Obrażać Miłość to znieważać Miłość, udaremniać Jej działanie przez własny opory, błędy, oziębłość, niechęć, nienawiść. Obrażanie Miłości przypomina gaszenie ognia albo tłumienie głosu. Bóg, który jest Miłością, nie jest obraźliwy, nie chowa urazy, ale można Go obrazić przez odrzucanie Jego Miłości. To obrażenie jednak nie przypomina obrażenia człowieka. To obrażenie jest sprawieniem, że Bezmierna i Doskonała Miłość staje się bezskuteczna. Można to porównać do człowieka, który pragnie obdarzyć jakąś smutną osobę radością, a ta smutna osoba nie przyjmuje tej radości, więc radość nie dociera do niej – staje się nieskuteczna. Radość więc jest w tym wypadku kulawa, nieskuteczna, co można nazwać obrażeniem. Tej radosnej osobie jest przykro, ale to nie odbiera jej wewnętrznej radości ani nie czyni jej mniej skuteczną w dawaniu radości.
sobota, 27 lutego 2021
Obrażenie Miłości
piątek, 26 lutego 2021
(146) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Znaczenie znaku Jonasza
38 Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy zobaczyć jakiś znak od ciebie». 39 Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. 40 Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. 41 Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je, ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili; a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. 42 Królowa z południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon». (Mt 12,38-42)
11 Nadeszli faryzeusze i zaczęli z Nim rozprawiać, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. 12 On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu». 13 A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę. (Mk 8,11-13)
29 A gdy tłumy się gromadziły, zaczął mówić: «To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. 30 Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. 31 Królowa z południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon. 32 Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz». (Łk 11,29-32)
38 Τότε ἀπεκρίθησαν αὐτῷ τινες τῶν γραμματέων καὶ Φαρισαίων λέγοντες· διδάσκαλε, θέλομεν ἀπὸ σοῦ σημεῖον ἰδεῖν. 39 ὁ δὲ ἀποκριθεὶς εἶπεν αὐτοῖς· γενεὰ πονηρὰ καὶ μοιχαλὶς σημεῖον ἐπιζητεῖ, καὶ σημεῖον οὐ δοθήσεται αὐτῇ εἰ μὴ τὸ σημεῖον Ἰωνᾶ τοῦ προφήτου. 40 ὥσπερ γὰρ ἦν Ἰωνᾶς ἐν τῇ κοιλίᾳ τοῦ κήτους τρεῖς ἡμέρας καὶ τρεῖς νύκτας, οὕτως ἔσται ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου ἐν τῇ καρδίᾳ τῆς γῆς τρεῖς ἡμέρας καὶ τρεῖς νύκτας. 41 Ἄνδρες Νινευῖται ἀναστήσονται ἐν τῇ κρίσει μετὰ τῆς γενεᾶς ταύτης καὶ κατακρινοῦσιν αὐτήν, ὅτι μετενόησαν εἰς τὸ κήρυγμα Ἰωνᾶ, καὶ ἰδοὺ πλεῖον Ἰωνᾶ ὧδε. 42 βασίλισσα νότου ἐγερθήσεται ἐν τῇ κρίσει μετὰ τῆς γενεᾶς ταύτης καὶ κατακρινεῖ αὐτήν, ὅτι ἦλθεν ἐκ τῶν περάτων τῆς γῆς ἀκοῦσαι τὴν σοφίαν Σολομῶνος, καὶ ἰδοὺ πλεῖον Σολομῶνος ὧδε. (Mt 12,38-42)
11 Καὶ ἐξῆλθον οἱ Φαρισαῖοι καὶ ἤρξαντο συζητεῖν αὐτῷ, ζητοῦντες παρ’ αὐτοῦ σημεῖον ἀπὸ τοῦ οὐρανοῦ, πειράζοντες αὐτόν. 12 καὶ ἀναστενάξας τῷ πνεύματι αὐτοῦ λέγει· τί ἡ γενεὰ αὕτη ζητεῖ σημεῖον; ἀμὴν λέγω ὑμῖν, εἰ δοθήσεται τῇ γενεᾷ ταύτῃ σημεῖον. 13 καὶ ἀφεὶς αὐτοὺς πάλιν ἐμβὰς ἀπῆλθεν εἰς τὸ πέραν. (Mk 8,11-13)
29 Τῶν δὲ ὄχλων ἐπαθροιζομένων ἤρξατο λέγειν· ἡ γενεὰ αὕτη γενεὰ πονηρά ἐστιν· σημεῖον ζητεῖ, καὶ σημεῖον οὐ δοθήσεται αὐτῇ εἰ μὴ τὸ σημεῖον Ἰωνᾶ. 30 καθὼς γὰρ ἐγένετο Ἰωνᾶς τοῖς Νινευίταις σημεῖον, οὕτως ἔσται καὶ ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου τῇ γενεᾷ ταύτῃ. 31 βασίλισσα νότου ἐγερθήσεται ἐν τῇ κρίσει μετὰ τῶν ἀνδρῶν τῆς γενεᾶς ταύτης καὶ κατακρινεῖ αὐτούς, ὅτι ἦλθεν ἐκ τῶν περάτων τῆς γῆς ἀκοῦσαι τὴν σοφίαν Σολομῶνος, καὶ ἰδοὺ πλεῖον Σολομῶνος ὧδε. 32 ἄνδρες Νινευῖται ἀναστήσονται ἐν τῇ κρίσει μετὰ τῆς γενεᾶς ταύτης καὶ κατακρινοῦσιν αὐτήν· ὅτι μετενόησαν εἰς τὸ κήρυγμα Ἰωνᾶ, καὶ ἰδοὺ πλεῖον Ἰωνᾶ ὧδε. (Łk 11,29-32)
Taras coraz bardziej napełnia się ludźmi. Wchodzą cały czas i tłoczą się, gdzie tylko jest miejsce. Jezus siedzi w otoczeniu dzieci, które patrzą na Niego w zachwycie swymi niewinnymi oczami. Zwraca się więc plecami do stołu i uśmiecha się do nich, choć podejmuje tak poważny temat. Wydaje się, że z ich niewinnych twarzyczek wyczytuje słowa prawdy, o której wyjaśnienie Go proszą.
«Posłuchajcie. Obiecałem dać przewrotnym znak Jonasza. Wam także go obiecuję, ale nie dlatego, że jesteście źli. [Wy otrzymacie go po to], żeby dojść do doskonałości wiary, kiedy ujrzycie jak się wypełnia. Oto ten znak:
Jak Jonasz pozostał trzy dni w brzuchu morskiego potwora, a potem został oddany ziemi, żeby nawrócić i ocalić Niniwę, tak samo będzie z Synem Człowieczym. Dla uspokojenia wielkiej szatańskiej burzy wielcy z Izraela uznają za pożyteczne złożenie ofiary z Niewinnego. Lecz doprowadzą jedynie do jeszcze większego niebezpieczeństwa, gdyż oprócz nękającego ich szatana będą mieli Boga, który ich ukarze po tej zbrodni. Mogliby uniknąć szatańskiej burzy, gdyby uwierzyli we Mnie, lecz oni tego nie czynią. Widzą bowiem we Mnie przyczynę swych udręk, lęków, zagrożeń i zaprzeczenie ich nieszczerej świętości. Kiedy jednak nadejdzie godzina, wtedy nienasycony potwór – jakim jest brzuch ziemi, który pochłania umierającego człowieka – otworzy się, żeby przywrócić Światło światu, który się go wyparł.
Oto [wyjaśnienie]: tak samo jak Jonasz był dla mieszkańców Niniwy znakiem mocy i miłosierdzia Pana, tak Syn Człowieczy będzie nim dla tego pokolenia. Jest jednak różnica: Niniwa się nawróciła, a Jerozolima się nie nawróci. Jest bowiem pełna złego pokolenia, o jakim mówiłem. Dlatego Królowa z Południa powstanie w dniu Sądu przeciw ludziom tego pokolenia i potępi je. Ona bowiem, w swej epoce, przybyła z krańców ziemi, żeby posłuchać mądrości Salomona. Tymczasem to pokolenie, które Mnie posiada, nie chce Mnie słuchać i prześladuje Mnie. Przegania Mnie jak trędowatego i grzesznika – Mnie, kogoś o wiele większego od Salomona. Mieszkańcy Niniwy także powstaną w dniu Sądu przeciw temu złemu pokoleniu, które się nie nawraca do Pana, swego Boga. Oni bowiem nawrócili się, słysząc przemawiającego człowieka. Ja zaś jestem kimś więcej niż człowiek, którym był Jonasz czy jakiś inny prorok.
Dam więc ten znak Jonasza temu, kto wymaga znaku: znak niezaprzeczalny. Ten jeden jedyny znak dam tym, którzy nie chcą pochylić swego zuchwałego czoła przed danymi już dowodami: życia, które wielokrotnie powróciło dzięki Mojej woli. Dam różne znaki. I znak ciała w rozkładzie, które powraca do życia żywe i nietknięte,46 i znak Ciała, które samo z Siebie się wskrzesza, gdyż Jego Duchowi dana jest wszelka władza. Ale nie będą to łaski [dla wymagających znaku]. To bowiem nie sprawi, że ich sytuacja będzie mniej uciążliwa tu, [na ziemi,] czy też w wiecznych księgach. Co jest napisane, to jest napisane. I zostaną zgromadzone dowody jak kamienie na bliskie ukamienowanie. Przeciw Mnie, aby Mi zaszkodzić, lecz daremnie. Przeciw nim, bo ich powali na wieki potępienie Boże, przygotowane niedowierzającym niegodziwcom.
Oto znak Jonasza, o którym mówiłem. Czy chcecie jeszcze o coś zapytać?» [– pyta na koniec Jezus.]
«Nie, Nauczycielu. Doniesiemy o tym przewodniczącemu naszej synagogi, który był bardzo bliski prawdy w swym zrozumieniu obiecanego znaku».
«Maciej jest sprawiedliwy. Prawda ujawnia się sprawiedliwym, jak się ukazuje tym niewinnym, którzy lepiej od wszystkich innych wiedzą, kim jestem. Zanim was pożegnam, pozwólcie Mi usłyszeć, jak uwielbiają miłosierdzie Boże aniołowie na ziemi. Chodźcie tu, dzieci» [– prosi Jezus.]
Dzieci, które z trudem zachowywały spokój, teraz podbiegają do Niego. [Jezus mówi do nich:]
«Powiedzcie Mi, dzieci bez podstępu, co dla was jest Moim znakiem?»
«Że jesteś dobry».
«Że uzdrowiłeś Swoim Imieniem moją mamę».
«Że kochasz bardzo wszystkich ludzi».
«Że jesteś najpiękniejszy z ludzi».
«Że czynisz dobrym nawet kogoś, kto był zły jak mój ojciec».
Każda dziecięca buzia ogłasza słodką cechę Jezusa i ujawnia troski, które Jezus przemienił w uśmiechy.
Jednak najmilszy ze wszystkich jest malec, może czteroletni, który wspina się na kolana Jezusa i obejmuje Go za szyję, mówiąc:
«Twój znak jest taki, że Ty kochasz wszystkie dzieci i że dzieci bardzo Ciebie kochają. One tak Cię kochają...»
I otwiera swoje pulchne ramionka i ze śmiechem tuli się do szyi Jezusa. Pociera swym dziecięcym policzkiem policzek Jezusa, który go tuli, pytając: «Ale dlaczego Mnie kochasz? Przecież nigdy przedtem Mnie nie widziałeś?»
«Bo wydajesz się Aniołem Pana» [– odpowiada chłopiec.]
«Nigdy go nie widziałeś, Mój mały...» – mówi Jezus z uśmiechem, żeby go wypróbować.
Dziecko pozostaje przez chwilę bez słowa, ale potem się śmieje, ukazując swe małe ząbki, i mówi:
«Ale moja dusza już go widziała! Mama mówi, że dusza jest we mnie... ona jest tutaj i Bóg ją widzi... i dusza widziała Boga i aniołów... i ona ich widzi. I moja dusza Ciebie zna, bo Ty jesteś Panem».
Jezus całuje malca w czoło mówiąc: «Niech przez ten pocałunek wzrasta [mądrość] twego umysłu».
I stawia go na ziemi. Dziecko biegnie w podskokach ku swemu ojcu i wyciąga rękę, wskazując na swoim czole miejsce pocałowane [przez Jezusa], i woła:
«Do mamy, do mamy! Niech też pocałuje to samo miejsce, co Pan, a powróci jej głos i już nie będzie płakać».
Wyjaśniają Jezusowi, że chodzi o niewiastę, która odczuwa ból gardła i pragnie cudu, ale uczniowie jej nie uzdrowili. Nie mogli tej choroby dosięgnąć, bo jest zbyt głęboko.
«Zostanie uzdrowiona przez najmniejszego ucznia, swego synka. Idź w pokoju, mężu. I miej wiarę jak twój syn» – mówi Jezus, żegnając się z ojcem [chłopca].
Całuje pozostałe dzieci, które też pragną otrzymać pocałunek w czoło, i żegna mieszkańców. (IV [cz. 1-2], 32: 28 listopada 1945. A, 7123-7138)
46 Aluzja do wskrzeszenia Łazarza. (Przyp. tłum.)
La terrazza è invasa di gente, e sempre ne entra e si accalca negli spazi liberi.
Gesù è seduto fra una corona di bambini che lo guardano estatici coi loro occhioni innocenti. Volge le spalle alla tavola e sorride a questi fanciulli che parlano del grave argomento. Sembra che legga sulle faccine innocenti le parole della verità richiesta.
«Udite. Il segno di Giona che ho promesso ai malvagi e che prometto anche a voi (Vol 4 Cap 269 e Vol 5 Cap 342), non perché siete malvagi, ma anzi perché possiate raggiungere la perfezione del credere quando lo vedrete compito, è questo.
Come Giona rimase tre giorni nel ventre del mostro marino e poi fu reso alla terra per convertire e salvare Ninive, così ugualmente sarà per il Figlio dell’uomo. Per calmare i marosi di una grande e satanica tempesta, i grandi di Israele crederanno utile sacrificare l’Innocente. Non faranno che aumentare i loro pericoli, perché oltre satana conturbatore avranno Dio punitore dopo il loro delitto. Potrebbero vincere la tempesta di satana credendo in Me. Ma essi non lo fanno perché vedono in Me la ragione dei loro turbamenti, paure, pericoli e smentite alla loro insincera santità. Ma quando sarà l’ora, il mostro insaziabile che è il ventre della Terra, che inghiotte ogni uomo che muore, si riaprirà per restituire la Luce al mondo che l’ha rinnegata.
Ecco dunque che, come Giona fu segno per i Niniviti della potenza e della misericordia del Signore, così il figlio dell’uomo lo sarà per questa generazione. Con la differenza che Ninive si convertì, mentre Gerusalemme non si convertirà, perché piena della generazione malvagia di cui ho parlato. Perciò la Regina del Mezzogiorno sorgerà nel Giorno del Giudizio contro gli uomini di questa generazione e li condannerà. Perché ella venne, ai suoi giorni, dai confini della Terra per udire la sapienza di Salomone, mentre questa generazione che mi ha fra mezzo ad essa non vuole udirmi e mi perseguita e caccia come un lebbroso e un peccatore, Io che sono assai più di Salomone. Anche i Niniviti sorgeranno nel dì del Giudizio contro la generazione malvagia che non si converte al Signore Iddio suo, essi che si convertirono alla predicazione di un uomo. Io sono da più di un uomo, fosse egli pure un Giona o un qualunque altro Profeta.
Perciò darò il segno di Giona a chi chiede un segno senza possibili equivoci. Uno e un segno darò a chi non piega la fronte proterva davanti alle prove già date di vite che tornano per mio volere. Darò tutti i segni. E quello di un corpo disfatto che torna vivo e integro, e quello di un Corpo che da Sé si risuscita perché al suo Spirito è dato ogni potere. Ma non saranno grazie codeste. Non saranno alleggerimento della situazione. Né qui, né nei libri eterni. Ciò che è scritto è scritto. E come pietre per una prossima lapidazione, le prove si accumuleranno. Contro di Me per nuocermi senza riuscirvi. Contro di loro per travolgerli in eterno sotto la condanna di Dio agli increduli malvagi.
Ecco il segno di Giona di cui ho parlato. Avete altro da chiedere?».
«No, Maestro. Lo riporteremo al nostro sinagogo, che era molto vicino alla verità nel giudicare il segno promesso».
«Mattia è un giusto. La verità si svela ai giusti come si svela a questi innocenti che meglio di ogni altro sanno chi Io sono. Lasciatemi, prima di congedarvi, che Io senta lodare la misericordia di Dio dagli angeli della Terra. Venite, fanciulli».
I bambini, che erano stati fermi con pena fino a quel punto, corrono a Lui.
«Ditemi, creature senza malizia, per voi quale è il mio segno?».
«Che Tu sei buono».
«Che fai guarire la mamma col tuo Nome».
«Che vuoi bene a tutti».
«Che sei bello non come può esserlo un uomo».
«Che fai buono anche chi era cattivo come mio padre».
Ogni bocchina infantile o fanciulla annuncia una dolce proprietà di Gesù e denuncia pene che Gesù ha mutato in sorrisi.
Ma più caro di tutti è un frugolo di quattro anni, che si arrampica sul grembo di Gesù e gli si stringe al collo dicendo: «Il tuo segno è che vuoi bene a tutti i bambini e che i bambini ti vogliono bene. Un bene grande così…», e spalanca le braccette grassottelle e ride, per poi stringersi di nuovo al collo di Gesù strofinando la guancia infantile alla guancia di Gesù lo bacia chiedendo: «Ma perché mi volete bene se non mi avete mai visto prima d’ora?».
«Perché sembri l’angelo del Signore».
«Tu non lo hai visto, piccino…», tenta Gesù sorridendo.
Il bambino resta un momento interdetto. Ma poi ride scoprendo tutti i dentini e dice: «Ma lo ha ben visto la mia anima! Lo dice la mamma che ce l’ho, ed è qui, e Dio la vede, e l’anima ha visto Dio e gli angeli, e li vede. E la mia anima ti conosce perché sei il Signore».
Gesù lo bacia sulla fronte dicendo: «Ti si aumenti per questo bacio la luce nell’intelletto», e lo depone a terra, e il bambino corre saltellando dal padre, tenendosi la mano premuta sulla fronte dove è stato baciato e grida: «Dalla mamma, dalla mamma! Che baci qui dove ha baciato il Signore e le torni la voce e non pianga più».
Spiegano a Gesù che è una sposa malata nella gola, desiderosa di miracolo e non miracolata dai discepoli, che non hanno potuto guarire quel male intoccabile tanto è profondo.
«La guarirà il più piccolo discepolo, il figlioletto suo. Và in pace, uomo. E abbi fede come tuo figlio», dice congedando il padre del fanciullino.
Bacia gli altri bimbi, che sono rimasti vogliosi dello stesso bacio sulla fronte, e congeda i cittadini. (5, 344)
Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
poniedziałek, 22 lutego 2021
Bojaźń Boga
Bojaźń Boga to szacunek do Niego, przejęcie się Jego Wielkością, zauważenie własnej ograniczoności wobec Jego Bezmiaru, to osłupienie przed Tym, który jest niewyobrażalny, niewymowny i niepojęty.
W prostym znaczeniu bojaźń Boga to pamiętanie o Bogu i unikanie takich czynności, które są Mu niemiłe – unikanie grzechu, żeby nie być doświadczonym później ciężkimi cierpieniami. Gdy człowiek jest bardziej dojrzały, zaczyna unikać grzechu już nie ze względu na ciężkie następstwa, ale przez to, żeby nie obrażać Miłości, którą jest Bóg. To unikanie grzechu też bywa nazywane bojaźnią Boga. Zważa się tutaj na to, że On jest stale Obecny.
Bojaźń Boga jest nazywana także początkiem mądrości (Ps 111[110],10; Syr 1,14). To dlatego, że przez zauważenie własnej głupoty i przejęcie się własną nieświadomością wobec Wszechwiedzącego Boga, zaczyna się szukać drogi mądrości.
Bojaźń Boga nie ma nic wspólnego z poczuciem bycia zastraszonym. Człowiek wobec Boga ma stać wyprostowany, śmiały i pogodny, a bojaźń ma być pełnym godności szacunkiem, powagą wobec Jego Świetlistej Osoby.
Człowiek też korzy się przed Bogiem, poznając swoją nicość i wspominając na swoje błędy, ale z tego ukorzenia ma powstawać oczyszczony i odnowiony przez dobrotliwość Boga, przed którym się ukorzył. Także to korzenie nie ma nic wspólnego z poczuciem bycia zastraszonym. Ono wynika bardziej z poczucia własnej nicości, słabości, bezradności, i jest proszeniem o wsparcie.
niedziela, 21 lutego 2021
(101) Żywoty Świętych: Franciszek z Paoli
Żywot
ś. Franciszka z Paule,
wybrany
z listu kanonizacjej jego od Leona Papieża dziesiątego. Żył około
roku Pańskiego, 1464.1
Paula
jest miasteczko w królestwie Neapolitańskim, w powiecie Brucyjskim,
z którego ten święty Franciszek z uczciwych rodziców
Chrześcijańskich, wielka świeca i jasna pochodnia kościoła
Bożego, poszedł. Bo jako nigdy żadnego wieku Pan Bóg nie opuści,
aby osobnych a znacznych robotników do swej winnicy posyłać nie
miał, tak też i w te sto lat wieku naszego pięćsetnego nad
tysiącznego, dał wielkimi cudy swemi uczczonego człowieka, który
zasługami swemi, i przykłady świętymi kościół Boży ozdobił,
i dusz wiele obojej płci Panu Bogu pozyskał. Skoro z młodu znaki
przyszłej jego świątobliwości taić się w nim nie mogły. Bo
dziecię było dziwnie do modlitwy, i postów skłonne, a już się w
miejscach oddzielonych, dla modlitwy kochał. 2Co
bacząc w nim rodzicy jego, poślubili go Panu Bogu – i gdy lat
miał trzynaście, do klasztoru go ś. Franciszka w mieście ś.
Marka oddali, gdzie rok przemieszkawszy, a żadnego ślubu ani
professjej nie uczyniwszy – przyzwał do siebie swoich rodziców, i
prosił ich, aby mógł kości ś. Franciszka w Asysu, i inne one
święte tam miejsca nawiedzić. Rodzicy jego nie tylo mu tego radzi
pozwolili – ale i sami z nim na onę drogę poszli. Z której gdy
się wracał on młodzieniec, osobną miłością Boską, i nowym
duchem jego za przyczyną ś. Franciszka wzbudzony i opatrzony –
niewiedząc jeszcze do którego końca Pan Bóg jego sprawy prowadził
– został w domu miedzy sąsiady swemi, żyjąc ciasnym i ostrym
żywotem – poszcząc ustawicznie i modląc się, a ręczną robotą
młode członki swoje trudząc – i chodząc po Kalabriej, nigdy
bota ani trzewika żadnego na nogach nie nosił, ale przez kamienie,
śniegi, góry, lasy, ciernia, bosych nóg używał, a nigdy nic
obrażon na nie nie był.
A
tak rano i tak młodo, ten żywot zacząwszy, póki tu na ziemi
mieszkał, aż do zgrzybiałości swej, nic nie spuścił – ale
zawżdy jednakim statkiem, ostrość onej pokuty wykonywał. 3A
nie będąc nigdy od młodości grzechami wielkimi pomazany – tak
się dla miłości Boskiej nam wielkimi grzechami obłożonym, ku
pobudce i przykładu nie żałował. Gdzie się kolwiek obrócił on
święty młodzieniec, wszędzie o bojaźni Bożej, o pełnieniu
wolej jego świętej, o wzgardzie tego odmiennego świata, ludzkie
serca, z którymi rozmawiał, pobudzał. 4I
miał na to od Pana Boga, który wszytko ku pożytku i potrzebie nam
grzesznym w swych świętych czynić raczy, dar osobny – iż w
rozmowie był barzo wdzięczny, ludzki, i użyty – tak iż żaden
słodkiego jego języka słuchając, i gorące one słowa ku Panu
Bogu i rzeczom Boskim, do uszu przyjmując, bez pociechy duchownej
nie odchodził.
5Potym
wzbudzony Duchem ś. nie mając na to żadnych pieniędzy ani
dostatku, w miasteczku swym Pauli, budować Panu Bogu kościół
umyślił – i nic nie mieszkając, sam okresiwszy miejsce,
fundamenty kopać swoją ręką począł. Sąsiedzi tego się
dowiedziawszy (jakoż już miał niemałą i u postronnych swego
żywota tak świętego sławę) wnetże się rzucili, ten cegłę,
ten wapno, ten piasek, jako kto mógł, woził. I gdy już nieco
fundamentów osadzili – przyszedł do niego jeden zakonnik ś.
Franciszka, fukając nań, iż tak mały kościół zakładał – i
ukazował mu określenie jako wielki miał być. A święty z Paule
rzekł: iż na tak wielkie nakłady nam nie zstanie. On mu
odpowiedział: Nie zejdzieć na łasce Bożej, jedno tak uczyń – i
wnet one mury, które były już wyszły, rozwaliwszy, zniknął.
Dziwował się święty z Paule – lecz gdy nazajutrz jeden zacny
człowiek i bogaty z Kusuntu przyszedł, i wielką mu summę złota i
śrebra na budowanie podał – 6poznał,
iż to ś. Franciszek z Asysu był, który mu kościół więtszy
budować kazał – i wnet wedle jego zamierzenia znowu budował. Sam
rękoma swymi ile jedno czasu miał od modlitwy wolnego, kamienie,
wapno, i inną materią nosił – aż się szczęśliwie wszytko
budowanie skończyło.
Przy
tym kościele on P. Bogu w onym zaczętym żywocie służąc, a
uprzejmym sercem, do pokuty ludzie przykładem i rozmową przywodząc,
co dzień się więcej u ludzi wsławiał – a zwłaszcza gdy go Pan
Bóg i cudami wielkimi znacznym chciał mieć. 7Bo
wiele czartów z ciał ludzkich wyganiał, i niemocy ludzkich
niezliczonych wiele leczył, odchodzące od rozumu naprawował,
chromym, głuchym, niemym i ślepym cudownie pomagał, i niektóre,
abo umarłe, abo za umarłe już poczytane, ku żywotu przywracał.
Sławą takich cudów poruszony Papież Pius wtóry – posłał
swego komornika do Arcybiskupa Kusyneńskiego, w którego Diocezjej
był – 8aby
się o tym pewnej rzeczy dowiedział, a jemu sprawę dał nieomylną.
Arcybiskup przydawszy swego sługę, radził onemu komornikowi
Papieskiemu, aby sam tam jachał, do tego człowieka, a sam się
dowiedział, a Papieża o tym sprawił. Jachał on komornik, i
witając świętego z Paule, chciał jego rękę całować – 9a
on mu umknął ręki, mówiąc: ja mam twoję całować – boś ty
już kapłanem i komornikiem Papieskim trzydzieści i trzy lata –
wspomniał sobie iż tak było jako on duchem Prorockim powiedział –
i przelększy się, szedł z nim do komórki jego – i tam
zamknąwszy się, pytał, jako tak srogi żywot i ciężki, będąc
młodym i słabym, wytrwać mógł? A święty przystąpiwszy do
ognia, wziął rozpaloną głownią w gołe ręce, i rzekł: którzy
służą prawym i doskonałym sercem Panu swemu, nic im nie ciężko,
a wszystko im stworzenie powolne jest. A on się cudem onym jeszcze
więcej przestraszywszy, nogi jego całować chciał. Lecz święty
nie dopuścił – i z wielką uczciwością odchodząc – sprawił
Papieża o tym na co i sam patrzył.
Jakub
z Tarsjej zacny człowiek w tymże Kusyneńskim Biskupstwie miał na
kolenie nieuleczony wrzód barzo bolący i szkodliwy – kazał się
wieść do tego świętego z wielką trudnością. Gdy obaczył onę
srogą plagę, na przodku się i samemu ś. Franciszkowi zdało, iż
jest rzecz niezleczona – ale przedsię potym pocieszył go,
upominając aby wiarę wielką i pewną miał w Panu Bogu, obiecując
mu uzdrowienie – 10i
posłał po jakiś list brata jednego na ogród, i wziąwszy proch
jakiś, upadł przed Krucyfiksem, prosząc za onego chorego – i
wstawszy, sam onę ranę prochem posypał, i on list przyłożył,
obwinął, i do domu jachać z pewną nadzieją choremu kazał. Skoro
wyjachał, rzekł do żony: zda mi się iż się lepiej mam, i
zsiadszy z konia, nogą chorą w ziemię bił, i poznał iż był
doskonale uzdrowiony. Także i drugi Marcellus
de Cardilla,
mając ręce i nogi skurczone, i ciało trądem zarażone –
niesiony do świętego z Paule, po krótkiej modlitwie, skoro się go
rękoma swemi dotknął, uzdrowionym został. 11Niemego
rodzicy u kościoła który budował, położyli – rzekł do nich
święty z Paule: wołajcie zemną wielkim głosem Jezus trzy kroć,
a on z nami też wołać będzie – skoro to uczynili, on też niemy
zawołał Jezus, i od tego czasu mówić począł. Ślepej dzieweczce
Juliej, córce Antoniego Kalatyna z Paule, ziółko jakieś krzyżem
świętym przeżegnawszy, a na jej oczy włożywszy, wzrok
przywrócił.
Antonius
niejaki Bernardyn uczony, i dobrego żywota człowiek, jawnie przeciw
temu świętemu i na kazaniu mówił – iż będąc prostym a
nieumiejętnym laikiem, śmie niewstydliwie z ziółek lada jakich,
zdrowie ludziom obiecować. Posłali go starszy do niego, aby sam z
nim mówił. 12Gdy
do rozmowy tego świętego przyszedł, srodze go fukał i lżył,
nieumiejętność mu i niewstyd wymiatając. Co słysząc święty,
namniej się nie obruszył – ale do ognia przystąpiwszy,
rozżarzoną głownią w ręce gołe wziął i ścisnął, ukazując
mu, iż mocą Bożą wszytko się zstać może. A on jako mądry a
nieuporny, poznał świętego wiarę i wielką w Bogu prostotę, i
sprawy w nim Ducha Bożego – i upadł do nóg jego przepraszając
go – i pierwej wstać niechciał, aż jego błogosławieństwo
odniósł. Potym jawnie na kazaniu, nie tylo omylenie swe odwołał –
ale wielce świątobliwość jego przed wszytkim ludem sławił. W
Paternie dwu człowieku robotników mur obalony przytłukł –
uciekli się do świętego – on sam tam bieżał – a gdy kazał
kamienie odmiatać, żywo są nalezieni.
Takiemi
cudami i innemi rozlicznemi, gdy Pan Bóg jego świątobliwość
objaśnił – wiele się ludzi zbierać do niego, i żywot jego
naśladować, i w naukę onę życia ubogiego i doskonałości
świętej Ewangeliej, polecać mu się poczęli. 13Gdy
ich już było niemało, trojakie ustawy i reguły z Ducha Bożego
napisał – jedne samej mężczyźnie, drugie samej płci
niewieściej, trzecie pospolite mężom i niewiastom służące. I z
temi do Papieża Piusa wtórego szedszy, otrzymał potwierdzenie
reguły swojej, którą też potym Sykstus, Innocencjus, i Aleksander
pochwalił. To mając, klasztorów niemało w rozmaitych stronach
obojej płci fundował, i chwalebny im obyczaj służby Bożej, i
wzgardy świata tego, i wojny z szatanem, światem i ciałem, skarb
im przykładów swoich zostawując, podał.
14Król
Francuski Lodwik jedennasty, słysząc o tym świętym mężu –
wielce go widzieć pragnął, i pisał do Papieża Sykstusa
czwartego, prosząc aby mu go posłał. Tak uczynił – szedł jako
posłuszny syn – i przyjął go Król z wielkim nabożeństwem i
czcią – prosząc o jego błogosławieństwo sobie i domowi swemu –
i przypatrując się świątobliwości jego, jemu i towarzyszom jego
w Turonu dał swój Królewski pałac, i kościół zbudował. Raz
jednego umarłego, jako mniemali, łowcy w polu zimie naleźli – i
z miłosierdzia ciało jego do pogrzebu nieśli – którego
ujźrzawszy święty z Paule, zasmuciwszy się nad nim, rzekł: dla
Boga, żyw ten jest człowiek. I obróciwszy się do niego, zawołał:
wstań a chodź. 15I
wnet się już nad grobem porwał, i pomału k sobie przychodząc
posilony pokarmem, do domu poszedł. W tymże miasteczku Pauli, na
kościół wapno rzemieślnicy paląc, powiedzą świętemu, iż się
nam od ognia piec psuje, a wnet się podobno obali – a on rzekł:
idźcie jeść, a ja piec opatrzę – skoro uszli, święty wlazł w
piec, w którym był ogień, poprawił, i cało wyszedł. Takiemi
dziwnemi cudami wielką a gorącą wiarę jego czcił P. Bóg, na
pokazanie świętego żywota jego.
Był
niewypowiedzianej powściągliwości w postach i trudzeniu cielesnym,
tak jakoby wszytek nie z ciała, ale z ducha spojony był. 16Widząc
iż już jego czas przychodzi, a o swej godzinie wiedząc – gdy już
miał dziewięćdziesiąt lat – w wielki czwartek w kościele przy
Mszej wielkiej, ciało Pańskie z pokorą i z płaczem wziąwszy,
przy wielkim poczcie braciej swej, którzy się byli z rozmaitych
Królestw zjachali, wrócił się o swych nogach z kościenkiem do
komórki swej. A nazajutrz przyzwał braciej, i do miłości ich
spólnej i braterskiego pokoju, słodkimi słowy upominając – dał
im swe błogosławieństwo – 17i
wszytki Sakramenty przyjąwszy, gdy Passją przed sobą czytać
kazał – prawie o tej godzinie, o której Pan nasz na krzyżu
skonał, i w ten dzień, jako kościół obchodził, żegnając się
często, a Krucyfiks całując, mówił: w ręce twe Panie polecam
ducha mego – tak czerstwo, iż żadnej boleści i stękania znać
po nim nie było, tłomoki ciała tego złożył. Umarł roku
Pańskiego, 1507 – wtórego dnia Kwietnia. Po śmierci nie mniej
jako za żywota, dobrodziejstwy rozlicznymi, które w niebie ludziom
jedna, uczczony od Pana Boga jest. Leo dziesiąty Papież z wielką
inkwizycją, z której ten żywot wybrany jest, miedzy święte Boże
ludziom go kościelnym poczytanym być oznajmił – na chwałę
nieogarnionego Boga w Trójcy jedynego, którego państwo na wieki
wiekom. Amen.
18Po
wszytki wieki wzbudza Pan Bóg w kościele swym wielkie pochodnie, do
pokuty z grzechów, i żywota Chrześcijańskiego
ludziom ukazujące, i mocne słupy i podporce nauki Katolickiej
– która się i cudy
ich Apostolskimi,
jeśliby i tego było potrzeba, potwierdza. Już się był Marcin
Luter przeklęty, głowa dzisiejszych kacerstw, urodził – gdy ten
wielki człowiek, tak jako kościół
święty Rzymski
podaje, ucząc, i w posłuszeństwie kościelnym
pokornie żyjąc, takie cuda czynił, które się innym wielkim
świętym
równają. W dziesięć lat po śmierci jego, Luter fałszywą swoję
naukę przyniósł – która iż była nowa, a od kościoła
starożytnego od Apostołów po liniej
idącego, różna, cudy
ją było wżdy jakiemi potwierdzić potrzeba.19
Ukaż głupi i ślepy narodzie za Lutrem idący, cuda proroka twego?
Nie
ukażesz żadnego. Raz mu opętaną niewiastę przywiedziono –
prosząc aby z niej czarta wygnał – długo
się wymawiał – bo wiedział iż czart czarta nie wygania –
aż gdy przyjaciele nalegali mówiąc: iż to ku potwierdzeniu jego
nauki służyć ma – zniewolony, w kaplicy jednej eksorcyzmy
nad nią począł czynić. Lecz czart rzucił się do drzwi, i ludzie
wypędziwszy
a zamknąwszy kaplicę, tak Lutra przestraszył – iż wołając na
ludzie,
aby drzwi i kraty wyłamali, ledwie po odłamaniu zamku,
z onego postrachu wyszedł. A nie tylo jego żywota ścisłego,
doskonałego, a na wzór Chrystusów, ubogiego, czystego, i
posłusznego, ukazać – ale i pospolitego poczciwego, nie mogą. Bo
jako cnemu,
nie tylo Chrześcijaninowi,
ale i poganinowi w rozumie przyrodzonym nie przystało, wiarę Bogu i
ludziom poprzysiężoną złamał – mniszkę Bogu w czystości
poświęconą, nad prawo Boskie i świeckie, za nałożnicę jawnie
wziął – w rozkoszy cielesnej i brzuchowym
kochaniu żywot strawił – diabła
Mszą
mu ganiącego (jako sam zeznawa jaśnie)
posłuchał – i podpojony dobrze, legszy tej nocy nagle duszę
stracił. Takie mają cuda swego ojca mizerni ludzie, które
już nie nauka zwodzi – ale grzechy ślepią – a złości jako
jaki kamień z góry do upadku je
spychają – tak iż im i cuda Katolickie
pomocy żadnej dać nie mogą – jako oni Farużowie,
potwarzają je i czartu przyczytają,
i grzech ciężki przeciw Duchowi świętemu
pełnią. Boże Boże bądź im miłościw, bądź im miłościw.
1 IV. April. Kwietnia.
Mart. R. 2. Aprilis.
2 Z klasztoru przed professją
poszedł na pielgrzymowanie.
3 Młodzi a niewinni nas w
grzechach dostałe do pokuty przykładem swym budzą.
4 Upominanie jego do ludu.
5 Kościół budować swą ręką
począł.
6 Ś. Franciszek z Asysu ukazał
mu się.
7 Cuda jego.
8 Papież o jego cudach dowiadować
się kazał.
9 Duch Prorocki i cudo.
10 Wrzód niezleczony zleczył
listkiem.
11 Wołaniem imię Jezus, niemego
uzdrowił.
12 Fukanie jako wytrwał, a
niewinność swoję ukazał.
13 Bracią zebrał i regułę
trojaką napisał.
14 Król Francuski poń posłał.
15 Umarłego wskrzesił.
16 Śmierć jego jaka.
17 Passja czytana przy śmierci.
18 Obrok duchowny.
19 Staphilus lib. Apol. 2.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
piątek, 19 lutego 2021
Dwa włosy
Zwisające słuchawki
dwa długie włosy
łączące z niebem i ziemią
czułki odbierające drgnienia
przyrody niebiańskiej i ziemskiej
przyroda przyrastająca
wrastająca odrastająca
ucieleśniająca w nowym kształcie
poruszenia ducha
czwartek, 18 lutego 2021
Boże
Słowa Boże
to przysłowia
należy je przyjmować
na sposób Ducha
Słowo Boże
stało się ciałem
Bogiem z nami
przysłowiem dla człowieka
Słowa Boże
to ciała z krwi i kości
musisz je przerodzić
w czyn do szpiku kości
wtorek, 16 lutego 2021
Obietnica dana Jakubowi
Kiedy Jakub wychodzi ze swojej ziemi i udaje się do Egiptu, Bóg w drodze daje mu obietnicę: „Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię wyprowadzę, a Józef zamknie ci oczy” (Rdz 46,4). Wszystko to się spełniło za życia Jakuba i po nim, jednak wyprowadzenie z Egiptu nie dokonało się tak, jak Jakub mógłby się spodziewać. Nie wrócił on do własnej ziemi za życia, ale umarł w Egipcie. Dopiero w swoich potomkach został on wyprowadzony z Egiptu.
Uważaj, żebyś tego, co Bóg do ciebie mówi, nie rozumiał tylko na sposób ludzki, ale przyjął słowo Boga, tak jak jest ci powiedziane, a później ujrzysz, jak się wypełnia na sposób Boski.
poniedziałek, 15 lutego 2021
O wolności do mordowania płodów
Jeśli ludzie będą przystawać na traktowanie płodu jako plwociny albo zbędnej części ciała, dojdzie do rozwinięcia wielu niezdrowych zachowań wynikających z obojętności, nieczułości, przemocy...
sobota, 13 lutego 2021
(145) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Tożsamość Jezusa
13 Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?» 14 A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». 15 Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» 16 Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». 17 Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. 18 Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. 19 I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie». 20 Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. (Mt 16,13-20)
27
Potem
Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową.
W drodze pytał uczniów: «Za
kogo uważają Mnie ludzie?»
28
Oni
Mu odpowiedzieli: «Za
Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z
proroków».
29
On
ich zapytał: «A
wy za kogo Mnie uważacie?»
Odpowiedział Mu Piotr: «Ty
jesteś Mesjasz».
30
Wtedy
surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili.
(Mk 8,27-30)
18
Gdy
raz modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się
do nich z zapytaniem: «Za
kogo uważają Mnie tłumy?»
19
Oni
odpowiedzieli: «Za
Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś
z dawnych proroków zmartwychwstał».
20
Zapytał
ich: «A
wy za kogo Mnie uważacie?»
Piotr odpowiedział: «Za
Mesjasza Bożego».
21
Wtedy
surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili.
(Łk 9,18-21)
13
Ἐλθὼν δὲ ὁ Ἰησοῦς εἰς τὰ
μέρη Καισαρείας τῆς Φιλίππου ἠρώτα
τοὺς μαθητὰς αὐτοῦ λέγων· τίνα
λέγουσιν οἱ ἄνθρωποι εἶναι τὸν υἱὸν
τοῦ ἀνθρώπου; 14
οἱ δὲ εἶπαν· οἱ μὲν Ἰωάννην
τὸν βαπτιστήν, ἄλλοι δὲ Ἠλίαν, ἕτεροι
δὲ Ἰερεμίαν ἢ ἕνα τῶν προφητῶν. 15
λέγει αὐτοῖς· ὑμεῖς δὲ τίνα
με λέγετε εἶναι; 16
ἀποκριθεὶς δὲ Σίμων Πέτρος
εἶπεν· σὺ εἶ ὁ χριστὸς ὁ υἱὸς τοῦ
θεοῦ τοῦ ζῶντος. 17
Ἀποκριθεὶς δὲ ὁ Ἰησοῦς εἶπεν
αὐτῷ· μακάριος εἶ, Σίμων Βαριωνᾶ,
ὅτι σὰρξ καὶ αἷμα οὐκ ἀπεκάλυψέν
σοι ἀλλ’ ὁ πατήρ μου ὁ ἐν τοῖς
οὐρανοῖς. 18
κἀγὼ δέ σοι λέγω ὅτι σὺ εἶ
Πέτρος, καὶ ἐπὶ ταύτῃ τῇ πέτρᾳ
οἰκοδομήσω μου τὴν ἐκκλησίαν καὶ
πύλαι ᾅδου οὐ κατισχύσουσιν αὐτῆς.
19 δώσω
σοι τὰς κλεῖδας τῆς βασιλείας τῶν
οὐρανῶν, καὶ ὃ ἐὰν δήσῃς ἐπὶ τῆς
γῆς ἔσται δεδεμένον ἐν τοῖς οὐρανοῖς,
καὶ ὃ ἐὰν λύσῃς ἐπὶ τῆς γῆς ἔσται
λελυμένον ἐν τοῖς οὐρανοῖς. 20
Τότε διεστείλατο τοῖς μαθηταῖς
ἵνα μηδενὶ εἴπωσιν ὅτι αὐτός ἐστιν
ὁ χριστός. (Mt 16,13-20)
27
Καὶ ἐξῆλθεν ὁ Ἰησοῦς καὶ οἱ
μαθηταὶ αὐτοῦ εἰς τὰς κώμας Καισαρείας
τῆς Φιλίππου· καὶ ἐν τῇ ὁδῷ ἐπηρώτα
τοὺς μαθητὰς αὐτοῦ λέγων αὐτοῖς·
τίνα με λέγουσιν οἱ ἄνθρωποι εἶναι;
28 οἱ
δὲ εἶπαν αὐτῷ λέγοντες [ὅτι] Ἰωάννην
τὸν βαπτιστήν, καὶ ἄλλοι Ἠλίαν, ἄλλοι
δὲ ὅτι εἷς τῶν προφητῶν. 29
καὶ αὐτὸς ἐπηρώτα αὐτούς·
ὑμεῖς δὲ τίνα με λέγετε εἶναι;
ἀποκριθεὶς ὁ Πέτρος λέγει αὐτῷ· σὺ
εἶ ὁ χριστός. 30
καὶ ἐπετίμησεν αὐτοῖς ἵνα
μηδενὶ λέγωσιν περὶ αὐτοῦ. (Mk
8,27-30)
18
Καὶ ἐγένετο ἐν τῷ εἶναι αὐτὸν
προσευχόμενον κατὰ μόνας συνῆσαν
αὐτῷ οἱ μαθηταί, καὶ ἐπηρώτησεν
αὐτοὺς λέγων· τίνα με λέγουσιν οἱ
ὄχλοι εἶναι; 19
οἱ δὲ ἀποκριθέντες εἶπαν·
Ἰωάννην τὸν βαπτιστήν, ἄλλοι δὲ
Ἠλίαν, ἄλλοι δὲ ὅτι προφήτης τις τῶν
ἀρχαίων ἀνέστη. 20
εἶπεν δὲ αὐτοῖς· ὑμεῖς δὲ
τίνα με λέγετε εἶναι; Πέτρος δὲ
ἀποκριθεὶς εἶπεν· τὸν χριστὸν τοῦ
θεοῦ. 21
ὁ δὲ ἐπιτιμήσας αὐτοῖς
παρήγγειλεν μηδενὶ λέγειν τοῦτο 22
εἰπὼν ὅτι δεῖ τὸν υἱὸν τοῦ
ἀνθρώπου πολλὰ παθεῖν καὶ ἀποδοκιμασθῆναι
ἀπὸ τῶν πρεσβυτέρων καὶ ἀρχιερέων
καὶ γραμματέων καὶ ἀποκτανθῆναι καὶ
τῇ τρίτῃ ἡμέρᾳ ἐγερθῆναι. (Łk
9,18-21)
«A
ten znak, o który prosili wczoraj faryzeusze, to był „kwas”,
Nauczycielu?» – dopytuje się Tomasz.
«To
był kwas i trucizna».
«Dobrze
zrobiłeś, że im go nie dałeś».
«Ale
dam im go kiedyś...»
«Kiedy?
Kiedy?» – dopytują się zaciekawieni.
«Pewnego
dnia...»
«A
co to za znak? Nie powiesz tego nawet nam, Twoim apostołom? Żebyśmy
mogli od razu go rozpoznać?» – pyta Piotr, chcąc się
dowiedzieć.
«Wam
znak nie powinien być potrzebny» [– mówi Jezus.]
«O,
to nie dlatego, żeby w Ciebie uwierzyć! Nie jesteśmy ludźmi o
różnych poglądach. Mamy tylko jeden: kochać Ciebie» – mówi
żywo Jakub, syn Zebedeusza.
«Ale
co mówią o Mnie ludzie, do których wy podchodzicie, tak po prostu,
bliżej niż Ja? [Co mówią] bez skrępowania, jakie Ja mógłbym [w
nich] wywołać? Za kogo uważają Syna Człowieczego?»
«Niektórzy
mówią, że jesteś Jezusem, to znaczy Chrystusem. To są ci
najlepsi. Inni nazywają Cię Prorokiem, inni – tylko Rabbim. A
jeszcze inni... wiesz o tym... mówią, że jesteś szalony i
opętany...»
«Niektórzy
zaś, mówiąc o Tobie, posługują się określeniem, którego Ty
używasz. Mówią: „Syn Człowieczy”».
«Niektórzy
jednak twierdzą, że tak nie może być, bo Syn Człowieczy to ktoś
inny. Ale przez to nie zawsze zaprzeczają, bo właściwie przyjmują,
że jesteś kimś więcej niż Synem Człowieczym: jesteś Synem
Boga. Inni, przeciwnie, mówią, że nie jesteś nawet Synem
Człowieczym, tylko biednym człowiekiem, którego pobudza szatan lub
którym miota szaleństwo. Widzisz, że opinie są liczne i całkiem
odmienne» – mówi Bartłomiej.
«A
kim – według ludzi – jest Syn Człowieczy?»
«To
człowiek, w którym są wszystkie najpiękniejsze ludzkie cnoty; to
człowiek, który łączy w sobie wszelkie zalety inteligencji,
mądrości, łaski; to ktoś taki, jaki – tak sądzimy – był
Adam. Niektórzy zaś dodają do tego jeszcze nieśmiertelność.
Wiesz, że już krąży pogłoska o Janie Chrzcicielu. [Mówi się,]
że nie umarł, lecz został przeniesiony przez aniołów. [Niektórzy
twierdzą], że Herod – aby nie uznać się za pokonanego przez
Boga, a jeszcze bardziej przez Herodiadę – [kazał] zabić
jakiegoś sługę. Po odcięciu mu głowy pokazywano okaleczone ciało
tego sługi jako ciało Chrzciciela. Ludzie opowiadają takie
historie! Inni znów myślą, że Syn Człowieczy to Jeremiasz lub
Eliasz albo jeden z proroków, a nawet Chrzciciel we własnej osobie.
Bo w nim była łaska i mądrość. On mówił o sobie, że jest
poprzednikiem Chrystusa... Chrystus to Pomazaniec Boży... Syn
Człowieczy to wielki człowiek zrodzony z człowieka. Wielu nie
potrafi lub nie chce przyjąć, że Bóg mógł wysłać Swego Syna
na ziemię. Ty powiedziałeś to wczoraj: „Uwierzą tylko ci,
którzy są przekonani o nieskończonej dobroci Boga”. A Izrael
bardziej wierzy w surowość Boga niż w Jego nieskończoną
dobroć...» – wyjaśnia znowu Bartłomiej.
Zelota
przytakuje:
«Tak.
Istotnie, czują się tak niegodni, że uważają za niemożliwe to,
by Bóg był tak dobry, aby wysłać Swoje Słowo dla ich ocalenia.
Upadek ich dusz jest tym, co stawia przeszkody ich wierze...»
Potem
dodaje: «Mówisz, że jesteś Synem Bożym i Człowieczym.
Rzeczywiście, w Tobie – człowieku – mieści się wszelka łaska
i wszelka mądrość. Naprawdę wierzę, że gdyby ktoś zrodził się
w stanie łaski z Adama, przypominałby Ciebie swoim pięknem,
inteligencją i wszystkimi innymi cechami. Ale w Tobie jaśnieje też
moc Boża. Jakże jednak może uwierzyć w to ktoś z tych, którzy
siebie uważają za bogów i w swojej niezmiernej pysze mierzą Boga
własną miarą? Oni – okrutni, pełni nienawiści, dzicy,
nieczyści – z pewnością nie mogą przyjąć, że Bóg w Swej
łagodności doszedł do dania samego Siebie. Swą miłość [dał],
żeby ich odkupić; Swoją wspaniałomyślność – żeby ich
zbawić; Swą czystość – żeby się wydać człowiekowi, żeby
poświęcać się pośród nas. Oni nie mogą tego [przyjąć]. Oni –
bezlitośni i podchwytliwi – szukają tylko błędów, żeby za nie
ukarać».
«A
wy co mówicie? Kim jestem? Powiedzcie to naprawdę zgodnie z waszym
osądem, nie zważając na Moje słowa i opinie bliźniego. Gdybyście
byli zobowiązani Mnie określić, co powiedzielibyście? Kim
jestem?»
«Ty
jesteś Chrystus, Syn Boga Żywego!» – woła Piotr, upadając na
kolana. Ramiona ma wyciągnięte w górę ku Jezusowi, który patrzy
na niego z twarzą rozpromienioną i pochyla się, żeby go podnieść
i ucałować. Mówi:
«Błogosławiony
jesteś, o Szymonie, synu Jony! Bo to nie ciało ani krew objawiły
ci to, lecz mój Ojciec, który jest w niebie. Od pierwszego dnia,
kiedy przyszedłeś do Mnie, stawiałeś sobie to pytanie. A ponieważ
byłeś prosty i uczciwy, potrafiłeś pojąć i przyjąć odpowiedź
przychodzącą do ciebie z Nieba. Nie widziałeś nadprzyrodzonych
zjawisk, jak twój brat i Jan, i Jakub. Nie znałeś Mojej świętości
syna, robotnika, obywatela, jak Juda i Jakub, Moi bracia. Nie
doznałeś cudu ani nie widziałeś, jak go dokonuję. Nie dałem ci
znaku Mojej mocy, jak to uczyniłem [wobec innych], a co widział
Filip, Natanael, Szymon Kananejczyk, Tomasz i Judasz. Nie zostałeś
pokonany Moją wolą jak Mateusz, celnik. A jednak zawołałeś: „On
jest Chrystusem!”. Od pierwszej chwili, w której Mnie ujrzałeś,
uwierzyłeś. Twoja wiara nigdy się nie zachwiała. To dlatego
nazwałem cię: Kefas, i dlatego na tobie, Skale, wzniosę Mój
Kościół, a moce Piekła go nie przemogą. Tobie dam klucze
Królestwa Niebieskiego. I wszystko, co zwiążesz na ziemi, będzie
związane w Niebie, a wszystko, co rozwiążesz na ziemi, będzie
rozwiązane w Niebie, o mężu wierny i roztropny, którego serca
mogłem doświadczyć. I tu, od tej chwili, jesteś przywódcą.
Należy cię słuchać i szanować jak Mnie samego. I takim ogłaszam
go wobec was wszystkich».
Gdyby
Jezus zmiażdżył Piotra gradem wyrzutów, jego łzy nie byłyby
bardziej obfite. Płacze i wybucha szlochem, z twarzą na piersi
Jezusa. To łzy, które już się nie powtórzą, z wyjątkiem łez
niepohamowanego bólu z powodu zaparcia się Jezusa. Teraz są to łzy
tysiąca uczuć, dobre i pokorne... Jest w nim jeszcze trochę
starego Szymona – rybaka z Betsaidy, który na pierwszą wieść
[przyniesioną przez] brata, powiedział ze śmiechem i
niedowierzaniem: „Mesjasz ci się ukazał?!... Naprawdę?!”. Ale
odrobina tego starego Szymona rozpada się już pod łzami. Pod coraz
cieńszą powłoką natury ludzkiej coraz bardziej ukazuje się
Piotr, Najwyższy Kapłan Kościoła Chrystusowego.
Kiedy
podnosi twarz, onieśmielony i zmieszany, potrafi uczynić tylko
jeden gest, żeby wszystko powiedzieć, żeby obiecać wszystko, żeby
się całkowicie oddać swej nowej posłudze: zarzuca swe krótkie
muskularne ramiona na szyję Jezusa i zmusza Go do pochylenia się,
żeby go ucałować. Jego włosy, nieco zmierzwione i siwiejące,
mieszają się ze złotymi włosami i brodą Jezusa. Potem spogląda
na Niego spojrzeniem pełnym uwielbienia, serdecznym, błagającym,
oczyma nieco otępiałymi, błyszczącymi i czerwonymi od wylanych
łez. Trzyma w swych chropowatych, szerokich, mocnych dłoniach
ascetyczną twarz pochylonego nad nim Nauczyciela, jakby była ona
wazą, z której płynie ożywczy napój... I pije, pije słodycz i
łaskę, pewność i siłę z tej twarzy, z tych oczu, z tego
uśmiechu...
Wreszcie
rozdzielają się. Podejmują marsz ku Cezarei Filipowej i Jezus mówi
do wszystkich:
«Piotr
powiedział prawdę. Wielu ją przeczuwa, wy zaś ją znacie. Nie
mówcie jednak na razie nikomu, kim jest Chrystus w pełni znanej wam
prawdy. Pozwólcie Bogu mówić w sercach [ludzi], jak mówi w
waszych. Zaprawdę powiadam wam, że ci, którzy na Moje i wasze
zapewnienia odpowiedzą doskonałą wiarą i doskonałą miłością,
dojdą do poznania prawdziwego znaczenia słów: „Jezus, Chrystus,
Słowo, Syn Człowieczy i Boży”». (IV
[cz. 1-2], 31:
27 listopada 1945. A,
7110-7123)
«Quel
segno che i farisei chiedevano ieri era “lievito”, Maestro?»,
chiede Tommaso.
«Era
lievito e veleno».
«Hai
fatto bene a non darglielo».
«Ma
glielo darò un giorno».
«Quando?
Quando?», chiedono curiosi.
«Un
giorno…».
«E
che segno è? Non lo dici neppure a noi, i tuoi apostoli? Perché lo
si possa riconoscere subito», chiede voglioso Pietro.
«Voi
non dovreste avere bisogno di un segno».
«Oh!
non per poter credere in Te! Non siamo la gente che ha molti
pensieri, noi. Noi ne abbiamo uno solo: amare Te», dice
veementemente Giacomo di Zebedeo.
«Ma
la gente, voi che l’avvicinate, così alla buona, più di Me, e
senza la soggezione che Io posso incutere, che dice che Io sia? E
come definisce il Figlio dell’uomo?».
«Chi
dice che tu sei Gesù, ossia il Cristo, e sono i migliori. Gli altri
ti dicono Profeta, altri solo Rabbi, e altri, Tu lo sai, ti dicono
pazzo e indemoniato».
«Qualcuno
usa per Te il nome stesso che Tu ti dai, e ti dice: “Figlio
dell’uomo”».
«E
alcuni anche dicono che ciò non può essere, perché il Figlio
dell’uomo è ben altra cosa. Né è sempre negazione questa. Perché
in fondo essi ammettono che Tu sei da più del Figlio dell’uomo:
sei il Figlio di Dio. Altri invece dicono che Tu non sei neppure il
Figlio dell’uomo, ma un povero uomo che satana agita o che
sconvolge la demenza. Tu vedi che i pareri sono molti e tutti diversi
», dice Bartolomeo.
«Ma
per la gente chi è dunque il Figlio dell’uomo?».
«E’
un uomo nel quale siano tutte le virtù più belle dell’uomo, un
uomo che raduni in sé tutti i requisiti di intelligenza, sapienza,
grazia che pensiamo fossero in Adamo, e taluni a questi requisiti
aggiungono quello del non morire. Tu sai che già circola la voce che
Giovanni Battista non sia morto. Ma solo trasportato altrove dagli
angeli, e che Erode, per non dirsi vinto da Dio, e più ancora
Erodiade, abbiano ucciso un servo e, sottratto il capo di lui,
abbiano mostrato come cadavere del Battista il corpo mutilato del
servo. Tante ne dice la gente! Perciò pensano in molti che il Figlio
dell’uomo sia o Geremia, o Elia, o qualcuno dei Profeti e anche lo
stesso Battista, nel quale era grazia e sapienza, e si diceva il
Precursore del Cristo. Cristo: l’Unto di Dio. Il Figlio dell’uomo:
un grande uomo nato dall’uomo. Non possono ammettere in molti, o
non lo vogliono ammettere, che Dio abbia potuto mandare suo Figlio
sulla Terra. Tu lo hai detto ieri: “Crederanno solo coloro che sono
convinti della infinita bontà di Dio”. Israele crede nel rigore di
Dio più che nella sua bontà… », dice ancora Bartolomeo.
«Già.
Si sentono infatti tanto indegni che giudicano impossibile che Dio
sia tanto buono da mandare il suo Verbo per salvarli. Fa ostacolo al
loro credere in ciò lo stato degradato della loro anima», conferma
lo Zelote. E aggiunge: «Tu lo dice che sei il Figlio di Dio e
dell’uomo. Infatti i Te è ogni grazia e sapienza come uomo. Ed io
credo che realmente chi fosse nato da un Adamo in grazia ti avrebbe
somigliato per bellezza e intelligenza ed ogni altra dote. E in Te
brilla Dio per la potenza. Ma chi lo può credere fra coloro che si
credono dèi e misurano Dio su se stessi, nella loro superbia
infinita? Essi, i crudeli, gli odiatori, i rapaci, gli impuri, non
possono certo pensare che Dio abbia spinto la sua dolcezza a dare Se
stesso per redimerli, il suo amore a salvarli, la sua generosità a
darsi in balìa dell’uomo, la sua purezza a sacrificarsi fra noi.
Non lo possono, no, essi che sono così inesorabili e cavillosi a
cercare e punire le colpe».
«E
voi chi dite che Io sia? Ditelo proprio per vostro giudizio, senza
tenere conto delle mie parole o di quelle altrui. Se foste obbligati
a giudicarmi, che direste che Io sia?».
«Tu
sei il Cristo, il Figlio del Dio vivente », grida Pietro
inginocchiandosi a braccia tese verso l’alto, verso Gesù, che lo
guarda con un volto tutto luce e che si curva a rialzarlo per
abbracciarlo dicendo:
«Te
beato, o Simone, figlio di Giona! Perché non la carne né il sangue
te lo ha rivelato, ma il Padre mio che è nei Cieli. Dal primo giorno
che venisti a Me ti sei fatto questa domanda, e poiché eri semplice
e onesto hai saputo comprendere e accettare la risposta che ti veniva
dai Cieli. Tu non vedesti manifestazioni soprannaturali come tuo
fratello e Giovanni e Giacomo. Tu non conoscevi la mia santità di
figlio, di operaio, di cittadino come Giuda e Giacomo, miei fratelli.
Tu non ricevesti miracolo né vedesti farne, né ti diedi segno di
potenza come feci e come videro Filippo, Natanaele, Simon Cananeo,
Tommaso, Giuda. Tu non fosti soggiogato dal mio volere come Levi il
pubblicano. Eppure tu hai esclamato: “Egli è il Cristo!”. Dalla
prima ora che mi hai visto, hai creduto, né mai la tua fede fu
scossa. Per questo io ti ho chiamato Cefa. E per questo su te,
Pietra, Io edificherò la mia Chiesa, e la porte dell’inferno non
prevarranno contro di lei. A te darò le chiavi del Regno dei Cieli.
E qualunque cosa avrai legato sulla Terra sarà legata anche nei
Cieli. E qualunque cosa avrai sciolta sulla Terra sarà sciolta anche
nei Cieli, o uomo fedele e prudente di cui ho potuto provare il
cuore. E qui, da questo momento, tu sei il capo, al quale va data
ubbidienza e rispetto come ad un altro Me stesso. E tale lo proclamo
davanti a tutti voi».
Se
Gesù avesse schiacciato Pietro sotto una grandine di rimproveri, il
pianto di Pietro non sarebbe stato così alto. Piange tutto scosso
dai singhiozzi, col volto sul petto di Gesù. Un pianto che avrà
solo riscontro in quello in frenabile del suo dolore di rinnegatore
di Gesù. Ora è pianto fatto di mille sentimenti umili e buoni… Un
altro poco dell’antico Simone – il pescatore di Betsaida che al
primo annuncio del fratello aveva riso dicendo: «Il Messia appare a
te!… Proprio! », incredulo e ridanciano – un poco tanto
dell’antico Simone si sgretola sotto quel pianto per fare apparire,
sotto la crosta assottigliata della sua umanità, sempre più
nettamente il Pietro, pontefice della Chiesa di Cristo.
Quando
alza il viso, timido, confuso, non sa che fare un atto per dire
tutto, per promettere tutto, per rinforzarsi tutto al nuovo
ministero: quello di gettare le sue braccia corte e muscolose al
collo di Gesù e obbligarlo a chinarsi per baciarlo, mescolando i
suoi capelli, la sua barba, un poco ispidi e brizzolati, ai capelli e
alla barba morbidi e dorati di Gesù, guardandolo poi con uno sguardo
adorante, amoroso, supplichevole, degli occhi un poco bovini, lucidi
e rossi delle lacrime sparse, tenendo nelle sue mani callose, larghe,
tozze, il viso ascetico del Maestro curvo sul suo, come fosse un vaso
da cui fluisse liquore vitale… e beve, beve, beve con dolcezza e
grazia, sicurezza e forza, da quel viso, da quegli occhi, da quel
sorriso… Si sciolgono infine, tornando ad andare verso Cesarea di
Filippo, e Gesù dice a tutti: «Pietro ha detto la verità. Molti
l’intuiscono, voi la sapete. Ma voi, per ora, non dite ad alcuno
ciò che è il Cristo nella verità completa di ciò che sapete (è
una raccomandazione di Gesù che si ritrova anche in altre occasioni
e la cui ragione è quasi sempre nei rispettivi contesti come qui, o
in una nota come in Cap 349. Maria Ss. Ne darà una spiegazione più
profonda nel Cap 642 Vol 10). Lasciate che Dio parli nei cuori come
parla nel vostro. In verità vi dico che quelli che alle mie
asserzioni o alle vostre aggiungono la fede perfetta e il perfetto
amore, giungono a sapere il vero significato delle parole “Gesù,
il Cristo, il Verbo, il Figlio dell’uomo e di Dio”». (5, 343)
Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis
grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład
polski Poematu
Boga-Człowieka napisanego
przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał
Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz.
1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6:
2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis
włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo
come mi e' stato rivelato, Edizioni
Paoline, Pisa 2001