niedziela, 24 czerwca 2018

(48) Żywoty Świętych: Klemens, biskup Ankary, i Agatangel

Żywot i męczeństwo dziwne a długie Ś. Klemensa Biskupa Ancyrańskiego, i Agataniela Rzymianina,
pisane od Symeona Metafrasta. Żyli około roku Pańskiego, 250. Wspomina go Niceforus lib. 7. cap. 14. i Lipomanus tomo 5.1

   Ancyria w Galacjej, ojczyzna była tego świętego – matkę miał Zofią, Chrześciankę wielce pobożną, i domu zacnego – ojca poganina, którego przywieść żona za wielkim staraniem swoim, do światłości i prawdy Chrystusowej nigdy nie mogła. I tak umarł oboją śmiercią, młodziuchnego syna tego jednego zostawiwszy. O którym P. Bóg matce dał tę wielką nadzieję, iż męczennikiem być, a krew swoję za Pana swego przelać miał – skoro do rozumu przyszedł, wychowała go jako jednego zakonnika, ustawicznie mu męczeńską koronę zalecając – nakoniec, takie mu słowa testamentem przed śmiercią zostawiła: 2Jać już synu miły umieram, a ciebie krwie miłej mojej proszę, o wiarę Chrześciańską, i miłość Pana odkupiciela twego, nie żałuj zdrowia twego, a żadnych się królów docześnych krótko trwających, a jako mgła mijających, nie bój. Niechże się na tobie nie mylę – za boleści moje którem około ciebie podjęła, za wychowanie któremci dała, za tę krew którąś ze mnie wziął, tym mi płać – wylej ochotnie krew tę twoję i moję, za Pana twego, abych ja wedle Apostoła zbawiona, rodzeniem dziatek była – a krew też moja uwielbiona była przed Bogiem. Abych przez cię miedzy matkami błogosławiona została, gdy przed majestatem Bożym, na twoje rany i blizny patrząc, pociechę mieć będę.
   Tak mówiąc umarła. A P. Bóg iną Klemensowi matkę także rzeczoną Zofią, bogatą i barzo pobożną nagotował – która będąc wielką towarzyszką matce jego, a widząc młodą dziecinę osierociałą, dzieci sama nie mając, wzięła go za syna – tak go miłując jakoby go sama właśnie urodziła. 3Gdy głód był wielki w Galacjej, a Poganie dzieci swe pomiatali – Klemens ś. zbierał one pogańskie dziatki, i nakładem Zofiej wychowywał, i do chrztu ś. przywodził, jako jednę szkołę szpital w domu onej białejgłowy uczynił – iż ona wiela dzieci matką w Bogu zostawała, lepiej daleko niżliby je była sama porodziła. Chrześcianie widząc Klemensa dziwnych cnót, nie dbając na jego młodość, 4Biskupem go swoim Ancyrańskim obrali, gdy lat miał dwadzieścia. I wziął urząd wielki, i chwalebnie jemu dosyć czynił. Bo i w młodych leciech najduje się drugdy stary rozum – zwłaszcza komu P. Bóg z osobnej łaski i powołania drogę do czego ukazuje. Przychodził czas aby się pełniły prośby i żądze one tak gorące matki jego.
   Za Dioklecjana Domicjan starosta w onej stronie, szukając na męki i śmierć Chrześcian, tego ś. Klemensa z Ancyry do siebie przyzwał – 5kazał mu Chrystusa się zaprzeć, a bogi Cesarskie czcić. Gdy tego niechciał czynić, ani na jego obietnice dbać, zawiesić go, i ciało jego drapać żelazmi rozkazał – prowadzono zagony po onej roli Bożej, aż do kości przeorywając – a Klemensowi P. Bóg taką dał cierpliwość, iż ani zawołał, ani zastękał, ani twarzy zmienił – patrzyć na jego otworzone kości i sami katowie nie mogli – a on jakoby nic nie cierpiał, wesołą twarz pokazował. A gdy tego drapania długo było, a jedni słudzy po drugich na przemiany robili, ciężkie i głębokie rany czyniąc – tymże statkiem męczennik trwał – aż starosta zawstydziwszy się, zjąć go kazał i na ziemię złożyć – lecz oprawcy i patrzyć nań, i ręką się go dotknąć nie mogli – bo było mięso wszytko odebrane z kości. Pocznie go zasię słowy używać Domicjan – ale mu odpowie tak, iż go więcej jeszcze przeciwko sobie pobudzi. A on go kazał w usta bić, mówiąc: w gębie jeszcze ran nie miał, przeto wolno mówi. Tedy go nieść do cięmnice kazał, rozumiejąc że się sam ruszyć nie mógł. Ale ś. Klemens szedł o swej mocy, a nieść się nie dał. Aż zawołał Domicjan: O wielka siło człowieka tego – gdzieby to takie żołnierze Cesarz miał, z takim sercem i cierpliwością. A widząc iż nie miał go żadną męką użyć, posłał go do Dioklecjana do Rzymu. 6To było pierwsze jego męczeństwo – to się tu przypomni – iż ten Klemens przez dwadzieścia i ośm lat był na męczeństwie – co jedno Rzymskie państwo miało okrutników, w ręku wszytkich był – a jeden go drugiemu, jako niżej usłyszysz, posyłał – a ile rozum ludzki, abo raczej diabelski, nowych okrucieństw i dręczenia wymyślić mógł, tyle ich wszystkich skosztował.
   7W Rzymie Dioklecjan po namowach długich, kazał koło zbudować, pod spód ciasne wyszcie uczyniwszy. Na onym kole gdy był na wierzchu – pręty go żelaznemi bić kazał, a gdy podspód w ciasną dziurę koło z nim przyszło, wszytki kości w nim druzgotało, i mięso już znowu porosłe targało. Aż P. Bóg cudo uczynił, koło się rozprószyło w kęsy, a on jako jeden zdrowy stanął. Co widząc Rzymianie, wiele ich uwierzyło w Chrystusa – którzy gdy do jego więzienia, do którego był posadzon, przychodzili, chrzcił je i nauczał. Ty w więzieniu Dioklecjan pojmać, i wszytkie przed miastem zgubić dał – okrom jednego młodzieńca Agataniela, którego P. Bóg na więtsze męki, przy Klemensie zostawić chciał. Potym Dioklecjan suchemi żyłami wołowymi męczennika bić, i zaś drugi raz osękami żelaznemi drapać kazał. 8On cierpliwie Boga chwalił, iż mu dał w tym mieście za swoje imię cierpieć, w którym Piotr ś. i Paweł, i Klemens i Onesymus, Chrystusa opowiadali, i za Jego imię cierpieli. Gdy ten statek, i tęż cierpliwość widział Dioklecjan, sam się zadziwił, i dalej się oń nie kusił, mówiąc: Poślę go do Nikomediej Maksymianowi za cud jeden – bo wierzę iż jeszcze człowieka z takowym sercem nie widział. I kazał wypisać wszytko co cierpiał od Domicjana, i co w Rzymie, aby Maksymian wiedział. Z wielką żałością Rzymskich Chrześcian wyjechał. Jeden Agatanielus Rzymianin przy nim jako przy ojcu został, którego był w więzieniu ochrzcił – i z nim zaraz więzienie i męki wszytkie cierpieć chciał. Gdy do Rodu przypłynęli, biskup Rodiański prosił żołnierzów, aby męczennika do kościoła wolno puścili, obiecując go im stawić. I tak uczynili. 9W kościele Mszą miawszy, i wiele chorych w mieście zleczywszy – wrócił się do okrętu.
   Przyjechawszy do Nikomediej, gdy Maksymian listy przeczytał, a serce wielkie po twarzy ś. Klemensa poznał – sam się im bawić dla swej sromoty niechcąc, dał go w moc niejakiemu Agrypinowi – który gdy spytał ś. Klemensa, ktoś jest? Odpowie: Jestem Klemens Chrześcianin i sługa Chrystusów. 10Tedy go bić w gębę kazał, iż się sługą Cesarskim nie nazwał – a widząc Agataniela, spyta: a ty coś jest? niemasz o tobie żadnej w liście Cesarskim wzmianki. Rzecze: też ja jestem Chrześcianin, uczestnikiem tejże korony z Klemensem być chcę. Tedy obudwu rózgami i żyłami bić, potym je lwom ku pożarciu i roztarganiu porzucić kazał. Ale bestie i dotknąć się ich niechciały. 11Tedy rozpalono długie a okrągłe żelaza – i począwszy od małego palca u ręki, aż do ramienia wtykano męczennikom – także i przez plecy, wszytkie ciała ich dziurawiąc, i przepalając, srogimi onemi żelazy ognistymi, okrutnie je dręczono – tak iż oczy ludu pospolitego, którzy przy tym byli, wytrwać nie mogły – ale porwawszy kamienie miotali na Agrypina wołając, aby je puścił, a takiego nie czynił okrucieństwa. I musiał z placu Agrypin uciekać – a męczennicy na jednę górę, Piramin nazwaną, poszli – gdzie gdy je naleziono, kazał im Agrypin kości wszytkie połamać – i w wór je włożywszy, z onej góry po skałach zrzucić. I lecieli z onych wysokich skał, aż w głębokie morze. 12Gdzie gdy już rozumieli wszyscy, iż wiecznie poginęli – niektórzy Chrześcianie ciał ich szukając, ujrzą po wierzchu wory one pływające, i dojachawszy ich (o dziwne cudo Boże) obudwu żywych naleźli – i tak zdrowych, iż ani znaku było połamania onych kości w nich. Przyszli do miasta, stanęli na rynku zdrowi, wiele chorych zleczyli, wszytko miasto uweselając. Agrypin dalej się o nie kusić niechcąc, powie dziwne one cuda Maksymianowi. A on gdy się dowiedział, iż ś. Klemens jest z Ancyry, tam go posłał do niejakiego książęcia Kurycjusa, aby je sądził i do ofiar przymusił, i karał.
   13Kurycjus gdy po namowie łagodnej nic nie otrzymał, a stateczność widział – kazał je na palu przywiązawszy okrutnie pod pachy żelaznemi blachami palić – i potym biczmi bić. Co gdy nie pomogło – Ś. Klemensowi przyłbicę żelazną w ogniu rozpaloną na głowę włożyć kazał. I uderzył dym wielki, w nozdrza, w usta, i w oczy jego. A on westchnąwszy rzecze: 14O wodo żywa i zbawienny dżdżu, spuść się nam – wybawiłeś z wody, wybaw z ognia sługi twoje. I wnet oziębła ona przyłbica. Na co patrząc ono książę, zdumiewał się – a w rzeczy się ich użałowawszy, do więzienia im kazał. A widząc iż mu rady na ich zwyciężenie nie zstawało – posłał je do Domicjusa do miasta Amazeny, aby je on sądził, a jako nieposłuszne karał.
   15Ten je wrzucić w niegaszone wapno kazał, i rozumiejąc iż zgorzeć mieli, gdy je nazajutrz wyjęto, naleziono całe i zdrowe. Co widząc dwa żołnierze, w Chrystusa uwierzyli, i wyznawając Go przed urzędem, na krzyż oba wbici są. 16A zwano jednego Fengo, a drugiego Eukarpus. Potym kazał z ich grzbietu pasy z ciała wyrzynać, i rózgami je bić – a nic nie wygrywając, na łóżka żelazne włożyć je i ogień wielki podkładać, i tak je łańcuchy żelaznemi powiązane piec i palić rozkazał. Zasnęli prawie na onych łóżkach męczennicy – a mnimając aby umarli, gdy je wyjęto, żywe naleziono.
   17Rozpaczywszy Domicjus, iż się próżno z nimi mordował, odesłał je zasię do Maksymiana Cesarza, do Tarsu. Na drodze wiele złego sami cierpiąc, inym dobrze czynili – wiele chorób od ludzi oddalając, a samym dotykanim niemocy lecząc. Maksymian napaliwszy wysoki piec ognisty, tam je wrzucić, już z nimi teskniąc, a niewiedząc co czynić, kazał. Noc i dzień w onym wielkim ogniu, jako ono troje dziatek w Babiloniej, byli – 18a włos na nich jeden nie ogorzał. Maksymian zdumiały, już rozumu na ich zatracenie nie mając, skazał je do więzienia na cztery lata – które gdy w więzieniu z weselem chwaląc Boga strawili – Maksymian podał je w ręce jednego pogańskiego kapłana, wymownego i srogiego człowieka, który już był wiele i zdradził i pomordował Chrześcian.
   19Ten je bić kazał, od szyje aż po wszytkim ciele, tak iż się im znowu kości otwarzały, i prawie wszytki się stawy i spojenia ukazały. A mnimając on morderca iż już umrzeć mieli – odwiązać je i zjąć z palów każe – i ujźrzy iż na nogach swoich stoją i chodzić mogą. Tedy się zawstydziwszy prawie sam omdlał, i do domu jako chory był niesion. Gdy się wracali do więzienia męczennicy, mięso z nich odbite padało, które zbierając z prochem Chrześcianie, za wielki skarb chowali. Potym Cesarz dowiedziawszy się śmiał się z onego kapłana, iż próżne jego obietnice a przegrażania były. I ozwał się jeden pan radny jego na imię Maksym: daj je do moich ręku, powiada, Cesarzu, a ja oboje namówię, abo je pogubię i pomorzę.
   20Uczynił Cesarz rad, a to już był ósmy jego morderca, i sędzia. I gdy próżno słowa na ich namawianiu potracił – dla ś. Klemensa, kazał nabić gwoździ ostrych w ziemię gęstych a na stopę wysokich, i na wznak ś. Klemensa położyć, a zwierzchu kijmi przybijać – a Agatanielowi rozpuszczony ołów na głowę lać rozkazał. To cierpiąc ś. Klemens, przedsię umrzeć nie mógł – Bóg duszy z ciała tak zewsząd skłótego i przebitego [wyjść] nie kazał – tym cudem zwyciężony Maksym przestał, a Cesarzowi się z posługi tej wymówił. Już był postanowił Cesarz na wieczne ich więzienie dać – ale jeden się jeszcze obrał Persjanin, na imię Afrodysjus, chcąc je do tego przywieść, co Cesarz chciał, a jemu się przysłużyć. I prosił śś. męczenników na hojny obiad – ale oni jeść u niego nie chcieli. O co się rozgniewawszy, rzekł: jutro dam wam inny obiad, gdy tego niechcecie.
   21I kazał im nazajutrz wielkich kamieni u szij nawięzać, i po wszytkim ich mieście włóczyć. A to chcąc wszystko miasto na nie pobudzić, żeby je ukamionowali a zabili. Ale P. Bóg inaczej sprawił. Bo ludzie stateczności wielkiej, i tak długiej cierpliwości ich dziwując się, i mając je za jakie Anioły – do Chrystusa się i wiary Chrześciańskiej obracali. Nic nie sprawiwszy Afrodysjus, powiedział Cesarzowi: dopiero je on na wieczne więzienie skazał. Długo siedzieli w sprośnym i ciemnym więzieniu męczennicy – i straży uprzykrzyło się barzo nad nimi, iż poszli do Cesarza, mówiąc: co czynić z tymi co są nieśmiertelni, a nikt ich zabić i umorzyć nie może? Spytał skąd są rodem – a dowiedziawszy się iż z Ancyry, posłał je do Ancyry do starosty Lucjusa, na bogi swe narzekając, iż im żywota wziąć nie mogą.
   22Lucjus w ciężkie je więzienie posadził – żelaza i kamienie na nogi i ręce, i wszystko ciało włożywszy, że się ruszyć namniej nie mogli. A po kilu dni kazał przywieść przed się Agataniela samego, i namawiał go pilnie, aby już dalej swego upamiętania nie przewłóczył – a nie mogąc go namówić – przęcki mu żelazne z ogniem do uszu przykładano, i pochodniami boki jego palono – chwalił Boga Agatanielus, a prosił aby mu Pan Bóg dał cierpliwość do końca. Widząc Lucjus iż nic niecierpliwego nie mówi – 23zwątpiwszy o jego zwyciężeniu, ściąć go kazał. I tak ś. on towarzysz ś. Klemensa, po tak długich, rozmaitych, i wielkich mękach dokonał, i wieczną zapłatę odniósł. A Klemensowi ś. w onym ciężkim barzo więzieniu, codzień twarz i głowę siekać kazał Lucjus. I tak siekany we krwi swej leżał – wszakże ochłodę i zleczenie z nieba miał. Aż czasu jednego na dzień trzech Królów, Zofia ona matka jego duchowna, ze swemi sługami do więzienia się werwawszy, męczennika cicho wywiodła z więzienia, gdy straż z dopuszczenia Bożego nie czuła – i ochędożywszy go, do kościoła doprowadziła. I tam święty Klemens Mszą miał jako Biskup, i swym owieczkom ciało Boże podawał. 24A po Mszy dowiedziawszy się urząd, iż w kościele jest, tamże przy ołtarzu głowę jego ściąć kazali, i innych dwu diakonów przy nim zabili. Tak skończył ten dziwny a niesłychany męczennik – tak długo, i przez lat dwadzieścia ośm co dzień umierając, a swej niezwyciężonej cierpliwości koronę sobie jednając – tam gdzie z Chrystusem króluje na wiek wieków. Amen.

   25O jaka gorąca była miłość ku Panu Bogu tej Zofiej matki świętego Klemensa – która sama dla Chrystusa umrzeć, prze śmierć prędką przyrodzoną nie mogąc, prosi aby zań w synaczku swym jedynym umarła, tak go pilnie o męczeństwo upominaiąc. A jako ona pogańska matka, gdy jej o zabiciu syna jej na wojnie powiedziano, rzekła: 26dla tegom go urodziła, aby ten był coby za Rzeczpospolitą umarł – tak daleko doskonalej i żywego syna na męczeństwo ofiarując ta matka mówiła: dlategom cię synu miły urodziła, abyś tę krew, którą ze mnie masz, dla Chrystusa i wiary Jego roźlał. Niechże się one matki zawstydzą, które dziatek swych na służbę Chrystusowę i stan duchowny żałują – jakoby je samy dla siebie i swym dowcipem rodziły – Panu wszytkiego ojcostwa i rodzajów uwłóczyć ich, i czci świętej Jego w nich przeszkadzać, śmieją. A ono taby ich miała być nawiętsza pociecha. Jako która Króle rodzi, sławę ma u świata – daleko ta więtszą u Boga mieć będzie, która kapłany, zakonniki, i męczenniki, i święte rodzi. Bo owoc żywota jej, gdy i tu na ziemi w kościele Bożym, i w niebie od Aniołów Bożych sławny będzie, i ona też ono słowo usłyszy: błogosławiona matka która takiego syna urodziła, i piersi które go uchowały.
   2. Aczkolwiek ciała śś. dawał Pan Bóg w moc onym prześladownikom, iż je zabijać mogli – wszakże aby się P. Bóg pokazał być sam Panem żywota i śmierci, a iż bez przepuszczenia Jego i włos Świętym z głowy spaść nie mógł, 27pokazowało się i na tym Świętym, i na wielu inych, iż ich zabić nie mogli, kiedy chcieli, a P. Bóg ich rozmaitemi cudy z ich ręku wybawiał i leczył. Przetoż dla prawdy Bożej śmiele gardł nastawiać a nic się nie bać mamy – ponieważ i żywota tego bez dopuszczenia Pana naszego odjąć nam nie mogą – a nie w tenczas nas zabijają gdy chcą – ale gdy P. Bóg sam dopuści – a gdy czci Jego i zbawieniu naszemu słuszny czas będzie. Dla tegoż sam Piłatowi, gdy się z mocą swoją chlubił – (niewiesz, prawi, iż mam moc na cię, puścić cię abo ukrzyżować) powiedział P. Jezus: Mocy byś nie miał żadnej na Mię, gdybyć z góry dana nie była.

1  XIII. Februar. Lutego. Mart. R. 23. Ianua.
Matka jaki testament synowi zostawuje, prosząc aby dla Chrystusa krew przelał.
Sieroty porzucone zbierał Klemens ś.
Biskupem został we 20. lat.
Pierwsze a wielkie męczeństwo Klemensa świętego.
28. lat był na męczeństwie u dziesiąci okrutników.
Wtóre męczeństwo Ś. Klemensa.
Piotr ś. w Rzymie szczepił ś. wiarę i tam umarł.
Msza ś. jako dawno.
10  Trzecie męczeństwo Klemensa ś. w Nikomediej.
11  Wielka i nieznośna męka.
12  Wielka męka i cudo.
13  Czwarte męczeństwo w Ancyrze.
14  Głos do Boga w mękach.
15  Piąte męczeństwo w Amazynie.
16  Wielkie okrutne męki.
17  Szóste męczeństwo w Tarsie.
18  Cudo wielkie.
19  Siódme męczeństwo.
20  Ósme męczeństwo i barzo wielkie.
21  Dziewiąte męczeństwo.
22  Dziesiąte męczeństwo.
23  Śmierć Agataniela.
24  Przy Mszej w kościele Klemens ś. zabit.
25  Obrok duchowny.
26  Matki żałować synów na służbę Bożą nie mają.
27  Zabić śś. nie mogli gdy chcieli okrutnicy.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz