Prawo to
nasze godziny – czas, w którym Bóg umówił się z nami na
spotkania. Bywa ono dawane z góry i z dołu. Jest nasze.
sobota, 29 czerwca 2019
piątek, 28 czerwca 2019
czwartek, 27 czerwca 2019
(123) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Pobożna beztroska
25
Dlatego powiadam
wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić,
ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie
znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? 26
Przypatrzcie się
ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do
spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście
ważniejsi niż one? 27
Kto z was,
martwiąc się, może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku
swego życia? 28
A o odzienie czemu
się martwicie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną: nie
pracują ani przędą. 29
A powiadam wam:
nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z
nich. 30
Jeśli więc ziele
polne, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak
przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, ludzie małej wiary? 31
Nie martwcie się
zatem i nie mówcie: co będziemy jedli? co będziemy pili? czym
będziemy się przyodziewali? 32
Bo o to wszystko
poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie. 33
Starajcie się
naprzód o królestwo ⟨Boga⟩ i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko
będzie wam dodane. 34
Nie martwcie się
więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się
będzie.
Dosyć ma dzień [każdy] swojej biedy. (Mt 6,25-34)
22
Potem rzekł do
swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o życie, co
będziecie jeść, ani też o ciało, w co macie się przyodziać. 23
Życie bowiem
więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. 24
Przypatrzcie się
krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg
je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! 25
Któż z was,
martwiąc się, może dołożyć choćby jedną chwilę do wieku
swego życia? 26
Jeśli więc nawet
drobnej rzeczy uczynić nie możecie, to czemu martwicie się o inne?
27
Przypatrzcie się
liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam:
Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z
nich. 28
Jeśli więc
ziele, które dziś jest na polu, a jutro do pieca będzie wrzucone,
Bóg tak przyodziewa, to o ileż bardziej was, ludzie małej wiary!
29 I
wy nie pytajcie, co będziecie jedli i co pili, i nie bądźcie o to
zatroskani. 30
O to wszystko
bowiem zabiegają narody świata, a Ojciec wasz wie, że tego
potrzebujecie. 31
Starajcie się
raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane.
32
Nie bój się,
mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam
królestwo. 33
Sprzedajcie wasze
mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie
niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie
dostaje ani mól nie niszczy.
34
Bo
gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze». (Łk 12,22-34)
25
Διὰ τοῦτο λέγω ὑμῖν· μὴ
μεριμνᾶτε τῇ ψυχῇ ὑμῶν τί φάγητε [ἢ
τί πίητε], μηδὲ τῷ σώματι ὑμῶν τί
ἐνδύσησθε. οὐχὶ ἡ ψυχὴ πλεῖόν ἐστιν
τῆς τροφῆς καὶ τὸ σῶμα τοῦ ἐνδύματος;
26
ἐμβλέψατε εἰς τὰ πετεινὰ τοῦ
οὐρανοῦ ὅτι οὐ σπείρουσιν οὐδὲ
θερίζουσιν οὐδὲ συνάγουσιν εἰς
ἀποθήκας, καὶ ὁ πατὴρ ὑμῶν ὁ οὐράνιος
τρέφει αὐτά· οὐχ ὑμεῖς μᾶλλον
διαφέρετε αὐτῶν; 27
τίς δὲ ἐξ ὑμῶν μεριμνῶν
δύναται προσθεῖναι ἐπὶ τὴν ἡλικίαν
αὐτοῦ πῆχυν ἕνα; 28
Καὶ περὶ ἐνδύματος τί μεριμνᾶτε;
καταμάθετε τὰ κρίνα τοῦ ἀγροῦ πῶς
αὐξάνουσιν· οὐ κοπιῶσιν οὐδὲ νήθουσιν·
29 λέγω
δὲ ὑμῖν ὅτι οὐδὲ Σολομὼν ἐν πάσῃ
τῇ δόξῃ αὐτοῦ περιεβάλετο ὡς ἓν
τούτων. 30
εἰ δὲ τὸν χόρτον τοῦ ἀγροῦ
σήμερον ὄντα καὶ αὔριον εἰς κλίβανον
βαλλόμενον ὁ θεὸς οὕτως ἀμφιέννυσιν,
οὐ πολλῷ μᾶλλον ὑμᾶς, ὀλιγόπιστοι;
31 Μὴ
οὖν μεριμνήσητε λέγοντες· τί φάγωμεν;
ἤ· τί πίωμεν; ἤ· τί περιβαλώμεθα;
32 πάντα
γὰρ ταῦτα τὰ ἔθνη ἐπιζητοῦσιν· οἶδεν
γὰρ ὁ πατὴρ ὑμῶν ὁ οὐράνιος ὅτι
χρῄζετε τούτων ἁπάντων. 33
ζητεῖτε δὲ πρῶτον τὴν βασιλείαν
[τοῦ θεοῦ] καὶ τὴν δικαιοσύνην αὐτοῦ,
καὶ ταῦτα πάντα προστεθήσεται ὑμῖν.
34 Μὴ
οὖν μεριμνήσητε εἰς τὴν αὔριον, ἡ
γὰρ αὔριον μεριμνήσει ἑαυτῆς· ἀρκετὸν
τῇ ἡμέρᾳ ἡ κακία αὐτῆς. (Mt
6,25-34)
22
Εἶπεν
δὲ πρὸς τοὺς μαθητὰς [αὐτοῦ]· διὰ
τοῦτο λέγω ὑμῖν· μὴ μεριμνᾶτε τῇ
ψυχῇ τί φάγητε, μηδὲ τῷ σώματι τί
ἐνδύσησθε. 23
ἡ
γὰρ ψυχὴ πλεῖόν ἐστιν τῆς τροφῆς
καὶ τὸ σῶμα τοῦ ἐνδύματος. 24
κατανοήσατε
τοὺς κόρακας ὅτι οὐ σπείρουσιν οὐδὲ
θερίζουσιν, οἷς οὐκ ἔστιν ταμεῖον
οὐδὲ ἀποθήκη, καὶ ὁ θεὸς τρέφει
αὐτούς· πόσῳ μᾶλλον ὑμεῖς διαφέρετε
τῶν πετεινῶν. 25
τίς
δὲ ἐξ ὑμῶν μεριμνῶν δύναται ἐπὶ τὴν
ἡλικίαν αὐτοῦ προσθεῖναι πῆχυν; 26
εἰ
οὖν οὐδὲ ἐλάχιστον δύνασθε, τί περὶ
τῶν λοιπῶν μεριμνᾶτε; 27
κατανοήσατε
τὰ κρίνα πῶς αὐξάνει· οὐ κοπιᾷ οὐδὲ
νήθει· λέγω δὲ ὑμῖν, οὐδὲ Σολομὼν
ἐν πάσῃ τῇ δόξῃ αὐτοῦ περιεβάλετο
ὡς ἓν τούτων. 28
εἰ
δὲ ἐν ἀγρῷ τὸν χόρτον ὄντα σήμερον
καὶ αὔριον εἰς κλίβανον βαλλόμενον
ὁ θεὸς οὕτως ἀμφιέζει, πόσῳ μᾶλλον
ὑμᾶς, ὀλιγόπιστοι. 29
καὶ
ὑμεῖς μὴ ζητεῖτε τί φάγητε καὶ τί
πίητε καὶ μὴ μετεωρίζεσθε· 30
ταῦτα
γὰρ πάντα τὰ ἔθνη τοῦ κόσμου
ἐπιζητοῦσιν, ὑμῶν δὲ ὁ πατὴρ οἶδεν
ὅτι χρῄζετε τούτων. 31
πλὴν
ζητεῖτε τὴν βασιλείαν αὐτοῦ, καὶ
ταῦτα προστεθήσεται ὑμῖν. 32
Μὴ
φοβοῦ, τὸ μικρὸν ποίμνιον, ὅτι εὐδόκησεν
ὁ πατὴρ ὑμῶν δοῦναι ὑμῖν τὴν
βασιλείαν.
33
Πωλήσατε
τὰ ὑπάρχοντα ὑμῶν καὶ δότε ἐλεημοσύνην·
ποιήσατε ἑαυτοῖς βαλλάντια μὴ
παλαιούμενα, θησαυρὸν ἀνέκλειπτον
ἐν τοῖς οὐρανοῖς, ὅπου κλέπτης οὐκ
ἐγγίζει οὐδὲ σὴς διαφθείρει· 34
ὅπου
γάρ ἐστιν ὁ θησαυρὸς ὑμῶν, ἐκεῖ καὶ
ἡ καρδία ὑμῶν ἔσται. (Łk
12,22-34)
W
odniesieniu do dóbr Boga nie bądźcie ani obojętni, ani skąpi.
Mając mądrość i cnotę, dawajcie z tego, co posiadacie. Bądźcie
tak aktywni w dziedzinie duchowej, jak aktywni są ludzie w sprawach
ciała. W tym jednak co się odnosi do ciała, nie naśladujcie ludzi
tego świata. Oni nie ustają w drżeniu o swe jutro, obawiając się,
że nie będą mieć nadmiaru, że nadejdzie choroba, że przyjdzie
śmierć, że nieprzyjaciele mogą im zaszkodzić i tak dalej.
Bóg
wie, czego wam potrzeba. Zatem nie bójcie się o wasze jutro.
Pozbądźcie się obaw, cięższych niż kajdany galerników. Nie
troszczcie się o wasze życie ani o pokarm, ani o to, co będziecie
pić, ani o odzienie. Życie ducha jest czymś więcej niż życie
ciała, a ciało jest czymś więcej niż odzienie. To bowiem dzięki
ciału, a nie dzięki szacie, żyjecie, a poprzez umartwienie ciała
pomagacie duchowi osiągnąć życie wieczne. Bóg wie, jak długo
pozostawić waszą duszę w ciele. Do tego momentu będzie wam
udzielał tego, co jest konieczne. On daje [pokarm] krukom i
nieczystym zwierzętom, które żywią się padliną i które dla tej
funkcji istnieją: eliminują to, co się rozkłada. A wam miałby
nie dać? Ptaki nie mają spiżarni ani spichlerzy, a jednak Bóg je
żywi. Wy jesteście ludźmi, a nie krukami. Ponadto jesteście teraz
kwiatem ludzi, bo jesteście uczniami Nauczyciela, ewangelizatorami
świata, sługami Boga. Czy możecie myśleć, że Bóg, który
troszczy się o lilie w dolinach, sprawia, że rosną i odziewa je
szatą piękniejszą niż ta, którą miał Salomon – a one nie
wykonują innej pracy niż wydzielanie zapachu w uwielbieniu –
zapomni o was, o tym, co się tyczy szat?
Nie
potraficie dodać sami od siebie ani jednego zęba do waszych
wyszczerbionych ust, ani nie umiecie przedłużyć o cal skróconej
nogi, ani przywrócić ostrości zamglonej źrenicy. Nie potraficie
uczynić tego. Czy możecie pomyśleć, że potraficie oddalić od
siebie nędzę i chorobę, a proch przemienić w pokarm? Nie
potraficie tego. Nie bądźcie jednak ludźmi małej wiary. Zawsze
będziecie posiadać to, co konieczne. Nie smućcie się jak ludzie
tego świata, którzy wpadają w gniew, [spragnieni] swych
przyjemności. Wy macie Ojca, który wie, czego wam potrzeba. Musicie
szukać – i niech to będzie pierwsza z waszych trosk – jedynie
Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a cała reszta będzie
wam dodana.
Nie
lękajcie się, wy – Moja mała trzódko. Spodobało się Mojemu
Ojcu wezwać was do Królestwa, żebyście to Królestwo posiedli.
Możecie więc się o nie ubiegać i pomagać Ojcu waszą dobrą wolą
i waszym świętym działaniem. (III (cz. 3–4), 140: 10
i 14 września 1945. A, 6428-6444)
E
non siate né apatici né avari dei beni di Dio. Di quanto avete di
sapienza e virtù, date. Siate operosi nello spirito come gli uomini
lo sono per le cose della carne. E, riguardo alla carne, non imitate
quelli del mondo, che sempre tremano per il loro domani, per la paura
che manchi loro il superfluo, che la malattia venga, che venga la
morte, che i nemici possano nuocere e così via. Dio sa di che
abbisognate. Non temete perciò per il vostro domani. Siate liberi
dalle paure più pesanti delle catene dei galeotti. Non vi prendete
pena della vostra vita, né per il mangiare, né per il bere, né per
il vestire. La vita dello spirito è da più di quella del corpo, e
il corpo è da più del vestito, perché col corpo, non col vestito,
voi vivete, e con la mortificazione del corpo aiutate lo spirito a
conseguire la vita eterna. Dio sa fino a quando lasciarvi l'anima nel
corpo, e fino a quell'ora vi darà ciò che è necessario. Lo dà ai
corvi, animali impuri che si pascono di cadaveri e che hanno la loro
ragione di esistere appunto in questa loro funzione di eliminatori di
putrefazioni. E non lo darà a voi? Essi non hanno dispense e granai,
eppure Dio li nutre lo stesso. Voi siete uomini e non corvi.
Presentemente, poi, siete il fior degli uomini, perché siete i
discepoli del Maestro, gli evangelizzatori del mondo, i servi di Dio.
E potete pensare che Iddio, che ha cura dei gigli delle convalli e li
fa crescere e li veste di veste che più bella non l'ebbe Salomone,
senza che loro compiano altro lavoro che profumare, adorando, possa
trascurare voi anche nella veste? Voi sì che da soli non potete
aggiungere un dente alle bocche sdentate, né allungare di un pollice
la gamba rattratta, né dare acutezza alla pupilla annebbiata. E, se
non potete fare queste cose, potete pensare di poter respingere da
voi miseria e malattia e far spuntare cibo dalla polvere? Non potete.
Ma non siate gente di poca fede. Avrete sempre di che vi è
necessario. Non vi appenate come le genti del mondo, che si
arrabattano per provvedersi di che godere. Voi avete il Padre vostro
che sa di che abbisognate. Voi dovete solo cercare – e sia la prima
delle vostre cure – il Regno di Dio e la sua giustizia, e tutto il
resto vi sarà dato in più. Non temete, voi del mio piccolo gregge.
Al Padre mio è piaciuto chiamarvi al Regno perché voi abbiate
questo Regno. Potete perciò aspirare ad esso ed aiutare il Padre con
la vostra buona volontà e santa operosità. (4, 276)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
środa, 26 czerwca 2019
Przewaga
W życiu
Jezusa i chrześcijan przeważa radość.
Bo Chrystus i chrześcijanie
radują się nawet w cierpieniu.
wtorek, 25 czerwca 2019
(76) Żywoty Świętych: Kunegunda Luksemburska
Żywot
Ś. Kunegundy Cesarzowej,
pisany
zstarodawna. Żyła około roku Pańskiego, 1030.
Surius
Tom. 1.1
Z
zacnych Cesarzów Rzymskich wyszły dwa kwiaty nigdy nie zwiędłej
wonności i piękności: Henryk wtóry, sława Cesarstwa Rzymskiego,
i żona jego Cesarzowa przodostojna Kunegundys – która za sprawą
Ducha Świętego mając poślubioną czystość Panu Bogu, gdy za tak
wielkiego cesarza wydana była – tajemnie, a tylo za świadectwem
samego Boga, i Aniołów Jego, uprosiła oblubieńca swego, aby jej
czystość uczcił, a sam jej takiego żywota pomógł – z którego
prędszą łaskę sobie zjednać u Pana Boga, a na państwie, które
do wiela grzechów drogę otwarza, rychlej się podeptaniem rozkoszy
cielesnej, w bojaźni Jego zachować mogli. 2Prędko
się w tym dał użyć chwalebny Cesarz dobrą wolą swoją, dla
królestwa Bożego, jako Chrystus mówi, i rozumem powściągliwości
sam się martwiąc – i płodnością potomstwa, któremuby państwo
ono zostawił, wzgardził – i czysty żywot z oblubienicą swoją
prowadząc, wolne serce, a od rozkoszy cielesnych nie poniżone, do
Boskich i zbawiennych obracał. Mając takiego towarzysza Kunegundys,
w duchu się radując czystość swoję taiła – a on żywot
Cesarskimi szatami i stanem onym wielkim pokrywała – służąc w
nim kościołom, ubogim, wdowom, szpitalom, tym potężniej, im z
takich cnót Boskich wdzięczniejszą u męża swego była.
3Rozmnażali
oboje chwałę Bożą, budując i najdując kościoły, klasztory. A
osobliwie w Pambergu, gdzie wielkim nakładem kościoły budowali –
i do nich kielichy, krzyże, pulpity,
ampuły,
nalewki, kociełki, miednice, i inne
ku ołtarzu służące rzeczy, z szczerego złota porobić kazali –
i na ich poświącanie samego Papieża Benedykta siódmego, z
siedmiądziesiąt i dwu Biskupów przyzwali. W dobrych uczynkach
zawżdy kwitnący, i co dzień lepszemi
zostający, Henryk Cesarz umarł, (którego cuda i żywot święty od
innych jest wypisany) zostawując swoję oblubienicę niedotykaną w
tejże panieńskiej czystości, w której ją był wziął. Ona
niezliczone jałmużny wszytkim niedostatecznym za duszę jego
czyniła. A gdy Konrad na Cesarstwo nastąpił, ona rocznice za męża
swego sprawując, i kościół nowo zbudowany poświącać dając –
przy Mszej po Ewangeliej ubrana w szaty Cesarskie, i ozdobności
służące, potym gdy wielki skarb, drzewa krzyża ś. u wielkiego
ołtarza ofiarowała, 4na
żywot zakonny panieński od Biskupa poświęcona, i Chrystusowi za
oblubienicę oddana jest. Tam złożywszy Cesarską pawłokę, wzięła
ubogą rękoma swemi urobioną suknią, zasłonę panieństwa
zakonnego. Tam i głowy swej warkocze zostawiwszy, i pierścień
zmowy z Chrystusem odniózszy, śpiewała w sercu z weselem: Położył
znak na twarz moję, i pierścieniem swym zrękował mię sobie Pan
mój Jezus Chrystus. Patrzący wszyscy, hojne łzy wylewali, bacząc
jako swoję czystość pod małżeńską zasłoną taiła, a taką
zacnością państwa i światem wszystkim gardząc, poniżoną dla
Pana Boga zostawała.
5Gdy
się z siostrami w klasztorze zamknęła, nie jako matka córkom, ale
jako służebnica wszytkim usługowała, a wszystko czyniąc
pokazować się z tym niechciała,
aby tu od ludzi nie pozyskowała zapłaty. Ręczną pracę
każdą umiała, w szyciu, sadzeniu, haftowaniu, złotem, perłami, i
wszelką robotą. A chociaż w czytaniu i rozumieniu Pisma była
biegła, jednak jeść chleba bez ręcznego wyrobku niechciała,
nigdy przed się czytania i słuchania Pisma nie opuszczając. Była
w smutku,
wdzięczną
– i w wesołej twarzy,
surową
– ku siostrom pokorną, i do każdej zakonnej powinności pierwszą.
Chorym i ubogim posługi częste wyrządzała – w szatach
napodlejszą, a w surowości żywota pierwszą będąc, rozkoszy się
wszelakiej strzegła.
Jednego
czasu gdy spracowana na modlitwie i czytaniu, na łóżku swym nie
pierzynami, ale włosiennicą i kocykiem usłanym zasnęła –
panienka która jej Pismo długo w noc czytała, snem też zmorzona,
świecę upuściła – i wnet się smoła blisko leżąca zapaliła,
i w komórce wielki ogień i huk, na której się i inne siostry
zbieżały, uczyniła. Widząc święta Kunegundys ogień około
siebie, krzyżem ś. a modlitwą wnetże go ugasiła – tak iż się
żadnej szaty jej nie dotknął, i bez szkody ucichł. 6Miała
przy sobie z dzieciństwa wychowaną wnęczkę swoję na imię Juttę
– którą dobrze w bogobojności i nauce z młodości wyćwiczyła.
Ta ciotki swojej przykładem, czystość też swoję P. Bogu była
oddała – i widząc ją w postach, w modlitwie, w pokorze i w
cierpliwości dobrze wprawioną, uczyniła ją starszą.
Przypominając jej przykłady świętych, aby przykładem swym
wszytki budowała, a sama nad sobą straż pilną czyniła – żeby
kiedy w sieciach szatańskich usidlona nie była. Takim napominaniem
opatrzoną, sama ją też czcić poczęła, dufając już jej nad
inne.
7Pochwili
ona starsza wolność mając, z dobrej drogi schodzić i odmieniać
się poczęła – miła jej była lepsza suknia, potrawa
smaczniejsza – do kościoła późną, do stołu pierwszą, do
rozmów próżnych ochotną się stawiła – i we wszytkim
nabożeństwie zakonnym oziębłą zostawała. Upominała ją często,
i tajemnie i jawnie przed siostrami – ale nic nie pomogło. Jednej
niedziele gdy szły w processjej za krzyżem ś. starszej z siostrami
nie było – a święta Kunegundys dowiedziawszy się iż w komorze
swej z inemi rówienniczki śniadanie czyni – 8wbieżawszy
do niej, wzruszona krzywdą Bożą, srodze ją fukając, policzek jej
wycięła – tak iż znaki palców wszytkich na jej twarzy zostały.
I uczynił Pan Bóg ten cud na ukaranie onej nieposłusznej, a na
rozsławienie świątobliwości onej sługi swej Kunegundy, iż one
znaki do śmierci jej na obliczu zostały, ani się zgoić i zginąć
nie mogły.
Piętnaście
lat w klasztorze przeżywszy, pełna dobrych uczynków, i czuciem,
posty i modlitwami strapiona, gdy na śmierć zachorzała, a już
blisko końca była, gotowano jej Cesarski bogaty pogrzeb. Czego gdy
się dowiedziała, prosiła aby tak jako jedna mniszka uboga
pogrzebiona była – w tych, powiada, które gotujecie, szatach,
świeckiemu oblubieńcowi oddana, ale w tych które noszę,
Chrystusowi poślubiona jestem – połóżcie mię wedle oblubieńca
mego Henryka, który mię już do siebie woła. To zmówiwszy, ducha
Panu Bogu oddała – którą Pan Bóg jako za żywota, tak i po
śmierci cudy swemi wsławił – Ten który w świętych swoich
sławnym być chce – Jemu chwała przez Jezusa Chrystusa Pana
naszego na wieki wiekom. Amen.
9Gdy
się tak wiele ludzi, i Cesarskiego majestatu wielmożność poniża
– cóż inszy równi i podli u świata czynić mają? By wżdy i tę
w prochu i w swych nędznych zagonach abo w wioskach pychę znali, a
w takich ludziach tak u świata wielkich Chrystusowej się pokorze
dziwując, wstydzili się samych siebie. Jako głupi na wsi, który
wielkich panów nie widział, rolą swoję mając, mniema aby nadeń
zacniejszego nie było – i przeto u swoich i sąsiad uboższych,
barzo się hardym stawi.10
Ale gdy do wojewody przyjedzie, a ogląda dostatek jego, już się
tańszym zstaje, a gdy królewski dwór ujźrzy, już prawie u swych
pokornym bywa. Tak i my nie bądźmy domacy głupi – patrzmy na
takie wielkie ludzie, którzy w takim dostatku i państwie, taką ku
Bogu i bliźniemu pokorę czynią. A wstydźmy się wżdy domowej
pychy naszej, iżeśmy jeszcze mało abo nic nie uczynili, dla
naśladowania pokory Pana niebieskiego. Który będąc Królem nieba
i ziemie, dla nas się tu na ziemi w podłym, ubogim i wzgardzonym
stanie poniżyć raczył.
1 XI. Martii. Marca.
2 Małżeństwo Cesarskie w
czystości.
3 Skarby na ozdobę ołtarza
Bożego.
4 Poświęcona na czystość
Chrystusowi od Biskupa.
5 Usługuje siostrom Cesarzowa.
6 Jutta wnęczka ś. Kunegundy.
7 Juttę osłabiałą w
nabożeństwie jako naprawiła.
8 Policzek Jucie wycięła.
9 Obrok duchowny.
10 W wyd. 1598: „Jako
głupi ziemianin na wsi, który wielkich panów nie widział, wioskę
swoję mając, mniema aby nadeń zacniejszego nie było – i przeto
u swoich kmiotków i wójtów i u sąsiad uboższych, barzo się
hardym stawi”. Przyp. J.Sz.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
poniedziałek, 24 czerwca 2019
sobota, 22 czerwca 2019
Zawsze żywe
W tej
chmurze deszczu
w tej
ponurości
jest jedno
śpiewające
gorącą
piosenkę o miłości
chce
widzieć ciebie w tańcu
piątek, 21 czerwca 2019
Uwiecznienie
Zapamiętać
każdą
chwilę
Twego ruchu
drobne
mrugnięcia
drobne
poruszenia
każde
słowo
muskające
serce
każde
tchnienie
poruszające
niebem między nami
chowam w
sobie
niech zostawią znamię w sercu
i na
kościach
niech
wypełnią mięśnie ścięgna
i przesycą
krew
jak słowa
Świętego Pisma
co trwają
na zawsze wszędzie
na ziemi i
w niebie
środa, 19 czerwca 2019
wtorek, 18 czerwca 2019
(122) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Zapobiegliwy głupiec
16
I
opowiedział im przypowieść: «Pewnemu
zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. 17
I
rozważał w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich
zbiorów. 18
I
rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i
tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. 19
I
powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone;
odpoczywaj, jedz, pij i używaj! 20
Lecz
Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej
duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»
21
Tak
dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest
bogaty u Boga. (Łk 12,16-21)
16
Εἶπεν δὲ παραβολὴν πρὸς αὐτοὺς
λέγων· ἀνθρώπου τινὸς πλουσίου
εὐφόρησεν ἡ χώρα. 17
καὶ διελογίζετο ἐν ἑαυτῷ
λέγων· τί ποιήσω, ὅτι οὐκ ἔχω ποῦ
συνάξω τοὺς καρπούς μου; 18
καὶ εἶπεν· τοῦτο ποιήσω, καθελῶ
μου τὰς ἀποθήκας καὶ μείζονας
οἰκοδομήσω καὶ συνάξω ἐκεῖ πάντα
τὸν σῖτον καὶ τὰ ἀγαθά μου 19
καὶ ἐρῶ τῇ ψυχῇ μου· ψυχή,
ἔχεις πολλὰ ἀγαθὰ κείμενα εἰς ἔτη
πολλά· ἀναπαύου, φάγε, πίε, εὐφραίνου.
20 εἶπεν
δὲ αὐτῷ ὁ θεός· ἄφρων, ταύτῃ τῇ
νυκτὶ τὴν ψυχήν σου ἀπαιτοῦσιν ἀπὸ
σοῦ· ἃ δὲ ἡτοίμασας, τίνι ἔσται; 21
οὕτως ὁ θησαυρίζων ἑαυτῷ καὶ
μὴ εἰς θεὸν πλουτῶν. (Łk
12,16-21)
Posłuchajcie
tej przypowieści. Pole bogatego człowieka przyniosło mu obfite
zbiory. Były naprawdę cudowne. Przyglądał się więc z radością
całemu temu bogactwu, zgromadzonemu na polach i na klepiskach...
[Patrzył na bogactwo,] na które nie znalazło się dość miejsca w
spichlerzach i przechowywano je w prowizorycznych magazynach, a nawet
w pomieszczeniach domu... i rzekł: „Pracowałem jak niewolnik, a
ziemia mnie nie zawiodła. Pracowałem, żeby otrzymać plon
dziesięciokrotny. Teraz bardzo długo będę odpoczywał. Co zrobię,
żeby przechować cały ten plon? Nie chcę go sprzedać, gdyż to by
mnie zmusiło do pracy, żeby w roku przyszłym znowu mieć zbiory.
Wiem, co zrobię: zburzę moje spichrze i zbuduję większe, żeby
przechować całe moje zbiory i wszystkie moje dobra. Potem powiem
mojej duszy: „O, moja duszo! Masz teraz dóbr na wiele lat.
Odpoczywaj więc, jedz, pij i korzystaj z nich”. Mężczyzna ten,
jak wielu innych, pomylił ciało i ducha, pomieszał to, co święte,
z tym, co bezbożne. Dusza bowiem w uciechach i w lenistwie nie
raduje się, lecz tęskni. I on także, jak wielu, po pierwszym dużym
żniwie na polu dobra zatrzymał się, przekonany, że [już] zrobił
wszystko.
Czyż
nie wiecie, że kiedy przyłożyło się rękę do pługa, trzeba
wytrwać przez rok, dziesięć, sto lat – tak długo, jak długo
trwa życie? Zatrzymać się bowiem to popełnić zbrodnię na samym
sobie, gdyż odmawiamy sobie większej chwały. [Zatrzymać się]
znaczy cofać się, gdyż ten, który się zatrzymuje, zazwyczaj nie
tylko nie czyni już postępów, lecz cofa się! Skarb niebieski –
żeby być dobrym – powinien co roku wzrastać. Chociaż
Miłosierdzie Boże okaże życzliwość nawet tym, którzy mieli
niewiele lat na formowanie się, to jednak nie będzie wspólnikiem
leniwych, którzy – mając długie życie – niewiele czynią. To
skarb, [który musi] stale wzrastać. W przeciwnym razie nie będzie
skarbem owocnym, lecz jałowym, szkodzącym pokojowi przygotowanemu w
Niebie. Bóg rzekł głupiemu człowiekowi: „Głupcze, mylisz ciało
i dobra ziemskie z tym, co jest duchem, i wykorzystujesz w złym
[celu] łaskę Bożą. Wiedz, że tej nocy zażądają od ciebie twej
duszy. Kiedy ona odejdzie, twoje ciało pozostanie bez życia. Komu
przypadnie to, co przygotowałeś? Czy zabierzesz to ze sobą? Nie.
Przyjdziesz przed Moje oblicze pozbawiony ziemskich zbiorów i dzieł
duchowych i będziesz ubogi w drugim życiu. Lepiej [byś uczynił]
posługując się twoimi zbiorami dla wypełniania dzieł
miłosierdzia wobec bliźniego i samego siebie. Działając bowiem
miłosiernie wobec bliźniego okazałbyś miłosierdzie swej duszy.
Zamiast karmić próżne myśli, [mogłeś] działać. Z tego miałbyś
korzyść i pożytek dla twego ciała oraz wielkie zasługi dla duszy
– aż do chwili, w której bym cię wezwał”. I człowiek ten
umarł tej nocy i został surowo osądzony.
Zaprawdę
powiadam wam: tak się dzieje z tym, który gromadzi skarb dla
siebie, ale nie bogaci się w oczach Boga. Teraz idźcie i uczyńcie
sobie skarb z udzielonego wam nauczania. Pokój niech będzie z wami.
(III (cz. 3–4), 140: 10
i 14 września 1945. A, 6428-6444)
Udite
questa parabola. Ad un uomo ricco aveva fruttato molto bene la
campagna. Proprio un raccolto da miracolo. Egli contempla felice
tutta questa dovizia che si accumula sui suoi campi e le sue aie e
che non trova posto nei granai, tanto che è ospitata sotto tettoie
provvisorie e persino nelle stanze della casa, e dice: "Ho
lavorato come uno schiavo, ma la terra non mi ha deluso. Ho lavorato
per dieci raccolti e ora voglio riposare per altrettanto. Come farò
a mettere a posto tutti questi raccolti? Venderne non voglio, perché
mi costringerei a lavorare per avere il prossimo anno nuovo raccolto.
Farò così: demolirò i miei granai e ne farò di più vasti, che
c'entrino tutti i raccolti e i miei beni. E poi dirò all'anima mia:
'Oh, anima mia! Tu hai ora da parte dei beni per molti anni. Riposati
dunque, mangia e bevi e godi"'. Costui, come molti, confondeva
il corpo con l'anima e mescolava il sacro al profano, perché
realmente nelle gozzoviglie e nell'ozio l'anima non gode ma
languisce, e anche costui, come molti, dopo il primo buon raccolto
nei campi del bene, si fermava, parendogli di avere fatto tutto. Ma
non sapete che, posta la mano all'aratro, occorre perseverare uno e
dieci e cent'anni, quanto la vita dura, perché fermarsi è delitto
verso se stessi ai quali si nega una gloria maggiore, è regredire
perché chi si ferma generalmente non solo non progredisce più, ma
si volge indietro? Il tesoro del Cielo deve aumentare anno per anno
per essere buono. Ché, se la Misericordia sarà benigna anche con
chi ebbe pochi anni per formarlo, non sarà complice dei pigri che
avendo lunga vita fanno poco. É un tesoro in continuo aumento. Se no
non è più tesoro fruttifero, ma inerte, e ciò va a detrimento
della pronta pace del Cielo. Dio disse allo stolto: "Uomo
stolto, che confondi il corpo e i beni della Terra con ciò che è
spirito, e di una grazia di Dio te ne fai un male, sappi che questa
notte stessa ti sarà chiesta l'anima e levata, e il corpo giacerà
senza vita. Quanto hai preparato, di chi sarà? Lo porterai teco? No.
Te ne verrai nudo di raccolti terreni e di opere spirituali al mio
cospetto e povero sarai nell'altra vita. Meglio ti era dei tuoi
raccolti farne opere di misericordia al prossimo e a te. Perché,
essendo misericordioso agli altri, alla tua anima eri misericorde. E,
invece di nutrire pensieri d'ozio, coltivare attività da cui trarre
onesto utile al tuo corpo e grandi meriti alla tua anima finché Io
ti avessi chiamato". E l'uomo nella notte morì e fu severamente
giudicato. In verità vi dico che così capita a chi tesoreggia per
sé e non arricchisce agli occhi di Dio. Ora andate e fate tesoro
della dottrina che vi viene data. La pace sia con voi. (4, 276)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
poniedziałek, 17 czerwca 2019
Wyczekujący
Zmieszczę
się na tym skrawku chodnika
razem z
gołębiem
wyszedł z
cienia ogrzać pierze
ja też
czekam na me Słońce
sobota, 15 czerwca 2019
(75) Żywoty Świętych: Lupicyn i Roman
Żywot
dwu braciej rodzonych,
ś. Lupicyna i Romana,
pisany
od ś. Grzegorza Turońskiego, lib.
de vita Patrum, cap. 1.
Żyli za Hilperyka króla Francuskiego, około roku Pańskiego, 570.1
Lupicynus
i Romanus, z pieluch prawie od Pana Boga na świętą służbę Jego
wybrani – po Chrzcie ś. sukniej niewinności swojej nieczystością
swoją nie zmazali. Lupicynus z młodości swej w P. Bogu się
kochając, był w bojaźni Bożej i w naukach wyćwiczony. A gdy
dorósł, a ociec przymuszał, aby żonę wziął, nigdy zezwolić na
to niechciał. Tedy się ociec do młodszego syna Romana udał,
używając go aby na starość i dom jego pomniał, a małżeństwo
ś. przyjąwszy, z pracej go domowej wybawił. Ale Romanus starszemu
się bratu do chowania czystości ubieżeć nie dając, słusznie się
też z tego wymówił. 2Wszakże
obadwa byli przy rodzicach swoich, aż do ich zeszcia z świata tego.
Po śmierci ich oba się zmówili, aby szli na puszczą, a wszytko
dla P. Boga opuszczając, i Jego ubóstwo naśladując, pilnowali
zbawienia swego, od zabaw świata tego, które wolnego serca w niebo
nie puszczają, chcąc się ułacnić a przyczyny sobie do grzechu
odjąć. I szli na puszczą Loryńską na granicy Burgundiej i ziemie
Niemieckiej, blisko Adwentyki miasta. Tam sobie chałupki
postawiwszy, Psałterz i Godziny śpiewając, a ofiarę P. Bogu serca
i modły swoje za wszytek świat Anielskimi żywotmi ofiarując,
ziółki tylo i korzonki żyli. Lecz się ich męstwu i cnocie diabeł
(którego pychę i zbytki deptali) dziwując, i im tej wysługi u
Boga zajźrząc, począł ich na onym miejscu przenagabywać. 3I
chcąc je z pustyniej onej, na której taki żywot Anielski wiedli,
wygnać – jawnie gdy się modlili, w nocy i we dnie, kamienie
ciskali czarci, tak gęste, iż drugdy jako deszcz padały, i wiele
im ran ciężkich zadawały. Młodzi żołnierze Boży i w leciech i
w ćwiczeniu onego żywota, nie mogli onych niepokojów i boleści
wytrwać – i zmówiwszy się, do domu się nazad wracali.
Idąc
nazad, trafiła się im jedna uboga gospoda na wsi – w której
spyta ich niewiasta, poznawszy iż są słudzy Boży, mówiąc: skąd
idziecie żołnierze Boży? Oni ze wstydem powiedzą, iż się
wracamy do domu – chcieliśmy też żywot pustelniczy zaczęty aż
do śmierci prowadzić i w nim trwać – ale przed złemi czarty nie
możem wytrwać – już nas kamieńmi potłukli, wielkie nam
niepokoje czyniąc. 4A
ona rzecze: żołnierze Boży, trzeba wam było mężnymi być a
czartom nie ustępować, które święci za pomocą Bożą porażają,
gdy się im statecznie sprzeciwią. Usłyszawszy to słowo, barzo się
wstydzić poczęli, i żałować, iż się wystraszyć i od tak
dobrej a świętej rzeczy, i żywota zaczętego odwieść dali – i
rzekli: Ach nam, zgrzeszylichmy żechmy nasze przedsięwzięcie
opuścili? Już i niewiasty z nas się śmieją – wróćmy się,
wróćmy się. I włożywszy Krzyż ś. na się, i laski w ręce
porwawszy, na pierwsze miejsce bieżeli. Na którym gdy toż
przenagabanie mieli – wytrwali na modlitwie, aż im P. Bóg
miłosierdzia swego użyczył, i ono im miejsce ich cierpliwości
doznawszy, uspokoił. Tak miły żywot wiodąc, sława ich roznosić
się poczęła – i naszło się do nich ludzi niemało, którzy się
drogi onego życia, i podobania P. Bogu u nich uczyć chcieli,
których gdy się niemało nazbierało, zbudowali sobie klasztor –
który Daryszkon nazwali. I wysiekwszy a wykopawszy rękoma swoimi
las, robotą się swoją żywili. 5A
gdy im co dalej, tym więcej towarzystwa do onego żywota przybywało,
i drugi klasztor i trzeci klasztor już w Niemieckiej ziemi
zbudowali. Ci dwa bracia obchodzili one klasztory, nauczając bracią
dróg Bożych, i ostrożności w nabywaniu zbawienia dusznego.
A
Lupicynus starszym był nad wszytkimi – który był człowiekiem
barzo mierny w jedzeniu i w piciu – trzeciego dnia drugdy raz
jedząc. 6Gdy
nań pragnienie przychodziło – kładł obie ręce w wodę – i to
była rzecz dziwna, iż z ręku moczenia, ciało jego onę wodę w
się ciągnęło, jakoby ją usty wypijał – i tak gasił swoje
pragnienie. 7Był
barzo ścisły i surowy około braciej, nic nieprzystojnego nie tylo
czynić, ale i mówić nie dopuścił. Niewieściego się strzegł,
nie tylo gadania, ale i potkania, na stronę uchodząc gdy którą
potkał. A Romanus tak był prosty, iż kogo potkał, mężali
niewiastęli, a błogosławieństwa od niego prosił, jednako
wszystkim mężom i niewiastom, wzywając imienia Bożego,
błogosławił.
8Gdy
nie miał skąd żywić braci onej Lupicynus – Pan Bóg mu ukazał
skarb staro schowany na puszczy – z którego brał złoto i śrebro,
i niósł do klasztoru ile mógł zanieść – i kupował potrzeby
na te, które był na służbę Bożą zgromadził. Co rok do onego
skarbu chodził, i brał ile potrzeba – wszakże żadnemu o nim nie
powiedział. Jednego czasu gdy szedł do klasztoru tego który był w
Niemcech, nie zastał braciej – bo na polu u roboty byli – a
wszedszy do kuchnie, ujźrzał rozmaite potrawy i ryby nagotowane dla
braciej. I pomyśli sobie: nie słuszna to, aby pustelnicy i
zakonnicy takich potraw używać mieli – 9i
kazał sobie dać kocieł wielki, i włożył weń wszytko pospołu
co jedno było nagotowano, i ryby, i jarzyny, i wszystko co jeść
mieli – i warzył to w wodzie, mówiąc: niechaj to jedzą bracia,
a rozkoszy się nie przyuczają, która im do służby Bożej
przeszkodzi. Co bracią barzo obraziło. I obrało się ich
dwanaście, którzy z onego gniewu precz z klasztoru poszli, chcąc
się na świecki żywot wrócić. O czym gdy się dowiedział ś.
Romanus – karał brata o to, mówiąc: Szedłeś tam do tego
klasztoru bracią rozpraszać, lepiej tam było nie chodzić. A on
rzecze: 10Nie
miej mi za złe, namilszy bracie, iż się tak zstało –
przeczyściło się zboże Pańskie, a plewa na stronę wiatrem
odeszła, a ziarno zostało. A ś. Romanus rzecze: Boże by był
żaden nie wyszedł – ale powiedz mi wiele ich wyszło? Odpowie:
Dwojenaście ludzi hardszych, w których Bóg nie mieszkał. Tedy ś.
Romanus płakać począł, mówiąc: Mam w Panu Bogu nadzieję, iż i
tych nie oddali od skarbu swego, ale je zgromadzi i nawróci, dla
których ucierpieć raczył. 11I
modlił się za nie P. Bogu, tak długo, aż o ich nawróceniu
usłyszał. Bo przyszło do tego, iż się oni wszyscy upamiętali –
a żałując za występek swój, żywot ś. zaczęli, tak iż każdy
z nich swoje ucznie miał, i swój klasztor fundował, które do tego
czasu trwają.
Ten
Romanus trwał w swej prostocie i w czynieniu uczynków dobrych –
nawiedzając chore, i modlitwą je swoją uzdrawiając. Jednego czasu
idąc nawiedzać bracią, zamierzkł, i do szpitala trędowatych na
noc wstąpił – w którym było dziewięć trędowatych – i umył
ręką swoją nogi wszytkich, i podle nich się układł, nie
brzydząc się plugastwem ich – 12a
gdy w nocy na modlitwę wstał, spali trędowaci – a on odprawiwszy
modlitwę, ręką się jednego dotknął, i wnetże oczyścion był –
także i drugiego, alić i drugi czyst. Ci się dwa ocknąwszy,
obaczą iż są zleczeni – obudzą drugie, aby świętego o toż
dobrodziejstwo prosili. I nie puścili go aż wszytkie zleczył. A on
ich nauczywszy bojaźni Bożej, pożegnał je.
Lupicynus
będąc już barzo star – szedł do Hilperyka Króla Francuskiego,
który był na ten czas w Burgundiej, w mieście Janubie. Gdy w dwór
jego wchodził, a w ten czas król u stołu siedział, strzęsnęło
się królewskie krzesło pod nim – i przelękwszy się rzekł:
ziemia drży. A drudzy powiedzieli: nie czulichmy nic – i rzecze
król: Idźcie prędko do bramy, podobno wchodzi do nas ten który
nam źle myśli, bo nie darmo krzesło podemną zadrżało – wynidą
i najdą tego starca. Kazał go król przywieść przed się – i
stanął przed królem jako niegdy Jakob przed Faraonem.13
Spytał go król ktoby był, a coby miał za potrzebę do niego?
Rzecze ś. Lupicynus: Jestem ociec owiec Bożych, które mając od
Pana Boga potrawy duchowne, na cielesnych im schodzi – prosimy mocy
waszej, abyście nasze potrzeby opatrzyli. A król zaraz rzecze: dam
wsi i winnice z których żyć będziecie. A on rzecze: Niechcemy się
tym bawić, ani bogaci być, w pokorze królestwa Bożego i
sprawiedliwości Jego szukamy – ale was prosim, dajcie nam gotowe
jakie dochody. 14I
kazał im dawać na każdy rok trzy sta korcy pszenice, i tejże
liczby garnców wina, i sto czerwonych złotych na suknie – który
dochód i dziś mają.
Gdy
się już obadwa zstarzeli, rzekł Lupicynus bratu: gdzie chcesz być
pogrzebion, żebyśwa obadwa pospołu leżała? Romanus ś. rzecze:
Ja nie mogę w klasztorze leżeć, do którego niewiasty chodzić nie
mogą. Bo wiesz iż mnie niegodnemu P. Bóg dał łaskę do leczenia
ludzkich niemocy – pobieżą potym do grobu mego i po śmierci
mojej. Przetoż Romanus ś. przed klasztorem na górce pogrzebiony
był. Na którym miejscu potym kościół wielki zbudowany jest –
do którego wiele się ludzi zewsząd schodzi, i pociechy cudowne w
potrzebach swoich odnoszą. A Lupicyn w klasztorze swój grób ma –
na cześć Panu Bogu wiecznie królującemu, któremu w Trójcy
jedyna cześć i chwała. Amen.
15Widzisz
jako u dwu braciej dwie różne a jednak dobre i święte natury –
jeden smutniejszy i mało ludzki, a drugi wesoły i rozmowny –
jeden surowy około braciej, a drugi łaskawszy – a jednak oba
dobrzy – oba Bogu mili, oba Duchem Ś. rządzeni, oba się
miłowali, a jeden drugiego zrozumiał. Umiej też ty nie obrażać
się różnym obyczajem i naturą brata twego, która taka nie jest,
jaką ty masz. Znoś drugiego brzemię, bo też on twoje nosi –
jako radzi Apostoł – bo inaczej zgody nie będzie.
1 X. Martii. Marca. Mart.
R. 21. Mart.
2 Żenić się niechcieli.
Przyczyny żywota bogomyślnego.
3 Czarci kamieńmi na święte
ciskali.
4 Białagłowa posilała święte.
5 Trzy klasztory zbudowali.
6 Jako pragnienie gasił.
7 Różne natury we dwu braciej.
8 Skarb naleziony na żywność
sług Bożych.
9 Potrawy rozmaite jako braciej
obrzydził.
10 Plewa a ziarno miedzy
zakonniki.
11 Miłość dusz ludzkich.
12 Cudo Romana ś.
13 Rdz 47.
14 Dochód klasztorny od króla.
15 Obrok duchowny.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
piątek, 7 czerwca 2019
czwartek, 6 czerwca 2019
Określenie męczennika
Męczennik
to osoba, która w ciężkich chwilach żywi nadzieję życia
wiecznego, stając się w ten sposób wzorem zwycięstwa nad
śmiercią.
środa, 5 czerwca 2019
wtorek, 4 czerwca 2019
sobota, 1 czerwca 2019
(121) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Spór braci
13
A
ktoś z tłumu rzekł do Niego: «Nauczycielu,
powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem».
14
Lecz
On mu odpowiedział: «Człowieku,
któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?»
15
Powiedział
też do nich: «Uważajcie
i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma
[wszystkiego] w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego
mienia».
(Łk 12,13-15)
13
Εἶπεν δέ τις ἐκ τοῦ ὄχλου
αὐτῷ· διδάσκαλε, εἰπὲ τῷ ἀδελφῷ μου
μερίσασθαι μετ’ ἐμοῦ τὴν κληρονομίαν.
14 ὁ
δὲ εἶπεν αὐτῷ· ἄνθρωπε, τίς με
κατέστησεν κριτὴν ἢ μεριστὴν ἐφ’
ὑμᾶς; 15
Εἶπεν δὲ πρὸς αὐτούς· ὁρᾶτε
καὶ φυλάσσεσθε ἀπὸ πάσης πλεονεξίας,
ὅτι οὐκ ἐν τῷ περισσεύειν τινὶ ἡ ζωὴ
αὐτοῦ ἐστιν ἐκ τῶν ὑπαρχόντων αὐτῷ.
(Łk 12,13-15)
Jakiś
mężczyzna z tłumu podchodzi i mówi:
«Ja
nie jestem uczniem, lecz podziwiam Cię. Odpowiedz mi zatem na
pytanie: „Czy wolno komukolwiek zatrzymać sobie pieniądze
drugiego”?»
«Nie,
mężu. To kradzież taka jak przywłaszczenie sobie sakiewki
przechodnia» [– odpowiada Jezus.]
«Nawet
jeśli to są pieniądze [kogoś] z rodziny?»
«Tak.
Nie jest sprawiedliwe, żeby ktoś przywłaszczał sobie czyjeś
pieniądze».
«Zatem,
Nauczycielu, chodź do Abelmaim291
przy drodze do Damaszku. Nakażesz mojemu bratu, żeby podzielił się
ze mną spadkiem po ojcu. Umarł nie napisawszy ani słowa [o
spadku]. Brat wszystko wziął dla siebie... a zważ, że jesteśmy
bliźniakami, zrodzonymi w czasie jednego i jedynego porodu. Posiadam
więc te same prawa, co on».
Jezus
spogląda na niego i mówi:
«To
przykra sytuacja i z pewnością twój brat nie postępuje dobrze.
Wszystko jednak, co mogę uczynić, to modlić się za ciebie, a
jeszcze więcej za niego, żeby się nawrócił. Mogę też przyjść
do twojej miejscowości, żeby ewangelizować i poruszyć przez to
jego serce. Droga nie będzie Mi ciążyć, o ile będę mógł
doprowadzić do pokoju pomiędzy wami».
Mężczyzna
wybucha, rozgniewany:
«A
cóż Ty chcesz, żebym uczynił z Twoimi słowami? W tym wypadku
trzeba czegoś innego niż słowa!»
«Czyż
nie powiedziałeś Mi, żebym nakazał twemu bratu...»
«Nakazać
nie znaczy ewangelizować. Rozkazowi zawsze towarzyszy groźba.
Zagroź mu, że dosięgnie go cios, jeśli nie da mi tego, co do mnie
należy. Ty możesz to uczynić. Jak dajesz zdrowie, możesz też dać
chorobę».
«Mężu,
przyszedłem nawracać, a nie po to, by uderzać. Gdybyś jednak
uwierzył Moim słowom, znalazłbyś pokój».
«Jakim
słowom?»
«Powiedziałem
ci, że będę się modlił za ciebie i za twego brata, żebyś
doznał pociechy, a on, żeby się nawrócił».
«Bajki!
Bajki! Nie jestem tak naiwny, żeby w to wierzyć. Przyjdź i
rozkaż».
Jezus,
który był łagodny i cierpliwy, staje się majestatyczny i surowy.
Prostuje się, bo przedtem był nieco pochylony nad niskim, otyłym,
rozpalonym gniewem mężczyzną. Mówi:
«Człowieku,
któż ustanowił Mnie sędzią i rozjemcą nad wami? Nikt. Dla
wygaśnięcia jednak niezgody pomiędzy braćmi zgodziłem się
przyjść, żeby wypełnić Moje posłannictwo dawcy pokoju i
odkupiciela. Gdybyś uwierzył Moim słowom, wtedy – powróciwszy
do Abelmaim – znalazłbyś twego brata już nawróconego. Nie
potrafisz wierzyć, nie otrzymasz więc cudu. Gdybyś ty mógł
pierwszy położyć rękę na majątku, zachowałbyś go [dla
siebie], pozbawiając go brata. Jak bowiem urodziliście się
bliźniakami, tak macie też podobne żądze. Ty – tak samo jak
twój brat – masz jedną miłość: złoto, jedną wiarę: złoto.
Zostań więc ze swą wiarą. Żegnaj».
Mężczyzna
odchodzi, przeklinając i gorsząc tłum, który chciałby go ukarać.
Jezus jednak sprzeciwia się, mówiąc:
«Pozwólcie
mu odejść. Dlaczego chcecie skalać sobie ręce uderzając
bezrozumnego? Ja mu wybaczam, gdyż jest opętany przez demona złota,
który sprowadza go na złą drogę. I wy też to uczyńcie. Módlmy
się raczej za tego nieszczęśliwca, żeby odzyskał wolność i
stał się na nowo człowiekiem o duszy pięknej».
«To
prawda. Nawet jego twarz stała się straszna z powodu jego
chciwości. Widziałeś?» – pytają jeden drugiego uczniowie oraz
ci, którzy byli w pobliżu zachłannego człowieka.
«To
prawda! To prawda! Już nie był podobny do istoty, jaką był
wcześniej».
«Tak.
Kiedy potem odrzucił Nauczyciela, niemal Go uderzając i cały czas
przeklinając Go, jego twarz stała się jak u demona».
«Demona
kusiciela. On chciał doprowadzić Nauczyciela do podłości...»
«Posłuchajcie
– odzywa się Jezus – zepsucie duszy naprawdę odbija się na
twarzy. To jakby demon wynurzał się na powierzchnię człowieka,
którego opętał. Niewielu jest takich, którzy – będąc demonami
w swoich czynach lub postawach – nie zdradzają tego, czym są. Ci
nieliczni są doskonali w złu i w sposób doskonały opętani.
Oblicze
sprawiedliwego, przeciwnie, nawet jeśli jest fizycznie
zniekształcone, jest zawsze piękne, w następstwie nadprzyrodzonego
piękna, które się przedostaje z wnętrza na zewnątrz. I to nie
przez sposób mówienia, lecz przez prawdę faktów obserwujemy u
człowieka czystego od występku świeżość nawet ciała. Dusza
jest w nas i całych nas ogarnia. Odór duszy zepsutej psuje nawet
ciało, a zapachy duszy czystej zachowują je [od zepsucia]. Dusza
nieczysta popycha ciało do bezwstydnych grzechów, a one –
postarzają i deformują. Dusza czysta nakłania ciało do życia
czystego i przez to zachowuje jego świeżość i przekazuje [mu
swoją] wspaniałość.
Postępujcie
tak, żeby pozostawała w was czysta młodość ducha lub żeby
zmartwychwstała, jeśli już ją utraciliście. Czuwajcie,
wystrzegając się wszelkiej pożądliwości czy to zmysłów, czy
władzy. Życie człowieka nie zależy od obfitości posiadanych
bogactw. Ani to życie, ani tym bardziej – życie wieczne,
[zależące] od jego sposobu życia. A z życiem – szczęście
ziemskie i niebieskie. Występny bowiem nigdy nie jest szczęśliwy,
naprawdę szczęśliwy. Cnotliwy zaś zawsze jest uszczęśliwiony
radością niebiańską, nawet jeśli jest ubogi i sam. Nawet śmierć
go nie przeraża. Nie ma bowiem win ani wyrzutów sumienia, które
sprawiałyby, że musiałby się bać spotkania z Bogiem. Nie żałuje
też tego, co pozostawia na ziemi. Wie, że to w Niebie znajduje się
jego skarb. I jak ktoś, kto odchodzi objąć w posiadanie należne
mu dziedzictwo – dziedzictwo święte – radośnie, pospiesznie
odchodzi na spotkanie śmierci. Ona otwiera przed nim bramy
Królestwa, w którym znajduje się jego skarb.
Zajmijcie
się zaraz waszym skarbem. Zapoczątkujcie go od waszej młodości,
jeśli jesteście młodzi. Pracujcie niestrudzenie [nad jego
rozwojem] wy, najstarsi, którzy z powodu wieku jesteście bliżej
śmierci. Ponieważ jednak czas śmierci jest nieznany i często
dziecko ginie przed starcem, nie odkładajcie na jutro troski o
[posiadanie] skarbu cnoty oraz dobrych dzieł dla przyszłego życia,
by czasem śmierć nie dopadła was bez odłożonego w Niebie skarbu
zasług. Wielu mówi: „O! Jestem młody i silny! Na razie cieszę
się ziemią, potem się nawrócę”. To wielki błąd! (III (cz.
3–4), 140: 10
i 14 września 1945. A, 6428-6444)
291
Zob. mapa. Miejscowość na wysokości Tyru.
Uno
della folla si fa avanti e dice: «Io non sono discepolo. Ma ti
ammiro. Rispondi dunque a questa mia domanda: è lecito ad uno
trattenere il denaro di un altro?».
«No,
uomo. Ciò è furto, come lo è quello di levare la borsa ad un
passante».
«Anche
se è denaro della famiglia?».
«Anche.
Non è giusto che uno si appropri del denaro di tutti gli altri».
«Allora,
Maestro, vieni ad Abelmain sulla via di Damasco e ordina a mio
fratello di spartire meco la eredità del padre morto senza avere
lasciato scritto parola. Egli tutta se l'è presa. E nota che gemelli
siamo, nati da primo ed unico parto. Io ho dunque gli stessi diritti
che lui».
Gesù
lo guarda e dice: «É una penosa situazione, e tuo fratello certo
non agisce bene. Ma tutto quello che Io posso fare è pregare per te
e più per lui, che si converta, e venire al tuo paese ad
evangelizzare, toccandogli il cuore così. Non mi pesa il cammino se
posso mettere pace fra voi».
L'uomo,
inviperito, scatta: «E che vuoi che me ne faccia delle tue parole?
Ci vuol ben altro che parole in questo caso!».
«Ma
non mi hai detto di ordinare a tuo fratello di...».
«Ordinare
non è evangelizzare. Ordinare è sempre unito a minaccia. Minaccialo
di percuoterlo nella persona se non mi dà il mio. Tu lo puoi fare.
Come dai salute, puoi dare malattia».
«Uomo,
Io sono venuto a convertire, non a percuotere. Ma se tu avrai fede
nelle mie parole troverai pace».
«Quali
parole?».
«Ti
ho detto che pregherò per te e per tuo fratello, acciò tu sia
consolato ed egli si converta».
«Storie!
Storie! Io non ho la dabbenaggine di crederle. Vieni e ordina».
Gesù,
che era mite e paziente, si fa imponente e severo. Si raddrizza –
prima stava un po' curvo sull'ometto corpulento e acceso d'ira – e
dice: «Uomo, e chi mi ha costituito giudice e arbitro fra di voi?
Nessuno. Ma, per levare una scissura fra due fratelli, accettavo a
venire per esercitare la mia missione di pacificatore e di redentore
e, se tu avessi creduto nelle mie parole, tornando ad Abelmain
avresti trovato già convertito il fratello. Tu non sai credere. E
non avrai il miracolo. Tu, se per primo avessi potuto afferrare il
tesoro, te lo saresti tenuto privandone il fratello, perché, in
verità, come siete nati gemelli, così avete gemelle le passioni, e
tu come tuo fratello avete solo un amore: l'oro; una fede: l'oro.
Sta' dunque con la tua fede. Addio».
L'uomo
se ne va maledicendolo fra lo scandalo di tutti, che lo vorrebbero
punire. Ma Gesù si oppone. Dice: «Lasciatelo andare. Perché volete
sporcarvi le mani percuotendo un bruto? Io perdono perché è un
posseduto dal demone dell'oro che lo travia. Fatelo voi pure.
Piuttosto preghiamo per questo infelice che torni uomo dall'anima
bella di libertà».
«E’vero.
Anche nel volto è divenuto orrendo nella sua cupidigia. Hai visto?»,
si chiedono l'un coll'altro discepoli e astanti che erano vicini
all'avaro.
«É
vero! É vero! Non pareva più quello di prima».
«Sì.
Quando poi ha respinto il Maestro, per poco lo percuoteva mentre lo
malediceva, è divenuto un demone nel volto».
«Un
demone tentatore. Tentava il Maestro alla cattiveria... »
«Udite»,
dice Gesù. «Veramente le alterazioni dell'animo riflettono sul
volto. É come se il demonio affiorasse alla superficie di quel suo
possesso. Pochi sono quelli che, essendo demoni, o con atti o con
aspetto non tradiscano ciò che sono. E questi pochi sono i perfetti
nel male e i perfettamente posseduti. Il volto del giusto invece è
sempre bello, anche se materialmente deforme, per una bellezza
soprannaturale che si effonde dall'interno all'esterno. E, non per
modo di dire, ma per verità difatti, noi osserviamo nel puro dai
vizi una freschezza anche di carni. L'anima è in noi e ci abbraccia
tutti. E i fetori di un' anima corrotta corrompono anche le carni.
Mentre i profumi di un'anima pura preservano. L'anima corrotta spinge
la carne a peccati osceni, e questi invecchiano e deformano. L'anima
pura spinge la carne a vita pura. E ciò conserva freschezza e
comunica maestà. Fate che in voi permanga giovinezza pura di
spirito, o risorga se già perduta, e badate di guardarvi da ogni
cupidigia, sia del senso che del potere. La vita dell'uomo non
dipende dall'abbondanza dei beni che possiede. Né questa, né tanto
meno l'altra: quella eterna. Ma dalla sua maniera di vivere. E, con
la vita, la felicità di questa Terra e del Cielo. Perché il vizioso
non è mai felice, realmente felice. Mentre il virtuoso è sempre
felice di una letizia celeste anche se povero e solo. Neppure la
morte lo impressiona. Perché non ha colpe e rimorsi a fargli temere
l'incontro con Dio, e non ha rimpianti per ciò che lascia sulla
Terra. Egli sa che in Cielo è il suo tesoro e, come uno che vada a
prendere l'eredità che gli spetta, e eredità santa, va lieto,
sollecito, incontro alla morte che gli apre le porte del Regno dove è
il suo tesoro. Fatevi subito il vostro tesoro. Iniziatelo dalla
giovinezza, voi che giovani siete; indefessamente lavorate, voi
anziani che, per l'età, avete più prossima la morte. Ma, posto che
morte è scadenza ignota, e sovente cade il fanciullo prima del
vegliardo, non rimandate il lavoro di farvi un tesoro di virtù e di
buone opere per l'altra vita, onde non vi raggiunga la morte senza
che voi abbiate messo un tesoro di meriti in Cielo. Molti sono quelli
che dicono: "Oh! sono giovane e forte! Per ora godo sulla Terra,
poi mi convertirò". Grande errore! (4, 276)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Subskrybuj:
Posty (Atom)