Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona Marii Valtorcie
Zostają
ukazane osoby ojca i matki Maryi oraz ich imiona. Imię Anny zostaje
ujawnione w krótkiej wymianie zdań z przyjaciółką, która
właśnie przychodzi, aby pomóc starszej kobiecie. Imię Joachima
zostaje ujawnione, kiedy przychodzi on do domu po skończonej pracy.
Wcześniej, przed wydaniem Poematu Boga-Człowieka, imiona te znane
były już z dawnego podania chrześcijańskiego mówiącego o
rodzicach Maryi, potwierdzonego najwcześniej w pisanym świadectwie
obecnym w Protoewangelii
Jakuba (140-170
r.).
Oboje rodzice Maryi są wspominani imiennie po dziś dzień w
Kościołach Wschodu i Zachodu. Imiona tych rodziców są także
wymieniane w objawieniach z natchnionej wyobraźni Anny Katarzyny Emmerich (Żywot
Jezusa)
i
Marii z Agredy (Mistyczne
Miasto Boże).
Joachim i Anna w widzeniu Marii Valtorty
są już osobami starszymi, mającymi około pięćdziesięciu lat.
Żyją w nastroju pokoju, radości i serdeczności, jednak
w ich życiu da się też zauważyć pewien niedosyt i smutek, który
później ujawnia się przy spotkaniu z małym chłopczykiem,
Alfeuszem. Przyszli rodzice Maryi zachwycają się małym chłopcem –
jego zachowaniem i wyglądem – i przy tym zachwycie wydają też
swoje skryte westchnienia – nadzieję posiadania dziecka. Nie jest
to nadzieja próżna, ponieważ jest położona w Bogu, a Bóg nie
zawodzi, nawet jeśli nie wysłuchuje. Joachim pocieszając
małżonkę, wypowiada słowa mądrości świadczące o wielkiej
ufności: „Jeszcze trzeba mieć nadzieję. Bóg wszystko może.
Póki się żyje, cud może się zdarzyć, zwłaszcza gdy się Go
kocha i kocha się siebie nawzajem”.
Nadzieja to ufność i otwartość
na cud. Światowe nadzieje pokładane są w światowych rzeczach.
Zawodzą i są próżne. Bywa, że się spełniają, ale okazują się
wtedy tylko siecią złudzeń. Nie przynoszą oczekiwanego
zadowolenia, a nawet jeśli przynoszą jakieś zadowolenie, to tylko chwilowo. Są ulotne
i pozostawiają niedosyt. Nadzieja położona w Bogu, przeciwnie,
choćby dotyczyła spraw światowych, przynosi zadowolenie i
przepełnienie. Bóg darzy ponad miarę.
Przyszli rodzice Maryi, jeszcze nieobdarzeni, mają
nadzieję i dlatego mimo niespełnienia żyją w radości. Choć nie
są spełnieni jako rodzice, są spełnieni jako Boże dzieci
pokładające ufność w Ojcu. Choć nie mają daru posiadania
dziecka, mają dar życia i wzajemnej miłości. Człowiek z
nadzieją jest spełniony nawet w niespełnieniu, obdarzony nawet w
nieobdarzeniu. Dlatego, gdy Anna płacze z powodu braku dziecka,
Joachim pociesza ją mówiąc: „Nie płacz, Anno. Jesteśmy tak
samo szczęśliwi. Przynajmniej ja, bo mam ciebie”. Anna odpowiada:
„Ja także przez ciebie. Ale nie dałam ci dziecka... Myślę, że
nie spodobałam się Panu, ponieważ wysuszył mi wnętrze...”
Człowiek wiary sprawy przyrody odnosi
do Boga. Sprawy przyrody, jak stan zdrowia i wydarzenia życia
niezależne od woli człowieka. Odnosi te sprawy do Boga – rozumie
je jako zrządzenia. Kiedy zaś jest oświecony i posiada nadzieję, chwilowe nieurodzaje
widzi jako przygotowanie roli pod zasiew. Taki człowiek, przez
to, że doświadcza dobroci w chwili obecnej za sprawą ciągłej
ufności pokładanej w Bogu, pamięta o deszczu i jest przekonany, że
deszcz przyjdzie pomimo trwającej właśnie suszy. Nawet gdyby całą
planetę właśnie miały spalić płomienie, jest
on przekonany, że Pan znajdzie dla niego miejsce ochłody.
Na tym miejscu Anna okazuje się tracić
nadzieję. Swój nieurodzaj widzi jako zrządzenie Boga wynikające z
braku Jego upodobania w stosunku do siebie. W tym niedowidzeniu przychodzi z pomocą jej mąż, Joachim, odnawiając nadzieję i
przypominając o dobroci Boga, wydobywając pamięć dawnych dziejów,
kiedy Pan wyświadczył dobro, czyniąc płodnymi kobiety Izraela,
takie jak Sara i Anna, żona Elkany.
Joachim przywraca Annę do rozumu – do
nadziei: „Moja żono! W czym miałabyś Mu się nie spodobać, Ty
święta?” I wzmacnia jeszcze nadzieję: „Posłuchaj, pójdziemy
jeszcze raz do świątyni. Właśnie po to. Nie tylko na Namioty
[Sukkot]. Odprawimy długą modlitwę...” To dobra wieść nadziei.
I zostaje ona przypieczętowana – przypieczętowana niewinnością
oraz ślubem. Niewinność obecna jest w modlitwie dziecka, które
Joachim chce zabrać na święto Namiotów, aby modliło się w
imieniu Jego i małżonki. Zaś ślub zawiera się we wspólnym
postanowieniu małżonków.
Te
dwa spoiwa nadziei czynią nadzieję owocną i żywą, czyli
doprowadzają ją do skutku i podtrzymują ją. Należy jednak
wiedzieć, że owocność czy skuteczność nadziei nie zawsze jest
spełniana tu na ziemi. Wielekroć niewinne serca zanoszą modlitwy i
podejmują święte zobowiązania, a nie dopinają swego celu na
ziemi, ponosząc męczeństwo, prześladowanie, śmierć i urąganie.
Ich zwycięstwa na ich obliczach, w ich spokojnej śmierci, w cudach
za ich przyczyną. Spełnienie ich nadziei widać dopiero przez to, że swą osobą spełniają nadzieje
innych. Jest
to
znakiem
i potwierdzeniem
czegoś, co przekracza ziemię. Dlatego też nadzieja tyczy się
niebiańskości. Nie zawsze jest spełniana tu na ziemi, a jeśli
bywa tu spełniana, to tylko dlatego, by być zadatkiem nieba –
przedsmakiem wieczności i zapewnieniem Bożej pomocy i miłości.
Dlaczego
niewinność umacnia nadzieję? Ponieważ nie ogranicza działania
Boga. Serce niewinnych jest otwarte w bezgranicznej ufności na pomoc
Bożą. Przez swą czystość i prostotę ośmiela się prosić o to,
co przekracza wyobrażenia. Serce winnego przeciwnie. Jest obciążone,
zaćmione oparami z bagien błędu. Czynienie nieprawości,
krzywdzenie innych, żywienie przewrotnych myśli czy niewłaściwe
używanie języka zacieśniają przestrzeń serca i nie pozwalają
widzieć jasno. Takie serce nie potrafi ufać bezgranicznie, a jeśli
już Boga prosi, to brak w nim czystości i prostoty.
Nie jest powiedziane, aby rodzicom Maryi
brak było czystości i prostoty, jednak byli oni już osobami w
podeszłym wieku, doświadczonymi przez brud i obłudę świata. Więc mimo
wielkiej ufności pokładanej w Bogu nie dochodzili do bezgranicznej
ufności dziecka. Dlatego też zechcieli zabrać ze sobą małego
chłopca, aby ten modlił się razem z nimi. Przeczuwali, że jego
modlitwa – modlitwa niewinnego – może wyjednać więcej.
Nadzieja potrzebuje czystości spojrzenia i widoku nieba.
Dalej, dlaczego umacnia nadzieję ślub?
Ponieważ nadzieja wymaga stanowczego ruchu i ciągłego trwania w
tym ruchu. Nadzieja bez ślubu jest jak strzała wykonana z wątłej
trzciny. Nie doleci daleko. Nadzieja bez ślubu jest jak słowo bez
dźwięku. Nie dojdzie do uszu. Nadzieja bez ślubu jest jak roślina
wyrwana z ziemi. Szybko zwiędnie.
Co znaczy ślub? To zobowiązanie się
do pewnego działania, do trwania w zamiarze. Nadzieja łączy się z
jakimś zamiarem. Aby zamiar ten był spełniony, konieczne jest
ciągłe w nim trwanie. A żeby to trwanie było ciągłe, nadzieja
nie może pozostawać w obszarze życzeń, myśli czy marzeń, ale
musi przeradzać się w żywe działanie. Wszystkie czynności
ludzkiego życia muszą być zakorzenione w powziętym zamiarze,
potwierdzać go i nie ustępować od niego. Odstępowanie od
zamiarów, łamanie ślubów, udaremnia skuteczność nadziei.
Roślina nadziei wyrasta z korzenia
pamięci i wzrasta na ziemi ślubu. Jest podlewana wodą niewinności
i ogrzewana ogniem miłości. Joachim zasadza nadzieję w sercu Anny
przez wspomnienie dziejów chwały Izraela – przez przywołanie
nadzwyczajności – przez pokazanie możliwości. Nadzieja zostaje
podtrzymana przez wzajemny ślub. Ślub staje się jakby ziemią dla
trwania w nadziei. Anna wypowiada go z ochotą. Nie jest to próżna
obietnica czy przemyślne wyrachowanie. Dotyczy to miłości i Tego,
który jest jej Dawcą i Miłością samą. Anna mówi: „Złóżmy
Panu ślub. Jego będzie, co się urodzi. Skoro tylko je pocznę…
Och! Usłyszeć, jak nazywa mnie «mamo»!”
Już w samych tych słowach zasiana jest radość i widok zwycięstwa.
Miłość jest tu początkiem. Joachim i
Anna żyją miłością i ona sprawia, że wspólne są ich dążenia
i myśli – dążenia i myśli nieśmiałe, ośmielane wzajemną
życzliwością przez dostrzeganie Boskości. Miłość pobudza
małżonków do przekroczenia ludzkich możliwości – do oderwania
się od ziemistości i spojrzenia w błękit nieba. Bo też w ich
pamięci pozostała pamięć cudu – doświadczone dobrodziejstwo
bycia w łonie Ojca i ponowne dobrodziejstwa przywracania łaski
Bożych dzieci.
Napisał Jakub Szukalski.
Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka.
OdpowiedzUsuńDobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana.
(Lm 3,25-26)