Słowo
jest w związku i utrzymywane jest w związku, ale swym działaniem
rozwiązuje więzy śmierci. Jego więź to więź życia.
sobota, 30 grudnia 2017
piątek, 29 grudnia 2017
(81) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Wyjaśnienie „Siewcy”
10
Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego mówisz do
nich w przypowieściach?» 11 On im
odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego,
im zaś nie dano. 12 Bo kto ma, temu
będzie dodane, i w nadmiarze mieć będzie; kto zaś nie ma, temu
zabiorą nawet to, co ma. 13 Dlatego
mówię do nich w przypowieściach, że patrząc, nie widzą, i
słuchając, nie słyszą ani nie rozumieją. 14
Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:
Słuchać
będziecie, a nie zrozumiecie,
patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
15 Bo stwardniało serce tego ludu,
ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,
żeby oczami nie widzieli
ani uszami nie słyszeli,
ani swym sercem nie rozumieli, i nie
nawrócili się, abym ich uzdrowił.
16
Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.
17 Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu
proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie,
a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.
18 Wy zatem posłuchajcie przypowieści
o siewcy. 19 Do każdego, kto słucha
słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to,
co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno
posiane na drodze. 20 Posiane na grunt
skalisty oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością
je przyjmuje; 21 ale nie ma w sobie
korzenia i jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z
powodu słowa, zaraz się załamuje. 22
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski
doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje
bezowocne. 23 Posiane wreszcie na ziemię
żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie [je]. On też
wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny
trzydziestokrotny». (Mt 13,10-23)
10
A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z
Dwunastoma, o przypowieść. 11 On im
odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś,
którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, 12
aby
patrzyli uważnie, a nie widzieli,
słuchali uważnie, a nie
rozumieli,
żeby się nie nawrócili i nie była im odpuszczona
[wina]».
13 I mówił im: «Nie
rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne
przypowieści?
14 Siewca sieje słowo.
15 A oto są ci, którzy są na drodze:
u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi
szatan i porywa słowo w nich zasiane. 16
Podobnie zasiewem na gruncie skalistym są ci, którzy gdy usłyszą
słowo, natychmiast przyjmują je z radością, 17
lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie
ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. 18
Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy
wprawdzie słuchają słowa, 19 lecz
troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i
zagłuszają słowo, tak że pozostaje bezowocne. 20
Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa,
przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny,
sześćdziesięciokrotny i stokrotny».
(…)
24
I mówił im: Baczcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą,
jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. 25
Bo kto ma, temu będzie dodane; a kto nie ma, pozbawią go nawet
tego, co ma. (Mk
4,10-20.24-25)
9
Pytali Go więc Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. 10
On rzekł: «Wam dano poznać wprost tajemnice królestwa Bożego,
innym zaś w przypowieściach, aby patrząc, nie widzieli, i
słuchając, nie rozumieli.
11 Takie
jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. 12
Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem
przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli
i nie byli zbawieni. 13 Na skałę pada
u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz
nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują.
14 To, które padło między ciernie,
oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a
zagłuszeni przez troski, bogactwa i rozkosze życia, nie wydają
owocu. 15 Wreszcie ziarno w żyznej
ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i
dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki wytrwałości.
(…)
18
Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto
nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma.
(Łk
8,9-15.18)
10
Καὶ προσελθόντες οἱ μαθηταὶ
εἶπαν αὐτῷ· διὰ τί ἐν παραβολαῖς
λαλεῖς αὐτοῖς; 11
ὁ δὲ ἀποκριθεὶς εἶπεν αὐτοῖς· ὅτι
ὑμῖν δέδοται γνῶναι τὰ μυστήρια τῆς
βασιλείας τῶν οὐρανῶν, ἐκείνοις δὲ
οὐ δέδοται. 12
ὅστις γὰρ ἔχει, δοθήσεται αὐτῷ καὶ
περισσευθήσεται· ὅστις δὲ οὐκ ἔχει,
καὶ ὃ ἔχει ἀρθήσεται ἀπ’ αὐτοῦ. 13
διὰ τοῦτο ἐν παραβολαῖς αὐτοῖς λαλῶ,
ὅτι βλέποντες οὐ βλέπουσιν καὶ
ἀκούοντες οὐκ ἀκούουσιν οὐδὲ
συνίουσιν, 14
καὶ ἀναπληροῦται αὐτοῖς ἡ προφητεία
Ἠσαΐου ἡ λέγουσα·
ἀκοῇ
ἀκούσετε καὶ οὐ μὴ συνῆτε,
καὶ
βλέποντες βλέψετε καὶ οὐ μὴ ἴδητε.
15
ἐπαχύνθη γὰρ ἡ καρδία τοῦ λαοῦ
τούτου,
καὶ
τοῖς ὠσὶν βαρέως
ἤκουσαν
καὶ τοὺς
ὀφθαλμοὺς αὐτῶν ἐκάμμυσαν,
μήποτε
ἴδωσιν τοῖς ὀφθαλμοῖς
καὶ τοῖς
ὠσὶν ἀκούσωσιν
καὶ τῇ
καρδίᾳ συνῶσιν
καὶ
ἐπιστρέψωσιν καὶ ἰάσομαι αὐτούς.
16
ὑμῶν δὲ μακάριοι οἱ ὀφθαλμοὶ ὅτι
βλέπουσιν καὶ τὰ ὦτα ὑμῶν ὅτι
ἀκούουσιν. 17
ἀμὴν γὰρ λέγω ὑμῖν ὅτι πολλοὶ
προφῆται καὶ δίκαιοι ἐπεθύμησαν
ἰδεῖν ἃ βλέπετε καὶ οὐκ εἶδαν, καὶ
ἀκοῦσαι ἃ ἀκούετε καὶ οὐκ ἤκουσαν.
18
Ὑμεῖς οὖν ἀκούσατε τὴν παραβολὴν
τοῦ σπείραντος. 19
παντὸς ἀκούοντος τὸν λόγον τῆς
βασιλείας καὶ μὴ συνιέντος ἔρχεται
ὁ πονηρὸς καὶ ἁρπάζει τὸ ἐσπαρμένον
ἐν τῇ καρδίᾳ αὐτοῦ, οὗτός ἐστιν ὁ
παρὰ τὴν ὁδὸν σπαρείς. 20
ὁ δὲ ἐπὶ τὰ πετρώδη σπαρείς, οὗτός
ἐστιν ὁ τὸν λόγον ἀκούων καὶ εὐθὺς
μετὰ χαρᾶς λαμβάνων αὐτόν, 21
οὐκ ἔχει δὲ ῥίζαν ἐν ἑαυτῷ ἀλλὰ
πρόσκαιρός ἐστιν, γενομένης δὲ θλίψεως
ἢ διωγμοῦ διὰ τὸν λόγον εὐθὺς
σκανδαλίζεται. 22
ὁ δὲ εἰς τὰς ἀκάνθας σπαρείς, οὗτός
ἐστιν ὁ τὸν λόγον ἀκούων, καὶ ἡ
μέριμνα τοῦ αἰῶνος καὶ ἡ ἀπάτη τοῦ
πλούτου συμπνίγει τὸν λόγον καὶ
ἄκαρπος γίνεται. 23
ὁ δὲ ἐπὶ τὴν καλὴν γῆν σπαρείς, οὗτός
ἐστιν ὁ τὸν λόγον ἀκούων καὶ συνιείς,
ὃς δὴ καρποφορεῖ καὶ ποιεῖ ὃ μὲν
ἑκατόν, ὃ δὲ ἑξήκοντα, ὃ δὲ τριάκοντα.
(Mt 13,10-23)
10
Καὶ ὅτε ἐγένετο κατὰ μόνας, ἠρώτων
αὐτὸν οἱ περὶ αὐτὸν σὺν τοῖς δώδεκα
τὰς παραβολάς. 11
καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· ὑμῖν τὸ μυστήριον
δέδοται τῆς βασιλείας τοῦ θεοῦ·
ἐκείνοις δὲ τοῖς ἔξω ἐν παραβολαῖς
τὰ πάντα γίνεται,
12
ἵνα βλέποντες
βλέπωσιν καὶ μὴ ἴδωσιν,
καὶ
ἀκούοντες ἀκούωσιν καὶ μὴ συνιῶσιν,
μήποτε
ἐπιστρέψωσιν καὶ ἀφεθῇ
αὐτοῖς.
13
Καὶ λέγει αὐτοῖς· οὐκ οἴδατε τὴν
παραβολὴν ταύτην, καὶ πῶς πάσας τὰς
παραβολὰς γνώσεσθε; 14
ὁ σπείρων τὸν λόγον σπείρει. 15
οὗτοι δέ εἰσιν οἱ παρὰ τὴν ὁδόν·
ὅπου σπείρεται ὁ λόγος καὶ ὅταν
ἀκούσωσιν, εὐθὺς ἔρχεται ὁ σατανᾶς
καὶ αἴρει τὸν λόγον τὸν ἐσπαρμένον
εἰς αὐτούς. 16
καὶ οὗτοί εἰσιν οἱ ἐπὶ τὰ πετρώδη
σπειρόμενοι, οἳ ὅταν ἀκούσωσιν τὸν
λόγον εὐθὺς μετὰ χαρᾶς λαμβάνουσιν
αὐτόν, 17
καὶ οὐκ ἔχουσιν ῥίζαν ἐν ἑαυτοῖς
ἀλλὰ πρόσκαιροί εἰσιν, εἶτα γενομένης
θλίψεως ἢ διωγμοῦ διὰ τὸν λόγον εὐθὺς
σκανδαλίζονται. 18
καὶ ἄλλοι εἰσὶν οἱ εἰς τὰς ἀκάνθας
σπειρόμενοι· οὗτοί εἰσιν οἱ τὸν
λόγον ἀκούσαντες, 19
καὶ αἱ μέριμναι τοῦ αἰῶνος καὶ ἡ
ἀπάτη τοῦ πλούτου καὶ αἱ περὶ τὰ
λοιπὰ ἐπιθυμίαι εἰσπορευόμεναι
συμπνίγουσιν τὸν λόγον καὶ ἄκαρπος
γίνεται. 20
καὶ ἐκεῖνοί εἰσιν οἱ ἐπὶ τὴν γῆν
τὴν καλὴν σπαρέντες, οἵτινες ἀκούουσιν
τὸν λόγον καὶ παραδέχονται καὶ
καρποφοροῦσιν ἓν τριάκοντα καὶ ἓν
ἑξήκοντα καὶ ἓν ἑκατόν.
(…)
24
Καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· βλέπετε τί ἀκούετε.
ἐν ᾧ μέτρῳ μετρεῖτε μετρηθήσεται
ὑμῖν καὶ προστεθήσεται ὑμῖν. 25
ὃς γὰρ ἔχει, δοθήσεται αὐτῷ· καὶ ὃς
οὐκ ἔχει, καὶ ὃ ἔχει ἀρθήσεται ἀπ’
αὐτοῦ. (Mk 4,10-20.24-25)
9
Ἐπηρώτων δὲ αὐτὸν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ
τίς αὕτη εἴη ἡ παραβολή. 10
ὁ δὲ εἶπεν· ὑμῖν δέδοται γνῶναι τὰ
μυστήρια τῆς βασιλείας τοῦ θεοῦ, τοῖς
δὲ λοιποῖς ἐν παραβολαῖς, ἵνα
βλέποντες
μὴ βλέπωσιν
καὶ ἀκούοντες
μὴ συνιῶσιν.
11
Ἔστιν δὲ αὕτη ἡ παραβολή· ὁ σπόρος
ἐστὶν ὁ λόγος τοῦ θεοῦ. 12
οἱ δὲ παρὰ τὴν ὁδόν εἰσιν οἱ
ἀκούσαντες, εἶτα ἔρχεται ὁ διάβολος
καὶ αἴρει τὸν λόγον ἀπὸ τῆς καρδίας
αὐτῶν, ἵνα μὴ πιστεύσαντες σωθῶσιν.
13
οἱ δὲ ἐπὶ τῆς πέτρας οἳ ὅταν ἀκούσωσιν
μετὰ χαρᾶς δέχονται τὸν λόγον, καὶ
οὗτοι ῥίζαν οὐκ ἔχουσιν, οἳ πρὸς
καιρὸν πιστεύουσιν καὶ ἐν καιρῷ
πειρασμοῦ ἀφίστανται. 14
τὸ δὲ εἰς τὰς ἀκάνθας πεσόν, οὗτοί
εἰσιν οἱ ἀκούσαντες, καὶ ὑπὸ μεριμνῶν
καὶ πλούτου καὶ ἡδονῶν τοῦ βίου
πορευόμενοι συμπνίγονται καὶ οὐ
τελεσφοροῦσιν. 15
τὸ δὲ ἐν τῇ καλῇ γῇ, οὗτοί εἰσιν
οἵτινες ἐν καρδίᾳ καλῇ καὶ ἀγαθῇ
ἀκούσαντες τὸν λόγον κατέχουσιν καὶ
καρποφοροῦσιν ἐν ὑπομονῇ.
(…)
18
Βλέπετε οὖν πῶς ἀκούετε· ὃς ἂν γὰρ
ἔχῃ, δοθήσεται αὐτῷ· καὶ ὃς ἂν μὴ
ἔχῃ, καὶ ὃ δοκεῖ ἔχειν ἀρθήσεται
ἀπ’ αὐτοῦ. (Łk 8,9-15.18)
«Dobrze,
daj mi więc nagrodę. Przypowieść z dzisiejszego poranka...»
Inni
przyłączają się do Piotra, mówiąc:
«Tak.
Obiecałeś to. Przypowieści są bardzo użyteczne, aby zrozumieć
porównanie, lecz my pojmujemy, że mają one sens, który je
przekracza. Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach?»
«Im
bowiem nie jest dane zrozumieć więcej niż to, co Ja wyjaśniam.
Wam dane jest o wiele więcej, gdyż wy, Moi apostołowie, musicie
poznać tajemnicę i dlatego jest wam dawane zrozumienie tajemnic
Królestwa Niebieskiego. Mówię wam więc: „Pytajcie, jeśli nie
rozumiecie ducha przypowieści”. Wy dajecie wszystko i wszystko też
jest wam dawane, abyście wy z kolei mogli dawać wszystko. Oddajecie
Bogu wszystko: uczucia, czas, interesy, wolność, życie. I Bóg
daje wam wszystko dla wynagrodzenia i dla uzdolnienia was do dawania
wszystkiego w Jego imię temu, kto do was przychodzi. Tak więc temu,
kto daje, będzie dane, i to w obfitości. Jednak temu, kto daje
tylko częściowo lub nie dał wszystkiego, zostanie odebrane nawet
to, co ma.
Mówię
do nich w przypowieściach, aby patrząc widzieli tylko to, co
oświetla ich pragnienie przylgnięcia do Boga; aby słuchając –
również dzięki swemu pragnieniu przylgnięcia – słyszeli i
rozumieli. Wy widzicie! Wielu słyszy Moje słowa, niewielu –
[chce] przylgnąć do Boga. Ich duchy pozbawione są dobrej woli. Na
nich spełnia się proroctwo Izajasza: „Słuchać będziecie
waszymi uszami, a nie usłyszycie. Patrzeć będziecie waszymi
oczami, a nie ujrzycie”. Bo lud ten ma nieczułe serce, uszy
zatwardziałe i oczy zamknięte, aby nie widzieć i nie słyszeć,
aby nie słyszeć swym sercem i nie nawrócić się, abym ich
uzdrowił.
Jednak
wy błogosławieni jesteście z powodu waszych oczu, które widzą, i
waszych uszu, które słyszą, z powodu waszej dobrej woli! Zaprawdę
powiadam wam, że wielu Proroków i wielu sprawiedliwych pragnęło
widzieć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, słyszeć to, co wy
słyszycie, a wcale nie usłyszeli. Spaliło ich pragnienie
zrozumienia tajemnicy słów, lecz kiedy zgasło światło proroctwa
słowa, które pozostały, stały się – nawet dla świętego,
który je otrzymał – jak wygasły węgiel.
Jedynie
Bóg Sam Siebie objawia. Kiedy odchodzi Jego światło, po
osiągnięciu swego celu rozjaśnienia tajemnicy, niezdolność
zrozumienia ściska – jak bandaże mumii – królewską prawdę
otrzymanego słowa. Dlatego też powiedziałem ci tego ranka:
„Pewnego dnia odnajdziesz wszystko, co ci dałem”. Teraz nie
możesz zapamiętać. Jednak później światłość zstąpi na
ciebie nie na chwilę, lecz na [czas] nierozerwalnego małżeństwa
Ducha Przedwiecznego z twoim. Uczyni ona nieomylnym twoje nauczanie w
tym, co dotyczy Królestwa Bożego. I jak stanie się to dla ciebie,
tak będzie też dla twych następców, jeśli żyć będą
[karmiąc się] Bogiem jako swoim jedynym chlebem.
Posłuchajcie
teraz ducha przypowieści. Mamy cztery rodzaje pól: urodzajne,
zarośnięte cierniami, pokryte kamieniami i pełne ścieżek. Tak
samo mamy cztery rodzaje duchów.
Są
duchy szlachetne, duchy o dobrej woli, przygotowane swą pracą i
dobrą pracą apostoła – ‘prawdziwego’ apostoła. Istnieją
bowiem tacy, którzy noszą to imię, lecz nie posiadają
apostolskiego ducha. Ci są groźniejszymi zabójcami dla
kształtującej się woli niż ptaki, ciernie i kamienie. Wprowadzają
taki zamęt swym nieprzejednaniem, pośpiechem, naganami, groźbami,
że na zawsze oddalają od Boga. Są inni, którzy przeciwnie –
przez stałe podlewanie łagodnością nie na miejscu – sprawiają,
że nasienie gnije w zbyt wilgotnej ziemi. Przez swój brak siły
pozbawiają mocy dusze, którymi się zajmują.
Pozostańmy
jednak przy prawdziwych apostołach, którzy są czystymi
zwierciadłami Boga. Oni są ojcowscy, miłosierni, cierpliwi i
równocześnie silni jak ich Pan. Duchy przygotowane przez nich oraz
przez wysiłek własnej woli podobne są do pól urodzajnych,
pozbawionych kamieni i cierni, wolnych od chwastów i życicy. W nich
rozwija się słowo Boże i wszelkie słowo. Ziarno kiełkuje i
wytwarza kłos, dając tu plon stokrotny, tam sześćdziesięciokrotny,
a jeszcze gdzie indziej – trzydziestokrotny.
Czy
są tacy pośród idących za Mną? Oczywiście, i oni będą
świętymi. Należą do nich [osoby] z wszystkich klas, z wszystkich
krain. Są także poganie i nawet oni wydadzą plon stokrotny –
dzięki swej dobrej woli, jedynie dzięki niej albo też dzięki niej
oraz woli apostoła lub ucznia, który Mi ich przygotowuje.
Pola
pełne cierni to takie, na które niedbalstwo pozwoliło przeniknąć
ciernistej plątaninie własnych spraw, które tłumią dobre ziarno.
Trzeba zawsze się pilnować, zawsze, zawsze. Nigdy nie można
powiedzieć: „Och! Już jestem uformowany, obsiany i mogę być
spokojny, bo wydam plon na życie wieczne”. Trzeba być czujnym,
gdyż walka pomiędzy Dobrem a Złem jest stała. Czy kiedykolwiek
obserwowaliście rodzinę mrówek, które wchodzą do domu? Oto są
na palenisku. Niewiasta nie zostawia już na nim pożywienia i
kładzie je na stole. Mrówki jednak je wywęszą w powietrzu i
szturmują stół. Niewiasta stawia je w kredensie, a one przechodzą
przez zamek. Niewiasta zawiesza zapasy na suficie, a one przebywają
długą drogę wzdłuż murów i belek, schodzą po sznurkach i
zjadają wszystko. Niewiasta je pali, zalewa wrzątkiem lub zatruwa i
potem jest spokojna, sądząc, że je wyniszczyła. O! Jeśli nie
czuwa, jaką ma niespodziankę! Oto wychodzą te, które właśnie
się urodziły, i wszystko zaczyna się od nowa. Tak jest jak długo
żyjemy. Trzeba mieć się na baczności, wykorzeniać wschodzące
chwasty, w przeciwnym razie robią zadaszenie z cierni i duszą
ziarno. Troski tego świata, ułuda bogactw wytwarzają gąszcz,
duszą zasiane przez Boga rośliny i przeszkadzają im uformować
kłosy.
Oto
teraz pola pełne kamieni. Ileż ich jest w Izraelu! To ci, którzy
należą do synów „praw”, jak powiedział bardzo słusznie Mój
brat Juda. Nie ma w nich jedynego kamienia Świadectwa, nie ma w nich
kamienia Prawa. Jest kamienisty grunt utworzony z małych, nędznych
ludzkich praw ustanowionych przez ludzi. Tak bardzo ich wiele. Swoim
ciężarem przywaliły nawet Kamień Prawa. To rumowisko,
przeszkadzające jakiemukolwiek zakorzenieniu się ziarna. Korzeń
nie jest już odżywiany. Nie ma już ziemi, nie ma odżywczych
soków. Woda wywołuje gnicie, bo stoi jakby na kamiennej posadzce.
Słońce ogrzewa ją i pali małe roślinki. To duchy tych, którzy
złożonymi ludzkimi doktrynami zastąpili prostą naukę Boga. Oni
przyjmują – i to nawet z radością – Moje słowo. W danej
chwili ono ich porusza i przyciąga. Ale potem... Trzeba by heroizmu
mozolnej orki w celu oczyszczenia pola, duszy i umysłu, z całej
warstwy kamieni krasomówców. Wtedy ziarno wypuściłoby korzeń i
uformowałoby silny pęd. Inaczej... nic nie wyda. Wystarczy lęk
przed ludzkim prześladowaniem. Wystarczy myśl: „A co potem? Co
zrobią mi mocni?” – i biedne ziarno usycha bez pożywienia.
Wystarczy, że całe to kamieniste podłoże poruszy się z pustym
hałasem wielu setek przepisów, które zajęły miejsce Przepisu, i
oto człowiek ginie wraz z otrzymanym ziarnem... Izrael jest ich
pełen. To wyjaśnia, w jakim stopniu droga ku Bogu idzie w kierunku
przeciwnym drodze ludzkiej potęgi.
Wreszcie
na koniec – pola pełne ścieżek, zakurzone, ogołocone. To ludzie
tego świata, egoiści. Wygoda stanowi dla nich prawo, przyjemność
jest ich celem. Nie trudzić się, spać, śmiać się, jeść...
Duch tego świata jest ich królem. Pył światowości pokrywa teren,
który staje się jałowy. Ptaki, czyli różne formy rozwiązłości,
rzucają się na tysiące ścieżek utworzonych, aby ułatwić nam
życie. Duch świata, to znaczy Zły, wydziobuje i niszczy wszelkie
ziarno, które pada na ten teren otwarty dla wszelkich form
zmysłowości i lekkomyślności.
Zrozumieliście?
Czy macie jeszcze jakieś pytania? Nie? Możemy więc udać się na
spoczynek, aby jutro iść do Kafarnaum. Zanim rozpoczniemy wędrówkę
do Jerozolimy na Paschę, muszę jeszcze pójść w jedno miejsce».
(III (cz. 1-2), 40: 7
czerwca 1945. A, 5254-5269)
«Ebbene,
allora dammi il premio. La parabola di stamane…»
Anche
gli altri si uniscono a Pietro dicendo: «Si. Lo hai promesso. Le
parabole servono bene a fare comprendere il paragone. Ma noi
comprendiamo che esse hanno uno spirito superiore al paragone. Perché
parli ad essi in parabole?».
«Perché
a loro non è concesso di intendere più di ciò che spiego. A voi va
dato molto di più perché voi, miei apostoli, dovete conoscere il
mistero; e vi è perciò dato di intendere i misteri del Regno dei
Cieli. Per questo vi dico: "Domandate se non comprendete lo
spirito della parabola". Voi date tutto, e tutto vi va dato
perché a vostra volta tutto voi possiate dare. Voi tutto date a Dio:
affetti, tempo, interessi, libertà, vita. E tutto Dio vi dà per
compensarvi e per farvi capaci di tutto dare in nome di Dio a chi è
dopo di voi. Così a chi ha dato sarà dato e con abbondanza. Ma a
chi non ha dato che parzialmente o non ha dato affatto, sarà tolto
anche quello che ha. Parlo loro in parabole perché vedendo vedano
solo quello che la loro volontà di aderire a Dio illumina, perché
udendo, sempre per la stessa loro volontà di adesione, odano e
comprendano. Voi vedete! Molti odono la mia parola, pochi aderiscono
a Dio. I loro spiriti sono monchi della buona volontà. In loro si
adempie la profezia di Isaia: "Udirete con le orecchie e non
intenderete, guarderete con gli occhi e non vedrete". Perché
questo popolo ha un cuore insensibile; sono duri gli orecchi e hanno
chiusi gli occhi per non vedere e per non sentire, per non intendere
col cuore e non convertirsi acciò Io li guarisca. Ma voi beati per i
vostri occhi che vedono e i vostri orecchi che odono, per la vostra
buona volontà! In verità vi dico che molti profeti e molti giusti
desiderarono vedere ciò che voi vedete e non lo videro, e udire ciò
che voi udite e non l'udirono. Si consumarono nel desiderio di
comprendere il mistero delle parole, ma spenta la luce della profezia
ecco le parole rimanere come carboni spenti, anche per il santo che
le aveva avute. Solo Dio disvela Se stesso. Quando la sua luce si
ritrae, terminato il suo scopo di illuminare il mistero, l'incapacità
di intendere fascia, come le bende di una mummia, la regale verità
della parola ricevuta. Per questo Io ti ho detto stamane: "Verrà
un giorno che ritroverai tutto quanto ti ho dato". Ora non puoi
ritenere. Ma dopo la luce verrà su te, e non per un attimo ma per un
inseparabile connubio dello Spirito eterno col tuo, onde infallibile
sarà il tuo ammaestramento in ciò che è cosa del Regno di Dio. E
così come in te, nei tuoi successori, se vivranno di Dio come di
unico pane. Ora sentite lo spirito della parabola. Abbiamo quattro
generi di campi: quelli fertili, quelli spinosi, quelli sassosi,
quelli pieni di sentieri. Abbiamo anche quattro generi di spiriti.
Abbiamo gli spiriti onesti, gli spiriti di buona volontà, preparati
dalla stessa e dalla buona opera di un apostolo, di un “vero”
apostolo; perché ci sono apostoli che hanno il nome ma non lo
spirito di apostoli, i quali sono più micidiali sulle volontà in
formazione degli stessi uccelli, spini e sassi. Sconvolgono in modo
tale, con le loro intransigenze, con le loro frette, con i loro
rimproveri, con le loro minacce, che allontanano per sempre da Dio.
Altri ve ne sono che, all'opposto, con un innaffiamento continuo di
benignità fuori posto, fanno marcire il seme in un terreno troppo
molle. Devirilizzano con la loro devirilizzazione gli animi che
curano. Ma stiamo ai veri apostoli, ossia agli specchi tersi di Dio.
Essi sono paterni, misericordiosi, pazienti, e nello stesso tempo
forti come è il loro Signore. Or bene, gli spiriti preparati da
questi e dalla loro propria volontà sono paragonabili ai campi
fertili, mondi di pietre e di rovi, netti da gramigne e da logli, in
cui prospera la parola di Dio, e ogni parola – un seme – fa cespo
e spighe, dando dove il cento, dove il sessanta, dove il trenta per
cento. In questi che mi seguono ce ne sono? Certo. E santi saranno.
Fra essi ce ne sono di tutte le caste e di tutti i paesi, anche
gentili ci sono, e che pure daranno il cento per cento per la loro
buona volontà, unicamente per essa, oppure per la loro e quella di
un apostolo o discepolo che me li prepara. I campi spinosi sono
quelli in cui l'incuria ha lasciato penetrare spinosi grovigli di
interessi personali che soffocano il buon seme. Occorre sorvegliarsi
sempre, sempre, sempre. Non dire mai: "Oh! ormai io sono
formato, seminato, posso stare tranquillo che darò seme di vita
eterna". Occorre sorvegliarsi: la lotta fra il Bene e Male è
continua. Avete mai osservato una tribù di formiche che si insedia
in una casa? Eccole sul focolare. La donna non lascia più cibarie lì
e le mette sul tavolo; e loro fiutano l'aria e danno l'assalto al
tavolo. La donna le mette nella credenza e loro passano dalla
serratura nella credenza. La donna appende al soffitto le sue
provviste e loro fanno un lungo cammino lungo le pareti e i
travicelli, si calano per la fune e mangiano. La donna le brucia, le
scotta, le avvelena. E poi sta tranquilla credendo di averle
distrutte. Oh! se non vigila, che sorpresa! Ecco le nuove nate che
escono, e siamo da capo. Così finché si vive; bisogua sorvegliarsi
per estirpare le male piante non appena spuntano. In caso contrario
esse fanno un soffitto di rovi e soffocano il grano. Le cure mondane,
l'inganno delle ricchezze creano il groviglio, affogano la pianta del
seme di Dio e non le fanno fare spiga. Ecco ora i campi pieni di
sassi. Quanti in Israele! Sono quelli che appartengono ai "figli
delle leggi" come ha detto mio fratello Giuda molto giustamente.
In loro non è la pietra unica della Testimonianza, non vi è la
pietra della Legge. Vi è la sassaia delle piccole, povere, umane
leggi create dagli uomini. Tante e tante che col loro peso hanno
fatto a scaglie anche la pietra della Legge. Una rovina che impedisce
ogni attecchimento di seme. Non è più nutrita la radice. Non c'è
terra, non c’è succo. L'acqua fa marcire perché stagna sul
pavimento di selci, il sole si arroventa su quelle selci e brucia le
pianticine. Sono gli spiriti dei sostitutori delle complicate
dottrine umane alla semplice dottrina di Dio. La ricevono anche con
gioia, la mia parola. Al momento ne sono scossi e sedotti. Ma poi…
Occorrerebbe l'eroismo di sgobbare a mondare il campo, l'animo e la
mente da tutta la sassaia dei retori. Allora il seme farebbe radica e
sarebbe un forte cespo. Così… è nulla. Basta un timore di
rappresaglie umane. Basta una riflessione: "Ma e poi? Che me ne
verrà dagli uomini potenti?" e il povero seme non nutrito
langue. Basta che tutta la sassaia si agiti col suono vano dei cento
e cento precetti che si sono sostituiti al Precetto, che ecco che
l'uomo perisce col seme ricevuto... – Israele ne è pieno. Questo
spiega come il venire a Dio vada in ragione inversa della potenza
umana. Ultimi i campi pieni di strade, polverosi, nudi. Quelli dei
mondani, degli egoisti. Il loro comodo è la loro legge, il godimento
il loro fine. Non fare fatica, sonnecchiare, ridere, mangiare... - Lo
spirito del mondo è re in questi. La polvere della mondanità
ricopre il terreno che diviene terriccio. Gli uccelli, ossia le
dissipazioni, si precipitano sui mille sentieri aperti per rendere
più facile la vita. Lo spirito del mondo, ossia del Maligilo, becca
e distrugge ogni seme che cade su questo terreno aperto a tutte le
sensualità e le leggerezze. Avete inteso? Avete altro da chiedere?
No? Allora possiamo andare a prendere riposo per partire domani per
Cafarnao. Devo andare ancora in un posto prima di incominciare il
viaggio verso Gerusalemme per la Pasqua». (3, 180)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
środa, 27 grudnia 2017
(32) Żywoty Świętych: Przykłady i powieści Jana Jałmużnika
Przykłady
i powieści tegoż Jana Ś. Patriarchy,
w
których się kila żywotów śś. zamyka,
i ine się takie około
jałmużny, z pewnych Doktorów Historie kładą, ku pobudce do
miłosierdzia nad bliźniemi.1
Ten
błogosławiony Jan Jałmużnik, barzo wielkie kochanie w tym miał,
gdy jakie świętych przykłady i powieści słyszał, abo czytał –
rad to pamiętał, i z tego się lepszył, i innym z wielkim i
gorącym nabożeństwem powiadał. 2Gdy
wspomniał sobie na Serapiona Sydońskiego (pisze Metafrastes, w jego
żywocie,) O jako mile o nim powiadał, wielkiej się jego cnocie
dziwując – iż potkawszy ubogiego, swój mu płaszcz dał, a sam
siebie obnażył – i potkawszy drugiego, spodnią mu suknią dał,
i prawie sam nagi zostawszy, u drzwi kościelnych siedział. Ujrzy go
jeden znajomy, i rzecze: kto cię odarł ojcze? A on ukazawszy
Ewangelią którą w ręku miał, rzekł: Ta. Potym i one książki
przedawszy, dał pieniądze ubogim. Gdy go spyta on przyjaciel,
gdzieś onę Ewangelią podział? powie, iż przeczytawszy one słowa:
Przedaj co masz, a daj ubogim, i książkim przedał. Takiemi
przykłady tuczyła się i rozszerzała w Bogu dusza jego, i wielce
się ku naśladowaniu takich cnót pobudzał.
I
powiadał taką historią,3
którą w Cyprze od pewnego i prawdziwego człowieka słyszał, który
sam tego był świadom, i to pod przysięgą, jako rzecz prawdziwą,
twierdził. Był, powiada, w Afryce jeden człowiek bogaty barzo,
Piotr Mytnik, ale barzo skąpy, i na ubogie niemiłosierny. I trafiło
się czasu jednego, ubodzy skupiwszy się rano, zagrzewali się na
słońcu – i ukazowali sobie domy, gdzie je częste jałmużny
potykały, a gdzie nie – jednych wysławiając przed Bogiem, a na
drugich się o nielutość uskarżając – 4zwłaszcza
na onego Piotra, iż się nikt miedzy nimi nie nalazł, któryby od
niego jałmużnę kiedy wziął. I wyrwie się jeden ubogi mówiąc:
Co mi dacie, iż ja dziś od niego jałmużnę mieć będę – i
założyli się. Tedy szedł on ubogi przed wrota jego – i trafiło
się, iż tym czasem piekarz onego Piotra, muła z chlebem prowadzi,
a sam pan za nim szedł. Ukaże się ubogi, miłosierdzia prosi.
Zmiłuj się, barzom głodny, jeszcześ mi nigdy z ręki twojej nic
nie dał – niech mię to dziś szczęście potka, aby ciebie
więtsze od Boga potkało. A on rozgniewany, patrząc kamienia, abo
czego twardego, czymby nań cisnął – nie nalazszy, chleb jeden na
mule porwie, i z gniewu ciśnie nań – porwawszy on chleb ubogi,
pobieżał, i u towarzyszów zakładu się upominał. Trzeciego dnia,
Mytnik on wpadnie w ciężką niemoc – i przyszła nań mdłość
wielka, w której jakoby zasnąwszy ujrzy takie widzenie – a ono go
na sąd Boży porwano, i każą mu się sprawować, i ujrzy wagę,
około której na lewej stronie stali czarni murzynowie straszliwi,
kładąc na nię wszytkie grzechy jego – na drugiej stronie stali
mężowie piękni w bieli, a barzo smutni, szukając coby na drugą
stronę wagi, na przeważenie grzechów położyć mieli. I rzecze
jeden: nie masz nic, jedno chleb co dziś trzeci dzień dał, i to
nie z dobrej woli – i włożą go na wagę – obaczą iż mało
ważył, a druga strona gdzie grzechy były, ruszyć się nie mogła.
I obrócą się do onego Mytnika, mówiąc: Idźże a dokładaj do
tej wagi – jeśli omieszkasz, porwą cię ci murzynowie. I ocknie
się, przyjdzie k sobie, uważa widzenie ono, i rzecze: Patrz jakom
widział wszytkie grzechy moje na kupie. 5A
jaka moc jest jałmużny tak danej iżem nie zginął. Cóż gdy ją
kto z dobrym sercem, i ochotnie czyni, jakie miłosierdzie u Boga i
lekarstwo grzechom swoim najdzie! I był z niego potym wielki
jałmużnik, tak iż wszytkiej majętności swej nie żałował dla
Pana Boga, nakoniec i samego siebie.
Raz
mu się trafił jeden który wszytkę majętność swoję potopem na
morzu stracił, napoły nagi. I zjąwszy z siebie drogą szatę
swoję, dał mu ją. On w niej chodzić niechciał, iż była barzo
kosztowna, ale ją przedał. Czego dowiedziawszy się Piotr, frasował
się o to –
iż przy ubogim pamiątka miłosierdzia jego nie została. Ale przez
sen wielką odniósł pociechę. Ukazał mu się mąż dziwny, i
jaśniejszy niżli słońce, który go spytał: Czemu się Pietrze
frasujesz? A on jakoby go znał, rzecze: Iż Panie gdy to dajem
ubogim, co mamy od Ciebie, oni tego używać niechcą – 6i
to zmawiając, pozna na Nim szatę onę, którą dał ubogiemu. I
rzecze mu Pan: A znasz tę szatę? Rzecze: znam. Odpowie: Otóż
widzisz mnieś ją dał, i ja w niej chodzę. I ocknąwszy się,
pomyśli sobie mówiąc: Chwała Bogu. Jeśliż Chrystus sam Pan mój,
jeden jest z niedostatecznych i ubogich – nie przestanę dawać aż
też sam zostanę ubogim, i jednym z onych namniejszych. I wołał
sprawcę domu swego, który był u niego za niewolnika kupiony, na
imię Zoilus – rzecze mu: Mamci się zwierzyć jednej barzo
tajemnej rzeczy, której jeśli nie zamilczysz, abo nie uczynisz,
przedam cię w daleką stronę, jakim złym ludziom. 7Oto
masz pieniądze (i ukazał mu summę niemałą złota na kupach) do
tej summy mnie też samego, prawi, przyłożysz. Bo chcę abyś mię
do Jeruzalem zawiózł, i tam mię przedasz któremu Chrześcianinowi,
i temi pieniądzmi robić i zyskować będziesz – a cokolwiek
zyszczesz, wszytko to na ubogie i jałmużny obrócisz. Zadziwuje się
rzeczy onej Zoilus, i długo się z tego wymawiał – aż nakoniec
gdy go pan długo tym tresktał, przyzwoliwszy – jachał z panem
swym do Jeruzalem – i tam go jednemu złotnikowi przedał – bo
ten Piotr umiał też to rzemiosło dobrze.
I
służył Piotr onemu panu swemu barzo wiernie, i pożytecznie –
jako ten który dla Chrystusa stał się niewolnikiem. I baczył pan
on wielką cnotę jego, a iż z nim majętności mu co dzień więcej
przybywało – i chciał go często wolnym uczynić prze wielką
cnotę jego – ale on niechciał. W onej służbie pokazał też
wielką cierpliwość swoję Piotr – bo towarzysze jego, widząc iż
nań pan łaskaw, wielkie mu krzywdy, obmowy, urągania czynili, i
policzki częste dawali – ale się onym cieszył, którego w Afryce
w swej sukni widział. Potym się trafiło, iż z Afryki do Jeruzalem
przyjachali jego sąsiedzi – a będąc złotnicy, stanęli u
złotnika onego – i przypatrując się Piotrowi – poznali go, i
rzekli do gospodarza: Co to jest, iż ten u ciebie służy, tak zacny
człowiek i Senator, a prawie u nas dostojnością pierwszy, Piotr
Mytnik? O którego się i sam Cesarz frasuje, iż niewie gdzie się
dział. Pobaczy Piotr który je dobrze znał, iż o tym szeptać
poczynają. A on porzuciwszy misę, którą miał w ręku, bieżał
do sieni do drzwi zamknionych – u których odźwiernym stał głuch
z przyrodzenia, który ani słyszał, ani mówił. 8I
rzecze mu: W Imię Pana mego Jezusa Chrystusa, słuchaj mię głuchu
a otwórz. A głuch wnetże przemówił: uczynię jako każesz – i
otworzył mu, a on wyszedł i skrył się. Wróci się do izby głuch,
już mówiący i słyszący. I powie: Piotr mię zleczył –
światłość jakaś, powiada, i ogień z ust jego wychodził, i
ogarnął mię i naprawił. Oni zdumiani, wybieżeli i szukali go
wszędzie, ale naleźć nie mogli. 9Bo
taić się chciał ten ś. Piotr, a samemu Bogu skrytości swe
zachować, aby u ludzi sławy nie zyskując, wszytkę sobie całą na
sąd Boży zachował.
Powiadał
i drugą rzecz Jan ś. Jałmużnik, której sam był świadom. Trafił
się tu w mieście, prawi, nie dawno, jeden mnich nie stary chodząc
z niewiastą też młodą. 10Powiedzą
mi o nim, a jako się z tego ludzie gorszą – kazałem go wziąć,
i biczmi skarać, i dać do więzienia oboje osobnie. Wnocy przez sen
ukaże mi się mnich z grzbietem barzo uranionym, i zbitym, mówiąc
mi łagodnie: Coć się zdadzą te rany ojcze miły? Wierz mi żeś
się teraz omylił, jako człowiek. I ocuciwszy się posłałem sobie
po onego mnicha, a on ledwie szedł prze one rany, i przypatrując
się twarzy, poznam iż mi się przez sen ukazał – i spytam go,
jeśli go tak barzo bito jakom przez sen widział? I chcąc jego
grzbiet oględać, zakryciem go kazał prześcieradłem, które się
jakoś odchyliło, i ukazał się niedostatek zdrowia i całości
jego. I barzom się zawstydził swej omylności, a jegom się cnocie
wielkiej zdziwował – i prosiłem aby mi przepuścił on grzech, w
którym przez niewiadomość wpadł – upominając go jednak, iż
nie dobrze czynił, będąc nie starym – iż takie ludziom
pogorszenie dawał, wodząc zsobą tak młodą białągłowę. A on
się wymawiać począł, mówiąc barzo skromnie: Panie mój, Bógci
wie iż nie skłamam. Gdym był w Gazie u grobu ś. Cyra i Jana, ta
panienka przypadnie mi do nóg – prosząc abych ją wziął, chcąc
być Chrześcianką – bo była Żydówka. Jam się bał Pana Boga,
który kazał – abychmy namniejszym nie gardzili – wziąłem ją
za towarzysza w drogę, zwłaszcza w tym moim zdrowia niedostatku,
upadku się z łaski Bożej nie bojąc – i kazałem ją nauczyć i
ochrzcić. Idę z nią teraz w prostocie serca żebrząc a żywiąc
ją, żebych ją mógł gdzie dać do klasztora panieńskiego. 11Gdym
to usłyszał, zdziwiłem się, myśląc jako P. Bóg ma wiele
tajemnych świętych swoich, o których my niewiemy. I dawałem mu
pieniędzy, ale ich niechciał, a mówił: zakonny człowiek, jeśli
wiarę ma, pieniędzy mu nie trzeba – i pokłoniwszy mi się,
poszedł.
Był
ktemu Jan święty nad chorymi i umierającemi miłosierny wielce –
sam im często służąc, i przy konaniu ich oczy im zawierał –
pomagając im do dobrego końca. I gdy umarli, za ich dusze Msze
miewał. Nauczał iż święta służba tym którzy zeszli z tego
świata, wielce pomocną jest. I powiadał świeżą rzecz, która
się była w Cyprze niedawno zstała. W Persjej, prawi, był jeden
więzień z Cypru, o którym dano rodzicom jego sprawę niepewną, iż
miał umrzeć. 12Oni
Msze i pamiątki za jego duszę czynili, zwłaszcza trzykroć na rok.
Po czterech leciech z więzienia uciekł on syn ich, i wrócił się
do domu. Z wielkim go zdumieniem oglądali rodzicy, mniemając aby
zmartwychwstał – i powiedzą mu, żeśmy za twoję duszę na każdy
rok, tych a tych dni, Msze sprawowali. A on sobie wspomniał, iż te
dni były, których, powiada, do mnie do cięmnego więzienia
przychodził mąż jakiś z pochodnią. I odpadały okowy i pęta
moje, żem był jako wolny, i barzo wielce pocieszony. A w inne dni
byłem zasię jako więzień. Nauczał w rozmowach swoich świętych
duszom pożytecznych, aby się na żadnego posądzania (by dobrze
jego zły uczynek widzieli) nie ukwapiali.
13I
gdy się trafiło iż w Aleksandriej jeden młodzieniec z Mniszką do
Konstantynopola uciekł, wszyscy go potępiali, mówiąc: nie tylo
dwie duszy zabił, ale i tak szkaradny przykład przed oczy ludzkie
puścił. A Jan święty mówił: a co wy wiecie, jeśli do tego
czasu już z tego grzechu nie powstał? A wy i Boże rozkazanie
przestępujecie taką obmową – bo mówi Pismo: nie sądźcie przed
czasem – i temu młodzieńcowi krzywdę czynicie, nie wiedząc co
się z nim do tego czasu dzieje. I powiadał im jedną historią. W
Tyrze za jednym Mnichem gdy szedł przez ulicę, zawoła jedna
wszetecznica jawna: Ojcze wielebny, zbaw mię jako Chrystus zbawił
nierządnicę. A on na ludzie się i na ludzkie sprawy nic nie
oglądając, wziął ją za rękę, i szedł z nią przez miasto –
14a
imię tej białejgłowy było Porfiria, która wszystkim w mieście z
swej wszeteczności była znajoma. I idąc z nią przez jedno
miasteczko, napadli na porzucone dzieciątko – i nad nim
zmiłowawszy się Porfiria, weźmie je, i chowała jako własne.
Potym Tyrijczycy którzy widzieli onego Mnicha z Porfirią
chodzącego, gdy dziecię u niej ujźrzeli, domniemali się iż to
był syn onego mnicha, i tym go więcej potępiali, mówiąc: Cudnego
synaczka masz, z tym mnichem, i trafił się nań barzo – i
osławili to po wszystkim mieście Tyrze. A on zakonnik Porfirią
wprawił do mniszek, i tam pokutę czyniła do śmierci, i była
nazwana Pelagia. A gdy on mnich z Bożego natchnienia widział, iż
miał świat ten pożegnać, przyzwawszy onej niewiasty, kazał jej z
sobą dzieciątko ono wziąć, które już siedm lat miało – i
szedł z nią do Tyru. 15Tam
na śmierć zachorzał – i gdy go nawiedzało wiele ludzi, w
niemałym zgromadzeniu ich, kazał sobie węgla żarzystego przynieść
– i włożywszy je na suknią swoję, trzymał długo, mówiąc:
Błogosławiony Bóg, który krzak w ogniu niespalony zachował, Ten
mi świadkiem jest, iż jako tę suknią moję od spalenia ognia tego
broni, tak mnie czystym od tej niewiasty zachował. To słysząc i
widząc, wszyscy się zdumieli, i chwalili Pana Boga mówiąc – iż
wiele ma tajemnych Świętych swoich. A on zakonnik duszę Panu Bogu
oddał. To przekładając Jan święty mówił: radzę niech nikt
prędki do posądzenia nie będzie, nie tylo gdzie pewnej rzeczy
niewiemy – ale i w tym na co sami patrzymy. Bo grzech jawny widzim,
ale pokajania grzeszącego i prędkiej odmiany, którą mu Pan Bóg
dać może na sercu jego, widzieć nie możem.
16Pisze
tenże Leoncjus: gdy słyszał o kim Jan ś. iż był do czynienia
jałmużny skłonny, odwiódszy go na stronę pytał z weselem: jakoś
się zstał tak miłosiernym, czy z przyrodzenia, czyli sam się z
sobą biedząc? I trafił na jednego kupca, który mu tak o sobie
powiedział: Byłem pierwej ojcze wielebny, barzo niemiłosiernym i
okrutnym – i wpadłem w wielkie utraty majętności mojej, w
których myśliłem sobie: Bych ja był jałmużnikiem, nigdyby mię
Bóg nie opuścił – i postanowiłem na sercu, dać co dzień pięć
pieniędzy, dla P. Boga. Gdym to czynić począł – barzo mię od
tego odwodził duszny nieprzyjaciel, mówiąc: Mógłby za te pięć
pieniędzy jarzyny kupić, abo łaźnią odprawić – i dałem się
zwieść, że mi się zdało jakobych z gęby dzieciom mym żywności
potrzebnej uwłóczył, żem przestał dawać. A bacząc iż mię ono
łakomstwo zwycięża – rzekłem do sługi i pisarza mego: Proszę
cię, co dzień ukradni u mnie pięć pieniędzy, żebych o tym
niewiedział, a daj je ubogim. A on barzo dobrze czyniąc, już nie
pieniądzmi, ale groszmi ukradał i dawał ubogim. A gdy baczył iż
nam Pan Bóg dobra przymnaża, począł i złotem dawać i zbożem.
Ja się potym dziwując ręce i błogosławieństwu Bożemu, rzekę
do niego: zaprawdę wiele nam pomagają one pięć pieniędzy,
któremci ukradać z majętności mej i dawać ubogim rozkazał –
chcę abyś napotym dawał dziesięć. Tedy się rozśmiawszy sługa
mój rzecze: Idź a proś Pana Boga za kradzież moję. Gdybych ja
był tak nie kradł, dziśbyśmy nie mieli co jeść. Jeśli który
złodziej jest sprawiedliwy, jam jest. Bom nie tylo pieniądzmi, ale
i groszmi i złotymi wiele z twej majętności jałmużny dał. I tak
mię wiara tego sługi mego nauczyła, iż dziś barzo rad jałmużnę
daję. Póty są przykłady żywota Jana świętego Jałmużnika, od
zacnych i wielkich ludzi wypisane.
A
mając około tegoż miłosierdzia i jałmużny, drugie z inych także
zacnych Doktorów przykłady, ku zbudowaniu dusz wiernych, ponieważ
się tu i miejsce trafiło, położyć chcę.
Pisze
Grzegorz wielki Papież,17
w kazaniu swym do ludzi: 18Iż,
powiada, ku miłości Bożej i bliźniego, więcej, podczas przykłady
słuchacze pobudzają, a niżli słowa – powiem tu cudo, które syn
mój tuteczny Epifanius diakon z Isauriej, często powiada, że się
w Likaoniej w jego sąsiedztwie zstało. Był, powiada, jeden
zakonnik barzo uczciwy na imię Martyrius, który idąc z klasztoru
swego do drugiego, na drodze nalazł trędowatego człowieka, srodze
rany wielkiemi, i oną plugawą niemocą zemdlonego – który idąc
ustał, i dalej iść nie mógł, powiadając iż tam na drodze
gospodę miał, którędy też on iść miał. 19A
on się nad nim zmiłowawszy, płaszcz swój na ziemi rozpostarł, i
uwinąwszy onego trędowatego, niósł go do klasztora. Gdy już był
blisko drzwi, zawołał starszy onego klasztoru: otwórzcie rychło,
Martyrius nam Pana niesie. A gdy Martyrius we drzwi wchodzić miał,
on w rzeczy trędowaty skoczył z szyje jego, tak się dał widzieć,
iż poznać mógł że to był Odkupiciel rodzaju ludzkiego, Bóg i
człowiek Chrystus Jezus, który w niebo wstępował w oczach onego
Martyriusa, mówiąc: Nie wstydziłeś się mnie na ziemi, nie
zawstydzę się ciebie na niebie – skoro wszedł w klasztor, rzecze
mu starszy: A gdzież jest ten coś go niósł? Odpowie: Bych był
wiedział kto to był, upadłbych był do nóg Jego. Tedy powiadał
jako niosąc Go, żadnego ciężaru nie czuł. A to nie dziwno. A
jako miał ciężkość uczuć, niosąc tego co go nosił? Póty ś.
Grzegorz.
20Drugi
Grzegorz Biskup Turoński napisał, iż po Justynie Cesarzu, który
był od rozumu odszedł, a gdy sama Zofia Augusta państwo sprawowała
– 21Tyberius
Cesarz obrany od ludu na państwo wstąpił – który był mądry i
mężny, ale nadewszytko wielki jałmużnik i obrońca ubogich. Gdy
wiele rozdawał, ona Zofia karała go, mówiąc: Jużeś
Rzeczpospolitą zubożył com ja za tak lat wiele uzbierała, toś ty
w krótkim czasie rozproszył. A on mówił: Nie zubożeje skarb nasz
nigdy, gdy ubodzy brać z niego jałmużnę, a pojmani wykupowani
będą. Wielki to skarb o którym sam Pan mówił:22
kładźcie sobie skarb w niebie, gdzie ani rdza, ani mól nie psuje,
ani złodzieje ukradną. A tak to co Bóg dał, zbierajmy przez
ubogie w niebie, a Pan Bóg na onym świecie przymnoży nam
wszystkiego. 23A
iż był dobry Chrześcianin, a ubogim dawać nie przestawał – Pan
Bóg mu też tym więcej przysparzał. Czasu jednego chodząc po
niejakiej sali – ujźrzał na ziemi kamień, na którym był krzyż
święty wyryty – i rzecze: Twój Panie krzyż na czoła nasze i na
piersi kładziem, a oto deptać po nim mamy? I kazał wnet on kamień
podnieść. Najdą takiż drugi z krzyżem pod onym – i ten kazał
wyjąć – najdą i trzeci takiż – i tego kazał dobyć. Alić
pod trzecim wielki skarb naleziono – więcej niż tysiąc kamieni
złota. Tedy jeszcze więtszym był jałmużnikiem, a Pan Bóg mu
wszytkiego pomnażał, patrząc na dobre serce jego. I drugi mu
jeszcze skarb posłał. Narses niejaki, Książę Włoskie, zakopał
był wielkie skarby, w złocie i srebrze, i pozabijawszy sługi,
którzy gi składali na ono miejsce – jednemu się tylo staremu
onej tajemnice zwierzył – sam umarł – starzec on pozostały,
widząc hojne jałmużny Tyberiusa Cesarza, szedł do niego, i on mu
skarb ukazał, z którego bogatym zostawszy, jeszcze więtsze dla
Boga jałmużny czynił.
Zofronius,
którego wspomina Damascenus
lib. 1. de imaginibus,24
i Synod wtóry Niceński, Actione
4. – ten taką ktemu
historią napisał. Gdyśmy byli w Samie, powiada, ona zacna i wielka
ubogich miłośnica Maria matka Pawła Kandydata, tak nam powiadała
– iż w Nisybie (w Ormańskiej ziemi) była jedna Chrześciańska
niewiasta, mająca męża poganina. Oboje byli ubodzy, mieli tylo
pięćdziesiąt groszy. 25I
rzecze on poganin mąż żenie swej: Dajmy te pieniądze na lichwę,
abyśmy z nich pożytek mieli. Bo je prędko zjemy. A ona rzecze,
jeśli lichwić mamy, dajmy je na lichwę Bogu Chrześciańskiemu, On
nam da wielki zysk, i summę główną wróci w dwójnasób. Odpowie:
A gdzie ten Bóg jest? Rzecze, pódź a ukażęć Go. I prowadziła
go do kościoła – i ukazując mu ubogie, rzekła: przez te, Bóg
Chrześciański te pieniądze weźmie, daj je w ręce tych. A on z
ochotą dał. A gdy po trzech miesiącach, pocznie im nędza
dojmować, rzecze poganin on żenie: Nie widzę siostro aby nam co
dawał ten Bóg Chrześciański – a już źle o nas, nie masz się
czym żywić. A ona rzecze: Dać, nie bój się da – idź jeno tam
na ono miejsce, gdzieś one pieniądze dał. I szedł do kościoła,
nie nalazł tego ktoby mu co dał, jedno one ubogie. I wejźrzawszy
na jeden kamień, ujźrzał jeden grosz, równie taki jakie one były
które ubogim dał – i wziąwszy szedł do żony: Nicem, powiada,
nie wygrał, tylom grosz ten nalazł. A ona dziwna niewiasta i Bogu
dufająca rzecze: otóż to już Bógci dał Chrześciański, hojnać
jest i wszechmocna ręka Jego, idźże a kup za to co jeść, a potym
Onże nas opatrować będzie – nie bójże się. 26I
kupił chleba, wina, i rybę jednę, którą żona sprawując,
nalazła w niej piękny kamień. A rozumiejąc iż coś drogiego,
posłała z nim męża do kupca, który się tym bawił, aby go
przedał – nic niewiedząc o drogości onego kamienia. I spyta go
kupiec, co chcesz zań? Rzecze: daj co chcesz. A mniemając kupiec,
który znał iż kamień był kosztowny, żeby z niego żartował –
podał mu dziesięć złotych. A on milczy, nie mówi nic – a
kupiec bojąc się, aby dobrego targu nie stracił – podał mu
dwadzieścia i trzydzieści, aż do piącidziesiąt złotych doszedł.
On się dopiero obaczył, targował się, i przedał kamień on za
trzysta złotych, i niósł do żony pieniądze z radością. A ona
mniemała aby go za kilka groszy przedał. Gdy ujźrzy wielką summę
pieniędzy – pocznie Boga Wszechmogącego chwalić, a mężowi
mówić: Widzisz jaki to jest Bóg Chrześciański, jako dobry, jako
wdzięczny i bogaty. A on miłością się Bożą zapalił, i został
wiernym Chrześcianinem, za łaską Bożą i mądrością a
bogobojnością onego miłego towarzysza żony swej.
Tenże
Zofronius cap. 195. taką
też Historią napisał, wziętą od Leoncjusa Apameeńskiego
człowieka nabożnego i prawdziwego. 27Za
czasu Teofila Patriarchy Aleksandryjskiego, w Cyrenie był Biskup
Synezjus Filozof – który mając dawnego towarzysza w nauce
Filozofiej, Ewagriusza Filozofa, jeszcze pogańskiemi ciemnościami
ogarnionego, barzo się pilnie o jego nawrócenie starał, z onej
starej miłości którą miał ku niemu. Był mu barzo w tym twardy,
i nieużyty – wszakże się on nigdy nie wstesknił na jego
upominaniu, nauczaniu i wywodach rozmaitych – aby w Chrystusa
uwierzył. A miedzy inemi Artykuły, które mu się w wierze naszej
zdały niepodobne – śmiał się barzo z tego, iż my wierzym
koniec świata przyszły, i ciał zmartwychwstanie, i zapłatę złego
i dobrego po śmierci. Co to, powiadał, za baśni są? Rozdaj
majętność ubogim, weźmiesz w niebie nagrodę – kto rozprasza na
nędznych wspomożenie, skarbi sobie w niebie, i lichwi Bogu –
jeśli to nie jest jawne oszukanie? Lecz Biskup on nie przestawał
wywodzić wszytkiego, iż nic w wierze naszej fałszywego ani
prawdzie przeciwnego nie masz – tak iż mu Pan Bóg poszczęścił,
i onej jego uprzejmej ku towarzyszowi miłości błogosławił – iż
wżdy przywieść się do wiary dał, i ze wszytkim się domem swoim,
dziećmi, i czeladką ochrzcił. Skoro po chrzcie dał Biskupowi trzy
kamienie złota, na jałmużny, mówiąc: weźmi to złoto, a rozdaj
ubogim, a daj mi na się zapis ręką twoją, iż mi to Chrystus na
przyszłym wieku wrócić i nagrodzić ma. Uczynił to rad Biskup. W
kila lat umierając on Ewagrius, rozkazał synom swym, aby mu on
zapis i cyrograf Biskupi w ręce dali, i z nim go pogrzebli. I tak
uczynili. Trzeciego dnia po pogrzebie, ukazał się Biskupowi we
śnie, mówiąc: Idź do grobu mego a weźmi swój cyrograf – bo mi
się już dosyć zstało – i jużem cię na nim kwitował ręką
moją własną. A Biskup niewiedział aby go z onym zapisem
pogrzebli. A dowiedziawszy się od synów, iż mu list on dali w
rękę, i z nim go do grobu włożyli – zebrawszy kapłany i ludzie
pierwsze z miasta, otworzył grób – i nalazł w jego ręku on swój
zapis, na którym już było świeże pismo ręką onego umarłego
pisane w te słowa: Ja Ewagrius Filozof, ciebie przenaświętszy
Biskupie Synezjusie pozdrawiam. 28Zapłacon
mi jest dług, który jest na tym liście, twoją ręką napisany –
i zstało mi się zań dosyć, za ono złoto którem ja przez cię
dał Chrystusowi, Bogu i Zbawicielowi naszemu. To słysząc ludzie
przytomni, krzyknęli: Kyrie eleison, chwała Bogu, który takie cuda
czyni, a tak obietnic swoich uiszczenie i pewność sługom swoim
objawia. Powiadał ten Leoncjus, iż on zapis w Cyrenie w kościele
chowają, i miedzy inemi skarby Biskupom go ku straży jednemu po
drugim podają.
Tenże
jeszcze Zofronius cap. 201.29
taką powieść pisanim zostawił: gdym był, powiada, w Carogrodzie,
wdałem się z jednym zacnym człowiekiem około rzeczy duchownych w
rozmowę, i rzekłem: Ci którzy dobrze świeckimi dobry szafują,
łacno niebieskich dostają. A on odpowie: Dobrześ rzekł ojcze.
Błogosławiony to który nadzieję swoję w Bogu pokłada, i Jemu
się wszytek zleca. 30Jam
jest, powiada, syn jednego zacnego i sławnego męża, który wielkim
był jałmużnikiem, i wiele ubogim dobrze czynił. Jednego dnia
przyzwał mię, i ukazał mi pieniądze wszytkie które miał,
mówiąc: Synu co wolisz? Chceszli abychci zostawił te pieniądze,
czyli abychci zostawił Chrystusa, i Jemu cię dał w opiekę? Jam
rzekł: Wolę Chrystusa – bo tu wszytkie rzeczy są mijające, dziś
są a jutro ich nie masz – a Chrystus na wieki trwa. Co gdy ode
mnie usłyszał – dopieroż hojniejszą ręką rozdawać począł –
iż mi barzo mało po jego śmierci zostało. A ja w ubóstwie
zostając, i poniżony będąc, wszytkem nadzieję w Chrystusie
pokładał, któremu mię miły ociec odlecił. Był też tu drugi
bogaty i przedniejszy człowiek, który miał żonę bogobojną, a
jednę córkę z nią. Taż żona jego mówiła mu często: widzisz
iż jednę córeczkę mawa – wiele dobrego dał nam P. Bóg, a
czegóż jej więcej trzeba? Jeśli ją damy za jakiego bogatego i
zacnego, a złych obyczajów człowieka – udręczy nam córkę
naszę, i sami z obu pociechy mieć nie będziem – dajmy ją za
jakiego podłego, a Boga się bojącego, któryby ją wedle Boga
miłował i chował. Rzecze mąż jej: Dobrze mówisz – idź do
kościoła, a módl się P. Bogu pilnie, i siedząc patrz tam kto
pierwej w kościół wnidzie, i rozumiej iż nam tego Bóg zesłał,
za oblubieńca córce naszej. I tak uczyniła – a jam w ten czas
wszedł, wedle zwyczaju mego. Przyzwała mię tedy ona białagłowa,
i pytała skądbych był? Powiedziałem iżem jest z miasta tego, syn
takiego a takiego – spyta, onegoliś ty syn Jałmużnika? Odpowiem,
tego. Spyta, masz żonę? Odpowiem, nie mam. I powiedziałem jej jako
mię ojciec mój zostawił. A ona chwaląc Pana Boga rzekła: otoż
twój opiekun Chrystus, dajeć żonę i pieniądze, używajże obojga
z bojaźnią Bożą. I dali mi córkę ze wszytkimi dobry swemi. A ja
proszę Pana Boga, abych spraw ojca mego naśladował, aż do końca.
31Tak
się spełniło co Pismo mówi:32
Nie widziałem człowieka sprawiedliwego opuszczonego, ani nasienia
jego żebrzącego chleba – iści się Pan Bóg w obietnicach
swoich. I w Piśmie Świętym ona wdowa długami męża swego
ściśniona, wołała za Helizeuszem Prorokiem:33
Umarł mi, powiada, mąż mój, sługa twój, o którym wiesz iż się
Pana Boga bał – a mnie w takim ubóstwie zostawił, iż dwu
synaczków moich, jedyną pociechę moję, i ostatni skarb mój,
pożyczalnikowi w niewolą dać muszę. Powiadają niektórzy
Doktorowie, iż to była żona Abdiasa tego,34
który będąc sprawcą domu Achaba króla, czasu prześladowania,
gdy Jezabel zabijała Proroki Boże, i czasu wielkiego głodu, sto
kapłanów i sług Bożych żywił potajemnie, kryjąc je od miecza
złej niewiasty, i broniąc ich od głodu. I na to się tak zadłużył,
iż w tym ubóstwie żonę i dzieci zostawić musiał. 35Ta
tedy żona jego, upominała się prawa swego, i testamentu u Pana
Boga przez Proroka – jakoby mówiła: Mąż mój inego mi
opatrzenia z synaczkami memi nie zostawił, jedno Pana Boga, i
nadzieję w Nim – który obiecał dziatek sług swoich, którzy dla
Niego majętność tracili, nie opuszczać. A tak przez cię Proroku
Boży tego się prawa i testamentu upominam. A Prorok jej imieniem
Bożym błogosławił – i wnet ją ubogacił, uczyniwszy jej z
trochy oleju, która jej była została, źrzódło drogiej oliwy,
póty płynące, póki jej naczynia od wszech sąsiad pożyczanych
dostawało – i uiścił się na wdowie i dziatkach pobożnego męża
P. Bóg w słowie swoim. Nie mniejszy przykład jałmużny, i
błogosławieństwa z niej, na onej drugiej wdowie brać sobie możem
– która nie mając jedno garść mąki, na rozkazanie Boże dała
z niej jałmużnę Heliaszowi.36
I tak się ona jałmużna wzbogaciła, iż jako z młyna, z onego
garnka, gdzie tę trochę miała, mąka się jej przez pułtrzecia
lata, póki głód trwał, sypała. Masz cny Czytelniku, przykładów
dosyć, i z Pisma, i z żywotów Świętych – pobudzajże się ku
jałmużnie, pewien nagrody i zapłaty będąc, i na tym i na onym
świecie. A strzeż się abyś temu, co się tu z poważnych i światu
zaleconych Doktorów przywiodło, wiary nie uwłóczył. Ale raczej
mów: Daj mnie Boże to uczynić, i taki sobie skarb z jałmużny i
miłosierdzia zbierać.
1 XXIX. Ianuar. Stycznia.
2 Serapion Sydoński wielki
jałmużnik.
3 Metaphrastes in vita S. Eleemosinarii & Leone.
4 O Pietrze Mytniku, jako go P.
Bóg do jałmużny dawania przywiódł.
5 Moc jałmużny jako wielka.
6 Szatą ubogiemu daną Chrystus
się sam pokrył.
7 Dziwna szczodrobliwość –
sam siebie na czynienie jałmużny przedał.
8 Cudo które uczynił P. Bóg
przez Piotra Mytnika.
9 Taili się z swemi dobremi
uczynkami święci.
10 Nie skwapiać się na
posądzenie bliźniego.
11 Ma Pan Bóg wiele tajemnych
sług swoich.
12 Msza ś. umarłym pożyteczna.
Podobną rzecz tej Grzegorz ś. powiada. Hom.
37.
13 Nie skwapiać się na
potępienie w grzechu bliźniego.
14 Porfiria od nierządnego życia
nawrócona.
15 Podejrzany u ludzi cudem się
oczyścił.
16 Jako się jeden skąpy wprawił
w jałmużny czynienie.
17 Hom. 39.
18 Przykłady więcej pobudzają
niżli słowa.
19 Martirius Chrystusa w osobie
trędowatego nosił.
20 Hist. Francorum li. 5. cap. 19.
21 Tyberius Cesarz, wielki jałmużnik.
22 Mt 6.
23 Tyberiusowi uczciwość krzyża
ś. i jałmużny P. Bóg oddawał.
24 In Prato Spirituali. ca. 135.
25 Na lichwę P. Bogu dawać.
26 Jałmużnicy drogi kamień w
rybie naleźli.
27 Miłość w pozyskaniu
zbawienia towarzyskiego.
28 Wyznanie umarłego iż mu się
za jałmużny dosyć zstało.
29 In Prato spirituali.
30 Ociec rozdając majętność
ubogim, synowi Chrystusa zostawując.
31 Obrok duchowny.
32 Ps 37(36).
33 2 Krl 4.
34 1 Krl 18.
35 Prawo u Boga potomstwa jałmużników.
36 1 Krl 17.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Subskrybuj:
Posty (Atom)