środa, 11 lipca 2018

(50) Żywoty Świętych: Faustyn i Jowita

Męczeństwo śś. Faustyna i Jowity braciej rodzonej,
wypisane od Adona Biskupa, i z ksiąg męczeńskich Kościoła Rzymskiego. Cierpieli około roku Pańskiego, 120.1

   Faustyn i Jowita z Bryksjej, miasta Włoskiego, zacnie urodzeni, będąc bracia jednych rodziców wedle ciała – więtsze braterstwo mieli w jednej wierze i gorącej miłości ku Panu naszemu Jezusowi. Na on czas miedzy pogaństwem świecąc jako pochodnie, drogę prawdy zbawiennej innym ukazowali – nic się na swoje niebezpieczeństwo nie oglągając – których chęć i wielkie serce ku rozszerzeniu Ewangeliej, widząc biskup ich na ten czas Apollonius, kapłanem poświęcił starszego Faustyna, a młodszego Jowitę postawił diakonem, a sam się krył, uchodząc zguby i ciężkiego prześladowania, które mieli Chrześcianie od pogaństwa. Po wzięciu tego dostojeństwa, pilniej i mężniej świętą prawdę rozsiewali, i wiele ludzi nie tylo w Bryksjej, ale i w pogranicznych mieściech Panu Bogu pozyskiwali. Z czego czart posromocenie mając – pobudził Komessa onej strony, abo starostę, na imię Italika, który je do Adriana Cesarza, w Liturgiej na ten czas będącego, odniósł i srodze obżałował, mówiąc: Radz o swej Rzeczyposp. i o bogach naszych – bo Faustyn i Jowita nieprzyjaciele bogów twoich, wniwecz je obracają, i wiele ludzi zwodzą. A Cesarz mu moc dał, aby one i inne Chrześciany karał i gubił.
   Przyjachawszy tedy do Bryksjej z listy i mandaty Cesarskiemi, oznajmił ś. Faustynowi i Jowicie, aby Cesarską wolą uczynili. Oni się śmiele opowiedzieli, iż tego czynić nie możem, abyśmy wiarę w Pana Jezusa Chrystusa, którejeśmy się nauczyli, na rozkazanie Cesarskie, opuścić, abo jej jaką zelżywość uczynić mieli. Przeto pojmać je i posadzać aż do przyjazdu Adriana Cesarza, który w Bryksjej być miał, rozkazał. Piątego dnia po wjachaniu jego do miasta, stawił Italikus one więźnie. Spytał go Adrian: Takli są zacni, iżeś je na nasz sąd zachował? Powiedział iż rodzicy ich pierwszy tu byli ludzie w mieście. Rzekł Adrian: Na takież więtsza pilność ma być, aby się ini przykładem ich karali – i wdał się z nimi w długą rozmowę Cesarz, wiele im obiecując i wywodząc. A oni na każdą mu rzecz odpowiedź czyniąc, rzekli nakoniec: ani twoje dary, ani twoje czci tego godne nie są, abychmy dla nich Boga naszego, nie tylo odstąpić – ale namniej Go rozgniewać mieli – Chrześcianieśmy, nie możem fałszywym bogom twoim służyć. Rozgniewany Adrian do bóżnice pogańskiej wieść je kazał – w której słońce z złotymi promieniami uczynione, za boga chwalono, aby się święci słońcu pokłonili. A oni tam przyszedszy, modlitwą swoją ono złoto na słońcu, czarne jako sadze uczynili. Które gdy ocierać kazano, w proch się wszytko i w perzynę obróciło. I rzekli święci do Cesarza: widzisz jakiego ty masz boga, wnet się wniwecz na naszę modlitwę obrócił.
   Zatym je potępił Cesarz, aby bestiom na pożarcie porzuceni byli, na widokach pospolitych – stanęli święci na placu, słysząc Cesarza wołającego: oto śmierć przed wami, obaczcie się, a Dianie ofiarujcie – rzeką święci: twoja Diana wszetecznica nierządna, tego nigdy niegodna. 2I wywrzeć na nie srogie lwy cztery kazał. Oni mężnie ich czekając, ujźrzeli a oni pokornie do nich idą, i u nóg się ich położyli. Zawoła lud iż czarnoksiężnicy są. A Cesarz jeszcze Lamparty wywrzeć na męczenniki rozkazał. I ci także srogość swoję ukrócili. Potym i Niedźwiedzie wypuszczono – ale i ci nic nie uszkodzili świętych. A tym czasem, gdy puszczano Niedźwiedzie, i Lwy, sługi wszytkie którzy bestie opatrowali pozabijały. Już się i poganie dziwować, a niektórzy moc Boga Chrześciańskiego znać poczęli. Gdy się jeden ksiądz pogański Orfetus obrał z takim podanim (a był krewnym Cesarskim ten to Orfetus) pójdę, powiada, wezmę boga Saturnusa, i wnidę miedzy te bestie, i wyprowadzę te Chrześciany, aza tak moc bogów naszych poznają. 3Dopuścił tego Cesarz, ale skoro ten Orfet, i z onym Italikiem Komessem, i z innemi niosąc on niemy słup i bałwan, miedzy bestie weszli – wnet się na nie bestie rzuciły, i one pozabijały, i po Saturnusie krwią swych sług pomazanym, deptały. To widząc lud pogański, wołał: Saturnusie pomóż sobie – ale jako na drewno. Patrząc na to Afra żona Italika Komessa, żałością prze śmierć męża swego zjęta, wołała na Cesarza: Co to za bogi masz Adrianie? ani swej księżej, ani sami siebie wybawić od bestij nie mogli. Ja nędzna prze wasze błędy i mataniny mężam straciła. Tedy wiele pogaństwa uwierzyło w Pana Jezusa, i żona onego Italika, ta to Afra – i jeden pierwszy człowiek z dworu Cesarskiego, Kalocerus nazwany, i inych niemało urzędników Cesarskich. Tedy rzekł Cesarz do męczenników: Jeśli Bóg wasz prawdziwy, wynidźcie wolno od tych bestij. A święci i więcej niżli chciał uczynili: abyś znał, rzekli, moc Bóstwa P. naszego, Jezusa w imię Jego rozkazujem tym bestiom, aby wyszły z miasta nikogoż nie obrażając. I tak się zstało – wyszły jako owce jakie, cichuchno, i biegły do lasów pustych. A Adrian lepszym nie został – ale kazał święte do więzienia wziąć. 4A nazajutrz w wielki je ogień wrzucić rozkazał – wrzuceni święci, stali w ogniu jako na pięknej łące, bez szkody wszelkiej, Psalmy śpiewając P. Bogu. Czym barzo rozgniewany jako na czarnoksiężniki, kazał je w więzieniu głodem morzyć. Lecz Anielskim nawiedzeniem posileni są. Kazał i swoją pieczęcią ciemnicę zapieczętować, aby żaden do nich nie wchodził. A on Kalocerus i z innemi, którzy uwierzyli, sługami Cesarskiemi, chcąc się ochrzcić, szukali Biskupa Apolloniusa po pustyniach około Bryksjej – i nalazszy go, a to co się działo jemu opowiedziawszy, z wielką je radością ochrzcił i ofiarował Panu Bogu. A Cesarz gdy się o tym dowiedział – przyzwał wszytkich, i odwodził od wiary ś. Lecz oni statecznie wyznali imię Pana naszego, nic się nie bojąc. Tedy wszytkie inne ścinać rozkazał – a Kalocera posadził w więzienie.
   5Wyjachawszy Cesarz z Bryksjej do Mediolanu, kazał święte męczenniki w okowach za sobą wlec i Kalocera z nimi – tam znowu je namawiał. A oni odpowiadali: Ani o tym myśl, abyś nas czym odwieść abo odstraszyć miał od jednej nadzieje naszej i Boga naszego. Dla tegoż znowu je męczyć, a położonym wznak, ołów rozpuszczony ogniem, w usta ich rurami lać kazał. Ale P. Bóg ołów na te, którzy go lali, obrócił, i onym szkodził, a świętym żadnej szkody nie uczynił. Widząc iż tym niedobyci są, żelaznemi blachami boki ich palić rozkazał. 6Tęż i onemu Kalocerowi mękę zadawano. I wołał Kalocerus na Faustyna i Jowitę: módlcie się za mną, święci Boży, bo mię okrutnie ten ogień pali. A Faustyn rzecze: Pocierp trochę, wnet Anioła Bożego mieć będziesz, któryć tych boleści ulży. I tak się zstało, wnet dziękować Panu Bogu począł, mówiąc – iż już nic nie czuję. A Cesarz nań zawołał: A nie czujesz ognia Kalocere? odpowie: zaprawdę nie czuję Cesarzu. 7Tedy wnetże po wszytkich trzech, smoły, wosku, łoju, ze drwy nakłaść i one podpalić, i wielki płomień uczynić kazał, aby z onemi palami, na których byli rozciągnieni, zgorzeli. Zstał się wysoki płomień, i mniemając aby już zgorzeć mieli, kazał Cesarz wołać: Teraz znajcie moc bogów naszych. A oni się ozwali jako zdrowi, chwaląc Pana Boga a śpiewając Jemu – iż wszyscy widzieli że ich nic nie ugara. Zatym wołać już wszytko pogaństwo poczęło: wielki jest Bóg Chrześciański. I wiele ich uwierzyło. A Cesarz z hańbą przestać męki onej i innych musiał. A nie wiedząc co czynić, do więzienia je dał. I wyjeżdżając do Rzymu, tak związane za sobą wlec kazał. A Kalocera od nich oddzieliwszy mieczem zabito – i odniósł koronę męczeńską w Mediolanie.
   W Rzymie od Chrześcian z wielką ochotą męczennicy przyjęci, i od ś. Ewarysta Papieża posileni, prosili aby do Mediolanu jakiego Biskupa posłał, opowiadając tam o dobrym żniwie Pana naszego, i o wielu ludzi do wiary świętej od Boga zgotowanych. 8W Rzymie także męczeni są rozmaicie, z wielką sławą stateczności swej przed Bogiem i ludźmi. Potym posłani do Neapolim do inych okrutników i katów – ale i ci po wielkich mękach, żelazy, ogniem, wodą, nic nie przewiedli – wszędzie wielką cierpliwością sami niezwyciężeni zostawali, a ludu wiernego P. Bogu, i na miejscach i po tych wszytkich drogach, przyczyniali – i nauką, i wymową wielką swoją, i przykładem cierpliwości onej niewypowiedzianej. Nakoniec Cesarz je do Bryksjej, skąd byli wzięci, odesłać, i tam jakoby jedno być mogło, potracić je kazał. Aurelian tedy Komes gdy tenże statek ich baczył, przed miasto je na śmierć wywieść, i pościnać rozkazał. Tak święci a wielcy męczennicy i bracia nierozdzielni dokonali. Na cześć Panu i Bogu naszemu Jezusowi, który z Ojcem i z Duchem ś. w jednem Bóstwie i panowaniu króluje na wieki wiekom. Amen.

   9Za obrok i naukę duchowną, przywiodę słowa ś. Efrema, Serm. de laud. SS. mart. Przystąp, powiada, bracie namilszy, uważ a przypatrz się sławnemu zwycięstwu męczenników. Patrz okiem wiary twej, na wiarę żołnierzów niebieskich, i na miłość ich ku P. Bogu niedobytą. Wszytka moc rozmaitych mąk serca ich nachylić, i śmierć sama gorącej i śmiałej miłości ugasić, nie mogła. Bici, z weselem rany jako rzeczy jakie rozkoszne odnosili – już się zstali godnemi za imię Jego cierpieć. O jako was wysłowić mam doskonali żołnierze Chrystusowi? jako was zwać mam przesławni i błogosławieni mężowie? kto wiarę waszę wysłowi? Zdumiewała się mowa krasomówców, i mądrość Filozofów ustawała, patrząc na cudowne cierpienie wasze. Sędziom i okrutnikom słów nie zstawało – gdy na stateczność waszę, i ochotę w cierpliwości patrzali. Bo gdy je katowie męczyli, i ich prawie wnętrzności dobywali – nie widzieli twarzy ich zasmuconej – nie tylo stękania nie słyszeli, ale na wesołe oblicze ich patrzali. One katowania były im odpoczynieniem – a morderce nie zdali się ich męczyć, ale posługę jakąś im czynić. A my bracia mili, czym się proszę was na dniu sądnym wymówim którzy bez prześladowania i okrucieństwa, bez męki, miłość Bożą pomiatamy, o zbawienie niedbamy, w ospałości tych cielesnych rzeczy pogrążeni jesteśmy. 10Męczennikom miłość Chrystusowa, z dręczeniem, z męczeniem, i z wymyślonym katowaniem, przychodziła – a przecię z całego serca Boga miłowali – żadną się i nacięższą śmiercią, żadnym postrachem odwieść od niej nie dali, i z serca jej sobie onemi okrucieństwy wybić nie dopuścili. A my i w tym pokoju, i w tych rozkoszach z temi dostatkami, łaskawego Pana i Boga naszego miłować niechcemy. A cóż wżdy my czynić, co mówić będziem na on dzień straszliwy? 11Męczennicy święci wedle stolicy onej jasnej blisko stanąwszy, z wielką ufnością, ukażą blizny ran swoich, i mąk okrutnych, które w ich ciałach jaśniej się świecić, niżli słońce będą. A my co tam ukażem, namilszy bracia? z jakiemi się tam cnotami postawim? Daj Boże, abyśmy wżdy tam ukazać mogli miłość ku P. Bogu, wiarę niezwyciężoną, wzgardę i obnażenie świetckiej majętności, spokojne i ciche serce, jałmużny, i miłosierne politowanie nad bliźnim, łaskawość ku bliźniemu, czyste modlitwy, zbawienną skruchę, niewyspanie i płakanie za grzechy. Błogosławiony i szczęśliwy, za kim takie uczynki tam pójdą. Bo kto je mieć będzie, w towarzystwie męczenników zostanie, i od pałaców onych oddalon nie będzie – ale z tymże ufaniem przed Chrystusem Panem naszym, i Anioły Jego, chwałę nie mniejszą niżli męczennicy odniesie. To ś. Efrem.

1  XV. Febru. Lutego. Mart. R. Ibidem.
2  Lwy na ś. puszczone, Lamparty i Niedźwiedzie.
Pogańskie kapłany z ich bogami, bestie zwojowały.
W ogień wrzucony Faustinus ś. i Jowita.
Do Mediolanu w okowach wiedzieni i znowu męczeni.
Kalocerus Anielską miał w mękach pociechę.
Święci w ogniu gorzeć nie mogli.
W Rzymie męczeni za Ewarysta Papieża.
9  Obrok duchowny.
10  Męczennicy w nędzy Chrystusa miłowali, a my w dostatku miłować Go niechcemy.
11  Z czym się na dzień sądny ukazać.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz