6
I
opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał
zasadzony w swojej winnicy figowiec; przyszedł i szukał na nim
owoców, ale nie znalazł. 7
Rzekł
więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam
owocu na tym figowcu, a nie znajduję. Wytnij go, po co jeszcze
ziemię wyjaławia? 8
Lecz
on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok go pozostaw, aż
okopię go i obłożę nawozem; 9
i
może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć.
(Łk 13,6-9)
6
Ἔλεγεν
δὲ ταύτην τὴν παραβολήν· συκῆν εἶχέν
τις πεφυτευμένην ἐν τῷ ἀμπελῶνι
αὐτοῦ, καὶ ἦλθεν ζητῶν καρπὸν ἐν
αὐτῇ καὶ οὐχ εὗρεν. 7
εἶπεν
δὲ πρὸς τὸν ἀμπελουργόν· ἰδοὺ τρία
ἔτη ἀφ’ οὗ ἔρχομαι ζητῶν καρπὸν ἐν
τῇ συκῇ ταύτῃ καὶ οὐχ εὑρίσκω·
ἔκκοψον [οὖν] αὐτήν, ἱνατί καὶ τὴν
γῆν καταργεῖ; 8
ὁ
δὲ ἀποκριθεὶς λέγει αὐτῷ· κύριε,
ἄφες αὐτὴν καὶ τοῦτο τὸ ἔτος, ἕως
ὅτου σκάψω περὶ αὐτὴν καὶ βάλω
κόπρια, 9
κἂν
μὲν ποιήσῃ καρπὸν εἰς τὸ μέλλον· εἰ
δὲ μή γε, ἐκκόψεις αὐτήν. (Łk
13,6-9)
Posłuchajcie
tej przypowieści. Można by ją zatytułować: „Przypowieść o
dobrym ogrodniku”.
Pewien
bogaty człowiek posiadał wielką i piękną winnicę. Znajdowały
się w niej figowce różnych gatunków. Winnicą zajmował się
jeden ze sług, doświadczony ogrodnik. Znał się na przycinaniu
drzew owocowych. Wypełniał to zadanie z miłości do swego pana i
do drzew. Co roku, w najlepszej porze, bogaty człowiek przychodził
wiele razy do swej winnicy, żeby popatrzeć, jak dojrzewają
winogrona oraz figi. Sam zrywał je z drzew i kosztował. Pewnego
dnia podszedł do figowca, który rodził wspaniałe owoce. Było to
jedyne drzewo tego gatunku istniejące w jego winnicy. Jednak w tym
dniu, podobnie jak w dwóch poprzednich latach, znalazł na nim tylko
liście. Nie było na nim owoców. Zawołał pracownika winnicy i
powiedział do niego:
„To
już trzeci rok przychodzę po owoce z tego drzewa, a znajduję tylko
liście. Widocznie to drzewo przestało owocować. Wytnij je. Bez
pożytku zajmuje tu tylko miejsce i zabiera ci czas, nic nie dając w
zamian. Wytnij je, spal i oczyść teren z jego korzeni, a na jego
miejsce posadź nowe drzewo. Za kilka lat wyda owoce”.
Ogrodnik,
pełen cierpliwości i miłości, odpowiedział: „Masz rację. Ale
pozwól mi zająć się nim jeszcze w tym roku. Nie chcę go wycinać.
Przeciwnie, z jeszcze większą troską okopię je dokoła, włożę
nawóz i oczyszczę je. Kto wie, może wyda jeszcze owoc? Jeśli po
tej ostatniej próbie nie będzie owocować, wytnę je, zgodnie z
twoim życzeniem”.
Korozain
jest figowcem, który nie owocuje. Ja jestem dobrym Ogrodnikiem, a
niecierpliwym bogaczem – wy. Pozwólcie działać dobremu
Ogrodnikowi» [– wyjaśnia Swą przypowieść Jezus.]
«Dobrze,
jednak Twoja przypowieść nie ma zakończenia. Czy figowiec w
następnym roku przyniósł owoce?» – pyta Zelota.
«Nie
dał owoców i wycięto go. Jednak ogrodnik nie był obwiniony za
wycięcie drzewa jeszcze młodego i bujnego, bo wypełnił cały swój
obowiązek. Ja też nie chcę być obwiniony z powodu tych, do
których muszę przyłożyć topór, żeby ich wyciąć z Mojej
winnicy. Znajdują się bowiem w niej drzewa nie przynoszące owocu i
zatrute, gniazda żmij, pochłaniających ich odżywcze soki,
pasożyty i szkodniki... Psują uczniów lub im szkodzą. Wnikają
szkodliwymi korzeniami, rozrastając się w Mojej winnicy, choć nie
są wezwani... Buntują się przeciw jakiemukolwiek szczepieniu.
Weszli jedynie po to, żeby szpiegować, oczerniać, wyjaławiać
Moje pole. Tych wytnę, kiedy już uczynię wszystko w celu ich
nawrócenia. A na razie, zanim użyję siekiery, próbuję nożyc,
ogrodniczego noża, przycinam gałęzie i przeszczepiam... O! To
będzie ciężka praca dla Mnie, który pracuję, oraz dla tych,
którzy są jej poddawani. Ale trzeba to zrobić, żeby można było
powiedzieć w Niebie: „On wszystko uczynił, lecz tamci stawali się
coraz bardziej jałowi i źli. [Stawali się coraz gorsi,] im
bardziej przycinał, szczepił, okopywał, nawoził – w pocie i we
łzach, w trudzie i krwi...» (IV [cz. 1-2], 26: 22
listopada 1945. A, 7050-7061)
Sentite
questa parabola. Potrebbe essere intitolata: “La parabola del buon
coltivatore”.
Un
ricco aveva una grande e bella vigna, nella quale erano anche piante
di fichi di diverse qualità. Alla vigna attendeva un suo servo,
esperto vignaiolo e potatore di piante da frutto, che faceva il suo
dovere con amore al padrone e alle piante. Tutti gli anni il ricco,
nella stagione migliore, andava a più riprese alla sua vigna per
vedere maturare le uve e i fichi e gustarne, cogliendoli con le sue
mani dalle piante. Un giorno, dunque, si diresse a un fico che era di
qualità buonissima, l’unica pianta di quella qualità che fosse
nella vigna. Ma anche quel giorno, come nei due anni precedenti, lo
trovò tutto fogliame e niente frutta. Chiamò il vignaiolo e disse:
“Sono tre anni che vengo a cercare frutta su questo fico e non
trovo che foglie. Si capisce che la pianta ha finito di fruttificare.
Tagliala, dunque. È inutile che sia qui ad occupare posto e ad
occupare il tuo tempo, per poi non concludere niente. Segala,
bruciala, ripulisci il terreno dalle sue radici e nel posto suo
mettici una pianticina novella. Fra qualche anno darà frutto essa”.
Il vignaiolo, che era paziente e amoroso, rispose: “Tu hai ragione.
Ma lasciami fare ancora per un anno. Io non segherò la pianta. Ma,
anzi, con ancora maggior cura le zapperò intorno il suolo, la
concimerò e la poterò. Chissà che non fruttifichi ancora. Se dopo
quest’ultima prova non farà frutto, ubbidirò al tuo desiderio e
la taglierò”.
Corozim
è il fico che non dà frutti. Io sono il buon Coltivatore. E il
ricco impaziente siete voi. Lasciate fare al buon Coltivatore».
«Va
bene. Ma la tua parabola non conclude. Il fico, l’anno di poi, fece
frutto?» chiede lo Zelote.
«Non
fece frutto e fu reciso. Ma il coltivatore fu giustificato del
recidere una pianta ancora giovine e fiorente, perché aveva fatto
tutto il suo dovere. Io pure voglio essere giustifico per causa di
coloro sui quali dovrò mettere la scure e reciderli dalla mia vigna,
dove sono piante sterili o velenose, nidi di serpi, succhiatori di
succhi, parassiti o tossici che guastano e nuocciono i compagni
discepoli, o anche che penetrano strisciando con le loro radici
malevole per proliferare, non chiamati, nella mia vigna, ribelli ad
ogni innesto, entrati solo per spiare, denigrare e sterilire il mio
campo. Questi li reciderò quando tutto sarà tentato per
convertirli. E per intanto, prima della scure, alzo la cesoia e il
coltello del potatore e sfrondo ed innesto… Oh! sarà un lavoro
duro. Per Me che lo faccio, per coloro che lo subiranno. Ma va fatto.
Perché si possa dire in Cielo: “Egli ha tutto compiuto, ma essi
sono divenuti sempre più sterili e malvagi più Egli li ha potati,
innestati, scalzati, concimati, con sudore e lacrime, con fatiche e
sangue”…» (5, 338)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz