sobota, 29 września 2018
środa, 26 września 2018
(58) Żywoty Świętych: Teofil Adański
Odwołanie
i pokuta Teofila Adańskiego, Kościelnego Ekonoma abo sprawcę,
pisany
od sługi jego Eutychiana, wyjęty z Metafrasta.1
Przed
tym mało niżli Persowie Rzymskie państwo wojowali, w Cylicjej
wtórej, w mieście Adanie, był jeden gospodarz kościelny, abo
Ekonom na imię Teofilus, dobrego żywota, i barzo pożyteczny
sprawca rzeczy kościelnych, który umiał dowcipem i pilnością,
która z miłości ku P. Bogu pochodziła, mądrze i spokojnie
wszytkiego dojźrzeć, stanowić, i sieroty a wdowy kościelne, i ine
ubogie, z wielką wszytkich ludzi dzięką opatrować. Biskup na nim
barzo przestawał, i z jego postępków pociechę miał. Przeto po
śmierci Biskupiej, wszyscy go jednym głosem, tak kapłaństwo, jako
i lud pospolity, za Biskupa obrali – i Arcybiskupowi ofiarowali.
Przyzwany od Arcybiskupa, na poświęcenie jachać niechciał, aż
prawie mocą przymuszony jachał. Przed którym upadł, i prosił,
aby go na ten urząd nie stawił – bo się niegodnym być czuł, a
o swoich grzechach wiedział. 2Namawiał
go długo Arcybiskup, ukazując mu godność jego i czystość – bo
go wszyscy mieli za człowieka barzo powściągliwego. Ale on żadną
miarą przestać na tym niechciał, mówiąc: Nie jestem godzien. I
musiał innego na ten urząd postawić, a jego na onymże urzędzie
opieki kościelnej zaniechał. On nowy biskup, słuchając niektórych
złych obmownych języków, które czart chcąc zamieszać, a
niepokoju nasiać, naprawował – Teofila z urzędu złożył, a
innemu kościelne gospodarstwo poruczył – barzo się na tym
oszukiwając, a nie bacząc jako był ten to stary kościołowi
pożyteczny. Ta rzecz barzo obruszyła Teofila – i myślił we dnie
i w nocy, jakoby się był swej onej zelżywości pomścił – a nie
najdując inej rady – 3uciekł
się do Czarnoksiężnika do Żyda. I w nocy do niego przyszedszy,
prosił go barzo o pomoc – oznajmując mu krzywdy i frasunek swój.
Żyd
on znając go człowieka w mieście zacnego – z chęcią mu obiecał
wszelaką pomoc. Bądź dobrej myśli, jutro (powiada) o tym czasie w
nocy, przydź do mnie, a ja ciebie memu panu stawię, od którego
pewien pociechy będziesz, jakiejci będzie potrzeba. Tak nędzny
uczynił Teofilus, przyszedł nazajutrz do tego Żyda – i
wyprowadził go o pułnocy na plac koński w mieście, i nauczył go:
4jeśli
jakie cudo ujźrzysz, abo strach na cię padnie, nie bój się, a nie
żegnaj się krzyżem – bo krzyż nic nie pomoże, jest tylo
śmiech, a oszukanie Chrześciańskie. Gdy to obiecał – wnet mu
ukazał dziwne widzenie, a ono
osób wiele idzie pięknie przybranych, i dworzan wiele wołających,
a weselących się, a w pojśrzodku ich siedzi książę ciemności,
to jest diabeł, z sługami swemi. Tedy Żyd wziąwszy za rękę
Teofila, prowadził go miedzy ony dworzany, aż do onego króla, to
jest starszego diabła – który rzecze do Żyda: Po co wiedziesz
tego człowieka do nas? Rzecze Żyd: Panie mój wiodę go do ciebie –
ma wielką krzywdę od biskupa, i prosi od ciebie pomocy. Rzecze
czart: a jako mu ja pomóc mam, a on służy Bogu swemu? Ale chceli
mi służyć, a między moje poczytany być, ja go tak wspomogę, iż
będzie więcej władnął niżli pierwej, i będzie wszytkim
rozkazował, więcej niżli sam biskup. Rzecze Żyd Teofilowi: a
słyszysz to co król mówi? Odpowie: słyszę, i wszytko uczynię co
mi każe. I wnet padł przed nim i całował nogi jego. Tedy rzecze
czart Żydowi: Niech się Teofilus zaprzy Syna którego zową Mariej,
i tej samej Matki Jego (bo się ja tymi brzydzę) a to zaprzenie
swoje, niechaj mi da na piśmie. 5A
Teofilus rzekł: wszytko uczynię co mi każesz, jedno niech to mam
czego pragnę. Skoro to nieprzyjaciel ludzki usłyszał – począł
obłapiać Teofila, i brodę jego głaskać, mówiąc: witaj mój
wierny sługo i przyjacielu. Tedy weń wstąpił czart, i począł
się przeć Chrystusa i Naświętszej Matki Jego Boga Rodzice – i
to wymówił, napisał, i swoją pieczęcią zapieczętował, i dał
panu swemu. I tak się rozeszli, Teofilus z onym Żydem, radując się
onej haniebnej zgubie swojej.
Nazajutrz
Biskup (jako mniemam) od Boga wzruszony – użalił się barzo, iż
kiedy Teofila z urzędu składał – i posławszy sobie poń, z
wielką go czcią przyjął i przeprosił. A potym zezwawszy kapłanów
i mieszczan, znowu mu gospodarstwo kościelne poruczył – dając mu
moc i władzą na wszytki dobra kościelne, i owszem czci mu dwojako
przymnożył. Gdy się święty biskup przed wszytkimi kajał i mówił
do Teofila: odpuść mi bracie, iżem tak przeciw tobie zgrzeszył, i
ciebiem człowieka świętego, i na to godnego złożył, a tegom
niegodnego i na ten urząd niesposobnego przełożył. I tak począł
Teofilus sprawować jako pierwej i nade wszytki się wynosić,
wszyscy się go bali i byli jemu posłuszni, i sam biskup barzo się
nań oglądał, i czcił go. Tedy on niewierny Żyd zdrajca tajemnie
w dom Teofilów przychodził mówiąc: Widzisz jakomci pomógł, i
pan mój jako cię wyniósł, a barzo prędko. A Teofilus mówił:
Tak jest, barzoć za to dziękuję. Lecz Stworzyciel i Pan Bóg nasz,
który utraty naszej nie pragnie, jedno czeka pokuty – wspomniał
na święty przeszły żywot jego, gdy służył Kościołowi, gdy
opatrował wdowy, gdy sierotom usługował, i ubogie hojnie karmił –
nie zarzucił im, ale mu dał upamiętanie, i Boskie w serce jego
nawiedzenie, ku prawemu powstaniu i nawróceniu. Bo pomniąc na to co
uczynił, a jako mu P. Bóg a nie czart, nagrodził onę zelżywość
jego dwojako – i by był poczekał trochę, a do diabła się nie
uciekał, toż go potkać miało – tedy się sam w sobie gryźć i
wielce smucien być począł.
6I
wnet się wdał w posty wielkie, w modlitwy i w płakanie, prosząc
łaski i miłosierdzia, aby była odpuszczona złość jego. I tak
często mówił: Ach mię nieszczęśliwego a nędznego człowieka –
gdzie pójdę, gdzie się obrócę, a kto się nademną zmiłuje?
Chrystusam się i Jego świętej Matki zaprzał – i jeszczem tę
złość moję swą ręką napisał, zstając się diabelskim
niewolnikiem. 7O
jakiegom Pana odstąpił, a jakiegom sobie obrał? I cóż mi była
za krzywda? Azaż mi tak źle było nie mając pracej i urzędu?
Wszakem z niego pożytku nie miał – jedno dla próżnej chwały, a
prze ludzkie mniemanie, zabiłem duszę moję? A com miał mieć za
sprawę z onym Żydem przeklętym, którego i Cesarz już karał o te
czarnoksięstwa? Bo i prawo świeckie tego niedopuści, i karze tych,
którzy opuściwszy P. Boga, do diabła się uciekają. Niestety
zginąłem, zbłądziłem – jako się stawię na sąd Boży? Co
rzekę? I cóżem uczynił? Boga Pana i Stworzyciela i Odkupiciela
mego odstąpiwszy – do czarta nieprzyjaciela Jego, który piekłem
i wiecznym potępieniem służbę płaci, zdrajcą Boga mego
zostawszy, przystałem. Niestety co mam czynić? I dał mu Pan Bóg
taką myśl z łaski swej, niechcąc aby zginął – wiem co
uczynię, rzecze: Aczkolwiekem się i Matki Chrystusowej zaprzał,
wszakże iż Ona jest obroną wszytkich grzesznych – będę Jej
prosił, aby się za mną do swego miłego Syna wstawiła, oznajmując
Jej jako mi tego wielce żal. Pójdę do Jej kościoła, a będę
pościł dni czterdzieści, aza jaką pociechę odniosę. I tak
uczynił. 8Szedł
do kościoła Panny czystej, prosił, wołał we dnie i w nocy,
poszcząc przez dni czterdzieści, ustawicznie łzy wylewając.
Tedy
dnia czterdziestego o pułnocy, ukazała mu się Matka Pana naszego,
mówiąc: Jako ja za cię wstawiać się mam, a tyś się Syna mego
zaprzał? Jać was grzesznych bronię, i wam gdy się nawracacie
pomagam – ale krzywda Syna mego boli mię też wielce, iż mi w tym
pomoc tobie dać trudno jest. 9A
on wielce już uweselony, rzecze: Obrono rodzaju ludzkiego, Pani moja
Bogarodzico, wiem iżem Cię i Boga mego Syna Twego szkaradnie
obraził, i żadnego miłosierdzia godzienem nie jest – ale mam
przed sobą wiele przykładów grzeszących, których Pan Bóg Syn
Twój pokutę przyjął, a onym, jako miłosierny, odpuścił złość
ich. Mam Niniwity, mam Raab nierządnicę, Dawida, Manasse, Piotra
Książę Apostolskie, pierwszego ucznia i podporę Kościoła, który
się Syna Twego nie raz, ale trzykroć zaprzał – mam Pawła
prześladownika kościelnego, który się zstał naczyniem wybranym –
mam Magdalenę, Zacheusza, Jawnogrzesznika, Koryntczyka, którego
Apostoł Paweł po grzechu przijmuje – mam Cypriana
czarnoksiężnika, który w czarnoksięstwie i białychgłów żywoty
rościnał, którego ś. Justyna pozyskała P. Bogu – który koroną
męczeńską uczczony jest. Jakoż ja w miłosierdziu Syna Twego, i w
Twojej wielkiej przyczynie rozpaczać mam? Gdy to rzekł, tedy mu
rzekła, Ta która jest nadzieją naszą i obroną naszą: wyznaj
człowiecze, iż ten któregom ja porodziła, jest Chrystus Syn Boga
żywego, który przijdzie sądzić żywych i martwych, a ja za cię
prosić będę, aby cię przyjął pokutującego. 10Tedy
on z wielkim wstydem i bojaźnią rzekł: wierzę i chwalę i wielbię
jednę personę Trójce
Ś. Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który od wieków z
Ojca niewymownie rodzony, czasów ostatnich zstąpił z nieba, Bóg
Słowo dla ludzkiego zbawienia, wcielony z Ducha Ś. – narodzony z
Ciebie Dziewice Mariej – i On jest prawy Bóg, i prawy człowiek,
który dla nas ucierpiał, na krzyżu ręce rozpiąwszy, zamordowany
dla grzechów naszych miedzy łotry, który przijdzie sądzić żywych
i martwych, i płacić będzie każdemu według uczynków jego.
Gdy
to tak wyznał, obiecała mu błogosławiona przeczysta Panna
przyczynę swoję do Syna swego namilszego – i z tym zniknęła. A
on tym więcej pościł się i modlił w onymże kościele, we dnie i
w nocy mówiąc: wiem błogosławiona Panno, iż od Ciebie nikt bez
pociechy nie odchodzi, Tyś sama jest obroną naszą u Syna Twego.
Niech jeszcze usłyszę pocieszne słowo Twoje – a on zapis który
mię barzo trapi, aby mi był wrócon. Bo bez niego nigdy dobrej
myśli nie będę mógł być. I po kilka dni takimże widzeniem
ujźrzy też błogosławioną Pannę, i usłyszy te słowa: 11Przyjęta
jest pokuta twoja, i płakanie twoje, bądźże już mocnym a
statecznym, a chowaj coś obiecał. A on wielce uradowany dziękował,
a o on zapis barzo prosił, jeszcze się karząc postem i modlitwami.
12Aż
trzeciego dnia przez sen ujźrzy, a ono mu kartę onę jego i zapis
niosą – i ocknąwszy się na piersiach swoich leżącą nalazł, z
tąż pieczęcią, jako był zapieczętował. Był barzo zdumiały,
od onej wielkiej radości, i stawy członków jego osłabione
zostały.
A
iż nazajutrz była niedziela, gdy wszytek lud Boży był w kościele,
po Ewangeliej szedł i padł u nóg biskupich, i powiedział mu
wszytkę onę historią, i podał mu on zapis zapieczętowany –
prosząc aby był na kazalnicy czytany przed wszytkimi. Tedy wszyscy
zrozumieli co się zstało – a biskup wołać pocznie i mówić:
wszyscy wierni chwalmy Pana i Boga naszego, tak łaskawego –
patrzcie na te takie cuda, nad rozum ludzki. 13Patrzcie
jako łaskawy wielce Pan Bóg, utraty grzeszących niechce –
patrzcie jako wiele mogą łzy i pokuta wiernego. A kto się nad
takimi cudy nie zdziwi? Czterdzieści dni pościł Mojżesz, i wziął
pismo Boże – ten czterdzieści dni pościł, wziął swoje pismo –
obaczcie co waży przyczyna tej wielkiej zastępnice naszej. Chwalmy
P. Boga który tak miłościwie grzeszące przijmuje, którzy Go
przez tę Niepokalaną Bogarodzicę proszą. 14Tać
jest jako most do Boga nadzieja rozpaczających, prawe wrota, do
których grzeszni kołacem, a otwarzają nam – Ona się modli za
nas, Temu którego porodziła, i odpuszczenie nam grzechów u Niego
jedna. O jako uwielbione sprawy Twoje Panie, nie wymówi język i
serce, a rozum nie obejmie. Teraz się słusznie mówić ma:
przynieście nakosztowniejszą szatę, a jego obleczcie – dajcież
mu pierścień, zabijcie tuczonego cielca, ofiarujcie go, a weseląc
się używajmy – bo ten brat nasz umarłym będąc, zmartwychwstał
– zgubionym będąc, szczęśliwie naleziony jest. Tedy Teofilowi
leżącemu wstać kazał biskup, i on zapis przeklęty spalili. A lud
płakał i wołał, Kyrie eleison. Milczenie potym uczyniwszy, służbę
Bożą kończyli. I rzekł Biskup: pokój wam – a potym mu dał
niepokalany a ożywiający Sakrament, i objaśniła się twarz
Teofila, co baczyli wszyscy, chwaląc Pana Boga z odmiany jego. A on
do kościoła onego czystej Panny bieżał, i trochę w nim
odpoczywając, zachorzał, na tym miejscu gdzie ono widzenie miał –
i potym trzy dni leżąc, rozprawiwszy chędogo dom swój, a bracią
pożegnawszy, świętą duszę Bogu oddał, Temu który się z
przeczystej Bogarodzice narodził, któremu cześć i chwała na
wieki wiekom. Amen.
15Czarnoksięstwo
szczere jest bałwochwalstwo. Bo tacy zmowę z czartem mając, w niej
Boga i wiary świętej zaprzeć się muszą – i nie pierwej ku
posłudze i pomocy swej czarta przywiodą, aż mu taką uczynią
jawną abo tajemną przysięgę. Masz podobną temu rzecz w żywocie
Bazyliusza świętego, pierwszego dnia Stycznia namienioną, i w
żywocie świętego Justyna i Cypriana czytać o tym możesz. O jako
człowiek dla małej odmiennej świetckiej rzeczy P. Boga
Stworzyciela swego odstępuje. Toż czynią owi co się do czarownic
i czarów o pomoc uciekają, abo wiadomości rzeczy przyszłych, i
przeszłych tajemnych (które P. Bóg sobie zostawuje) ludziom i
naukom ich omylnym przypisują. Bez pochyby takiego bałwochwalstwa,
do inego się boga obcego uciekając złym ludziom pomagają. Tęż
zmowę czyni czart z upadającym w śmiertelny grzech za trochę
pociechy świetckiej, P. Boga i łaski grzeszący odstępuje, a do
czarta przystaje.
2.
Przypatrz się jaka jest słabość ludzkiego statku w dobrym, jako
sobie dufać nie trzeba. Bo mały wiatr z tej czci świetckiej
próżnej człowieka obali. A z drugiej strony obacz, jaka jest moc
pokuty świętej, która rozpacz oddala, miłosierdzie otwarza,
związane wolne czyni, piekło i czarty rozbija, utraty nasze wraca,
niebo otwarza, i ku pomocy swej wszytkie niebieskie siły pobudza, i
Anioły uwesela.
3.
16O
przyczynie i wstawowaniu się za nas grzesznych Przeczystej Matki
Bożej, umiejmy wiele sobie obiecować – onać jest zastępnica
nasza Matka Miłosierdzia, i nadzieja w nawiętszych przygodach
dusznych i cielesnych do Syna swego namilszego. Wiemy iż Pan
Chrystus, jako mówi święty Paweł, jedyny jest pośrzednik nasz ku
zbawieniu i odkupieniu, i żadne inne takie pośrzednictwo być nie
może – lecz gdy się Święci, a zwłaszcza Przenaświętsza Matka
Jego, za nami nie indziej jedno do tegoż Chrystusa wstawiają, i
przez Jego mękę i zasługę proszą, nie tylo onemu jedynemu
pośrzednictwu Jego nie uwłóczą, ale je sławią i wynoszą, do
niegoż się uciekając, i przez nie prosząc. Jako Paweł święty
za swoje Pana Boga prosząc, Chrystusowemu pośrzednictwu krzywdy nie
czynił – także i inni którzy się za bracią swoją modlą.
1 XXIII. Febru. Lutego.
2 Z Biskupstwa się wymawia.
3 Uciekł się do
Czarnoksiężnika Teofilus.
4 Krzyża się czarci boją.
5 Przed czartem Boga się
zaprzał Teofilus i Matki Jego.
6 Pokajanie Teofila.
7 Narzekanie Teofila w pokucie.
8 Do Matki Bożej uciekł się
Teofilus.
9 Przykłady upadających a
pokutujących.
10 Wyznanie Teofila w pokucie.
11 Przyjęcie pokuty grzesznego.
12 Wrócon mu zapis, który był
czartu na się dał.
13 Miłosierdzie Boskie wielkie sławi się.
14 Przyczyna Panny Przeczystej jako ważna.
15 Obrok duchowny.
16 Przyczyna Matki Bożej.
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
poniedziałek, 24 września 2018
(105) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Prorok w ojczyźnie
53
Gdy
Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd. 54
Przyszedłszy
do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli
zdumieni i pytali: «Skąd
u niego ta mądrość i cuda? 55
Czyż
nie jest on synem cieśli? Czy jego Matce nie jest na imię Mariam, a
jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? 56
Także
jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u niego
to wszystko?»
57
I
powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko
w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony».
58
I
niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa. (Mt
13,53-58)
1
Wyszedł
stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu
Jego uczniowie. 2
Gdy
zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu,
przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd
to u niego? I co to za mądrość, która mu jest dana? I takie cuda
dzieją się przez jego ręce! 3
Czy
nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i
Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry?»
I powątpiewali o Nim. 4
A
Jezus mówił im: «Tylko
w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być
prorok tak lekceważony».
5
I
nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych
położył ręce i uzdrowił ich. 6
Dziwił
się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i
nauczał. (Mk 6,1-6)
53
Καὶ ἐγένετο ὅτε ἐτέλεσεν ὁ
Ἰησοῦς τὰς παραβολὰς ταύτας, μετῆρεν
ἐκεῖθεν. 54
καὶ ἐλθὼν εἰς τὴν πατρίδα
αὐτοῦ ἐδίδασκεν αὐτοὺς ἐν τῇ συναγωγῇ
αὐτῶν, ὥστε ἐκπλήσσεσθαι αὐτοὺς καὶ
λέγειν· πόθεν τούτῳ ἡ σοφία αὕτη
καὶ αἱ δυνάμεις; 55
οὐχ οὗτός ἐστιν ὁ τοῦ τέκτονος
υἱός; οὐχ ἡ μήτηρ αὐτοῦ λέγεται
Μαριὰμ καὶ οἱ ἀδελφοὶ αὐτοῦ Ἰάκωβος
καὶ Ἰωσὴφ καὶ Σίμων καὶ Ἰούδας; 56
καὶ αἱ ἀδελφαὶ αὐτοῦ οὐχὶ
πᾶσαι πρὸς ἡμᾶς εἰσιν; πόθεν οὖν
τούτῳ ταῦτα πάντα; 57
καὶ ἐσκανδαλίζοντο ἐν αὐτῷ.
ὁ δὲ Ἰησοῦς εἶπεν αὐτοῖς· οὐκ ἔστιν
προφήτης ἄτιμος εἰ μὴ ἐν τῇ πατρίδι
καὶ ἐν τῇ οἰκίᾳ αὐτοῦ. 58
καὶ οὐκ ἐποίησεν ἐκεῖ δυνάμεις
πολλὰς διὰ τὴν ἀπιστίαν αὐτῶν. (Mt
13,53-58)
1
Καὶ ἐξῆλθεν ἐκεῖθεν καὶ
ἔρχεται εἰς τὴν πατρίδα αὐτοῦ, καὶ
ἀκολουθοῦσιν αὐτῷ οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ.
2 καὶ
γενομένου σαββάτου ἤρξατο διδάσκειν
ἐν τῇ συναγωγῇ, καὶ πολλοὶ ἀκούοντες
ἐξεπλήσσοντο λέγοντες· πόθεν τούτῳ
ταῦτα, καὶ τίς ἡ σοφία ἡ δοθεῖσα
τούτῳ, καὶ αἱ δυνάμεις τοιαῦται διὰ
τῶν χειρῶν αὐτοῦ γινόμεναι; 3
οὐχ οὗτός ἐστιν ὁ τέκτων, ὁ
υἱὸς τῆς Μαρίας καὶ ἀδελφὸς Ἰακώβου
καὶ Ἰωσῆτος καὶ Ἰούδα καὶ Σίμωνος;
καὶ οὐκ εἰσὶν αἱ ἀδελφαὶ αὐτοῦ ὧδε
πρὸς ἡμᾶς; καὶ ἐσκανδαλίζοντο ἐν
αὐτῷ. 4
καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς ὁ Ἰησοῦς
ὅτι οὐκ ἔστιν προφήτης ἄτιμος εἰ μὴ
ἐν τῇ πατρίδι αὐτοῦ καὶ ἐν τοῖς
συγγενεῦσιν αὐτοῦ καὶ ἐν τῇ οἰκίᾳ
αὐτοῦ. 5
καὶ οὐκ ἐδύνατο ἐκεῖ ποιῆσαι
οὐδεμίαν δύναμιν, εἰ μὴ ὀλίγοις
ἀρρώστοις ἐπιθεὶς τὰς χεῖρας
ἐθεράπευσεν. 6
καὶ ἐθαύμαζεν διὰ τὴν ἀπιστίαν
αὐτῶν. Καὶ περιῆγεν τὰς κώμας κύκλῳ
διδάσκων. (Mk
6,1-6)
Słowa
o nieprzyjęciu proroka w ojczyźnie pojawiły się już wcześniej,
podczas pobytu Jezusa w Nazarecie na początku Jego działalności.
Do tego wystąpienia odnosi się też zapis w Ewangelii wg św.
Łukasza (Łk 4,16-30). Por. W
synagodze w Nazarecie.
To
znowu synagoga w Nazarecie, tym razem w dniu szabatu. Jezus
przeczytał mowę przeciw Abimelekowi i kończy na słowach: «...
niech ogień wyjdzie z krzewu cierniowego i niech spali cedry
libańskie».219
Potem oddaje rulon przewodniczącemu synagogi.
«Reszty
nie przeczytasz? To byłoby dobre dla zrozumienia mowy» – mówi mu
przewodniczący.
«To
nie jest konieczne. Czas Abimeleka jest odległy. Ja odnoszę
antyczną mowę do czasu obecnego. Posłuchaj, ludu Nazaretu. (…)»
Trwający
w osłupieniu tłum szepcze:
«Ale
skąd Mu przychodzi tyle mądrości?»
«A
cuda?... Skąd ma moc, by je czynić? Przecież rzeczywiście je
czyni. Cała Palestyna o tym mówi».
«Czyż
On nie jest synem Józefa, stolarza? Wszyscy Go widzieliśmy w Jego
warsztacie w Nazarecie, jak robił stoły i łóżka, jak naprawiał
koła i zamki. Nie poszedł nawet do szkoły, a Jego Matka była Mu
jedyną nauczycielką».
«To
było też zgorszeniem, którego nasz ojciec nie pochwalał» –
mówi Józef, syn Alfeusza.
«Ale
twoi bracia też skończyli szkołę z Maryją, małżonką Józefa».
«Ech!
Mój ojciec miał słabość do swej małżonki...» – odpowiada
Józef.
«Tak
jak brat twego ojca?»
«Tak».
«Ale
czy to na pewno syn stolarza?»
«A
nie widzisz Go?»
«O!
Tylu jest do siebie podobnych! Ja myślę, że to ktoś, kto się za
Niego podaje».
«Gdzież
zatem jest Jezus, syn Józefa?»
«Czy
sądzisz, że nie zna Go Jego Matka?»
«Ma
braci i siostry, a wszyscy nazywają Go swoim krewnym. Prawda? Wy,
dwaj?» [– zwraca się ktoś do Szymona i Jozefa.]
Dwaj
najstarsi synowie Alfeusza potwierdzają skinieniem głowy.
«W
takim razie oszalał lub jest opętany, mówi bowiem, że nie
pochodzi od stolarza».
«Nie
trzeba Go słuchać. Jego rzekoma nauka to majaczenie lub opętanie».
...Jezus
zatrzymał się na placu, czekając na Alfeusza, syna Sary, który
rozmawia z jakimś mężczyzną. W czasie Jego oczekiwania jeden z
dwóch poganiaczy osłów, którzy zostali przy wejściu do synagogi,
mówi Mu o oszczerstwach, jakie tam wypowiedziano.
«Nie
smuć się z tego powodu. Prorok zazwyczaj nie odbiera czci we
własnej ojczyźnie i w swoim domu. Człowiek jest głupi do tego
stopnia, iż sądzi, że – aby być prorokiem – trzeba być
istotą nie żyjącą ziemskim życiem. A współmieszkańcy i
członkowie rodziny bardziej niż wszyscy znają i pamiętają ludzki
charakter ich mieszkańca i krewnego. Ale prawda zwycięży. Teraz
żegnam cię. Pokój niech będzie z tobą».
«Dziękuję,
Nauczycielu, za uzdrowienie mojej matki».
«Zasłużyłeś
na to, bo umiałeś wierzyć. Moja moc jest tu bezsilna, bo nie ma
wiary. Chodźmy, przyjaciele. Jutro o świcie wyruszamy». (III
(cz. 3–4), 109: 7
sierpnia 1945. A, 5954-5985)
219 Zob. Sdz 9,7nn.
Ancora
la sinagoga di Nazaret, in giorno di sabato, però. Gesù ha letto
l'apologo contro Abimelec e termina con le parole:
«"esca
da lui un fuoco e divori i cedri del Libano"». Poi rende al
sinagogo il rotolo.
«Il
resto non lo leggi? Bene sarebbe per far comprendere l'apologo»,
dice il sinagogo.
«Non
occorre. Il tempo di Abimelec è molto lontano. Io applico al momento
di ora l'apologo antico. Udite, genti di Nazaret. (…)»
La
folla, rimasta interdetta, mormora:
«Ma
da dove mai costui ha tanta sapienza?».
«E
i miracoli donde li fa? Perché farli, li fa. Tutta la Palestina ne
parla».
«Non
è il figlio di Giuseppe legnaiolo? Tutti lo abbiamo visto, al banco
del fabbro di Nazaret, fare tavole e letti, e aggiustare ruote e
serrature. Non è neppure andato a scuola, e solo sua Madre gli fu
maestra».
«Uno
scandalo anche questo che nostro padre ha criticato», dice Giuseppe
d'Alfeo.
«Ma
anche i tuoi fratelli finirono la scuola con Maria di Giuseppe».
«Eh!
mio padre fu debole presso la moglie...», risponde ancora Giuseppe.
«Anche
il fratello di tuo padre, allora?».
«Anche».
«Ma
è proprio il figlio del legnaiuolo?».
«E
non lo vedi?».
«Oh!
tanti si assomigliano! Io penso che sia uno che si dice tale ma non
lo è».
«E
dove è allora Gesù di Giuseppe?».
«Ti
pare che sua Madre non lo conosca?».
«Qui
ci sono i suoi fratelli e le sue sorelle, e tutti lo dicono parente.
Non è forse vero, voi due?».
I
due anziani figli di Alfeo annuiscono.
«Allora
è divenuto folle o indemoniato, perché ciò che dice non può
venire da un operaio».
«Bisognerebbe
non ascoltarlo. La sua pretesa dottrina è delirio o possessione»...
Gesù
è fermo sulla piazza in attesa di Alfeo di Sara che parla con un
uomo. E, mentre attende, uno degli asinai che era rimasto presso la
porta della sinagoga gli riporta le calunnie dette nella stessa.
«Non
te ne addolorare. Un profeta generalmente non è onorato dalla sua
patria e dalla sua casa. L'uomo è tanto stolto che crede che per
essere profeti occorre essere quasi esseri fuori della vita. E i
concittadini e i famigliari più di tutti conoscono e ricordano
l'umanità del loro concittadino e parente. Ma la verità trionferà
sempre. Ed ora ti saluto. La pace sia con te».
«Grazie,
Maestro, di avere guarito mia madre».
«Lo
meritavi perché hai saputo credere. È inerte il mio potere qui,
perché qui non c'è fede. Andiamo, amici. Domani all'alba
partiremo». (4, 246)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
czwartek, 20 września 2018
W zakamarek
Jeszcze
trawa jest zielona
dziewczyna
w bieli rzuca uśmiech
właśnie
zasypiałem w niepamięci
gdy
zbudzono mnie do życia
jednym
blaskiem przechodzącym
trafiającym
w chwili w porę
we właściwy
zakamarek serca
napełniając
pustkę światłem
niedziela, 16 września 2018
(57) Żywoty Świętych: Katedra św. Piotra
Na
święto Stolice Piotra ś.
Antiocheńskiej i Rzymskiej,
rzecz
i historia krótka z kilką nauk duchownych.1
Przepomnieć
się nie godzi, co dziś Kościół ś. wspomina, a za co P. Bogu
dziękuje, i uroczystą pamiątkę obchodzi, o stolicy Piotra ś. w
Antiochiej. Bo rzecz którą w ten dzień P. Bóg ku zbawieniu
ludzkiemu i oświeceniu cięmności pogańskiej, sprawić raczył, ma
w sobie wielką pociechę, i nauk zbawiennych nie mało – którą
tak wypisuje ś. Klemens,2
uczeń Piotra ś. Gdy Piotr ś. z inemi uczniami Pańskimi wiarę
Chrystusowę w Antiochiej fundował, sam się wrócił do Jeruzalem,
i do inych już się zaczynających Kościołów – w tym czasie
szatan nieprzyjaciel zbawienia ludzkiego, i zawiśnik czci
Chrystusowej posłał do Antiochiej Symona Czarnoksiężnika, który
wiele przeciw Piotrowi ś. mówił, ganiąc naukę jego – wiele
kuglarstwa i obłudnych cudów, oczy ludzkie mamiąc, czynił – tak
iż i twarzy ludziom odmieniał, i psom miedzianym szczekać kazał,
i inych obłudności wiele pokazował – czemu nowi oni
Chrześcianie, miedzy któremi byli niektórzy zacni i pierwszy w
mieście, wahać się i chwiać w wierze ś. i nauce Piotra ś.
poczęli. O czym gdy się Piotr ś. dowiedział – wezbrał się do
Antiochiej. Tedy Nicetas i Akwila i ini Chrześcianie, posłyszawszy
o przyszciu Piotra ś. którego barzo pragnęli – wszyscy wyszli
przeciw jemu, i przedniejszy i zacni, popiołem głowy posypując, i
żałując bardzo – iż Symona Czarnoksiężnika nad zakazanie
Piotra ś. przyjęli.
Zatym
wiarę swoję i pokutę i rozumienie wielkie o Pietrze ś. pokazując,
postawili przed nim barzo wiele chorych powietrzem zarażonych, i
opętanych od czarta, i rozmaite niemocy mające, tak iż się
zliczyć nie mogli. A Piotr ś. widząc iż nie tylo żałują tego,
że o nim, na zwiedzienie Symona, źle trzymali – ale iż wiarę
tak wielką mieli, iż rozumieli to, że one wszytkie chore, mocą
Chrystusową zleczyć mógł – podniósł ręce w niebo, i z
płaczem modłę i dziękę P. Bogu czynił, mówiąc: Błogosławiony
i chwały wszytkiej godny Ojcze, który każde słowo i obietnice
Syna Twego pełnić raczysz, aby poznało wszelkie stworzenie, iżeś
Ty sam jest Bóg na niebie i na ziemi. 3To
mówiąc, wstąpił na wyższe mieśce, i kazał wszytkie one chore
przed sobą położyć, i taką do nich rzecz uczynił: Widzicie iżem
człowiek jako i wy, nie rozumiejcie abyście moją siłą ku zdrowiu
przyść mogli, ale przez Tego, który z nieba zstąpiwszy, dał
wszytkim wierzącym sobie lekarstwo duszne i cielesne. Przeto usty
swemi, przed tym ludem wszystkim, wyznajcie – iż z prawego serca
wierzycie w Pana naszego Jezusa Chrystusa – aby i oni wiedzieli
skąd mają zbawienia swego szukać. Tedy wszyscy chorzy, którzy
mogli zawolali: 4To
jest prawy Bóg, którego Piotr opowiada. Zatymże wnet wielka
jasność łaski Bożej we śrzodku ich widzieć się dała – i
zaraz poczęli powietrzem zarażeni wstawać, i do nóg ś. Piotra
przypadać, ślepi już oświeceni wołali, chwaląc Boga, chromi
dziękowali, chorzy wszyscy radości się napełniali, i oni co już
ledwie tchu trochę prze wielką niemoc mieli, zdrowemi się
doskonale naleźli, i miesiącznicy i opętani wolnemi zostali. Tak
wielka się moc Ducha Ś. ukazała, iż wszyscy od wielkiego do
małego wyznawali i chwalili P. Boga. 5A
krótko mówiąc, za siedm dni więcej się niż dziesięć tysięcy
ludzi ochrzciło. A Teofilus, który miedzy wszytkimi w mieście onym
namożniejszy był – pałac i dom swój na Kościół obrócił i
oddał – 6w
którym Piotrowi Apostołowi stolica kaznodziejska postawiona jest, i
tam się lud on wszytek na słuchanie słowa Bożego schodził, i
nauce, cudami onemi potwierdzonej, wierzył. Póty są słowa ś.
Klemensa, z których rozumiej dzisiejszego święta początek, a
takie nauki odnieś. 7Naprzód
uważ to u siebie, iż więtszej łaski Bożej nie masz nad tę, gdy
nam nauczyciele prawe i posłańce swoje Apostoły i ich namiestniki
posyła, a miedzy nami stolice ich zdrowej i zbawiennej nauki Pana
naszego Jezusa funduje. Jako z drugiej strony szkodliwszej rzeczy nie
masz, jedno gdy się gdzie stolica ona zaraźliwa, o której Psalm
pierwszy mówi, to jest kacerska i fałszywa nauka tych Symonów,
szatańskich towarzyszów, którzy się Piotrowi ś. i potomkom na
stolicę jego wstępującym sprzeciwiają, wystawi. Dla tego ludzie
Pana Boga znający z wielką radością kościoły budowali, i tę
stolicę nauki zbawiennej, i studnicę wody żywej z majętności
swej zakładali. Wesel się z tego Katoliku, iż tobie ta stolica
Piotra świętego, która prawdę Katolicką, i szczerą wiarę, i
słowo Chrystusowe zatrzymawa, fundowana jest, na której masz
kapłany na nię wstępujące a nieustające, jako syny po ojcach,
którzyć prawdy i kazania Piotra ś. dochowywają, a tą cię
szczerą wodą rzeki, która miasto Boże uwesela, chłodzą, i do
żywota wiecznego płynącą prowadzą. A z tego się smęć wielce,
gdzieby widział, iż się stolica kacerska złego powietrza i zarazy
dusz ludzkich podnosić poczyna.
2.
Zrozumiej też jako P. Chrystus Bóg nasz obietnice swe Piotrowi
spełnił, iż on co na rybach, których na słowa Pańskie tak wiele
i tak wielkich zagarnął, ukazał, na duszach ludzkich uiścił, a
jeszcze więcej, gdy do Rzymu przyszedł, a jednę na wschodzie
słońca stolicę prawdy Chrystusowej fundowawszy, drugą na zachód
w Rzymie, jako powszechny pasterz świata wszytkiego zasadził.
Obiedwie w głównych i przednich Zachodu i Wschodu miastach – aby
się tym rychlej prawda Boża ogłosiła, zwłaszcza z Rzymu, który
był zamkiem, głową, i panem świata wszytkiego. Które
dobrodziejstwo Boże fundowania stolice Piotra ś. w Rzymie, iż jest
więtsze niżli to w Antiochiej – przeto je też Kościół
obchodzi ośmnastego dnia Stycznia – na którym miejscu iż się to
zamilczało, tu się słusznie wspomnieć ma, słowy wielkiego i
świętego Doktora Leona Papieża, który tak mówi:8
Gdy, powiada, dwanaście Apostołów od Ducha Ś. mowę wszytkich
języków wzięli, aby świat Ewangelią napełnili, podzieliwszy
krainy ziemie błogosławiony Piotr, Książę Apostolskiego pocztu,
do zamku się państwa Rzymskiego obrócił, aby światłość
prawdy, która się na zbawienie narodów oznajmić miała,
źrzetelniej od głowy na ciało świata wszytkiego wylać się
mogła. A który się w mieście tym naród naleźć nie mógł? abo
komu to tajno być mogło, o czym Rzym wiedział? Tam było trzeba
Filozofskie błędy zdeptać, i próżność świeckiej mądrości
ukazać, i diabelską służbę potępić, i wszytkie świętokradzkie
niezbożności skazić się tam miały – gdzie się były zewsząd
błędy zgromadziły, a pilnie chowane zostawały. Do tegoż ty
miasta przebłogosławiony Pietrze, przyszcieś się nie bał, gdy
towarzysz chwały twej Paweł Apostoł, około się inych Kościołów
jeszcze bawił – i w ten las srogich źwierzów, i w to głębokie
a burzliwe morze, wstąpiłeś – z więtszą śmiałością niżli
kiedyś po morzu chodził.9
Jużeś był lud Żydowski wyćwiczył, jużeś był Antiocheński
Kościół, gdzie się dostojność imienia Chrześciańskiego
zaczęła, fundował – jużeś był Pontum, Galacją, Kappadocją,
Azją, Bitynią, zakonem kazania Ewangeliej napełnił – aż zasię
(o powodzeniu sobie i o dłuższym wieku życia swego tusząc)
chorągiew krzyża Chrystusowego, w zamki Rzymskie wprowadzicieś
raczył. Gdzie wedle Boskiego zrządzenia, czekała cię i dostojność
urzędu, i sława męczeństwa twego. Póty są słowa ś. Leona,
przed lat więcej niż jedennaście set napisane. Tak iż się daleko
więcej z fundowania stolice Rzymskiej od Piotra ś. a niżli z
Antiocheńskiej radować mamy. Bo w Rzymie Piotr ś. wielkie one
ryby,10
to jest ludzie z Cesarskiego domu, miedzy którymi był Klemens, i
potym przez potomki swe same Cesarze, począwszy od Konstantyna
Wielkiego, ułowił – którzy wiarę Chrześciańską z nauki
Piotra ś. potomków, po wszytkim świecie rozszerzyli.
3.
11Czemu
nie Antiocheńscy, ale Rzymscy biskupi na przodkowanie i pasterstwo
świata wszytkiego i na przywileje Piotra ś. nastąpili, ktoby
spytał, niech tę ma sprawę – a heretyckich około tego baśni
nie przypuszcza. Naprzód Boże było zrządzenie i wola, iż w
Rzymie ś. Piotr krew swoję za Chrystusa przelał, którą swój
urząd nieśmiertelny temu Kościołowi podając, w nim żywot swój
zapieczętował – na to bez wątpienia rozkazanie Pańskie mając,
aby tam gdzie sam żyć przestał, potomkowie jego na powszechne
pasterstwo owiec wszystkich Chrystusowych następując, zostali.
Przetoż
Kościół powszechny te przywileje Piotra Ś. stolicy Rzymskiej, i
na wszytkich wielkich zborach, i we wszytkiego świata zezwoleniu, i
w piśmie Doktorów świętych przyznał. Wiedział P. Bóg i to tak
przejźrzał, iż stolica Antiocheńska, wiele heretyków na niej
siedzących i ludzi zarażających mieć, i ustać miała – a
stolica ś. Rzymska nigdy jadu heretyckiego nie przypuściła, ale
wedle obietnice Pańskiej, w wierze bracią potwierdza, i na mocnej
skale stojąc, heretyckie nauki tępi, i przez wszytkie wieki
nieodmiennie kwitnie, i wiarę po wszytkim świecie miedzy
Pogaństwem, i teraz w Indiach na nowym, to jest ludziom przedtym
niewiadomym świecie, szczepi, i chwałę Bożą i wierną naukę
zatrzymawa – którą aby nam Pan Bóg do końca chował, proszę
taką zemną modłę do Pana Boga uczyń. Nauczycielu, Mistrzu, i
Panie Boże nasz Jezu Chryste, opokę wiary Twej, matkę wszytkiego
Chrześciaństwa, i głowę widomą owczarniej Twojej, przesławną
Piotra Twego stolicę, Kościól ś. Rzymski, racz podnieść, i
wysoce wsławić – a nawróć do Namiestnika Twego na ziemi,
wszytkie barany i owce Twoje, a zgromadź je pod jednę laskę rządu
Twego. Ten zamek straży i obrony naszej, od wszelakiego kacerstwa i
odszczepieństwa, i matkę jedności Chrześciańskiej, zatrzymaj w
obronie Twojej aż do końca. Spełni słowo Twoje, aby go bramy
piekielne nie przemogły – a daj skutek modlitwie Twojej, aby wiara
Piotra tego nigdy nie ustawała, ale posiliła bracią, i wszytko w
jedności zachować, i przywieść do Ciebie wody żywej żywota
wiecznego mogła. Amen.
1 XXII. Febru. Lutego.
2 Lib. 10. Recognitionum.
3 Rzecz Piotra ś. do chorych.
4 Niezliczony poczet chorych
zleczeni od Piotra świętego.
5 Dziesięć tysięcy ludu Piotr
ś. przez siedm dni nawrócił.
6 Stolica kaznodziejska Piotrowi
ś. postawiona.
7 Nauka pierwsza.
8 Serm. de Apostolis Petro &
Paulo.
9 Mt 14.
10 J 21.
11 Nauka trzecia. Na przywileje
ś. Piotra, nie Antiocheński, ale Rzymski Kościół wstąpił.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
wtorek, 11 września 2018
(104) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Stracona drachma
8
Albo
jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną
drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka
starannie, aż ją znajdzie? 9
A
znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie
się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. 10
Tak
samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych z
powodu jednego grzesznika, który się nawraca. (Łk 15,8-10)
8
Ἢ τίς γυνὴ δραχμὰς ἔχουσα
δέκα ἐὰν ἀπολέσῃ δραχμὴν μίαν, οὐχὶ
ἅπτει λύχνον καὶ σαροῖ τὴν οἰκίαν
καὶ ζητεῖ ἐπιμελῶς ἕως οὗ εὕρῃ; 9
καὶ εὑροῦσα συγκαλεῖ τὰς
φίλας καὶ γείτονας λέγουσα· συγχάρητέ
μοι, ὅτι εὗρον τὴν δραχμὴν ἣν ἀπώλεσα.
10 οὕτως,
λέγω ὑμῖν, γίνεται χαρὰ ἐνώπιον τῶν
ἀγγέλων τοῦ θεοῦ ἐπὶ ἑνὶ ἁμαρτωλῷ
μετανοοῦντι. (Łk 15,8-10)
Pewna
niewiasta miała dziesięć drachm w sakiewce. Kiedy jednak poruszyła
się, sakiewka wypadła jej zza pazuchy i otwarła się, a monety
rozsypały się na ziemię. Pozbierała je z pomocą obecnych
sąsiadek i policzyła. Było ich dziewięć. Nie odnalazła się
dziesiąta. Ponieważ zbliżał się wieczór i brakowało światła,
niewiasta zapaliła lampę i postawiła ją na podłodze. Wziąwszy
miotłę, zabrała się do uważnego zamiatania, ażeby zobaczyć,
czy moneta nie potoczyła się daleko od miejsca, w którym upadła.
Lecz nie znalazła drachmy. Przyjaciółki odeszły, zmęczone
szukaniem. Niewiasta przestawiała skrzynię, półkę, inny ciężki
kufer, podniosła amfory i dzbanki, umieszczone we wnęce w ścianie.
Drachmy jednak nie znalazła. Wtedy na kolanach zaczęła szukać w
śmieciach leżących opodal domu, chcąc sprawdzić, czy drachma nie
wytoczyła się z domu i nie wpadła do obierzyn z jarzyn. I wreszcie
znalazła drachmę, całą ubrudzoną, niemal pogrążoną w
śmieciach, które na nią spadły.
Niewiasta,
przepełniona radością, wzięła monetę, umyła, otarła. Drachma
była teraz piękniejsza niż wcześniej. I pokazała ją sąsiadkom,
wezwanym ponownie głośnymi okrzykami – tym, które odeszły po
pierwszych poszukiwaniach. Rzekła im: „Oto jest! Widzicie?
Radziłyście mi, żebym się już dłużej nie trudziła, lecz ja
obstawałam przy tym i znalazłam zgubioną drachmę. Cieszcie się
więc ze mną, bo nie mogłam znieść bólu utraty jednego z moich
skarbów”.
Również
wasz Nauczyciel, a z Nim Jego apostołowie, czyni jak niewiasta z
przypowieści. On wie, że jeden ruch może sprawić, iż skarb
upadnie. Każda dusza jest skarbem i szatan, który nienawidzi Boga,
wywołuje złe poruszenia, chcąc spowodować upadek biednych dusz.
Są tacy, którzy [jak moneta] upadają w pobliżu sakiewki, to
znaczy odchodzą na małą odległość od chroniącego dusze Prawa
Bożego. Są tacy, którzy odchodzą dalej, to znaczy bardziej
oddalają się od Boga i Jego Prawa. Są wreszcie tacy, którzy toczą
się aż do odpadków, śmieci, błota. I tam w końcu zginęliby,
spaleni w ogniu wiecznym, jak śmieci palone w specjalnych miejscach.
Nauczyciel
wie o tym i szuka niestrudzenie utraconych monet. Szuka ich wszędzie
z miłością. To Jego skarby. Nic Go nie męczy ani nic nie zraża.
On szuka, szuka, porusza, wymiata, aż znajdzie. A kiedy znajdzie,
wtedy myje Swym przebaczeniem odnalezioną duszę, woła jej
przyjaciół, czyli cały Raj i wszystkich dobrych tej ziemi. Mówi:
„Cieszcie się ze Mną, bo odnalazłem to, co się zgubiło, a
[teraz] jest piękniejsze niż wcześniej, bo Moje przebaczenie
uczyniło je czymś nowym”.
Zaprawdę
mówię wam, wielkie święto jest w Niebie i aniołowie Boży oraz
dobrzy na ziemi cieszą się z jednego grzesznika, który się
nawraca. Zaprawdę, powiadam wam, nie ma nic piękniejszego niż łzy
skruchy. Zaprawdę mówię wam, że tylko demony nie potrafią, nie
umieją cieszyć się z tego nawrócenia, będącego tryumfem Boga. I
mówię wam też, że sposób, w jaki człowiek przyjmuje nawrócenie
grzesznika, stanowi miarę jego dobroci i związku z Bogiem. Pokój
niech będzie z wami. (III (cz. 3–4), 104: 2
sierpnia 1945. A, 5868-5882)
Una
donna aveva dieci dramme nella sua borsa. Ma in un movimento la borsa
le cadde dal seno, aprendosi, e le monete ruzzolarono per terra. Ella
le raccolse con l'aiuto delle vicine presenti e le contò. Erano
nove. La decima era introvabile. Dato che era prossima la sera e la
luce mancava, la donna accese la lampada, la posò al suolo e presa
una scopa si dette a scopare attentamente per vedere se era ruzzolata
lontano dal luogo dove era caduta. Ma la dramma non si trovava. Le
amiche se ne andarono stanche di ricerche. La donna spostò allora il
cassapanco, la scansia, il cofano pesante, smosse le anfore e gli
orcioli posati nella nicchia del muro. Ma la dramma non si trovava.
Allora si pose carponi e cercò nel mucchio delle spazzature, messo
contro la porta di casa, per vedere se la dramma era rotolata fuori
di casa mescolandosi agli avanzi delle verdure. E trovò infine la
dramma tutta sporca, sepolta quasi dalle spazzature ricadute su di
essa. La donna giubilante la prese, la lavò, l'asciugò. Era più
bella di prima, ora. E la mostrò alle vicine che chiamò di nuovo a
gran voce, e che si erano ritirate dopo averla aiutata nelle prime
ricerche, dicendo: "Ecco! Vedete? Voi mi consigliavate di non
faticare più. Ma io ho insistito e ho ritrovato la dramma perduta.
Rallegratevi perciò con me che non ho avuto il dolore di perdere uno
solo dei miei tesori". Anche il Maestro vostro, e con Lui i suoi
apostoli, fa come la donna della parabola. Egli sa che un movimento
può far cadere un tesoro. Ogni anima è un tesoro e Satana, che è
astioso di Dio, provoca i mal movimenti per fare cadere le povere
anime. C'è chi nella caduta si ferma presso la borsa, ossia va poco
lontano dalla Legge di Dio che raccoglie le anime nella salvaguardia
dei comandamenti. È c'è chi va più lontano, ossia si allontana più
ancora da Dio e dalla sua Legge. C'è infine chi rotola fino nelle
spazzature, nelle lordure, nel fango. E là finirebbe a perire con
l'essere arso nei fuochi eterni, così come le immondezze vengono
arse in luoghi acconci. Il Maestro lo sa e cerca instancabile le
monete perdute. Le cerca in ogni luogo, con amore. Sono i suoi
tesori. E non si stanca e non si ripugna di nulla. Ma fruga, fruga,
smuove, spazza, finché trova. E trovato che abbia, lava l'anima
ritrovata col suo perdono e chiama gli amici, tutto il Paradiso e
tutti i buoni della Terra, e dice: "Rallegratevi con Me perché
ho trovato ciò che si era smarrito, ed è più bello di prima perché
il mio perdono lo fa nuovo". In verità vi dico che si fa molta
festa in Cielo e giubilano gli angeli di Dio e i buoni della Terra
per un peccatore che si converte. In verità vi dico che non c'è
cosa più bella delle lacrime del pentimento. In verità vi dico che
solo i demoni non sanno, non possono giubilare per questa conversione
che è un trionfo di Dio. E anche vi dico che il modo come un uomo
accoglie la conversione di un peccatore è misura della sua bontà e
della sua unione con Dio. La pace sia con voi.
(4, 241)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
sobota, 8 września 2018
(56) Żywoty Świętych: Wilhelm
Żywot
ś. Wilhelma, Książęcia Akwitańskiego,
a potym Pustelnika,
pisany
pierwej od jego ucznia ś. Wojciecha,
potym od Teobalda Biskupa.
Żył
około roku Pańsk. 1139. Surius
Tom. 1.1
Z
zacnych
rodziców Komesów z Piktawu urodzony, i dobrze wedle stanu swego
wielkiego wychowany był ś. Wilhelm. Z młodu nic się ku dobremu
nie miał, i owszem do wiela złego złą skłonność po sobie
pokazał – straż go rodziców i lata słabe od zbytków hamowały.
Gdy podrósł, złość się w nim szerzyć a z nim rość poczęła.
Młodzieńcem będąc, wszytek się na żołnierstwo udał – w
którym iż był siły i serca wielkiego, widząc panowie i rycerstwo
ziemie onej dowcip jego wojenny i męstwo, po zeszciu rodziców jego,
wzięli go na Grofostwo Piktawskie, i na Księstwo Akwitańskie w
ziemi Francuskiej – które państwa spadkiem też nań i prawem
dziedzicznym przypadały. Dopieroż na państwa takie wzięty, drogę
sobie do wszytkiej swej wolej uczynił. Był człowiekiem urodziwym,
siły wielkiej, zacnym, mężnym, bogatym, w rycerskich rzeczach
szczęśliwym – ale trędowatym, to jest grzesznym, jako o onym
Naamanie Syryjskim Pismo mówi – 2tak
źle tego używał, iż to na wszytkę świecką hardość, pychę,
rozkoszy, i okrucieństwo, a uciśnienie ludzkie obracał. Coby
ośmiom było dosyć, to sam zjadł – takim obżercą był – a
jako Nemrot jaki, bez wojny sechł. Ciężki był postronnym, a swoim
okrutny, a na się sam naokrutniejszy – nędzną duszę swoję
takiemi grzechami męcząc. Bratu rodzonemu jako Herod, żonę
wziąwszy, z nią trzy lata mieszkał – Boga się nie bojąc, i
ludzi nie wstydząc. Zuchwały, sobie i sile swej dufający, na
nikogoż się nie oglądał. To się wylicza, aby każdy potym łaskę
Bożą w nim, i jego wielką cnotę poznał, jako z tak wielkich
grzechów wyszedszy, świętym i wielkim w łasce Bożej został, na
przykład dobroci i miłosierdzia Bożego nad grzesznymi i
naśladowanie wszystkim w grzechach leżącym.
Tego
wieku żył w jego państwie Bernat Klarewalski Opat święty, i
wszytkiemu światu znajomy. Ten słysząc o jego niedobrych
postępkach, prosił za nim P. Boga z pilnością, aby mu dał
upamiętanie – radby się był z nim kiedy widział, a ustnie go
upomniał, ale przystępu do tego i czasu czekał. Który mu się z
takiej przyczyny otworzył: 3Na
on czas było wielkie rozerwanie w Kościele Bożym. Kardynali
niezgodni, jedni obrali za papieża Piotra Leona, który się nazwał
Anakletem – ale nie wedle Boga, ani wedle Kanonów. Drudzy których
było więcej daleko, i lepszych, którzy słusznemi wedle sumnienia
dobrego, obyczajmi wybierania Papieża, postępowali, obrali
Innocentego wtórego – przy którym wszyscy baczni i Boga miłujący
stali. A on drugi do siebie te ciągnął, co się w niezgodzie i
tyraństwie kochali. We Francjej wszytko prawie Duchowieństwo
uczyniwszy Synod, i wezwawszy ś. Bernata, za jego radą, przy
Innocentym zostali – okrom Gerada Engolizemskiego Biskupa – który
od nich się oddzieliwszy, tego Wilhelma na to szkodliwie namówił –
aby stał przy stronie odszczepieńskiej przeciwnej, to jest przy
onym Pietrze Leonie, a jemu posłuszeństwo czynił. I tak się
zstało – już nie słowy, ale mocą Biskupy z państwa swego,
którzy na Piotra Leona zezwolić niechcieli, wymiatał. I Biskupa
Piktawskiego wygnał.
Bernat
święty tego więcej żałując, jachawszy do Piktawu do klasztoru
swego, prosił Książęcia Wilhelma, aby się do niego dla rozmowy
przyść nie lenił. Iż święty Bernat człowiek był barzo u
wszystkich, prze świątobliwość swoję, zacny – i w tym go
uczcił iż szedł do niego. 4Tam
go ognistemi onemi słowy upominając, a do pokuty przywodząc
rozpalał, przez siedm dni w onym się z nim klasztorze zamknąwszy.
Ale jako twardy kamień rozpuścić się i użyć nie dał. Wyszedł
siódmego dnia jako lew, grożąc Bernatowi ś. śmiercią, jeśliby
z swego klasztoru wychodził, a jakie zmowy z stroną przeciwną
czynił. Potym się drugi raz wszytko Duchowieństwo do Pertynaku w
Akwitaniej zjachało, o pokoju radząc – przyzwali ś. Bernarda,
posłali i posły do Książęcia Wilhelma, aby do nich przyjachał,
a społecznie o zgodzie radził. Dał się na to namówić. Ale gdy
go prosili aby odszczepieństwa przestał, a do prawego się Pasterza
znał, a Biskupom pokój, i Biskupstwa wrócił – namówić go do
tego nie mogli. Chyba to od niego usłyszeli: Iż rad Innocentemu
posłuszen będę, jedno mi niechaj tych Biskupów, którem wygnał,
nie daje.
Widząc
ś. Bernat iż już ludzkiej rady nie zstaje – do Boskiej się
uciekł. Prosił Biskupów, aby mógł wielką Mszą sam śpiewać –
na którą gdy się wszyscy, co na onym Synodzie byli, zeszli – i
ci co w kościół weszli którym się wniść godziło – Książę
Wilhelm jako Schismatyk a wyklęty od Innocentego, z tymi którzy mu
przyzwalali, za drzwiami stał, a w kościół wniść nie śmiał.
Bernat ś. odprawiwszy Kommunią, abo używanie Przenachwalebniejszej
Świątości – wziął ciało Boże na patynę – wynidzie z nim
przede drzwi gdzie było Książę, i głosem straszliwym a ognistemi
słowy, mówić do niego pocznie: wzgardziłeś prośbą naszą sług
tego Pana którego widzisz, oto sam Pan do ciebie idzie – Pan
świata wszytkiego, głowa Kościoła tego, który ty prześladujesz,
Sędzia twój, na którego sąd przyść masz, ciebie o pokój prosi.
5Izali
i tym wzgardzić chcesz, jakoś nami wzgardził? Wszyscy około idący
Biskupi i lud wszytek płakali. A Książę widząc przenaświętsze
ciało Boże w ręku jego, i słysząc one Ducha Ś. pełne a mocne
słowa – drżeć i prawie drewnieć począł, a jako zarażony
upadł na ziemię. 6Podniosą
go jego żołnierze – a on drugi raz upadł. Aż mu rzecze Bernat
ś. – wstań a słuchaj rozkazania Bożego – oto tu jest Biskup
Piktawski, któregoś mocą wygnał. Idź, przeproś ojca twego, a
bądź posłuszny Innocentemu, którego słucha wszytek Kościół Ś.
Boży. On tyran a lew, wnetże się zstał owcą – i zarazem
uczynił wszytko co kazał. Upadł do nóg Biskupa Piktawskiego, i
sam go z swym dworem na Biskupstwo wprowadził, i wszystkim inym
ukrzywdzonym duchownym, ich dostojeństwa przywrócił – zostając
na potym posłusznym Innocentemu Papieżowi.
Ten
był początek nawrócenia jego. Bo od tego czasu gdy już ono
odszczepieństwo Piotra Leona ustało, poczęło się ono tyrańskie
a okrutne jego serce kruszyć, a łaska Boża serce jego oświecać i
wzbudzać – pocznie sobie wspominać słowa ś. Bernata, o sądzie
srogim Bożym, o piekle, o sprośności złego sumnienia, co słyszał
w pierwszej rozmowie jego w Piktawie – pocznie sobie rozmyślać
sprośny i nie Chrześciański żywot swój, postępki złe swoje.
7Już
łzy wylewać i łóżko swoje jemi pokrapiać, i o statecznem ku P.
Bogu nawróceniu i pokucie myślić począł. Jeśli mię Sędzia ten
mój pod osobą chleba zastraszył i poraził – a cóż gdy jawnie
mię sądzić, pozwanego do straszliwej stolice swej, będzie? O mocy
Boża a miłosierdzie niewymowne, jako z kamieni czynisz syny
Abrahamowe. I postanowił sobie na sercu, iść do jakiego
spowiednika, za któregoby radą o swym zbawieniu stanowił – a
wstydząc się ś. Bernata i innych znajomych, szedł tajemnie sam
jeden do jednego pustelnika, o którym dawno słyszał, iż żywot
wiódł na pusczy świątobliwy. Któremu gdy wolą swoję świętą
i dobrą otworzył, i spowiadał mu się iż był ten a ten – on
jemu jako Ananiasz Pawłowi ś. wierzyć niechciał – nie
rozumiejąc aby tak zły Pan, o którego niepobożności wiele
słyszał, do takiej pokory i pokuty przyść mógł – mniemając
żeby w osobie jego czart go kusił. On gdy mu się sprawował – to
tylo słowo od niego usłyszał: jam człowiek prosty i nie na to
wysadzony, sam tylo swego zbawienia pilnuję, a też nauki nie mam.
Ale jest tu nie daleko drugi pustelnik – jeśliżeś ten jest
którym się być mienisz, idźże do niego, tenci pozna co jest z
Pana Boga a co nie.
Szedł
ś. Wilhelm do drugiego, ale i on słysząc o takim tyrannie, bał
się jego spowiedzi – jedno mu do innego trzeciego ukazał.
8Chodził
pokornie od jednego do drugiego, aż na tego trzeciego trafił,
człowieka Duchem Bożym opatrzonego, który jego prawym lekarzem
został. Już mu P. Bóg był objawił przyszcie ś. Wilhelma, i
gorąco się modlił za prawe jego nawrócenie. I przyjął go z
wielką radością – a on mu serce swoje otworzył, prawą skruchę
swoję, i dobrą wolą na czynienie wszelakiej pokuty pokazał.
Nakoniec z temi go on pustelnik słowy odprawi: 9Idź
wróć się w dom twój, nikomu nie powiadaj coś wziął przed się,
a ubrawszy się w żołnierskie zbroje, tak jakoś jeździł źle
czyniąc, wsiadszy na nalepszego konia przyjedź tu do mnie nazad tak
ubrany, a ja ciebie nauczę co masz czynić. Tak uczynił Wilhelm ś.
z wielkim posłuszeństwem. A tym czasem pustelnik on z bliskiego
miasteczka kowala do siebie z naczyniem i z dziesiącią nagotowanych
łańcuszków, przyzwać kazał – tak iż na jednę się prawie
godzinę zeszli, i Książę, i kowal. Stanął zbrojny żołnierz,
już żołd Chrystusów służyć – stanie kowal na inne
żołnierstwo Wilhelma pasować – stanie ociec on, a sędzia
duchowny na grzesznika skaźń dawać – który uczyniwszy rzecz do
Książęcia, jako z Boskiej nauki i z Kanonów świętych, w pokucie
ma być karanie docześne, którym piekielnego karania grzesznicy
uchodzą – a iż grzechu żadnego nie masz, któregoby Bóg abo
wiecznie abo docześnie, karać nie miał – a iż wedle wielkości
grzechów, miara też karaniu być ma – 10a
lepiej się tu na tym świecie małą pracą wypłacić, niżli na
onym w ciężkie męki wpaść. I rzecze naostatek: Jeśliś prawie
pokutujący, a przeszłe grzechy obmyć, i przyszłych się strzec
chcesz, taką ode mnie pokutę przijmi – z strony jałmużny, idź
a przedaj co masz, daj ubogim, a obnażony pódź za tym, który nie
miał gdzie swej głowy skłonić. A iż to wszytko co opuścisz i
rozdasz ciała twego nie dolęże – ten pancerz który na sobie
masz, na gołym ciele pókiś żyw nosić będziesz. A iżeś ludzie
zgorszył, zwłaszcza będąc odszczepieńcem, boso do papieża po
rozgrzeszenie pójdziesz. Modlitewci nie ustawuję – sam je sobie
ustawisz, a Duch cię Boży ostatka nauczy.
Przyjął
to z wielką pokorą ś. Wilhelm, i z jego słów dziwną skruchą
rozpuszczone serce mając, z miłości wielkiej ku Panu Bogu, wnetże
zwłóczyć szaty swoje począł – i nago stanąwszy, pancerz na
ciało gołe włożywszy, kowalowi przykuwać gi na sobie, i
dziesiącią łańcuszków ściągnąć i zanitować kazał. O jako
dobrowolnie podał ono mocne i urodziwe ciało swoje, na ono długie
dla zbawienia swego męczeństwo. Na wierzch mu dał grubą
włosiennicę, i przyłbicę na głowę, tak przywiązaną, iż się
zjąć nie mogła. Tak ubrany od mistrza swego odszedł – a do domu
się wróciwszy, nic nie mieszkając, wszystko swoje dobre rozdał i
rozprawił, sam ni przy
czym
nie zostając. 11Boso
jako mu kazano w onym ubierze szedł do Papieża Eugeniusza wtórego,
który go był znowu o ono odszczepieństwo zaklął, we Francjej
Synod uczyniwszy w Remis.
Tam go ś. Wilhelm, już tak pokutujący, nalazł – i przyszedszy a
padszy do nóg jego, mówił: Ojcze zgrzeszyłem przeciw niebu i
przeciw tobie, i z płaczem wielkim rozgrzeszenia prosił. Gdy Papież
pytał ktoby to był? Gdy rzekł: jam jest Wilhelmus Komes grzeszny i
niezbożny, któregoś ty słusznie od ciała Kościoła Bożego,
jako członek zarażony, odciął – bo nie masz tego grzechu,
któryby się we mnie nie nalazł – ale pomni na miłosierdzie
Boże, a mocą którąć dał Chrystus, rozgrzesz pokutującego, a
przijmi miedzy wybrane Boże – kluczem tym który nosisz, wrota mi
miłosierdzia Bożego chciej otworzyć.
Papież
przelęknął się i zdumiał, a wierzyć niechciał, aby tym był
czym się mienił. I kazał mu wstać a na stronę iść, żeby się
rzeczy prawdziwej dowiedział. On ze wstydem odchodząc, mówił:
Tenci jestem czym się mienię być grzesznik wielki – spowiednik
mój taką mi pokutę dał, i do ciebie mię odesłał. Potym
obaczywszy się Papież, i widząc iż to statecznie twierdzi, a iż
u Pana Boga wszytko podobno, powiedział mu: 12Idź
do Hieruzalem, daję moc Patriarsze Hierozolimskiemu, aby cię
rozgrzeszył – i jemu duszę twoję polecam i do niego cię
odsyłam. On to pokornie przyjąwszy, wyszedł z błogosławieństwem
Papieskim – i nic nie mieszkając, do Hieruzalem szedł. Na ten
czas Hieruzalem i ziemia święta była w ręku Chrześciańskich. I
przyjął go z wielką ochotą Patriarcha – bo znał sławę jego,
i z domu jego poznał był niejakie dobrodziejstwo. Tam mu dał
rozgrzeszenie Papieskie – i prosił go aby przy nim mieszkał. A on
tylo tej łaski u niego żądał, aby w jego podwórzu chałupkę mu
postawił, i jamę pod nią wykopać kazał, w którejby się na
czynienie pokuty zamknąć mógł. I tak uczynił.
13Przez
dziewięć lat nie wychodząc, tam to więzienie dobrowolnie cierpiał
– srogości sobie i utrudzenia zadając. Chleb tylo jadł a wodę
pił, w sukni onej żelaznej, która się już była w jego ciało
wpiła, legając – a nigdy jej do swej śmierci nie zwłócząc –
łoże jego ziemia, a poduszka drewno, pierzynka przykrycie ono
chałupki było. Postem i ustawicznym wzdychaniem a modlitwą cieszył
strapioną duszę swoję, do śmierci się i sądu Boskiego
przyprawując. Tam go naleźli powinowaci jego – i przychodząc nad
onę chałupkę, często wołali: coś oszalał a od rozumu odszedł,
Panie Wilhelmie? Ziemię i państwo twoje nieprzyjaciele twoi
osiągają, nasześ przyjaciele wdał w wielkie niebezpieczeństwo –
czegoć nie dostawało w onym państwie twoim? Azaś nie mógł
jakiej inakszej pokuty czynić, jako Dawid, przy swym państwie
zostając? I innemi diabelskimi zastrzały serce jego trapili – on
jako usta zawiązane mając, milczał – wszakże myślami onemi,
począł nieco w swoim przedsięwzięciu słabieć – gdy mu ono
czart, co słyszał, w serce wbijał, na myśli rozwodził, i trudną
mu pokusę czynił. Tę pokusę przepuścił nań Pan Bóg, aby sobie
nie dufając i sile swej, w wytrwaniu onego żywota, wszystek się
tylo łaską a miłosierdziem Bożym nad sobą szczycił. I przeto
chcąc ujść onych jadowitych słów – Patriarsze cicho
podziękowawszy, bieżał tam gdzie go oczy niosły. 14Lecz
na drodze jeszcze tęż pokusę cierpiał i te srogie z myślami
onemi niepokoje.
Po
długiej drodze, przyszedł do Włoch, blisko Luki. Na ten czas
Lukańska Rzeczpospolita zamku jakiegoś sąsiedzkiego dobywała.
Widząc ś. Wilhelm, iż się długo koło niego bez potrzeby bawią,
dał się słyszeć: co to za ludzie, spraw wojennych nie umieją,
jabych ten zamek za kila dni wziął. Te słowa doszły rady
Lukańskiej, wnet go przyzowią – i widząc iż człowiek urodziwy,
i mocny, a o rzeczach rycerskich mądrze mówi – wiele mu
obiecując, polecić mu sprawę wojenną chcieli. 15On
zapomniawszy swego powołania, i zaczętej pokuty – obiecał im w
tym posłużyć. Lecz go P. Bóg nie zapomniał, widząc iż się
barzo nazad nachylił, podjął upadnienie jego podporą pomocy swej
– tej nocy po której nazajutrz urząd wojenny na się wziąć
miał, ślepotę na oczy jego dopuścił – w czym poznał rękę
Bożą, i wielką łaskę Jego nad sobą, i obaczył jako źle
uczynić chciał – czego znowu barzo żałując, ukarał się sam w
sobie, i korzył się Panu swemu, a odnawiał mocnie przedsięwzięcie
swoje. Nazajutrz gdy mu mieli wojnę i dobywanie zamku onego zlecić
– wymówił się jako mógł, powiadając: Iżem człowiek
pokutujący, i oddany na służbę Bożą, Chrystusów żołnierz,
któremu się już wojny świeckiej wieść nie godzi.
16Potym
uprosiwszy sobie u Pana Boga przywrócenie oczu, iż przejźrzał –
wracał się do Jeruzalem na pierwsze miejsce. W drodze go rozbójnicy
pojmali, a widząc iż nic nie ma, onego pancerza który się był w
ciało wpił, odpiąć nie mogąc, wolno go puścili. W onej
pierwszej chałupce swojej, u Patriarchy zasię dwie lecie
przemieszkał – i barziej się dręcząc niżli pierwej już się
sam swego upadku bojąc, widząc jako jest nasze przyrodzenie do
stateczności w dobrym niepotężne – im dalej tym więcej w
miłości Bożej rósł, i mocniejszym w przedsięwzięciu swoim
zostawał. Tam gdy go zasię jego powinowaci najdowali – a onemi
słowy gabali, uciekł, od złych słów uszy kryjąc, na głęboką
pustynią. 17I
tam niektóry czas przemieszkawszy – szedł do grobu Jakuba ś. do
Kompostelle, od wschodu słońca, aż na zachód, długą i ciężką
barzo drogą i trudzeniem.
Stamtąd
puścił się do Włoch, do Tuscjej – w pustynią jednę, którą
Liwallią zową – gdzie nalazszy jaskinię straszliwą, w niej
mieszkał. Przyszło do niego kilaś towarzyszów, którzy mu chcieli
onego żywota pokutującego pomagać – ale gdy widział ich
nieposłuszeństwo, a inaksze myśli niżeli pustelnikom i sługom
Bożym przystoi, 18poszedł
od nich na jednę górę w inszej pustyniej, Pruno nazwaną. Tam w
ciemnym barzo lesie chałupkę sobie postawił, i ogródek ku
żywności uczynił, i drzewa szczepił. Węże i inne jadowite
robaki modlitwą i mocą Chrystusową wypędził, iż mu przykrości
żadnej nie czyniły. W tej pustyniej miał wielkie od czartów
nagabanie. 19Jednego
czasu przyszli jako wielkie wojsko jezdnych – i obstąpili jego
komórkę, i czynić igrzyska poczęli, goniąc do siebie z drzewy –
a jeden z nich przedniejszy uczynił się ojcem ś. Wilhelma, który
już był dawno umarł – i w jego jako żywej osobie, uczynił na
syna dziwne a smutne narzekanie: co się, prawi, zabijasz synu, już
dosycieś służył Chrystusowi, jużeś świętym został – wynidź
a wróć się do państwa któremci zostawił – zmiłuj się nad
prośbą ojca twego, a nie trać domu jego. Temi i innemi słowy
chciał czart przełomić serce sługi Bożego – a on acz był
przestraszony onym widzeniem, wszakże się ani strachom, ani
łagodnym onym słowom uwieść nie dał – modlił się Panu Bogu,
a z chałupki swej nie wychodził. 20Toż
potym widząc iż nic nie wygrawają, wyłomiwszy drzwiczki do niego,
wzięli go i wywlekli, i okrutnie go bijąc, napoły żywego odeszli.
Tam umierając prawie, miał dziwne a niebieskie nawiedzenie.
Przyszła do niego przeczysta Matka Boża, samotrzecia, lecząc rany
jego. Z którego widzenia, dziwną wziął na duszy pociechę i na
ciele uleczenie zupełne.
Na
tej pustyni gdy się osławił, naszło się potym do niego
towarzystwa, którzy mu onego żywota jego pomagać chcieli. Przyjął
je i nauczał. Ale potym wielkie od nich doległości cierpiąc,
przyszedł do Kastelliona, gdzie mu P. Bóg jednego człowieka i
dobrodzieja nagotował – u którego niektóry czas przemieszkał, i
żonę jego od wielkiej febry, modlitwą uleczył. Nakoniec, za
pomocą jednego kapłana Gwidona, i niektórych ludzi zacnych, około
zamku Buriańskiego, naleźli mu na pustyniej, nazwanej Stabulum
Rodis,
barzo przystojne i spokojne miejsce, które mu naprawili wedle
potrzeby – w tym przeżywszy pułtora lata, żywota swego dokonał,
roku Bożego, 1156.21
O śmierci swej wiedział, i towarzyszowi swemu który długo przy
nim onego mu żywota pomagał, i potym świętym został, to jest,
świętemu Wojciechowi, opowiedział – i Prorockim duchem rzeczy
niektóre oznajmił – po kapłana posłał, spowiedź uczyniwszy, i
ciało Boże wziąwszy, z wielką skruchą w onym ubierze od
spowiednika wziętym dokonał. Cudy niemałemi wsławiony i za
żywota, i po śmierci – na cześć Bogu w Trójcy jedynemu,
któremu sława i rozkazowanie wieczne wiekom. Amen.
22Obacz
jako źle bluźnią i sprośnie Zwingliani, którzy nic nie wierzą
aby pod osobą chleba w Sakramencie prawdziwe i rzeczywiste ciało
Boże było, Chrystus sam Bóg nasz. Gdyż oto Bernat ś. ze
wszytkimi onymi Biskupy tak wierząc onej obecności Pańskiej, na
porażenie kościelnego nieprzyjaciela używali. A moc swoję
Chrystus na podparcie obecności swej w Sakramencie takim cudem
pokazał – gdy go jako Pawła ś. ogromił, poraził, i myśl jego
zmiękczył. O opłakani Zwingliani i Kalwinowie, jako się nie tylo
szczerym słowom Chrystusowym, ale wszytkiego Kościoła Bożego
wyznaniu i starożytności sprzeciwiacie. Jako mam na was narzekać,
i nad wami, jako Bogu umarłymi, płakać?
1 XXI. Febru. Lutego. Mart.
R. 10. Febru.
2 Zły żywot ś. Wilhelma.
3 Rozerwanie w Kościele Bożym
dla dwu przyczyn.
4 Rozmowa ś. Bernata z
Wilhelmem.
5 Prawdziwe ciało Boże w
Przenaświętszym Sakramencie.
6 Obecnością Chrystusową w
Sakramencie porażony Wilhelm.
7 Nawrócenie Książęcia
Wilhelma do Pana Boga.
8 Pokora ś. Wilhelma.
9 Rozkazanie spowiednika.
10 Pokuta dana ś. Wilhelmowi.
11 Do Papieża boso szedł
Wilhelm ś.
12 Papież go posłał na pokutę
do Jeruzalem.
13 Pokuta ś. Wilhelma w
Jeruzalem przez lat dziewięć.
14 Pokusy ś. Wilhelma.
15 Zachwianie Wilhelma ś.
16 Wrócił się do Jeruzalem.
17 Do Kompostelle szedł.
18 Wrócił się do Włoch na
puszczą.
19 Najazdy i pokusy diabelskie.
20 Czarci zbili ś. Wilhelma, a
zleczyła go Matka Boża.
21 10. Febru.
22 Obrok duchowny. Prawdziwe
ciało Boże w Sakramencie pod osobą chleba.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Subskrybuj:
Posty (Atom)