Żywot
ś. Wincentego męczennika,
od
łacińskich Prudencjusa, Augustyna Ś. Serm.
de Sanctis 12. 13.
i Greckich doktorów, zwłaszcza Metafrasta wypisany.
Żył około
roku Pańskiego, 282.1
Wincenty
ś. rodem Hiszpan, z miasta Oski, w Piśmie Ś. z młodości ćwiczony
i uczony był. A na służbę się Boską, i dusz ludzkich
pozyskowanie, udawszy – bawił się przy Biskupie Cezaraugusty
Waleriusie, człowieku cnót Bożych pełnym – u niego się żywota
świątobliwości, i nauk Pisma Bożego ucząc. W czym gdy dobry
pochop wziął – uczynił go Walerius diakonem. A potym prze
niesposobną wymowę, i przyrodzoną wadę języka swego, uczynił go
swoim w kazaniu namiestnikiem – aby jego urząd Biskupi, to jest
kazanie, odprawował. 2I
był znacznym a barzo gorącym kaznodzieją Chrystusowym – z wielką
zapalczywością wiarę ś. szerząc, a bałwochwalstwa sprośne
ludziom brzydząc. Tego czasu Dioklecjan starostę do Hiszpaniej
posłał, na imię Dacjana, z onym wyrokiem, aby Chrześciańskie
imię wygładzone, a diabelskie bałwochwalstwo podniesione było.
Był z przyrodzenia ten człowiek okrutny a łakomy. I będąc w
Walencjej, mało miał na tym, aby w pierwszym onym mieście krew śś.
Bożych roźlewał – ale słysząc w Cezarauguście o Waleriusie, i
o kaznodziei jego tak sławnym, wnetże posłał po obudwu, aby w
okowach przywiedzieni, i na sąd jego stawieni byli. Przyprowadzono
je związane i ciężkimi żelazmi obciążone, i głodem, a podle
koni włóczeniem zmorzone – które chcąc naprzód Dacjan jeszcze
barziej zwątlić – kazał je kila dni w więzieniu głodem morzyć.
Potym
bojąc się aby nie pomarli, a on swego okrucieństwa na nich użyćby
nie mógł – wywieść je na sąd kazał. I żartując z nich, a
widząc wesołe twarzy ich, do strażej rzekł: musieliście im dobre
obroki dawać, iż prawie teraz potyli. I pocznie do Biskupa mówić
– mniemając, iż gdy Biskupa zgromi, diakon skromniejszy być
musi. Ale go inaczej potkało. Bo hardość jego, od młodszego, i w
stanie niższego, odpór wzięła. I rzecze do Biskupa: co ty,
powiada, za błędy rozsiewasz, a Cesarzom się sprzeciwisz,
Chrystusa jakiegoś sławiąc, a bogom się naszym nie kłaniając?
3Odpowie
Biskup cicho i tak skromnie, iż niejaką bojaźń po sobie innym
mógł dać znać. A Wincenty tego cierpieć nie mogąc, do swego
Biskupa rzecze: co miły ojcze, szepcesz, a jakoby się miał bać,
tak słabo odpowiadasz? Głosem Chrystusowę moc wyznawaj, a wolnym
językiem potępiaj tego człowieka nierozum – iż z Bogiem Twórcą
swym który go na tym urzędzie postawił, walczyć, a cześć Jego
na diabelskie zabobony obracać chce. Tu czarta tego, któregośmy z
ciał ludzkich jako słabego i bojaźliwego wymiatali, zetrzeć
potrzeba.
Słysząc
to Dacjan, a widząc jako jego moc sobie święty lekce waży, rzecze
sługom: idźcie z tym Biskupem na stronę, a ja tu z tym młodym
pogadam, a nagotujcie wszytko do męczenia naczynie. 4I
kazał go naprzód na pale przywiązać, i ciało jego żelaznemi
osękami targać, i wszytko ciało zranić. Co gdy uczyniono, a krew
ziemię wszytkę polała, i mięso aż do kości otworzone było –
temi się słowy z niego okrutnik urągał – Mówże teraz,
Wincenty – podobno w tej takiej nowej sukni, jeszcze mi hardy
będziesz? A męczennik rzekł: Wierzże mi, żeś mię nie mógł
lepiej uczcić, i w poczciwszą suknią oblec. A nie masz na świecie
tej rzeczy, którejbych więcej pragnął, jedno dla mego Jezusa Boga
to cierpieć. A żebyś tego pewien był – proszę, nie każ tym
katom przestawać. I pocznie się wstydzić okrutnik, i na katy
wołać, aby dobrze przykładali. A gdy widział iż już oni słudzy
słabieją, sam się porwawszy bić je pocznie. 5Z
czego się śmiał Wincenty ś. mówiąc: co czynisz panie sędzia?
Oni mnie męczą, a ty się nad nimi mojej krzywdy mścisz. Temi
słowy i swoją niezwyciężoną cierpliwością, prawie Dacjana
męczył – iż od gniewu zbladły i napoły żywy zostawał. Już
na one katy łaskawie wołał: Co się dzieje wierni słudzy, iż tak
teraz nie czuje ten złoczyńca ręku waszych z których się jeszcze
nikt nigdy nie urągał? Małoli onych którzy zakrytości serca,
prze dowcip wasz i męstwo w karaniu, otwarzać musieli – a ten, i
ze mnie i z was, tak się niewstydliwie, jeszcze w mocy waszej i w
ręku będąc śmieje. Tej sromoty czynić sobie nie dajcie. Nuż
jedno teraz, przyłóżcie palcy swych, a pokosztujcie siły waszej,
aby ją wżdy kiedy poczuł. To mówił on jadowity sędzia.
A
ś. Wincenty wesoło jeszcze się więcej z nich śmiał mówiąc:
Nie proszę cię okrutniku abyś przestawać, abo co zelzem tym katom
czynić kazał. Więtsza moc jest Chrystusa Pana mego na moje
wytrwanie, niżli twoja na takie katowanie. Jezusa Boga mego
wyznawam, a prawdy Jego sławić nie przestanę. O byś i po tym
poznać mógł, co jest Chrystus Syn Boży, i jaka jest moc Jego. Ale
widząc nie widzisz, jako Pismo Ś. mówi, a szatańskiej wolej dosyć
czynić ku swemu potępieniu nie przestajesz. A widząc sędzia iż
na katach onych nic nie schodzi – ponieważ już nie tylo do kości,
ale i do kiszek i wnętrzności, przez wszytkie kości i stawy, ostre
żelazo, w ciało męczennika puszczali – zwątpił wszytek o
przekonaniu jego, takim okrutnym postępkiem. Tedy się chytry wąż
na drugą stronę obrócił, i pochlebnymi a zdradliwemi słowy,
chciał na nim niepobożność wytargować, mówiąc: żal mi lat i
młodości twojej – byłby zaprawdę czystym człowiekiem, i na
wysokie dostojeństwa godnym. 6A
Wincenty ś. mówił: proszę cię nie czyń tego nademną
miłosierdzia – ale ile mocy masz i naczynia i mąk katowskich,
wszytki obróć na mię – a poznaj siłę Chrystusowę, w tych,
którzy Jego miłością zapaleni są.
On
temi słowy rozjuszony, znowu kazał go na krzyżu zawiesić, i na
one pierwsze rany ogniste żelaza przykładać. Co gdy gniewliwie i
popędliwie czynili – jakoś im spadł ś. Wincenty z krzyża na
ziemię. 7I
mniemając aby już skonać miał – chcąc go na stronę ponieść
słudzy oni – z ręku się im wyrwał, a pod krzyż bieżał
mówiąc: gnuśni ludzie, niedbale pana swego rozkazanie czynicie.
Widząc to Dacjan, prawie od gniewu szalał. A niewiedząc już co
czynić, kazał go do ciemnej barzo wieże posadzić – i tam ciało
jego ono tak już we wszytkich członkach skatowane i stargane na
łożu, skorupami ostremi usłanym, położyć. I tak uczyniono. 8Ale
Pan Bóg Aniołem go swoim świętym nawiedził – i w onej ciemnicy
dał wielką światłość. O której gdy straż powie Dacjanowi, iż
dziwną ma światłość, a z weselem Boga swego chwali – do inej
się rady uciekł. 9Kazał
mu barzo kosztowne i miękkie łoże nagotować, i na piękne
powłóczne poduszki jego położyć. I naprawił pochlebce z języki
łagodnemi, którzy nad nim jakoby płacząc a jego żałując, krew
jego ocierali, rany obwięzowali, i inne pochlebne posługi czynili –
prosząc aby się sam nad sobą zmiłował, a dłużej się męczyć
nie dopuścił.
Lecz
gdy to nie pomogło, a on swojej stateczności mienić nie chciał,
mówiąc: lepsze i milsze mi było ono pierwsze na katowniej łoże.
Tedy mu do boków żelazne blachy rozpalone jako ogień przykładano.
10I
potym wszytko ciało na kracie w ogniu pieczono. W tym wszytkim ś.
męczennik mężne a niezwojowane serce ku Panu Bogu zachowując, i
Jezusa Chrystusa wyznawając, chwalebnie i ze czcią Chrześcian, a z
hańbą wszytkiego pogaństwa, dokonał – i Bogu ducha polecił.
Nie mogąc nic nad żywym Dacjan wygrać, nad umarłym męstwa
jeszcze swego i okrucieństwa kusił – w pole ptastwu, psom, i
wilkom wyrzucić, i straż z daleka dla Chrześcian postawić
rozkazał. 11A
P. Bóg polecił krukowi, ptaku leniwemu i mięsa żarłokowi, aby
ciała strzegł. I widzieli oni stróże, iż kruk mocnie wszytkie
inne ptaki odbija, tak iż i nakoniec wilka odegnał, który był
przybiegł – powiedzieli to staroście – zdziwił się, iż jako
nad żywym, tak i nad umarłym tego co chciał przewieść nie mógł.
I kazał ciało w morze wrzucić. Powieźli daleko na morze i
wrzucili. Ale niżli do brzegu wracając się przyjachali, pierwej
ciało na nim ujźrzeli. I zlększy się pouciekali słudzy oni, a
Chrześcianie potym z nabożeństwem i czcią pogrzebli – na cześć
Bogu w Trójcy jedynemu, w świętych swoich sławnemu, którego jest
państwo i rozkazowanie na wieki wieków. A.
12O
wielka cierpliwości świadków Twoich Chryste! By były i wszytkie z
piekła męki przyszły, jeszczeby przemóc nie mogły tak mocnego
wyznania chwały Twej. Przeto bezpiecznie mówił Apostoł:13
Ani Aniołowie, ani przełożeństwo, ani mocarstwa, ani niniejsze,
ani przyszłe (męki) i żadne stworzenie, oddzielić sług
Chrystusowych od Jego zamiłowania nie może. Wielkich, dwu
młodzieńców a w leciech kwitnących Lewitów ma Kościół Boży,
Wawrzyńca i Wincentego – na które okrutność świetcka, żadnej
męki wymyślić nie mogła, z którejby się nie śmiali – a onej
na ciele swym nie umorzyli. Mięśnym i miękkim ciałem, ostre
żelaza stępili, ogień w rosę niebieską sobie obrócili – a
sami kamienni i żelazni, na sercu i myśli swej ku Panu Bogu
zostawali. Nam oziębłym gorący przykład miłości ku Panu naszemu
Jezusowi podali – żebychmy też do duchownego męczeństwa ochotni
byli, w którym ciała naszego złe żądze winniśmy umartwiać,
własną wolą, i skłonność naszę zwyciężając, i złe chuci
mieczem rozkazania Bożego odcinając. Jako Grzegorz ś. napisał:14
chociaż prześladowników nie mamy, wszakże pokój nasz ma też swe
męczeństwo. Bo aczkolwiek szyje tej cielesnej pod miecz nie
ściągamy – ale mieczem duchownym złe żądze na sercu zabijamy.
1 XXII. Ianuar. Stycznia.
Mart. R. 22. Ianua.
2 Urząd Biskupi kazanie.
3 Mężne słowa ś. Wincentego.
4 Męka wielka Wincentego ś. i
cierpliwość niezwyciężona.
5 Śmieje się ś. Wincenty z
sędziego.
6 Ś. Wincenty prosi, aby
okrutnik miłosiernym nad nim nie był.
7 O wielka cierpliwość i
męstwo.
8 Anioł nawiedził w ciemnicy
ś. Wincentego.
9 Dwie łożce Wincentego ś.
10 Pieczony na kracie ś.
Wincenty.
11 Kruk bronił ciała ś.
Wincentego.
12 Obrok duchowny.
13 Rz 8.
14 Hom. 3. in Evang.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz