1
Strzeżcie
się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po
to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u
Ojca waszego, który jest w niebie. 2
Kiedy
więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy
czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę,
powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. 3
Kiedy
zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni
prawa, 4
aby
twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w
ukryciu, odda tobie. (Mt 6,1-4)
14
Jeśli
bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec
wasz niebieski. 15
Lecz
jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także
waszych przewinień. (Mt 6,14-15)
1
Προσέχετε [δὲ] τὴν δικαιοσύνην
ὑμῶν μὴ ποιεῖν ἔμπροσθεν τῶν ἀνθρώπων
πρὸς τὸ θεαθῆναι αὐτοῖς· εἰ δὲ μή
γε, μισθὸν οὐκ ἔχετε παρὰ τῷ πατρὶ
ὑμῶν τῷ ἐν τοῖς οὐρανοῖς. 2
Ὅταν οὖν ποιῇς ἐλεημοσύνην,
μὴ σαλπίσῃς ἔμπροσθέν σου, ὥσπερ οἱ
ὑποκριταὶ ποιοῦσιν ἐν ταῖς συναγωγαῖς
καὶ ἐν ταῖς ῥύμαις, ὅπως δοξασθῶσιν
ὑπὸ τῶν ἀνθρώπων· ἀμὴν λέγω ὑμῖν,
ἀπέχουσιν τὸν μισθὸν αὐτῶν. 3
σοῦ δὲ ποιοῦντος ἐλεημοσύνην
μὴ γνώτω ἡ ἀριστερά σου τί ποιεῖ ἡ
δεξιά σου, 4
ὅπως ᾖ σου ἡ ἐλεημοσύνη ἐν
τῷ κρυπτῷ· καὶ ὁ πατήρ σου ὁ βλέπων
ἐν τῷ κρυπτῷ ἀποδώσει σοι. (Mt 6,1-4)
14
Ἐὰν γὰρ ἀφῆτε τοῖς ἀνθρώποις
τὰ παραπτώματα αὐτῶν, ἀφήσει καὶ
ὑμῖν ὁ πατὴρ ὑμῶν ὁ οὐράνιος· 15
ἐὰν δὲ μὴ ἀφῆτε τοῖς ἀνθρώποις,
οὐδὲ ὁ πατὴρ ὑμῶν ἀφήσει τὰ
παραπτώματα ὑμῶν. (Mt 6,14-15)
Chrońcie
czynione przez was dobro przed wdarciem się w nie zmysłowości
świata. Niech nie dotknie go szukanie ludzkiej chwały. Nie
profanujcie pachnącej róży waszej miłości i dobrego działania –
prawdziwej kadzielnicy napełnionej wonnością miłą Panu. Dobro
jest hańbione przez ducha pychy, przez pragnienie bycia zauważonym,
przez spełnianie go w poszukiwaniu chwały. Róża miłości jest
wtedy zanieczyszczona i zniszczona przez lepkie ślimaki zaspokojonej
pychy. Do kadzielnicy wpadają wtedy cuchnące kawałki słomy ze
spodu łoża, na którym pyszny wyleguje się niczym dobrze wypasione
zwierzę.
O,
działania dobroczynne podejmowane, aby o was mówiono! Lepiej by
było, o wiele lepiej, nie czynić ich [wcale]! Ten, kto ich nie
czyni, grzeszy nieczułością. Ten, kto ich dokonuje, dając poznać
darowaną sumę i imię obdarowanego, żebrze pochwały i grzeszy
pychą, czyniąc znaną ofiarę. To tak jakby mówił: „Widzicie,
co potrafię?” Grzeszy też brakiem miłości, sprawia bowiem
przykrość obdarowywanemu, ujawniając jego imię. Grzeszy duchową
chciwością, gdyż chciałby zebrać ludzkie pochwały... To tylko
słoma, słoma, nic więcej. Czyńcie tak, aby to Bóg wychwalał was
ze Swymi aniołami.
Kiedy
więc dajecie jałmużnę, nie trąbcie, aby przyciągnąć uwagę
przechodniów i doznawać czci – jak obłudnicy, którzy szukają
ludzkich pochwał i dlatego dają jałmużnę jedynie tam, gdzie może
ich dostrzec wielu ludzi. Oni już otrzymali swoją nagrodę i
dlatego Bóg nie da im innej. Nie wpadajcie w ten sam grzech i w tę
samą zarozumiałość.
Gdy
dajecie jałmużnę, niech będzie ona tak ukryta i wstydliwie
chowana, żeby wasza lewa ręka nie wiedziała, co czyni prawa. Potem
zaś zapomnijcie o niej. Nie trwajcie w zachwycie nad
dokonanym przez was czynem, nadymając się jak ropucha, która
przysłoniętymi ślepiami podziwia swoje odbicie w stawie. Widzi je
odbite w spokojnej wodzie, pośród chmur, drzew, wozu stojącego
przy brzegu. Zauważa jednak, jak mała jest w porównaniu z tymi
rzeczami, i tak się nadyma powietrzem, że aż pęka.
Wasza
miłość jest niczym w porównaniu z Nieskończoną Miłością Boga
i dlatego – chcąc się do Niego upodobnić i uczynić waszą małą
miłość wielką, wielką, wielką, równą Jego miłości –
napełniacie się wiatrem pychy i w końcu giniecie.
Zapomnijcie.
Zapomnijcie o samym czynie. Pozostanie w was zawsze światło, słowo,
słodycz i to sprawi, że wasz dzień będzie promienny, miły, pełen
szczęścia. Tym światłem będzie uśmiech Boga, tą słodyczą –
duchowy pokój, którym jest Bóg, a słowem – głos Boga Ojca,
który wam powie: „Dziękuję”. On widzi i zło ukryte, i dobro,
[uczynione] po kryjomu, i odpłaci wam za nie. Ja wam to...»
«Nauczycielu,
zaprzeczasz własnym słowom!»
Zniewaga,
zawzięta i nieprzewidziana, dochodzi ze środka tłumu. Wszyscy
zwracają się w kierunku tego głosu. Panuje zamęt. Piotr mówi:
«Mówiłem
Ci! Ech! Kiedy jest jeden z tych tam... nic już się nie układa!»
Tłum
sykiem i pomrukiem ucisza znieważającego. Jedynie Jezus zachowuje
spokój. Skrzyżował ramiona na piersiach i stoi wysoko, z czołem
oświetlonym przez słońce, wyprostowany na Swej skale, w
ciemnoniebieskim odzieniu.
Znieważający
ciągnie dalej, nie zważając na reakcję tłumu:
«Jesteś
złym Nauczycielem, bo uczysz tego, czego sam nie robisz, i...»
«Milcz!
Wynoś się! Wstydź się! – krzyczy tłum. I jeszcze: – Idź do
swoich uczonych w Piśmie! Nam wystarczy Nauczyciel. Obłudnicy z
obłudnikami! Fałszywi nauczyciele! Lichwiarze!...»
Nie
przerwaliby, gdyby nie zagrzmiał głos Jezusa:
«Cisza!
Pozwólcie mu mówić!»
Ludzie
już nie krzyczą, lecz wyszeptują obelgi, którym towarzyszą
gniewne spojrzenia.
«Tak.
Uczysz tego, czego sam nie robisz. Powiedziałeś, że należy dawać
jałmużnę tak, aby nas nikt nie widział, a wczoraj, w obecności
całego ludu, powiedziałeś do dwojga ubogich: „Pozostańcie, Ja
was nakarmię”».
«Powiedziałem:
„Niech ci dwoje ubodzy pozostaną z nami. Będą błogosławionymi
gośćmi, którzy nadadzą smak naszemu chlebowi”. Nic więcej. Nie
oznajmiłem, że chcę ich nakarmić. Który biedak nie ma
przynajmniej chleba? To była dla nas radość dzielić z nimi naszą
przyjaźń».
«O,
tak! Jesteś sprytny i potrafisz udawać baranka!...»
Wstaje
starzec-żebrak, odwraca się i – podnosząc laskę – woła:
«Języku
piekielny, który oskarżasz Świętego! Myślisz może, że wiesz
wszystko i na podstawie tego masz prawo oskarżać? Jak nie wiesz,
kim jest Bóg ani kim jest Ten, którego znieważasz, tak samo nie
znasz Jego dzieł. Znają je tylko aniołowie i moje serce, które
drży z radości. Posłuchajcie, mężowie, posłuchajcie wszyscy i
zastanówcie się, czy Jezus jest kłamcą i pyszałkiem, jak
utrzymuje ten pył ze Świątyni. On...»
«Zamilknij,
Izmaelu! Zamilknij z miłości do Mnie! Jeśli Ja cię
uszczęśliwiłem, ty również uczyń Mnie szczęśliwym, milknąc»
– mówi mu Jezus tonem proszącym.
«Jestem
Ci posłuszny, Święty Synu. Ale pozwól mi powiedzieć przynajmniej
to: błogosławieństwo starego wiernego Izraelity spoczywa na Tym,
przez którego otrzymałem dobrodziejstwa od Boga. To
błogosławieństwo Bóg włożył mi w usta za mnie i za Sarę, moją
nową córkę. Twojej zaś głowy nie błogosławię. Nie przeklinam
cię też. Nie skalam przekleństwem swych ust, które mają niebawem
powiedzieć Bogu: „Przyjmij mnie”. Nie przekląłem nawet tej,
która się mnie wyparła, i już mi to Bóg wynagrodził. Będzie
jednak ktoś, kto weźmie w ręce sprawę Niewinnego, którego się
oskarża, i Izmaela, przyjaciela Boga, który Mu błogosławi».
Chór
okrzyków zamyka wystąpienie starca, który ponownie siada, a
oskarżyciel wymyka się i odchodzi, obrzucany zniewagami. Potem tłum
woła do Jezusa:
«Mów
dalej, mów dalej, Nauczycielu Święty! Słuchamy tylko Ciebie, a
więc i Ty wysłuchaj nas. Nie słuchaj tych przeklętych kruków! Są
zazdrośni, że kochamy Cię bardziej niż ich! Jednak w Tobie jest
świętość, a w nich – podłość. Mów, mów! Widzisz, że nie
chcemy nic innego, jak tylko Twego słowa. Domy, handel? Wszystko to
jest niczym w porównaniu ze słuchaniem Ciebie».
«Tak.
Będę mówił. Nie zajmujcie się tamtą sprawą. Módlcie się za
tych nieszczęśników. Przebaczajcie, jak Ja przebaczam. Jeśli
bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, wasz Ojciec Niebieski
również wam odpuści grzechy. Jednak jeśli zachowujecie urazy i
nie wybaczacie ludziom, również wasz Ojciec nie przebaczy wam
waszych win. A wszyscy potrzebują przebaczenia. (III (cz. 1-2), 33:
27 maja 1945. A, 5171-5184)
Conservate
il bene che fate dalla violazione del senso del mondo, conservatelo
vergine da umana lode. Non profanate la rosa profumata, vero
incensiere di profumi grati al Signore, della vostra carità e del
vostro agire buono. Profana il bene lo spirito di superbia, il
desiderio di esser notati nel fare il bene e la ricerca della lode.
La rosa della carità allora viene sbavata e corrosa dai lumaconi
viscidi dell'orgoglio soddisfatto, e nell'incensiere cadono fetide
paglie della lettiera su cui il superbo si crogiola come bestia ben
pasciuta. Oh! quelle beneficenze fatte per esser citati! Ma meglio,
meglio non farle affatto! Chi non fa pecca di durezza. Chi fa,
facendo conoscere e la somma data e il nome di chi l'ha avuta, e
mendicando la lode, pecca di superbia col rendere nota l'offerta,
ossia dice: "Vedete quanto io posso?", pecca di anticarità
perché mortifica il beneficato col rendere noto il suo nome, pecca
di avarizia spirituale volendo accumulare lodi umane... Paglie,
paglie, non di più che paglie. Fate che vi lodi Dio coi suoi angeli.
Voi, quando fate elemosina, non suonate la tromba davanti a voi per
attirare l'attenzione del passante ed essere onorato come gli
ipocriti, che vogliono l'applauso degli uomini e perciò fanno
elemosina solo là dove possono essere visti da molti. Anche questi
hanno già avuto la loro mercede e non ne avranno altra da Dio. Voi
non incorrete nella stessa colpa e nella stessa presunzione. Ma
quando fate elemosina non sappia la vostra sinistra quel che fa la
destra, tanto nascosta e pudica è la vostra elemosina, e poi
dimenticatevene. Non state a rimirarvi l'atto compiuto, gonfiandovi
di esso come fa il rospo, che si rimira coi suoi occhi velati nello
stagno e che, posto che vede riflessi nell'acqua ferma le nuvole, gli
alberi, il carro fermo presso la riva, e vede lui così piccino
rispetto a quelli così grossi, si empie d'aria fino a scoppiare.
Anche la vostra carità è un nulla rispetto all'Infinito che è la
Carità di Dio, e se voleste divenire simili a Lui e rendere la
vostra carità piccina, grossa, grossa, grossa per uguagliare la sua,
vi empireste di vento d'orgoglio e finireste per perire.
Dimenticatevene. Dell'atto in se stesso dimenticatevene. Vi resterà
sempre presente una luce, una voce, un miele, e vi farà luminoso il
giorno, dolce il giorno, beato il giorno. Perché quella luce sarà
il sorriso di Dio, quel miele la pace spirituale che è ancora Dio,
quella voce la voce del Padre-Dio che vi dirà: "Grazie".
Egli vede il male occulto e vede il bene nascosto, e ve ne darà
ricompensa. Io ve lo...»
«Maestro,
Tu menti alle tue parole!». L'insulto, astioso e improvviso, viene
dal centro della folla. Tutti si volgono in direzione della voce. Vi
è della confusione.
Pietro
dice: «Te lo avevo detto! Eh! quando c'è uno di quelli lì... non
va più bene niente!».
Fra
la folla partono fischi e mormorii verso l'insultatore. Gesù è il
solo che resti calmo. Ha incrociato le braccia sul petto e sta alto,
col sole in fronte, ritto sul suo masso, nel suo abito azzurro cupo.
L'insultatore
continua, incurante della reazione della folla: «Sei un cattivo
maestro perché insegni ciò che non fai e...».
«Taci!
Va' via! Vergognati!» urla la folla. E ancora: «Vai dai tuoi
scribi! A noi ci basta il Maestro. Gli ipocriti con gli ipocriti!
Falsi maestri! Strozzini!…» e continuerebbero, ma Gesù tuona:
«Silenzio! Lasciatelo parlare» e la gente non urla più, ma
bisbiglia i suoi improperi conditi da occhiate feroci.
«Sì.
Tu insegni ciò che non fai. Dici che si deve fare elemosina senza
essere visti e ieri, alla presenza di tutto un popolo, hai detto a
due poveri: "Rimanete e vi sfamerò"»
«Ho
detto: "Rimangano i due poverelli. Saranno gli ospiti benedetti
e daranno sapore al nostro pane". Non di più. Non ho
significato di volerli sfamare. Quale è quel povero che almeno non
ha un pane? La gioia era dì dar loro amicizia buona».
«Eh!
già! Sei astuto e sai fare l'agnello!...».
Il
vecchione si alza, si volta e alzando il suo bastone grida: «Lingua
infernale che accusi il Santo, credi forse di sapere tutto e di
potere accusare per ciò che sai? Come ignori chi è Dio e chi è
Colui che tu insulti, così ignori le sue azioni. Solo gli angeli e
il mio cuore giubilante lo sanno. Udite, uomini, udite tutti, e
sappiate se Gesù è il mentitore e il superbo che questo avanzo del
Tempio vuol dire. Egli...»
«Taci,
Ismaele! Taci per amor mio! Se ti ho fatto felice, fammi felice
tacendo» lo prega Gesù.
«Ti
ubbidisco, Figlio santo. Ma lasciami dire questo solo: la benedizione
del vecchio israelita fedele è su di Lui che mi ha beneficato da
Dio, e Dio l'ha messa sulle mie labbra per me e per Sara, mia figlia
novella. Ma sul tuo capo non sarà benedizione. Io non ti maledico.
Non sporco la mia bocca, che deve dire a Dio: "Accoglimi",
con una maledizione. Non l'ho avuta neppure per chi mi ha rinnegato,
e già ne ho ricompensa divina. Ma ci sarà chi fa le veci
dell'Innocente accusato e di Ismaele, amico di Dio che lo benefica».
Un
coro di urli fa chiusa al discorso del vecchio che si siede di nuovo,
e un uomo se la svigna e se ne va, inseguito da improperi. E poi la
folla grida a Gesù: «Continua, continua, Maestro santo! Noi non
ascoltiamo che Te, e Tu ascolta noi. Non quei corvi maledetti! E’
gelosia la loro. Perché ti amiamo più di loro! Ma in Te è santità,
in loro cattiveria. Parla, parla! Vedi che non ci punge più altro
desiderio che la tua parola. Case, commerci? Nulla per udire Te!».
«Sì,
parlo. Ma non ve la prendete. Pregate per quegl'infelici. Perdonate
come Io perdono. Perché se perdonerete agli uomini i loro falli,
anche il vostro Padre dei Cieli vi perdonerà i vostri peccati. Ma se
avrete rancore e non perdonerete agli uomini, nemmeno il Padre vostro
vi perdonerà le vostre mancanze. E tutti hanno bisogno di perdono».
(3, 173)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz