Żywot
ś. Ekwicjusa Opata,
pisany
od ś. Grzegorza Papieża, Lib.
1. Dialog. cap. 4. słowo
od słowa. Żył około roku Pańskiego, 520.1
Z
powieści Fortunata wielebnego męża, Opata klasztoru, który zową
łaźnią Cyceronową, i z innych ludzi zacnych,
zrozumiałem to co powiem. Prześwięty mąż na imię Ekwicjus, w
krainie Waleria nazwanej, był z cnoty swej i żywota
u wszystkich w wielkim podziwieniu – któremu ten to Fortunatus był
barzo towarzyskim. Ten wedle wielkości świątobliwości swojej,
wiela klasztorów w tej tam stronie ojcem był. 2Gdy
go czasu młodości jego zapalenie cielesne, i pobudki nieczyste
barzo gabały – pokusy one i niebezpieczeństwa uczyniły go w
modlitwie gorącym i pilnym. A gdy ustawicznie na one niepokoje
pomocy Boskiej wzywał – nocy jednej stanął przy nim Anioł, i
kazał go rzezać – i zdało mu się przez ono widzenie, iż prawie
takim już był. 3Po
tym widzeniu tak się uczuł wolnym od wszytkiego zapalenia złej
żądzej, jakoby prawie płci męskiej na sobie nie nosił. Tym darem
Bożym posilony, za pomocą Bożą, jako mężczyznę, tak i
niewiasty rządzić, i w służbie Bożej sprawować począł.
4Wszakże
ucznie swoje upominał – aby sobie w tej mierze za jego przykładem
nie ufali – a bez daru Bożego, któregoby nie wzięli, w takie się
posługi dla upadku nie wdawali. Tego czasu którego w Rzymie
czarnoksiężniki
pojmane
karano –
Bazyliusz
niejaki, pierwszy czarnoksiężnik, w mniszym
odzieniu do Waleriej
uciekł, i udawszy się do Kastoriusza
Amirtenieńskiego
Biskupa,
prosił aby go do klasztoru Ekwicjusa ś. wprawił. Tedy przyszedł
Biskup
z onym Bazyliuszem
do
ś. Ekwicjusa, prosząc aby go miedzy
swoje zebranie przyjął. 5Gdy
go skoro ujźrzał ś. Ekwicjus, rzekł: tego którego mi, ojcze,
zalecasz – nie widzę go być mnichem, ale diabłem. Rzekł Biskup:
Szukasz przyczyny abyś tego o co proszę nie uczynił. Odpowiedział
sługa Boży: Jać tym go być oznajmuję czym go widzę – ale
żebyś nie rzekł, iż cię słuchać niechcę, oto uczynię co
każesz. I przyjął go do klasztoru. Po małym czasie, gdy sługa
Boży, na pobudzanie wiernych ku niebieskim żądzom, daleko od
klasztoru swego zabieżał – trafiło się iż w klasztorze
panieńskim, który też miał w poruczeniu swym, jedna panna, która
wedle spróchniałości ciała tego, piękną się być zdała,
gorączkę cierpieć, w której barzo sobie tesknić i wołać
straszliwie poczęła, mówiąc: Teraz umrę jeśli mnich do mnie
Bazyliusz nie przyjdzie, a zdrowia mego nie opatrzy, i mnie nie
zleczy. Lecz w niebytności starszego żaden mnich wniść do
klasztoru panieńskiego nie śmiał – a daleko mniej nowy on,
którego żywota bracia nie doznali. Tedy wnetże go wysłali za
świętym Ekwicjusem, to mu oznajmując, jako w wielkiej gorączce
jest, a o nawiedzenie onego mnicha troskliwie prosi. Co usłyszawszy
mąż święty, w gniewie się rośmiał, a rzekł: wszakem wam
powiadał iż to diabeł jest a nie mnich – idźcie a wyrzućcie go
z klasztora – a o służebnicę Bożą nie frasujcie się, od tej
godziny i febra ją minie, i o Bazylim myślić nie będzie. 6Wrócił
się brat on, i poznał iż tej godziny zdrową została, której ono
słowo mówił Ekwicjus – który mocą Mistrza swego, Jego też
przykład wyraził,7
gdy P. Jezus proszony od królika, samym słowem sługę jego
uzdrowił. Tedy go wnetże wszyscy mniszy z klasztora wyrzucili. A on
wychodząc wyznawał – iżem często mym rzemięsłem komórkę
Ekwicjusa, na powietrzu zawieszał – a żadnegom z jego domowników
obrazić nie mógł. 8Ten
złoczyńca rychło potym w Rzymie za gniewem ludu Chrześciańskiego
o rzeczy Boskie, spalony w ogniu zginął.
Szlachcic
jeden na imię Feliks z powiatu Nursjej, ociec tego Kastoriusa, który
teraz w Rzymie z nami mieszka – bacząc iż ten Ekwicjus, żadnego
święcenia kapłańskiego nie mając, po miasteczkach i wsiach
nauczał, i kazał – szedł do niego, i rzekł mu: Jako ty, nie
mając od Rzymskiego Biskupa, pod którym żyjesz, żadnego na
kazanie dozwolenia, śmiesz nauczać ludzie, a ten na się urząd
brać? Powiedział na jego pytanie mąż święty, jako moc na
powiadanie słowa Bożego wziął, tym obyczajem. 9Jednej
nocy, powiada, ukazał mi się piękny młodzieniec, i puszczadłem w
język mój uderzywszy, krew mi z niego puścił, i rzekł: otom
słowa moje włożył w usta twoje, wynidźże na kazanie – od
onego dnia, bych dobrze chciał, o P. Bogu milczeć nie mogę.
Petrus.
Radbych usłyszał jakie uczynki tego były, który taki dar od Boga
miał. Gregorius.
Uczynki, Pietrze, z daru Bożego są, a nie dar Boży z uczynków –
bo inaczej łaska nie byłaby łaską. Bo dar Boży uprzedza uczynki,
aczkolwiek za rostącymi na nim uczynkami darów się też Bożych
przyczynia. Ale żebyś o jego żywocie wiadomość miał – dobrze
go świadom był przewielebny mąż Albinus Reateński Biskup, i
drudzy jeszcze żywi są którzy nań patrzyli. Ale co więcej o
dobrych uczynkach jego się pytasz? Ponieważ czystość jego żywota,
zgadzała się z jego kazania pilnością. 10Miał
tak gorącą ochotę ku pozyskaniu dusz Panu Bogu – iż chociaż
klasztory sprawował, jednak po wsiach i zamkach chodził, od
kościoła do kościoła, i po domach wszędzie, serca wiernych ku
miłości niebieskiej i ojczyźnie zapalając. Barzo był w odzieniu
wzgardzony, i tak na pojźrzeniu podły – iż kto go potkał a nie
znał, i na pozdrowienie jego nie odpowiedział. A gdy gdzie drogę
czynił, wsiadł na osła nachudszego w domu – a ogłowi, miasto
uzdy używał – a skórę baranią, miasto siodła kładł – w
worku tylo księgi Pisma Ś. nosząc na obu stronach. A gdziekolwiek
przyszedł, Pisma Ś. źrzódło wypuszczał, a pokrapiał serca
wiernych.
Sława
jego kazania doszła do Rzymu, i niektórzy z księżej pochlebcy
(którzy swym językiem słuchacze swe głaszcząc zabijają je)
Biskupowi Stolice Apostolskiej pochlebując, skarżyli się na tego
świętego mówiąc: Co to za chłop, który sobie władzą do
kazania przywłaszczył, a nieumiejętny, śmie na się brać urząd
Pana naszego Apostolskiego? Niechby kto poń posłany był, a tu go
stawił, żeby poznał jaki jest kościelny porządek i karanie. 11A
jako to więc bywa u ludzi zabawionych, prędko się pochlebstwo
wkradnie – gdy od drzwi serdecznych zaraz odepchnione nie będzie –
przyzwolił na to Papież, aby do Rzymu przyzwany, a doświadczony
był. I posłał poń Juliana Defensora, który potym był Biskupem
Sabińskim, rozkazując, aby go ze czcią co nawiętszą
przyprowadził – aby mąż Boży prze ono gabanie krzywdy żadnej
nie miał. 12Tedy
przyjachał do klasztoru jego – i samego nie zastając, nalazł
pisarze starych ksiąg, piszące – i spytał gdzieby był starszy.
Powiedzieli, iż za tym bliskim pagórkiem siano kosi. Miał ten
Julianus barzo zuchwałe pacholę, i pyszne – iż go ledwo samego
słuchało – tego posłał aby go tym rychlej przyzwał. Skoro on
chłopiec ujźrzał Ekwicjusa, barzo się bać i mdleć począł, iż
ledwo prze drżenie przystąpił – i upadszy do nóg jego, kolana
całując, oznajmił iż go pan jego czeka. 13A
on rzecze: Nabierz świeżego siana dobytkom, na którycheście
przyjachali – a ja dokosiwszy (bo już troszka zostaje) pójdę za
tobą. Gdy ujźrzał Julianus pacholę swoje ono zuchwałe, a on
siano niesie – rozgniewał się nań mówiąc: Nie po sianom ja
ciebie, ale po człowieka posłał. Powie, iż idzie za mną. I
ujźrzy a on idzie z kosą na ramieniu, w kowanych wiejskich
trzewikach – i pytając jeśliby ten był, z daleka nań patrząc,
gardzić im począł. 14Ale
gdy blisko przyszedł, drżeć i lękać się począł także
Julianus, iż ledwie co prze on strach wymówić mógł, to, po co
był posłan. I poniżywszy się jemu do kolan jego upadł, prosząc
go o modlitwę – a iż ociec jego, Apostolski Biskup, widzieć go
pragnął. Dziękował Panu Bogu Ekwicjus, iż go P. Bóg łaską
swoją przez nawyższego Biskupa nawiedził. 15I
wnet tej godziny rozkazał braciej, aby mu dobytek nagotowali – i
sam posła upominał, aby rychło wyjechali. Rzecze Julianus – iż
to dziś być nie może, bom się z drogi spracował. On powiedział:
o smutek mię przywodzisz synu – bo jeśli dziś nie wyjedziem,
jutro już nie pojedziem. I został poseł w klasztorze na onę noc.
A nazajutrz o świtaniu prędki poseł do Juliana z listem przybieżał
od Papieża – aby nie śmiał sługi Bożego z klasztoru jego
ruszać. 16Gdy
pytał czemu się taka odmiana zstała? zrozumiał iż nocy tej,
której był Julianus wysłany, Papież był zastraszony widzeniem, o
to, iż po onego człowieka świętego posyłał. I wnet się wezbrał
na drogę Julianus, modlitwie się słudze Bożemu zalecając, a
mówiąc: Prosi cię ociec nasz, abyś się nie trudził a został.
Co usłyszawszy Ekwicjus, zasmucony rzekł: wszakem wczora
powiedział, jeśli zaraz nie wyjedziem już jutro zostaniem. I
trzymał go nieco w klasztorze, podróżną pracą jego, acz
poniewolnemu nagradzając. 17Obaczże
Pietrze (mówi Grzegorz ś. w rozmowie) w jakiej strażej Bożej ci
są, którzy sami sobą gardzić umieją. W jakiej czci, i w jakim
poczcie tajemnie policzeni bywają, którzy się w oczach ludzkich
wzgardzonymi być nie sromają. A przeciwnym obyczajem w oczach
Bożych podłemi zostawają, którzy się u ludzi chciwością
próżnej chwały nadymają. Przeto i niektórym prawda mówi: Wy
jesteście którzy się przed ludźmi usprawiedliwiacie, a Bóg widzi
serce wasze. Bo co u ludzi jest wysokiego, to brzydkie jest u Pana
Boga.
Petrus.
Dziwuję się iż się na tym mężu nawyższy Biskup omylił.
Gregorius.
Co się dziwujesz, Pietrze, iż się mylim,
ponieważ ludzie jesteśmy? 18Aza
nie pomnisz, iż Dawid który miewał Ducha Prorockiego,
niewinnego syna Jonaty potępił, słuchając kłamliwych słów
sługi jego. A iż się to przez Dawida zstało, wierzym iż wedle
tajemnego sądu Bożego sprawiedliwie się zstało – a jednak wedle
rozumu ludzkiego niewiemy
jako to usprawiedliwić. A cóż za dziw gdy się ludzkim kłamliwym
ustom uwieść damy, my którzy Prorokami nie jesteśmy. Wiele na tym
iż każdego Biskupa wielkość trudności umysł zabawia – a gdy
się myśl do wiela spraw rozrywa, do żadnej w osobności potężna
nie bywa – i tym się rychlej w każdej oszukiwa, im się około
wiela zabawia. Petrus.
Wielką prawdę mówisz.
Gregorius.
Nie zamilczę com o tymże mężu słyszał od onego Opata,
wielebnego Walentyna, iż gdy jego ciało w kościółku ś.
Wawrzyńca położone było, wieśniak jeden na jego grobie skrzynię
z zbożem położył, nie bacząc jaki tam człowiek leżał. Tedy
wicher z powietrza, innych rzeczy zaniechawszy, skrzynię onę samę
wyniósł, i daleko zarzucił – iż każdy poznać mógł, jakiej
był zacności u Boga ten, co tam leży. Powiedał mi też tenże
Fortunatus, który mi się barzo i laty, i obyczajmi, i prostotą
podobał – gdy Longobardowie w onę stronę przyszli. Mniszy do
grobu ś. Ekwicjusa uciekli. Wpadli w klasztor nieprzyjaciele, i
mnichy z kościoła wywłóczyć poczęli – jeden zawołał: Ach ś.
Ekwicy podobaćli się to, iż nas tak wywłóczą, a bronić nas
niechcesz? Tedy wnet duch nieczysty Longobardy napadł, i tak je
długo trapił, aż się wszyscy o tym, co przed kościołem byli,
dowiedzieli, i zakazali, aby miejsca poświęconego nie mazali. Tak
ten święty mąż i uczniów swoich bronił, i wielom innym tam się
po lekarstwo uciekającym pomógł – przez Jezusa Chrystusa Pana
naszego, któremu z Ojcem i z Duchem Ś. chwała na wieki. Amen.
19Aczkolwiek
sam ś. Grzegorz wiele nauk w tym żywocie daje – wszakże ja tylo
jednę przypomnię. W kazanie się wdawać, bez kościelnego
poruczenia, rzecz jest nieprzystojna i świętokradzka. Bo Pismo
mówi:20
a jako kazać mają, jeśli ich nie poślą? Kościół pospolicie
via
ordinaria posyła
– to jest,
starszy kościelny na miejsca Apostolskie wstępujący. 21Wszakże
jeśli kogo extraordinarie,
to jest z osobliwego przywileju P. Bóg sam przez się, a nie przez
ludzie posyła – tedy to cudy potwierdza, które jeśli prawe są,
to przy nich jest, iż się taki Kościołowi i starszym podaje, i
ono powołanie swoje, i cuda, rozsądkowi Kościelnemu poleca. Taki
był ten Ekwicjus, który się na examen
kościelne
wnetże porwał, i pewnie kazaniaby był przestał, by mu był Papież
zakazał. Ale niepodobna rzecz, aby się w tej mierze Papieska i
Kościelna wola z Bożą nie zgadzała – w której jeden Duch jest.
22I
widzisz chocia na przodku Papież Ducha w nim Bożego nie poznał –
jednak potym P. Bóg Papieżowi objawił, że to wola Jego była, aby
on kazał, i nauczał. Po tym znać, kto z Ducha Bożego mówi, gdy
się z Kościołem Bożym zgadza, i do niego odzywa. Tak Pawła ś.
Duch Boży wiódł do Apostolskiej jedności – tak Korneliusza
objawienie Boskie do Piotra prowadziło. To znak swej wolej i ducha
nieczystego w tych ministrach, iż oni mieniąc się posłańcy
Bożymi, ani mocy od Kościoła, ani cudów od Boga ukazać nie mogą
– a od posłuszeństwa Kościelnego i urzędu hardości swej tak
uciekają, jako czarci od ś. Krzyża. Rozumiejże jacy to i czyi są
kaznodzieje.
1 XIII. Martii. Marca. Mart.
R. 11. Augu.
2 Pokusy jako cielesne ugasił.
3 Dar czystości, dar Boży.
4 Sprawowanie białych głów
niebezpieczne.
5 Prorockiego
ducha miał.
6 Cudowne zleczenie i czartów
odegnanie.
7 J 4.
8 Czarnoksiężniki w Rzymie
palono.
9 Na urząd kaznodziejski jako
posłany był.
10 Poratowanie ludzkich dusz
własne jest świętym.
11 Pochlebstwo się prędko
wkradnie.
12 Poseł Papieski do ś.
Ekwicjusa.
13 Siano kosił ś. Ekwicjus.
14 Święci ubodzy jako
straszliwi.
15 Posłuszeństwo świętych
jako gotowe.
16 Widzenie i zjawienie
Papieżowi.
17 Nauka ś. Grzegorza.
18 Papież około potocznych
rzeczy omylić się może, ale około wiary nigdy.
19 Obrok duchowny.
20 Rz 10.
21 Kogo Bóg sam przez ludzi na
kazanie posyła, cuda mu w rękę daje.
22 Od Boga posłany urząd.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz