sobota, 27 lipca 2019

(78) Żywoty Świętych: Ekwicjusz

Żywot ś. Ekwicjusa Opata,
pisany od ś. Grzegorza Papieża, Lib. 1. Dialog. cap. 4. słowo od słowa. Żył około roku Pańskiego, 520.1

   Z powieści Fortunata wielebnego męża, Opata klasztoru, który zową łaźnią Cyceronową, i z innych ludzi zacnych, zrozumiałem to co powiem. Prześwięty mąż na imię Ekwicjus, w krainie Waleria nazwanej, był z cnoty swej i żywota u wszystkich w wielkim podziwieniu – któremu ten to Fortunatus był barzo towarzyskim. Ten wedle wielkości świątobliwości swojej, wiela klasztorów w tej tam stronie ojcem był. 2Gdy go czasu młodości jego zapalenie cielesne, i pobudki nieczyste barzo gabały – pokusy one i niebezpieczeństwa uczyniły go w modlitwie gorącym i pilnym. A gdy ustawicznie na one niepokoje pomocy Boskiej wzywał – nocy jednej stanął przy nim Anioł, i kazał go rzezać – i zdało mu się przez ono widzenie, iż prawie takim już był. 3Po tym widzeniu tak się uczuł wolnym od wszytkiego zapalenia złej żądzej, jakoby prawie płci męskiej na sobie nie nosił. Tym darem Bożym posilony, za pomocą Bożą, jako mężczyznę, tak i niewiasty rządzić, i w służbie Bożej sprawować począł. 4Wszakże ucznie swoje upominał – aby sobie w tej mierze za jego przykładem nie ufali – a bez daru Bożego, któregoby nie wzięli, w takie się posługi dla upadku nie wdawali. Tego czasu którego w Rzymie czarnoksiężniki pojmane karano Bazyliusz niejaki, pierwszy czarnoksiężnik, w mniszym odzieniu do Waleriej uciekł, i udawszy się do Kastoriusza Amirtenieńskiego Biskupa, prosił aby go do klasztoru Ekwicjusa ś. wprawił. Tedy przyszedł Biskup z onym Bazyliuszem do ś. Ekwicjusa, prosząc aby go miedzy swoje zebranie przyjął. 5Gdy go skoro ujźrzał ś. Ekwicjus, rzekł: tego którego mi, ojcze, zalecasz – nie widzę go być mnichem, ale diabłem. Rzekł Biskup: Szukasz przyczyny abyś tego o co proszę nie uczynił. Odpowiedział sługa Boży: Jać tym go być oznajmuję czym go widzę – ale żebyś nie rzekł, iż cię słuchać niechcę, oto uczynię co każesz. I przyjął go do klasztoru. Po małym czasie, gdy sługa Boży, na pobudzanie wiernych ku niebieskim żądzom, daleko od klasztoru swego zabieżał – trafiło się iż w klasztorze panieńskim, który też miał w poruczeniu swym, jedna panna, która wedle spróchniałości ciała tego, piękną się być zdała, gorączkę cierpieć, w której barzo sobie tesknić i wołać straszliwie poczęła, mówiąc: Teraz umrę jeśli mnich do mnie Bazyliusz nie przyjdzie, a zdrowia mego nie opatrzy, i mnie nie zleczy. Lecz w niebytności starszego żaden mnich wniść do klasztoru panieńskiego nie śmiał – a daleko mniej nowy on, którego żywota bracia nie doznali. Tedy wnetże go wysłali za świętym Ekwicjusem, to mu oznajmując, jako w wielkiej gorączce jest, a o nawiedzenie onego mnicha troskliwie prosi. Co usłyszawszy mąż święty, w gniewie się rośmiał, a rzekł: wszakem wam powiadał iż to diabeł jest a nie mnich – idźcie a wyrzućcie go z klasztora – a o służebnicę Bożą nie frasujcie się, od tej godziny i febra ją minie, i o Bazylim myślić nie będzie. 6Wrócił się brat on, i poznał iż tej godziny zdrową została, której ono słowo mówił Ekwicjus – który mocą Mistrza swego, Jego też przykład wyraził,7 gdy P. Jezus proszony od królika, samym słowem sługę jego uzdrowił. Tedy go wnetże wszyscy mniszy z klasztora wyrzucili. A on wychodząc wyznawał – iżem często mym rzemięsłem komórkę Ekwicjusa, na powietrzu zawieszał – a żadnegom z jego domowników obrazić nie mógł. 8Ten złoczyńca rychło potym w Rzymie za gniewem ludu Chrześciańskiego o rzeczy Boskie, spalony w ogniu zginął.
   Szlachcic jeden na imię Feliks z powiatu Nursjej, ociec tego Kastoriusa, który teraz w Rzymie z nami mieszka – bacząc iż ten Ekwicjus, żadnego święcenia kapłańskiego nie mając, po miasteczkach i wsiach nauczał, i kazał – szedł do niego, i rzekł mu: Jako ty, nie mając od Rzymskiego Biskupa, pod którym żyjesz, żadnego na kazanie dozwolenia, śmiesz nauczać ludzie, a ten na się urząd brać? Powiedział na jego pytanie mąż święty, jako moc na powiadanie słowa Bożego wziął, tym obyczajem. 9Jednej nocy, powiada, ukazał mi się piękny młodzieniec, i puszczadłem w język mój uderzywszy, krew mi z niego puścił, i rzekł: otom słowa moje włożył w usta twoje, wynidźże na kazanie – od onego dnia, bych dobrze chciał, o P. Bogu milczeć nie mogę. Petrus. Radbych usłyszał jakie uczynki tego były, który taki dar od Boga miał. Gregorius. Uczynki, Pietrze, z daru Bożego są, a nie dar Boży z uczynków – bo inaczej łaska nie byłaby łaską. Bo dar Boży uprzedza uczynki, aczkolwiek za rostącymi na nim uczynkami darów się też Bożych przyczynia. Ale żebyś o jego żywocie wiadomość miał – dobrze go świadom był przewielebny mąż Albinus Reateński Biskup, i drudzy jeszcze żywi są którzy nań patrzyli. Ale co więcej o dobrych uczynkach jego się pytasz? Ponieważ czystość jego żywota, zgadzała się z jego kazania pilnością. 10Miał tak gorącą ochotę ku pozyskaniu dusz Panu Bogu – iż chociaż klasztory sprawował, jednak po wsiach i zamkach chodził, od kościoła do kościoła, i po domach wszędzie, serca wiernych ku miłości niebieskiej i ojczyźnie zapalając. Barzo był w odzieniu wzgardzony, i tak na pojźrzeniu podły – iż kto go potkał a nie znał, i na pozdrowienie jego nie odpowiedział. A gdy gdzie drogę czynił, wsiadł na osła nachudszego w domu – a ogłowi, miasto uzdy używał – a skórę baranią, miasto siodła kładł – w worku tylo księgi Pisma Ś. nosząc na obu stronach. A gdziekolwiek przyszedł, Pisma Ś. źrzódło wypuszczał, a pokrapiał serca wiernych.
   Sława jego kazania doszła do Rzymu, i niektórzy z księżej pochlebcy (którzy swym językiem słuchacze swe głaszcząc zabijają je) Biskupowi Stolice Apostolskiej pochlebując, skarżyli się na tego świętego mówiąc: Co to za chłop, który sobie władzą do kazania przywłaszczył, a nieumiejętny, śmie na się brać urząd Pana naszego Apostolskiego? Niechby kto poń posłany był, a tu go stawił, żeby poznał jaki jest kościelny porządek i karanie. 11A jako to więc bywa u ludzi zabawionych, prędko się pochlebstwo wkradnie – gdy od drzwi serdecznych zaraz odepchnione nie będzie – przyzwolił na to Papież, aby do Rzymu przyzwany, a doświadczony był. I posłał poń Juliana Defensora, który potym był Biskupem Sabińskim, rozkazując, aby go ze czcią co nawiętszą przyprowadził – aby mąż Boży prze ono gabanie krzywdy żadnej nie miał. 12Tedy przyjachał do klasztoru jego – i samego nie zastając, nalazł pisarze starych ksiąg, piszące – i spytał gdzieby był starszy. Powiedzieli, iż za tym bliskim pagórkiem siano kosi. Miał ten Julianus barzo zuchwałe pacholę, i pyszne – iż go ledwo samego słuchało – tego posłał aby go tym rychlej przyzwał. Skoro on chłopiec ujźrzał Ekwicjusa, barzo się bać i mdleć począł, iż ledwo prze drżenie przystąpił – i upadszy do nóg jego, kolana całując, oznajmił iż go pan jego czeka. 13A on rzecze: Nabierz świeżego siana dobytkom, na którycheście przyjachali – a ja dokosiwszy (bo już troszka zostaje) pójdę za tobą. Gdy ujźrzał Julianus pacholę swoje ono zuchwałe, a on siano niesie – rozgniewał się nań mówiąc: Nie po sianom ja ciebie, ale po człowieka posłał. Powie, iż idzie za mną. I ujźrzy a on idzie z kosą na ramieniu, w kowanych wiejskich trzewikach – i pytając jeśliby ten był, z daleka nań patrząc, gardzić im począł. 14Ale gdy blisko przyszedł, drżeć i lękać się począł także Julianus, iż ledwie co prze on strach wymówić mógł, to, po co był posłan. I poniżywszy się jemu do kolan jego upadł, prosząc go o modlitwę – a iż ociec jego, Apostolski Biskup, widzieć go pragnął. Dziękował Panu Bogu Ekwicjus, iż go P. Bóg łaską swoją przez nawyższego Biskupa nawiedził. 15I wnet tej godziny rozkazał braciej, aby mu dobytek nagotowali – i sam posła upominał, aby rychło wyjechali. Rzecze Julianus – iż to dziś być nie może, bom się z drogi spracował. On powiedział: o smutek mię przywodzisz synu – bo jeśli dziś nie wyjedziem, jutro już nie pojedziem. I został poseł w klasztorze na onę noc. A nazajutrz o świtaniu prędki poseł do Juliana z listem przybieżał od Papieża – aby nie śmiał sługi Bożego z klasztoru jego ruszać. 16Gdy pytał czemu się taka odmiana zstała? zrozumiał iż nocy tej, której był Julianus wysłany, Papież był zastraszony widzeniem, o to, iż po onego człowieka świętego posyłał. I wnet się wezbrał na drogę Julianus, modlitwie się słudze Bożemu zalecając, a mówiąc: Prosi cię ociec nasz, abyś się nie trudził a został. Co usłyszawszy Ekwicjus, zasmucony rzekł: wszakem wczora powiedział, jeśli zaraz nie wyjedziem już jutro zostaniem. I trzymał go nieco w klasztorze, podróżną pracą jego, acz poniewolnemu nagradzając. 17Obaczże Pietrze (mówi Grzegorz ś. w rozmowie) w jakiej strażej Bożej ci są, którzy sami sobą gardzić umieją. W jakiej czci, i w jakim poczcie tajemnie policzeni bywają, którzy się w oczach ludzkich wzgardzonymi być nie sromają. A przeciwnym obyczajem w oczach Bożych podłemi zostawają, którzy się u ludzi chciwością próżnej chwały nadymają. Przeto i niektórym prawda mówi: Wy jesteście którzy się przed ludźmi usprawiedliwiacie, a Bóg widzi serce wasze. Bo co u ludzi jest wysokiego, to brzydkie jest u Pana Boga.
   Petrus. Dziwuję się iż się na tym mężu nawyższy Biskup omylił. Gregorius. Co się dziwujesz, Pietrze, iż się mylim, ponieważ ludzie jesteśmy? 18Aza nie pomnisz, iż Dawid który miewał Ducha Prorockiego, niewinnego syna Jonaty potępił, słuchając kłamliwych słów sługi jego. A iż się to przez Dawida zstało, wierzym iż wedle tajemnego sądu Bożego sprawiedliwie się zstało – a jednak wedle rozumu ludzkiego niewiemy jako to usprawiedliwić. A cóż za dziw gdy się ludzkim kłamliwym ustom uwieść damy, my którzy Prorokami nie jesteśmy. Wiele na tym iż każdego Biskupa wielkość trudności umysł zabawia – a gdy się myśl do wiela spraw rozrywa, do żadnej w osobności potężna nie bywa – i tym się rychlej w każdej oszukiwa, im się około wiela zabawia. Petrus. Wielką prawdę mówisz.
   Gregorius. Nie zamilczę com o tymże mężu słyszał od onego Opata, wielebnego Walentyna, iż gdy jego ciało w kościółku ś. Wawrzyńca położone było, wieśniak jeden na jego grobie skrzynię z zbożem położył, nie bacząc jaki tam człowiek leżał. Tedy wicher z powietrza, innych rzeczy zaniechawszy, skrzynię onę samę wyniósł, i daleko zarzucił – iż każdy poznać mógł, jakiej był zacności u Boga ten, co tam leży. Powiedał mi też tenże Fortunatus, który mi się barzo i laty, i obyczajmi, i prostotą podobał – gdy Longobardowie w onę stronę przyszli. Mniszy do grobu ś. Ekwicjusa uciekli. Wpadli w klasztor nieprzyjaciele, i mnichy z kościoła wywłóczyć poczęli – jeden zawołał: Ach ś. Ekwicy podobaćli się to, iż nas tak wywłóczą, a bronić nas niechcesz? Tedy wnet duch nieczysty Longobardy napadł, i tak je długo trapił, aż się wszyscy o tym, co przed kościołem byli, dowiedzieli, i zakazali, aby miejsca poświęconego nie mazali. Tak ten święty mąż i uczniów swoich bronił, i wielom innym tam się po lekarstwo uciekającym pomógł – przez Jezusa Chrystusa Pana naszego, któremu z Ojcem i z Duchem Ś. chwała na wieki. Amen.

   19Aczkolwiek sam ś. Grzegorz wiele nauk w tym żywocie daje – wszakże ja tylo jednę przypomnię. W kazanie się wdawać, bez kościelnego poruczenia, rzecz jest nieprzystojna i świętokradzka. Bo Pismo mówi:20 a jako kazać mają, jeśli ich nie poślą? Kościół pospolicie via ordinaria posyła – to jest, starszy kościelny na miejsca Apostolskie wstępujący. 21Wszakże jeśli kogo extraordinarie, to jest z osobliwego przywileju P. Bóg sam przez się, a nie przez ludzie posyła – tedy to cudy potwierdza, które jeśli prawe są, to przy nich jest, iż się taki Kościołowi i starszym podaje, i ono powołanie swoje, i cuda, rozsądkowi Kościelnemu poleca. Taki był ten Ekwicjus, który się na examen kościelne wnetże porwał, i pewnie kazaniaby był przestał, by mu był Papież zakazał. Ale niepodobna rzecz, aby się w tej mierze Papieska i Kościelna wola z Bożą nie zgadzała – w której jeden Duch jest. 22I widzisz chocia na przodku Papież Ducha w nim Bożego nie poznał – jednak potym P. Bóg Papieżowi objawił, że to wola Jego była, aby on kazał, i nauczał. Po tym znać, kto z Ducha Bożego mówi, gdy się z Kościołem Bożym zgadza, i do niego odzywa. Tak Pawła ś. Duch Boży wiódł do Apostolskiej jedności – tak Korneliusza objawienie Boskie do Piotra prowadziło. To znak swej wolej i ducha nieczystego w tych ministrach, iż oni mieniąc się posłańcy Bożymi, ani mocy od Kościoła, ani cudów od Boga ukazać nie mogą – a od posłuszeństwa Kościelnego i urzędu hardości swej tak uciekają, jako czarci od ś. Krzyża. Rozumiejże jacy to i czyi są kaznodzieje.

1  XIII. Martii. Marca. Mart. R. 11. Augu.
Pokusy jako cielesne ugasił.
Dar czystości, dar Boży.
Sprawowanie białych głów niebezpieczne.
Prorockiego ducha miał.
Cudowne zleczenie i czartów odegnanie.
7  J 4.
Czarnoksiężniki w Rzymie palono.
Na urząd kaznodziejski jako posłany był.
10  Poratowanie ludzkich dusz własne jest świętym.
11  Pochlebstwo się prędko wkradnie.
12  Poseł Papieski do ś. Ekwicjusa.
13  Siano kosił ś. Ekwicjus.
14  Święci ubodzy jako straszliwi.
15  Posłuszeństwo świętych jako gotowe.
16  Widzenie i zjawienie Papieżowi.
17  Nauka ś. Grzegorza.
18  Papież około potocznych rzeczy omylić się może, ale około wiary nigdy.
19  Obrok duchowny.
20  Rz 10.
21  Kogo Bóg sam przez ludzi na kazanie posyła, cuda mu w rękę daje.
22  Od Boga posłany urząd.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz