5
Gdy
się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w
synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się
ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją
nagrodę. 6
Ty
zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi
i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie. 7
Modląc
się, nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez
wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. 8
Nie
bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam
potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie. (Mt 6,5-8)
5
Καὶ ὅταν προσεύχησθε, οὐκ
ἔσεσθε ὡς οἱ ὑποκριταί, ὅτι φιλοῦσιν
ἐν ταῖς συναγωγαῖς καὶ ἐν ταῖς γωνίαις
τῶν πλατειῶν ἑστῶτες προσεύχεσθαι,
ὅπως φανῶσιν τοῖς ἀνθρώποις· ἀμὴν
λέγω ὑμῖν, ἀπέχουσιν τὸν μισθὸν
αὐτῶν. 6
σὺ δὲ ὅταν προσεύχῃ, εἴσελθε
εἰς τὸ ταμεῖόν σου καὶ κλείσας τὴν
θύραν σου πρόσευξαι τῷ πατρί σου τῷ
ἐν τῷ κρυπτῷ· καὶ ὁ πατήρ σου ὁ βλέπων
ἐν τῷ κρυπτῷ ἀποδώσει σοι.
7
Προσευχόμενοι δὲ μὴ βατταλογήσητε
ὥσπερ οἱ ἐθνικοί, δοκοῦσιν γὰρ ὅτι
ἐν τῇ πολυλογίᾳ αὐτῶν εἰσακουσθήσονται.
8 μὴ
οὖν ὁμοιωθῆτε αὐτοῖς· οἶδεν γὰρ ὁ
πατὴρ ὑμῶν ὧν χρείαν ἔχετε πρὸ τοῦ
ὑμᾶς αἰτῆσαι αὐτόν. (Mt 6,5-8)
Szczerości,
dzieci! W słowie i w modlitwie. Nie czyńcie, jak obłudnicy. Kiedy
się modlą, lubią wystawać w synagogach lub na rogach placów, aby
ich ludzie widzieli i chwalili jako pobożnych i sprawiedliwych.
Kiedy natomiast przebywają w swych rodzinach, obrażają Boga i
bliźniego. Nie zastanawiacie się nad tym, że to jest podobne do
krzywoprzysięstwa? Po co chcecie utrzymywać coś, co nie jest
prawdą, aby zdobyć szacunek, na jaki nie zasługujecie? Celem
modlitwy obłudnej jest powiedzenie: „Zaprawdę jestem święty.
Przysięgam to na oczach tych, którzy mnie widzą modlącego się i
nie mogą zaprzeczyć, że mnie widzieli, jak się modliłem”. To
zasłona okrywająca istniejącą niegodziwość. Modlitwa odmawiana
w takim celu staje się bluźnierstwem.
Pozostawcie
Bogu ogłoszenie was świętymi. Niech całe wasze życie woła o
was: „Oto sługa Boga”. Wy zaś, wy – z miłości do samych
siebie – milczcie. Nie dawajcie waszym językiem, pobudzonym pychą,
powodu do zgorszenia w oczach aniołów. Lepiej by było, żebyście
się stali niemi w jednym momencie, niż ogłosili się sami – z
powodu nieumiejętności panowania nad pychą i językiem –
sprawiedliwymi i miłymi w oczach Boga. Pozostawcie ludziom pysznym i
zakłamanym tę nędzną chwałę! Zostawcie im tę przelotną
nagrodę, tę biedną nagrodę! Oni jednak jej pragną i nie posiądą
innej, bo nie można mieć więcej niż jedną: albo prawdziwa
zapłata, pochodząca z Nieba – wieczna oraz sprawiedliwa – albo
nagroda fałszywa, pochodząca z ziemi i trwająca tak długo jak
ludzkie życie, a często jeszcze krócej. Po tym życiu dotknie ich
bardzo uciążliwa kara, bo ta niesłuszna nagroda została im już
wypłacona.
Posłuchajcie,
jak powinniście się modlić waszymi wargami, pracą, całą swoją
osobą, porywem serca, które kocha Boga. Tak, widzieć w Nim Ojca,
lecz pamiętać także, że On jest waszym Stwórcą, a wy –
stworzeniem, które ma zachowywać się w Bożej obecności z pełną
szacunku miłością – zawsze, czy się modli, czy coś robi, czy
chodzi, czy wypoczywa, czy przyjmuje zapłatę, czy kogoś
wynagradza. Porywem serca – powiedziałem. To pierwsza i podstawowa
cecha, bo wszystko pochodzi z serca. Jakie jest serce, taka myśl,
słowo, spojrzenie, działanie.
To
ze swego serca sprawiedliwy czerpie dobro, a im więcej go czerpie,
tym więcej go znajduje, bo dobro, którego się udziela, rodzi nowe
dobro. To jak krew, która się odnawia w krwiobiegu i powraca do
serca, wciąż ubogacana nowymi składnikami, pochodzącymi z
wchłoniętego tlenu lub sokami z przyjętych pokarmów. Człowiek
zły, przeciwnie, może wydobywać ze swego serca mrocznego,
wypełnionego oszustwem i jadem, tylko truciznę i kłamstwa, które
coraz bardziej się rozwijają, umocnione gromadzonymi
przewinieniami, podobnie jak nad dobrym gromadzą się Boże
błogosławieństwa. Wierzcie też, że obfitość serca wylewa się
przez usta i ujawnia w czynach.
Miejcie
serca pokorne, czyste, kochające, ufne i szczere. Kochajcie Boga
miłością skromną, jaką dziewica darzy oblubieńca. Zaprawdę
powiadam wam: każda dusza jest dziewicą zaślubioną Przedwiecznemu
Oblubieńcowi, naszemu Panu, Bogu. Ta ziemia jest czasem zaręczyn,
których duchowym swatem jest anioł dany każdemu człowiekowi jako
stróż. A wszystkie godziny życia, wszystkie okoliczności życia
są jak służące, przygotowujące małżeńską wyprawę. Godzina
śmierci to czas dopełnienia zaślubin. Wtedy przychodzi poznanie,
uściski, przenikanie. Ozdobiona szatą prawdziwej małżonki dusza
może zdjąć zasłonę i rzucić się w objęcia swego Boga bez
[obawy], że takie miłowanie Małżonka może kogoś zgorszyć.
Na
razie jednak – o dusze połączone z Bogiem więzami zaręczyn –
kiedy chcecie rozmawiać z Oblubieńcem, wejdźcie do zacisza waszego
domu, a przede wszystkim do spokoju waszej wewnętrznej siedziby i
mówcie, [jak] cieleśni aniołowie wspierani przez waszych aniołów
stróżów, mówcie do Króla aniołów. Mówcie do waszego Ojca w
kryjówce waszego serca i wewnętrznego mieszkania. Pozostawcie na
zewnątrz wszystko, co należy do świata: gorące pragnienie bycia
zauważanym i dawania przykładu; staranie o długie modlitwy, pełne
słów, słów i słów, monotonnych, letnich, pozbawionych miłości.
Z miłości pozbądźcie się miar w modlitwie.
Zaprawdę,
są osoby, które trwonią bardzo wiele godzin na monologu
powtarzanym samymi tylko wargami. To prawdziwy monolog i ten odgłos
tak jest pusty, że nawet anioł stróż go nie słucha, lecz usiłuje
mu zaradzić, pogrążając się spontanicznie w żarliwej modlitwie
za głupca, którego strzeże. Zaprawdę, są osoby, które nie
spędziłyby inaczej tych godzin, nawet gdyby Bóg się im ukazał,
mówiąc: „Zbawienie świata wymaga, abyście porzucili to
bezduszne gadulstwo i poszli po prostu zaczerpnąć wody ze studni,
by zrosić nią ziemię – z miłości do Mnie i do waszych
bliźnich”.
Zaprawdę,
są osoby, które uważają swój monolog za ważniejszy niż
życzliwe przyjęcie gościa lub miłosierną pomoc udzieloną
potrzebującemu. Te dusze wpadły w bałwochwalstwo modlitwy.
Modlitwa
jest aktem miłości. Można kochać zarówno wyrabiając chleb, jak
modląc się, czuwając przy chorym, rozmyślając, pielgrzymując do
Świątyni, troszcząc się o rodzinę, poświęcając jagnię, a
nawet – ofiarowując swe słuszne pragnienia skupienia się w Panu.
Wystarczy nasycić miłością całą swą istotę i całe działanie.
Nie lękajcie się! Ojciec widzi. Ojciec rozumie. Ojciec słucha.
Ojciec udziela tego, czego potrzeba. Iluż łask udziela za jedno
miłosne westchnienie, prawdziwe, doskonałe! Jaka obfitość łask
za ukrytą ofiarę spełnioną z miłością!
Nie
bądźcie jak poganie. Bóg nie potrzebuje, abyście Mu mówili, co
ma uczynić. To wy tego potrzebujecie. Poganie mogą to mówić swym
bożkom, które nie potrafią ich usłyszeć. Jednak wy nie
postępujcie tak wobec Boga Prawdziwego, Duchowego, który jest nie
tylko Bogiem i Królem, lecz także waszym Ojcem wiedzącym, zanim Go
poprosicie, czego wam potrzeba. (III (cz.
1-2), 32: 26 maja 1945. A,
5154-5171)
Sincerità,
figli. Nella parola e nella preghiera. Non fate come gli ipocriti che
quando pregano amano stare a pregare nelle sinagoghe o sugli angoli
delle piazze per essere visti dagli uomini e lodati come uomini pii e
giusti mentre poi, nell'interno delle famiglie, sono colpevoli verso
Dio e verso il prossimo. Non riflettete che questo è come uno
spergiuro? Perché voi volete sostenere ciò che vero non è allo
scopo di conquistarvi una stima che non meritate? La orazione
ipocrita ha lo scopo di dire: "In verità io sono un santo. Lo
giuro agli occhi di chi mi vede e che non possono mentire di vedermi
pregare". Velo steso sulla malvagità esistente, la preghiera
fatta con simili scopi diviene una bestemmia. Lasciate che Dio vi
proclami santi, e fate che tutta la vostra vita gridi per voi: "Ecco
un servo di Dio". Ma voi, ma voi, per carità di voi, tacete.
Non fate della vostra lingua, mossa dalla vostra superbia, un oggetto
di scandalo agli occhi degli angeli. Meglio sarebbe diveniste
sull'istante muti se non avete la forza di comandare all'orgoglio e
alla lingua, autoproclamandovi giusti e gradevoli a Dio. Lasciate ai
superbi e ai falsi questa povera gloria! Lasciate ai superbi e ai
falsi questa effimera ricompensa. Povera ricompensa! Ma è quale la
vogliono, e non ne avranno altra perché più di una non se ne può
avere. O quella vera, del Cielo, e che è eterna e giusta. O quella
non vera, della terra, che dura quanto la vita dell'uomo e anche meno
e che poi, essendo ingiusta, è pagata, oltre la vita, con una ben
mortificante punizione. Udite come dovete pregare e col labbro e col
lavoro e con tutto voi stessi, per impulso del cuore che ama, sì,
Dio, e Padre lo sente, ma che anche sempre ricorda chi è il Creatore
e che è la creatura, e sta con amore riverenziale al cospetto di
Dio, sempre, sia che òri o che traffichi, sia che cammini o che
riposi, sia che guadagni o che benefichi. Per impulso del cuore, ho
detto. E’ la prima ed essenziale qualità. Perché tutto viene dal
cuore, e come è il cuore tale è la mente, tale la parola, lo
sguardo, l'azione. L'uomo giusto dal suo cuore di giusto trae fuori
il bene, e più ne trae più ne trova, perché il bene fatto procrea
novello bene, così come il sangue che si rinnovella nel circolo
delle vene e torna al cuore arricchito di sempre nuovi elementi,
tratti dall'ossigeno che ha assorbito e dal succo dei cibi che ha
assimilato. Mentre il perverso dal suo buio cuore pieno di frode e di
veleni non può che trarre frode e veleno, che sempre più si
accrescono, corroborati come sono dalle colpe che si accumulano, come
nel buono dalle benedizioni di Dio che si accumulano. Credete pure
che è l'esuberanza del cuore quella che trabocca dalle labbra e si
rivela nelle azioni. Voi fatevi un cuore umile e puro, amoroso,
fiducioso, sincero; amate Dio col pudico amore che ha una vergine per
lo sposo. In verità vi dico che ogni anima è una vergine sposata
all'eterno Amatore, a Dio Signor nostro; questa terra è il tempo del
fidanzamento nel quale l'angelo dato a custode di ogni uomo è lo
spirituale paraninfo, e tutte le ore della vita e le contingenze
della vita altrettante ancelle che preparano il corredo nuziale.
L'ora della morte è l'ora delle nozze compiute e allora viene la
conoscenza, l'abbraccio, la fusione, e con veste di sposa compiuta
l'anima può alzare il suo velo e gettarsi nelle braccia del suo Dio
senza che per amare così lo Sposo possa indurre altri allo scandalo.
Ma per ora, o anime ancora sacrificate nel laccio del fidanzamento
con Dio, quando volete parlare allo Sposo, mettetevi nella pace della
vostra dimora, e soprattutto nella pace della vostra dimora
interiore, e parlate, angelo di carne fiancheggiato dall'angelo
custode, al Re degli angeli. Parlate al Padre vostro nel segreto del
vostro cuore e della vostra stanza interiore. Lasciate fuori tutto
quanto è mondo: e la smania di essere notati e quella di edificare,
e gli scrupoli delle lunghe preghiere colme di parole, parole, parole
e monotone, e tiepide e scialbe d'amore. Per carità! Liberatevi
dalle misure nel pregare. In verità vi sono alcuni che sprecano più
e più ore in un monologo ripetuto con le labbra sole, e che è un
vero soliloquio perché neppur l'angelo custode lo ascolta, tanto è
rumore vano che egli cerca di rimediare sprofondandosi di suo in
ardente orazione per il suo stolto custodito. In verità vi sono
alcuni che non userebbero quelle ore diversamente neppure se Dio
apparisse loro dicendo: "La salute del mondo dipende dal tuo
lasciare questa loquela senz'anima per andare, magari, semplicemente
ad attingere dell'acqua ad un pozzo ed a spargere quell'acqua al
suolo per amore di Me e dei tuoi simili". In verità vi sono
alcuni che credono più grande il loro monologo all'atto cortese di
accogliere un visitatore o a quello caritativo di soccorrere un
bisognoso. Sono animi caduti nell'idolatria della preghiera. La
preghiera è azione d'amore. E amare si può tanto orando che facendo
il pane, tanto meditando che assistendo un infermo, tanto compiendo
pellegrinaggio al Tempio che accudendo alla famiglia, tanto
sacrificando un agnello quanto sacrificando i nostri anche giusti
desideri di raccogliersi nel Signore. Basta che uno intrida tutto se
stesso e ogni sua azione nell'amore. Non abbiate paura! Il Padre
vede. Il Padre comprende. Il Padre ascolta. Il Padre concede. Quante
grazie non sono date anche per un solo, vero, perfetto sospiro
d'amore! Quanta abbondanza per un sacrificio intimo fatto con amore.
Non siate simili ai gentili. Dio non ha bisogno che gli diciate ciò
che deve fare perché voi ne abbisognate. Ciò possono dirlo i pagani
ai loro idoli che non possono intendere. Non voi a Dio, al vero,
spirituale Iddio che non è solo Dio e Re, ma è Padre nostro e sa,
prima ancora che voi glielo chiediate, di che avete bisogno. (3, 127)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz