczennicy na jednę górę, Piramin nazwaną, poszli –
gdzie gdy je naleziono, kazał im Agrypin kości wszytkie połamać –
i w wór je włożywszy, z onej góry po skałach zrzucić. I lecieli
z onych wysokich skał, aż w głębokie morze. 12Gdzie
gdy już rozumieli wszyscy, iż wiecznie poginęli – niektórzy
Chrześcianie ciał ich szukając, ujrzą po wierzchu wory one
pływające, i dojachawszy ich (o dziwne cudo Boże) obudwu żywych
naleźli – i tak zdrowych, iż ani znaku było połamania onych
kości w nich. Przyszli do miasta, stanęli na rynku zdrowi, wiele
chorych zleczyli, wszytko miasto uweselając. Agrypin dalej się o
nie kusić niechcąc, powie dziwne one cuda Maksymianowi. A on gdy
się dowiedział, iż ś. Klemens jest z Ancyry, tam go posłał do
niejakiego książęcia Kurycjusa, aby je sądził i do ofiar
przymusił, i karał.
13Kurycjus
gdy po namowie łagodnej nic nie otrzymał, a stateczność widział
– kazał je na palu przywiązawszy okrutnie pod pachy żelaznemi
blachami palić – i potym biczmi bić. Co gdy nie pomogło – Ś.
Klemensowi przyłbicę żelazną w ogniu rozpaloną na głowę włożyć
kazał. I uderzył dym wielki, w nozdrza, w usta, i w oczy jego. A on
westchnąwszy rzecze: 14O
wodo żywa i zbawienny dżdżu, spuść się nam – wybawiłeś z
wody, wybaw z ognia sługi twoje. I wnet oziębła ona przyłbica. Na
co patrząc ono książę, zdumiewał się – a w rzeczy się ich
użałowawszy, do więzienia im kazał. A widząc iż mu rady na ich
zwyciężenie nie zstawało – posłał je do Domicjusa do miasta
Amazeny, aby je on sądził, a jako nieposłuszne karał.
15Ten
je wrzucić w niegaszone wapno kazał, i rozumiejąc iż zgorzeć
mieli, gdy je nazajutrz wyjęto, naleziono całe i zdrowe. Co widząc
dwa żołnierze, w Chrystusa uwierzyli, i wyznawając Go przed
urzędem, na krzyż oba wbici są. 16A
zwano jednego Fengo, a drugiego Eukarpus. Potym kazał z ich grzbietu
pasy z ciała wyrzynać, i rózgami je bić – a nic nie wygrywając,
na łóżka żelazne włożyć je i ogień wielki podkładać, i tak
je łańcuchy żelaznemi powiązane piec i palić rozkazał. Zasnęli
prawie na onych łóżkach męczennicy – a mnimając aby umarli,
gdy je wyjęto, żywe naleziono.
17Rozpaczywszy
Domicjus, iż się próżno z nimi mordował, odesłał je zasię do
Maksymiana Cesarza, do Tarsu. Na drodze wiele złego sami cierpiąc,
inym dobrze czynili – wiele chorób od ludzi oddalając, a samym
dotykanim niemocy lecząc. Maksymian napaliwszy wysoki piec ognisty,
tam je wrzucić, już z nimi teskniąc, a niewiedząc co czynić,
kazał. Noc i dzień w onym wielkim ogniu, jako ono troje dziatek w
Babiloniej, byli – 18a
włos na nich jeden nie ogorzał. Maksymian zdumiały, już rozumu na
ich zatracenie nie mając, skazał je do więzienia na cztery lata –
które gdy w więzieniu z weselem chwaląc Boga strawili –
Maksymian podał je w ręce jednego pogańskiego kapłana, wymownego
i srogiego człowieka, który już był wiele i zdradził i
pomordował Chrześcian.
19Ten
je bić kazał, od szyje aż po wszytkim ciele, tak iż się im znowu
kości otwarzały, i prawie wszytki się stawy i spojenia ukazały. A
mnimając on morderca iż już umrzeć mieli – odwiązać je i zjąć
z palów każe – i ujźrzy iż na nogach swoich stoją i chodzić
mogą. Tedy się zawstydziwszy prawie sam omdlał, i do domu jako
chory był niesion. Gdy się wracali do więzienia męczennicy, mięso
z nich odbite padało, które zbierając z prochem Chrześcianie, za
wielki skarb chowali. Potym Cesarz dowiedziawszy się śmiał się z
onego kapłana, iż próżne jego obietnice a przegrażania były. I
ozwał się jeden pan radny jego na imię Maksym: daj je do moich
ręku, powiada, Cesarzu, a ja oboje namówię, abo je pogubię i
pomorzę.
20Uczynił
Cesarz rad, a to już był ósmy jego morderca, i sędzia. I gdy
próżno słowa na ich namawianiu potracił – dla ś. Klemensa,
kazał nabić gwoździ ostrych w ziemię gęstych a na stopę
wysokich, i na wznak ś. Klemensa położyć, a zwierzchu kijmi
przybijać – a Agatanielowi rozpuszczony ołów na głowę lać
rozkazał. To cierpiąc ś. Klemens, przedsię umrzeć nie mógł –
Bóg duszy z ciała tak zewsząd skłótego i przebitego [wyjść]
nie kazał – tym cudem zwyciężony Maksym przestał, a Cesarzowi
się z posługi tej wymówił. Już był postanowił Cesarz na
wieczne ich więzienie dać – ale jeden się jeszcze obrał
Persjanin, na imię Afrodysjus, chcąc je do tego przywieść, co
Cesarz chciał, a jemu się przysłużyć. I prosił śś.
męczenników na hojny obiad – ale oni jeść u niego nie chcieli.
O co się rozgniewawszy, rzekł: jutro dam wam inny obiad, gdy tego
niechcecie.
21I
kazał im nazajutrz wielkich kamieni u szij nawięzać, i po wszytkim
ich mieście włóczyć. A to chcąc wszystko miasto na nie pobudzić,
żeby je ukamionowali a zabili. Ale P. Bóg inaczej sprawił. Bo
ludzie stateczności wielkiej, i tak długiej cierpliwości ich
dziwując się, i mając je za jakie Anioły – do Chrystusa się i
wiary Chrześciańskiej obracali. Nic nie sprawiwszy Afrodysjus,
powiedział Cesarzowi: dopiero je on na wieczne więzienie skazał.
Długo siedzieli w sprośnym i ciemnym więzieniu męczennicy – i
straży uprzykrzyło się barzo nad nimi, iż poszli do Cesarza,
mówiąc: co czynić z tymi co są nieśmiertelni, a nikt ich zabić
i umorzyć nie może? Spytał skąd są rodem – a dowiedziawszy się
iż z Ancyry, posłał je do Ancyry do starosty Lucjusa, na bogi swe
narzekając, iż im żywota wziąć nie mogą.
22Lucjus
w ciężkie je więzienie posadził – żelaza i kamienie na nogi i
ręce, i wszystko ciało włożywszy, że się ruszyć namniej nie
mogli. A po kilu dni kazał przywieść przed się Agataniela samego,
i namawiał go pilnie, aby już dalej swego upamiętania nie
przewłóczył – a nie mogąc go namówić – przęcki mu żelazne
z ogniem do uszu przykładano, i pochodniami boki jego palono –
chwalił Boga Agatanielus, a prosił aby mu Pan Bóg dał cierpliwość
do końca. Widząc Lucjus iż nic niecierpliwego nie mówi –
23zwątpiwszy
o jego zwyciężeniu, ściąć go kazał. I tak ś. on towarzysz ś.
Klemensa, po tak długich, rozmaitych, i wielkich mękach dokonał, i
wieczną zapłatę odniósł. A Klemensowi ś. w onym ciężkim barzo
więzieniu, codzień twarz i głowę siekać kazał Lucjus. I tak
siekany we krwi swej leżał – wszakże ochłodę i zleczenie z
nieba miał. Aż czasu jednego na dzień trzech Królów, Zofia ona
matka jego duchowna, ze swemi sługami do więzienia się werwawszy,
męczennika cicho wywiodła z więzienia, gdy straż z dopuszczenia
Bożego nie czuła – i ochędożywszy go, do kościoła
doprowadziła. I tam święty Klemens Mszą miał jako Biskup, i swym
owieczkom ciało Boże podawał. 24A
po Mszy dowiedziawszy się urząd, iż w kościele jest, tamże przy
ołtarzu głowę jego ściąć kazali, i innych dwu diakonów przy
nim zabili. Tak skończył ten dziwny a niesłychany męczennik –
tak długo, i przez lat dwadzieścia ośm co dzień umierając, a
swej niezwyciężonej cierpliwości koronę sobie jednając – tam
gdzie z Chrystusem króluje na wiek wieków. Amen.
25O
jaka gorąca była miłość ku Panu Bogu tej Zofiej matki świętego
Klemensa – która sama dla Chrystusa umrzeć, prze śmierć prędką
przyrodzoną nie mogąc, prosi aby zań w synaczku swym jedynym
umarła, tak go pilnie o męczeństwo upominaiąc. A jako ona
pogańska matka, gdy jej o zabiciu syna jej na wojnie powiedziano,
rzekła: 26dla
tegom go urodziła, aby ten był coby za Rzeczpospolitą umarł –
tak daleko doskonalej i żywego syna na męczeństwo ofiarując ta
matka mówiła: dlategom cię synu miły urodziła, abyś tę krew,
którą ze mnie masz, dla Chrystusa i wiary Jego roźlał. Niechże
się one matki zawstydzą, które dziatek swych na służbę
Chrystusowę i stan duchowny żałują – jakoby je samy dla siebie
i swym dowcipem rodziły – Panu wszytkiego ojcostwa i rodzajów
uwłóczyć ich, i czci świętej Jego w nich przeszkadzać, śmieją.
A ono taby ich miała być nawiętsza pociecha. Jako która Króle
rodzi, sławę ma u świata – daleko ta więtszą u Boga mieć
będzie, która kapłany, zakonniki, i męczenniki, i święte rodzi.
Bo owoc żywota jej, gdy i tu na ziemi w kościele Bożym, i w niebie
od Aniołów Bożych sławny będzie, i ona też ono słowo usłyszy:
błogosławiona matka która takiego syna urodziła, i piersi które
go uchowały.
2.
Aczkolwiek ciała śś. dawał Pan Bóg w moc onym prześladownikom,
iż je zabijać mogli – wszakże aby się P. Bóg pokazał być sam
Panem żywota i śmierci, a iż bez przepuszczenia Jego i włos
Świętym z głowy spaść nie mógł, 27pokazowało
się i na tym Świętym, i na wielu inych, iż ich zabić nie mogli,
kiedy chcieli, a P. Bóg ich rozmaitemi cudy z ich ręku wybawiał i
leczył. Przetoż dla prawdy Bożej śmiele gardł nastawiać a nic
się nie bać mamy – ponieważ i żywota tego bez dopuszczenia Pana
naszego odjąć nam nie mogą – a nie w tenczas nas zabijają gdy
chcą – ale gdy P. Bóg sam dopuści – a gdy czci Jego i
zbawieniu naszemu słuszny czas będzie. Dla tegoż sam Piłatowi,
gdy się z mocą swoją chlubił – (niewiesz, prawi, iż mam moc na
cię, puścić cię abo ukrzyżować) powiedział P. Jezus: Mocy byś
nie miał żadnej na Mię, gdybyć z góry dana nie była.
1 XIII. Februar. Lutego. Mart.
R. 23. Ianua.
2 Matka jaki testament synowi
zostawuje, prosząc aby dla Chrystusa krew przelał.
3 Sieroty porzucone zbierał
Klemens ś.
4 Biskupem został we 20. lat.
5 Pierwsze a wielkie męczeństwo
Klemensa świętego.
6 28. lat był na męczeństwie
u dziesiąci okrutników.
7 Wtóre męczeństwo Ś.
Klemensa.
8 Piotr ś. w Rzymie szczepił
ś. wiarę i tam umarł.
9 Msza ś. jako dawno.
10 Trzecie męczeństwo Klemensa
ś. w Nikomediej.
11 Wielka i nieznośna męka.
12 Wielka męka i cudo.
13 Czwarte męczeństwo w
Ancyrze.
14 Głos do Boga w mękach.
15 Piąte męczeństwo w
Amazynie.
16 Wielkie okrutne męki.
17 Szóste męczeństwo w Tarsie.
18 Cudo wielkie.
19 Siódme męczeństwo.
20 Ósme męczeństwo i barzo
wielkie.
21 Dziewiąte męczeństwo.
22 Dziesiąte męczeństwo.
23 Śmierć Agataniela.
24 Przy Mszej w kościele Klemens
ś. zabit.
25 Obrok
duchowny.
26 Matki żałować synów na
służbę Bożą nie mają.
27 Zabić śś. nie mogli gdy chcieli okrutnicy.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz