sobota, 14 lipca 2018

Z bykiem

   Pracując na gospodarstwie, często musiałem siłować się z bykiem, tak aby zapiąć go w więzy, z których się wyrywał. Jednego razu byk okazał się bardziej wściekły i uparty niż zwykle. Chwyciłem go za łeb, ciągnąłem, próbowałem prowadzić, ale ten wciąż się nie poddawał – szarpał się, podskakiwał, kopał. A więc i ja się nie poddawałem – nie mogłem go tak zwyczajnie puścić, ażeby nie zrobił jakichś większych szkód. Długo się siłowaliśmy i już powoli traciłem siły, a ten wciąż to samo – niczym niezmęczony. W końcu zaczął mną miotać na wszystkie strony i przypierał do ściany. Stawiałem opór, ale na daremno. Czułem już na karku, jak przychodzi czas śmierci. Nagle więc zwróciłem się z prośbą do Matki Bożej i wtedy byk niespodziewanie spokorniał i pozwolił się zapiąć.
   Popatrz, tak też nieraz walczysz z szatanem – tym wielkim mocarzem – i próbujesz to robić samemu, podobny do pyłu walczącego z powiewem wiatru. Nie pokonasz go nigdy bez pomocy Nieba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz